szeroki_margines numer strony

Transkrypt

szeroki_margines numer strony
Władczym ludziom nie sposób dogodzić
Jednym z bywalców salonu państwa Verdurin jest Saniette, człowiek nieśmiały, łagodny,
potulny. Właśnie ta potulność prowokuje Verdurina. Wyżywa się na niezdolnym się odgryźć
poczciwinie.
Rozmowa przy stole zahacza o teatr. Saniette zabiera głos na temat granej właśnie w paryskim
teatrze sztuki. Wymienia pełny jej tytuł, nie pomijając żadnego z czterech wchodzących w jego
skład wyrazów.
Jest karcony za pedanterię.
Innym razem Saniette używa skrótu; spośród widniejących na afiszu słów wymienia tylko
jedno.
– Co on gada?! – ryczy Verdurin. – Tego człowieka nie sposób zrozumieć!
Epizod z powieści Prousta streściłem niezbyt dokładnie, ale nie sądzę, żebym dopuścił się
wypaczenia; stosowniejsze określenie to parafraza.
Pozostańmy przy Francuzach:
Kiedy Józefina puszczała się w Paryżu, przebywający w Egipcie Napoleon nic o tym nie
wiedział. Należało go poinformować, ale któż to uczyni? Nikt spośród jego przybocznych nie palił
się do tego. W otoczeniu generała panowała konsternacja i trwało zwlekanie. Wreszcie znalazł się
jeden odważny i fatalna wiadomość została przekazana.
Chmurny Bonaparte zwrócił się najpierw do milczków, a potem do informatora:
– Mam żal do panów, że żaden z was mi tego nie powiedział. I do pana, że mi to powiedział.
Przychodzi mi na myśl jeszcze jeden dyktator, Stalin. O nim teraz:
Zainicjowana przez Stalina wielka czystka przetrzebiła kadrę oficerską. Wśród aresztowanych
znalazł się Rokossowski. Swoje uwolnienie zawdzięczał wojnie z Niemcami. A potem na Kremlu
zwołano naradę; wzięli w niej udział Stalin, Rokossowski i jeszcze jakiś generał. Tematem narady
były wojskowe nowinki techniczne. Rokossowski, któremu pobyt w ciupie uniemożliwił
podnoszenie kwalifikacji, mało miał do powiedzenia. Zwróciło to uwagę generalissimusa i
wywołało jego dezaprobatę. Usprawiedliwianie się Rokossowskiego zostało skwitowane
gderaniem: „No, towarzyszu, a toście sobie znaleźli czas na przebywanie w więzieniu!”
Skoro już mowa o zasiadających na stolcu kremlowskim panach, zacytujmy rozmowę cara z
budowniczym.
– Czy potrafiłbyś drugi taki sam zamek wybudować?
– Tak.
Usłyszawszy to potwierdzenie Iwan zwraca się do swoich zbirów:
– Wyłupić mu oczy.
Można sądzić, że gdyby padła odpowiedź przecząca, jej konsekwencje byłyby dla architekta
równie smutne.
Przenieśmy się z Kremla na Wawel sięgając po powieść Kraszewskiego Dwie królowe.
– Kto jest najgłupszą na świecie białogłową? – zapytała królowa Bona swoją dwórkę.
– Ja – odpowiedziała dziewczyna, by w następnej sekundzie zainkasować policzek.
– Nie wolno ci się równać ze mną! – krzyczała Włoszka. – Ja jestem najgłupsza, że zgodziłam
się przyjechać do tego ponurego kraju.
A gdyby dwórka dała prawidłową odpowiedź? Taka bezczelność zostałaby ukarana jeszcze
siarczystszym policzkiem.
Do diabła z Boną, tą straszliwą megierą. Niech ją zastąpi cud-dziewczyna, Minea, postać
stworzona przez Waltariego.
1
Tancerka Minea kocha Egipcjanina Sinuhe, lecz oddać mu się nie może, bo ślubowała czystość
swemu kreteńskiemu bogu. Ale jest niepocieszona z racji przymusowej wstrzemięźliwości. Sinuhe
zaś uważa, że nie powinna się tak przejmować. On nie ślubował, jego egipscy bogowie nie
zabraniają zażywać rozkoszy, a mieć ją może z pierwszą lepszą portową dziewką.
Minea wybucha gniewem. „Ani się waż!” On tak samo powinien obywać się bez tych rzeczy, w
przeciwnym razie ona pchnie go nożem.
Sinuhe godzi się na życie w celibacie. To wyrzeczenie nie będzie go zresztą wiele kosztować.
Zaznał już tych uciech do syta i wie, że niewiele są warte.
Gniew Minei jest równie wielki co poprzednio. Jego słowa obrażają ją jako kobietę. Ona
potrafiłaby mu dać rozkosz, o jakiej mu się nie śniło!
Inna historia miłosna:
W opowiadaniu Saroyana występuje Ojciec, Syn i Wdówka. Ojciec czuje miętę do Wdówki,
ale jak ją uwieść? Może udadzą się zakusy na ponętną niewiastę, gdy usłyszy o przeżyciach
wojennych Ojca. Może połknie haczyk ta dziewczyna po czterdziestce, jak się dowie, że Ojciec jest
bohaterem. Ojciec liczy na pomoc Syna.
– Złóż jej towarzyską wizytę i opowiedz o moich przygodach na froncie.
Syn podchodzi do wylegującej się na werandzie Wdówki i wszczyna gadkę.
– Wie pani, mój tatuś zabił w bitwie stu dwudziestu czterech Niemców...
Niby przypadkowo przechodzi obok werandy Ojciec. Jest nieuniknione, że wpadają mu w ucho
peany na jego cześć. Okazuje wielkie niezadowolenie.
– Johnny, co ty tam wygadujesz? Czyż nie zabroniłem ci opowiadać o mojej służbie w wojsku?
Pewnie wszystko pokręciłeś. Idź już sobie z Bogiem, a ja – zwraca się do Wdówki – ja już
wszystko pani wyłuszczę, jak to naprawdę było.
Po wdówce – wdowa:
Barbara Pietrowna, wdowa po generale, i Stiepan Trofimowicz, dawny guwerner jej syna,
żyjący teraz w domu generałowej na łaskawym chlebie – główne postacie Biesów Dostojewskiego.
Wdowa dała swemu rezydentowi do zrozumienia, że skłonna byłaby wyjść za niego, lecz on
nie przejawił inicjatywy.
Po paru latach w głowie Barbary Pietrowny zrodził się nowy projekt matrymonialny. Umyśliła
sobie ożenić Stiepana Trofimowicza ze swoją wychowanicą Daszą.
Była to swego rodzaju pułapka, z czego od razu zdał sobie sprawę delikwent. Jeśli się nie
zgodzi, wywoła gniew despotycznej kobiety, zarazem chlebodawczyni, a zatem gniew tym bardziej
niepożądany. Natomiast jego zgoda będzie oznaczać, że pogardziwszy starym pudłem połakomił się
na wdzięki dwudziestolatki.
Po wyrażeniu zgody opisywał swemu powiernikowi reakcję generałowej i ujął to następująco:
– Mój drogi, gdybym się nie zgodził, gniewałaby się strasznie, stra-sznie. Jednakże nie tak
bardzo jak teraz, kiedy się zgodziłem.
Na zakończenie jeszcze jedna para amantów, lecz tym razem amant, w przeciwieństwie do
pantoflarza Stiepana Trofimowicza, to ktoś o charakterze władczym.
Zaszkodziło mu, apodyktycznemu Holendrowi z Czarodziejskiej Góry, nocne biesiadowanie i
następnego dnia musiał pozostać w łóżku. Kieruje do pani Chauchat słowa wymówki, że dopuściła
do takiego pijaństwa. Z niezadowoloną miną:
– Nie należało mi pozwolić – karci swoją „madame”.
A w wyobraźni Hansa Castorpa, świadka tej sceny, majaczy wybuch królewskiego gniewu,
wręcz objawy wściekłości, jakie by nastąpiły, gdyby wtedy nocą próbowano zakaz doprowadzić do
skutku.
2

Podobne dokumenty