MOJA CHUDA SIOSTRA - opracowania i recenzje
Transkrypt
MOJA CHUDA SIOSTRA - opracowania i recenzje
Maciej Dowgiel Centralny Gabinet Edukacji Filmowej Moja chuda siostra (2015) reż. Sanna Lenken Etap edukacji: gimnazjum, szkoła ponadgimnazjalna Zaburzenia jedzenia mają ten sam rdzeń emocjonalny co inne uzależnienia. (...) Na dalszym etapie terapii spokojnie można by razem leczyć bulimiczki i narkomanów (...). Na mityngi Anonimowych Narkomanów przychodzą bulimiczki, jest też seksoholik. Mówią o sobie „jestem uzależniony". Ja też po czasie wolę tę formułę. To uzależnienie jest chorobą, nie alkoholizm czy hazard. Po prostu można się uzależnić od różnych rzeczy, jak się ma w sobie dziurę. Dziurę nudy oraz przede wszystkim niezgody na to, co w danym momencie czujesz. [Małgorzata Halber, „Najgorszy człowiek świata", wyd. Znak 2015, s. 187.] „Moja chuda siostra" jest filmem ciekawym, mocnym pod względem wpływu na emocje odbiorcze i na pewno pouczającym. Jego siła wynika przede wszystkim ze sposobu prowadzenie narracji. Historia miłości i choroby opowiedziana jest w większości z punktu widzenia Stelli – jednej z sióstr, głównych bohaterek dramatu. Ta narracja, z jednej strony nacechowana jest silnymi, siostrzanymi emocjami, z drugiej – paradoksalnie – jest nieoceniająca. Właśnie owo pozbawienie oceny, zastąpione potrzebą bezinteresownej pomocy jest tym, czym dla wielu osób z zaburzeniami jedzeniowymi jest zbiorowa terapia lub spotkania z zaangażowanym w pracę z pacjentem terapeutą. Ocena, krytyka czy negacja wartości, które doprowadziły daną osobą do uzależnienia jest najczęstszą przyczyną strachu, hamującego działania zmierzające do podjęcia leczenia lub próby wołania o specjalistyczną pomoc. Pozbawienie narracji nachalnej moralistyki czyni z „Mojej chudej siostry" świetny materiał wychowawczo-edukacyjny. Pracując z tym filmem nie dość, że nie oceniamy konkretnych uczniów, których problem uzależnienia może dotyczyć, to także nie piętnujemy dotkniętej chorobą bohaterki. Taki dość subtelny sposób ukazania sióstr czyni z filmu swego rodzaju „narzędzie terapeutyczne", pozwalające na wstępną diagnozę psychicznych chorób współczesnych ludzi. Anoreksja w „Mojej chudej siostrze" ukazana jest jako problem wymagający specjalistycznej interwencji medycznej, aczkolwiek sam proces leczenia nie jest tematem filmu. Dojrzenie do decyzji o leczeniu, wspierane postanowieniem rodziców, jest dopiero pierwszym krokiem na drodze do wyzdrowienia. Sam pobyt w szpitalu ukazany jest bez zbędnej przemocy, którą obrosły stereotypowe i mitotwórcze opowieści o leczeniu zaburzeń odżywiania w ośrodkach zamkniętych. Nikt nikogo nie bije, nie zmusza siłą do jedzenia, w końcu zaś sama osoba objęta terapią nie chowa parówek pod żebra czy nie połyka ich w całości, by łatwiej pozbyć się pożywienia w zaciszu toalety. Pokazanie problemu na przykładzie normalnej, współczesnej rodziny odziera samą chorobę z piętna „patologii", a właśnie z nią kojarzone są wszelkie zaburzenia psychiczne leżące u podstaw większości uzależnień. Reżyserka na siłę nie docieka, gdzie leży źródło choroby psychicznej, bo zazwyczaj nie jest ono najistotniejsze. Za każdym razem podłoże problemu z uzależnieniem jest związane z indywidualną osobą. Otoczenie chorego ma zaś skłonność do bagatelizowania przyczyn samego uzależniania – to, co uzależnionemu wydaje się najistotniejsze w danym momencie życia, innym może jawić się jako błahostka. Ocena danej wartości leży jedynie w gestii osoby dotkniętej problem. Nikt nie ma prawa do bagatelizowania problemów chorego. Tego prawa nie roszczą sobie też autorzy filmu, pozbawiając oceny przyczyny powstania uzależnienia. Sam tytuł filmu wskazuje też na kolejne psychologiczno-społeczne zjawisko warte szerszego omówienia z uczniami. Jest nim współuzależnienie. Dotknięta nim Stella nie potrafi poradzić sobie z uczuciami, które narastają w niej wraz z rozwojem choroby siostry. Dodatkowo, jej nieme cierpienie warunkuje przysięga, oparta na bezwstydnym szantażu chudej siostry Katji. Dylemat związany z przysięgą, siostrzaną solidarnością, w końcu zaś z codzienną rywalizacją rodzeństwa przeciwstawiony zostaje pragnieniu pomocy, niesienia ratunku najbliższej osobie. Szale motywacyjne przechylają się z jednej strony na drugą. To powoduje swoiste emocjonalno-etyczne rozdarcie, przyczyniające się do biernego trwania w problemie. Brak konkretnej reakcji zastraszonej, kilkunastoletniej Stelli czyni ją uwikłaną w chorobę siostry. Nie może pomóc, bo boi się, że przy okazji na jaw wyjdzie także i jej tajemnica. Strach przed podjęciem interwencji powoduje emocjonalne zmiany współuzależnionej siostry, te zaś odbijają się choćby na jej wynikach w nauce, relacjach z rodzicami i przyjaciółmi. Uzależniona Katja (w obawie o nagłe przerwanie swego nałogu, lub utwierdzona w wierze, że problem zniknie sam albo jest ona na tyle silną jednostką, że sama może się z kłopotem uporać) nie zdaje sobie sprawy z tego, że krzywdzi bliskich swym zachowaniem. Pojawienie się świadomości krzywdzenia bliskich często powoduje poczucie winy, a to zaś, miast przebudzenia, zazwyczaj umacnia jedynie w nałogu. W filmie relacja uzależnionawspółuzależniona jest motywowana specyficznymi stosunkami, jakie często wytwarzają się pomiędzy rodzeństwem. Katja – świetna łyżwiarka, uczennica i... anorektyczka jest dla młodszej Stelli wzorem do naśladowania. Autorytetem wyznaczającym trendy, za którymi warto podążać, tym bardziej, że są one doceniane przez rodziców i najbliższe otoczenie. Z „Moją chudą siostrą" warto pracować z uczniami gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych, czyli osobami w wieku, w którym zagrożenia uzależnieniami stają się realnym problemem. W tym kontekście film można wykorzystać na godzinie wychowawczej i wychowaniu do życia w rodzinie. Przy okazji, co także poruszone zostaje na ekranie, warto wskazać młodym ludziom adresy, pod którymi mogą liczyć na pomoc — zarówno jako uzależnieni, jak i ofiary współuzależnienia. Wyobrażenia o pierwszej, idealnej miłości do starszego mężczyzny (tajemnica Stelli) może być przyczynkiem do dyskusji na zajęciach wychowania do życia w rodzinie. Problematykę uzależnień i ich społecznych konsekwencji kontynuować można na lekcji wiedzy o społeczeństwie. Siostrzane relacje, choć raczej jedynie kontekstualnie, mogą posłużyć podczas zajęć języka polskiego np. przy omawianiu dramatu Juliusza Słowackiego pt. „Balladyna". Moja chuda siostra: Gdy najbliższa osoba zaczyna coraz mniej jeść Krzysztof Kwiatkowski Fascynują precyzja, z jaką Sanna Lenken portretuje bohaterów, jej umiejętność obserwacji i opowiadania o uczuciach. "Moja chuda siostra" to skromny, ale dziko gęsty film. Uczciwy obraz relacji w rodzinie, anoreksji, emocjonalnego piekła okresu dorastania. Zwyczajna szwedzka rodzina. Para z dwojgiem dzieci. Młodsza siostra z podziwem patrzy na starszą, łyżwiarkę. Ale z czasem widzi coraz więcej jej niepokojących zachowań. Treningi zamieniają się dla niej w katorgę. Coraz mniej je. W końcu po jedzeniu chodzi do łazienki. Wymiotuje. Reżyserka pokazuje trajektorię choroby. Walkę z własnym organizmem. Narzucanie sobie limitów, rzucanie wyzwań. Przekonanie, że "to wszystko kwestia samodyscypliny". A potem wstyd, który towarzyszy bulimii. Niechęć do samej siebie. Chwile, kiedy pozorna samokontrola zamienia się w zniewolenie. Jednak kamera skierowana jest na młodszą, Stellę. Dziewczynka zaczyna poznawać własne ciało i własną seksualność. Próbuje zrozumieć uczucia, które jej towarzyszą, kiedy odkrywa na sobie wzrok innych. Albo jego brak. Lenken rejestruje lęk Stelli, ale i zazdrość o sylwetkę, wiedzę, zdolności "chudszej siostry". Poczucie, że nikt nie zwraca na nią uwagi, gdy w domu tematem numer jeden staje się choroba. Są jeszcze w tym filmie rodzice. Najpierw wycofani, trzymający się z dala od świata córek. Potem zaniepokojeni. Kochają i są gotowi rzucić wszystko, by być z córką. Konsultują się ze specjalistami, próbują swoje dziecko ratować. Ale pozostają zagubieni. Obwiniają siebie. Po omacku szukają sposobów, by nie zranić, ale pomóc. Ich płacz rozbija się mur o choroby. Bo "Moja chuda siostra" to także film o bezradności. O tych momentach, kiedy uczucia, praca nad sobą, bliskość prowadzą w ślepe zaułki. Zawodzą. Choć przecież wszyscy chcieli dobrze. Wspaniałe, bolesne kino. Dwie siostry Dawid Karpiuk Katja ma wszystko, o czym marzą nastolatki. Jest piękna, utalentowana i podziwiana. Jej młodsza siostra Stella to jeszcze brzydkie kaczątko. Pulchna, wycofana i pełna kompleksów. Nauczyła się żyć w cieniu siostry, która jest gwiazdą w szkole i w domu. Wszystko, co robi Katja, przypomina Stelli o tym, kim chciałaby być i nigdy nie będzie. Stella śledzi życie swojej doskonałej siostry z mieszaniną miłości, zazdrości i żalu. Ale doskonałość ma swoją cenę. Katja cierpi na anoreksję i bulimię, które z czasem zaczynają zagrażać jej życiu. Sanna Lenken, debiutująca reżyserka „Mojej chudej siostry”, przygląda się relacji sióstr ze współczuciem i delikatnością. Pozwala zobaczyć ciche dramaty dojrzewania, cenę, jaką płaci się za chęć bycia kimś lepszym, a przede wszystkim skomplikowaną, podszytą nienawiścią siostrzaną miłość. Bardzo udane kino. Dwie siostry, czyli rodzinny dramat z anoreksją (bulimią?) w roli głównej. Paweł Mossakowski Są jak brzydkie kaczątko i łabędź. 11-letnia Stella jest pulchna i niezbyt urodziwa, jej 14-letnia siostra Katja - szczupła i bardzo ładna. Na dodatek Katja jest utalentowaną, odnoszącą sukcesy łyżwiarką figurową nic dziwnego, że uwaga rodziców skupia się głównie na niej. Stella kocha ją (z wzajemnością zresztą), choć zarazem zazdrości i nieporadnie próbuje naśladować. Pewnego dnia odkrywa, że bardzo dbająca o dietę siostra ukradkiem objada się chrupkami... Najlepszy pomysł filmu polega na tym, że jego główną bohaterką nie jest cierpiąca na zaburzenia odżywiania (najpierw wyglądające na bulimię, potem na szybko rozwijającą się anoreksję) Katja, ale Stella, z której perspektywy cała ta historia jest opowiadana. Odkrycie, jakiego dokonuje, stawia ją wobec niełatwych dylematów: film jest nie tylko dramatem choroby, ale dramatem lojalności. Dodatkową komplikację wprowadza tu fakt, że Stella podkochuje się w trenerze Katji (przez moment bałem się, że będzie to opowieść o Bogu ducha winnym człowieku oskarżonym o pedofilię). Wszystko to wydaje się autentyczne, pokrętne relacje między siostrami ukazane są prawdziwie, a dziewczynka grająca Stellę (Josephson) jest niewątpliwym aktorskim odkryciem. Deasismont przekonuje mniej, ale też rolę ma bardziej jednostronną i trochę niedopisaną: poświęciła się uprawianiu sportu, jest perfekcjonistką, jej nastrojami rządzą hormony - OK, ale chciałoby się wiedzieć o niej coś więcej. Najsłabiej wypadają tu rodzice: zapracowani, nic niewidzący, a momentami postępujący tak nieracjonalnie, że rodzi się podejrzenie sztucznego podkręcania dramaturgii filmu.