Kij w... grupowisko - ProBroker Outsourcing

Transkrypt

Kij w... grupowisko - ProBroker Outsourcing
UBEZPIECZENIA NA ŻYCIE
LUTY 2008
Kij w... grupowisko
W polskim prawie nie ma żadnych przeciwwskazań ani ograniczeń co do tego, kto może być ubezpieczającym. Również interpretacja
KNF potwierdza, że ubezpieczającym może być każdy. Oczywiście, w ubezpieczeniach na życie. – MAREK R. JANKOWSKI
P
Parafrazując dialog z jednego (bądź co
bądź kultowego filmu): „Życie stawia
przed nami (brokerami) coraz to nowe
wyzwania”, chcę dzisiaj poświęcić chwilę
właśnie takiemu nowemu wyzwaniu.
Kiedy do ubezpieczycieli dotarła wiadomość, że broker w porozumieniu z przedsiębiorcą stanie się ubezpieczającym
w umowie grupowego ubezpieczenia na
życie jego pracowników, najpierw mądrze
pokiwali głowami, a później wypowiedzieli sakramentalne: „To niemożliwe”.
A właśnie, że możliwe!
UPORZĄDKUJMY
Ale po kolei. Specyficzna umowa grupowego ubezpieczenia na życie jest bodajże
jedną z najbardziej „zakręconych” umów.
Niby wiadomo o co chodzi, ale nie każdy
orientuje się, kto jest kim i za co odpowiada. Zatem:
• Ubezpieczający (zazwyczaj przedsiębiorca – często w jego imieniu zarząd),
w większości przypadków kompletnie
niezorientowany, jaka jest jego rola
w umowach ubezpieczenia pracowników.
Podpisał umowę ubezpieczenia na cudzy
rachunek, bo tak było od zawsze. Jego
doradcy w kategorii „prawo” też niewiele
wiedzą, bo na palcach policzyć można
biura prawne, które orientują się w specyfice ubezpieczeń na życie na tyle, żeby
napisać cokolwiek więcej, niż cytaty z kodeksu cywilnego.
• Ubezpieczony – karny płatnik składki,
członek stada, które zostało kiedyś uszczęśliwione umową grupowego ubezpieczenia
na życie. Trwa w umowie w nadziei, że
„odrobi” straty, tzn. otrzyma przynajmniej
część wpłaconych składek, chociażby z tytułu zgonu przysłowiowej teściowej.
• Osoba obsługująca – znana wszystkim
„pani Zosia”, która w oczach pracowników, a często i pracodawcy, jawi się
jako wyrocznia w sprawach grupowego
ubezpieczenia na życie. Reprezentuje
przedsiębiorcę (ubezpieczającego), wykonuje czynności obsługowe w czasie pracy,
otrzymuje wynagrodzenie od ubezpieczyciela, a i tak za jej ewentualne błędy,
odpowiada pracodawca. Tak naprawdę
reprezentuje interesy ubezpieczyciela, bo
kto płaci, ten wymaga.
• Ubezpieczyciel – w większości przypadków, przedsiębiorca działający w dość nie-
Marek R.
Jankowski
jest prezesem
ProBroker Outsourcing.
pewnych okolicznościach. Niepewnych,
bo nie ma gwarancji stabilizacji i rozwoju
swojego własnego projektu. Narażony na
ciągłe ataki konkurencji, stający do „konkursów piękności” niemalże co roku,
zmuszony tolerować obecność pośredników ubezpieczeniowych, nastawiony do
nich dość nieufnie.
• No i wreszcie pośrednik. Nas interesuje
broker jako taki i jego rola w tym przedsięwzięciu. W większości przypadków
grupówki „wpadają” przy okazji ubezpieczeń majątkowych, a ponieważ niewielu
jest w Polsce brokerów specjalizujących
się w ubezpieczeniach na życie, to i entuzjazm do zajmowania się tym zagadnieniem porównywalny jest z energią gasnącej gwiazdy. Zazwyczaj broker „coś tam
robi”. Możemy sobie powiedzieć jasno,
że w większości przypadków robi więcej
zamieszania, niż konkretnej roboty. Nie
ma czasu, chęci, wiedzy, zapału. Zadowala
się tym, co może „na szybko” zaproponować ubezpieczyciel, który to za wszelką
cenę chce utrzymać grupę, bo przypis,
bo ranking itp. Tak się zatem toczy koło
jednego z najpopularniejszych produktów
konsumpcyjnych w Polsce (oczywiście
poza chlebem). Konia z rzędem temu, kto
odpowie na pytanie, czyj interes w tym
układzie jest najważniejszy? A może to
zbyt jasne?
PO NOWELIZACJI
Do 10 sierpnia rola ubezpieczającego była
raczej tytularna niż praktyczna. Owszem,
ubezpieczający reprezentował ubezpieczonych, ale zazwyczaj tylko w chwili przedstawiania przez ubezpieczyciela kolejnej
oferty. Podpisywał dokument i jego zaangażowanie w umowę grupowego ubezpieczenia na życie pracowników się kończyło.
Zapominał o niej, bo umowa obsługiwała
i zarządzała się sama. W razie czego, ubezpieczający zawsze mógł się powołać na
37
instytucję konsumenta i prawa z takiego
stanu mu przysługujące. Po nowelizacji
kodeksu cywilnego już nie jest tak słodko.
Trzeba się znać, trzeba umieć analizować zapisy
OWU, świadomie przyjmować odpowiedzialność
z faktu „bycia ubezpieczającym”.
Kilka słów o nowelizacji kodeksu cywilnego. Nie wiem, czy nie przypadkiem
świadomie, ustawodawca podniósł poprzeczkę i nałożył na ubezpieczającego
nowe obowiązki, a co za tym idzie, większą odpowiedzialność. Może zdał sobie
sprawę z mizeroty, jaka panuje w umowach ubezpieczenia na cudzy rachunek?
Może chciał otworzyć bramkę i pozwolić
na swobodne konstruowanie takich
umów ubezpieczenia. Bo skoro od ubezpieczającego wymaga się profesjonalizmu,
to kto może nim być, jak nie profesjonalista właśnie. Broker? Jak najbardziej.
Idźmy dalej.
Kiedy rozmawiam z przedsiębiorcami
na temat zmian w kodeksie cywilnym,
odpowiedzialności ubezpieczającego,
konstrukcji programów ubezpieczenia
grupowego na cudzy rachunek, zarządzania nimi, to czasem wydaje mi się, że
dla wielu z nich czas zatrzymał się kilka,
a może kilkanaście lat temu. Co sądzić
o tym, kiedy przedsiębiorca kwituje rozmowę stwierdzeniem, że dowiadywał się
u ubezpieczyciela i ten twierdzi, że nie
zmienia się nic. No może drobna kosmetyka, ale nie ma powodów do niepokoju.
Wszystko jest i będzie jak dotychczas. Jakbym to już kiedyś słyszał. Kilkanaście lat
temu, wielu agentów zakładów ubezpieczeń na życie nie było w stanie wyjaśnić
klientom zasad, jakie rządzą ubezpieczeniami na życie, wmawiając im, że za 10 lat
to oni będą „złotymi emerytami”. Dzisiaj
tysiące z tych potencjalnych milionerów
wypowiada umowy, bo stan konta nie
przyrasta tak, jak im obiecywano. Oby
zatem za kilka lat zainteresowanie programami dla pracowników nie zaczęło
„koszącego lotu w dół”.
BROKER
Jaka jest zatem rola brokera? Co takiego
powinien zrobić broker, żeby umowa
grupowego ubezpieczenia na życie była
biznesem dla obu stron? Wystarczy spo-
UBEZPIECZENIA NA ŻYCIE
tkać się z pracownikami stoczni, kopalni,
zakładu oczyszczania miasta czy szpitala.
Dla nich to na razie biznes jednostronny.
Liczą wpłaconą dotychczas składkę i zestawiają ją z otrzymanymi świadczeniami.
Wychodzi na to, że coś im nie pasuje. Nie
pasuje, bo nikt im nie wytłumaczył na
czym polegają ubezpieczenia grupowe.
Nikt nie pytał, jakich oczekują świadczeń, za jakie pieniądze. Czy przedkładają
świadczenie z tytułu pobytu w szpitalu,
nad świadczenie z tytułu zgonu teścia?
Czy zadowolą się klasycznym programem
á la „P” czy może czymś innym, bardziej
specjalistycznym? Nikt ich pytał, bo kto
miał pytać? Przedsiębiorca nie zarządza
programem, bo go to nie interesuje. Obsługujący też nie, bo nie mają takiej wiedzy i narzędzi. Broker – rzadko, bo i tak
pełnomocnictwo klienta jest dość „wątłe”
i lepiej nie pokazywać się zbyt często bez
potrzeby. Tak więc programy zarządzają
się same. Same jakoś tam ewoluują, a kiedy mija kolejny rok czy dwa, zazwyczaj
same się waloryzują. Wzrasta składka, czasem ktoś dołoży jakieś świadczenie, które
akurat jest „na fali”, trochę się pomanipuluje przy sumie ubezpieczenia i wszyscy
są zadowoleni. Poza ubezpieczonymi.
A gdyby tak, idąc śladem wcześniejszych rozważań, w miejsce ubezpieczającego, tak jak tego
chce kodeks cywilny, wstawić profesjonalistę.
Nie ma przecież w prawie polskim, żadnych przeciwwskazań, ograniczeń co do
tego, kto może być ubezpieczającym. Jak
wynika z interpretacji Komisji Nadzoru
Finansowego, ubezpieczającym może być
każdy. Tak więc jakież było moje zdziwienie, kiedy spotkałem się ze zdecydowanym odporem ze strony ubezpieczycieli.
A przecież:
➊ najważniejszym jest ustalenie czytelnych zasad konstruowania i realizacji
programów ubezpieczenia grupowego
na życie,
➋ ubezpieczenie grupowe na życie jest
biznesem, który ma przynosić korzyści
i zadowolenie obu stronom; ubezpieczonym i ubezpieczycielowi,
➌ ubezpieczający ma reprezentować interesy płatnika składki i być wyrazicielem
jego woli, zapotrzebowania i oczekiwań, a nie tylko przekaźnikiem składki,
➍ broker, który jest ubezpieczającym
w programie ubezpieczenia grupowego
jest gwarantem jakości programu i rzetelności jego realizacji,
➎ ubezpieczający ma być twórcą projektu
rozwoju programów, ich restrukturyzacji i dopasowania do potrzeb ubezpieczonych, tak żeby obie strony czuły się
partnerami a nie stronami w umowie,
➏ zamiast urządzać coroczne igrzyska,
lepiej zadbać o rozwój programu,
MIESIĘCZNIK UBEZPIECZENIOWY
Jest możliwość, ale niewykorzystywana
Obowiązujące przepisy kodeksu cywilnego dopuszczają zawarcie grupowej umowy ubezpieczenia na życie na
cudzy rachunek, w której to umowie ubezpieczonymi będą pracownicy danego zakładu pracy, zaś ubezpieczającym – nie ich pracodawca, lecz broker ubezpieczeniowy (art. 808 § 1 k.c.). Do zawarcia takiej umowy
konieczna jest uprzednia zgoda ubezpieczonych (art. 829 § 2 k.c.). Zawierając taką umowę, broker musiałby
oczywiście godzić się na to, że to na nim będą spoczywać będą obowiązki ubezpieczającego z niej wynikające, a w szczególności
na to, że ubezpieczycielowi będzie przysługiwać wyłącznie przeciwko niemu roszczenie o zapłatę składki ubezpieczeniowej.
Zawarcie umowy tego typu mieścić się będzie również w zakresie działalności brokerskiej, zdefiniowanej w art. 4 pkt 2 ustawy
o pośrednictwie ubezpieczeniowym, jako że przepis ten nie wyklucza zawarcia przez brokera umowy ubezpieczenia we własnym
imieniu, a zawarcie takiej umowy stanowić będzie ewidentnie czynność dokonaną w interesie osób poszukujących ochrony
ubezpieczeniowej, czyli pracowników (w imieniu których de facto działać będzie ich pracodawca). Przepisy powyższej ustawy
jednocześnie wprost zezwalają brokerowi na zawarcie umowy ubezpieczenia, w której będzie on ubezpieczającym, czyniąc
w tym zakresie wyjątek od generalnej zasady, zgodnie z którą broker nie może pozostawać w żadnym stałym stosunku umownym z ubezpieczycielem (art. 24 ust. 1 pkt 2 i ust. 2 ustawy o pośrednictwie ubezpieczeniowym).
Na rynku nie obserwuje się jednak takiej praktyki, aczkolwiek broker zawierający umowę na rachunek większej grupy osób (np.
pracowników kilku zakładów pracy) prawdopodobnie mógłby uzyskać korzystniejsze warunki ubezpieczenia niż ubezpieczając
z osobna pracowników każdego z tych zakładów. Jak się wydaje, przyczyną tego jest przede wszystkim fakt, że przejęcie przez
brokera roli ubezpieczającego wiązałoby się ze skomplikowaną kwestią wzajemnych rozliczeń zaangażowanych podmiotów,
w tym potencjalnie negatywnych skutków podatkowych takich rozliczeń. Przykładowo można wskazać, że składkę ubezpieczeniową musiałby broker zapłacić we własnym imieniu, a ze względu na konstrukcję umowy ubezpieczenia (ubezpieczeni są
pracownikami innego podmiotu) wątpliwe jest, aby mogła zostać ona uznana za koszt uzyskania jego przychodu na gruncie
przepisów podatkowych. Podmiot finansujący składkę (pracodawca lub pracownik, nie będący w takiej umowie ubezpieczającym) nie korzystałby też np. z ochrony przewidzianej w art. 6a pkt 1 ustawy o pośrednictwie ubezpieczeniowym, który to przepis
wprowadza zasadę, że sumy pieniężne z tytułu umowy ubezpieczenia przekazane przez ubezpieczającego brokerowi ubezpieczeniowemu uznaje się za wpłacone ubezpieczycielowi.
PIOTR PACZKOWSKI, radca prawny, pracował m.in. w MF, Warcie, CU. Z ramienia PIU uczestniczył w pracach nad
zmianami przepisów dotyczących umowy ubezpieczenia.
Problem kurtażu
Znana jest praktyka rynkowa polegająca na tym, że w ubezpieczeniach grupowych, w których brak jest
łącznika pomiędzy osobami, które mają być objęte ochroną (np. w postaci banku lub pracodawcy) rolę
ubezpieczającego bierze na siebie broker. Pojawia się jednak pytanie, czy – skoro jest on stroną umowy
ubezpieczenia – może otrzymywać kurtaż od takich umów. Z istoty pośrednictwa wynika bowiem, że broker
ma pośredniczyć pomiędzy dwoma innymi stronami. Nie można być jednocześnie pośrednikiem oraz stroną umowy, w zawarciu
której się pośredniczyło.
Pomimo tych wątpliwości istnieje podstawa do tego, aby broker otrzymywał kurtaż od takich umów. Zawiera je bowiem na cudzy
rachunek, ubezpieczając cudzy interes ubezpieczeniowy. Można tu zatem mówić o pośrednictwie sensu largo, gdzie wprawdzie
pośrednik działa w swoim imieniu, ale na cudzą rzecz.
Ewentualne wątpliwości w tym zakresie rozwiewa właściwie literalne brzmienie art. 4 pkt 2 ustawy o pośrednictwie ubezpieczeniowym,
zgodnie z którym broker wykonuje czynności w imieniu lub na rzecz podmiotu poszukującego ochrony ubezpieczeniowej. Skoro ustawodawca użył sformułowania „lub”, które oznacza alternatywę – to czynnościami brokerskimi są również czynności, które broker wykonuje
wprawdzie w imieniu własnym, ale na rzecz (na rachunek) podmiotów poszukujących ochrony ubezpieczeniowej. Niedopuszczalna
byłaby jedynie wypłata kurtażu od umów ubezpieczenia zawartych przez brokera w imieniu własnym i na swoją rzecz (rachunek).
Zgodnie z treścią art. 4 pkt 2 ww. ustawy, do brokera będzie należało również uczestnictwo w zarządzaniu i wykonywaniu tych umów
ubezpieczenia (obsługa) – również zgłaszanie roszczeń w imieniu osób ubezpieczonych. W przypadku tych ostatnich czynności
pośredniczy on już w imieniu tych osób (a zatem nie własnym) i na ich rzecz. Tym bardziej zatem istnieje podstawa i prawne uzasadnienie do wypłaty kurtażu od takich umów ubezpieczenia.
JAKUB NAWRACAŁA, dyrektor Biura Prawnego, Concordia Polska TUW, Concordia Capital
➐ broker jako ubezpieczający zawsze ma
czas dla ubezpieczonych i ubezpieczycieli, bo to jego jedyne zajęcie.
Listę korzyści można by mnożyć, ale
chyba najważniejsze jest to, że o wszystko
trzeba dbać, bo inaczej, nie doglądane
38
– zdziczeje. Jak w ogródku. Myślę, że
pojawiła się nowa jakość w usługach
brokerskich. To już nie tylko pośrednik
– doradca, ale profesjonalista, zarządzający
programem, mający jasny plan działania
i dbający o rozwój przedsięwzięcia. ❑

Podobne dokumenty