pobierz pdf - Fronda LUX
Transkrypt
pobierz pdf - Fronda LUX
FRONDA PISMO POŚWIĘCONE Nr 27/28 Rok 2002 od narodzenia Chrystusa FRONDA PISMO POŚWIĉ&ON( Nr 27/28 ZESPÓŁ Waldemar Bieniak, Nikodem Bończa-Tomaszewski, Natalia Budzyńska, Marek Jan Chodakiewicz, Paweł Filipiak, Piotr Frączyk-Smoczyński, Mariusz Gajda, Grzegorz Górny (redaktor naczelny), Marek Horodniczy, Robert Jankowski, Aleksander Kopiński, Estera Lobkowicz, Filip Memches, Sonia Szostakiewicz, Rafał Tichy, Wojciech Wencel, Jan Zieliński PROJEKT OKŁADKI Paweł Saramowicz OPRACOWANIE GRAFICZNE Jan Zieliński Zamieszczone w tym numerze zdjęcia Pawia Kuli i wiersze Wojciecha Wencla pochodzą z przygotowywanego do druku albumu „W Matami", który ukaże się jesienią 2002 roku nakładem Wydawnictwa Bernardinum. ADRES REDAKCJI 00-355 Warszawa ul. Tamka 45 tel. (022) 828-13-79 fax (022) 826-34-92 www.fronda.pl [email protected] © Fronda Sp. z o.o. DRUK Apostolicum, 05-091 Ząbki, ul. Wilcza 8 SPRZEDAŻ HURTOWA Grupa MATRAS, tel.: (022) 631 94 3 1 , 631 94 32, 631 94 33 PODZIĘKOWANIA Piotr Cywiński, Adrian Fijewski, Tadeusz Grzesik, ks. Zenon Hanas SAC, Jarosław Mytych. Marek Różycki, Sławomir Sokołowski, Artur Zawisza Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania skrótów i zmiany tytułów. Materiałów niezamówionych nie odsyłamy. ISSN 1231-6474 S P I S R Z E C Z Y ANDRIEJ TARKOWSKI Modlitwa Stalkera 7 ESTERA LOBKOWICZ Kto umrze za demoliberalizm? 8 SONIA SZOSTAKIEWICZ Żołnierze przyszłości 11 MAJER KRASZAN KRASZEWSKI sms-y 13 STEPHAN OLSCHOVSKY Rękopis znaleziony w meczecie czyli drugie odczytanie Koranu 16 ERNST WEISSKOPF Jezus w tradycji sufickiej (Mała antologia tekstów sufickich o Jezusie) 36 CU LAM MASI NAAMAN Stary Culam umarł 47 RAZAAK VARAKAT ULLA Moje przebudzenie 52 AS LAN CHAN Odnalezione źródło 59 Tl EMIR MACHMIEDOW Co słyszał Armstrong na Księżycu, czyli apologetyka dla maluczkich JESIEN-2002 63 Niemcy w Matami Korzenne państwo rosło pod powierzchnią którą nam przyszło mozolnie odkrywać ostrzami szpadli - szumiały nade mną cysterskie lipy i wiatr przysypywał ściany okopu lecz wbrew jego woli wkrótce pod ziemią się cicho rozdzwonił pierwszy eksponat z metalu: dwie części rdzawej i mocno zniszczonej uprzęży patrz jak kołyszą się szyjki butelek 0 kształtach prawie już dzisiaj nie znanych marmur z wyrytym nazwiskiem Max Roemer rękojeść noża do ryb zapomniany medal z profilem cesarza Wilhelma kiedy nareszcie zaczyna się ściemniać przerywam pracę i łupem się karmię jakbym chciał wskrzesić podziemną Matarnię 1 myślę o tych co ciągle mieszkają w odciskach palców na skutych zastawach w węglu którego nie sposób ogarnąć płomieniem - myślę o wszystkich tych śladach przy domu czując jak gorzkie są walki na szpadle z niemym zastępem osiadłych głęboko cieni: bez słów i bez ognia niosą zwycięzcom świadectwo ich końca Matarnia 2001 zdjęcie: Paweł Kula wiersz: Wojciech Wencel Wieczór Gorzkie słońce skrywa się za mur kościoła nad ceglaną wieżą już gęstnieje karmin ciepły blask zalega na surowych polach biednej ziemi niebo powierza swe barwy w drzewnych kolumnadach słychać dźwięk potyczki pną się łuki walcząc z potężnym ciężarem zaraz runą stropy by zakryć nas wszystkich mrokiem i szemrzącym w jego gruzach wiatrem co przed chwilą było ci ofiarowane o ziemio - purpura z domieszką fioletu uśnie pod powłoką z ciemności aż ranek bez żalu to zwróci spragnionemu niebu wschody i zachody wpisane w kołowrót który się przetacza z nieustannym blichtrem wszechświat romansuje ze światem dość dziwnie: jak para wciąż sobie śląca ten sam list Matarnia 2001 zdjęcie: Paweł Kula wiersz: Wojciech Wencel * * * Łuszczy się dawne metrum pękają rymy nad czarną strugą płaczu pod drzewem żywota lecz wszystko ma swój czas i swoją porę w kruchym ciemieniu śpiewa anioł harmonii Ty Panie podnosisz mnie kiedy upadam i żywą wodą struchlałe oczy obmywasz bardziej cierpliwy niż światło w zamkniętej celi jesteś ze mną gdy wstaję i kładę się do snu i nie ma nic ponad Tobą na świecie nic nie ma i nie ma większej miłości niż Twoje kochanie doprawdy nie ma nic nad to i nic się nie zmienia: ta sama ścieżka za grobem i taki sam kamień Matarnia 2001 zdjęcie: Paweł Kula wiersz: Wojciech Wencel Nowy Rok Co się stało powiedz co się z nami stało w styczniu nad torami podmiejskiej kolejki w szpitalu pełnym głośnych oddechów wiatr narzędzia wiatru pod siermiężnym niebem jak żagle rozdarte w koleinach światła nie w i e m : nie pojmuję skąd wziął się ów cień cień albo światło - ciosy wiatru - nie w i e m tyle mdłych obietnic godziny spędzone na żmudnym różańcu w kuchni pod wieszakiem wspólny los: Golgota która nie ma końca lecz czy ma początek w naszych trzewiach - powiedz co się z nami stało tego dnia pod wieczór gdy na szybach gasły niewyraźne smugi i od okna niósł się płacz po stracie dziecka pokłon żywych rzeczy dla umarłych ciał lament piasku w skrzynce zagadka istnienia wróć: kto nas prowadził na to miejsce kaźni gdzie pomiędzy dwoje raźno wkracza trzecie by się ofiarować samotnemu Bogu więc skosił nas wiatr i miecz przeniknął nasze twarze o Panie jak wielka jest Twoja miłość nie daje się pojąć udręczonym sercem 1997/98 Matarnia 2001 zdjęcie: Paweł Kula wiersz: Wojciech Wencel Dzwony nad Matarnia Ks. Władysławowi Szulistowi Cisza zmierzch się kładzie na koronach drzew szumi ogród pną się wieżyce kościoła łaski Twojej Boże nie uniesie szept wobec Twego blasku bezradne są słowa niczym ptaki żerdzią krzyża porażone samoloty schodzą nisko jest październik płonie cmentarz i wrze niebo rozognione nad głowami wiernych Matarnia 2001 zdjęcie: Paweł Kula wiersz: Wojciech Wencel * * * Na skraju lasu ruchome kontury ślad twojej głowy na moim ramieniu życie którego nie sposób powtórzyć modli się za nas w Ogrójcu pod ziemią ludzie z kwiatami wychodzą do krzyża bocian na starą dzwonnicę powraca to co się w lichych szkieletach odzywa będzie nas niosło aż zniesie ze świata zwietrzeją wonie wygasną adresy znikną gdzieś wielkie elegie i listy śmierć swoją miarę zagubi na wieki w hierarchii zdarzeń i prawd oczywistych spłowieją noty w paszportach i księgach nic nie zostanie prócz naszej marności ciało się z piaskiem i w o d ą wymiesza: lekka zaprawa na mur z naszych kości Matarnia 2001 zdjęcie: P a w e ł Kula wiersz: Wojciech W e n c e l Corpus Christi Zatoki potu zimne wonie perfum bujne dekolty w sukniach atłasowych zmięte koszule przetkane bawełną pstre marynarki i nakrycia głowy flauszowe płaszcze kurtki bez podszewki spinki do włosów i srebrne łańcuszki w małej kaplicy która ledwo mieści stłoczone ciała aniołów i ludzi kości śpiewają i słyszy je Pan Bóg choć oddzielone są rzeczy tej ziemi od rzeczy wiecznych - stukanie różańców chowanych w ciszy do torby z pieniędzmi grzebieniem kluczem rachunkiem z piekarni i zapomnianym biletem na pociąg zaraz wikary i trzej ministranci zmęczone Ciało do grobu zaniosą na planie krzyża wzniesiono świątynię więc tam tkwi głowa gdzie jest prezbiterium ławki to żebra - przez drzwi w ścianie tylnej przechodzą stopy - ramiona się mieszczą w bocznych ołtarzach - stoimy tu wszyscy z wielkopiątkową modlitwą na ustach wdychając zapach zatęchłej kostnicy jak chrząstki w Ciele zmarłego Chrystusa Matarnia 2 0 0 1 zdjęcie: P a w e ł Kula wiersz: Wojciech W e n c e l W Matami W porze chłonnego po zimie powietrza wieczorem stoisz na schodach wysokich przed tobą kościół a nad nim obłoki wędrują sycąc rysunek przedmieścia grą czasu z prawej plebania i drzewa już wykrzywione historią w szkle okien czerwone światło po lewej na drodze mała się postać powoli przemieszcza w stronę zburzonej cegielni któż zliczy wszystkich co tutaj mieszkali wciąż milczy o nich powietrze i ziemia sprzed lat więc kto opisze ich życie a żyli zachłannie barwni jak przestrzeń tej chwili która w ogromny składała się świat Matarnia 2001 zdjęcie: Paweł Kula wiersz: Wojciech Wencel Verbum Crucis Płynęła krew płynęła woda w i e m : nie wyrażę tego w słowach przemówcie za mnie słodkie gwoździe czułym językiem długim postem który pochyla nasze tchnienie nad Bożą męką nad cierpieniem niewysłowione chleb i wino ciało zbrukane ziemską śliną z którego zamiast mdłej goryczy rodzi się źródło wszelkich przyczyn w otwartych ranach więzy blasku śpiew wiekuistych onomastów w y p ł y w a świat z przebitych dłoni: przystań nad rzeką dom obłoki bryły kościołów śmiech i uczta sen przed podróżą noc poślubna sączy się oddech z rannych stóp pamięć zawodna wsiąka w muł ofiarowany czas dojrzewa pod skórą świata w grzesznych trzewiach w o d a i krew od boku płynie Bóg nas ożywia swoim Synem Matarnia 2001 zdjęcie: P a w e ł Kula wiersz: Wojciech W e n c e l * * * Liście przyklejone do szyb w tę deszczową niedzielę gdzieś na końcu świata w domu czerpiącym siły z przestawionego pieca o dziewiątej byliśmy na mszy a teraz czekam na was w opuszczonym pokoju wpatrzony w pusty ekran godzinę przed kolacją modlitwa bez słów: dzień święty litania mrozu za oknem w kolorze "ble ble" z dziecięcego słownika - więc jednak dajesz mi znaki miłości o Panie mój i Boże miłosierny Baranku Boży na wilgotnej ziemi skąd to poczucie mocy w sercu - niezasłużone chwała Panu On kocha moją chorą duszę: jeszcze byłem ścierwem lecz już mnie napełnił miłością Matarnia 2 0 0 1 zdjęcie: P a w e ł Kula wiersz: Wojciech W e n c e l * * * Z domu do kaplicy a potem na cmentarz jest nas troje: astry grzęzną w twoich dłoniach spacerowy wózek dźwiga słodki ciężar przy studni gromadzą się dawne imiona więc czas nas doścignął - nie ma szans by przeżyć tę lekcję wieczności inaczej niż z nimi rząd pustych słoików nad przepaścią brzęczy małe oratorium dla świętej Cecylii mały tren - modlitwa wykuta na pamięć wiatr splata nas z sobą jak kostki różańca wieczny odpoczynek racz nam dać Panie a światłość wiekuista niechaj w nas wzrasta Matarnia 2 0 0 1 zdjęcie: P a w e ł Kula wiersz: Wojciech W e n c e l Psalm Wielki Boże łąki chłoną Twoje światło rok po roku wiosną wzbiera marmur trawy deszcz ozdabia witraż rzeki i nie gasną w prezbiterium atmosfery jasne gwiazdy wirydarze miast dźwigają ludzkie stopy chłód o zmierzchu się układa w leśnych nawach biją dzwony namiętności i zgryzoty psalm osiada na ranliwych kruchych wargach cichym świstem hołd oddaje Ci powietrze ledwie słychać przepływ krwi w aortach stworzeń nie śmiem pytać Cię bo wiem już czym jest szczęście: w prochu korzyć się przed Tobą dobry Boże Matarnia 2 0 0 1 zdjęcie: P a w e ł Kula wiersz: Wojciech W e n c e l Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne ENCYKLOPEDIA „BIAŁYCH PLAM" Jest to pierwsza tego typu encyklopedia w Polsce. Dzięki niej w j e d n y m miejscu znajdą Państwo wiedzę z wielu dziedzin. M ó w i m y o faktach, o których inni wolą m i l c z e ć . Informujemy o wyda rzeniach nieobecnych w świadomości społecznej. Każdy tom zawiera autor skie hasła dotyczące spraw nieznanych, przemilczanych, świadomie lub przy padkowo zafałszowanych. Ceny tomów I i II po 36 zł; tom III, IV, Vpo 38 zł; tom VI, VII po 39 zł; VIII tom-40 zł W przypadku przedpłaty na encyklopedię udzielamy 1 5 % rabatu. Do września 2002 ukazało się osiem z kilkunastu zaplanowanych tomów. Rocznie wydawane są trzy cztery tomy, każdy po 320 stron, szyty, w twardej skóropodobnej oprawie. A oto niektóre z haseł Encyklopedii „Białych Plam" aborcja, agitatorzy stalinowscy w Polsce, agresja Z S R R na Polskę, A I D S , Akcja Wisła, alchemia, anarchizm, aniołowie, antychryst, antyklerykalizm, antykoncepcja, antykościół, antypolonizm, antysemityzm, antysowieckie powstania, Auschwitz, „autorytety", awangarda, Balcerowicza plan, Bank Światowy, Bastylia, Batorego Fundacja, B e r m a n Jakub, Belzebub, bezpieka, biblia szatana, biurokracja, bolszewizm, Całun Turyński, cenzura, cnota, cuda, cywilizacje p o z a z i e m s k i e , c z a r o w n i c e , czary, C z e K a , c z e r w o n y terror, czystki stalinowskie, demony, deportacje, dogmat, dyktatura proletariatu, eutanazja, fakt prasowy, feminizm, F r a n c o Francisco, globalizm, g r u b a k r e s k a , H a l l o w e e n , H a r r y Potter, herezja, h o l o c a u s t , inkwizycja, i n ż y n i e r i a s p o ł e c z n a , J e d w a b n e , K L - W a r s c h a u , k o m u n i z m , koncentracyjne obozy, K O R , krucjaty, lewica, liberalizm, m a s o n e r i a , n a r ó d , n a z i z m , neoliberalizm, N e w Age, nihilizm, N K W D , okultyzm, oświecenie, pacyfizm, P i n o c h e t Augusto Ugarte, podatki, pornografia, postmodernizm, prawda, prawo naturalne, psychologia tłumu, rasizm, rewolucja francuska, rock, satanizm, scjentolodzy, sekty, Sobór Watykański II, socjalizm, syjonizm, średniowiecze, Świadkowie Jehowy, terroryzm, tradycja, trockizm, U n i a Europejska, U P A , utopia, z i m n a wojna, Żeleński-Boy Tadeusz Polecamy również inne ciekawe pozycje: Demokracja Jacek Bartyzel Cena 14 zł Obóz zagłady w cen trum Warszawy. KL-Warschau. Maria Trzcińska cena 23 zł Fenomen Europy Ks. Czesław Stanisław Bartnik cena 25 zł Nauka w kulturze Piotr Jaroszyński cena 25 zł Idea Polskości Ks. Czesław Stanisław Bartnik cena 19 zł Personalizm czy Socjalizm? Henryk Kiereś cena 16 zł Adres i konto wydawnictwa: Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne s.c, 26-606 Radom, ul. Wiejska 2 1 , teL/fax (0 48) 366 56 2 3 , 3 8 4 66 66 e-mail: pQtwen@PP>wen.pl, www. poIwen.pl Numer konta: P K O B P J 7 0 w Radomiu, nr rachunku 4 5 - 1 0 2 0 4 3 1 7 - 1 2 2 2 8 1 0 6 0 MARIUSZ WODZICKI Obrazki z podróży 70 E.L. Euroislam 75 SAMUEL BRACŁAWSKI Islamski dżihad przeciw krzyżowcom 77 MOHAMMED ATTA Testament 92 CHRISTIAN DE CHRECE Testament 94 BLAISE PASCAL Różnica między Chrystusem a Mahometem 96 TOMASZ P. TERLIKOWSKI Wyznawcy Czarnego Allaha 98 STANISŁAW CHYCZYŃSKI Cedry nad Cedronem Usta Weroniki Wieloimiennemu Bajka (Markowi Skwarnickiemu) Lub ból 114 114 115 115 116 TADEUSZ DĄBROWSKI Epitafium dla Tomka Sztajnborna Trójkąt * * * (Jestem ograniczony do siebie...) 117 118 119 MIŁOSZ KAMIŃSKI List pierwszy do Prozerpiny Iluminacja * * * (Miesiąc po wyborach...) Modus moriendi 120 121 122 123 JANUSZ KOTAŃSKI Paradisus borealis * * * (piłem wodę Lethe...) 4 124 125 FRONDA 27/28 Zdjęcie Lwów czerwiec 1941 * * * (na kim...) * * * (jak to będzie) 125 126 126 WOJCIECH KU DY BA Miasta „On będzie miasto" Studnia Źródło 127 128 129 130 MICHAŁ KL1ZMA Z pamiętniczka czeladnika podejrzeń 132 JAROSŁAW MOSER Paradoksy wiary 138 NATALIA BUDZYŃSKA Łaska depresji 150 NELSON RODRICO PEREIRA Lenin Guevara I, papież resentymentu 158 MARCIN BĄK Rycerz, szatan i śmierć 168 MAGDA SOBOLEWSKA Harry, grabarz smoków 176 JOSEPH PEARCE Prawdziwy mit. Katolicyzm „Władcy Pierścieni" 190 • IMPRIMATUR FILIP MEMCHES I ty zostaniesz talibem 202 PIOTR M. KOSMALA Historiozofia pod sztandarem Proroka 213 ALEKSANDER KOPIŃSKI Przeciw pokusie abstrakcji JESIEŃ-2002 218 5 WOJCIECH WENCEL Niby okręty 228 TADEUSZ DĄBROWSKI Czternaście pytań do Czesława Miłosza 234 ADAM LUBICZ Miłosz, Stendhal i małpy 238 MAREK KONOPKO Ucieczka z Ziemi Ulro 250 TADEUSZ DĄBROWSKI Moment mizoginiczny 256 MICHAŁ DYLEWSKI Seks analny i klopsiki 266 KASZA 1 ŚRUBOKRĘT 290 TOMASZ P. TERLIKOWSKI Teologiczne usprawiedliwienie samobójstwa u Ignacego Sołowieckiego 302 MICHAŁ KURKIEWICZ Nie tak miało być, przyjaciele 312 DIABEŁ List otwarty do Wojciecha Wencla 332 ANDRIEJ TARKOWSKI 6 Modlitwa Aleksandra 334 Poczta Noty o autorach Fundusz Frondy 335 344 347 FRONDA 27/28 ANDRIEJ TARKOWSKI Modlitwa Stalkera Niech się spełni to, co jest sądzone. Niech oni uwierzą. 1 niech się pośmieją ze swoich namiętności. Bo przecież to, co oni nazywają namiętnościami, to w rzeczy samej nie jest energią duchową, lecz tylko konfliktem między duszą a światem zewnętrznym. A przede wszystkim niech uwierzą w siebie. I staną się bezradni jak dzieci, ponieważ słabość jest wielkością, a siła marnością... Rodząc się ludzie są słabi i wątli, Twardymi i sztywnymi czyni ich śmierć. Rodząc się trawy i drzewa są miękkie i łamliwe, Uschniętymi i mizernymi czyni je śmierć. Twarde i sztywne prowadzi do śmierci, Giętkie i słabe wiedzie do życia. Silna armia nie zwycięży, Wielkie drzewo ugnie się. Twardość i sztywność są niższe. Giętkość i słabość są wyższe JESIEŃ-2002 7 KTO UMRZE ZA DEM2L IBER ALIZM ESTERA LOBKOWICZ Atak terrorystyczny 11 w r z e ś n i a 2 0 0 1 roku na W o r l d Trade C e n t e r został przez wielu n a z w a n y p o c z ą t k i e m nowej fazy w konflikcie d w ó c h cywilizacji. Abstrahując od prawdziwości t e g o twierdzenia, w a r t o zapytać się: o jakie cy wilizacje tu chodzi? Historycy raczej są zgodni, że w c e n t r u m każdej cywili zacji znajduje się religia. Z jednej s t r o n y mielibyśmy więc do czynienia z cy wilizacją islamską, z drugiej zaś... no w ł a ś n i e , czy rzeczywiście z cywilizacją chrześcijańską? Gdyby terroryści islamscy jako swego g ł ó w n e g o w r o g a traktowali chrze ścijaństwo, to bardziej p r a w d o p o d o b n e jest, że k i e r o w a n e p r z e z n i c h s a m o loty uderzyłyby w Bazylikę św. Piotra. Tymczasem wieżowce W T C w N o w y m Jorku były raczej symbolami k u l t u r y demoliberalnej niż chrześcijańskiej. Islam, w k t ó r y m nie ma rozdziału m i ę d z y sferą sacrum i profanum, m i ę d z y tym, co religijne, a tym, co polityczne, p r z e s t a ł t r a k t o w a ć chrześcijaństwo ja ko swego g ł ó w n e g o k o n k u r e n t a , p o n i e w a ż Kościół w XX wieku, zwłaszcza 8 FRONDA 27/28 po Soborze Watykańskim II, zaczął przejawiać coraz mniejsze zainteresowa nie funkcjonowaniem w świecie polityki. Na czołowego przeciwnika wyrósł n a t o m i a s t s y s t e m demoliberalny, który coraz częściej przestaje ograniczać się tylko do sfery politycznej, a zaczyna wkraczać w rejony religii i etyki, przejawiając uroszczenia teologiczne. P r z y k ł a d e m takiej działalności m o ż e być legalizowanie w coraz większej liczbie p a ń s t w z a c h o d n i c h aborcji, e u t a nazji czy związków h o m o s e k s u a l n y c h . Jan Paweł II często m ó w i w t y m kontekście, że w świecie toczy się wojna między cywilizacją śmierci i cywilizacją miłości. Podczas pielgrzymki do Pol ski papież powiedział: „naród, który zabija w ł a s n e dzieci, jest n a r o d e m bez przyszłości, a p a ń s t w o , k t ó r e u z u r p u j e sobie p r a w o do zabijania dzieci w ło nie matek, staje się p a ń s t w e m b a r b a r z y ń s k i m . " Jeśli słowa J a n a Pawła II p o traktować poważnie, to okazuje się, że przyszłość należy do p a ń s t w islam skich, a krajami barbarzyńskimi są z a c h o d n i e demokracje. Nie jest przypadkiem, że na różnych konferencjach m i ę d z y n a r o d o w y c h organizowa nych p o d p a t r o n a t e m O N Z z jednej s t r o n y w o b r o n i e n i e n a r u s z a l n o ś c i życia od m o m e n t u poczęcia aż do n a t u r a l n e j śmierci stawały tylko wszystkie kra je m u z u ł m a ń s k i e i Watykan, a z drugiej reszta świata. Konflikt m i ę d z y cywi lizacją śmierci a cywilizacją miłości nie jest więc r ó w n o z n a c z n y ze s t a r c i e m cywilizacji islamskiej z chrześcijańską. Czy zresztą m o ż n a dzisiaj m ó w i ć w ogóle o cywilizacji chrześcijańskiej? O w s z e m , cywilizacja z a c h o d n i a u f u n d o w a n a została na Dekalogu i Kazaniu na Górze, ale wydaje się, że od d a w n a zatraca j u ż ś w i a d o m o ś ć w ł a s n y c h ko rzeni i coraz bardziej oddala się od swojego p i e r w o t n e g o wzorca. Dziś m a m y raczej do czynienia z cywilizacją postchrześcijańską, w której wszystkie pod stawowe wartości chrześcijańskie uległy sekularyzacji i doczekały się swoich laickich podróbek, n p . m i ł o ś ć zastąpiona została przez tolerancję. O żywotności danej cywilizacji decyduje to, czy znajdą się ludzie, którzy są gotowi o d d a ć za nią życie. Starożytny Rzym u p a d ł nie dlatego, że skruszy ła się jego potęga polityczna czy militarna, ale dlatego, że u p a d ł a motywacja do o b r o n y jego mieszkańców. Dzisiaj widać, że w krajach m u z u ł m a ń s k i c h są miliony ludzi, którzy deklarują, iż są w stanie o d d a ć życie za Allaha. Za co gotowi są o d d a ć życie ludzie w krajach zachodnich? Oriana Fallaci napisała, że s t a w k ą w wojnie cywilizacji m i ę d z y ś w i a t e m z a c h o d n i m a islamskim jest to, by m o g ł a się pieprzyć z k i m chce i kiedy chce. JESIEŃ-2002 9 Czy znajdą się ludzie gotowi u m i e r a ć za to? Kto o d d a życie za w o l n y r y n e k i liberalizm? Pytanie to wcale nie jest takie b e z z a s a d n e . Wojna w W i e t n a m i e z o s t a ł a p r z e g r a n a przez A m e r y k ę n i e na polach bitew, lecz p r z e d e k r a n a m i telewizo rów. W p e w n y m m o m e n c i e większość obywateli USA d o s z ł a b o w i e m do wniosku, że nie w a r t o o d d a w a ć życia american boys w i m i ę takiej abstrakcji j a k wolność. D o s z ł o więc do kapitulacji p r z e d t o t a l i t a r n y m r e ż i m e m . W 1993 roku a m e r y k a ń s k i k o n t y n g e n t zbrojny wycofał się z Somalii po tym, jak tele wizja C N N p o k a z a ł a miejscowych M u r z y n ó w masakrujących ciało j e d n e g o z zabitych marines. W s t r z ą ś n i ę t a tymi o b r a z a m i a m e r y k a ń s k a o p i n i a publicz na zaczęła d o m a g a ć się e w a k u o w a n i a wszystkich swoich wojsk z Somalii. Waszyngton, n a u c z o n y t y m d o ś w i a d c z e n i e m , p r z e p r o w a d z a ł akcje zbroj ne w Afganistanie przy użyciu w y s o k o rozwiniętych t e c h n i k wojskowych, ko losalnie ograniczających m o ż l i w o ś ć u t r a t y życia p r z e z żołnierzy, zaś t a m , gdzie p o t r z e b a było „ m i ę s a a r m a t n i e g o " , z a ł a t w i a n o t o r ę k o m a t u b y l c ó w z Sojuszu P ó ł n o c n e g o . Co się jednak stanie, gdy z czasem terroryści (niekoniecznie Al-Kaida i nie koniecznie w t y m pokoleniu) użyją chemicznej, biologicznej, a n a w e t nuklear nej, a ostrze swych ataków wymierzą nie w wojskowych, lecz w m a s y niewin nych cywili? Czy przyzwyczajeni do wygody, luksusu i komfortu, ludzie Zachodu zgodzą się na znoszenie wyrzeczeń, na „pot, k r e w i łzy", czy też ra czej w imię „świętego spokoju" w y m u s z ą na swych przywódcach ustąpienie, byle nie narażać się na o d w e t fanatyków? Być m o ż e od o d p o w i e d z i na to p y t a n i e zależy w dużej m i e r z e los zachod niej cywilizacji. Reakcje po 11 w r z e ś n i a pozwalają przypuszczać, że w więk szym s t o p n i u g o t o w a jest dziś do p o ś w i ę c e ń A m e r y k a niż E u r o p a . ESTERA LOBKOWICZ 10 FRONDA 27/28 ŻOŁNIERZE PRZYSZŁOŚCI SONIA SZ O S T A K I EW I CZ General Reinhard, były szef kontyngentu NATO w Bośni, powiedział w ubiegłym roku w wywiadzie dla tygodnika Der Spiegel, że współczesne konflikty wymuszają zmianę profilu działań wojennych i w przyszłości typ żołnierza-wojownika będzie musiał ustąpić miejsca żołnierzowi-negocjatorowi, administratorowi, planiście... Żołnierzy nowego typu ujrzał świat właśnie w Bośni - w lipcu 1995 roku w Srebrenicy. Tej muzułmańskiej enklawie, otoczonej przez wojska serbskie, gwarancji bezpieczeństwa udzieliła O N Z , a z jej ramienia opiekę chroniącym się w Srebrenicy Bośniakom zapewnić mieli żołnierze holenderscy. Kiedy do granic enklawy zbliżyła się armia generała Mladicia, Holendrzy nie stanęli w obronie powierzonych sobie cywili (jak postąpiliby żołnierze starego typu - wojownicy), lecz rozpoczęli z Serbami negocjacje (jak przystało na nowy typ żołnierza). Wy negocjowali, że nic złego im się nie stanie - sami natomiast przekazali Serbom wszystkich bezbronnych bośniackich cywili (których sami wcześniej rozbroili) i asystowali przy dokonanej na nich czystce etnicznej. Holendrzy osobiście zała dowali m u z u ł m a n ó w do podstawionych przez żołnierzy serbskich ciężarówek, które zawiozły ich na miejsce zbiorowej kaźni. Siepacze generała Mladicia wy mordowali tego dnia 7000 osób. Holendrzy oddali Serbom wszystką broń, za równo swoją, jak i bośniacką. Następnie udali się do Zagrzebia i całą noc spędzi li w tamtejszej dyskotece. Nakręcony przez BBC film dokumentalny pokazuje, jak świetnie się bawią do samego rana, bez śladu jakichkolwiek dylematów m o ralnych, nie zaprzątając sobie głowy jakimiś ludźmi ze Srebrenicy. Często w ostatnich latach pisze się o „modelu holenderskim", dopuszczają cym legalność nie tylko aborcji, lecz również eutanazji, narkotyków czy tzw. mał żeństw homoseksualnych. Były premier Holandii Ruud Lubbers jest przekonany, że wkrótce cała Europa pójdzie drogą wytyczoną przez jego kraj. Owi żołnierze ze Srebrenicy są modelowym wręcz przykładem „holender skiego eksperymentu" - przedstawicielami pierwszego pokolenia wychowanego JESIEŃ-2002 11 na totalnym przyzwoleniu na w s p o m n i a n e wyżej praktyki. Wynikiem tego jest brak szacunku dla ludzkiego życia i dla zaciąganych wobec innych zobowiązań, zanik głębszej refleksji nad skutkami swych wyborów oraz nad d o b r e m i złem. Pamiętam jak w szkole podstawowej opowiadano n a m o niemieckich żoł nierzach, obsługujących za dnia komory gazowe w obozach koncentracyjnych, a wieczorami wzruszających się przy słuchaniu muzyki Wagnera czy Liszta. Czy ktoś kiedyś będzie opowiadał o Holendrach, którzy zamiast bronić powierzo nych im bezbronnych cywili, pomogli w ich ludobójstwie, by p o t e m bez opamię tania bawić się tańcząc przy muzyce Britney Spears i Kylie Minogue? Jeżeli sprawdzą się prognozy generała Reinharda i Ruuda Lubbersa, być m o ż e już wkrótce naszego bezpieczeństwa będą strzec właśnie o n i - żołnierze przyszłości. SONIA SZOSTAKIEWICZ MAJER KRASZAN KRASZEWSKI sms-y @ zakochani powariowali zaroili powietrze sms-ami duszno mi love! @ cierpisz ale nie wiesz, dlaczego harry potter i władca pierścieni już zaliczeni jest lepiej ale nadal nie wiesz, dlaczego. @ kryzys męskiej tożsamości? i bardzo dobrze! ja też mam prawo ogolić sobie nogi. @ czy kiedy rozum zasypia podchodzi do Ciebie kolejny spec od reklamy? raczej odwrotnie gdy on podchodzi, rozum zapada w sen. @ korupcja w polityce? jest OK! teraz wreszcie nie musimy uczestniczyć w wyborach każdy może sobie kupić radnego, posła, senatora @ przedstawiciele narodu wybranego przestraszeni antysemickimi napisami na murach? i bardzo dobrze! wreszcie ktoś dostrzega zdanie polskiej dzieciarni JESIEŃ-2002 13 @ liczne zarzuty stawiane Bogu? jasne! wielu w Niego wierzy niewielu Mu uwierzyło @ pupa dziecka uwolniona od klapsa? i bardzo dobrze! wreszcie zwyrodniali rodzice pod czujnym okiem obywateli tego kraju @ konsumeryzm jako najpopularniejsza forma miłosierdzia? logiczne! jesz, pijesz, palisz, jedziesz daleko a przy okazji dajesz ludziom nowe miejsca pracy @ dzieci oddawane homoseksualistom na wychowanie? i bardzo dobrze! niewinne stworzenia ofiarowane bogom obywatelskiej demokracji odpowiednia cena za uspokojenie naszego sumienia @ nadzieja oparta na postępie technicznym? oczywiste! smaczna woda do kupienia w nocnym sklepie lub do pobrania za darmochę z miejskiej studni pradziadek nie uwierzy, gdy mu opowiem @ astrologia jako jedna z dziedzin nauki? w końcu! konstelacja gwiazd i planet powie wszystko o Twoich grzechach prokuratorowi @ medal chwali dwiema stronami miecz razi dwoma ostrzami oczywiste! jednak Twoja tele-wizja ma płaski ekran 14 FRONDA 27/28 @ człowiek - to brzmi dumnie banalne! ale kto ukradł jabłka z proboszczowego sadu? @ jutro zostanie wywalczone prawo do aborcji i eutanazji i bardzo dobrze! wreszcie poczuję się jak pionier na Dzikim Zachodzie @ pies najlepszym przyjacielem człowieka? oczywiste! pies nie patrzy wilkiem @ kapitalizm i socjalizm pogodzone w murach unii europejskiej? i bardzo dobrze! jagnię zamieszkało obok wilka a żona nie zna swego męża JESIEŃ-2002 15 Jeśli rolę Koranu w islamie przyrównać do roli Chrystu sa w chrześcijaństwie, to odkrycia z Sanaa mogą wy wołać w świecie muzułmańskim trzęsienie podobne do tego, jakie powstałoby w świecie chrześcijańskim, gdy by odkryto grób Jezusa z Jego ciałem w środku. RĘKOPIS ZNALEZIONY W MECZECIE czyli drugie odczytanie Koranu STEPHAN OLSCHOVSKY W 1972 roku podczas r e m o n t u Wielkiego M e c z e t u w stolicy J e m e n u - Sanaa - robotnicy b u d o w l a n i n a t k n ę l i się na p o d d a s z u na z a m u r o w a n e p o m i e s z czenie, w k t ó r y m o d n a l e z i o n o wielką ilość starych m a n u s k r y p t ó w . Powiąza ne w węzełki rękopisy z a p a k o w a n o do d w u d z i e s t u parcianych w o r k ó w i u p c h a n o p o d wiodącymi na górę s c h o d a m i m i n a r e t ó w . Na znalezisko z w r ó ci! uwagę d o p i e r o po d ł u ż s z y m czasie Q a d h i Ismail al-Akwa, szef j e m e ń s k i e go u r z ę d u do spraw zabytków. W 1973 roku z a i n t e r e s o w a ł t y m o d k r y c i e m niemieckich naukowców, którzy po pierwszych oględzinach stwierdzili, że m a n u s k r y p t y są najprawdopodobniej wczesnymi kodyfikacjami Koranu, po chodzącymi z IX, VIII, a n a w e t VII wieku - a więc z tych kluczowych stule ci, w których formował się islam. G ł ó w n y m p r o b l e m e m badaczy religii m u z u ł m a ń s k i e j jest brak źródeł p o chodzących w ł a ś n i e z VII-VIII stulecia. W swojej pisanej p r z e d d w u d z i e s t u laty biografii M a h o m e t a j e d e n z najwybitniejszych z n a w c ó w i s l a m u na świe cie, prof. Michael C o o k wzdychał: „Wspaniale byłoby odnaleźć jaskinię p e ł n ą Ig FRONDA 27/28 d o k u m e n t ó w lub zapisków w s p ó ł c z e s n y c h M a h o m e t o w i , lecz czegoś takiego nie m a m y i p e w n i e nigdy nie b ę d z i e m y m i e l i " . Kreśląc te słowa C o o k nie przypuszczał zapewne, że jego w e s t c h n i e n i a z o s t a n ą tak szybko w y s ł u c h a n e , zaś doniosłość znaleziska w s a n a a ń s k i m meczecie p o r ó w n a ć będzie m o ż n a z najważniejszymi XX-wiecznymi odkryciami r ę k o p i s ó w - gnostyckich papi r u s ó w w N a g H a m m a d i (w Egipcie) i e s s e ń s k i c h zwojów z Q u m r a n (w Izra elu) . Być m o ż e n a w e t znaczenie m a n u s k r y p t ó w o d n a l e z i o n y c h w J e m e n i e będzie jeszcze większe - p o n i e w a ż to, co się w nich znajduje, p o d w a ż a o r t o doksyjną tradycję na t e m a t p o c h o d z e n i a Koranu obowiązującą w całym świe cie islamu. Naukowcy czy bluźniercy? W 1981 roku jako pierwszy badacz do r ę k o p i s ó w z Sanaa d o p u s z c z o n y zo stał niemiecki profesor Gerd Riidiger P u i n z U n i w e r s y t e t u Kraju Saary w Sa arbrucken, wybitny specjalista w dziedzinie kaligrafii arabskiej i paleografii Koranu. Już po w s t ę p n e j analizie stwierdził on, że ma do czynienia z bezcen n y m zjawiskiem. Zwrócił u w a g ę m.in. na pojawiające się w m a n u s k r y p t a c h niekonwencjonalne iluminacje wersetów, częste o d m i e n n o ś c i od kanonicz nego tekstu, rzadko występujący wczesny typ p i s m a arabskiego - tzw. hijazi czy też niespotykane często o d m i a n y ortografii. Wiele z r ę k o p i s ó w o k a z a ł o się też p a l i m p s e s t a m i , t z n . zawierały wersje ajatów koranicznych n a p i s a n e na wersjach wcześniejszych, częściowo u s u n i ę t y c h lub wyblakłych. Po tych ba daniach profesor P u i n nie ma wątpliwości, że tekst Koranu e w o l u o w a ł w cza sie, nie p o w s t a ł zaś w całości za j e d n y m r a z e m . J u ż s a m o to s t w i e r d z e n i e jest w islamie z a m a c h e m na świętość, p o n i e w a ż m u z u ł m a n i e wierzą, że Koran jest s ł o w e m w całości objawionym przez Boga M a h o m e t o w i i nigdy nie p o d legał ż a d n y m z m i a n o m czy ewolucjom. W swoich dyskusjach z chrześcijanami przedstawiciele islamu z jednej strony nie pozwalają na ż a d n ą krytyczną l e k t u r ę Koranu, z drugiej zaś zachę cają do jak najbardziej krytycznych s t u d i ó w n a d Biblią, k t ó r a - jak u t r z y m u ją - została zafałszowana przez żydów i chrześcijan. Wróćmy j e d n a k do odkryć. Na początku lat 80-tych t r w a ł o w Sanaa sorto wanie, czyszczenie i r e s t a u r o w a n i e odnalezionych fragmentów p i s m . Wła d z o m j e m e ń s k i m nie zależało j e d n a k - jak twierdzi prof. Puin - na dogłębnej JESIEŃ-2002 17 analizie krytycznej oraz interpretacji owych wersetów, lecz raczej na zbadaniu o r n a m e n t y k i zapisów i estetyki pisma. Tylko d w ó c h n a u k o w c ó w - oprócz w s p o m n i a n e g o już P u i n a także profesor Hans-Caspar Graf von Bothmer, rów nież z uniwersytetu w Saarsbriicken - o t r z y m a ł o zezwolenie na bliższe zazna jomienie się ze znaleziskami. O wynikach swoich b a d a ń informowali jedynie na łamach specjalistycznych czasopism naukowych, bojąc się, że upublicznie nie efektów ich pracy w wysokonakładowych m e d i a c h s p o w o d o w a ł o b y cof nięcie zezwolenia ze strony władz j e m e ń s k i c h . W 1997 roku profesor von B o t h m e r zakończył d o k u m e n t o w a n i e odkry tych zbiorów i wywiózł do N i e m i e c 35.000 mikrofilmów. Od tej p o r y w In stytucie Badań Koranicznych na Uniwersytecie w Saarsbriicken rozpoczęły się p o w a ż n e prace n a u k o w e n a d znalezionymi t e k s t a m i . Profesor A n d r e w Rippin z U n i w e r s y t e t u w Calgary uważa, że m a n u skrypty z Sanaa s t a n ą się p r z e ł o m e m w b a d a n i a c h n a d i s l a m e m . J e g o zda niem, odnaleziony m a t e r i a ł jest na tyle duży i reprezentatywny, że teza, iż Koran p o w s t a w a ł w d ł u ż s z y m okresie c z a s o w y m i e w o l u o w a ł p o d w p ł y w e m różnych źródeł, stanie się nie do obalenia. Kłopot polega na tym, że dla mi liarda m u z u ł m a n ó w na całym świecie takie t w i e r d z e n i e jest b l u ź n i e r s t w e m . O t y m zaś, jak traktuje islam traktuje bluźnierców, p r z e k o n a ł się chociażby Salman Rushdie, ukrywający się od 1989 r o k u p r z e d w y d a n y m na n i e g o wy r o k i e m śmierci. Żeby p r z e k o n a ć się, dlaczego odkrycia z Sanaa m o g ą m i e ć dalekosiężne implikacje dla s a m e g o islamu, m u s i m y najpierw p o z n a ć jego n a u k ę n a t e m a t Koranu. Koran jak Chrystus Koran jest uważany przez m u z u ł m a n ó w nie za dzieło M a h o m e t a , lecz obja wienie Allaha przekazane l u d z i o m za p o ś r e d n i c t w e m Proroka. O w o s a m o objawiające się Słowo Boga jest jedyne, d o s k o n a ł e , n i e z m i e n n e , o s t a t e c z n i e skończone. Wyznawcy islamu wierzą, że ich święta księga nigdy nie była p o prawiana i nie e w o l u o w a ł a w czasie. Profesor S t e p h e n H u m p h r e y s z U n i w e r s y t e t u w S a n t a Barbara uważa, że historyzacja Koranu spowoduje delegalizację całego w s p ó l n e g o doświadcze nia społeczności islamskiej, k t ó r ą p o w o ł a ł do i s t n i e n i a i k s z t a ł t o w a ł w ł a ś n i e 18 FRONDA 27/28 Koran. W e d ł u g niego, jeśli okaże się, że święta księga m u z u ł m a n ó w nie jest nie z m i e n n y m S ł o w e m Boga, lecz tylko pod legającym ewolucji historycznym świa dectwem wieków epoki, islamskiej wówczas historii czternaście okaże się bezsensowne. Wydana w 1981 roku „Encyklopedia i s l a m u " stwierdza, że roli Koranu w m a h o m e t a n i z m i e nie da się p o r ó w n a ć do roli Biblii w chrześcijaństwie. J e s t o n a znacznie donioślejsza i jeśli na miejscu byłyby jakieś p o r ó w n a n i a , to należa łoby powiedzieć, że Koran dla islamu jest t y m s a m y m , k i m C h r y s t u s dla chrześcijaństwa. Tak jak C h r y s t u s był Słowem, k t ó r e s t a ł o się ciałem, t a k Ko ran jest S ł o w e m Boga, k t ó r e s t a ł o się t e k s t e m . Analfabetyzm M a h o m e t a peł ni tą s a m ą rolę, co dziewictwo Maryi - p o d k r e ś l a objawiony c h a r a k t e r Sło wa. F o r m a i treść Koranu są jakby o d p o w i e d n i k i e m ciała C h r y s t u s a . D l a t e g o też największym grzechem dla m u z u ł m a n ó w jest w ł a ś n i e p o d w a ż a n i e a u t o rytetu Koranu, o czym p r z e k o n a ł się nie tylko S a l m a n Rushdie, lecz r ó w n i e ż N a d ż i b Mahfouz, egipski pisarz, laureat literackiej N a g r o d y Nobla, k t ó r y w 1994 roku został p c h n i ę t y n o ż e m , gdyż napisał powieść, której kompozy cja p r z y p o m i n a ł a Koran, lecz treść została u z n a n a za heretycką. Za bluźnierców u w a ż a n i są także ci naukowcy, którzy p r ó b u j ą badać Ko ran, wykorzystując osiągnięcia h e r m e n e u t y k i , m e t o d y krytycznej czy h i s t o rycznej interpretacji tekstów. Takie podejście do świętej księgi jest w świecie islamskim r ó w n o z n a c z n e z profanacją i ś w i ę t o k r a d z t w e m , p o n i e w a ż n i e d o puszczalne jest zgłębianie myśli Boga przez h i s t o r y c z n ą i s p e k u l a t y w n ą myśl człowieka. O ile N o w y T e s t a m e n t , zwłaszcza od początku XX wieku, stał się obiek t e m intensywnych b a d a ń m e t o d a m i historyczno-krytycznymi, w ś r ó d k t ó rych wymienić m o ż n a Formgeschichte (historię form), Redaktionsgeschichte (hi storię redakcji) czy Wirkungsgeschichte (historię efektów) - i wyszedł z t e g o e g z a m i n u zwycięsko, t z n . jego historyczna wiarygodność nie z o s t a ł a p o d w a żona, a przesłanie chrześcijańskie nie uległo na s k u t e k tych b a d a ń reinterpretacji, o tyle Koran nie został jeszcze p o w a ż n i e p o d d a n y takiej p r ó b i e . T r u d n o powiedzieć zresztą, czy by ją wytrzymał, biorąc p o d u w a g ę zwłaszcza JESIEŃ-2002 19 obowiązujące w islamie podejście do tej księgi (notabene przypominające sto sunek c z ł o n k ó w fundamentalistycznych sekt p r o t e s t a n c k i c h do Biblii). Nie bezzasadnie pyta więc Vittorio Messori: „Co stanie się z Koranem, kiedy w tym zbiorze wzniosłej poezji i głębokiego uczucia religijnego, a tak że przepisów higienicznych do użytku n o m a d ó w na pustyni, oraz różnych niepokonalnych sprzeczności zanurzy się lancet krytyki? Kiedy - p o d o b n i e jak to się dzieje od wieków i z o g r o m n y m z a a n g a ż o w a n i e m z P i s m a m i chrze ścijan - także wobec Pism m u z u ł m a ń s k i c h d o k o n a się krytyczny egzamin? Od s a m e g o początku, od pierwszej sury. C h o d z i o pierwszy rozdział, ten, 0 którym wierzący zapewniają, że objawił się p ł o n ą c y m i literami na p o s ł a n i u wobec M a h o m e t a p r z e r a ż o n e g o g ł o s e m i spojrzeniem biblijnego a r c h a n i o ł a Gabriela. Co się stanie, kiedy m u z u ł m a n i n z l u d u - a nie tylko specjalista - d o w i e się, ilu cytatom, nawarstwieniom, wtrąceniom z t e k s t ó w żydowskich 1 z ewangelii apokryficznych został p o d d a n y Koran, k t ó r y - jak s t w i e r d z a wiara - był ' s ł o w o w s ł o w o ' p o d y k t o w a n y przez s a m e g o Boga?" Zdaniem niektórych specjalistów, jeśli rolę Koranu w islamie przyrównać do roli Chrystusa w chrześcijaństwie, to odkrycia z Sanaa m o g ą wywołać w świe cie m u z u ł m a ń s k i m trzęsienie p o d o b n e do tego, jakie powstałoby w świecie chrześcijańskim, gdyby odkryto grób Jezusa z Jego ciałem w środku. Twarda skała czy lotny piasek? Jak już zostało powiedziane, poważne badania nad islamem są bardzo utrudnio ne ze względu na skąpą liczbę źródeł z pierwszego okresu tej religii. Najstarsze pisane źródła na t e m a t życia Mahometa, który zmarł w roku 632, pochodzą z II połowy VIII i początków IX wieku. Do najbardziej znanych należą dzie ła Al-Wakidiego (zm. 823) czy Ibn Hiszama (zm. 833), który powołuje się na zaginione pisma Ibn Ishaka (zm. 767). Podobnie zaginęła bio grafia Proroka napisana przez Mamara Ibn Raszida (zm. 770), cyto wana przez a u t o r ó w późniejszych. Tak więc najstarsze p i s m a dotyczące ży cia M a h o m e t a , jakimi dysponujemy, zo stały n a p i s a n e około 2 0 0 lat po jego śmierci, a powołują się o n e na dzieła p o w s t a ł e 150 lat po zgonie Proroka. O b o wiązująca w świecie i s l a m s k i m h i s t o r i a życia M a h o m e t a i objawienia Koranu wy wodzi się więc ze źródeł od p o ł o w y VIII do polowy X wieku. W p o r ó w n a n i u z N o w y m T e s t a m e n t e m jest to kolosalna różnica - o p o wieści o życiu C h r y s t u s a czyli Ewangelie spisane zostały przez a p o s t o ł ó w lub ich u c z n i ó w s t o s u n k o w o n i e d ł u g o po śmierci Jezusa. Egzegeci przyjmują, że najstarsze p i s m a chrześcijańskie - listy Św. Pawła i ewangelia św. M a r k a powstały już o k o ł o 20 lat po u k r z y ż o w a n i u C h r y s t u s a . Wiedza o M a h o m e c i e przez p o n a d stulecie przekazywana była więc ust nie i istnieje d u ż e p r a w d o p o d o b i e ń s t w o , że m o g ł a ulec w t y m czasie poważ n y m z m i a n o m . Tym bardziej, że jeśli p o r ó w n a się relacje na t e n s a m t e m a t (np. okoliczności śmierci ojca P r o r o k a - Abd Allaha), to w i d o c z n a jest wy raźna ewolucja - od n i e p e w n o ś c i do obfitości szczegółów - i tak biografowie w IX wieku wykazują się znacznie większą znajomością różnych detali niż ich poprzednicy pół wieku wcześniej. M a x i m e Rodinson, w s p ó ł c z e s n y biograf Proroka, pisze, że „nie istnieje nic, co pozwalałoby n a m chociażby na stwierdzenie: to i to p o c h o d z i bez wątpienia z czasów M a h o m e t a " . Badacze tacy, jak G a u d e f r o y - D e m o m b y n e s czy Noldeke, uważają, że p o w s t a ł e d w a wieki po śmierci M a h o m e t a hadisy (mowy Proroka) i sira (żywot Proroka) nie s t a n o w i ą wystarczającego d o w o du h i s t o r y c z n e g o , ale ich o d r z u c e n i e spowodowałoby znalezienie się w punkcie zerowym. P o d o b n i e sądzi w s p o m n i a n y j u ż Michael Cook, k t ó r y pisze wprost, że gdyby odrzucić wszelkie źródła historyczne na t e m a t isla m u , których nie j e s t e ś m y b e z w a r u n k o w o p e w n i , to w ó w c z a s z a m i a s t skalnej opoki p o z o s t a n i e n a m tylko lotny piasek. Profesor Stephen H u m p h r e y s twierdzi, że ze źródeł m u z u ł m a ń s k i c h da się zrekonstruować sposób, w jaki wyznawcy Allaha na przełomie VIII i IX stulecia rozumieli narodziny swojej społeczności, nie da się jednak odtworzyć, jak te na rodziny wyglądały rzeczywiście w VII wieku. Co ciekawe, badania egipskiego JESIEŃ-2002 21 profesora Tahy Husseina, który w latach międzywojennych analizował przedislamską poezję arabską, doprowadziły go do wniosku, że większość tej lite r a t u r y została w rzeczywistości sfabrykowana j u ż po pojawieniu się islamu po to, by uwiarygodnić koraniczną mitologię. Mekki nie ma na mapie Nie istnieje także zbyt wiele z a c h o w a n y c h ź r ó d e ł n i e m u z u ł m a ń s k i c h z cza sów współczesnych M a h o m e t o w i . Najstarszy zapis o jego życiu pojawia się w ormiańskiej kronice z lat 60-tych VII wieku. Poza tym n a u k o w c y d y s p o n u ją niewielką liczbą m a t e r i a ł ó w w języku greckim i syryjskim, pochodzących również z VII stulecia. Ze źródeł tych wynika, że pierwsi m u z u ł m a n i e m o dlili się zwróceni t w a r z ą nie w k i e r u n k u Mekki, lecz jakiegoś miejsca p o ł o ż o n e g o znacznie dalej na północy, co wskazywałoby, że ich s a n k t u a r i u m pier w o t n i e znajdowało się gdzie indziej. Co zastanawiające zresztą, nie ma żadnych historycznych d o w o d ó w na istnienie Mekki w VII wieku. Wybitny kartograf Vidal de la Blanche, specjalista w dziedzinie wielkich szlaków h a n dlowych starożytności, opierając się na p r z e d i s l a m s k i c h m a p a c h świata, wy kazał, że w VII stuleciu M e k k a nie istniała. A przecież w tym mieście i w tym czasie - w e d ł u g m u z u ł m a ń s k i e j ortodoksji - miały się dziać najważniejsze rzeczy w życiu Proroka... Współczesny M a h o m e t o w i VII-wieczny k r o n i k a r z o r m i a ń s k i opisuje j e g o działalność z u p e ł n i e inaczej niż podaje to tradycja m u z u ł m a ń s k a , co ma zresztą dla islamu p o w a ż n e implikacje d o k t r y n a l n e . O t ó ż pisze on, że pier w o t n i e Prorok założył społeczność obejmującą dziedziców A b r a h a m a - p o t o m k ó w Izmaela czyli A r a b ó w oraz p o t o m k ó w Izaaka czyli Izraelitów - k t ó rzy r a z e m ruszyli na podbój Palestyny (zerwanie I z m a e l i t ó w z Ż y d a m i nastąpić m i a ł o d o p i e r o p o a r a b s k i m podboju J e r o z o l i m y ) . P o d o b n e w i a d o mości podaje ź r ó d ł o greckie, w k t ó r y m wyczytać m o ż e m y o a r a b s k i m Proro ku głoszącym żydowskiego Mesjasza i o „Żydach, którzy mieszają się z Saracenami [czyli A r a b a m i ] " . O sojuszu arabsko-żydowskim w s p o m i n a też hebrajska apokalipsa z VII stulecia. W świetle źródeł n i e m u z u ł m a ń s k i c h to Jerozolima, a nie Mekka, odgrywa dla wyznawców islamu p i e r w s z o p l a n o w ą rolę. M u z u ł m a ń s k i e biografie Ma h o m e t a podają, że planował on wysłanie ekspedycji na rzymskie t e r y t o r i u m 22 FRONDA 27/28 w Palestynie, ale śmierć Proroka p r z e r w a ł a te plany. Zdobycie Jerozolimy przez m u z u ł m a n ó w nastąpiło d o p i e r o p o zgonie M a h o meta, za p a n o w a n i a kalifa O m a r a . Podbój ten, w e d ł u g źródeł n i e m u z u ł m a ń s k i c h , miał charakter religijny. Z d a n i e m o r m i a ń s k i e g o kronikarza, Prorok uzasadniał p r a w o Ara b ó w do Palestyny tym, że jako p o t o m k o w i e Izmaela mają również p r a w o do ziemi, k t ó r ą Bóg obiecał A b r a h a m o w i i jego p o t o m s t w u . Mekki nie ma w Koranie Jeszcze więcej niepewności rodzi się przy s t u d i o w a n i u Koranu w jego orygi nalnym języku - arabskim. Jest to tekst b a r d z o t r u d n y n a w e t dla ludzi wy kształconych, p e ł e n niekonsekwencji i sprzeczności - miejscami z w e r s u na w e r s zmienia się z a r ó w n o treść historii, jak i jej styl; w t y m s a m y m z d a n i u Bóg występuje raz w pierwszej, raz w trzeciej osobie; te s a m e z d a r z e n i a o p o wiedziane są w różnych wersjach; Boskie r o z p o r z ą d z e n i a są s p r z e c z n e ze so bą; pojawiają się opuszczenia, czyniące całe partie t e k s t u n i e z r o z u m i a ł y m i ; p e w n e zwroty wyglądają na zwyczajne błędy gramatyczne. Teologowie islamscy zdają sobie sprawę z tych t r u d n o ś c i i t ł u m a c z ą je niewspółmiernością między Boskim p o s ł a n n i c t w e m a ludzkim odbiorcą. W e d ł u g Seyyeda Hosseina Nasra, niespójność tekstu koranicznego jest tylko p o z o r n a i wskazuje raczej na niespójność ludzkiego w n ę t r z a . Kiedy D e n i s e Masson, tłumaczka księgi na język francuski, p r ó b o w a ł a zasugerować, że „niektóre wersy Koranu są niejasne", została u p o m n i a n a przez Najwyższą Radę Islamu we Francji, która to Rada zabroniła jej głoszenia p o d o b n y c h opinii. Co charakterystyczne, Koran nie m o ż e być t r a k t o w a n y jako ź r ó d ł o wie dzy na t e m a t M a h o m e t a , p o n i e w a ż ledwie w s p o m i n a o n i e k t ó r y c h wydarze niach z jego życia. Prorok w y m i e n i o n y jest w księdze zaledwie cztery razy lub pięć, jeśli przyjąć, że A h m a d i M a h o m e t to ta s a m a osoba. Nie pojawia się n a t o m i a s t w całym Koranie ani razu s ł o w o Mekka. Zaledwie raz wymie n i o n a jest Bakka, o której tradycja (spisana ok. 2 0 0 lat po M a h o m e c i e ) m ó wi, że to wcześniejsza n a z w a Mekki. JESIEŃ-2002 23 W ogóle w p o r ó w n a n i u z Biblią, która p e ł n a jest zawsze konkretów, Koran operuje raczej ogólnikami. O ile w Biblii Żydzi zawsze walczą z k o n k r e t n y m i przeciwnikami - Filistynami, Jebusytami czy Amalekitami - o tyle w Koranie naprzeciw wiernych stają zazwyczaj „niewierni", „hipokryci", „wrogowie Bo ga" lub „przyjaciele Szatana". Islamska księga ucieka od p o d a w a n i a konkret nych n a z w geograficznych, grup etnicznych czy religijnych lub i m i o n wła snych. Jak twierdzi Michael Cook - „identyfikacja tego, o czym m ó w i Koran w kontekście mu współczesnym, jest zwykle niemożliwa bez interpretacji, któ ra (...) zależy głównie od Tradycji". Bez tej Tradycji, polegając jedynie na Kora nie, nie m o ż n a n a w e t stwierdzić, że M a h o m e t pochodził z Mekki, i że w mie ście tym znajdowało się główne s a n k t u a r i u m . Rozwój zaś owej Tradycji, zwłaszcza jej pierwsze stulecie, giną dla badaczy w m r o k u dziejów. Dlatego tak wielkiego znaczenia nabierają odkrycia z Sanaa. Zawierają o n e b o w i e m najstarsze zapisy Koranu, z jakimi nie zetknęli się d o t ą d ż a d n i badacze na świecie - i podważają całkowicie obowiązującą w islamie tezę o p o c h o d z e n i u Koranu. Czy Mahomet byt mesjaszem? Z a n i m przejdziemy do o m ó w i e n i a wyników b a d a ń profesora Puina, zatrzy majmy się przez chwilę na pracach innych naukowców, którzy - nie dysponu jąc tak obfitym m a t e r i a ł e m badawczym starali się już wcześniej przedstawić inte resujące nas kwestie w i n n y m świetle niż ortodoksja m u z u ł m a ń s k a . Kiedy na początku XX wieku Jerozolim ska Szkoła Biblijna rozpoczynała krytycz ne s t u d i a n a d Starym i N o w y m Testamen t e m , kilku uczonych p o s t a n o w i ł o podjąć p o d o b n e b a d a n i a n a d tradycją islamu. D o najbardziej znanych należał jezuita o. H e n r i Lamers, k t ó r y w 1910 roku w swej pracy „Koran a Tradycja" pisał: „Twierdze n i a zawarte w świętych p i s m a c h m u z u ł mańskiej tradycji ani nie t w o r z ą prawa, 24 FRONDA 27/28 ani też nie są ź r ó d ł e m dalszych informacji, jak u w a ż a n o do tej pory; są n a t o miast p r z e d m i o t e m fantastycznej ewolucji. Na bazie koranicznego t e k s t u hadisy tworzą legendy, z z a d o w o l e n i e m wymyślają i m i o n a b o h a t e r ó w wydarzeń i w ten s p o s ó b wypełniają treścią koraniczne schematy." Jako pierwszy s t u d i a m i islamistycznymi wstrząsnął j e d n a k nie katolicki d u c h o w n y ( m o ż n a go było podejrzewać o s t r o n n i c z o ś ć ) , lecz świecki n a u k o wiec, brytyjski profesor J o h n W a n s b r o u g h , który byt j e d n y m z p r e k u r s o r ó w zastosowania wobec Koranu i n s t r u m e n t ó w krytyki biblijnej. Jego z d a n i e m , Koran ewoluował s t o p n i o w o od VII do VIII wieku - w okresie, kiedy żydow skie i chrześcijańskie sekty toczyły na Półwyspie A r a b s k i m zażarte spory t e o logiczne - i zawierał w sobie ślady owych kontrowersji. W a n s b r o u g h uważał, że m u z u ł m a ń s k a księga składa się z nakładających się na siebie logii, nazna czonych p i ę t n e m m o z a i z m u i przystosowujących obraz biblijnego p r o r o k a do realiów arabskich. Twierdził też, że opowieść o początkach K o r a n u oraz isla mu p o w s t a ł a znacznie później, a n a s t ę p n i e r z u t o w a n a była na przeszłość. W 1994 roku w czasopiśmie Jerusalem Studies in Arabie and Islam ukazał się p o ś m i e r t n y tekst profesora Yehudy D. N e v o z U n i w e r s y t e t u Hebrajskiego w Jerozolimie, który zbadał pochodzące z VII i VIII wieku arabskie napisy na kamiennych tablicach na Pustyni N e g e v i doszedł do wniosku, że cytaty ko raniczne na tych inskrypcjach różnią się od t e k s t u k a n o n i c z n e g o . P o d o b n e rozbieżności pojawiają się też na arabskich m o n e t a c h z VII stulecia. Profesor Patricia C r o n e , historyk wczesnego islamu z U n i w e r s y t e t u w Princeton, uważa, że w y t ł u m a c z e n i e owych r ó ż n i c w n a p i s a c h p r z e s t a n i e stanowić problem, jeżeli tylko odrzuci się tradycyjny pogląd m u z u ł m a ń s k i na p o w s t a n i e Koranu. To w ł a ś n i e Patricia C r o n e wspólnie z M i c h a e l e m Co okiem opublikowała w 1977 roku książkę, k t ó r a całkowicie z a n e g o w a ł a ka noniczną interpretację dziejów wczesnego islamu. Jej tytuł „Hagaryzm. Po wstanie świata islamskiego" nawiązywał do biblijnej postaci niewolnicy Hagar, od p o t o m s t w a której z A b r a h a m e m wywodzili swój r ó d Izmaelici czy li Arabowie. Dwójka n a u k o w c ó w p o s t a n o w i ł a odrzucić jako niemiarodajne źródła m u zułmańskie, powstałe d w a wieki po M a h o m e c i e - i s k o n c e n t r o w a ć się na źró dłach n i e m u z u ł m a ń s k i c h , lecz współczesnych Prorokowi. Po przeanalizowa niu tego materiału doszli oni do wniosku, że tekst Koranu powstał później niż się powszechnie uważa, Mekka nie była od początku g ł ó w n y m s a n k t u a r i u m JESIEŃ2002 25 islamu, wyznawcy Allaha nie nazywali siebie „ m u z u ł m a n a m i " (termin ten nie był w ogóle używany we w c z e s n y m okresie i s l a m u ) , m i t hidżry (czyli emi gracji M a h o m e t a z Mekki do Medyny) pojawił się d o p i e r o po śmierci Proro ka, zaś arabskie podboje poprzedzały instytucjonalizację islamu. Najciekawszy w „ H a g a r y z m i e " jest j e d n a k w ą t e k p i e r w o t n y c h zało żeń d o k t r y n y M a h o m e t a . O t ó ż zda n i e m a u t o r ó w misja P r o r o k a m i a ł a swoje ź r ó d ł o nie w p r a g n i e n i u zapew nienia sobie o c h r o n y p r z e d p l e m i e n i e m Kurajszytów przez sojusz z miesz kańcami Medyny - jak utrzymuje tradycja islamska - ale w głoszeniu przez niego idei o d k u p i e n i a dla Żydów. Wiele wskazuje na to, że M a h o m e t uważał się za oczekiwanego przez nich odkupiciela. Z VII-wiecznych źródeł n i e m u z u ł m a ń s k i c h wynika, że z o s t a ł z a a k c e p t o w a n y przez Żydów, k t ó r z y zawarli sojusz z m a h o m e t a n a m i . Rozejście się A r a b ó w z Izraelitami n a s t ą p i ł o dopie ro po zdobyciu Jerozolimy. „ H a g a r y z m " spotkał się na całym świecie nie tylko z a t a k i e m t e o l o g ó w m u z u ł m a ń s k i c h , co jest w p e ł n i z r o z u m i a ł e ( n i e d o p u s z c z a l n e było dla n i c h zwłaszcza opieranie się na świadectwach „ n i e w i e r n y c h " czyli ź r ó d ł a c h or miańskich, greckich, syryjskich i hebrajskich), spotkał się j e d n a k r ó w n i e ż z krytyką wielu zachodnich uczonych. Debata, jaka rozgorzała w o k ó ł książ ki, pokazała stopień uzależnienia z a c h o d n i c h n a u k o w c ó w od islamskich wpływów interpretacyjnych. Z d a n i e m niektórych publicystów, wpływy te wynikają nie tyle z nieod partej siły a r g u m e n t ó w , co raczej z bardziej prozaicznego uzależnienia. O t ó ż wiele instytucji badawczych na Zachodzie, zajmujących się i s l a m e m , powsta ło i rozwija się dzięki p o m o c y krajów m u z u ł m a ń s k i c h (np. I n s t y t u t S t u d i ó w Islamskich na Uniwersytecie w Berkeley został w y b u d o w a n y za pieniądze Arabii Saudyjskiej). Większość specjalistów m o ż e prowadzić swoje b a d a n i a dzięki stypendiom, dotacjom czy g r a n t o m z p a ń s t w arabskich. Publiczne p o d w a ż e n i e przez n a u k o w c a m u z u ł m a ń s k i e j ortodoksji - n a w e t z p o w o ł a 26 FRONDA 27/28 n i e m się na źródła historyczne - oznacza n a r a ż e n i e się ze s t r o n y owych kra j ó w na o d m o w ę wizy wjazdowej, zamknięcie archiwów, wycofanie się z d o tychczasowych u m ó w itd. Grozi to paraliżem całej działalności n a u k o w e j ta kiego śmiałka. „zbrodnia przeciw samym sobie" W jeszcze gorszej sytuacji są n a u k o w c y z p a ń s t w m u z u ł m a ń s k i c h , których prace s t a n o w i ą wyzwanie dla tradycyjnych p o g l ą d ó w islamskich. Na przy kład egipski teolog Abu Zaid został w 1995 r o k u u z n a n y za a p o s t a t ę , gdyż ośmielił się zaprezentować i n n ą od obowiązującej wykładnię Koranu. W 1996 roku Sąd Najwyższy Egiptu p o d t r z y m a ł to orzeczenie i na tej pod stawie w y m u s i ł r o z w ó d Abu Zaida z jego żoną, gdyż m u z u ł m a ń s k i m kobie t o m nie w o l n o przebywać w związku m a ł ż e ń s k i m z „ n i e w i e r n y m i " . Teolog utrzymywał, ż e jest p o b o ż n y m m u z u ł m a n i n e m , ale r o z u m i e p o s ł a n i e M a h o m e t a w s p o s ó b bardziej mistyczny niż islamska ortodoksja, k t ó r a - jego zda n i e m - z r e d u k o w a ł a p r z e s ł a n i e Proroka. N ę k a n y i zastraszany A b u Zaid, w obawie o w ł a s n e życie, wyemigrował do Holandii. Za swojego p a t r o n a u w a ż a on XIX-wiecznego myśliciela M u h a m m a d a Abduha, który dążył do w s k r z e s z e n i a w islamskiej teologii tradycji m u t a z y lizmu. Była to znacząca w świecie m u z u ł m a ń s k i m szkoła interpretacji Kora nu, która zanikła j e d n a k o s t a t e c z n i e w X wieku i jest u w a ż a n a dziś za h e r e tycką. Kładła o n a nacisk na metaforyczne a nie literalne r o z u m i e n i e t e k s t u . W 1936 roku egipski pisarz A h m a d A m i n napisał, że „ o d r z u c e n i e mutazyliz m u było największym nieszczęściem, jakie d o t k n ę ł o m u z u ł m a n ó w ; p o p e ł nili oni z b r o d n i ę przeciw s a m y m sobie". W t y m k i e r u n k u z m i e r z a ł a też re fleksja kilku wybitnych t e o l o g ó w XX-wiecznych (m.in. Pakistańczyka Fazlura R a h m a n a czy Irańczyka Ali D a s h t i e g o ) , byli o n i j e d n a k wyjątkami. Profesor M o h a m m a d A r k o u n , Algierczyk wykładający na p a r y s k i m uniwersytecie, uważa, że odejście od literalnego r o z u m i e n i a Koranu z jednej s t r o n y m o ż e co p r a w d a zdemistyfikować tekst, lecz z drugiej przez p o d k r e ś l e n i e p r a w d z i w o ści ogólniejszych intuicji islamu d o p o m o ż e jego d u c h o w e m u p o g ł ę b i e n i u . M u z u ł m a ń s c y teologowie odrzucają j e d n a k wszelkie rewizjonistyczne teorie na t e m a t p o w s t a n i a i s l a m u oraz Koranu, uważając, że są o n e m o t y w o w a n e ideologicznie i nie mają nic w s p ó l n e g o z p r a w d z i w ą n a u k ą . Islamski JESIEŃ-2002 27 apologeta Parvez M a n z u r pisze w p r o s t o „wybu c h u psychopatycznego w a n d a l i z m u " i „dyskur sie nagiej siły". Trzeba przyznać, że m u z u ł m a n i e mają j u ż d o świadczenie obcowania ze zideologizowaną p s e u d o - n a u k ą w y m i e r z o n ą w islam. Wystarczy w s p o m n i e ć prace sowieckich orientalistów, n p . Tołstowa czy M o r o z o w a , który potrafił utrzymy wać, że M a h o m e t i pierwsi kalifowie n i e istnieli realnie, lecz byli tylko figurami symbolicznymi. N i e s p o s ó b j e d n a k n a p o d o b n e j płaszczyźnie traktować dociekań z a c h o d n i c h naukowców, którzy odkryli, że Koran ma swoją historię, tak jak wszystkie i n n e p i s m a . Patricia C r o n e m ó w i , że n i e za mierza n i k o m u odbierać jego wiary. P r o b l e m polega tylko na tym, że to, co ona przedstawia jako n a u k o w o u d o w o d n i o n e , kłóci się z i s l a m s k i m wyzna n i e m wiary. Wszystko wskazuje na to, że jeszcze większe z a m i e s z a n i e m o ż e wywołać wkrótce ogłoszenie przez profesora P u i n a w y n i k ó w jego b a d a ń . Ż e b y lepiej zrozumieć ich znaczenie, w a r t o zatrzymać się chwilę przy islamskiej tradycji dotyczącej p o w s t a n i a (a właściwie - jak u t r z y m u j ą m u z u ł m a n i e - objawie nia) Koranu. cocktail różnych tekstów' Zgodnie z islamską tradycją M a h o m e t otrzymywał od Allaha, za pośrednic t w e m Archanioła Gabriela, objawienia, które słowo w słowo zachowywał w pa mięci. Przekazywał je swoim towarzyszom, a ci przechowywali je w stanie nie n a r u s z o n y m „ n a liściach palmowych, płaskich kamieniach i w sercach ludzkich". Wkrótce po śmierci Proroka (zmarłego, przypomnijmy, w 632 roku), za panowania trzeciego kalifa U s m a n a (644-656) Koran został spisany i od te go czasu obowiązuje jedyna i niezmienna kanoniczna formuła świętej księgi. Trzy najstarsze egzemplarze Koranu, jakie istnieją dziś na świecie, znaj dują się w M u z e u m Topkapi w S t a m b u l e , w Bibliotece w Taszkiencie oraz w British Library w Londynie. Tymczasem w meczecie w Sanaa o d n a l e z i o n o wiele m a n u s k r y p t ó w Koranu starszych od najstarszych znanych do tej pory. 28 FRONDA 27/28 Te najbardziej u n i k a l n e p o c h o d z ą z VII wieku. N a p i s a n e zostały rzadką od m i a n ą arabskiego p i s m a z Hijaz, a więc z okolic, z których p o c h o d z i ć m i a ł Mahomet. Do tej pory n i e m a l wszyscy badacze i s l a m u przyjmowali jako oczywistość m u z u ł m a ń s k ą wersję p o w s t a n i a i p o c h o d z e n i a Koranu - również dlatego, że zbyt m a ł o było źródeł historycznych, na których m o ż n a się było oprzeć. Wszystko wskazuje na to, że j e m e ń s k i e odkrycia, z n a n e na razie w ą s k i e m u gronu fachowców, z m i e n i ą t o p o w s z e c h n e n a s t a w i e n i e . O c e n a profesora Puina, który najlepiej p o z n a ł m a n u s k r y p t y z Sanaa, jest druzgocąca dla obowiązującej w islamie tradycji. O t ó ż z jego b a d a ń wynika, że Koran stanowi swego rodzaju cocktail różnych tekstów, z których najstar sze powstały n a w e t sto lat przed M a h o m e t e m . J e m e ń s k i e odkrycia przeczą też m u z u ł m a ń s k i e j tezie, że od czasu kodyfikacji d o k o n a n e j za czasów kalifa U s m a n a treść Koranu nie podlegała z m i a n o m . W t y m kontekście P u i n cytu je zdanie Hajjaja bin Jusufa, panującego w Iraku w latach 694-714, k t ó r y był d u m n y z tego, że dodał do Koranu p o n a d tysiąc alifów (alif to pierwsza lite ra arabskiego alfabetu). Profesor Allen J o n e s z U n i w e r s y t e t u w Oxfordzie uważa, że Hajjaj miał znacznie większy wpływ na o s t a t e c z n y kształt Koranu niż kolegium redaktorskie p o w o ł a n e wcześniej przez kalifa U s m a n a . Co ciekawe, w 1991 roku profesor J a m e s Bellamy z Uniwersytetu Michi gan na łamach Journal oj the American Oriental Society - nie znając odkryć z Sa naa, lecz opierając się innych źródłach - zamieścił wykaz tych fragmentów Ko ranu, które jego zdaniem uległy zmianie, co przez m u z u ł m a n ó w nie m o ż e być odbierane inaczej niż jak poprawianie Pana Boga. O tym, że do Koranu wkradły się tek sty przedislamskie, pisał również profesor Cook, wcześniej podając przykład zamieszczonej w Surze 12 opowieści o Józefie i żonie Putyfara. O t ó ż jest o n a zupeł nie n i e z r o z u m i a ł a bez znajo mości tradycji żydowskiej. W Koranie jest opis jak ż o n a Pu tyfara zaprasza na ucztę swoje przy jaciółki, każdej z nich daje nóż, a kiedy JES1EŃ-2002 29 zjawia się Józef, wszystkie o n e kaleczą sobie ręce. Ten dziwny opis n a b i e r a s e n s u d o p i e r o po zaznajomieniu się z postbiblijną l e g e n d ą żydowską, k t ó r a opowiada, że kobiety kroiły o w o c e i plotkowały, a kiedy w s z e d ł Józef, zapa t r z o n e w niego, nie przestawały kroić o w o c ó w i niechcący się pokaleczyły. Z d a n i e m profesora C o o k a n a materiale koranicznym b a r d z o m o c n o odci snęło się p i ę t n o tradycji judaistycznej. Koresponduje to z o p i n i a m i wielu t e o logów żydowskich, którzy na p r z e s t r z e n i w i e k ó w uważali islam za juda istyczną herezję, czy też z sądami niektórych religioznawców określających islam jako „judaizm dla gojów". Podróż z Raju do Piekła R ó w n i e s p e k t a k u l a r n e i w wielu p u n k t a c h z b i e ż n e z d o c i e k a n i a m i Patricii C r o n e i Michaela Cooka są wyniki b a d a ń francuskiego m n i c h a br. B r u n o Bonnet-Eymarda, teologa specjalizującego się w s t u d i a c h p o r ó w n a w c z y c h chrześcijaństwa, j u d a i z m u i islamu, a z a r a z e m językoznawcy biegle władają cego hebrajskim, aramejskim, greką, łaciną i arabskim. Rozpoczął on m o n u m e n t a l n e dzieło p r z e k ł a d u Koranu na język francuski wraz z d o k ł a d n y m o p r a c o w a n i e m krytycznym. Do tej p o r y p r z e t ł u m a c z y ł i opatrzył k o m e n t a rzami pierwszych pięć sur Koranu, co zajęło o k o ł o 1000 s t r o n w t r z e c h t o m a c h . P r z e p r o w a d z o n a przez niego egzegeza dowodzi, że „alfabet zastoso wany w Koranie jest czystym i prostym przekształceniem alfabetu hebrajskiego w arabski". M o d l i t w ę otwierającą świętą księgę m u z u ł m a n ó w br. Bonnet-Eymard identyfikuje jako s t a r ą m o d l i t w ę ż y d o w s k ą o s u b t e l n y m zabarwieniu a n t y t r y n i t a r n y m . 30 FRONDA 27/28 W świetle b a d a ń francuskiego egzegety, początki i s l a m u jawią się zupeł nie inaczej niż w m u z u ł m a ń s k i e j teologii. W VII stuleciu Półwysep Arabski był miejscem teologicznych konfliktów p o m i ę d z y chrześcijanami a wyznaw cami j u d a i z m u , z a r ó w n o w ich ortodoksyjnych n u r t a c h , jak też heretyckich. W o d r ó ż n i e n i u od w s p ó ł c z e s n e g o j u d a i z m u ówcześni Żydzi aktywnie p o s z u kiwali k o n w e r t y t ó w w ś r ó d innych n a r o d ó w . Z A r a b a m i umieli znaleźć wspólny język, gdyż łączyło ich w s p ó l n e p o c h o d z e n i e od A b r a h a m a i zawar te przez tego patriarchę przymierze z Bogiem. Z n a k i e m o w e g o p r z y m i e r z a było obrzezanie, k t ó r e m u jako pierwszy z p o t o m k ó w „ojca w i a r y " p o d d a ł się nie Izaak, lecz Izmael - syn A b r a h a m a i niewolnicy Hagar. A b r a h a m i jego syn Izmael nie byli ani Żydami, ani chrześcijanami, lecz p i e r w s z y m i „ d o s k o n a ł y m i " (po hebrajsku: slm, po arabsku: aslim - w e d ł u g br. B o n n e t - E y m a r d a od tego właśnie słowa, a nie od „ p o d d a n i a się" wywodzi się n a z w a i s l a m ) . Autor Koranu, zgorszony starciami między chrześcijanami a Żydami, zaczął wzywać do „doskonałości", jaka była udziałem A b r a h a m a i Izmaela. Według niego interpretacja Tory przez Żydów oraz Ewangelii przez chrześcijan były błędne i wprowadzały tylko podziały między Narody Księgi. Br. Bonnet-Eymard pisze: „Zamiarem autora Koranu nie było stworzenie trzeciej religii, lecz obale nie dwóch poprzednich - żydowskiej i chrześcijańskiej - poprzez przywrócenie tego, co w jego m n i e m a n i u było jedyną 'tradycją' (giblat), czyli prawdziwym dziedzictwem Abrahama". O d b u d o w a ć prawdziwą religię A b r a h a m a m o ż n a przez p o w r ó t do Jerozo limy czyli miejsca, w k t ó r y m stoi d o m owego patriarchy. W ł a ś n i e w kontekście p o w r o t u do d o m u A b r a h a m a (który, jak m ó w i tradycja, znajdował się w ru inach Świątyni Jerozolimskiej) pojawia się słowo Bakka. Tą właśnie nazwę, jak pamiętamy, m u z u ł m a n i e uważają za stare określenie Mekki, która w Koranie nie występuje. Z d a n i e m br. Bonnet-Eymarda, s ł o w o to odnosi się raczej do „doliny Baka", znajdującej się na zachód od Jerozolimy. W ogóle lektura Kora nu nie daje n a m żadnego pojęcia o położeniu i układzie Mekki, n a t o m i a s t do starcza wiele szczegółowych informacji o Jerozolimie jako kolebce przymierza zawartego przez Boga z A b r a h a m e m i Izmaelem. Na przykład w Surze 2 wy stępuje słowo as-safa (po hebrajsku: ha-sophim, po grecku: skopos) oznaczające „wartownię" - tak nazywało się wzgórze połączone z Górą Oliwną. Sura 4, gdy m ó w i o „wejściu do ogrodów", gdzie „płyną p o d z i e m n e rzeki", nie używa figur literackich, lecz wiernie opisuje system nawadniania ówczesnej JESIEŃ-2002 31 Jerozolimy. O t ó ż obszar położony na północny za chód od m u r ó w miasta był nazywany Ogrodami. Po aramejsku m ó w i o n o na nie: Pordesaya, po grecku: Phordesa, po hebrajsku: Pordesaya. Wszystkie te słowa oznaczały „raj". W tym właśnie miejscu z b u d o w a n o podziemny ciąg zbiorników, które pełniły rolę syste mu irygacyjnego. W tej samej Surze 4 aż siedem razy pojawia się słowo jahannam, na określenie „doliny gniewu", w której płonie ogień wiecznego potępie nia. O t ó ż słowo to po hebrajsku brzmi gehenna i jest nazwą doliny położonej na południe od Jerozolimy i graniczącej na zachodzie z doliną Baka. G e h e n n a pełniła rolę jerozolimskiego wysypiska śmieci - było to opustoszałe miejsce, w którym n i e u s t a n n i e płonął ogień spalający nieczystości wywożone z miasta. Br. Bonnet-Eymard zauważa, że podróżując przez miej sca opisane w Surze 4 - z O g r o d ó w Pordesaya do D o liny G e h e n n a - nie odbywamy wcale zaświatowej podróży z „raju" do „piekła", lecz poruszamy się w okolicach Jerozolimy. Francuski egzegeta pisze też o k a m i e n n e j świątyni zwanej Kaba. W e d ł u g m u z u ł m a n ó w chodzi o ich g ł ó w n e s a n k t u a r i u m znajdujące się w Mekce. Sa mo s ł o w o Kaba jest t ł u m a c z o n e na d w a sposoby: albo jako sześcienna świą tynia (w formie kostki - po grecku: kubos), albo jako dziewica. Brat B r u n o zi dentyfikował dwa istniejące w VII wieku s a n k t u a r i a w kształcie sześcianu pierwsze znajdowało się w Petrze, drugie zaś u w r ó t Jerozolimy i poświęco ne było Najświętszej Maryi Pannie. Br. Bonnet-Eymard ma p r z e d sobą jeszcze wiele pracy - z o s t a ł o mu do p r z e t ł u m a c z e n i a i s k o m e n t o w a n i a jeszcze p o n a d sto sur, ale wyniki jego dotychczasowych b a d a ń j u ż teraz s t a n o w i ą p r z e ł o m w n a u k a c h islamistycznych. Kanon czy stenogram? Na podstawie analizy sanaańskich m a n u s k r y p t ó w profesor Puin tłumaczy, dla czego Koran pełen jest niekonsekwencji i sprzeczności. O t ó ż w swej pierwotnej 32 FRONDA 27/28 wersji zapis koraniczny w języku arabskim, w k t ó r y m brakuje s a m o g ł o s e k i znaków diakrytycznych, m ó g ł być r o z u m i a n y w p e ł n i jedynie przez tych, którzy d o b r z e rozumieli tradycję u s t n ą . P o w s t a ł w i ę c nie tyle jako t e k s t ka noniczny, lecz raczej jako p o m o c czy p r z e w o d n i k dla tych, którzy znali tekst na pamięć. Był więc czymś w rodzaju s t e n o g r a m u . To tłumaczyłoby, dlacze go tak wiele sur zaczyna się od tajemniczych kombinacji arabskich liter, nie zrozumiałych z u p e ł n i e dla współczesnych k o m e n t a t o r ó w . Z c z a s e m j e d n a k odczytanie K o r a n u s t a ł o się niejasne, gdyż - w m i a r ę u p ł y w u c z a s u i r o z p r z e strzeniania się islamu - m a l a ł a liczba o s ó b znających tradycję oralną. N a s t ę p o w a ł a więc standaryzacja tekstu, k t ó r a - z d a n i e m P u i n a - zakończyła się ostatecznie w IX a nie w VII stuleciu. I n n a teza niemieckiego profesora, nie do przyję cia dla m u z u ł m a n ó w , k w e s t i o n u j e panujące p o w s z e c h n i e p r z e k o n a n i e , że Koran n a p i s a n y został w najczystszym języku a r a b s k i m . Jego b a d a n i a wykazały, że w księdze znalazło się wiele wyrażeń obcego p o c h o d z e n i a . S a m o s ł o w o Koran P u i n wy w o d z i nie tak, jak w obowiązującej wersji m u z u ł mańskiej od arabskiego o k r e ś l e n i a oznaczającego „recytację", lecz od aramejskiego o d p o w i e d n i k a słowa „lekcjonarz". Uściślając, że lekcjonarz był z b i o r e m f r a g m e n t ó w P i s m a Świętego, p r z e z n a czonych do czytania p o d c z a s liturgii i p r z e d s t a wiających w skróconej wersji h i s t o r i ę biblijną, P u i n zwraca uwagę, że Koran w dużej m i e r z e sta nowi również skrót biblijnych dziejów A d a m a i Ewy, N o e g o , A b r a h a m a , Mojżesza, Dawida, S a l o m o n a i Jezusa. Co ciekawe, p o d o b n a t e z a pojawiła się j u ż w b a d a n i a c h n a d i s l a m e m . W swej pracy „ O c e n a i s l a m u " z 1957 r o k u d o m i n i k a n i n o. Thery, publikują c y p o d p s e u d o n i m e m H a n n a Zakarias, p o p o r ó w n a n i u świętej księgi m u z u ł m a n ó w z hebrajską Biblią i rabinackimi m i d r a s z a m i , d o s z e d ł do wniosku, że Koran t o „Biblia d o s t o s o w a n a d o m e n t a l n o ś c i A r a b ó w " oraz u z u p e ł n i o n a o p i s m a n a z w a n e przez n i e g o „ A k t a m i i s l a m u " . Konkluzja profesora P u i n a p o z b a d a n i u s a n a a ń s k i c h m a n u s k r y p t ó w jest jednoznaczna: „Prawie j e d n a piąta Koranu m u s i zostać odczytana n a n o w o ! " JESIEŃ-2002 33 Enerdowski zecer jako islamski teolog Niemiecki n a u k o w i e c obawia się, że jego bluźniercza teza o tym, że Koran byi zmieniany i rewidowany, ściągnie na n i e g o akty p r z e m o c y ze s t r o n y m u z u ł m a ń s k i c h aktywistów. O b e c n i e pracuje on n a d książką, w której opubli kuje wyniki swoich b a d a ń . Boi się j e d n a k , że publikacja m o ż e r o z p ę t a ć pie kło. Ze w s t ę p n y c h sondaży wynika, że kilka p r e s t i ż o w y c h w y d a w n i c t w uniwersyteckich o d m ó w i ł o d r u k u p o d o b n y c h treści, bojąc się z a m a c h ó w is lamskich fundamentalistów. Jako ostrzeżenie m o ż n a t r a k t o w a ć list niejakiego Abula Kasima do Yemen Times z listopada 2 0 0 0 roku, z a t y t u ł o w a n y „Konspiracja przeciw i s l a m o w i " . Autor nie m a wątpliwości, ż e działalność profesora P u i n a nie m a c h a r a k t e r u naukowego, lecz chodzi mu o zniszczenie islamu. Abul Kasim apeluje do je m e ń s k i c h władz, aby nie u d o s t ę p n i a ł y znalezisk ż a d n y m n a u k o w c o m , a jeśli rękopisy z Wielkiego M e c z e t u okażą się n i e k a n o n i c z n e , to należy je nie zwłocznie spalić. W ł a d z e J e m e n u zakazały j u ż n a u k o w c o m d o s t ę p u d o m a nuskryptów. Badań j e d n a k nie da się z a h a m o w a ć , gdyż istnieją mikrofilmy. Jeśli odkrycia profesora P u i n a z o s t a n ą przez m u z u ł m a n ó w p o t r a k t o w a n e jako wypowiedzenie wojny religijnej, będzie to zasługą r ó w n i e ż n i e k t ó r y c h polityków zachodnich, takich jak n p . przewodniczący destagu niemieckiego Wolfgang T h i e r s e z Bun SPD, k t ó r y w g r u d n i u 2 0 0 1 roku p o w i e dział, że Europejczycy p o w i n n i zająć się ucywilizowaniem islamu zgodnie z tradycją o ś w i e c e n i o w ą i stworzyć n a swoich u n i w e r s y t e t a c h n o w ą is l a m s k ą teologię, i n n ą od obowiązują cej w Arabii Saudyjskiej, Iranie czy Sudanie, o p a r t ą z a t o n a tolerancji i p l u r a l i z m i e . Jak zauważył j e d e n z k o m e n t a t o r ó w : „Trudno sobie wy obrazić, żeby wyznawcy islamu (...) przyjęli z e n t u z j a z m e m ideę, aby były zecer, a p o t e m historyk literatury N R D Wolfgang T h i e r s e i n t e r p r e t o w a ł dla nich na n o w o K o r a n . " 34 FRONDA 27/28 Być m o ż e do u s z u działacza SPD doszły wieści o b a d a n i a c h profesora Pu ina i od razu w jego głowie p o w s t a ł śmiały plan p r z e o r i e n t o w a n i a całej my śli m u z u ł m a ń s k i e j . J e d n a k z a a n g a ż o w a n i e się polityki po s t r o n i e teologii i to w z góry o k r e ś l o n y m celu m o ż e s p o w o d o w a ć tylko t o , że wyniki b a d a ń n a d K o r a n e m nie z o s t a n ą w świecie i s l a m s k i m o d e b r a n e jako r e z u l t a t rzeczywi stych dociekań naukowych, lecz jako i n s t r u m e n t ideologicznego nacisku. STEPHAN OLSCHOVSKY (TŁUMACZYŁ: NORBERT JANKOWSKI) RS. Chętni, którzy chcą zaznajomić się z wynikami badań profesora Puina, m o g ą je znaleźć na stro nach internetowych Uniwersytetu w Saarsbriicken: http://idw-online.de/public/pmid-16522/zeige_pm.html http://www.uni-saarland.de/verwalt/presse/campus/1999/3/20-UdS_neues_zentrum.html http://www.uni-saarland.de/verwalt/presse/campus/! JESIEŃ-2002 999/4/10-Koran.html 35 Ortodoksyjna eschatologia muzułmańska przewiduje dla Jezusa kluczową rolę pod koniec dziejów. Wówczas to pojawi się Antychryst (Ad-Dadżdżał), który udawał będzie mesjasza, ale pokonany zostanie właśnie przez Chrystusa. JEZUS W TRADYCJI SUFICKIEJ ERNST WEISSKOPF Od s a m e g o początku islam t r a k t o w a n y był przez chrześcijan jako herezja. Świadczą o tym chociażby m o w y św. J a n a D a m a s c e ń s k i e g o , k t ó r y wychowy wał się w środowisku m u z u ł m a ń s k i m i służył n a w e t na d w o r z e kalifów abbasydzkich w D a m a s z k u . Z c z a s e m j e d n a k m a h o m e t a n i z m , na skutek s w e g o bujnego i t r w a ł e g o rozwoju, u r ó s ł w oczach chrześcijan do rangi wielkiej re ligii m o n o t e i s t y c z n e j . W świętej księdze m u z u ł m a n ó w - Koranie - pojawiają się postaci z n a n e także z Biblii - Adam, A b r a h a m , N o e , Józef, Mojżesz, Dawid, S a l o m o n . Po jawia się także J e z u s syn Maryi (ha Ibn Marjam). N i e jest on t r a k t o w a n y w islamie jako Syn Boży i D r u g a O s o b a Trójcy Świętej, ale ja ko j e d e n z największych proroków, o s t a t n i p r z e d M a h o m e t e m w y s ł a n n i k Boga. Jego rola, w e d ł u g m u z u ł m a n ó w , polegała nie na tym, że przyniósł n o w e p r a w o , lecz na tym, że pokazał l u d z i o m d u c h o w ą d r o g ę (tanka). Koran podkreśla, że n a r o d z i n y J e z u s a odbyły się w spo sób n a d p r z y r o d z o n y z dziewicy Maryi i „ d u c h a Bożego" (ruh 36 FRONDA 27/28 Allah) - co ciekawe, w tym p u n k c i e islam jest bliższy ortodoksji katolickiej niż n i e k t ó r e n u r t y p r o t e s t a n t y z m u (Sura 4: „Zaiste mesjasz Jezus, syn Maryi, jest w y s ł a n n i k i e m Boga, a także sło wo, które wypowiedział do Maryi oraz d u c h Jego"; Sura 2 1 : „I w nią, k t ó r a była czysta, tchnęliśmy naszego ducha, czyniąc ją i jej syna z n a k i e m dla światów"). Koran używa też na określenie J e z u s a s ł o w a „mesjasz" (masih), a w Surze 5 opisuje d o k o n a n e przez N i e g o cuda. Islam głosi a b s o l u t n ą t r a n s c e n d e n c j ę Boga. „Allah jest n i e d o s t ę p n y " , m ó w i m u z u ł m a ń s k i e w y z n a n i e wiary. Między Bogiem a czło wiekiem nie m o ż e zaistnieć k o m u n i a , m o ż l i w e jest tylko p o s ł u s z e ń s t w o . Wydawać by się m o g ł o , że w tak p o j m o w a n e j religii nie ma miejsca na mistykę, a j e d n a k istnieje w islamie n u r t , który zakła da osiągnięcie bardziej osobistego zbliżenia do Boga. J e s t n i m sufizm. Na niektórych e t a p a c h sufickiej ścieżki inicjacyjnej, prowadzącej do dosko nalszego p o z n a n i a Boga, o s o b a C h r y s t u s a odgrywa w a ż n ą rolę. Mistrzowie suficcy wierzą, że Jezus osiągnął pełnię człowieczeństwa - stan ludzkiej doskonałości, p o przez zjednoczenie z Bóstwem. Traktują Chrystu sa wręcz jako teofanię Bożych atrybutów Stwo rzyciela i Wskrzesiciela. Podkreślają, że jego dro ga była drogą samowyrzeczenia i ofiary oraz za lecają swoim u c z n i o m naśladowa nie Go w ascezie, unikaniu ceremonii i zrywaniu przywiązań do d ó b r doczesnych. Jezus osiągnął doskonały stan d u c h o w e g o u b ó s t w a ifaąr), kiedy mógł powiedzieć: „nie m a m nic prócz Boga". Ortodoksyjna eschatologia m u z u ł m a ń s k a p r z e widuje dla J e z u s a kluczową rolę p o d koniec dzie jów. Wówczas to pojawi się Antychryst (Ad-Dadżdżal), który u d a w a ł będzie mesjasza, ale p o k o n a n y z o s t a n i e w ł a ś n i e przez C h r y s t u s a . W e d ł u g JESIEŃ-2002 37 tradycji nastąpi to gdzieś na p o g r a n i c z u palestyńsko-syryjskim, być m o ż e w pobliżu Meggido - miejscowości znanej r ó w n i e ż pod n a z w ą A r m a g e d o n . Chrześcijan, którzy szukają w innych religiach „ziaren p r a w d y " u d e r z y p e w n a zbieżność e s c h a t o logicznych oczekiwań trzech wielkich religii m o n o t e i s t y c z nych, odwołujących się do dziedzictwa A b r a h a m a . Wyznaw cy C h r y s t u s a czekają na Jego p o n o w n e przyjście, Żydzi na obiecanego Mesjasza, zaś m u z u ł m a n i e na J e z u s a . Być m o ż e będzie tak, że gdy rzeczywiście d o k o n a się Paruzja, w ó w c z a s nastąpi n i e tyl ko nawrócenie Ż y d ó w - co zapowiadał św. Paweł w Liście do Rzymian - lecz również n a w r ó c e n i e m u z u ł m a n ó w . ERNST WEISSKOPF Powyższy tekst oraz poniższa antologia powstały na podstawie książki Javada Nurbakhsha „Jesus in the Eyes of the Sufis", Khaniqahi-Nimatullahi Publications, London 1983. MAŁA ANTOLOGIA TEKSTÓW SUFICKICH O JEZUSIE Jezus i Antychryst Teraz, odkrywszy p r a w d ę o J e z u s i e i Antychry ście i powiedziawszy o cechujących ich p o d o b i e ń s t w a c h i różnicach, należy zauważyć, że p o d o b i e ń s t w a są p o w i e r z c h o w n e , a różnice f u n d a m e n t a l n e . Patrząc n a t o , c o z e w n ę t r z n e , widzimy, że obydwu nazywają mesjaszami, obydwaj posiada ją osły, obydwaj żyją i obydwaj wskrzeszają m a r t w y c h . Ale Jezusa nazywają mesjaszem jako wysłańca niebios, gdyż pielgrzymuje on w niebiosach. Antychryst zaś nazywany jest mesjaszem, ponieważ przemierza ziemię, ze wschodu na zachód. Jezusa wydały niebiosa, Antychrysta - ziemia. 38 FRONDA 27/28 Jezus obdarzony jest d u c h o w y m wzrokiem i to, co widzi s w o i m d u c h e m , przekazuje innym: duchowy wzrok zawdzięcza wypowiedzianym w dzieciń stwie s ł o w o m : „Zaiste ja - p o d d a n y Bogu"; a przekaz owej duchowej wi zji odbywa się w jego przypadku za pośrednic t w e m właściwości uzdrawiania „ślepych i trędo watych", podczas gdy Antychryst pozostaje ślepy i oślepia innych, gdyż przedstawia Praw dę jako k ł a m s t w o i k ł a m s t w o jako Prawdę. Jezus, wskrzeszając w c u d o w n y s p o s ó b martwych, stwarza p o d a t n ą glebę dla wiary, podczas kiedy Antychryst w s k r z e s z a martwych, żeby z a d e m o n s t r o w a ć swoją w ł a d z ę i skłonić czło wieka do apostazji. Pojawienie się na ziemi A n t y c h r y s t a s t a n o w i u g r u n t o w a nie na niej ucisku i zepsucia, zaś z zejściem J e z u s a z niebios nadchodzi k r ó l e s t w o równości i sprawiedliwości. Wiedzcie, iż wszystko w obszarze form jest o d b i c i e m ob szaru ducha, i wszystko, co obecne w o b s z a r a c h formy i du cha, ma swoje odzwierciedlenie w człowieku. Tak więc „jezusowość" w w a s to wasz d u c h , gdyż powie dziane jest o Jezusie: „Tchnęliśmy D u c h N a s z w n i e g o [w ł o no M a r i i ] " (Tachrim, 12), a o was z o s t a ł o p o w i e d z i a n e : „Tchnąłem D u c h a M e g o w n i e g o [w A d a m a ] " (Chidżr, 2 9 ) . J e z u s w s k r z e s z a m a r t w y c h tak sa m o , jak d u c h ożywia m a r t w ą b ł o n ę . J e z u s m i a ł m a t k ę , podczas gdy jego ojcem było Boskie Tchnienie; d o k ł a d n i e w t e n s a m s p o s ó b d u c h (każdego człowieka) p o c h o d z i po linii m a t k i od żywiołów natury, a po ojcowskiej - od Tchnie nia. J e z u s jest wywyższony, i d u c h tak s a m o , J e z u s to Słowo, i d u c h też, na co wskazuje wyrażenie „ d u c h z rozkazu Pana m e g o " (Ezra [Nocne w n i e b o w s t ą p i e n i e ] , 8 5 ) . J e z u s jeździł na ośle - p o d o b n i e duch, który osiodła ciało. Antychryst przejawia się w was jako w a s z e rozkazujące „ja". An tychryst - jednooki, p o d o b n i e i w a s z e „ja", k t ó r e p o s t r z e g a wyłącznie to, co światowe i pozostające ślepe na to, co n a d p r z y r o d z o n e . Wszystko, JESIEŃ-2002 39 co Antychryst ofiarowuje jako niebiosa, n a p r a w d ę okazuje się jedynie gehen ną, i to, co on pokazuje jako piekło, w rzeczywistości jest rajem. W d o datku ego p r z e d s t a w i a przyjemności i n a m i ę t n o ś c i z m y s ł o w e jako rajskie, chociaż w istocie są o n e piekielne, a d u c h o w e p o s ł u s z e ń stwo i służbę - jako piekielne, chociaż w istocie są o n e niebiańskie. Antychryst siedzi na ośle, i wasze ego p o s i a d a zwierzęce cechy. Jezus, m i m o że przebywał w świecie p o d o b n i e jak Anty chryst, to po zakończeniu s w e g o p o b y t u został w tajemniczy s p o s ó b wzięty do nieba, podczas gdy Antychryst w t r ą c o n y w głąb ziemi. W p i e r w p o s ł a n y będzie Antychryst, żeby r o z n o sić rozkład i obrzydliwość po całej ziemi i otwierać d r o g ę ze psuciu, uzurpując sobie boskość. N a s t ę p n i e p o s ł a n y z o s t a n i e Je zus, ogłaszając swoje o d d a n i e Bogu i j e m u będzie d a n a w ł a d z a . Przyczyniw szy się do strącenia Antychrysta, on przystąpi do u s t a n o w i e n i a k r ó l e s t w a rozkwitu, sprawiedliwości i r ó w n o ś c i . Za jakiś czas opuści on t e n świat, i wtedy będzie już bliski Dzień Sądu O s t a t e c z n e g o . Podobnie relacje p o m i ę d z y d u c h e m a ego wyglądają w świecie n a t u r y ludzkiej. J e d n a k d u c h wyniesiony jest na niebiosa serca, podczas gdy Antychryst ego uwię ziony zostaje w ziemi ludzkiej kondycji. Człowiek potrze buje kilku lat, że by osiągnąć po z i o m p e ł n e g o roz woju. chryst Wpierw ego Anty wydostaje się z zapętleń dzieciństwa, d o s i a d a osła zwierzęcych cech, kierując się n a p r z ó d , realizuje tkwiącą w nich s k ł o n n o ś ć do tego, aby nieść światu znisz czenie, uzurpując dla siebie boskość w formule: „Czy nie widziałeś tego, k t ó ry uczynił s w o i m b o g i e m n a m i ę t n o ś ć ? " (Dżatijach [Pokłony], 23) i d o p r o w a dzając do g e h e n n y chciwości i pożądania, nadając im oblicze rajskich zdoby czy, a z a r a z e m rzucając k a l u m n i e na raj wierności i czci jak na coś z piekła 40 FRONDA 27/28 r o d e m . On p o n i ż a tych, którzy wierzą w g o d n e uwielbienia, anielskie cechy. Robi to r ę k o m a o d s t ę p c ó w od wiary - szatańskich, godnych p o t ę p i e n i a wła ściwości, pobudzając ś m i e r c i o n o ś n e siły n a t u r y ludzkiej do tego m o m e n t u , aż nagle nie dająca się opisać m i ł o ś ć nie zacznie się roz pościerać z f i r m a m e n t u Jezusowej duchowości, p o r u s z a jąc się na majestatycznych skrzydłach Gabriela Posłuszne go Prawu, zaczynając lot w wyniesionych niebiosach i zstępując w świat n a t u r y ludzkiej. Rozsądek, który został w tyle, spogląda na swoje unoszące się strzemię, Podczas gdy Miłość kieruje się naprzód, zająwszy jego miejsce Jezus uśmierca Antychrysta ego, odrąbując mu głowę - jego n a t u r ę m a t e rialną, i u s t a n a w i a w ł a d z ę sprawiedliwości i d u c h o w e j równości w świecie człowieka, niszcząc świnię chciwości, rozbijając krzyż n a t u r y zmysłowej i rozcinając więzy n a m i ę t n o ś c i . Razi Marmuzat-i asadi dar mazmuzat-i daudi Nadżmod-Din Razi (zm. 1256) - jeden z największych mistrzów sufickich, uczeń „mistrza mistrzów" Nadżmod-Dina Kubra, w swym dziele Mersad al-ibad opisał etapy sufickiej drogi duchowej. Jezus i wskrzeszenie stosu kości Głupiec spotkał Jezusa i opowiedział mu o stosie kości, k t ó r e ujrzał w głębokim wąwozie. Poprosił, by nauczyć go Boskiego Imienia, wypowiada nego w trakcie wskrzeszania m a r t w y c h , „abym m ó g ł uczynić dobro, przy wracając życie tym k o ś c i o m " . Jezus nakazał mu milczeć i powiedział, że nie do konuje się tego w t e n sposób, p o p r z e z p r o s t e wy p o w i a d a n i e słów, lecz za p o ś r e d n i c t w e m s a m e g o tchnienia. G o d n o ś ć zaś tego, k t ó r y m o c e n jest uczynić p o d o b n i e , przejawia się w tym, że „tchnienie jego p o w i n n o być czystsze niż padający deszcz, JESIEŃ-2002 41 i zwiewniejsze niż anioł. Wiele ż y w o t ó w m u s i m i n ą ć na oczyszcze n i e tchnienia, by pojawił się człowiek g o d n y tego, by p o w i e r z o n o mu skarb niebios. Czy jeśli d a n o by ci laskę Mojżesza, to prze m i e n i ł o b y to twoją rękę w c u d o t w ó r c z ą d ł o ń Mojżesza?" - No dobrze, jeśli n i e m o ż l i w e jest, żebym miał t a k ą w ł a d z ę nalegał głupiec - dlaczego by s a m e m u n i e w z n i e ś ć Bożego Imie nia nad tymi kośćmi? Jezus zwrócił się do Boga, poprosiwszy o odwrócenie owego człowieka od tego, co sprawia, że bardziej troszczy się o wskrzeszenie stosu kości niż o przygotowanie do tajem nicy własnej śmierci. „Zamiast tego, żeby szukać wyzwo lenia dla swojej cierpiącej duszy, on przejmuje się tym, co właściwie pozostaje mu obce!" - zdumiewał się Jezus. Pan odrzekł: „Niech będzie wiadome, że ten, k t o zasiewa plewy w tym świecie, nie zobaczy różanego ogrodu w przyszłym. Róże odwrócą się cierniami w ręce jego, a pomoc, którą p r o p o n u je, jest p o m o c ą żmii. Złoczyńca s a m spożywa jad żmijowy, a robi wrażenie, że podaje ci napój szlachetny. Uciekaj od niego jak od dżumy, gdyż jego słowa i czyny nie są bardziej p ł o d n e od wierzby." Im bardziej głupiec był uparty, tym jaśniej J e z u s u ś w i a d a m i a ł sobie, że t a m t e n nie odstąpi od niego. Ż a d n e n a p o m i n a n i a go nie odstraszały. Im więcej głupcowi dajesz rad, t y m z większym u p o r e m jest on przekonany, że starają się go z zawiści sprowadzić na m a n o w ce. Wreszcie Jezus ustąpił i przystał na p r o ś b ę m ł o d z i e ń c a , żeby w z n i e ś ć Bo że Imię n a d m a r t w y m i kośćmi. I Wszechmogący rozkazał, żeby dla tego prostaka kości te ułożyły się z po w r o t e m i znów przyjęły formę owej żywej istoty, której szkieletem niegdyś były. I stało się, że s t w o r z e n i e m t y m okazał się przerażający lew, k t ó r y błyska wicznie p o d n i ó s ł się i j e d n y m u d e r z e n i e m swojej potężnej łapy roztrzaskał prostakowi głowę, tak że s t a ł się widoczny m ó z g , k t ó r y wypadł jak o r z e c h ze skorupy, i wywaliło się to coś niedużego, co miał w głowie. Jezus, z d u m i a w s z y się, zapytał lwa, dlaczego zabił t e g o człowieka. Lew odpowiedział w p r o s t : „Naprzykrzał się t o b i e " . J e z u s zapytał, c z e m u l e w nie p o ł k n ą ł swojej zdobyczy. T a m t e n odrzekł: „ N i e moja to dola, nie mój chleb p o w s z e d n i " . 42 FRONDA 27/28 0 Władco wszystkiego, czego potrzebujemy na tym świecie, uwolnij nas od krnąbrności 1 od wszystkich tych sporów i waśni. Ty nam podajesz żywność, lecz jako pułapkę, Wyjaw nam wszystko, jakie ono naprawdę jest! Lew powiedział do Jezusa: „Ta zdobycz - nie dla mojego spożycia. Jeśli miałbym p r a w o do wyboru doli na t y m świecie, to wciąż byłbym żywy. Jeśli niepokoiłbym się o martwych, to u p o d o b n i ł b y m się do osła, który, dotarłszy do czystego źródła, zamiast pić z niego, w c h o d z i d o ń i m o c z y się. Kiedy życie wieczne staje przed tobą, tak jak to jest, kiedy spotykasz się z p r o rokiem, to tylko bałwan zachowuje się równie głupio, p o d c z a s gdy wo da życia jest mu d o s t ę p n a . Z a m i a s t tego, by troszczyć się o swoje m a r n e ciało, należy m o d l i ć się o nauczenie się prawdziwego życia w rękach tego, dzięki k t ó r e m u spełnia się Boży nakaz „Stań się!". Rumi Masnewi Mewlana Dżellaloddin Rumi (zm. 1273) - wielki mistrz suficki i wy bitny poeta, autor m.in. dzieła Diwan-i szams poświęconego duchowej formacji adeptów sufizmu. Jezus-biedak Jest powiedziane, że kiedy biedacy z o s t a n ą w e z w a n i na Sąd Ostateczny, zniweczeniu ulegnie to, co są d ł u ż n i Panu, gdyż stworzył On ich jako u b o gich, i nie mogli oni J e m u należycie służyć. W t e d y zostanie w e z w a n y Jezus, ten, który przybył na świat bez grosza i opuścił go także bez grosza, gdyż to j e m u przyjdzie być sędzią tych ludzi. Ansari Tafsir-i irfani... JESIEŃ-2002 43 Hodża Abdullah Ansari (zm. 1088) - mistrz suficki a zarazem autorytet prawa sunnickiego, autor 10-tomowego dzieła poświęconego egzegezie Koranu oraz zbioru modlitw używanych przez wieki przez muzułmanów. Wersety Attara Kiedy Bóg zasłonił ulatniającą się z J e z u s o w e g o t c h n i e n i a miłość, świat napełnił się n a m i ę t n o ś c i a m i . Attar Mosibat-name Jeśli choćby na chwilę u w o l n i s z się z tego więzienia, k t ó r e otacza ciebie to u p o d o b n i s z się do Jezusa, nieprześcignionego w swym braku przywiązania do świata. Attar Diwan Oczyść m n i e , Panie, z tej duszy obrzydliwej, żebym mógł dostąpić wiekuistej czystości, p o d o b n i e jak Jezus. Attar Diwan Jeśliby Jezus nie był S ł o w e m Bożym, Czy byłby u z n a n y za „ D u c h a A b s o l u t n e g o " ? Attar llachi-name Pod s t o p ą Jezusa w o d a stała się g r u n t e m i konająca ziemia ożyła, wdychając jego czyste t c h n i e n i e . Attar Mosibat-name Skoro m o ż e s z zaufać Jezusowi, czemu pozostajesz w przyjaźni z o s ł e m ? 44 FRONDA 27/28 Skoro żyć jesteś zdolny w świętej jedności z C h r y s t u s e m , c z e m u pozostajesz w związku z pożądliwością oślą? Attar llachi-name Wątpliwości zostaw Antychrystowi I wejdź w przyjaźń z „Jezusem D u c h a " . Attar Diwan Faridod-Din Attar (zm. 1221) - j e d e n z najbardziej znanych i płodnych sufickich p o e t ó w perskich, a u t o r klasycznego dzieła Mantek at-tair oraz ży w o t ó w b o h a t e r ó w muzułmańskich. Inne wybrane strofy Jezus twojego serca jest już prawie m a r t w y z wyczerpania a ty wciąż trwasz jeszcze w przywiązaniu do k a r m i e n i a tej oślej cielesności. Saadi Kasa'id O d d e c h Jezusa - po p r o s t u s u b t e l n o ś ć twych rubinowych warg. Woda żywa - jedynie n a m i a s t k a słodyczy twoich ust. Hafiz Diwan Wiedz, iż władze świata to Antychryst, A w Jezusie ujrzyj miłość, Przyłączając się do g r o m a d y Jezusa, Będziesz mógł p o d e r ż n ą ć władcy świata gardło. Sanai Diwan JESIEŃ-2002 45 Trzeba być p o d o b n y m do Jezusa, syna Marii, i podążać ścieżką otwartości, żeby ogarnąć znaczenie i istotę r o z d z i a ł ó w i w e r s ó w Ewangelii. Sanai Diwan Popatrz, popatrz, wyznawco Mahometa, n a wyznawcę Uwolnij Chrystusa. swój umysł od przesądu, od zapalczywości, gwałtownej i pustej. W czymże się przejawia twoja wyjątkowość? Będąc naśladowcą uzurpujesz sobie Wyznawcę Chrystusa gdyż on obaj obaj jeden - wiary, „niewiernym" za na - Jezusem, to, prorocy, pomocnicy dla Skądże do zwiesz bacząc iż ta prawdziwość podąża nie i Mahometa, drugiego. bierze głupia się nienawiść chrześcijan? Nasser Hosrow (1004-1078) TŁUMACZENIE: MICHAŁ GOLDWASER 46 FRONDA 27/28 Razem ze swoimi kompanami podpalałem wioski, cza sami mordowałem nieuzbrojonych ludzi albo zmusza łem ich do przyjęcia islamu. Pewnego razu podpalili śmy wioskę i zaczęliśmy podpalać także uciekających z niej ludzi, żeby ich zabić. Nagle podbiegła do nas sta ra kobieta z dzieckiem na rękach. Rzuciła dziecko u moich nóg i płacząc zawołała: „Zabijcie go! Wasza re ligia naucza zabijać i wasz Bóg jest zadowolony tylko wtedy, kiedy się zabija." STARY GULAM UMARŁ GULAM MASI NAAMAN Urodziłem się w 1930 roku w mieście D ż a m m u na północy Indii. Byłem najmłod szym spośród pięciu braci w rodzinie muzułmańskiej z wyższych sfer. Mój ojciec służył jako oficer w indyjskiej armii. Przestrzegał reguł islamu, lecz skłaniał się ku mistyce i wewnętrznemu poznaniu Boga. Dlatego był członkiem sekty sufich. JESIEŃ-2002 47 Kiedy m i a ł e m pięć lat, p r z e p r o w a d z i l i ś m y się do s t a r o ż y t n e g o m i a s t a Zaffarwal w Pendżabie, n i e o p o d a l granicy s t a n u D ż a m m u i Kasz m i r u . D y r e k t o r szkoły, do której uczęszcza ł e m , też był sufi, ale niektórzy u c z n i o w i e mojej klasy byli chrześcijanami. W naszym mieście była wspólnota chrześcijańska. Posługę p e ł n i ł w niej pastor, a z a r a z e m były m u z u ł m a n i n I b r a h i m . Jeszcze będąc dzieckiem zrobiło n a m n i e olbrzymie w r a ż e n i e o d d a n i e w służbie p e w n e j kobiety-ewangeliczki: o n a n i e u s t a n n i e świadczyła l u d z i o m o C h r y s t u s i e i Jego m i ł o ści. Z r o z u m i a ł e m , że wiara była dla niej czymś najważniejszym w życiu. Kie dy m i a ł e m dziewięć lat, w r ó c i ł e m do D ż a m m u , żeby k o n t y n u o w a ć n a u k ę w szkole średniej. Tam była z u p e ł n i e i n n a atmosfera niż w Zaffarwalu, dla tego że nauczyciele w większości byli h i n d u s a m i . W szkole uczyłem się nie źle, lecz gdy m i a ł e m trzynaście lat, n a u k a mi się w k o ń c u z n u d z i ł a . U c i e k ł e m z d o m u , żeby zasilić szeregi indyjskiej floty w o j e n n o - p o w i e t r z n e j , k t ó r a wal czyła na froncie b i r m a ń s k i m . Okres p o w o j e n n y był dla m n i e b a r d z o trudny. Jeszcze będąc c h ł o p c e m , s y m p a t y z o w a ł e m z r u c h e m na rzecz n a r o d o w e j niepodległości. Teraz wielu podejrzewało, że j e s t e m c z ł o n k i e m jakiejś organizacji p o w s t a ń c z e j . Moja sy tuacja we flocie wojenno-powietrznej stała się t r u d n a i w maju 1947 r o k u p o d a ł e m się do dymisji. W r ó c i ł e m do m a t k i i braci - nieco wcześniej u m a r ł ojciec. W D ż a m m u z b ó l e m stwierdziłem, że s p o r o się z m i e n i ł o . W r a z ze zbliżaniem się ogłoszenia niepodległości cały kraj został ogarnięty niepoko jem. Pomiędzy m u z u ł m a n a m i z jednej strony, a h i n d u s a m i i s i k h a m i z dru giej wynikały p o w a ż n e konflikty. N a s t r o j e wzajemnej wrogości nasilały się i w meczetach Pendżabu w y p o w i e d z i a n o świętą w o j n ę (dżihad). Ja także m u siałem przystąpić do walki z r a m i e n i a bractwa m u z u ł m a ń s k i e g o w mieście D ż a m m u , p o n i e w a ż b y ł e m c z ł o n k i e m r u c h u n a rzecz wyzwolenia Kaszmiru. Ż o ł n i e r z e m o k a z a ł e m się m ę ż n y m i gorliwym. Teraz ze w s t y d e m p r z y p o m i n a m sobie, jak r a z e m ze swoimi k o m p a n a m i p o d p a l a ł e m wioski, czasami m o r d o w a ł e m nieuzbrojonych ludzi albo z m u s z a ł e m ich do przyjęcia i s l a m u . Niekiedy m i a ł e m wyrzuty sumienia, zwłaszcza, gdy p r z y p o m i n a ł e m sobie 48 FRONDA 27/28 przypadek gwałtu żołnierza na pewnej dziewczynie-hindusce. Coraz bardziej u p a d a ł e m na d u c h u , d l a t e g o że w y r o s ł e m w p o m y ś l n y m i d o b r y m świecie, w k t ó r y m prości ludzie kochali się nawzajem, i w k t ó r y m m i a ł e m wszystko, czego p o t r z e b o w a ł e m . W pewnej wiosce s p o t k a ł e m dwójkę chrześcijan w ś r e d n i m wieku i zapy tałem ich: „Dlaczego nie chcecie stać się m u z u ł m a n a m i ? " . O n i nie o d p o w i e dzieli, lecz d w u n a s t o l e t n i a dziewczynka, k t ó r a była z nimi, zawołała: „Nie m o ż e m y tego uczynić!". „Dlatego zapłacicie za t o ! " - p o w i e d z i a ł e m . „Tak odpowiedziała o n a - ale Ten, w k t ó r e g o wierzymy rzekł: A o t o Ja j e s t e m z w a m i przez wszystkie dni, aż do skończenia świata' (Mt 2 8 , 2 0 ) " . P o t e m ca ła trójka uklękła i o d m ó w i ł a m o d l i t w ę , przyzywając imię J e z u s a C h r y s t u s a . Kiedy stanęli przede m n ą po zakończeniu modlitwy, p o w i e d z i a ł e m : „Wybacz cie mi to, co u c z y n i ł e m " . I u s ł y s z a ł e m o d p o w i e d ź : „Wybaczamy t o b i e w imię Jezusa". Poczułem, że p o w i n i e n e m był nie tylko ich nie ruszać, lecz r ó w n i e ż dać im część z tych rzeczy, k t ó r e o d e b r a l i ś m y i n n y m . Pewnego razu podpaliliśmy wioskę i zaczęliśmy p o d p a l a ć także uciekają cych z niej ludzi, żeby ich zabić. Nagle podbiegła do nas stara kobieta z dziec kiem na rękach. Rzuciła dziecko u m o i c h n ó g i płacząc zawołała: „Zabijcie go! Wasza religia n a u c z a zabijać i wasz Bóg jest z a d o w o l o n y tylko wtedy, kie dy się zabija. Lecz nie zapominajcie: Boga nigdy nie usatysfakcjonuje znisz czenie Jego s t w o r z e n i a . " Popatrzyłem na przerażone, leżące u m o i c h stóp, płaczące dziecko. W tym m o m e n c i e jakbym skamieniał. Nie m o g ł e m wypowiedzieć ani słowa. Poczu łem odrazę do tego, co do tej pory robiłem. „Proszę zabrać dziecko - rzekłem cicho. - Przysięgam Bogu, że tymi rękoma, m o imi rękoma nikogo nigdy więcej z p o w o d u re ligii nie zabiję." I wtedy wreszcie pojąłem, ja kim j e s t e m grzesznikiem. Zapytałem s a m e g o siebie: jak Bóg m o ż e mi wybaczyć, skoro za m o r d o w a ł e m tylu niewinnych ludzi? Ogarnęło m n i e wielkie przerażenie. Cała moja wiara w islam, w jego praktykowanie została u swych korzeni wyrwana - p o c z u ł e m się agnostykiem. Podałem się do dymisji w wojskach r u c h u na rzecz wyzwolenia Kaszmiru. P o z w o l o n o mi JESIEN-2002 49 odejść, ale tylko p o d warunkiem, że odejdę nie wywołując hałasu i d o c h o w a m tajemnicy doty czącej przyczyny mojej dymisji. Ale dokąd m i a ł e m iść i co m i a ł e m robić dalej? Chciałem się pomodlić, lecz nagle ogarnął m n i e lęk: jak to by było, gdybym teraz stanął przed wielkim i sprawiedliwym Bogiem? Kiedy m ó w i ł e m m o im braciom i przyjaciołom, że straciłem wiarę w islam, oni nie mogli mi w żaden sposób p o m ó c . Z niepokojem w sercu zdecydowałem się opuścić m a t k ę i braci. Któregoś wieczoru przyjechałem na stację kolejową Kamolia. P o c z u ł e m w s w o i m sercu pragnienie Boga, p r a g n i e n i e nie do przezwyciężenia i nie m o gące się ziścić. O północy, przebywając w dworcowej poczekalni, o d k r y ł e m w modlitwie swoje serce: „O Boże, p o m ó ż m i : p r a g n ę p o z n a ć C i e b i e ! " W trakcie modlitwy u s ł y s z a ł e m jakby głos: „wystarczy ci mojej ł a s k i " . Gdy dotarły do m n i e te słowa, z mojej d u s z y spadł cały ciężar t ę s k n o t y i s m u t k u . Kiedy p o w t ó r z y ł e m te słowa p o n o w n i e i za chwilę jeszcze raz, w s z e d ł j e d e n z pracowników d w o r c a i usłyszał m n i e . O k a z a ł o się, że jest chrześcijaninem i zrozumiawszy, co m ó w i ł e m , wyjaśnił mi, iż po raz pierwszy słowa te wypo wiedział apostoł Paweł (2 Kor 12, 9 ) . Niedaleko s t a m t ą d znajdowała się chrześcijańska wioska. P o s t a n o w i ł e m pojechać do niej, żeby odnaleźć p a s t o r a w s p ó l n o t y i powiedzieć m u , że pra gnę zostać chrześcijaninem. Pastor t e n wysłał m n i e z listem do m i a s t a Godżru. Było to m i a s t o odlegle 45 k i l o m e t r ó w od tej wioski. Był t a m p o ł o ż o n y znany o ś r o d e k Kościoła anglikańskiego, k t ó r e g o k i e r o w n i k i e m był Anglik. Gdy t a m przyjechałem - był piękny, s ł o n e c z n y dzień - o p o w i e d z i a ł e m mu 0 sobie, dodając, że m i a ł e m żonę, k t ó r a n i e s p o d z i e w a n i e z m a r ł a . To była nie prawda. Tym niemniej okazał mi on wiele ciepła i z a p r o p o n o w a ł p o z o s t a n i e na kilka tygodni u nich w ośrodku, żebym m ó g ł o s t a t e c z n i e u t w i e r d z i ć się w s w o i m zamiarze, a oni mogli się p r z e k o n a ć o mojej szczerości. U l o k o w a n o m n i e w m a ł y m pokoju z łóżkiem, i zacząłem systematycznie zgłębiać wiarę chrześcijańską. N o c n y stróż o i m i e n i u Buta Massi stał się w t y m zgłębianiu m o i m przyjacielem i p o m o c n i k i e m . Jego wiara była żywa 1 p r o s t o d u s z n a . C o d z i e n n i e czytaliśmy r a z e m Ewangelie i m o d l i l i ś m y się. 5Q FRONDA 27/28 Pewnego razu wieczorem, kiedy Anglik siedział p r z e d s n e m na łóżku, przy p o m n i a ł e m mu o mojej wcześniejszej opowieści dotyczącej śmierci ż o n y i zdecydowanie d o d a ł e m : „To była n i e p r a w d a . A teraz, p o z n a w s z y Pana, chcę, żebyś znał p r a w d ę . " Moje p r z y z n a n i e się p o r u s z y ł o go i r a z e m podziękowa liśmy Bogu za d o k o n a n ą p r z e z N i e g o p r z e m i a n ę w m o i m sercu. N i e d ł u g o p o t e m w G o d ż r u po raz pierwszy odbył się zjazd chrześcijan. Kazania b a r d z o mi pomogły, lecz najważniejszy był m o m e n t , kiedy w s t a ł e m przed w i e l k i m z g r o m a d z e n i e m ludzi, d a ł e m ś w i a d e c t w o o swojej w i e r z e w Jezusa C h r y s t u s a i przyjąłem c h r z e s t . Do tej p o r y z n a n o m n i e j a k o Gulam a Rasula, „Sługę P r o r o k a " ( M a h o m e t a ) , lecz w t e d y s t a ł e m się G u l a m e m Masi, „Sługą C h r y s t u s a " . W k r ó t c e p o tym przyjechali d o m n i e m o i bracia. Powiadomili m n i e 0 ciężkiej c h o r o b i e m a t k i i zawieźli do d o m u . Tak n a p r a w d ę n i e była c h o r a , n a t o m i a s t b a r d z o się zmartwiła, że z o s t a ł e m chrześcijaninem. Bracia zapro sili do naszego d o m u m u ł ł ó w , żeby przekonali m n i e , lecz nie byli w stanie podważyć mojej wiary. Oburzając się i grożąc p o d m o i m a d r e s e m , opuścili wreszcie d o m . W t e d y m o i braci pobili m n i e . Na kilka dni z a m k n ę l i w p o k o ju, nie dając mi nic do jedzenia. Ale w i a r a m n i e p o d t r z y m a ł a . Moja wytrwa łość w cierpieniu z d u m i a ł a ich. Kiedy wyrazili swój p o d z i w z p o w o d u prze miany, jaka d o k o n a ł a się w m o i m c h a r a k t e r z e , r z e k ł e m : „Teraz j e s t e m n o w y m człowiekiem. Stary G u l a m u m a r ł . D l a t e g o zachowuję się inaczej 1 m a m inny s t o s u n e k do życia." R o z u m i a ł e m , że znajduję się w niebezpie czeństwie, ale p r z y p o m n i a ł e m sobie s ł o w a S u n d a r a Singa, wielkiego chrze ścijanina z P e n d ż a b u : „ U m r z e ć dla C h r y s t u s a jest ł a t w o ; lecz żyć dla N i e g o t r u d n o . Żeby u m r z e ć dla C h r y s t u s a p o t r z e b a godziny, m o ż e d w ó c h , ale żeby żyć dla Niego, t r z e b a u m i e r a ć każdego d n i a . " GULAM MASI NAAMAN (PAKISTAN) TŁUMACZYŁ: FM JESIEŃ-2002 51 Chełpliwe opowieści moich kolegów studentów 0 atrakcjach, którymi zapełniali wolny czas, odrzucały mnie. Cały „urok" miał polegać na tym, żeby jak najdłużej wylegiwać się w łóżku, a potem oddawać pi jaństwu i rozpuście. W poniedziałek szli na uczelnię jeszcze nie wytrzeźwiawszy. Ich samopoczucie było wówczas gorzej niż paskudne i, rzecz jasna, o chęci do nauki mowy być nie mogło. Śledząc ich tryb życia, my ślałem: to nie jest życie, to jego karykatura. A jednak 1 moje życie w ostateczności nie było lepsze. Dlatego, że nie wiedziałem, jak mam żyć, żeby odczuwać satys fakcję i sens własnej egzystencji. MOJE PRZEBUDZENIE RAZZAK VA R A K AT ULLA Moi rodzice byli indyjskimi m u z u ł m a n a m i , którzy mieszkali na wyspie M a u ritius, leżącej na Oceanie Indyjskim, i s u r o w o przestrzegali reguł islamu. Na uczyłem się czytać i pisać w języku u r d u i d o ś ć wcześnie zacząłem l e k t u r ę 52 FRONDA 27/28 Koranu, m i m o że niczego z niej nie r o z u m i a ł e m . Kiedy n a d s z e d ł właściwy czas, w s t ą p i ł e m do m u z u ł m a ń s k i e j szkoły, w której szczególną w a g ę przy wiązywano do historii, kultury i n a u c z a n i a religii islamu. O d d a w a ł e m się starannie r y t u a ł o m religijnym, lecz s t o p n i o w o zacząłem wątpić w ich s e n s . N a u c z a n o m n i e , że wyłączne p r z e s t r z e g a n i e tych o b r z ę d ó w wystarczy, by d o stąpić raju. Ale nigdy nie b y ł e m pewien, czy zasłużę na Bożą miłość, czy też sprowadzę na siebie Jego gniew. Ani modlitwa, ani post, ani l e k t u r a Koranu nie dawały tej pociechy, k t ó r ą p o s z u k i w a ł a moja dusza. P o s t a n o w i ł e m zagłę bić się w ukrytą za tradycjami s a m ą istotę islamu. J e d y n y m ś r o d k i e m do osiągnięcia tego celu był Koran i zacząłem czytać jego francuski p r z e k ł a d . Wszyscy m u z u ł m a n i e wierzą, że d o w ó d na Boże p o c h o d z e n i e Koranu za wiera się w jego pięknie. C z u ł e m to piękno, kiedy s ł u c h a ł e m profesjonalne go czytania księgi w radio albo w meczecie. Ale gdy r o z p o c z ą ł e m l e k t u r ę francuskiego p r z e k ł a d u Koranu, jego naga treść zaskoczyła m n i e i zawiodła. O d n i o s ł e m wrażenie, że są to s a m e p o w t ó r z e n i a i groźby. A trzydziesta trze cia sura jeszcze bardziej zachwiała moją wiarę. Opisuje ona, jak M a h o m e t , na mocy jakiegoś osobliwego objawienia, p o ś l u b i a ż o n ę swojego przybrane go syna Saida, mając w t y m s a m y m czasie dziewięć żon. W y d a w a ł o się, że istnieją dla niego jakieś i n n e n o r m y m o r a l n e niż dla całej ludzkości. Kiedy r o z m y ś l a ł e m n a d p o d o b n y m i f r a g m e n t a m i Koranu, m i a ł e m szes naście lat. D o p r o w a d z i ł o m n i e to do tego, że przez wiele miesięcy znajdowa ł e m się w stanie zwątpienia i ciężkich d u c h o w y c h u d r ę c z e ń . U z n a w a ł e m p i ę k n o arabskiego Koranu, lecz było to za m a ł o , by u d o w o d n i ć jego Boże p o chodzenie. Myślałem o triumfalnym r o z p r z e s t r z e n i a n i u się i s l a m u w n i e k t ó rych krajach świata - bez wątpienia Allah był z n i m i ! Ale i n n e światopoglą dy i ideologie także rozprzestrzeniały się po kuli ziemskiej z nie mniejszym s u k c e s e m i szybkością. To moje w e w n ę t r z n e rozdarcie p o g ł ę b i ł o się na tyle, że z czasem p r z e s t a ł e m przestrzegać p o s t u i modlić się, z wyjątkiem piątko wych modłów, do których nakłaniał m n i e ojciec. Kilka miesięcy później siedziałem o b o k ojca w meczecie i zastanawiałem się nad kwestią, czy istnieje raj i piekło, i czy w ogóle istnieje życie pozagrobo we? Czy nasze życie skończy się tak, jak gaśnie świeczka? W t e d y p o m y ś l a ł e m sobie, że z pewnością lepszym s p o s o b e m służby Bogu jest służba ludziom. J u ż p r z e d t e m podjąłem decyzję, że zostanę lekarzem. Wyobrażałem sobie, że czymś najbardziej szlachetnym jest niesienie ulgi w cierpieniu innych. Tak JESIEŃ-2002 53 więc w t a m t y m m o m e n c i e p o s t a n o w i ł e m poświęcić t e m u swoją przyszłość. W konsekwencji pojąłem, że taka praca wymaga o g r o m n e g o osobistego s a m o wyrzeczenia, że nie da się jej pogodzić z e g o i z m e m i chciwością, k t ó r ą dostrze gałem nie tylko u innych, ale i w s a m y m sobie. Myśli o przyszłości budziły w mojej duszy trwogę: czy będę w życiu nieudacznikiem czy osiągnę sukces? Czy będę kiedykolwiek kimś więcej niż przeciętniakiem? Poza tym cierpiałem z p o w o d u kompleksu niższości, który nasilał się na skutek tego, że się jąkałem. Dlatego też bardzo gorliwie przykładałem się do n a u k i - z jednej strony, żeby zadowolić samego siebie, z drugiej zaś - żeby pokazać, iż j e s t e m lepszy od resz ty klasy. Myślałem, że jeśli d o s t a n ę wyższą ocenę na egzaminie, to osiągnę cel swoich dążeń. Ale n a w e t osiągając ów cel, nie przeżywałem tej satysfakcji i en tuzjazmu, którego oczekiwałem. To s a m o dotyczy e g z a m i n ó w w ostatniej kla sie. Wówczas zacząłem myśleć, że stanę się szczęśliwy, jeśli u d a m się do dale kiej i bajecznej Brytanii. Wybiorę się t a m na studia na uniwersytet, zdobędę m n ó s t w o pieniędzy i s a m sobie będę p a n e m . W 1963 roku p o r z u c i ł e m rodzinny d o m i chociaż ciężko mi było rozsta wać się z rodzicami, pełen byłem oczekiwań i pragnienia czegoś n o w e g o . Jed nak zimna, deszczowa pogoda, t r u d n o ś c i związane z s z u k a n i e m mieszkania i niezwykłość otoczenia doprowadziły do tego, że e n t u z j a z m s p o w o d o w a n y pobytem w n o w y m kraju szybko minął. W tak t r u d n y c h okolicznościach nie wiedziałem dokąd się zwrócić. R a z e m z setkami innych s t u d e n t ó w c h o d z i ł e m na wykłady, które odbywały się w o g r o m n y c h salach. Wszystko wydawało się takie bezosobowe. Zawsze byłem sam. C z u ł e m się p o t w o r n i e s a m o t n y w ś r ó d hałaśliwego i zabieganego t ł u m u s t u d e n t ó w . Szukałem przyjaciół i prawdzi wej przyjaźni, lecz n a p o t y k a ł e m jedynie na uprzejmość. To wszystko podzia łało na m n i e tak przygniatająco, iż p o s t a n o w i ł e m pójść do dziekana i zakomu nikować m u , 54 ż e chcę p r z e r w a ć s t u d i a . Ten p o r a d z i ł m i , żebym nie FRONDA 27/28 podejmował tak pochopnej decyzji i wyjaśnił, że pierwszy rok na wydziale le karskim jest zawsze najtrudniejszy. Tak więc k o n t y n u o w a ł e m studia, lecz py tanie o to, czy znajdę jakiś w e w n ę t r z n y spokój, cały czas m n i e n u r t o w a ł o . A m o ż e szczęście jest tylko p u s t y m m a r z e n i e m ? - z a s t a n a w i a ł e m się. Któregoś d n i a r a n o , pozostając jeszcze w t a k i m stanie przygnębienia, przy wejściu do a u d y t o r i u m p o z n a ł e m s t u d e n t a , który nazywał się Jim Swanny. P o t e m często się z n i m spotykałem, p r o w a d z i l i ś m y d ł u g i e dyskusje na te m a t y polityczne i dotyczące innych kwestii. Spokój i p e w n o ś ć siebie, k t ó r e cechowały jego s t o s u n e k do życia, zrobiły na m n i e w r a ż e n i e . Ale najważniej sza była dla niego wiara w Boga. Inni s t u d e n c i zadowalali się wyłącznie cza s e m wolnym. Ich chełpliwe opowieści o atrakcjach, k t ó r y m i t e n czas zapeł niali, odrzucały m n i e . Cały „ u r o k " m i a ł polegać na tym, żeby jak najdłużej wylegiwać się w łóżku, a p o t e m o d d a w a ć pijaństwu i rozpuście. W p o n i e działek szli na uczelnię jeszcze nie wytrzeźwiawszy. Ich s a m o p o c z u c i e było wówczas gorzej niż p a s k u d n e i, rzecz jasna, o chęci do n a u k i m o w y być nie m o g ł o . Śledząc ich tryb życia, m y ś l a ł e m : to nie jest życie, to jego karykatu ra. A j e d n a k i moje życie w ostateczności nie było lepsze. Dlatego, że nie wie działem, jak m a m żyć, żeby o d c z u w a ć satysfakcję i s e n s w ł a s n e j egzystencji. Pewnego razu Jim zapoznał m n i e z m ł o d y m i l u d ź m i ze swojego kościoła. Z n ó w byłem zaskoczony, jaka p a n o w a ł a w ś r ó d nich r a d o s n a atmosfera, i na ile wyróżniali się oni na tle reszty młodzieży. Kiedy p o w i e d z i a ł e m o tym jed n e m u z tych ludzi, odpowiedział mi, że różnica leży w tym, iż oni mają Jezu sa Chrystusa. On jest ich Zbawicielem i P a n e m . Co t e n człowiek chciał mi przez to powiedzieć, t e g o w t e d y nie p o j m o w a ł e m . N i e p o j m o w a ł e m też cze goś innego, a mianowicie, że ci r o z u m n i ludzie m o g ą n a p r a w d ę wierzyć, że sam Bóg, p o d o b n y do człowieka, ma syna - J e z u s a C h r y s t u s a . Tym niemniej ogarniała m n i e coraz większa chęć zgłębiania wiary chrześcijańskiej. J i m p o darował mi w prezencie stary angielski p r z e k ł a d N o w e g o T e s t a m e n t u , lecz dawny język był dla m n i e t r u d n y i niezrozumiały. Tak więc, przeczytawszy kilka rozdziałów, p r z e r w a ł e m tą lekturę. W maju 1965 roku w y b r a ł e m się na s o b o t n i e s p o t k a n i e o r g a n i z o w a n e przez grupę wierzących s t u d e n t ó w u n i w e r s y t e t u . C o w ó w c z a s p r o k l a m o w a li, tego już nie p a m i ę t a m . Z a p a m i ę t a ł e m tylko, że t a m w p a d ł a w m o j e ręce m a ł a b r o s z u r k a p o d t y t u ł e m „Istota chrześcijaństwa". Kiedy w r ó c i ł e m d o d o m u , zacząłem ją czytać. JESIEŃ-2002 55 Autor broszury wyjaśniał, że ludzkość sprzeciwia się Bogu i t e n sprzeciw oddala ją od Boga do takiego stopnia, że s a m a o n a dla swojego usprawiedli wienia przed N i m nic nie m o ż e wskórać. Dlatego n a s z s t o s u n e k d o Boga opiera się nie na miłości, lecz na prawie. Pojednać n a s ze sobą na siłę Bóg nie chce. Wręcz o d w r o t n i e , pragnie O n , abyśmy nie byli m a r i o n e t k a m i , lecz sta li się Jego dziećmi. J e d n a k Bóg nie m o ż e lekceważyć też n a s z e g o o p o r u i m a c h n ą ć na n a s ręką. Nie m o ż e tak uczynić, gdyż n a s kocha. Ten d y l e m a t Bóg rozwiązał w sposób, który wydawał się czymś niewyobrażalnym, lecz za r a z e m był jedynym wyjściem: On s a m przybył na ziemię do ludzi p o d posta cią Jezusa z N a z a r e t u . On stał się zwykłym człowiekiem, lecz to co robił nie było zwyczajne. On d o b r o w o l n i e wziął na siebie n a s z grzech i został straco ny przez ukrzyżowanie, tak jak p o s t ę p o w a n o w ó w c z a s ze z b r o d n i a r z a m i . Na s t ę p n a w a ż n a rzecz to fakt, iż o s k a r ż o n o Go b e z p o d s t a w n i e . Przez to, że zo stał oskarżony w ł a ś n i e On - On odkupił nasze winy i konsekwencje naszego n i e p o s ł u s z e ń s t w a . W t e n s p o s ó b Bóg pokazał n a m - i t e g o na p r z e s t r z e n i dziejów ludzkości nie da się z niczym p o r ó w n a ć - na ile p o t ę ż n a jest Jego mi łość do nas, i jaki jest Jego wyrok w o b e c grzechu. W osobie J e z u s a Bóg p r o ponuje n a m przebaczenie i wzywa n a s do p o j e d n a n i a się z N i m . „Tak więc kontynuuje a u t o r broszury - jak odpowiecie na taką miłość? Z a s t a n ó w c i e się n a d tym, jakbyście się czuli, gdyby taka w a s z a m i ł o ś ć i t r o s k a p r z y j m o w a n a była z obojętnością?" Zacząłem p r z y p o m i n a ć sobie o s t a t n i e lata swojego życia i pojąłem, że Bóg kocha m n i e i p r o w a d z i . W t r u d n y c h chwilach wysłuchiwał On m o i c h modlitw, lecz kiedy k ł o p o t y mijały, z a p o m i n a ł e m o N i m . P r z y p o m n i a ł e m so bie o m o i m „sprzeciwie" w o b e c J e z u s a C h r y s t u s a . P r z y p o m n i a ł e m sobie, jak któregoś razu naigrywając się z Wieczerzy Pańskiej - byłem w t e d y niewierzą cy - przyjąłem eucharystyczne chleb i w i n o . Ale nie zważając na to wszyst ko, Bóg m i ł o w a ł m n i e nadal i troszczył się o m n i e . N i e m o g ł e m więc postą pić inaczej, jak upaść na kolana i modlić się do N i e g o o przebaczenie. Po tej bezsennej nocy p o s z e d ł e m do kościoła, dlatego że była to akurat nie dziela. Po drodze myślałem o tym, jak rodzice odbiorą taki wstyd, jakim będzie dla całej rodziny moje nawrócenie. Czy m o g ę im coś takiego uczynić, skoro ich tak kocham? Co będzie z m o i m i studiami, przecież utrzymuję się z pieniędzy rodziców? Moi wierzący przyjaciele radzili mi, abym oddał wszystkie swoje troski Panu, a On da mi siły. Lecz nie mieli oni najmniejszego pojęcia o m o i c h 56 FRONDA 27/28 kłopotach. Stopniowo zacząłem doświadczać, co znaczy wierzyć w Boga. I do świadczając Jego miłości w Jezusie Chrystusie, p r z e s t a ł e m się bać m ó w i ć o tym innym ludziom. W k r ó t c e wszyscy m o i ziomkowie mieszkający w Glas gow dowiedzieli się o m o i m nawróceniu na chrześcijaństwo. Sam m i a ł e m wte dy wiele pytań odnośnie swojej nowej wiary: o wiarygodność N o w e g o Testa m e n t u , o Jezusa Chrystusa jako Syna Bożego, o Jego śmierć, o Trójcę Świętą i wiele innych. Pragnąłem znaleźć dowód, że nawrócenie na chrześcijaństwo ma sens, że gra jest warta świeczki. To moje poszukiwanie świadczy, że wiara w Jezusa Chrystusa w żaden sposób nie jest r ó w n o z n a c z n a z intelektualną sta gnacją. Starałem się ją wszechstronnie przeanalizować i stwierdzić, jak się ma ona do codzienneji rzeczywistości. Stałem się chrześcijaninem, dlatego że w C h r y s t u s i e odkryła się p r z e d e m n ą Boża miłość. To, czego d o ś w i a d c z a m od t a m t e j pory, przewyższa wszystkie moje oczekiwania i pomysły. W Bogu m a m teraz Ojca, k t ó r y m n i e miłuje i troszczy się o m n i e . Ta m i ł o ś ć była nie tylko c e n t r a l n ą zasadą na uczania Chrystusa, lecz znajdowała swój wyraz w p r a k t y c z n y m s t o s u n k u do ludzi, n a w e t tak niegodnych jak Z a c h e u s z (Łk 19) czy S a m a r y t a n k a Q 4 ) . Chciałem jeszcze rozeznać wolę Bożą co do mojego życia i dzięki Jego mi łościwemu b ł o g o s ł a w i e ń s t w u starać się ją wypełnić. M o d l ę się nie tylko, że by prosić Boga o jakąś k o n k r e t n ą rzecz, lecz p r z e d e wszystkim, żeby do świadczać cudownej relacji z N i m , która m n i e odświeża, o d n a w i a i u m a c n i a . Dzięki t e m u , że Bóg miłuje m n i e i przyjmuje takim, jaki j e s t e m , łatwiej mi o samoakceptację. W t e n s p o s ó b doświadczyłem, na ile c u d o w n e jest odkry wanie s a m e g o siebie. Nie z n a ł e m wielu m o i c h t a l e n t ó w i zdolności. Teraz stały się o n e dla m n i e czymś oczywistym i p r z y n o s z ą owoce. Po kompleksie niższości nie zostało śladu, a i jąkanie się jest p r a w i e n i e z a u w a ż a l n e . JESIEŃ-2002 57 N a w r ó c e n i e s t a ł o się dla m n i e a b s o l u t n y m p r z e b u d z e n i e m - i w sensie d u c h o w y m , i emocjonalnym, i i n t e l e k t u a l n y m . Z y s k a ł e m prawdziwych, szczerych i troskliwych przyjaciół. Wcześniej, będąc w t o w a r z y s t w i e E u r o pejczyków i Afrykańczyków, w s t y d z i ł e m się swojej rasy i koloru skóry, lecz w tej chwili przebywając z o s o b a m i wierzącymi jakiejkolwiek rasy, czuję się p e ł n o w a r t o ś c i o w y m człowiekiem. Ten cud relacji opartej na chrześcijaństwie wydawał mi się czymś tak niepojętym, że wciąż s z u k a ł e m , gdzie u k r y t e jest jego ź r ó d ł o . O d p o w i e d ź z n a l a z ł e m w Liście do Efezjan: „Ale t e r a z w Chry stusie Jezusie wy, którzy niegdyś byliście daleko, staliście się bliscy p r z e z krew C h r y s t u s a . On b o w i e m jest n a s z y m p o k o j e m " (Ef 2, 11). Za k a ż d y m ra zem, kiedy s p o t y k a m szczerze wierzącego człowieka, od razu czuję z n i m jed ność, niezależnie od rasy l u b p o z i o m u wykształcenia. Prowadzony i kierowany przez Chrystusa, stopniowo doświadczam życia w całym jego bogactwie. Odkryłem tajemnicę szczęścia i m a m pewność, iż wie kuista miłość naszego Boga wszechmogącego będzie z nami i w chwilach radości, i w chwilach strapienia. Obecnie rozpatruję i sukces, i porażkę w świetle Jego bez granicznej miłości. Nie martwię się swoją przyszłością. Wręcz przeciwnie, rado sne oczekiwanie żyje we mnie, i to nadaje życiu cudowną bezpośredniość i urok. RAZZAK VARAKAT ULLA (MAURITIUS) TŁUMACZYŁ: FM 58 FRONDA 27/28 Strach, jaki wywoływało u muzułmanów czytanie Bi blii, wydawał mi się dziwny. Dlatego postanowiłem zająć się Biblią poważnie i szczerze, i poprosiłem Boga wszechmogącego, aby mi w tym pomógł. Czytałem ją z zaufaniem, jak dziecko, i w trakcie lektury Biblia za częła oddziaływać na moją duszę. Z pomocą Ducha Świętego wszystkie moje dowody przeciwko wierze chrześcijańskiej znikły. ODNALEZIONE ŹRÓDŁO ASLAM CHAN U r o d z i ł e m się w mieście G u d ż a r a t w Pakistanie w s z a n o w a n e j rodzinie m u z u ł m a ń s k i e j . Mój ojciec posiadał s p o r o ziemi, n a s z a r o d z i n a zajmowała wy soką pozycję społeczną. Byłem j e d y n y m s y n e m i dlatego ojciec d o s ł o w n i e ob sypał m n i e wszystkim, co jawi się p o d w z g l ę d e m m a t e r i a l n y m najlepsze. Dał mi najlepsze - w e d ł u g swoich w y o b r a ż e ń - wykształcenie i wynajął b a r d z o uczonego m u ł ł ę , żeby n a u c z a ł m n i e d o k t r y n y i s l a m u i i n n y c h s p o k r e w n i o nych t e m a t y c z n i e dyscyplin. Był on o d d a n y m m u z u ł m a n i n e m i chciał, ż e b y m pojął p i ę k n o jego religii i r o z p r z e s t r z e n i a ł jej zasady. Kiedy skończyłem szkołę p o d s t a w o w ą na wsi, ojciec został u r z ę d n i k i e m p a ń s t w o w y m w Radżastanie, w p ó ł n o c n o - z a c h o d n i c h Indiach. P o s z e d ł e m do chrześcijańskiej szkoły średniej, gdzie n a u c z a n o Biblii nie tylko u c z n i ó w chrześcijańskich, lecz i m u z u ł m a ń s k i c h . To było w b r e w m o j e m u dotychcza s o w e m u wychowaniu, dlatego n i e bacząc n a p o w a ż n e uwagi d y r e k t o r a szko ły, zdecydowanie u c h y l a ł e m się od n a u k i Biblii. O p r ó c z tego, szczyciłem się b a r d z o pozycją społeczną mojej rodziny i nie m i a ł e m o c h o t y i n t e r e s o w a ć się chrześcijanami, a ich religia nie pociągała m n i e . W t a m t y m czasie w y d a w a ł o JESIEŃ-2002 59 mi się, że Anglicy chcą po p r o s t u z m u s i ć naszych ludzi, w t e d y żyjących w całkowitej nędzy, do przyjęcia angielskiego stylu ży cia i angielskiej religii. Zdarzyło się wówczas, że p e w i e n n i e d a w n o n a w r ó c o n y z is lamu chrześcijanin jeździł po m i a s t a c h R a d ż a s t a n u . Przyjechał też do naszego miasta. Miejscowi chrześcijanie zorganizowali kilka zgromadzeń, w trakcie których składał on ś w i a d e c t w o swojego nawrócenia. Byliśmy z ojcem na tych s p o t k a n i a c h . Ojciec zadał te mu człowiekowi kilka podchwytliwych p y t a ń i w y d a w a ł o mi się, że t a m t e m u nie u d a ł o się na nie przekonująco odpowiedzieć. To jeszcze bardziej u m o c n i ło moją niechęć w o b e c chrześcijan i ich religii. Nie d a w a ł e m im spokoju i, gdzie tylko m o g ł e m , s t a r a ł e m się urazić i upokorzyć chrześcijańskich du chownych i kaznodziejów. W t a m t y m okresie p e w n a liczba c z ł o n k ó w sekty Aria S a m a d ż - h i n d u skiego ruchu s a m o o b r o n n y - działała na rzecz p o w r o t u do hinduskiej wiary grupy m a i k ó w czyli hindusów, którzy kiedyś przeszli na islam. Ich organiza cja nazywała się shuddhi, co oznacza oczyszczenie przez p o w r ó t do dawnej wiary hinduskiej. U w a ż a ł e m za sprawę h o n o r u z a h a m o w a ć rozwój t e g o ru chu, więc od razu zgłosiłem się na o c h o t n i k a do walki przeciw Aria S a m a d ż . Dla moich przeciwników s t a ł e m się najgorszym w r o g i e m i szkodzili mi oni, jak tylko mogli. Zdarzyło się, że zakradli się do baraku, w k t ó r y m s p a ł e m , i strącili dach. Przeżyłem to ciężko i kilka dni m u s i a ł e m przeleżeć w poście li. Nienawiść do innych religii z a w ł a d n ę ł a m n ą jeszcze bardziej, walczyłem przeciwko Aria S a m a d ż z całych sił. Wszystko to uczyniło m n i e zagorzałym o b r o ń c ą islamu. S t a ł e m się zna ny. Z a p r o s z o n o m n i e na religijną konferencję w M e n p u r i w stanie U t t a r Pradesz w Indiach. I m p r e z ę zorganizowali członkowie Aria S a m a d ż i zaprosili na nią czołowych przedstawicieli wszystkich religii. Konferencja zainspiro wała m n i e b a r d z o d o s t u d i ó w n a d i n n y m i w y z n a n i a m i . Z a o p a t r z y ł e m się w e wszelkiego rodzaju literaturę d u c h o w ą , głównie po to, żeby podważyć te wy znania i u d o w o d n i ć przewagę religii, k t ó r ą odziedziczyłem. Literatura h i n d u ska nie ugasiła mojego d u c h o w e g o pragnienia, lecz Biblia d o s ł o w n i e przyku ła moją uwagę. Pewnego razu ojciec zastał m n i e , jak czytałem Biblię, co w y w o ł a ł o w n i m o b u r z e n i e . Zabronił mi ją czytać. C z u ł e m , że boi się, iż l e k t u r a Biblii m o ż e 60 FRONDA 27/28 zaowocować m o i m n a w r ó c e n i e m n a chrześcijaństwo. Nie wierzyłem w to, lecz strach, jaki wywoływało u m u z u ł m a n ó w czytanie Biblii, wydawał mi się dziwny. Dlatego p o s t a n o w i ł e m zająć się Biblią p o w a ż n i e i szczerze, i p o p r o s i ł e m Boga wszechmogącego, aby mi w tym p o m ó g ł . C z y t a ł e m ją z zaufa niem, jak dziecko, i w trakcie lektury Biblia zaczęła oddziały wać na moją d u s z ę . Z p o m o c ą D u c h a Świętego wszystkie m o je dowody przeciwko wierze chrześcijańskiej znikły. Podczas czytania Biblii s t o p n i o w o zaczęły się p r z e d e m n ą odsłaniać ta j e m n i c e chrześcijańskiej wiary i d o s z e d ł e m do wniosku, że moja znajomość chrześcijaństwa rozmija się z tym, co twierdzi ojciec. O d k r y ł e m , że Biblia to jedyna książka, która p r o p o n u j e p r a w d z i w e zbawienie, i że w ł a ś n i e w niej za wiera się jedyne świadectwo miłości, jaką Bóg o b d a r z a ludzkość. Biblia jawi ła mi się ukrytym skarbem, który ratuje człowieka od p r z e k l e ń s t w a grzechu i daje mu życie wieczne w Jezusie C h r y s t u s i e . „Jeżeli więc k t o ś pozostaje w Chrystusie, jest n o w y m s t w o r z e n i e m . To, co d a w n e , m i n ę ł o , a o t o wszyst ko stało się n o w e " (2 Kor 5, 17). Teraz stało się dla m n i e jasne, że zbawienie to d a r Boży. Dążenie, aby „za pracować" na zbawienie d o b r y m i uczynkami, jest z a d a n i e m n i e w y k o n a l n y m . Słowa a p o s t o ł a Pawła służą jako p r z e s t r o g a przeciw t a k i e m u fałszywemu wyobrażeniu: „Jestem b o w i e m świadom, że we m n i e , to jest w m o i m ciele, nie mieszka d o b r o (...) Nie czynię b o w i e m dobra, k t ó r e g o chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę. (...) Nieszczęsny ja człowiek! Któż m n i e wyzwoli z cia ła, [co wiedzie ku] tej śmierci?" (Rz 7, 18a.19.24a); „wszyscy b o w i e m zgrze szyli i pozbawieni są chwały Bożej" (Rz 3, 2 3 ) . D o s z e d ł e m do wniosku, że nikt nie m o ż e zbawić się o w ł a s n y c h siłach. N a w e t Koran naucza, że cała ludzkość jest grzeszna, i że jedyny człowiek bez grzechu - to nasz Pan J e z u s C h r y s t u s . N a s z Pan zapytał ówczesnych kryty ków: „Kto z was u d o w o d n i Mi grzech? Jeżeli p r a w d ę m ó w i ę , dlaczego Mi nie wierzycie?" 0 8, 4 6 ) . Dlatego b y ł e m pewny, że tylko C h r y s t u s jest niewinny, i Jego n i e w i n n o ś ć - to n i e w i n n o ś ć Boga. Czytanie Koranu po t y m odkryciu nie m i a ł o dla m n i e sensu, gdyż nicze go istotnego nie m ó g ł b y m j u ż w n i m znaleźć. Z n a l a z ł e m Boże źródło, k t ó r e oczyszcza grzesznika z obrzydliwości i daje mu życie wieczne. To odkrycie u r a d o w a ł o m n i e i z a r a z e m z a s m u c i ł o . Byłem strapiony, kiedy m y ś l a ł e m JESIEŃ-2002 gl o tym, że m u s z ę zerwać z dziedziczoną od p r z o d k ó w wiarą, w k t ó r ą zapuści ł e m głębokie korzenie. Ale byłem szczęśliwy z p o w o d u tego, że z n a l a z ł e m swojego Zbawiciela, J e z u s a C h r y s t u s a . S p ę d z a ł e m b a r d z o d u ż o czasu n a m o dlitwie i czytaniu Biblii, żeby p o z n a ć Boga jeszcze bliżej. Któregoś razu, otworzywszy Biblię, p r z e c z y t a ł e m w Ewangelii w e d ł u g świętego M a t e u s z a słowa n a s z e g o Pana: „Przyjdźcie do M n i e wszyscy, którzy u t r u d z e n i i obciążeni jesteście, a Ja w a s p o k r z e p i ę " (Mt 1 1 , 2 8 ) . Przez te sło wa s a m Pan n a p e ł n i ł m n i e pokojem i p o c i e s z e n i e m . Jakiś czas p o t e m wybra ł e m się do p e w n e g o d u c h o w n e g o i p o p r o s i ł e m go, żeby m n i e ochrzcił. Wy pytał m n i e o wszystko i w k r ó t c e p o t e m przyjąłem chrzest. ASLAM CHAN (PAKISTAN) TŁUMACZYŁ: FM 62 FRONDA 27/28 „O Allah! - westchnąt Armstrong. - Znalazłem cię nie na Ziemi, lecz na Księżycu." Co słyszał Armstrong na Księżycu, czyli apologetyka TIEMIR dla maluczkich MACHMIEDOW C z ę s t o zarzuca, się islamowi, że zasklepił się w s k o r u p i e przeszłości i nie konfrontuje się z teraźniejszością. Kry tycy religii m u z u ł m a ń s k i e j p o d n o s z ą też fakt, że wiele m i l i o n ó w w y z n a w c ó w Allaha jest słabo wykształconych l u b wręcz n i e p i ś m i e n n y c h i w związku z t y m zadowala ją się oni najprostszym p r z e k a z e m teologicznym. Tym czasem w krajach Azji Środkowej, byłych r e p u b l i k a c h sowieckich, m o ż n a w o s t a t n i c h latach n a t k n ą ć się na wiele islamskich b r o s z u r i w y d a ń religijnych, k t ó r e za dają k ł a m o w y m s t e r e o t y p o w y m w y o b r a ż e n i o m . Wy d a w n i c t w a te r o z p o w s z e c h n i a n e są w m a s o w y c h nakła dach, a ich treść świadczy o tym, że religia m a h o m e t a ń ska nie pozostaje obojętna na znaki czasu. Najciekawszym rodzajem owej l i t e r a t u r y wydaje się apologetyka - czyli próba udowodnienia dzisiejszemu człowiekowi, poddanemu wpływom ateizacji i sekularyzacji, że Allah istnieje n a p r a w d ę , że M a h o m e t był jego p r o r o k i e m , a Koran jest rzeczywiście świętą księgą. Poniżej chciałbym zapre zentować kilka a r g u m e n t ó w apologetycznych, używanych p r z e z naszych du chowych pisarzy, nie odwołujących się b e z p o ś r e d n i o do tradycji islamskiej, JESIEŃ'2002 63 lecz raczej do b e z p o ś r e d n i c h d o ś w i a d c z e ń i faktów świata w s p ó ł c z e s n e g o (potwierdzających m u z u ł m a ń s k i e objawienie). Argument pierwszy - energetyka Koranu Podczas Islamskiego Kongresu Medycznego USA, który odbył się w sierpniu 1984 roku w Missouri, mieszkający w A m e r y c e u c z o n y m u z u ł m a ń s k i A h m a d al-Kadi przedstawił wyniki swoich b a d a ń . Postanowił on m i a n o w i c i e zbadać wpływ Koranu na ludzką psychikę. Zebrał grupę ochotników, z których n i k t nie znał ani Koranu, ani języka arabskiego - i przez rok urzą dzał im s e a n s e s ł u c h a n i a na głos K o r a n u . O k a z a ł o się, że 97 p r o c e n t badanych pozbyło się stresów, a specjalna a p a r a t u r a rejestrowała pozytywne z m i a n y zachodzące w o r g a n i z m i e . Argument drugi - podpis pszczół We w r z e ś n i u 1982 roku w wiosce Karakui w Turcji pszczoły z tamtejszej pasieki ułożyły plastry m i o d u w ulu w kształcie arabskiego s ł o w a „Allah". Fotografia o w e g o zjawiska obiegła cały świat m u z u ł m a ń s k i . Pszczelarz wyznał, że pszczoły za chowywały się tego dnia dziwnie i nie chciały go puścić do ula, tak że m u s i a ł kilka razy okadzać je d y m e m , by w k o ń c u ustąpiły. N i e j e s t przypadkiem, że j e d n a z sur Koranu nosi tytuł „Pszczoły". Argument trzeci - głos serca Przeglądając atlas a n a t o m i c z n y i przypatrując się u w a ż n i e b u d o w i e ludzkie go serca, m o ż e m y w górnej jego części dostrzec splot w ł ó k i e n mięśniowych, który u k ł a d a się w s t a r a n n i e wykaligrafowany n a p i s arabski „Allah". Tak więc ile razy u d e r z a ludzkie serce, tyle razy p o w t a r z a n e jest i m i ę Allaha. Argument czwarty - ogon ryby Amerykański uczony J.R N o r m a n d zwrócił u w a g ę na j e d n ą z egzotycznych ryb wyłowionych w Zanzibarze. Miała o n a wielki w e l o n o w a t y ogon, na któ64 FRONDA 27/28 rym fantazyjne wzory układały się w coś w rodzaju p i s m a arabskiego. Przy bliższym zbadaniu okazało się, że na o g o n i e ryby znajdują się ni mniej, ni więcej, tylko następujące słowa: la ilaha Ula Llah (nie ma b ó s t w a prócz Allaha) i szanu Allah (chwała Allahowi). Argument piąty - autorytet komputera Amerykański uczony Michael Hart opublikował książkę „100 największych ludzi w historii świata". Kolejności owej setki p o s t a n o w i ł nie ustalać s a m ar bitralnie, lecz posłużyć się k o m p u t e r e m . W p r o w a d z i ł do niego d a n e o wielkich p r o r o k a c h , m ę ż a c h stanu, politykach, założycielach religii i innych znaczących o s o b a c h - o ich celach, przedsięwzięciach, sukcesach, porażkach i wpływie na ludzkość. Przez kilka miesię cy w p r o w a d z a n o d a n e do k o m p u t e r a , aż w k o ń c u urządzenie udzieliło o d p o w i e d z i : M a h o m e t . Koledzy Harta, niezadowoleni z tych wyników, powtórzyli e k s p e r y m e n t kilkakrotnie, zmieniając nieco konfigurację danych, za każdym r a z e m j e d n a k odpowiedź była taka sama: M a h o m e t . Argument szósty - głos na Księżycu Amerykański k o s m o n a u t a Neil A r m s t r o n g w lutym 1983 roku przyjechał do Egiptu, gdzie uczestniczył w konferencji prasowej. Kiedy zza o k n a dobiegł na wołujący wiernych do m o d ł ó w głos muezzina, siedzący za prezydialnym s t o ł e m A r m s t r o n g pobladł, wstał i zapytał: „Co to za m u z y k a ? " Zdziwionej publicz ności k o s m o n a u t a oświadczył, że jest to t e n s a m głos, który słyszał, kiedy ja ko pierwszy człowiek w dziejach chodził po powierzchni Księżyca. „O Allah! westchnął Armstrong. - Znalazłem cię nie na Ziemi, lecz na Księżycu." W świecie islamskim słowa, jakie usłyszał A r m s t r o n g na Księżycu, stały się znane dzięki p e w n e m u syryjskiemu współpracownikowi NASA, który wykradł z USA taśmy z nagraniami r o z m ó w amerykańskich k o s m o n a u t ó w - i rozpo wszechnił ich treść. Interesujący wydaje się dialog trzech k o s m o n a u t ó w - Edwi na Aldrina, Neila Armstronga i Michaela Collinsa - w dniu 20 lipca 1969 roku: JESIEŃ-2002 65 Aldrin: „Widzimy jakiś p r z e d m i o t , p o d o b n y do otwartej księgi..." A r m s t r o n g : „ P o d o b n y do d w ó c h obrączek, a jesz cze bardziej do otwartej księgi." Collins: „ Z m i e n i ł e m p o ł o ż e n i e sekstansa. Teraz widać wyraźnie, że jest to forma księgi." Glos z Ziemi: „Co wy opowiadacie? Skąd na Księ życu miałaby się wziąć księga?" N a s t ę p n e g o d n i a księga znikła. W s ł u c h a w k a c h k o s m o n a u t ó w pojawiły się za to o s t r e dźwięki przy pominające syreny w o z ó w strażackich. Collins: „Ziemia! Słyszycie m n i e ? ! Wyłączcie t e n sygnał, bo inaczej o g ł u c h n ę . . . " Ziemia: „Ten dźwięk nie idzie z Z i e m i , ale gdzieś z zewnątrz. Jesteście pewni, że nie ma t a m ż a d n e g o statku oprócz w a s z e g o ? " A r m s t r o n g : „A teraz zaczęła się jakaś m u z y k a . Ziemia, wyłączycie tą muzykę, czy n i e ? " Ziemia: „U n a s wszystko działa sprawnie. Dźwię ki muzyki idą od w a s . " Na t a ś m i e wykradzionej przez Syryjczyka z NASA słychać wyraźnie słowa, jakie usłyszeli k o s m o n a u c i : la ilaha Ula Llah (nie ma b ó s t w a prócz Allaha). Argument siódmy - odkrycia medycyny 22 i 23 listopada 1984 roku dwie kanadyjskie gazety The Globe and Mail oraz The Gazette opublikowały wia d o m o ś ć , że j u ż w Koranie i hadisach o p i s a n y z o s t a ł d o kładnie m e c h a n i z m życia płodowego, który ginekolo dzy odkryli d o p i e r o w czasach współczesnych. Dr M o o r e z U n i w e r s y t e t u w T o r o n t o uważa, że w świę tej księdze islamu z VII wieku znalazły się informacje o charakterze naukowym, w pełni potwierdzone przez o s t a t n i e b a d a n i a n a u k o w e . 66 FRONDA 27/28 Sura 39 m ó w i : „On stworzył n a s w ł o n a c h naszych m a t e k , s t w o r z e n i e po stworzeniu, w trzech stadiach c i e m n o ś c i " . W s p ó ł c z e s n a a n a t o m i a wskazuje, że płód ludzki rozwija się p o d o c h r o n ą trzech w a r s t w : j a m ą brzuszną, ścian ką macicy i b ł o n ą w e w n ą t r z m a c i c z n ą . Wersety Koranu opisują też wygląd p ł o d u , k t ó r y najpierw wygląda jak „przyssana pijawka", a n a s t ę p n i e przekształca się w coś na kształt „nadgry zionego m i ę s a " . Na robionych 1400 lat po Koranie zdjęciach USG m o ż n a zobaczyć, że na początku p ł ó d s w y m wyglądem przypominający pijawkę trwa niczym przyssany przy ściance macicy; w późniejszym okresie (po 28 dniach) pojawia się na n i m charakterystyczny ślad p o d o b n y do paciorków n a n i z a n y c h na nitkę, których układ p r z y p o m i n a odciśnięte zęby d o r o s ł e g o człowieka. W j e d n y m z hadisów m o ż e m y przeczytać, że Allah posyła swojego anioła, który w 42 d n i u od poczęcia o b d a r z a p ł ó d zmysłami i pyta Najwyższego, czy ma to być chłopiec, czy dziewczynka. Dr M o o r e zauważa, że na 42 dzień od poczęcia pojawiają się zaczątki przyszłych oczu i uszu p ł o d u ; od t e g o m o m e n t u m o ż n a określić też pleć n i e n a r o d z o n e g o dziecka. Ponieważ wyniki powyższych badań mogły ujrzeć światło dzienne jedynie dzięki najnowszym osiągnięciom nauko wym - a znane były już w Koranie - oznacza to, że infor macje zawarte w owej księdze musiały pochodzić ze źró dła przewyższającego swą wiedzą stan ludzkich umysłów. Warto też dodać, że Koran m ó w i wyraźnie, iż czło wiek s t w o r z o n y został z gliny. O b e c n i e n a u k o w c y z Mas sachusetts I n s t i t u t e Technology i z u n i w e r s y t e t ó w : sta n o w e g o w Kalifornii oraz w Liege (Belgia) i Glasgow (Szkocja) przychylają się do teorii, że życie p o w s t a ł o właśnie z gliny, a właściwie z jej p o d s t a w o w e g o składni ka - k r z e m u . Argument ósmy - diagram sury 112 Najlepiej będzie, jak o d d a m y głos studentowi uniwersytetu ankarskiego Jusufowi Kerkuklu: „Przeprowadziłem doświadczenie z surą 112 Koranu. Najpierw JESIEŃ-2002 67 obliczyłem liczbę liter występujących w surze. Okazało się, że na surę składa się 47 liter, ale liczba liter pojawiających się w niej wynosi 13, gdyż niektóre się po wtarzają. Owe 13 liter, w zależności od ich ułożenia w surze, wypisałem na li nii pionowej, zaś na linii poziomej - zgodnie z Koranem: od prawej do lewej strony - wypisałem cyfry określające, ile razy te litery się powtórzyły. Powstał swoisty wykres. Tam, gdzie stykały się litery i odpowiadające im cyfry, powsta ły punkty przecięcia. Połączyłem owe p u n k t y linią i aż w e s t c h n ą ł e m z zachwy tu. Na u t w o r z o n y m w ten sposób diagramie widniało arabskie słowo Allah." Argument dziewiąty - Ewangelia Barnaby Wśród ksiąg apokryficznych N o w e g o T e s t a m e n t u znajduje się tzw. Ewange lia w e d ł u g Barnaby. W e d ł u g tradycji chrześcijańskiej, jej a u t o r był j e d n y m z pierwszych w y z n a w c ó w C h r y s t u s a , u c z n i e m św. P a w ł a A p o s t o ł a . Do dziś zachowały się tylko dwa egzemplarze Ewangelii Barnaby - j e d n a w British M u s e u m w Londynie, druga w Bibliotece Kongresu w Waszyngtonie. Jak pi sze M u h a m m a d Sobir, „z jakichś p o w o d ó w w o b y d w u tych miejscach Ewan gelia Barnaby s t r z e ż o n a była w największym sekrecie p r z e d l u d ź m i , niczym jakaś tajemnica wojskowa. Odkryć o w ą 'tajemnicę' zdołał d o p i e r o m u z u ł m a ń s k i generał. P a k i s t a ń s k i e m u generałowi A b d u r a h i m o w i , pracującemu w Stanach Zjednoczonych jako a t t a c h e wojskowy, u d a ł o się p o t a j e m n i e sfo tografować całą Ewangelię na mikrofilmie i wywieźć ją do P a k i s t a n u . " Dzieło zostało w y d a n e przez j e d n o z p a k i s t a ń s k i c h wydawnictw. J e z u s p r z e d s t a w i o n y jest w n i m jako prorok, ale nie syn Boży. N a z y w a siebie zba wicielem p o s ł a n y m tylko do synów Izraela i zapowiada przyjście M a h o m e t a , który pojawi się na arabskich p u s t y n i a c h . N i c więc d z i w n e g o , że chrześcija nie uznają Księgę Barnaby za apokryf. Argument dziesiąty - dowód Kanta Jeden z największych nowożytnych filozofów zachodnich I m m a n u e l Kant wie le swoich prac napisał p o d wpływem myślicieli m u z u ł m a ń s k i c h : al-Ghazaliego i M u h i d d i n a Arabiego. Zastanawiające jest, że na dyplomie Kanta odnaleziono po jego śmierci zdanie, napisane ręką filozofa, w języku arabskim: Bi-ismi Allahi ar-Rahmani ar-Rahim (w imię Boga Miłosiernego, Litościwego). 68 FRONDA 27/28 Podsumowanie W krajach Azji Środkowej ukazują się książki z ł o ż o n e tylko i wyłącznie z te go rodzaju ś w i a d e c t w potęgi Allaha i prawdziwości i s l a m u . R a m o A z i m o w a , t ł u m a c z k a z jednej z takich prac z języka uzbeckiego na rosyjski, n a p i s a ł a : „Przystępując do przekładu, b y ł a m n a s t a w i o n a krytycznie, przypuszczając, że jest to l i t e r a t u r a z serii m a s o w y c h w y d a ń p r o p a g a n d o w y c h , i dlatego na p e w n o wiele w niej w y o l b r z y m i o n o lub wręcz w y m y ś l o n o . J e d n a k ż e p o d c z a s pracy n a d nią, z m u s z o n a b y ł a m przeczytać wiele pozycji z l i t e r a t u r y n a u k o wej i filozoficznej, również podręczniki, zaglądnąć do encyklopedii, słowni ków, p o r o z m a w i a ć ze specjalistami i - oczywiście - zaznajomić się z księgą nad księgami czyli K o r a n e m (...) U z y s k a n a z rozlicznych źródeł informacja p o m o g ł a mi nie tylko z r o z u m i e ć s e n s n i e k t ó r y c h zjawisk, opisanych w książ ce, lecz r ó w n i e ż potwierdzić ich p r a w d z i w o ś ć i w i a r y g o d n o ś ć . (...) Przeczy tajcie tą b r o s z u r ę i jeśli p o s t a w i w a s o n a w obliczu n o w y c h pytań, to zadu majcie się n a d n i m i - być m o ż e to o n e p o m o g ą w a m wybrać p r a w i d ł o w ą d r o gę życia. Uczyć się nigdy nie jest za p ó ź n o . " TIEMIR MACH Ml EDO W TŁUMACZYŁA: ZOFIA KASPRZAK Tytut pochodzi od redakcji. Jednocześnie „Fronda" zastrzega, że nie ponosi żadnej odpowiedzial ności za prawdziwość i wiarygodność informacji przytaczanych w p o w y ż s z y m tekście przez Tiemira Machmiedowa. JESIEŃ-2002 69 W Egipcie po raz pierwszy skonstatowaliśmy, że gło śnik może służyć jako narzędzie tortur. OBRAZ KI Z PO DROŻY MARIUSZ WODZICKI Dominującym e l e m e n t e m krajobrazu w Żdejde jest m e c z e t . O p a s a n y c z t e r e m a wysokimi m i n a r e t a m i wyglądem p r z y p o m i n a s t a d i o n . W Syrii jest to jedyny m e c z e t o czterech m i n a r e t a c h . Tak t w i e r d z ą p r z e c h o d n i e na ulicy, którzy, n a w i a s e m mówiąc, w większości są chrześcijanami. Żdejde jest bo w i e m dzielnicą chrześcijańską m i a s t a Aleppo. Poznajemy t o p o kościołach, których w Żdejde naliczyliśmy s i e d e m n a ś c i e . P o m i ę d z y p i ę c i o m a z n i c h roz p o s t a r ł się w s p o m n i a n y m e c z e t . W y b u d o w a n o go n i e d a w n o , p o d o b n o za p i e n i ą d z e r z ą d u Kuwejtu. Spo tkany na ulicy s t u d e n t m ó w i , że przychodzi tu co piątek „ p o ł o w a " m u z u ł m a ń s k i e g o Aleppo, m i m o ż e d o o k o ł a mieszkają chrześcijanie. Z p o d o b n y m i o b r a z k a m i stykamy się w s z ę d z i e na Bliskim W s c h o d z i e . Podczas pierwszej naszej podróży, do Egiptu, o d w i e d z a m y m i ę d z y i n n y m i Luksor i A s u a n . W o b u tych m i a s t a c h m i e s z k a d u ż o Koptów. W trakcie kolejnych s p a c e r ó w po koptyjskiej dzielnicy Luksoru zauważa my, że powietrze w okolicy n i e u s t a n n i e p r z e s z y w a n e jest jękliwymi zawodze n i a m i . Po j a k i m ś czasie o d k r y w a m y ich ź r ó d ł o : dźwięk o porażającym s ł u c h n a t ę ż e n i u wydobywa się z g ł o ś n i k ó w na j e d n y m z d o m ó w mieszkalnych. D u żo później d o w i a d u j e m y się, że głośniki z a i n s t a l o w a n e zostały p r z e z m u z u ł manów, którzy t r a n s m i t u j ą przez nie „ n a cały r e g u l a t o r " k o r a n i c z n e zawo dzenia. W Egipcie po raz pierwszy skonstatowaliśmy, że głośnik m o ż e służyć jako narzędzie tortur.' 70 FRONDA 27/28 Przypomniało mi to o p e w n y m zjawisku, z k t ó r y m z e t k n ą ł e m się w m ł o dości, kiedy to w końcu lat 70-tych b y ł e m s t u d e n t e m U n i w e r s y t e t u M o skiewskiego w ó w c z e s n y m ZSRS. W każdym pokoju akademika, w k t ó r y m z o s t a ł e m zakwaterowany, z a i n s t a l o w a n e było „ r a d i o " , z k t ó r e g o n i e u s t a n n i e wydobywał się dźwięk. Radia b o w i e m nie m o ż n a było wyłączyć. P r o g r a m również był tylko jeden. J e d y n ą rzeczą, jaką m o ż n a było regulować, było na tężenie dźwięku. N a w e t tej możliwości p o z b a w i e n i są mieszkańcy dzielnicy koptyjskiej Luksoru i innych miejscowości Egiptu. 2 W A s u a n i e z kolei natrafiamy na następujący o b r a z . Za m i a s t e m Koptowie budują katedrę. W mieście m i e s z k a ich wielu, a istniejące kościoły są m a ł e . Kiedy wizytujemy to miejsce w g r u d n i u 1998 roku, k a t e d r a jest j u ż na ukończeniu. Nasz w z r o k przykuwa w i d o k m e c z e t u w z n o s z o n e g o jakąś nie widzialną d ł o n i ą w najbliższym sąsiedztwie koptyjskiej świątyni. Sprawia on wrażenie, jakby starał się z e p c h n ą ć i opleść bryłę kościoła. P u s t e g o t e r e n u dokoła dużo, znajdujemy się wszakże za m i a s t e m . Potęguje to tylko dziw ność sytuacji. Od spotykanych w mieście K o p t ó w d o w i a d u j e m y się, że b u d o wę m e c z e t u finansuje rząd, podczas gdy kościół w z n o s z o n y jest w całości z ich własnych funduszy. M e c z e t ó w w A s u a n i e m u z u ł m a n i e mają, t a k jak w Aleppo, b a r d z o wiele. Dlaczego więc w t y m w ł a ś n i e miejscu, tak blisko kościoła? O d p o w i e d ź p o z n a m y później, podczas kolejnych p o d r ó ż y po Syrii, Jordanii, Libanie i Turcji, z których j e d n a zaprowadzi nas do dzielnicy Aleppo, Zdejde. Kiedy o d w i e d z a m y Bejrut w roku 2 0 0 0 , nie m a m y j u ż takich p y t a ń wi dząc, jak g r u p a m u z u ł m a n ó w strzeże placu p o ł o ż o n e g o t u ż o b o k k a t e d r y maronitów. O g r o m n e plansze n a o g r o d z e n i u informują, ż e p o w s t a n i e t u strzelisty meczet. O d b u d o w y w a n a po zniszczeniach ostatniej wojny k a t e d r a znajduje się w s a m y m c e n t r u m Bejrutu. Większość r u i n została j u ż u s u n i ę t a z c e n t r u m , które było t e r e n e m zaciętych walk; potęguje to tylko w r a ż e n i e p u s t k i dokoła. Tym bardziej więc wydaje się n i e d o r z e c z n e , że przyszły m e czet m a p o w s t a ć t u ż o b o k g ł ó w n e g o kościoła m a r o n i t ó w . 3 JESIEŃ-2002 71 Czy rzeczywiście niedorzeczne? Z a n i m spróbuję dać na to pytanie odpowiedź, p r z e n i e ś m y się jeszcze do I s t a m b u ł u . W k r ó t c e po zdobyciu m i a s t a przez Turków w 1453 roku, patriar chat p r a w o s ł a w n y K o n s t a n t y n o p o l a p r z e n i e s i o n y został z Kościoła Mądrości Bożej, z a m i e n i o n e g o przez najeźdźców na meczet, do p o ł o ż o n e j z dala od c e n t r u m dzielnicy Fanar. N o w ą siedzibą p a t r i a r c h y został s k r o m n y kościół św. Jerzego. Pełni tę funkcję do dziś. Do początku lat 20-tych n i e d a w n o z a k o ń c z o n e g o stulecia był Fanar tą dzielnicą stolicy n o w o p o w s t a ł e g o i m p e r i u m o s m a ń s k i e g o , k t ó r ą zamieszki wali Grecy. Po wojnie grecko-tureckiej na początku lat 20-tych, zakończonej dla Greków katastrofą, ci o s t a t n i opuścili I s t a m b u ł . Dzisiaj Fanar zamieszka ły jest przez Turków s p r o w a d z o n y c h z głębi Azji Mniejszej. N i e wiem, czy przypisać to tylko przypadkowi, lecz s p o t y k a m y t a m w y z n a w c ó w islamu gor liwością przewyższających większość mieszkańców wielomilionowego Istambułu. Turystów w tureckiej stolicy jest wielu o każdej p o r z e roku. N i e w i e m , ilu z nich odwiedza Fanar. Podejrzewam, że b a r d z o niewielu. 4 Podczas naszych dwóch wizyt n i e widzimy ani j e d n e g o . W i d z i m y za to co i n n e g o . Siedziba pa triarchy K o n s t a n t y n o p o l a o t o c z o n a jest w i e ż a m i o b w i e s z o n y m i girlandami głośników. W i d o k d o b r z e n a m znajomy. O k n a i ściany rezydencji p a t r i a r c h y sprawiają wrażenie jakby z r o b i o n e były z m a t e r i a ł ó w dźwiękoszczelnych. Ca łość wywołuje s m u t n e skojarzenie: Kościół w stanie oblężenia. Jakże o d m i e n n y to obraz od Placu św. Piotra w Rzymie. M i m o woli n a s u w a się myśl, że tak właśnie wygląda „dialog" islamu z chrześcijaństwem. Powróćmy do meczetu z Bejrutu. Jeszcze go nie ma, zostanie dopiero wznie siony. Pewnych rzeczy m o ż e m y się wszakże domyślać: fundusze na jego budo wę wyłoży zapewne Arabia Saudyjska lub Kuwejt, meczet z pewnością przewyższy katedrę maronitów, a z gło śników na minaretach - owych „wieżach strażni czych" islamu - płynąć b ę d ą nie milknące, zdefor m o w a n e przez swoją głośność zawodzenia. FRONDA 27/28 W krajach, które odwiedzamy podczas naszych kilku podróży, odby wa się to w e d ł u g tego s a m e g o wzorca, i dla „wiernych" wszędzie m u s i to być n a p r a w d ę „krzepiący" widok. Dla n a s jest to widok pouczający. Po przestu diowaniu wielu książek o islamie opu blikowanych na Zachodzie, nic m n i e bowiem nie przygotowało na spotka nie z jego codziennymi przejawami w krajach, gdzie dominuje. Podkre ślam to ostatnie słowo: j e d n ą z i m m a n e n t n y c h cech islamu jest to, że domi nuje. Ma to wpisane niejako w swe imię: islam znaczy podporządkowanie. W tym miejscu, paradoksalnie, wypada mi przyznać rację a p o l o g e t o m is lamu, którzy od lat n i e u s t a n n i e skarżą się w z a c h o d n i c h m e d i a c h na niepra widłowy obraz islamu w oczach s p o ł e c z e ń s t w zachodnich, przypisując taki stan rzeczy, słusznie, dezinformacji uprawianej przez te w ł a ś n i e m e d i a . A p o l o g e t ó w ma islam w krajach z a c h o d n i c h wielu, i to bynajmniej nie tylko m u z u ł m a n ó w . M o ż n a ich znaleźć dzisiaj najczęściej w ś r ó d p r o f e s o r ó w u n i w e r s y t e t ó w (arabistów, „ e k s p e r t ó w " od i s l a m u i Bliskiego W s c h o d u ) , pu blicystów, polityków i p r o t e s t a n c k i c h pastorów. N a l e ż ą do ich g r o n a r ó w n i e ż wpływowe postaci z k r ę g ó w katolickich. Peroncel-Hugoz w swej książce „Tratwa M a h o m e t a " obdarza ich p o gardliwym m i a n e m „ m u z u ł m a n ó w zawodowych": propagandowych korzystają większości z budżetów krajów arab skich z upodobaniem biorąc udział w przy jęciach, tach, stypendiach, sympozjach i konferencjach, ucz seminariach. (...) Większość z nich, tym niemniej, kiedy mó wi lub pisze o islamie, świecie muzułmań skim czy Arabach, poczuwa się do przyję cia postawy, w której przerost szacunku, świadome pominięcia lub, co gorsza, deforJl-SIEŃ-2002 73 macje albo serwilizm, zaszkodziły prawdzie, naukowości i, szczególnie, wzajemnemu zrozumieniu miedzy muzułmanami i nie-muzułmanami. W powyższych s ł o w a c h za najdotkliwsze o d c z u w a m w y r a ż e n i e „ ś w i a d o me p o m i n i ę c i a lub, co gorsza, deformacje". MARIUSZ WODZICKI PRZYPISY: 1 Peroncel-Hugoz, wieloletni korespondent Le Monde w Kairze w swojej książce „Tratwa M a h o m e ta" (La radeau de Mahomet, Paris 1983) podaje, że jest to zjawisko we w s p ó ł c z e s n y m Egipcie na gminne. 2 Pomijając drobną różnicę, że w jednym przypadku transmituje się koraniczne zawodzenia, pod czas gdy w drugim byt to program pierwszy Radia Moskwa, p o w y ż s z e skojarzenie wskazuje na p e w n e p o k r e w i e ń s t w o pomiędzy „realnym" islamem (który należy odróżnić od iluzji, jakie pod suwają zachodniej publiczności m u z u ł m a ń s c y i rodzimi apologeci) a realnym socjalizmem. Przed naszą pierwszą z kilku podróży na Bliski Wschód obraz islamu, jaki w sobie nosiliśmy, byl czymś nie do końca jasnym, lecz z p e w n o ś c i ą pozytywnym. D l a t e g o na odkrycie, że w odróżnie niu od chrześcijaństwa islam jest rodzajem „totalitaryzmu", byliśmy zupełnie nieprzygotowani. Na uderzające p o d o b i e ń s t w o m ł o d e g o b o l s z e w i z m u do islamu zwróci! u w a g ę w roku 1 9 2 0 Ber trand Russell („bolszewizm to islam bez Boga"). W jakże innych czasach żyjemy. Dziś celne po równania Russella informują nas o islamie, nie o b o l s z e w i z m i e ! 3 Podobnie postępowali komuniści w ZSRS. Na przykład w latach 70-tych w Kijowie w z n i e s i o n o olbrzymi tytanowy m o n u m e n t (Mat' Rodina), który umiejscowiony został na wzgórzu obok klasztornego kompleksu Ławry Peczorskiej, a jego w y s o k o ś ć była wyższa od najwyższej z kopuł Ławry (przyp. red.). 4 Trudno im się zresztą dziwić, skoro nawet najlepsze zachodnie przewodniki po Turcji poprze stają na podaniu adresu patriarchatu. EUROISLAM W Europie żyje obecnie ok. 25 m i n m u z u ł m a n ó w . Nie licząc Albanii (gdzie sta nowią 70 proc. ludności) oraz Bośni i Hercegowiny (44 p r o c ) , najwięcej jest ich we Francji - 4 m i n (ok. 5 proc. mieszkańców), Niemczech - 2,5 m i n (2,5 proc.) i Wielkiej Brytanii - 1 m i n (1,5 p r o c ) . Poza t y m we Włoszech mieszka 700 tys. m a h o m e t a n , w Holandii - 450 tys., w Hiszpanii - 350 tys., w Szwecji - 300 tys., w Belgii - 260 tys., w Danii - 120 tys. Wielu wyznawców Allaha żyje też w USA - ok. 5 min, w Australii - 500 tys. czy w Argentynie - 500 tys. E u r o p ę pokrywa r ó w n i e ż gęsta sieć organizacji islamskich, n p . we Fran cji działa ich o k o ł o 3000, zaś w Wielkiej Brytanii - 1000. W s a m y m tylko Londynie ukazuje się p o n a d 50 d z i e n n i k ó w w języku a r a b s k i m . Coraz większa liczba rdzennych Europejczyków przyjmuje religię m a h o m e t a ń s k ą . Na przykład co roku w Wielkiej Brytanii przybywa 30 tys. wyznaw ców Allaha, zaś ubywa 23 tys. wiernych Kościoła katolickiego. We Francji już p o n a d 50 tys. katolików odeszło od swojej wiary do islamu. W Belgii co roku około 2 0 0 obywateli tego kraju przyjmuje religię M a h o m e t a . W Rzymie każ dego roku wyrzeka się katolicyzmu i przechodzi na islam około 70 osób. Do JESIEŃ-2002 75 najbardziej znanych postaci na świecie, które stały się m u z u ł m a n a m i , należą m.in.: amerykański bokser Casius Clay ( M u h a m m a d Ali), brytyjski piosenIćłirz Cat Stevens (Yusuf Islam), francuski filozof Roger G a r a u d y czy rosyjski ksiądz prawosławny a zarazem d e p u t o w a n y do D u m y Państwowej Wiacze sław Połosin. „Niepokoi m n i e wzrost liczby m u z u ł m a ń s k i c h i m i g r a n t ó w we Francji. Wciąż powstają n o w e meczety, podczas gdy z braku księży milczą d z w o n y na szych kościołów" - za tę wypowiedź Brigitte Bardot została skazana w czerw cu 2000 roku na 30 tys. franków grzywny. Sąd w Paryżu uznał, że podżegała do nienawiści rasowej. „Bądźmy świadomi wyższości naszej cywilizacji n a d k u l t u r ą islamu. Wie rzę, że Zachód będzie nadal podbijał narody, tak jak podbił k o m u n i z m , choć by oznaczało to konfrontację z cywilizacją islamu, k t ó r a u t k n ę ł a w p u n k c i e sprzed 1400 lat" - powiedział 25 w r z e ś n i a 2 0 0 1 roku w Berlinie p r e m i e r W ł o c h Silvio Berlusconi i ściągnął na siebie krytykę n i e m a l wszystkich e u r o pejskich m e d i ó w i większości i n t e l e k t u a l i s t ó w Starego K o n t y n e n t u . Pod ich naciskiem szef włoskiego rządu m u s i a ł wycofać się z niefortunnej wypowie dzi i przeprosić publicznie w y z n a w c ó w islamu. E.L. 76 FRONDA 27/28 W rozumieniu prawa muzułmańskiego świat dzieli się na dwie sfery: dar af Islam (dom islamu - tereny pozo stające pod kontrolą muzułmańską) i dar al Harab (dom niewiernych, czyli wszystkie pozostałe ziemie). Jednak - jak wskazuje Tomasz Włodek - cafa ziemia należy do Allaha, więc rejony, w których żyją niemu zułmanie, pozostają w ich władzy nielegalnie i tylko czasowo. Cdy nadejdzie pora, zostaną im odebrane (...) Wcześniej czy później tereny niewiernych zostaną podbite i poddane władzy ich prawowitych właścicieli czyli muzułmanów. ISLAMSKI D Ż I H A D PRZECIW KRZYŻOWCOM SAMUEL BRACŁAWSKI Niemuzułmanie są niniejszym uznani za kaprów (niewiernych), opierających się wysił kom szerzenia wiary, nawracania i krzewienia islamu w Afryce. Islam wszelako uspra wiedliwia walkę z ludźmi tych kategorii oraz ich zabijanie bez jakiegokolwiek wahania - tak obowiązek walki z chrześcijanami w Afryce formułuje słynna fatwa. ogłoszona 27 kwietnia 1993 roku przez Religijną Konferencję M u z u ł m a n ó w w Al-Ubajd w Sudanie, 27 kwietnia 1993 roku. Jeszcze mocniej t e n obowią zek walki z chrześcijanami określa fatwa w y d a n a p r z e z szyickich „Partyzan t ó w Szariatu" - Żydzi i chrześcijanie nie mają czego szukać w Iraku i Arabii i nie ma ją prawa się tam rządzić. Ich obecność stanowi zagrożenie, a ich krew można przelewać bezkarnie. Jednym słowem każdy muzułmanin musi dążyć do tego, aby ich upokorzyć i przepędzić. I nie m o ż n a ukrywać, że wskazania te są realizowane obecnie JESIEŃ-2002 77 przez wielu m u z u ł m a n ó w , nie tylko w Afryce, lecz również Azji (a m o ż n a się spodziewać, że będą realizowane w E u r o p i e ) . Jest to t y m bardziej oczywiste, że fatwa z S u d a n u zawiera również s t o s o w n e p o t ę p i e n i e tych w y z n a w c ó w is lamu, którzy nie przyjmują do wiadomości obowiązku walki z n i e w i e r n y m i : Muzułmanie, którzy (...) powątpiewają w dżihad lub starają się kwestionować, że is lam go usprawiedliwia, są niniejszym uznani za „hipokrytów". Przestają być muzuł manami i stają się „apostatami" wiary islamskiej, oni również zostaną skazani na wieczny ogień w piekle.' Tolerancja po sudańsku Oficjalne d a n e są uspokajające. 73 proc. z prawie 29 m i l i o n ó w Sudańczyków to m u z u ł m a n i e , prawie 17 proc. - animiści, a około 8 proc. - chrześcijanie róż nych wyznań. W państwie tym obowiązuje obecnie szariat (religijne p r a w o m u z u ł m a ń s k i e ) , jednak „religie księgi" - czyli chrześcijaństwo i j u d a i z m - są tolerowane i mają prawo do ograniczonej (ale jednak) działalności religijnej. Tyle p r a w n a i statystyczna teoria. Fakty są j e d n a k i n n e . Taktyka islamskich fundamentalistów w rządzie jest jasna. islamizację Sudanu przez (...) wykorzenienie z Długoterminowy plan zakłada całkowitą kraju wszystkich chrześcijan, zwłaszcza z południa, gdzie stanowią większość - ostrzegał w wywiadzie dla w ł o s k i e g o dziennika Awenire k o m b o n i a n i n o. Efrem Tresoldi jeszcze w 1995 roku. Aby zrealizować t e n dalekosiężny plan stosuje się r ó ż n e środki. W lipcu 1995 roku grupa islamskich bojówkarzy podpaliła kościół katolicki w C h a r t u mie. Była to z e m s t a za udzielenie przez abp Gabriela Z u b e i r a Wako święceń kapłańskich kilku Sudańczykom. W g r u d n i u 1996 roku p a ń s t w o w a policja sudańska zrównała z ziemią buldożerami o ś r o d e k parafialny w C h a r t u m i e . W jego skład poza plebanią wchodziły również szkoła, o ś r o d e k medyczny i p u n k t p o m o c y dla chrześcijańskich uchodźców. Oficjalnym u z a s a d n i e n i e m zniszczenia własności kościelnej była konieczność b u d o w y właśnie w tym miejscu nowych dróg. N i e s p e ł n a miesiąc później oficerowie sudańskiej armii występując w imieniu rządu zdemolowali pomieszczenia katolickich szkół podstawowych i zawodowych w C h a r t u m i e i O m d u r m a n i e . Część p e r s o n e l u (w tym zakonnicy kombonianie) została a r e s z t o w a n a (burzenie szkół p o w t ó rzyło się w maju 1999 roku - w C h a r t u m i e zniszczono kolejne szkoły). W lip cu 1997 roku siły rządowe zburzyły trzy świątynie Kościoła Episkopalnego 78 FRONDA 27/28 w Thoura. - Akcją dowodził kapitan policji - opowiadał agencji C W N miejsco wy pastor Bulus Idris Tia. N a s t ę p n y rok rozpoczął się od karabinowego i m o ź dzierzowego ataku na Klub Katolicki w stolicy S u d a n u . Lipiec 1998 roku przy niósł informację o skazaniu na śmierć Mekki Kuku - sudańskiego m u z u ł m a n i n a , który zdecydował się przyjąć chrzest (za o d s t ę p s t w o od islamu prawo Sudanu karze śmiercią). W październiku tego roku rząd w C h a r t u m i e oskarżył dwóch księży katolickich o p o d ł o ż e n i e bomby. Po długotrwałych tor turach ks. Hilary Borna i ks. Lino Sebit przyznali się do winy. Groziła im kara śmierci przez ukrzyżowanie. Jednak w grudniu 1999 roku w ł a d z e sudańskie Zwłoki Titosa Karantzalisa, prawosławnego metropolity Nubii zamordowanego w Sudanie w 2000 r. zdecydowały się ich ułaskawić i wypuścić na wolność. Księża odmówili, doma gając się uniewinnienia i oczyszczenia z bezpodstawnych zarzutów. Siedem miesięcy wcześniej władze sudańskie wypędziły na pustynię, mieszkających w prowizorycznych miasteczku nieopodal C h a r t u m u , chrześcijan. W m a r c u te go roku grupy m u z u ł m a n ó w zaczęły atakować sudańskich prawosławnych udających się do cerkwi oraz na wystawę biblijną (zraniono 7 o s ó b ) . N i k t nie poniósł konsekwencji. Rok 2000 rozpoczął się od z a m a c h u na pracowników ewangelickiej organizacji „Norwegian C h u r c h Aid". W jego wyniku zginęły dwie osoby a sześć zostało rannych. W p o ł o w i e tego roku z a m o r d o w a n o pra wosławnego metropolitę Nubii Titosa Karantzalisa. W e d ł u g oficjalnej wersji JESIEŃ-2002 79 m o r d nie miał p o d ł o ż a politycznego, ale nieoficjalnie m ó w i ł o się wówczas, że prawosławny hierarcha zginął, p o n i e w a ż wypowiadał się przeciwko traktowa niu przez m u z u ł m a n ó w chrześcijańskich dzieci jako niewolników. Poza tymi spektakularnymi w y d a r z e n i a m i w S u d a n i e cały czas t r w a fi zyczna i m o r a l n a eksterminacja chrześcijan. Dzieci i m ł o d z i e ż (a nierzadko również m ł o d e mężatki) z p o ł u d n i o w e j , chrześcijańskiej części S u d a n u , są p o r y w a n e i s p r z e d a w a n e jako niewolnicy m u z u ł m a n o m z Północy. Taki los spotkał 27-letnią kobietę, k t ó r a wraz z 4-letnią córką z o s t a ł a p o r w a n a przez Araba, a n a s t ę p n i e przez s i e d e m d n i p r o w a d z o n a na linach do jego d o m u . W d r o d z e została wielokrotnie zgwałcona. Jej 4-letnia córka, k t ó r a zbyt m o c no związana j e c h a ł a na koniu, w efek cie z o s t a ł a s p a r a l i ż o w a n a . K o b i e t a m o g ł a opowiedzieć swoją h i s t o r i ę tyl ko dlatego, że jej m ą ż zdobył 100 do larów n i e z b ę d n y c h dla jej wykupienia. Taki los spotkał w ciągu trzech pierw szych miesięcy 1998 roku ponad 3 tysiące chłopców i dziewcząt w wieku od 6 do 15 lat - a l a r m o w a ł na ł a m a c h m a g a z y n u Fides bp M a x Gassis z diecezji El Obeid. - Dziewczęta są traktowane jako kon kubiny i regularnie gwałcone przez żołnie rzy. Chłopcy często trafiają do wojskowych „Odpoczynek" matki i jej kilkuletniej córki porwanych przez Arabów. Północny Sudan 1998 r. obozów, gdzie przechodzą indoktrynację is lamską i są szkoleni dla świętej wojny z chrześcijaństwem. Większość z tych dzieci nigdy nie w r a c a do d o m u . Tylko niewielki p r o c e n t z nich, dzięki p i e n i ą d z o m przekazywanym przez zajmują cych się w y k u p y w a n i e m n i e w o l n i k ó w trynitarzy, m o ż e p o w r ó c i ć do d o m u . Wiele z 12-, 13-letnich dziewczynek wraca już jednak w ciąży - o p o w i a d a b i s k u p . Szósty filar islamu? Sudańska wrogość do chrześcijan, podobnie jak treść obu przywołanych powy żej fatw, ma swoje źródła w konflikcie politycznym między światem zachodnim (symbolizowanym przez chrześcijaństwo) a fundamentalizmem islamskim. 80 FRONDA 27/28 Religia jest tu wykorzystywana tylko jako maska dla znacznie bardziej przyziemnych in teresów - wyjaśnia o. Enzo Bettini, superior misji komboniańskiej w Sudanie. Te słowa są w pewnym sensie potwierdzeniem przekonania wielu badaczy współ czesnego islamu (choćby Bassama Tibhiego), że konflikt między cywilizacją za chodnią a m u z u ł m a ń s k ą jest w istocie konfliktem politycznym, wynikającym wyłącznie z nachalnej polityzacji pokojowego w istocie n a t u r y islamu. Początki walczących r u c h ó w fundamentalistycznych sięgają r o k u 1928. To wtedy H a s a n al-Banna założył Stowarzyszenie Braci M u z u ł m a ń s k i c h . Po czątkowo grupa ta głosiła tylko konieczność p o w r o t u do źródeł islamu: Ko ranu i Sunny. Z czasem j e d n a k al-Banna zaczął wypracowywać koncepcję ko nieczności walki ze wszystkimi n i e w i e r n y m i (nie tylko n i e - m u z u ł m a n a m i , ale również wszystkimi nie podzielającymi p r z e k o n a ń Braci M u z u ł m a ń skich). O s t a t e c z n i e al-Banna sformułował r ó w n i e ż p o s t u l a t d ż i h a d u - świętej wojny przeciwko cywilizacji niewiernych.2 Postulat ten rozwinął i n a d a ł mu w s p ó ł c z e s n ą formę Sajjid Kutba (egip ski u r z ę d n i k oświatowy). W k o m e n t a r z u do Koranu z a t y t u ł o w a n y m „Zilal" Kutba formułuje żądanie walki o n o w y kształt islamu ( d ż i h a d ) . Rozpoczynać się o n a p o w i n n a od walki w e w n ę t r z n e j poszczególnych m u z u ł m a n ó w ze swoimi słabościami, j e d n a k jej z w i e ń c z e n i e m p o w i n n a być walka (również zbrojna) w o b r o n i e wartości i s t a n u p o s i a d a n i a islamu. D ż i h a d w tej inter pretacji jest świętym o b o w i ą z k i e m wszystkich m u z u ł m a n ó w ( w e d ł u g nie których interpretacji staje się wręcz s z ó s t y m filarem i s l a m u ) . Każdy z nich staje się „świętym w o j o w n i k i e m " - m u d ż a h e d i n e m , zdobywającym s ł o w e m lub p r z e m o c ą nowych w y z n a w c ó w dla Allaha. 3 Kolejni k o m e n t a t o r z y Kutby wyprowadzili z jego p r z e k o n a ń obowiązek nie tylko nawracania niewiernych, ale r ó w n i e ż t w o r z e n i a p a ń s t w a , k t ó r e w całości kierowałoby się w życiu p r a w e m religijnym - s z a r ł a t e m . Ten cel miał (i m a ) ich z d a n i e m uświęcać wszystkie środki, n a w e t m o r d o w a n i e nie wiernych (w tym chrześcijan, należących do „ z e p s u t e j " cywilizacji Z a c h o d u ) . Stąd h a s ł e m wyznawców takich idei stało się zmodyfikowane m u z u ł m a ń s k i e wyznanie wiary: Allah jest naszym Bogiem, Prorok jest naszym przywódcą, Koran jest naszą Konstytucją, dżihad naszą drogą, śmierć w imię Boga naszym pragnieniem.4 Obowiązek walki z n i e w i e r n y m i stał się dla w y z n a w c ó w f u n d a m e n t a l i stycznej wersji islamu tak ważny, że p r z e s ł a n i a n a w e t f u n d a m e n t a l n e różni ce historyczne między s u n n i c k ą a szyicką wersją tej religii. Ajatollach C h o JESIEŃ-2002 81 meini w swoich p r z e m ó w i e n i a c h p o s t u l o w a ł n a w e t n a t y c h m i a s t o w e zjedno czenie obu wersji islamu. I chociaż do tego nie doszło, fundamentaliści o b u n u r t ó w współpracują r a m i ę w r a m i ę w niszczeniu starego świata i b u d o w a niu n o w e g o opartego n a Koranie. Chrześcijanie są j e d n a k p r z e ś l a d o w a n i również w krajach, w których ofi cjalnie (co nie znaczy w rzeczywistości) f u n d a m e n t a l i z m jest prześladowany. Bliskowschodni sojusznik USA To kraj, będący na pierwszym miejscu listy najgorszych prześladowców chrześcijan tak o Arabii Saudyjskiej m ó w i Terry Madison, szef amerykańskiej organiza cji „Open D o o r s " zajmującej się p o m o c ą p r z e ś l a d o w a n y m chrześcijanom na świecie. W kraju, w k t ó r y m znajdują się najświętsze miejsca islamu: M e k k a i Medyna, chrześcijanie są m a l e ń k ą g r u p ą ( 3 , 7 % wszystkich obywateli) skła- Dionie chłopca torturowanego w więzieniu za ..prywatny kult". Arabia Saudyjska, styczeń 2002 r. dającą się w zasadzie wyłącznie z obcokrajowców (głównie Filipińczyków). Jednak n a w e t tak niewielka grupka jest przez w ł a d z e bezwzględnie prześla dowana. Chrześcijanie nie tylko nie mają p r a w a do własnych kaplic, ale na wet do jakichkolwiek publicznych nabożeństw. Ścigani są n a w e t ci wierzący, którzy uczestniczą w niewielkich n a b o ż e ń s t w a c h w m i e s z k a n i a c h prywat nych. Za takie p r z e s t ę p s t w o z o s t a ł o a r e s z t o w a n y c h w styczniu 2 0 0 0 roku 17 chrześcijan, w tym pięcioro dzieci (w wieku od 3 do 12 lat). Z a k a z a n e jest 82 FRONDA 27/28 również p o s i a d a n i e P i s m a Świętego, a n a w e t n o s z e n i e na szyi krzyżyka. Ja kakolwiek praca misyjna kończy się zawsze w y r o k i e m śmierci, p o d o b n i e jak konwersja z islamu na i n n ą religię. J e d n a k życie m o ż n a stracić za znacznie „ d r o b n i e j s z e " p r z e s t ę p s t w a . D w ó c h filipińskich chrześcijan z o s t a ł o ściętych za m o d l i t w ę i czytanie Biblii w saudyjskim więzieniu. Chrześcijanie a r e s z t o w a n i za p u b l i c z n e wyrażanie swojej wiary są zwykle przez s t r a ż n i k ó w w i ę z i e n n y c h p o d d a w a n i o k r u t n y m t o r t u r o m . Tak było w przypadku t r z e c h e t i o p s k i c h chrześcijan, k t ó r z y zosta li aresztowani przez rząd saudyjski za p r y w a t n y kult chrześcijański. Przed ekstradycją byli d ł u g o t o r t u r o w a n i - d o n o s i list w y s t o s o w a n y przez I n t e r n a tional C h r i s t i a n C o n c e r n . Byli powieszeni za ręce na łańcuchach, każdy z nich był chłostany po 80 razy mocnym metalowym kablem, a także wielokrotnie bity i kopany - precyzuje list. Tortury miały miejsce 28 stycznia 2 0 0 2 roku w więzieniu de portacyjnym w J e d d a h . Niestety, nie był to przypadek odosobniony. W poprzednich latach wielokrot nie publikowaliśmy raporty poświęcone torturowaniu chrześcijan - mówi Steven Snyder, twórca I n t e r n a t i o n a l C h r i s t i a n C o n c e r n . Snyder dodaje również, że Stany Zjednoczone zbyt łagodnie traktują Arabię Saudyjską: Traktujemy Ara bię w szczególny sposób z powodu pieniędzy, jakie ma ona w naszych bankach, z po wodu ropy, oraz z powodu stabilizującej pozycji, jaką kraj ten sprawuje na Bliskim Wschodzie, i dlatego nie robimy nic, by powstrzymać ich religijną nietolerancję. Nie można milczeć o terroryzmie wobec tych chrześcijan, których jedyną winą był fakt, że praktykowali swoją własną wiarę przez modlitwę w swoich własnych domach. Wszystkie te niezwykle s u r o w e restrykcje u z a s a d n i a n e są religijnie. Pro rok M a h o m e t k r ó t k o p r z e d swoją śmiercią miał powiedzieć s w o i m towarzy szom, że na całym Półwyspie A r a b s k i m ma być tylko j e d n a religia - islam. A r g u m e n t t e n nie znajduje p o t w i e r d z e n i a w d o k u m e n t a c h , ani t e k s t a c h spi sanych, jest j e d n a k szeroko wykorzystywany do u z a s a d n i e n i a prześladowa nia chrześcijan w Arabii Saudyjskiej. Nieco lepsza, choć też daleka od doskonałości, jest sytuacja chrześcijan w J e m e n i e . Chrześcijanie mają p r a w o do u c z e s t n i c t w a w n a b o ż e ń s t w a c h , j e d n a k jakakolwiek praca misyjna (zalicza się do niej n a w e t ś w i a d e c t w o wła snej wiary, j a k i m jest krzyżyk na szyi) jest s u r o w o zakazana i karana śmier cią. Na taki wyrok został skazany Somalijczyk, który w styczniu 2 0 0 0 r o k u został chrześcijaninem. JESIEŃ-2002 83 Niestety, w J e m e n i e coraz częściej zdarzają się r ó w n i e ż b r u t a l n e ataki na ludzi wyznających C h r y s t u s a . W lipcu 1998 roku m u z u ł m a n i e z a m o r d o w a l i trzy siostry Misjonarki Miłości. Mieczem lub podatkiem Te prześladowania chrześcijan w krajach oficjalnie odżegnujących się od fun d a m e n t a l i z m u pokazują, że islam w b r e w z a p e w n i e n i o m licznych badaczy i wielbicieli tolerancyjnej tradycji cywilizacji muzułmańskiej wcale n i e jest wolny od przemocy w imię religii. Pojęcie d ż i h a d u (spopularyzowane i jednocześnie zwulgaryzowane przez Benjamina R. Barbera w pracy „Dżihad k o n t r a McŚwiat") - czyli religijnego wysiłku i religijnej walki o zdobywanie nowych ziem i nowych wyznawców dla Allaha - jest przecież o b e c n e w islamie od sa mych początków jego istnienia w Koranie i Tradycji. A kiedy miną święte miesią ce, wtedy zabijajcie bałwochwalców, tam gdzie ich znajdziecie; chwytajcie ich, oblegaj cie i przygotowujcie dla nich wszelkie zasadzki! - precyzuje Koran (Sura IX, 5). I nie dotyczy to tylko bałwochwalców, ale również wyznawców religii Księ gi (judaizmu i chrześcijaństewa), choć ci ostatni m o g ą się jakoś obronić i nie m u s z ą być bezwarunkowo pozbawieni życia. Zwalczajcie tych, którzy nie wierzą w Boga i w dzień ostatni, którzy nie zakazują tego, co zakazał Bóg i Jego posłaniec, i nie poddają się religii prawdy - spośród tych, którym została dana Księga - dopóki nie zapła cą oni daniny własną ręką i nie zostaną upokorzeni (Sura IX, 29). Tak często przywo ływana przez obrońców islamu wielowiekowa tolerancja wobec chrześcijan i ży d ó w oparta była, jak widać, na czysto ekonomicznym rachunku zysków i strat, a nie na zasadzie miłości do bliźniego, nawet gdy myśli on inaczej niż my. Kie dy kraj niewiernych jest zdobywany przez władcę muzułmańskiego, jego mieszkańcy ma ją do wyboru trzy możliwości: 1) przyjęcie islamu, dzięki czemu staną się pełnoprawnymi obywatelami państwa islamskiego; 2) płacenie podatku (dżizjah), dzięki czemu uzyskają ochronę i status obywateli drugiej kategorii (zimmis), pod warunkiem, że nie są bałwo chwalcami; 3) śmierć przez ścięcie dla tych, którzy nie zapłacą podatku.5 Nie m o ż n a również zapominać, że owa ochrona dla płacących podatki wyznawców „religii księgi" mogła być w każdej chwili wypowiedziana bez podania przyczyn. Koraniczne uzasadnienie ma również obowiązek walki z p a ń s t w a m i nie wiernych. Zwalczajcie ich, aż nie będzie już buntu i religia w całości już należeć będzie do Boga (Sura VIII, 39). Za tą walkę zaś, jak p r z y p o m i n a islamska tradycja 84 FRONDA 27/28 (sunna), czeka wszystkich wojowników wielka, nieskończona nagroda w nie bie. Ochrona granic islamu przez jeden dzień jest więcej warta niż cały świat i wszyst ko, co w nim jest... Ogień pieklą nie będzie dotykał nawet stóp tego, który pokryty jest kurzem walki na drodze Pana... Bycie zabitym na drodze Pana zakrywa wszystkie grze chy, a nawet zamazuje długi... Kiedy Twój imam zakazuje Ci iść do walki - Twoim obo wiązkiem jest iść walczyć, a dopiero potem słuchać imama... Oczywiście te i wiele innych c y t a t ó w m o ż e podlegać r ó ż n o r o d n y m inter pretacjom. M o ż n a w nich widzieć na przykład, u b r a n e w metaforykę właści wą dla bojowniczych l u d ó w arabskich, w e z w a n i e do ciągłej pracy n a d sobą i do walki z w ł a s n y m i słabościami 6 , t r u d n o j e d n a k n i e przyznać również, że takie słowa m o g ą być (i często są) r o z u m i a n e d o s ł o w n i e jako w e z w a n i e do walki zbrojnej ze wszystkimi w r o g a m i islamu. D o d a t k o w o taką interpretację wymienionych powyżej w e r s e t ó w w z m a c n i a typowe dla i s l a m u p o s t r z e g a n i e Boga wyłącznie jako zwycięzcy. 7 Moluki w ogniu Na początku 2 0 0 2 roku dobiegł końca najkrwawszy konflikt m u z u ł m a ń s k o -chrześcijański w Indonezji. Przedstawiciele z a n t a g o n i z o w a n y c h s p o ł e c z n o ści z indonezyjskiego archipelagu M o l u k ó w (dawnych Wysp Korzennych) podpisali p o r o z u m i e n i e pokojów*, mające położyć kres trwającym od t r z e c h lat walkom. Przed t r z e m a laty miejscowi m u z u ł m a n i e p r o k l a m o w a l i świętą wojnę is l a m u (dżihad) przeciwko chrześcijanom na Molukach, tworząc też liczącą 1900 ludzi A r m i ę D ż i h a d u (Laskar D ż i h a d ) , dokonującą m a s a k r na wyspach. Indonezyjska a r m i a zapowiadała rozbrojenie tych sił, j e d n a k ż e okazały się o n e n i e u c h w y t n e . Islamiści n o c ą podpływali do p r o t e s t a n c k i c h wsi na wy spach, mordując ich m i e s z k a ń c ó w i znikając bez śladu. Akcje te z kolei wy woływały n a t y c h m i a s t o w y o d w e t miejscowych chrześcijan. W niepokojach na wyspach - j a k i m początek dał spór p r o t e s t a n c k i e g o kierowcy z m u z u ł m a ń s k i m c h ł o p c e m w 1999 roku - zginęło p o n a d pięć ty sięcy ludzi, a p ó ł miliona miejscowych p r o t e s t a n t ó w o p u ś c i ł o archipelag. Wojna ta była możliwa dzięki s t a ł e m u finansowaniu m u z u ł m a ń s k i c h ter rorystów zwalczających chrześcijan przez fundamentalistyczne organizacje is lamskie. Sfinansowały o n e założenie „obozu szkoleniowego" p o d B a n d u n g i e m JESIEŃ-2002 85 na Jawie, gdzie z g r o m a d z o n o p o n a d 10 tysięcy ochotników, gotowych do pod jęcia akcji odwetowych wobec „niewiernych" na Wyspach Korzennych. Część oddziałów dżihadu rozbroiła indonezyjska armia, j e d n a k wielu zbiegło z Jawy i zaczęło szkolić się na jednej z wysp archipelagu Moluki. Ataki na indonezyjskich chrześcijan nie były j e d n a k specyfiką tylko Moluków. W 1999 roku n p . kilkuset działaczy islamskich zaatakowało katolicki d o m opieki w Dżakarcie. Napastnicy wrzucili ł a d u n k i zapalające na t e r e n ośrodka Dulos we wschodniej części miasta. W m o m e n c i e ataku znajdowało się t a m około pięciuset b e z d o m n y c h i pensjonariuszy c e n t r u m rehabilitacyj nego dla n a r k o m a n ó w . Ludzie uciekali w panice. Zginęła co najmniej j e d n a osoba. Zniszczony przez islamistów b u d y n e k misji znajduje się p ó ł t o r a kilo m e t r a od koszar; wojsko nie i n t e r w e n i o w a ł o jednak, by p o w s t r z y m a ć napad. Takie akcje nie są odosobnione-. W e d ł u g d a n y c h Stowarzyszenia Kościo ł ó w Indonezji, w ciągu tylko d w ó c h lat (1997-99) w całym kraju islamiści za atakowali i zniszczyli o k o ł o 4 1 5 kościołów. A wszystko to, m i m o iż indonezyjska konstytucja gwarantuje s w o b o d ę wyznania, a także j e d n a k o w e t r a k t o w a n i e wszystkich religii. Po Konstantynopolu - Rzym? Dżihad (niezależnie od tego, jak jest on pojmowany, a t r z e b a mieć świado mość, że jedyną grupą, k t ó r a przyznaje, że ma on być wyłącznie doskonale n i e m m o r a l n y m jest Ahmadijja) ma trwać wiecznie. W r o z u m i e n i u p r a w a m u z u ł m a ń s k i e g o świat dzieli się b o w i e m na d w i e sfery: dar al Islam ( d o m is lamu - tereny pozostające p o d kontrolą m u z u ł m a ń s k ą ) i dar al Harab ( d o m niewiernych, czyli wszystkie p o z o s t a ł e z i e m i e ) . Jednak - jak wskazuje Tomasz W ł o d e k - cala ziemia należy do Allaha, więc rejony, w których żyją niemuzułmanie, pozostają w ich władzy nielegalnie i tylko czasowo. Gdy nadejdzie pora, zostaną im odebrane (...) Wcześniej czy później tereny niewiernych zostaną podbite i poddane wła dzy ich prawowitych właścicieli czyli muzułmanów." Wojna ta ma trwać aż do końca świata, i nie m o ż n a liczyć na jakieś trwa łe ustalenie religijnego status quo. D o p u s z c z a l n e jest jedynie czasowe prze rwanie walki, ale i o n o nie m o ż e trwać dłużej niż zawieszenie b r o n i p o d p i sane przez p r o r o k a z m i e s z k a ń c a m i Mekki. Pokój m o ż e więc trwać najwyżej 10 lat, 10 miesięcy i 10 dni 9 . 86 FRONDA 27/28 Być m o ż e rację mają więc ci chrześcijanie, którzy, jak arcybiskup I z m i r u G i u s e p p e Bernardini, obawiają się podboju E u r o p y przez m u z u ł m a n ó w . Katolicki dom opieki w Dżakarcie po ataku islamskich fundamentalistów, 1999 r. Świat islamu zaczyna dominować w Europie dzięki pieniądzom pochodzącym ze sprze daży ropy naftowej. Petrodolary są wykorzystywane w celu zintegrowania społe czeństw muzułmańskich w krajach europejskich. To dobrze przygotowany program rekonkwisty - napisał w liście do II Synodu Biskupów E u r o p y abp Bernardini. H i e r a r c h a przytoczył w liście także słowa j e d n e g o z p r z y w ó d c ó w m u z u ł mańskich, który miał mu powiedzieć: Dzięki waszym demokratycznym przepisom podbijemy was. Dzięki waszemu prawu do wołności rełigijnej zdominujemy was. Moż na wierzyć lub nie, ale dominacja już się rozpoczęła. Aby znaleźć p o d o b n e m u z u ł m a ń s k i e opinie, nie trzeba się zresztą odwoływać do niezidentyfikowanych r o z m ó w c ó w abp Bernardiniego. Wystarczy u w a ż n i e czytać p r a s ę . 14 wrze śnia 1998 roku szejk O m a r Bakri w wywiadzie dla włoskiej gazety La Repubblica ostrzegł: Po Konstantynopolu przyjdzie kolej na Rzym. Żaden muzułmanin nie ma wątpliwości, że Italia ulegnie islamizacji, a sztandar islamu powiewać będzie nad kopułą św. Piotra.'0 P o d o b n e obawy formułuje r ó w n i e ż S a m u e l H u n t i n g t o n . Europa była w przeszłości biała i juedochrześcijańska. Przyszłość będzie jednak inna." JESIEŃ-2002 87 Pełzająca islamizacja Europy Ten m a r s z islamskich m u d ż a h e d i n ó w w k i e r u n k u E u r o p y m o ż n a zaobserwo wać już obecnie. We Francji islam już w tej chwili jest d r u g ą co do ilości wy znawców religią. P o d o b n i e jest w Belgii, N i e m c z e c h czy w Wielkiej Brytanii. Na razie jest to związane tylko z imigracją, ale być m o ż e już n i e b a w e m rów nież zlaicyzowani biali Europejczycy zaczną w p o s z u k i w a n i u d u c h o w y c h wrażeń zostawać m u z u ł m a n a m i . W Stanach Zjednoczonych jest to już p r o ces niemal p o w s z e c h n y (trochę spowolnił go atak z 11 w r z e ś n i a ) . M u z u ł m a n i e są (a przynajmniej byli do m o m e n t u ataku na World Trade Center) jedną z najdynamiczniej rozwijających się wspólnot religijnych w Stanach Zjednoczonych (w zależności od źródeł szacuje się ich liczbę na 5 do 7 m i l i o n ó w ) . W b r e w p o w s z e c h n y m s t e r e o t y p o m nie należą do niej tyl ko emigranci z biednych krajów azjatyckich. Prawie p o ł o w a amery kańskich w y z n a w c ó w islamu to bo wiem Afroamerykanie urodzeni w rodzinach od wieków osiadłych w Stanach (przystępują oni zwykle do tzw. Czarnych M u z u ł m a n ó w w ś r ó d których prawie 3 0 p r o c e n t wiernych to ludzie nawróceni w więzieniach, albo do N a r o d u Isla mu - sekty łączącej w swoich na u k a c h wierzenia Świadków J e h o w y i K o r a n u ) . J e d n a k coraz częściej na Trudno dziś jednoznacznie wskazać autorów tragedii i i września islam przechodzą Latynosi (tylko w oficjalnym Zrzeszeniu Latynoamerykańskich M u z u ł m a n ó w jest ich zareje strowanych p o n a d 30 tysięcy), a n a w e t Żydzi (przed n i e s p e ł n a r o k i e m p o wstał r u c h określający się jako „Żydzi dla A l l a h a " ) . Największe w s p ó l n o t y latynoskich m u z u ł m a n ó w znajdują się w N o w y m Jorku, Chicago oraz w Południowej Kalifornii (są to zresztą w ogóle miejsca zamieszkałe przez największą ilość m u z u ł m a n ó w ) . To w ł a ś n i e w tych mia stach znajduje się największa liczba m i n i a t u r o w y c h meczetów, szkółek piąt kowych oraz wyższych uczelni islamskich. 88 FRONDA 27/28 Oczywiście na razie m ł o d e wspólnoty islamskie nie próbują narzucać swo jego prawa innym, ale m o ż n a przypuszczać, że kiedy staną się religijną więk szością, bez wątpienia zaczną to robić. I nie ma co liczyć na ewolucję islamu w religię miłości, pokoju i tolerancji, bo to nie leży w jego naturze, a wspania łe pokojowe i mistyczne n u r t y tej religii są zdecydowanie heretyckie. Nowa krucjata Konieczne jest więc podjęcie konfrontacji z d y n a m i c z n i e rozwijającym się i coraz częściej wypierającym chrześcijan z tradycyjnie im przypisywanych regionów świata islamem. Oczywiście m u s i to być walka opierająca się na Pawiowym wskazaniu „zło d o b r e m zwyciężaj" (różne m o g ą być sposoby tej walki - katechizacja, ewangelizacja, ś w i a d e c t w o i t d . ) . N i e m n i e j m u s i to być walka, a nie tylko p o w t a r z a n e jak m a n t r a wzywanie do dialogu i z r o z u m i e - Bazylika Sw. Piotra. Watykan. Tu wkrótce ma znajdować się meczet. nia inności. I nie ma się co zasłaniać chrześcijańskim pacyfizmem, nie p o zwalającym się bronić, a nakazującym n a d s t a w i ć drugi policzek, b o w i e m na uka Kościoła w tej sprawie jest precyzyjna. Jan Paweł II m ó w i j a s n o : Są JESIEŃ-2002 89 sytuacje, w których wojna zbrojna jest złem nieuniknionym, od którego w tragicznych okolicznościach nie mogą się uchylić również chrześcijanie. Lecz także w takich sytu acjach obowiązuje chrześcijański nakaz miłości wroga, miłosierdzia: Ten, kto umarł na krzyżu za swoich oprawców, przemienia każdego wroga w brata, który ma prawo do mojej miłości nawet wtedy, gdy bronię się przed jego atakiem.'2 Bez tej walki o Chrystusa i Jego Kościół (troskę o tolerancję, równoupraw nienie, demokrację czy liberalizm m o ż n a spokojnie pozostawić innym, to nie są najważniejsze sprawy) - m o ż e się okazać, że za kilkadziesiąt lat chrześcijaństwo zniknie z Afryki Południowej czy Europy Zachodniej, tak jak przed wiekami zniknęło z Afryki Północnej. I będzie to, niestety, nasz grzech zaniedbania. Konieczne jest więc t o , o czym t a k c z ę s t o m ó w i ą f u n d a m e n t a l i ś c i islam scy - n o w a krucjata chrześcijaństwa. Krucjata m i ł o ś c i i przebaczenia, w k t ó rej c e n t r u m , jak s a m a n a z w a wskazuje, jest C h r y s t u s o w y Krzyż. Prawdziwą krucjatę, jak zawsze, m u s i m y j e d n a k zacząć od siebie i swo ich rodzin. Siła islamu tkwi od d a w n a w słabości, letniości, niezdecydowa niu i braku miłości chrześcijan. Jak d ł u g o będzie n a m obojętny los naszych braci z krajów m u z u ł m a ń s k i c h , jak d ł u g o z a m i a s t o J e z u s i e C h r y s t u s i e , o Je go miłości i Krzyżu, b ę d z i e m y m ó w i ć o tolerancji, dialogu i w a r t o ś c i a c h Za c h o d u - tak d ł u g o chrześcijaństwo będzie s k a z a n e na p o r a ż k ę . B o w i e m to n i e cywilizacja Z a c h o d u , nie liberalizm, ale J e z u s C h r y s t u s jest n a s z ą siłą i to Je g o m u s i m y głosić m u z u ł m a n o m . I w ł a ś n i e na t a k i m o d w a ż n y m głoszeniu, w p o r ę i n i e w p o r ę , Dobrej N o winy oraz na o b r o n i e chrześcijan w krajach arabskich p o w i n n a polegać n o w a krucjata. SAMUEL BRACŁAWSKI PRZYPISY: 1 Cyt. za: Yosscf Bodansky, „Osama bin Laden. Człowiek, który wypowiedział wojnę Ameryce", tłum. M. Mastalerz, M. Mazan, Warszawa 2 0 0 1 , s. 96-97, 189. 2 H. Tibi, „Fundamentalizm religijny", tłum. J. Danecki, Warszawa 1997, s. 76. 3 J. Wronecka, „Podstawy filozoficzne fundamentalizmu Sajjida Kutba", w: „W poszukiwaniu prawdziwej wiary. W s p ó ł c z e s n e ruchu o d n o w y religijnej w krajach pozaeuropejskich", red. A. Mrozek-Dumanowska, Warszawa 1995, 4 3 - 4 4 . 4 J. Danecki, „Podstawowe wiadomości o islamie", t. II. Warszawa 1998, s. 129. 5 „Jihad. A Dictionary of Islam", London 1895, p.243-248. 6 Por. Seyyed Hossein Nasr, „The Spiritual Significance of Jihad", w: „Al-Serat", vo. IX, N o . 1. 7 Szerzej w: „Zdrowa konkurencja religii. Z kard. Karlem L e h m a n n e m , przewodniczącym nie mieckiego episkopatu rozmawia Marek Zając", „Tygodnik Powszechny", nr. 5 ( 2 7 4 3 ) , s. 1. 8 T. Włodek, „Czego nie powiedział Mufti Arabii Saudyjskiej", „W drodze" 12 ( 3 4 0 ) , s. 37. 90 FRONDA 27/28 9 J. Holówka, „Wojna święta czy sprawiedliwa", „Rzeczpospolita", 2 0 0 1 . 1 1 . 2 4 10 cyt. za: J. Moskwa, „Kościół a islam", „Rzeczpospolita", 2 0 0 1 . 0 9 . 1 9 . 11 S. R Huntington „Zderzenie cywilizacji", tłum. H. Janowska, Warszawa 2 0 0 0 , s. 3 0 3 . 12 Jan Pawet II, „Kulturalna wspólnota kontynentu nie jest zrozumiała bez chrześcijańskiego orędzia. Nieszpory Europejskie na Heldenplatz, Wiedeń, 10 września 1983 rok", cyt. za: „Islam w oczach Kościoła i nauczaniu Jana Pawła II (1965-1996)", opr. E. Sakowicz, Warszawa 1997, s. 108. JESIEŃ-2002 91 TESTAMENT MOHAMMED ATTA W imię Boga, najbardziej miłościwego i litościwego. W imię Boga, w moje imię i mojej rodziny. Modlę się do Ciebie, Boże, byś odpuścił mi grzechy i pozwolił wysławiać Cię na wszelkie sposoby. Pamiętaj walkę Proroka... przeciw niewiernym, gdy jął budować p a ń s t w o is lamskie... Pamiętaj, że tej nocy czeka cię wiele wyzwań. Musisz jednak stawić im czo ło i zrozumieć to w stu procentach. Bądź posłuszny Bogu i Jego posłańcowi, nie walcz ze sobą tam, gdzie cię to osłabi. Bądź mocny, a Bóg stanie przy tych, którzy są mocni. Oczyść serce ze wszystkich ziemskich spraw. Czas zabawy i zepsucia mi nął. Nadszedł czas sądu. Musimy wykorzystać tych kilka godzin, by prosić Boga o przebaczenie. Musisz być przeświadczony, że zostało ci tylko kilka godzin ży cia. Potem zacznie się życie szczęśliwe, wieczny raj. Bądź optymistyczny. Prorok zawsze nastawiony był optymistycznie. Każdy nienawidzi śmierci, boi się jej. Ale tylko wierni - ci, którzy wiedzą o życiu po śmierci i o nagrodzie po śmierci - będą tymi, którzy śmierci szukają. Sprawdź wszystkie swoje rzeczy - torbę, ubrania, noże, t e s t a m e n t , dowo dy tożsamości, paszport, wszystkie papiery. N i m wyjdziesz, sprawdź, czy jesteś 92 FRONDA 27/28 bezpieczny... Upewnij się, że nikt cię nie śledzi... Upewnij się, że jesteś czysty, że masz czyste ubrania, również buty. Poranną modlitwę spróbuj zmówić z otwartym sercem. Nie wychodź, póki nie umyłeś się do modlitwy. Módl się bezustannie. Kiedy wsiądziesz do samolotu: Boże otwórz przede m n ą wszystkie drzwi. Boże, który spełniasz modlitwy i odpowiadasz tym, którzy proszą, błagam Cię o pomoc. Proszę o przebaczenie. Proszę, byś oświedił moją drogę. Proszę, byś uniósł brzemię, które czuję. Boże, ufam Tobie. Oddaję się w Twoje ręce. Proszę Cię, abyś prowadził m n i e światłem Twojej wiary, które rozjaśniło cały świat i całą ciemność na tej ziemi, aż m n i e do siebie przyjmiesz. Gdy to się stanie, osiągnę swój ostateczny cel. Testament M o h a m m a d a Atty zostat napisany przed p o r w a n i e m przez j e g o k o m a n d o 11 wrze śnia 2 0 0 1 roku boeinga 7 5 7 lecącego z B o s t o n u do Los A n g e l e s i skierowaniem s a m o l o t u na północną w i e ż ę World Trade Center w N o w y m Jorku. Testament znajdował się w bagażach At ty, które na skutek pomyłki personelu lotniska pozostały w Bostonie. JESIEŃ-2002 93 TESTAMENT CHRISTIAN DE CHRECE Gdyby m i a ł o się zdarzyć p e w n e g o d n i a - a m o g ł o to być j u ż dzisiaj - że sta nę się ofiarą t e r r o r y z m u , k t ó r y zdaje się zagrażać teraz w s z y s t k i m c u d z o z i e m c o m Algierii, chciałbym, aby moja w s p ó l n o t a , mój Kościół, moja rodzi na, pamiętali że moje życie z o s t a ł o o d d a n e Bogu i t e m u krajowi, aby wiedzieli, iż J e d y n e m u P a n u wszelkiego życia moje b r u t a l n e odejście n i e by ło obce. Chciałbym, aby modlili się za m n i e : bo jakże m o g ł e m zostać u z n a ny za g o d n e g o złożenia takiej ofiary? Chciałbym, aby potrafili połączyć m o j ą śmierć z w i e l o m a innymi, r ó w n i e o k r u t n y m i , k t ó r y m p o z w a l a się zapaść w obojętność a n o n i m o w o ś c i . Moje życie n i e ma większej wartości niż jakie kolwiek i n n e , ani też mniejszej. W k a ż d y m razie n i e p o s i a d a n i e w i n n o ś c i dzieciństwa. Ż y ł e m d ł u g o , aby wiedzieć, że m a m swój udział w złu, k t ó r e , niestety, zdaje się przeważać na świecie, i n a w e t w tym, k t ó r e u d e r z y we m n i e na oślep. Chciałbym, gdy przyjdzie t e n czas, m i e ć na tyle jasny u m y s ł , aby m ó c błagać o przebaczenie Boga i bliźnich, i j e d n o c z e ś n i e przebaczyć z całego serca t e m u , który ugodzi we m n i e . N i e m ó g ł b y m pragnąć takiej śmierci. Wydaje mi się w a ż n e , aby to oświadczyć. N i e w i d z ę w gruncie rzeczy, jak m ó g ł b y m się cieszyć, gdyby na ród, który kocham, był o s k a r ż o n y bez z a s t a n o w i e n i a o m o r d e r s t w o na m n i e . Byłoby to zbyt wysoką ceną za t o , co być m o ż e z o s t a n i e n a z w a n e „łaską m ę czeństwa", aby płacił ją Algierczyk, k i m k o l w i e k m o ż e on być, szczególnie je śli powie on, że działa w wierności t e m u , co s a m u w a ż a za islam. Z n a m p o gardę, w jakiej m o ż e pogrążyć Algierczyków, wszystkich bez wyjątku. Z n a m także te karykatury islamu, k t ó r e forsują p e w i e n rodzaj idealizmu. Zbyt ła t w o jest uspokoić swoje s u m i e n i e , stawiając znak r ó w n o ś c i m i e d z y religią a ideologią skrajnych f u n d a m e n t a l i s t ó w . D l a m n i e , Algieria i islam to d w i e różne rzeczy. To ciało i dusza. G ł o s i ł e m t o , jak sądzę, dość często, w świetle tego i świadomości tego, co od i s l a m u o t r z y m a ł e m , znajdując w n i m t a k czę sto t e n najprawdziwszy w ą t e k Ewangelii, w ł a ś n i e tu w Algierii z s z a c u n k i e m wierzących m u z u ł m a n ó w . Moja śmierć, oczywiście, p o z o r n i e u t w i e r d z i tych, którzy p o s p i e s z n i e osądzili m n i e j a k o n a i w n e g o czy idealistę - „niech t e r a z n a m powie, co o t y m myśli!", Ale m u s z ą oni wiedzieć, że moja dociekliwa 94 FRONDA 27/28 ciekawość będzie j u ż wówczas zaspokojona. O t o co b ę d ę w stanie w t e d y zro bić, jeśli Bóg pozwoli: z a n u r z ę swe spojrzenie w spojrzeniu Ojca, aby przy glądać się z N i m Jego i s l a m s k i m dzieciom, w s z y s t k i m w blasku chwały Chry stusa, o w o c u Jego Męki, n a p e ł n i o n y m D a r e m D u c h a , k t ó r e g o t a j e m n ą radością będzie zawsze t w o r z e n i e wspólnoty, ukazywanie p o d o b i e ń s t w i cie szenie się różnicami. Za życie o d d a n e , całkowicie moje i całkowicie ich, dziękuję Bogu, który wydaje się - pragnął go w całości ze względu na R A D O Ś Ć ze wszystkiego i p o m i m o wszystko. W t y m P O D Z I Ę K O W A N I U , k t ó r e s k ł a d a m za całe m o je życie zapewniam, że w ł ą c z a m Was, przyjaciele wczoraj i dzisiaj, i Was m o i przyjaciele z tego miejsca; także moją m a t k ę i ojca, siostry i braci i ich rodzi ny - moje s t o k r o t n i e obiecywane p o d z i ę k o w a n i a ! A t a k ż e Ciebie, przyjacie lu mojej ostatniej chwili, który nie będziesz wiedział co czynisz, tak, r ó w n i e ż dla Ciebie jest to DZIĘKUJĘ i to A-DIEU, k t ó r e poleca Cię t e m u Bogu, w k t ó r e g o twarzy widzę Ciebie. By d a n e n a m było s p o t k a ć się, jak d o b r y m ł o t r o m w raju, jeśli tak s p o d o b a się Bogu, Ojcu n a s obu... Amen! Testament ojca Christiana de Chrege, francuskiego trapisty, został napisany w n o c sylwestrową z 31 grudnia 1 9 9 3 na 1 stycznia 1 9 9 4 , ponad d w a lata przed z a m o r d o w a n i e m zakonnika przez islamskich fundamentalistów w Algierii. JESIEŃ-2002 95 różnica między Chrystusem a Mahometem BLAISE PASCAL M a h o m e t - nie przepowiadany; C h r y s t u s - przepowiedziany. Mahomet - zabijając, Chry s t u s - pozwalając zabijać swoich. M a h o m e t - zabraniając czytać, apostołowie - nakazując czytać. Wreszcie sprzeczność idzie t a k daleko, że o ile M a h o m e t obrał tę drogę, aby po ludzku zwyciężyć, Chrystus obrał tę drogę, aby po ludzku zginąć. I zamiast wniosko wać, iż skoro M a h o m e t zwyciężył, mógł zwyciężyć i Chrystus, trzeba powiedzieć, iż skoro M a h o m e t zwyciężył, Chrystus m u s i a ł zginąć. Każdy człowiek m o ż e zrobić t o , co zrobił M a h o m e t , n i e uczynił b o w i e m cudów, nie był p r z e p o wiedziany; żaden człowiek m o ż e uczynić t e g o , nie co uczynił Chrystus. Za: „Myśli" [ 4 0 2 - 4 0 3 ] , tłumaczył: Tadeusz Żeleński (Boy), wydanie VIII, PAX Warsza wa 1 9 8 9 . 96 FRONDA 27/28 WYZNAWCY CZARNEGO ALLAHA TOMASZ PIOTR TERLIKOWSKI Ameryka i jej naród, do którego należycie i Wy, staje twarzą w twarz z boską destruk cją. Pytanie jest tylko jedno, czy może jej uniknąć? W Świętym Koranie, w VII Surze, wersecie 34, jest napisane: „Każdy naród ma wyznaczony czas. Kiedy przyjdzie ich ter min, to oni nie potrafią go ani opóźnić, ani też przesunąć go naprzód, choćby o jedną godzinę". Jeśli każdy naród ma swój czas, to ma go również Ameryka - t a k i m n i e zwykle m o c n y m p r o r o c t w e m rozpoczynał j e d n o ze swych kazań, wygłoszo ne 9 czerwca 1996 roku w meczecie M a r y a m w Chicago, Louis F a r r a k h a n , lider najbardziej z n a n e g o a f r o a m e r y k a ń s k i e g o r u c h u m u z u ł m a ń s k i e g o 98 FRONDA 27/28 N a r ó d Islamu. Gdy p r o r o c t w o to z d a w a ł o się spełniać, po 11 w r z e ś n i a 2 0 0 1 roku, Farrakhan obwieścił: Allah posłużył się tą tragedią, mając nadzieję, że pod niesie ona ten wielki naród do Niego (...) Tragedia może przerodzić się w triumf, roz począć duchowe odrodzenie tego wielkiego narodu - t ł u m a c z y ł . To o d r o d z e n i e oznacza zaś, w e d ł u g niego, o s t a t e c z n e przyjęcie przez wszystkich Ameryka n ó w (? - nie b a r d z o tylko w i a d o m o , jak mieliby to zrobić biali, którzy w myśl doktryny Farrakhana, są jedynie potencjalnymi ludźmi) wielkiej p r a w d y islamu, której p e ł n y m wyrazicielem i nosicielem jest N a r ó d I s l a m u - zaskakująca sekta w łonie w s p ó ł c z e s n e g o m a h o m e t a n i z m u . Człowiek, który nauczał, że jest Allanem Pierwsze wspólnoty N a r o d u Islamu p o w s t a ł y w latach trzydziestych XX wie ku. Ich początki wiążą się z przybyciem do czarnego getta w D e t r o i t Wallace'a D o d d a Farda. Przedstawił się on u b o g i m i często n i e p i ś m i e n n y m M u r z y n o m jako w ę d r o w n y handlarz, który przybył do nich z okolic Mekki, aby uszczęśli wić ich wspaniałymi m a t e r i a ł a m i krawieckimi pochodzącymi z Arabii. W k r ó t ce Fard zaczął się również przedstawiać jako nauczyciel islamu, który m o ż e p o m ó c u b o g i m m i e s z k a ń c o m Detroit, przekazując im praw dę objawioną zawartą w arabskiej wersji Koranu (wszystko wkazuje na to, że s a m Fard nie znał arab skiego, bo jego n a u k i ani z Koranem, ani t y m bar dziej z i s l a m e m nie miały nic w s p ó l n e g o ) . Po czątkowo p r a w d y te dotyczyły głównie kwestii żywieniowych. Fard nauczał na przykład, że ziemniaki i oczyszczony ryż to p o k a r m y nie czyste, k t ó r e p o w o d u j ą choroby i ostatecznie śmierć. Z czasem j e d n a k n o w y nauczyciel zaczął p o d w a ż a ć chrześcijańską wiarę swo ich słuchaczy (posługując się do t e g o celu nagrywanymi wówczas przez świadków J e h o wy audycjami radiowymi oraz rozpowszechnia ną przez nich literaturą). To właśnie od świadków Wallace D. Fard przejął przekonanie, że od roku 1914 rozpoczęło się d u c h o w e z m a r t w y c h w s t a n i e 99 (inaczej j e d n a k niż oni u z n a w a ł , że dotyczy o n o tylko Czarnych, i że oznacza zerwanie z d o m i n a c j ą białych w Stanach Z j e d n o c z o n y c h ) . Duchowe odrodzenie Afroamerykanów m i a ł o d o k o n a ć się p o p r z e z przyjęcie przez nich jedynej prawdziwej religii - i s l a m u przeka zywanego i i n t e r p r e t o w a n e g o przez Farda 1 . W rzeczywistości d o k t r y n a Farda niewiele m i a ł a w s p ó l n e g o z którymkolwiek z n u r t ó w islamu. Była o n a raczej s w o b o d n ą kompilacją wątków gnostyckich i n a u c z a n i a świad ków Jehowy. Jego n a u k i przekazywane były u s t n i e , tylko wtajemniczonym, wyrażającym zgodę na całko witą tajemnicę. O s t a t e c z n i e wyznawcy nowej religii przyjmowali n o w e i m i o n a . Kariera Farda została p r z e r w a n a w 1932 roku, po zagadkowej ofierze z człowieka, k t ó r ą złożyło d w ó c h członków N a r o d u Islamu z D e t r o i t . A m e r y k a ń s k a policja a r e s z t o w a ł a w t e d y nie tylko osoby b e z p o ś r e d n i o związane z r y t u a l n y m m o r d e m , ale r ó w n i e ż Farda, którego podejrzewała o i n s p i r o w a n i e z b r o d n i . Podejrzenia te nie zna lazły p o t w i e r d z e n i a w faktach i w maju 1933 roku został on zwolniony z wię zienia. Wolność trwała k r ó t k o . Tym r a z e m Fard został a r e s z t o w a n y w Chica go. Po p o n o w n y m zwolnieniu w lipcu 1934 roku - zniknął. Z d a n i e m wyznawców N a r o d u Islamu o w o zniknięcie s p o w o d o w a n e było w n i e b o w s t ą p i e n i e m ich przywódcy i zajęciem przez n i e g o miejsca Boga. P r a w d a była bardziej prozaiczna: znękany a r e s z t o w a n i a m i , eks-więzień San Q u e n t i n , Wallace D o d d Ford (bo tak w istocie nazywał się pochodzący z Nowej Zelan dii, p r a w d o p o d o b n i e biały założyciel n o w e g o wyznania) zdecydował się opu ścić swoich w y z n a w c ó w i powrócić do Nowej Zelandii (po d r o d z e odwiedza jąc w Portland swoją ż o n ę i dzieci) 2 . Prorok Pana Farda Porzucenie n o w e g o r u c h u przez założyciela nie p r z e r w a ł o j e d n a k jego dyna micznego rozwoju. Wszystko dzięki t e m u , że na jego czele stanął Elijah Poole (Elijah M u h a m m a d ) , który nadał n o w e m u r u c h o w i jednoznacznie rasistow ski i nie mający nic w s p ó l n e g o z klasycznym i s l a m e m charakter 3 . 100 FRONDA 27/28 W przeciwieństwie do niejasnej przeszłości Farda, h i s t o r i a życia jego „ p r o r o k a " jest dość d o b r z e znana. Elijah Poole urodził się w 1897 roku w ro dzinie r o b o t n i k a na jednej z plantacji na p o ł u d n i u S t a n ó w Zjednoczonych. Jak s a m w s p o m i n a , jego dzieciństwo u p ł y n ę ł o w cieniu działalności Ku Klux Klanu. Już w 1912 roku biali radykałowie zlinczowali kolegę Poole'a - Alber ta H a m i l t o n a : - To zmieniło moje życie. Wracając z jego pogrzebu cały czas płaka łem. Wtedy postanowiłem, że znajdę sposób, by pomścić jego i mój lud - w s p o m i n a ł t a m t e n dzień Elijah Poole 4 . Spory wpływ na kształtowanie się poglądów m ł o d e g o Poole'a miał jego dziadek. To on snując opowieści o „czarnym ludzie w y b r a n y m " pochodzącym od zaginionych p l e m i o n izraelskich i opowiadając o o s t a t n i m p r o r o k u Eliaszu, miał wyzwolić w Elijahu (czyli właśnie Eliaszu) ś w i a d o m o ś ć jakiegoś szcze gólnego, związanego z jego imieniem, Bożego wybrania. Poczucie owego wy brania ostatecznie u g r u n t o w a ł d o p i e r o Fard, który uświadomił swojemu młode mu współpracownikowi, że jest on ostatnim prorokiem - ostatniego Boga Allaha.5 Z a n i m jednak doszło do odkrycia przez Elijaha Poole'a swojego szczegól nego powołania, poświęcił się on odkrywaniu u r o k ó w życia - ożenił się, spło dził dzieci i sporo pił. Zmienił się dopiero w latach 30-tych, gdy spotkał Farda. Mistrz wprowadził go w świat tajemnej religii N a r o d u Islamu i nadał n o w e imię - Elijah M u h a m m a d - Eliasz M a h o m e t . Po zniknięciu Farda Poole prze jął kierownictwo w ruchu i stale podróżując głosił Boga w ludzkiej postaci - Pana Farda. Od tego m o m e n t u jego życie zaczyna spowijać aura tajemniczości, skutecznie przez niego podtrzymywana i rozwiewana jedynie dzię ki d o k u m e n t o m FBI i CIA 6 . N a u k i Poole'a dotyczyły nie tylko s p r a w religij nych. Głosił on rychły u p a d e k Ameryki, jego początki upatrując w II wojnie światowej, w której dobrzy Azjaci Qapończycy) zwal czają d e m o n i c z n y c h białych. W odpowiedzi na te „ p r o r o c t w a " - w 1942 ro ku FBI aresztowała Poole'a i jego syna E m m a n u e l a w r a z z i n n y m i czarnymi separacjonistami. Na w o l n o ś ć Elijah wyszedł d o p i e r o w 1946 roku. Rok póź niej do r u c h u przystąpił Malcolm Little, p o d w p ł y w e m k t ó r e g o N a r ó d Isla mu stał się f e n o m e n e m o g ó l n o a m e r y k a ń s k i m 7 . Malcolm Little „nawrócił się" na islam w więzieniu w Norfolk (Massac h u s s e t s ) . Przystępując do r u c h u porzucił swoje stare (niewolnicze - w e d ł u g JESIEŃ-2002 101 N a r o d u Islamu) nazwisko i zaczął nazywać się M a l c o l m e m X (co m i a ł o sym bolizować n i e z n a n e p o c h o d z e n i e jego p r z o d k ó w ) . Po o p u s z c z e n i u więzienia (gdzie wytrwale uczył się i studiował) szybko stał się j e d n y m z czołowych li d e r ó w N a r o d u Islamu, a z c z a s e m g ł ó w n y m rzecznikiem r u c h u w m e d i a c h . W latach 60-tych N a r ó d Islamu, a p r z e d e w s z y s t k i m jego lider Elijah Muh a m m a d , zaczął przeżywać p o w a ż n y kryzys. W styczniu 1960 roku j e d n a z sekretarek „proroka Eliasza" urodziła jego pierwsze n i e ś l u b n e dziecko (ostatecznie było ich trzynaścioro) 8 . Gdy dowiedział się o t y m Malcolm X, n a t y c h m i a s t udał się do swojego p r z e ł o ż o n e g o i zażądał wyjaśnień. O d p o wiedź „ p r o r o k a " była prosta. - Jestem Dawidem. Kiedy czytałeś, jak Dawid zdo był kobietę innego mężczyzny - to była moja historia. Kiedy czytałeś o Noem, który się upijał - to mowa była o mnie. Kiedy czytasz o Locie, który współżył z własnymi cór kami - to mowa jest o mnie. Ja jestem pełen tych rzeczy"*. Tego typu wyjaśnienia nie zadowoliły Malcolma, który odłączył się od Naro du Islamu i założył własną organizację religijną (Muslim M o s ą u e Inc). Elijah M u h a m m a d potraktował to jako zdradę. - Nie będzie on wspominany w historii pod swoim imieniem Malcolma, ale pod imieniem tych, którzy kiedyś w przeszłości zdradzili Mahometa - ostrzegał Poole 1 0 . Wkrótce, po pielgrzymce Malcolma do Mekki, n o w a organizacja islamska zerwała całkowicie kontakty z Nation of Islam, sta jąc się klasyczną, ortodoksyjną organizacją czarnych sunnickich m u z u ł m a n ó w (jako ta ka nie będzie ona opisywana w dalszej części tego tek stu). W akcie zemsty 21 lutego 1965 roku członkowie Narodu Islamu zamordowali Malcolma. Ten mord, podobnie jak zabójstwa innych odstępców od „jedynie prawdziwej wersji islamu", nie przeszkodziły jednak dalszemu roz padowi organizacji Poole'a. Przerwał go dopiero, po śmierci „proroka", jego następca Louis Farrakhan, wiel ki reformator systemu wierzeń Narodu Islamu. Farrakhan po śmierci Elijaha w 1975 roku m u s i a ł stoczyć walkę o suk cesję z s y n e m z m a r ł e g o - Wallacem M u h a m m a d e m . O s t a t e c z n i e t e n drugi, wykształcony w Kairze, został ortodoksyjnym s u n n i t ą i porzucił z a ł o ż o n ą 102 FRONDA 27/28 przez ojca organizację zakładając w ł a s n ą - A m e r y k a ń s k ą Misję M u z u ł m a ń s k ą . Większość w y z n a w c ó w jego ojca podążyła za n i m , j e d n a k część w r a z z L o u i s e m F a r r a k h a n e m p o z o s t a ł a przy d a w n y c h wierzeniach." Uzurpator czy reformator Louis E u g e n e Walcott (bo tak n a p r a w d ę nazywał się F a r r a k h a n ) urodził się 11 maja 1933 roku w N o w y m Jorku. Jego ojciec p o rzucił r o d z i n ę jeszcze p r z e d jego u r o d z e n i e m . W k r ó t c e p o p o r o d z i e m a t k a p r z e n i o s ł a się z n i m i jego d w o m a brać mi do B o s t o n u . To w ł a ś n i e w t y m mieście w 1955 r o k u Malcolm X formalnie w p r o w a d z i ł m ł o d e g o Louisa do N a r o d u Islamu (Walcott z m i e n i ł w t e d y n a z w i s k o n a X). Bardzo szybko, dzięki w s t a w i e n n i c t w u Malcolma, Lo uis X stał się liderem Bostońskiej Świątyni i r e d a k t o r e m islamskiej gazety Muhammad speaks, a z c z a s e m głów n y m rzecznikiem p r a s o w y m r u c h u . Kiedy j e d n a k w latach 60-tych Malcolm zaczął wyraźnie odci nać się od Elijaha M u h a m m a d a - F a r r a k h a n sprzeciwił się t e m u . Pisał wówczas: Tylko ci, któ rzy chcą iść do pieklą, mogą naśladować Malcolma (...) Człowiek taki jak Malcolm jest źródłem śmierci.12 Po śmierci Elijaha M u h a m m a d a i objęciu p r z y w ó d c t w a w r u c h u przez je go syna Wallace'a, Louis początkowo podporządkował się nowemu zwierzchnictwu. J e d n a k po d w ó c h latach radykalnych z m i a n w d o g m a t y c e r u c h u (Wallace, który zmienił imię na Warith, zaczął u p o d a b n i a ć d o k t r y n ę swego r u c h u do ortodoksyjnego islamu) i o d c i n a n i u się od dziedzictwa Eli jaha - Farrakhan p o s t a n o w i ł działać i reaktywował N a r ó d I s l a m u . Pierwsze lata działalności m i n ę ł y F a r r a k h a n o w i n a o d n o w i e n i u d a w n y c h stref wpływu. J e d n a k j u ż w latach 80-tych zajął się p r z e d e w s z y s t k i m walką z białymi o p r a w a czarnych. Z czasem stał się najbardziej z n a n y m „bojowni k i e m " czarnego r a s i z m u . Dlatego w ł a ś n i e j e m u u d a ł o się zorganizować słyn ny „ m a r s z miliona czarnych m ę ż c z y z n " . Ta sfera jego działalności nie jest j e d n a k p r z e d m i o t e m niniejszego t e k s t u . JESIEŃ-2002 -J03 Chociaż Farrakhan występował przede wszystkim jako obrońca tradycji Na rodu Islamu, to jednak również on wprowadził do dogmatyki organizacji liczne zmiany. Stał się niejako reformatorem „pierwotnej doktryny N a r o d u Islamu". Doktryna pierwotna Doktryna Nation of Islam przeczy podstawowym naukom islamu, które zakładają kult i uznanie Jedynego Boga - zwraca uwagę a n o n i m o w y a u t o r a r t y k u ł u The Nation of Islam or Nation of Kufi. - Wyznawcy Narodu Islamu wierzą zaś, że Allah jest w istocie osobą ludzką o imieniu Fard Muhammad, która pojawiła się na ziemi w łipcu 1930 roku". Wszystkie m o d l i t w y p o w i n n y być k i e r o w a n e tylko do Pana Farda: Powin niśmy prosić Allaha o opiekę i wierzyć w Niego (Allaha w Osobie Pana Farda, które mu należy się chwała i modlitwa) i pokładać w nim nadzieję." Z perspektywy bogactwa i s l a m u z m i a n a ta n i e jest szczególnie szokują ca, b o w i e m w to, że Bóg - Allah m o ż e wcielić się w człowieka, w i e r z ą na przykład szyiccy alewici, uznający, że Bóg w p e ł n i przebywał (przebywa?) w Alim, zięciu p r o r o k a M a h o m e t a . 1 5 Doktryna Boga wyznawana przez Nation of Islam podlegała jednak znacz nie głębszym p r z e m i a n o m . Elijah M u h a m m a d zaczął b o w i e m głosić, że Bóg 1Q4 FRONDA 27/28 powstał (został stworzony sam przez siebie z pojedynczego atomu) 78 trylionów lat t e m u . Ów Bóg nie miał wszakże nic wspólnego z tym, co teiści zazwyczaj ro zumieją pod tym terminem. Zdaniem wyznawców Nation of Islam, ten Bóg był po prostu Czarnym Mężczyzną. 1 6 Czarny Bóg (tak s a m o zresztą, jak wszyscy bo gowie) nie był jednak wieczny i w momencie, w którym powstał i stworzył świat - umarł. Me istnieje Żyjący Bóg, który był tym Stwórcą Wszechświata, ale On wytworzył innych Bogów i Jego moce trwają w Nich." I ci bogowie nie są wieczni czy nawet nie śmiertelni. Co 25 tysięcy lat odchodzą, a ich miejsce zajmują inni. Ontycznie więc bogowie (bóg) N a t i o n of Islam n i e mają nic w s p ó l n e g o z Bogiem Islamu. Są oni tylko bożkami, czy też d o k ł a d n i e j : są tylko ludźmi, którzy osiągnęli jakiś s t o p i e ń doskonałości. Bóg najwyższy n a t o m i a s t - Allah - jest tylko p e w n ą personifikacją Rasy Czarnej, będącej swoistą rasą panów. N a d w i e l o m a b o g a m i istnieje j e d n a k J e d e n Bóg, k t ó r e m u n a t y m etapie historii należy się szczególna cześć. Tym Bogiem przewyższającym innych bogów jest, w e d ł u g Elijaha M u h a m m a d a , Pan Fard. Fard to imię znaczące nie zależne Jedno, Jedno, które jest częścią pomniejszych bogów (allahów). To jest Imię, które obecnie znaczy Jedynego, któremu musimy się podporządkować."* Wyznawcy N a t i o n of Islam odrzucają r ó w n i e ż wiarę islamu w to, że Ma h o m e t był o s t a t n i m p r o r o k i e m . Ich z d a n i e m o s t a t n i m p r o r o k i e m jest Elijah (Eliasz) M u h a m m a d . Stąd modyfikują oni islamskie w y z n a n i e wiary m ó w i ą c JESIEŃ-2002 105 zamiast: „Allah jest j e d y n y m Bogiem, a M a h o m e t jego p r o r o k i e m " - „ M a s t e r Fard jest jedynym Bogiem, a Elijah M u h a m m a d jego p r o r o k i e m " . W o d r ó ż n i e n i u od ortodoksyjnego islamu - N a t i o n of Islam n i e uznaje p o n a d n a r o d o w e g o i p o n a d r a s o w e g o b r a t e r s t w a m i ę d z y wszystkimi m u z u ł m a n a m i . Kiedyś drzwi islamu były otwarte dła wszystkich, którzy akceptują jego prawdę. Jednak obecnie jest to trudne. Teraz drzwi tej religii będą zamknięte przed ra są białą, która nieustannie prześladowała islam (...) prześladowała i zabijała proro ków i wyznawców"'9 - p r z y p o m i n a s w o i m w y z n a w c o m Elijah M u h a m m a d . Ta d o k t r y n a l n a n i e r ó w n o ś ć białych i czarnych ma swoje ź r ó d ł a w swoistej antropologii Elijaha M u h a m m a d a . Rasa biała nie jest równa z rasą czarną, bo wiem rasa biała nie została stworzona przez Boga Prawości... Biali zostali skonstru owani przez Jakuba - czarnego człowieka, pochodzącego od Stwórcy. Jakub - ojciec 106 FRONDA 27/28 20 nieprawości skonstruował białych, rasę demonów - wrogów czarnych na Ziemi. W i n n y m miejscu tę s a m ą tezę M u h a m m a d wyraża jeszcze krócej: Rasa biała nie jest i nigdy nie będzie wybranym ludem Allaha. Oni są wybranym ludem ich ojca Jakuba, szatana.2' Ujmując rzecz prościej - czarni są l u d e m s t w o r z o n y m przez Boga, biali zaś są w y n i k i e m genetycznych modyfikacji, k t ó r e 6 tysięcy lat t e m u p r z e p r o wadził czarny człowiek J a k u b (w efekcie stał się d e m o n e m ) . Z g r o m a d z i ł on 59 999 poddanych, których król Mekki wygnał na w y s p ę P a t m o s . Tam J a k u b krzyżował ze sobą jasnoskórych Murzynów, a z r o d z o n e z nich dzieci albo za bijał, jeśli były czarne, albo pozwalał im d o r o s n ą ć , jeśli były j a s n e . W t e n sposób po 2 0 0 latach przetrwali na P a t m o s tylko ludzie brązowi, po n a s t ę p nych 200 wyspę zamieszkiwali tylko żółci i czerwoni. Po 600 latach p a n o w a nia Jakub miał na P a t m o s j u ż tylko samych białych. W t e d y zdecydowali się oni porzucić wyspę i powrócić do Mekki. J e d n a k j u ż po pół roku spory i wa śnie między czarnymi i białymi d o p r o w a d z i ł y do w y p ę d z e n i a tych d r u g i c h z Mekki do Europy. W t e n s p o s ó b zaczęła się ich licząca 6 tysięcy lat histo ria, która dobiega obecnie końca. 2 2 Historia świata białych to, w e d ł u g Elijaha M u h a m m a d a , p r z e d e wszyst kim dzieje stopniowego zniewalania czarnych. G ł ó w n y m n a r z ę d z i e m zniewo lenia miało zaś być chrześcijaństwo. Chrześcijaństwo jest fałszywe po pierwsze dla tego, że jest religią, która uczyniła Was niewolnikami - wyjaśniał czarnym M u h a m m a d . - Po drugie przez swoją doktrynę nadstawiania drugiego policzka uczy niła was niezdolnymi do samoobrony w godzinie niebezpieczeństwa. Po trzecie zaś prze konała Was, że sprawiedliwości trzeba szukać dopiero na tamtym świecie, w iluzorycz nym niebie.13 Prawdziwe n i e b o istnieje zaś tylko na ziemi. Wszelkie nauczanie o nieśmiertelności jest p r ó b ą zniewolenia u m y s ł u - u z u p e ł n i a ł „ p r o r o k " . Me ma życia poza ziemią. Nie ma sprawiedliwości w słodkim bye bye! Nieśmiertelność jest teraz, tutaj!" Niebo i piekło są kondycją życia. To nie są miejsca. Szatan (czyli biali) czyni piekło pośród Was, a Bóg, Wcielony Allah, Pan Fard Muhammad, któremu nale ży się chwała i cześć na zawsze, czyni niebo między mną a Wami.25 Ostatecznie więc celem przyjęcia czarnego i s l a m u nie jest jakieś pozaświatowe zbawienie (jak to jest w ortodoksyjnych n u r t a c h tej religii), ale uwolnienie się od k ł a m s t w a chrześcijaństwa, zniszczenie białej j u d e o c h r z e ścijańskiej cywilizacji i u s t a n o w i e n i e n o w e g o bezklasowego p a ń s t w a „tylko dla czarnych". JESIEŃ-2002 Czarni i ich Bóg, który jest Stwórcą Wszechświata, zdecydowali 107 0 usunięciu sprawców kłopotów z planety Ziemi, ponieważ nie ma innej drogi do zbu dowania pokoju.2b To zniszczenie białych j u ż p o w i n n o się d o k o n a ć (jego p o czątki dostrzega zaś M u h a m m a d w postępującej brutalizacji życia społeczne go, u p a d k u edukacji, n i e z a d o w o l e n i u społecznym, wrogości w o b e c Ameryki czy w spadku wartości dolara), ale jest odwlekane, by jak najwięcej czarnych m o g ł o się nawrócić i przystąpić do N a r o d u Islamu. To odwlekanie - ostrze ga Elijah - nie będzie j e d n a k trwać wiecznie i j u ż n i e b a w e m (ani on, ani je go następca Louis F a r r a k h a n nie precyzują, co znaczy o w o „ n i e b a w e m " ) na Amerykę i E u r o p ę s p a d n ą n i e s p o t y k a n e kataklizmy. Uratują się z nich zaś tylko czarni członkowie N a r o d u Islamu, którzy wyznali wiarę w Pana Farda 1 przyjęli n o w e m u z u ł m a ń s k i e imię. W tej chwili, m i m o że wszystkie P i s m a Elijaha M u h a m m a d a n a d a l uwa żane są za objawione i wiarygodne, wiele z w ą t k ó w p r z e d s t a w i o n e j powyżej nauki zostało złagodzonych czy wręcz p o m i n i ę t y c h . Doktryna zreformowana Schizma grupy Malcolma X, a później syna Elijaha M u h a m m a d a oraz ich po wrót do w miarę ortodoksyjnych wersji sunnickiego islamu, przyczyniły się do stopniowej zmiany dogmatyki o d n o w i o n e g o przez Farrakhana N a r o d u Islamu. Najbardziej w i d o c z n ą z m i a n ą jest wyrzeczenie się niezwykle bluźnierczego dla ortodoksyjnych m u z u ł m a n ó w zmodyfikowanego w y z n a n i a wiary: „nie ma Boga oprócz Pana Farda, k t ó r y jest Allahem, a czcigodny Elijah M u h a m m a d jest jego p r o r o k i e m " . O b e c n i e F a r r a k h a n bez większych p r o b l e m ó w podpisuje się p o d klasycznym w y z n a n i e m wiary i s l a m u - nie ma Boga poza Al lahem, a Mahomet jest jego prorokiem. Oznacza to z a t e m s t o p n i o w ą z m i a n ę heretyckiego (z p u n k t u w i d z e n i a is l a m u ) u z n a w a n i a Farda za wcielonego Boga (czy n a w e t za Boga po p r o s t u ) . Choć z niejasnych i z m i e n n y c h w czasie kazań i p i s m niewiele m o ż n a wy wnioskować, to j e d n a k wydaje się, że s t o p n i o w o coraz częściej F a r r a k h a n od rzuca tezę o boskości Farda, a koncentruje się wyłącznie na u z n a n i u go za M a h d i e g o - powracającego, by zbawić lud m u z u ł m a ń s k i o s t a t n i e g o szyickie go i m a m a (nie mającego j e d n a k nic w s p ó l n e g o z Boskością) 2 7 . Wiele wskazuje na to, że N a r ó d Islamu p o d n o w y m p r z y w ó d z t w e m zaczy na skłaniać się w kierunku klasycznego m o n o t e i z m u . Farrakhan zrezygnował 108 FRONDA 27/28 z m ó w i e n i a o „wielu bogach", nie czyni o d n i e s i e ń do ich śmierci i narodzin, a czasem n a w e t określa Boga jako Stwórcę Wszechświata (trzeba pamiętać, że Elijah M u h a m m a d uważał, iż pierwszy stwórca zmarł zaraz po s t w o r z e n i u ) . Jedyną pozostałością d a w n e g o p s e u d o t e i z m u jest ciągłe p r z y p o m i n a n i e , że Bóg s a m stworzył się przed wiekami z a t o m u życia. Z n a c z n i e trudniej jest j e d n a k rozstać się F a r r a k h a n o w i z p r z e k o n a n i e m o szczególnej, prorockiej pozycji Elijaha M u h a m m a d a . W większości swoich kazań nowy lider N a r o d u Islamu opisuje swojego p o p r z e d n i k a jako Mesjasza i o s t a t n i e g o z proroków, głoszącego przyjście M a h d i e g o Farda. To zaś stawia JESIEŃ-2002 109 F a r r a k h a n a i jego grupę zdecydowanie poza granicami ortodoksyjnego isla m u , który za o s t a t n i e g o p r o r o k a uznaje M a h o m e t a . 2 8 Złagodzony został r ó w n i e ż s t o s u n e k do białych. C o r a z częściej Farra k h a n przyznaje, że biali r ó w n i e ż m o g ą dostąpić jakiejś formy zbawienia (na dal r o z u m i a n e jest o n o wyłącznie w kategoriach ziemskich), o ile całkowicie podporządkują się czarnym. F a r r a k h a n pomija w s w y m n a u c z a n i u tezę, iż biali i czarni p o c h o d z ą od różnych b o g ó w (czarni od Allaha, biali od d e m o na J a k u b a ) . Z a m i a s t tego zaczął głosić, że biali są potencjalnymi ludźmi... jeszcze nie osiągnęli stanu człowieczeństwa.19 M i m o tych z m i a n (wcale n i e m a ł y c h ) , i m i m o przyjmowania F a r r a k h a n a przez licznych m u z u ł m a ń s k i c h liderów Bli skiego W s c h o d u , większość uczonych is lamskich n i e uznaje N a r o d u Islamu za grupę m u z u ł m a ń s k ą . Każdy kto należy do Narodu Islamu nie jest, ipso facto, muzułma ninem, ale niewierzącym - precyzuje fatwa przeciw N a r o d o w i Islamu w y d a n a przez W ł o s k i e Stowarzyszenie M u z u ł m a ń skie. - Każde małżeństwo między członkiem „Narodu Isłamu" a muzułmaninem jest nieważne, a jeśli ktoś chce po wstąpieniu do tej organizacji powrócić do islamu, musi odbyć pokutę i odbyć rekonwersję. Jeśli był żonaty, musi wziąć śłub ponownie. Podobnie jeśłi odbył pielgrzymkę do Mekki - to powinien to zrobić jeszcze raz.30 Znacznie mniej radykalni są afroamerykasńscy m u z u ł m a n i e sunniccy. Ich z d a n i e m należy doceniać s t a r a n i a F a r r a k h a n a i w s p i e r a ć go w jego d r o d z e do ortodoksji. - Naród Islamu zaczął wysyłać wyraźne sygnały, że zbliża się do sunnickiego rozumienia islamu. Jego wyznawcy zaczęli obchodzić jummah (wspólną piątko wą modlitwę). Przestali też głosić, że Ford Muhammad jest Ałlahem. I nie uważają wszystkich białych za diabłów - t ł u m a c z y p o d s t a w y n o w y c h s t o s u n k ó w m i ę d z y s u n n i t a m i a N a r o d e m Islamu szejch Abd'allah Latif Ali, starszy w s p ó l n o t y Admirał Family Circle. 3 1 Wielu innych liderów Czarnych M u z u ł m a n ó w jest j e d n a k sceptycznie n a s t a w i o n y c h do tej p r z e m i a n y N a r o d u Islamu. Farrakhan zapowiada przyjęcie nauki islamu od bardzo dawna. Odbył hadżdż (pielgrzymkę do Mekki) w 1985 roku. Teraz mamy rok 2001, a on wciąż powtarza od 25 lat to samo - jesteśmy na drodze do zaakceptowania islamu" - wyjaśnia i m a m Al-Hajj Talib A b d u r Rashid, lider d u c h o w y M o s ą u e of Islamie B r o t h e r h o o d inc. 3 2 110 FRONDA 27/28 Czarni muzułmanie zdobywają świat Ostatecznie j e d n a k wszyscy czarni m u z u ł m a n i e przyznają, że m i m o różnic religijnych z F a r r a k h a n e m i jego g r u p ą łączy ich niechęć do białych, wspól n o t a doświadczeń i t r a k t o w a n i e i s l a m u jako najlepszego s p o s o b u b u d o w a n i a czarnej tożsamości rasowej. Dla nas, czarnych, islam jest sposobem odróżniania się od białego społeczeństwa, jest manifestacją odrębności i dumy z bycia czarnym - wy jaśnia szejch Abd'allah Latif Ali. Islam staje się dla nich z a t e m s p o s o b e m walki z białym, w przeważającej części czerpiącym światopogląd z tak lub inaczej r o z u m i a n e j tradycji judeochrześcijańskiej, s p o ł e c z e ń s t w e m . Walka ta, m i m o iż obecnie p r o w a d z o n a i n n y m językiem niż za czasów Elijaha M u h a m m a d a , nadal ma na celu s t w o r z e n i e świata bez białych i bez chrześcijań stwa, świata rządzonego przez o d d a n y c h „ w o d z o w i " (liderowi N a r o d u Isla m u ) świetnie wyszkolonych czarnych radykałów. Z a n i m j e d n a k taki świat n a s t a n i e , konieczne jest wygranie przez N a r ó d Islamu bitwy o d u s z e czarnych chrześcijan. I jak na razie w bitwie tej zwy ciężają wyznawcy Farrakhana. D y n a m i k a w z r o s t u ich w s p ó l n o t y jest b o w i e m tak wielka, że w e d ł u g b a d a ń statystycznych, w 2 0 2 0 roku m u z u ł m a n i e s t a n ą się dominującą g r u p ą w y z n a n i o w ą w czarnych częściach miasta. 3 3 To zaś m o JESIEŃ-2002 111 że oznaczać, biorąc p o d u w a g ę wojowniczość teologiczną N a r o d u Islamu, że „święta w o j n a " p r z e c i w n i e w i e r n y m (a w t y m wypadku r ó w n i e ż b i a ł y m ) przeniesie się w s a m o c e n t r u m a m e r y k a ń s k i c h m i a s t . I być m o ż e w t e d y speł ni się sen „ p r o r o k a " Elijaha M u h a m m a d a , wieszczącego koniec A m e r y k i i p o w s t a n i e S t a n ó w Zjednoczonych bez białych. TOMASZ PIOTR TERLIKOWSKI PRZYPISY: 1 E. Perment, Louis Farrakhan and the N a t i o n of Islam. Part One, „Corner s t o n e " vol. 2 6 , i s s u e 111 ( 1 9 9 1 ) , p. 10-16. 2 Tamże. 3 D. Pipes, H o w Elijah M u h a m m a d Won, „Commentary Magazine" June 2 0 0 0 4 J. Rieder, Preaching the Apocalipse, „ N e w York T i m e s " 23 January 2 0 0 0 . 5 Tamże 6 D. Pipes, dz.cyt. 7 E. Perment, dz. cyt., part one. 8 D. Pipes, dz.cyt. 9 Malcolm X, Autobiography, p. 2 9 9 . 10 Elijah Muhammad, The Fali of America, XLIX, 18-20. 11 D. Pipes, Louis Farrakhan Is N o t a Muslim, The Washington Post, July 2, 1 9 8 4 . 12 Louis X, „Boston Minister Tells of Malcolm-Muhammad's Biggest Hypocrite", M u h a m m a d speaks, Dec. 4, pp. 11-14. 13 „Nida'ul Islam", issue 2 3 , April May 1 9 9 8 14 Elijah Muhammad, M e s s a g e to t h e Black Man, VI, 7 1 ) . 15 Por. St. Guliński, A l e w i z m i bektaszyzm, Kraków 1 9 9 9 o r a z j . Shindeldecker, Turkish Alevis To day, www.alevibektasi.com/xalevisl.html. Ten ostatni wręcz jako jedną z prawd wiary alewickiej podaje następujące zdanie: „Ali jest manifestacją Boga". 16 E. Muhammad, „Our Saviour Has Arrived, N e w p o r t N e w s 1 9 6 9 , p. 3 9 - 4 1 . 17 tamże, p. 97. 18 Tamie, s. 56-57. 19 Message, V, 6 1 . 20 Our Saviour, p. 90 21 Message, V, 6 2 . 112 FRONDA 27/28 22 E. Pement, Louis Farrakhan and the N a t i o n of Islam. Part Two, „Corner s t o n e " vol. 2 6 , i s s u e 112 ( 1 9 9 1 ) , p. 32-36. 23 Elijah Muhammad, The Fali of America I, 17. 24 Tamże I, 2 0 . 25 Tamże XLIV, 10. 26 Elijah Muhammad, Our Saviour, p. 13. 27 E. Pement, dz.cyt. part two. 28 Tamże. 29 Philadelphia Inąuirer, 3 / 1 8 / 2 0 0 0 30 Fatwa against Nation of Islam. 31 www.interfaithcenter.org/noiweb/latif-12.html 32 www.interfaithcenter.org/noiweb/Talib-10.html 33 D. Pipes, H o w Elijah..., „Commentary Magazine" June 2 0 0 0 . JESIEŃ-2002 113 STANISŁAW CHYCZYŃSKI Cedry nad Cedronem Teraz pachnie cedr, kiedyś była mirra. Kopia obrazu moknie w rzeki biegu, gdzieś w tle majaczy sławy gorzki miraż może go połknie światła drugi biegun? W wodach Cedronu moczę nogi obie jeszcze się boję wartkich głębin kultu, ale szum cedrów wciąga wzruszeń obieg w Jego królestwo - najpiękniejszą z kultur. Usta Weroniki były wilgotne rozpęknięte wpół krój miały prosty warga obok wargi gdy zaciśnięte to nie było szparki choć były przecież rozpęknięte wpół była w nich miłość do utraty tchu skryta tęsknota co ustala Bóstwa poszły w niepamięć Weroniki usta muszla czerwona rozpęknięta wpół 114 FRONDA 27/28 Wieloimiennemu żądasz miłości więc będziesz miał miłość jak piasek drobną i jak kamień twardą z niemocy serca dobywana siłą chropawa niczym Nazarethu hard rock ofiary żądasz więc będziesz miał owoc z kostkami w środku juchą nadziewany melodia grana zimną dzwonu głową odstrasza w nocy niewiasty i panny modlitwy czekasz będziesz miał modlitwę zdrowaśki z drewna na drut naciągnięte pasyjki w lipie krzywo cięte brzytwą świątki ludowe koślawe i piękne nadzieję dajesz więc daj mi tę cnotę bym śmiało wziął się z aniołem za bary Syn Boży zrosił krwią swoją i potem narzędzie tortur symbol naszej wiary! Bajka (Markowi Skwarnickiemu) Że niby ojciec nieba je chował na swoje znaki chmurzysk pogróżki rychło wysyła stary Jehowa gdy idą mali w nocy po gruszki Lecz kiedy wielcy jadą na zbója po ciężką forsę nie drży listowie na zwiastun burzy Umie nas bujać ten święty spokój - srebrny lis to wie! IF.SIF.Ń-2002 115 Lub ból Żyćko ty moje losie marny jakże cię kochać sercem wielkim? sypiesz mi w oczy piachem czarnym albo pod nogi rzucasz belki Żyćko ty moje Pani Nędzo (hubo nad korą jednej z półkul!) jesteś jak strzyga która pędząc smyrga na oślep: radość lub ból STANISŁAW CHYCZYŃSKI 116 FRONDA 27/28 TADEUSZ DĄBROWSKI Epitafium dla Tomka Sztajnborna* Platonowi Pewnego dnia Tomek wyszedł z domu i wrócił po pięciu miesiącach, a już miałem na końcu języka wiersz o jego śmierci. Nigdy się nie dowie o mojej władzy nad jego życiem. Odszedł, łaził gdzieś, łaził po piekłach, by wreszcie wrócić, zupełnie jak Łazarz. Po powrocie zapytał zwykłym głosem: Co u Ciebie, pewnie cały czas piszesz i drukujesz?, na co ja mu: Nie kokietuj, to Ty zaistniałeś w wysokonakładowej prasie, telewizji i radiu. W jednej chwili pojąłem, że moje milczenie nieopatrznie wezwało Tomka z wieczności do świata i wiersza. Tak. * Tomasz Sztajnborn wyszedł z akademika Wyższej Szkoły Morskiej dnia 14. 06. 2001 r. i zaginął. Pięciomiesięczne poszukiwania nie o d n i o s ł y skutku. 2. 12. 2 0 0 1 r. szczęśliwie powrócił do domu. Nadal nie wiadomo, co się z nim działo. JEMBŃ-2002 117 Trójkąt Chciałem jej kupić na Boże Narodzenie królika, żywego, miniaturowego. Kolega ostrzegał: to ryzykowne, bo kiedy zerwiecie, królik stanie się pustym, aczkolwiek natrętnie żywym, znakiem, czystą - tutaj naginam rzeczywistość do wiersza - formą. Na wszelki wypadek kupiłem żółwia. Miałem problemy z wyborem, i wciąż nie wiem, co zadecydowało, że akurat Ten bez znaków szczególnych, tak samo jak nie wiem, co zadecydowało, że akurat Agnieszka. (Od razu mnie pokochał.) Gdy się poznali, byli zażenowani, oboje, Agnieszka moim asekuranctwem, żółw - podobnie. 118 FRONDA 27/28 Jestem ograniczony do siebie, ciebie i do tego wiersza, w którym od zawsze żyliśmy, a teraz znajdziemy dom i pracę, spłodzimy dzieci, które będą bawiły się w przestrzeni wyznaczonej tym wierszem, w nim będziemy także robić sobie różne świństewka i przyjemności, on będzie się rozciągał i kurczył w zależności od naszych aktualnych potrzeb i możliwości, w nim będę pisał kolejne wiersze, a więc żadnych specjalnych perspektyw, w końcówce tego wiersza do nieba pójdziemy, jeżeli nie zawiedzie przenośnia. TADEUSZ DĄBROWSKI JF.S!F.Ń-2002 119 MIŁOSZ KAMIŃSKI List pierwszy do Prozerpiny Jechaliśmy autobusem a płatki śniegu wirowały wokół, mówiłaś że obraz w telewizorze nagle się rozmazał I nie wiem czy to było w lutym czy już w listopadzie, twoje rysy niepewne gdy zaczyna się przyszłość Marce i wrześnie przychodziły po mnie, bezszelestne, zawsze odkrywałem wtedy ile w żyłach jest księżyca, ile przemilczenia Nazywałem po imieniu chłód, którego nie znałem, budowałem istnienie, lipce i sierpnie, łagodność oczekiwania na sennym lotnisku z widokiem na lśniące ławice samolotów, powrócisz Prozerpino, nim upadnie cesarstwo, zanurzę się w prowincjach twoich znaczeń Pijąc alkohol twego ciała, podróż do ciebie to dopiero czerwiec, spienione fale pożądania choć to było w maju i pachniałaś rzeką, wspominam i nawołuję, czy tak bardzo pragnę miłości, że myślami jestem już po drugiej stronie? List którego nie napiszę, niewiarygodny w myślach, doprawdy niewiele zostanie po nas gdy godziny zakreślą się lekko jak wyrok I wszystkie wieże rozdzwonią się, tak stracimy grudzień, ale jeszcze nie teraz, wciąż jesteśmy chorzy, korytarzami lat przechodzimy do siebie, o krok się mijamy, bez słowa, zupełnie 120 FRONDA 27/28 Iluminacja Ciszę znad starych wierszy i ciszę tych wierszy tobie z nocą posyłam królowo jakiej nie zna Hellada Zamiast kwiatów słodkich i pełnych słodyczy ściętych łodyg z pól pachnących młodym zmierzchem Gdzie Wergiliusz prowadzał swą pieśń wysoką często milcząc gdy nieznośne słowa paliły język Skąd patrzyłem na okręty płynące przeciw dumnej Troi do najdalszych granic wątpliwości a może poezji O tak! Podziwiałem rzemiosło żeglarskie które daje pewność obecności wielkich bóstw w pianie morskich zdarzeń Lecz widząc konkwistadorów i klęskę wieczną jak Armada oraz wieki niepotrzebnych chwil co tworzą żadne stulecia Wiem że innych czasów nie będzie a w ogrodzie już czeka róża świtu Zetnij i zobacz Rosę na palcach IESIKŃ-2002 121 *** Miesiąc po wyborach twarze polityków wciąż uśmiechają się z podartych plakatów Nie pamiętam czy głosowaliśmy na tę wczesną jesień która zanosi się deszczem w sklepieniach kości Pewnie byliśmy daleko w górach miłosnego smutku gdzie wszystko przychodzi bardziej niepostrzeżenie Kiedy noc rozlewa się w pełnię lub gwiazdę nieznaną wszystko tam jest obce jakby zgasło wczoraj Tylko potem dziwisz się że zabrakło oddechu i szliśmy nie wiedząc drogą umarłych Miesiąc po wyborach zatopieni w starym mieście spoglądamy na siebie w lustro spraw odległych Nieważne plakaty przywołują zwycięstwa i klęski ale nas obchodzi wojna z naszym przeznaczeniem Które jak muszla z podróży do morskich wybrzeży zostaje na zawsze równo odmierzając pragnienia Widzę to wszystko ukryte na dnie twoich oczu i wiem że ty również już dzielisz przez dwoje Wiedząc że śnieg zaraz spadnie wróci samotność i stanie zegar który przywoływał zimę 122 FRONDA 27/28 Modus moriendi Dokąd mnie wiozą puste tramwaje nocy przez miasto w którym śpisz rozlegle Co przepowiadają zmienne linie szczęścia i czy się sprawdzą niejasne podróże? Jakby nożem rozcinając arterie złego snu żegnając się z kościołem słodkich przeczuć Wybrzeżami parków jak lasów baśniowych w których tak łatwo i lekko stracić głowę Po mostach niepewnie zawisłych w ciemności nad łożem wiernej rzeki co woła po cichu Zbliżam się do śmierci to jest pętli życia MIŁOSZ KAMIŃSKI JF.SIEN'2002 123 JANUSZ KOTAŃSKI Paradisus borealis wieloryby grenlandzkie otwierają paszcze uzbrojone w ogromne fiszbinowe sita nurkują bardzo głęboko karmiąc się planktonem a gdy są już syte w płytkie zatoki płyną by spać na mieliznach pękają lody wtedy czas nadchodzi na radosne gody skoki nad falami podwodne koncerty zabawy zapomnianej trzody Posejdona 124 FRONDA 27/28 * * * piłem wodę Lethe we śnie na jawie piłem wodę Lethe usta mam jeszcze mokre mówię co pamiętam krew zdradę hańbę martwych bohaterów na nic zabiegi sprytnych Lotofagów piłem wodę letejską czystą przeźroczystą Zdjęcie Lwów czerwiec 1941 to właśnie ja pierwsza z lewej w kwiecistej chustce stoję nad okaleczonym ciałem męża z otwartymi ustami gardłem zgniłym od łez JESIEŃ-2002 125 * * * na kim się oprzeć na atolu umarłych starym papieżu zmęczonej żonie * * * jak to będzie gdy się spotkamy już obmyci z grzechów czy pamięć zmartwychwstanie cała z ciałem czy cząstkowa wyczyszczona jak tafla jeziora po burzy JANUSZ KOTAŃSKI 126 FRONDA 27/28 WOJCIECH KUDYBA Miasta Nigdy ich nie ma Kiedy są potrzebne Mapy okazują się puste, długie pasma dróg Biegną zupełnie obce, nie kończą się domem, Jest noc, znaki wskazują wyłącznie na siebie, Wciąż trzeba jechać, Żadnego kurhanu. Być może jednak w miejscu, gdzie wąż dotyka się zioła, Gdzie świeci lampa Akermanu i słychać ciągnące żurawie Na wysokie mury okryte czerwienią wstępuje późne złoto I wieża ponawia wołanie do otwartych dolin. Być może wciąż Wznosi się Jerozolima i można odwiedzić Neapol, być może Uda się zobaczyć rynek. Naprawdę trudno to wytłumaczyć: pozbawieni potrzebnych zmysłów, Pchani jedynie niezrozumiałą potrzebą całości, Wciąż próbujemy szukać niewidzialnych murów, przeczuwamy flanki, Za zasłoną ciemności odgadujemy obecność logicznego planu Ulic i placów, spodziewamy się bulwarów i parków, mamy nadzieję Na hejnał i ruchome święta, wierzymy w istnienie świątyni. Wciąż na zewnątrz. Wciąż na zewnątrz. JESIEŃ-2002 127 „On będzie miasto" W końcu staje się miastem - cierpliwie na wzgórzu Otoczony mgłą znaków, bezkształtem proporców Stara się powstrzymać chaos, zmusza do rozróżnień: Już z daleka zaznacza przewagę kierunków pionowych, Gotyk okolic, porządek wież, przedsionków, Proste reguły naw, nadrzecznych promenad i sklepień. Gdyby chciał, mógłby zapewne stać się też ogrodem Zamkniętym od strony zmierzchu, otwartym w głąb domu, Rodzajem wieczornej rozmowy i żwirową ścieżką, gdyby chciał Mógłby stać się rzeką lub zamkiem ze zwodzonym mostem. Jest naszym miastem. Na dziedzińcu Ujęty w kamienne trakty, powiązany mostkami Strumień coś mówi, na powrót ktoś opowiada tę historię I można stać się częścią nowiny, rodzajem przesłania, Które powoli przesuwa się w cieniu Pod wiatr. Niektórzy sądzą, że tak naprawdę, jest zupełnie prosty. Jeśli stoi się akurat na skarpie, widać, jak wyznacza drogi: Ze wszystkich stron biegną w pośpiechu, unoszą, Dokądkolwiek byśmy poszli, jest zawsze u kresu, Gdziekolwiek byśmy się udali - będzie. 128 FRONDA 27/28 Studnia Na środku rynku, pod wierzbą Znamienny początek - cembrowina studni, Kręgi, jeden po drugim, ku samej istocie Długi łańcuch zakończony wiadrem, Głębokie dzwony i czerwcowy zapach Łagodnych łąk. Nienaruszona. Zbliżaliśmy się ostrożnie, kamiennymi schodami, W poprzek skarpy, ścieżkami pełnymi winniczków, Od strony rzeki, przesmykiem znanym tylko nam, Wtajemniczonym. Przez zarośla i dzikie bzy, między płotem I rowem melioracyjnym, poza zasięgiem domów, Zawsze twarzą do rynku, Wciąż do niej. Bezwiednie. Napełniona. Widzialne centrum - nazbyt oczywiste, By mogło być przedmiotem zwątpienia. Złote znaki porostów, szlachetny Karbunkuł mchu, błyskawice Podziemnego lustra nie mogły nie przyciągać Naszych wypraw, mrocznych śpiewów, rytuałów; Zwalczaliśmy wszelkie przeszkody, spiętrzone pokrzywy, Składaliśmy ofiary, zaklinali deszcze, Byleby trwała. Nawet, jeśli byliśmy gdzie indziej, ona Wciąż tam była: Sama w sobie, Zupełnie osobna. JESIEŃ-2002 129 Źródło W końcu staje się miastem - cierpliwie na wzgórzu Otoczony mgłą znaków, bezkształtem proporców Stara się powstrzymać chaos, zmusza do rozróżnień: Już z daleka zaznacza przewagę kierunków pionowych, Gotyk okolic, porządek wież, przedsionków, Proste reguły naw, nadrzecznych promenad i sklepień. Gdyby chciał, mógłby zapewne stać się też ogrodem Zamkniętym od strony zmierzchu, otwartym w głąb domu, Rodzajem wieczornej rozmowy i żwirową ścieżką, gdyby chciał Mógłby stać się rzeką lub zamkiem ze zwodzonym mostem. Jest naszym miastem. Na dziedzińcu Ujęty w kamienne trakty, powiązany mostkami Strumień coś mówi, na powrót ktoś opowiada tę historię I można stać się częścią nowiny, rodzajem przesłania, Które powoli przesuwa się w cieniu Pod wiatr. Niektórzy sądzą, że tak naprawdę, jest zupełnie prosty. Jeśli stoi się akurat na skarpie, widać, jak wyznacza drogi: Ze wszystkich stron biegną w pośpiechu, unoszą, Dokądkolwiek byśmy poszli, jest zawsze u kresu, Gdziekolwiek byśmy się udali - będzie. 130 FRONDA 27/28 www.ksiegarnia.fronda.pl Bramkarz drużyny FC Oran - Albert Camus powie dział kiedyś: „Wszystko, co wiem o moralności, za wdzięczam futbolowi". Z paPiętniczka czeladnika podejrzeń MICHAŁ K L 1 Z M A Mój kochany pamiętniczku! Czy pamiętasz dzień, w którym straciłem wiarę? Stało sic to wkrótce po tym, gdy pochwycony do „siódmego nieba" obserwo wałem w niemym podziwie, jak wyrzucona do przodu łysa, błyszcząca w słoń cu, ciemna glaca nabitego jak buldog Bena Johnsona styka sic z wirtualną ścianą stu metrów, a błyskawicznie obracające się w dolnym rogu ekranu cy ferki kończą swój taniec, by zatrzymać się na magicznej liczbie 8,86. Wkrótce p o t e m sprawę w swoje ręce przejęli mistrzowie podejrzeń, któ rzy odczarowali mój dziecinny świat. Za odmitologizowywanie wyobrażeń wzięli się farmakolodzy z laboratorium a n t \ d o p i n g o w e g o , którzy ogłosili, że J o h n s o n nafaszerowany byt sterydami anabolicznymi. Tak legia w gru zach moja młodzieńcza wiara. Poczułem się zdradzony jak pruski feldfebel, który w 1918 roku na froncie w s c h o d n i m dowiedział się, że jakiś siodlarz sprzedał go Hntencie i podpisał kapitulację w imieniu całych Niemiec. 132 FRONDA 27/28 A przecież był to n i e m a l cały mój świat. Wiedziałem, że k r ó l e m strzelców pierwszych m i s t r z o s t w świata w 1930 roku został z 8 b r a m k a m i a r g e n t y ń s k i n a p a s t n i k G u i l e r m o Stabile, że podczas olimpiady w Rzymie w 1960 roku sę dziowie skrzywdzili n a s z e g o boksera Tadeusza Walaska, k t ó r y w finałowej walce roznosił na ringu Rosjanina, a m i m o to przegrał s t o s u n k i e m g ł o s ó w 2:3, że powtarzająca się w różnych publikacjach biała p l a m a przy z ł o t y m m e dalu olimpijskim dla Polski p r z e z n a c z o n a była dla J a n u s z a Pawłowskiego, wybranego najpierw S p o r t o w c e m XXX-Lecia PRL, a n a s t ę p n i e skazanego za szpiegostwo na rzecz Ameryki nie tylko na dożywocie, lecz r ó w n i e ż na zapo m n i e n i e w historii s p o r t u . W i e d z i a ł e m o t y m wszystkim, chociaż u r o d z i ł e m się d ł u g o po wielu z owych wydarzeń. M a ł o tego, że wszystko to w i e d z i a ł e m - p i e l ę g n o w a ł e m to w sobie, s k r u p u l a t n i e zapamiętując składy zwycięskich drużyn, nazwiska strzelców b r a m e k , a n a w e t minuty, w których z d o b y w a n o gole. Potrafiliśmy, mój drogi, na p o d w ó r k u z kolegami licytować się swoją wiedzą na t e m a t osiągnięć Pelego, Garrinchy, E u s e b i o czy di Stefano, chociaż w życiu nie oglądaliśmy m e c z ó w z ich u d z i a ł e m . I o t o nagle wszystko s t a ł o się n i e w a ż n e . Na ż a d e n s p o r t o w y sukces, ża d e n rekord świata, ż a d e n n i e p r a w d o p o d o b n y wynik nie s p o g l ą d a m j u ż od tamtej pory bez podejrzliwości, że m o ż e się kryć za t y m jakieś koksowanie, dawanie w żyłę, wąchanie lub i n n e t e g o typu w s p o m a g a n i e . Moja u t r a t a wiary zbiega się z jakąś ogólną desakralizacją s p o r t u . A prze cież gdy pod koniec XIX wieku w m a s o ń s k i e j Francji w s k r z e s z a n o sztucznie po p i ę t n a s t u wiekach ideę Igrzysk Olimpijskich, miały być o n e czymś w ro dzaju liturgii nowej religii, oddającej h o ł d l u d z k i e m u ciału, tak b a r d z o zanie d b a n e m u i p o g a r d z a n e m u - jak m ó w i o n o - przez chrześcijaństwo. To prze cież właśnie na skutek żądań Kościoła (w t y m św. A m b r o ż e g o ) cesarz zlikwidował w 3 9 3 roku igrzyska olimpijskie. Chrześcijaństwo okazało się j e d n a k niezdolne do zapobiegania konfliktom i u t r w a l a n i a pokoju. Sport zda wał się obiecywać więcej: k r w a w e wojny m i a ł y zostać w y e l i m i n o w a n e przez szlachetne w s p ó ł z a w o d n i c t w o . Tak było przecież w d o b i e antyku, gdy na czas igrzysk w Olimpii n a s t ę p o w a ł o zawieszenie b r o n i m i ę d z y greckimi pańs t w a m i - m i a s t a m i . Wiek XX obnażył z ł u d z e n i e owej idei. Sport nie złagodził wcale obyczajów. Igrzyska w latach 1916, 1940 i 1944 nie odbyły się z p o w o du d w ó c h największych i najbardziej krwawych wojen w dziejach ludzkości. Także wiele dzisiejszych i m p r e z sportowych z a m i e n i ł o b y się w k r w a w ą jatkę JESIEŃ-2002 133 między kibicami przeciwnych obozów, gdyby nie specjalne oddziały wojska i policji, w każdej chwili g o t o w e wkroczyć - i wkraczające - do akcji. Kult cia ła zamienił się w jego instrumentalizację i eksploatację. Całe sztaby n a u k o w ców oddały swe usługi h o d o w l i przyszłych championów, na których testuje się najnowsze osiągnięcia chemii i biologii. Sport miał zastąpić wojnę, a wyrodził się tak s a m o jak wojna. Tak jak nie ma już pojedynków szlachetnych rycerzy i metafizyki rapieru, a jest bezdusz ny chrzęst żelaza i rozkaz bezwzględnej eksterminacji, tak s a m o nie ma już tej krainy fair play, gdzie liczyło się „nie zwycięstwo, lecz u c z e s t n i c t w o " , a jest żą dza sukcesu za każdą cenę, bez oglądania się na czystość reguł i p i ę k n o gry. Już w 1945 roku George Orwell pisał, że sport „łączy się z nienawiścią, za zdrością, samochwalstwem, łamaniem wszelkich prawideł gry oraz z sadystyczną przyjemnością towarzyszącą obserwowaniu aktów przemocy: innymi słowy jest to wojna m i n u s strzelanie". Orwell uważał, że fenomen sportu jako zjawiska ma sowego jest efektem powstania nowoczesnych nacjonalizmów, których wyróżni kiem jest „zwyczaj identyfikowania się z wielkimi strukturami siły i postrzeganie wszystkiego w kategoriach prestiżu połączonego ze współzawodnictwem". M ó wił o sporcie, że „jego cechą charakterystyczną nie jest wszakże zachowanie za wodników, tylko postawa widzów: idąc dalej - postawa całych narodów". A j e d n a k j e d n o wydarzenie, mój drogi p a m i ę t n i c z k u , wraca do m n i e i m ę czy m n i e nieraz niczym nostalgia za średniowiecznymi turniejami rycerskimi. 134 FRONDA 27/28 DOWÓD NA ISTNIENIE BOGA Opowieść o cudownej wę M o d l i t w a pastora anglikańskiego J e r e m y ' e g o gierskiej „ j e d e n a s t c e " Gusz- Fletchera w dniu 20 czerwca 2 0 0 2 roku: tava Sebesa należy b o w i e m „Okaż swą moc Panie i spraw, by Brazylia d o tego s a m e g o g a t u n k u , nie wygrała z nami... Podnieś swą rękę, o Panie, co legendy o Królu A r t u r z e i zneutralizuj skuteczność strzelecką Ronaldo i Rycerzach Okrągłego Sto i Rivaldo... 0 Panie Wszechmogący, pozwól łu. Przez cztery lata nie nam strzelić bramkę w ostatniej minucie do zwyciężona grywki, aby cały świat poznał, że Ty jesteś na węgierska ar mada roznosiła w proch szym Bogiem i dzięki Tobie możemy zatriumfo i pył największe futbolowe wać nad naszymi przeciwnikami. Pozwól nam potęgi globu. D o a n n a ł ó w zagrać w finale - nawet jeśli jest to niedziela światowego i nikt wtedy nie pójdzie do kościoła." sportu weszły „mecze stulecia", podczas których Wunderteam u p o k o M o d l i t w y zostały wysłuchane - Anglia przegrała z Brazylią 1:2. rzył d u m n y Albion, wygry wając z Anglikami 6:3 na Wembley i 7:1 na N e p s t a dionie. Niestety, w s p a n i a ł a passa w przerwana została najważniejszym spotka niu, podczas Mistrzostw Świata w Szwajcarii, w fi nałowym meczu z RFN. Ów finał był dla W ę g r ó w tragedią n a r o d o w ą n a mia rę Mohacza (1526) czy Trianonu (1920), nic więc dziwnego, że do spisu swych największych klęsk dopisali: Berno (1954). A m o ż e tak uporczywie w r a c a m do t e g o wydarzenia, p o n i e w a ż to wów czas tak n a p r a w d ę odbył się p o g r z e b s p o r t u ? Koniec r o m a n t y c z n e j epoki p o lotu i finezji; początek zapuszczania solidnej maszynerii żelaznej taktyki i z i m n e g o wyrachowania. Rycerze króla A r t u r a na swych rączych r u m a k a c h rozjechani stalowymi gąsienicami n i e m i e c k i c h czołgów. A przecież nic n i e z a p o w i a d a ł o tragedii, mój kochany p a m i ę t n i c z k u . Po 9 m i n u t a c h faworyci prowadzili 2:0 z N i e m c a m i , z k t ó r y m i wcześniej w eliJESIEŃ-2002 135 minacjach gładko wygrali 8:3. A j e d n a k o s t a t e c z n i e przegrali finał 2:3. Na Węgrzech p o w s t a ł a o b s z e r n a l i t e r a t u r a p r z e d m i o t u , t ł u m a c z ą c a przyczyny klęski. P o d a n o j u ż kilkadziesiąt p o w o d ó w , a t e m a t jest r o z t r z ą s a n y w m e diach publicznych do d n i a dzisiejszego. K o m e n t a t o r z y zwracali uwagę, że wyrachowani N i e m c y specjalnie „pod łożyli się" w eliminacjach, żeby w późniejszych meczach n a t k n ą ć się na słab szych przeciwników, podczas gdy Węgrzy, którzy każdy mecz „ m u s i e l i " wy grywać, trafili na aktualnych w i c e m i s t r z ó w i m i s t r z ó w świata: Brazylijczyków i Urugwajczyków. Stoczyli z n i m i d w a m o r d e r c z e pojedynki (w t y m j e d e n z dogrywką), k t ó r e wygrali po 4:2. Do finału przystąpili znacznie bardziej wy cieńczeni od silnych kondycyjnie Niemców. Wiele o podejściu węgierskich z a w o d n i k ó w do piłki m ó w i ą w s p o m n i e n i a kapitana ich „ j e d e n a s t k i " Jozsefa Bozsika: „Lubiliśmy futbol. P r z y p o m i n a m sobie, że kiedyś po p o ł u d n i u mieliśmy m i ę d z y p a ń s t w o w e s p o t k a n i e , a p r z e d p o ł u d n i e m na wyspie Małgorzaty - mieszkaliśmy w G r a n d H o t e l u - graliśmy sobie na trawie. To była gra na całego. L o r a n t złamał sobie palec u nogi, ja d o s t a ł e m takie kopnięcie, że p r z y k a ż d y m stąpnięciu m y ś l a ł e m , że zemdleję z bólu. Kiedy zobaczył to G u s z t a v Sebes, zmierzył n a s spojrzeniem od s t ó p do głów i oświadczył: ' M n i e n i e interesuje, co wy robicie. Po p o ł u d n i u b ę d ą grać wszyscy, no i m u s i c i e wygrać.' Grał Lorant, no i ja - i wygraliśmy. Puskas i Kocsis byli znani z t e g o na początku lat 50-tych, że na j a k i m ś placyku, gdzie grały dzieci, zdejmowali z siebie m a r y n a r k i i grali z nimi... Ko pali piłkę wszędzie t a m , gdzie się d a ł o . . . " Węgierski d z i e n n i k a r z s p o r t o w y R o b e r t Z s o l t w s p o m i n a ł , jak kiedyś wę gierscy piłkarze „w nocy o k o ł o jedenastej zatrzymali w pobliżu ciężarówkę który szofer by się nie zatrzymał na słowa P u s k a s a - i przy świetle reflekto rów kopali na jezdni i na c h o d n i k u piłkę przez prawie półtorej godziny. M o że graliby do rana, gdyby ktoś n i e zawiadomił ich k i e r o w n i c t w a . " Za w s z y s t k i m t y m kryła się czysta radość, przypisywana zazwyczaj pierwszej miłości. Jakże k o n t r a s t u j ą te opisy z relacjami o dzisiejszych piłka rzach, realizujących z żelazną dyscypliną z a ł o ż e n i a t a k t y c z n e selekcjonerów, nastawionych wyłącznie na uzyskanie korzystnego wyniku, bez oglądania się na styl i piękno. Mój kochany pamiętniczku, myślę sobie, że sport przestał być religią, bo kapłani zamieniali się w urzędników. Nie m a m już, jak w dzieciństwie, p o FRONDA 136 27/28 czucia, że uczestniczę w m i s t e r i a c h . Czuję się, jakbym o b s e r w o w a ł ludzi przy pracy. Stadion przestał być dla m n i e świątynią, a stał się b i u r e m , warsz tatem, polem. Bramkarz drużyny FC O r a n - Albert C a m u s powiedział kiedyś: „Wszyst ko, co w i e m o moralności, zawdzięczam futbolowi". A j e d n a k n i e p o w s t a ł o w XX wieku ani j e d n o wielkie dzieło sztuki o sporcie. Kiepska to religia, mój drogi pamiętniczku, k t ó r a nie znalazła sobie wielkich apologetów. MICHAŁ KLIZMA JESIEŃ-2002 137 Bóg w niedostrzegalny sposób wyznacza granice wpły wu demonów na ludzi, aby zawsze mieli oni wolność wyboru i przezwyciężania pokus. P A R A DOKSY WIARY JAROSŁAW MOSER i Byłem kiedyś buddystą. Był to ważny rozdział mojego życia. Z a n i m zaintereso wałem się buddyzmem, podzielałem poglądy egzystencjalistów - dostrzegałem wszędzie absurd istnienia, całkowity relatywizm i niezdolność ludzi do tworze nia autentycznych więzi. Buddyzm pomógł mi otworzyć się na duchowy wymiar rzeczywistości. Dziś jestem chrześcijaninem. Wcześniej byłem buddystą zafascy nowanym chrześcijaństwem; teraz jestem chrześcijaninem szanującym bud dyzm. Ten wewnętrzny przełom nie dokonał się z p o w o d u odkrycia większej fi lozoficznej głębi w chrześcijaństwie, czy też błędów w nauce buddyjskiej. Po prostu spotkałem Chrystusa, czy raczej On wyszedł mi na spotkanie - nie w spo sób fizyczny i namacalny, ale bardzo osobisty i dla m n i e wyraźny. Poczułem wte dy, że to On czuwał nad całym m o i m życiem, On też przyprowadził m n i e do buddyzmu, aby w ten sposób przygotować m n i e na nasze spotkanie. Przedziw ne bywają drogi, którymi Bóg prowadzi człowieka do spotkania ze sobą... Wyruszając w drogę za C h r y s t u s e m m u s i a ł e m j e d n a k u p o r a ć się z pewny mi buddyjskimi koncepcjami, które wydawały się nie do pogodzenia z chrze138 FRONDA 27/28 ścijaństwem. Prawda jest jedna, nie m o ż e być dwóch wykluczających się podobnie jedno jak prawd, jest światło słońca. Lecz kiedy promień słonecznego świa tła przepuścimy przez pry zmat - rozszczepi się na sie d e m kolorów tęczy. Myślę, że różne religie są różnymi kolorami tego samego światła prawdy rozszczepionego w pryzmacie ludzkiej natury, uwarunkowanej miejscem i czasem, środowiskiem n a t u r a l n y m i trady cją kulturową, o d m i e n n o ś c i a m i w sferze języka, gramatyki, a n a w e t logiki. Jedną z takich buddyjskich koncepcji, które nie dadzą się pogodzić z chrze ścijaństwem, jest krytyka idei Iśwary - stwórcy i władcy świata. W tradycji du chowości indyjskiej idea ta była dobrze z n a n a i legła u p o d s t a w tak wpływo wych nurtów współczesnego hinduizmu, jak wisznuizm czy siwaizm. W jednym z dialogów Buddy, nie należącym co p r a w d a do Kanonu, ale utrzy m a n y m całkowicie w d u c h u nauki buddyjskiej, znajdujemy wyliczenie i o m ó wienie pięciu logicznych paradoksów wiary w Iśwarę, czyli Boga. Warto wy mienić je w tym miejscu, a n a s t ę p n i e rozważyć możliwość ich odparcia. 1. Paradoks s t w o r z e n i a Jeśli stwórcą świata jest Bóg, to stwarzając świat albo działał w j a k i m ś celu, albo też bez celu. Jeśli działał w j a k i m ś celu, k t ó r e g o nie m ó g ł zrealizować w inny sposób, to znaczy, że nie jest doskonały, skoro s a m sobie nie wystar czał i czuł p o t r z e b ę s t w o r z e n i a świata. Jeśli zaś stworzył świat bez celu, to jest tym bardziej niedoskonały, gdyż stwarzając dla próżnej rozrywki tak wie le cierpiących istot, postąpił jak n i e o d p o w i e d z i a l n e dziecko albo szaleniec. 2. P a r a d o k s zła Jeśli Bóg jest j e d y n y m stwórcą świata, to stworzył także zło i cierpienie. Je śli n a t o m i a s t zło i cierpienie nie jest Jego dziełem, lecz p o c h o d z i od d e m o n ó w lub ludzi, to Bóg nie jest wszechmocny, a z a t e m nie ma s e n s u czczenie Go i służenie Mu. JESIEŃ-2002 139 3. Paradoks łaski Jeśli Bóg jest wszechmocny, to m o ż e zsyłać swoje łaski d o w o l n i e i bez ogra niczeń, a więc także l u d z i o m w y s t ę p n y m , a nie zsyłać ich l u d z i o m cnotli wym, a to zaprzecza Jego sprawiedliwości. Jeśli zaś udziela łask jedynie szla c h e t n y m , to nie jest w s z e c h m o c n y - jest ograniczony l u d z k i m i grzechami i ograniczeniami. 4. Paradoks zbawienia Jeśli to Bóg zbawia i p o t ę p i a ludzi, a z a r a z e m jest wszechmocny, to znaczy, że m o ż e zbawić grzesznika i p o t ę p i ć sprawiedliwego. Jeśli zaś nie m o ż e t e g o dokonać, a zbawienie i p o t ę p i e n i e jest wyłącznie konsekwencją ludzkich czy nów, to Bóg nie jest wszechmocny, a l b o w i e m nie m o ż e o d e b r a ć sprawiedli w e m u jego nagrody, a grzesznikowi - kary. 5. Paradoks atrybutów Jeśli zaś wszelkie przymioty Boga, jak twierdzą teiści, przekraczają ludzką wy obraźnię i nie powinniśmy przypisywać Mu żadnych ludzkich cech, to dlaczego mielibyśmy przypisywać Mu atrybuty stwórcy i władcy świata, będące wszak je dynie przeniesieniem w zaświaty ograniczonych ziemskich wyobrażeń. Czyż nie logiczne? Jeśli j e d n a k przyjrzymy się p o w y ż s z y m p a r a d o k s o m w świetle n a u k i chrześcijańskiej, to znajdziemy w n i c h słabe strony. II O t ó ż za p a r a d o k s e m stworzenia kryją się d w a założenia. Po pierwsze, iż t w o rzenie czegokolwiek jest w y r a z e m braku i nie m o ż e być w y r a z e m n a d m i a r u , co oczywiście nie m u s i być p r a w d ą . Po drugie, iż świat jest niedoskonały, gdyż istnieje w n i m realne zło będące k o n i e c z n ą przyczyną cierpienia. Para doks t e n przestałby więc istnieć jedynie p o d w a r u n k i e m , że świat byłby d o skonały, czyli wolny od cierpienia. A przecież zgodnie z p r a k t y k o w a n ą na gruncie b u d d y z m u t a n t r y c z n e g o „wizją wszechogarniającej d o s k o n a ł o ś c i " świat jest doskonały, jest „magicznym o r n a m e n t e m p i e r w o t n e j ś w i a d o m o ści". Jedyną jego „ n i e d o s k o n a ł o ś c i ą " jest istnienie czujących istot, k t ó r e ule gają z ł u d z e n i o m t w o r z o n y m przez swoją n i e o ś w i e c o n ą wyobraźnię, a w kon140 FRONDA 27/28 sekwencji n i e p o t r z e b n i e cierpią. Rodzi się pytanie: dlaczego Bóg stworzył istoty ulegające z ł u d z e n i o m i wrażliwe na cierpienie? Chrześcijańska o d p o wiedź m o ż e być następująca: człowiek, aby być p e ł n y m o b r a z e m Boga, m u s i być wolny, zaś aby nie obrócić swej wolności przeciwko sobie s a m e m u , m u si posiadać wrażliwość na cierpienie. Bez człowieka posiadającego w o l n ą wo lę świat nie byłby d o s k o n a ł y m a u t o p o r t r e t e m Boga, gdyż s t w o r z e n i e świata „z niczego" r o z u m i e m jako s t w o r z e n i e go z niczego, co nie byłoby wzorowa n e n a J e d y n y m Istniejącym. D l a t e g o n a z y w a m świat a u t o p o r t r e t e m Boga - z a r ó w n o świat dla n a s niewidzialny (nazywany n i e b e m , złożony z czystych duchów, a stanowiący mistycz ną świątynię Boga), jak i widzialny (nazywany ziemią, a stanowiący dziedziniec owej mistycznej świątyni). Tak więc bez człowieka w y p o s a ż o n e g o w w o l n ą w o l ę świat nie byłby a u t o p o r t r e t e m Boga. Zaś wolny człowiek bez wrażli wości na cierpienie byłby z a g r o ż e n i e m dla siebie s a m e g o i reszty świata. Dlatego też ludzka wrażliwość na cierpienie jest rów nie d o s k o n a l ą jak całe stworzenie, a jej nie mniej d o s k o n a ł y m u z u p e ł n i e n i e m jest r o z u m pozwalający człowiekowi wyciągać wnioski z cierpienia powstającego z a r ó w n o p o d w p ł y w e m nadużywania, jak i nie używania wol nej woli, a także p a n o w a ć n a d s w o i m i czynami, s ł o w a m i i p r a g n i e n i a m i . Je śli człowiek nie panuje s a m nad sobą, to zapanują n a d n i m ludzie zamykając go w więzieniu lub w szpitalu psychiatrycznym. Jeśli zaś człowiek nie p a n u jący n a d swoimi czynami, s ł o w a m i i p r a g n i e n i a m i żyje daleko od ludzi, to za panują n a d n i m n a m i ę t n o ś c i i nałogi, a n a d n i m i z kolei zapanują choroby, które odbiorą m u m o c siania zniszczenia. Dlaczego j e d n a k Bóg naraża człowieka na wieczne p o t ę p i e n i e , stwarzając go istotą wolną, a j e d n o c z e ś n i e omylną? Na to odpowiedzieć m o ż n a tak: Je śli Bóg jest rzeczywiście wszechwiedzący i sprawiedliwy, to osądza życie człowieka, mierząc jego odpowiedzialność m i a r ą jego ś w i a d o m o ś c i ; zgodnie z tym, co człowiek m ó g ł uczynić, a czego uczynić nie m ó g ł ze względu na swoje ludzkie ograniczenia - nie tylko brak wszechwiedzy, ale i w s z e c h m o cy. Gdyby Bóg karał n a s za nie udzielenie p o m o c y bliźniemu, o k t ó r y m nigdy w życiu nie słyszeliśmy, byłby niesprawiedliwy. Podobnie, gdyby karał n a s za zło wyrządzone k o m u ś n i e ś w i a d o m i e , z braku wiedzy, bez intencji skrzyw dzenia go, a raczej z p o w o d u lekkomyślności t a m t e j osoby. JESIEŃ-2002 |41 Czy j e d n a k Bóg nie zaciąga w o b e c n a s swo istego d ł u g u , polegającego na tym, że stwarza jąc n a s bez pytania nas, czy c h c e m y istnieć, na raża n a s jednocześnie na n i e b e z p i e c z e ń s t w o wiecznego potępienia. Czyż Bóg nie p o w i n i e n w jakiś s p o s ó b spłacić tego dłu gu? Wydaje się, że na to pytanie są dwie możliwe odpowiedzi: albo że d ł u g t e n spłacił wydając na m ę k ę i śmierć swojego J e d n o r o d z o n e g o Syna, który wziął na siebie winy nas wszystkich, albo że w piekle nie ma wiecznego p o tępienia, a jest o n o jedynie najcięższą formą czyśćca, z k t ó r e g o wcześniej czy później wszystkie d u s z e p r z e c h o d z ą do nieba. Która z tych możliwości wyda je mi się bardziej p r a w d o p o d o b n a ? Wydaje się, że druga. Bo n a w e t odkupień cza ofiara C h r y s t u s a nie jest darem, który m o ż e być n a m dany w b r e w naszej woli, a nasza wola bez wszechwiedzy, k t ó r a wszak nie jest n a m dana, nie jest nigdy całkowicie wolna. Czy przyjmujemy, czy o d r z u c a m y d a r Odkupienia, w obu przypadkach robimy to jako niewolnicy własnej niewiedzy. Myślę jed nocześnie, że Bóg w rzeczywistości ofiarowuje n a m swoją wszechwiedzę i wszechmoc, a to w osobie z m a r t w y c h w s t a ł e g o i zawsze żywego C h r y s t u s a i na ile potrafimy p o d d a ć się Jego p r z e w o d n i c t w u , stworzyć z N i m żywą więź p o s ł u s z e ń s t w a w miłości, na tyle w n a s z y m życiu działa Boża wszechwiedza i wszechmoc; wtedy, kiedy jest to p o t r z e b n e i pożyteczne dla n a s lub dla na szych bliźnich. Nie m u s i m y mieć w s z e c h m o c y i wszechwiedzy na co dzień wystarczy, że Jezus m o ż e n a m ich użyczyć w każdej chwili, p o d o b n i e jak uzdolnił Piotra do chodzenia po w o d a c h jeziora. Wracając zaś do kwestii piekła u w a ż a m , że skoro n a s z a wola z p o w o d u braku wszechwiedzy nie jest nigdy do końca wolna, t o t e ż jakiekolwiek złe uczynki spełniamy, s p e ł n i a m y je zawsze w niewiedzy. N i e byłoby sprawiedli we, gdybyśmy nie ponosili żadnych konsekwencji czynionego zła. Lecz n i e 142 FRONDA 27/28 wydaje się też sprawiedliwe, abyśmy za s k o ń c z o n ą ilość zła czynionego za wsze w mniejszej czy większej niewiedzy, mieli p o n o s i ć n i e s k o ń c z o n ą karę w postaci wiecznego p o t ę p i e n i a . W t y m miejscu zbliżam się w s w o i m rozu m o w a n i u do buddyjskiej koncepcji piekła. Czy oznacza to, że m o i m z d a n i e m chrześcijańska n a u k a o piekle jako czymś r ó ż n y m od czyśćca n i e jest trafna i nie zgadza się z najgłębszym pojęciem Bożej sprawiedliwości? Jeśli przyj rzymy się ewangelicznym n a u k o m na t e m a t cierpień piekielnych spotykają cych d u s z ę grzesznika po śmierci jego ciała, to znajdziemy też przypowieść o dłużniku, który nie wyjdzie z więzienia dopóki n i e o d d a o s t a t n i e g o grosza. Oznacza to, że kiedy wreszcie spłaci d ł u g do o s t a t n i e g o grosza - będzie wol ny. Przypowieść tę teologowie przeszłości uznali za opis czyśćca, ale po wie lu wiekach. Wydaje się, że nie ma w Ewangeliach b e z p o ś r e d n i c h p o d s t a w do twierdzenia, iż miejsce „ciemności, płaczu i zgrzytania z ę b a m i " jest r ó ż n e od miejsca, o k t ó r y m J e z u s mówi, że n i e wyjdzie z niego d ł u ż n i k z a n i m n i e od da całego d ł u g u co do grosza. A jednak, jeśli przyjrzeć się uważnie, to znaj dziemy j e d e n wyjątek. Bardzo ważny. Otóż pewnego dnia Jezus powiedział, wszystkie grzech grzechy przeciwko będą Synowi przebaczone, Bożemu że nawet - jedynie grzech przeciwko D u c h o w i Ś w i ę t e m u n i e ' b ę d z i e wybaczony. Co to oznacza? O t ó ż jeśli człowiek jest wolny tak za życia jak i po śmierci, to stając po śmierci przed obliczem Stwórcy, o p r o m i e n i o n y Je go wszechwiedzą, m o ż e zobaczyć wszystkie swoje grzechy tak, jak widzi je Bóg. Jeśli nadal - posiada jąc t e n wielki wgląd - jest wolny, to m o ż e albo p o prosić Boga o wybaczenie oddając się całkowicie Jego Miłosierdziu, albo uznać, że grzechy jego są tak wielkie, iż w świetle sprawiedliwości nie zasługują na wybaczenie. To w istocie pyszne p r z e d ł o ż e nie perspektywy sprawiedliwości n a d p e r s p e k t y w ę miłosierdzia, wybaczają cego winy w b r e w sprawiedliwości, oznacza, m o i m z d a n i e m , grzech przeciw ko D u c h o w i Ś w i ę t e m u . D u s z a zdaje się w t e d y m ó w i ć : N i e w o l n o Ci, Ojcze, wybaczyć mi tych grzechów, gdyż są o n e większe p o n a d wszystko. „ P o n a d wszystko" oznacza w istocie „ p o n a d Twoją m i ł o ś ć " . N i e d o w i e r z a n i e m i ł o sierdziu kochającego Ojca, który gotowy jest wybaczyć najcięższe n a w e t JESIEŃ-2002 143 zbrodnie w obliczu szczerej skruchy serca swego u m i ł o w a n e g o dziecka, to dług, którego nie s p o s ó b spłacić. W wielu mistycznych dziełach chrześcijań skich spotkać m o ż e m y w z m i a n k i o złości d e m o n ó w , k t ó r e podkreślały m o c Bożej sprawiedliwości, a zaprzeczały z całych sił m o c y Bożego miłosierdzia. W jednej z takich ksiąg, zatytułowanej „Prawdziwe życie w Bogu" i spisanej przez Vassulę Ryden, znaleźć m o ż n a stwierdzenie, iż n a u k a o reinkarnacji jest „doktryną d e m o n ó w " . R o z u m i e m to tak, że n a u k a o konieczności p o n o szenia wszystkich konsekwencji swoich u c z y n k ó w w n a s t ę p n y m życiu z że lazną logiką bezwzględnej sprawiedliwości jest z a p r z e c z e n i e m p r a w d y o Bo żym miłosierdziu, które przewyższa Bożą sprawiedliwość. Tak więc odrzucając miłosierdzie i skazując się b e z l i t o s n y m w y r o k i e m na ogień pie kielny, tracimy Boga na zawsze - a to jest i s t o t a wiecznego p o t ę p i e n i a . W „Dialogu" św. Katarzyny Sieneńskiej znajdujemy słowa Boga, który m ó wi, iż w rzeczywistości dusze, przedkładając w ł a s n y osąd n a d Jego miłosier dzie, s a m e rzucają się w ogień wiecznego p o t ę p i e n i a . 111 W odniesieniu do p a r a d o k s u zła, kwestionującego w s z e c h m o c Boga, m o ż e m y powiedzieć, że n a w e t istnienie d e m o n ó w nie uszczupla Bożej w s z e c h m o c y i ma uzasadnienie nie uszczuplające doskonałości s t w o r z o n e g o świata. O t ó ż zgodnie z tradycją i w i e l o m a chrześcijańskimi ź r ó d ł a m i mistycznymi, pierw szymi stworzeniami Boga byli bezcieleśni aniołowie stanowiący żywe n i e b o mistyczną świątynię, w której c h w a ł a Boża zajaśniała p e ł n i ą swego blasku. Były to duchy jak człowiek wolne, lecz posiadające znacznie większą wiedzę i m o c niż człowiek potrafi to sobie wyobrazić. Bóg udzielił im czterech obja wień. Po pierwsze, iż jest ich Stwórcą. Po drugie, iż zamierza także stworzyć ludzi - istoty w o l n e i r o z u m n e , lecz cielesne, p r z e z n a c z o n e do życia i działa nia w świecie materialnym. Po trzecie, iż zamierza s a m zniżyć się do ludzkiej postaci, aby otworzyć ludzkości drogę do wiecznego zjednoczenia z N i m sa m y m . Aby zaś mógł narodzić się w ciele, potrzebuje idealnie czystego naczy nia wypełnionego p e ł n i ą Jego łask, w k t ó r y m d o k o n a się m i s t e r i u m połącze nia n a t u r y boskiej z ludzką; a naczyniem tym, najdoskonalszym ze stworzeń, zamierza uczynić kobietę i m i e n i e m Maryja, której p r z e z n a c z e n i e m będzie zo stać królową nieba i ziemi - wszystkich a n i o ł ó w i ludzi. Pozostawił a n i o ł o m |44 FRONDA 27/28 wybór, czy chcą p o m a g a ć Mu w re alizacji t e g o planu, czy też nie. D w i e trzecie a n i o ł ó w przyjęły z ra dością misję realizacji tego p l a n u . Lecz trzecia ich część u z n a ł a za niesprawiedliwe wywyższenie p o n a d nich istoty ludzkiej, na doda tek kobiety, i z b u n t o w a ł y się prze ciwko Bogu. U p a d ł y z wysokości nieba n a d n o otchłani, k t ó r ą stwo rzyła ich pycha. Zaś miejsca, które po nich pozostały, przeznaczył Bóg dla ludzkich dusz. U p a d ł e anioły, k t ó r e stały się d e m o n a m i , posta nowiły zniweczyć plan Boga. On j e d n a k wiedział, że tak się stanie i wyznaczył d e m o n o m , choć o t y m nie wiedziały, w a ż n ą funkcję w realizacji Jego planu. O n e to, p o p r z e z pokusy, przy p o m o c y których usiłują odwodzić ludzi od świętości, aby nie zajęli ich miejsc w niebie, w rzeczywistości hartują cnoty ludzkich dusz, albowiem lu dzie uświęcają się poprzez stawianie o p o r u p o k u s o m . Bóg w niedostrzegalny sposób wyznacza granice wpływu d e m o n ó w na ludzi, aby zawsze mieli oni wolność wyboru i przezwyciężania p o k u s . Zaś ludziom, którzy poddając się p o k u s o m czynią wiele zła, zawsze daje szansę nawrócenia, czyniąc ich także swoim narzędziem do doskonalenia cierpliwości, pokory i miłości w sercach ludzi, którzy z n i m i obcują i są przez nich ranieni. „Nie bójcie się tych, któ rzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie m o g ą - m ó w i Jezus. - Strzeżcie się ra czej tych, którzy i duszę, i ciało m o g ą doprowadzić do ognia w i e c z n e g o " - za sprawą grzechów, do których n a s skłonią. Ale przestrzega też: „Nie wyrywaj cie chwastów, które r o s n ą p o ś r ó d zboża, albowiem przez nieuwagę możecie też zniszczyć zboże". A ci, którzy zachowują czystość serca, i tak nie będą zbrukani przez grzesznych, wręcz przeciwnie - obcując z n i m i udoskonalać będą swoje cnoty, albowiem „nie to czyni człowieka nieczystym co z zewnątrz w nie go wchodzi, ale to co wychodzi z człowieka czyni go nieczystym". A z a t e m to, co postrzegamy jako zło w świecie - choroby, starość, u t r a t ę najbliższych, JESIEŃ-2002 145 majątku i znaczenia w oczach ludzi - jest w istocie sposobnością doskonale nia nieśmiertelnej duszy, k t ó r a przeznaczona jest do wiecznego szczęścia w niebie. Paradoks zła jest więc p a r a d o k s e m p o z o r n y m - dotykające n a s cier pienia nie są same w sobie złem, a raczej b ł o g o s ł a w i e ń s t w e m . Ojciec zaś czu wa, aby ciężary, które na n a s nakłada, nie przekraczały nigdy naszych sił. IV Paradoks łaski, a jeszcze bardziej p a r a d o k s zbawienia, zawiera u k r y t e założe nie co do n a t u r y zbawienia. Paradoksy te sugerują mianowicie, że zbawienie, z d a n i e m teistów, oznacza rodzaj w y m i a n y handlowej - człowiek szlachetny za swoje d o b r e czyny „nabywa" p r a w o do korzystania przez całą wieczność z jakichś niebiańskich dóbr. Tymczasem chrześcijańskie p o j m o w a n i e zbawie nia wykracza poza tą „ p r a w n o - h a n d l o w ą " p e r s p e k t y w ę . Z b a w i e n i e należy ra czej postrzegać w perspektywie miłości. Bóg jest miłością - w s z e c h m o c n ą , wszechwiedzącą, n i e s t w o r z o n ą i n i e ś m i e r t e l n ą . O k o widzi światło, u c h o sły szy dźwięki, skóra o d c z u w a ciepło i t w a r d o ś ć . Lecz Bóg jest niewidzialny, niesłyszalny i niedotykalny, chociaż jest wszechobecny. M o ż e się pojawić na szym oczom, m o ż e p r z e m ó w i ć do naszych uszu, m o ż e d o t k n ą ć naszej skóry - wszak jest wszechmogący, nie ma dla N i e g o rzeczy niemożliwych. Ale w swej n a t u r z e jest p r z e d e w s z y s t k i m miłością, której nie widać, nie słychać, ani d o t k n ą ć nie m o ż n a . Miłość b o w i e m o d c z u w a m y w naszej duszy. I co wię cej - o d c z u w a m y ją nie w t e d y kiedy przez kogoś j e s t e ś m y kochani, ale kiedy sami kogoś kochamy. Miłość wypełnia n a s w ó w c z a s wielką radością. R a d o ś ć ta w z m a g a się jeszcze, kiedy u k o c h a n a o s o b a odwzajemnia n a s z e uczucie. N a t o m i a s t o d r z u c o n a - zamienia się w rozpacz. Jest tak w przypadku m i ł o ści do człowieka. W przypadku miłości do Boga nie m u s i m y bać się odrzuce nia, gdyż On jest s a m ą miłością. Co więcej, Bóg nie prosi n a s o d o b r e uczyn ki, k t ó r e mógłby wynagrodzić, ale o n a s z ą m i ł o ś ć do N i e g o . Największe „przykazanie" głosi: będziesz m i ł o w a ł Pana, Boga swego. Kiedy k o c h a m y i je s t e ś m y kochani, znika największe cierpienie, j a k i m jest poczucie s a m o t n o ś c i . Najbardziej s a m o t n y czuje się człowiek o t o c z o n y w i e l o m a l u d ź m i , których nie kocha i którzy jego nie kochają. C z ł o w i e k kochający i k o c h a n y nie czuje się s a m o t n y n a w e t na środku p u s t y n i . Oczywiście im bardziej k o c h a m y Bo ga będąc na ziemi, t y m bardziej czujemy się s a m o t n i nie mogąc widzieć Go, 146 FRONDA 27/28 słyszeć i czuć, jak możliwe jest to w niebie. Lecz jest to błogosławiona, uświęcająca i p e ł n a radości s a m o t n o ś ć , przypominająca oczekiwanie na uko c h a n ą osobę na godzinę przed u m ó w i o n y m s p o t k a n i e m . Tę godzinę o s ł a d z a n a m obecność bliźnich i świadomość, że największą t r o s k ą naszego ukocha nego Ojca jest to, aby nie zgubili oni drogi i wszyscy r a z e m doszli do Jego d o m u . Ta ś w i a d o m o ś ć powoduje, że dzieląc Jego troskę p o m a g a m y n a s z y m braciom i s i o s t r o m odnaleźć zagubioną drogę i iść nią coraz dalej. W t e n spo sób kochamy bliźniego jak siebie samego, lecz nie ze względu na siebie, ale ze względu na Ojca. Wyznam, iż k o c h a ł e m kiedyś dwie kobiety j e d n o c z e ś n i e i nie chciałem zranić ani utracić żadnej z nich. Przez wiele dni i nocy dręczy ła m n i e n i e m o ż n o ś ć rozwiązania tego p r o b l e m u . Kiedy zacząłem prosić Bo „Chrześcijaństwo ma Ewangelie, które zawierają opowieść o po kłonie mędrców ze Wschodu. To bardzo tajemnicza opowieść symboliczna. Cóż bowiem oznacza poddanie się doświadczenia duchowego i mądrości religii Wschodu, czego upostaciowaniem są mędrcy, Dzieciątku z groty betlejemskiej? Znaczenie tego, że Chrystus jest jedynym kochającym człowieka - monos filantropos - możemy dopiero zrozumieć na tle tej opowieści. Budda nie kochał człowieka. On współczuł człowiekowi. Tylko Chrystus ko cha człowieka." Jerzy Nowosielski „Moj C h r y s t u s " ga, aby p o m ó g ł mi znaleźć wyjście z tej sytuacji, u s ł y s z a ł e m w duszy słowa: Kochaj je dla Mnie, nie dla siebie. D ł u g o nie m o g ł e m z r o z u m i e ć , co to zna czy. Dzisiaj r o z u m i e m . Kochanie ludzi dla Boga, a nie dla siebie jest t r u d n e , dopóki miłości do Boga nie dajemy w sercu p i e r w s z e ń s t w a p r z e d miłością do jakiegokolwiek człowieka. Jezus powiedział: „Kto kocha ojca lub m a t k ę bar dziej niż Mnie, nie jest M n i e godzien. I k t o kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest M n i e godzien." Gdy miłości do Boga d a m y w sercu pierwszeń stwo przed miłością do ludzi, ł a t w o n a m będzie kochać ludzi, n a w e t naszych JF.SIEŃ-2002 147 nieprzyjaciół, którzy sprawiają n a m wiele bólu. A l b o w i e m nie k o c h a m y ich po to, aby cokolwiek od nich uzyskać, ale dlatego, że o n i także kochani są przez Ojca. Zbawienie zaś oznacza o s t a t e c z n e p r z e k r o c z e n i e barier dzielą cych n a s od Ojca, który kocha n a s od chwili, kiedy p o s t a n o w i ł n a s stworzyć, a Jego m i ł o ś ć jest nieograniczona i wszystko z niej pochodzi, aby o s t a t e c z n i e do niej wrócić. Jeśli nie n a u c z y m y się miłości na ziemi, jeśli nie o t w i e r a m y naszego serca na miłość, p o m i m o bólu, jaki bywa z t y m związany, nie będzie my potrafili zbliżyć się do Boga w niebie. Bo t a m zbliżamy się do N i e g o na tyle, na ile potrafimy kochać. I nie jest to kwestia uczynków, s ł ó w i myśli. N i e jest to kwestia sprawiedliwości. N a w e t największe grzechy m o g ą zostać z m a z a n e przez miłość. A z drugiej s t r o n y n a w e t najszlachetniejsze czyny spełniane bez miłości są jedynie s t r a t ą czasu, bo „gdybym n a w e t rozdał na j a ł m u ż n ę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości b y m nie miał, nic b y m nie zyskał". V Pozostaje jeszcze o s t a t n i p a r a d o k s - atrybutów. Ma on j e d n a k s e n s w t e d y i tylko wtedy, gdy m ó w i m y o Bogu filozofów, k t ó r y s a m o sobie nic nie m ó wi, którego obraz sami sobie t w o r z y m y m o c ą własnej w y o b r a ź n i skażonej tak w i e l o m a z ł u d z e n i a m i wynikającymi z braku wszechwiedzy. H i s t o r i a na r o d u żydowskiego jest j e d n a k h i s t o r i ą s t o p n i o w e g o objawiania się s a m e g o Boga - p o p r z e z wstrząsające teofanie, n i e w y t ł u m a c z a l n e w y d a r z e n i a i obiet nice, k t ó r e spełniały się s ł o w o po słowie. J a h w e objawił się jako Bóg Przy mierza - najpierw zawartego z j e d n y m człowiekiem, A b r a h a m e m ; p o t e m z całym Wybranym N a r o d e m , obiecanym p o t o m s t w e m A b r a h a m a , u s t ó p góry Synaj; a wreszcie, p o p r z e z J e z u s a C h r y s t u s a , z całą ludzkością i z każ dym człowiekiem z o s o b n a . On też s a m objawił swoje atrybuty w taki spo sób i w takiej kolejności, w jakiej u z n a ł za s t o s o w n e . A b r a h a m o w i powie dział: „Jam jest Bóg W s z e c h m o g ą c y " . Mojżeszowi powiedział: „Jestem, Który J e s t e m " . Dawał się też p o z n a ć jako „Bóg wielki i g r o ź n y " (Pwp 7,21) dla wrogów; „Bóg z a z d r o s n y " (Wj 34,14) o cześć o d d a w a n ą b o g o m fałszy wym; ale też jako „Bóg m i ł o s i e r n y i litościwy, cierpliwy, bogaty w łaskę i wierność, zachowujący swą łaskę w tysiączne pokolenia, przebaczający niegodziwość, niewierność, grzech" (Wj 34, 6-7). Objawiał się s t o p n i o w o , jak148 FRONDA 27/28 by przygotowywał ludzi na odkrywanie kolejnych Jego przymiotów. „Uznaj w sercu - powiedział do Izraelitów wędrujących po pustyni - że jak wycho wuje człowiek swego syna, tak Pan, Bóg twój, wychowuje ciebie" (Pwp 8,5). Dopiero Jezus Chrystus dał światu pełne objawienie jako Jednorodzony Syn Ojca. Bóg chrześcijan nie jest Bogiem filozofów. Jest Bogiem żywym, który sam wyciągnął rękę do człowieka. VI Rozważanie przedstawionych paradoksów, podobnie jak wielu innych punk tów nauki buddyjskiej, może być dla chrześcijanina bardzo wzbogacające. Stojąc w obliczu naprawdę przemyślanych argumentów i koncepcji buddyj skich, zmuszony jest dokładnie przemyśleć własne poglądy i znaleźć właści wą odpowiedź. W ten sposób staje się coraz bardziej świadomym i spokoj nym uczniem Chrystusa. A jest to, uważam, wystarczający powód do poznawania buddyjskich nauk i praktyk. Są one także potężną intelektualną inspiracją - a czasem wyzwaniem - dla osób niewierzących. Właściwie każ dy może odnieść korzyść z poznawania i zgłębiania Dharmy Buddy, może po za tymi, którzy zechcą sobie z jej znajomości uczynić tytuł do chwały i za miast pomagać czującym istotom, wywyższać się nad nie. JAROSŁAW MOSER JESIEŃ'2002 149 Depresja to cierpienie totalne i nie do opisania. Cierpi każdy skrawek duszy; dusza boli tak, że nie da się wy trzymać. Człowiek jest zamknięty w cierpieniu, świat na zewnątrz jest tak oddalony, że kompletnie nierzeczywi sty. Jakby był tysiące kilometrów dalej, bez żadnej wspólnej drogi. Niemożliwe jest się z nim skontaktować. Przede wszystkim dlatego, że jest wrogi, ale też jest straszny i obcy, całkowicie obcy. To nie jest mój świat, on nie jest dla mnie. Dla mnie lepiej byłoby nie istnieć. ŁASKA DEPRESJI NATALIA BUDZYŃSKA W Pierwszej Księdze Samuela czytamy, że króla Saula „opuścił d u c h Pański, a opętał go d u c h zły, zesłany przez P a n a " . Bóg b o w i e m ma w ł a d z ę n a d de m o n e m i jest pierwszą przyczyną wszelkiego działania. Egzegeci m ó w i ą , że Saul cierpiał na jakiś rodzaj c h o r o b y psychicznej, a n a w e t - k o n k r e t n i e - na melancholię. Słudzy Saula pomyśleli, że ulżyłoby królowi, gdyby s ł u c h a ł m u zyki granej przez kogoś na cytrze. W t e n s p o s ó b p r z y p r o w a d z o n o do Saula Dawida, który już w t e d y był n a m a s z c z o n y przez S a m u e l a i działał p o d wpły w e m D u c h a Pańskiego. Dawid został u k o c h a n y m g i e r m k i e m króla, „a kiedy zły d u c h zesłany przez Boga n a p a d a ł na Saula, brał Dawid cytrę i grał. W t e dy Saul d o z n a w a ł ulgi, czuł się lepiej, a zły d u c h o d s t ę p o w a ł od n i e g o " ( l S m 16, 2 3 ) . Psalmy nic nie straciły ze swej mocy, t a k ż e dziś są p o t ę ż n y m i egzor150 FRONDA 27/28 cyzmami. Kiedy m o d l i m y się p s a l m a m i , zly d u c h ucieka. „Śpiew i m u z y k a pomagają zwalczyć m e l a n c h o l i ę " - m a w i a ł rabbi N a c h m a n z Bracławia. Cierpiałam nieludzko Kiedy m i a ł a m 15 lat, poje chałam na wycieczkę szkol ną, całkiem fajną. Noce spę dzaliśmy wcale nie na paleniu papierosów ani pi ciu piwa czy o d d a w a n i u się nieprzyzwoitym zabawom. Wywoływaliśmy duchy. Po czątkowo w ogóle nie wie rzyłam w te talerzyki i głosy podobno wszystkich, słyszane przez dopóki w tym niedowiarstwie nie zobaczyłam czegoś - zjawy? ducha? na p e w n o jakiejś obecności. Do dziś na w s p o m n i e n i e tej chwili cierpnie mi skóra. Ale stało się, otworzyłam drzwi czemuś, co c h ę t n i e przez nie w e s z ł o i już nie d a w a ł o mi spokoju. W t e d y oczywiście nie z d a w a ł a m sobie z tego sprawy, ale teraz widzę wyraźnie, że d e m o n czeka, wystarczą mu lekko uchylone drzwi, wślizgnie się od razu i cierpliwie będzie czekać na o d p o w i e d n i m o m e n t , aby zaatakować. Pan Bóg ma j e d n a k w ł a d z ę n a d n i m i dlatego m o g ę teraz o t y m pisać. Po p a r u n i e p r z e s p a n y c h ze s t r a c h u nocach, wszystko się p o z o r n i e u s p o koiło. C h o ć tak n a p r a w d ę przespanej i spokojnej nocy j u ż nie m i a ł a m , ale do wielu rzeczy m o ż n a się przyzwyczaić. N a d s z e d ł j e d n a k czas, że n o c e p o z o s t a ł y b e z s e n n e całkowicie i p e ł n e lę ku. Z a c h o r o w a ł a m na depresję. Myśl o samobójstwie nie o p u s z c z a ł a m n i e ani na chwilę. N a w e t w okre sach d o b r e g o s a m o p o c z u c i a b y ł a m p e w n a , że p o p e ł n i ę s a m o b ó j s t w o . Wy znaczyłam sobie d a t ę i to p o m a g a ł o mi żyć. Przez p a r ę lat w z g l ę d n e g o spo koju d e m o n nie spał: wsączał mi do serca p r z e k o n a n i e , że j e s t e m n i k i m . Ze nikt m n i e nie kocha, i że nigdy m n i e nie p o k o c h a . M o i m j e d y n y m m a r z e n i e m było umrzeć, a i to p o d w a r u n k i e m , że po śmierci nic m n i e nie czeka. O b y JESIEŃ-2002 1 51 po śmierci nie było nic, pustka, cisza, ciemność, nic. Ż a d n e g o Boga, żadne go światła w t u n e l u , żadnej miłości, ż a d n e g o życia po śmierci. Tylko wy tchnienie, nicość. Rozmyślałam o s p o s o b a c h p o p e ł n i e n i a samobójstwa, uwielbiałam wyobrażać sobie, jak r o z p r u w a m sobie żyły - to m n i e uspokaja ło. Gdy n a d c h o d z i ł a jesień, zaczynałam płakać i bać się. Bałam się wyjść na ulicę, spotkać człowieka, jechać a u t o b u s e m i widzieć d o o k o ł a te wszystkie twarze. Wydawało mi się, że wszyscy na m n i e p a t r z ą i co o d e m n i e chcą, no co? Chcą m n i e zniszczyć. Leczyłam się psychiatrycznie od 19 roku życia, d o s t a w a ł a m przeróżne leki, ale niewiele mi pomagały. Mogę wręcz powiedzieć, że moja depresja z roku na rok była coraz większa. J e s t e m osobą towarzyską, ale w czasie choroby izolo w a ł a m się od ludzi kompletnie. Wyłączałam telefon, nie wychodziłam z d o m u , a to wszystko ze strachu przed każdym człowiekiem. Kiedy jechałam a u t o b u sem, wydawało mi się, że wszyscy tłoczą się koło m n i e specjalnie, siedziałam wręcz skulona z zakrytą twarzą i m i a ł a m ochotę wyć ze strachu. Cierpiałam nieludzko. Depresja to jest cierpienie za całą ludzkość, za cały świat. To cierpienie t o t a l n e i nie do opisania. Cierpi każdy skrawek duszy; d u s z a boli tak, że nie da się wytrzymać. Człowiek jest z a m k n i ę t y w cierpieniu, świat na z e w n ą t r z jest tak oddalony, że k o m p l e t n i e nierzeczywisty. Jakby był tysiące kilome t r ó w dalej, bez żadnej wspólnej drogi. N i e m o ż l i w e jest się z n i m s k o n t a k t o wać. Przede wszystkim dlatego, że jest wrogi, ale też jest straszny i obcy, cał kowicie obcy. To nie jest mój świat, on nie jest dla m n i e . Dla m n i e lepiej byłoby nie istnieć. Z w r ó c i ł a m się przeciwko sobie. Czułam straszną do siebie nienawiść. Kale czyłam się i nie c z u ł a m bó lu. C i ę ł a m żyletką d ł o n i e i patrzyłam, jak płynie k r e w - r o b i ł a m to nie w j a k i m ś szale, ale całkiem spokojnie i t r z e ź w o . Potrafiłam roz m a w i a ć z k i m ś na przykład na jakiejś imprezie, a j e d n o 152 FRONDA 27/28 cześnie dźgać się w rękę s c h o w a n y m i w rękawie nożyczkami. Brałam w t e d y d u ż o leków psychotropowych, które wieczorami zapijałam w ó d k ą i popala ł a m haszyszem. P r z e d a w k o w a ł a m p a r ę razy p o t o , b y p r z e s p a ć d z i e ń . P o p ł u kaniu żołądka leki wydzielali mi rodzice i patrzyli, jak p o ł y k a m . Gdy tylko z n ó w nabrali do m n i e zaufania, zaczęłam tabletki zbierać i chować, aby z n ó w je kiedyś połknąć w wielkiej ilości. Ze złości na ojca, k t ó r y przeszukał mój pokój i zabrał „zbiory", rzuciłam w niego n i e b e z p i e c z n y m p r z e d m i o t e m . Przy t y m całym piekle, jakie c z u ł a m w duszy, potrafiłam ś w i e t n i e u d a w a ć . Pewnie tylko p a r ę najbliższych o s ó b z mojego o t o c z e n i a widziało, że coś się ze m n ą dzieje. W tym najgorszym okresie m i a ł a m d o b r e g o psychiatrę, d o b r e g o w t y m sensie, że się o m n i e troszczył. Myślał jednak, że kiedy ustabilizuję moje ży cie emocjonalne, cała depresja m i n i e . C h o d z i ł o w skrócie o t o , by s p o t k a ć prawdziwą szczęśliwą m i ł o ś ć . Stało się. Skończyłam studia i zakochałam się ze wzajemnością. Wyprowa dziłam się z Poznania i zamieszkaliśmy z m o i m chłopakiem w Warszawie. Za częła się jesień. Tomek wy chodził do studia nagrywać płytę, a ja chwytałam za nóż i stojąc przed lustrem naci n a ł a m skórę na szyi. Tomek przychodził, a ja go nie roz poznawałam. Dostawałam ataków lęku, a on tylko się modlił. Bardzo m n i e te m o dlitwy wkurzały. Nie zasta nawiało m n i e to, dlaczego tak się dzieje, po prostu my ślałam, że jestem anarchistką i to całe mówienie o Bogu i wieszanie krzyży na ścianach to zwykła przesada. Tomek miał znajomego zakonnika w Warszawie, ale kiedy on do nas przychodził, ja natychmiast wychodziłam z d o m u . Ale pew nego dnia stało się coś dziwnego. Byłam s a m a i nagle strasznie zaczęłam się bać, to był tak silny lęk, że naprawdę, ale to naprawdę b a ł a m się, że stracę ro z u m całkowicie, albo zrobię sobie krzywdę totalną. Nie było wtedy telefonów komórkowych, nie m o g ł a m zadzwonić po Tomka. Zadzwoniłam więc do tego JESIEŃ'2002 153 zakonnika, to był jakiś przedziwny odruch, ale wiedziałam, że on m o ż e mi p o móc, że Bóg, miłość, jakieś dobro... Ale kiedy czekałam, aż ktoś go przywoła do telefonu, zaczęłam wbrew sobie tak strasznie krzyczeć, wyć, dosłownie wyć i... odłożyłam słuchawkę. W b r e w sobie. Kto zwyciężył, jak nie d e m o n ? Po t y m wydarzeniu n a p r a w d ę w y s t r a s z y ł a m się i z a c z ę ł a m myśleć o Bo gu, że On m o ż e m n i e wyratować. I tak się stało, teraz j e s t e m o t y m przeko nana, choć nie o d b y ł o się to w jakiś s p e k t a k u l a r n y s p o s ó b . Postanowiliśmy wziąć ślub kościelny. Czekało m n i e t r u d n e zadanie: po wielu latach przystąpić do sakramentu pokuty. Mogę powiedzieć, że od tego czasu je stem zdrowa. Depresja nigdy nie wróciła, nie wiem też, co to nieprzespana noc i nie po trafiłabym się skaleczyć. Ni gdy więcej nie cierpiałam już w taki sposób. Trzymam się Kościoła ze wszystkich sił, bo d e m o n wciąż usiłuje m n i e straszyć. Nadal, gdy tylko spotka m n i e jakieś niepowo dzenie, wsącza mi w serce pierwsze kłamstwo, że nikt mnie nie kocha, że moje życie jest pomyłką i nigdy nie powinnam się urodzić. Na dal są chwile, gdy pragnę nicości po śmierci, a nawet modlę się do Boga o śmierć. Kiedy czytam o cierpieniach i chorobie Sary Kane, czy dowiaduję się o czyimś sa mobójstwie, rozumiem to doskonale, ale najgorsze jest to, że jawi mi się to jako a t r a k c y j n e . Teraz już wiem, że to jest walka duchowa. Gdybym nie miała sta łego kontaktu z sakramentami i Słowem Bożym, szybko znów bym w to wpadła. J e s t e m pewna, że d e m o n b a r d z o u p o d o b a ł sobie depresję, aby zniszczyć człowieka. Po pierwsze - wsącza w jego serce p i e r w s z ą wątpliwość: n i k t cię nie kocha czyli Bóg cię nie kocha. Twoje życie n i e ma sensu, jesteś s a m . D e m o n o w i bardzo zależy, żeby p r z e k o n a ć człowieka, że wszystko, co go w ży ciu s p o t k a ł o było złe, i że nic d o b r e g o j u ż go nigdy n i e spotka. Po drugie pragnie o n unicestwić człowieka jego w ł a s n y m i r ę k a m i . J a w p u ś c i ł a m d e m o na do swojego życia przez praktyki okultystyczne. N i e zawsze dzieje się to w s p o s ó b tak oczywisty. 154 FRONDA 27/28 Potrzeba przebaczenia Współczesna psychiatria nie różnicuje depresji na e n d o g e n n ą (czyli bez przy czyny) i przyczynową (będącą wynikiem jakiegoś wydarzenia). Uważa się, że nie ma depresji bez przyczyny. Najczęściej p o w ó d leży w odległym dzieciń stwie i jest n i m głęboka rana w e w n ę t r z n a . Najdotkliwsze zranienia, które da ją o sobie znać przez całe dorosłe życie, zadają rodzice. Brak przebaczenia spra wia, że człowiek cierpi, a zamknięcie serca na tą j e d n ą osobę powoduje, że nie potrafi kochać nikogo, także samego siebie. i psychologia o potrzebie Psychiatria mówi wiele przebaczenia w terapii, ale dla m n i e jest pewne, że bez Boga prawdzi we przebaczenie największe mu wrogowi jest niemożli we. Największym wrogiem nie jest ten, k t o cię prześla duje teraz, ale ten, k t o cię zranił, gdy byłeś najbardziej niewinny. Nawet, jeśli zrobił to zupełnie niechcący i nieświadomie. Dla d e m o na z kolei brak przebaczenia jest doskonałą pożywką. Leki przeciwdepresyjne są świetne, ale nigdy same z niej nie wyleczą. Mogą ją zaleczyć, ale depresja wraca i wróci na p e w n o , jeśli będzie się polegać tylko na farmakologii. Potrzeb ne jest przebaczenie, a to proces długi i bez Boga niemożliwy. Nie przebaczając n i e u s t a n n i e sądzimy, a grzech t e n s p r o w a d z a na n a s śmierć. W rzeczywistości s ł u c h a m y d e m o n a . Dopuszczając do takich cier pień Bóg przewraca życie człowieka do góry n o g a m i i pyta: „I co teraz? Czy jest Bóg?". Rabbi J o s z u a z Bełza m ó w i ł : „Kiedy dotyka n a s cierpienie, m u s i cie wiedzieć, że Bóg wystawia w a s na p r ó b ę , aby zobaczyć, jak je przyjmuje cie. Jeśli znosicie je ze spokojem, powtarzając słowa N a c h u m a G a m z o : To też wyjdzie na dobre, wasza słabość ustąpi. N i e będzie j u ż więcej p o w o d u , by wy stawiać w a s na p r ó b ę i w t e d y przekonacie się, że cierpienie było n a p r a w d ę dla waszego d o b r a . " N a t o m i a s t rabbi z Łęcznej m a w i a ł : „Bóg chce n a m dać n o w e życie. I w ł a ś n i e w t y m celu posyła n a m nauczycieli, aby n a s poprawiaJESIEŃ-2002 155 li, nauczali i oddziaływali na n a s . Jeśli to nie wystarcza, zsyła n a m cierpienia, dokładnie tak, jak czyni ojciec, który poddaje swojego syna bolesnej opera cji, ponieważ jest to jedyny sposób, żeby go uzdrowić. C z a s a m i j e d n a k wy daje n a m się, że nie j e s t e ś m y w stanie znieść tych cierpień, choć m a m y świa d o m o ś ć tego, że są o n e jedynie w y r a z e m miłości Bożej." Melancholia według św. Jana od Krzyża Pan Bóg ma swoje plany w o b e c każdego człowieka i daje doświadczenie de presji nie bez celu. Chrześcijanin ma d o b r z e - dla n i e g o depresja m o ż e być łaską. Niezwykle p o m o c n e są przeżycia św. J a n a od Krzyża. Psychiatra p o wiedziałby, że z p u n k t u widzenia psychopatologicznego święty ów cierpiał na depresję. Swoje m r o k i d u c h o w e nazwał „nocą c i e m n ą " i opisał w dziele pod t a k i m w ł a ś n i e t y t u ł e m . Wyjaśnia t a m , że Pan Bóg daje d o ś w i a d c z e n i e „nocy c i e m n e j " po to, by w t e n s p o s ó b oczyszczona d u s z a m o g ł a doskonalej zjednoczyć się z N i m . O t ó ż t y m b o l e s n y m d o ś w i a d c z e n i o m strasznej nocy, u m i e r a n i a duszy, z s t ę p o w a n i a za życia do czyśćca m u s i się p o d d a ć każdy, k t o chce dojść do rozkoszy zjednoczenia z Bogiem. „ N o c c i e m n ą " św. J a n a od Krzyża m o ż n a n a z w a ć p r z e w o d n i k i e m po depresji, ale p r z e d e w s z y s t k i m p o r a d n i k i e m d u c h o w y m dla cierpiących. Poniższe zdania b r z m i ą jak z podręcznika od psychiatrii i niczym się nie różnią od o p i s ó w depresji profesora Kępińskiego: „Ból i s m u t e k duszy powiększa się na skutek o s a m o t n i e n i a i o p u s z c z e n i a jakie ogarniają ją w ś r ó d tej nocy. Nie znajduje się r ó w n i e ż pociechy ni opar cia w żadnej n a u c e i w ż a d n y m k i e r o w n i k u d u c h o w y m . C h o ć b y się jej bo w i e m u d o w a d n i a ł o dla jej pociechy, że wielkie d o b r a s p ł y n ą na n i ą z tych udręczeń, nic jej nie przekona. Będąc głęboko z a n u r z o n a i p o g r ą ż o n a w swej nicości i nędzy, ma przeświadczenie, że inni, nie wiedząc jaka o n a jest w rze czywistości, m ó w i ą jej tylko słowa te dla pociechy." „ D u s z a p o p a d a w takie zamroczenie i w taką n i e p a m i ę ć o wszystkim, że czas upływa, a o n a nie zda je sobie sprawy, co czyniła, myślała, co czyni lub ma czynić. I nie m o ż e , choć by chciała, przywołać uwagi do tych spraw." Człowiek cierpi tak strasznie, że „śmierć byłaby ulgą i w y z w o l e n i e m " . Ciężar u d r ę k i w t y m stanie powoduje, że człowiek czuje się jak najdalej od jakiejkolwiek łaski i sądzi, że wszystko jest już stracone. Czuje się o s a m o t n i o n y i w z g a r d z o n y przez wszystkich, 156 FRONDA 27/28 a szczególnie przez przyjaciół (co D a w i d wyraża w słowach: „Oddaliłeś o d e m n i e m o i c h znajomych, uczyniłeś m n i e dla n i c h o h y d n y m " [Ps 8 8 , 9 ] ) . Naj gorsze cierpienie przysparza myśl n i e u s t a n n i e w m a w i a n a przez nieprzyjacie la, że „Bóg m n i e nie kocha", p o n i e w a ż na J e g o m i ł o ś ć n i e zasługuję. M ó w i 0 t y m p r o r o k Dawid: „Moje p o s ł a n i e jest m i ę d z y z m a r ł y m i , t a k jak zabitych, którzy leżą w grobie, o których j u ż nie p a m i ę t a s z , którzy wypadli z Twojej rę ki. Umieściłeś m i ę w dole głębokim, w ciemnościach, w p r z e p a ś c i " (Ps 88, 6 - 7 ) . W e d ł u g św. J a n a d u s z a taka o d c z u w a wręcz m ę k i piekielne, k t ó r e p o chodzą z przekonania, że jest p o z b a w i o n a Boga, że On ją karze i że jest p r z e z Niego o d r z u c o n a i t a k j u ż z o s t a n i e na zawsze. T r u d n o się w t a k i m s t a n i e m o dlić: „nie jest t e n czas s p o s o b n y do r o z m o w y z Bogiem", więc, jak w o ł a Je remiasz, trzeba „położyć p r o c h u w u s t a swe; m o ż e jest nadzieja". D u s z a jest z a n u r z o n a w tak głębokiej i gęstej ciemności, że czuje się „cał kowicie z m i a ż d ż o n a i o b a l o n a na twarz. W i d o k jej własnej n ę d z y jest dla niej jakby o k r u t n ą śmiercią d u c h o w ą " . Czuje się jak J o n a s z p o ł k n i ę t y p r z e z jakie goś p o t w o r a . W rzeczywistości p o t w ó r istnieje i to w każdej chwili: „Czuje b o w i e m w sobie jakby jakiegoś nieprzyjaciela, który chociaż u s p o k o j o n y 1 uśpiony, m o ż e w każdej chwili zbudzić się i wszcząć z nią walkę". Ale Dawid m ó w i : „ N o c jak dzień zajaśnieje" (Ps 139, 12). C z ł o w i e k bo w i e m m u s i wejść w grób ciemnej śmierci, aby p o t e m m ó g ł dojść do zmar twychwstania. Św. Jan od Krzyża pisze: „ t o z m a g a n i e się i ta walka są b a r d z o głębokie, albowiem i pokój, do k t ó r e g o mają d o p r o w a d z i ć , ma być r ó w n i e ż b a r d z o głęboki. Ból duszy jest w e w n ę t r z n y i przenikliwy, gdyż miłość, k t ó r ą ma o n a osiągnąć, ma być r ó w n i e ż najgłębsza i najczystsza." O tą m i ł o ś ć p r o sił Dawid: „Stwórz, o Boże we m n i e serce czyste" (Ps 5 1 , 12). NATALIA BUDZYŃSKA JESIEŃ-2002 157 Saramago mówi w imieniu Saramago, broni interesów Saramago, usprawiedliwia i podziwia Saramago, jego idee, pretensje i frustracje. Saramago to prorok pesy mizmu, pogardy i resentymentu. Lenin Guevara I, papież NELSON resentymentu RODRICO PEREIRA W s w o i m o p u b l i k o w a n y m w „Gazecie Wyborczej" (2-3.03.2002) artykule A r t u r D o m o s ł a w s k i dzieli się z n a m i d o ś w i a d c z e n i e m m i s t y c z n y m , k t ó r e stało się jego u d z i a ł e m : o t o d z i e n n i k a r z t e n r o z p o z n a ł w p o r t u g a l s k i m pisa rzu Jose Saramago bliźniaczego b r a t a papieża J a n a Pawła II. D o m o s ł a w s k i nie m a j u ż wątpliwości: S a r a m a g o jest chrześcijańskim p r o r o k i e m . S k u t k i e m tego a u t e n t y c z n e g o „ o ś w i e c e n i a " a u t o r t e k s t u - czytając p o r t u g a l s k i e g o pi sarza - n i e potrafi j u ż uwolnić się od obsesyjnego wręcz uczucia, że ma o t o do czynienia z encyklikami, listami a p o s t o l s k i m i czy h o m i l i a m i p a p i e s k i m i . J Jg FRONDA 27/28 Z rozbrajającą szczerością D o m o s ł a w s k i w p r o w a d z a czytelnika w przeży wanie z n i m w ł a s n e g o odkrycia. I dla kogoś, k t o w y t r z y m a do k o ń c a artyku łu, wszystko zaczyna nabierać s e n s u . Jak w transie, gotowi j e s t e ś m y ogłosić prawdziwą t o ż s a m o ś ć Saramago: „Tak o t o z zatwardziałego k o m u c h a n a r o dził się chrześcijański p r o r o k " - w o ł a m y z D o m o s ł a w s k i m . Strzeżcie w się fałszywych owczej skórze, proroków, którzy przychodzą do was a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. (Mt 7,15) Wojtyła bis Już od d a w n a przestał dziwić chyba kogokolwiek k o m p l e t n y brak krytycy zmu, który zachodni intelektualiści przejawiają w ocenie komunizmu i wszystkich jego lewicujących i lewackich p o c h o d n y c h . O d n o s i się w k o ń c u wrażenie, że jest to po p r o s t u s y m p t o m chronicznej niedojrzałości, k t ó r a p o d o b n i e jak ma to miejsce u n a s t o l a t k ó w - ustawicznie filtruje rzeczywi stość i n a w e t w o b e c niepodważalnych faktów widzi to i wierzy w to, co chce uznać jako wiarygodne - z p u n k t u w i d z e n i a w ł a s n y c h d o r a ź n y c h korzyści i bronionych przez siebie egocentrycznych pozycji. Niezrozumiałe jest jednak to, jak Polak m o ż e odczuwać jakikolwiek pociąg wobec ideologii lewicy - a szczególnie tych, które r o d o w o d e m s w o i m sięgają fundamentalistycznych pozycji m a r k s i z m u i leninizmu, totalitarnych i obciążo nych hipokryzją - tak, jak ma to miejsce w wypadku Saramago właśnie. Warto zastanowić się, j a k i m krajem byłaby dzisiaj Portugalia, gdyby Sa r a m a g o i partii, której zawsze bronił z pozycji ideologa nr 1, u d a ł o się utrzy mać przy władzy. „Rewolucja G o ź d z i k ó w " z 1974 roku była reakcją na n i e u d o l n o ś ć r e ż i m u post-salazarystów, który nie radził sobie nie tylko z p r o b l e m a m i w e w n ę t r z nymi, ale przede w s z y s t k i m nie u m i a ł s p r o s t a ć n a c i s k o m z e w n ę t r z n y m ze strony Europy, m o c n o upojonej iluzjami mającymi swe ź r ó d ł o po lewej stro nie. G ł ó w n y m e l e m e n t e m tych nacisków było b e z w a r u n k o w e p o p a r c i e dla afrykańskich r u c h ó w wyzwoleńczych. J e d n o c z e ś n i e z hipokryzją m i l c z a n o o tym, o co rzeczywiście w tej grze chodziło: ruchy wyzwoleńcze portugalJESIEŃ-2002 159 skich kolonii w Afryce - j e d n e uzbrojone i p o p i e r a n e organizacyjnie i m a t e rialnie przez Związek Sowiecki, Kubę i blok komunistyczny, i n n e przez Sta ny Zjednoczone - służyły po p r o s t u i n t e r e s o m o b u potęg, te zaś dążyły jedy nie do odsunięcia Portugalczyków od ich bogatych w diamenty, r o p ę i i n n e surowce n a t u r a l n e zamorskich prowincji. To za te bogactwa płacić przyszło Angolańczykom cenę prawdziwego piekła wojny, k t ó r a t r w a t a m jeszcze do dziś od czasu tak wymarzonej niepodległości. Nie o d o b r o Afrykańczyków chodziło, o n o nigdy nie m i a ł o znaczenia. A Portugalia toczyła w Afryce bój ze Związkiem Sowieckim i S t a n a m i Zjednoczonymi, nie będąc w stanie utrzymać n a d ł u ż s z ą m e t ę w ł a s n e g o projektu s p o ł e c z e ń s t w a w i e l o n a r o d o wościowego i wielokulturowego, który przez wiele wieków do tego s t o p n i a zbliżył Portugalczyków i m i e s z k a ń c ó w Afryki, że były w Portugalii głosy za p r z e n i e s i e n i e m stolicy kraju do Luandy. Saramago z bezgraniczną hipokryzją p r z e d s t a w i a swoją wizję Portugalii, która uniezależnić się p o w i n n a od E u r o p y i wyjść na spotkanie l u d o m Afry ki i Brazylii - w k i e r u n k u „ k u l t u r o w e g o zbliżenia l u d ó w Półwyspu Iberyj skiego i l u d ó w z drugiego brzegu Atlantyku" (powieść „ K a m i e n n a T r a t w a " ) . O t o jak po całych latach p r z e w r o t n e j roboty tego towarzysza i innych wasa li Kremla działających na rzecz zniszczenia tak ż m u d n i e wypracowywanego na przestrzeni wieków a u t e n t y c z n i e pokojowego w s p ó ł i s t n i e n i a Portugalczy ków i Afrykańczyków „ p r o r o k " D o m o s ł a w s k i e g o wyśpiewuje m i ł o s n e ody ku chwale afrykańskich tubylców... O w a miłość portugalskich k o m u n i s t ó w do Afryki jest p o w s z e c h n i e z n a n a - wyraziła się w zdradzie i w ł a s n e g o kraju, i Czarnego Lądu, w zadawanych cierpieniach, w nienawiści i śmierci. Taki był p o p r o s t u owoc upojenia towarzyszącego k a ż d e m u p o c a ł u n k o w i s k ł a d a n e m u na ustach sowieckich dygnitarzy. 160 FRONDA 27/28 Tekst D o m o s ł a w s k i e g o p e ł n y jest uczuć - to z r o z u m i a ł e : s e n t y m e n t a l i z m jest przecież j e d n y m z charakterystycznych rysów myśli lewicy... S e n t y m e n t a l i z m e m tym ociekają wręcz d ł u g i e wiersze wielostronicowe go artykułu. W p e w n y m m o m e n c i e D o m o s ł a w s k i w s p o m i n a okres, kiedy to Saramago był w i c e d y r e k t o r e m d z i e n n i k a Didrio de Noticias. I w z r u s z a m y się czytając o tym, jak to s k u t k i e m o d r z u c e n i a przez rewolucję p o r t u g a l s k ą ra dykalizmu k o m u n i s t ó w Saramago stracił swoją p o s a d ę w d z i e n n i k u - na szczęście dla siebie, m ó g ł b o w i e m o d d a ć się w k o ń c u p i s a n i u książek. Nic poza tym. Pięknie. Czytający nie potrzebuje wiedzieć, że wcześniej - w k r ó t ce po objęciu p o s a d y w dzienniku - S a r a m a g o wyrzucił s t a m t ą d większość pracowników. Była to czystka p r z e p r o w a d z o n a z d e t e r m i n a c j ą g o d n ą m e t o d sowieckich. Saramago był w tym bezlitosny: prześladował, upokarzał, elimi nował i u s u w a ł sprzed oczu tych wszystkich, którzy w jakikolwiek s p o s ó b przeszkadzali w realizacji rewolucyjnego projektu (właśnie trwał w Portuga lii okres nazywany dzisiaj „ P R E C " - Processo Revolucionario Em C u r s o , tj. Proces Rewolucyjny Trwa, h a s ł o r z u c o n e przez k o m u n i s t ó w ) . N i e ma co oczekiwać także, żeby D o m o s ł a w s k i p a m i ę t a ł , iż portugalscy k o m u n i ś c i JESIEŃ-2002 161 z rządu Vasco Goncalvesa otwarcie głosili, że - p o d o b n i e jak w b o h a t e r s k i c h czasach Rewolucji Paź dziernikowej, mimo stanowionej przez siebie mniejszości - przyjdzie im p r z e p r o w a d z i ć w Por tugalii d r u g ą rewolucję. C h o d z i ł o im o założenie na ojczystej ziemi k o m u n i s t y c z n e g o raju i m n i e j sza o to, jeśli większość r o d a k ó w nie r o z u m i a ł a na czym polegało o w o szczęście, k t ó r e S a r a m a g o i t o warzysze pragnęli ofiarować narodowi. Jednak w t e d y milcząca d o t ą d większość - m i a s t odkrywać korzyści t e g o i m p o r t o w a n e g o od S o w i e t ó w raju ruszyła do dzieła: w całym kraju grupy c h ł o p s k i e rozpoczęły ataki na siedziby partii k o m u n i s t y c z nej. I do d n i a dzisiejszego „ p r o r o k " nie m o ż e wy baczyć Portugalii, że o d r z u c i ł a k o m u n i s t y c z n e szczęście - żyje na wulkanicznej, p o d o b n e j do pu styni, wyspie Lanzarote, pozbawionej żywej ro ślinności z p o w o d u ciągłej podwyższonej t e m p e r a t u r y ziemi. Skazany na wygnanie z własnej woli, na ziemi niczym jego w ł a s n y obraz i p o d o b i e ń s t w o : w y s p a p r a w i e niezamieszkana, gdzie panuje b e z u s t a n n e lato, miejsce spędzania u r l o p ó w i fe rii, o jałowej glebie pochodzącej z wymiotów czynnego w u l k a n u . Dla D o m o s ł a w s k i e g o „prorok" Saramago jest bliźniaczym b r a t e m J a n a Pawła II. P o r ó w n a n i e nie jest p o z b a w i o n e s e n s u . Ale jako negatyw. Podczas gdy Karol Wojtyła przebywa w Rzymie, aby zbliżyć się do p r o b l e m ó w każde go człowieka zamieszkującego n a s z świat i głosić orędzie przebaczenia, od powiedzialności i miłosierdzia, „ p r o r o k " z Lanzarote z a t r u w a d u s z ę każde go, k t o zechce go słuchać, s w o i m p e s y m i z m e m i p o g a r d ą przelewającymi się z tego p e ł n e g o r e s e n t y m e n t ó w serca egocentryka. Saramago m ó w i w imie niu Saramago, b r o n i i n t e r e s ó w Saramago, usprawiedliwia i podziwia Sara mago, jego idee, pretensje i frustracje. S a r a m a g o to p r o r o k p e s y m i z m u , p o gardy i r e s e n t y m e n t u . Wojtyła to p r o r o k nadziei. 162 FRONDA 27/28 I cóż z tego, że nie lubi on M c D o n a l d s ' a i Co ca Coli? Saramago to wieczny n a s t o l a t e k - nadąsany, nieposłuszny, z b u n t o w a n y - m o t y w o w a n y jedynie nienawiścią i pogardą. N a s t o l a t e k jak cała lewica, pyszałkowaty jak ona, rozwiedziony z ży ciem, z ludźmi, ze słabościami, radościami, s m u t kami bliźnich - jak lewica. Tak, on p r z e m a w i a do ludów. Ale postrzega je jako masy, m a t e r i ę do m o delowania i pouczania, n i e z b ę d n e n a r z ę d z i a rewo lucji. Saramago wie jak oskarżać i dzielić, Jan Pa weł II buduje m o s t y p o m i ę d z y ludźmi, otwiera drzwi dla nadziei i przeciera szlaki dialogu. Ramallah to Auschwitz I Jan Paweł II, i Saramago udali się n i e d a w n o do Izraela. Papież Wojtyła pozostawił po sobie ślady szacunku i miłości - w o b e c wszystkich mieszkań ców tej ziemi. Przerwał celebrowanie Eucharystii podczas śpiewu muezzina. Jego o b e c n o ś ć była we z w a n i e m do pojednania, do pokojowego współist nienia. A cóż uczynił Saramago podczas wizyty w Ziemi Świętej p o d koniec m a r c a bieżącego ro ku? Dolał oliwy do ognia p ł o n ą c e g o w Palestynie. Jak to m o ż n a było przewidzieć, „bliźniaczy b r a t Jana Pawła I I " okazał się raczej bliźniaczym bra t e m Lenina, Stalina, Fidela i Guevary. B r a t e m t o warzyszy z Organizacji Wyzwolenia Palestyny, ideologiem rewolucji antyamerykańskiej i antysyjonistycznej, k t ó r a zjednoczyła w XX wieku OWP, grupy Baader-Meinhof, IRA, ETA, C z e r w o n e Brygady, Carlosa, Abu Nidala, Związek Sowiecki, Koreę Północną, Kubę i cały blok k o m u n i s t y c z n y - p r o r o ków pokoju... Saramago p o r ó w n a ł blokadę Izraelitów założoną na palestyńskie m i a s t o Ramallah do Auschwitz i Buchenwaldu. „To, co dzieje się w Palestynie, jest zbrodnią, którą porównać m o ż n a tylko z Auschwitz i z Buchenwaldem. N a w e t JESIEŃ-2002 163 biorąc pod uwagę różnice w przestrzeni i w czasie, to ta s a m a sprawa", powie dział Saramago po swojej wizycie na Cisjordanii. „Z p u n k t u widzenia armii izraelskiej całe R a m a l l a h to więzienie, a wy, Palestyńczycy jesteście skazani, jesteście w i ę ź n i a m i " , oświadczył po spotka niu z Arafatem. W odpowiedzi na uwagę p e w n e g o dziennikarza, że nie ma tu przecież ko m ó r gazowych, odpowiedział: „Nie ma ich jeszcze, ale to nie znaczy, że ni gdy nie będzie k o m ó r gazowych". Oświadczenia te były p o w o d e m ostrej reakcji niechęci ze s t r o n y wszyst kich u g r u p o w a ń izraelskich. Ocaleni z h o l o k a u s t u , intelektualiści, środowi ska opozycyjne w o b e c rządu izraelskiego, a n a w e t ci, którzy krytykowali o s t r o politykę S h a r o n a w o b e c Palestyńczyków - wszyscy potępili wystąpie nia Saramago, uznając je za wyraz złej woli i a n t y s e m i t y z m u . Dyrektor O ś r o d k a S i m o n a Wiesenthala, Efraim Zuroff, określił oświad czenia Saramago jako „ p o r ó w n a n i a a b s u r d a l n e , będące j a s n y m d o w o d e m , iż świetność w dziedzinie literatury nie s t a n o w i żadnej gwarancji dla k o m p e tencji historycznej". Avner Shalev, przewodniczący Yad Vashem w Izraelu, stwierdził, iż wy powiedzi Saramago są „ j e d n o w y m i a r o w e , p e ł n e fałszu i u p r o s z c z e ń " . Także pisarze izraelscy, w większości krytyczni w o b e c polityki Ariela S h a r o n a w o bec Palestyńczyków, byli o b u r z e n i o ś w i a d c z e n i a m i Saramago. A m o s Oz, j e d e n z najwybitniejszych w s p ó ł c z e s n y c h pisarzy izraelskich, obruszył się na a u t o r a „Eseju o ślepocie": „Jose S a r a m a g o daje d o w ó d strasz liwej ślepoty m o r a l n e j . Kto nie jest w s t a n i e o d r ó ż n i ć różnych s t o p n i zła, pra cuje na jego rzecz" - oskarżył noblistę Oz w wypowiedzi dla izraelskiego dziennika Yediot Ahronot. Także s p o ł e c z e ń s t w o izraelskie n i e p o z o s t a w i ł o bez k o m e n t a r z a deklara cji Saramago: już nazajutrz ludzie zaczęli zwracać książki jego a u t o r s t w a , a księgarze usuwali je z wystaw. P r z e d t e m p o w i e ś ć „Wszystkie i m i o n a " (po hebrajsku Kol HaShemot) stała na czele listy najlepiej s p r z e d a w a n y c h w tym kraju. Ź r ó d ł a M i n i s t e r s t w a Spraw Zagranicznych Izraela stwierdzają, że „po r ó w n a n i e kondycji Palestyńczyków do warunków, w jakich żyli w i ę ź n i o w i e żydowscy w o b o z a c h śmierci typu Auschwitz, j e s t a b s u r d a l n e i d o w o d z i ignorancji i g ł u p o t y " . 164 FRONDA 27/28 „Sześć m i l i o n ó w Ż y d ó w uśmier conych przez n a z i s t ó w podczas dru giej wojny światowej n i e w y s t ę p o w a ł o p r z e d t e m przeciw h i t l e r o w s k i m N i e m c o m ; zostali oni wysłani do ko m ó r gazowych tylko dlatego, że byli Ż y d a m i " - powiedział rzecznik p r a s o wy MSZ, E m a n u e l Najshon. Naczelny Rabin Ż y d ó w Aszkenazyjskich, Israel Meir Lau, dał wyraz swojemu o b u r z e n i u na fakt, iż Sara m a g o mógł p o r ó w n a ć sytuację w Ra mallah do o b o z ó w koncentracyjnych i ubolewał, że pisarz i laureat N a g r o d y Nobla, który - jak się wyraził - dźwi ga brzemię odpowiedzialności za f o r m o w a n i e przyszłych p o k o l e ń czytelni ków, mógł wypowiedzieć „tak bezczelne k ł a m s t w o " i ujawnić tak g ł ę b o k ą nieznajomość tego, czym były hitlerowskie obozy śmierci. Meir Lau, który przeżył o b ó z w Auschwitz, zaliczył S a r a m a g o w poczet „ i g n o r a n t ó w " i zwrócił się do K o m i t e t u N a g r o d y Nobla, by uczynił to s a m o . Tak to popis głupoty „ p r o r o k a " z m u s i ł Portugalczyków do połknięcia jeszcze jednej gorzkiej pigułki wstydu. N o , za wyjątkiem g r o n a pseudo-elity intelektualistów i dziennikarzy lewicy - grupy tych, którzy wzdychają za dawnymi, d o b r y m i czasami, kiedy to z M o s k w y świeciła im gwiazda rewolu cji, oraz stadka pożytecznych idiotów, usatysfakcjonowanych p o w i e r z c h o w ną oceną rzeczywistości, k t ó r ą zaoferować są w stanie ideologie lewicy, choć by podczas k a r n a w a ł u w P o r t o Alegre. W katolickim d z i e n n i k u Didrio do Minho redaktor S i M o C o u t o oskarżył Saramago o p o d j u d z a n i e jednych lu d ó w przeciw d r u g i m za p o m o c ą akcji „ t e r r o r y z m u s ł o w n e g o " , przy p o p a r c i u lobby m a r k s i s t o w s k i e g o w Akademii Szwedzkiej. W s w o i m k o m e n t a r z u do wydarzenia C o u t o zwraca się do pisarza portugalskiego z prośbą, by m i a ł od wagę zamilknąć i nie ruszać się wreszcie z Lanzarote, gdyż „im dalej będzie on od nas, tym mieć b ę d z i e m y więcej pokoju i dobrej l i t e r a t u r y " . Może bogowie usłyszą S i M o C o u t o i wyspa Lanzarote z a p a d n i e się ni czym Atlantyda lub odpłynie w dal w o d a m i z a p o m n i e n i a , jak w powieści „ K a m i e n n a Tratwa". JESIEŃ-2002 165 Modny i płaski Kiedy Komitet N o b l o w s k i ogłosił Saramago s w o i m l a u r e a t e m w 1998 roku, L'Osservatore Romano u z n a ł o tę n o m i n a c j ę za „ideologicznie s t r o n n i c z ą " . We d ł u g watykańskiego dziennika, S a r a m a g o „z ideologicznego p u n k t u w i d z e n i a pozostaje nieuleczalnym k o m u n i s t ą " . Jest to j e d n a z trafniejszych ocen pisa rza, który nadal gra g ł ó w n e skrzypce w ś r ó d „ b e t o n u " portugalskiej partii ko munistycznej, nie przestającej krytykować pierestrojkę, G o r b a c z o w a i tych wszystkich, którzy mają czelność sugerować konieczność jakichkolwiek re form w partii. Podczas k o n g r e s u w 2 0 0 0 roku p a r t i a ta - gdzie r a m i ę w ra m i ę obok a u t o r y t a r n e g o i niebywale z a r o z u m i a ł e g o przywódcy Alvaro C u n hala maszeruje zawsze Jose S a r a m a g o - b r o n i ł a stalinowskich d o k t r y n i potwierdzała a k t u a l n o ś ć klasycznych zasad m a r k s i z m u - l e n i n i z m u . W doku m e n c i e streszczającym tezy k o n g r e s u czytamy na przykład, iż „życie nie p o twierdziło ani 'śmierci k o m u n i z m u ' ani ' n i e u n i k n i o n e g o schyłku' partii ko m u n i s t y c z n y c h " . Zaiste k o m i c z n a wydaje się także definicja k o m u n i z m u przyjęta przez kongres. W e d ł u g niej jest t o : „ s y s t e m otwarty, będący o d w r o t nością z a r ó w n o dogmatyzacji, jak i o p o r t u n i s t y c z n e j rewizji zasad i idei". Wydawnictwo Caminho (Droga), gdzie ukazywały się zawsze kolejne dzieła Saramago oraz wszystkie oficjalne publikacje partii, o d m ó w i ł o n i e d a w n o wy dania książki swojego dysydenta Carlosa Brito, w której zawarta była po p r o stu sugestia, by zacząć d y s k u t o w a ć w k o ń c u n a d t y m i wszystkimi kwestiami, które partia uparcie przemilcza. Szef wydawnictwa, Zeferino Coelho, przy znał, że decyzję podjęto z „przyczyn politycznych", razoes politicas. Czesław Miłosz powiedział o dziele Saramago tak: „ Z n a m jego twór czość, ale b a r d z o jej nie lubię, wręcz nie znoszę. To pisanie jest m o d n e i dow cipne, ale dowcipy są p ł a s k i e " . W ł a ś n i e - płaskie. „Papież" Lenin Guevara I jest m o d n y jak prezerwatywy o s m a k u owoco w y m i piersi z silikonu, jak (naga) sztuka Katarzyny Kozyry, jak cynizm i ego centryzm, jak nieodpowiedzialność... i jak M c D o n a l d ' s i Coca Cola. Jan Paweł II odciśnie wieczny ślad w historii dziejów. Będzie o n a p a m i ę tała jego czas - jego wigor i odwagę, b r o n i e n i e p r a w d y n a w e t gdy jest niewy godna, u p ó r w p r z y p o m i n a n i u b e z w a r u n k o w e j konieczności przebaczania, miłosierdzia i pojednania w życiu każdego człowieka, o b r o n ę życia oraz p r a w najsłabszych i najbardziej b e z b r o n n y c h . P o z o s t a n i e o n i m p a m i ę ć jako o m ę 166 FRONDA 27/28 drcu i a u t e n t y c z n y m mistyku, który głęboko wpłynął na n a s z ą epokę. H i s t o ria będzie m ó w i ł a o czasie „przed i p o " Papieżu Polaku. A po Saramago nie pozostanie żaden ślad w dziejach ludzkości. Aby go sobie p r z y p o m n i e ć , trze ba będzie m ó w i ć o k o m u n i s t y c z n y m pisarzu, który w okresie pontyfikatu Ja na Pawła II otrzymał N a g r o d ę N o b l a za swoje płaskie dowcipy. NELSON RODRICO PEREIRA JESIEŃ-2002 167 Podczas Powstania Bokserów w Chinach dziesiątki tysię cy ludzi szczerze wierzyło, że dzięki ćwiczeniu kung fu osiągnęli niezwykłą perfekcję w opanowaniu własnego ciała. Sądzili, że są odporni na kule „białych diabłów". Okazało się, że nie tylko kule, ale także bagnety pruskich grenadierów i pałasze brytyjskich dragonów robią z ich ciałami dokładnie to samo co z resztą śmiertelników. Rycerz, s z a t a n i śmierć MARCIN BĄK We „ F r o n d z i e " (25/26) p o r u s z o n a została w d w ó c h t e k s t a c h p r o b l e m a t y k a zagrożeń, jakie niesie dla duszy u p r a w i a n i e d a l e k o w s c h o d n i c h s z t u k walki. O b a artykuły zawierały c e n n e s p o s t r z e ż e n i a i b a r d z o o s o b i s t e relacje dotyjgg FRONDA 27/28 czące d e m o n i c z n e g o dręczenia, j a k i e m u m o ż e być p o d d a w a n y a d e p t podąża jący „drogą wojownika". W o b u przypadkach z a b r a k ł o mi j e d n a k jeszcze jed nego e l e m e n t u , który p r a g n ą ł b y m u z u p e ł n i ć , aby czytelnicy otrzymali m o ż liwie p e ł n y obraz p r e z e n t o w a n e j p r o b l e m a t y k i . Bóstwa i duchy walki Nawoływania do ostrożności przy t r e n o w a n i u s z t u k walki daje się słyszeć ze strony Kościoła j u ż od dość d a w n a . Tyczy się to j e d n a k głównie a d e p t ó w tych walk, k t ó r e w y w o d z ą się z Dalekiego W s c h o d u , względnie Indii (kalari payat). Bardzo słabo z n a n y jest laikowi p r o b l e m s z t u k walki z n a s z e g o konty n e n t u oraz duchowej atmosfery, w jakiej były p r a k t y k o w a n e . W a r t o wiedzieć, że określenie, j a k i m w literaturze zachodniej określa się p o t o c z n i e walki azjatyckie czyli martial arts, p o c h o d z i z łaciny i oznaczało kiedyś wszystkie umiejętności bojowe, których wynalazcą i p i e r w s z y m m i s t r z e m był rzymski bóg wojny - Mars. Grecy i Rzymianie, k t ó r z y traktowali swoje wyszkolenie bojowe jak najbardziej serio, poświęcali siebie i w o j e n n e ćwiczenia b ó s t w o m związanym z walką. Ćwicząc zapasy i pankration oddawali się - Herkulesowi, boks - Polideukesowi, strzelectwo - Apollonowi, strategię - b o g i n i o m m ą drości: Atenie i M i n e r w i e . Do t e g o dochodziły jeszcze b ó s t w a tajemne, za pewniające p a n o w a n i e n a d z w i e r z ę t a m i i żywiołami przyrody, k t ó r y c h przy chylność starały się zjednać s e k r e t n e b r a c t w a wojowników, takie jak choćby prawdziwi k o m a n d o s i a n t y c z n e g o świata, członkowie spartańskiej kryptei, oddający cześć w i l k o p o d o b n y m b ó s t w o m . Barbarzyńskie k r ó l e s t w a C e l t ó w i G e r m a n ó w miały swoich wojowników, szkolonych do t e g o by w p a d a l i w szał bojowy. W i e r z o n o , że w berserkera w s t ę p o w a ł d e m o n dający siłę bestii. Chrześcijaństwo jako religia p a ń s t w o w a s t a n ę ł o p r z e d nie lada proble m e m . Jak przygotowywać chrześcijan, którzy p o w i n n i zajmować się wojacz ką? Pod z e w n ę t r z n y m sztafażem chrześcijańskim p o z o s t a ł y dość silne relikty dawnego przygotowywania pogańskich wojowników. Sam zajmuję się trady cyjnym europejskim fechtunkiem i co jakiś czas natrafiam na takie p o z o s t a ł o ści. Pierwsza sprawa to oczywiście e l e m e n t y magii w heraldyce. Zwierzęta herbowe występujące na tarczach i klejnotach ruszających do boju rycerzy przywoływały na myśl ich pogańskich przodków, berserkerów, którzy p r z e d bi twą przywoływali d u c h y walki związane z drapieżnikami. Niedźwiedź, wilk, JESIEŃ-2002 169 lew, orzeł, sokół i wiele innych e w i d e n t n i e od wołują się do świata pierwotnej magii. Jeszcze bardziej widoczne związki z m a g i ą daje się do strzec, jeśli przeanalizujemy d a w n e techniki wojenne i ich nazwy. Część z nich będzie na wiązywać do n a z w zwierząt. I tak dla przykła du - w średniowiecznej włoskiej szkole fechtunku długim mieczem istniała postawa z w a n a posta di falcone, p o s t a w a sokoła. Szer mierz staje frontem do przeciwnika i u n o s i oburącz miecz n a d głowę, sztych kierując w niebo. Postawa ta e w i d e n t n i e nawiązuje do sokoła, groźnego drapieżcy, który znienacka i błyskawicznie atakuje swoją ofiarę z góry. Była to p o s t a w a mająca na celu z a p a n o w a n i e psychiczne n a d przeciwnikiem. Podniesienie miecza odsłania n a s na atak, lecz w z r o k wbity w przeciwnika ma go z d o m i n o w a ć i uczynić niezdolnym do prawidłowej reakcji. Albo za atakuje chaotycznie, albo spanikowany nie od powie p r a w i d ł o w o na nasz atak. Wszystko j e d n o jak się zachowa - ważne, że u d a ł o n a m się zdobyć n a d n i m przewagę n a t u r y d u c h o wej. Pytanie tylko: j a k i e m u d u c h o w i to za wdzięczamy? Hiszpańska metafizyka walki Najbardziej n i e s a m o w i t a była p o d względem przygotowywania do walki szkoła hiszpańska. Najstarszy t r a k t a t pochodzący z Półwyspu Iberyjskiego to podręcznik szermierki Ponsa de Perpignan i Pedra de Torre. Wiek XVI to czasy intensywnego rozwoju hiszpańskiego stylu walki i jego rozprzestrzeniania się w in170 FRONDA 27/28 nych częściach Europy. Nauczycieli fechtunku z Hiszpanii m o ż n a było spotkać w Niderlandach, Niemczech, Skandynawii, a n a w e t w Rzeczpospo litej. Oczywiście, nie każdy mógł ła two dostąpić zaszczytu otrzymania lekcji od znanych mistrzów. Po pierwsze, w grę wchodziła kwestia ceny - za n a u k ę trzeba było płacić i to sporo. Po drugie, sztuka walki była u w a ż a n a za sztukę sekretną, w większym n a w e t s t o p n i u niż i n n e kunszty zawodowe, takie jak złotnict w o czy m u r a r s t w o . Jej p o p r a w n e o p a n o w a n i e było par excelance sprawą życia i śmierci. Za przykład m o ż e po służyć prolog do t r a k t a t u Fiore dei Liberi Flos Duellatorum z 1410 roku, którego a u t o r wyraża nadzieję, że sztuka opisana przez niego nie zo stanie nigdy r o z p o w s z e c h n i o n a p o między ludźmi „których Bóg stwo rzył jak b e z r o z u m n e bydlęta, do dźwigania ciężarów". J e d n a k m i s t r z o w i e hiszpańscy przywiązywali do swojego k u n s z t u jeszcze większą wagę. Były to czasy renesansu, okres o d c h o d z e n i a w a r s t w wykształconych od chrześcijań stwa i intensywnych p o s z u k i w a ń w sferze n a u k ezoterycznych. Szukano in spiracji w m o d n y c h w owym czasie prądach myślowych. Z jednej s t r o n y mie liśmy fascynację n a u k a m i ścisłymi, co p r z e k ł a d a ł o się na próby wykorzystania do walki wiedzy z dziedziny m e c h a n i k i i m a t e m a t y k i , a p r z e d e wszystkim geometrii. W związku z tym hiszpański styl fechtunku wyróżniał się spośród innych wyjątkowymi p o s t a w a m i oraz s p o s o b e m poruszania. Pozycje rąk i nóg, położenie całego ciała oraz przemieszczanie się po planszy były ściśle p o d p o r z ą d k o w a n e z a s a d o m geometrii. Nie był to j e d n a k jedyny wpływ rene sansowego postrzegania rzeczywistości. Od starożytności liczbom, figurom geometrycznym oraz ich wzajemnym s t o s u n k o m przypisywano właściwości JESIEŃ-2002 171 magiczne (boskie lub demoniczne). Poczesne miejsce zajmowała numerologia w systemie pitagorejczyków - zajmowały się nią w tej czy innej postaci liczne szkoły gnostyków. M o d n e w XVI wieku prądy ezoteryczne nie ominęły też hisz pańskich szkół fechtunku. Poszczególnym p o s t a w o m i r u c h o m szermierczym starano się nadać głębszy sens, opierając się na przesłankach filozoficznych i ezoterycznych. A wszystko to, podobnie jak w orientalnych systemach trenin gowych, miało jeden cel. Zapanować w stopniu nieosiągalnym dla zwykłego śmiertelnika nad własnym ciałem i umysłem, a także zdobyć panowanie nad przeciwnikiem. Bo taki jest w gruncie rzeczy ostateczny cel, dla jakiego powsta ły wszelkie sztuki walki. Możemy je podziwiać, m o ż e m y ćwiczyć (sam trenuję tradycyjny fechtunek), ale nie m o ż e m y zapominać do czego zostały stworzone. Japońska katana czy hiszpański rapier to dzieło geniuszu technologicznego dawnych mieczników a zarazem przedmiot dostarczający silnych wrażeń este tycznych. Ale jego p o d s t a w o w a funkcja nie polegała na cieszeniu oka, lecz na przecinaniu ciała i kości, rozrywaniu tkanek, dziurawieniu zbroi i przebijaniu płuc. Broń biała służyła do walki, do obrony swojego i odbierania cudzego ży cia. Dla potencjalnego klienta warsztatu mieczniczego i m e t r a szermierki naj ważniejszym kryterium była skuteczność. I właśnie długofalowa weryfikacja na polach bitew i pojedynków doprowadziła w końcu do zaniku szkoły hiszpań skiej. Okazało się, że mistrzowie francuscy, nauczający przede wszystkim szyb kości, refleksu i skutecznych technik byli lepsi od Hiszpanów, z całą ich metafi zyką walki. Dzisiejsza szermierka sportowa wywodzi się właśnie z francuskiego stylu władania bronią, który okazał się najskuteczniejszy. Klęska ezoteryków walki Podobnie w nauczaniu walki wręcz, czy to będzie kungfu, czy jujitsu, czy pankration, chodzi o łamanie kości, duszenie i zabijanie. Cała otoczka filozoficzna nie ukryje tego prostego faktu. Podstawowym kryterium przydatności konkret nych systemów bojowych jest ich skuteczność w walce. Przez długi czas w świe cie martial arts p a n o w a ł o przekonanie, że zwycięża nie styl, ale człowiek. Krąży ły powtarzane z ust do u s t legendy o dawnych mistrzach, ascetycznych mnichach, którzy żywiąc się korzonkami i w o d ą jeszcze w wieku stu lat byli w stanie pokonać młodych i tryskających energią przeciwników. Przełom nastą pił kilkanaście lat t e m u podczas pierwszych turniejów Vale Tudo. To pochodzą172 FRONDA 27/28 ce z języka portugalskiego wyrażenie ozna cza dosłownie „bez ograniczeń". W turnie jach Vale Tudo, zainicjowanych przez zawod ników nowoczesnego systemu walki zwanego brazylijskim ju jitsu, mogli się kon frontować przedstawiciele wszystkich istnie jących sztuk i sportów walki. Dla reprezen tantów szkół tradycyjnego karate, czy kung fu konfrontacja ta okazała się bardzo bolesna. Legły w gruzach wszystkie mity o niezwycię żonych mistrzach zdolnych skupić tajemniczą energię Ki w małym palcu i zabić przeciwni ka samym spojrzeniem. Najskuteczniejsze okazały się systemy kładące nacisk na poko nanie przeciwnika, a nie na rozwijanie „mi stycznej" otoczki sztuki walki. Zdecydowane pierwszeństwo osiągnęli mnianego systemu zawodnicy wspo brazylijskiego ju jitsu, którzy wzbogacili pierwotną sztukę z Japonii 0 m n ó s t w o elementów zachodnich zapasów 1 boksu, a także własnych pomysłów. W wal ce zawodników stosujących głównie chwyty z „uderzaczami" górą byli ci pierwsi. W sys temach uderzających boks zachodni okazał się skuteczniejszy od tradycyjnego karate. Na licznych filmach z gatunku kung fu często m o ż n a obejrzeć konfrontację pomiędzy dwo ma zawodnikami. Pierwszy reprezentuje no woczesny system walki, n p . kickboxing, tre nujące na sali z przyrządami i walczy ze sparingpartnerami; drugi jako adept trady cyjnego systemu pod okiem starego mistrza poznaje prawa rządzące wszechświatem, medytuje w pozycji zen o wschodzie słońca, wykonuje skomplikowane, magiczne wręcz JESIEŃ-2002 173 formy walki z cieniem i pali trociczki przed posążkiem Buddy (trociczki są nie zbędnym e l e m e n t e m ! ) . W pojedynku zwycięsko walczy rzecz jasna t e n „trady cyjny" adept, z łatwością prezentując wyższość siły d u c h a n a d materią. Turnie je Vale Tudo cokolwiek brutalnie udowodniły, że w rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie. Ż a d n e trociczki nie zastąpią worka treningowego. Ciekawie na t e m a t „ m i s t y c y z m u " w sztukach walki wypowiada się Karol Matuszczak, IV dan w Aikido, j e d e n z pierwszych Polaków, którzy uprawiali tą sztukę, a od kilku lat m i s t r z brazylijskiego jujitsu i gorący p r o p a g a t o r n o woczesnych form walki wręcz. W e d ł u g n i e g o wszystkie m i s t y c z n e s y s t e m y nie n i o s ą tego, co obiecują s w o i m a d e p t o m . Na początku uczniowi m ó w i się dość mgliście o wielkiej doskonałości d u c h o w e j , jaką będzie m ó g ł osiągnąć kiedyś w przyszłości. N a s t ę p n i e t r e n i n g techniczny p r z e p l a t a n y jest m a ł o zrozumiałymi dla Europejczyków ćwiczeniami o d d e c h o w y m i i medytacjami. Co jakiś czas z, dajmy na to, Japonii przyjeżdża wielki sensej, który p o z a p o kazaniem kilku sztuczek technicznych udziela w y k ł a d u o „ k a n a ł a c h energe tycznych", „płatkach śniegu na wirującej kuli", „trzcinie poddającej się wi chrowi", „energii kosmicznej przenikającej cały W s z e c h ś w i a t " (użyj Mocy, Lukę!). Może i b r z m i to interesująco, ale spróbujcie „użyć M o c y " , gdy stanie przed w a m i s t u k i l o g r a m o w y z a w o d n i k drużyny rugby. W e d ł u g m i s t r z a Matuszczaka tajemnicza otoczka towarzysząca n a u c z a n i u n i e k t ó r y c h s z t u k wal ki jest w większej części lipą. Służy o n a p r z e d e w s z y s t k i m celom komercyj nym, by towar, j a k i m są lekcje walki wręcz, d a ł o się sprzedać poszukującym l u d z i o m za korzystniejszą cenę. Podsumowanie Nie j e s t e m d e m o n o l o g i e m , nie czuję się na siłach, by oceniać, jak wiele za grożeń ze s t r o n y szatana niesie ze sobą u p r a w i a n i e s z t u k walki. W t e k s t a c h zamieszczonych we „ F r o n d z i e " ukazały się wyznania ludzi, którzy p o d wpły w e m u p r a w i a n i a sztuk walki zostali zniewoleni przez m o c e d e m o n i c z n e . Z drugiej s t r o n y b a r d z o wiele czynności m o ż e u ł a t w i a ć takie zniewolenie. Piłka nożna, kręgle, praca po 16 godzin na dobę, łowienie ryb. Wszystko co zaczyna zakłócać nasz k o n t a k t z Bogiem. Sądzę, że specyfiką s z t u k walki jest to, iż takie zagrożenie m o ż e zrodzić się przy s a m y m podjęciu decyzji o ćwi czeniu martial arts. W końcu walka to p r z e m o c , chęć z a p a n o w a n i a n a d dru174 FRONDA 27/28 gim człowiekiem, a C h r y s t u s uczył m i ł o w a ć bliźniego. Przedstawiciele nie których religii, jak kwakrzy czy świadkowie Jehowy, k o n s e k w e n t n i e odrzuca ją wszelkie formy walki, n a w e t s p o r t o w e j . J a k pogodzić j e d n a k ich p o s t a w ę ze słowami św. Pawła z D r u g i e g o Listu do Tymoteusza, który jako pozytyw ny przykład p o d a w a ł uczciwie walczącego zapaśnika? Z u m i e j ę t n o ś c i ą walki jest p o d o b n i e jak z n a r z ę d z i e m - m ł o t e k to poży teczny przyrząd domowy, ale m o ż n a przy jego p o m o c y zabić. Od naszej de cyzji zależy, jak użyjemy naszych pięści. Sądzę, że jeśli d e m o n zwodzi ludzi uprawiających martial arts, to o s z u s t w o polega w dużej m i e r z e na tym, że nie daje wcale takich mocy, jakie adepci chcieliby osiągnąć. Tragicznym przykła d e m k o m p l e t n e g o zwiedzenia było tzw. P o w s t a n i e B o k s e r ó w w C h i n a c h . Dziesiątki tysięcy ludzi szczerze wierzyło, że dzięki ćwiczeniu kung fu osią gnęli niezwykłą perfekcję w o p a n o w a n i u w ł a s n e g o ciała. Sądzili, że są o d p o r ni na kule „białych d i a b ł ó w " . O k a z a ł o się, że n i e tylko kule, ale także bagne ty p r u s k i c h g r e n a d i e r ó w i p a ł a s z e brytyjskich d r a g o n ó w r o b i ą z ich ciałami d o k ł a d n i e to s a m o co z r e s z t ą śmiertelników. To jest chyba najlepsze kryte rium, by ocenić ile „ M o c y " jest w tajemnych s z t u k a c h walki. MARCIN BĄK JESIEŃ-2002 175 W świecie czarodziejów, choć może się to wydać absur dalne, brak transcendencji. Nawet duchy są tak bezna dziejnie materialne, że mogą zostać spłukane wodą z klozetu do pobliskiego jeziora. H A R R grabarz MAGDA Smok Y smoków SOBOLEWSKA Beowulfa, jeśli poddać go uczciwej nie za to, że jest smokiem w ogóle, krytyce, ale raczej, stopniu smokiem - niewątpliwym, rasowym powinien być obwiniany że jest w niewystarczającym smokiem z baśni rodem. J.R.R. Tolkien' Owa „wewnętrzna do osiągnięcia, materiału tego Dlatego wykorzystanie im rodzaju kształtu łatwiej jest nazbyt bywa rzeczywistości" jest mniej podobne są do faktycznego aż spójność obrazy Świata stworzyć z często fantastyka lekkomyślne, dekoracji - na nie trudniejsza i przekształcenia pierwotnego Pierwotnego. bardziej nie zostaje wpół tym „Rzeczywistość" „trzeźwego" budulca. w pełni rozwinięta; jej żartobliwe albo wykracza poza poziom służące jedynie „fantazyjności." J.R.R. Tolkien 2 176 FRONDA 27/28 Do ukrytych słabości lepiej przyznać się od razu. O t ó ż j e s t e m wielbicielką baśni, m i t ó w i fantastycznych opowieści, zagorzałą czytelniczką Tolkiena i C S . Lewisa (to coś jak przyznanie się do n a ł o g u ) . Dlatego też z radością za bierałam się do czytania „ H a r r y ' e g o P o t t e r a " . Nareszcie k t o ś z n ó w pisze książki, które lubię! Przeczytałam pierwszy t o m i stwierdziłam, że to całkiem niezła zabawa, p o t e m p o c h ł o n ę ł a m drugi (rzeczywiście wciąga), a o s t a t n i o trochę z obowiązku p r z e b r n ę ł a m przez t o m trzeci i czwarty. I co? Z a b a w a rzeczywiście jest, ale po l e k t u r z e został p e w i e n n i e s m a k . Byłam na „Harr y ' e g o " po p r o s t u - zła. Zła, że d a ł a m się n a b r a ć . Zła, że „ P o t t e r " jest tylko tym, czym jest. A czym jest? Raczej nie okultystyczno-ezoterycznym p o d ręcznikiem magii i N e w Age, jak chcą przeciwnicy, chociaż niebezpieczeń stwo r o z b u d z e n i a takich z a i n t e r e s o w a ń oczywiście istnieje, ale też nie spad kobiercą najlepszych tradycji baśni (w t y m Tolkiena i Lewisa), jak trąbią wielbiciele. Jest na p e w n o d z i e ł e m b a r d z o zdolnej, a n a w e t błyskotliwej pi sarki, czyli w a r s z t a t o w o świetnie n a p i s a n ą książką. Jest też niebywałym suk cesem komercyjnym i m a r k e t i n g o w y m . Skąd więc t e n n i e s m a k ? Tu leży smok pogrzebany Czy ktokolwiek p a m i ę t a jeszcze scenę z „ H o b b i t a " , w której Bilbo Baggins po raz pierwszy spotyka smoka? Przypomnijmy sobie t e g o spoczywającego na górze skarbów p o t w o r a , p o k r y t e g o łuską, zionącego o g n i e m , tak straszli wego, że jego obecność paraliżowała b i e d n e g o Bilba n a w e t wtedy, gdy s m o k spał. Powspominajmy: „ O t o leży tu olbrzymi, czerwonozłocisty smok, pogrą żony w głębokim śnie; z paszczy i z nozdrzy dobywa się p o m r u k i kłęby dy m u , lecz podczas snu ogień p o t w o r a ledwie tli się w jego w n ę t r z n o ś c i a c h " 3 . Kiedy Bilbo, oczarowany w i d o k i e m złota i ogarnięty pożądliwością, chwycił złoty puchar, „Smaug poruszył j e d n y m s k r z y d ł e m i wysunął j e d e n pazur, a chrapliwy p o m r u k zabrzmiał i n n y m t o n e m " 4 . Ten, k t o czytał, j u ż wie, o czym m ó w i ę , k t o nie czytał, m u s i uwierzyć na słowo, że scena to niezwy kle przekonująca i - m i m o lekkiego, prawie ironicznego stylu „ H o b b i t a " mająca swój „ciężar g a t u n k o w y " . Spotykamy się w niej b o w i e m nie tylko ze Smaugiem, ale także ze s m o k i e m jako takim, o w y m mitycznym, legendar nym stworzeniem, k t ó r e - by użyć słów Tolkiena - „ d ł u g o g o t o w a ł o się w ko tle opowieści" 5 . Wraz z n i m docierają do n a s echa dawnych legend - o FafniJF.SIF.Ń-2002 177 rze, o s m o k u Beowulfa - i znajdujemy się od razu w p e ł n y m cieni i zamglo nych świateł świecie m i t u , n a w e t jeśli p r z e d t e m nigdy nie mieliśmy do czy nienia ze s m o k a m i . To wszystko, co składa się na „ s m o k o w a t o ś ć " s m o k a jego odwieczność, pożądanie bogactw, niegodziwość, siła, przebiegłość - bi je z tego opisu z taką siłą, że nie tylko nie wątpimy, iż s m o k Bilba jest praw dziwy, ale wręcz m a m y p e w n o ś ć , że ż a d n e i n n e s t w o r z e n i e nie m o g ł o b y go zastąpić. A teraz Harry. On też spotyka się ze s m o k i e m , a n a w e t z c z t e r e m a naraz. „Za o g r o d z e n i e m z grubych bali m i o t a ł y się, stając dęba, cztery d o r o s ł e , ol brzymie, przerażające s m o k i . Ryczały, parskały i ziały s t r u m i e n i a m i ognia z szeroko rozwartych, groźnie u z ę b i o n y c h paszczy, kołyszących się na k o ń c u długich szyj jakieś 50 s t ó p n a d ziemią" 6 . Z a p o w i a d a się nieźle, ale zaraz d o wiadujemy się, że „Co najmniej trzydziestu czarodziejów - z s i e d m i u l u b o ś m i u na j e d n e g o s m o k a - p r ó b o w a ł o o p a n o w a ć rozwścieczone bestie, cią gnąc za łańcuchy p r z y m o c o w a n e do grubych skórzanych obroży zaciśniętych wokół szyj i n ó g g a d ó w " 7 . Smoki są tu po p r o s t u czymś w rodzaju byków przywiezionych na korridę; uczestnicy Turnieju Trójmagicznego mają się z nimi zmierzyć n a s t ę p n e g o dnia. P o w i e d z m y s o b i e szczerze - s m o k i H a r ry'ego pod w z g l ę d e m m a r k e t i n g o w y m biją b i e d n e g o S m a u g a na głowę. Pre zentują się lepiej, mają przewagę liczebną, a m o ż e i siłową. A jednak... Sko jarzenie z korridą albo z grą k o m p u t e r o w ą n a s u w a się n i e u b ł a g a n i e . Cztery s m o k i miotające się za o g r o d z e n i e m jakoś niewiele mają w s p ó l n e g o z tą od wieczną złośliwością, z i m n ą chciwością, p ł o m i e n i e m grozy i m i t y c z n ą siłą, jaką spotykamy w osobie Smauga. Są zaledwie z w i e r z ę t a m i cyrkowymi, prze szkodą na wyższym poziomie gry. I tu właśnie leży s m o k pogrzebany. Pogrzebany w p r z e n o ś n i - bo sprawa s m o k ó w wydaje mi się s y m p t o m a t y c z n a dla całej twórczości J. K. Rowling, a także d o s ł o w n i e - bo s m o k p o z b a w i o n y mitycznej wielkości to m a r t w y smok. Cadżeciarstwo Chyba nie ma człowieka, który nie zetknął się jeszcze z g a d ż e t a m i związany mi z książkami i filmem o H a r r y m P o t t e r z e . Oczywiście, to zjawisko towa rzyszy wszystkim „ h i t o m dla dzieci" - p r z e m i n ę ł y dinozaury, n a d s z e d ł czas 178 FRONDA 27/28 Gdzieś na ziemi niczyjej przyjdzie ci stoczyć bój o przyszłość świata. G ł ó d , zmęczenie, hordy goblinów, a l b o wściekłe wilkołaki to wszystko stanie się dla ciebie przyjemnym wspomnieniem, kiedy wreszcie pojawi się... a ty musisz go kropnąć G r a łqczy w sobie elementy gier typu Role Playing, Horror i klasycznej strzelanki „Niezły odjazd" - SUICIDAL TIME (03/2002) „Smok to gra dla koneserów, bestseller pierwszej połowy marca" - DIABOLIC GAMER (03/2002) na latające miotły. W powieściach o Potterze jest j e d n a k coś, co tę gadżeciarską m a n i ę usprawiedliwia. I to w ł a ś n i e m i ę d z y i n n y m i wyjaśnił n a m przy kład ze s m o k a m i . Świat czarodziejów J.K. Rowling jest ś w i a t e m g a d ż e t ó w fantastycznych przedmiotów, zwierząt i stworów, k t ó r e nie żyją w ł a s n y m ży ciem, a są jedynie czymś w rodzaju „efektów specjalnych". Co nie znaczy, że p o m y s ł o m p a n i Rowling brak p o l o t u czy oryginalności. Ale fantastyka w jej wydaniu jest zaledwie dekoracją p o d n o s z ą c ą p o z i o m a d r e n a l i n y u czytelnika, wywołującą rozbawienie lub strach. Autorka raz po raz sięga do „kotła o p o wieści" i wyciąga z niego a to jakiegoś s m o k a (czemu by nie cztery na raz?), a to jednorożca (przywiązanego do d r z e w a i niepokojąco p o d o b n e g o do za bawki „My Little P o n y " ) , a to trolla (w d o d a t k u u s m a r k a n e g o ) , niczym ko lejny egzotyczny kwiatek do kożucha. Temu pomniejszeniu, strywializowaniu podlega r ó w n i e ż s a m a m a g i a będąca przecież naczelną cechą świata czarodziejów - w baśniach t r a k t o w a na zawsze z powagą a n a w e t z obawą. Z a m i a n a jeża w p o d u s z e c z k ę do szpi lek czy wyczarowanie k o m u ś c z t e r o t o n o w e g o języka to d o b r e dowcipy i w nich rzeczywiście pani Rowling jest świetna. Ale tak p o t r a k t o w a n a m a gia traci m o c i staje się tylko b r o n i ą w grze k o m p u t e r o w e j , kolejnym gadże t e m , m o ż e dość t r u d n y m w o b s ł u d z e , ale b a r d z o p r z y d a t n y m w życiu. Bo tyl ko taka magia pociąga w s p ó ł c z e s n e g o człowieka. Bohater na miarę naszych czasów Wszyscy powtarzają zgodnie, że Harry P o t t e r nareszcie spełnił m a r z e n i a dzieci i dorosłych o w s p ó ł c z e s n y m b o h a t e r z e baśni, bo jest „taki jak każdy zwykły, dzisiejszy c h ł o p i e c " w przeciwieństwie choćby do przestarzałych bo180 FRONDA 27/28 h a t e r ó w Lewisa. P o m i ń m y kwestię bycia czarodziejem, bo to w oczywisty sposób odróżnia H a r r y ' e g o od każdego w s p ó ł c z e s n e g o dziecka. Ale czy rze czywiście poza tym Harry jest taki jak wszyscy? H a r r y jest szlachetny do szpiku kości (drobne pokusy tylko to potwierdzają), jest w s p a n i a ł y m , lojal n y m przyjacielem, ma w r o d z o n y t a l e n t do ąuidditcha (taki A d a m Małysz na miotle), posiada niezwykłą jak na swój wiek m o c (raz po raz pokonuje złego Voldemorta), cieszy się sympatią i s z a c u n k i e m wszystkich pozytywnych bo h a t e r ó w (na czele z super-dobrym czarodziejem A l b u s e m D u m b l e d o r e m ) , za nic ma sławę i majątek i w ogóle - uwaga, to najważniejsza cecha H a r r y ' e g o - jest COOV. Jest z a t e m kimś, z k i m niezwykle ł a t w o u t o ż s a m i ć nie się tylko p r z e c i ę t n e m u nastolatkowi, ale także jego r o d z i c o m . I to nie ze w z g l ę d u na uderzające p o d o b i e ń s t w o , ale wręcz przeciwnie - dlatego, że Harry jest p o zbawiony b r a k ó w i niedoskonałości, jakie widzimy u siebie. Kto z n a s nie marzy o tym, by być w y b i t n y m w jakiejś dziedzinie, cieszyć s z a c u n k i e m naj bardziej szanowanej osoby w s w o i m otoczeniu, okazać się (choćby z p o z o r u ) człowiekiem, dla k t ó r e g o nie istnieją niskie p o b u d k i ? I wreszcie - a to z n ó w najważniejsze - k t o z n a s nie chciałby być COOL? H a r r y P o t t e r nie jest jed n y m z nas - jest po p r o s t u u c i e l e ś n i e n i e m w s p ó ł c z e s n y c h m a r z e ń . I jeszcze jedno: Harry jest pokrzywdzony przez los i n i e w i n n i e prześladowany, a z kimś t a k i m b a r d z o ł a t w o n a m się u t o ż s a m i ć . We w ł a s n y m m n i e m a n i u je steśmy b o w i e m najczęściej tak s a m o n i e w i n n i jak P o t t e r i wciąż dzieje się n a m n i e z a s ł u ż o n a krzywda. Niewinni czarodzieje I tu dochodzimy do kolejnego p r o b l e m u - w y r z u t ó w s u m i e n i a . To, że nie ma ich Harry, jest zrozumiałe - on po p r o s t u nie ma się czego wstydzić. Ale w ca łej historii nie spotykamy nikogo dręczonego p o w a ż n y m i w y r z u t a m i s u m i e nia. Źli są już tak przeżarci złem (i to od najmłodszych lat, jak szkolny kole ga Pottera, Draco Malfoy), że nigdy niczego nie żałują, a wręcz upajają się złem. To kolejne z n a m i ę współczesności „ P o t t e r a " : dawniej ludzie stawali po stronie zła z różnych p o w o d ó w - chciwości, chęci zemsty, doznanej krzywdy - dziś m a m y „urodzonych m o r d e r c ó w " i nikt się im nie dziwi. Jedynym „na w r ó c o n y m " zwolennikiem złego Voldemorta jest Snape, ale t e n antypatyczny nauczyciel zachował tyle złośliwości i sadyzmu, że p o d o b n i e jak Harry często JESIFN-2002 181 wątpimy w prawdziwość jego nawrócenia. W każdym razie o jego wyrzutach sumienia nic nie wiemy. Ale zaraz - jest przecież Barty Crouch, u r z ę d n i k Mi nisterstwa Magii, który wiele g ł u p o t w życiu narobił. Tak, dręczą go wyrzuty sumienia, tylko że niewiele z nich wynika, bo p o d d a n o go tak silnym czarom, a właściwie t o r t u r o m , że m o ż n a go właściwie uznać za wariata. A z a t e m o p o w i e d z e n i e się po s t r o n i e zła nie w y m a g a ż a d n e g o u z a s a d n i e nia. T r u d n o o bardziej p a p i e r o w ą p o s t a ć niż D r a c o Malfoy, d e m o n i c z n y c h ł o piec, który nie z m i e n i a się ani na j o t ę przez całe cztery t o m y powieści: cały czas tak s a m o złośliwy, pyszny, głupi, tchórzliwy i co t a m jeszcze chcecie aha, lizus, chciwy i n a p e w n o nie COOLl Tak jak H a r r y j e s t u o s o b i e n i e m na szych m a r z e ń , tak Malfoy jest ich p r z e c i w i e ń s t w e m . A u t o r k a chyba celowo pozbawiła go wszelkich cech „ l u d z k i c h " (w r o m a n t y c z n o - w z n i o s ł y m znacze niu tego s ł o w a ) , żeby k o m u ś nie przyszło do głowy identyfikować się z t y m odrażającym typem. Prawda j e d n a k jest taka, że w rzeczywistości c z a s e m za chowujemy się j a k D r a c o Malfoy, m a m y p o t e m o k r o p n e w y r z u t y s u m i e n i a i... no właśnie, z książek pani Rowling nie d o w i e m y się, co dalej. J e s t e ś m y straceni, nie ma dla n a s żadnej nadziei o d k u p i e n i a (a przecież n a w e t odraża jący G o l l u m z „Władcy Pierścieni" nie był jej p o z b a w i o n y ! ) , bo źli są źli i ty le, a ze Snape'a nikt chyba nie chciałby brać p r z y k ł a d u . Rany znikają, odrastają kości Z ł o w powieściach o H a r r y m P o t t e r z e w ogóle jest d o ś ć dziwnie przedsta wione; ulega, p o d o b n i e jak magia, osłabieniu i strywializowaniu. Jest jak zło w grze k o m p u t e r o w e j , od k t ó r e g o m o ż n a się u w o l n i ć j e d n y m kliknięciem. Widać to doskonale na przykładzie przemocy. Przemoc? W „ H a r r y m P o t t e r z e ? " - o d e z w ą się o b u r z o n e głosy. O w s z e m , jest prawie niezauważalna, a to dzięki pani Pomphrey, pielęgniarce, k t ó r a skutecznie u s u w a zranienia, zła mania, a także skutki n i e u m i e j ę t n i e r z u c o n y c h czarów. Jak m o ż n a się przej mować, że k t o ś został p o b i t y czy n a w e t spetryfikowany ( z a m i e n i o n y w głaz), skoro na wszystko m a m y o d p o w i e d n i e eliksiry i zaklęcia? Ale to tylko naj lżejszy przejaw owej „słabości" zła. O t ó ż zło nie ma możliwości zranić na szych dobrych b o h a t e r ó w nie tylko fizycznie, ale i psychicznie czy d u c h o w o . Oczywiście, o poważnej pokusie przejścia na s t r o n ę zła m o w y być nie m o ż e , bo role są, jak się j u ż przekonaliśmy, przydzielone raz na zawsze. Ale n a w e t 182 FRONDA 27/28 W y d a w a ł o ci się że juz po wszystkim, a l e w nie dość dokładnie rozrąbanym smoku pozostawiłeś początek p r a w d z i w e g o koszmaru - musisz posprzgtać... „Okazuje się, że nie wszystkie smoczki sq dla dzieci..." - SUICIDAL TIME (05/2002) „Na poczgtku pomyślałem, że SMOK odcina kupony, ale to rzeczywiście flaki. Walka z wielkg tłustą bestig, która nie uznaje żadnych zasad " - MORTAL LIFE (05/2002) jeśli ktoś doświadczy! zła na własnej skórze, pozostaje n i e t k n i ę t y (jedynym wyjątkiem jest blizna H a r r y ' e g o i związane z nią w s p o m n i e n i a , ale przecież bez nich nie byłoby opowieści). Czy p o w i n n i ś m y się spodziewać, że d ł u g o trwałe o p ę t a n i e zmieni w jakiś s p o s ó b życie czy psychikę dziewczynki, k t ó ra była mu p o d d a n a ? Że jej rodzice b ę d ą t e n fakt przeżywać? Nic p o d o b n e go! A czy fakt, że u k o c h a n e zwierzątko okazuje się złym czarodziejem, zdrajcą i w ogóle o h y d n y m typem, spowoduje szok u jego właściciela? Oczy wiście nie! Ron n a d s p o d z i e w a n i e szybko otrząśnie się po stracie szczurka (teraz rodzice m o ż e kupią mu sowę) i nie będzie zbyt zaszokowany faktem, że przez wiele lat on i jego bracia h o d o w a l i „ o b c e g o " . D w u k r o t n i e zdrajcami okazują się nauczyciele, k t ó r y m wraz z H a r r y m , H e r m i o n ą i R o n e m ufaliśmy bez zastrzeżeń, ale nie p o w o d u j e to żadnych u r a z ó w w ich - ani naszych młodzieńczych sercach. B o h a t e r o w i e nie stają się z p o w o d u takich doświad czeń ani o d r o b i n ę bardziej nieufni, podejrzliwi czy n i e p e w n i . Bo w świecie czarodziejów wszystko się m o ż e zdarzyć i nic nie p o w i n n o n a s dziwić. Deus ex machina To ostatnie ostrzeżenie kierujemy do tych czytelników, którzy, wychowani na dobrej powieści detektywistycznej, próbują o własnych siłach rozwiązać za gadki, jakie piętrzy przed n i m i autorka. N i e k t ó r e są rzeczywiście dziecinnie proste (dlaczego gburowaty K r u m przesiaduje w bibliotece, k t ó r a jest żywio ł e m Hermiony? Kto zaprosił H e r m i o n ę na bal? Kim okaże się piękność w błę184 FRONDA 27/28 kitnej sukni pojawiająca się na balu w towarzystwie Kruma?) i ich rozwiąza nia nie są żadnym zaskoczeniem. Za to głównej zagadki nie s p o s ó b rozwią zać, i to nie dlatego, że brak n a m inteligencji, ale dlatego, że rozwiązanie m o że kryć się d o s ł o w n i e wszędzie. Magia b o w i e m jest użytecznym n a r z ę d z i e m nie tylko dla czarodziejów, ale i dla samej autorki. O t ó ż w świecie „ P o t t e r a " ktoś, kogo nie sposób zobaczyć (bo jest niewidzialny), rozpoznać (bo nazywa się tak s a m o jak k t o ś inny), ani podejrzewać o cokolwiek (bo p o d o b n o nie ży je), m o ż e być równocześnie sprawcą całego zła i s o b o w t ó r e m bohatera, co do którego przez całą książkę nie mieliśmy żadnych podejrzeń. To niezwykle pro ste rozwiązanie posiada j e d n a k zasadniczą w a d ę : czytelnik (w każdym razie myślący czytelnik) czuje się zwyczajnie zrobiony w konia. Tyle śladów, podej rzeń, sugestii, tyle starań, żeby wyśledzić zamysł rządzący światem, i wszyst ko na p r ó ż n o : stwórca wolał objawić się n a m jako Deus ex machina. „Twój ojciec żyje w tobie" 8 To zdanie usłyszał Harry od Albusa D u m b l e d o r e ' a , największego d o b r e g o cza rodzieja naszych czasów, kiedy rozmawiał z n i m o s w o i m z m a r ł y m ojcu. Nie łudź się, Harry, że twój ojciec żyje gdzieś w zaświatach. Możesz go zobaczyć w zaczarowanym lustrze, na r u c h o m e j fotografii lub w postaci cienia (a raczej „echa") wyłaniającego się z różdżki tego, k t o go zabił, ale po śmierci raczej się nie spotkacie. Bo w świecie czarodziejów, choć m o ż e się to wydać absurdal ne, brak transcendencji. N a w e t d u c h y są tak beznadziejnie materialne, że m o gą zostać s p ł u k a n e w o d ą z klozetu do pobliskiego jeziora. N i e ma też t r a n s c e n d e n t n e g o (wobec powieściowego świata) d o b r a i zła. Siła Voldemorta jest uzależniona od siły jego cielesnej powłoki, a choć potrafi on zawładnąć, jak szatan, ciałami innych stworzeń i czerpać z nich siły do życia, to śmierć fizycz na zniszczyłaby go całkowicie - przecież i on jest tylko zwyrodniałym c h ł o p cem, d a w n y m uczniem H o g w a r t u . W świecie „ H a r r y ' e g o P o t t e r a " nie czeka nas też spotkanie z d o b r e m „ i n n y m " , „obcym", większym i wspanialszym od nas. Bo w świecie Pottera obowiązują wartości w s p ó ł c z e s n e g o świata: na pierwszym miejscu przyjaźń (między czarodziejami - Harrym, H e r m i o n ą i Ronem, między n a r o d a m i - Anglikami, Bułgarami i Francuzami, ale też mię dzy przedstawicielami różnych ras a m o ż e g a t u n k ó w - ludzi, pół-olbrzymów i wilkołaków), p o t e m bycie COOL (tak jak Bill z kucykiem i kolczykami, JESIEŃ-2002 185 a przeciwnie niż Percy, Naczelny Prefekt i n u d z i a r z ) , n a s t ę p n i e tolerancja (wobec mugoli - ale tylko tych, którzy są COOL), dalej miłość rodzicielska (w świecie pozbawionym transcendencji wartość, obok przyjaźni, najwznioślej sza: bo cóż m o ż e być bardziej wzniosłego niż m a t k a oddająca życie, żeby oca lić dziecko?), p o t e m patriotyzm (jest COOL, bo przydaje się w rywalizacji o Pu char Domów, tak jak na naszej Olimpiadzie), n a s t ę p n i e wygląd i sprawność fizyczna (lepiej być szczupłym, uroczo rozczochranym m i s t r z e m ąuidditcha niż opasłym, ulizanym wielbicielem telewizora i frytek), wreszcie uczciwość (ale nie w drobiazgach, bo to nie pozwala być COOL) a na końcu zapobiegliwość, czyli umiejętność zarządzania, cecha tak lubiana przez Anglików już w cza sach p a n a Defoe. W świecie czarodziejów nie istnieje też najwyższe d o b r o w postaci najwyższej sprawiedliwości; nie ma wyższej władzy niż Minister stwo Magii, tak s a m o p o d a t n e na korupcję, n i e k o m p e t e n c j ę i biurokrację jak nasze mugolskie m i n i s t e r s t w a . Bo nie oszukujmy się - i tu wreszcie dociera my do grobu s m o k a - świat Pottera to nie świat baśni, w k t ó r y m rządzą spra wiedliwość i miłosierdzie, ale nasz kochany współczesny świat, t r o c h ę „do p r a w i o n y " efektami gier k o m p u t e r o w y c h . I jeżeli tak wspaniale trafia w g u s t a czytelników, to właśnie dlatego, że dzisiejszy człowiek tak n a p r a w d ę fascynu je się tylko t y m co, zna najlepiej, czyli sobą, i nie lubi tracić czasu na coś in nego, n i e z n a n e g o (np. s m o k i ) . Jeśli nie przegląda się akurat w krzywym zwierciadle (choć i w H a r r y m Potterze znajdziemy satyry co n i e m i a r a ) , to chętnie przeczyta o tym, jaki chciałby być. A chciałby być mieć wiecznie „na ście lat", siedzieć w szkole i być p o z b a w i o n y m choć części odpowiedzialności za swoje życie (przecież nauczyciele, zwłaszcza tak świetni jak D u b l e d o r e , i tak wiedzą lepiej). Kiedyś uczniowie marzyli o i n n y m świecie, gdzie ich m ł o dociany wiek nie przeszkadzał im p o n o s i ć konsekwencji swojego (często 186 FRONDA 27/28 Wtaśnie o p o w i a d a ł e ś swojemu dziecku o d a w n y c h bojach, gdy podstarzały już giermek przyniósł ci wiadomość o innym potomstwie. Nadpalony pergamin mówił o pożarach i masakrach, jakich dokonuje potomstwo Booldoka. Deszcze raz spojrzałeś na syna i wyszedłeś szepcząc... „Jedynym defektem gry jest to, że postacie w drużynie majq średniowieczne preferencje seksualne" -SUICIDAL TIME (07/2002) „Zarówno grafika, jak i dźwięk na najwyższym poziomie, kilka razy sprawdzałem, czy nie poplamiło mi koszulki" - DIABOLIC GAMER (07/2002) błędnego) p o s t ę p o w a n i a (jak choćby w „Srebrnym krześle" Lewisa), dziś m a rzą już tylko o fajniejszej, czarodziejskiej szkole. I, wstyd powiedzieć, o t y m s a m y m m a r z ą ich rodzice. Nie oszukujmy się zatem, Harry Potter to tylko Bridget Jones w przebraniu (a jeśli napiła się eliksiru wielosokowego, to na prawdę t r u d n o będzie ją r o z p o z n a ć ) . Radość utracona Na koniec wróćmy jeszcze raz do Tolkiena. W eseju „O b a ś n i " napisał o n : „tra gedia jest o d p o w i e d n i ą formą d r a m a t u , jego najwyższą funkcją, n a t o m i a s t z baśnią jest wręcz przeciwnie. Ponieważ wydaje się, że nie posiadamy słowa na wyrażenie tego przeciwnego bieguna, n a z w ę go eukatastrophe.... Z n a m i e n i e m dobrej baśni, jej wyższej czy też pełniejszej odmiany, jest to, że bez względu na to, jak fantastyczne zawiera wydarzenia, jak dzikie czy przerażają ce opisuje przygody, potrafi w chwili niespodziewanego „zwrotu", wywołać za r ó w n o u dziecka, jak i u dorosłego słuchacza wstrzymanie o d d e c h u , silniejsze uderzenie serca, podniesienie na d u c h u bliskie (lub w istocie nie pozbawione) ł e z " 9 . 1 tak wreszcie, na grobie smoka, odkrywamy to, co w „Harrym P o t t e r z e " sprawia n a m największy zawód. N a w e t jeśli książki J. K. Rowling są miejsca mi wzruszające, nawet jeśli kończą się dobrze (choć nie m o ż n a tego w pełni powiedzieć o żadnej, a zwłaszcza o czwartej części sagi), to nie znajdziemy w nich największej wartości baśni, o której pisał Tolkien: tego pocieszenia, eu katastrophe, „przelotnego mgnienia Radości, Radości poza m u r a m i świata, 188 FRONDA 27/28 10 przeszywającej jak s m u t e k " . Tego, co sprawia, że chcemy czytać z n a n ą sobie historię wiele razy, bo za każdym razem znajdujemy w niej odblask prawdy, do której najbardziej tęskni serce człowieka: śmierć została zwyciężona, istnieje radość i szczęście, którego nic nie zdoła zaćmić ani zniszczyć! Tego właśnie brak w świecie czarodziejów, nad k t ó r y m niepodzielnie panuje śmierć. Po w t ó r z m y raz jeszcze: świat „Harry'ego P o t t e r a " jest tylko przekształconym, przyozdobionym obrazem otaczającego nas świata i nie niesie w sobie tego, co najważniejsze: „dalekiego odblasku czy też echa evangelium w realnym świe cie", „nagłego przebłysku ukrytej rzeczywistości czyli p r a w d y " . " MAGDA SOBOLEWSKA Przypisy: 1 J.R.R. Tolkien, „Monsters and Critics", przet. Magda Sobolewska. ( N i e wykorzystałam istniejących przekładów esejów Tolkiena wydanych przez Wyd. Zysk i S-ka ze w z g l ę d u na ich dużą rozbieżność z oryginałem). 2 J.R.R. Tolkien, „On Fairy Stories", tamże, przeł. Magda Sobolewska 3 J.R.R. Tolkien „Hobbit, czyli tam i z powrotem", przeł. Maria Skibniewska, Warszawa „Iskry" 4 Tamże, s. 2 6 5 1960, s. 2 6 3 5 J.R.R. Tolkien „On Fairy Stories", przeł. Magda Sobolewska 6 J.K. Rowling „Harry Potter i czara ognia", przeł. Andrzej Polkowski, Media Rodzina, s. 3 4 3 7 Tamże, s. 3 4 4 8 J.K. Rowling „Harry Potter i więzień Azkabanu", przeł. Andrzej Polkowski, Media Rodzina, s. 4 4 3 9 J.R.R. Tolkien, „On Fairy Stories", przeł. Magda Sobolewska 10 Tamże 11 Tamże JESIEŃ-2002 189 Tolkien przekonywał, że mity są najlepszym sposobem na przenoszenie prawd, które w przeciwnym wypad ku nie mogłyby być wyrażone. Pochodzimy od Boga i jest pewnym, że mity opowiadane przez nas, choć za wierają błędy, odbijają cząstkę prawdziwego światła, wiecznej bożej prawdy. Mity mogą zwodzić, z drugiej strony może niepewnie, ale prowadzą do prawdziwe go portu, podczas gdy materialistyczny „postęp" wie dzie jedynie w kierunku otchłani i panowania zła. PRAWDZIWY MIT Katolicyzm „Władcy JOSEPH Pierścieni" PEARCE „Władca Pierścieni" Tolkiena został o k r e ś l o n y jako „największa książka XX w i e k u " w kilku ważniejszych a n k i e t a c h p r z e p r o w a d z o n y c h w o s t a t n i c h la tach. W ankiecie zorganizowanej w s p ó l n i e p r z e z d u ż ą księgarską sieć dystry bucyjną oraz publiczną telewizję w ś r ó d p o n a d 25 tysięcy brytyjskich czytel ników m i t stworzony przez Tokiena triumfował n a d konkurencją. J e d n a piąta ludzi biorących udział w ankiecie stawiała „Władcę Pierścieni" na p i e r w s z y m miejscu. Ten n i e k w e s t i o n o w a n y zwycięzca zdobył 1200 g ł o s ó w więcej od na stępnej książki - „ 1 9 8 4 " Orwella. P o d o b n a a n k i e t a p r z e p r o w a d z o n a przez londyński 190 Daily Telegraph p o t w i e r d z i ł a dominację Tolkiena, który został FRONDA 27/28 okrzyknięty największym a u t o r e m XX wieku wyprzedzając George'a Orwel la i Evelyn Waugh - o d p o w i e d n i o na d r u g i m i trzecim miejscu. Wyniki an kiety 50 tysięcy c z ł o n k ó w Folio Society dały jeszcze bardziej oszałamiający d o w ó d literackiej pozycji „Władcy Pierścieni". Folio Society p o p r o s i ł o swych członków o p o d a n i e n a z w u l u b i o n y c h książek wszechczasów. Tolkienowski m i t zatriumfował po raz wtóry. O t r z y m a ł 3 2 7 0 głosów. „ D u m a i u p r z e d z e n i e " J a n e Austen była druga z w y n i k i e m 3 2 1 2 głosów, a trzecie miejsce przy p a d ł o „Davidowi Copperfieldowi" Karola Dickensa (3070 g ł o s ó w ) . Sukces Tolkiena przez wielu literackich „ e k s p e r t ó w " został p o w i t a n y z g n i e w e m i pogardą. Pisarz H o w a r d J a c o b s o n zareagował pogardliwą nie chęcią zbywając Tolkiena o k r e ś l e n i e m „dla dzieci... l u b dla o p ó ź n i o n y c h w rozwoju". Jego z d a n i e m a n k i e t a p o k a z a ł a jedynie „ b e z s e n s n a u k i czytania. (...) Kolejny czarny dzień dla brytyjskiej k u l t u r y " . S u s a n Jeffreys, pisząca w Sunday Times, określiła „Władcę Pierścieni" jako „straszny w y t w ó r " (a horrible artifact) oraz d o d a ł a : „to przygnębiające (...), że głosy o d d a n e na najlep szą książkę XX wieku p o c h o d z ą od ludzi szukających ucieczki w nieistnieją cym świecie". P o d o b n i e dla Griff Rhys J o n e s , k t ó r a wystąpiła w p r o g r a m i e BBC Bookworm (Mól książkowy), literatura Tolkiena nie jest głębsza niż „po ciechy i zwyczaje dzieciństwa". Literacki d o d a t e k do The Times określił wyni ki ankiety jako „przerażające", a a u t o r w The Guardian narzekał, że „Władca Pierścieni" to, „pod każdym względem, j e d n a z najgorszych książek kiedy kolwiek n a p i s a n y c h " . P r a w d o p o d o b n i e najbardziej gorzką reakcję na sukces Tolkiena wyraziła feministyczna pisarka G e r m a i n e Greer, z n a n a jako a u t o r k a bestsellera - p o radnika „wyzwolenia" kobiet - „Kobieta E u n u c h " (The Female Eunuch). Greer narzeka, że sukces „Władcy Pierścieni" jest k o s z m a r e m , który stał się rzeczy wistością: „Jako 57-letnia oraz d ł u g o l e t n i a nauczycielka języka angielskiego s p o d z i e w a ł a m się, że ta w ł a ś n i e lista książek XX wieku zaszokuje m n i e . Tak też się stało. Odkąd pojawiłam się na uniwersytecie w C a m b r i d g e jako stu d e n t k a w 1964 roku i n a p o t k a ł a m t a m s t a d k o d o r o s ł y c h kobiet u b r a n y c h w puszyste sweterki, ściskających p l u s z o w e misie i paplających w p o d n i e c e niu o hobbitach, zawsze było dla m n i e k o s z m a r e m , że Tolkien m ó g ł b y stać się najbardziej w p ł y w o w y m p i s a r z e m XX wieku. Ten zły sen stał się rzeczy wistością. Na początku listy, w chwale bycia książką stulecia, znajdujemy ' W ł a d c ę Pierścieni'." JESIEŃ-2002 191 Rzadko k t ó r a książka była przyczyną takich kontrowersji, r z a d k o kiedy jad krytyków u w y d a t n i ł w takich r o z m i a r a c h k u l t u r o w ą s c h i z m ę m i ę d z y lite rackimi i l u m i n a t a m i a poglądami czytelników. Mistrzowie dekonstrukcji Jest g o d n y m uwagi, że większość s a m o z w a ń c z y c h „ e k s p e r t ó w " w ś r ó d znaw ców literatury, którzy ustawili się w kolejce aby szydzić pogardliwie z „Wład cy Pierścieni", to otwarci adwokaci k u l t u r o w e j dekonstrukcji i m o r a l n e g o re latywizmu. Większość z nich potraktowałaby oświadczenia Kościoła Cała atrakcyjność „Władcy Pierścieni" kryje się w t y m . że jest to dzieło z gruntu rasistowskie. Świat Tolkiena jest zaludniony istotami różniącymi się od siebie jaskrawo językiem, wyglądem, zachowaniem. Jest to wizja, której nie powstydziłby się Hitler. The Sydney Morniiuj He/a/d katolickiego z tą s a m ą pogardą, z jaką o d n o s z ą się do Tolkiena. W k a ż d y m razie, jeśli sekularystyczne u p r z e d z e n i a krytyków Tolkiena miałyby s p o w o dować u chrześcijan b r a k refleksji, nie p o w i n n y im zasłaniać z a s ł u g dzieł Tol kiena. M i m o wszystko w r ó g n a s z e g o w r o g a niekoniecznie m u s i być n a s z y m przyjacielem. Niektórzy chrześcijanie pozostają podejrzliwi wobec „Władcy Pierścieni". Widzą wewnątrz jego mitologicznego świata wątki neopogańskie czy wręcz sa tanistyczne. Czy m o ż n a ufać czemukolwiek traktującemu o czarownikach, el fach, czarach i magii? Oczywiście, w czasie światowego sukcesu książek o Har rym Potterze wielu chrześcijan obawia się wpływu, jaki m o ż e wywierać \g2 FRONDA 27/28 literatura fantasy na ich dzieci. Czy te lęki są usprawiedliwione? Czy chrześci jańscy rodzice powinni zabraniać swoim dzieciom czytania tych książek? W przypadku „Władcy Pierścieni" odpowiedź brzmi zdecydowanie - nie. Wręcz przeciwnie, utwory Tolkiena p o w i n n y być n a w e t wskazane do czytania w każdej chrześcijańskiej rodzinie. Powinny znaleźć swoje miejsce obok „Opo wieści z N a m i " C S . Lewisa (wielkiego przyjaciela Tolkiena) czy też bajek George'a Macdonalda jako n i e o d z o w n a część chrześcijańskiego dzieciństwa. Jest zastanawiające, że ci sami chrześcijanie, którzy wyrażają swoje p o dejrzenia w o b e c Tolkiena, nie mają nic przeciwko, gdy ich dzieci stykają się z w i e d ź m a m i i m a g i ą w opowieściach C S . Lewisa. Wyraźnie, ci z n a t u r y ostrożni rodzice, są n i e ś w i a d o m i głębokiego c h r y s t i a n i z m u , k t ó r y m podszy te są tolkienowskie mity. Prawdę m ó w i ą c (a „ p r a w d a " jest tutaj najbardziej a d e k w a t n y m s ł o w e m ) , m o c C h r y s t u s a p r z e m a w i a potężniej a z drugiej stro ny subtelniej w t o l k i e n o w s k i m Sródziemiu niż w N a r n i Lewisa. Głęboko chrześcijański świat przyrodzony i nadprzyrodzony w dziełach Tol kiena może być wyjaśniony przez użycie trzystopniowego podejścia. Po pierw sze, oglądając Tolkiena jako człowieka, powinniśmy odkryć duszę chrześcijań skiego mistyka. Po drugie, studiując tolkienowską filozofię mitu, powinniśmy zrozumieć teologiczną bazę jego własnego mitologicznego świata. I po trzecie, patrząc na s a m mit opisany w „Silmarillion" i „Władcy Pierścieni", p o w i n n i ś m y dojrzeć, że pisanie Tolkiena wykracza poza zwykłe fantasy w najwyższe rejony metafizyki. Jak najdalszy od eskapistycznej fantastyki, „Władca Pierścieni" m o że być przedstawiony jako teologiczny thriller. Tolkien jako człowiek Aby zrozumieć Tolkiena jako człowieka, albo lepiej - Tolkiena jako człowie ka na tle m i t u zawartego we „Władcy Pierścieni" należałoby zacząć od tego, jak on s a m widział siebie. Szczególnie p o m o c n y m wydaje się s p o s ó b , w jaki on s a m siebie odbierał w powiązaniu ze s w o i m i dziełami. W liście napisa n y m krótko po opublikowaniu „Władcy Pierścieni" Tolkien pisze, że „tylko Anioł Stróż lub z a p r a w d ę s a m Bóg m ó g ł b y rozwikłać p r a w d z i w y związek między życiem a dziełem a u t o r a " . P o m i m o to (i odrzuciwszy pseudo-freudowskie bajdurzenia tzw. psychologów) Tolkien wyznał, że istnieją r ó ż n e „ska le znaczenia" w biograficznych faktach z życia a u t o r a . N a s t ę p n i e podzielił te JESIEŃ-2002 193 okoliczności w ł a s n e g o życia na trzy o d r ę b n e kategorie, a mianowicie na: nieznaczące, bardziej znaczące oraz szczególnie znaczące. „Istnieją nieznaczące fakty (szczególnie bliskie biografom i piszącym o pisarzach) takie jak: pijaństwo, bicie ż o n czy p o d o b n e skrzywienia. Na szczęście nie zdarza mi się być w i n n y m tych w ł a ś n i e grzechów. A n a w e t je śliby tak było, to nie p o w i n i e n e m zakładać, że artystyczne d z i e ł o p o c h o d z i ze słabości, która te grzechy stworzyła, ale z całkowicie innych i nie skażo nych rejonów mojej istoty. Dzisiejsi 'badacze' informują m n i e , że Beethoven oszukiwał swych wydawców i w obrzydliwy s p o s ó b t r a k t o w a ł swojego sio strzeńca, ale nie sądzę, żeby m i a ł o to jakikolwiek związek z jego m u z y k ą . " Tolkien wierzył, że oprócz powyższych istnieją bardziej znaczące fakty, które mają pewien związek z dziełami a u t o r a . W tej kategorii umieszczał swój zawód filologa na uniwersytecie oxfordzkim. To w p ł y n ę ł o na j e g o „za m i ł o w a n i e do języków", k t ó r e s t a n o w i ł o „niezaprzeczalnie wielki s k ł a d n i k 'Władcy Pierścieni'". J e d n a k n a w e t to było wciąż p o d l e g ł e bardziej w a ż k i m czynnikom: „A jest kilka faktów, k t ó r e choć ujęte dosyć lakonicznie, są szczególnie w a ż n e . Na przykład to, że u r o d z i ł e m się w 1892 roku i żyłem przez pierw sze lata w 'Shire', w erze p r z e d m e c h a n i c z n e j . Lub, co jeszcze bardziej zna czące, to że j e s t e m chrześcijaninem (co m o ż n a odczytać z m o i c h opowieści) a ściślej r z y m s k i m katolikiem". W ten sposób, powołując się na w ł a s n ą „skalę ważności" Tolkiena, jego ka tolicka wiara miała najważniejszy lub najbardziej znaczący wpływ na pisanie „Władcy Pierścieni". Jest z a t e m czymś nie tylko fałszywym, ale wręcz szczegól nie p r z e w r o t n y m patrzenie na p i s a r s t w o Tolkiena inaczej niż na specyficznie 194 FRONDA 27/28 chrześcijański mit. Dlatego też wiedząc, jak s a m o słowo „ m i t " jest źle rozu miane, powinniśmy przejść do o m ó w i e n i a tolkienowskiego pojęcia m i t u . Filozofia mitu Rozwój p o j m o w a n i a m i t u przez Tolkiena p o c h o d z i b e z p o ś r e d n i o z jego chrześcijańskiej wiary. Tak n a p r a w d ę n i e z r o z u m i e n i e Tolkiena wypływa wła śnie z n i e z r o z u m i e n i a jego podejścia do mitów, których i s t o t a i znaczenie nie zostały uchwycone przez jego krytyków. W ł a ś n i e to n i e z r o z u m i e n i e przez lit e r a t u r o z n a w c ó w leży u p o d s t a w ich braku d o c e n i e n i a p r a c Tolkiena. Dla większości dzisiejszych krytyków m i t jest p o p r o s t u i n n y m o k r e ś l e n i e m k ł a m s t w a lub fałszu, czymś co jest z g r u n t u n i e p r a w d z i w e . Dla Tolkiena m i t m a w p r o s t przeciwne znaczenie. Jest j e d y n y m s p o s o b e m , aby p e w n e t r a n s c e n d e n t a l n e prawdy m o g ł y być w y r a ż o n e w zrozumiałej formie. Ten para doksalny p u n k t widzenia miał głęboki i decydujący w p ł y w na C S . Lewisa, ułatwiając mu konwersję na chrześcijaństwo. Kiedy Lewis i Tolkien spotkali się po raz pierwszy, Lewis zaczynał d o strzegać niewystarczalność agnostycyzmu, w który z c z a s e m p o p a d ł o d r z u ciwszy p r z e d t e m wszelkie pozostałości chrześcijaństwa z dzieciństwa. L a t e m 1929 roku wyrzekł się agnostycyzmu i zaczął przyznawać się do bycia teistą, wierząc w istnienie Boga, lecz odrzucając p r a w d y chrześcijaństwa. Takie by ło jego stanowisko, kiedy we w r z e ś n i u 1931 roku p r o w a d z i ł dyskusję z Tol k i e n e m i ich w s p ó l n y m znajomym - H u g o D y s o n e m . Miała o n a wywrzeć re wolucyjny wpływ na jego życie. Po kolacji trzej p a n o w i e udali się na spacer i dyskutowali o n a t u r z e i funkcji mitów. Lewis wyjaśnił, że czuje m o c mitów, ale w końcu są o n e n i e p r a w d ą . Jak wyraził to d o k ł a d n i e , m i t y są „ k ł a m s t w a mi a z a t e m są bezwartościowe, n a w e t jeśli są p o s r e b r z a n e " . „Nie - odparł Tolkien. - Nie są k ł a m s t w a m i " . Tolkien przekonywał, że wręcz o d w r o t n i e , m i t y są najlepszym s p o s o b e m na p r z e n o s z e n i e prawd, k t ó r e w p r z e c i w n y m wypadku nie mogłyby być wy rażone. Pochodzimy od Boga i jest p e w n y m , że m i t y o p o w i a d a n e przez nas, choć zawierają błędy, odbijają cząstkę p r a w d z i w e g o światła, wiecznej bożej prawdy. Mity m o g ą zwodzić, z drugiej s t r o n y m o ż e n i e p e w n i e , ale p r o w a d z ą do prawdziwego p o r t u , podczas gdy materialistyczny „ p o s t ę p " wiedzie jedy nie w kierunku o t c h ł a n i i p a n o w a n i a zła. JESIEŃ'2002 195 Pojmując m i t w t e n s p o s ó b Tolkien i Dyson wyrazili swoje p r z e k o n a n i e , że historia C h r y s t u s a była po p r o s t u p r a w d z i w y m m i t e m - m i t e m , k t ó r y jest p o d o b n y do innych, lecz który n a p r a w d ę się zdarzył. Podczas gdy p o g a ń s k i e mity ukazywały fragmenty wiecznej prawdy s ł o w a m i poetów, prawdziwy Mit chrześcijaństwa ukazał całą p r a w d ę przez s a m o Słowo. Poeci pogańskiej sta rożytności opowiadali swe legendy za p o m o c ą słów, lecz Bóg, w s z e c h m o c n y Poeta, opowiedział p r a w d z i w ą legendę za p o m o c ą faktów - wplatając w s w ą opowieść czyny prawdziwych ludzi działających w historii. A r g u m e n t y Tolkiena wywarły niezatarty w p ł y w na Lewisa. Budowla nie wiary legła w gruzach i p o ł o ż o n e zostały f u n d a m e n t y jego chrześcijaństwa. Dwanaście dni później Lewis pisał do przyjaciela, że „właśnie przeszedł od wiary w Boga do wiary w C h r y s t u s a - w chrześcijaństwo... Mój długi wie czorny spacer z D y s o n e m i Tolkienem miał z t y m wiele w s p ó l n e g o . " To i n t e resujące, wręcz zdumiewające, że bez J.R.R. Tolkiena m o g ł o b y nie być C S . Lewisa, przynajmniej nie takiego C S . Lewisa, który jest znany i k o c h a n y na całym świecie jako wielki chrześcijański apologeta i a u t o r wzniosłych chrze ścijańskich mitów, takich jak „Lew, Czarownica i stara szafa". Integralną wobec tolkienowskiego p o j m o w a n i a m i t u była wiara w twór czość jako symbol bożego obrazu w człowieku. Bóg, jako Stwórca, przekazał dar tworzenia ludziom, s t w o r z e n i o m s t w o r z o n y m na Jego w ł a s n y obraz. Tyl ko Bóg m ó g ł stworzyć w p i e r w o t n y m sensie, t z n . t w o r z ą c coś z niczego. Człowiek n a t o m i a s t m o ż e tworzyć poprzez przekształcanie m a t e r i i Stworze nia w dzieła piękna. Muzyka, sztuki plastyczne i l i t e r a t u r a są a k t a m i tworze nia wyrażającymi b o s k ą n a t u r ę w człowieku. W t e n s p o s ó b człowiek uczest niczy w stwórczej mocy Boga. Ta w z n i o s ł a wizja znalazła swój wyraz na s t r o n a c h otwierających „Silmarillion", zagadkowe i n i e u k o ń c z o n e dzieło bu dujące teologiczne i filozoficzne podstawy, na których o p a r t a jest mitologicz na s t r u k t u r a „Władcy Pierścieni". Mit w „Silmarillion" „Silmarillion" odkrywa głęboką przeszłość Sródziemia, świata s t w o r z o n e g o przez Tolkiena, a cały szereg legend opowiedzianych na jego stronicach przy czynił się do u k s z t a ł t o w a n i a rozległego źródła mitów, z k t ó r e g o p o w s t a ł „Władca Pierścieni". W rzeczy samej, opus magnum Tolkiena nie m o g ł o b y na|Qg FRONDA 27/28 rodzić się, gdyby nie świat s t w o r z o n y po raz pierwszy w „Silmarillionie". Najważniejszą częścią „Silmarillionu" jest obraz S t w o r z e n i a Sródziemia przez Jedynego. Ten m i t Stworzenia jest p r a w d o p o d o b n i e najbardziej znaczą cym i najpiękniejszym ze wszystkich dzieł Tolkiena. Sięga on do samych źró deł twórczej wizji Tolkiena, jak też wiele m ó w i o n i m s a m y m . Gdzieś na pierwszych stronicach „Silmarillionu" m o ż n a znaleźć z a r ó w n o człowieka stojącego za m i t e m , jak też m i t stojący za człowiekiem. M i t e m stojącym za Tolkienem był oczywiście katolicyzm, „prawdziwy m i t " . Dlatego jest m a ł o zaskakujące, że wersja s t w o r z e n i a u Tolkiena w „Silmarillion" wykazuje znaczące p o d o b i e ń s t w o do historii s t w o r z e n i a świata w Księdze Rodzaju. Na początku był Eru, Jedyny, k t ó r y „ p o w o ł a ł do życia Ainurów, Istoty Święte, z r o d z o n e z Jego myśli. Ci byli z N i m wcześniej, niż p o w s t a ł o wszystko i n n e . " Bóg, Jedyny „ r o z m a w i a ł z n i m i i p o d d a w a ł im te m a t y m u z y c z n e " . P o t e m pozwolił Świętym I s t o t o m lub A r c h a n i o ł o m wziąć udział w Jego stwórczych darach, objawiając ich rolę w akcie Stworzenia: „Chcę, abyście z tego t e m a t u , który w a m objawiłem, rozwinęli Wielką M u zykę, a p o n i e w a ż n a t c h n ą ł e m w a s Niezniszczalnym P ł o m i e n i e m , możecie, jeśli chcecie, wzbogacić t e m a t w ł a s n y m i myślami i p o m y s ł a m i " . W t e n spo sób Archaniołowie rozwinęli Boże Stworzenie jako Symfonię Jego Chwały: „...z przeplatających się i n i e u s t a n n i e z m i e n n y c h melodii wzbiły się h a r m o nijne dźwięki i popłynęły p o z a zasięg s ł u c h u w głębie i wysokości (...) M u zyka i echa Muzyki rozległy się w Pustce, aż p r z e s t a ł a być p u s t k ą . " Do kosmicznej symfonii stworzenia w k r a d ł się d y s o n a n s , gdy j e d e n z Ar c h a n i o ł ó w zdecydował się odgrywać w ł a s n e wątki melodii na przekór woli Kompozytora. Z a m i a s t być i n s t r u m e n t e m w Wielkiej Muzyce, Z b u n t o w a n y Archanioł s k o m p o n o w a ł swoje w ł a s n e t e m a t y wprowadzając d y s o n a n s . Ta d y s h a r m o n i a była początkiem zła. Jeszcze raz m i t Tolkiena p o w t a r z a „praw dziwy m i t " chrześcijaństwa z alegoryczną precyzją. Z b u n t o w a n y Archanioł został n a z w a n y Melkorem, później z n a n y m jako M o r g o t h , i jest oczywistym JESIEŃ-2002 197 o d p o w i e d n i k i e m Lucyfera, z n a n e g o również jako Szatan. Melkor jest opisa ny przez Tolkiena jako „największy z A i n u r ó w " , tak jak Lucyfer był najwięk szym z archaniołów. P o d o b n i e jak Lucyfer, Melkor jest p o d s t a w o w y m źró d ł e m grzechu pychy, z d e t e r m i n o w a n y m aby poniżyć ludzkość dla swych własnych złośliwych celów. Melkor pragnął „nagiąć do swojej woli elfów i lu dzi", zazdrosny o dary, k t ó r e Bóg im obiecał; i „chciał mieć p o d d a n y c h i słu gi, być czczony jako władca i p a n o w a ć n a d w o l ą innych i s t o t " . Alegoria staje się jeszcze bardziej przejrzysta, kiedy Tolkien opisuje wal kę między M e l k o r e m i M a n w e , k t ó r y jest wyraźnie o d p o w i e d n i k i e m Archa nioła Michała. „Rozgorzał spór i sprzymierzeni z M a n w e m Valarowie t y m ra z e m zmusili Melkora do o d w r o t u ; wycofał się w ó w c z a s w i n n e strefy Świata, gdzie mógł robić, co zechciał." P o r ó w n a n i e Melkora z Lucyferem jest jeszcze bardziej widoczne, kiedy Tolkien wyjaśnia, że imię Melkor znaczy „Ten, Co Powstaje z M o c ą " . „Lecz utracił to imię: N o l d o r o w i e , którzy p o ś r ó d elfów najwięcej ucierpieli od jego złości, nie chcieli go wymawiać i mówili o n i m M o r g o t h , czyli C z a r n y Nie przyjaciel Świata." P o d o b n i e Lucyfer, najjaśniejszy ze wszystkich aniołów, znaczy „Przynoszący Światło", podczas gdy Szatan, tak jak M o r g o t h znaczy „Nieprzyjaciel". Z a m i a r Tolkiena, jako chrześcijanina i filologa, aby utożsa mić Melkora z Lucyferem, jest więc dosyć jasny. Biorąc inspirację, bez wątpienia, z Księgi Izajasza (14,11-12: „ D o Szeolu strącony twój przepych i dźwięk t w o i c h harf. R o b a c t w o jest t w o i m posła niem, r o b a c t w o też t w o i m przykryciem. Jakże to spadłeś z niebios, Jaśnieją cy, Synu J u t r z e n k i ? " ) Tolkien m ó w i o Melkorze: 198 FRONDA 27/28 „Był wielki, lecz przez pychę zaczął gardzić w s z y s t k i m p o z a sobą, aż stał się d u c h e m niszczycielskim i bezlitosnym. R o z u m p r z e m i e n i ł w przebie głość, aby znieprawić i naginać do własnej woli każdego, k t o m ó g ł mu być użyteczny, aż stał się b e z w s t y d n y m kłamcą. Początkowo łaknął Światła, ale że nie m ó g ł go posiąść na swoją wyłączną w ł a s n o ś ć , zstąpił przez ogień i gniew w straszny żar i niżej jeszcze w C i e m n o ś ć . C i e m n o ś c i też używał naj częściej do szerzenia na Ziemi zła i grozy, tak że wszystkie żywe s t w o r z e n i e m u s i a ł o drżeć z lęku." Pomijając wpływy z P i s m a Świętego, w i d o c z n e są również zapożyczenia z teologii św. Augustyna. Z ł o , symbolizowane przez c i e m n o ś ć , nie ma war tości samej w sobie, a jest jedynie negacją dobra, s y m b o l i z o w a n e g o przez światłość. Krótko po opisie Melkora, Tolkien p r z e d s t a w i a S a u r o n a - C z a r n e g o N i e przyjaciela z „Władcy Pierścieni". S a u r o n jest opisany jako „ d u c h " o „naj większej m o c y " w ś r ó d sług Melkora: „Z biegiem w i e k ó w stał się wszakże jak gdyby cieniem M o r g o t h a i w i d m e m jego p r z e w r o t n o ś c i , idąc w ślad za n i m tą s a m ą z g u b n ą ścieżką ku P u s t c e . " Z ł e m o c e w e „Władcy Pierścieni" s ą z a t e m b e z p o ś r e d n i m i p o t o m k a m i tolkienowskiego Szatana, co czyni m a ł o p r a w d o p o d o b n ą lub wręcz niemożliwą każdą, oprócz chrześcijańskiej, interpretację tej książki. Katolicka teologia, otwarcie obecna w „Silmarillionie" a p o d s k ó r n i e we „Władcy Pierścieni", jest wszechobecna w obu, ożywiając opowieści w s p o s ó b niewidzialny, ale pewny. Odtworzenie jedności Okazałość mitologicznej wizji Tolkiena wyklucza wyczerpującą o c e n ę jej chrześcijańskiej mistyki i teologii w tak k r ó t k i m eseju. W n i e p r z e n i k n i o n y m m r o k u Czarnego Władcy i jego o k r u t n y c h sług, u p i o r ó w pierścienia, czuje my obiektywną o b e c n o ś ć Zła. S a u r o n i jego słudzy stawiają n a s w o b e c gor szącego, odpychającego realnego braku dobra. W swojej koncepcji potęgi zła Tolkien odkrywa p r z e d czytelnikiem tą metafizyczną czarną d z i u r ą w o wie le bardziej niepokojących obrazach niż M i l t o n w słynnej wizji Szatana jako „widzialnej c i e m n o ś c i " . Z drugiej s t r o n y Tolkien r ó w n i e m o c n o p r z e d s t a w i a d o b r o . W dobrotli wości i łagodności h o b b i t ó w widzimy uwielbienie pokory. W ich niechęci do JESIEŃ'2002 199 b o h a t e r s t w a widzimy o d w a g ę u s z l a c h e t n i o n ą przez s k r o m n o ś ć . W nieśmier telności elfów i wywołanych przez n i ą s m u t k u i melancholijnej m ą d r o ś c i m o żemy odnaleźć myśl, że ś m i e r t e l n o ś ć człowieka jest d a r e m bożym. D a r e m , który kończy jego wygnanie w tej ziemskiej „dolinie ł e z " i p o p r z e z ś m i e r ć umożliwia mu osiągnięcie mistycznej k o m u n i i z Bogiem p o z a c z a s e m . Gandalf to archetypiczna prefiguracja potężnego proroka lub patriarchy, wi zjonera, który zachowuje wizję Królestwa p o n a d zwykłym ludzkim rozumie niem. Czasami jest wręcz p o d o b n y do Chrystusa. Oddaje swoje życie za przyja ciół, a wynikiem jego tajemniczego „zmartwychwstania" jest przemienienie. Przed ofiarną „śmiercią" jest on Gandalfem Szarym. Po „zmartwychwstaniu" pojawia się jako Gandalf Biały, wyposażony w większe moce i głębszą mądrość. Aragorn jako p r a w o w i t y król, chociaż banita, przywołuje iskierki nadziei na o d t w o r z e n i e sprawiedliwie n a d a n e j , t z n . katolickiej władzy. O s o b a Aragorna ucieleśnia a r t u r i a ń s k i e czy jakobickie t ę s k n o t y : r o m a n t y c z n e pragnie „Władca Pierścieni" to oczywiście dzieło fundamentalnie religijne i katolickie. / / / S / I / folkicnn do !<•>. Roberta Murrayn (2 grudnia 1953 r.) nie o „Powrocie Króla" po wiekach wygnania. „Pęknięty miecz", symbol królewskości Aragorna, jest p r z e k u t y w n a m a s z c z o n y m czasie. Silna p a m i ą t k a po legendzie Excalibura i jego związku z chrześcijaństwem. Należy podkreślić, że rola ludzi we „Władcy Pierścieni" jest o d b i c i e m ich boskiej, choć upadłej natury. M o ż n a znaleźć ich w ś r ó d sług Nieprzyjaciela, zwykle zwabionych p o d s t ę p e m na ścieżki zła, lecz zawsze zdolnych do skru chy, a t y m s a m y m do o d p o k u t o w a n i a . Boromir, k t ó r y r e p r e z e n t u j e człowie ka w D r u ż y n i e Pierścienia, ulega p o k u s i e użycia Pierścienia, czyli sil zła, w naiwnej wierze, że m o ż n a go wykorzystać jako p o t ę ż n ą b r o ń przeciwko Sauronowi. W k o ń c u uznaje błąd użycia zła przeciwko złu. U m i e r a b o h a t e r sko oddając swe życie za przyjaciół w d u c h u skruchy. 200 FRONDA 27/28 „Władca Pierścienia" jest w z n i o s ł ą m i s t y c z n ą D r o g ą Pasyjną. N i e s i e n i e Pierścienia, symbolu grzechu, jest jak niesienie Krzyża. Mitologiczna Wypra wa to istna Via Dolowsa. Przeciwnicy twórczości Tolkiena, jak r ó w n i e ż wielu z jego wielbicieli, nie uchwyciło tej ostatecznej p r a w d y tkwiącej w sercu je go m i t u . Niestety, ślepi na teologię p o z o s t a n ą ślepymi na t o , co najpiękniej sze we „Władcy Pierścieni". W a r t o p r z y p o m n i e ć zdanie C h e s t e r t o n a , że jak b a r d z o by się nie starał o u w y p u k l e n i e s e d n a o p o w i a d a n i a , i tak znajdą się tacy, którzy znajdą coś i n n e g o . C z ę s t o okazuje się, że powołując się na C S . Lewisa, s u m i e n n y ateista, letni n e o p o g a n i n l u b a g n o s t y k nie czytają go zbyt d o k ł a d n i e . Wędrując uważniej przez świat Tolkiena z a n u r z ą się w świat prawd, których wcześniej nie zauważali. Jeśli dojdą w r a z z D r u ż y n ą Pierście nia aż do głębi M o r d o r u i dalej, m o g ą n a w e t dostrzec, że o w e pasjonujące prawdy wskazują na tę najbardziej pasjonującą ze wszystkich. W k o ń c u m o gą n a w e t zrozumieć, że Wyprawa jest w rzeczywistości Pielgrzymką. JOSEPH PEARCE PRZEDRUK ZA: „CATHOLIC WORLD REPORT" 12/2001 TŁUMACZYŁ: HUBERT CZAPLICKI WSZYSTKIE CYTATY Z „SILMARILLIONU" POCHODZĄ Z POLSKIEGO WYDANIA CZYTELNIKA Z 1990 ROKU W TŁUMACZENIU MARII SKIBNIEWSKIEJ JESIEŃ-2002 201 (Post)modernistyczne wychowanie mo że spowodować, że wizerunek wielo wiekowej tradycji napotka na jajogło wą, bierną agresję. Agresja ta wyraża się najczęściej w ironicznych, szyderczych a przede wszystkim chamskich - uwagach i komenta rzach. Do akcji mogą też wkroczyć szerokie masy, i wtedy wszystko zostanie zagłuszone przez gromki re chot obżerającego się popcornem, pospolitego, swoj skiego ćwoka. I ty z o s t a n i e s z talibem FILIP Nie sądźcie, MEMCHES że przyszedłem znieść Prawo Nie przyszedłem albo znieść, Proroków. ale wypełnić. Ewangelia w e d ł u g św. M a t e u s z a 5, 17-18 Me bójcie się tych, którzy zabijają ciało, się raczej Tego, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie który duszę i ciało może zatracić w piekle. Ewangelia w e d t u g św. M a t e u s z a 10, 28 Tak więc, gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, Chrystusa zgorszeniem ukrzyżowanego, który jest dla Żydów, my głosimy a głupstwem dla pogan, (...). Pierwszy list do Koryntian 1, 22-23 Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością. Pierwszy list Św. J a n a A p o s t o l a 4, 8 202 FRONDA 27/28 1. Karierę zrobili na przestrzeni o s t a t n i c h kilku lat. Zasłynęli jako w a n d a l e za bytków klasy zerowej - gigantycznych posągów Buddy w dolinie Bamjanu. Szczególnie głośno zrobiło się o nich po z a m a c h a c h na W T C i Pentagon. W efekcie, wraz z U s a m ą ibn Ladinem, stali się g ł ó w n y m o b i e k t e m ataku pro pagandowego polityków i m e d i ó w „wolnego świata". Nie tylko zresztą propa gandowego. Prezydent USA wypowiedział im po p r o s t u wojnę. Urośli do ran gi symbolu. Z a w r o t n ą karierę robi używanie ich nazwy jako e p i t e t u w o b e c ludzi, których poglądy i postawy wydają się być obciążone fanatyzmem, zwłaszcza takim, który karmi się treściami religiancko-moralizatorskimi. 2. Talibowie są też czarnymi c h a r a k t e r a m i kolejnego filmu irańskiego reży sera, M o h s e n a Makhmalbafa. O b r a z n a k r ę c o n y został jeszcze p r z e d a t a k a m i na N o w y Jork i Waszyngton, j e d n a k na Z a c h o d z i e „ p o 11 w r z e ś n i a " odbiera ny jest w a d e k w a t n y m do zaistniałej sytuacji m i ę d z y n a r o d o w e j kontekście. Nafas, m ł o d a Afganka mieszka od dziecka w Kanadzie. Z z a w o d u jest dzien nikarką zajmującą się zjawiskiem „dyskryminacji k o b i e t " . W ł a ś n i e d o s t a ł a list z ojczystego kraju od swojej - okaleczonej p r z e d laty w rezultacie wybu chu m i n y - pogrążonej w rozpaczy siostry. Zbliża się o s t a t n i w d r u g i m ty siącleciu dzień całkowitego zaćmienia Słońca. Nafas dowiaduje się, iż siostra zamierza w t y m d n i u p o p e ł n i ć s a m o b ó j s t w o . D z i e n n i k a r k a rusza więc w ro d z i n n e strony, aby nie dopuścić do tragedii. Przygody zaczynają się od irańsko-afgańskiego pogranicza, skąd g ł ó w n a b o h a t e r k a udaje się w k i e r u n k u ty t u ł o w e g o K a n d a h a r u . Sytuacje, jakich od tej p o r y doświadcza, stanowiły z a p e w n e dla reżysera p r e t e k s t do tego, aby filmowi n a d a ć c h a r a k t e r p a r a d o k u m e n t u . M a k h m a l b a f pokazuje więc k r w a w e ż n i w o ciągnącej się latami wojny oraz m a r n ą kondycję s p o ł e c z e ń s t w a r z ą d z o n e g o przez bezwzględnych teokratów. I coś jeszcze, z czym ty, zachodni widzu, m a s z j u ż k ł o p o t . Roz wiejmy wszelkie wątpliwości, w i d z e m t y m j e s t e m r ó w n i e ż i ja. 3. Owszem, głód, nędza, choroby, p r z e m o c , śmierć b u d z ą w człowieku Za chodu - u k s z t a ł t o w a n e na przestrzeni d w ó c h tysiącleci, obce m e n t a l n o ś c i azjatyckiej - autentyczne współczucie dla cierpienia bliźniego. I OK. Inaczej sprawa się ma ze z r o z u m i e n i e m przez Amerykanina, Francuza czy Polaka afgańskiej specyfiki kulturowo-obyczajowej. Tutaj wrażliwość zachodnia zda je się na nic. Nie p o m o ż e n a w e t snobistyczna - a więc skłaniająca do t e m a t u JESIEŃ-2002 203 podchodzić z demonstracyjnym n a m a s z c z e n i e m - fascynacja irańską kinema tografią. (Post) m o d e r n i s t y c z n e wychowanie m o ż e n a t o m i a s t spowodować, że wizerunek wielowiekowej tradycji n a p o t k a na jajogłową, bierną agresję. Agre sja ta wyraża się najczęściej w ironicznych, szyderczych - a p r z e d e wszystkim chamskich - uwagach i k o m e n t a r z a c h . Do akcji m o g ą też wkroczyć szerokie masy, i wtedy wszystko zostanie zagłuszone przez gromki r e c h o t obżerające go się popcornem, pospolitego, swojskiego ćwoka. Trzeba jeszcze wziąć p o d uwagę fakt, że reżyser zaangażował do filmu naturszczyków. A ci grają suge stywnie i przekonująco. Po p r o s t u są prawdziwi. Jak więc zareagujesz, przed stawicielu zachodniej, czyli „wyższej", cywilizacji, na widok rozmaitych egzo tycznych sekwencji? Co sobie pomyślisz, kiedy na ekranie pojawi się mężczyzna, stanowczo oznajmiający, że przez to, iż którakolwiek z jego żon będzie miała o d s ł o n i ę t ą publicznie twarz, on m o ż e utracić swój h o n o r ? 4. Irański t w ó r c a nie kryje w ł a s n e g o s t o s u n k u do zasad i zachowań, jakie z n a m i o n u j ą o d d a n e tradycji społe c z e ń s t w o . P r z e d m i o t e m wyrażającym w obrazie kwin tesencję zła jest b u r k a - zasłona, na n o s z e n i e której skazane są afgańskie kobiety. Nafas - imię to w rodzi m y m języku b o h a t e r k i oznacza „ o d d e c h " - r ó w n i e ż poddaje się s u r o w y m d y r e k t y w o m talibów. „Pamiętaj my - p o d k r e ś l a w jednej ze swych wypowiedzi reżyser - że burka, k t ó r a całkowicie pokrywa ciało afgańskiej kobiety, nie pozwala oddychać i jest s y m b o l e m zniewolenia". P r o b l e m t e n ma j e d n a k wymiar nie tylko lokalny. Ograniczenie kobiecego o d d e c h u przez burkę jest w istocie konfliktem „ r ó w n o u p r a w n i e n i a p ł c i " z „przeżytkami pa t r i a r c h a t u " , starciem p r a g n i e n i a wolności z s y s t e m e m , k t ó r y ją t ł a m s i . Ale chodzi tu zarazem o coś więcej - o konfrontację „życia" ze „śmiercią". 5. W latach 20-tych m i n i o n e g o wieku jurysta o zmyśle obserwacji i przenikli wości umysłu antropologa, Carl Schmitt przestrzegał, aby politycznego rozróż nienia „przyjaciel-wróg" nie mylić z m o r a l n y m rozróżnieniem „dobro-zło", bo wiem w polityce nie każdy przyjaciel m u s i być moralnie dobry, i nie każdy wróg - moralnie zły. Zlaicyzowana zachodnia percepcja rzeczywistości skażo na jest wieloma bajkami, w których występują dobrzy „ m y " i źli „ o n i " . J e d n ą 204 FRONDA 27/28 z takich bajek pozostaje uproszczona wersja krótkiej pracy Ericha F r o m m a „Wojna w człowieku". F r o m m wskazuje na dwie, wzajemnie zwalczające się, tendencje, które charakteryzują n a t u r ę ludzką: „nekrofilię" (w tym wypadku termin ten oznacza coś d u ż o więcej aniżeli perwersję seksualną) oraz „biofilię". W skrócie - czyli tak, jak życzą sobie propagandziści „społeczeństwa otwartego", a m o ż e n a w e t jego wrogowie, tyle że prawdziwi - „nekrofilia" jest uwielbieniem porządku i dyscypliny oraz a u t o r y t a r n y m przywiązaniem do te go, co minione, „biofilia" zaś - samorealizacją, spontanicznością, d e m o k r a tycznym wybieraniem przyszłości. Talibowie, czyli „ o n i " są więc „nekrofilami". Buntująca się przeciwko noszeniu burki Nafas, a wraz z nią „ m y " , to oczywi ście „biofile". Proces medialnej stygmatyzacji - obsadzania pozycji w międzycywilizacyjnej wojnie, dobiega końca. Lecz przecież rzeczywistość pozostaje wielce złożona - wczorajszy śmiertelny wróg Iran to dzisiaj sojusznik w ra mach „koalicji antyterrorystycznej" - a bajkopisarze po obu stronach barykady są wobec niej bezradni. Czy potrafisz udowodnić, że jest inaczej? 6. M a k h m a l b a f demaskuje słabość talibańskiej cywili zacji. To cywilizacja religijnego regresu, wyrażającego się w n i e u s t a n n y m , faryzejskim p o w r a c a n i u do Prawa, k t ó r e r z e k o m o ma zbawić u p a d ł ą ludzkość. W obrębie tak pesymistycznej - lecz nie depresyjnej (społeczeń s t w u tradycyjnemu n o w o c z e s n e przypadłości pozostają n i e z n a n e ) - cywilizacji - w filmie n a w e t p i ę k n a p i e ś ń orszaku w e s e l n e g o b r z m i żałobnie - głęboko tkwi prze k o n a n i e o s k ł o n n o ś c i człowieka do grzechu, do sprzeciwiania się Porządkowi u s t a n o w i o n e m u przez Stwórcę. Grzech m o ż e się też przejawiać w niezgodzie na w ł a s n ą n a t u r ę , na konsekwencje społeczne, jakie wynikają z bycia kobietą lub mężczyzną. Z tej p e r s p e k t y w y widać p o t r z e b ę odgórnej, nakazowej rytualizacji tego, k i m się jest - konieczność egzorcyz m o w a n i a wszystkich o b s z a r ó w życia. I to być m o ż e głównie dlatego męż czyźni m u s z ą nosić długie brody, a kobiety - burki, co w t y m d r u g i m przy padku służy również zasłanianiu kobiecej twarzy przed pożądliwym spojrzeniem obcego mężczyzny. Prawo staje się j e d n a k a b s u r d e m . Nafas p o znaje czarnoskórego Amerykanina, który niegdyś przybył do Afganistanu w poszukiwaniu Boga. Wziął udział w wojnie z Sowietami. Sowieci po latach JESIEŃ-2002 205 zostali przegnani, lecz wojna t r w a nadal, t y m r a z e m wszystkich ze wszystki mi. Krew leje się s t r u m i e n i a m i . A m e r y k a n i n odkrył więc Boga w pochylaniu się n a d cierpieniem bliźniego. Wykorzystuje p o d s t a w o w ą w i e d z ę m e d y c z n ą niosąc - na tyle, na ile potrafi - p o m o c c h o r y m i r a n n y m . J e d n a k to nie wy starczy. A m e r y k a n i n poszukuje Boga dalej. Przestrzega także talibańskich nakazów, choć nie jest ich z w o l e n n i k i e m . Brodę, czyli - jak s a m ją określa „burkę dla mężczyzny"... codziennie sobie przykleja. Prawo m o ż n a o m i n ą ć i oszukać. Dla człowieka Z a c h o d u to k o r o n n y a r g u m e n t przeciwko P r a w u . Ale czy to s a m o m o ż e s z uczynić z Bogiem? 7. W 1996 roku, na ł a m a c h j e d n e g o z francuskich cza sopism, M a k h m a l b a f wyraził taką o t o nadzieję: „Myślę, że r e n e s a n s , który kilka w i e k ó w t e m u p r z e o r a ł E u r o p ę , d o t r z e w końcu do nas, na W s c h ó d " . Ale E u r o p a zdąży ła j u ż o d c z u ć skutki działania, antycypującej r e n e s a n s i późniejsze rewolucje, O c k h a m o w s k i e j brzytwy. Skoro nie m o ż n a „ m n o ż y ć b y t ó w p o n a d m i a r ę " , t o przez o s t a t n i e pięć stuleci w y r u g o w y w a n o ze zbiorowej świa d o m o ś c i kolejno: Kościół, religię, Boga. Świadczą o t y m p e w n e miejsca: Wandea, Kołyma, Auschwitz, kliniki aborcyjne. Kiedy nie d a w n o wojska afgańskiego Sojuszu P ó ł n o c n e g o zdobyły Kabul, stacje telewi zyjne na całym świecie pokazywały, jak do m i a s t a t e g o d o t a r ł a zachodnia, „ r e n e s a n s o w a " rewolucja przeciwko w s c h o d n i e m u , t a l i b a ń s k i e m u „średnio wieczu": mężczyźni golili sobie brody, a kobiety zrzucały swoje b u r k i . A więc t a m się akurat m a r z e n i e irańskiego reżysera ziściło. N i e w i a d o m o tylko jesz cze, czy d u c h rewolucji obejmie cały Afganistan. 8. Z a c h o d n i „biofile" złożą n i e b a w e m Afgańczykom oferty (po) n o w o c z e snych rozwiązań społecznych. Jeśli Afgańczycy jakieś z tych wynalazków przyjmą, to a u t o r y t e t s t a r c ó w m o ż e się okazać zbytecznym a n a c h r o n i z m e m , a międzypokoleniowe więzi z o s t a n ą z e r w a n e . Tymczasem garstka zawist nych zachodnich „nekrofilów" j u ż coś przebąkuje o inwazji „cywilizacji śmierci" n a Afganistan (straszą p r z e d e w s z y s t k i m rozbiciem r o d z i n y ) . D o Kandaharu zaś przyjadą zadowoleni z siebie h o l e n d e r s c y inżynierowie dusz, aby zareklamować swoje osiągnięcia w dziedzinie kulturowo-obyczajowych 206 FRONDA 27/28 innowacji, na przykład - to n i e d o w c i p - u s t a w o w e , m o r a l n e i psychologicz ne z r ó w n a n i e „profesji" k u r w y z i n n y m i profesjami, c h o c i a ż b y z profesją pie lęgniarki. Sytuacja p o ł o ż e n i a afgańskich k o b i e t m o ż e się w t e d y n a p r a w d ę zmienić. M a m d o ciebie, d u m n y c z ł o n k u z a c h o d n i e j w s p ó l n o t y cywilizacyj nej, jeszcze tylko j e d n o p y t a n i e : czy b ę d ą t o z m i a n y n a lepsze? FILIP MEMCHES P.S. Filmu pod tytułem „Amsterdam", M o h s e n Makhmalbaf na razie nie nakręcił. „KANDAHAR", REŻ. MOHSEN MAKHMALBAF, IRAN-FRANCJA, 2001 APPENDIX: I Nasza cywilizacja: Dwie stalowo szklane wieże, migające cyferki, migające ekraniki, M i c k j a g g e r - artysta, Petelicki - generał, Pieńkowska - dziennikarka, B-52, A-130, Kwaśniewski - prezydent, G l e m p - prymas, ... - Polak, otyłość - 30 %, rak - 40 %, alergia - 50 %, p r o d u k t krajo wy b r u t t o , rozwój, technologie, integracja, strategia na rzecz integracji, stały z r ó w n o ważony wzrost, krawaty, garnitury, samochody, klimatyzacja, z m i a n y klimatyczne, po m o c h u m a n i t a r n a , analitycy badający zdjęcia i zegarek bin Ladena na zdjęciach. JESIEŃ'2002 207 Ich cywilizacja: Wojownik wśród skal, rada badająca święte księgi, proroctwa, starszyzna plemienna, na miot, proste prawdy, wiara, broń, krew, honor, zlo, nienawiść, ofiara, dobro, śmierć, życie. „Kronika Kontrasa'', „Obywatel", nr 1 (5) 2002 r. II Talleyrand zauważył kiedyś, że ludzie o b d a r z e n i zostali m o w ą , aby m ó c u k r y ć swoje myśli. Hipokryzja, d o d a ł , z m i e n i a tylko z p o k o l e n i a na p o k o l e n i e s p o s o b y s w e g o prze jawiania się: p o z o s t a ł a j e d n a k tą s a m ą hipokryzją - przed 1789 r o k i e m i po roku 1815 roku, w czasach Świętego Przymierza. To, z czym m a m y o b e c n i e d o czynienia, t o w a h a n i e W a s z y n g t o n u , L o n d y n u , e t c , aby n a z w a ć z a i s t n i a ł ą sytuację wojną, być m o ż e p o p r o s t u trzecią w o j n ą ś w i a t o w ą . Za wsze, począwszy od 1945 roku, A m e r y k a p r z y g o t o w y w a ł a i f o r m o w a ł a i m p e r i u m ja ko n i e m a l a u t o m a t y c z n e d o p e ł n i e n i e tych p o d b o j ó w gospodarczych, k t ó r e n i o s ł y ze sobą w konsekwencji p e w n ą ideologię: czy n a z w i e m y ją l i b e r a l i z m e m , o t w a r t y m spo ł e c z e ń s t w e m , w o l n y m rynkiem, k o ń c e m h i s t o r i i czy - w istocie - g l o b a l i z m e m . Ta ideologia, tak jak każda i n n a ideologia, wywołuje obawy, wrogość, ruchy s p r z e c i w u . N i e ma w t y m nic zaskakującego, p o z a t y m , iż A m e r y k a - inaczej niż na przykład C e s a r s t w o Rzymskie - n i e chce przyznać się do swych i m p e r i a l n y c h apetytów, ale uporczywie twierdzi, że wszelkie jej d z i a ł a n i a p o d e j m o w a n e są w i n t e r e s i e ludzkości, p o n i e w a ż jest d e m o k r a t y c z n a , stoi na straży „ p r a w c z ł o w i e k a " (jeszcze j e d e n slogan o w y m i e n n y m z n a c z e n i u ) oraz walczy z „ t e r r o r y z m e m " . K l u c z o w y m s ł o w e m j e s t tu taj t e r r o r y z m , b o w i e m W a s z y n g t o n n i e p o z w a l a n i g d y n a z w a ć swojej p o l i t y k i t e r r o r y z m e m , n a t o m i a s t d z i e l i (divida et impera) ś w i a t na d w a o b o z y : a n i e l s k i , k t ó r y n i e s i e w o l n o ś ć w s z y s t k i m l u d o m , a z drugiej s t r o n y - d i a b e l s k i , k t ó r y w c i ą ż p r o w o k u j e p r z y w ó d c ó w dobrej, h u m a n i t a r n e j p o ł o w y l u d z k o ś c i . W t e n sposób obecnie prowadzone działania nie są nazwane wojną (nawet gdy chodzi o regularną p r z e c i e ż w o j n ę w A f g a n i s t a n i e ) , ale stają s i ę „operacją p o l i c y j n ą " , 208 FRONDA 27/28 „ o c z y s z c z a n i e m " , w k o ń c u n a w e t k r u c j a t ą . D r u g a s t r o n a t e g o konfliktu t w i e r d z i z kolei, że przez p o n a d sto lat cierpiała z p o w o d u imperialistycznej polityki Z a c h o d u i że ów „ i m p e r i a l i z m " d o p r o w a d z i ł o s t a t n i o (w Afryce, A m e r y c e Łacińskiej, na Bliskim Wschodzie, a w szczególności w s t o s u n k a c h m i ę d z y Izraelem a Palestyńczykami) do ekscesów, których dłużej t o l e r o w a ć nie s p o s ó b . N a d s z e d ł już czas, aby n a u c z y ć w r e s z cie „ i m p e r i a l i s t ó w " r o z u m u . . . O t o są dwie, r ó w n i e fałszywie zdefiniowane pozycje, k t ó r e ukrywają n a d e r zróż n i c o w a n e h i s t o r y c z n e „ z a s z ł o ś c i " i a k t u a l n e interesy. O b i e s t r o n y p o w s t r z y m u j ą się od n a z w a n i a zaistniałej sytuacji wojną, a t y m c z a s e m ataki z o b u s t r o n się zaostrzają: 11 w r z e ś n i a w N o w y m J o r k u , p o t e m n a l o t y d y w a n o w e n a Afganistan. N i e wypowiedzia na wojna globalna jest j e d n a k faktem i byłoby n a i w n o ś c i ą oczekiwać, że z o s t a n i e o n a z r e d u k o w a n a w k r ó t c e do „klasycznej w o j n y " i w k o ń c u „klasycznego p o k o j u " . Thomas Molnar, „Los imperium", „Arcana", nr 6 (42) 2001 r. III Globalnej k u l t u r y jeszcze więc n i e m a , w k a ż d y m razie do Afganistanu n i e d o t a r ł a . „ C i e m n y " Afgan w niej n i e uczestniczy. Ale c h o ć n i e k t ó r y m „ ś w i a t ł y m " A m e r y k a n o m czy Europejczykom w głowie to się n i e mieści, n i e jest c z ł o w i e k i e m a k u l t u r a l n y m . Uczestniczy w k u l t u r z e innej, islamskiej. I w swej c i e m n o c i e chce w tej islamskiej kul t u r z e p o z o s t a ć . Czy m o ż e m y mu my - k u l t u r a l n i ludzie Z a c h o d u - na taki prymity w i z m pozwolić? Cóż, zwycięskie wojny albo pokojowe sojusze i pakty wieczystej przyjaźni często kroć przynosiły r o z m a i t e rewolucje k u l t u r a l n e i i m p l a n t a c j e k u l t u r n o w y c h na g r u z a c h starych, zakazywanych, niszczonych czy co najmniej w y d r w i w a n y c h . P a m i ę t a c i e b u d o wę proletariackiej N o w e j H u t y opodal klerykalnego Krakowa? Wiecie coś o u r z ą d z e niu ślicznego skweru i alejek spacerowych na n a d d n i e p r z a ń s k i m w z g ó r z u w Kijowie, gdzie do lat sześćdziesiątych stała tysiącletnia c e r k i e w D z i e s i a t y n n a ? (...) P o r ó w n a n i e A m e r y k a n ó w z S o w i e t a m i uważacie za zbyt zjadliwe? Rzecz w tym, że tak bywało w historii, jeśli nie zawsze, to przynajmniej najczęściej. Implantacja k u l t u r JESIEŃ-2002 209 nowych t r w a d ł u g o i rozwija się w rytmie pokoleń. Niszczenie k u l t u r starych idzie szyb ciej - to załatwia się rozkazem, groźbą lub r o z d a w n i c t w e m żywności czy leków. (...) W p r o w a d z e n i e nowej wiary w y m a g a najpierw o d e b r a n i a religii starej, więc zaczy na się od ateizacji, w p r o w a d z e n i e nowej k u l t u r y w y m a g a p r z e k r e ś l e n i a k u l t u r y starej, czyli po p r o s t u - s c h a m i e n i a . (...) To brzydkie pojęcie stanowi niestety kontekst dla malowniczo opisywanych scen od rzucania przez niektóre Afganki „chusty islamskiej", jak za przykładem nieznającej zupeł nie obyczaju islamskiego prasy zachodniej piszą nasi niektórzy publicyści. Warto m o ż e przypomnieć, że Mickiewicz, Słowacki, Sienkiewicz i paru innych pisarzy polskich używa ło w tym miejscu słowa „czarczaf", będącego starodawnym, bodaj szesnastowiecznym, za pożyczeniem od Tatarów... Otóż czarczaf jest zakrywającym część twarzy i szyję strojem, zalecanym islamskiej kobiecie, gdy wychodzi na ulicę czy pokazuje się publicznie. Zdjęcie czarczafu jest w tej k u l t u r z e daleko p o s u n i ę t y m negliżem, jeśli n i e wręcz o b n a ż e n i e m się. Przyjmuję do w i a d o m o ś c i , że bez czarczafu c h c ą po ulicach Ka b u l u chodzić o d w a ż n e e m a n c y p a n t k i . Sądzę, że mają takie p r a w o . F a k t e m jest j e d n a k , że przed n i m i tak po tych ulicach chodziły tylko dziwki. P r z e c h o d z i e ń n i e w i e więc, z k i m ma do czynienia - e w i d e n t n y jest tylko fakt o d r z u c e n i a k u l t u r o w e g o n a k a z u przyzwoitości stroju. W o s t a t n i c h t y g o d n i a c h dezorientacja jest jeszcze g ł ę b s z a - o b o k e m a n c y p a n t e k i dziwek c h o d z ą po ulicach w negliżu jeszcze i n n e kobiety: te, k t ó r e chcą zaznaczyć s w ą p r o a m e r y k a ń s k o ś ć . G o ł a t w a r z kobiety t o z n a m i ę a p r o b a t y poli tycznego p r z e ł o m u , jaki m i a ł miejsce, to c z e r w o n y k r a w a t w W a r s z a w i e s p r z e d lat pięćdziesięciu... I t a k t w o r z y się okropny, b a r d z o szkodliwy dla przyszłości Afganista nu zlepek pojęć: e m a n c y p a n t k a - k o l a b o r a n t k a - dziwka. Biedne te p r a w d z i w e e m a n cypantki... Z a c h o d n i a i polska prasa m ó w i o o d r z u c e n i u czarczafu wyłącznie w kategoriach wyzwolenia. Gdyby wyzwolicielami byli na przykład H o t e n t o c i , wyzwalaliby n a s z e ko biety z b i u s t o n o s z y i z majtek... C i u c h inny, ale s e n s k u l t u r o w y t e n s a m . S c h a m i e n i e jest zawsze w y z w o l e n i e m - z kultury. Czy o to w Afganistanie chodzi przybyszom zza o c e a n u ? Deklarują, że nie, że idzie tylko o t e r r o r y z m , akceptują n a w e t Talibów, którzy w y r a ż ą p o p a r c i e dla n o w y c h w ł a d z (od razu przypominają się nasi „księża p a t r i o c i " ) . Atmosfera, k t ó r a rodzi się w Afga n i s t a n i e i wokół niego, zaprzecza t y m a m e r y k a ń s k i m deklaracjom. M o g ę n i b y być m u z u ł m a n i n e m , nie m o g ę być f u n d a m e n t a l i s t ą . Od k t ó r e g o miejsca zaczyna się funda m e n t a l i z m , decydować będzie nierozumiejący mojej wiary A m e r y k a n i n albo mój r o d a k - amerykański k o l a b o r a n t . N i e m o g ę t e m u wierzyć. 210 FRONDA 27/28 N i e jest to sytuacja z d r o w a . Afgański m u z u ł m a n i n n i e zaufa tak określającemu warunki „swobód religijnych" A m e r y k a n i n o w i . Więcej: odkryje, j u ż odkrywa, że ostrzegający go przed A m e r y k ą Talibowie mieli b a r d z o d u ż o racji. A m e r y k a , k t ó r a p o jawiła się w Afganistanie, okazuje się dla i s l a m u nieprzyjazna. To w r ó g afgańskiej toż samości religijnej, w tym regionie świata bez p o r ó w n a n i a ważniejszej niż t o ż s a m o ś ć e t n i c z n a czy n a r o d o w a . Trzy miesiące t e m u deklaracje, że w r o g i e m A m e r y k i n i e są m u z u ł m a n i e , a tylko wyrosły w ś r ó d nich t e r r o r y z m , m o g ł y jeszcze w y d a w a ć się tu i ówdzie w i a r y g o d n e . Dziś jest to z n a c z n i e t r u d n i e j s z e . Jeszcze t r o c h ę , a bin Laden u r o ś n i e do r o z m i a r u w o d z a islamu. M o ż e u d a się go zabić, ale nie rozwiąże to j e d n a k kwestii do końca: s t a n i e się m ę c z e n n i k i e m d ż i h a d u . Bohdan Cywiński, „Dżihad mocny jak gwóźdź", „Rzeczpospolita", 28 grudnia 2001 r. IV Dla wielkich cywilizacji z a g r o ż e n i e p ł y n i e od w e w n ą t r z , z a g r o ż e n i a z z e w n ą t r z są w t ó r n e . Dla n a s zagrożenie z e w n ę t r z n e przyjdzie z Azji. R z y m i a n i e m a w i a l i : chcesz pokoju, szykuj się do wojny. Fakt, że j e s t e ś m y dziś m o r a l n i e słabi, m u s i zachęcać in nych do ekspansji. U d e r z a się na słabego i t r u d n o się t e m u n a w e t dziwić. (...) Sołżenicyn powiedział, że w świecie Z a c h o d u w i d a ć z m i e r z c h odwagi. Z a c h ó d stał się tchórzliwy - to j e d n a z przyczyn kryzysu. D r u g ą jest d o m i n u j ą c y dziś pogląd na n a t u r ę ludzką. O d e s z ł o się od wielkiej p r a w d y chrześcijańskiej, że n a t u r a ta jest s k a ż o n a g r z e c h e m p i e r w o r o d n y m , a więc że tkwi w niej p i e r w i a s t k o w a s k ł o n n o ś ć do zła. „Zmierzch odwagi Zachodu!", Bogusław w rozmowie z Pawłem Toboła-Pertkiewiczem, „Najwyższy Czas!", 4-11 Wolniewicz maja 2002 r. V Jest pani c h y b a j e d y n ą k o b i e c ą g w i a z d ą lat 60-tych, która n i e t y l k o p r z e t r w a ł a n a f i r m a m e n c i e , ale ciągle m a c o ś n o w e g o d o p o w i e d z e n i a w m u z y c e . C z e m u ż a d n e j i n n e j t o się n i e u d a ł o ? M o ż e powychodziły za m ą ż i w i o d ą spokojne, szczęśliwe życie? Ja też m o g ł a b y m m i e ć m ę ż a , sześcioro dzieci i n i k t j u ż by o m n i e n i e słyszał. Nigdy j e d n a k n i e pojawi ło się to jako coś realnego, po p r o s t u m u s i a ł a m robić to, co r o b i ł a m . J e d n y m z osiąJESIEŃ-2002 21 1 gnieć lat 60-tych jest, że m ł o d e kobiety są dziś z u p e ł n i e i n n e , n i e m u s z ą cierpieć z p o w o d u idiotyzmów, k t ó r e n a s ograniczały. Tragiczna h i s t o r i a N i c o [sławnej w latach 60tych aktorki i wokalistki, której M a r i a n n ę p o ś w i ę c i ł a p i o s e n k ę na swej najnowszej pły cie] teraz by się z p e w n o ś c i ą nie wydarzyła. Po pierwsze, n i e ś l u b n e dziecko n i e jest j u ż niczym wyjątkowym, a w owych czasach jeszcze b y ł o . N i c o była d z i e c k i e m p o z a m a ł ż e ń s k i m i s a m a m i a ł a n i e ś l u b n e dziecko. Krzywda, jaką jej w y r z ą d z o n o , zainspirowa ła m n i e do n a p i s a n i a „Song for N i c o " . „Wierna muzyce", Mariannę Faithfull w rozmowie z Markiem Garzteckim, („TeleRzeczpospolita"), „Rzeczpospolita" 15 marca 2002 r. VI Ewa była k u s z o n a dlatego, że to o n a r e p r e z e n t o w a ł a religijną z a s a d ę ludzkiej n a t u r y i cios zadany tej w ł a ś n i e zasadzie zranił i z a t r u ł całego człowieka. Kiedy o r g a n najbar dziej wyczulony, najwrażliwszy na k o m u n i ę z Bogiem jest u człowieka uszkodzony, ca ła reszta psuje się a u t o m a t y c z n i e . (...) To, co najbardziej decydujące o l u d z k i m prze znaczeniu, realizuje się w czynniku z istoty swej religijnym - i to w ł a ś n i e w kobiecie ludzkość d o s t ę p u j e eucharystycznej k o m u n i i ze z ł e m i w niej r ó w n i e ż - p s z e n i c z n y m kłosie - ziszcza się o b i e t n i c a zbawienia: „Kobieta z e t r z e ci g ł o w ę " (Rdz 3, 15). Kobie ta zrodzi Zbawiciela. (...) Kobieta k t ó r a zajmuje miejsce mężczyzny, n i e w n o s i żadnej n o w e j wartości, p r z e ciwnie, zatraca zmysł własnej kobiecości i intuicję s w e g o p o w o ł a n i a . Paul Evdokimov, „Kobieta i zbawienie świata", „W drodze" Poznań 212 1991 FRONDA r. 27/28 Nowi władcy po pewnym czasie ulegają słabościom, przynależnym stronnictwu tronu. Tworząc nowy system, stają się jego ofiarą. Ich wzajemne relacje, oparte dotąd na autorytecie, honorze i religii, zmieniają się w finansowe układy. System staje się coraz słabszy, a po stępująca erozja przenosi się z kręgów władzy na lud, gotów już do rewolucji. Próby reform systemowych od dalają tylko nieuchronny upadek. Podczas gdy filozofo wie Zachodu widzą ratunek w rozumie czy tradycji, Ibn Chaldun nie ma wątpliwości: „Ten świat jest zbyt płytki i bałamutny. Jego koniec to śmierć i zniszczenie." Historiozofia pod sztandarem Proroka PIOTR M . KOSMALA Nawiązując do współczesnych im czasów, wielcy myśliciele polityczni opisa li u n i w e r s a l n e procesy, k t ó r y m i - w ich m n i e m a n i u - rządzi się świat i ludz kość. Dzięki t e m u m o ż n a czytać p i s m a Arystotelesa l u b H o b b e s a n i e tylko jako dzieła p o n a d c z a s o w e , ale t a k ż e jako h i s t o r y c z n e objaśnienie zasad rzą dzących czy to polityką greckich m i a s t , czy to s p o ł e c z e ń s t w e m europejskim, n ę k a n y m przez wojny religijne. JESIEŃ-2002 213 Specyficzny c h a r a k t e r kultury europejskiej z d o m i n o w a ł n i e m a l całkowi cie o g ó l n o ś w i a t o w ą myśl polityczną i filozofię. Najoryginalniejsze o s o b o w o ści spoza Europy, m i m o wybitnego potencjału twórczego, p o z o s t a ł y z n a n e nielicznym zaledwie specjalistom a k a d e m i c k i m . Tak w ł a ś n i e s t a ł o się z a r a b s k i m filozofem Ibn C h a l d u n e m (a właściwie W l i m a d - D i n e m Abd a r - R a h m a n e m ibn M u h a m m a d e m ibn M u h a m m a d e m ibn B r a h i m e m ibn a b d - R a h m a n e ibn C h a l d u n e m ) . Europejski czytelnik od krył jego twórczość d o p i e r o p o d koniec XIX stulecia - „ o d k r y t y " n i e m a l przypadkiem arabski pisarz szybko trafił do k a n o n ó w myśli politycznej, a je go historiozoficzne teorie ś m i a ł o u p l a s o w a ł y go o b o k tak wybitnych twór ców jak Oswald Spengler czy Francis Parker Yockey. Jest to tym ciekawsze, iż Ibn C h a l d u n żył na p r z e ł o m i e . . . XIV i XV stule cia (w latach 1332-1406). Był politykiem i h i s t o r y k i e m arabskim, piastują cym wysokie godności przy władcach afrykańskich krajów arabskich i przy emirze Grenady. Wychowywał się na t u n i s k i m dworze, gdzie o t r z y m a ł g r u n t o w n e wy kształcenie m u z u ł m a ń s k i e . Szybko wstąpił do administracji p a ń s t w o w e j , zo stając s e k r e t a r z e m s u ł t a n a - gdy j e d n a k okazało się, iż rządząca w Tunisie dy nastia jest słaba, c h ę t n i e ofiarował swe usługi w ł a d c o m Maroka, którzy tymczasem zajęli stolicę s u ł t a n a t u . Dzięki t e m u p o s u n i ę c i u m ó g ł znaleźć się - m i m o s t o s u n k o w o m ł o d e g o wieku (22 lata!) - w radzie uczonych (ulemów). Kolejne spiski, w których czynny udział brał także Ibn C h a l d u n , przynio sły z m i a n ę władzy. Ponieważ n o w y u k ł a d nie do k o ń c a mu o d p o w i a d a ł , zde cydował się na p r z e p r o w a d z k ę do k r ó l e s t w a Grenady, k t ó r e g o w ł a d c a był je go 214 przyjacielem. Na miejscu powierzono mu odpowiedzialne zadania FRONDA 27/28 polityczne, prowadził między i n n y m i u k ł a d y z P i o t r e m II Sprawiedliwym, królem kastylijskim. D y p l o m a t y c z n e sukcesy stały się dla Ibn C h a l d u n a źró d ł e m zaszczytów, lecz choć o b d a r z o n o go w G r e n a d z i e o l b r z y m i m mająt kiem, po k r ó t k i m okresie zdecydował się na kolejną p r z e p r o w a d z k ę . Wrócił do Tunisu, gdzie rozpoczął... n o w e intrygi. Początkowo został na dworze szambelanem, ale wkrótce m u s i a ł salwować się ucieczką, podburza jąc w międzyczasie plemiona berberyjskie. N a s t ę p n i e - z rozkazu n o w e g o do broczyńcy, wezyra Maroka - m u s i a ł pacyfikować tych samych koczowników... Praktyczne doświadczenie polityczne i d u ż a w i e d z a historyczna skłoniły Ibn C h a l d u n a ku pracy n a u k o w e j . D o b r z e znał świat d w o r s k i c h spisków i dy plomacji, bliski był mu również świat koczowniczych p l e m i o n arabskich wszystko to dostarczało bogatych m a t e r i a ł ó w do studiów. Ibn C h a l d u n p o stanowił uporządkować swe doświadczenia i obserwacje w u s y s t e m a t y z o w a ne poglądy, ustalając p e w n e p r a w i d ł o w o ś c i zjawisk społecznych i politycz nych. W t e n s p o s ó b p o w s t a ł o j e g o m o n u m e n t a l n e d z i e ł o „ H i s t o r i a p o w s z e c h n a " (Kitab al-Ibar), stanowiące opis dziejów A r a b ó w i Persów. Od tej pory Ibn C h a l d u n zyskał sławę nie tylko zręcznego polityka, ale p r z e d e wszystkim wybitnego n a u k o w c a . I choć jego dalsze życie p o z o s t a ł o niespo kojne (to on p e r t r a k t o w a ł z m o n g o l s k i m w o d z e m T i m u r e m Wielkim, gdy ten oblegał D a m a s z e k ) , to j e d n a k do historii przeszedł jako pisarz a nie dy plomata. Ibn C h a l d u n był t w ó r c ą teorii cyklów historycznych, tłumaczącej w a r u n ki p o w s t a w a n i a i u p a d k u p a ń s t w oraz wskazującej na determinację p r z e m i a n społecznych przez czynniki n a t u r a l n e . W d o t y c h c z a s o w y m d o r o b k u myśli JESIEŃ-2002 215 arabskiej i europejskiej brakowało systematyzacji zjawisk zachodzących w społeczeństwie, która wyjaśniałaby kolejne wydarzenia historyczne. Po przedzający Ibn C h a l d u n a historycy popełniali błąd przyjmując, iż relacje między n a r o d a m i i r a s a m i zależą od e p o k i historycznej i zmieniają się w r a z z u p ł y w e m czasu. Tymczasem dla niego „przyszłość p r z y p o m i n a ł a przeszłość bardziej niż j e d n a kropla w o d y p r z y p o m i n a d r u g ą " . H i s t o r i a stawała się zro zumiała s t o p n i o w o . Powtarzały się jej poszczególne elementy, p o r u s z a n e przez te s a m e bodźce - ludzką żądzę i agresję, p o t r z e b ę w s p ó ł d z i a ł a n i a i so lidarność grupową, a u t o r y t e t władzy i korupcję. Dla myśli Ibn C h a l d u n a na der charakterystyczny był nacisk na poczucie owej grupowej solidarności, którą nazywał asabija (od arabskiego określenia p o w i n o w a c t w a ) i k t ó r ą sta wiał wyżej niż r o d z i n n e więzi. O d p o w i e d n i a asabija u m o ż l i w i a ł a wielkie re formy społeczne, rewolucje religijne i z m i a n y dynastyczne - paradoksalnie, sukces współdziałania prowadził do rozbicia solidarności grupowej. Począt ki owej solidarności Ibn C h a l d u n umiejscawiał w najmniejszych w s p ó l n o tach, we wsiach i na p u s t y n i . Częściowa izolacja tamtejszych ludzi gwaran t o w a ł a ich czystość i szlachetność, a p r z y w ó d z t w o osiągało się t a m dzięki odwadze, pomysłowości i r e a l n e m u a u t o r y t e t o w i . Trudności życia z m u s z a ł y w pewnej chwili do walki o największą stawkę. O t o c z e n i e przybysza z pro wincji tworzyło grupę, k t ó r a zdolna była atakować pozycje dynastii panują cej, a n a w e t u s u n ą ć ją, gdy ta s t a w a ł a się słabsza. W teorii Ibn C h a l d u n a d u ż ą rolę odgrywała religia, oczywiście m u z u ł m a ń s k a . Islam znajdował się w c e n t r u m jego przemyśleń, a on s a m we wszystkich działaniach ludzkich dostrzegał ś w i a d o m ą boską sprawczość. 216 FRONDA 27/28 W d o d a t k u religia p o z w a l a ł a na t r w a l s z e z b u d o w a n i e wspólnoty, k t ó r a kie dyś m o g ł a podjąć s t a r a n i a o najwyższe ziemskie cele: „Zapał religijny zacie ra w s p ó ł z a w o d n i c t w o i w z a j e m n ą n i e n a w i ś ć w ś r ó d ludzi, którzy są solidar ni, koncentrując ich na prawdzie. A kiedy j u ż raz oczy ich skupią się na słusznej sprawie, nic ich nie m o ż e p o w s t r z y m a ć . A l b o w i e m j e d n o ś ć spojrze nia i j e d n o ś ć p r z e d m i o t u są u n i c h j e d n a k o w e . I są oni gotowi za to u m r z e ć . " A p r z e d e w s z y s t k i m zwyciężyć. W opisie Ibn C h a l d u n a n o w i władcy także oczywiście po p e w n y m czasie ulegali słabościom, p r z y n a l e ż n y m s t r o n n i c t w u t r o n u . Tworząc n o w y system, stawali się jego ofiarą. N a w e t ich w z a j e m n e relacje, d o t ą d opierające się na autorytecie, h o n o r z e i religii, z m i e n i a ł y się w finansowe układy. System sta wał się coraz słabszy, a postępująca erozja p r z e n o s i ł a się z k r ę g ó w władzy na lud, g o t ó w j u ż do rewolucji. Próby reform s y s t e m o w y c h zaledwie oddalały n i e u c h r o n n y u p a d e k . Podczas gdy filozofowie Z a c h o d u widzieli r a t u n e k w r o z u m i e czy też tradycji, Ibn C h a l d u n nie miał wątpliwości: „Ten świat jest zbyt płytki i b a ł a m u t n y . Jego koniec to ś m i e r ć i z n i s z c z e n i e . " Cywilizacja i k u l t u r a powstają, p o n i e w a ż dążą do ekspansji i dominacji. Kiedy osiągną swój cel, giną. I nic tego n i e m o ż e z m i e n i ć . PIOTR M. KOSMALA JÓZEF BIELAWSKI „IBN CHALDUN", WIEDZA POWSZECHNA (SERIA „MYŚLI & LUDZIE"), WARSZAWA 2000. HASSAN ALI JAMSHEER „IBN CHALDUN. MUCjADDIMA' - HISTORIA - HISTORIOZOFIA", WYDAWNICTWO IBIDEM (SERIA „ŚWIAT ARABSKI - ŚWIAT ISLAMU"), ŁÓDŹ 1998 JESIEŃ-2002 217 Cóż jednak ma zrobić młody warszawiak dzisiaj, kiedy jedyną pamiątką po trze ciej części przedwojennej ludności jego miasta jest chwiejna, wznosząca się i opa dająca linia ulicy Jana Pawła II, odtwarzają ca kształt nieusuniętego gruzu po zabudowaniach get ta, na którym zbudowano nowe północno-zachodnie śródmieście? Przeciw pokusie abstrakcji ALEKSANDER KOPIŃSKI Lata 90-te były w naszym kraju czasem wielkiej pokusy a n t y s e m i t y z m u , tak dla politycznej i intelektualnej prawicy, jak i dla o g ó ł u zwykłych ludzi. I w b r e w potocznej opinii, mówiącej, że m ł o d z i Polacy od tradycyjnych n a r o dowych fobii są już uwolnieni, p o k u s a ta w ł a ś n i e ich p r z e d e wszystkim do tknęła. Działał tutaj z a p e w n e szczególnego rodzaju m e c h a n i z m obronny, ja218 FRONDA 27/28 k i e m u sprzyja młodzieńcza s k ł o n n o ś ć do przekory i prowokacji, a k t ó r y w od powiedzi na natarczywe insynuacje każe przyznawać: - O w s z e m , tak, j e s t e m wielbłądem. J e d n a k chyba istotniejsze n a w e t od (jakże licznych w minionej dekadzie) p r ó b zastępowania w zbiorowej pamięci o b r a z u „Polski bohater skiej" - „historią narodowej h a ń b y " okazywały się s a m e osoby p r o p a g a t o r ó w owego tzw. „ a n t y p o l o n i z m u " . Dla pokolenia pierwszego NZS-u, R u c h u M ł o dej Polski oraz ich młodszych kolegów, którzy ś w i a d o m i e przeżyli d o p i e r o p r z e ł o m 1989 roku, dość szokująca była obserwacja, że o t o dawni opozycjo niści, a dziś „neo-ugodowcy", obrońcy „grubej k r e s k i " i przeciwnicy d e k o m u nizacji ogłaszają „ludźmi h o n o r u " przywódców d o p i e r o co obalonego r e ż i m u i wspólnie z jego dyspozycyjnymi literatami wysuwają p o d a d r e s e m reszty na rodu oskarżenia o „zoologiczny a n t y s e m i t y z m " , lansują retorykę bicia się w piersi i wyznawania (rzeczywistych bądź też urojonych) win z odległej przeszłości. O ile mi w i a d o m o - choć jako osoba niegustująca w prasie okre ślającej się jako „nasza", nie j e s t e m tu w pełni k o m p e t e n t n y - w publicznym dyskursie nie pojawiło się określenie „żydoliberalizm" na wzór przedwojen nej „ ż y d o k o m u n y " . A j e d n a k g r u n t p o d nie został solidnie przygotowany, a skojarzenie dawnej „lewicy laickiej" z „ m i ę d z y n a r o d o w y m lobby żydow skim" utrwalone, i to - jak sądzę - nie przez publicystów skrajnej prawicy, lecz właśnie przez środowiska p o s t ę p o w e , podejrzliwie zaglądające w sumie nia „biednych Polaków", bezradnie „patrzących na g e t t o " , i ich antyko munistycznych wnuków. W tej nowej konstelacji „histo rycznego k o m p r o m i s u " antysemi tyzm stawał się dla ludzi młodych pokusą mocniejszej niż pryncypial ny a n t y k o m u n i z m odpowiedzi na rozmywanie granic dzielących ofiary i ich katów z UB i SB, na niwelowa nie moralnych, „solidarnościowych" f u n d a m e n t ó w Trzeciej Rzeczypospolitej przez polityków - „cyników" na lewicy i „nieudolnych a g e n t o m a n ó w " na pra wicy. Wśród pikietujących 1-majowe pochody ci, co zamiast h a p p e n i n g ó w Li gi Republikańskiej, parodiujących p a t o s minionej epoki, i skandowania haseł w rodzaju: „SLD-KGB", wybierali prosty okrzyk: „Żydzi, cała Polska was się JESIEŃ-2002 219 wstydzi!" - robili n i e p o r ó w n a n i e większe wrażenie na demonstrującym swą b u t ę Millerowskim betonie, który dopiero w takich m o m e n t a c h zaczynał czuć się trochę nieswojo. Pokusa antysemityzmu bywała więc pokusą populizmu, utylitarnego potraktowania wznoszonych haseł politycznych, zaś pragnienie siły - odreagowaniem bezsilności prawicy (był to więc splot iście Nietzscheański, jeśli ideę Wille zur Macht traktować jako echo wątłości i choroby a u t o r a ) . Nie sposób nie w s p o m n i e ć o jeszcze j e d n y m zjawisku, które niewątpliwie wpłynęło na powstanie owej pokusy antysemityzmu. M a m tu na myśli przy wracanie dobrego imienia przedwojennej endecji i narodowo-katolickiemu wątkowi polskiej tradycji intelektualnej po latach propagandowych i szkalują cych ujęć pseudo-historycznych. Powrót do „szkoły D m o w s k i e g o " m u s i a ł być dla ludzi młodych doświadczeniem szczególnym, łączył się b o w i e m nierzadko z p o w r o t e m do własnych korzeni, p o z n a w a n i e m dziejów rodziny, wielogodzin nymi r o z m o w a m i z dziadkiem czy też jego przyjaciółmi z lat 30-tych i 40-tych. Ten osobisty wymiar odkrywania szczątków Atlantydy, zatopionej przez XXwieczne totalizmy, naturalnie sprzyjał rodzeniu się poczucia wspólnoty i iden tyfikacji ze s t r o n n i c t w e m przodków. W m ł o d y c h oczach endecki wątek naszej historii nabierał tym bardziej „prawdziwie polskiego" charakteru, że w czasach stalinizmu został on potępiony d u ż o bardziej jednoznacznie niż choćby trady cja PPS-owska, z której retoryki komuniści czerpali pełnymi garściami. Zerwa nie pokoleniowej ciągłości „ruchu n a r o d o w e g o " w wyniku wojennej i p o w o jennej hekatomby latami utrwalała PRL-owska historiografia, k o n s e k w e n t n i e 220 FRONDA 27/28 prezentując ten obóz polityczny jako prekursorski względem hitleryzmu bądź też nieudolnie go naśladujący - a więc w jakiś s p o s ó b współodpowiedzialny za Zagładę. Recepcja tradycji przedwojennego nacjonalizmu - z a r ó w n o w jego de mokratycznym, jak i radykalnym wydaniu - nie miała w latach 90-tych charak teru fascynacji otwarcie głoszonym antysemityzmem, nie sądzę też by zawie rała takie ukryte przesłanie (ze względów oczywistych pomijam tutaj niszowe pisemka różnych kryminalnych subkultur, animowanych zresztą często przez byłych działaczy „ n u r t u patriotycznego" P Z P R ) . Z n o w u b o w i e m to ideowe i środowiskowe powiązania (post) komunistycznych i liberalnych p o g r o m c ó w endecji prowokowały powstawanie skrajnych wizji „trzech pokoleń «Gazety Wyborczej»", na które składać się miała nieliczna i społecznie wyalienowana sowiecka agentura czasów II RE powojenna ekipa Bieruta i Bermana oraz wy wodząca się z KOR-u redakcja najpopularniejszego w kraju dziennika. T r u d n o przypuszczać, by w s p ó ł c z e s n e pokolenie niepodległej Polski mia ło jakąś szczególną s k ł o n n o ś ć do ulegania pokusie a n t y s e m i t y z m u . W przeci wieństwie do swoich ojców nie m i a ł o o n o j e d n a k zbyt wielu okazji zetknięcia się z żywą społecznością polskich Żydów (jeśli uznać, że przed r o k i e m '68 by ło to łatwiejsze niż dzisiaj, czyli że nie z m u s z a n o wówczas do emigracji jedy nie beneficjentów „epoki b ł ę d ó w i wypaczeń") ani z w o l n ą od takiej czy innej ideologii informacją na ich t e m a t . I być m o ż e właśnie t e n brak realnego do świadczenia spotkania z drugim, tak b a r d z o od nas różnym, człowiekiem sta nowi najbardziej p o d a t n y grunt dla przedziwnego zjawiska, j a k i m jest antyse mityzm w kraju, w k t ó r y m Żydów prawie nie m a . Pokusa a n t y s e m i t y z m u byłaby więc p o k u s ą teoretycznej abstrakcji w czasach, gdy - jak głoszą prze brani w n a u k o w e szaty prorocy ponowoczesnej demokracji - „wiek ideologii" i odyseja historii Z a c h o d u dobiegły już końca. Pokusa a n t y s e m i t y z m u - jako pokusa utopii, która na n i e z n a n ą osobiście i m o c n o zmitologizowaną społecz ność przenosi bezsilny sprzeciw w o b e c opcji politycznej triumfującej po 1989 roku w walce ekonomicznej i wyborczej, a także w walce o ludzką pamięć? Antysemityzm - jako relikt zamierzchłego języka walki politycznej; t r u p , któ ry wypłynął na wierzch niby szczątki jakiegoś zatopionego d a w n o wraku... JESIEŃ-2002 221 Abstrakcja, zgodnie ze swym p ó ź n o ł a c i ń s k i m ź r ó d ł o s ł o w e m (abstractio = uprowadzenie), porywa ludzki umysł. Widać to wyraźnie we fragmencie oku pacyjnego Pamiętnika Andrzeja Trzebińskiego: „dziwna była ta niedziela, jerzy z.fagórski] opowiadał o podszewce s p r a w świata: o m a s o n e r i a c h , o białych i czarnych magiach, o jezuitach, świat nabywał jakiegoś wspaniałego, m o c n e go sensu, sprawa getta przybierała charakter sakralny, charakter krwawej, ob rzędowej ofiary, składanej b o g o m s t a r o g e r m a ń s k i m , W o t a n o m . . . " N a m i ę t n y m czytelnikom Ezoterycznych źródeł nazizmu Marka Tabora dobrze z n a n a jest ta fascynacja, z jaką intelektualiści „otwarci na wymiar metafizyczny" udają się na poszukiwania „głębokich", „ d u c h o w y c h " korzeni XX-wiecznych zbrod ni. Z a r a z e m przytoczony powyżej zapis, pochodzący z 19 sierpnia 1942 roku, gdy w Warszawie od blisko miesiąca t r w a ł a już „wielka akcja przesiedleńcza", w trakcie której 300 tysięcy Żydów wywieziono do obozu w Treblince i t a m zagazowano - jest d o w o d e m , że p o d o b n e abstrakcyjne wywody w gruncie rze czy raczej niszczą nasz k o n t a k t z rzeczywistością niż pomagają ją lepiej zrozu mieć. Uwodząca gnosis okazuje się przyprawioną szczyptą sensacji fantastyką. Najskuteczniejszym lekarstwem na abstrakcję m u s i więc być - konkret. Dla Wacława Bojarskiego, przyjaciela Trzebińskiego, z k t ó r y m r a z e m tworzyli „Sztukę i N a r ó d " , konspiracyjne p i s m o literackie, po dziś dzień odsądzane od czci i wiary przez rozmaitych tropicieli „świadomości zmistyfikowanej" - ta kim oczyszczającym k o n k r e t e m był widok getta płonącego w trakcie Powsta nia 1943 roku. D o m y „dzielnicy z a m k n i ę t e j " oglądane z placu Krasińskich „wyglądały jak wyludnione. [...] Na k t ó r y m ś z wyższych pięter, złamany przez pół, z długimi ciemnymi w ł o s a m i omiatającymi m u r d o m u , przewieszony przez parapet okienny widniał t r u p kobiety. Śmierć m u s i a ł a ją dopaść wyglą dającą, a m o ż e strzelającą z tego właśnie okna. Spojrzałam b o k i e m na Wacka. 222 FRONDA 27/28 Twarz miał ściągniętą w t r u d n y m do określenia grymasie. [...] Tuż o b o k m u rów walczącego skrawka Miasta szeroko rozłożyło się «wesołe miasteczko*. Ki piał tu i przelewał się t ł u m e k warszawskiego l u m p e n p r o l e t a r i a t u . Wacek wo dził oczami po otaczających nas obrazach i coś syczał. «Bydło... bydło... bydło...»". W świetle zacytowanego w s p o m n i e n i a żony redaktora „SiN-u", Natalii Bojarskiej (które o tyle d o m a g a się ostrożności, że p o w s t a ł o na zamó wienie środowiska paxowskiego, pragnącego m o ż e choć trochę zrehabilitować się po moczarowskich flirtach, w trzy dekady po wojnie, a więc i po słynnym, pisanym na gorąco, Campo di Fiori Miłosza, gdzie h a n i e b n a karuzela się kręci i - jak pisał Artur Sandauer - nic na to nie p o m o ż e określanie zebranego wokół niej t ł u m u jako „ m ę t ó w " ) , namacalne doświadczenie ludzkiej tragedii m o g ł o być dla n a r o d o w c ó w pokolenia wojennego nie mniej silnym niż katolicyzm an t i d o t u m na młodzieńcze ciągoty abstrakcyjnego radykalizmu. Cóż j e d n a k ma zrobić m ł o d y warszawiak dzisiaj, kiedy j e d y n ą p a m i ą t k ą po trzeciej części przedwojennej ludności jego m i a s t a jest chwiejna, w z n o sząca się i opadająca linia ulicy J a n a Pawła II, odtwarzająca kształt n i e u s u n i ę tego gruzu p o z a b u d o w a n i a c h getta, n a k t ó r y m z b u d o w a n o n o w e p ó ł n o c n o -zachodnie śródmieście? O naszej duchowej formacji, to znaczy odporności na niektóre pokusy i większej skłonności ku dobru, decyduje niejednokrotnie to, jakie książki ma my w d o m u . Ten niby banalny, najzwyczajniejszy w świecie fakt ma wpływ na to, jakie treści i obrazy karmią nasz umysł i wyobraźnię wtedy, gdy są o n e naj bardziej chłonne, a gdy z bibliotek się jeszcze nie korzysta. I właśnie z tego „wy chowawczego" względu wielka (w każdym sensie) i niestety droga praca Barba ry Engelking i Jacka Leociaka Getto warszawskie. Przewodnik po nieistniejącym mieście powinna znaleźć się w naszym d o m o w y m księgozbiorze. Jest to b o w i e m JESIEŃ-2002 223 książka prezentująca wojenne losy Żydów ich własnym głosem (poprzez niezli czone cytaty i odwołania do najrozmaitszych d o k u m e n t ó w i świadectw) i z ich p u n k t u widzenia, zarazem jednak niemająca żadnego innego celu poza rzetelną i rzeczową relacją. Napisano ją n a p r a w d ę w poetyce przewodnika, stylem „prze źroczystym", sprawozdawczym, ukrywającym stosunek a u t o r ó w do omawia nych osób i zdarzeń, dzięki czemu akt lektury - na tyle, na ile to w ogóle moż liwe - staje się naszym osobistym spotkaniem ze społecznością, k t ó r a przed 60 laty stopniowo znikała z ulic stolicy. Unikając egzaltacji i patosu, nie narzu cając własnych ocen, autorzy dążą do możliwie wiernego ukazania stanu świa domości ludzi skazanych na Zagładę i oczekujących na nią, którzy zarazem przez długi czas nie mogli i chyba również nie chcieli uwierzyć w przerażającą konsekwencję nazistów, w nieuchronnie zbliżający się cel ich działań. W „osta teczne rozwiązanie kwestii żydowskiej" - bo po takiej lekturze nie sposób wąt pić w faktyczność Endlósung, a zachodnioeuropejski rewizjonizm holocaustu t r u d n o uznać za cokolwiek innego niż kolejną fantastyczną konstrukcję miłośni ków abstrakcji. To dążenie do obiektywizmu w p r z e d s t a w i a n i u spraw, o jakich przecież nie s p o s ó b m ó w i ć b e z n a m i ę t n i e , potęguje wrażenie, k t ó r e m o ż e nieco p r e t e n sjonalnie - bo inaczej nie u m i e m - n a z w a ł b y m s ł u c h a n i e m n i e m e g o krzyku. Słuchanie w całkowitym milczeniu. Nic więcej. I p o d o b n i e o s a m y m Przewodniku m ó w i ć wiele t e ż jest właściwie t r u d n o . (A m o ż e się nie powinno?) G r o n o historyków z a p e w n e z p o ż y t k i e m dyskuto wać będzie szczegóły faktografii i trafność ujęć syntetycznych. Z a p e w n e pod224 FRONDA 27/28 kreśli odwagę autorów, którzy nie zawahali się napisać o ciemnych kartach getta - takich jak działalność osławionej „Trzynastki", przez PRL-owskich „ p o p u l a r y z a t o r ó w " historii, z właściwym im wyczuciem proporcji, ochrzczo nej m i a n e m „żydowskiego G e s t a p o " , czy też d w u z n a c z n a rola J u d e n r a t u , do ostatniej chwili współpracującego z Niemcami w organizowaniu życia i śmierci warszawskich Żydów. W poczet a u t o r s k i c h zasług trzeba też będzie zaliczyć przywrócenie a u t e n t y c z n e g o o b r a z u sceny politycznej getta, której nie organizowały ani kategorie d e m o k r a t y c z n e , takie jak „prawica", „lewica" i „ c e n t r u m " , ani też rewolucyjne z m a g a n i a „ o b o z u p o s t ę p u " z „reakcją" - ja ko że najistotniejszym wyznacznikiem jej p o d z i a ł ó w była kwestia o wiele mniej ideologiczna, za to wręcz zasadnicza dla żydowskiej t o ż s a m o ś c i : sto s u n e k do p a ń s t w a polskiego. Po jednej s t r o n i e sytuował się więc socjalistycz ny Bund, którego działacze r a z e m z PPS walczyli w fabrykach i na forum p r z e d w o j e n n e g o p a r l a m e n t u o p r a w a r o b o t n i k ó w i mniejszości n a r o d o w y c h i który uważał się za integralną część Polski P o d z i e m n e j ; po drugiej zaś optujące za emigracją do Palestyny i b u d o w ą s a m o d z i e l n e g o Erec łsrael orga nizacje syjonistyczne o najrozmaitszych odcieniach. N a t o m i a s t wpływy PPR były niewielkie, choć przyznać trzeba, że była to j e d y n a p a r t i a konspiracyjna działająca i po żydowskiej, i po „aryjskiej" s t r o n i e m u r ó w . Wreszcie, w a r t o zwrócić uwagę na wciąż nie dość z n a n ą historię KL Warschau, k t ó r e g o więź niowie (obcojęzyczni Żydzi z krajów E u r o p y Zachodniej) porządkowali t e r e n byłej „dzielnicy z a m k n i ę t e j " , opustoszałej j u ż i zburzonej w czasie t ł u m i e n i a Powstania w getcie - p o d z a p l a n o w a n y w t y m miejscu przez N i e m c ó w o g r o m n y park. Do rangi symbolu, podkreślającego p o k r e w i e ń s t w o XX-wiecznych t o t a l i z m ó w i ciągłość ich t e r r o r u w Polsce, urastają j e d n a k dalsze losy m u r a n o w s k i e g o obozu, p o p u l a r n i e z w a n e g o „Gęsiówką": wyzwolony n a p o czątku sierpnia 1944 roku przez żołnierzy p o w s t a ń c z e g o b a t a l i o n u „ Z o ś k a " , został on po wojnie r e s t y t u o w a n y i istniał aż do roku 1958, a n o w a w ł a d z a wykorzystywała jego więźniów (kryminalnych i politycznych) m.in. do b u d o wy placu Defilad p r z e d Pałacem Kultury. J e d n a k dzisiaj, gdy p a m i ę ć o kaźni m i l i o n ó w ludzi jest coraz częściej m o delowana zgodnie z a k t u a l n y m i z a p o t r z e b o w a n i a m i wielkiej (czy m o ż e wła śnie małej?) polityki, Przewodnik zyskuje i n n ą jeszcze niż historiograficzna wartość. Ta książka, przedstawiająca - nazwijmy to - koszmar, jest dla m n i e j a s n ą odpowiedzią na pytanie, jak przedrzeć się przez gąszcz z a d a w n i o n y c h JESIEŃ2002 225 krzywd i urazów, których my, współcześni, nie j e s t e ś m y winni, a k t ó r e wciąż dzielą Ż y d ó w i Polaków. Jest o n a także p r z y k ł a d e m , jak m ó w i ą c całą p r a w d ę o Shoah i najróżniejszych ludzkich p o s t a w a c h w o b e c owych wydarzeń, unik nąć t w o r z e n i a nowych u p r z e d z e ń między naszymi n a r o d a m i - a przecież właśnie taki jest (pewnie niezamierzony, ale najtrwalszy) efekt nachalnej, świeckiej moralistyki, uprawianej przez tych intelektualistów, którzy c h ę t n i e oddają s w e p i ó r a na s ł u ż b ę chwilowych ideologii. Przewodnik po nieistniejącym mieście pozwala t e m u m i a s t u i jego m i e s z k a ń c o m zaistnieć, choćby w chwili zaczytania, w n a s z y m umyśle i wyobraźni. O r a z sercu. Czytając s k r u p u l a t n e opisy sytuacji w poszczególnych „dziedzinach" życia społecznego, gospodarczego i kulturalnego warszawskiej „dzielnicy zamknię tej", po raz pierwszy w sposób zupełnie oczywisty u ś w i a d o m i ł e m sobie choć by to, że wobec o g r o m u p o t r z e b i codziennych ofiar mieszkańcy getta, całko wicie odcięci od - i tak obojętnego na ich los - świata, rzeczywiście mieli prawo uznawać polskie wsparcie za śladowe albo wręcz skąpe. „W o s t a t n i c h tygodniach zużyliśmy d u ż o amunicji - pisał w m a r c u 1943 roku w dramatycz nym liście do Komendy Głównej Armii Krajowej Mordechaj Anielewicz, ko m e n d a n t Żydowskiej Organizacji Bojowej i rówieśnik „pokolenia K o l u m b ó w " , po otrzymaniu od AK t r a n s p o r t u broni. - Teraz na 1 m a s z y n ę przypada 10 na bojów. Jest to stan katastrofalny. Przydzielenie maszyn bez amunicji robi wra żenie cynicznego naigrawania się z naszego losu i potwierdza przypuszczenie, że jad antysemityzmu trawi nadal koła rządzące Polską." To nic, że p o d a n e przez niego liczby do złudzenia przypominają stan uzbrojenia p o w s t a ń c ó w warszawskich w pierwszych dniach sierpnia 1944 roku. Oskarżenie zawarte w tym wzywaniu czy raczej kategorycznym żądaniu p o m o c y zapewne nie jest sprawiedliwe wobec niedysponujących przecież wielkimi możliwościami władz Polski Podziemnej, dobrze j e d n a k oddaje tragizm sytuacji, w jakiej w la tach wojny znaleźli się Żydzi, i poczucie o s a m o t n i e n i a ofiar Shoah. P o d o b n a świadomość obojętności świata - a" zwłaszcza angielskich i amerykańskich aliantów Rzeczypospolitej - wobec Zagłady p o p c h n ę ł a przebywającego w Lon dynie Szmula Zygielbojma, przedstawiciela Bundu w emigracyjnej Radzie Na rodowej, do desperackiego kroku, jakim było jego s a m o b ó j s t w o w maju 1943 roku. To s a m o wreszcie o s a m o t n i e n i e s t a ł o się n a t c h n i e n i e m dla p o e t ó w war szawskiego getta; z niego wyrosły d u m a i p a t o s wiersza Władysława Szlengla, „kronikarza tonących", o śmierci Janusza Korczaka: 226 FRONDA 27/28 Czy słyszycie sąsiedzi zza murka, Co na śmierć naszą patrzycie przez kratę? Janusz Korczak umarł, abyśmy Mieli także swe Westerpłatte. Czy słyszymy? M u s i m y usłyszeć, by ocalić p a m i ę ć i p r a w d ę o naszych niedawnych w końcu sąsiadach p r z e d zgiełkiem ideologii i e k o n o m i c z n y m i interesami, k t ó r e zamieniają tragedię w p r e t e k s t do s z a n t a ż u i odbierają n a m szansę oraz p r a w o do spoglądania w t w a r z e u m a r ł y c h , wpychając m i ę d z y szeregi „biernych u c z e s t n i k ó w " z b r o d n i . Książka jako lekarstwo n a abstrakcję: n a p o k u s ę a n t y s e m i t y z m u , n a poli tyczną „religię h o l o c a u s t u " i na jej l u s t r z a n e odbicie - rewizjonistyczny n e gacjonizm? Jeśli tylko p o m a g a n a m usłyszeć t e n krzyk z przeszłości i o d p o wiadać n a ń s ł o w a m i Mickiewiczowskiego Składu zasad: „Izraelowi, b r a t u starszemu, u s z a n o w a n i e , b r a t e r s t w o , p o m o c n a d r o d z e k u jego d o b r u wiecz n e m u i d o c z e s n e m u . R ó w n e we w s z y s t k i m p r a w o " . . . ALEKSANDER KOPIŃSKI BARBARA ENCELKINC, JACEK LEOCIAK, „GETTO WARSZAWSKIE. PRZEWODNIK PO NIEISTNIEJĄCYM MIEŚCIE", WYD. IFIS PAN, WARSZAWA 2001 JESIEŃ-2002 227 Z kilku wersów daje się wyłowić tylko jeden obraz poetycki, dobrze zresztą znany z historii literatury. Porównanie „niby okręty" zaspokoić ma roszczenia wyobraźni. Sęk w tym, że Miłosz odarty ze zmysłowego oglądu rzeczy jest płytki jak staw. Po stawie zaś okręty pływać nie mogą. NIBY OKRĘTY WOJCIECH WENCEL Kiedy poezja stara się być j e d n o c z e ś n i e filozofią, teologią, logiką czy hi storiografią, gubi cały swój majestat i przestaje podlegać k r y t e r i o m sztuki. Może oczywiście rywalizować z p r a c a m i n a u k o w y m i , a n a w e t osiągać na t y m polu p e w n e sukcesy, ale nie jest już poezją. Wszystko zależy od języka i środ ków, k t ó r y m i posługuje się twórca. Z d a n i e : „W XX w i e k u l u d z i e odwrócili się od sacrum i stali się m a t e r i a l i s t a m i , p r z e z co utracili p i e r w o t n y k o n t a k t z rzeczywistością" m o ż n a zapisać albo d o s ł o w n i e , albo p o p r z e z o b r a z p o etycki, jak choćby w Ziemi jałowej T h o m a s a S t e a r n s a Eliota: „Nierzeczywiste Miasto,/ Pod m g ł ą b r u n a t n ą z i m o w e g o ś w i t u / T ł u m płynął M o s t e m Londyń228 FRONDA 27/28 skim, tak wielu -/ Nie przypuszczałem, śmierć wzięła tak w i e l u " . A u t o r pierwszego rozwiązania p o w t a r z a jedynie u s t a l e n i a socjologów i h i s t o r y k ó w religii; a u t o r drugiego odwołuje się do wyobraźni, nadaje swojej wypowiedzi wyszukany r y t m i dzięki nawiązaniu do Boskiej Komedii konfrontuje w ł a s n ą wizję współczesności ze ś r e d n i o w i e c z n ą eschatologią. J e g o p o e m a t jest d o skonałym m a t e r i a ł e m do analiz. Adepci różnych dziedzin wiedzy poświęcili mu już dziesiątki o p r a c o w a ń i wciąż piszą n a s t ę p n e . J e d n a k przekaz t e g o tek stu daje się odczytać jedynie p o ś r e d n i o - p o p r z e z ciągi obrazów, metafory, niespokojny rytm. To w ł a ś n i e czyni Ziemię jałową d z i e ł e m sztuki. Nowej książki poetyckiej Czesława Miłosza i n t e r p r e t o w a ć w t e n s p o s ó b nie trzeba. Jej przekaz - sformułowany językiem wykładu - leży na srebrnej tacy niczym o b r a n e i wyczyszczone z pestek jabłko. Zdumiewające, że Druga przestrzeń ukazała się b e z p o ś r e d n i o po nasyconym z m y s ł o w y m k o n k r e t e m zbiorze To. Zaledwie d w a lata dzielą z a t e m najwybitniejszy t o m w powojen nej twórczości poety od książki żenująco słabej, fałszywej, płytkiej m y ś l o w o i nieudanej artystycznie. Wydaje się, że Miłosz uwierzył, iż jego p r y w a t n e d o znania i przemyślenia mają wartość samoistną; dlatego zdecydował się opu blikować je w formie zapisków, które z wierszami łączy jedynie m e c h a n i c z n y podział na wersy. Z a m i a s t kolejnej porcji poezji otrzymaliśmy dzieło grote skowe, s m u t n ą karykaturę autora, kwintesencję jego poetyckich słabości. Nowy język „Nie m o ż e j e d n a k m o w a być o b r a z e m / 1 niczym więcej. Wabi ją od wieków/ Rozkołysanie rymu, sen, m e l o d i a . / B e z b r o n n ą mi ja suchy, ostry świat" - pisał przyszły n o b l i s t a w o g ł o s z o n y m w 1957 roku Traktacie poetyckim, k t ó r y w b r e w tej sugestii p e ł e n jest k u n s z t o w n y c h iluminacji, metafor i rymów. Po l e k t u r z e Drugiej przestrze ni ciśnie się na u s t a parafraza cytowanego fragmentu: „Nie m o ż e j e d n a k m o wa być w y k ł a d e m / 1 niczym więcej. Kusi ją od w i e k ó w / p o z ó r mądrości, dys kurs, filozofia./ N a d ę t ą mija suchy, ostry świat" Gdybyż chodziło tylko o uchybienia w sztuce poetyckiej, jak erotyczny banał w tekście Piękna nieznajoma: „ R ó ż o w o b r u n a t n e tarcze twoich piersi", albo o błędy gramatyczne, jak t e n z pierwszej części u t w o r u Ksiądz Seweryn: „Są dni, kiedy ludzie jak bal m a r i o n e t e k / Wydają się tańczyć na skraju nicoJESIEŃ-2002 229 ści" (bal raczej nie tańczy, to m a r i o n e t k i tańczą na b a l u ) . N ę d z a nowej książ ki Miłosza wynika j e d n a k n i e z pojedynczych p o t k n i ę ć , lecz z obranej p r z e z a u t o r a m e t o d y twórczej, k t ó r a ma zrewolucjonizować styl refleksji religijnej w Polsce. Poeta - jak pisze Marian Stalą - „dąży do s t w o r z e n i a języka, któ rym - w przeciwieństwie do »wydrążonego« języka oficjalnej teologii, jak również dekadencji, w jakiej pogrążył się język poezji - m o ż n a byłoby m ó w i ć 0 »sprawach pierwszych«". W miejsce formuł k a t e c h i z m u i świętego Toma sza, owych „misternych pałaców, k t ó r e wznieśli teologowie", Miłosz p r o p o nuje przeraźliwie ogólne terminy, jak t y t u ł o w a „ d r u g a p r z e s t r z e ń " , b a n a l n e pytania retoryczne: „A my, czy wiemy, do czego j e s t e ś m y p r z e z n a c z e n i ? " 1 myśli z najczystszego t o m b a k u : „ C z ł o w i e c z e ń s t w o oznacza z u p e ł n ą obcość poś r ód galaktyk". „»Wydrążonemu« językowi oficjalnej teologii" przeciwsta wia świadomość „wydrążonych ludzi": „Nieszczęście było w e d ł u g m n i e karą za moje i s t n i e n i e " . Już w d r u g i m tekście t o m u a u t o r daje u p u s t s w e m u egotyzmowi: „Nie prędko, b o d o p i e r o p o d dziewięćdziesiątkę, otworzyły się/ drzwi w e m n i e i wszedłem w klarowność p o r a n k a . / / C z u ł e m , jak od dalają się o d e m n i e , je de n po d r u g i m , / niby okręty, moje wcze śniejsze żywoty r a z e m z ich u d r ę k ą " . Z kilku w e r s ó w daje się wyłowić tylko j e d e n obraz poetycki, d o b r z e zresztą z n a n y z historii literatury. P o r ó w n a n i e „niby o k r ę t y " zaspokoić ma roszczenia wyobraźni. Sęk w tym, że Miłosz odarty ze zmysłowego oglądu rzeczy jest płytki jak staw. Po stawie zaś okręty pływać nie mogą. Podstawowy błąd p o e t y polega na przyjęciu p o s t a w y retora, wykładowcy, który wdzięczy się do a u d y t o r i u m . „Dlaczego teologia? Bo pierwsze ma być pierwsze.// A tym jest pojęcie prawdy. [...]" - wyjaśnia swoje motywacje na początku Traktatu teologicznego. O t ó ż t o : nie prawda, lecz „pojęcie p r a w d y " jest prawdziwym p r z e d m i o t e m jego zainteresowania. Stąd w s z e c h o b e c n y w książce styl m ę d r k o w a n i a , t e o r e t y z o w a n i a - s u b s t y t u t ó w szukania m ą d r o ści. Tak jakby rzeczywistość miała wrócić do naszej m o w y dzięki abstrakcyj n y m pojęciom, a nie ilustracjom trwałej obecności Boga w świecie, do któ rych przyzwyczaili n a s wielcy poeci przeszłości. 230 FRONDA 27/28 Skąd zło? W swoich pseudoteologicznych wędrówkach Miłosz wykazuje naiwność godną mistrzów gatunku: Swedenborga, Jakuba Boehme i Oskara Miłosza. „Całe życie p r ó b o w a ł e m odpowiedzieć na pytanie: skąd zło?/ Niemożliwe, żeby ludzie tak cierpieli, kiedy Bóg jest na niebie i koło m n i e " - o t o jego główny problem, który jak echo po wraca w kolejnych tekstach. Z ł o jest dla niego nie - jak w klasycznej filozofii chrześcijańskiej - brakiem dobra, ale - podobnie jak dla Mariana Zdziechowskiego - obiektywnym bytem, który nie pozwala przyjąć perspektywy Bożej Opatrzności. Myśl, że Stwórca dopuszcza działanie zła dla dobra wspólnego, Miłosz kwituje zdaniem: „Jeżeli Bóg jest wszechmocny, m o ż e na to pozwalać,/ tylko jeżeli założymy, że dobry nie jest" (interpunkcja oryginalna). Obca jest mu mądrość krzyża nadająca wyższy sens ziemskiemu cierpieniu. „Ktokolwiek uważa za normalny porządek rzeczy,/ w którym silni triumfują, słabi giną, a ży cie kończy się śmiercią,/ godzi się na diabelskie p a n o w a n i e " - przekonuje, od suwając w cień postać zbawiającego Chrystusa. Jest j e d n y m z tych mieszkań ców współczesnej „ziemi jałowej", o których Paweł Lisicki pisze: „Jeśli wydarza się nieszczęście - trzęsienie ziemi, wybuch epidemii, katastrofa lotnicza - nie widzimy w n i m wezwania do pokuty. Raczej krzyczymy: Panie, jak m o g ł e ś ! " . Podobnie naiwnie traktuje Miłosz rzeczywistość wiary. Jedyną alternatywą dla „spokoju wiary", czyli „samozadowolenia", jest dla niego „wędrowanie po obrzeżach herezji", choć między tymi postawami rozciąga się przepaść żywej du chowości. Wyrażona obok pogarda dla „szczebiotania o słodkim dzieciątku Jezus na sianku", które w katolicyzmie zastępuje rzekomo refleksję dogmatyczną, wskazuje jednak, że poeta rozumie „samozadowolenie" jako szacunek dla tajem nicy i pokładanie ufności w Bogu. Biada średniowiecznym i renesansowym ma larzom Narodzin, którzy dostrzegli w stajence mistyczne c e n t r u m świata! Bal maskowy Najwięcej miejsca w Drugiej przestrzeni zajmują o s o b i s t e wyzna nia. D o w i a d u j e m y się z nich, że Miłosz natrafił na t r u d n o ś c i w p r a k t y k o w a n i u wiary z p o w o d u swoich współwyznawców, że nie jest i nie chce być p o s i a d a c z e m prawdy, że nigdy nie sprzyJESIEŃ-2002 231 mierzał się z tymi w r o g a m i Oświecenia, którzy słyszą diabła przemawiające go językiem liberalizmu i tolerancji dla wszelkich innowierców, że wyśmie wali go za Swedenborgi i i n n e ambaje, p o n i e w a ż wykraczał p o z a przepisy li terackiej mody, wreszcie że religia p r z e s t a ł a być dla niego n a r o d o w y m obrzędem, a kryzys religijny w szkole pozbawił go b e z p i e c z e ń s t w a wiary „Polaków-katolików". U m ó w m y się: nie s ą t o „rzeczy n a p r a w d ę p o w a ż n e " , o których p o e t a chciałby r o z m a w i a ć „ani za świętobliwie, ani z a n a d t o świec k o " . Być m o ż e przejmują się n i m i krakowscy d w o r z a n i e Miłosza, ale chyba tylko oni. Uporczywe powracanie do tych w ą t k ó w w poezji i publicystyce jest raczej d o w o d e m nazbyt w y g ó r o w a n e g o m n i e m a n i a o sobie. Jak w t y m kon tekście r o z u m i e ć słowa poety: „Pomyślał, że kiedyś m u s i napisać t r a k t a t / teologiczny, żeby okupić swój grzech/ s a m o l u b n e j pychy"? Jeśli ma rację ksiądz A d a m Boniecki, sugerujący na skrzydełku książki, że „Traktat teologiczny należy do nielicznych w y z n a ń wiary-niewiary oczyszczo nych z o b ł u d y " , to wyłącznie w t y m sensie, że Miłosz swojej o b ł u d y nie ukrywa. Precyzja, z k t ó r ą opisuje swe kolejne maski, jest j e d y n y m z jaśniej szych p u n k t ó w t o m u : „ N i e k t ó r y m w y d a w a ł o się, że j e s t e m z n i m i , / Dawali więc wiarę m o i m p r z e b r a n i o m " ; „Tak n a p r a w d ę to c h c i a ł e m siły i sławy, i ko biet./ Więc zacząłem fabrykować w sobie uczucia miłości i poświęcenia"; „Błyskotki przesłaniały także moją n ę d z ę . / Źle z n o s i ł e m zliszajone ściany, brud, śmietniska,/ Brzydotę, która jakby w o ł a o nieszczęście./ Ale to było d a n e . [•••]" (ostatni cytat p o c h o d z i z wiersza a d r e s o w a n e g o do Z b i g n i e w a Herberta; w wydaniu książkowym a u t o r zamienił imię „Patryk" - p s e u d o n i m H e r b e r t a - na bardziej e n i g m a t y c z n e „ P a t r i c e " ) . Przyszli barbarzyńcy Bodaj przez przypadek znalazły się w Drugiej przestrzeni utwory Ko leżanka, Wiek nowy, Oczy i ostatnie frazy „Ja". Są to b o w i e m wier sze, a tych w książce Miłosza p r o g r a m o w o brakuje. Z a p e w n e po wstały zbyt późno, by zmieścić się w zbiorze To, do którego formalnie i treściowo należą. W n o w y m otoczeniu stanowią jaskrawy kontrast dla rozpisanych na wersy fragmentów prozy, z których najważniejsze to Traktat teologiczny, esej Czeladnik (z niezrozumiałych względów nazwany przez a u t o r a w przypisach „ p o e m a t e m " ) , napisany w poetyce A d a m a Michnika (jedno zda232 FRONDA 27/28 nie własne, dwa długie cytaty) szkic o Iwaszkiewiczu i u t r z y m a n a w stylu Mi kołaja Gogola nowela Lokator. W tej ostatniej czytamy: „Pewna starsza pani, w trudnościach finansowych, bo państwo, które wypłacało jej dotychczas eme ryturę, upadło, odnajęła pokój oficerowi, w randze, zdaje się, kapitana./ Był to duży Rosjanin, bardzo grzeczny, ale najzupełniej m a ł o m ó w n y " . Fabuła rozwija się interesująco. Niestety, narrator szybko przechodzi do rekonstrukcji życia wewnętrznego bohatera: „Jest p r a w d o p o d o b n e , że rozpamiętywał zło, to zna czy cierpienie zadawane ludziom przez ludzi./ Jak też zło, za które jest się współodpowiedzialnym, i jaki jest wtedy obowiązek człowieka, skoro wie, że ta ki, nie inny, jest porządek świata./ Jeżeli powiedzieć »nie«, znaczy to samo, co przekląć dzień swego narodzenia". I z n o w u jesteśmy w kręgu pseudoteologii. Niby nic nowego, proza jak proza, choć m u s i nas zastanowić, ilu słów i w e r s ó w potrzebuje Miłosz do wyrażenia swej banalnej refleksji. Ale brak redakcji tekstu, który spowodował tę dłużyznę, jest niczym wobec minoderii Traktatu teologicznego: „Takiego traktatu m ł o d y człowiek nie napisze./ Nie myślę jednak, że dyktuje go strach śmierci./ Jest to, po wielu próbach, po prostu dziękczynienie,/ a także pożegnanie dekadencji,/ w jaką popadł poetyc ki język mego wieku". Pożegnanie dekadencji? Gdyby t a k i m językiem miała po sługiwać się poezja XXI wieku, osobiście o p o w i a d a m się za dekadencją. Od n o wych u t w o r ó w Miłosza zdecydowanie wolę wiersze Rafała Wojaczka i Marcina Świetlickiego. Któż obroni nas przed wieszczem, kiedy ich zabraknie? WOJCIECH WENCEL CZESŁAW MIŁOSZ, DRUGA PRZESTRZEŃ, WYDAWNICTWO ZNAK, KRAKÓW 2002 JESIEŃ.2002 233 CZTERNAŚCIE PYTAŃ DO CZESŁAWA MIŁOSZA (na marginesach Traktatu teologicznego) TADEUSZ DĄBROWSKI Z d a n i e m M a r i a n a Stali, Traktat teologiczny z m u s z a do z a d a n i a kluczowych teologicznych pytań w e w ł a s n y m imieniu, jak t o m a czynić b o h a t e r Miłosza. W kilku j e d n a k miejscach, w d o d a t k u dość istotnych, pojawia się w Traktacie liczba m n o g a - „ m y " - co oznacza, że w o l n o nam (równie w i r t u a l n y m , d o m n i e m a n y m , aczkolwiek i n n y m z u p e ł n i e nam) zapytywać o wiarę n i e tylko samych siebie, ale r ó w n i e ż Twórcę, k t ó r y w s t r u k t u r ę swojego t e k s t u ze chciał nas wpisać, nie troszcząc się o t o , czy taki profil „ w s p ó ł w y z n a w c y " ko mukolwiek z nas o d p o w i a d a . Bohater wiersza jest zawsze „człowiekiem t e k s t o w y m " , fikcyjną postacią w służbie k o n k r e t n e j wypowiedzi lirycznej - zauważy k t o ś - i n i e w o l n o obarczać p o e t y o d p o w i e d z i a l n o ś c i ą za jego słowa. To s t w i e r d z e n i e bliskie jest prawdy, chociaż p o t r a k t o w a n e jako n a c z e l n a zasada p o s t ę p o w a n i a z d z i e ł e m literackim m o ż e d o p r o w a d z i ć do a b s u r d u , który polegałby na tym, że nie poddaje się osądowi treści przez u t w ó r p r z e n o s z o n y c h , traktując je ja k o p o d r z ę d n e w z g l ę d e m p r y m a r n y c h „ p a r a m e t r ó w " estetycznych. A u t o n o m i a p o d m i o t u m ó w i ą c e g o jest w przypadku Traktatu dalece wątpliwa; zdarza ło mi się b o w i e m słyszeć p o d o b n e tezy z u s t s a m e g o Autora. Czytając poświęcone Mu recenzje i eseje z o s t a t n i c h kilku lat, o d n o s z ę wra żenie, że powstał w Polsce literackiej kościół Czesława Miłosza, lansujący t a k zwany intelektualny katolicyzm ufundowany na zwątpieniu. Na skrzydełku obwoluty Drugiej przestrzeni ks. A d a m Boniecki tak definiuje „prawdziwość" li rycznych wyznań Miłosza: „Miłosz nie dba o to, jak go osądzą bliźni, czy go zrozumieją, czy się zbudują, czy zgorszą" - t r u d n o zrozumieć stwierdzenie księdza, zwłaszcza że odnosi się o n o do poety występującego w roli teologa. To, co dla ks. Bonieckiego jest a u t e n t y z m e m , m n i e jawi się jako o b ł u d a . Rzu cam zatem w przestrzeń czternaście pytań, tak do Czesława Miłosza skierowa234 FRONDA 27/28 nych, jak do każdego, k t o obcuje z Jego wierszem, czternaście pytań dwudziestodwulatka do Dziewięćdziesięciolatka i „ o " Dziewięćdziesięciolatku. 1. Co p o d y k t o w a ł o n a p i s a n i e Trakta Takiego traktatu młody człowiek nie napisze. tu teologicznego? Nie sądzę jednak, że dyktuje go strach śmierci. 2. Skoro pomysł i potrzeba napisania Raz, wjeżdżając na obwodnicę, skąd jedno pasmo prowadzi do San Francisco, drugie Traktatu narodziły się już dawno, na zmetaforyzowanym rozstaju dróg, do Sacramento, z których jedna prowadziła do San Pomyślał, że kiedyś musi napisać traktat Francisco, a druga do Sacramento, dla teologiczny, żeby odkupić swój grzech czego Poeta zwlekał z owym zadość samolubnej uczynieniem za grzech samolubnej py pychy. chy? Czy z wyrachowania, typowego dla późno nawracających się członków Kościoła (tych, co wpisują „odejścia" swoje i „powroty", bunty i pojednania w ramy ziemskiego porządku czasowe go, w egotyczny plan własnego życia)? 3. Skąd przeświadczenie, że poezja m o ż e być s u b s t y t u t e m modlitwy, że m o ż e posiadać walor przebłagalny? Zwłaszcza, gdy przybiera formę trak t a t u i ma być z założenia w pierw szym rzędzie poezją. Nie jestem i nie chcę być posiadaczem prawdy. 4. Nie kłóci się aby to stwierdzenie z następującą dalej identyfikacją spokoju wiary z samozadowoleniem: „W sam raz dla m n i e wędrowanie po obrzeżach herezji/ Żeby uniknąć tego, co nazywają spokojem wiary,/ A co jest JESIEŃ-2002 235 po prostu samozadowoleniem"? Wy daje się przecież, że znalazł Pan Praw dę i jest nią negacja spokoju wiary stanu ducha, któremu jest Pan daleki. Miotam się i przewracam w łożu mojego stylu, 5. Czy o s o b i s t a wygoda jest najważ niejszym atrybutem wypowiadania się o rzeczach najistotniejszych? szukając kiedy będzie mi wygodnie, ani za świętobliwie, ani zanadto świecko. Choć i dla siwych teologów to trochę za dużo, więc zamykają księgę, powołując się na niewystarczalność 6 . N i e jest p r a w d z i w ą s z t u k ą m ó w i ć o s ł o d k i m dzieciątku J e z u s na sianku bez szczebiotu? ludzkiego języka. Nie jest to jednak dostateczny powód, żeby szczebiotać o słodkim dzieciątku Jezus na sianku. I katolicyzm, czyż nie lepiej zostawić go w spokoju? Żeby zachowany był rytuał kropienia święconą wodą 7. Rytuał k r o p i e n i a w o d ą ś w i ę c o n ą m o ż e być żywy, p o d o b n i e jak o d p r o wadzanie umarłych na szanowane c m e n t a r z e , czy nie? i obchodzenia świąt, i odprowadzania umarłych na szanowane cmentarze. Wszystko co biega, pełza, lata i umiera, 8 . N a czym b y polegała wyższość jest argumentem człowieka n a d r e s z t ą istot, gdyby ża przeciwko ba potrafiła wybaczyć bocianowi? boskości człowieka. Aż zrozumiałem, że pisał szyfrem i że ta 9. W wierszu jest się lepszym czy ka jest zasada poezji, gorszym niż w życiu? A jeśli gorszym, dystans między tym, co się wie to czy p o e t a nie p o w i n i e n się czuć od i tym, co się wyjawia. powiedzialny za czytelnika? 236 FRONDA 27/28 Tak czy inaczej, anioł wielkiej piękności i siły zwrócił się przeciwko niepojętej Jedności, 10. Na jakiej zasadzie dochodzi do u t o ż s a m i e n i a indywidualizmu z grze ponieważ powiedział c h e m ? Wszak zlo nie jest skazą na „Ja", dziele Boga; n o w y A d a m nie po to co oznaczało odłączenie. u m a r ł , by naprawić błąd Ojca, ale (...) Nie ma większej skazy na dziele rąk błąd w o l n e g o człowieka. Boga, który powiedział „Tak", niż śmierć, czyli „Nie", cień rzucony przez wolę oddzielnego istnienia. Chrześcijaństwo niech nie udaje, że jest przyjazne światu, skoro widzi w nim grzech pożądania, 1 1 . W jaki s p o s ó b chrześcijaństwo m o ż e być nieprzyjazne światu, z k t ó rego uczy się i Boga, i siebie? czyli uniwersalnej Woli (...) Człowieczeństwo oznacza zupełną obcość 12. Czyż galaktyki nie czułyby się sa pośród galaktyk. m o t n i e bez ciekawych oczu człowieka? Ja też jednego dnia wierzę, drugiego nie wierzę. 1 3 . Widoczna jest w Traktacie niechęć do d o g m a t y z m u teologicznego. Ale czy nie jest tak, iż pisząc poezję o reli gii, tworzy się, chcąc nie chcąc, teolo gię z n o w ą aksjomatyką? R o z u m i e m chodzi o inny język, ale cóż po pro stym języku, skoro dogmat d o g m a t e m pozostaje, nawet jeżeli się uprywatnia. 1 4 . Traktat teologiczny to t r o c h ę taka Wielka improwizacja z subtelniej zary sowanym punktem kulminacyjnym i mniej j e d n o z n a c z n ą p o i n t ą . Ile jest kokieterii a ile n i e ś w i a d o m o ś c i w po kazywaniu, jak d o s k o n a l e religia na daje się do pisania wierszy? TADEUSZ DĄBROWSKI JES1EŃ 2 0 0 2 237 Czesław Miłosz wiele razy podejmował pró bę opisania kondycji duchowej „człowieka współczesnego", zawsze jednak portret ten do złudzenia przypominał... jego samego na aktualnym etapie swej niepowstrzymanej ewolucji. Miłosz, Stendhal i małpy ADAM LUBICZ - Czy ktoś zna pana Pounda - Ja znam - Czy poezja którą Pan czytał - Myślę że to co czytałem - była dobra było w porządku Czy fakt że miał manię wielkości i dobre zdanie o sobie jest czymś szczególnie - Nie w -A on jest jednym z nienormałnym? wypadku poety najwybitniejszych poetów - Tak Tadeusz Różewicz, Jestem nikt Nie należy mieć litości - trzeba być brutalnym w prawdomówności Stanisław Brzozowski, Pamiętnik ( 1 2 1 1911) „Wszyscy n a r a z m ó w i ą o S t e n d h a l u " - t a k l a t e m 1943 r o k u 21-letni Andrzej Trzebiński pisał w s w o i m Pamiętniku o literackich fascynacjach okupacyjnej Warszawy. I zaraz p o t e m m ł o d y r e d a k t o r „Sztuki i N a r o d u " s k r u p u l a t n i e od notowuje, że jego starszy kolega z organizacji p o d z i e m n e j i krytyk literacki, W ł o d z i m i e r z Pietrzak, nosi przy sobie francuski oryginał Czerwonego i czarne238 FRONDA 27/28 go, a Zofia N a ł k o w s k a i Alfred Łaszowski w s p o m i n a j ą p o w i e ś ć H e n r i Beyle'a w r o z m o w a c h . N a t o m i a s t Czesław Miłosz „w j a k i m ś liście czy dedykacji uważa Sorela za swojego s o b o w t ó r a " - zapisuje Trzebiński informację wyraź nie pochodzącą z drugiej ręki. Z górą trzydzieści lat później Miłosz t ł u m a czyć będzie z n a j o m e m u badaczowi w p r y w a t n y m liście ( o g ł o s z o n y m dru kiem jako esej Strefa chroniona), że r e d a k t o r „ S i N - u " nie miał na myśli twórcy syndykalizmu, z n a n e g o filozofa i socjologa, Georgesa Sorela, lecz c h o d z i ł o mu o b o h a t e r a najsłynniejszej książki Stendhala, J u l i a n a Sorela. „Wcale go nie chwaliłem, przeciwnie, p r z e d s t a w i a ł e m jako p i e r w o w z ó r N a d c z ł o w i e k a " - podkreśla przy tym Miłosz w y m o w ę swego w o j e n n e g o szkicu Legenda woli, p r e z e n t o w a n e g o w trakcie konspiracyjnych odczytów, zwanych „koncerta m i " . Także r e d a k t o r ubiegłorocznej, najpełniejszej d o t ą d edycji d z i e n n i k a Trzebińskiego, Paweł Rodak, w przypisie do c y t o w a n e g o f r a g m e n t u stwier dza, że „jest m a ł o p r a w d o p o d o b n e , aby C z e s ł a w Miłosz u w a ż a ł w t e d y Julia na Sorela [...] za swojego s o b o w t ó r a " . U w a d z e i Miłosza, i Rodaka zdaje się j e d n a k umykać fakt, że m ł o d y krytyk cytował jedynie o b i e g o w ą o p i n i ę krążą cą z a p e w n e w ś r ó d słuchaczy „ k o n c e r t ó w " , p r z e w a ż n i e studiujących na tajJESIEŃ 2002 239 nych kompletach, którzy tak w ł a ś n i e wystąpienie Miłosza odczytywali. Czy była to więc jedynie k o m e d i a pomyłek, czy też w istocie coś j e d n a k jest na rzeczy, a s t o s u n e k a u t o r a Legendy woli do S t e n d h a l a i jego powieściowego porte-parole wyglądał inaczej niż po latach sugeruje to n a m poeta? I dlaczego ta n i e w i n n a przecież i z u p e ł n i e m a r g i n e s o w a u w a g a prowokuje do k o m e n t a r z y nie tylko, co zrozumiałe, s a m e g o jej b o h a t e r a , ale i p o s t r o n n y c h badaczy? Odpowiedź na to ostatnie pytanie wydaje się s t o s u n k o w o najprostsza: Ju lian Sorel, ów d o m n i e m a n y sobowtór Miłosza, jest bowiem postacią odrażają cą. Jeszcze jako młodzieniec z żądzy awansu społecznego postanawia udawać pobożnisia, żeby wkupić się w łaski proboszcza i z jego p o m o c ą wystartować do kariery duchownej, jedynej dostępnej plebejuszom za czasów burbońskiej re stauracji. Ten nadzwyczajnie zdolny, lecz „źle u r o d z o n y " chłopski syn jest - jak pisze autor Legendy woli - „wypełniony całkowicie ambicją", która „zastępuje mu wszystkie uczucia". Dlatego też całą akcję tej na wskroś indywidualistycznej po wieści, jaką jest Czerwone i czarne, wypełnia „walka Sorela ze społeczeństwem, a raczej [...] z obrazem tego społeczeństwa". Epoka porewolucyjna i ponapoleońska to we Francji m o m e n t triumfu pierwotnego, drapieżnego kapitalizmu, a najsłynniejszy Stendhalowski bohater jest według Miłosza ucieleśnieniem pewnego typu ludzkiego, charakterystycznego właśnie dla takich m o m e n t ó w transformacji gospodarczej czy wręcz cywilizacyjnej. Julian Sorel to „mocny człowiek, pełen głuchej urazy do społeczeństwa za d o z n a n e krzywdy, owładnię ty pragnieniem potęgi i władzy, wolą odegrania się za wszelką cenę przy p o m o cy prawych i nieprawych środków". To Schelerowski „człowiek r e s e n t y m e n t u " , dla którego fundamentalnym doświadczeniem jest „porównywanie własnych zalet, nie mających zastosowania, z zaletami, często mniejszymi, możnych tego świata". Ta frustracja, w ustrojach kastowych s t ł u m i o n a albo ograniczona do członków własnej warstwy, staje się szczególnie niebezpieczna tam, gdzie „pa nuje zasada równości wobec najwyższej władzy, władzy pieniądza", wówczas bowiem „głucha uraza rozlewa się na ogół społeczeństwa". 240 FRONDA 27/28 Tymczasem m i m o że oblicze Juliana Sorela na pierwszy rzut oka wydaje się dosyć ponure, Miłosz słusznie zauważa, że „cała sympatia Stendhala i cała sympatia czytelnika są jednak po stronie b o h a t e r a " , ponieważ reprezentuje on „typ wyższy, bogatszy, doskonalszy" od społeczeństwa, w k t ó r y m żyje i na któ rego szczycie pragnie się znaleźć. Świadomie uprawiając dewocję i w s p o s ó b wyrachowany naśladując powszechnie przyjęte kanony zachowania (a więc uprawiając jakąś meta-hipokryzję), Sorel nie tylko wynosi siebie p o n a d ogół, pozornie działający tak samo, lecz - co tutaj najistotniejsze - nieświadomie i mechanicznie. On stawia swoje nagie „ja" p o n a d wszelkimi możliwymi jego stanami i właściwościami, które okazują się jedynie przypadłościami, nie się gającymi jego najgłębszej istoty. Człowiek godny tego m i a n a jest b o w i e m w pojęciu Sorela „ p o d m i o t e m , który przybiera kolejno r ó ż n e własności, ale trwa niezależnie, obok n i c h " - m ó w i a u t o r Legendy woli. „Jest poza d o b r e m i ziem, poza prawdą i k ł a m s t w e m . Jedyna m o ż e rzecz godna i c e n n a to patrzeć jasno na siebie i na innych, nie łudzić się." Wartością pozostaje tu s a m o życie jedynie i własna (tytułowa) wola, dzięki której w i n n i ś m y tak kierować wyda rzeniami i manipulować otoczeniem, by zapewnić sobie m a k s i m u m szczęścia. „Julian Sorel jest alter ego S t e n d h a l a i jest w y p o s a ż o n y w zalety, k t ó r e za decydowały o życiowym n i e p o w o d z e n i u a u t o r a " - s t w i e r d z a wreszcie Mi łosz. Dzieląc ze swym b o h a t e r e m to s a m o m o r d e r c z o krytyczne spojrzenie na społeczne realia „arcykatolickiej" m o n a r c h i i , a u t o r Czerwonego i czarnego nie mógł zakończyć swej powieści „happy end'em" - jak robił to w s p ó ł c z e s n y mu Balzac w Komedii ludzkiej, dystansując się od „zimnych d r a n i " Rastignaca i Vautrina i pozwalając im osiągać najwyższe zaszczyty. „Julian w walce ze s p o ł e c z e ń s t w e m ginie, bo nie u m i e u t r z y m a ć się w roli c h ł o d n e g o i wyracho w a n e g o gracza." Tą porażką, o d r z u c e n i e m na z i m n o zaplanowanej i k o n s e k w e n t n i e realizowanej kościelnej kariery Sorel - n i e m a l biblijnie „gorący" jeszcze raz, już ostatecznie u d o w a d n i a swoją m o r a l n ą p r z e w a g ę n a d bier nym, konformistycznym, „ l e t n i m " t ł u m e m . JESIEŃ-2002 241 Jak wynika z okupacyjnego eseju Miłosza, H e n r i Beyle'a łączyła z Sorelem przede w s z y s t k i m p o g a r d a dla sytego i b e z m y ś l n e g o burgeois, i dodajmy od razu, że było to uczucie o d w z a j e m n i o n e , a jego dzieła p o d p i s y w a n e pseu d o n i m e m Stendhal nie zostały d o c e n i o n e przez w s p ó ł c z e s n y c h . „Jeden z d r u g o r z ę d n y c h krytyków francuskich, oceniając Balzaca, Stendhala, Flau berta z p u n k t u widzenia dydaktyczno-moralnego, doszedł do wniosku, że są to «źli nauczyciele»" - czytamy w Legendzie woli. I choć Miłosz zaznacza swój dystans do tak upraszczającego u j m o w a n i a z a d a ń literatury, to z a r a z e m stwierdza, że „sąd maluczkich, przeciętnych - k t ó r y m tak gardził z n a k o m i t y pisarz - trafia często w s e d n o przez swoją krzywdzącą l a p i d a r n o ś ć " . Ten s a m krytyk pisze mianowicie, że S t e n d h a l „uczynił ze swojego «ja» c e n t r u m świa ta. Jego m e g a l o m a n i a przybierała formę nienawiści, bo ludzie n a t u r a l n i e nie dorastali do tego, aby mierzyć go w ł a s n ą m i a r ą " . Z d a n i e m polskiego p o e t y poczucie własnej wyjątkowości nie było j e d n a k w przypadku a u t o r a Pustelni parmeńskiej li tylko z ł u d z e n i e m : „był rzeczywiście człowiekiem wyższym. Rzadka przenikliwość sądu, brak jakiegokolwiek podlegania m o d o m literac kim, w s t r ę t do szarlatanerii współczesnych mu romantyków, chłodny, anali tyczny u m y s ł " . W e d ł u g Miłosza z n a m i e n n a jest r ó w n i e ż „ s p r a w a o d s t ę p s t w a n a r o d o w e g o S t e n d h a l a " , który „uważał siebie za Mediolańczyka z d u c h a , nie Francuza", i to zacieranie śladów własnej t o ż s a m o ś c i „dowodzi, ile wysiłku wkładał w wyłączenie siebie spod kompetencji opinii, jak troskliwie wybie rał uprzywilejowane miejsce, miejsce na b o k u " . To w ł a ś n i e niechęć do rodzi m e g o k o ł t u ń s t w a kierowała więc życzliwość H e n r i Beyle'a ku W ł o c h o m , gdzie spędził wiele lat, m.in. służąc w dyplomacji. „Być c u d z o z i e m c e m we w ł a s n y m kraju, być, m i m o wszystko, c u d z o z i e m cem w przybranej ojczyźnie - to m ó c w każdej chwili powiedzieć, że trybu nał tutejszej opinii nie jest właściwy, to wywinąć się przy p o m o c y formalne go wybiegu, nie mówiąc s ę d z i o m w oczy, że u w a ż a się ich za zbyt m a ł y c h i zbyt nieinteligentnych." W tej u w a d z e Miłosza t r u d n o nie d o s t r z e c sarkaFRONDA 27/28 z m u . I właśnie dlatego zdanie to j a s k r a w o k o n t r a s t u j e z resztą p o r t r e t u Sten dhala, który bez wielkiego ryzyka n a z w a ć m o ż n a szkicem do a u t o p o r t r e t u s a m e g o Miłosza. Racjonalista, z d u c h a oświeceniowiec, w poezji p r z e d k ł a d a jący dyskurs n a d n e o r o m a n t y c z n e u n i e s i e n i e „ d w u d z i e s t o l e t n i c h p o e t ó w Warszawy" - Baczyńskiego, Gajcego i wielu mniej zdolnych przedstawicieli „pokolenia K o l u m b ó w " , którzy szczelnie zapełniali sale w trakcie jego odczy tów. Miłosz niezrozumiany, przez r o d a k ó w - „ L e c h i t ó w " - tak w kraju, jak i na emigracji - oceniany fałszywymi, „nacjonalistycznymi" kryteriami, więc nie jako z m u s z o n y mnożyć niezliczone eseistyczne a u t o k o m e n t a r z e d o w ł a s n y c h wierszy i p o e m a t ó w oraz światopoglądowych wolt - o t o p u n k t dojścia tej twórczości, który dzisiaj k o n s t a t u j e m y śledząc półki każdej p o w a ż n e j księ garni w Polsce, a który przyszły profesor w Berkeley dla siebie zaprojektował (czy m o ż e wyprorokował) p r z e d blisko sześćdziesięciu laty. O tym, że do ważnych rysów charakteru - i twórczości - Miłosza należy dążenie do posiadania w każdej kwestii oryginalnego, za wszelką cenę osob nego stanowiska i poglądu - sugerował przyjacielowi Jerzy Andrzejewski w ich korespondencyjnej dyskusji, jaką prowadzili latem roku 1942 (opubli kowanej, p o d o b n i e jak szkic o Stendhalu, w Legendach nowoczesności). „Twój intelektualizm, czy jak Ty to nazywasz p o s t a w a o b s e r w a t o r a - robi na m n i e nie raz wrażenie niepokoju człowieka, który biegając po z a t ł o c z o n y m m e b l a m i pokoju nie m o ż e sobie znaleźć miejsca do siedzenia, rozumując, że ż a d n e nie zasługuje na zaufanie" - pisał Andrzejewski w swym o s t a t n i m liście-eseju, wcześniej zaś przestrzegał przyjaciela przed n i e b e z p i e c z e ń s t w e m „zatarcia obrazu prawdy obiektywnej" i postawienia na jej miejscu „poszukującego i nienasyconego w ł a s n e g o ja". Swoją drogą, nie byłoby chyba rzeczą zbyt t r u d ną przedstawić całą drogę twórczą Miłosza, z jej wszystkimi zakrętami i zapętleniami, właśnie jako n i e p o w s t r z y m a n y pęd ku s t a n o w i s k o m co raz to n o wym, lecz n i e o d m i e n n i e o s o b n y m i za wszelką cenę konfrontacyjnym względem d o m n i e m a n e g o status quo w życiu i n t e l e k t u a l n y m Polski, Europy, JESIEŃ-2002 243 a od p e w n e g o m o m e n t u - świata. Poczynając od Legend nowoczesności, przyszły noblista wiele razy podejmował p r ó b ę opisania kondycji duchowej „człowie ka współczesnego", zawsze jednak p o r t r e t ten do złudzenia p r z y p o m i n a ł . . . je go samego na a k t u a l n y m etapie swej n i e p o w s t r z y m a n e j ewolucji. Miłoszowy everyman kultury Z a c h o d u , raz skazany na marksizm, to z n o w u ż w b r e w ma sowej laicyzacji wstępujący na drogi D u c h a ; środkowoeuropejski pojałtański rozbitek czy polski e m i g r a n t - m i m o tak wielu p o z o r n i e r ó ż n o r o d n y c h wcie leń, bohater tej eseistyki bez wątpienia szkicowany jest na własny obraz i po d o b i e ń s t w o a u t o r a w Zniewolonym umyśle i w Rodzinnej Europie, w Ziemi Ulro i w Roku myśliwego, a wreszcie w Życiu na wyspach, Zaraz po wojnie i w Wyprawie w dwudziestolecie. I d o p r a w d y t r u d n o o d m ó w i ć celności Zbigniewowi Herber towi, kiedy w wierszu Chodasiewicz, piekielnie złośliwej i „po b r z o z o w s k u " okrutnej satyrze na Miłosza (cokolwiek by dziś o t y m u t w o r z e n i e m ó w i ł a W d o w a po poecie), pisze: „Na początku i na końcu jego sztuki jest zdziwie nie / że urodził się że zaistniał Chodasiewicz p o d gwiazdami". Jeśli już poruszyliśmy tę zakazaną w d o b r y m towarzystwie s t r u n ę , w a r t o zauważyć, że zjadliwa uwaga Miłosza o wygodnej sytuacji S t e n d h a l a jako emi granta jako żywo p r z y p o m i n a inny fragment zacytowanego w i e r s z o w a n e g o pamfletu Herberta: „Emigracja jako forma egzystencji rzecz ciekawa / bez przyjaciół i bez krewnych pod n a m i o t e m / żyć bez sankcji obowiązków każdy 244 FRONDA 27/28 przyzna / że na barkach ciąży n a m ojczyzna / m r o c z n e dzieje atawizmy roz pacz / znacznie lepiej w lustrach żyć bez trwogi". Byłby więc Miłosz, deklaru jący niejednokrotnie, że tak n a p r a w d ę to jest Litwinem, jedynie piszącym po polsku, a wszelkie wątpliwości emigracji p o d w ł a s n y m a d r e s e m (dawali im wyraz m.in. Zofia Hertz, Melchior Wańkowicz, Sergiusz Piasecki i Wiktor Trościanko) kwitujący formułą uniwersyteckiego kolegi i zagorzałego stalinisty, Henryka Dembińskiego, o polskiej anima naturaliter endeciana - byłby więc ten Miłosz (jak s a m się po wielekroć przyznaje, skrajny egotysta, umykając od pospolitych ocen gotów n a w e t się „wynarodowić") n o w y m Stendhalem, k t ó r e m u w przeciwieństwie j e d n a k do Henri Beyle'a u d a ł o się wieloletnim gła skaniem pod włos zdobyć u z n a n i e i szacunek rodaków, zostać bez m a l a n o wym wieszczem, zestawianym dziś nierzadko z Mickiewiczem?... Skoro j e d n a k Julian Sorel jest porte-parole a u t o r a Czerwonego i czarnego, a oblicze Stendhala wyłaniające się z Legendy woli p r z y p o m i n a s a m e g o Miło sza, to czy - jak każą p r a w a algebry - istnieją jakieś silne więzi łączące pol skiego p o e t ę z literackim alter ego H e n r i Beyle'a? Mówiąc najprościej: czy Stendhal, Sorel i Miłosz - to j e d n o ? „Różne okoliczności złożyły się na to, że jako uczniowie wyższych klas za miast do kaplicy szkolnej chodziliśmy w niektórych miesiącach do kościoła św. Jerzego. Był to kościół uczęszczany przez tak zwane dobre towarzystwo. Po wyjściu z niego odbywała się defilada na deptaku. Oficerowie salutowali, m e cenasowie i doktorzy rozdzielali ukłony, kobiety pokazywa ły swoje uśmiechy, futra i kapelusze. Posuwając się w tym t ł u m i e albo stojąc na skwerku, byłem n a ł a d o w a n y nienawi ścią aż do pęknięcia. Człowiek, m o i m zdaniem, coś znaczył tylko przez swoją n a m i ę t n o ś ć - do przyrody, myślistwa czy literatury, byle wkładał w to całego siebie. Ale to były m a ł py. Jakiż ich sens? Po co istnieją? Wzbijałem się na jakąś boską wysokość i trwałem nad nimi jak nad p r e p a r a t e m . [...] Czyli t r a k t o w a ł e m ich jak rzeczy. [...] Udział w obrzędach razem z m a ł p a m i poniżał m n i e . Religia jest rzeczą świętą, jak to m o ż e być, żeby ich Bóg był jednocześnie m o i m Bogiem?" Szlachetne oburzenie płytkością k o n w e n a n s u , który niweczy świętość chrześcijańskich obrzędów, a transcendencją posługuje się do u m a c n i a n i a hierarchii i społecznego prestiżu - to początek samodzielnej drogi m ł o d e g o buntownika, ateisty, burzyciela zastanego ładu. Nienawiść d o „ m a ł p " t o JESIEŃ-2002 245 także początek p o d s t ę p n y c h zmagań Juliusza Sorela z z a k ł a m a n y m społeczeń s t w e m francuskiej prowincji. Przytoczony fragment to j e d n a k n i e jego rozmy ślania, lecz... w s p o m n i e n i e Czesława Miłosza z o k r e s u n a u k i w wileńskim gimnazjum (pochodzące z t o m u Rodzinna Europa). Czyżby więc rzeczywiście pisząc Legendę woli i przedstawiając t e n esej na konspiracyjnym „koncercie", Czesław Miłosz „uważał Sorela za swojego s o b o w t ó r a " ? „ Z u p e ł n i e możliwe, ale w sensie głęboko a u t o i r o n i c z n y m " - odpowiadał na pytanie o s ł u s z n o ś ć supozycji Andrzeja Trzebińskiego s a m zainteresowany (w cytowanym już na wstępie liście-szkicu Strefa chroniona). M ó w i e n i e o ironii wydaje się tu j e d n a k raczej rodzajem zasłony dymnej i przywodzi na myśl aforystyczną uwagę Je rzego N a r b u t t a z jego Dywagacji gombrowiczowskich: „ironia n i e daje d y s t a n s u - o n a go prymitywnie m a ł p u j e " . To o s t a t n i e s ł o w o przestaje być zresztą wy łącznie obelgą, sugeruje raczej jakieś dość bliskie związki z owymi „małpa m i " , wobec których w m ł o d o ś c i Miłosz (i Sorel), jak s a m pisze, n i e ś w i a d o m , że ulega żelaznej logice d i a m a t u , zapałał „nienawiścią klasową". D r o g a b o h a t e r a Stendhalowskiej powieści n i e tylko w t y m j e d n a k przy p o m i n a drogę a u t o r a Legendy woli. W wojennych listach-esejach wymienia nych przez Miłosza z A n d r z e j e w s k i m odnajdujemy t r o p innej jeszcze sprawy, mogącej skłaniać p o e t ę do u t o ż s a m i a n i a się z J u l i a n e m Sorelem. A u t o r Le gend nowoczesności, wywołany przez przyjaciela do tablicy, p o r u s z a t a m w bar d z o osobisty s p o s ó b zagadnienie wiary w Boga. Miłosz odwołuje się do po znanych w trakcie solidnej szkolnej katechezy p i s m wielkich m i s t y k ó w i nauczycieli d u c h o w o ś c i chrześcijańskiej, którzy od schyłku średniowiecza często podejmowali zagadnienie acedii, „nocy d u c h a " czy wreszcie m e l a n c h o lii, wskazując jak wierni w i n n i radzić sobie z d o ś w i a d c z e n i e m oschłości uczuć religijnych. „Kościół nakazuje w p o d o b n y m wypadku p r a k t y k o w a ć i modlić się o ś w i a t ł o wiary, nauczając, że za czynnością przychodzi utrwale nie się p r z e k o n a n i a i ów stan, w k t ó r y m rzeczy początkowo t r u d n e do ogar nięcia stają się p r o s t e i oczywiste. [...] Tak uczy Kościół i gdybym czynić 246 FRONDA 27/28 mógł, tak jak r o z u m i e m , p o d d a ł b y m się t e m u ry gorowi. Wyznaję, że były okresy w m o i m życiu, gdy tak p o s t ę p o w a ł e m . W tej chwili nie z d o b y ł b y m się z a p e w n e na t o . Dlaczego! Jest to wstydliwość i ostrożność, k t ó r ą analizować m o ż n a tylko w d r o d z e wyznań i samoobserwacji. O t ó ż o d c z u w a m lęk z a r ó w n o przed sztucznością n a r z u c a n i a sobie p o d o b n y c h stanów, jak i przed s a m y m s t a n e m , tak t r u d n y m do określenia i na zwania. Lęk p r z e d sztucznością r ó w n a się obawie p o p a d n i ę c i a w fałsz. Widziałem ludzi, którzy walczyli heroicznie ze s w o i m sceptycyzmem [...] M ó w i ę : z n a ł e m ludzi; chociaż m ó g ł b y m p o wiedzieć: z n a ł e m siebie. Ale ta walka z p y c h ą była n a z n a c z o n a wszystkimi a t r y b u t a m i pychy. Coś faryzejskiego przeglądało p o p r z e z te wysiłki, aby pod czas gdy miliony żyją w c i e m n o c i e niewiary, okazać się dość p o k o r n y m i przez to dość g o d n y m uzyskania prawdy. Z a u w a ż y ł e m w tym obolałość a m bicji, chęć wyniesienia się przez p o s i a d a n i e wiedzy." Miłosz opisuje więc swoje doświadczenie n i e u d a n e j próby dojścia do wiary „ m e t o d ą liturgiczną", datujące się z a p e w n e na d r u g ą p o ł o w ę lat 30-tych, kiedy to utrzymy wał k o n t a k t y ze ś r o d o w i s k a m i inteligencji katolickiej, by wał na rekolekcjach w p o d w a r s z a w s k i c h Laskach (któ rych ascetyczna atmosfera, jak w s p o m i n a , wywoływała w n i m „dziką żądzę wódki i befsztyków") i p o z n a w a ł w s p ó ł c z e s n ą myśl n e o tomistyczną. T r u d n o nie dostrzec, że na a n t y p o d a c h tej katolickiej „ m e t o d o logii" wiary, która zawiodła a u t o r a Legendy woli, sytuuje się jej skrajne wypa czenie czy wręcz karykatura, jaką jest w y r a c h o w a n a bigoteria n i e d o s z ł e g o księdza, Juliana Sorela. W o b u przypadkach m a m y do czynienia z z e w n ę t r z n y m p o d p o r z ą d k o w a n i e m się n o r m o m m o r a l n y m i r y t u a ł o m s p e ł n i a n y m przez ludzi wierzących; różnica jest n i e d o s t r z e g a l n a i polega wyłącznie na in tencji - pokorze bądź chytrości - z jaką s p e ł n i a n e są uczynki. I p o d o b n i e jak w przypadku b o h a t e r a Czerwonego i czarnego, k t ó r y p o r z u c a walkę o dotarcie na szczyty hierarchii społecznej, poddając swą n i e n a w i s t n ą pasję - n a m i ę t ności zmysłów, tak również Miłosz przyznaje się do porażki z w ł a s n ą bujną naturą, której nie zdołał przeanielić. Wyznanie to do w i a d o m o ś c i publicznej p o d a n e zostało j e d n a k d o p i e r o w roku 1996, kiedy pisarz o p u b l i k o w a ł t o m JESIEŃ-2002 247 Legendy nowoczesności, o p a t r z o n y p o d t y t u ł e m : Eseje okupacyjne; Listy-eseje Jerze go Andrzejewskiego i Czesława Miłosza. Z górą pół wieku u p ł y n ę ł o więc od ko respondencyjnej dyskusji z przyjacielem i tyle s a m o j u ż czasu Miłosz prowa dził literacką grę - by posłużyć się jego w ł a s n y m s f o r m u ł o w a n i e m „przypływów i o d p ł y w ó w " swojego katolicyzmu. Stendhalowski porte-parołe wyposażony był w zalety k t ó r e zadecydowały o życiowym n i e p o w o d z e n i u a u t o r a Pustelni parmeńskiej - czytaliśmy w Legen dzie wołi. Czyżby więc s a m Czesław Miłosz - w przeciwieństwie do o b u swo ich eseistycznych alter ego: H e n r i Beyle'a i głównej postaci jego najsłynniejszej powieści - zdołał „utrzymać się w roli c h ł o d n e g o i w y r a c h o w a n e g o gracza"? Wiele nieszczęść wynikło z mojej wiary w Boga, Która była częścią moich wyobrażeń o wspaniałości człowieka. [...] A ja? Czy miałem być gorszy? Czy musiałem patrzeć na siebie jak na istotę podrzędną? Niestety, znajdowałem w sobie tylko apetyty dominującego samca, energicznego płemnika. Tak naprawdę to chciałem siły i sławy, i kobiet. [...] W każdym razie w sam raz dla mnie byłaby filozofia sceptyczna. Nie przypisująca żadnych wyższych zalet człowiekowi Ani stworzonemu przez ludzkość Bogu. Wtedy byłbym w zgodzie z moją naturą. A ja powtarzam: „Wierzę w Boga" i wiem, że nie ma na to żadnych usprawiedliwień. Kiedy rozmyślam dzisiaj nad okupacyjnym esejem, gdzie w figurze utożsa mienia narratora ze Stendhalem i Julianem Sorelem zapowiedziana została du ża część późniejszej twórczości Miłosza, a zaraz p o t e m czytam (cytowany po wyżej) wiersz Wbrew naturze, jeden z wielu, którymi zasłużona oficyna Z n a k z u p o r e m i konsekwencją publikująca wszystko, co napisze noblista, jak sardo nicznie podśmiewał się Herbert - zapowiada w prasie literackiej jego nowy to mik (Druga przestrzeń), to doprawdy t r u d n o mi uwierzyć w o w ą ironię, za po mocą której uczeni egzegeci będą z pewnością ten u t w ó r tłumaczyć. Trudno mi też zapomnieć rzadkiej trzeźwości słowa Kisiela o Miłoszowych „pociechach", „podporach religijnych, mistycyzmach": „To poetycko-językowy kostium, ma248 FRONDA 27/28 ska duszy - trzeba przecież coś robić na tym świecie, «pan się religijnie bałamu ci, pan to przecież j u t r o zrzuci»". I t r u d n o mi wreszcie wyjść z podziwu dla wiel kiego pisarza, który swą wytrwałą pracą sprawił, że dziś te znienawidzone wi leńskie „ m a ł p y " (przez Historię przemienione w międzyczasie z oficerów i dziedziczek w te wszystkie „ciotki kulturalne" i takichże wujków, zaludniają cych intelektualne salony III RP) prześcigają się w zachwytach nad każdym je go słowem. Ponowoczesny kołtun na kolanach czyta Traktat teologiczny, rozwo dząc się i rozpływając nad głębią myśli i bogactwem odniesień, tak jak gdyby nie zauważał, że jest to tylko żenująca i bezładna sterta różnych nieukończonych i niedomyślanych ścinków, jakich każdy pisarz (i krawiec) ma p e ł n e szufla dy, a wpisywanie jej p r z e z a u t o r a w k o n t e k s t swych największych dzieł Traktatu moralnego i Traktatu poetyckiego - to szczyt t u p e t u . I w ł a ś n i e o w o co raz bardziej drażniące t u p e c i a r s t w o p o z w a l a m i e ć nadzieję, że w k r ó t c e cała ta poetycko-religijna hucpa znajdzie swój kres, a na dźwięk słów „nasz noblista" na ustach nowego pokolenia badaczy i krytyków literatury zacznie się wreszcie pojawiać kąśliwy uśmieszek rodem z Herbertowych strof Do Czesława Miłosza: Aniołowie schodzą z nieba Alleluja kiedy stawia swoje pochyle rozrzedzone w błękicie litery ADAM LUBICZ JESIEŃ-2002 249 Swedenborg opisywał, że podczas teologicz nej dyskusji, która miała miejsce w niebie, nawrócił na swoją wiarę Lutra, ale już Kalwi na nie udało mu się przekonać do zrezygnowa nia z tezy o predestynacji. UCIECZKA Z ZIEMI ULRO MAREK KONOPKO Najbardziej z n a n y m u t w o r e m Czesława Miłosza o c h a r a k t e r z e teologicznym nie jest bynajmniej o p u b l i k o w a n y n i e d a w n o traktat, o p a t r z o n y t a k i m wła śnie p r z y m i o t n i k i e m , lecz w y d a n a w 1977 roku Ziemia Ulro. Tytułowe okre ślenie o d n o s i się do współczesnej cywilizacji n a u k o w o - t e c h n i c z n e j , opartej na paradygmacie k a r t e z j a ń s k o - n e w t o n o w s k i m . W mitologii Williama Bla250 FRONDA 27/28 ke'a, od którego Miłosz zapożyczył o w ą nazwę, Ulro oznacza krainę d u c h o wych cierpień, d o m i n i u m s z a t a n a i m i e n i e m Urizen, j e d n y m s ł o w e m : p i e k ł o . M i e s z k a ń c o m Ziemi Ulro świat jawi się jako t w ó r absurdalny, wynik ślepego przypadku, w k t ó r y m człowiek jest tylko czymś na p o d o b i e ń s t w o „bańki my dlanej, istoty, w której wszystko poza s t a n a m i przyjemności fizycznej albo bólu jest z ł u d z e n i e m " . W owej krainie metafizycznej nieważności o d w o ł a n i e się do kategorii prawdy, d o b r a czy p i ę k n a w z b u d z i ć m o ż e jedynie kpinę lub szyderstwo. Dla polskiego noblisty Z i e m i a Ulro jest metaforycznym o p i s e m kondycji duchowej dzisiejszego świata. Podobna krytyka współczesnej cywilizacji nie była obca wielu XX-wiecznym myślicielom, reprezentującym zresztą r ó ż n e k i e r u n k i ideowe, t a k i m jak n p . Mikołaj Bierdiajew, T h o m a s S. Eliot, Julius Evola, R e n e G u e n o n , Bela Hamvas czy Fritjof Capra. Różnica m i ę d z y n i m i polegała na tym, jakie r e m e d i u m p r o p o n o w a l i pogrążonej w d u c h o w y m kryzysie ludzkości. O t ó ż Cze sław Miłosz zachęca, by pójść d r o g ą t a k i c h myślicieli, jak Emanuel Swedenborg, William Blake i O s k a r W. Miłosz. Przyjrzyjmy się bliżej pierwszej z tych postaci - s z w e d z k i e m u wizjonero wi, którego twórczością fascynowali się m.in. I m m a n u e l Kant, J o h a n n Wol fgang G o e t h e , H o n o r e Balzak, Charles Baudelaire, Ralph W a l d o E m e r s o n , Allan Edgar Poe, August Strindberg, H e n r y J a m e s , a t a k ż e w s p o m n i a n i j u ż Blake i Oskar Miłosz. Ponieważ o s t a t n i dwaj, s p o r t r e t o w a n i przez Miłosza, wiele zawdzięczali Swedenborgowi, wydaje się, że to w ł a ś n i e jego myśl ma p o d s t a w o w e znaczenie dla z r o z u m i e n i a p r z e s ł a n i a Ziemi Ulro. Droga d u c h o w a E m a n u e l a Swedenborga (1688-1772) jest idealnym wzor cem dla przesyconego racjonalizmem i m a t e r i a l i z m e m człowieka Zachodu, który nagle odkrywa nieznany mu świat nadprzyrodzony. Był on typowym XVIII-wiecznym intelektualistą, władającym biegle wieloma językami, wybit nym uczonym i wynalazcą, a u t o r e m około 150 prac naukowych (m.in. cztero t o m o w e g o traktatu anatomicznego pt. Mózg, znacznie wyprzedzającego swoją epokę), osobą aktywną w życiu publicznym jako senator i nadzorca przemysłu górniczego w Szwecji. Nagle w wieku lat 56 zafascynował się istnieniem świa ta niewidzialnego i przez ostatnie ćwierćwiecze swego życia napisał o g r o m n ą liczbę prac religijnych, opartych na swych osobistych doznaniach. Początki owych doznań mają swoje źródło w pewnej formie medytacji, jaką Swedenborg praktykował od dzieciństwa. Zawierała o n a elementy odprężenia JESIEŃ-2002 251 i silnej koncentracji. Zaczęła przynosić jednak niespodziewane efekty po tym, jak szwedzki uczony już w wieku średnim zainteresował się m e d i u m i z m e m i zaczął przeprowadzać seanse spirytystyczne. Jego sukcesy w wywoływaniu du chów sprawiły, że Artur C o n a n Doyle nazwał go „pierwszym i największym ze współczesnych m e d i ó w " . Historię swoich k o n t a k t ó w z d u c h a m i wizjoner opisał szczegółowo w swoim w i e l o t o m o w y m Dzienniku snów oraz w liczącym 2 3 0 0 s t r o n Dzienni ku duchowym. Pierwsze s p o t k a n i e m i a ł o miejsce w Londynie. Pewnej nocy, po przejedzeniu się, S w e d e n b o r g a ogarnął nagle m r o k , ujrzał gady pełzające po podłodze, a n a s t ę p n i e zobaczył siedzącego w kącie pokoju człowieczka, k t ó ry powiedział mu tylko - „Nie jedz za d u ż o " - i rozpłynął się w ciemnościach. Początkowo uczony przestraszył się owej zjawy, ale uwierzył, że r e p r e z e n t o wała o n a d o b r o , p o n i e w a ż udzieliła mu rady m o r a l n i e słusznej. „Tej samej nocy - pisze dalej - t e n s a m człowiek ukazał mi się z n o w u , ale teraz n i e p r z e straszyłem się. N a s t ę p n i e powiedział mi, że jest P a n e m Bogiem, Stworzycie lem świata i Odkupicielem, i że m n i e wybrał, aby wyjaśnić l u d z i o m d u c h o wy s e n s P i s m a Świętego, i że on s a m p o u c z y m n i e , co m a m pisać na t e n t e m a t ; tej samej nocy otworzyły się dla m n i e - tak że m o g ł e m u ś w i a d o m i ć sobie d o k ł a d n i e ich rzeczywistość - światy duchów, n i e b a i p i e k ł a . . . N a s t ę p nie Pan otwierał, b a r d z o często codziennie, moje cielesne oczy, tak że w środku d n i a m o g ł e m mieć wgląd w t a m t e n świat i w stanie p e ł n e g o czu wania rozmawiać z a n i o ł a m i i d u c h a m i . " Swedenborg opisywał swoje k o n t a k t y z C h r y s t u s e m , aniołami, d i a b ł a m i oraz d u s z a m i takich zmarłych, jak m.in. Mojżesz, św. Piotr, papieże czy kró lowie. Podczas teologicznej dyskusji, k t ó r a - jak opisywał - m i a ł a miejsce w niebie, nawrócił na swoją wiarę Lutra, ale j u ż Kalwina nie u d a ł o mu się przekonać do zrezygnowania z tezy o predestynacji. Ów „Stworzyciel świata i Odkupiciel" zabrał r ó w n i e ż S w e d e n b o r g a na wszystkie pięć p o z o s t a ł y c h planet U k ł a d u Słonecznego. Dlaczego na pięć, a nie na o s i e m ? O t ó ż w XVIII wieku a s t r o n o m o w i e nie odkryli jeszcze U r a n u , N e p t u n a i P l u t o n a , tak więc S w e d e n b o r g m u s i a ł za dowolić się wizytami jedynie na M e r k u r y m , W e n u s , Marsie, J o w i s z u i Satur nie. Pozostawił n a m za to w swoich opasłych dziełach szczegółowy opis owych planet, których mieszkańcy są w większości c z ł e k o p o d o b n i i czczą Je zusa Chrystusa, który od czasu do czasu ich odwiedza. 252 FRONDA 27/28 Na Merkurym kobiety są b a r d z o piękne, ale za to niskie. Rekompen sują to sobie więc n o s z e n i e m czep ków z lnu. Mężczyźni n a t o m i a s t cho dzą w obcisłych, błękitnych szatach. Wenusjanie dzieją się na dwie rasy: łagodnych karłów i o k r u t n y c h olbrzymów. Marsjanie z kolei żywią się owoca mi, a u b r a n i a robią z kory drzew. Aha - byłbym z a p o m n i a ł : d o l n ą część twa rzy mają ciemniejszą od górnej. Naj sympatyczniej jest na Jowiszu: nie ma t a m wojen, jest ciepło, ludzie mają jedynie przepaski na biodrach. Jest tylko j e d n a niedogodność: nie chodzą na nogach, lecz czołgają się na rękach. Na Saturnie n a t o m i a s t mieszkańcy, którzy żywią się tylko o w o c a m i i n a s i o n a m i , osiągają wzrost siedmioletnich dzieci ziemskich i m ó w i ą nie u s t a m i , lecz b r z u c h e m . Swedenborg pozostawił po sobie r ó w n i e ż opisy sfer niewidzialnych, do których człowiek trafia po śmierci. Są o n e zadziwiająco ziemskie - są t a m miasta, ogrody, parki, dziedzińce, d o m y i sypialnie dla „ a n i o ł ó w " z w i e l o m a z m i a n a m i odzieży dla nich. Są rządy, p r a w a i sądy; są kościoły, w których od prawia się n a b o ż e ń s t w a , a d u c h o w n i głoszą kazania i wpadają w p o p ł o c h , gdy któryś z wiernych nie zgadza się z ich n a u k a m i . Są m a ł ż e ń s t w a , szkoły i dzieci, które r o s n ą i uczą się różnych umiejętności. Krótko mówiąc, jest t a m to samo, co na ziemi, tylko bardziej „ u d u c h o w i o n e " . Swedenborg był przekonany, że Bóg wybrał go na jedynego i n i e o m y l n e g o k o m e n t a t o r a Pisma Świętego. Wyznaczył n a w e t d a t ę p o w t ó r n e g o przyjścia JESIEŃ-2002 253 Jezusa na ziemię na rok 1757, co m i a i o mu zostać objawione podczas wizji Sądu Ostatecznego. Kiedy p r z e p o w i e d n i a nie sprawdziła się, szwedzki wizjo ner ogłosił, że spełniła się o n a właśnie w postaci prawdy zesłanej w jego pi smach. Zebrał wokół siebie g r o n o wyznawców, którzy po jego śmierci założy li w Anglii Kościół N o w e g o Jeruzalem, opierający swą d o k t r y n ę na wizjach myśliciela. Do dziś w Londynie działa Towarzystwo Swedenborga, propagują ce jego idee. Miłosz narzeka, że tak niewielu p o s z ł o drogą wytyczoną przez skandy nawskiego proroka. Nie tak z n o w u niewielu... Są przecież: L. Ron H u b b a r d - twórca Kościoła Scjentologicznego, S u n M y u n g M o o n - koreański założy ciel globalnej sekty, Jurij K r i w o n o g o w i M a r y n a C w i g u n - przywódcy Wiel kiego Białego Bractwa czy też n a s z r o d a k E d w a r d Mielnik - lider ufologiczn e g o „ A n t r o v i s u " . N a z w i s k m o ż n a mnożyć, ich wizje i recepty na szczęście ludzkości nie odbiegają wiele od p o m y s ł ó w Swedenborga. Nie różni się tak że postrzeganie przez nich własnej osoby - jako jedynych p r a w o w i t y c h inter p r e t a t o r ó w jedynych prawdziwych objawień. Dla Miłosza ucieczka z Ziemi Ulro nie odbywa się drogą Prawdy (tą zare zerwowała sobie „zimna prawda n a u k o w a " - strażniczka cywilizacji technokra tycznej), ratunku szuka więc on w Wyobraźni. Czy jest to jednak dobra droga i czy przewodnikami na niej m o g ą być gnostycy ze Swedenborgiem na czele? Abstrahując od n a u k o w y c h odkryć, k t ó r e ukazały n i e p r a w d z i w o ś ć obja wień szwedzkiego wizjonera, oraz od teologicznych analiz o. Seraphina Ro s ę ^ , który wykazał, iż wyobraźnia Swedenborga, p o d d a w a n a p r a k t y k o m okultystycznym, p a d ł a ofiarą zwiedzenia d e m o n i c z n e g o - zatrzymajmy się, jak chce Miłosz, nie na kategorii prawdy, lecz Wyobraźni. O t ó ż rację ma Mar tin Gardner, gdy pisze, że „wizje S w e d e n b o r g a znacznie u s t ę p u j ą dzisiejszej trzeciorzędnej literaturze science-fiction, p r z e d e w s z y s t k i m ze względu na swoją m o n o t o n i ę " . Lektura p i s m s k a n d y n a w s k i e g o gnostyka jest n i e u s t a n n ą walką z n u d ą i nie ma w sobie nic z porywającej wizji poetyckiej. Być m o ż e stanowiła jakiś u r o k dla ludzi XVIII i XIX wieku, nieprzywykłych do o p i s ó w h u m a n o i d a l n y c h k o s m i t ó w czy p o d r ó ż y w plan astralny, ale w czasach, kie dy Miłosz pisał swą książkę, regały księgarń ezoterycznych i fantastyczno-naukowych uginały się pod ciężarem r ó w n i e t a n d e t n e j produkcji literackiej. Oddajmy jednak sprawiedliwość Swedenborgowi - nie ścigał on się w tej samej kategorii co Philip K. Dick czy Ursula Le Guin, on startował w tej samej 254 FRONDA 27/28 konkurencji, co Mojżesz czy M a h o m e t . A że nie odniósł w niej sukcesu - trud no, za Miłoszem, nad tym rozpaczać. Być m o ż e zasługą Swedenborga, jak sugeruje polski noblista, było otwar cie wyobraźni n a n o w e przestrzenie, ale o z n a c z a ł o o n o z a r a z e m k o m p l e t n e jej o d e r w a n i e od r o z u m n o ś c i i od rzeczywistości. M o ż n a więc p o w t ó r z y ć re toryczne pytanie Krzysztofa D o r o s z a ( a u t o r a chyba najbardziej wnikliwej analizy Ziemi Ulro): „czy ąuasi-manichejski d u a l i z m jest właściwą formą o c h r o n y przed d u c h o w ą p u s t k ą n a u k o w e g o ś w i a t o p o g l ą d u ? " Ucieczka jest gdzie indziej. MAREK KONOPKO JESIEŃ-2002 255 Jeżeli „psycholog" uwłacza psycholożce, „pedagog" pedagożce, ednokrynolog „endokrynolożce" a „ginekolog" ginekolożce, powinienem histeryzować z powodu bycia poetą, co tam poetą - mężczyzną! Od dziś chcę być poetem, od dziś się mianuję mężczyznem! Mężczyźni! któż z Was zdawał sobie dotąd sprawę, że Wasza koń cówka wcale nie jest taka męska, jak mniemaliście, więcej powiem - jest żeńska, zwyczajnie babska! Moment mizoginiczny TADEUSZ DĄBROWSKI S i e d e m n a s t o l e t n i ą Agnieszkę Graff zdziwiło s ł o w o na „i". Jak w s p o m i n a po latach - „nie p a s o w a ł o do niej. S u g e r o w a ł o pretensje do całego świata, zwłaszcza do mężczyzn, a o n a c h ł o p c ó w lubiła, i to b a r d z o " . W nieświado mości żyła nasza b o h a t e r k a do m o m e n t u , gdy d a n e jej było wyjechać na stu dia do Stanów; amerykańskie wzory, d y s k u t o w a n e później n a m i ę t n i e w gro nie studentów, przepraszam - studentek, polskich z Ośrodka Studiów Amerykańskich, G e n d e r Studies i anglistyki, ściślej z Sabiną, Kasią, D o m i n i ką, Ewą, Gośką, Agnieszką, J o a n n ą , Iwoną, Miską i w i e l o m a innymi, k t ó r y m a u t o r k a dedykuje swoją publikację, spowodowały, że s ł o w o na „i" nie tylko przestało być wstydliwe, ale wręcz zaczęło brzmieć d u m n i e , z obelgi prze256 FRONDA 27/28 kształciło się w oręż do r o z p r u w a n i a tych wszystkich, co s ł o w o na „f", czyli - rozwiążmy już tę zagadkę - feminizm, jako obelgę w ł a ś n i e postrzegać na kazali. M i a ł e m d u ż o dobrej woli, sięgając po tę książkę, n a p r a w d ę chciałem d o szukać się w niej tez, p o d którymi m ó g ł b y m się ze spokojnym s u m i e n i e m podpisać, i n a w e t jeżeli natrafiałem na fragmenty, gdzie mniej m n i e Graff drażniła a bardziej przekonywała, to dalsza część w y w o d u z jego wysiloną, nadzwyczaj p o w t a r z a l n ą argumentacją, p o w i e d z i a ł b y m t y p o w ą dla amery kańskiej szkoły s a m o d z i e l n e g o myślenia, i n a d e wszystko tejże argumentacji język potwierdziły mój pogląd, że feminizm, przynajmniej w jego dzisiejszej postaci (cały czas wierzę, że m o ż n a u p r a w i a ć feminizm, k t ó r e g o celem jest dialog), nie jest b a s t i o n e m myśli wolnej, niezależnej a przez to „społecznie p r o d u k t y w n e j " , ale formacją żerującą na c e l o w o spłaszczonej i zobrzydzonej wirtualnej „męskości", konstytuującą się tylko p o p r z e z negację wszystkiego, co męskie, której kartą p r z e t a r g o w ą czy przysłowiowym a s e m z rękawa zda je się być pochwa, choć lepiej by tu dżoker pasował, bo w zależności od dys kutowanej kwestii m o ż e on być albo p o c h w ą albo p o c h w y b r a k i e m . Powie fe m i n i s t k a - g ł o d n e m u c h l e b na myśli, a z a t e m wszyscy m o i znajomi, w t y m także kobiety, k t ó r y m „Świat bez k o b i e t " w p a d ł w ręce, m u s z ą być głodni, nikt b o w i e m nie mógł się oprzeć wrażeniu, że ma do czynienia z p a m i ę t n i kiem kiepsko maskującej się e r o t o m a n k i . N a p r a w d ę m i a ł e m d u ż o dobrej woli rozpoczynając lekturę, rozczarowa ł e m się jednak. N i e chcę przez to powiedzieć, że czas s p ę d z o n y z Graff uwa żam za stracony, przeciwnie - w i e m teraz, jakich a r g u m e n t ó w m o g ę się ze strony wojujących kobiet spodziewać, jaka jest ich taktyka d e m a s k o w a n i a moich m ę s k i c h u p r z e d z e ń , d e k o n s t r u o w a n i a mojego szowinistycznego języ ka. Żeby nie szukać za daleko - cofnijmy się o d w a zdania i spróbujmy przyj rzeć się z wnikliwej feministycznej perspektywy s t w i e r d z e n i u : „ M i a ł e m du żo dobrej woli, sięgając po tę książkę.". F e m i n i s t k a odczyta to zdanie jako jawną dyskryminację niewiast, bo po książkę mężczyzny mężczyzna po pro stu sięga lub nie, inaczej jest n a t o m i a s t z książkami n a p i s a n y m i przez kobie ty. Tutaj p o t r z e b a dobrej woli, p o n i e w a ż r o z m o w a z kobietą oznacza dla większości mężczyzn tyle, co r o z m o w a z odkurzaczem, pralką czy zmywarką. O t ó ż nic biedniejszego - do lektury takich pozycji jak „Świat bez k o b i e t " nie zniechęciły m n i e płciowe, lecz ideologiczne siostry Agnieszki Graff, owe JESIEŃ-2002 257 z n i e s m a c z o n e p a t r i a r c h a t e m przyjaciółki z i n t e l e k t u a l n e g o getta z w a n e g o fe m i n i z m e m , dla których głoszenie zwietrzałych j u ż na Zachodzie, a w Polsce nadal pachnących świeżością, p o s t u l a t ó w wyzwolenia kobiety s p o d ucisku faceta-tyrana, jest nadzwyczaj często j e d y n y m sposobem uczestniczenia w kulturze. I nie jest to, pamiętajmy, byle jakie u c z e s t n i c t w o , to jest misja mająca zbawić ród kobiecy. Z b a w i e n i e nastąpi wówczas, gdy kobieta odzyska swoją tożsamość, m o ż n a by rzec, że feministka ma budzić w kobiecie świa d o m o ś ć kobiety. Więc raz jeszcze p o w t ó r z ę : „ M i a ł e m d u ż o dobrej woli..." po kilku femi nistycznych sesjach naukowych, po zajęciach z teorii literatury, na których wszystko kręciło się wokół kobiecej krzywdy, wreszcie po fakultecie „Litera t u r a i kobiety", gdzie jako jedyny mężczyzna z u p e ł n i e niechcący u t r u d n i a ł e m dyskusję pani wykładowczyni ze s t u d e n t k a m i , wyraźnie n a k i e r o w a n ą na kwestie n i e r ó w n o ś c i płci i galopującą ku konkluzjom, iż kobiety, jeśli czują się dobrze, m u s z ą mieć z a m k n i ę t e oczy. F e m i n i z m p r a g n i e oczy k o b i e t o m otworzyć, również i tym, co je, słuchając o tyranii mężczyzn (na m o i c h m ę skich oczach), do granic możliwości otwierały. Skoro brak poczucia krzywdy u zdecydowanej większości kobiet jest s k u t k i e m n i e ś w i a d o m o ś c i - feminizm uzyskuje s t a t u s łaski poznawczej. Słuchając opowieści a u t o r k i o jej D r o d z e do Kobiecości o d n o s i się wrażenie, że feministką zostaje się p o d w p ł y w e m tajemniczej iluminacji, że m o ż n a przez p ó ł życia godzić się na rolę „ścierki do podłogi", być d u m n ą ze swojej pozycji żony i m a t k i , ba - wyrazić n a w e t od czasu do czasu pogląd z f e m i n i z m e m zbieżny, by k t ó r e g o ś p i ę k n e g o d n i a najzwyczajniej doznać. Ten m e n t a l n o - d u c h o w y p r z e ł o m p o s i a d a n a w e t spe cjalną n a z w ę - uwaga - „ m o m e n t u feministycznego", w y r z u ć m y cztery liter ki i m a m y „ m o m e n t m i s t y c z n y " . Graff rzetelnie o d p o w i a d a na pytanie, jak zostaje się feministką. C z y t a m i nie m o g ę się nadziwić. Relacja członka sekty M o o n a ? W najlepszym razie urywek uwspółcześnionej baśni: „Każda opowieść jest inna, a moja nie ma wyraźnego początku. N i k t m n i e nie indoktrynował, nie o d c z u ł a m też t e r r o r u politycznej poprawności, o k t ó r y m tyle się w Polsce słyszy. [...] Być m o ż e fe m i n i z m d o p a d ł m n i e podczas jakiejś studenckiej imprezy, gdy zagalopowa łam się w dyskusji i nikt nie miał mi t e g o za złe. M o g ł o się to stać podczas zajęć, kiedy zdziwiło m n i e moje w ł a s n e zdziwienie, że jest coś takiego jak hi storia kobiet. Bo moment feministyczny to często s p o t k a n i e z w ł a s n y m i u p r z e 258 FRONDA 27/28 dzeniami. [...] S t o p n i o w e zarażanie t r w a ł o niecały rok - w k w i e t n i u 1989 ro ku znalazłam się w Waszyngtonie, w p ó ł m i l i o n o w y m t ł u m i e kobiet i męż czyzn, protestującym przeciw p r ó b o m ograniczenia p r a w a do aborcji." Zaiste w t ł u m i e jest łatwiej, bezpieczniej, zwłaszcza, gdy jest to t ł u m po stępowy, amerykański. Nie omieszkała a u t o r k a zaznaczyć, że w słusznej spra wie pikietowali również mężczyźni, tak jakby większości z nich zależało na prawach kobiet, nie zaś na s w o b o d n y m , nieograniczonym prawie do kobiety. W „Świecie bez kobiet", jak zresztą w całym feministycznym dyskursie, wyczuwa się wyraźną skłonność do ukazywania prawdy o rzeczywistości przez demaskację języka. M o ż n a by rzec, że n a s t a w i o n a na, mówiąc w uproszczeniu, tropienie męskich końcówek, m e t o d a badawcza, o w e dekonstrukcjonistyczne popłuczyny, są j e d n y m z głównych „ n a u k o w y c h " f u n d a m e n t ó w feminizmu, mającym cały ruch uwiarygadniać, z a r ó w n o przed s a m y m i jego członkiniami, jak też przed mężczyzną spragnionym argumentów, d o w o d ó w zaczepionych w analitycznej m e t o d z i e . Łyżka dekonstrucji plus szklanka psychoanalizy JESIEŃ-2002 259 i naukowe podstawy feminizmu gotowe. Tak, język nas zdradza, w tym kon tekście zalecam autorce zastanowić się nad s ł o w e m „zarażenie" z przytoczone go przed chwilą cytatu. Problem języka nasyconego „patriarchalizmami" prze wija się kilkakrotnie na kartach „Świata bez kobiet" i m n o ż o n e przykłady mają zilustrować upokorzenie kobiety, bo na przykład p o d i m i e n i e m i nazwiskiem: Ewa Sikorska-Trela pojawia się na ekranie napis „ p o s e ł " a nie „posłanka". Ja bym się pewnie wyraził „posłanka", ale patrząc na Ewę Sikorską-Trelę - posła, wcale nie odnoszę wrażenia (zapewne w przeciwieństwie do Graff), że babka nie ma nic do powiedzenia i znalazła się w tym parlamencie przypadkiem. Jeżeli „psycholog" uwłacza psycholożce, „pedagog" pedagożce, ednokrynolog „endokrynolożce" a „ginekolog" ginekolożce, p o w i n i e n e m histeryzować z po wodu bycia poetą, co t a m poetą - mężczyzną! Od dziś chcę być p o e t e m , od dziś się mianuję mężczyznem! Mężczyźni! któż z Was zdawał sobie dotąd sprawę, że Wasza końcówka wcale nie jest taka męska, jak mniemaliście, więcej po wiem - jest żeńska, zwyczajnie babska! N a w e t poloniści, choć wiedzą, na ogól nie chcą wierzyć. Żyliśmy, moi drodzy, setki lat w nieświadomości, nasze 260 FRONDA 27/28 wspólne imię - „mężczyzna", słowo, które n a s stwarza i ustanawia, nosi w so bie znamię żeńskiej dominacji, najprościej - z a n i m przyszliście na świat, j u ż byliście pantoflarzami. Ale żarty na bok; pani Agnieszko, proszę powiedzieć kobietom, że język ich nie krzywdzi, że harmonijne, na p o r o z u m i e n i u i szacunku o p a r t e życie z męż czyzną jest możliwe: ten rząd, ale ta władza, t e n ustrój, ale ta państwowość, ten pieniądz, ale ta fortuna, ten żart, ale ta zabawa, t e n kibel, ale ta toaleta; m n i e się „kobiece" słowa n a w e t bardziej podobają, są jakby szlachetniejsze, pełniejsze, godniejsze, bezinteresowniejsze. O s o b n a uwaga należy się prezen towanej przez Graff filozofii politycznej i społecznej, z n o w u silnie osadzonej we freudyzmie. Tę część książki przeczytałem od początku do końca jako farsę, wyłączywszy „funkcję" lektury polemicznej, o d d a ł e m się zabawie i tym sposo bem ani się obejrzałem a dojechałem do upragnionej stacji. Nie m o g ę się jed nak powstrzymać przed króciutkim streszczeniem feministycznego spojrzenia na kilka ostatnich dziesięcioleci polskiej historii. W paru zdaniach i bez zbęd nego komentarza: k o m u n i z m wykastrował mężczyzn, mężczyzna był n i e m ę ski, ponieważ nie miał szans na ujawnienie swojej męskości w systemie ufun d o w a n y m na terrorze, sytuacja z m i e n i ł a się wraz z solidarnościowym przełomem, kiedy to mężczyzna miał swoje pięć m i n u t , by wcielić się w mi tycznego powstańca, co z n o w u cierpi za miliony (tym razem śpiąc przez ty dzień na styropianie), tęskniąc za kobietą, która w tym czasie siedzi w d o m u i także tęskni za swoim b o h a t e r e m . Mężczyzna przelewa krew za wolność i wolność tę w końcu zdobywa, ale po co?, dla samej wolności tylko?, nie - by zanieść ją swej kobiecie i otrzymać w zamian „białej róży kwiat". Odzyskaw szy płeć, mężczyzna p o n o w n i e zaczyna rządzić kobietą - ale to już synteza socjo-historyczna Agnieszki Graff okresu od Okrągłego Stołu po dzień dzisiejszy. Stosunkowo dużo miejsca poświęca się w „Świecie bez kobiet" problemowi aborcji i t r u d n o się t e m u dziwić, wszak feminizm bez aborcji byłby jak n o w a Europa bez euro. Myślenie proaborcyjne zahacza w j e d n y m miejscu o przywo łane myślenie historyczne i wówczas autorka wyraża zdziwienie, jak m o ż n a by ło zaraz po upadku k o m u n y tak żarliwie rozprawiać o aborcji, skoro wiele waż nych spraw d o m a g a ł o się rozstrzygnięcia. Zdziwienie to należy uznać za naturalne w przypadku osoby, która losu dziecka poczętego nie rozpatruje w kategoriach etycznych. Co i rusz pojawiają się konstatacje typu: ciąża jest sta n e m fizjologicznym kobiety. Mając za p u n k t wyjścia takie przeświadczenie nie JESIEŃ-2002 261 sposób nie dojść do wniosku, że usunąć ciążę, choć wolę trzymać Cały błąd zwolenników usuwania cią ży, myślał, od początku polegał na tym, że arbitralnie ustalili granicę. Do embriona nie stosują się prawa Ame rykańskiej Konstytucji i może być le galnie zabity przez lekarza. Ale star szy płód był „osobą ludzką" i miał prawa, przynajmniej przez jakiś czas. A potem zwolennicy aborcji zadecy dowali, że nawet siedmiomiesięczny płód nie jest „człowiekiem" i może być zabity przez dyplomowanego le karza. A potem nowo narodzone dziecko... to właściwie jarzyna, nie potrafi skoncentrować wzroku, nic nie rozumie, nie mówi - argumentowało proaborcyjne lobby w sądzie i wygra ło dzięki tezie, że noworodek jest tyl ko płodem na skutek przypadkowego procesu usuniętym z organizmu. Ale, nawet wtedy, gdzie należało przepro wadzić ostateczną granicę? Kiedy dziecko po raz pierwszy się uśmiech nie? Kiedy wypowie pierwsze słowo, czy kiedy po raz pierwszy sięgnie po upatrzoną zabawkę? Legalna granica była bezlitośnie odpychana coraz da lej i dalej. I wreszcie teraz najbardziej okrutna i arbitralna definicja: zdol ność do rozwiązywania zadań alge braicznych. się własnej terminologii - zabić nienarodzone dziecko, znaczy tyle samo, co obciąć sobie paznokcie. Inny feministyczny aksjomat: kil kutygodniowy plód to nie czło wiek a zespół komórek; zatem wi zyta u ginekologa-mordercy jest równie naganna moralnie, co... wizyta u fryzjera. Moja argumentacja jest tylko pozornie karkołomna; Graff na kilkunastu stronach przestrzega . przed utożsamianiem płodu z człowiekiem, ja pokazuję do czego prowadzi sposób myślenia Graff, dla której człowiek jest za ledwie zbiorem żywych komórek. Rozdział zatytułowany „Znikają ca kobieta - czyli polskie rozmoi wy o prawie do aborcji" rozpo czyna się cytatem z jednej z idolek Graff - Betty Friedan: „Nie m o ż e być m o w y ani o wol ności, ani o równości, ani o peł nej ludzkiej godności dla kobiet tam, gdzie nie ma prawa do decy dowania o własnym ciele". A ja zawsze myślałem, że decydowa n i e o w ł a s n y m ciele (będące przejawem wolności) zaczyna się Philip K. Dick „Przedludzie" na długo przed łyżeczkowaniem! O t o , co m ó w i inna prawdzi wa amerykańska kobieta: „Za- 262 FRONDA 27/28 p ł o d n i o n e jajo, zagnieżdżająca się grupa k o m ó r e k jest tyleż człowiekiem, co żołądź d ę b e m " . „Trudno mi się z tym nie zgodzić" - pisze dalej Graff i w d o datku zdaje sobie sprawę, że to stwierdzenie m o ż e kogoś ranić. Paniczna p o t r z e b a wnikliwej lub przynajmniej łudzącej wnikliwością ar gumentacji zapędza a u t o r k ę w kozi róg, kiedy próbuje u d o w o d n i ć , że iden tyfikacja p ł o d u z człowiekiem jest efektem szeroko zakrojonej k a m p a n i i p r o pagandowej; o t ó ż na przykład fotografie p ł o d ó w preparuje się tak, „by odpowiadały religijnym w y o b r a ż e n i o m o tajemnicy życia. [...] Kilkumiesięcz ne płody sprawiają wrażenie głęboko zamyślonych, niewinnych, wrażliwych i jakby nieziemskich istot, symboli życia. M a ł o k t o wie, iż wiele z tych ujęć to w rzeczywistości zdjęcia m a r t w y c h p ł o d ó w " . Przytoczony fragment m ó g ł b y być p i ę k n y m w i e r s z e m antyaborcyjnym Tadeusza Różewicza; jak m o ż n a strzelić sobie takiego samobója? N i e widzie liśmy nigdy „zamyślonych o c z u " m a r t w e g o Żyda z o b o z u koncentracyjnego, czy - żeby do Różewicza raz jeszcze nawiązać - pięknych oczu m a r t w e j , a jak że żywej, Żydówki z 2-3 s t r o n y najnowszego zbioru p o e t y „nożyk profeso ra". Czy „zamyślone oczy" m a r t w y c h ludzi miałyby być a r g u m e n t e m prze ciwko człowieczeństwu? P ł ó d n i e p o s i a d a o s o b o w o ś c i - czytamy w t y m s a m y m „eseju" - dlaczego z a t e m nie m o r d o w a ć także noworodków, przecież o s o b o w o ś ć ich r ó w n i e wątpliwa. Płód nie czuje bólu - chwyta się brzytwy Graff, n o w o r o d k a też dałoby się przy o d r o b i n i e sprytu bezboleśnie „ u s u n ą ć " , choćby z zaskoczenia. Na chwilę p r z e r y w a m lekturę, o d w r a c a m książkę, raz jeszcze s p o g l ą d a m w oczy autorce, by znaleźć w nich diabła. Patrzę, p a t r z ę i co sobie myślę? Ko c h a m Panią, szczerze, jak każde życie, ale gdybyśmy mieli m i e ć dzidzię, na w e t nie do końca z a p l a n o w a n ą - za nic nie d a ł b y m jej Pani u s u n ą ć . Zdaję so bie sprawę, że w y c h o w a n i e nie byłoby łatwe, skoro obraz macierzyństwa, jaki próbuje Pani przedstawić, p r z y p o m i n a sceny z thrillera sensacyjnego. Pa ni w tym opisie kojarzy mi się z k o m a n d o s e m , p r z e p r a s z a m - k o m a n d o s k ą , której z a d a n i e m jest wyprowadzić z a k ł a d n i k ó w - m a t k ę z dziećmi (i p s e m ) - bezpiecznie na p o w i e r z c h n i ę : „ C z a s e m s p o t y k a m osobę z dzieckiem w m e trze. O s o b a ma wózek, a dzieci jest często dwoje lub n a w e t troje. Do t e g o ciężkie zakupy, a bywa, że również i pies. Dzieci albo nie potrafią jeszcze cho dzić po schodach, [...] albo rozłażą się na wszystkie strony. Proszę nie zbliżać się do krawędzi peronu - ostrzega osobę z dzieckiem metaliczny głos gdzieś z góJESIEŃ-2002 263 ry. Inne osoby - te bez wózków, dzieci, z a k u p ó w i p s a - dziarsko m k n ą w gó rę, n a t o m i a s t o s o b a z wózkiem, dziećmi, z a k u p a m i i p s e m nie jest w stanie wydostać się z m e t r a . [...] P o m a g a m osobie w y d o s t a ć się z p o d z i e m i " . I m ó g ł b y m tak jeszcze d ł u g o cytować a b s u r d a l n e tezy o p r a w a c h rodzi cielskich dla gejów i lesbijek, o racji bytu dla pornografii p o d w a r u n k i e m , że służyłaby ona „ r o z k o s z y " nie tylko mężczyzn, ale i kobiet, czy n a w e t polemi zować z ujawnioną przez Graff w o s o b n y m rozdziale fascynacją serialem „ Ally McBeal" i „ M c b e a l i z m e m " jako p o s t f e m i n i z m e m , zderzać swoją prawicowość z jej lewackością, swoje „ t a k " dla życia z jej „ t a k " dla śmierci. Ale nie miałoby to najmniejszego sensu, p o n i e w a ż i tak byśmy się nie dogadali. Na koniec z a t e m jeszcze garść spostrzeżeń, chciałbym powiedzieć - rad, ale czy mężczyzna ma p r a w o cokolwiek k o b i e t o m radzić? Do rzeczy: nie z r o z u m i e m prądu, j a k i m jest feminizm, p o n i e w a ż swoje istnienie zawdzięcza on b e z u s t a n n e j negacji, krytycznej, czy lepiej - krytykanckiej rewizji wszystkiego, co m ę s k i e . Dialog z f e m i n i z m e m nie zaistnie je, dopóki takie kwestie jak pornografia czy aborcja b ę d ą z a g a d n i e n i a m i dla „sprawy kobiet" kluczowymi, a to dlatego, że kwestii moralno-światopoglądowych nie s p o s ó b upolitycznić ani „upłciowić", aż ciśnie mi się na u s t a - bo d o b r a nie m o ż n a k o m u ś w m ó w i ć , jak m o ż n a w m ó w i ć feminizm. Gdyby sku pić się na realnych przejawach nierówności, takich jak dysproporcje w zarob kach - o w o c n e p o r o z u m i e n i e dałoby się nawiązać, ale przecież istnieje groź ba, że wówczas f e m i n i z m jako „wyrazisty i bezkompromisowy ruch i n t e l e k t u a l n y " najzwyczajniej by u m a r ł . Kolejna sprawa to schematyzacja męskości. Czytając Wasze książki, arty kuły, słuchając Waszych wypowiedzi, m a m wrażenie, że każdy mężczyzna to uzależniony od pornografii despota, k t ó r e g o u l u b i o n ą formą towarzyskiej aktywności jest sypanie d o w c i p a m i o b l o n d y n k a c h . Dalej: p o m i e s z a n i e war tości prowadzące do rozmaitych z a p ę t l e ń i p ę k n i ę ć w obrębie Waszej wizji świata; przykład pierwszy z brzegu - narzeka feministka, że z niej głupią la lę robią, dajmy na to, w prasie kobiecej. Najcelniejszym p r z y k ł a d e m będzie tu miesięcznik „ C o s m o p o l i t a n " , gdzie kobieta p r z e d s t a w i a n a jest już n a w e t nie jako seksowny kociak, ale m a s z y n k a do seksu, k t ó r y m o ż n a uprawiać za wsze, wszędzie i ze wszystkimi. Nie p o d o b a się W a m taki p o r t r e t kobiety? Więc zabierzcie szermierki Waszych idei z tych szmaciarskich łamów. Ale p r o b l e m tkwi głębiej - pozwolę sobie na konstatację, że walczycie z w ł a s n y m 264 FRONDA 27/28 niechcianym dzieckiem, k t ó r e n i e wiedzieć kiedy przyszło na świat, b o w i e m Wasz lewacki światopogląd, Wasze skrajnie liberalne h a s ł a p r o w a d z ą w p r o stej linii do takiego m o d e l u kobiecości, jaki lansuje b o g a t o i l u s t r o w a n a pra s a brukowa. D o p r a w d y t r u d n o jest czasami o d r ó ż n i ć n u m e r „ C o s m o " o d n u m e r u „Wysokich o b c a s ó w " . I kwestia bodaj najważniejsza - język. N i e krzyczcie! Na Boga, n i e c h Wasz język n i e będzie językiem ż o n spiskujących przeciwko z n i e n a w i d z o n y m m ę ż o m . „Patriarchat, k t ó r e g o p a z u r y s ą głęboko wbite w podłogę, a m o ż e i w glebę p a r l a m e n t u . . . " - z a p e w n i a m , że taki idiom w najnormalniejszym, najtolerancyjniejszym i najbardziej spolegli w y m mężczyźnie o b u d z i szowinistę. W s z y s t k i m f e m i n i s t k o m życzę, by przy najmniej od czasu do czasu pomyślały o słowie na „f" tak, jak s i e d e m n a s t o letnia Agnieszka Graff. TADEUSZ DĄBROWSKI AGNIESZKA GRAFF, „ŚWIAT BEZ KOBIET", W.A.B., WARSZAWA 2001 JESIEŃ.2002 265 Podczas telewizyjnej debaty Gabriela, 17-letnia uczen nica, powiedziała zwracając się do szwedzkiej minister kultury Marity Ulvskog: „Seks analny jest dziś w me diach równie powszechny jak jedzenie klopsików, i to Ty ponosisz za to winę!" Seks analny i klopsiki MICHAŁ DYLEWSKI Pornografia nie jest dziś wytwórczością p o k ą t n ą , m a r g i n e s e m życia społecz nego. Stała się i s t o t n y m e l e m e n t e m globalnej gospodarki i działa w e d ł u g jej reguł. N i e ogranicza się do zaspokajania p o t r z e b , do d a w a n i a t o w a r u spra g n i o n y m - p o r n o p r z e m y s ł , t a k jak p r o d u c e n c i odzieży, k o s m e t y k ó w l u b żyw ności, s a m kreuje rynek k o n s u m e n t ó w . „Ciało we w s p ó ł c z e s n y m świecie re d u k o w a n e jest do roli p r z e d m i o t u użycia, płciowość zostaje p o n i ż o n a w osobie, a o s o b a zostaje p o n i ż o n a w sferze p ł c i " (ks. Bajda). 2 , FRONDA 27/28 P O R N O PO POLSKU N i e d a w n o zakończony III M i ę d z y n a r o d o w y Festiwal i Targi Erotyczne Dla Dorosłych Eroticon 2002 przeszedł prawie bez echa. Nie było pikiet słucha czy Radia Maryja, p o w t ó r k i skandalu obyczajowego sprzed t r z e c h lat, nie by ło n a w e t specjalnie widać na warszawskich ulicach billboardów reklamujących imprezę. Targi p o r n o stały się zwykłymi t a r g a m i . M o ż n a na nich było kupić filmy, bieliznę, r ó ż n e akcesoria oraz p o r o z b i e r a ć w rękawicach m o d e l k i lub pozlizywać z ich ciał bitą ś m i e t a n ę . M o ż n a też było p o m ó c nowej polskiej pornogwiazdce w biciu kolejnego seksualnego r e k o r d u . Polska pornografia filmowa to produkcje w większości a m a t o r s k i e , by nie powiedzieć chałupnicze. Ich jakość odbiega od p o z i o m u produkcji zza Oce anu czy Niemiec. Branża p o r n o nie ma w Polsce j e d n a k p o w o d ó w do narze kań: przynosi rocznie p o n a d 6 m i l i o n ó w d o l a r ó w zysku. U n a s sprzedają się wszystkie m a t e r i a ł y pornograficzne, n a w e t te, w których występują niezbyt atrakcyjne p a n i e n k i z w i d o c z n y m cellulitis oraz z m ę c z e n i życiem p a n o w i e o obwisłych b r z u c h a c h . Widocznie bardziej lubimy podglądać sąsiadów w sy pialni (vide: p o p u l a r n o ś ć p r o g r a m ó w typu reality show) niż śledzić życie sek sualne gwiazd p o r n o . N a w e t spece z b r a n ż y potwierdzają, iż d o b r z e n a k r ę c o ne zagraniczne hity - z obsadą składającą się z przystojniaczków o o d p o w i e d n i m wyposażeniu i s e k s b o m b o biuście n a f a s z e r o w a n y m solidną porcją silikonu - cieszą się obecnie znacznie mniejszą p o p u l a r n o ś c i ą . Polski e r o t o m a n w trzecim tysiącleciu szuka nowych p o d n i e t w filmach z b o h a t e r kami przypominającymi bardziej koleżanki z pracy lub znajome żony niż Pa melę A n d e r s o n czy Angelinę Jolie! Polskę o d r ó ż n i a jeszcze j e d n a rzecz: t r a k t o w a n i e u d z i a ł u w filmie przez występujących jako przygody oraz g ł o d o w e stawki. Na Z a c h o d z i e w „poważ nych" w y t w ó r n i a c h m o ż n a nieźle zarobić, u n a s początkująca dziewczyna d o staje 300 zł miesięcznie i 600 zł p r e m i i za każdy film. Do b r a n ż y trafiają czę sto przypadkowo. J e d n a z p o p u l a r n y c h obecnie polskich p o r n o g w i a z d e k przyszła d w a lata t e m u na targi erotyczne, aby kupić s e k s o w n ą bieliznę. Tam wypatrzył ją fotograf, który po sesji zdjęciowej stwierdził, iż dziewczyna jest „wystarczająco o t w a r t a " i m o ż e zacząć pracę w branży. Pornogwiazdki albo znacząco milczą p y t a n e o d o m i rodziców, albo s t a n o w c z o podkreślają, że p o chodzą z „ n o r m a l n y c h d o m ó w " . Większość p r a g n ę ł a przecież tylko zrobić JESIEŃ-2002 267 „coś wyjątkowego", a przy tym zarobić, choć przeszkadza im w t y m „prude ryjna i o k r o p n a Polska". DUŃSKI EKSPERYMENT W j e d n y m z d o m ó w starców w central nej dzielnicy Kopenhagi w sobotnie wie czory serwowano m i e s z k a ń c o m filmy pornograficzne. Początkowo puszczano je przez w e w n ę t r z n ą sieć telewizyjną, później także na indywidualne zamówie nie z kaset z wypożyczalni video. Kie rownictwo placówki skłoniły do takiego posunięcia kłopoty, jakie personelowi (w większości kobiecemu) sprawiali pensjo nariusze dotknięci demencją. Filmy p o r n o łagodziły rzekomo agresywność za chowań u pacjentów, a po p e w n y m czasie powodowały obniżenie zużycia leków uspokajających i przeciwbólowych. „Niedawno mieliśmy do czynienia z bardzo niespokojnym, wręcz agresywnym pensjonariuszem, który atakował pielęgniar ki. Długo musieliśmy przekonywać odwiedzającą go żonę, aby zaspokajała po trzeby męża przy pomocy intymnego masażu. Kiedy kobieta ta dała się n a m ó wić, problemy się skończyły" - przekonuje kierowniczka d o m u starców Thorupgaarden, Maj-Britt Auning. Co jednak z tymi pacjentami, których żony nie chciały się zgodzić na takie pieszczoty albo z tymi, którzy są już wdowcami? Dania już d a w n o zliberalizowała u s t a w o d a w s t w o w dziedzinie p o r n o g r a fii, ale raz po raz pojawiają się n o w e organizacje przeciwników ekspansji m a teriałów obscenicznych. J e d n a z nich, D a n i a W o l n a od Porno, zaktywizowa ła się w ł a ś n i e po ujawnieniu nowej techniki terapeutycznej w k o p e n h a s k i m d o m u starców. W oświadczeniu organizacji m o ż n a było znaleźć wątpliwości dotyczące skuteczności takich praktyk: „Czy m ł o d y m agresywnym l u d z i o m także należy pokazywać filmy pornograficzne, aby się wyciszyli? Uważamy, że pod względem etycznym nie do o b r o n i e n i a jest fakt, że instytucja p o w o łana do opieki n a d o s o b a m i starszymi n a m a w i a ł a je do oglądania filmów por nograficznych lub przyjmowania p r o s t y t u t e k - często bez wiedzy swoich naj bliższych, w t y m m a ł ż o n k ó w . " 268 FRONDA 27/28 Organizacja wskazuje na znacznie bardziej o d p o w i e d n i e m e t o d y przeciw działania agresywnym z a c h o w a n i o m pensjonariuszy, takie jak m o c z e n i e n ó g w ciepłej wodzie, serdeczna r o z m o w a i częstsze wizyty bliskich. K o p e n h a s k ą placówkę krytykują również liberałowie i feministki, szczególnie za dążenie do zaspokojenia p o t r z e b seksualnych wyłącznie m ę s k i c h pensjonariuszy. Py tają, czy cierpiącym na demencję k o b i e t o m z a p e w n i się takie s a m e usługi jak mężczyznom. W d o m u starców Thorupgaarden zawiązują się od jakiegoś czasu - jak in formuje kierowniczka d o m u starców - „nowe przyjaźnie" i do pojedynczych po koi wstawiane są dodatkowe łóżka. Ciekawe, co na to rodziny pensjonariuszy? P R O B L E M Y Z DEFINICJĄ? Dyskusja na t e m a t pornografii t r w a od lat. D w a obozy przerzucają się statystykami, definicjami (lub ich bra kiem) i różnymi a r g u m e n t a m i . Wiele a t r a m e n t u przela no, pisząc o zjawisku pornografii, o jego korzeniach, for m a c h i konsekwencjach. W Nowej Zelandii do n i e d a w n a o tym, czy w i z e r u n e k kobiety u z n a w a n o za pornograficzny, decydował m i ę d z y innymi fakt, czy d a ł o się na jej łonie o d r ó ż n i ć poszczegól ne włosy. We Włoszech działa - p o d dyrekcją p e w n e g o księdza - organizacja hackerska. Śledzi o n a witryny pornograficzne i p o r ó w n u j e zamieszczane t a m zdję cia z fotografiami zaginionych dzieci i kobiet. Z d o b y t e informacje przesyła do o d p o w i e d n i c h służb, a s t r o n y niszczy. Na zlecenie stacji C a n a l + p o w s t a ł a - w r a m a c h francuskiej k a m p a n i i przeciwko AIDS - seria uświadamiających filmów pornograficznych. Przed sięwzięcie było w s p ó ł f i n a n s o w a n e przez rząd. Filmy są krótkie, ale p i k a n t n e . Do ich produkcji Canal-t zaprosił pięciu m ł o d y c h reżyserów, k t ó r y m na kil ku kartkach papieru wręczył opis tego, co p o w i n n i przekazać t e l e w i d z o m . I tak Lucile Hadzihalilović, k t ó r a nigdy p r z e d t e m nie kręciła p o r n o s a , m i a ł a zobrazować konieczność z m i a n y prezerwatywy w trakcie s t o s u n k u seksual nego z kilkoma p a r t n e r k a m i naraz. Hadzihalilović wywiązała się z zadania, angażując zawodowe aktorki i aktorów p o r n o . „Gazeta Wyborcza" z satysfakcją JESIEŃ-2002 269 donosiła, ż e u m o w ę m i ę d z y m i n i s t e r s t w e m zdrowia a C a n a l + p o d p i s a n o za kadencji p r a w i c o w e g o rządu Alaina J u p p e ! P o d o b n o pornografia (a także p r o stytucja) ogranicza przestępczość seksualną, p o n i e w a ż możliwość ku pienia czegoś zmniejsza p o k u s ę kra dzieży. D w ó c h mężczyzn z Aleksan drii (Virginia) nie m i a ł o o c h o t y robić takich zakupów. Zostali a r e s z t o w a n i w 1989 roku, gdyż planowali p o r w a n i e c h ł o p c a w wieku 12-14 lat, aby wy korzystać go seksualnie, m o l e s t o w a ć , a w końcu zabić p o d c z a s kręcenia tak zwanego filmu snuff - b a r d z o b r u t a l n e g o g a t u n k u pornografii, k t ó r a przed stawia m o r d e r s t w o w celu osiągnięcia przez widza przyjemności seksualnej. W k o n s e r w a t y w n y m prawie australijskim obowiązywał do n i e d a w n a t e s t reakcji seksualnych. Za pornograficzne u z n a w a n o te publikacje, k t ó r e wzbu dziły p o d n i e c e n i e płciowe u co najmniej s i e d m i u z d w u n a s t u mężczyzn, któ rym p r z e d s t a w i o n o o d p o w i e d n i e materiały. J e d n ą z pierwszych n o w o ż y t n y c h p r ó b zdefiniowania pornografii podjął J o h a n n e s D a w i d Schreber z Miśni. W pracy doktorskiej De libris obscenis (O księgach nieprzyzwoitych), k t ó r ą przedłożył w 1688 roku na Uniwersytecie w Lipsku, stwierdził, że za pornograficzne uznane winny być wszelkie pisma, któ rych twórca ku wyraźnie nierządnej mowie zmierza [...] lub akty wstydliwe lubież nych ludzi opisuje tak, że niewinne i delikatne uszy odstrasza. We wszelkich dyskusjach w Polsce zadziwia p e w i e n szczegół. K o r o n n y m a r g u m e n t e m przeciwników penalizacji pornografii jest wskazywanie na nie ostrość wszelkich definicji, bo jeśli czegoś nie m o ż n a zdefiniować, to znaczy, że to coś nie istnieje, a więc n i e m o ż n a r ó w n i e ż t e g o zakazać. Przy czym wskazywanie na brak definicji pornografii p o ł ą c z o n e jest z p o w o ł y w a n i e m się na u s t a w o d a w s t w o w krajach z a c h o d n i c h . Jak to się j e d n a k dzieje, że par l a m e n t y wielu europejskich krajów ( n p . Danii, Szwecji, N i e m i e c , Austrii), p o w s z e c h n i e u w a ż a n y c h za w z o r c e w s p ó ł c z e s n e j demokracji, uczyniły p r z e d m i o t e m u s t a w o d a w s t w a coś, co n i e istnieje? W każdym z tych wypad ków liberalizowano - w ciągu o s t a t n i c h dziesięcioleci - p r a w o dotyczące por nografii. Aby liberalizować p r a w o dotyczące X, nie t r z e b a określać X, bo X 270 FRONDA 27/28 był od dawna zidentyfikowany i p o d d a n y regulacji. W czym więc p r o b l e m ? Sądy wielu p a ń s t w nie mają k ł o p o t u z o d r ó ż n i e n i e m m a g a z y n u pornograficznego od a l b u m u z fotografią artystyczną lub podręcznika a n a t o m i i . Z w r ó ć m y też uwa gę na to, że ustawodawcy, ograniczając d o s t ę p m ł o d z i e ż y do pornografii, uznali t y m s a m y m szkodliwość tych tre ści dla m ł o d e g o odbiorcy. Ciekawe, że ludzie mający pro blemy z r o z p o z n a n i e m pornografii zazwyczaj d o s k o n a l e wiedzą, czym jest pornografia dziecięca. Z reguły ci, którzy twierdzą, iż nie ma przekonywających d o w o d ó w na szkodliwość pornografii i konieczność jej zwalczania, bez k ł o p o t u potrafią rozpoznać zło w nazistowskich filmach antyżydowskich. Karykatura pejsatego, odrażającego Żyda źle wpływa na odbiorcę, ale w i d o k s t o s u n k u a n a l n e g o już nie. Organizacje h o m o s e k s u a l n e t o c h l u b a d e m o k r a t y c z n e g o społeczeń stwa, ale organizacje narodowosocjalistyczne to n o w o t w ó r i d e m o n y obu dzone ze snu. Inny a r g u m e n t z w o l e n n i k ó w „prawa do pornografii" głosi, że jest o n a tak stara jak ludzkość. Faktycznie, archeolodzy znajdują w jaskiniach rysunki o treściach erotycznych, z n a n e są obsceniczne i w u l g a r n e napisy odkryte na pompejańskich m u r a c h . W późniejszych epokach także nie brak przykładów. Zdaje się, że pornografia rzeczywiście towarzyszy ludzkości od wieków, jed nak nigdy nie była tak p o w s z e c h n a , agresywna, d r a s t y c z n a i tak ł a t w o do s t ę p n a dla wszystkich, także nieletnich. Zwolennicy p r a w a do pornografii, b a r d z o często p o w o ł u j ą się na wyniki badań, które r z e k o m o wykazują, że legalizacja pornografii s p o w o d o w a ł a zmniejszenie liczby p r z e s t ę p s t w seksualnych. Pornografia jest tu t r a k t o w a n a jako czynnik rozładowujący napięcia i stymulujący pożycie par. Jako klasycz nym przykład takich z m i a n przywoływana jest D a n i a i o k r e s po zalegalizo waniu w tym kraju pornografii. U s t a w ą z 9 czerwca 1967 roku D a n i a zmie niła swój kodeks karny, wyłączając druki pornograficzne ze sfery karalności, zachowując r ó w n o c z e ś n i e kary za r o z p o w s z e c h n i a n i e pornografii w ś r ó d młodzieży do lat 16. Czy rzeczywiście spadła w t y m kraju przestępczość na tle seksualnym, jak twierdzi do dziś wielu badaczy i publicystów? W n i o s e k , że nie ma związku między ekspansją pornografii a w z r o s t e m przestępczości, JESIEŃ-2002 271 był iluzoryczny. U d o w o d n i ł to m i ę d z y i n n y m i J . H . C o u r t w swej pracy z 1977 roku pt. Pornography & Sex Cńmes. Wykazał, że r z e k o m e b a d a n i a ograniczyły się do pobieżnego p o r ó w n a n i a policyjnych statystyk, tylko że niewiele o s ó b zadało sobie trud, aby d o k ł a d n i e te d a n e p r z e s t u d i o w a ć . C o u r t , a także inny badacz - Kutschinsky - wskazali na p e w n ą tendencję: równolegle z zalegali z o w a n i e m pornografii nastąpiła w Danii z m i a n a w sposobie t r a k t o w a n i a przez policję niektórych wykroczeń, k t ó r e n a d a l w świetle p r a w a pozostawa ły p r z e s t ę p s t w a m i seksualnymi. Do tych „przekwalifikowanych w d ó ł " i traktowanych nieoficjalnie łagodniej p r z e s t ę p s t w należały: prostytucja h o moseksualna, kazirodztwo d o k o n y w a n e przez bliskich krewnych, podgląda nie, n a p a s t o w a n i e , nieprzyzwoitość w o b e c kobiet i froteryzm (ocieractwo). To była g ł ó w n a przyczyna r z e k o m e g o spadku liczby p r z e s t ę p s t w na tle sek sualnym w Danii. Po p r o s t u inaczej zaczęto n o t o w a ć je w policyjnych rapor tach i zestawieniach. W z m a c n i a ł o to iluzję o zmniejszeniu się p r z e s t ę p c z o ści seksualnej, m i m o iż liczba samych g w a ł t ó w na kobietach drastycznie w Danii wzrosła. Pornografia - z d a n i e m z w o l e n n i k ó w jej legalizacji - nie p o z o s t a w i a śladu w psychice k o n s u m e n t a i jest tylko n i e w i n n ą rozrywka, k t ó r ą nie „ u c z y " żad nych nowych zachowań. Jeśli jest rzeczywiście tak, że to, co ludzie czytają i oglądają, nie ma na nich wpływu, to jak wytłumaczyć wielopokoleniowy re z o n a n s wielkich dzieł literatury i sztuki, k t ó r e budziły sumienia, organizo wały zbiorową ś w i a d o m o ś ć i utrwalały t o ż s a m o ś ć j e d n o s t k o w ą i zbiorową? Dlaczego również p o t ę ż n e k o n c e r n y wydają corocznie miliardy d o l a r ó w na reklamę, skoro zgodnie z t y m t o k i e m r o z u m o w a n i a i o n a p o w i n n a być wol na od oddziaływania na ludzi? Teza o braku w p ł y w u pornografii na l u d z k ą 272 FRONDA 27/28 świadomość i zachowania jest kuriozalna, zwłaszcza w wieku m a s o w e j ko munikacji. Gdyby obrazy i dźwięki nie s t y m u l o w a ł y ludzi do określonych za chowań nie s t o s o w a n o by pewnych postaci pornografii w terapii impotencji, a u t o e r o t y z m u , oziębłości seksualnej (frigiditas) nabytej w s k u t e k szoku. Sek suologia zakłada bowiem, że m a t e r i a ł y pornograficzne m o g ą mieć korzystny wpływ na osoby dorosłe, n i e p e w n e co do swojego s t a t u s u seksualnego. Czego się boją przeciwnicy przeciwników pornografii? P r a w d o p o d o b n i e tego, że znajdą się pod rządami s t r a ż n i k ó w m o r a l n o ś c i albo że z o s t a n ą okrzyknięci cenzorami, a przecież dziś w cenie jest p r a g m a t y z m i przyzwole nie na permisywizm. Obawiają się także tego, że zabraniając s w o b o d y wypo wiedzi w jednej kwestii, uczyni się p r e c e d e n s do jej dalszego ograniczania, na przykład w sferze politycznej. W t e n s p o s ó b j e d n a k ł a t w o zostać sługą lub zakładnikiem p o r n o b i z n e s u . KRZYŻOWIEC OD REAGANA H. Robert Showers - w latach 1987-88 główny p r o k u r a t o r d o s p r a w pornografii za p r e z y d e n t u r y Ronalda Reagana - p r z y p o m i n a uzasadnienia, wyroki w i precedensy amerykańskim Twierdzi, stosowane ustawodawstwie. że bardzo łatwo m o ż n a wskazać, co jest pornografią: nielegal ną (pornografia dziecięca, m a t e r i a ł y obsceniczne, materiały szkodliwe dla nieletnich), a co legalną (erotyka, półnagość). Obsceniczność, czyli pornografia twarda, uzyskała p r a w n ą definicję w sprawach U.S. vs Roth oraz Miller vs California w roku 1973. Głosi ona, że coś jest obsceniczne, gdy: 1) obejmuje zachowania seksualne (ostateczne ak ty seksualne, masturbacja, zniewolenie, sadyzm, zoofilia, defekacja, ekshibi cjonizm genitaliów) p r z e d s t a w i o n e w jawnie obraźliwy s p o s ó b tak, że: 2) jest to u k i e r u n k o w a n e na niezdrowe, a n o r m a l n e , chorobliwe, wstydliwe zaintere sowanie seksem; oraz 3) jako całość nie prezentuje poważnej wartości. Showers podaje też i n n ą definicję: „Pornografia to wykorzystywanie, pro stytucja, gwałt p r z e d s t a w i a n e na zdjęciach lub oglądane w rzeczywistości. JESIEŃ2002 273 świadomość i zachowania jest kuriozalna, zwłaszcza w wieku m a s o w e j ko munikacji. Gdyby obrazy i dźwięki nie s t y m u l o w a ł y ludzi do określonych za chowań nie s t o s o w a n o by pewnych postaci pornografii w terapii impotencji, a u t o e r o t y z m u , oziębłości seksualnej (frigiditas) nabytej w s k u t e k szoku. Sek suologia zakłada bowiem, że m a t e r i a ł y pornograficzne m o g ą mieć korzystny wpływ na osoby dorosłe, n i e p e w n e co do swojego s t a t u s u seksualnego. Czego się boją przeciwnicy przeciwników pornografii? P r a w d o p o d o b n i e tego, że znajdą się pod rządami s t r a ż n i k ó w m o r a l n o ś c i albo że z o s t a n ą okrzyknięci cenzorami, a przecież dziś w cenie jest p r a g m a t y z m i przyzwole nie na permisywizm. Obawiają się także tego, że zabraniając s w o b o d y wypo wiedzi w jednej kwestii, uczyni się p r e c e d e n s do jej dalszego ograniczania, na przykład w sferze politycznej. W t e n s p o s ó b j e d n a k ł a t w o zostać sługą lub zakładnikiem p o r n o b i z n e s u . KRZYŻOWIEC OD REAGANA H. Robert Showers - w latach 1987-88 główny p r o k u r a t o r d o s p r a w pornografii za p r e z y d e n t u r y Ronalda Reagana - p r z y p o m i n a uzasadnienia, wyroki w i precedensy amerykańskim Twierdzi, stosowane ustawodawstwie. że bardzo łatwo m o ż n a wskazać, co jest pornografią: nielegal ną (pornografia dziecięca, m a t e r i a ł y obsceniczne, materiały szkodliwe dla nieletnich), a co legalną (erotyka, półnagość). Obsceniczność, czyli pornografia twarda, uzyskała p r a w n ą definicję w sprawach U.S. vs Roth oraz Miller vs California w roku 1973. Głosi ona, że coś jest obsceniczne, gdy: 1) obejmuje zachowania seksualne (ostateczne ak ty seksualne, masturbacja, zniewolenie, sadyzm, zoofilia, defekacja, ekshibi cjonizm genitaliów) p r z e d s t a w i o n e w jawnie obraźliwy s p o s ó b tak, że: 2) jest to u k i e r u n k o w a n e na niezdrowe, a n o r m a l n e , chorobliwe, wstydliwe zaintere sowanie seksem; oraz 3) jako całość nie prezentuje poważnej wartości. Showers podaje też i n n ą definicję: „Pornografia to wykorzystywanie, pro stytucja, gwałt p r z e d s t a w i a n e na zdjęciach lub oglądane w rzeczywistości. JESIEŃ2002 273 lów, służąc jako usprawiedliwienie dla ich z a c h o w a ń , towarzysząc im w u w i e d z e n i u ofiary oraz stanowiąc m a t e r i a ł do s z a n t a ż o w a n i a dziecka, aby zachowało milczenie. Mit 5: Na pornografię nic nie m o ż e m y poradzić. S h o w e r s : W Ameryce ca ły stan U t a h i p o n a d 25 dużych miast, takich jak: Fort Lauderdale (Floryda), M o d e s t o (Kalifornia), Covington (Kentucky), B i r m i n g h a m (Alabama), Co lumbia (Południowa Karolina), C i n c i n n a t i ( O h i o ) , O k l a h o m a City ( O k l a h o m a ) , C h a r l o t t e (Północna Karolina) czy Port Wayne (Indiana) zlikwidowało ośrodki upowszechniające pornografię „twardą", egzekwując p r a w o l u b wprowadzając d o d a t k o w e przepisy. Pozbycie się pornografii było często skut kiem zorganizowania się grup obywateli (np. C i n c i n n a t i ) . Na przykład w ro ku 1984 w O k l a h o m a City z a m k n i ę t o p o n a d 150 „ o ś r o d k ó w " upowszechniających p o r n o grafię (kluby peep show, księgarnie p o r n o g r a ficzne dla dorosłych, kina pornograficzne). W t y m czasie liczba g w a ł t ó w z m a l a ł a w m i e ście o 26 p r o c , p o d c z a s gdy w całym stanie liczba g w a ł t ó w w z r o s ł a o 21 proc. PRAWDA, KTÓRA W S T R Z Ą S N Ę Ł A SZWECJĄ D w a lata t e m u w Szwecji toczyła się burzliwa dyskusja społeczna (także w Riksdagu - szwedzkim parlamencie) dotycząca pornografii. Wywołał ją w y e m i t o w a n y w t a m tejszej telewizji film Shocking Truth ukazujący kulisy pornobiznesu. Film jest fabularyzowanym d o k u m e n t e m o studentce, Lisie, deklarującej się jako feministka, któ ra pisze esej poświęcony zagadnieniu pornografii. Po czątkowo - zgodnie ze wskazówkami wykładowcy - pra gnie zachować c h ł o d n e i n a u k o w e spojrzenie, j e d n a k po kolejnych spotkaniach z przedstawicielami branży p o r n o i wywiadach, jakie z nimi przeprowadza, staje się radykalną przeciwniczką pornografii. Podczas gdy inni studenci, nie m ó w i ą c o całym s z w e d z k i m społeczeń stwie, są obojętni w o b e c zjawiska pornografii, Lisa chce n a p i s a ć o tym, jak funkcjonuje t e n biznes, kim są z a a n g a ż o w a n i w e ń ludzie i dlaczego to robią. JESIEŃ-2002 275 W tym celu przenika do tego środowiska, r o z m a w i a z a k t o r k a m i i a k t o r a m i , p r o d u c e n t a m i filmów. G ł ó w n ą jej informatorką zostaje dziewczyna o i m i e n i u Cookie, która - p o d o b n i e jak wiele innych dziewczyn - ma za sobą t r a u m a tyczne doświadczenia. Jej rany nie p r ę d k o się zagoją. Cookie była m o l e s t o w a n a psychicznie i fizycznie, a później gwałcona, także zbiorowo. Było z nią coraz gorzej, coraz bardziej o b n i ż a ł o się u niej p o czucie własnej wartości. Czuła, że jest w r a k i e m człowieka. Ludzie, k t ó r y m ufała, zdradzili ją. Trafiła do p o r n o b i z n e s u . Do u d z i a ł u w filmach n a m ó w i ł ją fotograf, który p o t e m u m y ł ręce, m i m o iż wiedział, że dziewczyny są poniża ne i o s z u k i w a n e finansowo. Lisa razem ze s w o i m c h ł o p a k i e m ogląda pornograficzne filmy hard core usiłując znaleźć p o t w i e r d z e n i e słów, k t ó r e usłyszała od byłych a k t o r e k fil m ó w p o r n o . Po kilku scenach Lisa nie wytrzymuje: „Kobieta tak nie wyglą da, gdy jest zadowolona. O n a jest n i e p r z y t o m n a ! Odjechała! P r z e m o n t o w a l i t o ! O n a n a w e t nie m o ż e w s t a ć ! " . Badawczy s t o s u n e k Lisy ustępuje e m o c j o m . Pisząc kolejne strony eseju, ma coraz większe k ł o p o t y z powściąganiem e m o cji, przeklina i artykułuje w p r o s t nienawiść w o b e c b r a n ż y p o r n o . Wędrując ulicami S z t o k h o l m u , m ó w i do n a s : „Przygnębia m n i e pornografia w telewi zji. Mówią, że jest nieszkodliwa i że nic nie m o ż e m y na n i ą poradzić, ale o n a rzeczywiście na n a s wpływa i rani ludzi." 27g FRONDA 27/28 N I E CHCĘ Z O S T A Ć S A M O T N Ą N I C O Ś C I Ą ! G ł ó w n y m m a t e r i a ł e m do analizy były filmy ukazujące się w Szwecji na p ł a t nych kodowanych kanałach telewizji kablowej, szczególnie Canal-t i TV 1000. Lisa zajęła się p r z e d e w s z y s t k i m p e w n y m cyklem filmów pornograficz nych. Aktorzy i aktorki p o r n o opowiadali w nich o s w o i m dzieciństwie, „ka rierze w b r a n ż y " i życiu p r y w a t n y m . Wszystko to było p r z e p l a t a n e s c e n a m i z filmów z ich udziałem, a s a m e „wywiady" były często p r z e p r o w a d z a n e na planie filmowym: aktorki udzielały ich ze s p e r m ą na twarzy lub b r z u c h u i często m a s o w a ł y swoje krocza. Modelka, nazwijmy ją roboczo „ n r 1", stwierdziła: „Ojczyma to podnieca, a m n i e p o d n i e c a to, że on się podnieca, oglądając m n i e w filmie". Modelka nr 2 na pytanie: „Co by powiedział Pani ojciec, gdyby żył? Jak zareagowałby na to, że występuje Pani w filmach?" wyznała z u ś m i e c h e m : „ M h m m . . . myślę, że by m n i e z e r ż n ą ł " . Z kolei m o d e l ka nr 3 w s p o m i n a ł a r a d o ś n i e swój pierwszy raz: „Myślę, że to był p r a w n i k mojego ojca. Ja m i a ł a m 12, a on 3 9 - 4 0 lat." Modelka nr 4 wyznała szczerze: „Wielka sprawa! Uwielbiam s p e r m ę ! Lubię też k u t a s a . " Nie zabrakło też m o dela: „Podglądałem z kolegami m a t k ę , jak się pierdoliła z n a r z e c z o n y m i , a później s a m a u m a w i a ł a m n i e ze s w o i m i k o l e ż a n k a m i i r ó ż n y m i dziewczy n a m i " . Były j e d n a k m i ę d z y w i e r s z a m i i takie wypowiedzi, k t ó r e mogłyby spokojnie paść z u s t osób, k t ó r e dostrzegają swe p o n i ż e n i e i szukają r a t u n ku. Być m o ż e sami p r o d u c e n c i nie zorientowali się, że ich dziewczyny zacho wały się „nieprofesjonalnie". Bo czyż zdania: „Nie lubię się oglądać w filmie pornograficznym" czy „Najbardziej boję się zostać s a m o t n ą nicością" nie brzmią wymownie? Ś W I A D E C T W A Z E B R A N E P R Z E Z LISĘ Lisa składa częste wizyty s w e m u przyjacielowi, nie gdyś męskiej p r o s t y t u t c e i a k t o r o w i p o r n o . On również miał przykre i bolesne doświadczenia, a dziś towarzyszy mu ś w i a d o m o ś ć , że coś mu daw n o t e m u s k r a d z i o n o : „Dosyć w c z e ś n i e n a u c z o n o m n i e zawsze ulegać, słuchać innych, nigdy nie m ó wić 'nie!', uprawiać seks na r ó ż n e sposoby. Dziecko JESIEŃ-2002 277 łatwo wychować w t e n s p o s ó b . [...] Gdy m i a ł e m cztery lata, p o z n a ł e m star szego pana, który k u p o w a ł mi p r e z e n t y i pozwalał p r o w a d z i ć a u t o . Wykorzy stywał m n i e później przez wiele lat. C z u ł e m się otępiały. Gdy dawał mi for sę, śmiał się i m ó w i ł : 'Chłopcy w t w o i m wieku p o t r z e b u j ą t e g o " . Inny rozmówca także potwierdza wszystkie tezy i wyniki b a d a ń przywoły wane przez przeciwników pornografii i badaczy dewiacji seksualnych. Najbar dziej przygnębiająca jest powtarzalność i schematyzm takich biografii. Droga wchodzenia w sidła zła okazuje się często banalna: „Kiedy m i a ł e m 18 lat, p o siadałem już własne mieszkanie. Z a n i m jednak skończyłem 19 lat, spakowa łem się i uciekłem od tego wszystkiego. Stałem się bardzo autodestrukcyjny i często się ciąłem. Poznałem dziewczynę z klubu i w mniej niż d w a tygodnie przeszedłem pranie mózgu. Przyzwyczaiłem się do oglądania filmów p o r n o , kobiet na wysokich obcasach i bez bielizny itp. Coś zupełnie n i e n o r m a l n e g o stało się dla m n i e n o r m a l n e . Nie t r w a ł o to długo. Poszedłem dalej - zacząłem się sprzedawać. Pracowałem jako prostytutka na ulicach Sztokholmu, w klu bach, hotelach. To było moje życie. Nie b a ł e m się niczego. Ciągle m i a ł e m śmierć za sobą albo obok siebie". Lisa wielu takich swoich r o z m ó w c ó w pozna ła w Stowarzyszeniu Molestowanych Seksualnie Mężczyzn i Chłopców. TO TYLKO S T U P R O C E N T O W I EKSHIBICJONIŚCI... Chęć z a p o z n a n i a się ze s t a n o w i s k i e m p r o d u c e n t ó w filmów p o r n o zaprowadziła Lisę do Svena-Erika O l s e n a - przedsiębiorcy działającego na d u ż ą skalę w tej branży. Sven p o w i t a ł ekipę w s w o i m niewielkim b i u r z e z rozbrajającym u ś m i e c h e m . Na ścianach i regałach miał d u ż o m a s k o tek, a w p o m i e s z c z e n i u p a n o w a ł a przyjemna atmosfe ra. Lisa od razu z r o z u m i a ł a , na co t e n p r o d u c e n t „ła p i e " m ł o d e dziewczyny. Podczas r o z m o w y Sven zaczął żartować. Proponując szklaneczkę napoju, pokazał, że butelka jest fabrycznie zakorkowana, więc nie ma w niej narkotyków, o których używanie p o d c z a s pornocastingu m ó g ł b y być p o dejrzewany. Po chwili, wrzucając do szklanki kostki lodu, stwierdził, że t e r a z Lisa nie m o ż e j u ż mieć pewności co do zawartości drinka. Rozbawiony d o dał, że pracował n a d tą m i k s t u r ą całą noc, a przepis d o s t a ł od mamy. 278 FRONDA 27/28 Lisa, nie podzielając radości swego rozmówcy, rozpoczęła wywiad: „ C o Pan myśli na t e m a t w y o b r a ż e ń gwiazd p o r n o o sobie samych? Czy skłoniły je do tej pracy t r a u m a t y c z n e przeżycia? Czy n o r m a l n e osoby zrobiłyby to dla pieniędzy albo dla przyjemności?". O l s e n zaczął nieco obok, koncentrując się na mężczyznach wrażliwych, potrzebujących poczucia, że kobiety ich lubią. Podkreślał, że tacy faceci nie m o g ą wykonywać tej pracy: „Myślę, że trzeba być jak m a s z y n a " . Pytany o p o r n o a k t o r k i odpowiedział bardziej k o n k r e t n i e : „ N i e k t ó r e dziewczyny rzeczywiście przeszły przez t r a u m a t y c z n e doświad czenia. To nie jest d o b r e i to wywołuje n a s z e o p o r y etyczne [sic!]. Ale z dru giej s t r o n y dlatego w ł a ś n i e przyszły do n a s . I d o b r z e , że przyszły do nas, a nie do innych [ p r o d u c e n t ó w ] , bo my rzeczywiście o nie dbamy." Niedowierzając Lisa szuka odpowiedzi na swe pytania u kolejnego producen ta. To już inna klasa. Rozmówca nie siedzi w ciasnym biurze, ale pokłada się na ławce w olbrzymim ogrodzie z basenem. Przemawia do nas zza czarnych okula rów, ubrany w gustowne, ale dosyć ekstrawaganckie ciuchy. Zapytany o to samo co Olsen, odpowiada z lekceważeniem: „To stuprocentowi ekshibicjoniści! To n i e biedni ludzie, którym matki odmawiały miłości, a ojcowie byli furiatami. Dlatego nie wydaje mi się to takie niezwykle. [...] Widziałem taki obrazek: pięciu facetów siedzi w jadalni po trzech godzinach pieprzenia. Jedzą lunch, ale zaraz wrócą da lej się pieprzyć [śmiech]. Konserwatywne media okazują teraz największe zainte resowanie biznesem porno. Zazwyczaj m u s z ę błagać, żeby puścili trzydziestosekundową reklamę takiego filmu jak Przełamując fale. Teraz dostajemy trzydzieści minut bez problemu w czasie największej oglądalności, bo wiadomości TV kon centrują się na pornografii. Więc kto, do kurwy nędzy, jest największą kurwą?!" Przed chwilą m ó w i ł do n a s Peter Aalbaek J e n s e n - p r o d u c e n t tzw. k i n a JESIEŃ-2002 279 a m b i t n e g o , właściciel duńskiej w y t w ó r n i Z e n t r o p a , ale także p r o d u c e n t por nosów. Ten sam, który w y p r o d u k o w a ł większość filmów Larsa von Triera, ta kich jak Europa, Idioci czy w s p o m n i a n y Przełamując fale. Sam Trier w j e d n y m z wywiadów powiedział, że gdy J e n s e n ma na głowie zbyt d u ż o produkcji kulturalnych, wysyła swego synalka, aby doglądał produkcji filmów p o r n o graficznych. Wszak biznes jest biznes. COOKIE O D K R Y W A S W O J Ą P R A W D Z I W Ą T W A R Z Lisa p o n o w n i e bierze na warsztat filmy. Złości, podczas kolejnego seansu, to warzyszą łzy: „Ona [pornoaktorka - przyp. a u t o r ] jest tak s a m o wartościowa, jak każdy inny człowiek. Nie w o l n o tak podle traktować człowieka. Nikt nie zasługuje na takie traktowanie. [...] Ta biedna dziewczyna jest całkiem nie obecna. Nie z n a m jej, ale wydaje mi się, że jest emocjonalnie znieczulona. Mu siała występować w wielu filmach i m o g ą ją tak traktować, bo zbyt wiele z sie bie straciła. Teraz nikt jej nie chce, jest skończona..." Lisa milknie, po chwili przeraźliwe s m u t n a i wściekła wykrztusza: „Czuję się jak d w a lata temu... na łące. Traktowali mnie, kurwa, tak jak ją! Krzyczeli: 'Zamknij m o r d ę ! Hamujesz produkcję, a m u s i m y zrobić d o b r ą scenę! Chłopaki są profesjonalista mi i nie będzie bolało. Uśmiechaj się do kamery. Nie czujesz się źle, przecież lubisz mieć t a m k u t a s a ! ' " Po chwili dodaje, wszelkie wątpliwości: rozwiewając „To ja je s t e m Cookie. N a w e t bliscy mi lu dzie nie mieli pojęcia o tym, co ro biłam. Nikt. N a w e t wtedy, gdy o tym starałam się mówić, nieważne zresztą, w jaki sposób. [...] Pisanie pracy d a ł o mi n o w ą perspektywę. O s m u t k u wyni kającym z tego, co się stało, chcę opowiedzieć innym. To przytrafiło się prze cież nie tylko m n i e . [...] To tacy mężczyźni i kobiety jak ja płacą cenę, aby za spokoić jakichś półgłówków siedzących przed telewizorem lub przeglądających magazyn. Nie wydaje mi się, aby ludzie mieli świadomość kosztów psychicz nych, jakie musisz ponieść w czasie kręcenia filmu czy podczas sesji zdjęcio wej. Jak ludzie mogliby to pojąć? N a w e t fotograficy mówią: 'Mogę stwierdzić, 280 FRONDA 27/28 czy dana osoba jest nieszczęśliwa czy ma p r o b l e m y itp. Nie chcę takich ludzi w studiu.' N o n s e n s ! Wiedzą o tym wszystkim, ale zaprzeczają. Potrzebują tych ludzi, bo w przeciwnym razie nie mieliby czego sprzedawać." Niewiele o s ó b m o g ł o spodziewać się tak zaskakującego zakończenia fil m u . Pisanie eseju było jedynie p r e t e k s t e m do o p r o w a d z e n i a po świecie peł n y m hipokryzji i przemocy, a u k a z a n y w n i m s c h e m a t w c h o d z e n i a w świat p o r n o b i z n e s u okazał się częścią biografii Lisy vel Cookie, s t u d e n t k i jednej ze sztokholmskich uczelni. SZWEDZKIE FEMINISTKI IDĄ NA WOJNĘ... O s t a t n i ą wizytę Lisa złożyła p a n i m i n i s t e r kultury Maricie Ulvskog. Podczas spotkania p a n i m i n i s t e r lawirowała i nie chciała zająć j e d n o z n a c z n e g o s t a n o wiska w o b e c pornografii: „Będąc politykiem, nie m o ż n a wpływać na poje dyncze p r o g r a m y w telewizji. I tak p o w i n n o być. Wiemy, że polityczne od działywanie na m e d i a ma n e g a t y w n e konsekwencje. [...] Nie twierdzę, że obecne p r a w o jest d o s k o n a ł e . Sami wszystkiego nie ogarniemy." Napisy końcowe filmu informowały, że Lisa złożyła doniesienie do instytu cji zajmującej się ł a d e m medial n y m w Szwecji, dotyczące konkret nych filmów p o r n o emitowanych w telewizji kablowej. Komisja nie stwierdziła występowania w nich przemocy seksualnej i stosowania przymusu wobec występujących w filmie osób. W n i o s e k Lisy został odrzucony. Podczas publicznej de baty, jaka rozpętała się po n a d a n i u filmu d o k u m e n t a l n e g o Shocking Truth Alexy Wolf, politykom zarzucano, że latami przymykali oczy na d e p r a w o w a n i e spo łeczeństwa. Gabriela, 17-letnia uczennica, powiedziała podczas telewizyjnej dyskusji, zwracając się do pani minister: „Seks analny jest dziś w mediach rów nie powszechny jak jedzenie klopsików, i to Ty ponosisz za to w i n ę ! " Pod w p ł y w e m burzy, jaką wywołał film, M a r i t a Ulvskog wyraziła goto wość działania na rzecz z m i a n w konstytucji ograniczających s w o b o d ę publi kacji w celu przeciwdziałania pornografii. JESIEŃ2002 281 Najbardziej zaskakujący - jak na polskie w a r u n k i , ale nie tylko - jest fakt, że film t e n p o w s t a ł w środowisku feministek związanych z socjaldemokra cją. To właśnie szwedzka socjaldemokracja rozpoczęła n o w y e t a p dyskusji n a d d o s t ę p n o ś c i ą pornografii i m ó w i s t a n o w c z o : N i e ! Shocking Truth to film, który jak brzytwa u c i n a niekończącą się dyskusję o wolnościach konstytucyj nych, postępie społecznym, w o l n y m wyborze czy „prawie do pornografii". Pokazuje tragiczną p r a w d ę i w p r o w a d z a do dyskusji w E u r o p i e Zachodniej a r g u m e n t y n a t u r y nie tylko obyczajowej, ale h u m a n i t a r n e j . Skoro b o w i e m tak c h ę t n i e E u r o p a o b n o s i się ze swą wrażliwością na biedę w Trzecim Świe cie, dyskryminację rasową, p r z e s t r z e g a n i e p r a w człowieka, a także zwierząt, walczy z AIDS, społecznymi n i e r ó w n o ś c i a m i , wyzwala mniejszości, w d r a ż a m u l t i k u l t u r o w e projekty, to co robi dla bitych i p o n i ż a n y c h kobiet? Co r o b i ą i n n e feministki? DLA KOGO PORNOGRAFIA KOBIECA? S t o s u n e k feministek do pornografii nie jest jednolity. Intuicja p o d p o w i a d a n a m , że feministki p o w i n n y być przeciw pornografii, a jeśli są jakieś jej zwo lenniczki, to kieruje n i m i p r z e k o r a - chcą mieć o d m i e n n e z d a n i e od o s ó b prezentujących k o n s e r w a t y w n y s y s t e m wartości. Rzeczywiście, gdy p o s ł u chamy, co oświadczyła A n d r e a D w o r k i n p r z e d a m e r y k a ń s k ą Krajową Komi sją ds. Pornografii, to odczujemy zadowolenie, że zgadliśmy. Pani D w o r k i n powiedziała: „Jeśli p r z e m o c seksualna jest dla kogoś rozrywką, to j e s t on cał kowicie p o z b a w i o n y jakichkolwiek wartości", k t ó r ą t o myśl k o n t y n u o w a ł a w 1992 roku na ł a m a c h New York Timesa: „Producenci pornografii erotyzują n i e r ó w n o ś ć płci, promując gwałt, bicie, okaleczanie i zniewolenie. Świado m i e t w o r z ą oni p r o d u k t , k t ó r y bazuje na degradacji, p o n i ż a n i u i wykorzysty waniu kobiet. Przy produkcji pornografii okaleczają je, a n a s t ę p n i e odbiorcy używają tego m a t e r i a ł u pornograficznego jako wzoru, dopuszczając się słow nej, jak i fizycznej agresji." Z a p e w n e d u ż o p o d o b n y c h opinii m o ż n a usłyszeć z u s t „zwykłych" pol skich feministek. J e d n a k gdy wnikliwe poszperamy, to natrafimy na wypo wiedzi zaskakujące: „ F e m i n i z m jest r u c h e m w o l n o ś c i o w y m i łącząc się ze skrajną prawicą, po to by cenzurować, zdradza w ł a s n e i d e a ł y " - twierdzi Bar bara L i m a n o w s k a z jednej z organizacji kobiecych, a Kinga D u n i n dodaje: 282 FRONDA 27/28 „Nie m i a ł a b y m nic przeciwko t e m u , żeby pornografia w jej o b e c n y m kształ cie znikła, ale nie chcę likwidacji wszelkiej pornografii. Bo chcę, żeby m i a ł a szansę zaistnieć i n n a jej wersja - t w o r z o n a przez k o b i e t y " . Pornografia kierowana do kobiet - choć to m a r g i n e s produkcji - pokazuje z reguły męskie akty, a także zaczerpnięte z gry wstępnej przytulanki z deli katnie zasygnalizowanym s t o s u n k i e m oraz m i ł o ś ć lesbijską. To j e d n a k femi n i s t k o m nie wystarcza, bo i tę pornografię robią w s t r ę t n e zmaskulinizowane wytwórnie. Feministki, czerpiąc obfitymi garściami z m a r k s i z m u i psychoanalizy, chcą dokonać przełożenia p e r s p e k t y w i wyzwolenia p r o l e t a r i a t u (kobiet) spod ucisku wyzyskiwaczy (mężczyzn uzbrojonych d o d a t k o w o w instytucję rodziny czy też stałego związku). Plącząc się m i ę d z y d o w a r t o ś c i o w a n i e m płci żeńskiej a d o m a g a n i e m się równości, feministki wprowadzają pojęcie „płci społecznej" (gender), składającej się ze społecznie s k o n s t r u o w a n y c h ról, bę dącej p r z e c i w i e ń s t w e m płci biologicznej (sex). O s k a r ż e n i a p o d a d r e s e m m ę ż czyzn, z d o m i n o w a n e g o przez nich świata i p r o c e s ó w kulturotwórczych, a także p o s z u k i w a n i e wolności oraz chęć zrzucenia p i ę t n a k u l t u r y i tradycji patriarchalnego s p o ł e c z e ń s t w a zbiega się niekiedy z i n t e n s y w n y m zaintere s o w a n i e m feministek h o m o s e k s u a l i z m e m ! Z d r o w o r o z s ą d k o w y sprzeciw r u c h ó w kobiecych w o b e c pornografii powi nien opierać się raczej na w s k a z a n i u patologii w stałych związkach będących JESIEŃ-2002 283 jej wynikiem. Korzystanie przez mężczyzn z pornografii sprzyja n i e z a d o w o leniu z fizycznego wyglądu i seksualnego życia p a r t n e r e k (żon) oraz oczeki waniu od nich, aby zachowywały się tak, jak p o r n o m o d e l k i w filmach, choć kobiety wcale nie chcą być takie. Powoduje to brak satysfakcji seksualnej u obojga partnerów. Ale przecież stały związek nie jest dziś ż a d n y m m o d e lem czy stylem życia, więc nie jest to dla feministek ż a d e n a r g u m e n t . Wy starczy zajrzeć do kolorowych magazynów, n a w e t do tych p o s t r z e g a n y c h ja ko e l i t a r n e , p e ł n i ą c y c h rolę p r a k t y c z n y c h p o r a d n i k ó w i n i e u s t a n n i e indoktrynujących kobiety. P i s m a te zachęcają je do antykoncepcji farmakolo gicznej, perwersyjnych z a c h o w a ń w sypialni i p o z a nią, zdrad m a ł ż e ń s k i c h , podwójnego życia, nieufności w o b e c s p r a w d z o n y c h i u s a n k c j o n o w a n y c h m o cą tradycji czy wiary instytucji i form organizacji społecznej. Siłą tych p i s m jest po pierwsze to, iż a r g u m e n t u j ą w p r z e w r o t n y s p o s ó b , odwołując się do s n o b i z m u i salonowych ambicji czytelniczek, po drugie zaś, że robią to, uda jąc „najlepsze przyjaciółki", powierniczki najskrytszych tajemnic, k t ó r e chcą jedynie d o d a ć o t u c h y i w e s p r z e ć w t y m niesprzyjającym świecie. K u r i o z u m o s t a t n i c h miesięcy był miesięcznik Cosmopolitan, k t ó r y s w y m czytelniczkom p r o p o n o w a ł w y p r ó b o w a n i e m o n o g a m i i jako coś ekstrawaganckiego i egzo tycznego (!), coś, co m o ż e okazać się n i e z n a n y m d o t ą d afrodyzjakiem. Poszukajmy dalej. W klasycznym kinie aktorzy nigdy nie spoglądali w obiektyw kamery. Z ł a m a n i e tej zasady wywołałoby wrażenie, że to tylko przedstawienie dla widza i zburzyłoby iluzję celuloidowych zdarzeń. Film por nograficzny, czy takaż fotografia, zmierza j e d n a k w przeciwnym kierunku. Na zdjęciach pokazujących stosunki płciowe modelki patrzą w obiektyw: wzdy chają, uśmiechają się, puszczają całusy (nawet wtedy, gdy m u s z ą odwrócić się od p a r t n e r ó w ) . Mężczyźni zaś z reguły patrzą wyłącznie na partnerki i unikają spojrzeń w kierunku kamery. Tym, co rzeczywiście istotne w treści tego typu przekazu, jest gra spojrzeń między e k r a n o w ą bądź papierową kobietą a żywym mężczyzną - widzem. Kobieta ma podniecić widza i nawiązać z n i m kontakt: „Robię to, bo wiem, że t a m jesteś", a jeszcze prościej: „Robię to dla Ciebie", ewentualnie „Robię to z Tobą" (stymulowanie fantazjowania). Jest jasne, że t e n typ pornografii jest tworzony przez mężczyzn dla mężczyzn. Ciekawe czy pornografia p o s t u l o w a n a przez Kingę D u n i n odwróciłaby role i to p o r n o m o d e l uwodziłby wzrokiem kobietę, udając, że robi „ t o " z nią. A m o ż e - ze względu na zainteresowanie „ u w o l n i e n i e m " - będzie to pornografia bez mężczyzn? M o 284 FRONDA 27/28 że też z chęci wzięcia o d w e t u na facetach w obiegu będzie d o s t ę p n a wyłącznie pornografia kobieca, w której poniżany i gwałcony będzie mężczyzna? Oczywiste jest, że pornografia fałszuje p r a w d ę na t e m a t ludzkiej seksu alności, szczególnie kobiecej n a t u r y seksualnej, że deprecjonuje „kobiecość", u p o w s z e c h n i a i u t r w a l a nieprawdziwy w i z e r u n e k kobiety w społeczeństwie, że jest obrzydliwa i obsceniczna. Feministki j e d n a k starają się sięgać głębiej: „Trudno nie dostrzec - pisze s z t o k h o l m s k a p o p o ł u d n i ó w k a Expressen - że t w a r d a pornografia jest r e w a n ż y s t o w s k ą o d p o w i e d z i ą na r o s n ą c ą w ł a d z ę ko biet w s p o ł e c z e ń s t w i e . " Mylą się j e d n a k szwedzkie feministki, gdy traktują ekspansję pornografii jako odpowiedź mężczyzn, rządzących p r z e m y s ł e m pornograficznym, na wy zwolenie kobiet. Powinny raczej widzieć w niej zagrożenie dla r ó w n o u p r a w nienia, ale nie z e m s t ę . S t a t u s społeczny mężczyzny (i wynikające z niego przywileje oraz s p o s ó b ich e g z e k w o w a n i a ) , z k t ó r y m feministki tak zaciekle walczą, jest o wiele starszy niż dzieje p r z e m y s ł u pornograficznego. Pisarka i p r o d u c e n t k a filmowa L e n a E i n h o r n dostrzega w o b r a z a c h hard core pewien szablon: „Seks oralny, p o t e m seks waginalny, wreszcie analny, który kończy się wytryskiem nasienia na t w a r z kobiety. Symboliczne znacze nie tej sceny jest j e d n o z n a c z n e : kobieta została p o n i ż o n a . " I to wystarczy, jej zdaniem, żeby pornografia została zakazana. FREUD, TY SZELMO! P r z e m o c w o b e c kobiet wypływa z perwersyjnej przyjemności, często z tradycji, ale p o m n i e j s z a n i e przez mężczyzn znaczenia kobiet wynika tak n a p r a w d ę z ich... k o m p l e k s ó w - t w i e r d z ą czołowe myślicielki, zajmujące się t o ż s a m o ś c i ą płci. Mężczyź ni rozwijają n a d a k t y w n o ś ć w różnych dziedzinach życia, aby się dowartościować. Są to - z d a n i e m feministek - działania kompensacyjne, akty s a m o p o t w i e r d z e n i a i p r ó b y pozbycia się poczucia niższości, do k t ó r e g o mężczyźni nie chcą się przy znać. Kobiety wcale n i e mają k o m p l e k s u braku penisa, to ra czej mężczyźni nie są p e w n i swojej m ę s k o ś c i ! Feministki rewidują freudowską tezę o a n a t o m i c z n y m braku w ciele kobie ty. Ich zdaniem, to mężczyzna m u s i wierzyć, że kobieta zazdrości mu penisa. JESIEŃ.2002 285 Ta wiara jest mu niezbędna, bo dzięki niej ma pewność, że n a p r a w d ę posiada fallusa. Poprzez wmawiany kobiecie brak penisa, mężczyzna m o ż e u p r z e d m i o towić kobietę, żeby nią dysponować albo w kategoriach k o m p l e m e n t a r n o ś c i (zaspokojenia) albo wrogości (odrzucenia na rzecz kulturalizacji). J e d n a z ideolożek feministycznych, Jessica Benjamin, w książce Die Fesseln der Liebe (Kajdany miłości) z 1988 roku tak opisuje rozwój dziewczynki - m a lej kobiety poszukującej wolności: „Dziewczynka nie rozwija swojej tożsa mości ze względu na brak penisa, ale ze względu na brak różnicy w o b e c m a t ki. Matka, poza p o d o b i e ń s t w e m , jest u c i e l e ś n i e n i e m absolutnej władzy, wobec której w procesie indywiduacji dziecko się dystansuje. M o d e l e m wol ności od tej władzy staje się w oczach dziewczynki ojciec, dlatego identyfika cja z n i m - nie jako p o s i a d a c z e m fallusa, ale jako u c i e l e ś n i e n i e m wolności (a także władzy niezależnej od matki) - jest n a t u r a l n y m z a c h o w a n i e m u dziew czynki. Ojciec j e d n a k z p o w o d u k u l t u r o w o pielęgnowanej różnicy o d s u w a dziewczynkę od siebie, albo traktuje ją w e d ł u g k u l t u r o w y c h w z o r c ó w kobie cości jako podległą. Dziewczynka nie osiąga z a t e m swego celu - u w o l n i e n i a się od m a t k i - a jedynie uczy się p o n i ż e n i a kobiecości, k t ó r ą p i e r w o t n i e poj muje aseksualnie. Ponieważ nosi w sobie odseksualizowany obraz m a t k i , nie m o ż e także w niej widzieć o b i e k t u swoich p r a g n i e ń . Tym o b i e k t e m staje się ojciec, który poprzez o d s u n i ę c i e prowokuje w niej przyciąganie i walkę o u z n a n i e . W tym m o m e n c i e pojawia się p a r a d o k s : uzależnienie sprzęga się z o d r z u c e n i e m . " Uff... Co jeszcze p r o p o n u j ą feministki? Na przykład „sym boliczne d o w a r t o ś c i o w a n i e kobiecych genitaliów", k t ó r e n i e polega j e d n a k n a prostackim zastąpieniu fallocentryzmu w a g i n o c e n t r y z m e m . Z a i n t e r e s o wanych odsyłam do publikacji H e l e n ę Cixous i Luce Irigaray. HUMANITARYZM I IDEOLOGIA Znaczna część niezideologizowanej (humanitarnej) refleksji skan dynawskich feministek jest jednak zbieżna w wielu p u n k t a c h ze sta nowiskiem przeciwników p o r n o grafii, chociaż nie zawiera najważ286 FRONDA 27/28 niejszych a r g u m e n t ó w środowisk katolickich, które zwracają uwagę na brak ja kichkolwiek związków emocjonalnych w pornografii, na pozbawienie relacji międzyludzkich miłości i odpowiedzialności, nieistnienie p r o b l e m u m a ł ż e ń stwa, prokreacji, rodziny i wielu innych wartości. W pornografii cały bogaty świat ludzkich uczuć, pragnień, p r o b l e m ó w „drugiego" blednie i schodzi na dalszy plan. Pornografia jest p r ó b ą odarcia człowieka z jego intymności. Jest to seks „publiczny", zimny i urzeczowiony. O groźnych skutkach pornografii m ó wi d o k u m e n t Papieskiej Komisji ds. Środków Społecznego Przekazu: „Porno grafia stopniowo dławi wyczucie m o r a l n e jednostki do tego stopnia, iż czyni ją osobowo i moralnie niewrażliwą na prawa i godność innych. Podobnie jak nar kotyki, pornografia powoduje uzależnienie i popycha osobę do szukania 'pro d u k t ó w ' coraz bardziej ekscytujących i perwersyjnych. Na skutek tego procesu wzrasta p r a w d o p o d o b i e ń s t w o antyspołecznych zachowań jednostki." Współczesna pornografia t w a r d a zawiera oprócz s t o s u n k ó w h e t e r o - i h o moseksualnych, także: zniewolenie, pedofilię, zoofilię, tortury, o d d a w a n i e m o c z u i defekację. Kreuje o n a n i e z d r o w e albo n a w e t a n t y s p o ł e c z n e rodzaje aktywności seksualnej, takie jak: podglądanie, ekshibicjonizm, m o l e s t o w a n i e JESIEŃ-2002 287 seksualne, kazirodztwo, seks grupowy, gwałty, s a d o m a s o c h i z m , itp. U p o w s z e c h n i a n e za p o m o c ą pornografii w z o r y z a c h o w a ń h a m u j ą s a m o k o n t r o l ę , poczucie winy i wstydu, sprzyjają także p r z e m o c y w s t o s u n k a c h międzyludz kich, k o n s u m p c y j n e m u t r a k t o w a n i u ludzi oraz rozwojowi p o s t a w egoistycz nych i egocentrycznych, a także r o z p o w s z e c h n i a n i u patologii społecznych (aborcje, rozwody, itd.) i c h o r ó b wenerycznych oraz w z r o s t o w i tolerancji wobec zachowań uznawanych za dewiacyjne. W z o r y te sprzyjają r ó w n i e ż for m o w a n i u się wadliwego, n i e p e ł n e g o o b r a z u człowieka jedynie w w y m i a r z e seksualnym (homo eroticus), a także wywołują w e w n ę t r z n e napięcia i konflik ty oraz wprowadzają człowieka w s t a n d y s o n a n s u p o z n a w c z e g o . Feministki nie tylko zaczynają zgadzać się z taką oceną zjawiska, ale także mówią o tym, że upowszechnienie oglądalności filmów pornograficznych spo wodowało zmiany w zachowaniach seksualnych m ł o d e g o pokolenia i wzrost, zwłaszcza wśród uczniów szkół średnich i studentów, zachowań mających zna miona seksualnej przemocy. To kolejny wielki krok szwedzkiej socjaldemokra cji i feministek w kierunku przeprowadzenia antypornograficznej krucjaty. Kontakt z pornografią w m ł o d y m wieku s t a n o w i drogę do dewiacji sek sualnych. Borje Svensson z organizacji „Ratujmy dzieci" twierdzi, że w o s t a t nich d w ó c h latach wzrosła w Szwecji liczba uczniów, którzy z użyciem prze mocy napastują seksualnie swoich rówieśników. Inicjacja seksualna połączona jest często z d o m a g a n i e m się specjalnych zachowań, u w a ż a n y c h p o d w p ł y w e m oglądanych filmów - za w p e ł n i n o r m a l n e , jak s t o s u n k i anal ne, które u niedoświadczonych dziewcząt wywołują często t r w a ł e aberracje psychiczne i szkody fizyczne. W s p ó l n e oglądanie filmów pornograficznych na zakończenie prywatki staje się s t a ł y m e l e m e n t e m życia młodzieży. Czy j e d n a k o tych diagnozach i o s t r z e ż e n i a c h wiedzą polskie feministki? „...ABY ZŁO Z A T R I U M F O W A Ł O . . . " Rzeczywistymi p o w o d a m i t a k gorliwej i fanatycznej w s p ó ł c z e ś n i e o b r o n y pornografii są pieniądze, całkowite m o r a l n e o g ł u s z e n i e albo zwykła g ł u p o t a . W s p o m n i a n e pieniądze są z a r o b i o n e na m a s o w y m niszczeniu - psychicznym i fizycznym - ludzi bardzo młodych, często n a w e t dzieci. N i e ma takiego ro dzaju wolności i swobód, k t ó r y uzasadniałby b e z k a r n o ś ć tego, co pokazał między innymi film Alexy Wolf. Dlatego nie p o w i n n o być miejsca w życiu 288 FRONDA 27/28 społecznym dla o s ó b broniących pornografii, zwłaszcza w ś r ó d elit, k t ó r e p o w i n n y wytyczać kierunki s p o ł e c z n e g o rozwoju. Entuzjaści pornografii mają swoich p o t ę ż n y c h o b r o ń c ó w w ś r ó d ludzi p o lityki, biznesu, a n a w e t kultury na całym świecie. Każdy, k t o z ł a t w o ś c i ą p o wtarza a r g u m e n t y o n i e i s t n i e n i u pornografii, o b r a k u jej definicji, o jej nie szkodliwości, p o w i n i e n obejrzeć film szwedzkiej feministki. Pokazuje on t o , co faktycznie kryje się za frazesami, płynącymi z u s t opłacanych p r z e z pornobiznes seksuologów, p i e w c ó w liberalizmu i przedstawicieli high life'u. Obojętność w o b e c pornografii oznacza wzięcie o d p o w i e d z i a l n o ś c i za wiele tragedii, rozgrywających się niekoniecznie na naszych oczach, ale c z ę s t o t u ż obok. E d m u n d Burkę powiedział kiedyś: „Tylko j e d n o jest n i e z b ę d n e , aby z ł o z a t r i u m f o w a ł o - są to d o b r z y ludzie, którzy nic nie robią." MICHAŁ DYLEWSKI RS. W tekście zostały z a p r e z e n t o w a n e o b s z e r n e fragmenty filmu Alexy Wolff Shocking Truth ze względu na jego n i e o b e c n o ś ć w p u b l i c z n y m obiegu. W Pol sce odbyła się j e d n a prezentacja filmu. Była to z a m k n i ę t a projekcja (na za proszenie Komisji Rodziny Sejmu RP) dla p a r l a m e n t a r z y s t ó w w p r z e d d z i e ń głosowania w Sejmie n a d p r a w e m antypornograficznym w 2 0 0 0 roku. Od te go czasu redakcja filmów d o k u m e n t a l n y c h T V P nie wyraziła z a i n t e r e s o w a n i a jego emisją. JESIEŃ-2002 289 KASZA I ŚRUBOKRĘT I S L A M I Z M JAK BOLSZEWIZM Na pierwszy rzut oka n o w y p u n k t w i d z e n i a i s l a m i s t ó w różni się zasadniczo od dawnego, n a s t a w i o n e g o na zniszczenie Europy: nie t r z e b a jej rzucać na kolana, ani tym bardziej niszczyć - wystarczy ją sobie p o d p o r z ą d k o w a ć . Islamiści naśladują k o m u n i s t ó w . P r o w a d z ą t a k ą s a m ą infiltrację, ale znacznie skuteczniej - jak widać na przykładzie wielu instytucji, k t ó r e u t w o rzyli w Europie. Opisując reguły ich funkcjonowania, p e w i e n p r a c o w n i k wy m i a r u sprawiedliwości doszedł do wniosku, że islamiści są potencjalnie bar dziej niebezpieczni od dawnych k o m u n i s t ó w . Sowieci tworzyli instytucje fikcyjne, więc s t o s u n k o w o ł a t w o było je wy kryć. Agendy i s l a m i z m u są n a t o m i a s t zwykle na poły fikcyjne, na poły praw dziwe. Prawdziwa część sprawia, że t r u d n o wykryć tę drugą, fikcyjną. N p . is lamski o ś r o d e k w Akwizgranie nie zajmuje się wyłącznie k o o r d y n o w a n i e m działalności e k s t r e m i s t ó w i p r z e k a z y w a n i e m pieniędzy a g e n t o m . J e s t także c e n t r u m edukacji, a tę funkcję t r u d n o z a k w e s t i o n o w a ć . W o r g a n i z o w a n y c h t a m konferencjach uczestniczą s z a n o w a n i europejscy profesorowie i przed stawiciele Kościoła, którzy bez w a h a n i a zaświadczą, że o ś r o d e k p r o w a d z ą osoby o u m i a r k o w a n y c h poglądach, n i e s ł u s z n i e p o d e j r z e w a n e o e k s t r e m i styczne skłonności lub złowrogi zamiar w s p i e r a n i a t e r r o r y z m u . Jak niegdyś Sowieci, islamiści m u s z ą dziś coraz bardziej polegać na in s t r u m e n t a c h wojny ekonomicznej i dezinformacji. Przedsiębiorstwa, jakie t w o r z ą w Europie, są w większości całkowicie legalne. P r o w a d z ą także ope racje nielegalne, ale r ó ż n e obszary ich działalności są zwykle s t a r a n n i e odse p a r o w a n e , pracują w nich różni ludzie. Główny k ł o p o t , z j a k i m borykają się islamiści w Europie, to podział ru chu na dwie rywalizujące orientacje. Istnieje w s p o m n i a n y n u r t intelektualny, ludzie, którzy nauczyli się cenić europejską cywilizację, p r a g n ą ją chronić, a n a w e t wzbogacać, bo wierzą, że E u r o p a to najlepsze miejsce, gdzie m o g ą rozwijać się i ostatecznie zyskać szansę przejęcia kontroli. Drugi, d e s t r u k t y w n y n u r t w coraz większym s t o p n i u odwołuje się do ter roryzmu. Coraz więcej i s l a m i s t ó w żyjących i osiedlających się w E u r o p i e zwraca się przeciwko goszczącym ich krajom. Inni, mieszkający p o z a E u r o pą, marzą, by tu przyjechać i ją zniszczyć. N i e należy oczekiwać, że ich licz290 FRONDA 27/28 ba zmaleje. Wielu i s l a m i s t ó w wierzy, że Europejczycy s a m i kopią sobie grób, kiedy raz po raz obrażają m u z u ł m a ń s k i e narody. Państwa r z ą d z o n e przez islamistów, jak Iran i Sudan, uwzględniają obie opcje: jeśli nie u d a się przejąć kontroli, na p e w n o poskutkuje m e t o d a de strukcji. Reżim w Teheranie miał prawie 20 lat na z b u d o w a n i e p o t ę ż n e j or ganizacji terrorystycznej - wszystko wskazuje na to, że największej w h i s t o rii. C h o ć t r w a zwykle w stanie uśpienia, raz o b u d z o n a m o ż e okazać niszczycielską m o c i rzucić E u r o p ę na kolana. J e s t silna w USA i wielu innych częściach świata, ale najsilniejsza jest w E u r o p i e stanowiącej najłatwiejszy i najbardziej atrakcyjny cel. Prędzej czy później przywódcy i s l a m i z m u z m u s z e n i b ę d ą wybrać j e d n ą z tych strategii. Ale tak czy inaczej E u r o p a jest w ich oczach ł a t w ą ofiarą. Wierzą w k o m u n i s t y c z n e m o t t o : „Kapitaliści s a m i s p r z e d a d z ą n a m sznur, na k t ó r y m ich p o w i e s i m y " . U p a d e k k o m u n i z m u jest bez znaczenia. Islamiści mają esprit d'escalier i wierzą, że p o r a d z ą sobie lepiej. Redaktor kwartalnika kulturalno-politycznego „Trans Islam", lider Towarzystwa im. Ibn Chalduna, Chalid Duran, „Islam i islamiści", „Gazeta Wyborcza" 5 - 6 . 0 9 . 1 9 9 8 . MIŁOSIERNY MAHOMET I KRWIOŻERCZY CHRYSTUS T e m a t e m n u m e r j e d e n jest oczywiście islam. Islam jako religia niosąca pokój, miłość i wszystko, co najlepsze. W z a c h o d n i c h księgarniach m o ż n a nabyć m n ó s t w o książek gloryfikujących islam i r ó w n i e wiele krytykujących chrze ścijaństwo. Na M i ę d z y n a r o d o w y c h Targach Książki we Frankfurcie n a d Me n e m p r a w d z i w y m b e s t s e l l e r e m był Koran. Gdyby sądzić po m a s o w e j propa gandzie, jaką czyni się na Zachodzie islamowi, wkrótce Europejczycy p o r z u c ą C h r y s t u s a na rzecz M a h o m e t a , a d a m y z kół i n t e l e k t u a l n y c h przy wdzieją czarczafy i p o s ł u s z n i e d a d z ą się z a m k n ą ć w d o m u , poddając się w o li i rozkazom swych mężów. Islam został z r e i n t e r p r e t o w a n y jako religia miłości i pokoju, a jego najciem niejszym, analfabetycznym w y z n a w c o m przypisano cechy u z n a w a n e za cno ty na u n i w e r s y t e t a c h Francji i Z a c h o d n i e g o Wybrzeża USA. Przeciwnicy n o r m religijnych nagle pokochali skrajnie n o r m a t y w n y islam. Wygląda na t o , że dla wielu r e p r e z e n t a n t ó w tego n u r t u spalenie na stosie G i o r d a n a B r u n a JESIEŃ-2002 291 przez inkwizycję cztery wieki t e m u jest wciąż znacznie większą i aktualniejszą z b r o d n i ą od ataku na Twin Towers w N o w y m Jorku. G u e n t e r Grass, a u t o r "Blaszanego b ę b e n k a " , wraz z g r o n e m p r o m i n e n t n y c h pisarzy niemieckich skupionych wokół berlińskiej Akademii Sztuki niecały miesiąc po z a m a c h u na World Trade C e n t e r rzucił h a s ł o : czas wyjść z wieży z kości słoniowej. O s t r o skrytykował p r e z y d e n t a Busha, m ó w i ą c m.in.: " N i e tylko skrajna interpretacja islamu, także kategorie d o b r a lub zła amerykań skiego p r e z y d e n t a mają fanatyczne p o d ł o ż e religijne". I n n y pisarz niemiecki - Botho Strauss, nazwał amerykański atak na Talibów walką zła ze z ł e m . W p o d o b n y m d u c h u wypowiadają się intelektualiści francuscy. Filozof Jacąues Derrida u z n a ł "określoną, od d a w n a p r o w a d z o n ą politykę a m e r y k a ń s k ą i europejską" za w s p ó ł o d p o w i e d z i a l n ą za z a m a c h y terrorystyczne. Niemiecki kompozytor Karlheinz Stockhausen powiedział dosłownie: "To, co się stało, jest - i teraz musicie wszyscy wyprać sobie mózgi - największym dzie łem sztuki, jakie kiedykolwiek powstało. To, że d u c h w j e d n y m akcie m o ż e d o konać czegoś takiego, o czym my w muzyce nie m o ż e m y nawet marzyć, że lu dzie ćwiczą dziesięć lat jak oszaleli całkiem fanatycznie dla jednego koncertu i p o t e m umierają. To jest największe dzieło sztuki, jakie jest w ogóle możliwe w kosmosie. To są ludzie niezwykle skoncentrowani na spektaklu i p o t e m pięć tysięcy ludzi odsyłają do zmartwychwstania w jednej sekundzie. Ja tego nie po trafię. Wobec takiej wielkości jesteśmy niczym". Zabrzmiało sędziwym Marinettim, ale Christina Weiss, hamburski senator ds. kultury, wyraziła pełne zro zumienie dla kompozytora. Według niej potraktował nowojorską katastrofę z p u n k t u widzenia estetyki, czego publiczność prawdopodobnie nie zrozumie. Notabene jej szef, burmistrz miasta, został sfilmowany podczas uroczystości ku czci ofiar z Nowego Jorku i Waszyngtonu, gdy zanosił się od śmiechu. Niemcy mają szczęście do polityków kulturalnych. S e n a t o r d s . kultury Berli na A d r i e n n e G o e h l e r wyraziła radość ze z b u r z e n i a wież World Trade Center, ponieważ były dla niej s y m b o l e m fallicznym i uosabiały zniewolenie kobiety w społeczeństwie patriarchalnym, to znaczy w s p o ł e c z e ń s t w i e z a c h o d n i m . Ani s p o ł e c z e ń s t w o islamskie nie j e s t p a t r i a r c h a l n e dla tych myślicieli, ani m i n a r e t y nie kojarzą im się z s y m b o l a m i fallicznymi. Krystyna Grzybowska „Amerykańska t a n d e t a przeciw światłości islamu", „Rzeczpospolita" 2 7 - 2 8 . 1 0 . 2 0 0 1 . 292 FRONDA 27/28 REWOLUCJA DZIECI-KWIATÓW Jak po 20 latach ocenia Pan rewolucję irańską, w której Pan uczestniczył? Uczestniczyłem w rewolucji, w której kwiaty zwyciężyły karabiny. Była to re wolucja pokojowa. Jej celem była wolność, niepodległość, p o s t ę p i islam ja ko otwarcie d u c h a . (...) dla m ł o d y c h ludzi, dzieci t a m t e j rewolucji, te zasady nadal są i d e a ł e m i doświadczenie rewolucji dla nich trwa. Prezydent Iranu w latach 1 9 7 9 - 8 1 , o b e c n i e uchodźca we Francji, Abolhasan Bani Sadr w rozmowie z M o n i k ą Słowakiewicz „Reżim po kwiatach", „Gazeta Wyborcza" 12.1 1.1999. W KANDAHARZE Z N Ó W TĘCZOWO Po u p a d k u talibów do K a n d a h a r u powróciły nie tylko telewizory, brzytwy i latawce. Na ulicach pojawili się z n o w u m ł o d z i chłopcy na sprzedaż. Kandah a r ma długie tradycje h o m o s e k s u a l n e j prostytucji, z w a n y był niegdyś h o m o s e k s u a l n ą stolicą p o ł u d n i o w e j Azji. Miejscowi mówią, że p t a k i przelatu jąc n a d m i a s t e m machają tylko j e d n y m skrzydłem, bo d r u g i m zasłaniają kuper. Krwawe walki, jakie wynikły w 1994, kiedy d w ó c h w a t a ż k ó w p o ż a r ł o się 0 pięknego kochanka, przyczyniły się do w z r o s t u p o p u l a r n o ś c i talibów. Kie dy w końcu nastali, wprowadzili d r a k o ń s k i e kary za s o d o m i ę : w i n n i stawali pod ceglanym m u r e m , który był n a s t ę p n i e b u r z o n y tak, by zginęli p o d r u m o wiskiem. Teraz wszystko jest po s t a r e m u , w i d o k starszego b r o d a t e g o m ę ż czyzny spacerującego z gładko o g o l o n y m m ł o d z i e ń c e m staje się z p o w r o t e m e l e m e n t e m lokalnego pejzażu. „Forum" 2 1 . 0 1 . 2 0 0 2 . za: „The Times" POSTTALIBAN Amerykańska interwencja zniszczyła bazy terrorystyczne al-Qaidy, ale jedno cześnie spowodowała upadek całej s t r u k t u r y władzy w Afganistanie. Wojna 1 chaos przyniosły anarchię, a wraz z nią rozkwit narkotykowego biznesu. Moż na było oszacować rozmiary nieszczęścia ludzkiego, jakie spowodowały zama chy al-Qaidy 11 września w USA, obliczyć straty b a n k ó w i towarzystw ubez pieczeniowych, ale nikt nie obliczy strat fizycznych, zdrowotnych i moralnych, JESIEŃ-2002 293 jakie ludzkość poniesie z p o w o d u napływu afgańskich narkotyków. Narkotyki to gorszy terroryzm, bo działa skrycie i trudniej go zwalczyć. - N o w e władze t ł u m a c z ą Afgańczykom, że talibowie cofnęli kraj do ś r e d n i o wiecza. Z a p o m n i a n o jednak, że z a n i m objęli władzę, Afganistan leżał j u ż w gruzach, nie było widać końca wojny d o m o w e j , a 95 p r o c e n t dziewcząt i 80 p r o c e n t c h ł o p c ó w nie uczęszczało do szkół. To prawda, że talibowie w p r o w a dzili s u r o w e p r a w o i obyczaje, ale położyli kres bratobójczym w a l k o m i anar chii, rozprawili się z p r z e s t ę p c a m i . Teraz m a m y obywatelską wolność, kobie ty m o g ą zrzucać burki, ale wraz z w o l n o ś c i ą powracają m i ę d z y e t n i c z n e waśnie, na n o w o kwitnie korupcja i szerzy się bandytyzm, p o w r a c a wielki biznes narkotykowy - powiedział R a h m a n i , u r z ę d n i k afgańskiego Towarzy stwa C z e r w o n e g o Półksiężyca, o d p o w i e d n i k a C z e r w o n e g o Krzyża. Stanisław Crzymski, Francesco Ziziola „Opium zwycięstwa", „Rzeczpospolita", 2 2 . 0 3 . 2 0 0 2 BARDZIEJ MAHOMETAŃSCY OD MAHOMETA Czy w Koranie istnieje zapis pozwalający ukamieniować kobietę za cudzołóstwo? Nie, takiego zapisu nie m a . Za grzech c u d z o ł ó s t w a Koran przewiduje karę chłosty, z a r ó w n o dla kobiet, jak i dla mężczyzn. Jednak sąd szariacki skazał Safiyę Hussaini na ukamieniowanie. Jak tłumaczyć tę roz bieżność? To proste. Szkoły p r a w a m u z u ł m a ń s k i e g o j u ż w IX wieku stwierdziły, że Bóg nie m i a ł na myśli tego, co z a p i s a n o w Koranie. Teraz skazując Safiyę, sąd nie skorzystał z nowoczesnej interpretacji p r a w a koranicznego, lecz w ł a ś n i e z klasycznej, IX-wiecznej. Kierownik Zakładu Arabistyki i Islamistyki Uniwersytetu Warszawskiego, prof. Janusz Danecki w rozmowie z Michałem Poręckim „Śmierć zamiast chłosty, czyli sędzia wie lepiej", „Życie" 1 6 - 1 7 . 0 3 . 2 0 0 2 . 294 FRONDA 27/28 Z D E R Z E N I E CYWILIZACJI Warszawski arabista zwrócił uwagę na i s t o t n ą różnicę w postrzeganiu świata między ludźmi Z a c h o d u i Arabami, która m o ż e być przyczyną nieporozu mień, a wręcz braku e l e m e n t a r n e g o z r o z u m i e n i a drugiej strony. Z a c h ó d uzna je za fakt to, co zostało dowiedzione, Arabowie zaś to, co zostało powiedzia ne. Słowo jest w świecie arabskim ważniejsze niż empiryczne dowody, stąd już prosta droga do konfliktu. Ocenę Daneckiego p o t w i e r d z a każdy dzień p o bytu w którymkolwiek kraju arabskim. Byle sprzedawca czy kierowca potrafi kłamać w żywe oczy, choć we w ł a s n y m p r z e k o n a n i u jest p r a w d o m ó w n y . Andrzej Talaga w recenzji książki „Arabowie" Janusza Daneckiego", „Wyznawcy słowa", „ N o w e Państwo" 5/2002 KOŃ TROJAŃSKI W ZIEMI ŚWIĘTEJ To nie „bracia arabscy", lecz Izrael, Rabin i Peres dali w 1993 r. szansę Pale styńczykom. Z g o d a na A u t o n o m i ę , p o w r ó t Arafata i jego bojowców z Tunisu miał j e d n a k swą cenę: rozbrojenie i likwidacja wszelkich organizacji terrory stycznych, zlikwidowanie prywatnych milicji. Arafat o t r z y m a ł w t y m celu b r o ń od Izraela. Wszelkie rozszerzanie u p r a w n i e ń A u t o n o m i i , p r o b l e m y i spory miały być rozstrzygane za p o m o c ą r o k o w a ń i negocjacji. Arafat wy rzekł się uroczyście nie tylko chęci zniszczenia Izraela, ale stosowania, wspierania i tolerowania wszelkiej przemocy. N a z w a n o to u m o w ą „pokój za ziemię". Arafat nie tylko nic nie zlikwidował, ale n a t y c h m i a s t po p o w r o c i e do Gazy zajął się t w o r z e n i e m własnej siatki terrorystycznej. Już w tym samym 1993 r., w którym podpisano u m o w ę tworzącą Autonomię Palestyńską w zamian m.in. za rezygnację O W P z likwidacji Izraela, J. Arafat w tajnym przemówieniu do południowoafrykańskich m u z u ł m a n ó w wyjaśnił, że jest to porozumienie podobne temu, jakie zawarł M a h o m e t z mieszkańcami Mekki w r. 628 - obowiązuje tylko do czasu, gdy sytuacja nie obróci się na jego korzyść. Wyraźnie wskazał, że chodzi o krok czysto taktyczny, celu strategiczne go (zniszczenia Izraela) nie przekreślający. Że jego, Arafata, u m o w a z Oslo by najmniej do niczego nie zobowiązuje i rąk w niczym nie wiąże. Jeszcze jawniej, wyjaśnił to publicznie w wywiadzie dla egipskiego pisma, w r. 2001, powszech nie uznawany na Zachodzie za palestyńskiego działacza „umiarkowanego" n u m e r 1 Faisal al-Husseini (niedługo p o t e m zmarł na serce, ale nie zmienia to JESIEŃ-2002 295 w niczym nastawienia „umiarkowanych")- Porozumienie z Oslo - czyli „proces pokojowy", „pokój za ziemię" i całą resztę nazwał dosłownie - „koniem trojań skim", posunięciem czasowym, wstępnym krokiem ku n i e z m i e n n e m u celowi: „wyzwolenia" Palestyny od rzeki Jordan do Morza Śródziemnego, czyli powsta nia państwa arabskiego na miejsce Izraela. - Musieliśmy, z konieczności, zgodzić się na to taktyczne posunięcie, ale posłuży o n o wyłącznie do kolejnych faz zmie rzających do wielkiego celu ostatecznego [likwidacji Izraela] - oświadczył. Jacek Kwieciński „Nigdy nie założę arafatki", „Gazeta Polska" 1 2 . 0 6 . 2 0 0 2 . CU1 B O N O ? Proszę wybaczyć, ale nie potrafię w sobie w z b u d z i ć e n t u z j a z m u dla prezy d e n t a Putina. Skoro przywołujemy d a t ę 11 w r z e ś n i a 2 0 0 1 r. - jak przypusz czam, służby specjalne niektórych krajów coś wcześniej wiedziały. I nie p o dzieliły się tą wiedzą z A m e r y k a n a m i . Wywiad rosyjski z n a d o s k o n a l e region środkowej Azji. Dlatego za z n a m i e n n e u w a ż a m , że pierwszy telefon od m o ż nych tego świata, jaki o d e b r a ł George W. B u s h po ataku na N o w y Jork i Wa szyngton, był w ł a ś n i e z Kremla. Oczywiście m o ż n a to i n t e r p r e t o w a ć inaczej. Ale m n i e się nie p o d o b a rodzaj nowej koalicji z Rosją, k t ó r ą niektórzy A m e rykanie uznają za ważniejszą niż sojusz z E u r o p ą . Czy oznacza to, że po 11 września najwięcej zyskała Rosja? Tak. Rosjanie z n o w u m o g ą kontrolować Afganistan, i to na amerykański koszt. Stany Zjednoczone płacą swoimi pieniędzmi za stary sowiecki sprzęt przejmo wany przez tzw. Sojusz Północny. N a w e t za byłe bazy Armii Czerwonej w re publikach azjatyckich. Rosja, w imię walki z terroryzmem, m o ż e bezkarnie m a sakrować Czeczenów. Wywierać naciski na "bliską zagranicę": już nie tylko na Białoruś, lecz i na Ukrainę, A r m e n i ę czy Azerbejdżan. Zyski Moskwy po 11 września są tak znaczne, że u p r a w n i o n e wydaje mi się pytanie, czy to nie po jej stronie należałoby szukać przyczyn tej rzekomej cezury w dziejach świata. Francuski politolog, specjalista w zakresie sowietologii, Alain Besancon w rozmowie z Grzegorzem Dobieckim „ Z a d r a p a n i e na grzbiecie wieloryba", „Rzeczpospolita" 3 0 . 0 3 . - 1 . 0 4 . 2 0 0 2 . 296 FRONDA 27/28 T E R Y T O R I U M ŁOWIECKIE ROSJI Rosja jest obecnie o wiele silniejszym u c z e s t n i k i e m m i ę d z y n a r o d o w e j roz grywki, niż była. A m e r y k a n i e stali się g w a r a n t e m rosyjskiej obecności na Za kaukaziu, Rosja wróciła do Afganistanu, a U k r a i n a z o s t a ł a u z n a n a za teryto r i u m łowieckie Rosji. (...) Problem polega także na tym, że wciąż m ó w i m y im [ U k r a i ń c o m ] , że są w Europie, a t y m c z a s e m p o w i n n i ś m y im m ó w i ć , że jeżeli chcą być w Eu ropie, to p o w i n n i coś w tym k i e r u n k u robić. I, niestety, m a m wrażenie, że przez o s t a t n i e dziesięć lat m y ś m y odegrali nie najlepszą rolę. M y ś m y ich usy piali kołysankami, że są kochani, a p r a w d a jest taka, że n i k t ich nie kocha, poza n a m i . Prawda, bezwzględna p r a w d a jest taka, że nikogo, oprócz nas, oni nie obchodzą. Zdzisław Najder w dyskusji redakcyjnej na t e m a t stosunków polsko-rosyjskich, prowadzonej przez Radosława Rybińskiego „Oswajanie niedźwiedzia", „ N o w e Państwo" 2/2002 NALOT CIASTKOWY Amerykańskie samoloty zrzuciły w niedzielę na Afganistan tysiące ciastek, by umilić Afgańczykom o b c h o d y Aid al Fitr, święta kończącego r a m a d a n poinformował major R a y m o n d Cordell z bazy lotniczej Bargam k o ł o Kabulu. - Pomyśleliśmy, że mieszkańcy Afganistanu w końcu d u ż o się nacierpieli i to m o ż e być s p o s ó b na okazanie im naszego szacunku - powiedział Cordell. „Gazeta Wyborcza" 1 7 . 1 2 . 2 0 0 1 TRZECI T O T A L I T A R Y Z M Myślę, że to, co uczynił p r e z y d e n t George B u s h było o p a t r z n o ś c i o w e . Gdy tylko doszedł do władzy, n a t y c h m i a s t zmienił politykę swojego p o p r z e d n i k a i wstrzymał dotacje m i ę d z y n a r o d o w y m organizacjom finansującym aborcję. Wydaje mi się także, że wyraził się przeciwko s t o s o w a n y m w Meksyku i Bra zylii p r a k t y k o m obowiązkowej sterylizacji kobiet po u r o d z e n i u j e d n e g o dziecka. Zdecydował też o p o m o c y finansowej dla dzieł charytatywnych pro wadzonych przez Kościoły chrześcijańskie. Także p r z e m ó w i e n i e n o w e g o a m basadora USA przy O N Z było o b r o n ą rodziny w tradycyjnym jej znaczeniu. JESIEŃ.2002 297 Jako wyraz zemsty, kilka d n i t e m u USA nie zostały (...) p o n o w n i e w y b r a n e na członka Komisji Praw Człowieka przy O N Z . Z tego wszystkiego wynika, że walka t r w a i że jest to walka coraz bardziej zaciekła, a my, chrześcijanie, znajdujemy się w s a m y m jej c e n t r u m . N i e p o w i n n i ś m y j e d n a k się bać, p o n i e w a ż wiemy, że Kościół w tej walce o d n i e s i e o s t a t e c z n e zwycięstwo - tak było w przypadku każdego i n n e g o totalitary z m u , który go prześladował. N a z i z m j u ż nie istnieje, a Kościół t r w a dalej. K o m u n i z m prześladował Kościół jak n i k t nigdy nie czynił t e g o w całej h i s t o rii chrześcijaństwa, a dziś t e n k o m u n i z m się rozpada. P o d o b n i e Kościół bez wątpienia zwycięży wszelkie n o w e totalitaryzmy w postaci z a c h o d n i e g o libe ralizmu itd. Francuski mnich i duszpasterz, o. Daniel Ange w rozmowie z o. Mariuszem Bigielem SJ „W o b r o n i e rodziny", „Szum z N i e b a " 2/2002 ZRZUTKA NA ABORTERA Podczas 2 4 2 9 . spotkania Rady Unii Europejskiej (30 maja 2 0 0 2 r.) podjęto również kwestię finansowania F u n d u s z u L u d n o ś c i o w e g o O N Z ( U N F P A ) , który - jak w s p o m n i a n o lakonicznie w t y m d o k u m e n c i e - przeżywa aktual nie „finansowe p r o b l e m y " . P r z y p o m n ę , że przyczyną tych „finansowych p r o b l e m ó w " F u n d u s z u Ludnościowego O N Z jest zablokowanie przez prezyden ta Busha amerykańskich dotacji na tę organizację z powodu jej zaangażowania w p o p i e r a n i e tzw. aborcji. Okazuje się, że w Radzie Unii Eu ropejskiej to zaangażowanie a b s o l u t n i e nie przeszkadza, a n a w e t u w a ż a je za godne uznania. (...) Oprócz t e g o m i n i s t r o w i e Rady Unii Europejskiej „we zwali wszystkie państwa, aby k o n t y n u o w a ł y swoje poparcie dla UNFPA" (...) Pamiętać j e d n a k należy, że s a m e białe koszule owych „ m i n i s t r ó w " Rady Unii Europejskiej, wykładających dla F u n d u s z u L u d n o ś c i o w e g o O N Z worek z e u r o na zabijanie n i e n a r o d z o n y c h , nie p o w i n n y p r z e s ł o n i ć e l e m e n t a r n e g o faktu, że owa unijna z r z u t k a niczym się w swej istocie nie różni od wynajęcia zwykłego gangstera na tzw. k r w a w ą r o b o t ę . USA to w i d z ą i nic dziwnego, że nie chcą na taką z b r o d n i ę dawać pieniędzy. Czyżby polscy zwo lennicy UE gotowi byli tę stratę finansową F u n d u s z u L u d n o ś c i o w e g o u z u pełnić? Przecież po wstąpieniu do Unii b ę d z i e m y realizować tę decyzję Ra298 FRONDA 27/28 dy M i n i s t r ó w UE i Komisji Europejskiej. Pora sobie z a t e m p o s t a w i ć pytanie: czy jesteś gotowy dać chociażby z ł o t ó w k ę na tę zbrodnię? Marek Czachorowski „Aborcyjna aktywność Unii Europejskiej", „Nasz Dziennik" 2 6 . 0 6 . 2 0 0 2 . PREZERWATYWY Z A M I A S T KOŁCHOZÓW Kiedy za G o m u ł k i przyjeżdżali do Polski towarzysze radzieccy lub bułgarscy, n i e u c h r o n n i e stawiali pytania, k t ó r e nieco a m b a r a s o w a ł y gospodarzy. Dla czego wieś nieskolektywizowana? Dlaczego d o z w o l o n e abstrakcyjne malar stwo? Jak m o ż e w socjalistycznym kraju istnieć katolicki u n i w e r s y t e t ? Go ście byli z a p r o g r a m o w a n i jak roboty; n a w e t jeśli p r z e d " w y m i a n ą p o g l ą d ó w " zdążyli się upić, jakiś w e w n ę t r z n y nakaz skłaniał ich do b e ł k o t a n i a o kołcho zach i malarstwie. W dalszej fazie upojenia przyznawali cichcem, że im oso biście "wiszą" te obrazy i spółdzielnie, ale u nich, " n a g ó r z e " przywiązuje się do tego d u ż ą wagę; w s z a k j e s t e ś m y j e d n ą wielką rodziną. Wszystko to p r z y p o m n i a ł o mi się, kiedy o g l ą d a ł e m n i e d a w n o kanał TV Planetę, który jest o s t a t n i m r a t u n k i e m p r z e d a m e r y k a ń s k i m i filmami w pol skich telewizjach (recenzenci określają je s k r ó t o w o : " ł u b u - d u " , " z a pięć gro szy", "nie w a r t o " , " s t r a t a czasu" itd.) Co i n n e g o Planetę, dają tu przyzwoite p r o g r a m y d o k u m e n t a l n e . I w ł a ś n i e na j e d e n z nich trafiłem. O t ó ż przyjechał do Polski a u t o b u s z m ł o d z i e ż ą z zachodniej Europy, z którą teraz b ę d z i e m y stanowić j e d n ą wielką r o d z i n ę . Mieli reżysera i ope ratora, zespół muzyczny i wielu sympatycznych m ł o d y c h ludzi płci obojga. Przywieźli też niezły zapasik p y t a ń do młodzieży polskiej. Trzeba przyznać, że goście byli życzliwie n a s t a w i e n i . Już w pierwszych sekwencjach filmu wy rażali zachwyt z p o w o d u Warszawy tonącej w światłach, wypełnionej p u b a mi, dyskotekami, restauracjami itd., zachwyt t y m większy, iż przypuszczali, że będzie tu "jak w krajach rosyjskich". Panowie r a ź n o zabrali się do rzeczy wymieniając p o t e m uwagi, kogo " d a ł o się przelecieć", a kogo nie. Trzeba przyznać, że nie p o s z ł o im najlepiej. Ale o co pytali? Z p e w n o ś c i ą nie o kołchozy i abstrakcję. I n t e r e s o w a ł a ich - w ujęciu reżysera filmu - głównie kwestia p r e z e r w a t y w i p r o b l e m wszech władzy Kościoła. Te kwestie stale łączyły się ze sobą: czy Kościół zakazuje JESIEŃ-2002 299 prezerwatyw? Czy p o t ę p i a seks? Dlaczego instytucja ta wtrąca się do najmil szych ludzkich przyjemności? R o z m ó w c y polscy i t ł u m a c z e starali się udzie lić odpowiedzi. Prowadzili gości do kiosków, gdzie prezerwatywy były w róż nych kolorach i rozmiarach. Wyszukali jakiegoś t r o c h ę p r z e r a ż o n e g o księdza niezbyt obytego z t e m a t y k ą seksualną, pytali go, dlaczego Kościół nie zajmu je się chorymi na AIDS, skoro ta c h o r o b a jest j e d n y m z głównych polskich problemów, dlaczego odrzuca ich s p o ł e c z e ń s t w o . No i z n o w u o prezerwaty wach, które w p r a w d z i e d o s t ę p n e , ale wciąż p o t ę p i o n e . Pewien znany piosen karz tłumaczył zło d ą ż e n i e m Kościoła do w ł a d z y i kontroli n a d społeczeń s t w e m . Nie był to żaden d o n o s , bo śpiewał już o t y m w swoich p i o s e n k a c h . Z tego ujarzmionego kraju (jednak w y p e ł n i o n e g o p u b a m i , d y s k o t e k a m i i p a n i e n k a m i " d o przelecenia") goście wyjeżdżali m i m o wszystko w dobrych nastrojach. A ja oglądając n a p i s " F i n " z a d a w a ł e m sobie pytanie: czyżby w dziedzinie "wymiany d o ś w i a d c z e ń " prezerwatywy zastąpiły kołchozy? N o , niezupełnie; o n e są, a k o ł c h o z ó w już nie było. Michał Radgowski „W niewoli p y t a ń " , „Rzeczpospolita" 2 . 0 3 . 2 0 0 2 . W KRAJU TRICOLORES We Francji rodziny chcące a d o p t o w a ć dziecko czekają latami, wystając po pa pierki w koncesjonowanych urzędach, zbierając opinie etc. Z g o d n i e z „poli tyczną poprawnością", pierwsze dziecko do adopcji m u s i być Kolorowe. Stąd m.in. wyprawy F r a n c u z ó w n a w e t na Syberię, do R u m u n i i i w i n n e miejsca, gdzie znajdują się jeszcze Białe sieroty. Bogdan Dobosz „Wątpliwości bez wątpliwości", „Najwyższy Czas!", 2 9 . 0 6 . 2 0 0 2 POST KOMUNISTYCZNY Jan Paweł II ogłosił 14 grudnia - gdy m u z u ł m a n i e kończą r a m a d a n , a katoli cy wciąż o b c h o d z ą a d w e n t - d n i e m p o s t u i m o d l i t w y w intencji t r w a ł e g o i sprawiedliwego pokoju na świecie. T r u d n o stwierdzić, czy wszyscy katolicy wzięli sobie do serca apel papieża. Z u z n a n i e m przyjęły go n a t o m i a s t środo wiska, które t r u d n o u t o ż s a m i a ć z jakąkolwiek religią. 300 FRONDA 27/28 Na w e z w a n i e Ojca Świętego n i e m a l n a t y c h m i a s t odpowiedzieli t w a r d o głowi komuniści włoscy z O d b u d o w y Komunistycznej. "Zachowując p e ł n ą a u t o n o m i ę , dołączamy do tej uniwersalnej inicjatywy; my również 14 grud nia będziemy pościć" - obiecali. O ś w i a d c z e n i e podpisali przewodniczący Od b u d o w y Fausto Bertinotti oraz członkowie k i e r o w n i c t w a partii, i to oni tego dnia mają nie ulegać przyjemnościom s t o ł u . - Będzie to p o s t w takiej formie, jaką z a p r o p o n o w a ł papież. Będą pościć tak jak katolicy - wyjaśnia Vittorio Mucci z biura p r a s o w e g o O d b u d o w y Komunistycznej. N i e potrafił j e d n a k powiedzieć, od spożycia jakich p r o d u k t ó w powstrzymają się poszczący. M o dlić się nie będą. Beata Zubowicz „Komuniści będą pościć tak jak katolicy", „Rzeczpospolita" 12.12.2001. POST MASOŃSKI? Jako wielki m i s t r z Wielkiej Loży Regularnej W ł o c h , jedynej loży masońskiej na terenie p a ń s t w a włoskiego u z n a n e j przez m a s o ń s k ą tradycję anglosaską, i jako socjolog (taki zawód wykonuję) u w a ż a m , że inicjatywy papieża podję te w związku z o s t a t n i m i wydarzeniami na świecie są a b s o l u t n i e n i e z b ę d n e i s t o s o w n e w obecnej chwili głębokiego kryzysu. Dialog międzyreligijny pro wadzony przez papieża p o t w i e r d z a tylko jego działania, k t ó r y m przyświeca cel - wzajemna tolerancja między wyznawcami różnych religii. Tolerancja jest zresztą zasadą, na której opiera się myśl m a s o ń s k a . Wielki mistrz Wielkiej Loży Regularnej Włoch, Fabio Venzi w liście do redakcji „Rzeczpospolitej" 10.01.2002. JESIEŃ-2002 301 Upadek świata jest, zdaniem Ignacego Sołowieckiego, tak głęboki, że niemożliwe staje się prowadzenie w nim życia prawdziwie chrześcijańskiego, f z powodu tej bezbożności nie można zachować w niezanieczyszczonej czystości: ani mnisi - życia zakonnego, ani dzie wice - życia dziewiczego. Jedyną dostępną zatem jesz cze staroobrzędowcom drogą zbawienia staje się męczeństwo za wiarę. Teologiczne usprawiedliwienie samobójstwa u Ignacego Sołowieckiego TOMASZ PIOTR TERLIKOWSKI Nie m o ż n a z r o z u m i e ć duszy rosyjskiej bez u w a ż n e g o p r z e s t u d i o w a n i a h i s t o rii i teologii s t a r o o b r z ę d o w c ó w - u w a ż a Mikołaj Bierdiajew. Znaczenie lewego skrzydła raskołu (...) polegało na tym, że uczyniło ono myśl rosyjską wolną i odważną, 1 niezależną i zwróconą ku rzeczom ostatecznym - zauważa Bierdiajew. Ta, tak wy sławiana przez wielu rosyjskich myślicieli w o l n o ś ć b a r d z o ł a t w o m o ż e się przerodzić w s a m o w o l ę i fanatyzm (bolszewicki, eurazjatycki czy n a r o d o w o -prawosławny). I niestety, tu t r z e b a się zgodzić z Bierdiajewem, źródła takie go nadużycia idei wolności i niezależności znaleźć m o ż e m y j u ż u samych XVII-wiecznych staroobrzędowców. To o n i (a dokładniej niektórzy z nich) 302 FRONDA 27/28 w imię wierności tradycji, ale i duchowej niezależności, przyjęli s a m o b ó j s t w o jako jedną z podstawowych dróg do zbawienia. Od o d r z u c e n i a w ł a s n e g o ży cia w imię wyższej prawdy jest zaś j u ż tylko k r o k do o d r z u c e n i a p r a w a do ży cia innych w imię wyższej prawdy. Stąd być m o ż e tak wielkie zainteresowanie staroobrzędowcami w ś r ó d XIX- i XX-wiecznych rosyjskich bolszewików. Wszystkie chrześcijańskie w y z n a n i a z g o d n y m g ł o s e m odrzucają s a m o bójstwo, n a w e t jako m e t o d ę walki z niesprawiedliwymi p r z e ś l a d o w a n i a m i chrześcijan. Katechizm Kościoła Katolickiego wyraźnie potępiając s a m o b ó j stwo p r z y p o m i n a , że poważna obawa przed próbą, cierpieniem lub torturami może zmniejszyć odpowiedzialność samobójcy2. N i e oznacza to jednak, że ś m i e r ć s a m o bójcza m o ż e być p o p i e r a n a jako forma walki z p r z e ś l a d o w a n i a m i . O d e b r a n i e sobie życia nie m o ż e być więc n a w e t w szczególnych p r z y p a d k a c h p r o t e s t u przeciw p r z e ś l a d o w a n i o m z r ó w n y w a n e z przyjętym d o b r o w o l n i e (ale z rąk innych) m ę c z e ń s t w e m - jak to ma miejsce na przykład w b u d d y z m i e . Istnie ją j e d n a k chrześcijańskie wspólnoty, dla których t e n o s t a t e c z n y w y r o k Ko ścioła katolickiego (a także p r a w o s ł a w n e g o ) jest dyskusyjny. Rosyjscy staro obrzędowcy na przykład w XVII wieku burzliwie dyskutowali n a d t y m p r o b l e m e m , próbując n a w e t znaleźć teologiczne u z a s a d n i e n i a dla g r u p o wych i publicznych s a m o b ó j s t w (ich u z a s a d n i e n i e m p r a k t y c z n y m była za wsze obawa przed a t a k i e m sił carskich zwalczających s t a r o o b r z ę d o w c ó w i torturujących ich po p o j m a n i u ) . W efekcie p o w s t a ł y n a w e t całe g r u p y (sek ty) propagujące s a m o s p a l e n i e lub wieszanie się jako drogę do zbawienia. D u siciele uważali wręcz, że s a m o b ó j s t w o za wiarę jest m i ł e Bogu, a zbawiony m o ż e być tylko ten, k t o zginął za wiarę 3 . N i e c o i n n e u z a s a d n i e n i e p r a w a (czy wręcz obowiązku) s a m o z a g ł a d y przedstawili s a m o s p a l e ń c y (samozżigatiele), którzy postulowali zbiorowe s a m o b ó j s t w o całej gminy, gdy osiągnie o n a d u c h o w ą i m o r a l n ą d o s k o n a ł o ś ć 4 . Ojcem d u c h o w y m i teologicznym wszystkich tych staroobrzędowych koncepcji m o r a l n e g o i d u c h o w e g o u s p r a w i e d l i w i e n i a samobójstwa był diakon Ignacy Sołowiecki (znany w ś r ó d s t a r o o b r z ę d o w c ó w również jako Ignacy P o m o r z a n i n ) . Celem niniejszego artykułu jest p r z e d s t a w i e n i e jego p o g l ą d ó w na religij ne usprawiedliwienie s a m o b ó j s t w a oraz polemik, jakie wywołały te poglądy. Prezentacja ta oraz analiza ignacjańskich p o g l ą d ó w m o g ą być r ó w n i e ż rozu m i a n e jako p r ó b a w p r o w a d z e n i a w r o z u m i e n i e „rosyjskiej d u s z y " rozdartej między fanatyczną wiarą a n i h i l i z m e m . JESIEŃ-2002 303 Żywot diakona Ignacego O życiu ojca doktryny s a m o s p a l e n i a jako drogi do Boga w i e m y niewiele. Na p e w n o był on m n i c h e m słynnego m o n a s t y r u sołowieckiego. W 1661 roku przyjął t a m święcenia d i a k o n a t u . D w a lata później był j e d n y m z k i e r o w n i k ó w klasztornych zakładów solnych. J u ż wtedy, jak wszyscy sołowieccy m n i s i w tym czasie, był zaangażowany w o b r o n ę starego rytu liturgicznego i kalen darzowego. Jego p o d p i s widnieje p o d t r z e m a p i e r w s z y m i sołowieckimi apelami do cara o o b r o n ę s t a t r o o b r z ę d o w c ó w i o d r z u c e n i e reform nikoniańskich. J e d n o c z e ś n i e j e d n a k diakon Ignacy związał się z k l a s z t o r n ą o p o zycją wobec klasztor pragnącego podporządkować moskiewskim władzom państwo w y m i kościelnym a r c h i m a n d r y t y Bartłomieja. Konflikt t e n d o p r o w a d z i ł o s t a t e c z n i e do p o r z u c e n i a przez Ignacego klasztoru i p o z b a w i e n i a go przez a r c h i m a n drytę święceń (tym z u p e ł n i e się b u n t o w n i c z y m n i c h nie przejął i do końca życia przedstawiał się jako d i a k o n ) 5 . Bezpośrednią przyczyną wyrzucenia Ignacego z m o n a s t y r u była jego na uka o napisie, jaki p o w i n i e n znajdować się na Krzyżu C h r y s t u s a (tzw. title). Pierwotnie na wszystkich ruskich krzyżach znajdował się n a p i s : „Isus Hristos C a r ' Slavy" (IHCS), j e d n a k p a t r i a r c h a N i k o n nakazał jego z m i a n ę n a „Isus Nazariejanin Car Iudejskij" ( I N O ) . Z d a n i e m większości staroobrzę d o w c ó w było to heretyckim i bluźnierczym z a p r z e c z e n i e m w i e c z n e m u kró lowaniu C h r y s t u s a w chwale 6 . On żyje zawsze a nie w Nazarecie, ale siedzi napeł niony chwałą po prawicy Ojca w niebiesiech. A taką titlą (belką ze z r e f o r m o w a n y m n a p i s e m - przyp. aut.) swoją nazywacie, bogobójcy, Zbawcę Świata, zwykłym czło wiekiem. (...) Ipod taką titlą, my wierni chrześcijanie podpisać się nie możemy7 - wy jaśnia s t a n o w i s k o s t a r o o b r z ę d o w e diakon Ignacy. U z n a n i e n o w e g o n a p i s u (nowej titły) oznacza również, w e d ł u g diakona, o d e r w a n i e się od prawdziwe go Kościoła i przyłączenie się do Kościoła Antychrysta. Pisząc b o w i e m o Chrystusie „król żydowski" zwolennicy n o w e g o krzyża uznają, że jest on królem Żydów, ale nie chrześcijan. Kto jest zatem waszym królem? Przed kim się korzycie? Czyż nie przed Antychrystem?" - pyta retorycznie Ignacy. Na tak rady kalne s t a n o w i s k o nie chciał się zgodzić n o w y przywódca z w o l e n n i k ó w stare304 FRONDA 27/28 go rytu w m o n a s t y r z e o. Gieroncjusz - i to za jego przyczyną Ignacy wyru szył na 12-letnią tułaczkę po Rosji. Czas wędrówki to dla Ignacego okres ukrywania się p r z e d poszukującymi go władzami oraz n i e u s t a n n e g o , w ciągle nowych miejscach, głoszenia w a r t o ści starego rytu i znaczenia p r a w i d ł o w e g o n a p i s u na krzyżu. To dlatego nie mal w każdym miejscu, w k t ó r y m przebywał diakon, pojawiały się n o w e wspólnoty staroobrzędowców (szczególnie wiele p o w s t a ł o ich na P o m o r z u , stąd często określa się Ignacego m i a n e m P o m o r z a n i n a ) . W czasie w ę d r ó w k i starał się on także nawiązywać kontakty z innymi liderami r u c h u staroobrzędowego, m.in. z p r o t o p o p e m A w w a k u m e m czy m n i c h e m Korniłem 9 . Spokój (relatywny - oczywiście) Ignacego p r z e r w a ł o d o p i e r o spalenie m o n a s t y r u sołowieckiego przez żołnierzy p o s ł u s z n y c h patriar sze m o s k i e w s k i e m u oraz w y m o r d o w a n i e wiernych s t a r e m u ob rządkowi m n i c h ó w . Dla Ignacego s t a ł o się to s y m b o l e m u p a d k u o s t a t n i e g o b a s t i o n u prawdziwej wiary i rozpoczęcia cza sów Antychrysta 1 0 . A wszystko dlatego, że dia kon przyjmował za swoją ideę świętego Zosimy, założyciela klasztoru sołowieckiego, który wska zywał na m o n a s t y r jako na o s t a t n i e miejsce, w k t ó r y m c h r o n i o n e są p r a w d z i w e chrześcijańskie zwyczaje oraz ob rzędy, i k t ó r e z t e g o p o w o d u znajduje się p o d specjalną opieką Boga. M o n a s t y r Sołowiecki stał się więc s w o i s t y m C z w a r t y m R z y m e m - c h r o n i o n y m p r z e d wszelką herezją - oraz Z i e m i ą Świętą c h r o n i o n ą przed atakami Złego. U p a d e k t e g o miejsca dla wielu staro o b r z ę d o w c ó w stał się z n a k i e m początku końca świata 1 1 . Tak było i dla diakona Ignacego. Od m o m e n t u zniszczenia klasztoru radykalizuje on swoją naukę, starając się wskazywać, jak wierni chrześcijanie mają zachowywać się w obliczu zbliżającego się końca świata. Ignacy zabra nia im p r z e d e w s z y s t k i m u c z e s t n i c t w a w jakichkolwiek m o d l i t w a c h w r a z z n i k o n i a n a m i . Jego z d a n i e m b o w i e m oficjalna C e r k i e w jest z a p o w i e d z i a n y m Antychrystem. Pełny wyraz n a u k a ta znalazła w o s t a t n i m dziele diakona „Wyznaniu", które u k a z a ł o się w 1682 roku. Ignacy d o c h o d z i w n i m do w n i o sku, że prawdziwy chrześcijanin nie m o ż e zachować pełnej czystości w świe cie całkowicie o p a n o w a n y m przez siły zła. Wyjściem nie jest j u ż n a w e t ucieczka na pustynię i p r o w a d z e n i e t a m życia m n i s z e g o . J e d y n y m wyjściem JESIEŃ-2002 305 z tej sytuacji m o ż e stać się, z d a n i e m Ignacego, zbiorowa śmierć dla zbawienia duszy. Bez t a k rady kalnego p o w i e r z e n i a się C h r y s t u s o w i zbawienie n i e jest j u ż m o ż l i w e . D i a k o n Ignacy wybrał t a k ą śmierć z własnej ręki, w o t o c z o n y m przez carskie wojska M o n a s t y r z e P a l e o s t r o w s k i m n a d M o r z e m Białym, 4 m a r c a 1687 roku 1 2 . Czas Antychrysta Diakon Ignacy przyjmował, p o d o b n i e jak niemal wszyscy pisarze staroobrzędowi XVII wieku, iż wraz z u p a d k i e m (popadnięciem w herezję) ostat niego prawosławnego p a ń s t w a na ziemi rozpoczę ły się czasy ostateczne, okres p a n o w a n i a na całej ziemi Antychrysta. Już w 1654 roku Iwan Nieron o w w liście do cara wyrażał przekonanie, że wpro w a d z o n e przez patriarchę Nikona reformy przygo towują rozpoczęcie królowania Antychrysta. Z d a n i e m Spirydiona Potiomkina ostateczne zwycięstwo Antychrysta m i a ł o nastąpić w 1666 roku (związane to było rzecz jasna ze zbiegiem ostatnich trzech liczb w roku). W tym właśnie ro ku starzec Efrem Potiemkin ogłosił, że przepowiadanym Antychrystem jest pa triarcha Nikon. Przeciw tej koncepcji wystąpił Awwakum, który przypomniał, że zapowiadany Antychryst miał pochodzić z żydowskiego plemienia Dana, a żydowskiego pochodzenia nie m o ż n a było patriarsze m o s k i e w s k i e m u przy pisać. Ostatecznie wielu pisarzy staroobrzędowych przyjęło, że zapowiadanym Antychrystem jest (lub ma być) car (ewentualnie car wraz z patriarchą) 1 3 . Diakon Ignacy głosił z u p e ł n i e i n n ą koncepcję. Jego z d a n i e m zapowiada nym A n t y c h r y s t e m jest z r e f o r m o w a n a przez patriarchę N i k o n a rosyjska Cer kiew p r a w o s ł a w n a . Wyrzekła się o n o b o w i e m prawdziwej wiary apostolskiej wyrażonej w p e ł n i przez Ojców pierwszych s i e d m i u s o b o r ó w p o w s z e c h n y c h w liturgii oraz zwyczajach religijnych Rusi. Ignacy zarzucił zreformowanej przez N i k o n a Cerkwi uleganie n o w i n k o m ł a c i ń s k i m i latynizowanie (co oznaczało dla niego spychanie w o t c h ł a ń herezji) zwyczajów i wiary p r a w o sławnej. Wasza wiara nie jest już prawosławną i chrześcijańską, ale jest łacińską, 306 FRONDA 27/28 rzymską herezją. Toteż (...) dla nas wasz Kościół nie jest prawdziwym Kościołem". Latynizacja ta miaia się p o s u n ą ć tak daleko, że z d a n i e m diakona Ignacego, w rosyjskiej Cerkwii prawosławnej nie są j u ż s p r a w o w a n e w a ż n e s a k r a m e n ty (nawet dokonywany przez n i k o n i a n chrzest Ignacy nazywa tylko żydowskim obrzezaniem), a jego k a p ł a ń s t w o u t r a c i ł o jakiekolwiek znaczenie. O d p o w i e dzialni za taki s t a n Cerkwi mają być dwaj słudzy szatana - p a t r i a r c h a N i k o n i car Aleksiej 1 5 . Z n a k i e m tego o d s t ę p s t w a Cerkwi rosyjskiej ma być, z d a n i e m Ignacego Sołowieckiego (jak to j u ż zostało zasygnalizowane), z m i a n a n a p i s u na krzy żu Chrystusa. Powrót do inskrypcji, jaka znajduje się w P i ś m i e Świętym, oznacza b o w i e m dla diakona o d r z u c e n i e Boskiej n a t u r y J e z u s a C h r y s t u s a i u z n a n i e Go wyłącznie za człowieka. Jeśli Jezus nie jest Chrystusem, jeśli dla wszelkiego stworzenia nie jest Królem chwały, ale królem żydowskim - to jest on an tychrystem'6 - wyjaśnia Ignacy. N a p i s a n i e „król ż y d o w s k i " świadczyć ma rów nież o o d r z u c e n i u przez oficjalną C e r k i e w zwierzchnictwa i opieki C h r y s t u sa: król żydowski, a nie wasz'7. U z n a n i e oficjalnej Cerkwi prawosławnej za Antychrysta (obecne nie tyl ko u Ignacego Sołowieckiego) oraz o d r z u c e n i e wartości jej s a k r a m e n t ó w d o prowadziło ostatecznie d o o d r z u c e n i a wartości k a p ł a ń s t w a oraz d o uznania, że w czasach ostatecznych Bóg o d e b r a ł p r a w o s ł a w n y m p r a w o do s a k r a m e n tów, w tym do s a k r a m e n t u najważniejszego - Eucharystii 1 8 . O b r a z świata, jaki wyłania się z tych p r z e k o n a ń , jest jasny i prosty. Cały świat r o z p a d a się na dwie części. Po jednej s t r o n i e są w i e r n e C h r y s t u s o w i ostatki prawosławnych staroobrzędowców, po drugiej z r e f o r m o w a n a Cer kiew nikoniańska, Kościół łaciński i p o g a n i e będący s ł u g a m i A n t y c h r y s t a " . Prześladowania o s t a t n i c h wiernych C h r y s t u s o w i są z a p l a n o w a n y m od zaJESIEN-2002 307 wsze s p o s o b e m wyłonienia wybranych, którzy przez m ę c z e ń s t w o mają za świadczyć o swej przynależności do p r a w d z i w e g o Kościoła 2 0 . Chrzest przez o g i e ń U p a d e k świata jest, z d a n i e m Ignacego Sołowieckiego, tak głęboki, że nie możliwe staje się p r o w a d z e n i e w n i m życia prawdziwie chrześcijańskiego. I z powodu tej bezbożności nie można zachować w niezanieczyszczonej czystości: ani mnisi - życia zakonnego, ani dziewice - życia dziewiczego". J e d y n ą d o s t ę p n ą z a t e m jeszcze s t a r o o b r z ę d o w c o m drogą zbawienia staje się m ę c z e ń s t w o za wiarę. Ignacy prosi więc oficjalną C e r k i e w o szybką śmierć: Me pragniemy przy wa szej władzy życia dla siebie, ale śmierci, lepszej niż pokusa heretyckiego żywota22. Z c z a s e m początkowe p r a g n i e n i e rychłego m ę c z e ń s t w a z m i e n i a się u n i e g o w przekonanie, że śmierć w p ł o m i e n i a c h jest j e d y n ą drogą zbawienia. Oczy ścić się z b r u d u , jaki przylega do chrześcijan w o p a n o w a n y m przez Antychry sta świecie, m o ż n a jedynie przez samospalenie, przez p r ó b ę ognia. Sam Igna cy, jak to już zostało w s p o m n i a n e , wraz z 2 7 0 0 i n n y m i s t a r o o b r z ę d o w c a m i podjął taką p r ó b ę 4 m a r c a 1687 roku. Samospalenie d o k o n y w a ł o się zwykle, jak informują starcy pomorscy, grupowo. Wszyscy oni (...) samowolnie zbierają się w grupę, i razem mężczyźni, ko3Qg FRONDA 27/28 biety wraz z dziećmi, i zbiorowo zamykają się w świątyni, którą otaczają słomą, tro cinami i suchym chrustem, a potem własnoręcznie ją podpalają13. Poza l u d ź m i pali się również w świątyni c u d o w n e ikony, stare księgi liturgiczne, P i s m o Świę te, dzieła teologiczne, szaty liturgiczne itd. - wszystko w obawie, by nie do stały się o n e w ręce wyznawców oficjalnej Cerkwi i nie zostały przez nich sprofanowane (już przez s a m o ich używanie). Początkowo taką d r o g ę zbawienia a k c e p t o w a ł a większość l i d e r ó w staroo b r z ę d o w s t w a . P r o t o p o p A w w a k u m w „Księdze H o m i l i i " sugeruje wręcz, że d o b r o w o l n e spalenie się wraz z r o d z i n ą i dziećmi, by u n i k n ą ć skalania z ł e m świata, jest dobrym wyborem w Panu. Odpowiadając na pytanie s t a r o o b r z ę d o w c ó w syberyjskich A w w a k u m jeszcze w z m a c n i a to s t a n o w i s k o i twierdzi wręcz, że d o b r o w o l n e spalenie się jest j e d y n y m p e w n y m s p o s o b e m ucieczki przed Antychrystem 2 4 . J e d n a k już dziesięć lat później w ś r ó d s t a r c ó w p o m o r skich pojawia się zdecydowany sprzeciw w o b e c takiej formy oczyszczenia i zbawienia. Starcy Pomorscy (Andrzej, Galagtion, M i n a i Irinarch) p o z a o d w o ł a n i e m się do Ewangelii i Tradycji Kościoła, odrzucającej zdecydowanie s a m o b ó j stwo i uważającej je za p r o s t ą d r o g ę do p o t ę p i e n i a , skupili się raczej na przedstawieniu o k r u t n y c h e l e m e n t ó w s a m o s p a l e n i a oraz na s p o ł e c z n y m wy miarze tego czynu. Krytycy koncepcji diakona Ignacego zwracali uwagę przede wszystkim na fakt, iż samooczyszczenie przez s a m o s p a l e n i e jest p r ó bą uzyskania łatwego zbawienia. W t a k i m przypadku nie j e s t j u ż p o t r z e b n e , t r u d n e w czasach ostatecznych, uczciwe, bogobojne życie. Wystarczy tylko w o d p o w i e d n i m m o m e n c i e wejść do cerkwi i dać się spalić. Wyrzekają się do broczynnej pokuty, i odrzucają wysiłki i post (...) gęgają jedni do drugich: Jedzmy i pijmy, jutro zaś ogniem oczyścimy grzechy nasze! I słabnie cnota a pomnaża się bez prawie25. S a m o s p a l e n i a p o m n a ż a j ą również ból i s m u t e k w tym i tak j u ż złym i ogarniętym przez d e m o n a świecie. *** Ostatecznie zwycięstwo w t y m sporze odnieśli przeciwnicy s a m o s p a l e n i a . Tylko nieliczne grupy b e z p o p o w c ó w zachowały w swojej d o k t r y n i e przyzwo lenie dla tak radykalnego ś r o d k a zbawienia się i o d r z u c e n i a świata. Jak za uważa Aleksander D u g i n (współczesny rosyjski filozof, nacjonalista i euraJESIEŃ2002 309 zjata) - e l e m e n t y radykalnego „ r u s k i e g o b u n t u " eschatologicznego, k t ó r e g o przejawem bez w ą t p i e n i a była d o k t r y n a Ignacego Sołowieckiego, p r z e t r w a ł y w p o d ś w i a d o m o ś c i i w m y ś l e n i u Rosjan do d n i a dzisiejszego. Z o s t a ł y o n e co p r a w d a s k i e r o w a n e (przez b o l s z e w i k ó w i r e w o l u c j o n i s t ó w wszelkiej maści) raczej w k i e r u n k u spalania i n n y c h n i ż siebie s a m e g o - w imię o d r z u c e n i a sta rego świata 2 6 . Ale t e n b u n t p r z e c i w k o s t a r e m u ś w i a t u m o ż e jeszcze, z d a n i e m Dugina, z u p e ł n i e n i e o c z e k i w a n i e powrócić 2 7 . TOMASZ PIOTR TERLIKOWSKI PRZYPISY: 1 M. Bierdiajew, „Rosyjska idea", tłum. J.C.-S.W, Warszawa 1 9 9 9 , s. 19. 2 KKK 2 2 8 2 3 J. Gondowicz, „Najkrótszy s ł o w n i k sekt i herezji Kościoła Wschodniego", „Literatura na świe 4 Tamże, s. 157. cie" 4 (213) 1989, s. 1 4 3 . 5 N.Ju. Bubnow, O.W. Czumiczewa, „Diakon Ignatij: żizn i soczinienija", w: „Pamiatniki staroobriadczeskoj pis'miennosti", Santk-Peterburg 2 0 0 0 , s. 11-15. 6 E. Przybył, „Symbolika krzyża w polemikach staroobrzędowych 1 6 5 3 - 1 6 8 2 i jej źródła", „Ze szyty N a u k o w e Uniwersytetu Jagielońskiego. MCCXXXVII, Studia religiologica" z. 3 2 , 1999, s. 2 1 0 . 7 „Kniga o title na kreste Hristove", w: „Pamiatniki staroobriadczeskoj pis'miennosti", Santk-Peterburg 2 0 0 0 , s. 47. Tekst knigi napisany został już po porzuceniu przez Ignacego klaszto ru. Jednak poglądy w nim zawarte są wcześniejsze. 8 310 Tamże, s. 5 1 . FRONDA 27/28 9 N J u . Bubnow, O.W. Czumiczewa, „Diakon Ignatij: żizn i soczinienija", s. 16. 10 Tamże, s. 17. 11 E. Przybył, „W cieniu Antychrysta. Idee staroobrzędowców w XVII wieku", Kraków 1 9 9 9 , s. 73. 12 N J u . Bubnow, O.W. Czumiczewa, „Diakon Ignatij: żizn i soczinienija", s. 36-37. 13 E. Przybył, „W cieniu Antychrysta", s. 83-95. 14 „lspoviedanije Ignatija Soloveckogo", w: N . S . Demkova, „Soczinienija A w a k u m a i publisticze- 15 Tamże, s. 135-136. skaja literatura rannego staroobriadczestwa", Sankt-Peterburg 1 9 9 8 , s. 135. 16 „Kniga o titlie na krestie Christovie", s. 4 9 . 17 Tamże, s. 5 0 - 5 1 . 18 F.E. Mel'nikov, „Kratkaja istorija drevnieprawoslawnoj (staroobriadczeskoj) Cerkvii", Barnaul 19 „Ispoviedanije", s. 137. 1999, s. 126. 20 E. Przybył, „W cieniu Antychrysta", s. 137. 21 „Ispoviedanije", s. 137. 22 Tamże, s. 139. 23 Żalobnica, w: „Pamiatniki staroobriadczeskoj pis'miennosti", s. 154. 24 E. Przybył, „W cieniu Antychrysta", s. 154. 25 „Żałobnica", s. 1 6 0 - 1 6 1 . 26 A. Dugin, „Katechon i revolucija", „Elementy", nr 8. 27 Szerzej w: T.R Terlikowski, „Eurazjatycka alternatywa", „Emaus" 5 ( 2 0 0 2 ) 4 3 , s. 14-15. JESIEŃ-2002 311 Rosja lat 90-tych, a także i obecna, nie jest krajem ma rzeń tych pisarzy rosyjskich, którzy wcześniej rzucili rę kawicę sowieckiemu totalitaryzmowi i zostali zmusze ni do emigracji. Są wśród nich m.in.: Aleksander Sołżenicyn, Aleksander Zinowiew, Władimir Maksimów i Władimir Bukowski. NIE TAK MIAŁO BYĆ, PRZYJACIELE MICHAŁ KURKIEWICZ Gdy w sierpniu 1998 roku p r z e b y w a ł e m w Moskwie, kolega, u k t ó r e g o się zatrzymałem, uprzedzał m n i e : „Tylko nie wymieniaj od razu wszystkich d o larów, bo je stracisz". Przez p a r ę d n i nic się nie działo. Aż tu nagle słyszę z radiowego głośnika na ścianie jakiejś kafejki na Arbacie, że z d a n i e m George'a Sorosa rosyjski rubel „stoi za w y s o k o " . Od t e g o się zaczęło: r u b e l spa dał na łeb, na szyję, rosyjskie firmy przestały za cokolwiek płacić, b u d ż e t nie 312 FRONDA 27/28 miał na wypłaty emerytur, na świecie przestali h o n o r o w a ć karty p ł a t n i c z e ro syjskich banków, a nielicznych polskich i m p o r t e r ó w rolnych wyparła z Rosji tania, d o t o w a n a żywność z Unii Europejskiej. Najwyraźniej w Moskwie wiele o s ó b wiedziało, że kryzys finansowy jest n i e u c h r o n n y i bliski (mój przyjaciel nie zalicza się do sfer r z ą d o w y c h ) . Naj wyraźniej też wypowiedź Sorosa była katalizatorem, a nie przyczyną wybu chu. O ile w i a d o m o , rosyjski rząd i b a n k centralny przez p e w i e n czas nie p o dejmowały żadnych środków zaradczych, biernie czekając na rozwój wydarzeń. Może chodziło o to, by p a r u s p e c ó w od kręcenia bicza z piasku m o g ł o zarobić na przewidywanych z m i a n a c h kursów... W k a ż d y m razie o ro syjskich władzach nie świadczy to d o b r z e . Z n a w c a Jelcynowskiej Rosji W ł o d z i m i e r z Marciniak określa jej s y s t e m polityczny jako powierzchowną demokratyzację przy braku demokratycznej kontro li... Współczesna Rosja przypomina raczej latynoamerykańskie systemy korporacyjne, w których kluczową rolę odgrywają nie instytucje demokratyczne, lecz klany i korup cja.' Podobnie rzecz się ma w gospodarce; nie było r ó w n e g o s t a r t u do kapi talizmu, a górą są ci, którzy - z b ł o g o s ł a w i e ń s t w e m partii i rządu - zaczęli robić interesy j u ż w drugiej p o ł o w i e lat 80-tych. Tak się składa, że byli to głównie wysocy funkcjonariusze K o m s o m o ł u , z których „ p r a c y " wyrosły p o t e m d u ż e firmy, n p . rozrywkowe i r e k l a m o w e . 2 Inny p o w ó d przewagi n o m e n klatury w biznesie, to fakt, że oficjalnie w ZSRS właścicielem n i e r u c h o m o ś c i m o g ł o być tylko p a ń s t w o lub partia. Tak więc w okresie powstawania pierwszych struktur komercyjnych najlepsze obiekty sprzedawane były wyłącznie tym firmom, któ re powstawały przy udziale nomenklatury.3 Kolejną ścieżką uwłaszczenia n o m e n klatury było przekształcanie m i n i s t e r s t w w koncerny, najpierw p a ń s t w o w e , p o t e m - przynajmniej w części - p r y w a t y z o w a n e . M o d e l o w y przykład takiej metamorfozy t o przekształcanie M i n i s t e r s t w a Przemysłu G a z o w e g o ZSRS. W 1989 roku na jego miejsce u t w o r z o n o P a ń s t w o w y Koncern Gazowy „Gazp r o m " , a w 1992 Rosyjską Spółkę Akcyjną „ G a z p r o m " . Wokół niej p o w s t a ł a silna grupa kapitałowa, obejmująca szereg spółek-córek, banki, infrastruktu rę do t r a n s p o r t u paliwa w Rosji i poza jej granicami. W efekcie k o n c e r n prze jął całkowitą k o n t r o l ę n a d d o c h o d a m i z e k s p o r t u gazu. 4 D o d a m tylko, że jak się z Rosjanami rozmawia, to nie t r z e b a im t ł u m a c z y ć co to jest „prywatyza cja n o m e n k l a t u r o w a " - oni w p r a w d z i e m ó w i ą „prywatyzacja dyrektorska", ale chodzi o to s a m o . JESIEŃ-2002 313 Inna specyficzna cecha rosyjskiego s y s t e m u politycznego to wysoka pozy cja s ł u ż b specjalnych. A u t o r monografii zagadnienia Andrzej Grajewski p o d k r e - śla, że Federalna Służba Bezpieczeństwa jest jednym z nielicznych organów władzy fe deralnej, we który zachował pionowe struktury wszystkich podmiotach Federacji Rosyj skiej, a jednocześnie posiada scentralizowa ne zarządzanie.5 Rosyjskie w ł a d z e dbają o służby i, m i m o początkowych w a h a ń , wyraźnie dają do z r o z u m i e n i a , że n i e m o ż e być m o w y o zerwaniu ciągłości historycznej. Widać to w M o s k w i e na Placu Łubiańskim, czyli t a m , gdzie mieści się siedziba organów. Istotnie, sto jący niegdyś w c e n t r a l n y m miejscu placu p o m n i k twórcy Czeki Feliksa Edm u n d o w i c z a Dzierżyńskiego r o z w a l o n o , ale widać, że t a m kiedyś stał. Na ł a d n y m skwerku jest m a l e ń k i pagórek, wokół k t ó r e g o są d o b r z e u t r z y m a n e klomby z kwiatami, a w jego s t r o n ę p r o w a d z ą ż w i r o w a n e alejki. Tymczasem symboliczny, n a p r a w d ę niewielki, głaz ku czci represjonowanych stoi na uboczu placu i trzeba wiedzieć, że t a m jest jeśli k t o ś chce go zobaczyć. To trochę tak, jak warszawska, prawie n i e w i d o c z n a tablica ku czci ofiar z Mini s t e r s t w a Bezpieczeństwa Publicznego, k t ó r ą n i e d a w n o o d s ł o n i ę t o n a ścianie M i n i s t e r s t w a Sprawiedliwości przy Placu na Rozdrożu... Kolejna s p r a w a to udział rosyjskich s ł u ż b specjalnych w gospodarce. Gra jewski pisze, że pieniądze zainwestowane na Zachodzie przez wywiad KGB w koń cu lat 80-tych, powracają obecnie do Rosji, a także do innych krajów WNP bądź Eu ropy Środkowej w postaci kontrolowane przez rzekomo zachodnich rosyjskie grupy kapitałowe... inwestycji, chociaż Uwzględniając fakt, w że całości są w latach 1995-1996 wśród zachodnich inwestorów, działających w Rosji, szczegółnie aktywne były takie „potęgi finansowe", jak Cypr, Lichtenstein, Belize, Wyspy Dziewicze, czy Wyspy Bahama można sądzić, że wielu z tych rzekomo zachodnich inwestorów miało rodzimy rodowód i zaczynało swe kariery w I Zarządzie Głównym KGB.6 Te oceny dotyczą wprawdzie Rosji Jelcynowskiej, nic j e d n a k nie wskazuje na to, by pod rządami W ł a d i m i r a P u t i n a rzeczy miały iść w i n n y m kierunku. Wypada się zgodzić z Grzegorzem Przebindą, z d a n i e m k t ó r e g o Putin chce być 314 FRONDA 27/28 co prawda Europejczykiem, ale w kilku bardzo istotnych dla Rosji i świata sferach dzia ła zdecydowanie po azjatycku... Rosja potrzebuje dziś rozwoju instytucji demokratycz nych, niezawisłych sądów, wolnej prasy oraz inicjatywy niezastraszonych obywateli.7 J e d n o wszakże wydaje się oczywiste: z różnych p o w o d ó w Rosja lat 90tych, a także i obecna, n i e jest krajem m a r z e ń tych pisarzy rosyjskich, k t ó r z y wcześniej rzucili rękawicę s o w i e c k i e m u t o t a l i t a r y z m o w i i zostali z m u s z e n i do emigracji. Myślę o pisarzach najbardziej u n a s znanych, przynajmniej jesz cze n i e d a w n o . Są t o : Aleksander Sołżenicyn, Aleksander Zinowiew, W ł a d i mir M a k s i m ó w i W ł a d i m i r Bukowski. W każdym razie ich publicystyka z lat 9Q-tych pokazuje obraz Matuszki Rossiji z u p e ł n i e o d m i e n n y od tego, jaki d o minuje w mediach, t a k ż e polskich, k t ó r e zazwyczaj pokazują Rosję z per spektywy rozgrywek na Kremlu. Z i n o w i e w , czyli jak s o b i e m a ł y A l o s z a w y o b r a ż a A m e r y k ę Aleksander Z i n o w i e w (1922), filozof i logik, przebywający w latach 19781999 na emigracji, jest najbardziej z n a n y jako p o p u l a r y z a t o r t e r m i n u homo sovieticus, który zresztą o d n o s i ł także i do siebie. S a m o zjawisko o p i s y w a n o już znacznie wcześniej, choć n i e p o d t ą nazwą. N a przykład w e d ł u g Mikoła ja Bierdiajewa pojawił się nowy typ antropologiczny, w którym nie było już cech do broci, łagodności, pewnej nieokreśloności, charakterystycznych rysów twarzy rosyj skich. Teraz były to oblicza gładko wygolone, twarde, zaczepne, agresywne. Bez najmniej szego podobieństwa do dawnej rosyjskiej inte ligencji, która przygotowywała rewolucję. No wy typ wywodził się z wojny, która wydała kadry bolszewickie, był militarny w tym sa mym stopniu, co typ faszystowski.8 Zinowiew, i n t e l i g e n t n y krytyk Rosji Stalina, Breżniewa czy Gorbaczowa, różni się od innych pisarzy tym, że uważa, iż w Rosji zwyciężył k o m u n i z m , bo trafił t a m na p o d a t n y grunt. W 1980 r. tak definio wał charakterystyczne cechy rosyjskiego c h a r a k t e r u n a r o d o w e g o : Jest to na przykład przez wieki opracowana umiejętność poniżania się i poniżania innych, pokora JESIEŃ-2002 315 wobec władzy, zdolność do życia w trudnych warunkach, umiejętność przystosowania się do cudzych poglądów, skłonność do służalczości i żądania jej od innych, łatwość prze chodzenia ze stanu sentymentalnej płaczliwości w stan okrucieństwa i gniewu, skłon ność do chałtury i łenistwa... Ta „szeroka" i „tajemnicza" dusza rosyjska, dostatecznie dobrze opisana jeszcze w przedrewolucyjnej literaturze, okazała się nad podziw wygod na dla eksperymentu komunistycznego. Jest to jedna z przyczyn, dla których komunizm przerwał przede wszystkim w Rosji linię obronną cywilizacji.9 T e m u poglądowi pi sarz był wierny i później. W g r u d n i u 1993 roku na s p o t k a n i u z czytelnikami w Warszawie m ó w i ł : rewolucja w Rosji tak naprawdę niczego nie zmieniła. Ustrój szlachecki w Rosji był inny niż na Zachodzie. Szlachta rosyjska to byli urzędnicy, któ rym płacono - z braku czego innego - ludźmi, duszami. To była klasa rządząca. Po re wolucji w jej miejsce przyszła druga klasa rządząca, partyjnych biurokratów. Na miej sce jednego systemu powstał drugi, ale działo się wciąż to samo.'" W t e d y Z i n o w i e w był już związany z, p r z e c i w n y m partii władzy, n a r o d o w y m k i e r u n k i e m polity ki rosyjskiej i publikował na ł a m a c h miesięcznika Nasz Sowremiennik. W swej pracy Zapad. Fenomen zapadnizma ( 1 9 9 3 ) " Z i n o w i e w p r z e d s t a w i ł miażdżącą ocenę rosyjskiej transformacji politycznej i gospodarczej. Przede wszystkim polityczny i gospodarczy krach ZSRS to - w ocenie pisarza - efekt globalnej polityki Z a c h o d u , a ściśle westernizacji (zapadnizacji) całej planety. Ten ostatni proces - dowodził - nie wyklucza dobrowolności ze strony kraju podda wanego westernizacji, nawet jest pożądane, by to się właśnie tak odbyło. Zachód dąży do tego, by ofiara sama polazła mu w paszczę i jeszcze czuła wdzięczność. Aby to osiągnąć należy, dyskredytować wszystkie ważne atrybuty struktury społecznej kraju. Destabilizować ją. Przyczyniać się do kryzysu gospodarki, aparatu państwowego i ideologii. Dzielić społeczeństwo na wrogie grupy, atomizować je, popie rać dowolne ruchy opozycyjne, kupować elitę intelektualną... Jednocześnie propagować obraz życia na Zachodzie... Okazywać pomoc gospodarczą westernizującemu się kra jowi do tego stopnia, by przyczynić się do zniszczenia jego własnej ekonomii. Wedle Zinowiewa, sowieccy reformatorzy nie mieli o t y m pojęcia. Ich idee fixe była gospodarka rynkowa, której też nie rozumieli. Przywódcy nowej Ro sji wyobrażali ją sobie na d w a sposoby. Pierwszy to przedpotopowa forma kapita lizmu i to jeszcze w przedpotopowej formie jego marksistowskiego opisu. Jeśli nawet dla imitacji kapitalizmu przedpotopowego mogli przygotować dowolną liczbę kapitalistów, to dla wprowadzenia współczesnego kapitalizmu potrzebny jest cały proces historyczny, na który w Rosji nie ma warunków. Inne ich wyobrażenie o nowoczesnej gospo316 FRONDA 27/28 darce to jej propagandowy obraz zaczerpnięty z zachodniej ideologii. Tymczasem podkreśla a u t o r - trzeba odróżniać ideologiczny obraz gospodarki rynkowej i jej real ność, tzn. skomplikowane struktury, zwłaszcza systemu finansowego, spory udział państwa w gospodarce itd. Efekt tych, narzuconych z zewnątrz i prze prowadzonych bez pojęcia, reform nie mógł być dobry i oznaczał przekształce nie rosyjskiej gospodarki w dodatek do gospodarki światowej, przy czym dokładnie w ta kiej roli, jaką jej wskażą faktyczni gospodarze światowego społeczeństwa. Podobnie - d o w o d z i Z i n o w i e w - rzecz się miała w dziedzinie reform politycznych. Gdy sowieccy reformatorzy burzyli system pań stwowości sowieckiej z zamiarem wprowadzenia na jego miejsce demokracji typu zachodniego, my śleli o niej nie to, czym ona faktycznie jest, ale mieli przed oczyma jej wyidealizowane wyobraże nie, jakie stworzyła dla nich zachodnia ideologia. Abstrahując od innych elementów systemu władzy zachodniego społeczeństwa, wybrali takie jego ce chy, jak wielopartyjność, podział władzy, wybie ralność i wymienialność jej organów. Tę sumę jej oznak nazwali demokracją... i oświadczyli, że jest ona kośćcem systemu państwowego... W rzeczywi stości demokracja nie wyczerpuje systemu pań stwowego zapadnizmu. Co więcej, ona w ogóle nie jest jego najważniejszym elemen tem... jest jedynie na powierzchni realnego systemu władzy. A u t o r dodaje, że na Zachodzie poza s t r u k t u r a m i p a r l a m e n t a r n y m i istnieje cała „ k u c h n i a wła dzy", k t ó r ą s t a n o w i ą nieformalne wpływy biurokracji, wojska, biznesu, in nych lobbistów, fundacji i organizacji pozarządowych oraz niezależnych od rządu mediów. Oczywiście w Rosji też nie brakuje niejawnych powiązań wła dzy z biznesem, ale m e d i a nie są wolne, a organizacje p o z a r z ą d o w e nie ma ją zbyt wiele do powiedzenia. Tu różnica jest zasadnicza. Interesujące jest, jak Z i n o w i e w definiuje g ł ó w n ą przyczynę fiaska rosyj skich reform politycznych i gospodarczych. O t ó ż jest nią materiał ludzki, nieprzystawalny do takich reform. Materiał ludzki a d e k w a t n y dla zapadnizmu na zywa zapadoidami, JESIEŃ-2002 dla komunizmu - komunoidami. Charakterystyczna dla 317 komunoidów jest dominacja „My" nad „Ja" i nawet hipertrofia „My". Przejawia się to w skłonności do psychologicznego kołektywizmu i kolektywistycznego obrazu życia. Dla zapadoidów charakterystyczna jest przewaga „Ja" nad „My" i nawet hipertrofia „Ja". Przejawia się w skłonności do indywidualizmu, osobistej niezależności od innych ludzi, rozwoju środków indywidualnej samoobrony, a nawet samoizolacji - pisze Zinowiew. Jako przykład cywilizacji zapadoidalnej podaje USA, komunoidalnej - Rosję. To chyba najsłabsza część jego wywodu. Co do Zinowiewowskiej wizji recepcji z a c h o d n i e g o s y s t e m u polityczne go i gospodarczego w Rosji lat 90-tych, to m o ż n a się zgodzić, że wiele rze czy r o b i o n o na zasadzie „jak sobie m a ł y Alosza wyobraża A m e r y k ę " . Jakkol wiek istnieje coś takiego, jak c h a r a k t e r narodowy, to j e d n a k t e n arbitralny, deterministyczny wręcz podział s p o ł e c z e ń s t w ludzkich na komunoidów i zapa doidów jest po p r o s t u z d u c h a sowiecki. Z i n o w i e w jest k o n s e k w e n t n y ; w 1999 roku, po atakach NATO na Serbię, zdecydował się na p o w r ó t do Rosji, argumentując, że nie chce żyć j u ż w Eu ropie, która zagubiła swoje wartości i stała się kolonią amerykańską. M a k s i m ó w , czyli kleptokraci w s z y s t k i c h krajów ł ą c z c i e się! W ł a d i m i r M a k s i m ó w (1930-1995) t o pisarz, dla k t ó r e g o g ł ó w n y m p u n k t e m odniesienia była Biblia i tradycja chrześcijańska. Widać to choćby w powie ści „Spojrzenie w o t c h ł a ń " 1 2 , której główny bohater, j e d e n z w o d z ó w białej Rosji, admirał Kołczak jest p r z e d s t a w i o n y na p o d o b i e ń s t w o s a m o t n e g o ryce rza, który wie, że czeka go klęska, ale h o n o r nie pozwala mu uciec. Maksi m ó w m u s i a ł opuścić ZSRS w 1974 roku. W Paryżu założył i przez 18 lat p r o wadził pismo Kontynent, przez wielu porównywany z paryską Kulturą (współpracownikami Kontynentu byli m.in. Jerzy Giedroyc i G u s t a w Herling-Grudziński) W p i e r w s z y m n u m e r z e p i s m a redakcja deklarowała: Mówimy w imieniu całego kontynentu kultury krajów Europy Wschodniej. Za naszymi plecami rozpostarł się ogromny kontynent, gdzie panuje totalitaryzm z bezkresnym archipela giem okrucieństwa i przemocy na całej swojej przestrzeni. I wreszcie, staramy się stwo rzyć wokół siebie zjednoczony kontynent wszystkich sił antytotalitaryzmu w duchowej walce o wolność i godność Człowieka..." Warto dodać, że w 1980 roku M a k s i m ó w opublikował w s w y m p i ś m i e apel „Potrzebna s k r u c h a " . Najważniejsi działacze rosyjskiej emigracji poli318 FRONDA 27/28 tycznej, którzy go podpisali, uznali w i m i e n i u rosyjskiej inteligencji w i n ę so wieckiego r e ż i m u za z b r o d n i ę katyńską. Znawczyni twórczości Maksimowa Katarzyna Duda 1 4 podkreśla, że miarą krytycyzmu pisarza wobec nowej Rosji byl tytuł jego książki - Samoistreblenije15" (Samounicestwienie). Maksimów nastę pująco definiuje grzech pierworodny no wej Rosji - ona po prostu nie jest nowa, tylko neobolszewicka. Bo jak m o ż e być inaczej, skoro prorokami demokracji są byli kandydaci na członków Politbiura, cjonalni wykładowcy prowin marksizmu-leninizmu, szefowie wydziałów politycznych w wojsku, niedawni obwodowi gauleiterzy, komsomolscy zapiewajłowie i breżniewowskie downy tele wizyjne. Autor dowodzi, że Rosja jeszcze nigdy nie była w tak złym stanie, jak na początku lat 90-tych, zaś Rosjanie zatraci li poczucie tożsamości narodowej i stali się stadnym zwierzęciem socjalnym. We wszystkich sferach życia zapanował re latywizm i nihilizm. Maksimów pisze: straszny jest człowiek epoki totalitarnej, służą cy jako nosiciel radioaktywnego wirusa niszczycielskiej ideologii, ale jestem pewien, że czło wiek świata posttotalitarnego, pozbawiony jakichkolwiek pojęć na temat Dobra i Zła, gotów - dla zaspokojenia swoich życiowych instynktów - popełnić dowolne przestępstwo i świętokradztwo, może być jeszcze straszniejszy dla cywilizacji judeo-chrześcijańskiej... Z d a n i e m pisarza p o w s z e c h n a demoralizacja, wręcz e p i d e m i a kradzieży i rozpasanie biurokracji sprawia, że z a s a d n e staje się h a s ł o : „kleptokraci wszystkich krajów łączcie się!" W e d ł u g Katarzyny Dudy, M a k s i m ó w przywiązywał o g r o m n ą wagę do zbrojnej rozprawy Jelcyna z p a r l a m e n t e m w roku 1 9 9 3 . Dlatego, że w t e d y ru n ę ł a hierarchia wartości, k t ó r a p r z e d t e m zaczynała się jako t a k o p r a w i d ł o w o układać. Pisarz, jako z w o l e n n i k demokracji personalistycznej, nie m ó g ł zaak ceptować przemocy - n a w e t w imię r z e k o m o „wyższych" celów. Trzeba przyznać, że w pierwszej połowie lat 90-tych pisarz prawidłowo od czytywał zmiany zachodzące w rosyjskich mediach. Teraz, po faktycznym przeję ciu przez rząd telewizji N T W i zamknięciu TV-6, wiele osób wie, jak się rzeczy JESIEŃ-2002 319 mają naprawdę - wtedy nie było to takie oczywiste. Według Maksimowa, w Jelcynowskiej Rosji nie było wolności życia społecznego, bo jej warunkiem jest fak tyczna wolność mediów. Tymczasem nie może być o niej mowy skoro stacje te lewizyjne, radio, a częściowo i prasa są d o t o w a n e przez państwo, więc - n o r m a l n ą koleją rzeczy prezentują pozycje prorządowe. A jeśli tak, to nic dziwnego, że łamy gazet - jak je Maksimów na zywał - „pluralistyczno-demokratycznych" były dla niego zamknięte i chcąc mieć kontakt z czytelni kami musiał publikować w obcej mu ideowo Prawdzie (co wyciągnęły pisarzowi dwie lustratorki - Anna Bikont i Joanna Szczęsna - w wywia dzie z Herlingiem-Grudzińskim). W rosyjskich m e d i a c h Autora gniewała jeszcze inna rzecz; faktycznie istniejąca w t e d y tendencja do zmiany wszystkiego, co się dzieje w Rosji, rozbu dzanie nienawiści do ojczyzny, zawarte w twier dzeniach, że armia rosyjska to zaścianek, szkoła - rozsadnik obskurantyzmu, rodzina - kłoaka, a cały kraj - Czarnobyl Podobnie iry towały go twierdzenia o Rosji r z e k o m o powracającej na ł o n o cywilizacji. Na zwiska wielkich t w ó r c ó w - a r g u m e n t o w a ł M a k s i m ó w - świadczą, że Rosja za wsze do tej cywilizacji należała, a ciągłość jej tradycji i kultury nie została przerwana nawet w czasie czystek i wielkiego terroru. Pustka ideowa przyszła dopiero teraz. Pisarz był też zwolennikiem m a k s y m a l n e g o ograniczania inwestycji zagra nicznych w gospodarce kraju i obawiał się zagranicznego zadłużenia, k t ó r e m o ż e spowodować, że w Rosji p o w s t a n i e swego rodzaju demokracja kolonialna. M a k s i m ó w podejrzewał, że Z a c h ó d (osobliwie USA) dążył do obalenia k o m u n i z m u tylko po to, by d o p r o w a d z i ć do osłabienia Rosji, p o t e m jej roz bioru, a w konsekwencji anihilacji. Temu m i a ł a służyć k r e o w a n a w zachod nich m e d i a c h psychologia rusofobii. W przeszłości Maksimów, jak wielu zresztą Rosjan, uznawał Amerykę za e n k l a w ę demokracji w jej najdoskonal szej formie i wierzył, że w o l n o ś ć przyjdzie w ł a ś n i e z N o w e g o Świata. Ta per spektywa zaczęła się zmieniać, gdy wyjechał na Z a c h ó d i p o z n a ł tamtejsze realia. Postawa optymistyczna ustąpiła miejsca krytycznej. 320 FRONDA 27/28 S o ł ż e n i c y n , czyli nadzieja tylko w Opatrzności Aleksander Sołżenicyn (1918), a u t o r „Ar chipelagu G u ł a g " (literacka N a g r o d a N o b l a 1970) pokazał światu czym był system so wieckich łagrów. Andrzej Drawicz pisał nie gdyś, że znaczenie Sołżenicyna polegało na uświadomieniu wszystkim, a przede wszystkim mieszkańcom świata wolnego, czym jest w prakty ce współczesny komunizm i jakie śmiertelne niebez pieczeństwo niesie to, co określamy jako wyzwanie totalitarne.'6 W swojej publicystyce Sołżeni cyn od dawna szukał dróg wyjścia Rosji z to talitaryzmu. Jego o s t a t n i ą emigracyjną p r o p o zycją dla kraju była praca „Jak o d b u d o w a ć Rosję?" (1990) 1 7 Autor przewidywał, że ZSRS i tak się szybko rozsypie, więc nie ma sen su trzymać w n i m na siłę Mołdawii, republik bałtyckich, zakaukaskich i środkowoazjatyckich. Co się tyczy Kazachstanu, to - nie bez racji - podkreślał et nicznie słowiański charakter jego północnej części. Większości Ukraińców, Białorusinom i k a z a c h s t a ń s k i m Słowianom p r o p o n o w a ł w s p ó l n e p a ń s t w o Związek Rosyjski. Te pomysły zakładały n i e p r a w o m o c n o ś ć granic republikań skich w ZSRS i jako takie niejednokrotnie budziły sprzeciw elit oraz w ł a d z ukraińskich i kazachskich. Wedle Sołżenicyna Związek Rosyjski p o w i n i e n na tychmiast zaprzestać wspierania zaprzyjaźnionych r e ż i m ó w (takich jak Kuba, Wietnam, Etiopia, Angola, Korea Północna czy Afganistan) i europejskich krajów bloku sowieckiego. Z wolności krajów Europy Wschodniej cieszmy się; niech sobie swobodnie żyją i kwitną, a za wszystko niech płacą według cen światowych. Da lej sugerował nacjonalizację majątku KPZS, likwidację „CzKGB" i rozgonienie lwiej części biurokracji związkowej. Radził dać c h ł o p o m ziemię na w ł a s n o ś ć i stworzyć przestrzeń dla prywatnej przedsiębiorczości w ogóle, pamiętając wszakże, by kapitał zagraniczny wpuszczać ściśle wytyczonym korytem, tak aby spra wianego przezeń gospodarczego ożywienia nie przewyższał ani odprowadzany za gra nicę zysk, ani zniszczenie naszego środowiska naturalnego. Pisał, że dla kraju decy dujący jest nie rozwój stolicy, lecz prowincji. Ten zaś p o w i n n y g w a r a n t o w a ć JESIEN-2002 321 samorządy - z i e m s t w a na szczeblu lokalnym, p o w i a t o w y m , o b w o d o w y m i ogólnorosyjskim. Z w i e ń c z e n i e m s y s t e m u państw owo-ziemskiego, zakładające go współdziałanie administracji rządowej z samorządami, m i a ł a być silna pre zydentura. W pracy tej Sołżenicyn po części powtórzył, a po części rozwinął swe tezy zawarte w „Liście do przywódców Związku Sowieckiego" 1 8 . W 1994 roku, po 20 latach emigracji, n o b l i s t a wrócił do kraju. Najpierw odprawił swój triumf; w kraju w y d a n o jego wszystkie dzieła, co było w a r u n kiem p o w r o t u . Wracając jechał z Syberii do M o s k w y pociągiem. Na kolej nych stacjach w i t a n o go chyba nie gorzej niż w carskich czasach podróżują cego i m p e r a t o r a . W Moskwie Sołżenicyn d o s t a ł c o t y g o d n i o w ą audycję w TV O s t a n k i n o , k t ó r ą j e d n a k rychło zdjęto z a n t e n y z p o w o d u słabej oglądalno ści. Nie wiem, czy istniały jakieś p o d t e k s t y polityczne tej decyzji, ale rzeczy wiście były to dość n u d n e pogadanki, więc nie przypuszczam, by twierdze nie o słabej oglądalności było wyssane z palca. Rosja lat 90-tych rozczarowała Sołżenicyna. Najlepiej widać to w jego p u blicystycznej książce pt. „Rosja w zapaści" ( 1 9 9 8 ) " Praprzyczyna zła to z d a n i e m a u t o r a - niewykorzystanie okazji, jaką był n i e u d a n y p u c z n o m e n klaturowy z sierpnia 1991 roku. Należało momentalnie rozwiązać i rozpuścić całą partię komunistyczną; otworzyć drogę dla zakazanej przez 60 lat drobnej i bardzo drobnej przedsiębiorczości... nadać realne prawa samo rządowi terytorialnemu. Dlaczego t e g o nie zrobiono? Bo przywódcy za pierwszy i najważniejszy krok uznali rozchwytywanie pomieszczeń i gabinetów na Kremlu... Co więcej, orły nowej demokracji przefrunęły po prostu górą z „Prawdy", czasopisma „Kommunist" (to aluzja do szefa rządu Jegora Gajdara - przyp. MK), z komuni stycznych akademii, czy zgoła z KC KPZS. Z wczoraj szych politruków mamy nie to, że demokratów, ale naj bardziej radykalnych demokratów. Reformę gospodarczą zastąpiła - z d a n i e m pisarza - złodziejska prywatyzacja. Nieliczni cwaniacy, dysponujący małym nawet wyjściowym kapitałem, skupywali za bezcen od zdezorientowanych osób duże partie voucherów (czyli b o n ó w prywatyzacyjnych - przyp. MK), a następnie nabywali za nie upatrzone kęsy majątku państwowego. P o m i m o swoich wcześniejszych deklaracji - w 1998 roku Sołżenicyn wcale nie był zachwycony tym, że G o r b a c z o w wypuścił E u r o p ę Środkową 322 FRONDA 27/28 z U k ł a d u Warszawskiego, Jelcyn w 1993 roku wypuścił Polskę do NATO, zaś Rosja wbrew słowiańskim, a także i własnym, rosyjskim interesom wysiała kontyn gent wojskowy w r a m a c h sił m i ę d z y n a r o d o w y c h do Bośni. To linia kapitulacji wobec Z a c h o d u , a zwłaszcza odgrywającego szczególnie złowrogą rolę Wa szyngtonu, który od początku popierał niepodległość Ukrainy. O A m e r y c e Sołżenicyn pisze: To, co w ogromnej mierze wybacza Ukrainie (a jeszcze łatwiej re publikom azjatyckim) - i wszelkie tłumienie odmiennych poglądów, i wszelkie matac twa wyborcze - tego nawet w małym stopniu nie wybacza Białorusi, gwałtownie ata kując nawet nieśmiałe próby jej zjednoczenia z Rosją. Zachodowi zależy na m a k s y m a l n y m Konkluzja jest oczywista: osłabieniu, i tak już słabej i okrojonej, Rosji. Kolejna kwestia budząca niepokój Sołżenicyna to polityka Rosji na obszarze d a w n e g o ZSRS. Pisarz po raz kolejny zarzuca Moskwie u z n a n i e granic leninowsko-stalinowsko-chruszczowowskich. Przede wszystkim dlatego, że ich efekt to pozostawienie za granicami nowej Rosji prawie tyle samo rosyjskiej ludności, ile utracił cały Związek Sowiecki podczas II wojny światowej. W świetle tego, co się s t a ł o w byłej Jugosławii, zwłaszcza w Bośni, niechęć Sołżenicyna do sowiec kich granic m i ę d z y r e p u b l i k a m i wydaje się nieco irracjonalna. Z dru giej j e d n a k s t r o n y możliwe, że taka operacja byłaby pożyteczna w p r z y p a d k u Czeczenii. Sołżenicyn po wielokroć mówił, że najlepsze, co m o ż n a zrobić z tą republiką, to przyłączyć do Kraju Stawropolskiego d a w n e kozackie t e r e n y na p ó ł n o c od rzeki Terek, a z reszty Czeczenii faktycznie i formalnie się wyco fać. M i m o wyraźnej niechęci do nowych granic Rosji Sołżenicyn w ż a d n y m razie nie p r o p o n u j e o d t w o r z e n i a ZSRS, bo oznaczałoby to utopienie narodu ro syjskiego w pęczniejącym świecie azjatyckim. W nas samych zaś hasło to tylko tłumi naszą własną świadomość narodową. N o b l i s t a krytykuje funkcjonowanie Wspól noty Niepodległych P a ń s t w dlatego, że obciąża o n a Rosję finansowo i mili tarnie. Trzeźwo zauważa, że Rosja s ł o n o płaci za stabilizację w swojej strefie odpowiedzialności. N a t o m i a s t kraje WNP, które się już od niej oddzieliły psycho logicznie i historycznie zwlekają z odejściem tylko dlatego, że liczą na korzyści ekono miczne ze strony Rosji... Dlatego trzeba budować nie WNP, lecz silną państwowość ro syjską - konkluduje pisarz. JESIEŃ-2002 323 Sołżenicyn m o c n o p o d k r e ś l a też, że idea eurazjatycka (którą definiuje ja ko pogląd, że Rosja organicznie przynależy do Azji i p o w i n n a b u d o w a ć swo ją przyszłość w łączności i jedności z Azją) nie jest ż a d n y m p r o j e k t e m poli tycznym dla współczesnej Rosji - z tych samych powodów, co restauracja ZSRS. U jednych jest to zanik odwagi, zanik wiary w siły narodu rosyjskiego, u innych ukryta chęć restytucji ZSRS. Ale byłoby to wyrzeczenie się trwającej od tysiąca lat rosyj skiej tożsamości kulturowej i spowodowałoby utonięcie top niejącego narodu rosyjskiego w gwałtownie rosnącej masie muzułmańskiej. Jeśli grozi nam narodowa zguba, to nie tutaj należy szukać ratunku. Jeśli wytrwamy, samoistności, to jedynie na kamienistej drodze naszej całej długiej tradycji naszej państwowości, kultury i wiary prawosław nej - a r g u m e n t u j e . Interesujący jest s t o s u n e k Sołżenicyna w o b e c partii władzy. Oligarchizacja systemu rządów p o s t ę p o w a ł a w Rosji przez całe m i n i o n e dziesięciolecie, ale milowym krokiem na tej d r o d z e były wybory prezydenckie w 1996 roku, których sens formalnie sprowadzał się do alternatywy: komuniści czy niekomuniści? Z d a n i e m a u t o r a „Archipelagu G u ł a g " była to j e d n a k alternatywa pozorna, b o w i e m już w trakcie kampanii wyborczej wyraźnie widoczna była niepew ność Ziuganowa, lęk komunistycznej góry przed własnym zwycięstwem. Skoro zaś opo zycja ułegła samounicestwieniu, to rząd u m i a ł to docenić; k o m u n i s t ó w zaczęto wciągać w tajne negocjacje i transakcje z o b o z e m władzy, a p o t e m przyszła na groda symboliczna, istotnie nieco w stylu przypominającym o s t a t n i ą scenę z „Folwarku zwierzęcego". D o s z ł o b o w i e m do zgody i pojednania k o m u n i s t ó w i (wtedy) niekomunistów. Szczyt pojednania osiągnięty został w dzień osiemdziesią tej rocznicy przewrotu bolszewickiego. W jubileuszowej odezwie prezydenta nawet nie zostały wspomniane kazamaty Czeki-GPU i łagry Gułagu, ale za to znałazlo się miej sce na to, by okazać „zrozumienie i przebaczenie tym, którzy popełnili tragiczną dzie jową pomyłkę", próbując realizować na ciele Rosji swoją Wielką Doktrynę. 324 FRONDA 27/28 W tej farsie Sołżenicyn dostrzega p r z e d e w s z y s t k i m wielką n i e m o r a l n o ś ć . Na brak moralności w życiu społecznym i politycznym był zaś pisarz zawsze wyczulony. W słynnym p r z e m ó w i e n i u , jakie wygłosił w 1978 roku w Harwar dzie 2 0 zarzucił Zachodowi, że jego polityka w o b e c k o m u n i z m u abstrahuje od moralności: Takie właśnie pomieszanie dobra ze złem, słusznego prawa z niesłusznym, znakomicie przygotowuje teren pod absolutny triumf absolutnego zła na świecie! Prze ciw dobrze przemyślanej światowej strategii komunizmu, na pomoc Zachodowi mogą przyjść jedynie czynniki moralne, innych nie ma; polityka kierowania się jakimikolwiek względami koniunkturalnymi nigdy nie zdoła stawić czoła tej tragedii. Najgorszy w dzisiejszej Rosji, z d a n i e m pisarza, jest nie wadliwy s y s t e m polityczny czy gospodarczy, ale wszechogarniający kryzys duchowy, bo jeśli pozwolimy nadwyrężyć duszę narodu, będzie to oznaczać jego zagładę. Sołżenicyn ma nadzieję, że n a d Rosją czuwa O p a t r z n o ś ć ; kto w ciągu swojego życia miał już możność przekonać się o racji i potędze Najwyższej Mocy nad nami, uwierzy, że na wet po tym stuleciu, które się po nas przetoczyło, Rosjanie nadal mogą mieć nadzieję. Nie została im odebrana. Bukowski, czyli rewolucja, której nie b y ł o W ł a d i m i r Bukowski (1942), to j e d e n z najbardziej z n a n y c h dysydentów, kil kakrotnie więziony i przetrzymywany w szpitalach psychiatrycznych. Na emigracji przebywa od 1976 roku, kiedy to został w y m i e n i o n y na w o d z a ko m u n i s t ó w chilijskich Luisa Corvalana. Nie wrócił do Rosji i m i e s z k a w An glii. W książce „I p o w r a c a w i a t r " (1978) d o k ł a d n i e opisał, jak wyglądał so wiecki system dręczenia d y s y d e n t ó w w szpitalach psychiatrycznych. W 1982 roku wydał „Pacyfiści k o n t r a p o k ó j " - pamflet na z a c h o d n i ą lewicę i z a w o d o wych bojowników o pokój, m a n i p u l o w a n y c h przez Kreml. Ten p r o b l e m to także j e d e n z w ą t k ó w d o b r z e u d o k u m e n t o w a n e j książki „Moskiewski p r o ces" (1995) 2 1 Ta o s t a t n i a cieszyła się s p o r y m z a i n t e r e s o w a n i e m w Polsce ze względu na tematykę - działalność sowieckich s ł u ż b specjalnych, inwazja na Afganistan, KGB-owskie źródła pierestrojki i p l a n u politycznego zakładają cego, k o n t r o l o w a n ą przez Kreml, transformację europejskich krajów Ostbloku. D y s k u t o w a n o zwłaszcza, p o p a r t ą d o k u m e n t a m i , tezę Bukowskiego, że to generał Wojciech Jaruzelski prosił w 1981 roku Kreml o wsparcie zbrojne, c z e m u sprzeciwiał się Breżniew. JESIEŃ-2002 325 W „ M o s k i e w s k i m p r o c e s i e " Bukowski pisze, jak to w k w i e t n i u 1991 ro ku usiłował przekonać p r o d e m o k r a t y c z n y c h d e p u t o w a n y c h do Rady Najwyż szej RFSRS, by brali sprawy w swoje ręce, przejmowali w ł a d z ę i organizowa li d e m o k r a t y c z n e struktury. Po prawdzie na tym polegał cały problem: kraj gotów był obalić reżim, ale niegotowa oka zała się nowa „eli ta", w nowi czasie wyrośli pierestrojki „demokraci". na Ludzie ogół przypadkowi, którzy wypłynęli w czasie i w ramach pseudowyborów, kie dy każda nowa twarz wydawała się lepsza od starych... Im w ogóle nie zależało na zmianach, które mogły ich całkowicie odsunąć na bok, pozbawiając przypadko wo nabytej pozycji „liderów". Autor uważa, że b ł ę d e m było swego rodzaju za p a t r z e n i e rosyjskich sił p r o d e m o k r a t y c z n y c h na Polskę, tak jak i b ł ę d e m pol skiej opozycji był „Okrągły S t ó ł " w n a s z y m kraju (do której to tezy Bukowski wielokrotnie powracał w wywiadach p o d c z a s promocji polskiego wydania „Moskiewskiego p r o c e s u " w 1998 roku - przyp. M K ) . jak i pozostali rosyjscy „liderzy" marzyli tylko o „pokoju obywatelskim", o „pertraktacjach przy okrągłym stole" z komunistycznym reżimem. (...) wyjaśniałem, że nawet w Polsce (gdzie za ple cami liderów „Solidarności" stały miliony członków ich organizacji, mających za sobą doświadczenie stanu wojennego) „okrągły stół" był jednak błędem i tylko przyhamo wał ruch polskiego społeczeństwa ku demokracji, że w ich warunkach „okrągły stół" tym bardziej nie będzie okrągły. Podobnie jak Sołżenicyn i Maksimów, Bukowski ocenia, że n o w a Rosja przespała swoje pięć m i n u t w historii, tę wielką okazję, jaką było fiasko p u c z u n o m e n k l a t u r o w e g o w sierpniu 1991 roku i kompromitacja jego organizatorów. Nawet w centrum, gdzie osobista władza Jelcyna na samym początku nie była kwestio nowana, 326 nie zdołano opieczętować „obkomów" i „rajkomów" partii i skonfiskować jej FRONDA 27/28 majątku. Bezwzględnie należało jak najszybciej unieszkodliwić pozostałe części składo we totalitarnego systemu, w tym również KGB z jego całą splątaną siecią agenturalną, potwornie rozrośniętą armię z jej najpotężniejszą bazą przemysłową... trzeba było raz na zawsze publicznie zdyskredytować i zdemaskować socjalistyczny reżim, zrzucić go z piedestału, pokazać i udowodnić jego przestępstwa... Na samym początku można by ło i należało przeprowadzić najboleśniejsze, ale nieuniknione reformy: przede wszystkim szeroką prywatyzację własności pań stwowej - mieszkań, zakładów, insty tucji handlu detalicznego i hurtowego. Ten jeden krok rozszerzyłby społeczną bazę władzy Jelcyna, jednocześnie wprowadzając w życie podstawową za sadę własności prywatnej, bez której niemożliwe są żadne dalsze reformy rynkowe. Dlaczego wówczas tak się nie stało? Bo w t e d y Jelcyn m u s i a ł by zerwać swój sojusz z „liberalną" częścią n o m e n k l a t u r y i szybko rozpisać n o w e wybory. On tym czasem tasował, przekładał i znów przetasowywał starą, biurokratyczną talię kart. N o w a Rosja przystąpiła do re form gospodarczych w 1992 roku, a przeprowadzić je miał Jegor Gajdar - odrośl usychającego drzewa starej nomenklatury ( w n u k Arkadija, a u t o r a „Timura i jego d r u ż y n y " ) . Jego ekipa to były m ł o d e , energiczne, liberalnie myślące dzieci n o m e n k l a t u r y . Ale - jak zauważa Bukowski - k ł o p o t z n i m i polegał na t y m , że ich wiedza w za kresie ekonomii była wyłącznie książkowa, ponieważ nie zdarzyło im się żyć tak, jak żyją zwykli ludzie, czy to w socjalizmie, czy w kapitalizmie. Poza t y m z a w i n i ł o też swoiste z a p a t r z e n i e na Polskę; Rosji „terapię s z o k o w ą " (tj. u w o l n i e n i e cen) zaaplikowano w z u p e ł n i e innych niż n a d W i s ł ą w a r u n k a c h . Jej e f e k t e m było z u b o ż e n i e s p o ł e c z e ń s t w a i p u s t y b u d ż e t . Prywatyzacja k u p o n o w a r ó w n i e ż przyniosła fiasko; b o n y ( n o m i n a l n i e w a r t e 10 tysięcy rubli) szybko stały się JESIEN-2002 327 zwykłym, ale za to inflacjogennym, ś r o d k i e m p ł a t n i c z y m - kilka miesięcy po emisji p ł a c o n o za nie pięć razy mniej. Poza fiaskiem gospodarczym efekt polityczny Gajdarowskich e k s p e r y m e n t ó w był fatalny; tego rodzaju reforma była bardzo na rękę komunistom: oto mimo, że nie wprowadzono ani demokracji, ani gospodarki rynkowej, obie te idee zostały dosta tecznie zdyskredytowane. Co do Jełcyna, to dla niego ten krach oznaczał początek dłu giego cofania się. O ile wiosną 1992 roku musiał się wy przeć swoich przekonań poli tycznych, jesienią przyszło mu poświęcić całą swoją ekipę (w tym również Gajdara), a wiosną 1993 roku już wal czył o polityczne przetrwanie. Nawet szturm na Biały Dom i rozpędzenie przy użyciu siły starej Rady Najwyższej nie wzmocniło jego pozycji. Nowy parlament (Duma) okazał się niewiele lepszy od po przedniego i od tego czasu Jelcyn stał się w istocie zakładnikiem „struktur władzy" (ar mii, ministerstwa spraw wewnętrznych i nowego KGB: FSK) To w a ż n a konstatacja, bo taki był właśnie p o w ó d bajecznej kariery politycznej przedstawiciela „or g a n ó w " W ł a d i m i r a Putina. W e d ł u g Bukowskiego, s t r u k t u r y siłowe popierały Jelcyna do końca i nieuniknione wydawało się, że wcześniej czy później struktury si łowe przejmą pełną władzę. W styczniu 2 0 0 0 r. pisarz m ó w i ł o ó w c z e s n y m p . o . prezydenta Putinie: stoi za nim system KGB.22 Bukowski, p o d o b n i e jak Sołżenicyn, kwestionuje celowość zaangażowa nia Rosji na o b s z a r z e W N P j a k o spadkobierczyni ZSRS. W rezultacie bowiem nie tylko okazało się, że odpowiedzialność za zbrodnie komunizmu spoczywa tylko na narodzie rosyjskim, który sam był ofiarą tych zbrodni w stopniu wyższym niż inne na rody; ale niemożliwe stało się przeprowadzenie jakiejkolwiek poważniejszej reformy ogromnych sowieckich sił zbrojnych, rozrzuconych obecnie na wielkiej przestrzeni by łego Związku i bardzo często wciąganych w lokalne konflikty etniczne. Czas zwery fikował ten pogląd o tyle, że a r m i a rosyjska p o d l e g a s p o r y m redukcjom, jed328 FRONDA 27/28 nak faktem jest, że w pierwszej polowie lat 90-tych często odgrywała w a ż n ą rolę - także polityczną - w krwawych nieraz w a ś n i a c h n a r o d o w o ś c i o w y c h na terenie byłego ZSRS. W j e d n y m Bukowski różni się zasadniczo od Sołżenicyna, Zinowiewa, czy Maksimowa: nie pisze o z a c h o d n i m spisku przeciwko Rosji i nie wierzy w t e n spisek, częściej raczej w s p o m i n a , jak to k r e m l o w s k a wierchuszka robi ła w konia różnych „użytecznych i d i o t ó w " na Z a c h o d z i e . I raczej ma p r e t e n sję do polityków zachodnich za g o r b a z m i j e l c y n o m a n i ę . Polak, M o s k a l - d w a bratanki Tak właśnie n o w ą Rosję widzą rosyjscy pisarze, czytani u n a s niegdyś przez generację, k t ó r ą u k s z t a ł t o w a ł s t a n wojenny. Wszyscy ci autorzy, oprócz Bu kowskiego, odczuwają wyraźny - c z a s e m aż n a d t o wyraźny - żal za utraco n y m i m p e r i u m . To m o ż n a z r o z u m i e ć . Żywią p r z e k o n a n i e o wyjątkowości swojego kraju. To też nie jest w k u l t u r z e europejskiej rzadkością - d o w o d z i a u t o r „Megalomanii n a r o d o w e j " Jan Stanisław Bystroń. Wszyscy, p o z a Bu kowskim, sądzą, że Związek Sowiecki - ich, chcąc nie chcąc, ojczyzna - roz padł się na skutek intryg Z a c h o d u , p r z e d e w s z y s t k i m Ameryki. Przy czym tylko Z i n o w i e w chwilami d o p r o w a d z a swój w y w ó d na t e n t e m a t ad absurdum. Są to j e d n a k p r o b l e m y właściwe Rosji - tak s a m o jak na przykład kwestia p o j m o w a n i a roli politycznej p a ń s t w a jako funkcji jego t e r y t o r i u m . Jeśliby a b s t r a h o w a ć j e d n a k od w ą t k ó w specyficznie rosyjskich, to okaże się, że prze bieg a zwłaszcza m e c h a n i z m y rosyjskiej transformacji są niepokojąco bliskie t e m u , co przeżyliśmy w m i n i o n y m dziesięcioleciu n a d Wisłą. Tu też na p o czątku opozycja ułożyła się z n o m e n k l a t u r ą , nikt nie niepokoił d a w n e g o apa ratu władzy, zaś jeśli chodzi o start do nowej rzeczywistości gospodarczej, to aparat był w s p o s ó b oczywisty uprzywilejowany. Też mieliśmy, z d a w a ł o się, silnego przywódcę, który przegapił p a r ę okazji do zrobienia czegoś sensow nego. Służby specjalne w p r a w d z i e u n a s nie rządzą, jak w Rosji, ale wiele wskazuje, że ich rola jest zbyt duża, podczas gdy w y m i a r u sprawiedliwości zbyt słaba. Również s p o r o było afer gospodarczych, a n a m i a s t k a powszech nej prywatyzacji, czyli p r o g r a m N F I p o n i ó s ł p e ł n e fiasko. Pasożytnicza biu rokracja pączkuje. Z wolnością mediów, osobliwie publicznych, też b y m nie przesadzał... JFSIEŃ-2002 329 Przykłady m o ż n a by mnożyć. Co z tego wynika? A n o to, że my, Polacy nie p o w i n n i ś m y się n a d y m a ć i puszyć patrząc na Rosjan. Opisując nasze życie polityczne, często s t a r a m y się b o w i e m p u n k t e m o d n i e s i e n i a dla naszych ana liz uczynić to, co dzieje się w dojrzałych demokracjach z a c h o d n i c h . Tymcza- 330 FRONDA 27/28 sem, aby lepiej z r o z u m i e ć z a c h o d z ą c e w Polsce procesy, p o w i n n i ś m y raczej u w a ż n i e przyglądać się t e m u , co odbywa się w krajach takich, jak U k r a i n a czy właśnie Rosja. MICHAŁ KURKIEWICZ PRZYPISY: 1 Włodzimierz Marciniak „Rozgrabione imperium. Upadek Związku S o w i e c k i e g o i p o w s t a n i e Federacji Rosyjskiej", ARCANA, Kraków 2 0 0 1 , s . 5 6 4 2 ibid. S.326 3 ibid. S.335 4 ibid. S.353 5 Andrzej Grajewski „Tarcza i miecz. Rosyjskie służby specjalne 1 9 9 1 - 1 9 9 8 " , Biblioteka „Wię zi", Warszawa 1 9 9 8 , s. 3 2 7 6 ibid. s.319 7 „Rzeczpospolita" 2 2 . 0 1 . 2 0 0 2 . 8 Tadeusz Klimowicz „Przewodnik po w s p ó ł c z e s n e j literaturze rosyjskiej i jej okolicach ( 1 9 1 7 - 9 Aleksander Z i n o w i e w „Rosja i Zachód", KRĄG, Warszawa 1 9 8 4 , s.26 1 9 9 6 ) , Towarzystwo Przyjaciół Polonistyki Wrocławskiej, Wrocław 1996, s.77 10 „Rzeczpospolita" 1 1 . 1 2 . 1 9 9 3 . 11 Aleksandr Z i n o w i e w „Zapad. F e n o m e n zapadnizma", „Centrpoligraf" M o s k w a 1 9 9 5 12 Władimir M a k s i m ó w „Spojrzenie w otchłań", GRYF Warszawa 1 9 9 3 13 Klimowicz, op.cit. s . 1 0 6 14 Katarzyna Duda „Wizja Rosji postkomunistycznej. Publicystyka Władimira Maksimowa",w: „Wizja człowieka i świata w myśli rosyjskiej" red. Lucjan Suchanek, Wydawnictwo UJ, Kraków 1998 15 Władimir M a k s i m ó w „Samoistreblenije", „ G o ł o s " M o s k w a 1 9 9 5 16 Andrzej Drawicz „Spór o Rosję', KRĄG Warszawa 1987, s. 155 17 Aleksander Sołżenicyn „Jak o d b u d o w a ć Rosję? Refleksje na miarę m o i c h sil", ARKA, Kraków 18 Lucjan Suchanek „Aleksander Sołżenicyn, pisarz i publicysta" UJ Kraków 1 9 9 4 1991 19 Aleksander Sołżenicyn „Rosja w zapaści" Bertelsmann Media, Warszawa 1 9 9 9 20 Aleksander Sołżenicyn „Zmierzch odwagi", Oficyna Liberałów, Warszawa 1 9 8 0 21 Władimir Bukowski „Moskiewski proces. D y s y d e n t w archiwach Kremla", V O L U M E N War 22 „Rzeczpospolita" 2 9 . 0 1 . 2 0 0 0 szawa 1 9 9 8 JESIEŃ'2002 331 List otwarty do Wojciecha Wencla Kolonia - Berlin, 13 maja Drogi Panie! Z niezmierną radością przyjąłem na pozór m a ł o znaczący fragment Pańskie go artykułu zamieszczonego w n u m e r z e 3/2002 Nowego Państwa pt. „Zycie jest gdzie indziej". To prawda, w Polsce bywam coraz rzadziej, bowiem co najmniej od 10 lat sprawy idą t a m dla m n i e n a d podziw dobrze. Co za tym idzie, rzadko trafiają do m n i e niepokojące głosy, na t e m a t wydarzeń, które umacniałyby w Narodzie Polskim przesłanie Tego, którego imienia nie chcę tutaj wymieniać. Kiedy jednak takie głosy pojawiają się, wszystkie skrupulatnie analizuję. Z tym większym zdziwieniem w Pana wybitnej, aczkolwiek niestety konserwatywnej publicystyce, odnalazłem myśli diabelsko genialne, które zamierzałem wprowa dzić w życie dopiero za kilka lat. Bo jakże nie cieszyć się, kiedy tak opiniotwór czy eseista jak Pan pisze: (...)Dlatego tak nieprzekonująco brzmią formułowane przez część środowisk chrześcijańskich wezwania do nasycania kultury masowej treściami ewan gelicznymi. - Popkultura jest tylko środkiem ekspresji - przekonują zwolennicy tej koncep cji - i w zależności od ludzi, którzy ją tworzą, może służyć dobru albo zlu. Otóż dzisiej sza kultura masowa wcale takim neutralnym środkiem nie jest, bo w całości -jako tkanka - stanowi wcielenie religijnego konsumpcjonizmu. Oczywiście można przemycać za jej po średnictwem słowa Chrystusa, problemem pozostaje jednak forma, w jakiej się to robi. I nie chodzi tu o służące dobrej sprawie, melodyjne utwory Arki Noego, które stanowią za zwyczaj koronny przykład masowej ewangelizacji. Nie należą one do popkultury, ale do dużo starszego nurtu pieśni dziecięcej, co wyda się oczywiste, kiedy przypomnimy sobie choćby przedwojenną piosenkę „Ojciec Wirgiliusz uczył dzieci swoje" z dynamicznym na miarę dzisiejszej wrażłiwości refrenem „Hejże ha!". Hejże h a ! W ł a ś n i e taki nastrój towarzyszy mi od przeczytania t e g o arcyciekawego tekstu. Błyskotliwy wywód erudyty! Nic genialniejszego nie wy myśliłbym ja sam, a przecież n a w e t Pańska k u l t u r a wysoka nie o d m a w i a mi przebiegłości. Dzisiaj istnieje j u ż tylko i wyłącznie k u l t u r a m a s o w a ! Oczywi ście bardzo j e s t e m z t e g o rad, bo słabizna to rzadkiej wody, a i pracy włoży ł e m w nią n i e m a ł o ! Miewa j e d n a k swoje wzloty p o n a d p r z e c i ę t n ą i tutaj by wa niebezpieczna. 332 Istnieje przecież tzw. masowa kultura wysoka i ma się FRONDA 27/28 niestety coraz lepiej. W ł a ś n i e o n a spędza mi sen z powiek, jeżeli w m o i m przypadku m o ż n a m ó w i ć o śnie. J a d ę teraz pociągiem szybkobieżnym na li nii Kolonia - Berlin. R ó w n i e ż w tych m i a s t a c h powstają co ciekawsze jej dzieła, zwłaszcza w zakresie królowej s z t u k - m u z y k i . Z e s p ó ł To Rococo Rot nagrał n p . płytę i n s p i r o w a n ą zwyczajnym, p r o s t y m b u d y n k i e m o klockowatej bryle. Wszystkie t r z y m i n u t o w e u t w o r y odpowiadają j e d n a k o w y m p o m i e s z c z e n i o m b u d y n k u . D o s k o n a ł a rzecz. Albo Jeff Mills - t e n c z a r n o s k ó r y Berlińczyk nagrał kolejną wersję m u z y k i do futurologicznego dzieła Fritza Langa „ M e t r o p o l i s " . Majstersztyk! Podziwiam ich w y b i t n e osiągnięcia i jed nocześnie cieszę się, że nie t w o r z ą dzieł i n s p i r o w a n y c h gotyckimi k a t e d r a m i czy „Boską k o m e d i ą " . Taka s z t u k a m o g ł a b y mi b a r d z o zaszkodzić. A tak, oczywiście - b a r d z o ł a t w o przypisać jej Piękno, r ó w n i e ż o P r a w d ę ociera się aż n a d t o często. Najgorzej jest z D o b r e m . . . Ale tutaj na p o m o c pospieszył mi Pan, wskazując, że nie ma co p r ó b o w a ć z m i e n i a ć t k a n k i p o p - k u l t u r y wtłacza jąc w nią D o b r o i Miłość. Cieszę się niezwykle, bo wysoka kultura masowa, ja ko awangarda pop-kultury, w y z u t a z d o b r a i miłości zacznie powoli dryfować w kierunku czystego e s t e t y z m u . P r a w d a p r z e s t a n i e ją po p r o s t u obchodzić, bo ile m o ż n a tarzać się w m i s t e r n i e s t w o r z o n y m przeze m n i e świecie rozpu sty, zbrodni i k ł a m s t w a . Artyści są przecież zbyt delikatni! Moja radość jest t y m większa, że k u l t u r a m a s o w a to r ó w n i e ż komputery, telewizja (z k t ó r ą bodaj miał Pan niegdyś coś w s p ó l n e g o ) , radio, p r a s a kolo rowa. Idąc za Pana w y b o r n ą d i a g n o z ą w i d z ę j u ż oczami w y o b r a ź n i niewiel kie g e t t o kultury wysokiej, k t ó r e k o m p l e t n i e u t r a c i ł o k o n t a k t z rzeczywisto ścią oraz m a s o w ą Wieżę Babel s k a z a n ą na zżeranie w ł a s n e g o o g o n a . I nici wtedy z w e z w a ń tego starego safanduły J a n a Pawła II o jakiejś nowej ewange lizacji czy - o zgrozo - wyjątkowo błyskotliwej idei inkulturacji w o b r ę b i e kul tury m a s o w e j . Na myśl o tej ostatniej aż p r z e c h o d z i m n i e dreszcz, gdyż przy p o m i n a m sobie ciężkie czasy zatęchłej kontrreformacji. Brrr! Tak, g e t t o elitarne, w k t ó r y m być m o ż e i ja się znajdę. Jako obserwator. Będę mógł wtedy, nie zawracając j u ż sobie głowy niczym i n n y m , do końca świata odgrywać wyjątkowo przyjemną rolę w y s u b l i m o w a n e g o estety. Zawsze znajdzie Pan we m n i e w i e r n e g o czytelnika. Sługa u n i ż o n y DIABEŁ JESIEŃ-2002 333 MODLITWA ALEKSANDRA ANDRIEJ TARKOWSKI Boże! Uratuj nas w tę straszliwą godzinę... N i e p o z w ó l zginąć m o i m dzie ciom, przyjaciołom, mojej żonie, W i k t o r o w i i w s z y s t k i m tym, którzy Cię ko chają i wierzą w Ciebie. Uratuj i tych, k t ó r z y n i e wierzą w Ciebie, bo są śle pi i nie myślą o Tobie, bo jeszcze n i e wiedzą, co to znaczy być tak n a p r a w d ę nieszczęśliwym; wszystkich, którzy w tej o t o chwili utracili nadzieję, w i a r ę w przyszłość, w życie, w t o , że m o g ą u Ciebie szukać p o m o c y ; uratuj każde go, k t o p r z e p e ł n i o n y jest s t r a c h e m i p o c z u c i e m zbliżającego się końca, k i m m i o t a strach o siebie i swych najbliższych; uratuj tych, k t ó r y m nic p r ó c z Cie bie nie p o z o s t a ł o i dla których jesteś j e d y n ą ucieczką, dlatego że jest to ostat nia, najstraszliwsza wojna, po której j u ż nic n i e p o z o s t a n i e i nie będzie ani zwyciężonych, ani zwycięzców, ani miast, ani wsi, ani trawy, ani drzew, ani w o d y w potokach, ani p t a k ó w na niebie... O d d a m Ci wszystko, w s z y s t k o co m a m , p o r z u c ę swą rodzinę, k t ó r ą k o c h a m , spalę swój d o m , w y r z e k n ę się Malca, s t a n ę się niemy, do nikogo j u ż nigdy nie o d e z w ę się s ł o w e m , wyrzek nę się wszystkiego, co wiąże m n i e z życiem, tylko spraw, by w s z y s t k o było tak jak p r z e d t e m , tak jak dziś r a n o , tak jak wczoraj, żeby nie było wojny i te go śmiertelnego, przyprawiającego o m d ł o ś c i , zwierzęcego strachu, niczego takiego! P o m ó ż Panie, a ja uczynię wszystko, co Ci o b i e c a ł e m ! . . . CYTAT Z FILMU „OFIAROWANIE" 334 FRONDA 27/28 POCZTA Triumfalny pochód „holenderskiej tożsamości"? mi przeżytkami nietolerancyjnego i auto W ostatniej „Frondzie" zamieszczony zo go". Zobojętniały na wszelkie zasady sta! bardzo ciekawy tekst Tomasza Jawo i wartości, ponowoczesny motłoch obiet rowskiego „Brunatno-różowi", traktujący nice te kupuje. Niebawem Front wprowa o rytarnego społeczeństwa patriarchalne- subkulturowych, dza rządy dyktatorskie, ewoluujące ku to a w konsekwencji także i politycznych ko talitaryzmowi, i przekształca się w Nową neksjach łączących nazizm z homoseksu Społeczną Gejowską Partię Aryjczyków alizmem. Tymczasem był już (angielski skrót NSGAP chyba nie przy w przeszłości na łamach naszej prasy po padkowo przypomina skróconą nazwę dejmowany, między innymi w konwencji pewnego ugrupowania, które w latach mitologicznych, temat potitical fiction. W czwartym numerze (z 1933-45 rządziło w Niemczech). Zaczyna 7 stycznia 2000 roku) nie ukazującego się się prawdziwa rewolucja kulturalna. już niestety „Tygodnika Postnowożytne- Płomień prezentuje całą historię go" (dodatku do tygodnika „Nowe Pań w formie fragmentów niedokończonej stwo"), znalazła się antyutopia Macieja autobiografii „Nadzieja i wstyd" autor Płomienia pod znamiennym tytułem stwa „Triumfalny pochód różowej swastyki". Skautingu, legendarnego Waltera, który „byłego harcmistrza Różowego Autor kreśli mroczną wizję Europy naraził się bardziej wpływowej frakcji XXI stulecia, kiedy to państwa Starego NSGAP i przeszedł do podziemia". Wal Kontynentu wraz z USA i Kanadą zawią ter wspomina między innymi: „Postano zują Unię Północnoatlantycką. W 2015 wiono przede wszystkim wyplenić pozo roku w wyniku wyborów, władzę w Unii stałości obejmuje Front Wyzwolenia Gejów. Swo Chodziło o judaizm, chrześcijaństwo, is je zwycięstwo organizacja ta zawdzięcza lam, czyli religie oferujące swoim wy obietnicom „rozprawienia się z wszelki znawcom represyjną moralność, obcą JESIEŃ-2002 semickiej okupacji Europy. 335 przecież p l u r a l i s t y c z n e m u d u c h o w i po- który, gdyby n i e z o s t a ł w 1934 roku za nowoczesności. (...) Z g o d n i e z t a k i m po mordowany przez hetero-hitlerowców, s t a w i e n i e m sprawy, w Unii z a g w a r a n t o prawdopodobnie w a n o miejsce dla różnych n a r o d o w o ś c i , wielkie m ę s k i e b r a c t w o o h o m o e r o t y c z - religii i kultur. Z j e d n y m wszakże wyjąt n y m c h a r a k t e r z e . Ale co się odwlecze, to kiem. M o n o t e i s t y c z n i czciciele psychopa n i e uciecze. Pod g i g a n t y c z n y m p o m n i tycznego, kiem bezwzględnego, a przede uczyniłby z R o e h m a koło b u d y n k u NSDAP dawnego wszystkim z a z d r o s n e g o , tyrana - J a h w e Reichstagu w Berlinie corocznie pod ko nie potrafili się d o s t o s o w a ć do standar niec czerwca o b c h o d z i się orgiastyczne d ó w p ó l n o c n o - a t l a n t y c k i e g o społeczeń D n i D u m y Gejowskiej. P r y m w i o d ą t u ca stwa o t w a r t e g o . D o z n u d z e n i a p o w t a r z a le rzesze ogolonych, u b r a n y c h w c z a r n e li swoje grzechu teorie spiskowe pierworodnym i o szatanie, skóry l u b kurtki wojskowe oraz glany, podobnych w y p o s a ż o n y c h w kije bejsbolowe i ł a ń c u bzdurach, i pozostawali o d p o r n i na naj chy, agresywnie zachowujących się m ł o większe osiągnięcia psychologii oraz na dych nazi-gejów. To z t e g o ś r o d o w i s k a re uk społecznych. krutowali (...) Żydzi i A r a b o w i e otrzymali więc p o z w o l e n i e na p o z o s t a n i e się pracownicy specjalnej k o m ó r k i policyjnej d o zwalczania a n t y h o - w Unii pod w a r u n k i e m wyrzeczenia się moseksualnych, swojej Tyle „ l e g e n d a r n y " Walter, a ściślej Maciej tożsamości etniczno-religijnej, zmiany i m i o n i nazwisk oraz p o d d a n i a się sterylizacji. Kościoły chrześcijańskie uległy p o d z i a ł o m . Większość ich człon semickich z a b o b o n ó w . " Płomień. Wielokrotnie słyszymy dzisiaj, że świat „ p o 11 w r z e ś n i a " jest j u ż z u p e ł n i e ków u z n a ł a N o w y Aryjsko-Gejowski Ład inny niż p r z e d z a m a c h a m i na World Tra i d o k o n a ł a p o s t m o d e r n i s t y c z n e j reinter- de C e n t e r i P e n t a g o n . Strasząc O s a m ą bin pretacji P i s m a Świętego tak, by n i e ranić L a d e n e m i Al-Khaidą m o ż n a przy okazji uczuć h o m o s e k s u a l i s t ó w i innych grup znacznie sprzymierzonych partią. nie, liberalne s p o ł e c z e ń s t w a p r z e d zagro Mniejsza część, między i n n y m i papież Le ż e n i a m i , jakie niesie rzeczywisty czy też on XIV z garstką o d d a n y c h mu w i e r n y c h urojony fanatyzm religijny. Politycy mają przeszli d o k a t a k u m b . " tego świadomość z rządzącą Dzień 3 0 czerwca u s t a n o w i o n o jako skuteczniej ostrzegać z a c h o d ( p o tragedii w USA, w d u c h u walki z religijnym f u n d a m e n t a najważniejsze święto p a ń s t w o w e . „Kolej lizmem ne rocznice Nocy Długich N o ż y przypomi m e n t a r z e p r o m i n e n t n y c h działaczy S L D ) . nały b o w i e m o męczeńskiej śmierci Ern W a r t o też zwrócić u w a g ę n a z m i a n y zało sta ż e ń polityki imigracyjnej 336 Roehma, nazisty-homoseksualisty, u t r z y m a n e były chociażby ko państw, FRONDA które 27/28 dotąd promowały „wielokułturowość". Ale w tekście Falickiego na szczegól Wydarzenia w Nowym Jorku i Waszyng ną uwagę zasługują następujące fragmen tonie stały się dla wielu polityków pre ty: „(...) odnosi się wrażenie, że nowe tekstem, aby zrewidować swe stanowisko ugrupowanie chce ujednolicić społeczeń wobec swobodnego napływu do krajów stwo holenderskie poprzez zaostrzenie zachodnich ludności arabskiej i muzuł procedur wpuszczania obcokrajowców do mańskiej. Holandii oraz zwiększenie kontroli gra W szóstym numerze (z 9 lutego 2002 nicznej. Sam Pim Fortuyn jest znany ze roku) tygodnika „Najwyższy Czas!" opu swoich - w stosunku do imigrantów - blikowany został interesujący artykuł Bo 'nietolerancyjnych' poglądów, które opu nawentury Falickiego „Brunatno-różowe blikował w książce pod tytułem 'Przeciw chmury?". Autor donosi o powstaniu islamizacji naszej kultury: Holenderska w Kraju Tulipanów nowej partii politycz tożsamość jako fundament'. Jak dotąd, nej - Leefbaar Nederland (Nadająca się do wypowiedzi na temat imigrantów ucho Życia Holandia - cóż za postmoderni dzą Fortuynowi na sucho, co jest zadzi stycznie brzmiąca, zapewne w wolnym wiające tłumaczeniu, nazwa). Na jej czele stoi Prawdopodobnie Holendrzy mają kłopot niejaki Pim Fortuyn. W kolejnych sonda z pojęciem takiej 'sprzeczności', że Pim żach elektorat tej partii systematycznie Fortuyn jako afiszujący się swoim homo się powiększa. Program LN przewiduje seksualizmem polityk też może być nie- w wielokulturowej Holandii. radykalne rozszerzenie kontroli państwa tolerancyjny. Inną ciekawostką jest pro nad gospodarką i innymi obszarami życia pozycja LN podwyższenia kar nie tylko za społecznego, taki subtelny zamordyzm. zanieczyszczenie środowiska, ale także za Chodzi tu między innymi o propozycję dyskryminację. (...) Pim zachowuje się cofnięcia prywatyzacji sektora państwo wręcz przeciwnie niż jego polityczni kon wego, ponadto prawny obowiązek nosze kurenci: w programach publicystycznych nia przy sobie dowodu osobistego (do tej ostentacyjnie zapala drogie cygara oraz pory nikt tego nie przestrzegał) i umożli wtrąca się do rozmowy z innymi gośćmi wienie policji „prewencyjnego" przeszu typowymi zwrotami i tonem homoseksu kiwania obywateli, a także utworzenie no alisty. W takim kraju jak Holandia jest to wej państwowej (czytaj: rządowej) stacji więcej niż dobry chwyt marketingowy." telewizyjnej, która miałaby nadawać co Czyżby więc ponura antyutopia Ma godzinę wiadomości (cel propagandowy cieja Płomienia stawała się rzeczywisto tego ostatniego projektu wydaje się auto ścią? Na początek pójdzie Kraj Tulipa rowi artykułu - i słusznie - ewidentny). nów, w którym już zdążono wdrożyć JESIEŃ-2002 337 w życie wiele „ p o s t ę p o w y c h " idei (cho Na pierwszy ogień pójdą więc - t a k ciażby legalizacja eutanazji i „ m a ł ż e ń s t w " jak sobie tego życzy P i m F o r t u y n - Arabo homoseksualnych). Nie przypadkiem do wie i m u z u ł m a n i e . Gdy z nimi będzie już obiegu p u b l i c z n e g o trafił t e r m i n „ h o l e n spokój, przyjdzie p o r a na... No w ł a ś n i e , derska rewolucja k u l t u r a l n a " . Jakiś n a s z na kogo? Kto będzie n a s t ę p n y w kolejce? rodzimy n a u k o w i e c oznajmił z rok t e m u na ł a m a c h tygodnika „Wprost", że Polska P o z d r o w i e n i a dla całej redakcji: nie ma wyjścia i - p o d o b n i e jak i n n e kra Jacek Wasyluk je w Europie - będzie m u s i a ł a się tej re Przemyśl [list nadesłany do redakcji przed zabój wolucji p o d d a ć . stwem Pima Fortuyna] Tymczasem w nowej sytuacji ruch ge jowski dojrzewa do zrzucenia obrońcy „praw człowieka" i maski rzecznika „uciskanych mniejszości". Wracają klima ty a la Ernst R o e h m . I tak, n a d s z e d ł m o Ekologia doprowadzona do ostateczności m e n t , aby u p r z e d z e n i o m na tle r a s o w y m S z a n o w n a Redakcjo, n a w s t ę p i e chciał i religijnym n a d a ć wyraźnie „ p o s t ę p o w e " , b y m poczynić p e w n ą u w a g ę . Tutaj, to „cywilizowane", „ r ó ż o w e " , j e d n y m sło znaczy do Galicji W s c h o d n i e j , „polityczna w e m „ h o l e n d e r s k i e " oblicze. W świecie p o p r a w n o ś ć " n a razie n i e d o t a r ł a . Miej „ p o 11 w r z e ś n i a " zabieg t e n p o w i n i e n scowa l u d n o ś ć nie lubi szwuli. Para mig pójść ł a t w o . Większość m i e s z k a ń c ó w Za dalących się o s o b n i k ó w tej samej płci na c h o d u wysoko sobie ceni zdobycze laic którejś z ulic D r o h o b y c z a czy S t a n i s ł a w o kiej demokracji i nie ma zbytniej o c h o t y wa, przejmować się losem „czcicieli psycho konsternację przechodniów, patycznego, się bez p r z e s z k ó d p r z e r o d z i ć z ich s t r o n y bezwzględnego, a przede wywołałaby najprawdopodobniej i mogłaby wszystkim z a z d r o s n e g o t y r a n a - J a h w e " . w jakąś f o r m ę agresji. N i e dziwię się. Tu O s t a t e c z n e rozwiązanie pewnej drażliwej p r o b l e m ó w j e s t m n ó s t w o , ale A m s t e r d a kwestii zacznie się chyba od tych, którzy m u , dzięki Bogu, jeszcze n i e m a . skupiają na sobie najwięcej p o g a r d y i lę A teraz do rzeczy. Słowa te piszę w kil ku, od jawnych wrogów, „wzbogaconej" ka dni po tym, jak w Holandii zginął z n a n y osiągnięciami n o w o c z e s n o ś c i i p o n o w o - tamtejszy polityk Pim Fortuyn. Zastrzelił czesności, „cywilizacji białego człowieka". go działacz jakiejś organizacji ekologicznej Szczególnie, że m n o ż ą się oni w t e m p i e , (przynajmniej takie o t r z y m a ł e m dotych które zeświecczone i wysoko r o z w i n i ę t e czas informacje). O p i n i a publiczna na Za narody aryjskie przeraża. chodzie 338 zastanawia się nad motywami FRONDA 27/28 zbrodni. Ponoć Fortuyn byt zwolennikiem W j u d a i z m i e h o m o s e k s u a l i z m okre hodowli zwierząt futerkowych. Czyżby tyl ślany jest b a r d z o m o c n y m s ł o w e m toeyah ko to stanowiło przyczynę zabójstwa? Fortuyn nie byl żadnym prawicowym ekstremistą. z Po prostu jego konkurenci establiszmentu przypięli mu etykietę („obrzydliwość"). dowskiej W przynależy świetle więc do religii ży kategorii najcięższych w y k r o c z e ń przeciwko Bogu. Skoro tak, t o h o m o s e k s u a l i z m b r u t a l n i e groźnego ksenofoba-populisty, by go skom gwałci p r a w a przyrody, k t ó r a przecież sta promitować w oczach liberalnej opinii spo n o w i dzieło Stwórcy. K o n s e k w e n t n y eko łecznej. Tymczasem był on zwykłym szwu- log lem. Postulował wzmocnienie struktur w n i o s e k : s t o s u n k i h o m o s e k s u a l n e strasz państwa w celu obrony przed imigrantami liwie zanieczyszczają ś r o d o w i s k o n a t u r a l zdobyczy, jakie stały się ł u p e m holender n e . D l a t e g o r o z m a i t e „fronty wyzwolenia skich degeneratów gejów" są w swej istocie antyekologiczne (zwłaszcza legalizacja homo-związków). Może i Fortuynowi cho z tego faktu wyciągnąć i t r z e b a się im przeciwstawiać. dziło o walkę z przestępczością i nieuc twem, a więc z plagami, których roznosicie- powinien Przyszły m o r d e r c a F o r t u y n a wykazał się więc konsekwencją, choć zapewne lami w znaczącym stopniu są p o d o b n o t r u d n o pochwalać akty t e r r o r u jako takie. przybysze z krajów arabskich i m u z u ł m a ń Tym niemniej dla d o b r a przyrody została skich. Zasadniczy konflikt miał jednak pod w t y m przypadku wypowiedziana wojna łoże nie polityczne, lecz cywilizacyjne. s z w u l s k i e m u lobby. I być m o ż e , gdy za Kampania Fortuyna wymierzona była c h o d n i e partie k o n s e r w a t y w n e i chadeckie przeciwko imigrantom, z których spora - sięgną już dna, to jedyna nadzieja pozosta jak na Holandię - część, hołduje zdrowe nie w nieugiętej p o s t a w i e Zielonych. m u , a więc tradycyjnemu stylowi życia, chociażby modelowi wielodzietnej rodziny. M a t e u s z Żar Dla kogoś, kto głośno i ostentacyjnie dekla Lwów ruje swój homoseksualizm, widok rodzi żających do meczetu, może budzić poczucie Zdekonstruować Harrego Pottera obcości i wrogości. M a m y tu do czynienia W o s t a t n i m n u m e r z e „ F r o n d y " blok p o ców z pięciorgiem dzieci, w dodatku podą ze starciem dwóch całkiem odmiennych cy święcony p o p - s a t a n i z m o w i zawierał d w a wilizacji. Fortuyn, jak wiadomo, ze swoim artykuły homoseksualizmem się demonerkę dla wręcz dzieci z a w a r t ą w bajkach o P o k e m o n a c h prowokująco. To jednak nie był jeszcze po i Harrym Potterze. Oba pisane z kazno wód zbrodni. dziejską pasją wpisywały się w o g ó l n o - JESIEŃ-2002 afiszował demaskujące 339 światową dyskusję o b r o ń c ó w i przeciwni liczanie, ile razy H a r r y P o t t e r czaruje i ko ków m ł o d e g o czarodzieja i m a ł y c h p o go przyzywa, d e m a s k o w a n i e czarodziej tworków. Całą sprawę rozpoczęli amery skiej dzieciny jako skąpca i s a m o l u b a , al kańscy protestanci, bo którzy jako pierwsi piętnowanie tego, że Pokemony zaniepokoili się d z i w n ą twórczością dla nawiązują d o j a p o ń s k i e g o folkloru. P a n o dzieci. P r z e d s t a w i o n a we „ F r o n d z i e " linia wie, litości, ł a t w o wykazać, że p r z e z takie krytyki Pottera i P o k e m o n ó w p o w t a r z a sito n i e p r z e s z e d ł b y ani Tolkien, ani Le a r g u m e n t y p r o t e s t a n c k i e . Niestety, jest t o wis, ani t o p i e n i e m a r z a n n y . Idąc t y m t r o argumentacja całkowicie chybiona. I nic p e m o s a d z o n y w pogańskiej d e m o n o l o g i i dziwnego, skoro p r o w a d z o n a przez i n n o D z i e ń Z a d u s z n y p o w i n i e n z o s t a ć zakaza wierców współczesnej ny, a inkulturacja katolickiej działalności jest merytorycznie niezwykle słaba. An misyjnej p o t ę p i o n a . B ł ę d n y m r o z u m o w a glosascy kaznodzieje szybko wychwytują n i e m stajemy się n i e tylko ł a t w y m ł u p e m niepokojące zjawiska i potrafią zręcznie dla przeciwników, ale r ó w n i e ż w i ą ż e m y nagłośnić sprawę, ale ich diagnozy są nie sobie s a m i p ę t l ę na szyi. krytyka kultury zwykle p o w i e r z c h o w n e i zazwyczaj nie Z r e s z t ą o p o w i e r z c h o w n o ś c i krytyki sięgają sedna p r o b l e m u . Słabość intelek dziecięcego t u a l n a wynika tu z a p e w n e z braku zaple świadczy fakt, że t a m gdzie on się na cza, jakim dla n a s jest tradycja kościelna. p r a w d ę pleni na m a s o w ą skalę i przybiera Pozbawiając siebie 2 0 0 0 lat doświadcze formy n i e a k c e p t o w a l n e n a w e t dla urny- pop-satanizmu najlepiej nia wiary i intelektu, p r o t e s t a n c i skazali słowości laickiej, pozostaje nie z a u w a ż o się na błądzenie. ny. C h o d z i mi o a m e r y k a ń s k i e serie ko D l a t e g o innowiercy m o g ą n a m p o m ó c odkryć p e w n e kwestie, ale n i e u ł a miksowe adresowane do czytelnika od 7 do 14 lat (nie tylko wiekowo, też u m y twią n a m ich z r o z u m i e n i a . N a przykład, słowo), choć zainicjowali oni teologiczną analizę w k a ż d y m kiosku z c o d z i e n n ą prasą. Zain które m o ż n a kupić w Polsce p r o b l e m u U F O , t o właściwego z n a c z e n i a t e r e s o w a n y m p o l e c a m moją u l u b i o n ą se p r o b l e m n a b r a ł d o p i e r o w rękach p r a w o rię o s t w o r z e n i u i m i e n i e m Lobo. sławnych. Z a n i m d a m y się u w i e ś ć ich au W r ó ć m y j e d n a k do H a r r e g o i Poke torytetowi, p o w i n n i ś m y także p a m i ę t a ć , m o n ó w . Co z n i m i jest n i e tak? M o i m że dysydenci z r ó w n ą pasją co N e w Age, z d a n i e m w s z y s t k o jest w p o r z ą d k u , p o magię i zabobon, piętnują „ p a p i z m " . d o b n i e jak w p o r z ą d k u jest z dzieciarnią, Bicie na a l a r m w sprawie najnow która, jak to zwykle bywa, ma swoje ulu szych produkcji dla dzieciarni, było m o ż e b i o n e bajki. P r o b l e m leży gdzie indziej. i s ł u s z n e , ale p o z i o m dyskusji niski - wy- Ź r ó d ł e m p o p - d e m o n e r k i , fali b a ś n i o w e j 340 FRONDA 27/28 p r z e m o c y i innych n i e a k c e p t o w a l n y c h jakichkolwiek p r a w d , aby „nie ograniczać przez rodziców form dziecięcej rozrywki jego w o l n o ś c i " . „Jak b ę d z i e dorosły, to B a n a l n y m jest s a m w y b i e r z e " s t a ł o się m a n t r ą wyzwolo s p o s t r z e ż e n i e , że w głowach r o d z i c ó w in nej pedagogiki. W istocie n i e jest to żad t e l e k t u a l n y kogiel-mogiel jest niejedno n a m e t o d a w y c h o w a w c z a , tylko rezygna k r o t n i e większy niż w u m y s ł a c h ich po cja ciech. Z m o i c h obserwacji wynika, że Z r e s z t ą dziecko nigdy n i e b ę d z i e m o g ł o ma nic wybrać, bo bez w y c h o w a n i a , bez prze w wielu przypadkach większą w i e d z ę re kazania w z o r ó w ś w i a t o p o g l ą d o w y c h ni ligijną niż jego rodzice. Z r e s z t ą n i e c h o gdy n i e s t a n i e się d o r o s ł e . N i e k t ó r z y dzi tu tylko o religię. Światopogląd rodzi uważają, że ź r ó d ł e m wyzwolonej p e d a g o jest kultura dorosłych. idący do Komunii świętej 9-latek z jakiegokolwiek wychowywania. uboższy niż giki jest liberalizm, k t ó r y k a ż e rezygno światopogląd dziecka. Jak to m o ż l i w e ? wać z presji wychowawczej w i m i ę wol Świat dzieci instytucja ności j e d n o s t k i . Być m o ż e , ale m a s o w y edukacyjna, świat r o d z i c ó w b u d u j e tele s u k c e s t a k i e g o podejścia bierze się stąd, ców jest w skali m a s o w e j buduje szkoła, wizja, instytucja rozrywkowa. Tworzenie że d o s k o n a l e maskuje fakt, iż rodzice n i e wizji świata czerpiącej ze ź r ó d e ł rozrywki mają dziecku nic w a r t o ś c i o w e g o do prze jest tak s a m o s e n s o w n e jak b u d o w a filo kazania. Synek n i e m a z r e s z t ą czego wy zofii życia w oparciu o d o ś w i a d c z e n i e wi bierać, b o t a t u ś m o ż e w y t ł u m a c z y m u , d o w i s k a cyrkowego. jak funkcjonować w świecie, ale n i e uka Współczesny t a t u ś wielbicieli Poke ż e m u ż a d n y c h sensów. m o n ó w p r z y p o m i n a postacie grane przez F e n o m e n P o k e m o n ó w jest świetną ilu Woody Allena, zagubiony w świecie, beł stracją tego problemu. O t o m a m y bajkę, koczący do siebie, nie rozumiejący rzeczy którą przedszkolaki zaczynają darzyć mie wistości i innych ludzi, p o p y c h a n y przez szaniną kultu i fascynacji. Zjawisko przy sprzeczne prądy, metafizyczny rozbitek. biera m a s o w ą skalę i odciska się z taką siłą, Ogólna dezorientacja m a s k o w a n a jest n a że przykuwa uwagę społeczną. I tu docho wiele sposobów. O d kultu m ł o d o ś c i p o dzimy do sedna sprawy. Okazuje się, że Po kult techniki znajdziemy cały wachlarz kemony są dla dorosłych prawie zupełnie rozmaitych m e t o d kamuflażu, a ostatecz niezrozumiale. Nie za bardzo w i a d o m o nie bezład m o ż n a utopić w rozrywce. o co chodzi, a co ważniejsze - nie w i a d o m o , U p a d e k „ d o r o s ł y c h " w z o r c ó w świa dlaczego dzieciarnia polubiła potworki. Po topoglądowych p r o w a d z i d o u p a d k u stra stawa rodziców była ambiwalentna. Jedni tegii wychowania. C o r a z częściej rodzice uznali prawo pociech do „wolnego wybo w s t r z y m u j ą się od p r z e k a z a n i a dziecku ru", JESIEŃ-2002 inni woleli prewencyjnie zakazać. 341 W o b u przypadkach t r u d n o byłoby wska z d e z o r i e n t o w a n y m bachorku, z kolejnych zać jakąś głębszą strategię pedagogiczną. gagów rozbijających d a w n e bajki, p o w i n n i Pierwsi w istocie nie wiedzieli na co po się najpierw zastanowić, co mu przekazu zwalają, drudzy nie wiedzieli czego zabra ją. Czy dekonstrukcja m i t u nie jest w isto niają. Tymczasem należy zapytać, w jaki cie p o w i e d z e n i e m : „śmiejmy się ze świa sposób niezrozumiała dla dorosłego Euro ta, bo jest bez s e n s u " ? pejczyka japońska bajka została dopusz P r o s z ę n i e z r o z u m i e ć m n i e źle, n i e czona do m a s o w e g o rozpowszechniania. m a m z a m i a r u d e m o n i z o w a ć ani P o k e m o Wydaje mi się, że telewizyjni decydenci nów, ani H a r r e g o Pottera, ani t y m bar i marketingowi stratedzy nie zrozumieli dziej Shreka. U w a ż a m , że rację mają ci, z Pokemonów więcej niż przeciętny zja którzy n i e w i d z ą w tych bajkach n i c złe dacz chleba. Jednak to, że brakowało sen go. P r o b l e m tkwi gdzie indziej. W kon su, nie było żadną przeszkodą w p r o m o w a tekście, w j a k i m p e w n e treści się pojawia niu filmu. Jak d o p u s z c z o n o do prezentacji ją. P o k e m o n y s a m e w sobie są n i e g r o ź n e , czegoś w gruncie rzeczy bezsensownego? ale jeżeli stają się dla dzieci ź r ó d ł e m sen To proste. Bezsensowny świat dorosłych sów, to j u ż jest p r o b l e m . H a r r y P o t t e r też oferuje dziecku chaos. n i k o g o n i e u w o d z i , ale jeżeli s p o t k a n i e Pokemony są ś w i e t n y m p r z y k ł a d e m z n i m będzie j e d y n ą s z a n s ą d o t k n i ę c i a tego, że dając dzieciom coś, czego sami metafizyki, to n i e najlepiej. W s p ó ł c z e s n e nie rozumieją, dorośli oferują dzieciom bajki stają się g r o ź n e d o p i e r o wtedy, gdy bezsens, ale gdyby s p r a w ą zająć się bar w b e z s e n s o w n y m świecie stają się jedy dziej g r u n t o w n i e , znacznie większe ob n y m ź r ó d ł e m sensów. szary twórczości dla dzieci ujawniłyby swoją n ę d z ę . Narastające w latach 90-tych zjawisko erozji tradycyjnych baśniowych dr K r z y s z t o f K ó c wątków narracyjnych p o z o s t a ł o n i e bez Jaś, Małgosia i Harry Potter wpływu na dziecko. P o p u l a r n o ś ć antyba- Wejście na ekrany jek (np. Shreka) czy a n t y k o m i k s u (wspo H a r r y ' e g o Pottera s p o w o d o w a ł o p o n o w n e filmu o przygodach m n i a n y Lobo), a d r e s o w a n y c h n i t o d o do zainteresowanie rosłych, ni to do dzieci, ma tu szczególnie W „Przekroju" ponure P o t t e r e m " ujmuje się s a m wielki U m b e r t o oblicze. W e ź m y Shreka, który małym (10.02.br.) czarodziejem. za „Harrym spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem Eco. średnioklasowej „Wprost" (24.02.br.), który p i ó r e m Toma (kiedyś powiedzieliby W podobnym tonie zabiera głos śmy mieszczańskiej) publiczności. Rodzi sza Raczka o d p i e r a zarzuty o szkodliwym ce, którzy radośnie rechoczą, przy n i e c o wpływie „ H a r r y ' e g o Pottera n a wyobraź- 342 FRONDA 27/28 nię jego młodych czytelników. Z kolei w „Gazecie Wyborczej" (31.01.br.) Halina ofiar, paląc je wcześniej w piecach krematoryjnych? Bortnowska współczuje H a r r y ' e m u , ze po Pytanie o rolę, jaką być m o ż e odegra sądzany jest o szerzenie kultu szatana. Na ła b a ś ń „Jaś i M a ł g o s i a " w p r o c e s i e wy t o m i a s t „Super Express" (29.01.br.) pisze c h o w a w c z y m sporej części n i e m i e c k i e g o o uczącej k a t e c h i z m u siostrze zakonnej n a r o d u , zadaję po to, aby d o w i e d z i e ć się, z Wrocławia, która wspierana przez miej jaka jest siła m o r a l n e g o z n a c z e n i a i od scowego księdza uznała, że treść „Har- działywania m i t u . ry'ego Pottera" jest antychrześcijańska. Wracając d o H a r r y ' e g o P o t t e r a , n i e „SE" równocześnie zamieszcza odnoszącą chcę się do tego incydentu wypowiedź j e d n e g o chłopca, k t ó r y p r a g n i e za w s z e l k ą c e n ę z biskupów. Jak się wydaje, gazeta przyta zniszczyć p a n o s z ą c e się w o k ó ł n i e g o zło, cza ją dlatego, aby dać do z r o z u m i e n i a - p o d e j r z e w a ć od razu o w s z y s t k o co naj chociaż a u t o r tego nie m ó w i - że katechet gorsze. P o m i m o t o i n t e r e s u j e m n i e , czy ka nie ma racji. A jak jest naprawdę? m o ż e o n sprawić, i ż j e g o m a ł y m z w o l e n Pozostawię na chwilę „ H a r r y ' e g o Pot tego sympatycznego skądinąd n i k o m b ę d z i e t r u d n o kiedyś z r o z u m i e ć , t e r a " i p r z y p o m n ę i n n ą baśń, j e d n ą z tych, iż cel n i e u ś w i ę c a ś r o d k ó w ? H a r r y P o t t e r które znikały b r o n i ą c d o b r a , stosuje b o w i e m m e t o d y z księgarskich półek. W związku z b a ś n i ą nie odbiegające od tych, k t ó r y m i p o s ł u „Jaś i Małgosia", bo o nią mi chodzi, chcę gują się jego krzewiący zło a d w e r s a r z e . w swoim czasie szybko Najważniejsze j e d n a k jest co i n n e g o . zadać takie o to pytania: opowieść O t ó ż n i k t do tej p o r y n i e p r z e k o n a ł , że dwóch wybitnych profesorów z Getyngi, dobiegający z kart sagi o H a r r y m P o t t e r z e Czy dziewiętnastowieczna Jakuba i Wilhelma G r i m m , o zamierzającej n i e w y o b r a ż a l n y h a r m i d e r , k t ó r y wznieca spalić m a ł e g o chłopca Czarownicy, która ją o b e c n e t a m gusła, n i e zagłuszy - m o ż e w końcu s a m a zostaje żywcem spalona jak nigdy d o t ą d p o t r z e b n e j m ł o d y m lu przez jego siostrzyczkę, m o g ł a przyczynić d z i o m - Dobrej Nowiny. się do zaniku w n i e m i e c k i m społeczeń Myślę więc, że w a r t o jeszcze raz p o stwie wrażliwości na ludzkie cierpienie? r o z m a w i a ć o „ H a r r y m P o t t e r z e " - bo Czy baśń o dzieciach, k t ó r e po z a m o r d o p r z e p o j o n e o k r u c i e ń s t w e m b a ś n i e braci waniu starej kobiety rabują należące do G r i m m , n a szczęście, m a ł o k t o p a m i ę t a . niej kosztowności, m o g ł a inspirować na rodziny nazistowskiej ideologii, której wy Z poważaniem: Andrzej Przybysz znawcy, p o d o b n i e jak b a ś n i o w e postacie Jaś i Małgosia, rabowali d o r o b e k swych JESIEŃ-2002 343 NOTY O AUTORACH M O H A M M E D ATTA ( 1 9 6 8 - 2 0 0 1 ) j o r d a ń s k i terrorysta, b o j o w n i k islamskiej o r g a n i zacji Al-Kaida, d o w ó d c a k o m a n d a , k t ó r e 11 w r z e ś n i a 2 0 0 1 r o k u u p r o w a d z i ł o i rozbi ło w N o w y m Jorku s a m o l o t pasażerski boeing 757. S A M U E L BRACŁAWSKI ( 1 9 7 6 ) publicysta. M i e s z k a w Z i e l o n c e . NATALIA B U D Z Y Ń S K A ( 1 9 6 8 ) k u l t u r o z n a w c a . M i e s z k a w P o z n a n i u . C H R I S T I A N DE C H R E G E ( z m . 1 9 9 6 ) francuski trapista, z a k o n n i k k l a s z t o r u w Tib e h i r i n e w Algierii, p o r w a n y i z a m o r d o w a n y przez I s l a m s k ą G r u p ę Z b r o j n ą . STANISŁAW CHYCZYŃSKI ( 1 9 5 9 ) poeta, prozaik, a b s o l w e n t filozofii U n i w e r s y t e t u Jagiellońskiego. W latach 1994-1997 redagował miesięcznik kulturalno-literacki Nihil Novi. Opublikował pięć książek, o s t a t n i o Caharia Mon Amour. Mieszka w Lanckoronie. T A D E U S Z D Ą B R O W S K I ( 1 9 7 9 ) p o e t a , s t u d e n t f i l o l o g i i polskiej n a U n i w e r s y t e c i e G d a ń s k i m , r e d a k t o r d w u m i e s i ę c z n i k a literackiego Topos, s t y p e n d y s t a Fundacji i m . Sta nisławy Fleszarowej-Muskat. O p u b l i k o w a ł książki poetyckie: Wypieki, e-mail i mazurek. Mieszka w G d a ń s k u . A d r e s s t r o n y i n t e r n e t o w e j : www.tdabrowski.prv.pl DIABEŁ zły duch, u p a d ł y anioł, odwieczny w r ó g Boga i człowieka, m i e s z k a tu i ówdzie. 344 FRONDA 27/28 MICHAŁ DYLEWSKI ( 1 9 7 3 ) a n t r o p o l o g w s p ó ł c z e s n o ś c i . M i e s z k a n a warszawskiej Pradze. M I Ł O S Z KAMIŃSKI ( 1 9 7 8 ) p o e t a , s t u d e n t p r a w a n a U n i w e r s y t e c i e W r o c ł a w s k i m . Publikował m . i n . w Tytule, Odrze i Zeszytach Literackich. M i e s z k a w Jeleniej G ó r z e . M I C H A Ł KLIZMA ( 1 9 6 9 ) p o l o n i s t a . M i e s z k a w W a r s z a w i e . ALEKSANDER KOPIŃSKI ( 1 9 7 4 ) h u m a n i s t a . Mieszka w Warszawie. PIOTR M. KOSMALA ( 1 9 7 5 ) politolog i publicysta, r e d a k t o r naczelny m i e s i ę c z n i k a Nasze Młociny. Mieszka w W a r s z a w i e . J A N U S Z KOTANSKI ( 1 9 5 7 ) poeta, historyk, a u t o r scenariuszy filmowych, stały współ pracownik Miejsc Świętych i Christianitas. Wydał trzy t o m y wierszy. Mieszka w Warszawie. MAJER K R A S Z A N K R A S Z E W S K I (1972) a b s o l w e n t U K S W w Warszawie, a u t o r książki Żal ( 1 9 9 7 ) . C e n i ciszę i n a l e ś n i k i . M i e s z k a w L e g i o n o w i e . WOJCIECH K U D Y B A (1965) poeta, n o r w i d o l o g , d o k t o r n a u k h u m a n i s t y c z n y c h KUL. Publikuje na ł a m a c h W drodze i Homo Dei. M i e s z k a w N o w y m Sączu. PAWEŁ KULA ( 1 9 6 9 ) artysta-fotografik, fotoreporter Polskiej Agencji Prasowej, a u t o r szaty graficznej kwartalnika Christianitas. Mieszka w Zalesiu G ó r n y m koło Warszawy. MICHAŁ K U R K I E W I C Z ( 1 9 6 4 ) historyk, epizodycznie d y p l o m a t a , o b e c n i e d z i e n n i karz. Mieszka w s t o ł e c z n y m Ś r ó d m i e ś c i u , na XI piętrze, z w i d o k i e m na Pałac Stalina. A D A M LUBICZ ( 1 9 4 7 ) antykwariusz, warszawiak, dyletant. Mieszka na Starej Pradze. TIEMIR M A C H M I E D O W ( 1 9 7 0 ) działacz religijny. M i e s z k a w Taszkiencie. FILIP M E M C H E S ( 1 9 6 9 ) niegdyś psycholog, o b e c n i e p r a c o w n i k firmy k o m p u t e r o wej, wciąż publicysta. R e d a k t o r m i e s i ę c z n i k a Telewizja Niepokalanów II. M i e s z k a na warszawskim Żoliborzu. JESIEŃ-2002 345 S T E P H A N O L S C H O V S K Y ( 1 9 6 9 ) p u b l i c y s t a specjalizujący się orientalistyce i te m a t y c e bliskowschodniej. M i e s z k a w Berlinie. BLAISE PASCAL ( 1 6 2 3 - 1 6 6 2 ) francuski filozof i matematyk, autor Prowincjonałek i Myśli. JOSEPH PEARCE (1954) kanadyjski powieściopisarz, biograf m . i n . Soiżenicyna, C h e s t e r t o n a i Tolkiena. Publikuje m . i n . w Catholic Herald. M i e s z k a w Norfolk. N E L S O N R O D R I G O PEREIRA ( 1 9 6 4 ) stały k o r e s p o n d e n t w Polsce p o r t u g a l s k i e g o Radia Renascenca. Mieszka na w a r s z a w s k i c h Bielanach. M A G D A S O B O L E W S K A ( 1 9 6 8 ) anglistka, t ł u m a c z k a . M i e s z k a w W a r s z a w i e . SONIA SZOSTAKIEWICZ ( 1 9 7 1 ) redaktor „Frondy". Mieszka pod Warszawą. ANDRIEJ TARKOWSKI ( 1 9 3 2 - 1 9 8 6 ) rosyjski reżyser, realizator takich filmów jak m.in. Andriej Rublow, Zwierciadło, Stalker, Nostalgia czy Ofiarowanie, l a u r e a t wielu n a g r ó d na m i ę d z y n a r o d o w y c h festiwalach filmowych. T O M A S Z P. TERLIKOWSKI ( 1 9 7 4 ) filozof, d z i e n n i k a r z . M i e s z k a w W a r s z a w i e . E R N S T W E I S S K O P F ( 1 9 6 7 ) krytyk literacki. M i e s z k a w Berlinie. WOJCIECH W E N C E L ( 1 9 7 2 ) p o e t a , eseista, l a u r e a t N a g r o d y i m . Kościelskich. Wy dał cztery t o m y wierszy, o s t a t n i o Ziemię Świętą. Po p r z e i s t o c z e n i u się t y g o d n i k a Nowe Państwo w miesięcznik i z a k o ń c z e n i u kadencji Rady P r o g r a m o w e j T V P S.A. p r z e s t a ł p o d r ó ż o w a ć na trasie G d a ń s k - W a r s z a w a - G d a ń s k i zaszył się w r o d z i n n e j M a t a m i . M A R I U S Z W O D Z I C K I ( 1 9 5 6 ) m a t e m a t y k . O d 1988 r o k u profesor U n i w e r s y t e t u Kalifornijskiego w Berkeley. W 1995 roku w y k ł a d a ł w College de F r a n c e . S t u d i o w a ł arabski, egipski i wiedzę o cywilizacjach Bliskiego W s c h o d u . M i e s z k a w Berkeley. 346 FRONDA 27/28 FUNDUSZ WYDAWNICZY Dla osób zainteresowanych wsparciem Funduszu Wydawniczego FRONDY podajemy n u m e r konta: Stowarzyszenie Kulturalne F R O N D A BPH PBK S.A. III O/W-wa 11101053-401050021825 Serdecznie dziękujemy p. Bogusławowi Piwko który wsparł Fundusz. Jednocześnie informujemy, że Stowarzyszenie Kulturalne F R O N D A każdorazowo przesyła swoim dobroczyńcom podziękowania za wsparcie, które stanowią dowód, uprawniający do odliczenia od podatku s u m y równej przekazanej na F u n d u s z darowiźnie. JESIEŃ-2002 347 Marian Zdziechowski W obliczu końca W y d . III (pierwsze powojenne). Rok w y d . 1999 230 s. 16.00 PLN Analiza cywilizacji, która "posadziła Boga na ławie oskarżonych". Książka przedwojennego filozofa, profesora Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, ukazuje "czerwony terror" bolszewickiej Rosji w perspektywie religijnej. Przerażająca rzeczywistość Związku So wieckiego zmusza autora do zastanowienia się nad pierwiastkami sa tanistycznymi w historii europejskiej kultury. Ku przestrodze. Marian Zdziechowski Widmo przyszłości Wydanie II (pierwsze powojenne) Rok w y d . 1999 228 s. 18.00 PLN Oderwanie współczesnej polityki i kultury od wskazań moralnych popycha cywilizację Zachodu ku coraz głębszemu upadkowi. Jedy nym ratunkiem jest - według Zdziechowskiego - rechrystianizacja Europy. Tę misję może podjąć Polska, jeśli stworzy uniwersalną ideę, którą przyjmą inne narody. "Mesjanistyczną" wizję autora W obliczu końca realizuje na naszych oczach Jan Paweł II, głosząc wiarę w Chrystusa na wszystkich kontynentach. Marian Zdziechowski Węgry i dookoła Węgier Rok w y d . 2001 248 s. 18.00 PLN Marian Zdziechowski, najwybitniejszy w dwudziestowiecznej Polsce znawca Rosji, tym razem, nie mniej kompetentnie podejmuje zagad nienia związane z historią Węgier. Książka zawiera błyskotliwe, a za razem rzetelne eseje na temat historii, kultury oraz charakteru naro dowego Węgrów. Ponadto Zdziechowski dostrzega duchowe powi nowactwo, wspólny etos cywilizacyjny, a także zbieżność celów w polityce międzynarodowej Polaków i Węgrów. Idąc tym tropem, proponuje oryginalną ideę strategicznego sojuszu obu narodów. 348 FRONDA 27/28 Jerzy Braun Kultura jutra Rok w y d . 2001 360 s. 25.00 P L N Po raz pierwszy publikowany wybór publicystyki Jerzego Brauna polityka, filozofa, dramaturga, poety, redaktora "Gazety Literackiej", pisma "Zet". "Kultury Jutra" oraz "Tygodnika Warszawskiego". Książ ka zawiera prace z zakresu krytyki kulturalnej, teologii i filozofii pu blikowane w latach 1932 -1948. Godna podziwu jest wszechstron ność i erudycja autora, który będąc być może ostatnim mesjanistą w polskiej kulturze XX wieku, odważnie podejmował takie zagadnie nia jak obrona romantyzmu, kryzys współczesnej kultury czy misja dziejowa Polski. Mikołaj Bierdiajew Rosyjska idea W y d . II poprawione Rok w y d . 1999 280 s. 18.00 PLN Portret duszy rosyjskiej pióra prawosławnego filozofa XX wieku, au tora Nowego średniowiecza. Cel tych rozważań był bardzo ambitny: opisać nie to, co Rosjanie sami myślą o sobie, lecz to, co zamyślił o Rosji Stwórca. W rzeczywistości poznajemy jednak nie wolę Bożą, lecz koncepcje samego Bierdiajewa, który przy okazji kreśli porywa jący obraz zmagań rosyjskiego ducha kilku ostatnich stuleci. Paweł Lisicki Punkt oparcia Rok w y d . 2000 350 s. 25.00 PLN Nowy zbiór esejów autora książki „Nie-ludzki Bóg", w którym pole mizuje on z wpływowymi myślicielami (po?)nowoczesności. Autor twórczo czerpie z filozofii starożytnej, Ojców Kościoła, a także teolo gów i filozofów katolickich ostatnich dwóch stuleci - kardynała Hen ry Newmana, Karla Adama, Romano Guardiniego, Dietricha von Hildebranda i Etienne Gilsona. Autor książki to - zdaniem Czesława Miłosza - pierwszy od wielu lat fascynujący eseista religijny w Polsce. JESIEŃ-2002 349 Paweł Lisicki Jazon Rok w y d . 1999 78 s. 12.00 PLN Dramaturgiczny debiut wybitnego eseisty. Tło akcji - opowiedzianej językiem klasycznej tragedii - stanowią teologiczne spory między Żydami pobożnymi i zhellenizowanymi. Miłość, intryga i zbrodnia skrywają "drugie dno" dramatu - fundamentalne pytanie o miejsce religii w życiu człowieka oraz wyraźne aluzje do współczesnej kon dycji Zachodu. John Henry Newman O rozwoju doktryny chrześcijańskiej Tłumaczenie: Jolanta W. Zielińska 402 s. 18.00 PLN Dzieje doktryny chrześcijańskiej w pierwszych wiekach po Chrystu sie. Spory, polemiki, pasjonujące starcia świętych i heretyków. Przy szły kardynał rozpoczął pisanie tej monumentalnej pracy jako anglikanin. a skończył jako katolik. Jego książka wyzwoliła myśl katolicką ze statycznego pojmowania dziejów i otworzyła bramę Kościoła dla wielu poszukiwaczy „pierwotnego chrześcijaństwa". J u a n Luis Lorda Moralność - sztuka życia Tłumaczenie: Piotr Rak Rok w y d . 1999 284 s. 18.00 PLN Krótki, ale kompletny i uporządkowany kurs chrześcijańskiej etyki. Książka ukazuje zarazem roztropność i piękno życia moralnego, a przez to stanowi znakomitą zachętę do osobistej poprawy. Owoc szczególnie żywej i bogatej refleksji chrześcijańskiej ostatnich lat, któ ra została ukoronowana encykliką „Veritatis Splendor" Jana Pawła II. 350 FRONDA 27/28 Karl Adam Natura Katolicyzmu Tłumaczenie: Paweł Lisicki Rok w y d . 1999 212$. 16.00 PLN Niemiecki filozof i teolog, jeden z najbardziej wpływowych myślicie li pierwszej połowy XX wieku, dowodzi, że zarówno doktryna, jak i obrzędy katolickie wyrastają organicznie z żywego kontaktu z Chry stusem. Dogmat o obcowaniu świętych sprawia, że chrześcijanie nie są samotni, należą bowiem do ponadczasowej rodziny odkupionych przez Chrystusa. Ta prawda to znakomite lekarstwo na dzisiejszą cho robę wykorzenienia. Dietrich von Hildebrand Koń Trojański w Mieście Boga Tłumaczenie: Jerzy Wocial Rok w y d . 2000 212s. 18.00 PLN Doświadczony fenomenolog i jeden z największych współczesnych etyków, opierając się o właściwie interpretowane teksty II Soboru Watykańskiego, wskazuje nadużycia, jakich dopuszczają się moder nistyczni teologowie. Ta książka, napisana już w dwa lata po zakoń czeniu Vaticanum II, jest kluczem do zrozumienia posoborowego kryzysu w Kościele, czyli jego postępującej sekularyzacji. Dietrich von Hildebrand Spustoszona winnica Tłumaczenie: Tomasz C. Pszczółkowski Rok w y d . 2000 132s. 16.00 PLN Ostatnie dzieło Dietricha von Hildebranda to jego intelektualny testa ment. Pisana z proroczym gniewem, żarem i bólem, książka ta jest gwałtownym protestem przeciw postępowaniu niektórych teologów i hierarchów, którzy - zdaniem autora - niweczą nadprzyrodzony cha rakter nauki katolickiej. Autor, uważany przez Piusa XII za Doktora Ko ścioła XX wieku, pisze wręcz o "piątej kolumnie" niszczącej Kościół. JESIEŃ-2002 351 Romano Cuardini Bóg. Nasz Pan Jezus Chrystus - osoba i życie Tłumaczenie: Juliusz Zychowicz Rok w y d . 1999 538 s. 38.00 PLN Jedna z najważniejszych książek katolickich XX wieku: w niespiesznej medytacji nad Ewangelią, niemiecki teolog szczegółowo rozważa ży cie Jezusa z Nazaretu. Autor zajmował się krytycznie protestanckimi badaniami nad życiem Chrystusa, znał więc także możliwe manow ce tej gałęzi wiedzy i potrafił się ich strzec. Także niekatolicy podkre ślali ogromną przysługę, jaką Guardini oddał swoją książką. Jacques Maritain Łaska i człowieczeństwo Jezusa Tłumaczenie: Arkadiusz Ziernicki Rok w y d . 2001 132s. 16.00 PLN Czy Jezus wiedział, że jest Bogiem? Jeden z najbardziej znanych to ni istów XX wieku docieka, jak Bóg-człowiek „wzrastał w mądrości, w latach i w lasce" i jak Jego Boska „nadświadomość" coraz pełniej docierała do Jego ludzkiego umysłu. Przykład Jezusa-jak uczy Ma ritain - dowodzi, że pełnię wiedzy o sobie człowiek uzyskuje przyj mując swój krzyż i niosąc go aż do końca... UFO w perspektywie chrześcijańskiej Rok w y d . 2001 96 s. 7 PLN Niewielka książka, na którą składają się cztery teksty: ojca Serafina Rose - prawosławnego mnicha, Chryzostoma z Etny - greckiego ar cybiskupa, Grzegorza Kiwki i Bohdana Koroluka. Prezentują oni je den z wielu tropów, które, być może, doprowadzą do rozwikłania ta jemnicy Niezidentyfikowanych Obiektów Latających. Według auto rów w Układzie Słonecznym jedynymi istotami rozumnymi są ludzie, a więc owe tajemnicze latające krążki pochodzić muszą z Ziemi. Nie są to jednak obiekty materialne. Zatem jakie? 352 FRONDA 27/28 Karl Stern Słup ognia Tłumaczenie: Magda Sobolewska Rok w y d . 1999 366s. 18.00 PLN Świadectwo amerykańskiego teologa pochodzenia żydowskiego, który nawrócił się na katolicyzm. Obszerny opis zmagań duchowych i intelektualnych ze stereotypami na temat chrześcijaństwa, głęboko zakorzenionymi w pedagogice i doktrynie judaizmu. Książka adreso wana do wszystkich, którzy pragną poznać bliżej świat naszych "star szych braci w wierze". Gerard van den Aardweg Homoseksualizm i nadzieja Tłumaczenie: Marek Sobieszczański Rok w y d , 1998 172 s. 12.00 PLN Holenderski psycholog ukazuje możliwości radzenia sobie z homo seksualizmem. W oparciu o doświadczenia uzyskane w trakcie wie loletnich badań klinicznych van den Aardweg stawia tezę że "od mienne orientacje seksualne" nic są uwarunkowane genetycznie i można je leczyć. W terapii i powracaniu do normalnych relacji z otoczeniem bardzo ważną rolę odgrywa budzenie w pacjencie na dziei na lepsze życie - podstawowe przesłanie chrześcijaństwa. Nikodem Bończa - Tomaszewski Demokratyczna geneza nacjonalizmu Rok w y d . 2001 252 s. 25.00 PLN Czy słusznie nacjonalizm identyfikowany jest jako ruch prawicowy o nachyleniu katolickim? Historyk młodego pokolenia odkrywa de mokratyczne źródła polskiego nacjonalizmu. Ukazuje postępowe, le wicowe i antyklerykalne oblicze ruchu narodowego przełomu XIX/XX wieku. Autor prezentuje ostrą krytykę mitów naszej narodo wej i antynarodowej historiografii oraz rekonstruuje ideologię anty-liberalnego demokratyzmu. Książka stanowi totalną rewizję intelek tualnej historii Polski czasów najnowszych. JESIEŃ-2002 353 Eugenio Zoili Przed Świtem (Naczelny rabin Rzymu: dlaczego zostałem katolikiem?) Tłumaczenie: Jerzy Podgórski. Magda Sobolewska 240 s. 16.00 PLN Duchowy pamiętnik naczelnego rabina Rzymu z okresu II wojny światowej. W roku 1945 Israel Zoili przyjął chrzest w Kościele kato lickim. Przybrał imię Eugenio - na cześć swego przyjaciela, papieża Piusa XII, którego miłosierdzie i zasługi dla ratowania Żydów przed ludobójstwem opisuje również w tej książce. Marek J a n Chodakiewicz Narodowe Siły Zbrojne. "Ząb" przeciw dwu wrogom W y d . II, rok w y d . 1999 498 s. 38.00 PLN Drugie, poszerzone wydanie biografii pułkownika Leonarda Zub-Zdanowicza. Rewizja mitów PRL-owskiej historiografii na temat posta wy NSZ wobec nazistów i bolszewików. Pięćset stron rzetelnie i obiektywnie opracowanych relacji z działalności bohaterskiego przywódcy partyzanckich oddziałów NSZ działających na Lubelszczyźnie i Kielecczyźnie. Marek J a n Chodakiewicz Żydzi i Polacy 1918-1955 Współistnienie - zagłada - komunizm Rok w y d . 2000 732 s. 42.00 PLN Pierwsza praca historyczna wyczerpująco i obiektywnie opisująca wspólne dzieje Żydów i Polaków w XX wieku. Autor - polski historyk od lat pracujący w Stanach Zjednoczonych - szczególną uwagę po świecą wpływowi stereotypów "polskiego antysemityzmu" i "żydoko muny" na stosunki miedzy tymi społecznościami. Książka została bar dzo dobrze przyjęta przez recenzentów największych polskich gazet. 354 FRONDA 27/28 Marek Wierzbicki Polacy i Żydzi w zaborze sowieckim. Stosunki polsko - żydowskie na ziemiach północno - wschodnich II Rzeczypospolitej (Zachodnia Białoruś) pod okupacja sowiecką (1939-1941) Rok w y d . 2001 360 s. 25.00 PLN Historyk młodego pokolenia Marek Wierzbicki porusza temat stano wiący tabu w peerelowskiej histriografii. Wydarzenia przedstawione w niniejszej książce przyczyniły się do wzmocnienia stereotypów „ży dokomuny" i „polskiego antysemityzmu". Autor docierając do nie publikowanych dotąd źródeł, rekonstruuje obraz ówczesnych zda rzeń i stara się odpowiedzieć na pytanie o prawdziwość powyższych stereotypów. Bogdan Musiał Roztsrzelać elementy kontrewolucyjne! Brutalizacja wojny niemiecko-sowieckiej latem 1941 roku. Rok w y d . 2002 352 s. 25.00 PLN Wpływ brutalizacji wojny niemiecko-sowieckiej na pogromy w Je dwabnem, Lwowie i Kownie. Przywykliśmy skupiać się na ideologicz nych uwarunkowaniach mordów na ludności cywilnej; zakładać, że wynikały one głównie z dalekosiężnych planów Hitlera i Stalina. Tym czasem na brutalizację konfliktu wpłynęły też inne sprawy, włącznie ze stosunkami między rozmaitymi grupami etnicznymi na Kresach Wschodnich. Książka zainteresuje wszystkich, którzy chcieliby zrozu mieć jak doszło do pogromów w Jedwabnem, Lwowie i Kownie. Jacques Maritain Sztuka i mądrość Rok w y d . 2001 166 s. 16.00 PLN Czy w erze happeningów, instalacji interaktywnych i prowokacji ar tystycznych można jeszcze odnaleźć sens sztuki? Czy takie pojęcia jak piękno, dobro i prawda w odniesieniu do współczesnego malarstwa czy rzeźby są jeszcze zrozumiałe dla piewców Warhola i Duchampa? Najwybitniejszy filozof chrześcijański XX wieku, współtwórca perso nalizmu chrześcijańskiego odpowiada na te pytania twierdząco, a ponadto przedstawia własną, oryginalną koncepcję sztuki, opartą na klasycznych zasadach. J E S I E Ń 2002 355 Wojciech Wencel Zamieszkać w katedrze. Szkice o kulturze i literaturze Rok w y d . 1999 248 s. 18.00 PLN Zbiór esejów najbardziej wyrazistego poety młodego pokolenia. Ma nifesty literackie, interpretacje twórczości Eliota, Koehlera, Macheja i Podsiadły, a także głośne kąśliwe polemiki. Obrona przedoświeceniowych ideałów życia i sztuki. Według Macieja Urbanowskiego kontynuacja tradycji "Sztuki i Narodu". Zdaniem krytyka "Gazety Wyborczej" - klasycystyczna inkwizycja. Andrzej Trzebiński Aby podnieść różę. Szkice literackie i dramat. Rok w y d . 1999 200 s. 18.00 PLN Po raz pierwszy bez cenzury prezentujemy komplet szkiców literac kich i filozoficznych oraz znakomity dramat-groteskę Andrzeja Trze bińskiego. Redaktor i główny teoretyk "Sztuki Narodu", najważniej szego pisma okupacyjnej Warszawy, był najzdolniejszym pisarzem pokolenia "kolumbów". Gdyby przeżył wojnę, jego myśl wyznaczy łaby inny bieg polskiej kulturze XX wieku... Angelika Korszyńska-Górny Anioł Ognisty Płyta CD 35 minut 24.00 PLN Mistyczne wiersze Juliusza Słowackiego w etnicznej aranżacji na fujary i cymbały. Atmosfera tajemnicy, prastarej baśni, niejasnych przeczuć i wizji... W zespole Angeliki Korszyńskiej-Górny występują m.in. Marcin Pospieszalski, Piotr Żyżelewicz i Joszko Broda. 356 FRONDA 27/28 Przemoc a media Kaseta Video 52 minuty 25.00 PLN Dokument mówiący o wpływie, jaki wywierają na dzieci oraz mło dzież sceny agresji i przemocy zawarte w filmach fabularnych i grach komputerowych. Wybitni specjaliści z Polski i USA opisują mechani zmy psychiczne u młodych osób, które stykają się z przekazem peł nym brutalnych treści. Sprawdzona pomoc w pracy dydaktycznej i katechetycznej. Porno Kaseta Video 52 minuty 25.00 PLN Bohaterami filmu dokumentalnego są byłe aktorki i aktorzy amery kańskich filmów pornograficznych, oraz osoby związane z pornobiznesem. Przedstawiają oni relacje o wpływie seksbiznesu na kształto wanie ich świadomości, osobowości i charakteru. Sprawdzona po moc w pracy dydaktycznej i katechetycznej. Ponadto w sprzedaży: Fronda Fronda Fronda Fronda Fronda Fronda 13/14 17/18 19/20 21/22 23/24 25/26 - 18.00 22.00 22.00 22.00 22.00 22.00 PLN PLN PLN PLN PLN PLN Poezje: Maria Cyranowicz, Neutralizacje- 6.00 PLN Jarosław Zalesński, Wiersze i ślady - 6.00 PLN Artur Grabowski, Pojedynek (1990 - 1992) - 6.00 PLN Krzysztof Koehler, Na krańcu długiego pola i inne wiersze z lat 1988 - 1998 - 8.00 PLN T-shirt Fronda rozmiary M, L, XL, XXL - 25 PLN JESIEŃ-2002 357 FRONDA z najdalszych zakątków świata przybywają goście by w Księgarni Poświęconej zdobyć to czego zawsze szukali W najbliższym czasie w BIBLIOTECE FRONDY ukażą się : • Vittorio Messori „Śledztwo w sprawie Opus Dei" (wydanie drugie) • „Entuzjazm" - antologia publicystyki „Prosto z mostu" 1935-1939 • „Jedwabne - spór historyków wokół książki Jana T. Grossa" (praca zbiorowa) • „Ejszyszki - kulisy mordu" (praca zbiorowa) • Piotr Contarczyk „Polska Partia Robotnicza. Droga do władzy 1942-1945" • Imre Molnar „Janos Esterhazy" (biografia) • Karolina Kaczmarek „Prymas Węgier Józef Mindszenty. Prawda i kłamstwo" • Święty Stefan, król Węgier „Testament. List do świętego Emeryka" • Włodzimierz Sołowjow „Rosyjska idea" • Jean-Didier Lacaillon „Rodzina źródłem dobrobytu" • Keith Gilbert Chesterton „Heretycy" • Szymon Babuchowski „Sprawy życia. Sprawy śmierci" (poezje) • Jan A. Biela „Po słowie" (poezje) • Krzysztof Czacharowski „Papierówka" (poezje) • o. Seraphin Rose „Dusza po śmierci" • Jerzy Braun „Nowy świat kultury" JESIEŃ-2002 359 Islam a chrześcijaństwo. Konfrontacja czy dialog Vittorio Messori, J a n Paweł II, Eugeniusz Sakowicz Wydawnictwo „ M " 2001 tel. (22) 828 13 79 9.90 PLN Książka jest próbą połączenia dwóch odmiennych spojrzeń na kontakty świata muzuł mańskiego z chrześcijaństwem. Jej zasadniczą część stanowią felietony Vittoria Messoriego o islamie zamieszczone w czasopiśmie „Awenire", którym towarzyszy wybór wy powiedzi Jana Pawła II poświęconych islamowi, i popularnonaukowy artykuł pt. „Islam - dzieje, doktryna, fundamentalizm", autorstwa dra hab. Eugeniusza Sakowicza - teo loga i religioznawcy z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Islam. M a ł y słownik Monika i Udo Tworuschka W y d a w n i c t w o Verbinum 1995 6 PLN Autorzy „Słownika" od ponad dziesięciu lat zajmują się dialogiem chrześcijan i muzułma nów i wiedzą dokładnie, jakie klisze, fałszywe sądy i uprzedzenia stoją na przeszkodzie ich autentycznemu spotkaniu. W niniejszym słowniku dzielą sie z Czytelnikami swoimi bogatymi doświadczeniami. 360 FRONDA 26/27 Księgarnia P o ś w i ę c o n a ul.Tamka 4 5 ; 00-355 W a r s z a w a www.ksiegarnia.fronda.pl Etyka wielkich religii. Mały słownik Michael Klocker, Monika i Udo Tworuschka Wydawnictwo Verbinum 2002 23 PLN Przegląd najważniejszych różnic i zbieżności w etycznej postawie wielkich religii (juda izmu, chrześcijaństwa, islamu, buddyzmu, hinduizmu) wobec istotnych i aktualnych kwe stii współczesnego świata, zebranych oraz omówionych w następujących hasłach: euta nazja, gospodarka, homoseksualizm, kara śmierci, kremacja, małżeństwo/rodzina, męż czyzna/kobieta, obcy/obce religie, planowanie rodziny, pokój/wojna, poltyka, pożywie nie, praca/czas wolny, sekcja zwłok, seksualność, sztuczne zapłodnienie, środowiska natu ralne, transplantacja narządów/transfuzja krwi, wina/grzech, dobro/zło, własność/ubó stwo, zdrowie/choroba, zwierzęta. Za ostatnim niebem. Palestyńczycy Edward W. Said, fotografie - J e a n Mohr Fundacja Aletheia 2002 48 PLN W tej niezwykłej i poruszającej książce Edward W. Said wraz z fotografikiem Jeanem Moh rem starają się ustalić, co dzisiaj znaczy być Palestyńczykiem. Nie ma dnia bez wzmianek o Palestyńczykach. Jednak przy wszystkim co o nich napisano, pozostają w rzeczywisto ści nieznani. Przedstawieni jako okrutni terroryści, albo wzbudzający litość uchodźcy, Palestyńczycy stali się więźniami tych obrazów. 361 JESIEŃ-2002 [email protected] Talibowie Ahmed Rashid Wydawnictwo ZNAK 2002 tel. (22) 828 13 79 39 PLN Ahmed Rashid, dziennikarz, z pasją zajmujący się tematyką afgańską i środkowoazjatycką od ponad dwudziestu lat, przedstawia historię reżimu talibów na tle politycznych, społecznych, religijnych i gospodarczych realiów regionu. Rysuje sylwetki tajemniczych talibańskich przywódców, krok po kroku śledzi ich militarne podboje, komentuje politykę wewnętrzną i zagraniczną, tłumaczy specyfikę ich interpretacji islamu - wyczerpująco, a zarazem przystępnie przybliżając groźny fenomen fanatycznych bojowników. J a k kochać po ślubie? Alice von Hildebrand Wydawnictwo W drodze 2000 16 PLN Alice von Hildebrand, doktor filozofii, zajmuje się problematyką miłości małżeńskiej. Jest propagatorką pogłębionej refleksji nad rolą kobiety we współczesnym świecie, refleksji zakorzenionej w jej religijności i doświadczeniu długoletniego małżeństwa z wybitnym filozofem Dietrichem von Hildebrandem. 362 FRONDA 26/27 Księgarnia Poświęcona ul.Tamka 45; 00-355 Warszawa www.ksiegarnia.fronda.pl Akt małżeński Ksawery Knotz OFMCap Wydawnictwo „ M " 22 PLN Niniejsza publikacja posiada szczególną wartość: osadzona jest w sposób poważny w dorobku myślowym Kościoła współczesnego, który - nie negując słabości i grzeszno ści człowieka - równocześnie dystansuje się od negatywnego spojrzenia na seksualność człowieka. Autor sięga do natchnionych tekstów biblijnych, zwłaszcza do koncepcji mał żeństwa jako obrazu przymierza Chrystusa z Kościołem. Od nałogu do miłości. Jak wyzwolić się od uzależnienia od seksu i odnaleźć prawdziwe uczucie Patrick Carnes Wydawnictwo Media Rodzina 2001 37 PLN Współtworzący książkę erotomani (autor skorzystał z ankiet blisko tysiąca respondentów) wywodzą się często ze środowisk o wysokim prestiżu społecznym - są wśród nich leka rze, duchowni, terapeuci, politycy, ludzie biznesu, nierzadko owładnięci innymi nałoga mi, takimi jak alkoholizm czy hazard. Ich determinacja i szczerość oraz przenikliwość au tora, lekarza i praktykującego terapeuty, sprawiły, że książka stała się wydarzeniem i od kryciem nie tylko w pracy nad uzależnieniem od seksu, lecz także nad innymi nałogami. 363 J E S I E Ń 2002 [email protected] Tolkien. Człowiek i mit Joseph Pearce Wydawnictwo Zysk i S-ka 2001 tel. (22) 828 13 79 25 PLN Studium biograficzne Tolkien. Człowiek i mit stanowi próbę zmierzenia sie z tajemnicą i fenomenem pisarza, prezentując najistotniejsze zdarzenia z jego życia oraz osiągnięcia twórcze. Joseph Pearce omawia szczegółowo świat śródziemia i analizuje znaczenie mitu w Tolkienowskiej filozofii. Książka ta z pewnością przybliży czytelnikom sylwetkę mitotwórcy i genialnego pisarza - Johna Ronalda Reuela Tolkiena. Rozgrabione imperium. Upadek Związku Sowieckiego i powstanie Federacji Rosyjskiej. Włodzimierz Marciniak Wydawnictwo Arcana 2001 Rozgrabione imperium. Upadek Związku Sowieckiego i powstanie Federacji Rosyjskiej podejmuje nie opracowaną dotychczas w polskiej politologii niezwykle istotna proble matykę upadku imperium sowieckiego i powstania nowego systemu w Rosji. Jest to pierwsza całościowa synteza tego zagadnienia, która odwołuje się do obszernej litera tury źródłowej, a zwłaszcza mało znanego w Polsce piśmiennictwa rosyjskiego. Książka stanowi sumę wiedzy o skomplikowanych procesach dezintegracji imperium komuni stycznego w Rosji. 364 FRONDA 26/27 Księgarnia Poświęcona ul.Tamka 45; 00-355 Warszawa www.ksiegarnia.fronda.pl lak wyjść z depresji? A/unibald Muller Wydawnictwo W A M 2002 11.50 PLN Co to jest depresja? Jakie są jej przyczyny? Jak radzić sobie z własną depresją? Jak poma gać osobie cierpiącej na depresję i jej najbliższemu otoczeniu? Gdzie szukać wskazówel duchowych i psychologicznych? Czy bolesne doświadczenie depresji może otwożyć dro gę do integralnego uzdrowienia osoby? O sumieniu John Henry Newman Wydawnictwo Homini 2002 9 PLN List do księcia Norfolk autorstwa kardynała Johna H. Newmana należy do najważniej szych wypowiedzi polemicznych w dyskusji nad kwestią sumienia. Napisany został jako głos w sporze wokół ogłoszenia w roku 1870 dogmatu o niemylności papieża. Kontro wersje wokół tego tematu, zajmowały zarówno teologów, wiernych Kościoła, jak i osoby postronne. Ważne pytania teologiczne sformułowane w trakcie dyskusji sprzed ponad stu lat w niczym nie straciły na aktualności i nadal wymagają poważnej refleksji. List New mana jest w tej refleksji ważną pomocą. JESIEŃ-2002 365 [email protected] Rewolucja francuska Pierre Caxotte Wydawnictwo Arche 2001 tel. (22) 828 13 79 59 PLN Co zadecydowało o niespotykanej popularności pracy Caxotte'a? Wbrew obowiązującym kanonom Gaxotte zaatakował rewolucję. Z pasją odmalował małostkowość i głupotę jej przywódców, ukazał destrukcyjny wpływ, który rewolucja wywarła na wszystkie sfery ży cia społecznego, w efekcie krępując - a nie rozszerzając - wolność jednostki. Dodajmy do tego czysto literackie walory książki: przejrzystość z jaką Gaxotte przedstawił skompliko wany łańcuch przyczyn i skutków, plastyczność opisu dramatycznych wydarzeń, pełen emocji ton, który pozwala nie tylko zrozumieć, ale również poczuć siłę argumentów głównych bohaterów wielkiego przewrotu. Postkomunizm Jadwiga Staniszkis Wydawnictwo słowo / obraz terytoria 2001 48 PLN Książka „Postkomunizm" jest pierwszą poważną próbą opisu różnorodnych mechani zmów upadku komunizmu w Polsce. Autorka nie ogranicza się jednak tylko do analizy czysto historycznej. Z równą łatwością posługuje się aparatem socjologicznym oraz eko nomicznym. Szczególnie dużo uwagi poświęca Staniszkis specyficznej dla państw bloku wschodniego grupie nomenklaturowej, która zawładnęła życiem poltyczno-gospodarczym Europy Środkowej i Wschodniej. 366 FRONDA 26/27 Księgarnia Poświęcona ul.Tamka 45; 00-355 Warszawa www.ksiegarnia.fronda.pl Sens historii Mikołaj Bierdiajew Wydawnictwo Antyk 2002 37 PLN Według Bierdiajewa proces historyczny polega na walce dobra z irracjonalną wolnością. Los przemienia osobę ludzką w arenę irracjonalnych sił historii. W określonych epokach swojej historii narody w szczególny sposób poddają się władzy losu i dążą do zrealizowa nia jakichś określonych celów. Jednak rezultaty ich działalności są całkowicie inne od za mierzonych. Księga Inkwizycji Bernard Cui Wydawnictwo W A M 2002 48 PLN Autorem podręcznika jest Bernard Gui, opisany przez Umberto Eco w „Imieniu Róży". Ten dominikański inkwizytor, historyk i biskup żył w latach ok. 1261-1331, działając w połu dniowej Francji. Lektura tego podręcznika to okazja, by poznać fascynującą mentalność ludzi średniowiecza - tak różną od naszej w pojmowaniu wolności i sprawiedliwości. To także możliwość przyjrzenia się rozmaitym sektom tego okresu, ich wierzeniom i obycza jom oraz sposobom postępowania przeciw zarazie herezji w procesie inkwizycyjnym. 367 JESIEŃ-2002 [email protected]