Życie Olsztyna

Transkrypt

Życie Olsztyna
REKLAMA
nr 20 (191 ) 2016 ISSN 1734-7076
NOWE
Życie
REKLAMA
(18.10.-2.11. 2016)
www.zycieolsztyna.pl
REKLAMA
NAKŁAD 25 000
Olsztyna
REKLAMA
2
“Nowe Życie Olsztyna” nr 20 (191) 2016
z olsztyna
Remont trasy kolejowej
Olsztyn – Toruń – Poznań
Linia kolejowa nr 353 (Poznań Wschód – Skandawa) ma zostać zmodernizowana. W samym województwie warmińsko-mazurskim na tę inwestycję zostanie wydanych około 50 mln
złotych. To uatrakcyjni podróż pociągiem z Olsztyna do Torunia i Poznania.
PKP podpisało umowę na remont nowych odcinków tras
kolejowych. Wśród nich jest modernizacja 12 przejazdów kolejowo-drogowych, z czego 4 na odcinku Stare Jabłonki – Olsztyn.
Do tego Polskie Linie Kolejowe mają wyremontować 33 kilometry torów i 10 obiektów inżynieryjnych na trasie między Ostrowite a Jamielnikiem.
Rozpoczęcie inwestycji na odcinku Jabłonowo Pomorskie
– Iława – Olsztyn – Korsze zaplanowano na październik bieżącego roku. Remont powinien zakończyć się we wrześniu 2017
roku. Na zmodernizowanych przejazdach ma być położona nowa nawierzchnia oraz zostać zainstalowana nowoczesna sygnalizacja przejazdowa. Ma to zapewnić większy poziom bezpieczeństwa w ruchu kolejowym i drogowym. Zdaniem kolejarzy,
komfort jazdy ulegnie znacznej poprawie. Pociągi osobowe będą mogły rozwijać prędkość do 120 km/h, natomiast towarowe do 100 km/h. To z kolei umożliwi zwiększenie przepustowości na trasie.
Podczas prac mają zostać gruntownie zmodernizowane perony na stacjach Olsztyn Zachodni i Naterki. Oba dworce zyskają wyższe platformy, przystosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych, wyposażone w nawierzchnię antypoślizgową,
nowe wiaty, tablice informacyjne, ławki oraz oświetlenie. Osoby niewidome będą mogły skorzystać z informacji napisanych
językiem Braille’a.
Wyrok ws. korupcji
w urzędzie marszałkowskim
Sąd Rejonowy w Olsztynie wydał wyroki w zawieszeniu
wobec byłego dyrektora jednego z departamentów Urzędu
Marszałkowskiego w Olsztynie i dwóch biznesmenów. Wszyscy byli oskarżeni w sprawie korupcji dotyczącej zamówień publicznych. Na całą trójkę sąd nałożył też grzywny.
Akt oskarżenia w tej sprawie prokuratura przesłała do sądu Rejonowego w Olsztynie w czerwcu. Akt zawierał 16 zarzutów przedstawionych ośmiu osobom. Najwięcej dotyczyło
przedsiębiorcy Władysława B. Zarzucono mu m.in., że działając
wspólnie i w porozumieniu z innym biznesmenem Tadeuszem
Z. udzielił Igorowi H., dyrektorowi jednego z departamentów
Urzędu Marszałkowskiego w Olsztynie, korzyści majątkowej
w łącznej kwocie co najmniej 20 tys. zł. Miało to związek z realizacją kampanii medialno-wizerunkowej dotyczącej imprez promujących żywność naturalną, tradycyjną, regionalną i lokalną.
REKLAMA
Wszyscy trzej oskarżeni złożyli wnioski o wydanie wyroku skazującego bez przeprowadzenia rozprawy. Sąd Rejonowy
w Olsztynie na posiedzeniu rozpatrzył te wnioski i jeszcze tego samego dnia wydał wyroki skazujące. Władysławowi B. wymierzył karę 1 roku i 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu na
3 lata. Ma też zapłacić grzywnę w wysokości 10 tys. zł. Igor H.
został skazany na 1 roku i 6 miesięcy pozbawienia wolności
w zawieszeniu na 3 lata oraz zapłatę 10 tys. zł grzywny. Sąd
orzekł wobec niego również przepadek na rzecz Skarbu Państwa 20 tys. zł osiągniętych z przestępstwa. Najlżejszy wyrok,
bo tylko 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata oraz tysiąc złotych grzywny dostał Tadeusz Z.
Pieniądze na Łynostradę.
Będzie dłuższa
Ponad 3,6 mln zł – to koszt budowy pierwszego odcinka nowej trasy spacerowej i rowerowej. Docelowo połączy Brzeziny
z Lasem Miejskim. Łynostrada to zwycięski projekt ubiegłorocznej edycji Olsztyńskiego Budżetu Obywatelskiego. Zgłosiły ją Stowarzyszenie Wizja Lokalna oraz Forum Rozwoju Olsztyna. W założeniu miała stanowić trasę spacerową dla pieszych
i rowerzystów, która połączy park Centralny z osiedlem Mleczna. Pierwotna wartość projektu to 1 mln zł.
Inwestycja miała być realizowana w tym roku, ale ratuszowi
urzędnicy uznali, że Łynostrada powinna być jeszcze dłuższa.
Dlatego milion złotych z OBO to za mało. Miasto zdecydowało, że sięgnie po potrzebne pieniądze z funduszy europejskich.
W tej sytuacji wyliczono, że budowa pierwszego odcinka Łynostrady będzie ostatecznie kosztować ponad 3,6 mln zł. Te
pieniądze są już pewne. Pozyskane zostaną z projektu Eko-mobilności. Z tego samego powstaną nowe ulice Pieniężnego
i Partyzantów. Wszystkie te przedsięwzięcia będą mogły się zacząć w przyszłym roku.
Ratusz planuje rozbudować Łynostradę o dwa kolejne odcinki. Jeden od ul. Tuwima do mostku na Brzezinach, drugi od
parku Podzamcze do Lasu Miejskiego. Ich realizacja to koszt po-
NOWE
Życie
Wydawca: Agencja Reklamowo-Wydawnicza
INNA PERSPEKTYWA” Paweł Lik,
“
redaktor naczelny: Leszek Lik, [email protected];
redaktor wydania bezpłatnego: Paweł Lik,
dziennikarze: Andrzej Zb. Brzozowski, Cezary Kapłon, Jacek Panas, Jerzy Pantak,
Mirosław Rogalski, Olga Ropiak, Mariusz Wadas; rysunki: Zbigniew Piszczako;
okładka: Paweł Lik
Biuro promocji i reklamy: tel. 505 129 273;
(r) – materiał reklamowy lub powierzony, ar- archiwum redakcji.
Redakcja nie odpowiada za treœæ i formê powierzonych materia³ów, zastrzega sobie
prawo adiustacji powierzonych tekstów. Druk: Grupa WM Sp. z o.o.
Olsztyna
Nakład 25 000
nad 4,6 mln zł. Pieniądze na ich budowę będą dzielone w innym
konkursie unijnym.
Czarne chmury nad
Szymanami
Z końcem października z lotniska Olsztyn-Mazury przestanie latać SprintAir. Zimą i wiosną z portu lotniczego samoloty
będą kursować jedynie do Londynu. Dopiero z nadejściem lata
Wizz Air uruchomi połączenie do Oslo.
Najmłodsze lotnisko w Polsce radzi sobie lepiej, niż zakładały jego władze. Ostatnio ze stolicy Anglii przyleciał 30-tysięczny pasażer. Oznacza to, że warmińsko-mazurski port już teraz
wypełnił swoje cele na ten rok. Prognozy wskazują, że do końca grudnia ma obsłużyć jeszcze przynajmniej 10 tysięcy ludzi.
Najlepszą trasą jest uruchomione od czerwca połączenie
z Londynem Luton, które obsługuje Wizz Air. Węgierski przewoźnik jest zadowolony ze współpracy i zapewnia, że od sezonu letniego zapewni nowe połączenie – tym razem z Oslo. Loty
będą odbywały się dwa razy w tygodniu od 20 maja.
Niestety są również złe wieści. Od końca października będą zlikwidowane połączenia do Krakowa, Wrocławia i Berlina,
które obsługiwał SprintAir.
– Nigdy nie ukrywaliśmy, że lotnisko w Szymanach, zwłaszcza na początku, będzie się odznaczało dużą sezonowością. Ale
umówiliśmy się ze Sprint Airem, że niedługo wrócimy do rozmów
w sprawie przywrócenia tych połączeń w sezonie letnim – mówi Mariusz Jachimek, doradca zarządu ds. współpracy z przewoźnikami.
Oznacza to, że zimą i wczesną wiosną z portu lotniczego
Olsztyn-Mazury samoloty będą latać wyłącznie do Londynu.
Wizz Air oferuje podróż do Luton, natomiast od 1 listopada do
gry wejdzie Ryanair, który zapewni połączenia ze Stansted.
Przed kilkoma tygodniami LOT zamknął sezonową trasę do
Warszawy, natomiast pod koniec października Adria zawiesi
połączenie z Monachium. Władze lotniska zapewniają, że oba
te połączenia mogą powrócić do rozkładu lotów latem.
aglomeracja olsztyńska
“Nowe Życie Olsztyna” nr 20 (191) 2016
3
Wielkie święto Rusza zbiórka na pomnik
Zasłużonych Warmiaków
szkoły w Dywitach
Była parada ulicami Dywit, tort, prezenty, życzenia, statuetki „Nasze Anioły” dla osób wspierających szkołę oraz odbył się bal absolwenta – tak w skrócie wyglądały uroczystości z okazji 30-lecia
szkoły w Dywitach w obecnym budynku oraz 71. rocznicy powstania szkoły polskiej w Dywitach.
Obchody jubileuszu były znakomitą okazją do przypomnienia dziejów szkoły,
przedstawienia ludzi ważnych dla jej istnienia, a także
stanowiły możliwość spotkania i integracji społeczności
szkolnej i środowiska lokalnego. Święto szkoły w Dywitach
trwało aż trzy dni – od 13 do
15 października, więc okazji
do spotkań, rozmów i podziękowań nie zabrakło.
Wszystko zaczęło się 13
października od kolorowej
i głośnej parady ulicami Dywit,
w której wzięło udział ponad
400 uczniów. Wielki aplauz
i zainteresowanie uczniów wywołał też pokaz MMA w wykonaniu mistrza KSW Mameda Chalidowa, mieszkańca
Kieźlin, i jego trenera Pawła
Derlacza, absolwenta dywickiej szkoły. 14 października,
a więc w Dniu Edukacji Narodowej odbyły się uroczystości
oficjalne i apel, podczas którego dyrekcja szkoły przyjęła mnóstwo życzeń, kwiatów,
prezentów. Wójt Jacek Szydło
i Sabina Robak, przewodnicząREKLAMA
Wielki jubileusz szkoły w Dywitach rozpoczął się od kolorowej, wesołej parady
uczniów ulicami Dywit
ca Rady Gminy Dywity, przekazali na ręce Ewy Romanowskiej, dyrektor Zespołu Szkół
w Dywitach, specjalny bon
prezentowy od gminy Dywity
o wartości 5 tys. zł.
– W ciągu 30 lat funkcjonowania placówki szkolne mury opuściło wielu zdolnych
uczniów, którzy są najlepszym przykładem państwa
dydaktycznego sukcesu – mówił do byłych i obecnych pedagogów wójt Jacek Szydło.
– Dziękuję za pamięć o tym,
że szkoła to nie tylko budynek, ale przede wszystkim
grono pedagogów, pracowni-
ków obsługi, uczniów i rodziców. Razem tworzycie Państwo niepowtarzalny klimat
oraz solidne podstawy dla nauki i wychowania kolejnych
pokoleń dzieci i młodzieży.
Podczas uroczystości nie zabrakło oczywiście występów
uczniów i pysznego tortu. Goście
akademii mogli też obejrzeć wystawę historyczną na temat dziejów szkolnictwa w Dywitach.
Zwieńczeniem obchodów był
bal absolwenta, który odbył się
15 października w hotelu Omega
w Olsztynie. Zabawa była przednia, a bal stał się okazją do odnowienia dawnych znajomości.
W Dywitach powstał Społeczny Komitet Budowy Tablicy/Pomnika Zasłużonych Warmiaków,
a na 1 listopada planowana jest pierwsza kwesta datków na materialne upamiętnienie
Warmiaków zasłużonych w walce o polskość tych ziem. Obiekt ma być zlokalizowany
w Brąswałdzie.
Akt założycielski Społecznego Komitetu Budowy Tablicy/Pomnika Zasłużonych
Warmiaków został podpisany
10 października w Dywitach.
W jego skład weszli: dr Jan
Chłosta, historyk i regionalista
warmiński; Warmiak Robert
Pieczkowski; Maria Surynowicz, bratanica warmińskiej
poetki Marii Zientary-Malewskiej; ks. Anicenty Murawski,
wieloletni proboszcz parafii
w Brąswałdzie; dr Stanisław
Niepsuj; Jadwiga Ferenc, długoletnia nauczycielka szkoły
w Brąswałdzie; i młody propagator Warmii Łukasz Ruch.
– Cieszę się, że gmina Dywity tak bardzo zaangażowała
się w materialne upamiętnienie aktywnych i zasłużonych
dla tych ziem Warmiaków
– mówi dr Jan Chłosta, wybrany na przewodniczącego Społecznego Komitetu.
Pomysł zrodził się kilka lat
temu, a został ogłoszony przy
okazji obchodzonych w lutym
2016 roku 160. urodzin ks. Walentego Barczewskiego, wieloletniego proboszcza parafii
w Brąswałdzie
i
zasłużonego
Warmiaka. Jest
już nawet wstępna lista przygotowana przez dr
Chłostę z nazwiskami i zasługami
kilkudziesięciu
Warmiaków. Będzie ona konsultowana m.in. ze
środowiskiem naukowym. Obiekt – bo jeszcze nie
wiadomo, jaki ostatecznie kształt
przyjmie – wyłoni konkurs, który zostanie wkrótce ogłoszony.
Już na 1 listopada na cmentarzach parafialnych w Dywitach
i Brąswałdzie zaplanowana jest
pierwsza kwesta datków na pomnik. Uruchomiono też specjalne konto, na które można wpłacać środki na realizację pięknej
idei upamiętnienia zasłużonych
Warmiaków. Numer rachunku
to: 97 8857 0002 3001 0006 3890
0004. W tytule wpłaty należy
wpisać „Pomnik”.
Dlaczego na lokalizacje tablicy/pomnika został wybrany Brąswałd?
– To miejscowość z warmińską duszą, kluczowa dla
historii Warmii i pamięci o jej
dawnych mieszkańcach. To
tutaj ksiądz Barczewski pobudował wspaniały kościół,
to w Brąswałdzie urodziła
się słynna warmińska poetka Maria Zientara-Malewska,
to także tutaj ksiądz Franciszek Kaupowicz odprawiał
nabożeństwa w języku polskim – odpowiada Jacek Szydło, wójt gminy Dywity.
– W Brąswałdzie zawsze, nawet
mimo trudnych czasów, krzewiona była polskość, pamięć
o polskiej tradycji i kulturze
– dodaje ks. Anicenty Murawski.
4
olsztyn
“Nowe Życie Olsztyna” nr 20 (191) 2016
Podgrodzie – kiedyś przemysł,
W latach 60. ubiegłego wieku obecne osiedle Podgrodzie kończyło się właściwie tuż za szpitalem z jednej strony i siedzibą Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad z drugiej. Dalej rozciągały
się ogrody, a gdzieś w oddali, przy końcu ul. Polnej (obecnie okolice ul. Gałczyńskiego) majaczyła baza nieistniejącej już Spółdzielni Pracy „Transportowiec”.
Do 1965 roku Olsztyn
nie wychodził poza granice
przedwojenne. Potem nastąpiła budowlana ekspansja,
gdyż w granice miasta włączono okoliczne wioski, lasy,
gospodarstwa rolne i jezioro Skanda. W 1945 roku powierzchnia miasta liczyła 52
km kw. obecnie – 89; w 1960
roku Olsztyn zamieszkiwało 69 tys. osób, teraz – 174
tysiące. Z tego ok. 11 tysięcy mieszka na Podgrodziu,
które wcześniej stanowiło
obrzeże Dolnego Przedmieścia, czyli okolic zakola Łyny i obszaru u zbiegu ulic
Niepodległości, Mariańskiej,
Barczewskiego i Warszawskiej. Tereny w kierunku południowym zabudowano dopiero po 1970 roku, a wiele
ulic ma zaledwie kilkunastoletnią historię. Osiedle
zajmuje dziś 135 ha w prostokącie ograniczonym od
zachodu ul. Warszawską, od
południa – ul. Tuwima, a od
północy i wschodu – Łyną od
mostu św. Jana do mostu na
Pozortach.
REKLAMA
Odnowiona secesja przy Knosały – dobry przykład dbałości o zabytki
Przemysłowe serce
dawnego Olsztyna
Pod koniec XIX wieku
w zakolu Łyny zaczęły powstawać liczne fabryki oraz
zakłady komunalne. Przedsiębiorcami byli głównie Żydzi, a pracownikami ich sąsiedzi, polscy Warmiacy. Bo
ówczesne przedmieścia by-
ły polsko-żydowskie; obie nacje sobie sprzyjały. U zbiegu
Knosały i Niepodległości była
fabryka świec i pasty. Nieopodal trzy tartaki: Raphaelsohnów, Harmenaua i Orłowskiego (bliskość Łyny sprzyjała
spławianiu drewna), dwie kaflarnie warmińskich rodzin
Lehnardtów i Bemów, ponad-
to wytwórnia maszyn Bayera
i fabryki mydła i wozów.
W ostatnim dziesięcioleciu
XIX wieku powstała gazownia, a w jej pobliżu willa dla
jej pracowników, która czeka
obecnie na odnowę. Przy Knosały zlokalizowano też firmy
komunalne oraz usługowe,
a tuż przed II wojną – zajezdnię trolejbusową (jeszcze stoi).
W pobliżu od 1923 roku działała polska Spółdzielnia Rolniczo-Handlowa „Rolnik”. Po
wojnie reaktywował ją starosta Olgierd Donimirski, działacz przedwojennego Związku Polaków w Niemczech
oraz powojennego Stronnictwa Pracy. Na bazie „Rolnika” powstała potem spółdzielnia „Samopomoc Chłopska”.
Od połowy lat 50. przy
Warszawskiej działała też fabryka zniczy i sztucznych
choinek Spółdzielni „Synteza” (obecnie na Gutkowie). Po
niektórych firmach ślad prawie zaginął, a opuszczone budynki czekają na swoją szansę, jaką miał dawny tartak
Raphaelsohnów.
REKLAMA
Niedaleko, przy Mariańskiej, w 1867 roku powstał
szpital miejski, zaś naprzeciwko, 50 lat później, Miejski
Dom Opieki im. Pary Cesarskiej. Przez kilkanaście lat po
II wojnie mieściły się tam…
Warmińska Kuria Biskupia
i seminarium duchowne, a od
1962 roku Państwowa Szkoła Pielęgniarska z internatem.
Teraz są tam też departamenty urzędu marszałkowskiego.
Natomiast przy Niepodległości powstały miejska straż
pożarna i pogotowie ratunkowe oraz katolicka szkoła koedukacyjna. Obie instytucje
(PSP i SP 10 im. Władysława
Broniewskiego) funkcjonują
w tych budynkach nadal.
Obecnie na osiedlu siedziby mają m.in. ZDZiT, kilka wydziałów urzędu miasta,
dwa wydziały uniwersyteckie, biuro klienta PGNiG (biuro d. gazowni), kilka hoteli
i banków, kilka szkół różnych
typów z medykiem na czele, zespół krytych obiektów
OSiR-u, dom dziecka, oddział
GDDKiA, parafia św. Wojciecha (od 1994), Zakład Higieny Weterynaryjnej, pływalnia
uniwersytecka, klub osiedlowy OSM „Alternatywa” i Muzeum Nowoczesności w dawnym tartaku Raphaelsohnów,
otoczone fragmentem parku
Centralnego.
Metamorfoza
ulic i domów
Ledwie połowa osiedlowych ulic ma przedwojenny
rodowód. Oczywiście nazwy
ich są inne, tylko ul. Mariańska nawiązuje do niemieckiej
– Mariengasse, aleja Maryjna. Ale po II wojnie kilkanaście miesięcy nosiła miano
ks. Bandurskiego. Obecne nazwy to głównie nazwiska polskich działaczy patriotycznych na Warmii sprzed wojny
oraz pisarzy i poetów różnych
okresów.
Niektóre, nawet XIX-wieczne są ulice: Barczewskiego (Okrężna, Szpitalna
– dawne nazwy niemieckie
podaję w tłumaczeniu lub
w oryginale oraz polskie ich
ówczesne
odpowiedniki),
Knosały (Ogrodowa), Lengowskiego (Skarbowa, po II
wojnie do lat 60. – Wiejska).
Ulica Niepodległości (Warszawska) uległa znacznym
przemianom. Za Hitlera stanowiła jedną ulicę z dzisiejszą
ulicą Mochnackiego i nazwano
ją Oddziałów Szturmowych
SA, a jej część od pl. Roosevelta do alei Sikorskiego – Jarocką, bo prowadziła do Jarot. Ulica Szrajbera to ul. Fryderyka,
Osińskiego – Ceglana, natomiast plac u zbiegu ulic Szrajbera i Knosały to Sądowy Plac
Miejski. Teraz są tu zieleniec
i parking, a pod nimi… zasypany wielki schron przeciwlotniczy. Powojenna Warszawska
to dawna droga Olsztynecka,
uruchomiona w 1866 roku.
Wyróżnia się jedynie plac
Roosevelta („Koński Targ”
lub „Rynek Koński”, plac Remontowy, plac Langermacki).
Pierwszy targ odbył się tam w
czerwcu 1862 roku. Stała na
nim figura Męki Chrystusa
(1886), przeniesiona w 1937 r.
na skrzyżowanie Warszawskiej z Jagiellończyka. Na jej
miejscu działa dziś sieciowa
jadłodajnia, która kontynuuje tradycje karczmy targowej. Plac nadal jest ważnym
węzłem komunikacyjnym, jak
przed wojną, gdy kursowały
nim trolejbusy (linia nr 2 do
koszar przez Jagiellończyka),
a po wojnie do Kortowa (linia
3) i Kolonii Mazurskiej (4).
Przed centralnymi dożynkami (1978 r.) okolice placu
całkowicie się zmieniły. Zburzono wiele budynków przy
REKLAMA
olsztyn
teraz sypialnia
kilku latach jeden z olsztyńskich przedsiębiorców uruchomił tu ekskluzywny lokal
„Secesja”, ale i on padł. Miasto przejęło budynek i próbowało go sprzedać. Kolejny
właściciel zapowiedział wielkie otwarcie klubu pod nazwą „Klub Fabrik”. Skończyło
się na zapowiedzi. Potem miał
być koncertowy „Komin”,
też z gwiazdorskim wielkim
otwarciem. Wytrwał tylko jeden sezon. A jesienią 2015
roku gruchnęła wieść o koCzy Komin kiedyś będzie służył kulturze?
Górnej (Bergstarase), Mochnackiego, Orkana (Hohensteinerquarstrasse), Łukasińskiego (Farbiarska). Przybyła
nowa ulica Alojzego Śliwy,
zaślepiając końcówkę Warszawskiej. Tylko dzięki ówczesnemu
wiceministrowi
kultury prof. Wiktorowi Zinowi, który poparł społeczne protesty, u zbiegu ulic Pieniężnego, Szrajbera i Knosały
ostała się Villa Bayer (należała do fabrykanta o tym nazwisku). Mieściły się w niej
Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Radzieckiej i kino „Przyjaźń”. Teraz jest tam bank,
który zadbał o właściwą restaurację budynku.
W nieciekawym architektonicznie gmachu z 1909 roku,
przy Szrajbera 11, był urząd
powiatowy (także po wojnie),
a w RP/PRL siedziby: urzędu bezpieczeństwa, cenzury,
Olsztyńskiego Wydawnictwa
Prasowego (m.in. „Głos Olsztyński”, „Warmia i Mazury”,
„Panorama Północy”) i miejskiego komitetu PZPR. Obecnie mieszczą się tam katedry dwóch wydziałów UWM:
Sztuki i Nauk Społecznych,
a gmach przechodzi lifting.
Po 1970 roku powstała
druga część Podgrodzia, blokowa sypialnia ul. Profesorskiej, Korczaka i Gotowca.
W latach 80. i 90. zabudowano blokami ul. Iwaszkiewicza (odcinek d. Polnej, bo
Przeszłość i nowości
Podgrodzie ubogie jest
w zabytki. Przed hotelem od
strony ul. Śliwy znajduje się
typowa warmińska kapliczka Maryjna, przy szpitalu mariackim – bogato zdobiona kaplica z 1870 r. Dawny cmentarz
szpitalny (zamknięty w 1961 r.
i splantowany w 1974 r.) przypomina skromna tablica oraz
parkowa zieleń. Przy skrzyżowaniu alei Warszawskiej
z Obrońców Tobruku stoi równie skromny pomnik ku czci
żołnierzy poległych w Afryce.
U zbiegu Śliwy i Niepodległości po ataku na budynki WTC
w Nowym Jorku (2001 r.) ustawiono pomnik Strażaków Poległych w Akcji, a przed SP
10 – pomnik patrona szkoły.
Osiedlowa nowoczesność jawi
się głównie dzięki linii tramwajowej nr 3 i spółce Lab-Mlek
przy ul. Warszawskiej (po Laboratorium Czystych Kultur,
stacji doświadczalnej Instytutu Mleczarstwa przy Tuwima
oraz Rhone Food Biolacta została tylko pamięć).
Tu będzie „Łynostrada”
przecięła ją Obrońców Tobruku). A ul. Mleczna zmieniła się w Tuwima dopiero
w XXI wieku (spółdzielcza nazwa tego osiedla OSM
wciąż nawiązuje do starej nazwy). Ostatnio drugich narodzin doczekały się secesyjne
budynki dawnych fabrykantów przy ul. Knosały – cieszą
oko odnowionymi wnętrzami
i elewacjami. W dawnym tartaku jest multimedialne Muzeum Nowoczesności. Tylko w budynku po „Rolniku”
szarogęsi się kłobuk, choć
i tam próbowano wprowadzić
kulturę.
Klub wielkich otwarć
Fatum, jakie wisi nad okazałym budynkiem dawnej
dyskoteki „Come In” (potoczna nazwa Komin) – zadziwia.
Jej karierę zakończyły bandyckie wyczyny ochroniarzy. Po
Ponadstuletni gmach SP 10. Tu uczył się kiedyś Seweryn Pieniężny junior
lejnym wielkim otwarciu największego klubu w Olsztynie
(!) – Life Music Club – oczywiście ze światowym programem. Ale i on splajtował. Budynek znów wrócił do miasta.
Niedawno Olsztyńska Rada Seniorów chciała urządzić
tam Centrum Aktywności Seniora „Wigor”. Jednak urzędnicy projekt odrzucili.
“Nowe Życie Olsztyna” nr 20 (191) 2016
REKLAMA
Działacze
Olsztyńskiej
Spółdzielni Mieszkaniowej od
lat postulują urządzenie parku na bagnach wzdłuż Łyny.
Tymczasem dzięki Olsztyńskiemu Budżetowi Obywatelskiemu zapowiada się szlak
pieszo-turystyczny wzdłuż
rzeki, czyli „Łynostrada”.
Tekst i zdjęcia
Jerzy Pantak
REKLAMA
.
5
6
“Nowe Życie Olsztyna” nr 20 (191) 2016
MIESZKANIA
BEZ KREDYTU
HIPOTECZNEGO
Oferuje Spółdzielnia Mieszkaniowa „KORMORAN” w formule
lokatorskiego prawa do lokalu. Rozwiązanie proponowane
przez Spółdzielnię jest szansą dla osób, którym marzy się
własne mieszkanie, a które nie mają zdolności kredytowej
i nie mogą osobiście zaciągnąć kredytu hipotecznego.
Warunkiem uzyskania
prawa do lokalu mieszkalnego jest wniesienie 30%
planowanego kosztu mieszkania i zobowiązanie się
do spłaty w okresie 25-letnim kredytu zaciągniętego prze Spółdzielnię na pokrycie pozostałych 70%
kosztów budowy danego
mieszkania.
Nowe Osiedle „Kormoran” docelowo będzie pięknie położonym, cichym zespołem sześciu budynków
przy nowej ul. Warmińskiej
w Dywitach niedaleko je-
ziora, z zagospodarowaną
przestrzenią rekreacyjną,
placem zabaw wśród zieleni
osiedlowej. Ponadto mieszkańcy osiedla będą mieli do
dyspozycji 255 miejsc parkingowych usytuowanych,
podobnie jak ruch samochodowy, po obwodzie osiedla.
Obecnie w realizacji
jest drugi budynek wielorodzinny Nr 3, w którym
będzie 31 mieszkań o powierzchni użytkowej od
34 do 60 mkw. z planowanym zakończeniem robót
w IV kw. 2017 r.
Serdecznie zapraszamy do siedziby
Spółdzielni Mieszkaniowej „KORMORAN”
w Olsztynie, ul. Okulickiego 5,
tel. 89 541 80 00,
www.smkormoran.olsztyn.pl.
zdrowie
Otyłość ma swoje
odmiany
Tkanka tłuszczowa niejednej osobie płata przykre figle. Zajmując wybrane partie ciała, przemienia sylwetkę człowieka
w jabłko albo gruszkę. Nie ma co się martwić, jeśli to lekkie krągłości. Gorzej gdy zbędne kilogramy prowadzą do otyłości,
a więc do choroby.
Otyłość typu „jabłko”,
zwana też otyłością brzuszną, jest najczęściej spotykana
u mężczyzn. Ponieważ cechuje się nagromadzeniem tkanki tłuszczowej w obrębie jamy
brzusznej, może przyczynić się
do rozwoju miażdżycy, nadciśnienia, cukrzycy i innych poważnych chorób. Z kolei otyłość typu „gruszka” to otyłość
pośladkowo-udowa, dobrze
znana kobietom. Bywa powodem wystąpienia żylaków
podudzi i zwyrodnienia układu kostno-stawowego nóg.
Jest też trzeci rodzaj otyłości
– otyłość uogólniona. Występuje często u osób, u których
problemy z wagą zaczęły się
w dzieciństwie. W tym przypadku tkanka tłuszczowa jest
rozmieszczona dosyć równomiernie, a więc nie formuje sylwetki w jabłko ani gruszkę.
Jedni mają duży brzuch,
inni sporą pupę lub pokaźne uda. Według ekspertów,
odpowiadają za to przede
wszystkim geny. To one warunkują, jaką mamy budo-
wę ciała, jak tyjemy i z czego wpierw chudniemy. W
mniejszym stopniu wpływają
na to prowadzony tryb życia
i usportowienie ciała – te partie, których mięśnie pracują
częściej, mają mniej tłuszczu.
To jednak głównie geny dyktują warunki. Czy więc mając
figurę jabłka lub gruszki, da
się to zmienić?
Według najnowszych doniesień naukowych możemy,
do pewnego stopnia, przekształcić swoją sylwetkę, ale
genetyczne uwarunkowania
budowy ciała zostaną, choć będą mniej widoczne. W trakcie
chudnięcia organizm, mając
deficyt energii, pobiera tkankę
tłuszczową do spalania z tych
części ciała, które są dla niego
mniej ważne (tu też decydują
geny). Może być więc tak, że
nim schudną nielubiane uda,
pozbędziemy się tłuszczu z lubianych i podziwianych części
naszego ciała. Niestety!
W sieci znajdują się jadłospisy, których przestrzeganie ma uwolnić osobę otyłą
od pancerza jabłka lub gruszki. Może więc to właśnie dieta jest wybawieniem od nielubianego kształtu sylwetki?
Niestety, również i tu czeka
nas rozczarowanie. Nie ma takich produktów, które wpływałyby wybiórczo na określone części ciała.
Mamy więc niewielkie pole manewru. Pozostaje ćwiczyć, starając się przechytrzyć
geny. Warto pójść na siłownię
i poprosić instruktora o trening indywidualny, informując, z czego chcemy schudnąć.
Instruktor dobierze ćwiczenia
oraz pokaże, w jaki sposób je
prawidłowo wykonywać.
Krokiem w dobrą stronę
może być też wizyta u eksperta od żywienia. Dietetyk przygotowuje plan żywieniowy
indywidualnie – dla konkretnej osoby. Bierze pod uwagę wyniki badań lekarskich,
prowadzony przez pacjenta
tryb życia, rodzaj wykonywanej pracy, podatność na stres.
Ustala, co dana osoba powinna jeść, przy czym nie chodzi
tu tylko o liczbę kalorii, ale
przede wszystkim o wartość
odżywczą produktów.
Ważny w odchudzaniu
jest też czynnik psychologiczny. Wyraźnie widać jego znaczenie, gdy efekty odchudzania są zbyt wolne lub gdy
życie na diecie stało się nudne.
Dlatego strategię gubienia kilogramów dobierajmy do własnego trybu życia, zamiast sugerować się tym, że skoro ktoś
inny stosuje daną dietę, to ja
też muszę takiej spróbować.
Czy więc sylwetka jabłka lub
gruszki jest wyrokiem, od którego nie ma odwołania? Niestety,
często tak. Według specjalistów
jednak to nie rozmieszczeniem
tkanki tłuszczowej powinniśmy się przejmować, a faktem,
że w ogóle mamy jej zbyt dużo. To ewentualna otyłość jest
problemem, a nie jej niekształtne wcielenie. O ile nadwaga to
kilkukilogramowe przekroczenie normy, o tyle otyłość jest poważną chorobą, którą należy leczyć. Pomijając kwestie czysto
fizyczne, również psychika osoby otyłej cierpi. Nie mogąc zaakceptować gabarytów swojego ciała, wstydzimy się wyjść
do dawnych znajomych, trudno nam dobrać sobie ubrania
w sklepie, unikamy bliskości
z partnerem. Mamy kompleksy.
Warto to zmienić. Czasami pozbycie się ledwie kilku kilogramów sprawia, że na duszy robi
się lżej o tonę.
OR
temat z okładki
“Nowe Życie Olsztyna” nr 20 (191) 2016
7
Mieszkańcy polubili przesiadki
Coraz więcej olsztynian jeździ autobusami i tramwajami, coraz większą popularnością cieszą się bilety umożliwiające korzystanie z kilku połączeń na jednym bilecie.
Linię tramwajową uruchomiono tuż przed końcem
2015 roku. Zaraz po tym, od
stycznia nowego roku Olsztyn przeżył komunikacyjną
rewolucję. Część linii autobusowych została zlikwidowana, powstały nowe, a niektóre
trasy uległy zmianie. Cel tych
modyfikacji był jeden – odzyskać pasażerów, którzy zaczęli
masowo rezygnować z transportu publicznego. Z danych
drogowców wynika, że straty sięgały nawet 20 tys. osób
dziennie. O tym, czy rewolucja się powiodła, mają rozstrzygnąć najnowsze badania
dotyczące sprzedaży biletów.
Wynika z nich, że olsztynianie
coraz częściej jeżdżą autobusami i tramwajami. Ma to potwierdzenie w liczbach. Przez
8 pierwszych miesięcy w latach 2014 i 2015 korzystający
z komunikacji miejskiej wykupili około 5,2 mln biletów,
w tym roku już ponad 5,6 mln,
czyli o około 450 tys. więcej.
Rośnie również zainteresowanie biletami miesięcznymi.
Ich sprzedaż po 8 miesiącach
wyniosła 147 tys., podczas
gdy w poprzednich dwóch
latach wahała się między 124
– 130 tys. i spadała, zamiast
rosnąć. I wszystko wskazuje,
że będzie ich więcej, bo kolejne kupują studenci, którzy zaczęli rok akademicki.
– Przy obecnej cenie wystarczy 88 zł, jeździć przez
większość miesiąca zaledwie
dwa razy dziennie komunikacją miejską, by zakup sieciówki był opłacalny. Można więc
czasem, gdy potrzeba, pojechać
do pracy samochodem, a na co
dzień korzystać z autobusu albo tramwaju i będzie się na tym
wciąż finansowo wygrywać
– twierdzi Marcin Bobiński
prowadzący komunikacyjnego
bloga Olsztynskietramwaje.pl.
Jednak największy wzrost
Zarząd Dróg Zieleni i Transportu odnotował w przyREKLAMA
Nowoczesny tabor przyciąga pasażerów
padku sprzedaży biletów
czasowych: dobowych i trzydniowych. W dwóch poprzednich latach ich sprzedaż od stycznia do sierpnia
wahała się między 42 a 43 tys.
W pierwszych 8 miesiącach
2016 roku to już ponad dwukrotnie więcej, bo 99 tysięcy.
– Wprowadzono bilety
czasowe, więc ci, którzy twierdzili, że jazda z przesiadką
im się nie opłaca, mogą teraz
oszczędzić – ocenia Bobiński.
Popularność biletów czasowych potwierdzają sami
pasażerowie.
– Oferta jest tak skonstruowana, że daje dużą możliwość wyboru. By wsiąść do
tramwaju lub autobusu częściej niż zazwyczaj, nie trzeba kupować od razu sieciówki. Wtedy kupuję np. bilet
trzydniowy, bo w tym czasie mam wiele spraw do załatwienia, a samochodem
wówczas jeździ żona – mówi
jeden z pasażerów, z którym
rozmawialiśmy.
Sami pasażerowie powtarzają jedno: magnesem, jest
coraz większy komfort podróżowania.
– Autobusy i tramwaje są
nowoczesne, dużo wygodniejsze niż kiedyś, wyposażo-
ne w informację pasażerską,
a coraz większa część – w klimatyzację. Można sprawdzać
godziny odjazdów czy planować podróż w internecie albo w aplikacji na komórkę. To
powoduje, że podróż transportem publicznym jest coraz poważniejszą alternatywą
dla samochodu – podkreśla
Bobiński.
Olsztyński rynek zdominował podpoznański producent Solaris. Od niego pochodzą tramwaje i 70 autobusów
Miejskiego Przedsiębiorstwa
Komunikacyjnego. Dochodzi
do tego 20 solarisów prywatnego przewoźnika, który na
zlecenie miasta wozi pasażerów po Olsztynie. Wprowadzenie tych autobusów zrewolucjonizowało
standard
podróżowania komunikacją
miejską. Pojazdy są wygodne,
niskopodłogowe, klimatyzowane, wyposażone w system
informacji pasażerskiej oraz
biletomaty.
– Nasz tabor składa się ze
152 autobusów i 13 tramwajów – mówi Cezary Stankiewicz, rzecznik MPK.
Ostatniego zakupu miejski przewoźnik dokonał
w czerwcu tego roku. Chodziło o zakup ośmiu autobu-
sów standardowej długości
i ośmiu przegubowych. O zlecenie te starały się dwie firmy: Solaris oraz niemiecki
MAN. Pierwsza zaproponowała swój najnowocześniejszy model o nazwie Urbino
12, znany już w Olsztynie.
Za 16 autobusów MPK miało
zapłacić 19,45 mln zł. MAN
przygotował wersję Lion’s City za 19,23 mln zł.
W przetargu cena nie była jedynym kryterium. Liczyły się także parametry silnika,
jakość wykonania nadwozia,
szerokość przejścia czy niskie
zużycie paliwa. Do tego doszło zapewnienie gwarancji
i serwisu na terenie Olsztyna
lub maksymalnie trzy kilometry poza jego granicami.
Jak się okazało, to właśnie
te niuanse przesądziły o zwycięstwie Solarisa, choć autobusy tego producenta były
nieznacznie droższe niż konkurencji. Ostatecznie zdecydowały sprawy techniczne,
wyposażenie autobusów oraz
czas ich dostawy. Nie bez znaczenia był też fakt, że Solaris
w cenie zaoferował szkolenie
nie tylko dla kierowców, którzy będą prowadzili ich autobusy, ale także dla służb
odpowiedzialnych za utrzymywanie taboru w pełnej
sprawności.
Pojazdami o takim standardzie będziemy mogli dojechać na cmentarze komunalne
podczas zbliżającego się Święta Zmarłych.
– Jesteśmy w trakcie przygotowywania się do Dnia
Wszystkich Świętych i komunikacyjnie, i z organizacją ruchu – informuje Paweł Pliszka,
rzecznik Zarządu Dróg Zieleni i Transportu.
Na pewno autobusy miejskie będą kursowały ze zwiększoną częstotliwością. 29 października i 2 listopada ZDZiT
zamierza uruchomić dodatkowe linie autobusowe.
Krzysztof Szymański
8
“Nowe Życie Olsztyna” nr 20 (191) 2016
kobietą być
Stronę przygotowała OR
Co jest teraz modne?
Kiedy za oknem robi się zimno i ponuro, nałóżmy puchaty, różowy sweter i zatopmy łyżkę w kubku gorącej czekolady. Łagodne,
pastelowe kolory, przytulne materiały i obszerne kroje – sezon jesienno-zimowy ma nas rozpieszczać.
Najgłupsze
diety świata
Po wielu nieudanych próbach pozbycia się zbędnych kilogramów można już zwątpić we wszystko. Wtedy na pierwszy
plan wysuwają się propozycje kontrowersyjne, niemal szalone, obiecujące szybkie efekty. Słychać było w mediach
o praktykach łykania larw tasiemca. Żarłoczny lokator rośnie
nam w brzuchu, a my możemy jeść, co chcemy i ile chcemy,
bo gość się hojnie częstuje. Larwy pasożyta z czasem mogą
się przedostać do krwi, a z nią do wątroby, oczu, mózgu. Gra
niewarta świeczki, ale dla wielu jakże kusząca!
Hodowla tasiemca we własnym brzuchu jest kuriozalna,
ale inne pomysły na szybkie
schudnięcie bywają nie mniej
szalone. Niektórzy stosują dietę zgodną z kolorem oczu, inni sugerują się fazami księżyca. Jeszcze inni kupują w sieci
magiczne pigułki. Mają one
powodować chudnięcie trzech
kilogramów od jednej pastylki. Połykamy tabletkę i – trach!
– jesteśmy szczuplejsze, łykamy dwie kolejne i pach!
– stajemy się Cindy Crawford.
W dzisiejszym świecie tak pragniemy dostosować się do otoczenia, że chorzy oszuści zawsze znajdą klientelę.
REKLAMA
Listę najgłupszych diet
świata zamyka dieta alkoholowa. Zaleca ona, aby zamiast
jeść, wyłącznie pić alkohol,
i to najlepiej mocny, bez zapojki (bo jest kaloryczna). Co
prawda, alkohol też jest tuczący, ale jeśli zastąpi jedzenie, to
spowoduje szybki ubytek masy ciała. Warto podkreślić, iż
osobom na diecie alkoholowej
w ogóle nie przeszkadza, że
ubytek wagi jest efektem wyniszczenia organizmu. Ważne,
że trochę spadło.
Nie stosujmy wariackich
diet, tylko zdrowo się odżywiajmy. Cudów nie ma, są tylko głupoty.
Moda lubi zmieniać się
diametralnie nawet w krótkim odstępie czasu. To, co
jest modne tej jesieni i będzie
w cenie zimą, mocno różni się
od tego, co Polki nosiły w roku ubiegłym. Odchodzimy od
ubrań opinających ciało. Obciskające rurki zastępujemy
spodniami znacznie szerszymi. Dla tych z nas, które jednak lepiej czują się w krojach
dopasowanych do ciała, pozostaną spodnie o długości 7/8.
Są długie, ale nie dochodzą do
kostek – kończą się kilka centymetrów nad nimi. Pasują do
butów na wysokim obcasie
i są świetnym strojem w biurze.
Trendy jednak kładą nacisk na obszerne kroje, dlatego nie upierajmy się przy
ubiegłorocznych
stylizacjach. Modne stają się opływowe kształty. Mamy wyglądać delikatnie. Rezygnujemy
z mocno nasyconych kolorów, kontrastów czy odważnych wzorów. Do łask wracają łagodne róże, beże i brązy.
Jeśli zielenie i błękity, to subtelne. Unikamy ciężkich kolorów, bo będą optycznie ścią-
gać w dół obszerne swetry
i długości maksi. Umawiamy
się, że skoro nakładamy miękkie dzianiny, wełnę, aksamit
i plusz, to dla równowagi kolorystykę utrzymujemy lekką i zwiewną. Hitem kolorystycznym jest róż w swojej
taktownej, chłodnej odsłonie. Noszone przez nas kurtki
i swetry w przypudrowanym
różu ubarwiają jesień, która
zaczyna pokazywać nam swoją pochmurną twarz.
A co, jeśli pastelowa, puchata kulka wydaje nam się
miałka i chcemy pokazać pa-
zur? Cóż, trzeba poczekać do
sylwestra. Wracają do łask
szalone lata osiemdziesiąte,
a także cekiny. Modne stają się
cekiny różowe, ale jeśli komuś
tego różu już za dużo w tym
sezonie, to w dobrym guście
będą też migoczące na szaro
długie kreacje.
W biurze natomiast wspomniany pazur może przybrać
formę przyjęcia męskiego
stylu. Projektanci próbowali w tym sezonie zainspirować kobiety do noszenia do
pracy garniturów stylizowanych na męskie. W szerokich
spodniach i marynarkach miałyśmy wyglądać interesująco, bo tak surowo. Miałyśmy
być nawet zainteresowane noszeniem męskich koszul. Ten
trend się chyba jednak w polskich biurach nie przebił.
To raczej wygoda jest tym
słowem, które tej jesieni odmieniamy przez wszystkie
przypadki. Nie musimy już silić się na wymagające poświęcenia akty modowe. Dość opinania się w kuse kurtki, tak
krótkie, że można się było nabawić reumatyzmu. Teraz im
nasza propozycja jest dłuższa
i luźniejsza, tym lepiej. Sweter
ma sięgać nie do talii ani bioder, a za pupę, niemal do kolan. Długie mają być kamizelki, płaszcze, tuniki i spódnice.
Mile widziane nadal są kurtki puchowe, ale także kożuchy, również w góralskim stylu. Natomiast hitem sezonu
ma zostać okrzyknięty długi, aksamitny płaszcz. Trzeba to sprawdzić. To świetny pretekst, by wybrać się do
ulubionego sklepu i trochę
porozglądać...
Pyszna herbata na jesienne chłody
Aromatyczna, gorąca herbata chyba każdej z nas kojarzy się z jesienią. To właśnie o tej porze roku warto wyjść poza schemat
picia nudnawych herbat, a skomponować własną propozycję.
Będziemy bazować na
czarnej herbacie. Wystarczy,
że dodamy do niej kilka dodatków, a zwykły napój przemieni się w pachnącą przyjemność o smaku jesiennego
relaksu. Tę wyjątkową herbatę
można popijać w ciepłym fotelu, gdy mamy chwilę dla siebie. Możemy też poczęstować
nią bliskich, kiedy zziębnięci ledwo co wejdą do domu,
a nawet zaskoczyć przyjaciół
swym herbacianym popisem.
Oto przepis na najlepszą jesienną herbatę – pomarańczową randkę goździka z wiśnią.
Do przygotowania porcji
dla dwóch osób potrzebujemy dzbanuszka wrzącej wody, czarnej herbaty liściastej
w ilości niezbędnej do zrobieREKLAMA
nia średnio intensywnej herbaty, centymetrowego kawałeczka imbiru, laski cynamonu,
dwóch grubszych plastrów
grejpfruta, dwóch cienkich
plasterków cytryny, dwunastu goździków, dziesięciu wiśni z syropu i tegoż syropu
w ilości kilku łyżek.
Do dzbanuszka z wrzącą
wodą wrzucamy liście czarnej herbaty, laskę cynamonu,
obrany i pokrojony imbir oraz
tylko cztery goździki. Czekamy chwilę, aż woda stanie
się herbatą. To porcja na dwie
osoby, a więc do obu kubków wlewamy powstały napój. Dokładamy do kubków
po plastrze cytryny, a plastry
pomarańczy przepoławiamy
i w skórkę wbijamy pozostałe
goździki. Wkładamy je również, na koniec dokładając wiśnie z syropem. Jeśli lubimy
słodszą wersję, to osładzamy.
Ważne jest, by tę herbatę pić z dużych kubków, a nie
herbacianych filiżaneczek. Na
tym polega klimat tej chwili, że
ma być wygodnie, przytulnie,
pysznie – tak po domowemu.
Zdrowy styl życia
“Nowe Życie Olsztyna” nr 20 (191) 2016
9
Tanie i naturalne Kłopoty
zwalczanie przeziębienia z włosami?
Gdy czujemy, że łapie nas osłabienie, nie musimy od razu raczyć się specyfikami z apteki. Na pozbycie sie pierwszych objawów przeziębienia są prostsze, tańsze i zdrowsze metody.
Co jest najlepszym naturalnym remedium na przeziębienie? Sok z cebuli? Czosnek
z miodem? A może gorąca
herbata z dzikiej róży z dodatkiem soku z malin? Okazuje się, że nic z tych rzeczy.
Na nic zdadzą nam się dobrodziejstwa natury o działaniu
przeciwzapalnym, wykrztuśnym czy rozkurczającym,
jeśli popełniamy jeden, bardzo częsty błąd. Tak oczywisty, a jednak powszechny. To
właśnie on powoduje, że dłużej jesteśmy chorzy, do tego
zarażamy innych. Tym wpędzającym nas w szpony przeziębienia błędem jest niewietrzenie pomieszczeń.
Dla osłabionego organizmu nie ma nic gorszego od inhalowania się zużytym powietrzem. Wydaje się,
że utrzymanie ciepła jest najważniejsze. Tymczasem okazuje się, że dalece istotniejsze
jest to, w jakim stanie jest powietrze, które wdychamy. Nie
może być ono wysuszone od
grzejników. Nie powinno być
też wilgotne, a takie bywa mimo pracy centralnego ogrzewania. Niewymieniane powietrze obfituje w wirusy
i bakterie. Jak mamy wyzdrowieć, skoro wdychamy tlen,
w którym przez cały dzień
rozpylaliśmy infekcję w czasie
kaszlu, kichania i mówienia?
Ponieważ
przeziębienie jest przenoszone drogą
kropelkową, musimy szczególnie zadbać o to, by przynajmniej trzy razy dziennie solidnie wywietrzyć
pomieszczenia, w których
przebywamy. Zakręćmy ka-
loryfer, otwórzmy okno na
oścież i wyjdźmy, zamykając
za sobą drzwi. Po kilku minutach pokój zostanie wypełniony świeżym powietrzem.
Nie obawiaj się strat ciepła. Już po kilkunastu minutach temperatura powróci do
optymalnej.
Co na zatkany noc
Najlepszą metodą na
uporczywy katar są inhalacje ziołowe. Do miski
z
wrzątkiem
wrzucamy
garstkę ziół, np. mieszankę działających przeciwzapalnie rumianku, szałwii
i mięty. Pochylając twarz nad
miską, trzymamy nad głową
ręcznik, by jak najwięcej wonnej pary trafiło do płuc. Ciekawą opcją jest też inhalacja
z majeranku. Do litra wrzątku
dodajemy łyżkę sody i łyżkę
majeranku, wdychamy przez
kwadrans – i od razu czujemy
się lepiej.
Przyjemniejszym
sposobem walki z katarem jest
aromatyczna kąpiel. Do
wanny z gorącą wodą dodajemy kilkanaście kropel
olejku sosnowego albo eukaliptusowego. Mają działanie
przeciwbakteryjne
i przeciwzapalne, rozrzedzają wydzielinę z nosa.
Olejkami można skromnie
pokropić poduszkę do snu.
ar
Coś jest nie tak z moimi włosami, martwimy się, patrząc, jak
obfite żniwo zebrał z naszej głowy mały, niewinny grzebień.
A nie powinno nam ubywać więcej niż około stu włosów przez
cały dzień. Taki ubytek jest w normie, większość włosów
z czasem nam naturalnie odrośnie. Gdy jednak fryzura zaczyna się faktycznie przerzedzać, a po umyciu głowy zostaje w
odpływie sporo kosmyków, to należy poszukać przyczyny.
Może brakuje nam witamin? A może to przez stres, hormony
lub leki? Czy zaczynamy łysieć?
U kobiet to często hormony są przyczyną nagłego wypadania włosów. Szczególnie
podczas przekwitania zmiany hormonalne u kobiet dotkliwie odbijają się na włosach. Zostają po myciu głowy
w wannie, na ubraniach,
w grzebieniu. Tak gwałtownie
reaguje organizm o zachwianej gospodarce hormonalnej.
Na szczęście wkrótce po tym
włosy samoistnie przestają
wypadać.
Mężczyźni natomiast tracą włosy z wiekiem, łysiejąc
zwykle od czoła. Robią im się
zakola czołowe, co w skrajnych przypadkach prowadzi
do utraty wszystkich włosów.
Nie jest natomiast prawdą, że
panowie tracą włosy z powo-
du wysokiego poziomu iście
męskiego hormonu testosteronu. Zwykle po prostu panów
nadgryza ząb czasu, stąd marniejąca fryzurka.
Kłopotem na głowie może być także łupież. Jeśli wystąpi nagle, prawdopodobnie
jest spowodowany czynnikiem, który pojawił się niedawno. Zmieniliśmy szampon? Żyjemy w pośpiechu
i niestarannie spłukujemy
z głowy szampon, odżywkę?
A może padliśmy ofiarą jakiejś
alergii? Gdy mamy kłopot w
samodzielnym zdiagnozowaniu źródła problemu, rozważmy wizytę u dermatologa.
OR
10
dom
Kiedy czujesz,
“Nowe Życie Olsztyna” nr 20 (191) 2016
że czas coś zmienić
Wchodzisz do swojego pokoju i kolejny raz patrzysz na meble, ściany... myślisz tylko
o tym, jak bardzo nie lubisz tych kolorów, tego układu mebli. Ogarnia cię frustracja.
Co to oznacza? Czas na remont!
Każdy człowiek potrzebuje czasem zmian w swoim
otoczeniu. Kolory, które nam
się kiedyś podobały, mogą po
paru latach zwyczajnie razić
w oczy. Poza tym materiały
budowlane, jak każda materia, mają swoją określoną żywotność. Po kilku latach widać
wiele ubytków, szczególnie jeśli lubimy wszelkiego rodzaju
obrazy, plakaty, zawieszki.
Korzyści z przeprowadzenia remontu jest wiele. Przede
wszystkim odświeży to naszą
przestrzeń. Nie oszukujmy się,
podczas sprzątania nie czyścimy każdego najmniejszego kąta i szczeliny w pokoju, zaś remont zmusza nas do tego.
Każdy, kto kiedyś remontował, ten wie, że jest
to doskonała okazja do trenowania swojego charakteru
– trzeba tak się zorganizo-
wać, by jak najszybciej skończyć działania, nie doprowadzić do skrajnego bałaganu.
To wszystko trzeba połączyć
z obowiązkami zawodowymi i życiem prywatnym.
Często wiąże się to z pracą
do późnej nocy.
Plan działania
Podstawową sprawą jest
ustalenie konkretnego planu działania. Musimy sobie
odpowiedzieć na pytania: co
chcemy osiągnąć, jak to przeprowadzić i ile to będzie kosztowało. Warto się zastanowić,
czy pracę zlecić fachowcom,
czy też zrobić wszystko na
własną rękę. Każde rozwiązanie ma swoje plusy i minusy. Zlecając remont fachowcom, możemy liczyć na dobry
rezultat, jednak wiąże się to z
kosztami, często kilkakrotnie
wyższymi. Przeprowadzając
remont samemu, oszczędzimy wiele, jednak musimy liczyć się z ogromem pracy, a
także mieć podstawową wiedzę i umiejętności (bądź je
zdobyć).
Wiele zależy od tego, jaki efekt chcemy osiągnąć. Czy
ma to być tylko zmiana koloru ścian i sufitu, wymiana podłóg, drzwi, okien czy też gruntowny remont? Podstawowe
sprawy: malowanie, szpachlowanie, montaż sprzętów, a także drobne poprawki możemy
przeprowadzić samodzielnie.
Większe remonty lepiej zlecić
fachowcom. W dalszej części
skupimy się na tym, jak przeprowadzić podstawowy remont (malowanie, szpachlowanie, odświeżenie pokoju).
Warto zastanowić się też
nad budżetem. Pierwszą sprawą jest sporządzenie listy potrzebnych materiałów. W naszym przypadku są to: farby,
pędzle i wałki, pojemniki do
farb, szpachla i szpachlówka, folie i taśmy malarskie.
Dobrze też udać się do pobliskich sklepów i poprosić o
jak najwięcej kartonów. Koszt
materiałów, w zależności od
wielkości pokoju i jakości środków, waha
się od 200 do nawet 1000 złotych za pokój. Warto wybierać materiały o lepszej jakości,
w końcu remont przeprowadzamy co kilka lat.
Do dzieła!
Po zaplanowaniu i kupnie
materiałów przystępujemy do
działania. Podstawową sprawą jest zabezpieczenie mebli,
sprzętu i podłogi. Używamy
w tym celu folii malarskiej,
kartonów oraz taśmy malarskiej. Jeśli nie jesteśmy w stanie wynieść mebli do drugiego
pokoju, to należy dokładnie
zabezpieczyć je folią malarską.
Na podłogi najlepiej położyć
kartony i stare gazety. Łączenia między podłogą a ścianą
pokrywamy papierową taśmą
malarską.
Kolejnym elementem jest
dokładne oczyszczenie ścian.
Niektórzy używają do tego
celu szarego mydła bądź pasty BHP, my jednak polecamy specjalne mydło malar-
skie. Potrzebna jest też miękka
gąbka. Rozpuszczamy mydło
w ciepłej wodzie i zaczynamy
myć ściany. Uwaga: najlepiej
nabierać na gąbkę samą pianę, ze względu na to, że zbyt
wilgotne ściany długo schną.
Po wyschnięciu powierzni zabieramy się za szpachlowanie ubytków. Co do wyboru
szpachli, jeśli nie ma zbyt wiele
do zrobienia, to najlepiej kupić
już zrobioną, bez konieczności
rozcieńczania. Po wyschnięciu
szpachli należy wyszlifować powierzchnię. Przed malowaniem,
na większe obszary po szpachlowaniu, warto nałożyć bazę
malarską.
Przed malowaniem warto sprawdzić, czy wszystko jest
dobrze zabezpieczone przed
zabrudzeniem.
Pamiętamy
również, że sufit musi się nieco różnić kolorem lub chociaż
odcieniem – w pokoju o jednakowym kolorze ścian i sufitu człowiek może czuć się jak
w pudełku. Kwestia wyboru kolorów jest bardzo indywidualna, trzeba jednak mieć na
względzie, że zbyt ciemne lub
zbyt jaskrawe kolory mogą nam
na dłuższą metę przeszkadzać.
Większe powierzchnie warto malować wałkiem. Dobrze
jest mieć w zapasie kilka, różnej
długości i grubości. Pędzel służy nam do malowania trudno
dostępnych powierzchni bądź
poprawiania szczegółów.
Jeśli będziemy się stosować do powyższych rad,
to remont będzie łatwiejszy
do przeprowadzenia, a efekt
z pewnością się nam spodoba.
Powodzenia!
ar
Ślady przeszłości
“Nowe Życie Olsztyna” nr 20 (191) 2016
11
Jak Pawełek historię Olsztyna poznaje
Zbliżają się jedyne w roku smutne święta, czyli Wszystkich Świętych i Zaduszki. Będzie to czas zadumy nad naszymi bliskimi, znajomymi, znanymi i nieznanymi, którzy poszli drogą bez
powrotu i już ich nie ma. Pozostały po nich często zatarte napisy na nagrobkach oraz wieczna pamięć. Ich dokonania, dobre i złe cechy zawsze będziemy mieli przed oczyma, odwiedzając
cmentarze zasnute dymami zniczy. Jednak nie zdziwmy się w niektórych zakątkach miasta, gdy w czasie tych smutnych świąt ujrzymy palące się lampki. Kiedyś były tam małe nekropolie
albo miejsca, gdzie ktoś zginął tragicznie.
Tak właśnie zaczynał się
e-mail od Jacka Panasa, który
znalazłem w swojej elektronicznej poczcie. Nie było tradycyjnego: „Oj Pawełku, ty
mnie zamęczysz!”. To mnie
zaskoczyło, ale gdy przeczytałem uważnie materiał, który Jacek – miłośnik historii
Olsztyna – przygotował, zrozumiałem dlaczego. Po zapoznaniu się z tekstem otrzymałem obraz tego, czego
w Olsztynie na co dzień nie dostrzegamy. Jacek opowiedział
o miejscach, na których kiedyś
spoczywały, a może i dalej leżą
szczątki ludzkich istnień.
Wiem, że w Olsztynie istnieją cztery nekropolie. Dwie nieczynne, będące miejscami zabytkowymi, czyli cmentarz św.
Jakuba i cmentarz św. Józefa. Są
też dwa inne duże cmentarze
– przy ulicy Poprzecznej oraz
w Dywitach. Ale gdzie chowano mieszkańców grodu nad Łyną kiedyś, bardzo dawno temu,
tego dotąd nie wiedziałem. Po
przeczytaniu artykułu Jacaka
już wiem! Oto, co przygotował
nasz redakcyjny kolega.
„Na początku mieszkańcy Warmii i Mazur zmarłych
palili, a prochy w specjalnych
glinianych naczyniach grzebano w grobach. W okolicach
Olsztyna były prawdopodobnie trzy albo cztery osady,
obok których znaleziono ślady grobów pochówkowych.
Osady kultury łużyckiej odkryto w okolicach ulicy Grabowskiego i po drugiej stronie
miasta w pobliżu ulicy Kasprowicza. Jeszcze starożytni
Prusowie mieszkali w Dywitach i na wysokim brzegu Łyny, gdzieś w Lesie Miejskim.
Zaraz po założeniu Olsztyna w 1353 roku utworzono
pierwszą miejską nekropolię
przy kościele św. Jakuba (obecnie bazylika mniejsza). Zmarłych chowano również w podziemiach świątyni. Wieczny
Cmentarz, gdzie obecnie stoi Nowy Ratusz
spoczynek w kryptach znajdowali znaczący obywatele miasta i osoby duchowne, obok
kościoła chowano mieszczan.
Niedaleko, bo obok Dolnej Bramy był szpital, czyli przytułek,
bo leczenie było raczej iluzoryczne, oraz kaplica św. Ducha przy obecnej ulicy Asnyka.
To przy niej istniał mały cmentarz, na którym chowano przeważnie na koszt miasta ubogich
i bezdomnych mieszkańców.
Kolejny późniejszy cmentarz założono w 1582 roku
z drugiej strony miasta tuż za
Wysoką Bramą koło kościoła św. Krzyża. Ze względu na
zły stan techniczny kościół rozebrano w 1803 roku, a istniejącą koło niego nekropolię zamknięto w 1870 roku. W tym
miejscu stoi dziś Nowy Ratusz. Szczątki zmarłych ekshumowano i przeniesiono
na mały cmentarzyk otwarty
w 1869 roku. Już teraz nie ma
po nim śladu. Tam gdzie był,
tuż koło torów przy tunelu,
stoją obecnie garaże. Jak przyjechałem do Olsztyna w latach
50., to jeszcze widziałem pozostałości nagrobków.
W 1773 roku Fryderyk II
Wielki wydał dekret naka-
zujący likwidację wszystkich
cmentarzy istniejących na terenie miast i zakładanie ich
poza granicami aglomeracji.
W Olsztynie od razu tego nie
uczyniono. Przy obecnej bazylice mniejszej i w jej podziemiach pochówków zaprzestano. Nekropolie zlikwidowano
dopiero w 1858 roku. Cmentarz przy kaplicy św. Ducha
przestał istnieć w 1870 roku.
Wtedy to rozebrano kaplicę
i przytułek, a przy obecnej
ulicy Mariackiej wybudowano nowy dom dla ubogich
i szpital miejski. Przy nim powstał, tuż za szpitalną kostnicą, mały cmentarzyk, na
którym przeważnie chowani byli bezimienni pensjonariusze domu opieki, pacjenci i
pracownicy szpitala. Po ostatniej wojnie swoje miejsce spoczynku znaleźli tam również
pomordowani, już po zdobyciu miasta, bezbronni mieszkańcy miasta. Zamknięty on
został w setną rocznicę założenia. Obecnie tam, gdzie był
cmentarzyk, stoi pamiątkowy obelisk. Co roku w dniu
Święta Zmarłych okoliczni
mieszkańcy zapalają znicze
koło kamienia, oddając hołd
tym, którzy odeszli spośród
żywych.
Podobny
przyszpitalny
cmentarzyk istniał na terenie
przedwojennego szpitala psychiatrycznego w Kortowie.
Jak dobrze pamiętam, szczątki grobów widoczne były na
obrzeżach lasku, gdy się wychodziło obok akademików.
Czy jeszcze jest tam jakiś ślad,
nie wiem. Może ktoś zapala
świeczkę w miejscu ostatniego spoczynku? Tam podobno poza pacjentami leży część
pensjonariuszy oraz personel
szpitala pomordowani przez
radzieckich „wyzwolicieli”.
Większość bezbronnych kortowskich ofiar „bohaterskich”
żołnierzy Armii Czerwonej
spoczywa we wspólnej mogile we wschodniej części dawnego cmentarza ewangelickiego przy alei Wojska Polskiego.
Mało kto wie, że jeden
z pierwszych szpitali – a może lepiej nazywać go przytułkiem lub leprozorium – założony został w 1404 roku za
rogatkami miasta naprzeciw
Bramy Dolnej. Obecnie patrząc – u zbiegu ulic Grunwaldzkiej z Warszawską.
Przeznaczony on był głównie
dla osób trędowatych, chociaż
dogorywali w nim i pacjenci cierpiący na inne choroby.
Pacjenci mieli własną kaplicę
pod wezwaniem św. Jerzego,
a obok niej cmentarz, na którym po śmierci byli chowani. Szpital, kaplica i cmentarz
zlikwidowano w 1871 roku,
a parcele zostały przekazane
w prywatne ręce.
Na przełomie XV i XVI
Olsztyn otrzymał kolejny
dom zarazy oraz kaplicę. Kaplica przetrwała do naszych
czasów i nosi nazwę kaplicy
Jerozolimskiej. Obok niej istniał duży cmentarz ze zbiorowymi mogiłami ofiar różnych
zaraz nawiedzających w tamtych czasach Olsztyn i okolice. Po tej nekropoli nie ma teraz śladu.
Na zakończenie, Pawełku, napiszę jeszcze kilka słów
o dwóch cmentarzach rodzinnych, bo takie w Olsztynie również istniały. Jeden był
naprzeciwko Teatru im. Stefana Jaracza i należał do rodziny Bojarskich, a dalej w kierunku torów rodziny Berendt.
Zlikwidowano je w chwili uruchomienia cmentarza
św. Jakuba i tam zostały przeniesione szczątki członków
rodzin”.
Wiadomość
od Jacka Panasa
zredagował Pawełek
12
“Nowe Życie Olsztyna” nr 20 (191) 2016
rozmaitości
Dowcipy na każdą okazję
Męża wracającego późnym wieczorem do domu wita żona
z wałkiem. – Ty łajdaku, masz na twarzy
szminkę! – To nie szminka, to krew.
Potrącił mnie samochód. – No... masz szczęście.
Przychodzi Jasiu do szkoły
i pani go pyta: – Jakie znasz żywioły, Jasiu? – Woda, ziemia, ogień i wódka.
– Dlaczego wódka? – To gdy tato przychodzi do domu, to mama mówi „a ten znowu w swoim żywiole”.
Żona do męża: – Wiesz? Dzisiaj mi się poszczęściło! Idę obok zsypu na śmieci,
patrzę, a tam para pantofelków
stoi. A jakie piękne! Przymierzam – mój rozmiar! Mąż: – Taaa... Poszczęściło ci się. Po paru dniach żona znowu mówi: – Słuchaj, idę do domu, a u nas
na podjeździe, na żywopłocie,
futro z norek wisi. Przymierzam
– mój rozmiar! Mąż kręci głową z podziwem: – Szczęściara z ciebie. A ja nie
wiem czemu, ale szczęścia nie
mam. Wyobraź sobie, wkładam
wczoraj rękę pod poduszkę, wyciągam bokserki, przymierzam
– i... nie mój rozmiar!
Jasiu spóźnia się do szkoły. Nauczycielka pyta: – Czemu się spóźniłeś? – Bo jednej pani wypadły pieniądze! – A ty pomogłeś jej pozbierać? – Nie, stałem na stówie.
Wypadek samochodowy w górach. Policja na miejscu zdarzenia szuka świadków. Nie mają nikogo prócz bacy, który siedział
cały dzień na pagórku. Policja
udaje się do bacy w celu ustalenia przyczyn zdarzenia. – Baco, widziałeś ten tragiczny
wypadek? Opowiedz nam, jak to
dokładnie było. – Yno dobse policyjo, było to
tak, hm... widzicie tamto dzewo
przy drodze? – Tak, widzimy.
– Oni go nie widzieli...
Rozmowa w gabinecie
lekarskim:
– Panie doktorze, jak mam się
pozbyć zbędnych kilogramów? – Najlepiej zostawić je
na talerzu...
Polak ukradł piwo ze sklepu
w Niemczech i stanął przed polskim sądem. – Czy oskarżony przyznaje, że
ukradł dwa sześciopaki piwa ze
sklepu? – Tam zaraz ukradł. Było napisane „Bier”, no to wziąłem!
Wyznanie:
Mamy z żoną sposób na szczęśliwe pożycie małżeńskie. Dwa razy w tygodniu idziemy do przytulnej restauracji, trochę wina,
dobre jedzenie, później wspaniały seks... Żona chodzi we
wtorki, a ja w piątki.
AZB
BARAN 21.03 – 20.04
Chociaż Twoja sytuacja finansowa nie należy do najlepszych, bądź dobrej myśli.
Nieraz już przecież bywało
gorzej. Nie narzekaj i ciesz się
tym, co masz. Nie jesteś ministrem finansów i musisz się
martwić tylko o siebie.
LEW 23.07 – 23.08
Nie pozwól, by byle stres
wyprowadził Cię z równowagi. Aby jej nie stracić, postaraj
się wzmocnić finansowo. Jeżeli jednak wystarczająco skoncentrujesz się na swoich zadaniach, unikniesz błędnych
posunięć.
STRZELEC 23.11 – 21.12
Szkoda każdego dnia na
złe humory. Jeśli tylko zechcesz, to będzie to wyjątkowo
sympatyczny okres. Otwórz
szeroko drzwi swojego domu.
Przyjaciele udzielą Ci życzliwej rady, a nawet wesprą Cię
finansowo. Takie czasy.
BYK 21.04 – 20.05
Tym razem sam musisz
zadbać o ożywienie Twojego
życia osobistego. Nie licz na
to, że będziesz rozpieszczany
przez partnera. W związku
z tym Twoja praca w najbliższym czasie może być nieco
bardziej chaotyczna. Trudno.
PANNA 24.08 – 23.09
Życie stanie się teraz jeszcze przyjemniejsze. Rozdzwoni się telefon z zaproszeniami.
Przyjaciele zaczną wyciągać
Cię z domu. Na horyzoncie
pojawią się nowe znajomości,
rozrywki i atrakcje. Korzystaj,
póki można.
KOZIOROŻEC 22.12 – 20.01
Nawet sobie nie wyobrażasz, jak uśmiech pomaga
w pracy. Działa skutecznie nawet na rozhisteryzowaną szefową, wściekły personel lub
warczącego szefa. Pamiętaj
jednak, że ten się śmieje, kto
się śmieje ostatni.
BLIŹNIĘTA 21.05 – 21.06
Nowa znajomość świetnie
rokuje. Jeżeli wciąż jesteś na
etapie przełamywania pierwszych lodów, narzuć szybsze
tempo. Niepotrzebnie odwołujesz się w tym przypadku
do rozumu. W tych sprawach
jest on niezbyt pojętny.
WAGA 24.09 – 23.10
Nowe obowiązki w pracy wcale nie muszą oznaczać
końca świata. Potraktuj to jak
wyzwanie i szansę na szybszy
awans. Uważaj jednak, aby
nie rozmieniać się na drobne. Zbyt dużo słów to czasem
zbyt mało czynów.
WODNIK 21.01– 19.02
Możliwe, że nerwy Ci
puszczą i doprowadzisz do
większego konfliktu w pracy.
Cóż, zdarza się, ale na przyszłość bardziej uważaj na to,
co mówisz. Jeżeli to prawda,
że milczenie jest złotem, to będziesz bogaty.
RAK 22.06 – 22.07
Kiedy dopadnie Cię drobny smuteczek, nie broń się
przed kieliszkiem koniaku,
pucharkiem ulubionych lodów czy słodkim ciachem. Nie
myśl wtedy o wskazaniach
wagi. Życie, choć ciężkie, może być momentami słodkie.
SKORPION 24.10 – 22.11
Nie denerwuj się tym,
że nic się nie dzieje. Czasami mała chwila przerwy ma
działanie dobroczynne. Ładuje akumulatory przed akcją.
Nadgorliwość jest gorsza niż
lenistwo, ale to jeszcze nie powód, że masz się obijać.
RYBY 20.02 – 20.03
Jeśli codzienne obowiązki
wydają Ci się nudne i męczące, to sygnał, że potrzeba Ci
więcej odpoczynku. W finansach nie widać w najbliższym
czasie wielkiej zwyżki, ale żyjąc skromniej, dasz sobie radę.
Taka rada.
Redakcja zastrzega sobie prawo do unieważnienia horoskopu, bez podania przyczyn!
AZB
kto ma rację?
I po co nam to!
Pamiętam! Było to dawno temu, kiedy w Olsztynie wybudowano największą w regionie fabrykę. W zakładzie znalazło zatrudnienie sporo mieszkańców zarówno naszego miasta, jak
i okolicznych wsi czy miasteczek. W zasadzie skończyło się bezrobocie.
Na potrzeby prężnie funkcjonującego zakładu zaczęto szkolić młodą kadrę w nowo otwartej średniej szkole
chemicznej. Nie zapomniano
również o wypoczynku i rekreacji załogi, a także miano
na uwadze tężyznę fizyczną.
Przy fabryce działały kluby
sportowe, w tym prężna, osiągająca niezłe wyniki na arenie
krajowej drużyna piłki nożnej Stomil. Między innymi po
to, aby miała gdzie trenować
i rozgrywać mecze, wybudowano na bagnie w pobliżu zakładu ładny stadion sportowy
z zapleczem i hotelem.
Był on oczkiem w głowie miasta. Fabryka i miasto inwestowały w niego, ale
nigdy nie został nowoczesnym obiektem. Dopiero niedawno, kiedy zagrożono, że
w Olsztynie ze względu na
brak oświetlenia nie będą mogły być rozgrywane mecze,
światło zostało zainstalowane.
Inne obiekty sportowe
w mieście ulegały dewastacji.
Jeszcze tylko przez jakiś czas,
gdy w Olsztynie była druga licząca się w kraju drużyna piłki nożnej, funkcjonował
stadion Warmii przy ulicy Sybiraków. Teraz to ruina.
Stadion Stomilu wymaga
gruntownego remontu albo
wybudowania nowego obiektu. Tylko po co? Stoi na niestabilnym gruncie. Nieopodal są
domy mieszkalne. A drużyny
z prawdziwego zdarzenia, dla
której warto inwestować, nie
ma. Moim zdaniem, pomysł
na budowę nowego obiektu
na prawie 15 tysięcy widzów
to nieporozumienie. Wielu
naszych mieszkańców co jakiś czas będzie miało przez to
wszystko hałas i uliczne rozróby. Bedzie to mnóstwo kasy utopionej w błocie. Ja mówię stanowczo: nie! Ten obiekt
oczywiście powinien zostać
wyremontowany, ale mógłby pełnić funkcję osiedlowego boiska
i
miejsca imprez
o
charakterze lokalnym.
Pływalnia,
siłownie,
małe
boiska i duża płyta to
w przyszłości
prawdziwy
kompleks
rekreacyjny
i sportowy.
Ktoś zarzuci mi, że jestem przeciwnikiem sportu i powstania
prawdziwego stadionu. Nieprawda! Taki obiekt powinien powstać w miejscu, gdzie
obecnie jest stadion Warmii.
Znakomita lokalizacja, dobry
dojazd, sporo miejsca na parkingi. Duża powierzchnia na
wybudowanie boiska zarówno treningowego, jak i oczywiście takiego z prawdziwego
zdarzenia, o wielorakiej funk-
cji, z zadaszonymi trybunami,
oświetleniem i widownią na
paręnaście tysięcy widzów.
Kochane miejskie władze, do roboty! Czym szybciej, tym lepiej. Chyba że
chcecie, aby Warmia podzieliła los pięknego Stadionu Leśnego, który kiedyś zaczęto
remontować po to, żeby go
totalnie zniszczyć. Tak po cichu mi się marzy piękny, nowoczesny stadion War-
mii, a przy okazji obok
korty tenisowe, no i oczywiście znakomite leśne boisko
do lekkiej atletyki i piłkarskich treningów. Kochani rajcowie i urzędnicy, pamiętajcie. Chcieć to móc!
Jacek Panas
“Nowe Życie Olsztyna” nr 20 (191) 2016
13
Stwórzmy warunki,
będą wyniki
W swoim felietonie poruszyłeś, Jacku, tyle wątków, że doprawdy nie wiem, od czego zacząć.
Postaram się jednak zachować wprowadzoną przez Ciebie chronologię.
Powstanie w naszym mieście fabryki opon na pewno
przyniosło sporo korzyści, ale
nie wiem, jak mogło się przyczynić do zlikwidowania bezrobocia w regionie. Czy ty kiedykolwiek w tamtych czasach
słyszałeś o jakimś bezrobociu?
Przypomnę Ci, że w dowodzie
osobistym każdy miał adnotację o miejscu pracy (lub wpi-
sany wolny zawód). Milicja,
sprawdzając tożsamość, od razu wyławiała wszystkie niebieskie ptaki. Nikt nie mógł się
wykpić, że nie ma pracy. Ten
problem załatwiano od ręki.
Sam pamiętam, że po skończeniu studiów było coś takiego
jak nakaz pracy i ściśle określony termin do jej podjęcia.
Co do usytuowania stadionu: fabryka zbudowała go
tam, gdzie chciała. Kto bogatemu zabroni? Może ówcze-
sny dyrektor chciał mieć widok na stadion ze swojego
gabinetu? Dobrze, że w ogóle
powstał taki obiekt. W przeciwnym razie nie mielibyśmy
w Olsztynie centralnych dożynek. Pamiętasz, jak przez
tych parę okołodożynkowych
dni wyglądało zaopatrzenie?
Powiało wielkim światem.
No dobrze, wystarczy
tych żartów. Czy to
się komuś podoba,
czy też nie, nie ma
większej reklamy dla
miasta lub regionu niż
renomowana drużyna sportowa. Kiedyś
taką wizytówką Olsztyna byli lekkoatleci,
potem siatkarze. Olsztyński sport zawsze odnosił sukcesy i nadal tak
jest. Wystarczy wspomnieć chociażby piłkarzy ręcznych, kolarzy,
żeglarzy, zawodników
wschodnich sztuk walki czy MMA. Liczyliśmy
się i liczymy w prawie
każdej sportowej dyscyplinie.
Ale najwięcej kibiców przyciągają, Jacku, piłkarskie stadiony. Kiedy Stomil w latach
1994 – 2002 grał w I lidze (nie
było jeszcze wtedy ekstraklasy), olsztyński stadion gromadził najwięcej kibiców w całym kraju. Bywały takie mecze
Stomilu, na których kilkudziesięcioprocentowa frekwencja
miała miejsce właśnie na tym
bagiennym stadionie. Kilku
piłkarzy Stomilu grało wtedy
w reprezentacji kraju.
Gdyby nie powstał stadion, nie byłoby tych sukcesów. Jego modernizacja na
pewno będzie tańsza niż odbudowa stadionów Warmii
i Leśnego, nie mówiąc już
o nowej inwestycji.
Faktem jest, że teren pod
jego budowę może nie tyle wybrano, ile przygotowano niezbyt szczęśliwie. Ale
teraz, Jacku, są inne, nowsze technologie i na pewno coś z tym bagienkiem da
się zrobić. Zwłaszcza że tuż
obok są pływalnia oraz park,
który trzeba zagospodarować (może właśnie korty tenisowe?). Wtedy całość stanowiłaby niezły kompleks
sportowo-rekreacyjny.
Każdemu olsztyńskiemu
kibicowi marzy się na pewno piłkarska ekstraklasa. Żeby drużyna grała na takim
poziomie, muszą być do tego stworzone warunki (także
finansowe) i zaplecze treningowe. Oczywiście na jakieś
spektakularne wyniki trzeba
będzie trochę poczekać. Drużyna bez własnego boiska nie
odniesie jednak sportowego
sukcesu. Bez tego przez cały
czas będziemy żyli piłkarskimi wspomnieniami. Czy stolica Warmii i Mazur ma być
kojarzona tylko z jeziorami
i tramwajami?
Andrzej Zb. Brzozowski
14
“Nowe Życie Olsztyna” nr 20 (191) 2016
Wydatki gastronomiczne
w kosztach firmowych
Pytanie: – Prowadzę działalność handlową, w związku z czym często odbywam
podróże służbowe i biznesowe, podczas których spotykam się z kontrahentami. Zazwyczaj spotkaniom
tym towarzyszy poczęstunek. Podczas podróży sam
też ponoszę koszty wyżywienia. Czy wydatki te stanowią
koszt uzyskania przychodu?
Mogę brać na nie faktury?
– pyta Dariusz K.
Odpowiedź: – I tak, i nie,
panie Dariuszu. O wydatkach
stanowiących stały element
spotkań biznesowych od lat
toczył się spór między przedsiębiorcami a fiskusem. Organy podatkowe uznawały bowiem wydatki ponoszone na
takie poczęstunki jako wydatki reprezentacyjne, niestanowiące kosztów podatkowych.
Dopiero po wydaniu przez
Ministra Finansów interpretacji
ogólnej w 2013 roku rozstrzygnięto ostatecznie, że ponoszone przez przedsiębiorców wydatki na drobne poczęstunki
(np. ciastka, paluszki, kanapki), napoje (np. kawa, herbata,
woda mineralna, soki), jak również posiłki (np. obiady, lunche), niezależnie od miejsca ich
podawania (w siedzibie przedsiębiorcy czy też poza nią), serwowane podczas prowadzenia
rozmów biznesowych nie podlegają wykluczeniu i stanowią
koszt podatkowy.
Minister w swojej interpretacji zastrzegł jednak potrzebę indywidualnej oceny
Elżbieta Krywko doradca podatkowy
stanu faktycznego konkretnej
sprawy dotyczącej kwalifikowania kosztów (wydatków)
gastronomicznych jako kosztów reprezentacji. Może się
więc wydarzyć, że podczas
kontroli podatkowej urzędnik
skarbowy będzie miał w tym
względzie odmienne zdanie
od naszego.
W przypadku wydatków
ponoszonych na posiłki samego przedsiębiorcy podczas
podróży biznesowej sprawa jest prosta. Nie podlegają one zaliczeniu do kosztów
podatkowych. W tym przypadku może Pan rozliczyć
w kosztach jedynie diety stanowiące ryczałt na pokrycie Pana kosztów. Co ważne,
kosztem tym są one wyłącznie
do wysokości określonej dla
pracowników.
Chcesz, abym na łamach
tej gazety odpowiedziała na
Twoje pytanie? Dzwoń pod
nr 607 14 14 14 lub napisz na
adres: [email protected]
Elżbieta Krywko
porady
Karanie wszelkich
przewinień
Prawo coraz skuteczniej walczy z tymi kierowcami, którzy
popełniają wykroczenia. Za mniejsze i większe przewinienia
grożą mandaty i inne kary.
Osobom, które zawsze się spieszą, warto przypomnieć o zakazie parkowania na miejscach przeznaczonych dla osób niepełnosprawnych. Nie ma tłumaczenia, że to tylko na chwilę. Nie
wypada też posługiwać się kartą parkingową wydaną niepełnosprawnemu bratu lub sąsiadowi.
Na wielu skrzyżowaniach zamontowane są urządzenia rejestrujące zachowanie kierowców. Wiadomo, że za przejechanie na czerwonym świetle grozi mandat i dostaje się punkty
karne. Ale wielu uznaje, że pośpiech ich usprawiedliwi. Nie ma
zmiłuj się.
Najsurowsze kary grożą za zbyt szybką jazdę. Za przekroczenie w terenie zabudowanym obowiązującej prędkości o 50
km/godz. policjant w trybie natychmiastowym odbiera prawo
jazdy na trzy miesiące. Jest wówczas czas na rozmyślanie o sposobach na powolniejsze życie i przypomnienie sobie, że brawura na drodze jest przyczyną wypadków. Warto o tym pamiętać w okresie jesienno-zimowym, kiedy to z różnych powodów
znacznie wydłuża się droga hamowania.
Cmentarny savoir-vivre
Już niebawem licznie odwiedzać będziemy miejsca pochówku naszych bliskich. Cmentarze powierzone są trosce odwiedzających i prosi się wszystkich o stosowne zachowanie oraz
przestrzeganie regulaminów. Paragrafy zawierające postanowienia porządkowe przypominają o zakazie spożywania alkoholu i palenia papierosów oraz palenia ognisk. Obowiązuje też
zakaz handlu obwoźnego i obnośnego oraz zakaz wprowadzania na teren cmentarzy zwierząt. Uprasza się wszystkich o dbałość o urządzenia wodociągowe czy sanitarne.
Z uwagi na to, że cmentarze są strefą ciszy i zadumy, a drogi i alejki nie są drogami publicznymi, to ruch pojazdów ogranicza się do niezbędnego minimum. Najogólniej mówiąc, zabroniony jest samowolny wjazd samochodem, motorowerem lub
motocyklem. Istnieją pewne wyjątki, ale wówczas pobierane są
opłaty. Cennik uwzględnia ulgi na rzecz osób niepełnosprawnych. W okresie Święta Zmarłych ruch pojazdów jest, ze zrozumiałych względów, zawieszony, a przynajmniej w dużym stopniu ograniczony.
Alimenty od zmarłego
Zmarły nie płacił na dzieci alimentów, bo dłuższy czas przebywał w szpitalu. Teraz dzieciom należy się po nim spadek. Po
śmierci obowiązek alimentacyjny automatycznie wygasł i nie
obciąża spadkobierców. A co z zaległymi alimentami?
Wiadomo, że w skład masy spadkowej wchodzą aktywa
i... pasywa, czyli również długi spadkodawcy, w tym zaległości alimentacyjne. Kwoty, które powinny zostać uiszczone za
życia alimenciarza, a nie zostały wypłacone, wchodzą po jego śmierci (jako długi) w skład spadku i przez to obciążają
spadkobierców. Ponieważ dzieci uprawnione do alimentów
też dziedziczą po zmarłym, występują w tej sytuacji w dwóch
rolach. Są one jednocześnie uprawnionymi, a zarazem stają się
zobowiązanymi do uregulowania zaległych alimentów. W ten
skomplikowany sposób ów dług wygaśnie, inaczej mówiąc,
zniweluje się.
Nieboszczyk
z kontem w banku
Znawcy tego zagadnienia przypuszczają, że na kontach
bankowych znajduje się nawet 10 miliardów złotych, które należą do nieżyjących już osób. Między innymi dlatego, że z chwilą śmierci właściciela rachunku tracą moc wszelkie wcześniejsze upoważnienia i podejmowanie tych pieniędzy z konta przed
uprawomocnieniem się postępowania spadkowego jest ryzykowne. W dodatku banki o takich sytuacjach nie zawiadamiają rodzin. W odzyskiwaniu pieniędzy po zmarłych pomagają
zatem wyspecjalizowane kancelarie prawnicze. A jest się czym
zajmować.
Jeśli zmarły był zatrudniony na podstawie umowy o pracę, to jego rodzinie należy się odprawa pośmiertna, której wysokość uzależniona jest od stażu pracy. Jeśli zmarły posiadał
Otwarty Fundusz Emerytalny, to zgromadzone środki z oprocentowaniem wchodzą w skład masy spadkowej. Jest tak samo, gdy zmarły miał konto lub lokatę w banku. Najbliżsi nie
o wszystkim musieli wiedzieć.
Jeśli zatem w szufladach zmarłego znajdziemy dokumenty
wskazujące, że trzymał on pieniądze w jakiejś instytucji finansowej, to wypada pójść tam z poświadczeniem dziedziczenia lub
ze stosownym wyrokiem sądu stwierdzającym nabycie spadku.
M.R.
sport
“Nowe Życie Olsztyna” nr 20 (191) 2016
Szachiści ze szkół rozpoczęli rywalizację
Gimnastyka dla umysłu
Szachy można lubić lub nie. Niemniej ta królewska gra wciąż ma wielu sympatyków. Tak jest w Olsztynie, gdzie od wielu lat
prowadzone są rozgrywki szkolnej ligi w tej dyscyplinie sportu.
Inauguracja roku szkolnego równa się początkowi międzyszkolnych rozgrywek w różnych dyscyplinach
sportu. Jedną z nich są szachy. W Olsztynie od kilkunastu lat prowadzone są takie rozgrywki. Obecnie
w otwartych mistrzostwach
miasta rywalizują dzieci
i młodzież ze szkół podstawowych, gimnazjalnych i
średnich. W efekcie akcji zorganizowanej przez Ośrodek
Sportu i Rekreacji uczestnicy rozgrywek rywalizują
w czterech ligach. W ich prowadzeniu uczestniczy Warmińsko-Mazurski Związek
Szachowy.
– Pomagamy OSiR-owi
w przeprowadzaniu zawodów. Cieszymy się z tego,
gdyż jest to znakomita forma promocji tej gry – powiedział Mirosław Orłowski, prezes Warmińsko-Mazurskiego
Związku Szachowego.
W miniony weekend rozegrano pierwszą rundę
otwartych mistrzostw Olsztyna. Pierwszego dnia rywalizowali szachiści III i IV ligi. Były to głównie dzieci ze
szkół podstawowych, z których wiele dopiero rozpoczyna przygodę z tą dyscypliną
sportu. Drugiego dnia rywalizowali zawodnicy I i II ligi,
gównie z gimnazjów i szkół
ponadgimnazjalnych.
– To jeden z siedmiu turniejów, które zostaną przeprowadzone
w
sezonie
2016/2017. Ostatni zaplanowaliśmy w kwietniu przyszłe-
go roku. Wówczas poznamy
indywidualnych i drużynowych zwycięzców tej rywalizacji – zapowiedział Mirosław
Orłowski.
W pierwszym etapie szachowych zmagań rywalizowało 70 dziewcząt i chłopców.
Bardzo ciekawie przebiegała gra wśród najmłodszych
adeptów tego sportu. Były
wybuchy radości i łzy rozpaczy. Jednak najważniejsze było uczestnictwo.
– Wiadomo, że nie zawsze
można wygrać. Dla mnie liczy się gra i zabawa. Mój brat
nakłonił mnie do tego sportu
i wcale tego nie żałuję
– stwierdził Maciej Strepikowski, uczeń IV klasy SP 3
w Olsztynie. Po chwili dodał:
– Uprawiam szachy od pięciu
lat. Mam trzecią kategorię szachową. A sukcesy... Pierwszy
to trzecie miejsce przedszkolaków w Działdowie. Później
wygrałem turniej Jubileuszu
ul. Pana Tadeusza w Olsztynie. Najlepiej czuję się w szachach klasycznych, czyli grze
godzinnej. Na razie gram dalej, bo to jest fajna przygoda.
Ciekawe jest to, że mimo
konkurencji w postaci komputerów i innych urządzeń
technicznych, zwykłe szachy wciąż przykuwają uwagę
młodych ludzi. Bardzo zadowoleni z tego są rodzice.
– To sposób na życie dla
rodziny. Od kilku lat tym żyjemy i bez szachów czegoś
by nam brakowało – przyznała Anna Filipiniuk, matka ośmioletniej Magdaleny.
Dziewczynka ma na swoim
koncie kilka sukcesów. Jest
mistrzynią Słowacji do lat 8,
mistrzynią województwa w
dwóch kategoriach wiekowych, a także uczestniczyła
w mistrzostwach Europy juniorów i uzyskała kwalifikację do przyszłorocznych mistrzostw Polski juniorów.
– Cieszę się, że córka gra
w szachy. Widać, że to lubi
– opowiada pani Anna i kontynuuje – jakiś czas temu powiedziała, że rezygnuje, bo
zdobyła za dużo medali. Dwa
tygodnie później stwierdziła, że musi się przygotować
do kolejnego startu. I niech
tak zostanie. Widać, że to lubi. Codziennie ćwiczy grę ze
starszym bratem. Nieraz ja
lub mąż musimy im sędziować. Cieszymy się, że gra
w szachy jeszcze bardziej zintegrowała rodzinę.
Szkolne
mistrzostwa
Olsztyna to dla niektórych
zawodników początek sportowej kariery na wyższym
poziomie. Obecnie organizatorzy pomysłu na ligę szachową, działacze związku
szachowego, trenerzy klubowi oraz rodzice dzieci mogą
się pochwalić tym, że kilkoro z uczestników rozgrywek
jest wysoko notowanymi zawodnikami w kraju. Igor Janik (obecnie Start Elbląg)
wywalczył srebro w mistrzostwach Europy oraz dwa medale mistrzostw Polski. Anita
Deliga zdobyła brązowy medal mistrzostw Polski. Oboje
są uczestnikami mistrzostw
Europy i świata. Aleksandra
Wierzbowska to także uczestniczka mistrzostw Polski.
– Mam nadzieję, że sport
szachowy dalej będzie się rozwijał – powiedział Mirosław
Orłowski. – Oprócz Olsztyna
swoje ligi szkolne mają Ostróda i Kętrzyn. Niedługo powstanie jeszcze jedna, którą
organizuje Debiut 10 Olsztyn.
Ponadto dzieci biorą udział
w mistrzostwach województwa organizowanych przez
Szkolny Związek Sportowy.
A także w mistrzostwach województwa
przeprowadzanych przez Warmińsko-Mazurski Związek Szachowy
– dodał.
IRON
15
Kalejdoskop sportowy
Weekend 22 i 23 października będzie sportowym świętem w Olsztynie. W sobotę w hali „Urania” obędzie
się dziesiąta edycja Olsztyńskiego Festiwalu Sztuk Walki.
Zobaczymy popisy w takich
dyscyplinach jak judo, aikido, taekwondo, MMA, krav
maga, boks, zapasy i capoeira.
W trakcie festiwalu odbędą się
również walki finałowe mistrzostw Polski w karate kyukushin. Początek o godz. 17.
Wstęp wolny. Z kolei miłośnicy biegania będą mogli kibicować uczestnikom półmaratonu. W niedzielę kilkuset
zawodników stanie na starcie biegu na Starym Mieście.
Początek w samo południe.
Metę wyznaczono na promenadzie CRS „Ukiel” nad Jeziorem Krzywym. Organizatorem obu imprez jest OSiR.
Rugby w Olsztynie obchodzi 40-lecie istnienia. Po latach
tłustych (gra w Ekstraklasie)
przyszły lata chude. Jednak ta
fantastyczna dyscyplina sportu przetrwała. Obecnie w klubie Rugby Team Olsztyn ćwiczą grupy naborowe, które
uczestniczą w turniejach rugby siedmioosobowego oraz
w plażowej odmianie tej dyscypliny. Niewykluczone, że
za kilka lat znowu będziemy
mogli oglądać piętnastoosobowe rugby w stolicy Warmii
i Mazur.
Siatkarze Indykpolu AZS
Olsztyn coraz lepiej radzą
sobie w rozgrywkach Plus-Ligi. Po wyjazdowej porażce z Jastrzębskim Węglem
(2:3) kolejne dwa mecze podopieczni trenera Andrei Gardiniego rozstrzygnęli na swoją korzyść. Najpierw pokonali
u siebie GKS Katowice (3:0),
a następnie na wyjeździe
Łuczniczkę Bydgoszcz (3:1).
Po trzech kolejkach spotkań
akademicy są na trzecim miejscu z dorobkiem siedmiu
punktów. Oby tak dalej.
IRON

Podobne dokumenty