Nie ruszaj, to moje!

Transkrypt

Nie ruszaj, to moje!
Nie ruszaj, to moje!
1
Nie ruszaj, to moje! Głośno wrzasnął chłopak z przeciwległego kąta
piaskownicy, podbiegł i mocno popchnął Marysię, tak, że zatoczyła się i upadła
na mokry piasek. Jej serce głośno waliło ze strachu, a wielkie szare oczy
wypełniły się łzami. Inne dzieci, które bawiły się obok, nie zareagowały.
Patrzyły obojętnie jak chłopak z ogromną złością, tupie, wrzeszczy tak, że aż
napięte żyły pokazały się na jego szyi.- Kto Ci pozwolił to ruszać, po coś tu
przyszła, wynoś się! Machał rękami, zrobił się purpurowy ze złości. To co
właśnie spotkało Marysię ogromnie nią wstrząsnęło. W żaden sposób nie była
przygotowana na to, co przed chwilą nastąpiło. Siedziała wystraszona
i kompletnie zdezorientowana. Nie wiedziała co myśleć. Przecież nie zrobiła
niczego złego. Jakiś czas temu podeszła do piaskownicy, stała samotnie chwilę
obok niej, przyglądała się dzieciom budującym z piasku. Były bardzo zajęte,
każde w swoim narożniku. Nikt nie zwrócił uwagi na stojącą obok dziewczynkę,
jakby jej tu wcale nie było. Nikt nie podniósł głowy, nie zapytał czy chciałaby
się pobawić? Stojąc tak nad tą piaskownicą, Marysia zauważyła na wpół
zakopaną w piasku małą foremkę, która leżała z dala od wszystkich, tak jakby
nie należała do żdnego z bawiących się dzieci. Może ktoś zapomniał ją zabrać? pomyślała. Bardzo się dzisiaj nudziła , była tu całkiem sama, bez koleżanek, bez
znajomych. Nie to co na jej własnym podwórku. Pewnie dlatego sięgnęła po tę
nieszczęsną foremkę. Chciała ją podnieść i zapytać, czy może się nią pobawić –
nie zdążyła. Ale czy to powód, żeby ten chłopak tak się zachowywał? Przez
ściśnięte ze strachu gardło wydusiła tylko – Przepraszam. I szybko wybiegła
z piaskownicy.
Wiedziała już, że z nikim się tu nie zaprzyjaźni. Trudno! Jakoś trzeba będzie to
wytrzymać.
W końcu będzie tu tylko tydzień. Kiedy mama wróci ze służbowego wyjazdu
zaraz odbierze ją od cioci. Niby to tylko tydzień, ale będzie to bardzo długi
tydzień w jej życiu. Marysia posmutniała jeszcze bardziej. Tęskniła za mamą,
2
dotąd nigdy się nie rozstawały, ale przecież jest już dużą dziewczynką, wszystko
rozumie, będzie grzeczna, nie będzie martwić cioci, nic jej nie powie, o chłopcu
z piaskownicy. Da radę, wytrzyma.
Kiedy tak szła ze spuszczoną głową, pogrążona w niewesołych myślach, ktoś
przed nią stanął i śmiało powiedział. - Cześć, jestem Ania. Widziałam z okna co
się stało w piaskownicy. Nie przejmuj się, ten chłopak zachował się bardzo nie
ładnie. Chyba nikt go nie nauczył, że należy się dzielić z innymi, stwierdziła
Ania. I mówiła dalej. - Mój brat wyjechał, a ja bardzo się nudzę, czy pobawisz
się ze mną? Może pojeździmy razem na rowerach? Pożyczę Ci rower mojego
brata. W chwilę później Marysia z nowo poznaną koleżanką Anią jeździły po
alejkach wokół bloku. Oczy Marysi błyszczały, na jej policzkach pojawiły się
wesołe rumieńce. Po jej wcześniejszych niezbyt wesołych myślach nie zostało
ani śladu. Jak to dobrze spotkać kogoś życzliwego. Dziewczynki śmiały się
głośno, ścigały się, która pierwsza dojedzie do drzewa rosnącego na końcu
bloku.
W pewnym momencie Marysia poczuła, że ktoś się jej przygląda. Obejrzała się
w poszukiwaniu tej osoby. Zaskoczyło ją bardzo, że jest to chłopiec
z piaskownicy, który przed godziną tak ostro na nią naskoczył i nie chciał
podzielić się z nią swoją zabawką. Teraz stał, wpatrywał się w bawiące się
wesoło dziewczyny. Sprawiał wrażenie, że chętnie by do nich dołączył. Pewnie
nie wiedział jak o to poprosić i może było mu trochę głupio za wcześniejsze
zachowanie. Marysia podjechała do stojącej opodal Ani. Zsiadła z roweru i coś
jej szeptała na ucho, odwracała przy tym głowę w stronę chłopca z piaskownicy.
3
Teraz i Ania patrzyła w tym kierunku. Wreszcie obie wsiadły na rowery
i radośnie podjechały do piaskownicy. – Cześć jestem Marysia, a to jest Ania.
Odważnie, jako pierwsza odezwała się Marysia. Czy może chciałbyś z nami
pojeździć?
Chłopak stał jak zamurowany. Dziewczynka, na którą niedawno tak bez powodu
nakrzyczał, podchodzi do niego i proponuje mu, żeby jeździł z nimi na
rowerach? Czy to możliwe?
- No to jak, chcesz? –tym razem zapytała wesoła Ania.
No pewnie, że chcę, przyznał chłopak. Ale przecież rowery są dwa, a nas jest
troje. Marysia roześmiała się tylko - I co to za problem, będziemy jeździć na
zmianę. - Proszę, zeszła z roweru i podała go coraz bardziej zdumionemu
chłopcu. – A może w końcu powiesz nam jak Ci na imię? Zapytała Ania.
- A A Adrian, wydusił skołowany chłopiec. Jestem Adrian. – Fajnie, zawołała
Ania. Goń mnie. I odjechała.
Zabawa trwała do czasu, kiedy wreszcie dorośli zaczęli wołać dzieci do domu,
bo robiło się już późno. Trzeba było wracać na kolację. Marysia, Ania
i Adrian umówili się na wspólną zabawę następnego dnia.
4
Wieczorem zasypiając Marysia pomyślała, - że tak nie wiele trzeba, żeby było
miło, wystarczy zwyczajnie życzliwie odnosić się do innych. Myśleć nie tylko
o sobie, ale również o innych, nie kłócić się, nie gniewać, ale okazywać sobie
sympatię i szacunek. No i oczywiście umieć się dzielić! Może ten tydzień nie
będzie taki zły jak się spodziewała. Na pewno nie będzie zły!
Autor: Wiesława Czaplicka
5

Podobne dokumenty