goście ze świata w gzowskiej szkole
Transkrypt
goście ze świata w gzowskiej szkole
Pultusk24 GOŚCIE ZE ŚWIATA W GZOWSKIEJ SZKOLE Na zaproszeniu, które dotarło ze szkoły podstawowej w Gzach, nazywało się to skromnie: wystawa prac plastycznych uczniów oraz spotkanie z malarką i pisarzem. Wydawało by się, że atrakcja dla uczniów, szczególnie tych, którzy nie przepadają za lekcjami rysunków, raczej to niewielka. Tymczasem okazało się, że ci którzy mieli okazję uczestniczenia w tym spotkaniu zapamiętają je na długo. I nie tylko dlatego, że pisarz to nie byle kto, tylko Adam Zamoyski, autor wielu interesujących książek poświęconych historii, a malarka - to jego żona Brytyjka Emma Sergeant. Spotkanie zostało bardzo ciekawie pomyślane i zorganizowane przez dyrekcję szkoły i Radę Rodziców. Można rzec, że było symultaniczne, odbywające się na dwóch planach, a więc wymagające od uczestników bacznej uwagi. W jednej części sali Adam Zamoyski odpowiadał na pytania uczniów, w drugiej – Emma Sergeant rysowała portret ucznia II klasy Dominika Czyżewskiego. Jedno interesujące, drugie pasjonujące. Uczniów gzowskiej szkoły zaciekawiła nie tylko twórcza działalność Adama Zamoyskiego, ale i jego życiorys. Powiedział więc im, że urodził się w Nowym Jorku, bo tak potoczyły się losy jego rodziców, a do Polski przyjechał pierwszy raz gdy był nastolatkiem. Ale wraca tu coraz częściej i, być może, osiądzie na stałe. Odpowiadając na pytanie o edukację, powiedział, że chodził do dziwnych szkół, prowadzonych przez zakonnice, potem do szkoły, w której wykładali mnisi i cywilni pedagodzy, a nawet starsi uczniowie. Bardzo pochlebnie wyraził się pisarz o nauce języka łacińskiego, jako o szkole pewnego typu myślenia, bardzo przydatnego w różnych dziedzinach życia, oraz podstaw i źródeł kultury europejskiej. W tym czasie, po drugiej stronie sali, Emma Sergeant, po wnikliwym obejrzeniu rysunków uczniów, podchodzi do ustawionego na sztalugach arkusza białego kartonu. Rozpoczyna portretowanie ucznia II klasy Dominika Czyżewskiego. Dominik, z kolorami na policzkach (nie dziwimy się emocjom!) stoi wyprostowany i ani drgnie. Jakby pozował codziennie. Pierwsze kreski delikatne, niemal niewidoczne. Dokoła dzieci zapatrzone na „prawdziwą” malarkę, kto tylko ma aparat fotografuje... - Czy widzi Pan jakieś analogie między czasami Napoleona a teraźniejszością? Czy Napoleon wykorzystując Polaków kierował się myślą o państwie polskim czy własnymi interesami? Któż może lepiej odpowiedzieć na te pytania gzowskich uczniów jeśli nie historyk specjalizujący się w epoce napoleońskiej. Więc odpowiada: - Teraz nie ma mocarstw, które chciałyby i mogły zawojować samodzielnie inne państwa. Czasy zmieniły się. Choć trzeba przyznać, że Rosja stara się zdominować ekonomicznie inne państwa w Europie, dzięki złożom gazu i ropy naftowej. -Odpowiedź na drugie pytanie to sprawa szalenie złożona. – kontynuuje pisarz. – My wszyscy jesteśmy wychowani w duchu legendy Napoleona. Ma ona odbicie w „Panu Tadeuszu”, w innych dziełach, mamy sentyment do księcia Józefa Poniatowskiego, szwoleżerów, ułanów. A w rzeczywistości Polska wcale Napoleona nie obchodziła. Cenił on żołnierzy polskich, ale ulegał ówczesnej propagandzie, która twierdziła, że Polacy są narodem niezdolnym do samodzielnego rządzenia. Był tak dalece pod wrażeniem tej propagandy, że bał się stworzenia niezależnej Polski, bał się, że takie państwo długo się nie utrzyma. I tak na dobra sprawę – nie wiedział, co z Polską zrobić – mówi autor „Roku 1812”. (Opuszczamy na moment salę szkolną i sięgamy po książkę Adama Zamoyskiego „Własną drogą. Osobliwe dzieje Polaków i ich kultury”. Tam ujął on te problemy równie prostymi i zdecydowanymi zdaniami: „Dla cesarza Francji sprawa polska była tylko elementem gry dyplomatycznej, która miała zmusić Rosję do zawarcia przymierza z Francją przeciw Anglii, Austrii i Prusom. Choć w styczniu 1807 roku Bonaparte zatwierdził utworzenie tymczasowej administracji państwowej w Warszawie oraz werbowanie rekruta do wojska, nie chciał zobowiązywać się do niczego więcej przed nadchodzącym spotkaniem z carem Aleksandrem w Tylży.” I nieco dalej: „Bonaparte rażąco eksploatował Księstwo (...) W planach Napoleona Księstwo Warszawskie nigdy nie wyrosło ponad status szachowego pionka”.) strona 1 / 2 Pultusk24 GOŚCIE ZE ŚWIATA W GZOWSKIEJ SZKOLE Kiedy w drugim końcu sali twarz Dominika na białym kartonie staje się coraz bardziej wyrazista, widać już zarys oczu, nosa i czoła, Adam Zamoyski odpowiada na kolejne pytania: czy legenda o nadaniu jego przodkom herbu Jelita po bitwie pod Płowcami jest prawdą? (czy prawdą nie wiadomo, ale legenda jest), ile książek napisał i które z nich ceni najbardziej? (dziewięć, może dziesięć, ceni „Rok 1812”, tę o Kongresie Wiedeńskim i tę o polskich lotnikach w czasie II wojny), dlaczego uprawia pisarstwo? (piszę, bo chcę dojść do odpowiedzi na pytanie dlaczego coś się dawniej stało, co było przyczyną, to właśnie w pisaniu jest największą frajdą – dowiadywanie się, poznawanie tamtego życia. Przykładem listy żołnierzy napoleońskich do rodzin, które ukazują zupełnie inne oblicze wojny, wojny pełnej chorób, biegunek, nie gojących się ran, brudu, smrodu i głodu. To niemal detektywistyczna praca; kiedy rozpoczynam pisanie – nie wiem dokąd mnie ono zaprowadzi). Odpowiedź na pytanie wójta gminy Gzy ........Kołodziejskiego o postrzeganie Polski przez Polonię Adam Zamoyski wykorzystuje do zachęcenia uczniów, by uczyli się języków obcych. –Mam nadzieję, że kilkoro z was wyjedzie na podbój świata, ale i wtedy będzie o swych rodzinnych stronach pamiętać. – mówi. –Moje rodzeństwo, siostra we Włoszech, brat na Węgrzech, ma niewielki kontakt z Polską, ja zacząłem przyjeżdżać tu jako nastolatek i zżyłem się z miejscem i z ludźmi... Emma Sergeant odkłada czarną kredkę. Dominik schodzi z krzesełka. Portret gotowy. Jeszcze tylko data i podpis. Fotografują wszyscy. To będzie fajne pamiątkowe zdjęcie. Pora na nagrody dla fachowo ocenionych młodych rysowników. Emma pokazuje: pierwsze miejsce. „Koń” Justyny Suwińskiej z kl. VI. Bo proporcje, bo linia horyzontu, kolor... Drugie – „Pies i kot” Justyny Sadowskiej z kl. IV. Tu też kolor, ale i ekspresja, zwierzaczki harcują na drzewie... Trzecia nagroda dla Julity Pawlak z „zerówki” za widoczek z własnej zapewne okolicy. A czwarte – dla Pauliny Rachuby z kl. II za „Królika na łące”. Percepcja sztuki jest zjawiskiem jak najbardziej subiektywnym, ale ocenę należy pozostawić fachowcom. Dlatego wcale nie martwię się, że „stawiałem” na zupełnie inne rysunki. Ja tylko patrzyłem, ale nie widziałem... Może to, co mi się podobało, uda się wylicytować na zapowiadanej przez organizatorów spotkania aukcji. Lech Chybowski strona 2 / 2