Opowiadania | Star Trek | Gamma po raz pierwszy Strona 1 z 3
Transkrypt
Opowiadania | Star Trek | Gamma po raz pierwszy Strona 1 z 3
Gamma po raz pierwszy Autor: Martin Kirk Jadzija Dax siedziała w biurze dowódcy stacji. Porucznik Ben Sisco siedział w fotelu za biurkiem. Trzymał w ręku swoją ulubioną piłkę do baseball'a. Dax omawiała z nim szczegóły misji kartograficznej w kwadrancie Gamma. Planowano ją już od dawna. Kartografowie doszli do wniosku, że pierwsza była za krótka. Tym razem badacze mieli zbadać dokładniej kilka układów podwójnych znajdujących dzień drogi od tunelu podprzestrzennego. Kartografem miała być chorąży Melora Pazlar, która prowadziła poprzednią misję. W skład trzyosobowej grupy miało wejść jeszcze dwóch naukowców. Jednym miała być Dax, drugim lekarz Julian Bashir. Doktor jednak poleciał na Reisa'ę na coroczny zjazd lekarzy Federacji. Po raz pierwszy zaproszono właśnie jego, więc nie mógł odmówić. Sisco i Dax zastanawiali się, kto ma zająć jego miejsce. Na stacji wszyscy byli zajęci. Ostatnio panował taki ruch, że czasami statki stawały w kolejce do doków. Do biura dowódcy weszła chorąży Pazlar. Była Elazjanką, więc żeby normalnie poruszać się w tych warunkach grawitacyjnych, musiała nosić uprząż grawitacyjną. Wyglądało to dosyć dziwnie. Na rękach i nogach miała metalowe opaski połączone kablami. Na szczęście nie przeszkadzało jej to w pracy. Zresztą od ostatniej wizyty na stacji uprząż została zmodyfikowana i Melora nie musiała poruszać się już na wózku. - Dzień dobry. - powiedziała Melora wchodząc. - Nie wiadomo, czy będzie dla pani dobry. - mruknął Sisco - Proszę siadać. Melora podeszła do fotela przed biurkiem i usiadła. - Nie mamy trzeciego członka załogi. - To nie problem. Możemy lecieć we dwie! - wzruszyła ramionami chorąży Pazlar - Chociaż faktycznie. Czas misji wydłuży się do ponad tygodnia. Więc co pan proponuje? - Obecnie mamy poważne braki w załodze. Nie mamy nikogo wolnego. Bajor też nam nikogo nie przyśle. - To niewiarygodne! - wzburzyła się Dax. - Pamiętasz Dax? - odezwał się po chwili Sisco - Dwa, czy trzy lata temu. Incydent z Borgiem w mgławicy Nerines? Martin Reynolds. On pracuje na Bajor. Chyba?! Próbowałem się z nim skontaktować, ale w wiosce, w które pracuje jest praktycznie odcięta od świata. On mógłby się nadać. - Sądzisz?! - zdziwiła się Dax - Czy będzie chciał? Tyle lat już tam siedzi. Chyba nie chce by ktoś go szukał. - Nie wnikam w jego prywatne życie, ale jest ciągle oficerem floty. Weźmiecie prom "Ganges" i polecicie po drodze po niego. Jeżeli nie będzie chciał, no to posiedzicie sobie w Gammie przez dwa tygodnie. Dax nie była zbytnio zadowolona, ale stwierdziła, ze dwa tygodnie na promie będą lepsze niż dwa tygodnie w zatłoczonej stacji. Start promu "Ganges" zaplanowany był na osiemnastą. Tak też się stało. Prom wyszedł poza stację i skierował się na orbitę Bajor. Po piętnastu minutach był już nad północnym dystryktem. Reynolds leżał sobie w hamaku, który sam zrobił. Słońce chyliło się ku zachodowi. Wokół panował błogi spokój. Wioska była oddalona o jakieś pół kilometra. Martin z pomocą ludzi z wioski zbudował sobie mały domek tuż nad stromym zboczem płaskowyżu Minan, na którym znajdowała się wioska. Stąd było bardzo dobrze widać każdy zachód słońca. Od czasu, gdy zaczął tu pracować bardzo zżył się z tutejszą ludnością. Można powiedzieć, że stanowili jedną rodzinę. Jednak rola Reynoldsa nie polegała tylko na byciu lekarzem. Jego przygotowanie jako oficera naukowego i znajomość techniki bardzo mu pomagała. Bardzo często musiał też chodzić do kilku innych wiosek często oddalonych o kilkanaście kilometrów. W każdej bywał średnio raz na tydzień. Na początku było mu bardzo trudno. Ale potem przyzwyczaił się do często trzydniowych pieszych podróży. Reynolds miał do pomocy o pięć lat młodszą od siebie dziewczynę o imieniu Neris. Była bardzo mądra, więc Martin uczył ją wszystkiego, co tylko przychodziło mu do głowy. Ona zaś w zamian uczyła go bajorańskiego języka i obyczajów tu panujących. Dax i Melora transportowały się wprost do wioski. Nie wiedziały, że dom Reynoldsa znajduje się dosyć daleko, jak na możliwości Melory. Dziewczynie było trudno iść, szczególnie, że musiało minąć trochę czasu, zanim uprząż grawitacyjna dostosowała się do warunków panujących na Bajor. Reynolds huśtał się w swoim hamaku i patrzył na zachód słońca, kiedy usłyszał wołania Dax. Zdziwił się widząc oficerów Gwiezdnej Floty. On sam nie nosił już munduru ani dystynkcji. Miał tylko na piersi komunikator, gdyż czasem przydawała się translator w nim znajdujący. - Porucznik Martin Reynolds? - zapytała Dax podchodząc do hamaka. - Tak. - odpowiedział zdziwiony mężczyzna wstając. - Porucznik Jadzija Dax z DS-9 i chorąży Melora Pazlar. - przedstawiła się Dax - Mamy do pana prośbę. Brakuje nam jednego członka ekipy badawczej. Lecimy do kwadrantu Gamma. Czy nie zechciałby pan nam pomóc? - Proszę mnie nie tytułować pan. - uśmiechnął się chłopak - Mówcie mi Martin. A tak w ogóle, to dlaczego miałbym się zgodzić? - Jest pan... jesteś - poprawiła się Dax - chyba ciągle oficerem Gwiezdnej Floty. A poza tym jak słyszałam jesteś naukowcem. Coś takiego powinno cię zainteresować. Będziemy badać kilka nowo odkrytych systemów podwójnych w Gammie. Będzie to trwało około tygodnia. - A więc to tak! Czy na DS-9 nie macie wystarczająco dużo naukowców?! - Teraz akurat mamy taki ruch że... Reynolds usiadł z powrotem na hamaku i spojrzał w kierunku słońca, które już prawie całkowicie zaszło. Nie wiedział, czy się zgodzić. Tutejsza okolica i ludzi bardzo mu się spodobała. Nie chciał ich opuszczać. Często potrzebowali jego pomocy. - Musiałbym załatwić kilka spraw. To potrwa dwie godziny. - powiedział po chwili zeskakując z hamaka - Proszę! Wejdźcie do mojego domu i rozgośćcie się. Nie mam replikatora żywności, ale co nieco do jedzenia jest. Ja tym czasem muszę skoczyć do wioski. Dom Reynoldsa składał się tylko z jednego pomieszczenia. Było umeblowane prymitywnymi meblami, ale wyglądało to bardzo ładnie. Było tu wszystko, czego człowiek potrzebował. Jednak Melora i Jadzija po dwóch godzinach siedzenia nie mogły już wytrzymać i wyszły przed chatę. Reynolds wrócił dopiero po czterech godzinach. Obie kobiety były bardzo zdenerwowane. - Przepraszam, że tak długo, ale trafiłem na poród. - oznajmił Martin - Mógł pan przynajmniej się z nami skontaktować. - oburzyła się Melora - Siedzimy tu już od kilku godzin, a powinniśmy być już w Gammie. - Energiczna z ciebie osóbka! - zaśmiał się Reynolds - Zdaje mi się, że się kiedyś spotkaliśmy, ale wtedy chyba byłaś na wózku. Komputer | Opowiadania | Star Trek | Gamma po raz pierwszy ussocean.gwflota.com Strona 1 z 3 2001-12-14 13:23 Gamma po raz pierwszy Autor: Martin Kirk - Most w San Francisco. - mruknęła Melora - Byłam wtedy na pierwszym roku Akademii. Wpadliśmy na siebie przez przypadek. Porucznik... przepraszam Martin się gdzieś spieszył i wpadł na mnie. Przewróciliśmy się. - Pamiętam, że używałaś wtedy dość pikantnych słów bodajże po klingońsku. - uśmiechnął się chłopak No to co?! Lecimy! Kiedy Reynolds znalazł się na promie, od razu zasiadł za konsolą pilota. Przypomniał sobie prom "Michigan" był taki sam, bo to była ta sama klasa. Przez te kilka lat nic się nie zmieniło. Bardzo dobrze znał tą jednostkę. Sprawdził uzbrojenie. Na pokładzie był pełny ładunek torped fotonowych. Fazery były sprawne, osłony trzymały na sto procent. Po tym spotkaniu z Borgiem, które przeżył na "Independence" wolał sprawdzać jaką będzie miał możliwość obrony. Dax zasiadła za konsolą pierwszego pilota. - Jedna czwarta impulsowej. Wyznaczam kurs na tunel podprzestrzenny. Reynolds po raz pierwszy widział otwierający się tunel podprzestrzenny. Niebieski wir był przepiękny, w odczuciu Martina. Po raz pierwszy poczuł tęsknotę za czasami, kiedy służył na "Independence". Tam bardzo często widywał różne dziwne zjawiska. Lot przez tunel nie był zbyt wygodny, ale to było normalne, że trochę trzęsło. Kwadrant Gamma nie wydał się inny niż Alfa. Nie różnił się praktycznie niczym. Na pierwszy rzut oka te same gwiazdy. Przestrzeń też taka sama. Gdyby nie to, że mieli badać jeszcze nieznane układy słoneczne, Reynolds nie zgodziłby się na tą wyprawę. - Kurs sto osiemdziesiąt na piętnaście. - powiedziała Dax - Lecimy do pierwszego układu. Maksimum warp! - Przewidywany czas lotu dwadzieścia sześć godzin. - mruknął Reynolds - Start! Prom wszedł w warp. Reynolds zaczął ziewać. Sprawdził zegarek. Na Bajor była już północ. - Pozwolicie panie, że udam się na spoczynek. Nie spałem od dwóch dni. Reynolds spał przez siedemnaście godzin. Dax i Melora były bardzo zdziwione tym, ale nie przeszkadzały mu. Jeżeli naprawdę nie spał przez tyle czasu, to wypoczynek mu się należy. Martin i Dax siedzieli przy konsolach. Melora stała przy replikatorze i piła Racta Jino. Uważała, że klingońska kawa jest najlepsza. Melora i Dax przespały się chwilę, ale to było jednak za mało. Obiecały sobie, że w drodze do następnego układu odbiją sobie. Prom dolatywał już do granic układu pierwszego oznaczonego jako go1. - Przechodzę na impulsową. - powiedziała Dax - W tym układzie znajdują się trzy planety - przybliżony czas lotu w pobliże pierwszej, dziesięć minut. - Chwileczkę! - odezwał się Reynolds spoglądając na czujniki - Czujniki wykryły strumienie zaburzeń grawimetrycznych dwadzieścia milionów kilometrów od naszej pozycji. - Cała stop. - powiedziała Dax. Melora odstawiła kawę do replikatora i usiadła na swoim stanowisku. - Zaburzenia grawimetryczne mają charakter kuli otaczające układ. - powiedział Reynolds po dłuższej chwili Raz się pojawiają, raz znikają. - Uda się nam przelecieć? - zapytała Melora. - Nie wiem. - mruknął mężczyzna - pojawianie się zaburzeń ma charakter nieregularnej anomalii. Raczej nie da się dokładnie przewidzieć zaniku. Nie mogę też znaleźć źródła tych zaburzeń, ani powodu ich występowania. Dax spojrzała na dane z czujników na swojej konsoli. Wartości zaburzeń pola nie były duże. - Same zaburzenia nie są dość silne, by nam zagrozić. Wystarczy tylko wzmocnić pole podprzestrzenne statku. Powinniśmy przelecieć bez żadnych niespodzianek. - Być może. Możemy spróbować. W razie większych problemów cała wstecz! Reynolds zwiększył nieco moc głównego deflektora poza standardowy poziom. Dax zmodyfikowała pole podprzestrzenne statku, tak by przelot przez anomalię był jak najmniej odczuwalny. Myślała także o zwiększeniu mocy pola integrującego, ale zrezygnowała. Prom ruszył powoli naprzód. Po chwili dało się odczuć lekki wstrząs. Statek wkroczył w przestrzeń, gdzie panowała anomalia. Nagle na zewnątrz promu pojawiły się dziwne błyski i wyładowania. Nastąpił potężny wstrząs. Z paneli oświetleniowych poleciały iskry. - Co się stało? - krzyknął Reynolds - Nie wiem. - jęknęła Jadzija próbując utrzymać się na fotelu - Drastycznie rośnie natężenie cząstek grawitonowych! - Cała wstecz! - wrzasnął Martin. Silniki jednak nie reagowały. Strumień grawitonów był zbyt silny. Po chwili komputer zakomunikował: "Uwaga! Przegrzanie reaktora! Automatycznie wyłączenie napędu za dwadzieścia sekund!". Statek wpadał w coraz większe wibracje. Co chwila następował duży wstrząs. Pole integracyjne zaczęło słabnąć. Pojawiły się nieszczelności kadłuba. Pole grawitonowe trzymało prom jak ogromna wiązka holownicza. - Nie możemy się wyrwać. Pole integracyjne na sześćdziesiąt procent! - krzyczała Jadzija - Spróbuję wyrzucić plazmę ze zbiorników może nas to uwolni. Plan Dax'a jednak nie poskutkował. Prom był cały czas w tym samym miejscu. Wiązka fazera wymierzona w centrum pola także go nie osłabiła. - Antymateria! - wrzeszczała Melora podnosząc się z podłogi - Enterprise B! Wstęga energetyczna. Pole grawitonowe, jest podobne! - Dlaczego wcześniej na to nie wpadłaś! Torpedy fotonowe! - ucieszył się chłopak. Dax przygotowała torpedy fotonowe. Odpaliła cztery w centrum pola. Eksplozja wstrząsnęła statkiem. W polu powstała duża wyrwa. Niestety prom musiał wlecieć do środka układu. Odkryli jak destabilizować pole grawitonowe. Teraz mieli klucz powrotny. - Pełna impulsowa! - powiedział dobitnie Reynolds - Wyprowadź nas stąd! Nie udało się przewidzieć jeszcze jednego, że zamykanie się wyrwy w polu spowoduje wytworzenie silnego strumienia grawitonów, który uderzył w prom. Nastąpił potężny wstrząs. Z konsoli transportera za plecami Melory poleciały iskry. Na Jadziję spadł panel z sufitu i końcówki energetyczne. Spadła z fotela. Na szczęście panel był lekki. Jedna z końcówek dotknęła jej twarzy i poparzyła ją. Było to bardzo bolesne. Kobieta na szczęście podniosła się szybko. - Napęd impulsowy i manewrowy nie działają! - krzyknęła Dax - Strumień grawitonów pcha nas w kierunku gwiazdy. Mamy prędkość zero dziewięć warpa! Wpadniemy w słońce! Komputer | Opowiadania | Star Trek | Gamma po raz pierwszy ussocean.gwflota.com Strona 2 z 3 2001-12-14 13:23 Gamma po raz pierwszy Autor: Martin Kirk - Programuję kurs! Wejdziemy w warp! Może uda nam się okrążyć gwiazdę! - powiedział spokojnie Reynolds Potrzebuję dziesięciu minut! - Wątpię! - wtrąciła się Melora - Przy tej prędkości wpadniemy do gwiazdy w ciągu ośmiu. Reynolds jednak nie tracił nadziei. Udało mu się zaprogramować kurs. Po chwili prom wszedł w warp. Przelot wokół gwiazdy trwał ułamek sekundy. Kiedy prom wyszedł z warp, lot stał się gładki jak po szkle. Byli w tym samym układzie, a raczej z niego wylatywali Jadzija sprawdziła czujniki anomalii nie było. Melora podeszła do stanowiska inżyniera. Napęd impulsowy był ciężko uszkodzony. Manewrowy sprawny w sześćdziesięciu procentach. Warp na szczęście nie uległ poważniejszym uszkodzeniom. - Można powiedzieć, że jesteśmy w jednym kawałku! - Raczej nie! - mruknął Reynolds - Dziewczyny, jak macie czas, rzućcie okiem na wskazanie ostatniej prędkości! Jadzija zerknęła na konsolę Martina. - To niemożliwe! Wskazuje warp dziesięć! Nie wziąłeś pod uwagę strumienia grawitonów, który nadawał nam duże przyspieszenie! Niech to! Mogliśmy się cofnąć w czasie! - Ups! - mruknęła Melora - No to się narobiło! I co teraz?! - Nie wiemy jeszcze czy w ogóle przenieśliśmy się w czasie i nie wiadomo, czy w przód, czy w tym. - westchnął Reynolds. - Musimy jakoś to ustalić. Ale musimy trzymać się z dala od innych statków. Nie wiadomo jak daleko jesteśmy dnia, w którym się to stało. Możemy nawet spotkać siebie, jak lecimy do układu. - Gdyby nie te uszkodzenia, można by wygenerować częściowy kamuflaż. Czujniki dalekiego zasięgu by nas nie wykryły. - Dobry pomysł. - stwierdził Reynolds - Bierzemy się za naprawę. Nie jestem dobrym mechanikiem, ale na promach co nieco się znam. Naprawy nie były proste. Sprzętem, który mieli na promie nie mogli też naprawić wszystkiego. Mieli sporo problemów z napędem impulsowym. Nie obeszło się bez pomocy bazy danych z komputera. Dax była nieco zdenerwowana na Reynoldsa. Jednak to nie była jego wina, pomyślała, lepsze to niż spłonąć we wnętrzu gwiazdy. W ciągu dwunastu godzin udało im się naprawić napęd impulsowy. Silniki manewrowe miały zewnętrze uszkodzenia, więc ich naprawa nie poszła zbyt łatwo, wręcz wcale. Główny deflektor był sprawny w stu procentach. Zaprogramowanie go i przerobienie układów na emisję częściowego kamuflażu trwało następne pięć godzin. Były problemy z silnymi wyładowaniami tachionowymi. Przez nie kamuflaż był nieużyteczny. Udało się jednak zmniejszyć je do minimum. Prom wystrzelił sondę, by sprawdzić, jak działa kamuflaż. - Mam wyniki! - powiedział Martin - Zniknęliśmy z czujników sondy, gdy ta przekroczyła pięć jednostek astronomicznych. Nie jest tak źle. - No to kurs na korytarz. Warp jeden. - powiedziała Jadzija Przez trzy godziny nikt się nie odzywał. Wszyscy byli tak zmęczeni, że nie mieli siły na jakąkolwiek konwersację. Reynolds cały czas wpatrywał się w tablicę czujników. Lecieli tym samym kursem, którym przylecieli do układu. Gdyby napotkali jakiś statek musieli szybko się od niego oddalić na odpowiednią odległość, by pozostać nie wykrytymi. Nagle czujniki wykryły statek w odległości dziesięciu lat świetlnych. Poruszał się w warp tym samym kierunkiem. - Czujniki wykryły mały obiekt poruszający się w warp, dziesięć lat świetlnych stad. Kurs zbieżny! - Identyfikacja? - zapytała Dax. - Sygnatura podprzestrzenna wskazuje na prom Federacji. - odpowiedział po chwili Martin - Ganges! - Zmieniam kurs. - ziewnęła Jadzija - Jeżeli dostaniemy się w zasięg czujników, to będzie nieciekawie. Reynolds pomyślał chwilę. W Akademii przesypiał wykłady z mechaniki temporalnej, ale w głowie pozostały jeszcze jakieś przebłyski wiedzy. - Nie zostaniemy wykryci! - stwierdził - Przecież byśmy pamiętali, że w drodze do układu spotkaliśmy prom Federacji. - Miejmy nadzieję, że masz rację, bo jak siebie znam, to ustawie kurs zbieżny i spotkamy siebie. Ciekawe, co się stanie? - Wyłączmy zbędne układy. - wtrąciła Melora - Zostanie nam trochę energii na napęd. Szybciej uciekniemy! Wyłączenie replikatorów, oświetlenia, zasilania tarcz i uzbrojenia dało niewiele energii. Wystarczyło na przyspieszenie do warp dwa. Resztę pożerał częściowy kamuflaż. Wszyscy siedzieli w napięciu. Minęli prom w odległości pół roku świetlnego. Na szczęście nie zostali wykryci. - Mamy szczęście. Przenieśliśmy się tylko nieco ponad dzień w przeszłość. Uff! - mruknął porucznik - Zanim dotrzemy z tą prędkością do tunelu, linia czasowa będzie już biegła swoim normalnym torem. Ale kamuflaż trzeba jeszcze utrzymać. Jadzija w czasie długiej drogi powrotnej zdążyła sprawdzić dokładnie dzienniki pokładowe promu. Nie było tam żadnej wzmianki o tym, że wykryto w drodze do układu Go1 żadnych niezwyczajnych zjawisk. Sisco nie był zmartwiony, że misja się nie powiodła. Gorzej było, gdy dwa dni po tym, gdy tylko prom wrócił do stacji, z bazy 375 przyleciało dwóch agentów policji temporalnej. Zaczęli wypytywać Dax, Melorę i Reynoldsa. Jego jednak musieli szukać na Bajor. Nie dał zatrzymać się nawet kilku godzin na stacji. Nie cały tydzień później, w rejonie układu Go1 przelatywał wolkański statek badawczy. Nie zarejestrowano żadnej anomalii. Komputer | Opowiadania | Star Trek | Gamma po raz pierwszy ussocean.gwflota.com Strona 3 z 3 2001-12-14 13:23