Pobierz stronę w formacie PDF
Transkrypt
Pobierz stronę w formacie PDF
H O B B Y Bartnictwo 15 sierpnia 2014 r. nasi pszczelarze z Koła w Pelplinie zorganizowali promocję miodu dla mieszkańców oraz wszystkich, którzy w tym dniu odwiedzili nasze miasto. W czasie tej imprezy zaprezentowaliśmy m.in. dawną metodę pozyskiwania miodu. Metodę tę przedstawił zebranym p. Szczepan Socha – bartnik. Pokaz polegał na wspinaniu się bartnika na rosnące na Przystani jedno z drzew, na wysokość kilkunastu metrów, przy użyciu narzędzi, jakimi posługiwali się bartnicy przez stulecia. Pan Szczepan Socha podczas pokazu ubrany był w strój, jakiego używali bartnicy w swej codziennej pracy. Dla mnie pokaz bartnika był niezwykłym wydarzeniem. Skłonił mnie również do refleksji. Pokazał, jaką pracę wykonywały dziesiątki pokoleń bartników, aby pozyskać cudowne i cenne produkty, jakim były i nadal są miód i wosk. Aby uatrakcyjnić pokaz wspinania się bartnika na drzewo, postanowiłem w tym czasie przekazać widzom informacje na temat tego uprawianego dawniej zawodu. Z konieczności były to zwięzłe, niemal encyklopedyczne informacje na ten temat. Jako ciekawostkę podałem kilkanaście zwrotów i nazw, których nie używa się już w pszczelarskiej terminologii, gdyż nie ma już bartnictwa. To co widzieliśmy, to odtworzenie historii. Przybliżę nieco tę historię, a właściwie jeden jej fragment. Rzecz dotyczy barci. Pod pojęciem bartnictwa w encyklopedii znajdujemy, co następuje: dawna forma pszczelarstwa leśnego, polegającego na chowie pszczół w specjalnie w tym celu wydrążonych dziuplach drzew. Szczytowy rozwój bartnictwa przypada w Polsce na 14 wiek XVI i XVII. Zbieraniem miodu zajmowali się bartnicy. Był to zawód dziedziczony. Miód pozyskiwano z barci. Barcie – można powiedzieć, że są to współczesne ule. Barcie lokowano przeważnie na dębach i sosnach, rzadziej na grabach, bukach, czy lipach. Wykonywano je w miejscach, gdzie pień drzewa osiągał metr średnicy lub więcej. Barcie wydrążone na dębach – z uwagi na twardość tych drzew – były niezwykle trwałymi tworami i w związku z tym okres zasiedlenia ich przez pszczoły mógł trwać nawet dziesiątki lat. Dla barci drążonych na sosnach wybierano takie drzewa, które miały średnicę co najmniej 1 m. Aby drzewo osiągnęło taką średnicę, musi rosnąć przynajmniej 120 lat. Drzewa musiały mieć takie średnice, ponieważ wydrążona w nich przestrzeń (gniazdo) musiała mieć też spore wymiary. Teraz kilka terminów dla przypomnienia i zapamiętania. Barć – to drzewo, w którym bartnicy wykonywali sztuczną dziuplę przystosowaną do hodowli pszczół. Drążenie, czyli wykonywanie tej dziupli, to inaczej dzianie. Bartnik dział barć przy pomocy motyczki. Motyczka to z kolei siekiera z poprzecznym ostrzem. Siekiera – jak siekiera – tyle, że ostrze miała inaczej usytuowane niż mają je współczesne siekiery. Dawniej bartnicy motyczki nazywali serkami lub bartą. Nazwy bywały różne w zależności od usytuowania pasiek w regionach Polski. Kiedy bartnik zrobił już otwór w określonej sośnie lub dębie, to wewnętrzną stronę tego otworu wyrównywał przy pomocy skobliczki. Skobliczka to rodzaj współczesnego dłuta o dość szerokim ostrzu. Aby pomóc pszczołom budować plastry w dziupli, bartnik w jej górnej części mocował krzyżawki, inaczej zwane laskami. Były to kijki służące do podtrzymywania plastrów. Jeżeli już to wszystko wewnątrz dziupli wykonał, brał się za obrabianie otworu dziupli. Ten otwór nosił nazwę INFORMATOR PELPLIÑSKI dłużnia. Miał kształt prostokąta i był stosunkowo duży. Na tyle duży, aby poprzez ten otwór można było wewnątrz dziupli swobodnie wykonywać różne czynności. Jego wysokość dochodziła nawet do 1 m. Jakie czynności były wykonywane przez bartnika wewnątrz barci? Przede wszystkim wspomniane mocowanie krzyżawek. Krzyżawki wykonywano na ogół ze sprężystych, mocnych gałęzi, patyków o średnicy 2-3 cm i wciskano je pomiędzy pionowe ścianki dziupli. Bartnicy na ogół robili jeszcze okrągłe otwory w tych ściankach, aby nie dopuścić do osunięcia się krzyżawek. Krzyżawki były robione w górnej części otworu gniazda. Dbano przy tym, aby były one zrobione możliwie w jednym poziomie. Rozstaw krzyżawek to 10-15 cm. Jak można się domyślać, w dziupli było kilka (6-7) krzyżówek. Ich liczba zależna była właśnie od średnicy dziupli. Bartnicy, obserwując przez wieki zachowania rodzin pszczelich w naturze, a zwłaszcza sposoby budowy przez nie gniazd, zauważyli, że plastry budowane wewnątrz otworów gniazdowych są zawsze równoległe do otworu, przez który wlatują pszczoły do jego środka. Inaczej mówiąc plastry nie zasłaniały otworu wlotowego. Pszczoły zbieraczki, wlatując do dziupli, nie natrafiały od razu na zbudowany przez inne pszczoły plaster. Obserwacje te posłużyły bartnikom do takiego samego rozmieszczania krzyżawek wewnątrz dziupli, jak w naturze czyniły to pszczoły. Gdyby nawet bartnicy rozmieszczali krzyżawki w inny sposób, pszczoły i tak poradziłyby sobie z tą niedogodnością tak zakręcając budowę plastrów, aby ukierunkować je równolegle do wylotu dziupli. Dziany otwór w barci, czyli dłużnia, musiała być duża z dwóch powodów. Po pierwsze pszczoły budowały duże gniazda mając do dyspozycji doskonałą, różnorodną bazę pożytkową. Powód drugi to jednorazowe podbieranie przez bartników zgromadzonego przez pszczoły miodu. Dobre, stałe, duże i równomierne pożytki leśne umożliwiały nieskrępowany rozwój rodzinom. Gniazda były duże, a w nich dużo miodu, bo gromadzony był on przez pszczoły od wiosny do końca lata. Miodobranie było robione dopiero w początkach września. Nawet gdy bardzo duże rodziny opuszczały gniazdo rojąc się, miód w nim pozostawał, bo część pszczół pozostawała w gnieździe. Pozostawały młode pszczoły wraz z młodą matką. To dla nich odlatujące pszczoły zostawiały zgromadzone zapasy, aby przetrwały. Bartnicy korzystali z tych zapasów. Wspinając się do wysokości dłużni, wycinali plastry z miodem z wnętrza otworu barci. Czy wszystko zabierali pszczołom? Otóż nie. Odcinali tylko to, co było w dolnej części gniazda. Można powiedzieć, że podbierali ok. 25-35% wielkości całego gniazda (odcinali zatem ok. 25-30 cm). Czy mogli podbierać więcej? Pewnie tak, ale nie robili tego wiedząc, że muszą utrzymać dość sporą populację pszczół na swoim terenie, ponieważ część pszczół w barciach niestety nie przeżywała okresu zimowego, a pszczoły, jakie wyroiły się w okresie letnim, nie zawsze znajdowały miejsca w nowych barciach, bo po postu tych barci mogło nie być. Podebrany miód ładowany był do kadłubka. Kadłubek był zarzucany na plecy i z nim bartnik schodził z barci. Bartnik zatem dbał o swoje barcie, nie prowadził gospodarki rabunkowej. Dbał o swoje rodziny pszczele. Był ich właścicielem. Dbał o to, aby pozostawione na zimę w barciach pszczoły nie wyginęły, aby miały na zimę dostateczną ilość pokarmu i by miały ciepło. No i znowu trochę terminologii. Otwór w barci, zwany dłużnią, zamykała dłużyca, zwana też płaszką lub zatworem. Była to zwykła deska mocowana w sposób, który zapewniał jej niewypadnięcie z otworu dłużni. Pod tą deską był zrobiony otwór nazywany okiem, przez który pszczółki dostawały się do środka dziupli. Jeżeli bartnik wykonał dziuplę, czyli dział barć, oznaczał ją swoją cechą. Czynność ta nosi nazwę nacios lub klejno bądź nakłodzenie czy też signum. (Podaję tutaj nazwy używane w różnych częściach kraju). Cechy były robione wewnątrz i na zewnątrz barci. Aby wykonać barć, bartnik musiał wspiąć się na drzewo przy użyciu leziwa. Leziwo służyło również do wspinania się na barć po odbiór miodu i oczywiście do schodzenia. Le-