Historie rodzinne w literaturze polskiej XIX, XX i XXI wieku

Transkrypt

Historie rodzinne w literaturze polskiej XIX, XX i XXI wieku
XLIII Olimpiada Literatury i Języka Polskiego
Kinga Bednarczyk
Historie rodzinne w literaturze polskiej
XIX, XX i XXI wieku
Nauczyciel prowadzący: mgr Małgorzata Głodzik
I Liceum Ogólnokształcące im. Stanisława Konarskiego w Mielcu
1
WSTĘP
Dla większości z nas rodzina to pojęcie, które kojarzy się
z bezpieczeństwem, miłością, troską, wzajemnym szacunkiem i oddaniem.
Myśląc o domu rodzinnym, przywołujemy takie określenia jak: azyl, opoka,
ostoja, której trwałości bronią jego członkowie. Literatura, poezja czy
pamiętnikarstwo wskazują na to, że dom rodzinny był dla wielu twórców
ulubionym i często podejmowanym motywem utworów literackich. Ukazywali
oni rodzinę jako sferę sacrum, idealizując czy wręcz gloryfikując ją.
Z tych też właśnie powodów tak trudno jest zrozumieć, że nie dla
wszystkich rodzina jest wspomnianą wyżej opoką, zaś dom rodzinny często
staje się źródłem trudnych i bolesnych przeżyć. Zazwyczaj uważamy, że takie
sytuacje zdarzają się tylko w rodzinach patologicznych, a samą patologię
postrzegamy stereotypowo, jako przemoc, maltretowanie, nadużycia czy też
różnego rodzaju zaburzenia. W głowach rysuje nam się obraz obskurnych,
podejrzanych kamienic, których mieszkańcy mają na koncie wyroki sądowe,
ojcowie przychodzą do domu nietrzeźwi i urządzają awantury, zaś pozostali
domownicy z trudem odnajdują się w traumatycznej sytuacji. Jednak nie
zdajemy sobie sprawy, że największe dramaty rozgrywają się często w domach
powszechnie szanowanych i uchodzących za te „dobre”, będących obiektami
zazdrości ze strony sąsiadów i znajomych, którzy widzą je wyłącznie
z zewnątrz. Takie domy wypełnione są samotnością, bólem, krzywdą
i smutkiem, ukrywanymi pod pozorami szczęścia i dostatku.
Wśród polskich pisarzy jest wielu takich, którzy nie bali mówić wprost
o rozpadzie rodziny, jego przyczynach i destrukcyjnym wpływie relacji
rodzinnych na domowników. Są nimi chociażby Eliza Orzeszkowa, która
w swojej powieści Nad Niemnem ukazała wychowawczą porażkę samotnej
matki czy Maria Kuncewiczowa, przedstawiająca w utworze Cudzoziemka
portret kobiety, której niespełnienie i egoizm doprowadziły do załamania się
relacji rodzinnych. Wymienić tu należy także Dorotę Terakowską, autorkę
powieści Poczwarka, podejmującą temat tabu, jakim jest nieuleczalna choroba
dziecka, tak często wykluczająca je ze społeczeństwa czy w końcu Hannę
Samson, której poruszająca historia Miłość. Reaktywacja pełni funkcję swego
rodzaju katharsis, ma moc oczyszczającą, mimo że jest to także opowieść
o samotności i walce z demonami przeszłości. Natomiast Wojciech Kuczok
w utworze Gnój ukazuje dramatyczne losy chłopca, nad którym ojciec znęcał się
zarówno fizycznie, jak też psychicznie, doprowadzając go do skrajnych emocji
i traumatycznych urazów.
W swojej pracy, odwołując się do powyższych przykładów, chciałabym
podjąć próbę przedstawienie rodziny dysfunkcyjnej, zaburzonej w sferze
kontaktów interpersonalnych, mającej negatywny wpływ na jej członków,
w tym przede wszystkim na dzieci. Moim celem będzie ukazanie toksycznych
relacji pomiędzy matką, przedstawianą tradycyjnie jako osoba czuła, łagodna
2
i kochająca oraz ojcem, uchodzącym powszechnie za nauczyciela życia
i podporę rodziny a ich dziećmi. Spróbuję także zastanowić się nad przyczynami
rodzinnych dysfunkcji oraz nad konsekwencjami, jakich doświadczyli z powodu
zaburzeń życia rodzinnego wszyscy domownicy, zwłaszcza zaś synowie i córki.
MATKA
Relacja, jaka łączy matkę dzieckiem jest moim zdaniem jedną
z najpiękniejszych więzi scalających dwie osoby. Zwykle jest ona czysta,
szczera i bardzo trwała. Matka kocha swoją pociechę bezwarunkowo, bez
względu na to, jaka ona jest, zapewnia poczucie bezpieczeństwa, okazuje troskę.
A dziecko? Dla niego matka to najpierw cały świat, później zaś ważna
nauczycielka życia, przewodniczka w świecie emocji i relacji międzyludzkich.
Na podstawie trzech powieści: Cudzoziemka, Miłość. Reaktywacja oraz
Nad Niemnem ukażę, jak odmienne mogą być jednak te więzi. Przestawię
sytuacje, w których matka staje się źródłem cierpień dziecka i przyczyną jego
głębokich urazów. Traumy te mogą położyć cień nie tylko na dzieciństwie, ale
również mieć wpływ na dorosłe życie osób ich doświadczających.
„W domu zapanował taki nastrój, jaki bywa wokół śmiertelnie chorych osób.
Dzieci chodziły na palcach, wszyscy mieli gardła ściśnięte”1
Pierwszym przykładem matki, której zachowanie miało toksyczny wpływ
na jej potomstwo, jest postać Róży Żabczyńskiej, głównej bohaterki powieści
Marii Kuncewiczowej. Róża, żona Adama, matka Kazia, Władysława i Marty
uczyniła świat swojej rodziny „puszczą, pełną zasadzek i upiorów”2. Była
to kobieta wyniosła, despotyczna, niewierząca w bezinteresowność i dobroć
ludzką. Przyczyn, z powodu których bohaterka stała się zdystansowaną
i instrumentalnie traktującą innych kobietą było kilka. „Najpierw Luiza
odebrała mi Taganrog- szumne, dostatnie dzieciństwo, bezbolesną ojczyznę;
później kursistka moskiewska- Michała, mistrz January odebrał wielkość, Adamszczęście, wreszcie śmierć odebrała Kazia, a życie odbiera Władysia” 3- mówiła
rozgoryczona bohaterka.
Róża urodziła się w rosyjskim Taganrogu, będącym dla niej symbolem
szczęścia i beztroski, w miejscu, do którego często wracała w swoich myślach
i wspomnieniach. Kiedy miała czternaście lat, ciotka Luiza- siostra ojca zabrała
ją, nie pytając nastolatki o zgodę do Polski, gdzie zamieszkały razem
w Warszawie. Kraj rodziców był dla młodej dziewczyny zupełnie obcy, pobyt
w nim uważała za wielką niesprawiedliwość, stąd też wynikała jej niechęć czy
wręcz nienawiść do Polski i Polaków. Nie potrafiła biegle posługiwać się
1
Maria Kuncewiczowa, Cudzoziemka, Warszawa 1973, s. 105
Ibidem, s.38
3
Ibidem, s. 123
2
3
językiem polskim, nie została zaakceptowana przez rówieśników, często przez
swoją egzotyczną urodę stawała się obiektem kpin ze strony chociażby
przechodniów na ulicy. Przeprowadzka odebrała jej także młodzieńcze marzenia
o karierze śpiewaczki. Ciotka Luiza, która- znów bez jej zgody, wybrała dla
bratanicy karierę skrzypaczki i nauczyciel January, który zaniechał sumiennej
edukacji młodej uczennicy, zaprzepaścili jednak jej marzenia.
Ani przeprowadzka do Polski, ani nieudana edukacja w kierunku
muzycznym nie wpłynęły jednakże na bohaterkę tak dramatycznie jak
nieszczęśliwa miłość do syna mistrza Januarego-Michała, który był jej wielką
fascynacją i młodzieńczym ideałem. Kiedy ukochany wybrał nie piękną
i uzdolnioną skrzypaczkę, lecz bogatą „moskiewską kursistkę”, świat Róży legł
w gruzach. Odrzucona miłość na stałe zmieniła ją w zimną, oschłą i zamkniętą
w sobie kobietę, dla której nie do końca uświadomiona chęć zemsty
na mężczyznach stała się sensem życia.
Pierwszą ofiarą Róży został jej mąż Adam. Po tym, jak tytułowa
„cudzoziemka” została odtrącona przez Michała, za namową matki i zgodnie
z tradycyjnym wyobrażeniem roli kobiety- wyszła za mąż. Wybrała jednak
„cichego, nic nie znaczącego Adama, żeby na niego zwalić swoją piękność (…),
żeby nic jej nie mógł ofiarować w zamian za dar okrutny- ani rozkoszy, ani
bogactwa- żeby za nic nie musiała być wdzięczna”4. Biorąc sobie za męża
spokojnego Adama, uczyniła jego życie pasmem cierpienia i bólu. Róża nigdy
nie okazywała mu ciepła, szydziła z jego wad, podkreślała, że jej jedyną
miłością zawsze był i będzie Michał, w którego zdjęcie wpatrywała się
z tęsknotą każdego wieczoru.
Jednak prawdziwym tyranem okazała się dla swoich dzieci- Kazia,
Władysława i Marty. Władyś i zmarły w dzieciństwie Kazio- podobni do niej,
jako jedyni zostali zaakceptowani przez matkę, która wyobrażała ich sobie jako
synów swoich oraz Michała. Po śmierci małego Kazimierza, Róża przelała całą
swą toksyczną miłość na Władysława, który stał się ofiarą jej nieświadomej gry,
prowadzonej na płaszczyźnie relacji damsko- męskich. Młodzieniec miał
posłużyć matce przede wszystkim jako narzędzie zemsty na kobietach. Każde
uczucie, jakim obdarzył on wybrankę swego serca, było niszczone w zarodku
przez matkę. Jego pierwsza miłość- Halinka, dziewczyna dobra, pogodna
i czuła, od początku stała się w oczach zazdrosnej Róży obiektem zagrażającym
jej bliskości z synem. Dlatego też robiła wszystko, by wyperswadować mu
pomysł ślubu. Wpędzając chłopca w poczucie winy za „zdradę” jej jako matki,
doprowadziła do zerwania zaręczyn z Haliną. Ta wrażliwa, powabna panienka
przemieniła się w jednej chwili w oczach młodego mężczyzny „w wątłą
i przebrzydłą osobę, w której nie znajdywał już smaku wymarzonych uczuć”5.
Kolejna sympatia Władysława- Jadwiga, którą zdecydował się, wbrew woli
Róży pojąć za żonę, także stała się obiektem drwin i upokorzeń ze strony
4
5
Ibidem, s. 17
Ibidem, s. 72
4
teściowej. Mężczyzna był rozdarty wewnętrznie pomiędzy kobietami swego
życia: matką i żoną. Musiał wybierać między despotyczną Różą, która go
emocjonalnie zawłaszczyła a Jadwigą, którą kochał, szanował i której nie chciał
narażać na ciągłe przykrości. Wybrał, jak się okazało tylko pozornie żonę,
bowiem tak naprawdę nigdy nie potrafił uciec od destruktywnej relacji, jaka
łączyła go z matką. Świadczy o tym refleksja: „Lęk przed kobietami, był lękiem
przed nią. Jego niechęć do dziewczyn płynęła z urazy do niej”.6 Życie
Władysława zostało naznaczone przez Różę ciągłym poczuciem winy, obawą
przed jej gniewem i niezadowoleniem z syna, niezdolnego do spełnienia
nierealistycznych oczekiwań matki.
Moim zdaniem jednak to nie Władyś, lecz Marta stała się największą
ofiarą kobiety, bowiem- w przeciwieństwie do brata, wychowywała się przez
pierwsze lata dzieciństwa, doświadczając jedynie odrzucenia i nie otrzymując
miłości macierzyńskiej. Córka nie była akceptowana ze względu na swe
podobieństwo do znienawidzonego przez Różę Adama. Matka nigdy nie
pogodziła się także z faktem, że poczynając Martę, mąż zmusił ją do uległości.
Dlatego też odrzucona dziewczynka szukała rodzicielskiej czułości w ramionach
troskliwego, oddanego jej i cierpliwego ojca. W domu Żabczyńskich panował
więc pewien układ: z jednej strony córka z ojcem w zamkniętych pokojach
chowali się przed złowrogimi spojrzeniami pani domu i rozmawiali szeptem,
w obawie przed gniewem despotki, z drugiej zaś strony rozhisteryzowana Róża
przemierzała kolejne pomieszczenia, węsząc podstępy i intrygi ze strony
„wyklętych” przez siebie domowników. Marta tylko raz doświadczyła
zainteresowania ze strony matki, która zauważając jej talent muzyczny,
postanowiła wykształcić ją na śpiewaczkę. Tak jak ciotka Luiza wybrała kiedyś
za bratanicę drogę jej kariery, czyniąc dziewczynę najnieszczęśliwszą osobą
na świecie, tak teraz Róża przekreśliła marzenia córki o szkole agronomicznej.
To, jak zachowanie matki odbiło się na życiu nastolatki, najlepiej opisuje
sen Marty, który odzwierciedla głębokie urazy i cierpienia, jakich doznała jej
psychika: „Jej pierwszy sen erotyczny to nie był chłopiec, strzelający zza płotu
ani rumak, który tratuje ognistymi kopytami, ani nauczyciel polskiego, ani
Winicjusz. To była Róża w szeleście jedwabiu, pochylona nad jej spoconym
czołem- sroga, śpiewna, z wielkim liściem palmowym w dłoni”7. Brak
uczuciowego oparcia w matce uczynił Martę na zawsze osobą chłodną
emocjonalnie, złaknioną ciepła i bliskości, jak również zdystansowaną do ludzi.
Strach, odrzucenie i samotność- to odpowiednie określenia atmosfery,
jaką Róża stworzyła w swoim domu. Dramatyczne dzieciństwo na długie lata
odcisnęło piętno na życiu szanowanego dyplomaty Władysława i znanej artystki
Marty, gdyż żyli oni w cieniu swojej niedostępnej emocjonalnie matki,
skrywając w sercach bolesne wspomnienia. Dopiero pod koniec życia, dzięki
wizycie u doktora Gerhardta Róża zrozumiała, jaką krzywdę wyrządziła
6
7
Ibidem, s.56
Ibidem, s.196
5
bliskim, obarczając ich odpowiedzialnością za swe porażki. W ostatnich
godzinach życia, gdy zdała sobie sprawę, jak bardzo zaborcza była wobec
własnych dzieci- poprosiła syna i córkę o przebaczenie.
„Czuję się jak w dzieciństwie, jak marionetka pociągana za sznurki: podaj,
podnieś, popraw, przynieś, uważaj, co robisz…”8
Współczesna pisarka i terapeutka Hanna Samson w swojej powieści
Miłość. Reaktywacja porusza w nieco inny sposób problem zaniedbania
emocjonalnego dziecka, które zostało odtrącone przez rodziców i pozbawione
możliwości dzielenia się z nimi radościami, osiągnięciami czy problemami.
Winna takiej sytuacji rodzinnej jest ponownie matka- Mika, której historię
chciałabym na wstępie pokrótce przedstawić.
Mika, będąc jeszcze dzieckiem straciła rodziców, dlatego też musiała
zamieszkać u wujostwa, gdzie doświadczyła surowego wychowania. Jednak, jak
wspominała po latach bohaterka, chcąc zapewne usprawiedliwić opiekunów, jej
dzieciństwo było szczęśliwe, nie miała za złe rodzinie, że ta stosowała wobec
niej liczne ograniczenia. Będąc młodą dziewczyną, poznała miłość swojego
życia- Zdzisława, w którym zakochała się z wzajemnością. Wkrótce narzeczeni
wzięli ślub, chcąc jak najszybciej się usamodzielnić i zamieszkali osobno,
próbując stworzyć wzorową rodzinę. Ich szczęście małżeńskie nie trwało jednak
długo; Zdzisław coraz częściej wyjeżdżał w długie delegacje, kiedy zaś
przebywał w domu, dochodziło między małżonkami do kłótni i awantur, których
świadkiem była ich mała córeczka. Dorosłe życie przerosło bohaterów,
przyniosło im rozczarowanie i niespełnienie, którego ofiarami były ich dzieci,
w szczególności młodsza córka, samotna we własnym domu. Mika, z wrażliwej
młodej kobiety, stopniowo stawała się coraz bardziej sfrustrowaną matką, która
biorąc przykład z własnego dzieciństwa, ograniczała córkę surową dyscypliną,
zachowywała wobec niej dystans i emocjonalny chłód.
W domu dorosłej już Miki nie było mowy o późniejszych powrotach
córki, jej spotkaniach z koleżankami, rozmowach na temat miłości czy tym
bardziej, bliskości fizycznej- „wszelka nieprzyzwoitość była tępiona
w zarodku”9. Pewnego razu, kiedy spóźniona bohaterka wróciła do domu
ze spotkania, została obrzucona przez matkę niewybrednymi epitetami. „Gdzie
się włóczyłaś ty ulicznico, ty dziwko!”10- krzyczała zgorszona zachowaniem
córki Mika. Dlatego też, w najbardziej dramatycznym momencie życia młodej
dziewczyny, kiedy została ona zgwałcona, nie miała odwagi przyznać się przed
matką do tej wielkiej krzywdy. Znajomy artysta, który zafascynowany był
nastoletnim ciałem dziewczyny, postanowił wykorzystać swoją siłę fizyczną
i zmusił ją do kontaktu seksualnego. „Czułam się brudna, zhańbiona, skazana
8
Hanna Samson, Miłość. Reaktywacja, Warszawa 2004, s.16
Ibidem, s.56
10
Ibidem, s.55
9
6
na potępienie doczesne i wieczne”11- wspominała po latach swój pierwszy
kontakt fizyczny bohaterka. Jednak to nie potępienie ze strony znajomych,
nauczycieli czy sąsiadów miała na myśli zrozpaczona dziewczyna. Chodziło jej
o potępienie ze strony Miki, która nie potrafiłaby zaakceptować „niesławy”
własnej córki i rodzinnej „hańby”. Tak więc przerażona nastolatka musiała
zmierzyć się ze swoim upokorzeniem w samotności, pozbawiona nadziei
na zrozumienie, pomoc i wsparcie ze strony matki. To traumatyczne
doświadczenie wpłynęło znacząco na dorosłe życie bohaterki, na jej trudne
relacje z mężczyznami, a także na poczucie ciągłej obcości i lęku przed
wyjawieniem Mice swojej tajemnicy.
Sytuacja dziewczyny (w tekście, którego jest narratorką ani raz nie pada
jej imię) pogorszyła się wraz z decyzją rodziców o przeprowadzce do ich
rodzinnego miasta, które opuścili przed laty. Oni bowiem, usiłując ratować
swoje małżeństwo, zdecydowali się na ponowne zamieszkanie w P.- mieście,
które przypominało im dobre chwile z beztroskich, radosnych, młodzieńczych
lat. Jednak dla ich córki ta zmiana okazała się końcem dzieciństwa. Dziewczyna
została wyrwana ze znajomego środowiska, pozbawiona widoku lubianych
twarzy, miejsc i zakątków. Do momentu założenia rodziny i zamieszania
we własnym domu, czuła się i określała jako „bezdomna”. Mimo że rodzice
często zapraszali ją do swojego mieszkania w P., wizyty te były dla niej
męczące, sztuczne i wymuszone. Źle się czuła w ładnie urządzonym, ale
pozbawionym ciepła i bliskości domu, nie mogąc i nie umiejąc szczerze
porozmawiać ze starzejącymi się rodzicami.
Na początku wspomniałam, że Miłość. Reaktywacja Hanny Samson ma
moc oczyszczającą. Dlaczego? Ponieważ oprócz dramatu głównej bohaterki,
pisarka w sugestywny sposób ukazała, że czasem prawdziwa miłość rodzi się
z poczucia smutku, bezradności i samotności, które odżyły w córce na nowo
i dały o sobie znać po wielu latach. Wtedy to ustatkowana życiowo kobieta,
dowiedziawszy się o bardzo złym stanie zdrowia swojej osiemdziesięcioletniej
matki, dostrzegła ostatnią sposobność nawiązania z nią kontaktu. Wiedziała,
że życie chorej na raka staruszki dobiega kresu i nie wybaczyłaby sobie
zaprzepaszczenia jedynej szansy, jaka niosła jej nadzieję na doświadczenie
matczynej obecności. Dlatego też postanowiła przyjąć Mikę pod swój dach,
chowając wszelkie urazy z dzieciństwa, zapominając o tym wszystkim,
co przeszkodziło im przed laty nawiązać nić porozumienia i wzajemnej
przyjaźni. Chciała, aby jej matka- niezdolna już do samodzielnego życia,
potrzebująca stałej opieki i troski, których sama dać nie potrafiła, żegnając się
ze światem, nie musiała być samotna i opuszczona.
Kobieta na drodze do odnalezienia bliskości z matką, pomimo licznych
konfliktów i kryzysów, wykazała się ogromną cierpliwością i determinacją. Nie
odrzuciła trudnej we współżyciu staruszki, która swoim ostentacyjnym
11
Ibidem, s.56
7
zachowaniem niejednokrotnie irytowała córkę i wnuczkę. „To szpital,
grobowiec, dom starców z ryczącym telewizorem”12- skarżyła się Julka,
wnuczka Miki. Nie stanęło to jednak bohaterce na przeszkodzie w poszukiwaniu
utraconej w dzieciństwie bliskiej relacji z matką. Obdarzyła ona Mikę ciepłem,
empatią i wyrozumiałością, które były schowanie w jej sercu pod warstwą
zniechęcenia, cierpienia i bólu. Pomogło jej w tym czytanie pamiętnika
rodziców, gdyż po jego lekturze zrozumiała, jak bardzo samotną i spragnioną
miłości kobietą była przez całe swoje dorosłe życie Mika. Dzięki temu
procesowi bohaterka mogła przebaczyć umierającej matce jej pozorną oschłość
i pożegnać się z nią czule słowami: „Mamo, wróbelku maleńki, tak bardzo cię
kocham, czy zdążyłam ci o tym powiedzieć?”13
Analizując postacie dwóch matek: Róży i Miki, zauważyłam, że mają one
ze sobą wiele wspólnego. Obie na fundamencie wyniosłości, dystansu
i odrzucenia, wybudowały pomiędzy sobą a swymi dziećmi wysoki, trudny
do sforsowania mur uprzedzeń oraz wzajemnych urazów. Łatwo zauważyć
także, że zarówno Maria Kuncewiczowa, jak też Hanna Samson w ten sam
sposób zakończyły losy swoich bohaterek: śmiercią. Odejście bliskiego
człowieka to jedno z najtrudniejszych doświadczeń życiowych, w szczególności
kiedy umiera jedno z rodziców. Jak się jednak okazało, w przypadku
Władysława, Marty oraz córki Miki, śmierć matek była dla nich w pewien
sposób oczyszczająca, pozwoliła im odzyskać wewnętrzny spokój i pogodzić się
z przeszłością. Aby tak się stało, obie matki przed śmiercią musiały jednak
zrozumieć, jaką krzywdę wyrządziły własnym dzieciom i poprosić je, choćby
symbolicznie o przebaczenie dawnych win. Tylko pod tym warunkiem bowiem
traumatyczne doświadczenia mogą powoli się asymilować i przestają mieć swą
krzywdzącą moc.
„Widziałeś? Ciebie znieważył! Ideały nasze, wiarę naszą, pragnienia
zdeptał!(…) Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina! Ale ja tego nie
chciałam…” 14
Na początku miałam pewne wątpliwości, czy postać Andrzejowej
Korczyńskiej, bohaterki powieści Nad Niemnem można umieścić w jednej
grupie z „toksycznymi matkami”. W żadnym wypadku na takie określenie nie
zasługuje przecież kobieta szlachetna i honorowa, która całą swą miłość po
tragicznej śmierci męża przelała na jedynaka Zygmunta. Jednak, jak
wspomniałam na początku, ideą mojej pracy jest ukazanie destrukcyjnych
stosunków pomiędzy dziećmi a ich rodzicami, zaś w arystokratycznym domu
Korczyńskich takie relacje widoczne były gołym okiem. Zygmunt- dorosły już
12
Ibidem, s.116
Ibidem, s.237
14
Eliza Orzeszkowa, Nad Niemnem, Wrocław 2009, s.292
13
8
spadkobierca rodzinnego majątku był człowiekiem aroganckim, pyszałkowatym
i nie szanował pamięci ojca. Niestety, to właśnie pani Andrzejowa była
odpowiedzialna za takie wychowanie syna, zamykając go pod kloszem, izolując
od świata zewnętrznego, który wydawał się jej nieodpowiedni i groźny dla
wrażliwej natury ukochanego jedynaka.
Jak podkreślają psychologowie: „wychowywanie dziecka tylko przez
matkę bądź ojca, nie jest korzystne z punktu widzenia jego prawidłowego
rozwoju. Człowiek wychowywany w rodzinie niepełnej może mieć problemy
w podejmowaniu niektórych ról społecznych, w nawiązywaniu trwałych
związków emocjonalnych czy budowaniu relacji partnerskich”15. Badania
dowodzą, że samotnymi rodzicami są przeważnie matki, które często wpadają
w pułapkę perfekcjonizmu i chcąc wynagrodzić dziecku brak ojca, starają się
być „matkami idealnymi”.
W przypadku pani Andrzejowej można mówić o dwóch czynnikach
sprawiających, że w wychowaniu syna poniosła druzgocącą porażkę. Pierwszym
z nich była jej zaborcza i wprost zawłaszczająca miłość, którą obdarzyła
Zygmunta. Fakt, że chłopiec był jedynakiem i tylko on pozostał matce po
przedwczesnej śmierci ukochanego męża zaważył na tym, że skupiła całą swą
uwagę na małym Zygmuncie. Jak jej się wydawało, dołożyła wszelkich starań,
aby ten mógł wyrosnąć na człowieka „czystszego i doskonalszego od innych”.
Drugim czynnikiem była samotność pani Andrzejowej w kształtowaniu
charakteru syna. Mimo że kobieta była w przeszłości „żoną wielkiego
demokraty i patrioty, była mu powiernicą, pomocnicą, wspólniczką”16, niestety
po jego śmierci zamknęła się w sobie, wycofała z życia towarzyskiego i nie
potrafiła wpoić Zygmuntowi wartości reprezentowanych przez ojca. Można
wręcz powiedzieć, że nierozsądnie sprzeniewierzyła się jego ideałom, izolując
chłopca od zwyczajnych ludzi, nie narzucając mu żadnych obowiązków i nie
ucząc szacunku dla pracy.
Zygmunt był oczkiem w głowie bohaterki. Przystojny, wybitnie
uzdolniony, wrażliwy, zasługujący na coś więcej niż reszta dzieci- taki obraz
chłopca stworzyła sobie pani Andrzejowa. Dlatego też postanowiła zrobić
wszystko, by mógł on realizować się jako artysta, by nie musiał identyfikować
się z prostymi, pospolitymi ludźmi, by był szanowany i podziwiany przez
innych. Kobieta uważała, że wysłanie chłopca do szkoły zabiłoby w nim
wrażliwość i zaraziło prostactwem, stąd też od dziecka Zygmunt uczył się
w domu, pod okiem najlepszych profesorów. Matka zadbała także o to, aby syn
nie dojrzewał wśród chłopskich dzieci, tak jak jego kuzyn Witold, lecz otaczał
się wyłącznie ludźmi wykształconymi, kochającymi piękno, literaturę i sztukę.
Najpierw zamknęła go w czterech ścianach pałacu, następnie zaś wysłała
za granicę, nie pozwalając zasmakować normalnego życia, jakie wybrał kiedyś
15
16
Anna Siudem, Ireneusz Siudem, Profil psychologiczny osób samotnie wychowujących dzieci, Lublin 2008, s. 5
Eliza Orzeszkowa, Nad Niemnem, Wrocław 2009, s. 230
9
jego ojciec- demokrata poświęcający się pracy organicznej i pracy u podstaw
na rzecz biednych oraz walczący wraz z nimi w powstaniu styczniowym.
Takie wychowanie odbiło się na Zygmuncie w negatywny sposób, gdyż
wyrósł on na człowieka gnuśnego, niezdolnego do pracy, żyjącego w świecie
romansowych historii. Był znudzonym dandysem, oczekującym od życia
wyłącznie rozkoszy i podziwu dla jego wyjątkowości. Przede wszystkim stał się
jednak egoistą, dla którego inni ludzie byli jedynie narzędziami do osiągania
chwilowych przyjemności. Mężczyzna, dla zaspokojenia egoistycznych
kaprysów, wielokrotnie był w stanie ranić osoby mu najbliższe. Najpierw
Justynę Orzelską- niewinną, zakochaną w nim młodą dziewczynę, którą uwiódł
i porzucił, wyjeżdżając na zagraniczne wojaże. Następnie zaś swoją żonę
Klotyldę, kobietę dobrze wychowaną, utalentowaną, śliczną, którą już po kilku
miesiącach małżeństwa był znudzony.
Moim zdaniem największy cios zadał jednak swej matce, gdy bez
skrupułów zażądał od niej sprzedania rodzinnego majątku i opuszczenia
ojczystej ziemi, z którą- jak utrzymywał- nic go nie łączyło. Zlekceważył także
ideały ojca, wreszcie był zdolny do nazwania Andrzeja- patrioty, uczestnika
powstania styczniowego „szaleńcem”.
Postępowanie Zygmunta ukazane jest w powieści jako następstwo błędów
wychowawczych popełnionych przez panią Andrzejową. Matka, chcąc, aby syn
wyrósł na wybitnego i spełnionego artystę, doprowadziła do jego demoralizacji.
Nie wpoiła mu odpowiednich zasad moralnych, więc na jej oczach dojrzewał
próżny kosmopolita, niezdolny do poświęceń i wysiłku. Za największą tragedię
bohaterki uważam fakt, że w swych marzeniach pragnęła ona, by syn
odziedziczył cechy ojca. Niestety, jej nieudolne metody wychowawcze:
rozpieszczanie jedynaka, izolowanie go od codziennego życia, brak
obowiązków i spełnianie wszelkich kaprysów, doprowadziły do tego, że pani
Korczyńska musiała przyznać się przed samą sobą do klęski.
OJCIEC
Podczas gdy matka postrzegana jest w naszej kulturze zwyczajowo jako
osoba czuła, wyrozumiała, często wręcz pobłażliwa, ojcu przypada rola
surowego, ale sprawiedliwego sędziego, niepodważalnego autorytetu,
wymagającego nauczyciela życia. Jak twierdzą psychologowie: „Dziecko,
osiągając pewien stopień dojrzałości, nie zadowala się już wyłącznie miłością
macierzyńską i zaczyna usilnie szukać miłości ojcowskiej, która z jednej strony
narzuca mu pewne rygory, a z drugiej strony zapewnia drogę do wejścia
w szeroki świat uznawanych wartości społecznych”17. Nieobecność ojca lub jego
17
Anna Siudem, Ireneusz Siudem, Profil psychologiczny osób samotnie wychowujących dzieci, Lublin 2008,
s. 18
10
brak zaangażowania w wychowanie potomstwa jest przyczyną negatywnych
konsekwencji dla rozwoju dziecka, co zresztą dało się zauważyć na przykładzie
Zygmunta Korczyńskiego.
Na podstawie dwóch powieści współczesnych: Poczwarki Doroty
Terakowskiej oraz Gnoju Wojciecha Kuczoka, chciałabym ukazać, jak ogromny
wpływ na kształtowanie się psychiki dziecka może mieć niewłaściwa postawa
ojca: jego błędy wychowawcze, niesprawiedliwy system kar stosowanych
w domu czy odrzucenie niechcianego potomka. Tak jak w przypadku matek,
na początku krótko przedstawię historie Adama i starego K.- ojców bohaterów,
gdyż uważam, że mają one znaczący wpływ na ich późniejszy stosunek
do własnych dzieci.
„To on jest niepełnosprawny, nie Myszka. Jest niepełnosprawny uczuciowo18
Bywa, że rodzina zaczyna się rozpadać już od samego początku lub- jak
w przypadku powieści Poczwarka, decyduje o tym jedno wydarzenie, na stałe
zaburzające relacje między małżonkami, prowadzące do utraty poczucia
bezpieczeństwa rozumianego szerzej niż jedynie stabilizacja materialna,
wreszcie do ogromnej samotności dziecka. Wydarzeniem tym były narodziny
długo wyczekiwanego w rodzinie Adama i Ewy dziecka- Marysi, dziewczynki
chorej na zespół Downa, która mimo że okazała się być „darem Boga”, nie
przyniosła szczęścia swoim rodzicom. Choć na początku została odrzucona
przez nich oboje, po pewnym czasie doświadczyła miłości matki, ojciec
natomiast zaakceptował ją zbyt późno.
Adam w młodym wieku stracił rodziców, którzy zginęli w wypadku
samochodowym. Osierocony chłopiec musiał zamieszkać ze swoją babcią, nie
okazując jej cienia wdzięczności za trud włożony w jego wychowanie i buntując
się przeciwko niesprawiedliwości losu. Jako młody człowiek, prowadził
burzliwe życie, będąc hipisem, kradnąc z domu cenne przedmioty i kupując za
nie narkotyki. Sprzeciwiał się babci, gdyż próbowała stawiać mu granice,
narzucała codzienne obowiązki i uczyła odpowiedzialności. Jednak to ona
sprawiła, że Adam wreszcie ukończył szkołę, dostał się na studia, po ich
ukończeniu znalazł dobrze płatną pracę i ożenił się z Ewą. Mężczyzna nie był
typem człowieka, dla którego dziecko miało być priorytetem. Najpierw chciał
zapewnić sobie odpowiednią pozycję zawodową, doczekać się awansu,
zgromadzić na koncie pokaźną sumę. Gdy tak się stało, mogli wraz z Ewą
pozwolić sobie na potomka, który miał być ukoronowaniem ich życiowych
sukcesów. Tuż przed czterdziestymi urodzinami Ewa zaszła w ciążę, co bardzo
ich oboje ucieszyło. Adam- człowiek sukcesu, szanowany przez sąsiadów
i przyjaciół biznesmen, jeszcze przed narodzinami dziecka wybrał dla niego
odpowiednią drogę życiową. „Dziecko Adama musiało mieć wszytko,
18
Dorota Terakowska, Poczwarka, Kraków 2001, s.150
11
co najlepsze (…) Kiedyś będzie gwiazdą informatyki i giełdy. Prestiżowa
uczelnia, dobry partner”19. Można przypuszczać, że mężczyzna chciał zapewnić
swojemu synowi bądź córce takie życie, którego on sam nigdy nie miał.
Wszystkie jego plany, ambicje i marzenia legły w gruzach, kiedy
tuż po narodzinach okazało się, że długo wyczekiwana córeczka, która miała
być oczkiem w głowie Adama, urodziła się z zespołem Downa. Marysia,
a właściwie Myszka była zaprzeczeniem tego, o czym marzyli małżonkowie.
Już w szpitalu w głowie Adama pojawił się pomysł zostawienia córki w ośrodku
dla nieuleczalnie chorych dzieci. Nie mógł pogodzić się z myślą, że jego
znajomi mogliby zobaczyć „kogoś takiego”, sądził, że stałby się obiektem kpin,
a przede wszystkim litości, której nienawidził z całego serca. Ewa zdecydowała
jednak, wbrew woli męża, że podejmie się opieki nad Myszką. Po ich powrocie
do domu, nic już nie było takie samo. Adam nie potrafił pokochać kogoś, kto
miał być jego największym szczęściem, a okazał się największą klęską.
Mężczyzna odsunął się od swojej rodziny, przestał przychodzić na wspólne
posiłki, tłumacząc ze złością: „spojrzenie na to coś, odbiera mi chęć do
jedzenia”20. Czuł wstręt i odrazę do chorej córeczki, ale też ogromne
upokorzenie. Czuł się oszukany przez życie, które sobie tak idealnie zaplanował,
a które dość brutalnie pozbawiło go radości i szczęścia. W jego sercu tliła się
podświadoma nadzieja, że Myszka wkrótce umrze, zaś kolejne dziecko będzie
tym razem zdrowe, sprawne, po prostu „normalne”. Jak przystało na ojca- głowę
rodziny, Adam zabezpieczał żonę i córkę materialnie, bywał jednak w domu
coraz rzadziej. Nie był w stanie przełamać się i patrzeć bez odrazy na śliniące
się, bełkoczące i niezdarne dziecko, które za każdym razem przypominało mu
o zawiedzionych planach.
We wstępie mojej pracy napisałam, że Dorota Terakowska w powieści
Poczwarka przełamała temat tabu, jakim jest nieuleczalna choroba dziecka oraz
nierzadka przecież postawa rodziców, których przerasta i przytłacza jego
niepełnosprawność. Sądzę, że wielu z nas, widząc osoby z zespołem Downa,
próbowało odpowiedzieć sobie na pytanie: czy one cokolwiek rozumieją, czy
mają marzenia i uczucia? Dzięki pisarce możemy rozstrzygnąć te wątpliwości,
bowiem w przepiękny i zarazem subtelny sposób udowodniła ona, że osoby te
są od nas- ludzi zdrowych wiele bardziej wrażliwe, empatyczne oraz głęboko
i niewinnie przywiązane do swych opiekunów. Dlatego tak ważne jest otoczenie
ich miłością i troską, których Myszka w pełni nie mogła doświadczyć.
Adam, odrzucając córkę, nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo był jej
potrzebny. Dziewczynka całe dnie spędzała, bawiąc się na korytarzu
prowadzącym do pokoju ojca, chcąc w ten sposób zwrócić jego uwagę. Miała
nadzieję, że zdoła chociaż raz ujrzeć twarz mężczyzny, wyśledzić na niej
skromny uśmiech skierowany w jej stronę lub cień zainteresowania. Droga
przez korytarz była dla Adama prawdziwą torturą, gdyż każde spojrzenie na
19
20
Ibidem, s. 8
Ibidem, s. 59
12
nieporadną istotę, bawiącą się niewinnie w kącie napełniało go poczuciem
rozczarowania i lęku oraz przypominało o klęsce jego marzeń. Myszka dobrze
wiedziała, że ojciec się jej boi: „Widziała w jego oczach szczególny rodzaj
lęku(…) Nigdy nie szedł normalnym krokiem, lecz prawie biegł, jak pan
z reklamy. I unikał patrzenia jej w oczy”21. Czuła, że nie jest tym, kim miała być
i nigdy tym kimś nie zostanie, że mężczyźnie w eleganckim garniturze przynosi
jedynie wstyd, budzi w nim obrzydzenie i nie spełnia jego oczekiwań. Mimo
wszystko, dziewczynka kochała jednak ojca, a jej największym marzeniem było
zatańczyć przed Adamem- zwiewnie i z gracją, aby mógł ją pochwalić i być
z niej dumny. Chciała dostać od niego choć namiastkę bliskości, troski,
zainteresowania.
Należy także zwrócić uwagę na toksyczny wpływ Adama na żonę, którapodobnie jak córka, została przez niego odtrącona i pozostawiona samej sobie.
Gdyby mężczyzna wsparł ją emocjonalnie, a nie tylko finansowo
w wychowaniu ich wspólnego dziecka, zapewne Ewa nie czułaby się taka
opuszczona. Niestety, kobieta sama musiała poradzić sobie z bezradnością,
zmęczeniem, gniewem, samotnością i upokorzeniami, jakich doznawała
ze strony sąsiadów, znajomych czy obcych ludzi w sklepie lub na ulicy.
Kiedy po żmudnych poszukiwaniach przyczyn choroby okazało się, że to
Adam miał brata z zespołem Downa, w mężczyźnie coś pękło i złamało
blokadę, jaka nie pozwalała mu przybliżyć się do własnej córki. Podczas wizyty
u swojej dawnej sąsiadki, dobrej przyjaciółki babci dowiedział się, że nie był
jedynakiem. Rodzice mieli jeszcze drugiego syna, który pomimo swojej
niepełnosprawności, został zaakceptowany i obdarzony troską przez starszego
brata. Po jego śmierci, Adam z poczucia bólu i tęsknoty wymazał z pamięci
wszelkie związane z nim wspomnienia. Teraz jednak, kiedy pamięć odżyła,
mężczyzna doświadczył swoistego oczyszczenia i postanowił zmienić stosunek
do córki. Już nie myślał o dziecku idealnym, lepszym od innych, chciał
pokochać Myszkę taką, jaka była i po raz pierwszy dać jej swoją uwagę, miłość
oraz bliskość. Niestety, okazało się, że było już za późno- Marysia umarła
następnego dnia. Jedyną formą bliskości, jakiej mogła doświadczyć przed
śmiercią ze strony ojca, był dotyk jego dłoni i spojrzenie przepełnione bólem,
kiedy pozbawiona sił, czekała na śmierć.
Historia Adama pokazuje, jak trudno jest zaakceptować doświadczenie
niepełnosprawności własnego dziecka, zwłaszcza wtedy, gdy nie spełnia ono
pokładanych w nim nadziei. Mimo to uważam jednak, że niczym nie można
tłumaczyć braku miłości, odrzucenia i potępienia bliskiej osoby tylko dlatego,
że nie spełnia ona naszych oczekiwań. Adam skazał dwie bliskie mu osoby
na samotność, lęk, wyobcowanie, raniąc swą żonę Ewę, ale przede wszystkim
Myszkę.
21
Ibidem, s.84
13
„Nigdy nikomu nie powiem „za moich czasów”, bo żaden czas nie był mój,
nawet kiedy go miałem”22
W jednym z wywiadów Wojciech Kuczok powiedział, że w powieści
Gnój zależało mu przede wszystkim na ukazaniu „analfabetyzmu
emocjonalnego dorosłych, który odbija się na dziecku, a kiedy ono dorośnie, na
jego dorosłym życiu”23. Akcję swej powieści osadził w Polsce czasów PRL-u,
w domu śląskiej rodziny, ukazując jej „drobnomieszczańskie” cechy, które
doprowadziły do rodzinnej tragedii. Głowa rodziny- stary K. uczynił bowiem
życie swego syna piekłem, skaził go toksycznym systemem wychowania, złamał
przemocą i agresją.
Autor Gnoju uczynił głównym bohaterem utworu dorosłego mężczyznę,
który skrzywdzony przez ojca, pozostał w głębi serca kruchym i samotnym
chłopcem. Poruszył także temat tabu, o którym nie każdy na odwagę pisać,
a którego czasem lepiej nie poruszać. Analizę toksycznych relacji pomiędzy
ojcem i synem- bohaterami powieści Kuczoka zostawiłam na koniec, ponieważ
w odróżnieniu od poprzednich przykładów, w tym przypadku spotykamy się
z przemocą nie tylko psychiczną, ale- a może przede wszystkim- z fizyczną.
Charakteryzując postacie Róży, Adama czy Miki, można zauważyć,
że każda z nich żyła z piętnem trudnego dzieciństwa, które decydująco wpłynęło
na ich kontakty i relacje z dziećmi. Stary K. (syn i narrator tej historii ani razu
nie nazwał go ojcem) nigdy zaś nie doświadczył żadnej formy przemocy czy
odrzucenia ze strony własnych rodziców. Natomiast ich poglądy na temat ludzi
prostych i mniej zamożnych: „takie czasy, że arystokracja musi się gnieść (...)
z motłochem”24, w znacznym stopniu wpłynęły na późniejsze krytyczne
postrzeganie innych ludzi przez syna. Stary K. wychował się w domu
bezpiecznym, gdzie nigdy nikt nie doświadczył przemocy. Stąd też trudno
zrozumieć, dlaczego mężczyzna znęcał się nad swoim jedynym synem,
bezimiennym bohaterem- młodym K., czyniąc z niego poddawane tresurze
„szczenię rasy ludzkiej”. Uważał, że zastraszanie i przemoc to jedyne skuteczne
sposoby na wychowanie twardego i odpornego na przeciwności losu chłopca,
który stał się ofiarą rodzicielskiego pejcza. Wychował, a właściwie wytresował
dziecko, dla którego każdy szelest, odgłos stóp czy dźwięk głosu stawały się
zagrożeniem i rodziły obawy przed zbliżającym się katem.
Wojciech Kuczok osiągnął w swojej powieści mistrzostwo językowe,
opisując przemoc i brutalność bohatera w sposób tragikomiczny, czasem wręcz
groteskowy. Pod ironicznymi wspomnieniami młodego K. kryje się przerażający
zapis bólu, cierpienia i samotności, których ofiarą przez całe dzieciństwo był
ten mały, skazany na pastwę ojca chłopiec. „Synek między nami jest pokój,
22
Wojciech Kuczok, Gnój, Warszawa 2003, s.108
Wywiad z Wojciechem Kuczokiem przeprowadzony przez Magdalenę Walusiak, www.pozytywy.com, 27.
06. 2003r.
24
Ibidem, s. 14
23
14
przecież jestem twoim ojcem, ja nie toczę z tobą wojny, ja cię przecież
wychowuję. Chodź tu, no gdzie gnoju uciekasz, czekaj no, oooo i co teraz, i co
teraz? Wiesz za co?(cios)”25- cytat ten ilustruje, w jak umiejętny sposób
mężczyzna potrafił udawać czułość i troskę o syna, próbując uśpić jego
czujność.
Od najmłodszych lat życie młodego K. przepełnione było lękiem
i pełne trudnych do przewidzenia niebezpieczeństw. Ojciec- zwolennik teorii,
że dzieci należy wychować przemocą, bowiem inne sposoby zawodzą, stał się
katem, budząc w synu z jednej strony trwogę, z drugiej zaś obrzydzenie. Jego
marzeniem nie było- tak jak u innych chłopców- zostanie strażakiem czy
kierowcą rajdowym, nie chciał zrobić kariery sportowej, nie szukał uznania
i sympatii rówieśników. Jego największym pragnieniem był wybuch wojny,
podczas której w majestacie prawa mógłby zabić starego K., nie ponosząc
żadnych konsekwencji. Pragnął uwolnić się od swego prześladowcy, więc kiedy
dowiedział się o wprowadzeniu stanu wojennego, ujrzał światełko w tunelu. To
była dla niego, jak się później okazało- tylko krótkotrwała szansa,
błogosławieństwo zesłane przez Boga.
Po każdym brutalnym „przedstawieniu” ojca, po wygłoszonym przez
niego repertuarze wyzwisk takich jak: „zdechlak, oferma, maminsynek, zakała,
ciamajda, niezguła”26, zakończonych metodycznym biciem, chłopiec uciekał
z domu. Wędrował wtedy po osiedlu, zaglądając do okien domów, gdzie ludzie
rozmawiali ze sobą, jedli wspólny posiłek przy stole, uśmiechali się do siebie.
Ta sytuacja najlepiej opisuje dramat człowieka samotnego, opuszczonego przez
wszystkich, pozbawionego nadziei, odartego z resztek godności. Według mnie
jednak młody K. nie czuł do ojca nienawiści tylko z powodu sinych pręg
na swoim ciele. Brzydził się swym oprawcą, ponieważ stary K. próbował mu
wmówić, że wszystko to robi dla jego dobra. Nie odczuwał wyrzutów sumienia
za krzywdy, cierpienia i upokorzenia zadawane synowi, a stosując brutalną
przemoc, uważał się za strażnika moralności i porządku. „ Za mało się was bije,
za mało. Ja bym was wszystkich wychował”27- krzyczał do dzieci swoich
sąsiadów i zarazem kolegów własnego syna, bawiących się na podwórku.
Najbardziej tragiczny w życiu chłopca był fakt, że mimo krzywd, jakich
doznał, nie potrafił on jednoznacznie potępić ojca. Z jednej strony szukał
zemsty, chciał jego śmierci, z drugiej zaś próbował za wszelką cenę zbliżyć się
do niego. Z nutą nadziei, po dziecięcemu wierząc, że stary K. ma w sobie choć
odrobinę ciepła, wołał go, aby ten usiadł przy nim podczas transmisji zawodów
sportowych w telewizji. Z tęsknoty za domem, uciekł także z sanatorium,
do którego musiał wyjechać na kilka miesięcy.
Szukając przyczyn, które dały początek przemocy i patologii starego K.,
zrozumiałam, że mężczyzna ten nie potrafił w żaden inny sposób zbudować
25
Ibidem, s. 156
Ibidem, s. 145
27
Ibidem, s. 69
26
15
swojego autorytetu. Chciał mieć wpływ na wychowanie syna, podporządkować
go sobie, zaś przemoc była najłatwiejszym, ale przede wszystkim najbardziej
skutecznym według niego sposobem. Jak powiedział młody K.: „ojciec nie mógł
do siebie dopuścić myśli, że już się zaczęła we mnie przemiana w samczyka”28.
Nie zamierzał ustąpić miejsca drugiemu mężczyźnie w domu, bał się utraty
swojej pozycji, czuł się zagrożony, stąd też postanowił zabić w tym niewinnym
chłopcu wszelką zdolność do buntu.
Poznając historię młodego K. i analizując sytuację, jaka panowała
w domu bohatera, można ze zdziwieniem zauważyć nieobecność matki w życiu
syna. Mimo że fizycznie istniała, prowadziła dom, to właśnie jej bierność
spotęgowała dramat młodego człowieka. Kobieta była świadkiem stosowania
przez męża przemocy wobec dziecka, w czasie domowych awantur krzyczała
nawet czasami: „idź sobie potresować swoje rodzeństwo, ty stary capie
sadystyczny!!!”29. Niestety, ograniczała się tylko do słów, nie potrafiła pomóc
bezradnemu synowi, reagowała tylko wtedy, gdy mąż wyjątkowo nadużył
swojej siły i stracił kontrolę nad zadawaniem ciosów. Matka nie była w stanie
czynnie przeciwstawić się domowemu tyranowi i obronić chłopca przed agresją
męża, nie potrafiła zapewnić mu poczucia bezpieczeństwa, stąd też młody K. tak
rzadko przywoływał ją w swoich wspomnieniach.
„I wszędzie tam, dokąd dotarłem, ciągnąłem za sobą cień tego domu, im
dalej uciekałem, tym bardziej się naprężał, krępował mi ruchy, spowalniał
kroki”30- mówił dorosły już bohater. W zdaniu tym zawarty jest cały dramat
mężczyzny zniewolonego ciągle żywymi wspomnieniami dzieciństwa.
Dzieciństwa nieszczęśliwego, samotnego, wypełnionego cierpieniem
i upokorzeniami, które jak piętno odbiły się na całym jego życiu.
Podsumowanie
Przywołani w mojej pracy pisarze: Eliza Orzeszkowa, Maria
Kuncewiczowa, Hanna Samson, Dorota Terakowska oraz Wojciech Kuczok
podjęli w swych powieściach temat zaburzonych relacji pomiędzy dziećmi a ich
rodzicami, koncentrując uwagę na przeżyciach wewnętrznych postaci. Ukazali
także szereg negatywnych konsekwencji, jakie w dorosłym życiu niosło
odebranie bohaterom beztroskiego i szczęśliwego dzieciństwa.
Opisując relacje pomiędzy dzieckiem a jego rodzicem, zwróciłam uwagę
na historie życiowe niewydolnych wychowawczo matek i ojców, bowiem to one
dały początek zaburzeniom rodzinnym. We wszystkich przypadkach dramaty te
miały bardzo konkretne przyczyny: traumatyczne dzieciństwo (Róża i Adam),
osłabienie kontaktów między małżonkami, poczucie wypalenia i brak
28
Ibidem, s. 172
Ibidem, s. 88
30
Ibidem, s.212
29
16
satysfakcji życiowej (Mika), błędy wdowy samotnie wychowującej syna (pani
Andrzejowa) oraz potrzeba dominacji i strach przed utratą kontroli w domu
(stary K.). Poza tym należy zauważyć, że prawie wszyscy pisarze (oprócz Elizy
Orzeszkowej) wykreowali portrety dzieci dotkniętych cierpieniem i zranionych
przez swoich rodziców, ale także za wszelką cenę próbujących znaleźć w nich
choćby odrobinę ciepła i akceptacji. Takie zachowanie ma swoje głębokie
uzasadnienie psychologiczne: dziecko, mimo traumatycznych doświadczeń,
w głębi serca nie potrafi przestać kochać rodzica- swego oprawcy. Jak napisał
Wojciech Kuczok: „dopiero nad grobami okazuje się, żeśmy kochali rodziców
za niespełnienia i za to, co nam się wspólnie nie udało. Ich gafy wystają z grobu
i nie dają się wepchnąć do środka. Ech, dopiero nad grobami okazuje się…”31 .
Zaprezentowane przez mnie historie rodzinne zmuszają do jeszcze jednej
refleksji: dramatyczne przeżycia i urazy z dzieciństwa nie przemijają wraz
z osiągnięciem pełnoletniości, założeniem własnej rodziny, pojawieniem się
pierwszych zmarszczek czy siwych włosów. Zranione dzieci czują się samotne,
wyobcowane i nierozumiane przez całe swe dorosłe życie (Władysław, Marta,
córka Miki, młody K.) i mają tendencję do nieświadomego powtarzania błędów
rodzicielskich. Dlatego tak ważne jest, by rodzice mieli świadomość swych
ograniczeń i mądrze oraz odpowiedzialnie wychowywali młodych ludzi,
nie skazując ich na życiowe dramaty.
31
Ibidem, s. 151
17
Bibliografia
Literatura podmiotu:
W. Kuczok, Gnój, Warszawa 2003
M. Kuncewiczowa, Cudzoziemka, Warszawa 1973
E. Orzeszkowa, Nad Niemnem, Wrocław 2009
H. Samson, Miłość. Reaktywacja, Warszawa 2004
D. Terakowska, Poczwarka, Kraków 2001
Literatura przedmiotu:
J. Bachórz, Wstęp, [w]: E. Orzeszkowa, Nad Niemnem, Wrocław 2009,
s. 3- 141
T. Garsztka, B. Twardzik, W granicach realizmu. Trudne powieści
w szkole średniej, Kraków 2004, s.165- 196
A. Siudem, I. Siudem, Profil psychologiczny osób samotnie
wychowujących dzieci, Lublin 2008
Słownik literatury polskiej XIX wieku, red. J. Bachórz
i A. Kowalczykowa, Wrocław 1997, s. 163- 166
18

Podobne dokumenty