J Niemczyk KURIER - 5-narodzin-i
Transkrypt
J Niemczyk KURIER - 5-narodzin-i
28/02/ 2010 Szczerość Janusz Niemczyk Pan Les Bachorz, od ponad 50ciu lat mieszkaniec Toronto, ar chitekt, biznesmen, lagiernik, fundator, czlowiek który napisał i wydał pamiętnik pod tytułem “Pięć Narodzin i Requiem”. Przymiotniki użyte w poprzed nim zdaniu mówią o tym że pa mię tnik jest interesujący. Dla mie sz kań cow Kanady, a tym bar dziej Toronto, pamiętnik jest cie kawy ponieważ ponad połowa tekstu nawiązuje do spraw doty czących Kanady, dotyka rzaczy które widzimy własnym okiem, jak mosty, budynki, wieżowce, ale również dotyka wielu wpły wo wych ludzi których pan Ba chorz spotkał na swej drodze i z którymi przyszło mu współpra co wać. Autor pisze o wielu spra wach dotyczących Kanady i zara zem o których czytelnik może się dowiedzieć z tej książki po raz pierwszy. Dla inżynierow, ludzi związanych z budownictwem interesujące będą opisy projektów i budów w które zaangażowany był pan Bachorz. Tych projektów było ponad 650. Pan Les Bachorz jest autorem pomysłu na organizacje pracy fun kcjonującego pod nazwą: Pro ject Management. Książka funkcjonuje w kilku prz estrzeniach. Jest w niej prze strzeń biograficzna i historyczna, jest przestrzeń inżyniera, jest przestrzeń dla przedsiębiorców, jest przestrzeń socjologiczna, jest przestrzeń refleksji filozoficznej. Nie powiedziałbym jednak że książka jest moralizatorska. Jest szczera i jest to szczere rozlicze - nie się z przeszłością. Pan Les Bachorz wydaje swoje opinie, ale ich nie narzuca. Są to opinie wy dawane w formie refleksji. Czy telnik sam wyciągnie wnioski i mo że przyswoić je sobie jako naukę na przyszlość. Książka nadaje się świetnie do czytania dla człowieka zabiega nego ze względu na pomysł napi sania jej w formie krótkich roz działów. Można więc co chwilę do jej czytania wracać nie bojąc się że utraci się wątek. Oto poniżej przykład dwu roz dzia łów z pamiętnika „Pięć Naro dzin i Requiem”: Pokuta Po trzech miesiącach zlikwido wałem biuro i zacząłem szukać pracy, aby zarobić na chleb i pięć dolarów na czynsz. Oszczędności też się szybko wyczerpały. I do tego recesja. Nie pomógł mi ani P.Eng, ani mój angielski, przygasł entuzjazm, ale pozostał upór, wola, a może desperacja? To nie tylko recesja, po prostu zawali łem. Nie zdałem krytycznego eg za minu. Nie miałem podstawo wych kwalifikacji na przedsię bior cę? Nie wystarczyła akade mi c ka wiedza. Zabrakło street smart, chłopskiego rozumu. Zabrakło i pieniędzy na chleb. Byłem głod ny, ale płaciłem za czynsz. Jerry ofia rował 50 dolarów pożyczki, ale odmówiłem. Nie byłem pe wien czy będę mógł ją spłacić. Straciłem szacunek dla siebie. Uważałem że muszę się ukarać. Po kilku dniach znalazłem doryw czą pracę na kilka godzin w tygodniu. Pomagałem ładować beczki z piwem, czyścić śmieci na podwórzu, itp. Najczęściej moimi współpracownikami byli ekswięźniowie. Później dostałem sezonową pracę na podmiejskiej farmie gdzie zbierałem pomidory i ziemniaki za 26 centów na go dzi nę, również z więźniami. To było zaledwie jedna ósma tego co zarabiałem u Hepburn’a. A praca była okrutna. Po ośmiu godzinach trudno mi było się wyprostować. Palce popuchły. A farmer nie dał nam ani mleka na obiad, ani wo dy. Można było jednak jeść pomi dory. Nie pamiętam żeby w Kniei było tak okrutnie. Wystarczało mi jednak na czynsz i chleb. Oszczę dzałem dziennie dziesięć centów na transporcie, bo zamiast jechać tram wajem szedłem pieszo. Te spa cery okazały się konieczną terapią. Zacząłem zastanawiać się co się stało, co się dzieje? Zacząłem analizować sytuację i myśleć co będzie jutro. Do szed łem do przekonania, że jestem nie dokształcony. Uniwersytet ani An glia nie wystarczyły. Trzeba ponownie zacząć od Kniei i Grzy -bowa. Od korzeni. Wywłaszczenie. Nowy Orlean Pozwolenie na budowę w re zul tacie pomnożyło wartość tej parceli. Szukałem partnerów, cho ciaż bez wyraźnego sukcesu. In teresowała się tym rodzina Barr z wysp Bahama. Poznałem jedne go z braci kiedy pracowaliśmy tam nad Oceanus Inn. Niedaleko jed nak z tym poszliśmy kiedy zu peł nie niespodziewanie, dostałem list z miasta, że zdecydowali się wy właszczyć większą część tej par celi i przeznaczyć na park. Może przestraszyły ich plany tego du żego kompleksu? Nie doszło do ugody, a prawo po zwalało na arbitraż przez try bunał rządu prowincjonalnego. Za angażowałem prawnika Harol da Elliota którego poznałem z cza sów Rhydwen. On z kolei wy najął swojego znajomego Kellog ha, eksperta od oceny nierucho mości. Elliot i Kellogh wywiązali się ze swoich ról ponad najśmiel sze oczekiwania. Werdykt trybu nału uznał trzy razy większą wart ość tego gruntu niż ta, którą pro ponowało miasto i dwa razy więk szą niż sam się spodziewa łem. Miasto widziało ten teren jako nieużytek, a trybunał jako „Apartament-Hotel”, bo tak wska z ywały nasze plany, chociaż mo że nierealistyczne. Wielu by po wiedziało „Udało się facetowi, ma szczęście”. Czy to znaczy że Tyczka i Stwart nie mieli szczęś cia? Nie dali szczęściu szans, pod dali się z miejsca?. Mnie zabrało to pięć lat czasu i pracy, aby się tego „szczę ś cia” doszu kać. W nagrodę zabrałem ich i po mocnika Harolda, Richardsona, na długi weekend do Nowego Orleanu, nad Zatokę Meksykań ską. Odwiedziliśmy słynne Fran cus kie Kwatery, gdzie poznałem jazz, jazz z prawdziwego zdarze nia. Jedliśmy śniadanie z zupą alkoholową u słynnego Banner ma na. Niedawno, w 2005 roku tajfun „Katrina” zdemolował to egzotyczne miasto. Książkę można nabyć w Poli mexie i w większości polonijnych ksiegarni w Toronto. Powróć do:- Recenzje Wywiady