Życie Olsztyna
Transkrypt
Życie Olsztyna
REKLAMA nr 20 (191 ) 2016 ISSN 1734-7076 NOWE Życie REKLAMA (18.10.-2.11. 2016) www.zycieolsztyna.pl REKLAMA NAKŁAD 25 000 Olsztyna REKLAMA 2 “Nowe Życie Olsztyna” nr 20 (191) 2016 z olsztyna Remont trasy kolejowej Olsztyn – Toruń – Poznań Linia kolejowa nr 353 (Poznań Wschód – Skandawa) ma zostać zmodernizowana. W samym województwie warmińsko-mazurskim na tę inwestycję zostanie wydanych około 50 mln złotych. To uatrakcyjni podróż pociągiem z Olsztyna do Torunia i Poznania. PKP podpisało umowę na remont nowych odcinków tras kolejowych. Wśród nich jest modernizacja 12 przejazdów kolejowo-drogowych, z czego 4 na odcinku Stare Jabłonki – Olsztyn. Do tego Polskie Linie Kolejowe mają wyremontować 33 kilometry torów i 10 obiektów inżynieryjnych na trasie między Ostrowite a Jamielnikiem. Rozpoczęcie inwestycji na odcinku Jabłonowo Pomorskie – Iława – Olsztyn – Korsze zaplanowano na październik bieżącego roku. Remont powinien zakończyć się we wrześniu 2017 roku. Na zmodernizowanych przejazdach ma być położona nowa nawierzchnia oraz zostać zainstalowana nowoczesna sygnalizacja przejazdowa. Ma to zapewnić większy poziom bezpieczeństwa w ruchu kolejowym i drogowym. Zdaniem kolejarzy, komfort jazdy ulegnie znacznej poprawie. Pociągi osobowe będą mogły rozwijać prędkość do 120 km/h, natomiast towarowe do 100 km/h. To z kolei umożliwi zwiększenie przepustowości na trasie. Podczas prac mają zostać gruntownie zmodernizowane perony na stacjach Olsztyn Zachodni i Naterki. Oba dworce zyskają wyższe platformy, przystosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych, wyposażone w nawierzchnię antypoślizgową, nowe wiaty, tablice informacyjne, ławki oraz oświetlenie. Osoby niewidome będą mogły skorzystać z informacji napisanych językiem Braille’a. Wyrok ws. korupcji w urzędzie marszałkowskim Sąd Rejonowy w Olsztynie wydał wyroki w zawieszeniu wobec byłego dyrektora jednego z departamentów Urzędu Marszałkowskiego w Olsztynie i dwóch biznesmenów. Wszyscy byli oskarżeni w sprawie korupcji dotyczącej zamówień publicznych. Na całą trójkę sąd nałożył też grzywny. Akt oskarżenia w tej sprawie prokuratura przesłała do sądu Rejonowego w Olsztynie w czerwcu. Akt zawierał 16 zarzutów przedstawionych ośmiu osobom. Najwięcej dotyczyło przedsiębiorcy Władysława B. Zarzucono mu m.in., że działając wspólnie i w porozumieniu z innym biznesmenem Tadeuszem Z. udzielił Igorowi H., dyrektorowi jednego z departamentów Urzędu Marszałkowskiego w Olsztynie, korzyści majątkowej w łącznej kwocie co najmniej 20 tys. zł. Miało to związek z realizacją kampanii medialno-wizerunkowej dotyczącej imprez promujących żywność naturalną, tradycyjną, regionalną i lokalną. REKLAMA Wszyscy trzej oskarżeni złożyli wnioski o wydanie wyroku skazującego bez przeprowadzenia rozprawy. Sąd Rejonowy w Olsztynie na posiedzeniu rozpatrzył te wnioski i jeszcze tego samego dnia wydał wyroki skazujące. Władysławowi B. wymierzył karę 1 roku i 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 3 lata. Ma też zapłacić grzywnę w wysokości 10 tys. zł. Igor H. został skazany na 1 roku i 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata oraz zapłatę 10 tys. zł grzywny. Sąd orzekł wobec niego również przepadek na rzecz Skarbu Państwa 20 tys. zł osiągniętych z przestępstwa. Najlżejszy wyrok, bo tylko 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata oraz tysiąc złotych grzywny dostał Tadeusz Z. Pieniądze na Łynostradę. Będzie dłuższa Ponad 3,6 mln zł – to koszt budowy pierwszego odcinka nowej trasy spacerowej i rowerowej. Docelowo połączy Brzeziny z Lasem Miejskim. Łynostrada to zwycięski projekt ubiegłorocznej edycji Olsztyńskiego Budżetu Obywatelskiego. Zgłosiły ją Stowarzyszenie Wizja Lokalna oraz Forum Rozwoju Olsztyna. W założeniu miała stanowić trasę spacerową dla pieszych i rowerzystów, która połączy park Centralny z osiedlem Mleczna. Pierwotna wartość projektu to 1 mln zł. Inwestycja miała być realizowana w tym roku, ale ratuszowi urzędnicy uznali, że Łynostrada powinna być jeszcze dłuższa. Dlatego milion złotych z OBO to za mało. Miasto zdecydowało, że sięgnie po potrzebne pieniądze z funduszy europejskich. W tej sytuacji wyliczono, że budowa pierwszego odcinka Łynostrady będzie ostatecznie kosztować ponad 3,6 mln zł. Te pieniądze są już pewne. Pozyskane zostaną z projektu Eko-mobilności. Z tego samego powstaną nowe ulice Pieniężnego i Partyzantów. Wszystkie te przedsięwzięcia będą mogły się zacząć w przyszłym roku. Ratusz planuje rozbudować Łynostradę o dwa kolejne odcinki. Jeden od ul. Tuwima do mostku na Brzezinach, drugi od parku Podzamcze do Lasu Miejskiego. Ich realizacja to koszt po- NOWE Życie Wydawca: Agencja Reklamowo-Wydawnicza INNA PERSPEKTYWA” Paweł Lik, “ redaktor naczelny: Leszek Lik, [email protected]; redaktor wydania bezpłatnego: Paweł Lik, dziennikarze: Andrzej Zb. Brzozowski, Cezary Kapłon, Jacek Panas, Jerzy Pantak, Mirosław Rogalski, Olga Ropiak, Mariusz Wadas; rysunki: Zbigniew Piszczako; okładka: Paweł Lik Biuro promocji i reklamy: tel. 505 129 273; (r) – materiał reklamowy lub powierzony, ar- archiwum redakcji. Redakcja nie odpowiada za treœæ i formê powierzonych materia³ów, zastrzega sobie prawo adiustacji powierzonych tekstów. Druk: Grupa WM Sp. z o.o. Olsztyna Nakład 25 000 nad 4,6 mln zł. Pieniądze na ich budowę będą dzielone w innym konkursie unijnym. Czarne chmury nad Szymanami Z końcem października z lotniska Olsztyn-Mazury przestanie latać SprintAir. Zimą i wiosną z portu lotniczego samoloty będą kursować jedynie do Londynu. Dopiero z nadejściem lata Wizz Air uruchomi połączenie do Oslo. Najmłodsze lotnisko w Polsce radzi sobie lepiej, niż zakładały jego władze. Ostatnio ze stolicy Anglii przyleciał 30-tysięczny pasażer. Oznacza to, że warmińsko-mazurski port już teraz wypełnił swoje cele na ten rok. Prognozy wskazują, że do końca grudnia ma obsłużyć jeszcze przynajmniej 10 tysięcy ludzi. Najlepszą trasą jest uruchomione od czerwca połączenie z Londynem Luton, które obsługuje Wizz Air. Węgierski przewoźnik jest zadowolony ze współpracy i zapewnia, że od sezonu letniego zapewni nowe połączenie – tym razem z Oslo. Loty będą odbywały się dwa razy w tygodniu od 20 maja. Niestety są również złe wieści. Od końca października będą zlikwidowane połączenia do Krakowa, Wrocławia i Berlina, które obsługiwał SprintAir. – Nigdy nie ukrywaliśmy, że lotnisko w Szymanach, zwłaszcza na początku, będzie się odznaczało dużą sezonowością. Ale umówiliśmy się ze Sprint Airem, że niedługo wrócimy do rozmów w sprawie przywrócenia tych połączeń w sezonie letnim – mówi Mariusz Jachimek, doradca zarządu ds. współpracy z przewoźnikami. Oznacza to, że zimą i wczesną wiosną z portu lotniczego Olsztyn-Mazury samoloty będą latać wyłącznie do Londynu. Wizz Air oferuje podróż do Luton, natomiast od 1 listopada do gry wejdzie Ryanair, który zapewni połączenia ze Stansted. Przed kilkoma tygodniami LOT zamknął sezonową trasę do Warszawy, natomiast pod koniec października Adria zawiesi połączenie z Monachium. Władze lotniska zapewniają, że oba te połączenia mogą powrócić do rozkładu lotów latem. aglomeracja olsztyńska “Nowe Życie Olsztyna” nr 20 (191) 2016 3 Wielkie święto Rusza zbiórka na pomnik Zasłużonych Warmiaków szkoły w Dywitach Była parada ulicami Dywit, tort, prezenty, życzenia, statuetki „Nasze Anioły” dla osób wspierających szkołę oraz odbył się bal absolwenta – tak w skrócie wyglądały uroczystości z okazji 30-lecia szkoły w Dywitach w obecnym budynku oraz 71. rocznicy powstania szkoły polskiej w Dywitach. Obchody jubileuszu były znakomitą okazją do przypomnienia dziejów szkoły, przedstawienia ludzi ważnych dla jej istnienia, a także stanowiły możliwość spotkania i integracji społeczności szkolnej i środowiska lokalnego. Święto szkoły w Dywitach trwało aż trzy dni – od 13 do 15 października, więc okazji do spotkań, rozmów i podziękowań nie zabrakło. Wszystko zaczęło się 13 października od kolorowej i głośnej parady ulicami Dywit, w której wzięło udział ponad 400 uczniów. Wielki aplauz i zainteresowanie uczniów wywołał też pokaz MMA w wykonaniu mistrza KSW Mameda Chalidowa, mieszkańca Kieźlin, i jego trenera Pawła Derlacza, absolwenta dywickiej szkoły. 14 października, a więc w Dniu Edukacji Narodowej odbyły się uroczystości oficjalne i apel, podczas którego dyrekcja szkoły przyjęła mnóstwo życzeń, kwiatów, prezentów. Wójt Jacek Szydło i Sabina Robak, przewodnicząREKLAMA Wielki jubileusz szkoły w Dywitach rozpoczął się od kolorowej, wesołej parady uczniów ulicami Dywit ca Rady Gminy Dywity, przekazali na ręce Ewy Romanowskiej, dyrektor Zespołu Szkół w Dywitach, specjalny bon prezentowy od gminy Dywity o wartości 5 tys. zł. – W ciągu 30 lat funkcjonowania placówki szkolne mury opuściło wielu zdolnych uczniów, którzy są najlepszym przykładem państwa dydaktycznego sukcesu – mówił do byłych i obecnych pedagogów wójt Jacek Szydło. – Dziękuję za pamięć o tym, że szkoła to nie tylko budynek, ale przede wszystkim grono pedagogów, pracowni- ków obsługi, uczniów i rodziców. Razem tworzycie Państwo niepowtarzalny klimat oraz solidne podstawy dla nauki i wychowania kolejnych pokoleń dzieci i młodzieży. Podczas uroczystości nie zabrakło oczywiście występów uczniów i pysznego tortu. Goście akademii mogli też obejrzeć wystawę historyczną na temat dziejów szkolnictwa w Dywitach. Zwieńczeniem obchodów był bal absolwenta, który odbył się 15 października w hotelu Omega w Olsztynie. Zabawa była przednia, a bal stał się okazją do odnowienia dawnych znajomości. W Dywitach powstał Społeczny Komitet Budowy Tablicy/Pomnika Zasłużonych Warmiaków, a na 1 listopada planowana jest pierwsza kwesta datków na materialne upamiętnienie Warmiaków zasłużonych w walce o polskość tych ziem. Obiekt ma być zlokalizowany w Brąswałdzie. Akt założycielski Społecznego Komitetu Budowy Tablicy/Pomnika Zasłużonych Warmiaków został podpisany 10 października w Dywitach. W jego skład weszli: dr Jan Chłosta, historyk i regionalista warmiński; Warmiak Robert Pieczkowski; Maria Surynowicz, bratanica warmińskiej poetki Marii Zientary-Malewskiej; ks. Anicenty Murawski, wieloletni proboszcz parafii w Brąswałdzie; dr Stanisław Niepsuj; Jadwiga Ferenc, długoletnia nauczycielka szkoły w Brąswałdzie; i młody propagator Warmii Łukasz Ruch. – Cieszę się, że gmina Dywity tak bardzo zaangażowała się w materialne upamiętnienie aktywnych i zasłużonych dla tych ziem Warmiaków – mówi dr Jan Chłosta, wybrany na przewodniczącego Społecznego Komitetu. Pomysł zrodził się kilka lat temu, a został ogłoszony przy okazji obchodzonych w lutym 2016 roku 160. urodzin ks. Walentego Barczewskiego, wieloletniego proboszcza parafii w Brąswałdzie i zasłużonego Warmiaka. Jest już nawet wstępna lista przygotowana przez dr Chłostę z nazwiskami i zasługami kilkudziesięciu Warmiaków. Będzie ona konsultowana m.in. ze środowiskiem naukowym. Obiekt – bo jeszcze nie wiadomo, jaki ostatecznie kształt przyjmie – wyłoni konkurs, który zostanie wkrótce ogłoszony. Już na 1 listopada na cmentarzach parafialnych w Dywitach i Brąswałdzie zaplanowana jest pierwsza kwesta datków na pomnik. Uruchomiono też specjalne konto, na które można wpłacać środki na realizację pięknej idei upamiętnienia zasłużonych Warmiaków. Numer rachunku to: 97 8857 0002 3001 0006 3890 0004. W tytule wpłaty należy wpisać „Pomnik”. Dlaczego na lokalizacje tablicy/pomnika został wybrany Brąswałd? – To miejscowość z warmińską duszą, kluczowa dla historii Warmii i pamięci o jej dawnych mieszkańcach. To tutaj ksiądz Barczewski pobudował wspaniały kościół, to w Brąswałdzie urodziła się słynna warmińska poetka Maria Zientara-Malewska, to także tutaj ksiądz Franciszek Kaupowicz odprawiał nabożeństwa w języku polskim – odpowiada Jacek Szydło, wójt gminy Dywity. – W Brąswałdzie zawsze, nawet mimo trudnych czasów, krzewiona była polskość, pamięć o polskiej tradycji i kulturze – dodaje ks. Anicenty Murawski. 4 olsztyn “Nowe Życie Olsztyna” nr 20 (191) 2016 Podgrodzie – kiedyś przemysł, W latach 60. ubiegłego wieku obecne osiedle Podgrodzie kończyło się właściwie tuż za szpitalem z jednej strony i siedzibą Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad z drugiej. Dalej rozciągały się ogrody, a gdzieś w oddali, przy końcu ul. Polnej (obecnie okolice ul. Gałczyńskiego) majaczyła baza nieistniejącej już Spółdzielni Pracy „Transportowiec”. Do 1965 roku Olsztyn nie wychodził poza granice przedwojenne. Potem nastąpiła budowlana ekspansja, gdyż w granice miasta włączono okoliczne wioski, lasy, gospodarstwa rolne i jezioro Skanda. W 1945 roku powierzchnia miasta liczyła 52 km kw. obecnie – 89; w 1960 roku Olsztyn zamieszkiwało 69 tys. osób, teraz – 174 tysiące. Z tego ok. 11 tysięcy mieszka na Podgrodziu, które wcześniej stanowiło obrzeże Dolnego Przedmieścia, czyli okolic zakola Łyny i obszaru u zbiegu ulic Niepodległości, Mariańskiej, Barczewskiego i Warszawskiej. Tereny w kierunku południowym zabudowano dopiero po 1970 roku, a wiele ulic ma zaledwie kilkunastoletnią historię. Osiedle zajmuje dziś 135 ha w prostokącie ograniczonym od zachodu ul. Warszawską, od południa – ul. Tuwima, a od północy i wschodu – Łyną od mostu św. Jana do mostu na Pozortach. REKLAMA Odnowiona secesja przy Knosały – dobry przykład dbałości o zabytki Przemysłowe serce dawnego Olsztyna Pod koniec XIX wieku w zakolu Łyny zaczęły powstawać liczne fabryki oraz zakłady komunalne. Przedsiębiorcami byli głównie Żydzi, a pracownikami ich sąsiedzi, polscy Warmiacy. Bo ówczesne przedmieścia by- ły polsko-żydowskie; obie nacje sobie sprzyjały. U zbiegu Knosały i Niepodległości była fabryka świec i pasty. Nieopodal trzy tartaki: Raphaelsohnów, Harmenaua i Orłowskiego (bliskość Łyny sprzyjała spławianiu drewna), dwie kaflarnie warmińskich rodzin Lehnardtów i Bemów, ponad- to wytwórnia maszyn Bayera i fabryki mydła i wozów. W ostatnim dziesięcioleciu XIX wieku powstała gazownia, a w jej pobliżu willa dla jej pracowników, która czeka obecnie na odnowę. Przy Knosały zlokalizowano też firmy komunalne oraz usługowe, a tuż przed II wojną – zajezdnię trolejbusową (jeszcze stoi). W pobliżu od 1923 roku działała polska Spółdzielnia Rolniczo-Handlowa „Rolnik”. Po wojnie reaktywował ją starosta Olgierd Donimirski, działacz przedwojennego Związku Polaków w Niemczech oraz powojennego Stronnictwa Pracy. Na bazie „Rolnika” powstała potem spółdzielnia „Samopomoc Chłopska”. Od połowy lat 50. przy Warszawskiej działała też fabryka zniczy i sztucznych choinek Spółdzielni „Synteza” (obecnie na Gutkowie). Po niektórych firmach ślad prawie zaginął, a opuszczone budynki czekają na swoją szansę, jaką miał dawny tartak Raphaelsohnów. REKLAMA Niedaleko, przy Mariańskiej, w 1867 roku powstał szpital miejski, zaś naprzeciwko, 50 lat później, Miejski Dom Opieki im. Pary Cesarskiej. Przez kilkanaście lat po II wojnie mieściły się tam… Warmińska Kuria Biskupia i seminarium duchowne, a od 1962 roku Państwowa Szkoła Pielęgniarska z internatem. Teraz są tam też departamenty urzędu marszałkowskiego. Natomiast przy Niepodległości powstały miejska straż pożarna i pogotowie ratunkowe oraz katolicka szkoła koedukacyjna. Obie instytucje (PSP i SP 10 im. Władysława Broniewskiego) funkcjonują w tych budynkach nadal. Obecnie na osiedlu siedziby mają m.in. ZDZiT, kilka wydziałów urzędu miasta, dwa wydziały uniwersyteckie, biuro klienta PGNiG (biuro d. gazowni), kilka hoteli i banków, kilka szkół różnych typów z medykiem na czele, zespół krytych obiektów OSiR-u, dom dziecka, oddział GDDKiA, parafia św. Wojciecha (od 1994), Zakład Higieny Weterynaryjnej, pływalnia uniwersytecka, klub osiedlowy OSM „Alternatywa” i Muzeum Nowoczesności w dawnym tartaku Raphaelsohnów, otoczone fragmentem parku Centralnego. Metamorfoza ulic i domów Ledwie połowa osiedlowych ulic ma przedwojenny rodowód. Oczywiście nazwy ich są inne, tylko ul. Mariańska nawiązuje do niemieckiej – Mariengasse, aleja Maryjna. Ale po II wojnie kilkanaście miesięcy nosiła miano ks. Bandurskiego. Obecne nazwy to głównie nazwiska polskich działaczy patriotycznych na Warmii sprzed wojny oraz pisarzy i poetów różnych okresów. Niektóre, nawet XIX-wieczne są ulice: Barczewskiego (Okrężna, Szpitalna – dawne nazwy niemieckie podaję w tłumaczeniu lub w oryginale oraz polskie ich ówczesne odpowiedniki), Knosały (Ogrodowa), Lengowskiego (Skarbowa, po II wojnie do lat 60. – Wiejska). Ulica Niepodległości (Warszawska) uległa znacznym przemianom. Za Hitlera stanowiła jedną ulicę z dzisiejszą ulicą Mochnackiego i nazwano ją Oddziałów Szturmowych SA, a jej część od pl. Roosevelta do alei Sikorskiego – Jarocką, bo prowadziła do Jarot. Ulica Szrajbera to ul. Fryderyka, Osińskiego – Ceglana, natomiast plac u zbiegu ulic Szrajbera i Knosały to Sądowy Plac Miejski. Teraz są tu zieleniec i parking, a pod nimi… zasypany wielki schron przeciwlotniczy. Powojenna Warszawska to dawna droga Olsztynecka, uruchomiona w 1866 roku. Wyróżnia się jedynie plac Roosevelta („Koński Targ” lub „Rynek Koński”, plac Remontowy, plac Langermacki). Pierwszy targ odbył się tam w czerwcu 1862 roku. Stała na nim figura Męki Chrystusa (1886), przeniesiona w 1937 r. na skrzyżowanie Warszawskiej z Jagiellończyka. Na jej miejscu działa dziś sieciowa jadłodajnia, która kontynuuje tradycje karczmy targowej. Plac nadal jest ważnym węzłem komunikacyjnym, jak przed wojną, gdy kursowały nim trolejbusy (linia nr 2 do koszar przez Jagiellończyka), a po wojnie do Kortowa (linia 3) i Kolonii Mazurskiej (4). Przed centralnymi dożynkami (1978 r.) okolice placu całkowicie się zmieniły. Zburzono wiele budynków przy REKLAMA olsztyn teraz sypialnia kilku latach jeden z olsztyńskich przedsiębiorców uruchomił tu ekskluzywny lokal „Secesja”, ale i on padł. Miasto przejęło budynek i próbowało go sprzedać. Kolejny właściciel zapowiedział wielkie otwarcie klubu pod nazwą „Klub Fabrik”. Skończyło się na zapowiedzi. Potem miał być koncertowy „Komin”, też z gwiazdorskim wielkim otwarciem. Wytrwał tylko jeden sezon. A jesienią 2015 roku gruchnęła wieść o koCzy Komin kiedyś będzie służył kulturze? Górnej (Bergstarase), Mochnackiego, Orkana (Hohensteinerquarstrasse), Łukasińskiego (Farbiarska). Przybyła nowa ulica Alojzego Śliwy, zaślepiając końcówkę Warszawskiej. Tylko dzięki ówczesnemu wiceministrowi kultury prof. Wiktorowi Zinowi, który poparł społeczne protesty, u zbiegu ulic Pieniężnego, Szrajbera i Knosały ostała się Villa Bayer (należała do fabrykanta o tym nazwisku). Mieściły się w niej Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Radzieckiej i kino „Przyjaźń”. Teraz jest tam bank, który zadbał o właściwą restaurację budynku. W nieciekawym architektonicznie gmachu z 1909 roku, przy Szrajbera 11, był urząd powiatowy (także po wojnie), a w RP/PRL siedziby: urzędu bezpieczeństwa, cenzury, Olsztyńskiego Wydawnictwa Prasowego (m.in. „Głos Olsztyński”, „Warmia i Mazury”, „Panorama Północy”) i miejskiego komitetu PZPR. Obecnie mieszczą się tam katedry dwóch wydziałów UWM: Sztuki i Nauk Społecznych, a gmach przechodzi lifting. Po 1970 roku powstała druga część Podgrodzia, blokowa sypialnia ul. Profesorskiej, Korczaka i Gotowca. W latach 80. i 90. zabudowano blokami ul. Iwaszkiewicza (odcinek d. Polnej, bo Przeszłość i nowości Podgrodzie ubogie jest w zabytki. Przed hotelem od strony ul. Śliwy znajduje się typowa warmińska kapliczka Maryjna, przy szpitalu mariackim – bogato zdobiona kaplica z 1870 r. Dawny cmentarz szpitalny (zamknięty w 1961 r. i splantowany w 1974 r.) przypomina skromna tablica oraz parkowa zieleń. Przy skrzyżowaniu alei Warszawskiej z Obrońców Tobruku stoi równie skromny pomnik ku czci żołnierzy poległych w Afryce. U zbiegu Śliwy i Niepodległości po ataku na budynki WTC w Nowym Jorku (2001 r.) ustawiono pomnik Strażaków Poległych w Akcji, a przed SP 10 – pomnik patrona szkoły. Osiedlowa nowoczesność jawi się głównie dzięki linii tramwajowej nr 3 i spółce Lab-Mlek przy ul. Warszawskiej (po Laboratorium Czystych Kultur, stacji doświadczalnej Instytutu Mleczarstwa przy Tuwima oraz Rhone Food Biolacta została tylko pamięć). Tu będzie „Łynostrada” przecięła ją Obrońców Tobruku). A ul. Mleczna zmieniła się w Tuwima dopiero w XXI wieku (spółdzielcza nazwa tego osiedla OSM wciąż nawiązuje do starej nazwy). Ostatnio drugich narodzin doczekały się secesyjne budynki dawnych fabrykantów przy ul. Knosały – cieszą oko odnowionymi wnętrzami i elewacjami. W dawnym tartaku jest multimedialne Muzeum Nowoczesności. Tylko w budynku po „Rolniku” szarogęsi się kłobuk, choć i tam próbowano wprowadzić kulturę. Klub wielkich otwarć Fatum, jakie wisi nad okazałym budynkiem dawnej dyskoteki „Come In” (potoczna nazwa Komin) – zadziwia. Jej karierę zakończyły bandyckie wyczyny ochroniarzy. Po Ponadstuletni gmach SP 10. Tu uczył się kiedyś Seweryn Pieniężny junior lejnym wielkim otwarciu największego klubu w Olsztynie (!) – Life Music Club – oczywiście ze światowym programem. Ale i on splajtował. Budynek znów wrócił do miasta. Niedawno Olsztyńska Rada Seniorów chciała urządzić tam Centrum Aktywności Seniora „Wigor”. Jednak urzędnicy projekt odrzucili. “Nowe Życie Olsztyna” nr 20 (191) 2016 REKLAMA Działacze Olsztyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej od lat postulują urządzenie parku na bagnach wzdłuż Łyny. Tymczasem dzięki Olsztyńskiemu Budżetowi Obywatelskiemu zapowiada się szlak pieszo-turystyczny wzdłuż rzeki, czyli „Łynostrada”. Tekst i zdjęcia Jerzy Pantak REKLAMA . 5 6 “Nowe Życie Olsztyna” nr 20 (191) 2016 MIESZKANIA BEZ KREDYTU HIPOTECZNEGO Oferuje Spółdzielnia Mieszkaniowa „KORMORAN” w formule lokatorskiego prawa do lokalu. Rozwiązanie proponowane przez Spółdzielnię jest szansą dla osób, którym marzy się własne mieszkanie, a które nie mają zdolności kredytowej i nie mogą osobiście zaciągnąć kredytu hipotecznego. Warunkiem uzyskania prawa do lokalu mieszkalnego jest wniesienie 30% planowanego kosztu mieszkania i zobowiązanie się do spłaty w okresie 25-letnim kredytu zaciągniętego prze Spółdzielnię na pokrycie pozostałych 70% kosztów budowy danego mieszkania. Nowe Osiedle „Kormoran” docelowo będzie pięknie położonym, cichym zespołem sześciu budynków przy nowej ul. Warmińskiej w Dywitach niedaleko je- ziora, z zagospodarowaną przestrzenią rekreacyjną, placem zabaw wśród zieleni osiedlowej. Ponadto mieszkańcy osiedla będą mieli do dyspozycji 255 miejsc parkingowych usytuowanych, podobnie jak ruch samochodowy, po obwodzie osiedla. Obecnie w realizacji jest drugi budynek wielorodzinny Nr 3, w którym będzie 31 mieszkań o powierzchni użytkowej od 34 do 60 mkw. z planowanym zakończeniem robót w IV kw. 2017 r. Serdecznie zapraszamy do siedziby Spółdzielni Mieszkaniowej „KORMORAN” w Olsztynie, ul. Okulickiego 5, tel. 89 541 80 00, www.smkormoran.olsztyn.pl. zdrowie Otyłość ma swoje odmiany Tkanka tłuszczowa niejednej osobie płata przykre figle. Zajmując wybrane partie ciała, przemienia sylwetkę człowieka w jabłko albo gruszkę. Nie ma co się martwić, jeśli to lekkie krągłości. Gorzej gdy zbędne kilogramy prowadzą do otyłości, a więc do choroby. Otyłość typu „jabłko”, zwana też otyłością brzuszną, jest najczęściej spotykana u mężczyzn. Ponieważ cechuje się nagromadzeniem tkanki tłuszczowej w obrębie jamy brzusznej, może przyczynić się do rozwoju miażdżycy, nadciśnienia, cukrzycy i innych poważnych chorób. Z kolei otyłość typu „gruszka” to otyłość pośladkowo-udowa, dobrze znana kobietom. Bywa powodem wystąpienia żylaków podudzi i zwyrodnienia układu kostno-stawowego nóg. Jest też trzeci rodzaj otyłości – otyłość uogólniona. Występuje często u osób, u których problemy z wagą zaczęły się w dzieciństwie. W tym przypadku tkanka tłuszczowa jest rozmieszczona dosyć równomiernie, a więc nie formuje sylwetki w jabłko ani gruszkę. Jedni mają duży brzuch, inni sporą pupę lub pokaźne uda. Według ekspertów, odpowiadają za to przede wszystkim geny. To one warunkują, jaką mamy budo- wę ciała, jak tyjemy i z czego wpierw chudniemy. W mniejszym stopniu wpływają na to prowadzony tryb życia i usportowienie ciała – te partie, których mięśnie pracują częściej, mają mniej tłuszczu. To jednak głównie geny dyktują warunki. Czy więc mając figurę jabłka lub gruszki, da się to zmienić? Według najnowszych doniesień naukowych możemy, do pewnego stopnia, przekształcić swoją sylwetkę, ale genetyczne uwarunkowania budowy ciała zostaną, choć będą mniej widoczne. W trakcie chudnięcia organizm, mając deficyt energii, pobiera tkankę tłuszczową do spalania z tych części ciała, które są dla niego mniej ważne (tu też decydują geny). Może być więc tak, że nim schudną nielubiane uda, pozbędziemy się tłuszczu z lubianych i podziwianych części naszego ciała. Niestety! W sieci znajdują się jadłospisy, których przestrzeganie ma uwolnić osobę otyłą od pancerza jabłka lub gruszki. Może więc to właśnie dieta jest wybawieniem od nielubianego kształtu sylwetki? Niestety, również i tu czeka nas rozczarowanie. Nie ma takich produktów, które wpływałyby wybiórczo na określone części ciała. Mamy więc niewielkie pole manewru. Pozostaje ćwiczyć, starając się przechytrzyć geny. Warto pójść na siłownię i poprosić instruktora o trening indywidualny, informując, z czego chcemy schudnąć. Instruktor dobierze ćwiczenia oraz pokaże, w jaki sposób je prawidłowo wykonywać. Krokiem w dobrą stronę może być też wizyta u eksperta od żywienia. Dietetyk przygotowuje plan żywieniowy indywidualnie – dla konkretnej osoby. Bierze pod uwagę wyniki badań lekarskich, prowadzony przez pacjenta tryb życia, rodzaj wykonywanej pracy, podatność na stres. Ustala, co dana osoba powinna jeść, przy czym nie chodzi tu tylko o liczbę kalorii, ale przede wszystkim o wartość odżywczą produktów. Ważny w odchudzaniu jest też czynnik psychologiczny. Wyraźnie widać jego znaczenie, gdy efekty odchudzania są zbyt wolne lub gdy życie na diecie stało się nudne. Dlatego strategię gubienia kilogramów dobierajmy do własnego trybu życia, zamiast sugerować się tym, że skoro ktoś inny stosuje daną dietę, to ja też muszę takiej spróbować. Czy więc sylwetka jabłka lub gruszki jest wyrokiem, od którego nie ma odwołania? Niestety, często tak. Według specjalistów jednak to nie rozmieszczeniem tkanki tłuszczowej powinniśmy się przejmować, a faktem, że w ogóle mamy jej zbyt dużo. To ewentualna otyłość jest problemem, a nie jej niekształtne wcielenie. O ile nadwaga to kilkukilogramowe przekroczenie normy, o tyle otyłość jest poważną chorobą, którą należy leczyć. Pomijając kwestie czysto fizyczne, również psychika osoby otyłej cierpi. Nie mogąc zaakceptować gabarytów swojego ciała, wstydzimy się wyjść do dawnych znajomych, trudno nam dobrać sobie ubrania w sklepie, unikamy bliskości z partnerem. Mamy kompleksy. Warto to zmienić. Czasami pozbycie się ledwie kilku kilogramów sprawia, że na duszy robi się lżej o tonę. OR temat z okładki “Nowe Życie Olsztyna” nr 20 (191) 2016 7 Mieszkańcy polubili przesiadki Coraz więcej olsztynian jeździ autobusami i tramwajami, coraz większą popularnością cieszą się bilety umożliwiające korzystanie z kilku połączeń na jednym bilecie. Linię tramwajową uruchomiono tuż przed końcem 2015 roku. Zaraz po tym, od stycznia nowego roku Olsztyn przeżył komunikacyjną rewolucję. Część linii autobusowych została zlikwidowana, powstały nowe, a niektóre trasy uległy zmianie. Cel tych modyfikacji był jeden – odzyskać pasażerów, którzy zaczęli masowo rezygnować z transportu publicznego. Z danych drogowców wynika, że straty sięgały nawet 20 tys. osób dziennie. O tym, czy rewolucja się powiodła, mają rozstrzygnąć najnowsze badania dotyczące sprzedaży biletów. Wynika z nich, że olsztynianie coraz częściej jeżdżą autobusami i tramwajami. Ma to potwierdzenie w liczbach. Przez 8 pierwszych miesięcy w latach 2014 i 2015 korzystający z komunikacji miejskiej wykupili około 5,2 mln biletów, w tym roku już ponad 5,6 mln, czyli o około 450 tys. więcej. Rośnie również zainteresowanie biletami miesięcznymi. Ich sprzedaż po 8 miesiącach wyniosła 147 tys., podczas gdy w poprzednich dwóch latach wahała się między 124 – 130 tys. i spadała, zamiast rosnąć. I wszystko wskazuje, że będzie ich więcej, bo kolejne kupują studenci, którzy zaczęli rok akademicki. – Przy obecnej cenie wystarczy 88 zł, jeździć przez większość miesiąca zaledwie dwa razy dziennie komunikacją miejską, by zakup sieciówki był opłacalny. Można więc czasem, gdy potrzeba, pojechać do pracy samochodem, a na co dzień korzystać z autobusu albo tramwaju i będzie się na tym wciąż finansowo wygrywać – twierdzi Marcin Bobiński prowadzący komunikacyjnego bloga Olsztynskietramwaje.pl. Jednak największy wzrost Zarząd Dróg Zieleni i Transportu odnotował w przyREKLAMA Nowoczesny tabor przyciąga pasażerów padku sprzedaży biletów czasowych: dobowych i trzydniowych. W dwóch poprzednich latach ich sprzedaż od stycznia do sierpnia wahała się między 42 a 43 tys. W pierwszych 8 miesiącach 2016 roku to już ponad dwukrotnie więcej, bo 99 tysięcy. – Wprowadzono bilety czasowe, więc ci, którzy twierdzili, że jazda z przesiadką im się nie opłaca, mogą teraz oszczędzić – ocenia Bobiński. Popularność biletów czasowych potwierdzają sami pasażerowie. – Oferta jest tak skonstruowana, że daje dużą możliwość wyboru. By wsiąść do tramwaju lub autobusu częściej niż zazwyczaj, nie trzeba kupować od razu sieciówki. Wtedy kupuję np. bilet trzydniowy, bo w tym czasie mam wiele spraw do załatwienia, a samochodem wówczas jeździ żona – mówi jeden z pasażerów, z którym rozmawialiśmy. Sami pasażerowie powtarzają jedno: magnesem, jest coraz większy komfort podróżowania. – Autobusy i tramwaje są nowoczesne, dużo wygodniejsze niż kiedyś, wyposażo- ne w informację pasażerską, a coraz większa część – w klimatyzację. Można sprawdzać godziny odjazdów czy planować podróż w internecie albo w aplikacji na komórkę. To powoduje, że podróż transportem publicznym jest coraz poważniejszą alternatywą dla samochodu – podkreśla Bobiński. Olsztyński rynek zdominował podpoznański producent Solaris. Od niego pochodzą tramwaje i 70 autobusów Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego. Dochodzi do tego 20 solarisów prywatnego przewoźnika, który na zlecenie miasta wozi pasażerów po Olsztynie. Wprowadzenie tych autobusów zrewolucjonizowało standard podróżowania komunikacją miejską. Pojazdy są wygodne, niskopodłogowe, klimatyzowane, wyposażone w system informacji pasażerskiej oraz biletomaty. – Nasz tabor składa się ze 152 autobusów i 13 tramwajów – mówi Cezary Stankiewicz, rzecznik MPK. Ostatniego zakupu miejski przewoźnik dokonał w czerwcu tego roku. Chodziło o zakup ośmiu autobu- sów standardowej długości i ośmiu przegubowych. O zlecenie te starały się dwie firmy: Solaris oraz niemiecki MAN. Pierwsza zaproponowała swój najnowocześniejszy model o nazwie Urbino 12, znany już w Olsztynie. Za 16 autobusów MPK miało zapłacić 19,45 mln zł. MAN przygotował wersję Lion’s City za 19,23 mln zł. W przetargu cena nie była jedynym kryterium. Liczyły się także parametry silnika, jakość wykonania nadwozia, szerokość przejścia czy niskie zużycie paliwa. Do tego doszło zapewnienie gwarancji i serwisu na terenie Olsztyna lub maksymalnie trzy kilometry poza jego granicami. Jak się okazało, to właśnie te niuanse przesądziły o zwycięstwie Solarisa, choć autobusy tego producenta były nieznacznie droższe niż konkurencji. Ostatecznie zdecydowały sprawy techniczne, wyposażenie autobusów oraz czas ich dostawy. Nie bez znaczenia był też fakt, że Solaris w cenie zaoferował szkolenie nie tylko dla kierowców, którzy będą prowadzili ich autobusy, ale także dla służb odpowiedzialnych za utrzymywanie taboru w pełnej sprawności. Pojazdami o takim standardzie będziemy mogli dojechać na cmentarze komunalne podczas zbliżającego się Święta Zmarłych. – Jesteśmy w trakcie przygotowywania się do Dnia Wszystkich Świętych i komunikacyjnie, i z organizacją ruchu – informuje Paweł Pliszka, rzecznik Zarządu Dróg Zieleni i Transportu. Na pewno autobusy miejskie będą kursowały ze zwiększoną częstotliwością. 29 października i 2 listopada ZDZiT zamierza uruchomić dodatkowe linie autobusowe. Krzysztof Szymański 8 “Nowe Życie Olsztyna” nr 20 (191) 2016 kobietą być Stronę przygotowała OR Co jest teraz modne? Kiedy za oknem robi się zimno i ponuro, nałóżmy puchaty, różowy sweter i zatopmy łyżkę w kubku gorącej czekolady. Łagodne, pastelowe kolory, przytulne materiały i obszerne kroje – sezon jesienno-zimowy ma nas rozpieszczać. Najgłupsze diety świata Po wielu nieudanych próbach pozbycia się zbędnych kilogramów można już zwątpić we wszystko. Wtedy na pierwszy plan wysuwają się propozycje kontrowersyjne, niemal szalone, obiecujące szybkie efekty. Słychać było w mediach o praktykach łykania larw tasiemca. Żarłoczny lokator rośnie nam w brzuchu, a my możemy jeść, co chcemy i ile chcemy, bo gość się hojnie częstuje. Larwy pasożyta z czasem mogą się przedostać do krwi, a z nią do wątroby, oczu, mózgu. Gra niewarta świeczki, ale dla wielu jakże kusząca! Hodowla tasiemca we własnym brzuchu jest kuriozalna, ale inne pomysły na szybkie schudnięcie bywają nie mniej szalone. Niektórzy stosują dietę zgodną z kolorem oczu, inni sugerują się fazami księżyca. Jeszcze inni kupują w sieci magiczne pigułki. Mają one powodować chudnięcie trzech kilogramów od jednej pastylki. Połykamy tabletkę i – trach! – jesteśmy szczuplejsze, łykamy dwie kolejne i pach! – stajemy się Cindy Crawford. W dzisiejszym świecie tak pragniemy dostosować się do otoczenia, że chorzy oszuści zawsze znajdą klientelę. REKLAMA Listę najgłupszych diet świata zamyka dieta alkoholowa. Zaleca ona, aby zamiast jeść, wyłącznie pić alkohol, i to najlepiej mocny, bez zapojki (bo jest kaloryczna). Co prawda, alkohol też jest tuczący, ale jeśli zastąpi jedzenie, to spowoduje szybki ubytek masy ciała. Warto podkreślić, iż osobom na diecie alkoholowej w ogóle nie przeszkadza, że ubytek wagi jest efektem wyniszczenia organizmu. Ważne, że trochę spadło. Nie stosujmy wariackich diet, tylko zdrowo się odżywiajmy. Cudów nie ma, są tylko głupoty. Moda lubi zmieniać się diametralnie nawet w krótkim odstępie czasu. To, co jest modne tej jesieni i będzie w cenie zimą, mocno różni się od tego, co Polki nosiły w roku ubiegłym. Odchodzimy od ubrań opinających ciało. Obciskające rurki zastępujemy spodniami znacznie szerszymi. Dla tych z nas, które jednak lepiej czują się w krojach dopasowanych do ciała, pozostaną spodnie o długości 7/8. Są długie, ale nie dochodzą do kostek – kończą się kilka centymetrów nad nimi. Pasują do butów na wysokim obcasie i są świetnym strojem w biurze. Trendy jednak kładą nacisk na obszerne kroje, dlatego nie upierajmy się przy ubiegłorocznych stylizacjach. Modne stają się opływowe kształty. Mamy wyglądać delikatnie. Rezygnujemy z mocno nasyconych kolorów, kontrastów czy odważnych wzorów. Do łask wracają łagodne róże, beże i brązy. Jeśli zielenie i błękity, to subtelne. Unikamy ciężkich kolorów, bo będą optycznie ścią- gać w dół obszerne swetry i długości maksi. Umawiamy się, że skoro nakładamy miękkie dzianiny, wełnę, aksamit i plusz, to dla równowagi kolorystykę utrzymujemy lekką i zwiewną. Hitem kolorystycznym jest róż w swojej taktownej, chłodnej odsłonie. Noszone przez nas kurtki i swetry w przypudrowanym różu ubarwiają jesień, która zaczyna pokazywać nam swoją pochmurną twarz. A co, jeśli pastelowa, puchata kulka wydaje nam się miałka i chcemy pokazać pa- zur? Cóż, trzeba poczekać do sylwestra. Wracają do łask szalone lata osiemdziesiąte, a także cekiny. Modne stają się cekiny różowe, ale jeśli komuś tego różu już za dużo w tym sezonie, to w dobrym guście będą też migoczące na szaro długie kreacje. W biurze natomiast wspomniany pazur może przybrać formę przyjęcia męskiego stylu. Projektanci próbowali w tym sezonie zainspirować kobiety do noszenia do pracy garniturów stylizowanych na męskie. W szerokich spodniach i marynarkach miałyśmy wyglądać interesująco, bo tak surowo. Miałyśmy być nawet zainteresowane noszeniem męskich koszul. Ten trend się chyba jednak w polskich biurach nie przebił. To raczej wygoda jest tym słowem, które tej jesieni odmieniamy przez wszystkie przypadki. Nie musimy już silić się na wymagające poświęcenia akty modowe. Dość opinania się w kuse kurtki, tak krótkie, że można się było nabawić reumatyzmu. Teraz im nasza propozycja jest dłuższa i luźniejsza, tym lepiej. Sweter ma sięgać nie do talii ani bioder, a za pupę, niemal do kolan. Długie mają być kamizelki, płaszcze, tuniki i spódnice. Mile widziane nadal są kurtki puchowe, ale także kożuchy, również w góralskim stylu. Natomiast hitem sezonu ma zostać okrzyknięty długi, aksamitny płaszcz. Trzeba to sprawdzić. To świetny pretekst, by wybrać się do ulubionego sklepu i trochę porozglądać... Pyszna herbata na jesienne chłody Aromatyczna, gorąca herbata chyba każdej z nas kojarzy się z jesienią. To właśnie o tej porze roku warto wyjść poza schemat picia nudnawych herbat, a skomponować własną propozycję. Będziemy bazować na czarnej herbacie. Wystarczy, że dodamy do niej kilka dodatków, a zwykły napój przemieni się w pachnącą przyjemność o smaku jesiennego relaksu. Tę wyjątkową herbatę można popijać w ciepłym fotelu, gdy mamy chwilę dla siebie. Możemy też poczęstować nią bliskich, kiedy zziębnięci ledwo co wejdą do domu, a nawet zaskoczyć przyjaciół swym herbacianym popisem. Oto przepis na najlepszą jesienną herbatę – pomarańczową randkę goździka z wiśnią. Do przygotowania porcji dla dwóch osób potrzebujemy dzbanuszka wrzącej wody, czarnej herbaty liściastej w ilości niezbędnej do zrobieREKLAMA nia średnio intensywnej herbaty, centymetrowego kawałeczka imbiru, laski cynamonu, dwóch grubszych plastrów grejpfruta, dwóch cienkich plasterków cytryny, dwunastu goździków, dziesięciu wiśni z syropu i tegoż syropu w ilości kilku łyżek. Do dzbanuszka z wrzącą wodą wrzucamy liście czarnej herbaty, laskę cynamonu, obrany i pokrojony imbir oraz tylko cztery goździki. Czekamy chwilę, aż woda stanie się herbatą. To porcja na dwie osoby, a więc do obu kubków wlewamy powstały napój. Dokładamy do kubków po plastrze cytryny, a plastry pomarańczy przepoławiamy i w skórkę wbijamy pozostałe goździki. Wkładamy je również, na koniec dokładając wiśnie z syropem. Jeśli lubimy słodszą wersję, to osładzamy. Ważne jest, by tę herbatę pić z dużych kubków, a nie herbacianych filiżaneczek. Na tym polega klimat tej chwili, że ma być wygodnie, przytulnie, pysznie – tak po domowemu. Zdrowy styl życia “Nowe Życie Olsztyna” nr 20 (191) 2016 9 Tanie i naturalne Kłopoty zwalczanie przeziębienia z włosami? Gdy czujemy, że łapie nas osłabienie, nie musimy od razu raczyć się specyfikami z apteki. Na pozbycie sie pierwszych objawów przeziębienia są prostsze, tańsze i zdrowsze metody. Co jest najlepszym naturalnym remedium na przeziębienie? Sok z cebuli? Czosnek z miodem? A może gorąca herbata z dzikiej róży z dodatkiem soku z malin? Okazuje się, że nic z tych rzeczy. Na nic zdadzą nam się dobrodziejstwa natury o działaniu przeciwzapalnym, wykrztuśnym czy rozkurczającym, jeśli popełniamy jeden, bardzo częsty błąd. Tak oczywisty, a jednak powszechny. To właśnie on powoduje, że dłużej jesteśmy chorzy, do tego zarażamy innych. Tym wpędzającym nas w szpony przeziębienia błędem jest niewietrzenie pomieszczeń. Dla osłabionego organizmu nie ma nic gorszego od inhalowania się zużytym powietrzem. Wydaje się, że utrzymanie ciepła jest najważniejsze. Tymczasem okazuje się, że dalece istotniejsze jest to, w jakim stanie jest powietrze, które wdychamy. Nie może być ono wysuszone od grzejników. Nie powinno być też wilgotne, a takie bywa mimo pracy centralnego ogrzewania. Niewymieniane powietrze obfituje w wirusy i bakterie. Jak mamy wyzdrowieć, skoro wdychamy tlen, w którym przez cały dzień rozpylaliśmy infekcję w czasie kaszlu, kichania i mówienia? Ponieważ przeziębienie jest przenoszone drogą kropelkową, musimy szczególnie zadbać o to, by przynajmniej trzy razy dziennie solidnie wywietrzyć pomieszczenia, w których przebywamy. Zakręćmy ka- loryfer, otwórzmy okno na oścież i wyjdźmy, zamykając za sobą drzwi. Po kilku minutach pokój zostanie wypełniony świeżym powietrzem. Nie obawiaj się strat ciepła. Już po kilkunastu minutach temperatura powróci do optymalnej. Co na zatkany noc Najlepszą metodą na uporczywy katar są inhalacje ziołowe. Do miski z wrzątkiem wrzucamy garstkę ziół, np. mieszankę działających przeciwzapalnie rumianku, szałwii i mięty. Pochylając twarz nad miską, trzymamy nad głową ręcznik, by jak najwięcej wonnej pary trafiło do płuc. Ciekawą opcją jest też inhalacja z majeranku. Do litra wrzątku dodajemy łyżkę sody i łyżkę majeranku, wdychamy przez kwadrans – i od razu czujemy się lepiej. Przyjemniejszym sposobem walki z katarem jest aromatyczna kąpiel. Do wanny z gorącą wodą dodajemy kilkanaście kropel olejku sosnowego albo eukaliptusowego. Mają działanie przeciwbakteryjne i przeciwzapalne, rozrzedzają wydzielinę z nosa. Olejkami można skromnie pokropić poduszkę do snu. ar Coś jest nie tak z moimi włosami, martwimy się, patrząc, jak obfite żniwo zebrał z naszej głowy mały, niewinny grzebień. A nie powinno nam ubywać więcej niż około stu włosów przez cały dzień. Taki ubytek jest w normie, większość włosów z czasem nam naturalnie odrośnie. Gdy jednak fryzura zaczyna się faktycznie przerzedzać, a po umyciu głowy zostaje w odpływie sporo kosmyków, to należy poszukać przyczyny. Może brakuje nam witamin? A może to przez stres, hormony lub leki? Czy zaczynamy łysieć? U kobiet to często hormony są przyczyną nagłego wypadania włosów. Szczególnie podczas przekwitania zmiany hormonalne u kobiet dotkliwie odbijają się na włosach. Zostają po myciu głowy w wannie, na ubraniach, w grzebieniu. Tak gwałtownie reaguje organizm o zachwianej gospodarce hormonalnej. Na szczęście wkrótce po tym włosy samoistnie przestają wypadać. Mężczyźni natomiast tracą włosy z wiekiem, łysiejąc zwykle od czoła. Robią im się zakola czołowe, co w skrajnych przypadkach prowadzi do utraty wszystkich włosów. Nie jest natomiast prawdą, że panowie tracą włosy z powo- du wysokiego poziomu iście męskiego hormonu testosteronu. Zwykle po prostu panów nadgryza ząb czasu, stąd marniejąca fryzurka. Kłopotem na głowie może być także łupież. Jeśli wystąpi nagle, prawdopodobnie jest spowodowany czynnikiem, który pojawił się niedawno. Zmieniliśmy szampon? Żyjemy w pośpiechu i niestarannie spłukujemy z głowy szampon, odżywkę? A może padliśmy ofiarą jakiejś alergii? Gdy mamy kłopot w samodzielnym zdiagnozowaniu źródła problemu, rozważmy wizytę u dermatologa. OR 10 dom Kiedy czujesz, “Nowe Życie Olsztyna” nr 20 (191) 2016 że czas coś zmienić Wchodzisz do swojego pokoju i kolejny raz patrzysz na meble, ściany... myślisz tylko o tym, jak bardzo nie lubisz tych kolorów, tego układu mebli. Ogarnia cię frustracja. Co to oznacza? Czas na remont! Każdy człowiek potrzebuje czasem zmian w swoim otoczeniu. Kolory, które nam się kiedyś podobały, mogą po paru latach zwyczajnie razić w oczy. Poza tym materiały budowlane, jak każda materia, mają swoją określoną żywotność. Po kilku latach widać wiele ubytków, szczególnie jeśli lubimy wszelkiego rodzaju obrazy, plakaty, zawieszki. Korzyści z przeprowadzenia remontu jest wiele. Przede wszystkim odświeży to naszą przestrzeń. Nie oszukujmy się, podczas sprzątania nie czyścimy każdego najmniejszego kąta i szczeliny w pokoju, zaś remont zmusza nas do tego. Każdy, kto kiedyś remontował, ten wie, że jest to doskonała okazja do trenowania swojego charakteru – trzeba tak się zorganizo- wać, by jak najszybciej skończyć działania, nie doprowadzić do skrajnego bałaganu. To wszystko trzeba połączyć z obowiązkami zawodowymi i życiem prywatnym. Często wiąże się to z pracą do późnej nocy. Plan działania Podstawową sprawą jest ustalenie konkretnego planu działania. Musimy sobie odpowiedzieć na pytania: co chcemy osiągnąć, jak to przeprowadzić i ile to będzie kosztowało. Warto się zastanowić, czy pracę zlecić fachowcom, czy też zrobić wszystko na własną rękę. Każde rozwiązanie ma swoje plusy i minusy. Zlecając remont fachowcom, możemy liczyć na dobry rezultat, jednak wiąże się to z kosztami, często kilkakrotnie wyższymi. Przeprowadzając remont samemu, oszczędzimy wiele, jednak musimy liczyć się z ogromem pracy, a także mieć podstawową wiedzę i umiejętności (bądź je zdobyć). Wiele zależy od tego, jaki efekt chcemy osiągnąć. Czy ma to być tylko zmiana koloru ścian i sufitu, wymiana podłóg, drzwi, okien czy też gruntowny remont? Podstawowe sprawy: malowanie, szpachlowanie, montaż sprzętów, a także drobne poprawki możemy przeprowadzić samodzielnie. Większe remonty lepiej zlecić fachowcom. W dalszej części skupimy się na tym, jak przeprowadzić podstawowy remont (malowanie, szpachlowanie, odświeżenie pokoju). Warto zastanowić się też nad budżetem. Pierwszą sprawą jest sporządzenie listy potrzebnych materiałów. W naszym przypadku są to: farby, pędzle i wałki, pojemniki do farb, szpachla i szpachlówka, folie i taśmy malarskie. Dobrze też udać się do pobliskich sklepów i poprosić o jak najwięcej kartonów. Koszt materiałów, w zależności od wielkości pokoju i jakości środków, waha się od 200 do nawet 1000 złotych za pokój. Warto wybierać materiały o lepszej jakości, w końcu remont przeprowadzamy co kilka lat. Do dzieła! Po zaplanowaniu i kupnie materiałów przystępujemy do działania. Podstawową sprawą jest zabezpieczenie mebli, sprzętu i podłogi. Używamy w tym celu folii malarskiej, kartonów oraz taśmy malarskiej. Jeśli nie jesteśmy w stanie wynieść mebli do drugiego pokoju, to należy dokładnie zabezpieczyć je folią malarską. Na podłogi najlepiej położyć kartony i stare gazety. Łączenia między podłogą a ścianą pokrywamy papierową taśmą malarską. Kolejnym elementem jest dokładne oczyszczenie ścian. Niektórzy używają do tego celu szarego mydła bądź pasty BHP, my jednak polecamy specjalne mydło malar- skie. Potrzebna jest też miękka gąbka. Rozpuszczamy mydło w ciepłej wodzie i zaczynamy myć ściany. Uwaga: najlepiej nabierać na gąbkę samą pianę, ze względu na to, że zbyt wilgotne ściany długo schną. Po wyschnięciu powierzni zabieramy się za szpachlowanie ubytków. Co do wyboru szpachli, jeśli nie ma zbyt wiele do zrobienia, to najlepiej kupić już zrobioną, bez konieczności rozcieńczania. Po wyschnięciu szpachli należy wyszlifować powierzchnię. Przed malowaniem, na większe obszary po szpachlowaniu, warto nałożyć bazę malarską. Przed malowaniem warto sprawdzić, czy wszystko jest dobrze zabezpieczone przed zabrudzeniem. Pamiętamy również, że sufit musi się nieco różnić kolorem lub chociaż odcieniem – w pokoju o jednakowym kolorze ścian i sufitu człowiek może czuć się jak w pudełku. Kwestia wyboru kolorów jest bardzo indywidualna, trzeba jednak mieć na względzie, że zbyt ciemne lub zbyt jaskrawe kolory mogą nam na dłuższą metę przeszkadzać. Większe powierzchnie warto malować wałkiem. Dobrze jest mieć w zapasie kilka, różnej długości i grubości. Pędzel służy nam do malowania trudno dostępnych powierzchni bądź poprawiania szczegółów. Jeśli będziemy się stosować do powyższych rad, to remont będzie łatwiejszy do przeprowadzenia, a efekt z pewnością się nam spodoba. Powodzenia! ar Ślady przeszłości “Nowe Życie Olsztyna” nr 20 (191) 2016 11 Jak Pawełek historię Olsztyna poznaje Zbliżają się jedyne w roku smutne święta, czyli Wszystkich Świętych i Zaduszki. Będzie to czas zadumy nad naszymi bliskimi, znajomymi, znanymi i nieznanymi, którzy poszli drogą bez powrotu i już ich nie ma. Pozostały po nich często zatarte napisy na nagrobkach oraz wieczna pamięć. Ich dokonania, dobre i złe cechy zawsze będziemy mieli przed oczyma, odwiedzając cmentarze zasnute dymami zniczy. Jednak nie zdziwmy się w niektórych zakątkach miasta, gdy w czasie tych smutnych świąt ujrzymy palące się lampki. Kiedyś były tam małe nekropolie albo miejsca, gdzie ktoś zginął tragicznie. Tak właśnie zaczynał się e-mail od Jacka Panasa, który znalazłem w swojej elektronicznej poczcie. Nie było tradycyjnego: „Oj Pawełku, ty mnie zamęczysz!”. To mnie zaskoczyło, ale gdy przeczytałem uważnie materiał, który Jacek – miłośnik historii Olsztyna – przygotował, zrozumiałem dlaczego. Po zapoznaniu się z tekstem otrzymałem obraz tego, czego w Olsztynie na co dzień nie dostrzegamy. Jacek opowiedział o miejscach, na których kiedyś spoczywały, a może i dalej leżą szczątki ludzkich istnień. Wiem, że w Olsztynie istnieją cztery nekropolie. Dwie nieczynne, będące miejscami zabytkowymi, czyli cmentarz św. Jakuba i cmentarz św. Józefa. Są też dwa inne duże cmentarze – przy ulicy Poprzecznej oraz w Dywitach. Ale gdzie chowano mieszkańców grodu nad Łyną kiedyś, bardzo dawno temu, tego dotąd nie wiedziałem. Po przeczytaniu artykułu Jacaka już wiem! Oto, co przygotował nasz redakcyjny kolega. „Na początku mieszkańcy Warmii i Mazur zmarłych palili, a prochy w specjalnych glinianych naczyniach grzebano w grobach. W okolicach Olsztyna były prawdopodobnie trzy albo cztery osady, obok których znaleziono ślady grobów pochówkowych. Osady kultury łużyckiej odkryto w okolicach ulicy Grabowskiego i po drugiej stronie miasta w pobliżu ulicy Kasprowicza. Jeszcze starożytni Prusowie mieszkali w Dywitach i na wysokim brzegu Łyny, gdzieś w Lesie Miejskim. Zaraz po założeniu Olsztyna w 1353 roku utworzono pierwszą miejską nekropolię przy kościele św. Jakuba (obecnie bazylika mniejsza). Zmarłych chowano również w podziemiach świątyni. Wieczny Cmentarz, gdzie obecnie stoi Nowy Ratusz spoczynek w kryptach znajdowali znaczący obywatele miasta i osoby duchowne, obok kościoła chowano mieszczan. Niedaleko, bo obok Dolnej Bramy był szpital, czyli przytułek, bo leczenie było raczej iluzoryczne, oraz kaplica św. Ducha przy obecnej ulicy Asnyka. To przy niej istniał mały cmentarz, na którym chowano przeważnie na koszt miasta ubogich i bezdomnych mieszkańców. Kolejny późniejszy cmentarz założono w 1582 roku z drugiej strony miasta tuż za Wysoką Bramą koło kościoła św. Krzyża. Ze względu na zły stan techniczny kościół rozebrano w 1803 roku, a istniejącą koło niego nekropolię zamknięto w 1870 roku. W tym miejscu stoi dziś Nowy Ratusz. Szczątki zmarłych ekshumowano i przeniesiono na mały cmentarzyk otwarty w 1869 roku. Już teraz nie ma po nim śladu. Tam gdzie był, tuż koło torów przy tunelu, stoją obecnie garaże. Jak przyjechałem do Olsztyna w latach 50., to jeszcze widziałem pozostałości nagrobków. W 1773 roku Fryderyk II Wielki wydał dekret naka- zujący likwidację wszystkich cmentarzy istniejących na terenie miast i zakładanie ich poza granicami aglomeracji. W Olsztynie od razu tego nie uczyniono. Przy obecnej bazylice mniejszej i w jej podziemiach pochówków zaprzestano. Nekropolie zlikwidowano dopiero w 1858 roku. Cmentarz przy kaplicy św. Ducha przestał istnieć w 1870 roku. Wtedy to rozebrano kaplicę i przytułek, a przy obecnej ulicy Mariackiej wybudowano nowy dom dla ubogich i szpital miejski. Przy nim powstał, tuż za szpitalną kostnicą, mały cmentarzyk, na którym przeważnie chowani byli bezimienni pensjonariusze domu opieki, pacjenci i pracownicy szpitala. Po ostatniej wojnie swoje miejsce spoczynku znaleźli tam również pomordowani, już po zdobyciu miasta, bezbronni mieszkańcy miasta. Zamknięty on został w setną rocznicę założenia. Obecnie tam, gdzie był cmentarzyk, stoi pamiątkowy obelisk. Co roku w dniu Święta Zmarłych okoliczni mieszkańcy zapalają znicze koło kamienia, oddając hołd tym, którzy odeszli spośród żywych. Podobny przyszpitalny cmentarzyk istniał na terenie przedwojennego szpitala psychiatrycznego w Kortowie. Jak dobrze pamiętam, szczątki grobów widoczne były na obrzeżach lasku, gdy się wychodziło obok akademików. Czy jeszcze jest tam jakiś ślad, nie wiem. Może ktoś zapala świeczkę w miejscu ostatniego spoczynku? Tam podobno poza pacjentami leży część pensjonariuszy oraz personel szpitala pomordowani przez radzieckich „wyzwolicieli”. Większość bezbronnych kortowskich ofiar „bohaterskich” żołnierzy Armii Czerwonej spoczywa we wspólnej mogile we wschodniej części dawnego cmentarza ewangelickiego przy alei Wojska Polskiego. Mało kto wie, że jeden z pierwszych szpitali – a może lepiej nazywać go przytułkiem lub leprozorium – założony został w 1404 roku za rogatkami miasta naprzeciw Bramy Dolnej. Obecnie patrząc – u zbiegu ulic Grunwaldzkiej z Warszawską. Przeznaczony on był głównie dla osób trędowatych, chociaż dogorywali w nim i pacjenci cierpiący na inne choroby. Pacjenci mieli własną kaplicę pod wezwaniem św. Jerzego, a obok niej cmentarz, na którym po śmierci byli chowani. Szpital, kaplica i cmentarz zlikwidowano w 1871 roku, a parcele zostały przekazane w prywatne ręce. Na przełomie XV i XVI Olsztyn otrzymał kolejny dom zarazy oraz kaplicę. Kaplica przetrwała do naszych czasów i nosi nazwę kaplicy Jerozolimskiej. Obok niej istniał duży cmentarz ze zbiorowymi mogiłami ofiar różnych zaraz nawiedzających w tamtych czasach Olsztyn i okolice. Po tej nekropoli nie ma teraz śladu. Na zakończenie, Pawełku, napiszę jeszcze kilka słów o dwóch cmentarzach rodzinnych, bo takie w Olsztynie również istniały. Jeden był naprzeciwko Teatru im. Stefana Jaracza i należał do rodziny Bojarskich, a dalej w kierunku torów rodziny Berendt. Zlikwidowano je w chwili uruchomienia cmentarza św. Jakuba i tam zostały przeniesione szczątki członków rodzin”. Wiadomość od Jacka Panasa zredagował Pawełek 12 “Nowe Życie Olsztyna” nr 20 (191) 2016 rozmaitości Dowcipy na każdą okazję Męża wracającego późnym wieczorem do domu wita żona z wałkiem. – Ty łajdaku, masz na twarzy szminkę! – To nie szminka, to krew. Potrącił mnie samochód. – No... masz szczęście. Przychodzi Jasiu do szkoły i pani go pyta: – Jakie znasz żywioły, Jasiu? – Woda, ziemia, ogień i wódka. – Dlaczego wódka? – To gdy tato przychodzi do domu, to mama mówi „a ten znowu w swoim żywiole”. Żona do męża: – Wiesz? Dzisiaj mi się poszczęściło! Idę obok zsypu na śmieci, patrzę, a tam para pantofelków stoi. A jakie piękne! Przymierzam – mój rozmiar! Mąż: – Taaa... Poszczęściło ci się. Po paru dniach żona znowu mówi: – Słuchaj, idę do domu, a u nas na podjeździe, na żywopłocie, futro z norek wisi. Przymierzam – mój rozmiar! Mąż kręci głową z podziwem: – Szczęściara z ciebie. A ja nie wiem czemu, ale szczęścia nie mam. Wyobraź sobie, wkładam wczoraj rękę pod poduszkę, wyciągam bokserki, przymierzam – i... nie mój rozmiar! Jasiu spóźnia się do szkoły. Nauczycielka pyta: – Czemu się spóźniłeś? – Bo jednej pani wypadły pieniądze! – A ty pomogłeś jej pozbierać? – Nie, stałem na stówie. Wypadek samochodowy w górach. Policja na miejscu zdarzenia szuka świadków. Nie mają nikogo prócz bacy, który siedział cały dzień na pagórku. Policja udaje się do bacy w celu ustalenia przyczyn zdarzenia. – Baco, widziałeś ten tragiczny wypadek? Opowiedz nam, jak to dokładnie było. – Yno dobse policyjo, było to tak, hm... widzicie tamto dzewo przy drodze? – Tak, widzimy. – Oni go nie widzieli... Rozmowa w gabinecie lekarskim: – Panie doktorze, jak mam się pozbyć zbędnych kilogramów? – Najlepiej zostawić je na talerzu... Polak ukradł piwo ze sklepu w Niemczech i stanął przed polskim sądem. – Czy oskarżony przyznaje, że ukradł dwa sześciopaki piwa ze sklepu? – Tam zaraz ukradł. Było napisane „Bier”, no to wziąłem! Wyznanie: Mamy z żoną sposób na szczęśliwe pożycie małżeńskie. Dwa razy w tygodniu idziemy do przytulnej restauracji, trochę wina, dobre jedzenie, później wspaniały seks... Żona chodzi we wtorki, a ja w piątki. AZB BARAN 21.03 – 20.04 Chociaż Twoja sytuacja finansowa nie należy do najlepszych, bądź dobrej myśli. Nieraz już przecież bywało gorzej. Nie narzekaj i ciesz się tym, co masz. Nie jesteś ministrem finansów i musisz się martwić tylko o siebie. LEW 23.07 – 23.08 Nie pozwól, by byle stres wyprowadził Cię z równowagi. Aby jej nie stracić, postaraj się wzmocnić finansowo. Jeżeli jednak wystarczająco skoncentrujesz się na swoich zadaniach, unikniesz błędnych posunięć. STRZELEC 23.11 – 21.12 Szkoda każdego dnia na złe humory. Jeśli tylko zechcesz, to będzie to wyjątkowo sympatyczny okres. Otwórz szeroko drzwi swojego domu. Przyjaciele udzielą Ci życzliwej rady, a nawet wesprą Cię finansowo. Takie czasy. BYK 21.04 – 20.05 Tym razem sam musisz zadbać o ożywienie Twojego życia osobistego. Nie licz na to, że będziesz rozpieszczany przez partnera. W związku z tym Twoja praca w najbliższym czasie może być nieco bardziej chaotyczna. Trudno. PANNA 24.08 – 23.09 Życie stanie się teraz jeszcze przyjemniejsze. Rozdzwoni się telefon z zaproszeniami. Przyjaciele zaczną wyciągać Cię z domu. Na horyzoncie pojawią się nowe znajomości, rozrywki i atrakcje. Korzystaj, póki można. KOZIOROŻEC 22.12 – 20.01 Nawet sobie nie wyobrażasz, jak uśmiech pomaga w pracy. Działa skutecznie nawet na rozhisteryzowaną szefową, wściekły personel lub warczącego szefa. Pamiętaj jednak, że ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. BLIŹNIĘTA 21.05 – 21.06 Nowa znajomość świetnie rokuje. Jeżeli wciąż jesteś na etapie przełamywania pierwszych lodów, narzuć szybsze tempo. Niepotrzebnie odwołujesz się w tym przypadku do rozumu. W tych sprawach jest on niezbyt pojętny. WAGA 24.09 – 23.10 Nowe obowiązki w pracy wcale nie muszą oznaczać końca świata. Potraktuj to jak wyzwanie i szansę na szybszy awans. Uważaj jednak, aby nie rozmieniać się na drobne. Zbyt dużo słów to czasem zbyt mało czynów. WODNIK 21.01– 19.02 Możliwe, że nerwy Ci puszczą i doprowadzisz do większego konfliktu w pracy. Cóż, zdarza się, ale na przyszłość bardziej uważaj na to, co mówisz. Jeżeli to prawda, że milczenie jest złotem, to będziesz bogaty. RAK 22.06 – 22.07 Kiedy dopadnie Cię drobny smuteczek, nie broń się przed kieliszkiem koniaku, pucharkiem ulubionych lodów czy słodkim ciachem. Nie myśl wtedy o wskazaniach wagi. Życie, choć ciężkie, może być momentami słodkie. SKORPION 24.10 – 22.11 Nie denerwuj się tym, że nic się nie dzieje. Czasami mała chwila przerwy ma działanie dobroczynne. Ładuje akumulatory przed akcją. Nadgorliwość jest gorsza niż lenistwo, ale to jeszcze nie powód, że masz się obijać. RYBY 20.02 – 20.03 Jeśli codzienne obowiązki wydają Ci się nudne i męczące, to sygnał, że potrzeba Ci więcej odpoczynku. W finansach nie widać w najbliższym czasie wielkiej zwyżki, ale żyjąc skromniej, dasz sobie radę. Taka rada. Redakcja zastrzega sobie prawo do unieważnienia horoskopu, bez podania przyczyn! AZB kto ma rację? I po co nam to! Pamiętam! Było to dawno temu, kiedy w Olsztynie wybudowano największą w regionie fabrykę. W zakładzie znalazło zatrudnienie sporo mieszkańców zarówno naszego miasta, jak i okolicznych wsi czy miasteczek. W zasadzie skończyło się bezrobocie. Na potrzeby prężnie funkcjonującego zakładu zaczęto szkolić młodą kadrę w nowo otwartej średniej szkole chemicznej. Nie zapomniano również o wypoczynku i rekreacji załogi, a także miano na uwadze tężyznę fizyczną. Przy fabryce działały kluby sportowe, w tym prężna, osiągająca niezłe wyniki na arenie krajowej drużyna piłki nożnej Stomil. Między innymi po to, aby miała gdzie trenować i rozgrywać mecze, wybudowano na bagnie w pobliżu zakładu ładny stadion sportowy z zapleczem i hotelem. Był on oczkiem w głowie miasta. Fabryka i miasto inwestowały w niego, ale nigdy nie został nowoczesnym obiektem. Dopiero niedawno, kiedy zagrożono, że w Olsztynie ze względu na brak oświetlenia nie będą mogły być rozgrywane mecze, światło zostało zainstalowane. Inne obiekty sportowe w mieście ulegały dewastacji. Jeszcze tylko przez jakiś czas, gdy w Olsztynie była druga licząca się w kraju drużyna piłki nożnej, funkcjonował stadion Warmii przy ulicy Sybiraków. Teraz to ruina. Stadion Stomilu wymaga gruntownego remontu albo wybudowania nowego obiektu. Tylko po co? Stoi na niestabilnym gruncie. Nieopodal są domy mieszkalne. A drużyny z prawdziwego zdarzenia, dla której warto inwestować, nie ma. Moim zdaniem, pomysł na budowę nowego obiektu na prawie 15 tysięcy widzów to nieporozumienie. Wielu naszych mieszkańców co jakiś czas będzie miało przez to wszystko hałas i uliczne rozróby. Bedzie to mnóstwo kasy utopionej w błocie. Ja mówię stanowczo: nie! Ten obiekt oczywiście powinien zostać wyremontowany, ale mógłby pełnić funkcję osiedlowego boiska i miejsca imprez o charakterze lokalnym. Pływalnia, siłownie, małe boiska i duża płyta to w przyszłości prawdziwy kompleks rekreacyjny i sportowy. Ktoś zarzuci mi, że jestem przeciwnikiem sportu i powstania prawdziwego stadionu. Nieprawda! Taki obiekt powinien powstać w miejscu, gdzie obecnie jest stadion Warmii. Znakomita lokalizacja, dobry dojazd, sporo miejsca na parkingi. Duża powierzchnia na wybudowanie boiska zarówno treningowego, jak i oczywiście takiego z prawdziwego zdarzenia, o wielorakiej funk- cji, z zadaszonymi trybunami, oświetleniem i widownią na paręnaście tysięcy widzów. Kochane miejskie władze, do roboty! Czym szybciej, tym lepiej. Chyba że chcecie, aby Warmia podzieliła los pięknego Stadionu Leśnego, który kiedyś zaczęto remontować po to, żeby go totalnie zniszczyć. Tak po cichu mi się marzy piękny, nowoczesny stadion War- mii, a przy okazji obok korty tenisowe, no i oczywiście znakomite leśne boisko do lekkiej atletyki i piłkarskich treningów. Kochani rajcowie i urzędnicy, pamiętajcie. Chcieć to móc! Jacek Panas “Nowe Życie Olsztyna” nr 20 (191) 2016 13 Stwórzmy warunki, będą wyniki W swoim felietonie poruszyłeś, Jacku, tyle wątków, że doprawdy nie wiem, od czego zacząć. Postaram się jednak zachować wprowadzoną przez Ciebie chronologię. Powstanie w naszym mieście fabryki opon na pewno przyniosło sporo korzyści, ale nie wiem, jak mogło się przyczynić do zlikwidowania bezrobocia w regionie. Czy ty kiedykolwiek w tamtych czasach słyszałeś o jakimś bezrobociu? Przypomnę Ci, że w dowodzie osobistym każdy miał adnotację o miejscu pracy (lub wpi- sany wolny zawód). Milicja, sprawdzając tożsamość, od razu wyławiała wszystkie niebieskie ptaki. Nikt nie mógł się wykpić, że nie ma pracy. Ten problem załatwiano od ręki. Sam pamiętam, że po skończeniu studiów było coś takiego jak nakaz pracy i ściśle określony termin do jej podjęcia. Co do usytuowania stadionu: fabryka zbudowała go tam, gdzie chciała. Kto bogatemu zabroni? Może ówcze- sny dyrektor chciał mieć widok na stadion ze swojego gabinetu? Dobrze, że w ogóle powstał taki obiekt. W przeciwnym razie nie mielibyśmy w Olsztynie centralnych dożynek. Pamiętasz, jak przez tych parę okołodożynkowych dni wyglądało zaopatrzenie? Powiało wielkim światem. No dobrze, wystarczy tych żartów. Czy to się komuś podoba, czy też nie, nie ma większej reklamy dla miasta lub regionu niż renomowana drużyna sportowa. Kiedyś taką wizytówką Olsztyna byli lekkoatleci, potem siatkarze. Olsztyński sport zawsze odnosił sukcesy i nadal tak jest. Wystarczy wspomnieć chociażby piłkarzy ręcznych, kolarzy, żeglarzy, zawodników wschodnich sztuk walki czy MMA. Liczyliśmy się i liczymy w prawie każdej sportowej dyscyplinie. Ale najwięcej kibiców przyciągają, Jacku, piłkarskie stadiony. Kiedy Stomil w latach 1994 – 2002 grał w I lidze (nie było jeszcze wtedy ekstraklasy), olsztyński stadion gromadził najwięcej kibiców w całym kraju. Bywały takie mecze Stomilu, na których kilkudziesięcioprocentowa frekwencja miała miejsce właśnie na tym bagiennym stadionie. Kilku piłkarzy Stomilu grało wtedy w reprezentacji kraju. Gdyby nie powstał stadion, nie byłoby tych sukcesów. Jego modernizacja na pewno będzie tańsza niż odbudowa stadionów Warmii i Leśnego, nie mówiąc już o nowej inwestycji. Faktem jest, że teren pod jego budowę może nie tyle wybrano, ile przygotowano niezbyt szczęśliwie. Ale teraz, Jacku, są inne, nowsze technologie i na pewno coś z tym bagienkiem da się zrobić. Zwłaszcza że tuż obok są pływalnia oraz park, który trzeba zagospodarować (może właśnie korty tenisowe?). Wtedy całość stanowiłaby niezły kompleks sportowo-rekreacyjny. Każdemu olsztyńskiemu kibicowi marzy się na pewno piłkarska ekstraklasa. Żeby drużyna grała na takim poziomie, muszą być do tego stworzone warunki (także finansowe) i zaplecze treningowe. Oczywiście na jakieś spektakularne wyniki trzeba będzie trochę poczekać. Drużyna bez własnego boiska nie odniesie jednak sportowego sukcesu. Bez tego przez cały czas będziemy żyli piłkarskimi wspomnieniami. Czy stolica Warmii i Mazur ma być kojarzona tylko z jeziorami i tramwajami? Andrzej Zb. Brzozowski 14 “Nowe Życie Olsztyna” nr 20 (191) 2016 Wydatki gastronomiczne w kosztach firmowych Pytanie: – Prowadzę działalność handlową, w związku z czym często odbywam podróże służbowe i biznesowe, podczas których spotykam się z kontrahentami. Zazwyczaj spotkaniom tym towarzyszy poczęstunek. Podczas podróży sam też ponoszę koszty wyżywienia. Czy wydatki te stanowią koszt uzyskania przychodu? Mogę brać na nie faktury? – pyta Dariusz K. Odpowiedź: – I tak, i nie, panie Dariuszu. O wydatkach stanowiących stały element spotkań biznesowych od lat toczył się spór między przedsiębiorcami a fiskusem. Organy podatkowe uznawały bowiem wydatki ponoszone na takie poczęstunki jako wydatki reprezentacyjne, niestanowiące kosztów podatkowych. Dopiero po wydaniu przez Ministra Finansów interpretacji ogólnej w 2013 roku rozstrzygnięto ostatecznie, że ponoszone przez przedsiębiorców wydatki na drobne poczęstunki (np. ciastka, paluszki, kanapki), napoje (np. kawa, herbata, woda mineralna, soki), jak również posiłki (np. obiady, lunche), niezależnie od miejsca ich podawania (w siedzibie przedsiębiorcy czy też poza nią), serwowane podczas prowadzenia rozmów biznesowych nie podlegają wykluczeniu i stanowią koszt podatkowy. Minister w swojej interpretacji zastrzegł jednak potrzebę indywidualnej oceny Elżbieta Krywko doradca podatkowy stanu faktycznego konkretnej sprawy dotyczącej kwalifikowania kosztów (wydatków) gastronomicznych jako kosztów reprezentacji. Może się więc wydarzyć, że podczas kontroli podatkowej urzędnik skarbowy będzie miał w tym względzie odmienne zdanie od naszego. W przypadku wydatków ponoszonych na posiłki samego przedsiębiorcy podczas podróży biznesowej sprawa jest prosta. Nie podlegają one zaliczeniu do kosztów podatkowych. W tym przypadku może Pan rozliczyć w kosztach jedynie diety stanowiące ryczałt na pokrycie Pana kosztów. Co ważne, kosztem tym są one wyłącznie do wysokości określonej dla pracowników. Chcesz, abym na łamach tej gazety odpowiedziała na Twoje pytanie? Dzwoń pod nr 607 14 14 14 lub napisz na adres: [email protected] Elżbieta Krywko porady Karanie wszelkich przewinień Prawo coraz skuteczniej walczy z tymi kierowcami, którzy popełniają wykroczenia. Za mniejsze i większe przewinienia grożą mandaty i inne kary. Osobom, które zawsze się spieszą, warto przypomnieć o zakazie parkowania na miejscach przeznaczonych dla osób niepełnosprawnych. Nie ma tłumaczenia, że to tylko na chwilę. Nie wypada też posługiwać się kartą parkingową wydaną niepełnosprawnemu bratu lub sąsiadowi. Na wielu skrzyżowaniach zamontowane są urządzenia rejestrujące zachowanie kierowców. Wiadomo, że za przejechanie na czerwonym świetle grozi mandat i dostaje się punkty karne. Ale wielu uznaje, że pośpiech ich usprawiedliwi. Nie ma zmiłuj się. Najsurowsze kary grożą za zbyt szybką jazdę. Za przekroczenie w terenie zabudowanym obowiązującej prędkości o 50 km/godz. policjant w trybie natychmiastowym odbiera prawo jazdy na trzy miesiące. Jest wówczas czas na rozmyślanie o sposobach na powolniejsze życie i przypomnienie sobie, że brawura na drodze jest przyczyną wypadków. Warto o tym pamiętać w okresie jesienno-zimowym, kiedy to z różnych powodów znacznie wydłuża się droga hamowania. Cmentarny savoir-vivre Już niebawem licznie odwiedzać będziemy miejsca pochówku naszych bliskich. Cmentarze powierzone są trosce odwiedzających i prosi się wszystkich o stosowne zachowanie oraz przestrzeganie regulaminów. Paragrafy zawierające postanowienia porządkowe przypominają o zakazie spożywania alkoholu i palenia papierosów oraz palenia ognisk. Obowiązuje też zakaz handlu obwoźnego i obnośnego oraz zakaz wprowadzania na teren cmentarzy zwierząt. Uprasza się wszystkich o dbałość o urządzenia wodociągowe czy sanitarne. Z uwagi na to, że cmentarze są strefą ciszy i zadumy, a drogi i alejki nie są drogami publicznymi, to ruch pojazdów ogranicza się do niezbędnego minimum. Najogólniej mówiąc, zabroniony jest samowolny wjazd samochodem, motorowerem lub motocyklem. Istnieją pewne wyjątki, ale wówczas pobierane są opłaty. Cennik uwzględnia ulgi na rzecz osób niepełnosprawnych. W okresie Święta Zmarłych ruch pojazdów jest, ze zrozumiałych względów, zawieszony, a przynajmniej w dużym stopniu ograniczony. Alimenty od zmarłego Zmarły nie płacił na dzieci alimentów, bo dłuższy czas przebywał w szpitalu. Teraz dzieciom należy się po nim spadek. Po śmierci obowiązek alimentacyjny automatycznie wygasł i nie obciąża spadkobierców. A co z zaległymi alimentami? Wiadomo, że w skład masy spadkowej wchodzą aktywa i... pasywa, czyli również długi spadkodawcy, w tym zaległości alimentacyjne. Kwoty, które powinny zostać uiszczone za życia alimenciarza, a nie zostały wypłacone, wchodzą po jego śmierci (jako długi) w skład spadku i przez to obciążają spadkobierców. Ponieważ dzieci uprawnione do alimentów też dziedziczą po zmarłym, występują w tej sytuacji w dwóch rolach. Są one jednocześnie uprawnionymi, a zarazem stają się zobowiązanymi do uregulowania zaległych alimentów. W ten skomplikowany sposób ów dług wygaśnie, inaczej mówiąc, zniweluje się. Nieboszczyk z kontem w banku Znawcy tego zagadnienia przypuszczają, że na kontach bankowych znajduje się nawet 10 miliardów złotych, które należą do nieżyjących już osób. Między innymi dlatego, że z chwilą śmierci właściciela rachunku tracą moc wszelkie wcześniejsze upoważnienia i podejmowanie tych pieniędzy z konta przed uprawomocnieniem się postępowania spadkowego jest ryzykowne. W dodatku banki o takich sytuacjach nie zawiadamiają rodzin. W odzyskiwaniu pieniędzy po zmarłych pomagają zatem wyspecjalizowane kancelarie prawnicze. A jest się czym zajmować. Jeśli zmarły był zatrudniony na podstawie umowy o pracę, to jego rodzinie należy się odprawa pośmiertna, której wysokość uzależniona jest od stażu pracy. Jeśli zmarły posiadał Otwarty Fundusz Emerytalny, to zgromadzone środki z oprocentowaniem wchodzą w skład masy spadkowej. Jest tak samo, gdy zmarły miał konto lub lokatę w banku. Najbliżsi nie o wszystkim musieli wiedzieć. Jeśli zatem w szufladach zmarłego znajdziemy dokumenty wskazujące, że trzymał on pieniądze w jakiejś instytucji finansowej, to wypada pójść tam z poświadczeniem dziedziczenia lub ze stosownym wyrokiem sądu stwierdzającym nabycie spadku. M.R. sport “Nowe Życie Olsztyna” nr 20 (191) 2016 Szachiści ze szkół rozpoczęli rywalizację Gimnastyka dla umysłu Szachy można lubić lub nie. Niemniej ta królewska gra wciąż ma wielu sympatyków. Tak jest w Olsztynie, gdzie od wielu lat prowadzone są rozgrywki szkolnej ligi w tej dyscyplinie sportu. Inauguracja roku szkolnego równa się początkowi międzyszkolnych rozgrywek w różnych dyscyplinach sportu. Jedną z nich są szachy. W Olsztynie od kilkunastu lat prowadzone są takie rozgrywki. Obecnie w otwartych mistrzostwach miasta rywalizują dzieci i młodzież ze szkół podstawowych, gimnazjalnych i średnich. W efekcie akcji zorganizowanej przez Ośrodek Sportu i Rekreacji uczestnicy rozgrywek rywalizują w czterech ligach. W ich prowadzeniu uczestniczy Warmińsko-Mazurski Związek Szachowy. – Pomagamy OSiR-owi w przeprowadzaniu zawodów. Cieszymy się z tego, gdyż jest to znakomita forma promocji tej gry – powiedział Mirosław Orłowski, prezes Warmińsko-Mazurskiego Związku Szachowego. W miniony weekend rozegrano pierwszą rundę otwartych mistrzostw Olsztyna. Pierwszego dnia rywalizowali szachiści III i IV ligi. Były to głównie dzieci ze szkół podstawowych, z których wiele dopiero rozpoczyna przygodę z tą dyscypliną sportu. Drugiego dnia rywalizowali zawodnicy I i II ligi, gównie z gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych. – To jeden z siedmiu turniejów, które zostaną przeprowadzone w sezonie 2016/2017. Ostatni zaplanowaliśmy w kwietniu przyszłe- go roku. Wówczas poznamy indywidualnych i drużynowych zwycięzców tej rywalizacji – zapowiedział Mirosław Orłowski. W pierwszym etapie szachowych zmagań rywalizowało 70 dziewcząt i chłopców. Bardzo ciekawie przebiegała gra wśród najmłodszych adeptów tego sportu. Były wybuchy radości i łzy rozpaczy. Jednak najważniejsze było uczestnictwo. – Wiadomo, że nie zawsze można wygrać. Dla mnie liczy się gra i zabawa. Mój brat nakłonił mnie do tego sportu i wcale tego nie żałuję – stwierdził Maciej Strepikowski, uczeń IV klasy SP 3 w Olsztynie. Po chwili dodał: – Uprawiam szachy od pięciu lat. Mam trzecią kategorię szachową. A sukcesy... Pierwszy to trzecie miejsce przedszkolaków w Działdowie. Później wygrałem turniej Jubileuszu ul. Pana Tadeusza w Olsztynie. Najlepiej czuję się w szachach klasycznych, czyli grze godzinnej. Na razie gram dalej, bo to jest fajna przygoda. Ciekawe jest to, że mimo konkurencji w postaci komputerów i innych urządzeń technicznych, zwykłe szachy wciąż przykuwają uwagę młodych ludzi. Bardzo zadowoleni z tego są rodzice. – To sposób na życie dla rodziny. Od kilku lat tym żyjemy i bez szachów czegoś by nam brakowało – przyznała Anna Filipiniuk, matka ośmioletniej Magdaleny. Dziewczynka ma na swoim koncie kilka sukcesów. Jest mistrzynią Słowacji do lat 8, mistrzynią województwa w dwóch kategoriach wiekowych, a także uczestniczyła w mistrzostwach Europy juniorów i uzyskała kwalifikację do przyszłorocznych mistrzostw Polski juniorów. – Cieszę się, że córka gra w szachy. Widać, że to lubi – opowiada pani Anna i kontynuuje – jakiś czas temu powiedziała, że rezygnuje, bo zdobyła za dużo medali. Dwa tygodnie później stwierdziła, że musi się przygotować do kolejnego startu. I niech tak zostanie. Widać, że to lubi. Codziennie ćwiczy grę ze starszym bratem. Nieraz ja lub mąż musimy im sędziować. Cieszymy się, że gra w szachy jeszcze bardziej zintegrowała rodzinę. Szkolne mistrzostwa Olsztyna to dla niektórych zawodników początek sportowej kariery na wyższym poziomie. Obecnie organizatorzy pomysłu na ligę szachową, działacze związku szachowego, trenerzy klubowi oraz rodzice dzieci mogą się pochwalić tym, że kilkoro z uczestników rozgrywek jest wysoko notowanymi zawodnikami w kraju. Igor Janik (obecnie Start Elbląg) wywalczył srebro w mistrzostwach Europy oraz dwa medale mistrzostw Polski. Anita Deliga zdobyła brązowy medal mistrzostw Polski. Oboje są uczestnikami mistrzostw Europy i świata. Aleksandra Wierzbowska to także uczestniczka mistrzostw Polski. – Mam nadzieję, że sport szachowy dalej będzie się rozwijał – powiedział Mirosław Orłowski. – Oprócz Olsztyna swoje ligi szkolne mają Ostróda i Kętrzyn. Niedługo powstanie jeszcze jedna, którą organizuje Debiut 10 Olsztyn. Ponadto dzieci biorą udział w mistrzostwach województwa organizowanych przez Szkolny Związek Sportowy. A także w mistrzostwach województwa przeprowadzanych przez Warmińsko-Mazurski Związek Szachowy – dodał. IRON 15 Kalejdoskop sportowy Weekend 22 i 23 października będzie sportowym świętem w Olsztynie. W sobotę w hali „Urania” obędzie się dziesiąta edycja Olsztyńskiego Festiwalu Sztuk Walki. Zobaczymy popisy w takich dyscyplinach jak judo, aikido, taekwondo, MMA, krav maga, boks, zapasy i capoeira. W trakcie festiwalu odbędą się również walki finałowe mistrzostw Polski w karate kyukushin. Początek o godz. 17. Wstęp wolny. Z kolei miłośnicy biegania będą mogli kibicować uczestnikom półmaratonu. W niedzielę kilkuset zawodników stanie na starcie biegu na Starym Mieście. Początek w samo południe. Metę wyznaczono na promenadzie CRS „Ukiel” nad Jeziorem Krzywym. Organizatorem obu imprez jest OSiR. Rugby w Olsztynie obchodzi 40-lecie istnienia. Po latach tłustych (gra w Ekstraklasie) przyszły lata chude. Jednak ta fantastyczna dyscyplina sportu przetrwała. Obecnie w klubie Rugby Team Olsztyn ćwiczą grupy naborowe, które uczestniczą w turniejach rugby siedmioosobowego oraz w plażowej odmianie tej dyscypliny. Niewykluczone, że za kilka lat znowu będziemy mogli oglądać piętnastoosobowe rugby w stolicy Warmii i Mazur. Siatkarze Indykpolu AZS Olsztyn coraz lepiej radzą sobie w rozgrywkach Plus-Ligi. Po wyjazdowej porażce z Jastrzębskim Węglem (2:3) kolejne dwa mecze podopieczni trenera Andrei Gardiniego rozstrzygnęli na swoją korzyść. Najpierw pokonali u siebie GKS Katowice (3:0), a następnie na wyjeździe Łuczniczkę Bydgoszcz (3:1). Po trzech kolejkach spotkań akademicy są na trzecim miejscu z dorobkiem siedmiu punktów. Oby tak dalej. IRON