Piotr Siwy - muzyk i kompozytor organista w kościele Narodzenia
Transkrypt
Piotr Siwy - muzyk i kompozytor organista w kościele Narodzenia
Piotr Siwy - muzyk i kompozytor organista w kościele Narodzenia Sw. Jana Chrzciciela w latach 1939 - 1996 w Bojszowach oraz dyrygent chóru boiszowskiego „Jutrzenka" i „Cecylia" wiatach 1946-1960. Organista Piotr Siwy urodził się w 13 października 1914 r. w Piekarach Śląskich jako syn Józefa Siwego oraz Zofii z d. Skrzypuiec. ( Ojciec Józef Siwy pochodził z Żyglinka k. Tarnowskich Gór. Był on synem Teodora Siwego i Joanny z d. Kulpa. Jako najstarszy z rodzeństwa miał on trzech braci: Johana, Pawła i Piotra oraz dwie siostry: Marię oraz Karolinę. Matka Zofia była córką Wilhelma i Józefy Skrzypuiec z d.Sieja. Miała ona siostry: Marię, Franciszkę, Annę, Martę , Klarę i Elżbietę. W roku 1914 wybuchła I Wojna Światowa, więc ojciec Piotra - Józef został powołany do niemieckiego wojska a już wczesną jesienią wyjechał on na front do Francji. Na tej wojnie nie wojował on długo, bo zaraz na początku w miejscowości Verdun trafiła go kula, w wyniku czego poległ tam na miejscu.. W chwili jego śmierci jego syna Piotra nie było jeszcze na Świecie. Urodził się on za dwa miesiące po jego śmierci. Matka Zofia, jako młoda wdowa bardzo ciężko przeżywała śmierć swego nowo poślubionego męża i nigdy już nie mogła o nim zapomnieć. Postanowiła sama wychować swojego jedynego syna i nigdy też nie wyszła już za mąż. ( Matka Piotra zmarła w wieku 83 lat , w roku 1981 w Bojszowach i spoczywa Ona na bojszowskim cmentarzu ) Piotr w okresie dzieciństwa wychowywał się w Żyglinku - niedaleko Piekar Śląskich. Już od wczesnych lat życia bardzo mocno interesowała go muzyka i sztuki piękne. W wieku pięciu lat otrzymał od swego dziadka Teodora piękną harmonijkę, na której usilnie starał się nauczyć grać. Ćwiczył również grę na flecie, ale ten instrument nie interesował go zbytnio. Jego największym marzeniem była gra na fortepianie a jeszcze bardziej na organach. Wtedy wiedział już, że kiedyś będzie muzykiem i grał będzie w kościele na organach. Mając siedem lat, w roku 1921 rozpoczął naukę w szkole podstawowej w Ży glinie oddalonej od Żyglinka o około 5 km. W trakcie tej nauki w dalszym ciągu interesowała go muzyka, więc za staraniem matki Zofii rozpoczął On też naukę muzyki u ówczesnego kierownika szkoły - Pana Jerzego Hajdy oraz u Pani Gruszkówny pochodzącej z rejonów Pszczyny. Oprócz zdobywania wiedzy z dziedzin ogólnych, poznawał równocześnie tajniki gra na fortepianie i skrzypcach a także przyswajał sobie prosty zapis nutowy oraz wstępne zasady komponowania muzyki. Matka, jako wdowa nigdzie nie pracująca a tylko pomagająca ojcu w gospodarstwie nie miała dość pieniędzy, aby zakupić Piotrowi jakiś dobry fortepian lub fisharmonię *, o których to tak bardzo marzył.. Nie mając innego wyjścia wybrał się pewnego dnia do znajomego stolarza i poprosił go o przygotowanie mu deski o wymiarach zgodnych z klawiaturą fortepianu.. Na tej desce, już sam namalował sobie białą i czarną farbą imitację klawiatury fortepianowej. Od tego czasu przez wiele lat służyła mu ona jako pomoc naukowa w zakresie poznawania nut, budowania akordów i wyrabiania sobie szybkiej a także dobrej techniki grania. Naukę w szkole podstawowej w Ży glinie zakończył Piotr w roku 1929. W zasadzie z wyborem kierunku dalszej nauki on sam nie miał żadnych problemów, ale matka postanowiła wysłać go do szkoły zawodowej w Piekarach, gdzie miał się on uczyć na elektryka.. Przez okres jednego roku ( do 1931) pobierał nawet naukę w tej dziedzinie, ale szybko przerwał to, co nie interesowało go i nie dawało mu żadnego zadowolenia.. Matka za namową jej rodziców zmieniła w końcu zdanie i postanowiła pozwolić swemu jedynemu synowi na pójście do jakiejś szkoły muzycznej. Wyszukanie takowej szkoły nie było dla niej łatwe z powodu niskiego statusu majątkowego, więc Piotr sam musiał wyszukać sobie jakąś dobrą szkołę, która byłaby zgodna z jego zainteresowaniami. Pewnego dnia przeczytał w tygodniku „Gość Niedzielny" o naborze kandydatów na organistów do Szkoły Muzycznej im. Św. Grzegorza w Katowicach.. Szkoła ta stworzona została tylko i wyłącznie dla potrzeb kształcenia młodych ludzi na organistów kościelnych z biegłą znajomością nie tylko muzyki, ale i czynności liturgicznych oraz języka łacińskiego. Złożył on w tejże szkole stosowne dokumenty i pozytywną opinię od miejscowego ks. proboszcza z Miasteczka Śląskiego. Jakaż była radość dla młodego Piotra, gdy otrzymał zawiadomienie, że został On do tejże szkoły przyjęty.. Naukę w niej rozpoczął 1 września 1930 r. W trakcie kilkuletniej nauki w Katowicach, młody Piotr był pilnym i zdolnym uczniem, ale wciąż brakowało mu w domu dobrego instrumentu. Dopiero w trzecim roku nauki jego dziadek Teodor kupił mu czeską fisharmonię marki: „AELOUS - ORGIEL" wyprodukowaną w firmie Oswald Anders.. (fisharmonia ta zachowana jest do dzisiaj i jej właścicielem od 198 4jest syn Piotra — Emanuel Siwy) W piątym roku nauki od siostry matki Gilberty otrzymał Piotr inny instrument wspaniałej klasy - 32 głosową fisharmonię marki niemieckiej: „HOFBERG". Na tym właśnie instrumencie powstało później wiele kompozycji jego oraz wszystkie utwory śpiewane przez chóry bojszowskie „Cecylia i „Jutrzenka". Instrument ten również zachował się w dobrym stanie do dnia dzisiejszego i na stale znajduje się on w dawnej organistówce, w której do teraz mieszka. Po jego śmierci właścicielem tej fisharmonii zostanie - Antoni Siwy, jego trzeci syn. 20 03 2003 11:53; Szkołę Muzyki Kościelnej im. Św. Grzegorza w Katowicach ukończył Piotr w 1937 r. Mając dyplom muzyka i organisty kościelnego nie było mu jednak łatwo znaleźć jakiejś posady organisty w pobliżu miejsca jego zamieszkania. Grał wprawdzie dorywczo w kościele w Miasteczku Śląskim oraz w innych pobliskich kościołach, ale nie było to zajęcie stałe. W poszukiwaniu pracy postanowił więc opuścić swoje rodzinne strony i wyruszyć gdzieś dalej. Na początku 1939 roku przeczytał w „Gościu Niedzielnym" o wolnym wakacie organisty w miejscowości Bojszowy niedaleko Pszczyny w kościele pw. Narodzenia Św. Jana Chrzciciela. Piotr nie za bardzo wiedział, gdzie są położone te Bojszowy? . O posadzie tej dowiedzieli się też jego dwaj serdeczni koledzy: Urbańczyk i Piegzą którzy wiedzieli już trochę więcej o Bojszowach. Doradzili mu oni, aby udał się jak najszybciej do Ks. Józefa Grycmana bojszowskiego Proboszcza., gdyż zwalniała się tam właśnie posada organisty. Nie zastanawiając się długo, w styczniu 1939 r. wsiadł do pociągu, który dowiózł go do Nowego Bierunia. Stamtąd do Bojszów Piotr przyszedł pieszo . Na progu plebani przyjęła go siostra księdza - Pani Jadwiga Grycman., bo Ks. Proboszcz był w tym momencie w Lędzinach u Ks. Dziekana Zmęczony Piotr znów musiał iść pieszo, tym razem do Lędzin. Tam spotkał się on z Ks. Gry emanem, który poinformował go, że po odejściu Pana Adamusa do Nowego Bierunia zwolni się posada organisty w Bojszowach. Ksiądz obiecał mu, iż powiadomi go, gdy to już nastąpi. Dokładnie w dniu 2 lutego 1939 r. Piotr Siwy obejmuje posadę organisty w kościele pw. Św. Jana Chrzciciela w Bojszowach. Na początku swego pobytu w Bojszowach zamieszkuje on u Blocha (w dzisiejszym przedszkolu). W krótkim czasie poznaje też tutaj piękną Bojszowiankę - Marię Uszok, córkę Marii i Klemensa Uszoków z Górnych Bojszów. Już od samego początku Piotr Siwy zainteresował się też działalnością chóru kościelnego „Cecylia" a także zaczął pogłębiać on swoją wiedzę na temat chóru „Jutrzenka". Po bliższym poznaniu Pana Aleksandra Lipki, Karola Piekorza, Pawia Jęczmyka, Franciszka Rogalskiego, a także innych Bojszowiaków, nowy organista bojszowski wiedział już, jak bardzo mocno Bojszowianie umiłowali śpiew i jak wysoko cenią sobie oni swoje oba chóry. Od samego więc początku pobytu w Bojszowach zaczął on działać na rzecz chóru „Św. Cecylii" jak również „Jutrzenki". Nie przewidywał wtedy jeszcze, że wszystkie jego plany życiowe zostaną wkrótce diametralnie zmienione. W dniu 1 września 1939 roku wybucha I Wojna Światowa. Rok 1939 ma swój konkretny wydźwięk historyczny, jak również zmienił on też życie bardzo wielu Ślązaków.. Zawierucha wojenna nie ominęła i nowego organisty z kościoła Św. Jana Chrzciciela. Książeczka wojskowa Piotra w suchych datach dokumentuje losy Ślązaków w czasie II Wojny Światowej. W 1937 roku wcielono Go do 7 Kompanii Strzeleckiej Wojska Polskiego, w rok później, ze swoją jednostką zajmował już Zaolzie. Zwolniony do rezerwy zaczął "instalować się" właśnie na dobre w Bojszowach, gdy w 1939 roku zmobilizowano go do 4 Pułku Piechoty. Pod Tarnowem, w dwudziestym pierwszym dniu wojny dostał się do niewoli niemieckiej. Jeszcze w tym samym roku, przed Bożym Narodzeniem, został z niej zwolniony, by w marcu 1942 roku być wcielonym do Wehrmachtu. Pięć miesięcy później całkowicie "zapuszcza korzenie" w Bojszowach - podczas krótkiego urlopu w sierpniu 1942 roku żeni się z tutejszą panną - Marią Uszok. (zdjęcie po lewej) Na drugi dzień po ślubie wyjeżdża do swojej jednostki wojskowej, która w tym czasie stacjonuje we Francji, niedaleko Paryża. Tymczasem Maria - jego żona zmienia mieszkanie, przenosząc się od Pani. Bloch do dużego budynku Państwa Franciszki i Alojzego Czarnynogów w Bojszowach (potocznie mówiąc, zamieszkała u Wojtaloka) Piotr po powrocie do Francji, pomimo wojny zwiedza niejednokrotnie piękne miasto Paryż. Był mi. na wieży Eiffera, na Montmartre, w Wersalu.. Najczęściej jednak szukał miejsc z organami. Nieraz kusiło go, żeby zagrać sobie na organach w katedrze Notre Dame. Długo i często namawiali go do tego koledzy, ale stale sobie odmówiał. Nie był przecież u siebie, lecz w kraju okupowanym. Nie mógł więc zachowywać się jak żołdak i pospolity okupant W jednostce wojskowej Piotra było wielu Ślązaków, a nawet Bojszowiaków, z których pamięta dwóch: Jana Solarczyka oraz Michała Sosnę. Cały czas trzymali się oni razem, a rozmawiając ze sobą posługiwali się rodzinną gwarą śląską Oni też podtrzyma wali Piotra na duchu, gdy ciężko zachorował na czerwonkę.. Zdało się, że nie wyjdzie on już z tej ciężkiej oraz wyczerpującej choroby i że nie wróci już do kraju.. Bóg jednak postanowił inaczej. Przyjaźń dwóch Bojszowiaków, a także jego miłość do organów i Marii Uszok dała mu tyle siły, że wyszedł z tej choroby, choć później okaże się, że nie bez szwanku. Był rok 1944 Niemcy zaczęli przegrywać wojnę. W Chartres oddział Piotra Siwego dostał się do niewoli. Wszystko trwało chwilę — spokojnie wspomina . Na ulicy rozpoczęła się straszliwa kanonada. Przywarł całym ciałem do ziemi. Gdy strzały ucichły byliśmy już w niewoli amerykańskiej. Potem jako jeńcy byli niewygodni dla Aliantów, których trzeba było żywić i utrzymywać. Pewnego dnia wyprowadzono ich na wąska ulicę miasta a w pewnym momencie zaczęto do nich strzelać - jak do ptaków. Tego dnia wielu jeńców niemieckich zginęło. On sam był ranny w prawa nogę. Ale przeżył, bo tak było mu pisane... To jeszcze nie koniec wojennych losów organisty z Bojszów. Jako Ślązak, wraz z grupą kolegów został zwolniony z niewoli alianckiej i w dniu 13 lutego 1945 wcielono Go do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Skierowany został do wojskowego obozu szkoleniowego Kintory w Szkocji. Był tam kościół z pięknie grającymi organami. Nietrudno domyślić się więc, czemu Piotr Siwy poświęcał wtedy swoją uwagę w chwilach wolnych od zajęć. Tam właśnie bardzo często grał i zapominał o trudach żołnierza. Cały czas tęsknił jednak za krajem a szczególnie za Bojszowami, gdzie pozostała jego młoda żona Maria. Szukał wszystkich możliwych sposobów ku temu, aby jak najszybciej wrócić do Polski. Zaraz po zakończeniu wojny ogłosił przez radio ( była taka specjalna audycja), że żyje i wraca do Polski. Nie było wtedy takiej siły, która mogłaby Go zatrzymać na obczyźnie. Po załatwieniu niezbędnych formalności, już w marcu 1946 roku był w swoich Bojszowach. Od tego czasu bojszowski organista - Piotr Siwy praktycznie nie rozstaje się z tą miejscowością i ze swoimi upragnionymi organami. W tym czasie dużo pracuje. Komponuje, bierze udział w licznych konkursach kościelnych i świeckich. Właśnie z tego okresu znane są jego liczne improwizacje na temat Bacha i jego fug z których jedną przetworzył z tonacji D-moll na C-Moll. Zaraz po powrocie z wojny Piotr Siwy zaczyna myśleć też o ponownym reaktywowaniu chóru „Jutrzenka". Nie było to łatwe, bo wielu śpiewaków nie powróciło jeszcze z wojny. Dopiero prawie w rok po zakończeniu II Wojny Światowej z inicjatywy Pawła Jęczmyka, Aleksandra Lipki i jego samego - chór „Jutrzenka" w dniu 22 maja 1946 roku wznawia swoją działalność. Zostaje on wtedy dyrygentem tego chóru a jego zastępcą jest Aleksander Lipka. Rozpoczęto intensywne próby chóru. Odbywały się one we dworze a czasem w organistówce. (W tym miejscu należy przypomnieć, że Ks. Aleksander Grycman przekazuje Piotrowi Siwemu we wieczyste użytkowanie jako organiście bojszowskiemu : organistówką (dzisiejszy urząd gminy, łąkę o pow. 0.5 ha obok Floriana oraz 1 hektar gruntu ornego położonego obok szosy pszczyńskiej naprzeciwko kowala Józefa Gondzika. (dziś są tam bydynki mieszkalne, kiedyś mleczarnia a teraz hurtownia.) Bojszowski organista Piotr Siwy znający biegle zapis nutowy, zaczął utrwalać na papierze wszystkie miejscowe przyśpiewki i piosenki ludowe. Nie było wtedy magnetofonów ani innych środków umożliwiających rejestrację dźwięku, więc każdą wyśpiewaną przez kogoś melodię trzeba było zapisać , i to nutka po nutce, na papierze z ręcznie namalowanymi pięcioliniami. W ten sposób Piotr Siwy zebrał kilkaset mniejszych i większych piosenek ludowych, które śpiewane były wtedy w Bojszowach oraz w okolicznych wsiach, a także w ówczesnym powiecie pszczyńskim, który obejmował wtedy tereny od Tychów aż po czeską granicę. Do dziś zachowało się kilkadziesiąt oryginalnych rękopisów pieśni ludowych napisanych przez Pana Piotra Siwego a także wiele jego kompozycji muzycznych, z których tylko jedną zdołał wylansować wśród miejscowej społeczności. Jest to kolęda pt. „Nad stajenką Betlejemską" - skomponowana w 1950 r. specjalnie dla Parafian z Bojszów, która najpierw śpiewana była tylko przez chóry „Jutrzenka" i „Cecylia", lecz później zaczęto ją śpiewać również w bojszowskim kościele.. ( Ta piękna i ujmująca kolęda przetrwała do dzisiaj i nadal od czasu do czasu można ją usłyszeć w pobliskich kościołach w okresie Świąt Bożego Narodzenia) W czasie prowadzenia chóru Pan Piotr Siwy nawiązuje współpracę ze Śląskim Związkiem Śpiewaczym a także z Ministerstwem Kultury i Sztuki w Warszawie, skąd otrzymuje interesujące go partytury potrzebne dla wzbogacenia repertuaru chóru „Jutrzenka". Pierwszy znaczący oraz galowy koncert pieśni i tańca tego zespołu śpiewaczego zorganizowano w dniu 13 lipca 1948 roku w Bojszowach. Później chór ten zaczął występować też w okolicznych miejscowościach a następnie również w bardziej odległych miejscach. Bojszowski chór zaczyna mieć sławę najpierw na Śląsku, a później i na terenie całej Polski. Za czasów dyrygentury Piotra Siwego i Aleksandra Lipki chór „Jutrzenka" wystąpił w kilkunastu większych miastach kraju, mi. w Warszawie, Opolu, Białymstoku a także w Gdyni i Gdańsku, gdzie swoim śpiewaniem Bojszowianie uświetnili wodowanie pierwszego powojennego statku „Sołdek" lub" Pstrowski" ( tego, 89 letni dziś dyrygent już nie pamięta). Chór „Jutrzenka" uczestniczył w dwóch ogólnopolskich dożynkach, gdzie jego występy nagradzane były rzęsistymi brawami nawet na stojąco. W latach 50-tych bojszowski chór współpracował również ze Śląskim Radiem w Katowicach, gdzie nagrywano audycje ze śpiewem chóru „ Jutrzenka", emitowane później na antenie radiowej. Dyrygent Piotr Siwy jak i wielu innych członków chóru osobiście znało Pana Ligonia oraz prof. Hadynę, prof. Dwornika, a także wielu innych słynnych muzyków i działaczy w dziedzinie kultury. Po wojnie "Słowo Powszechne" ogłosiło konkurs muzyczny dla organistów. Zgłosiło się 498 chętnych. Piotr Siwy znalazł się w trójce laureatów między profesorami z Krakowa i z Bielska. Polskie Radio nadało też cztery audycje z cyklu "Wieś tańczy i śpiewa", w których wystąpił zespół z Bojszów kierowany przez pana Piotra ( w skład owego zespołu wchodziła m. in. Maria -jego żona) Pod koniec lat 50-tych, utalentowany organista i dyrygent zachorował. Z tego powodu Piotr Siwy coraz rzadziej dyrygował chórem. Zaczęły się też pojawiać trudności w utrzymaniu dyscypliny wśród śpiewaków.. Raz po raz pojawiali się coraz to nowi pseudo-muzycy, pragnący za wszelką cenę uczyć go grania i dyrygentury.. W takich warunkach nie mógł on już dalej być dyrygentem tegoż chóru. Wtedy, kiedy bojszowski chór „Jutrzenka" był u szczytu swojej sławy, ofiarny i zasłużony Pan Piotr Siwy przestał być jego dyrygentem. Chór nie zaprzestał jednak swojej działalności, aczkolwiek prze długie lata nie umiał on już osiągnąć tej renomy co poprzednio. Piotr Siwy wciąż jednak nie przestaje grać na organach w kościele. W czasie nasilenia się jego złego samopoczucia zastępują go w graniu p. Jan Saternus i śp.Alfons Sosna a później na stałe Pan Teofil Tomala, który jako nowy organista godnie zastępuje swego starszego kolegę do dzisiaj. Teraz już sporadycznie, ale organista Piotr wciąż powraca i zasiada za organami. Gra zawsze pięknie... I grałby może do końca swego życia, gdyby nie wypadek. W roku 1996 na parkingu obok kościoła potrąca go samochód, łamie mu obojczyk i prawy staw biodrowy. Z tego powodu przez jakiś czas przebywać On musi w szpitalu. Piotr Siwy ma wtedy 82 lata.. Po powrocie ze szpitala do domu nie umie już wygrzebać się z tego nieszczęścia i pojawiają się też trudności z chodzeniem. Od tego mementu nie jest już w stanie wejść po stromych schodach na chór kościelny, gdzie znajdują się jego ukochane organy. Dziś stary i zasłużony organista już nie gra. Nie zapomina on jednak o bojszowskim kościele, o tutejszych księdzach, a także o Bogu i parafianach dla których grał nieprzerwanie przez 56 lat. Nie ma On za to żadnych medali, dyplomów uznania ani innych form wdzięczności. Organista Piotr nie przejmuje się tym jednak, bo jak zawsze mówił, gra się tylko dzięki Bogu i na chwałę Boga. Bóg zaś jest nieskończoną Dobrocią, Jasnością i Sprawiedliwością, więc o nagrodę nigdy nie trzeba się bać. Byś może wielu ludzi z Bojszów zapomniało już o swoim długoletnim organiście, a w kościele zanika powoli już jego przepiękny śpiew i granie. Kilkanaście lat temu, Bóg zesłał nam Ks. Proboszcza - Józefa Kupkę, który po zapoznaniu się z legendą organisty Piotra Siwego, postanowił docenić jego ofiarną pracę. Jako proboszcz parafii pw. Narodzenia Św. Jana Chrzciciela - Ks. Józef Kupka po powrocie z Ziemi Świętej w 1986 roku, przywiózł "swojemu" organiście różaniec z drzewa sandałowego. W 1989 roku wystąpił On zaś do biskupa katowickiego o nadanie panu Piotrowi medalu papieskiego. Po jednej z kolejnych wizytacji kanonicznej ks. arcybiskupa Damiana Zimonia w Bojszowach, sprawa nabrała tempa i 6 grudnia 1986 roku podczas specjalnej uroczystości Ks. Józef Kupka oddelegowany został specjalnie przez ks. biskupa do czynności uhonorowania Piotra Siwego elitarnym wyróżnieniem papieskim. -"PRO ECCLESIA ET PONTEFICE", co w wolnym tłumaczeniu znaczy: "Dla Kościoła i Papieża". Watykan honoruje tego rodzaju medalem ludzi świeckich, którzy w sposób szczególny zasłużyli się dla wspólnoty kościelnej. Nie musi to być czyn nad wyraz efektowny, czy wręcz bohaterski. Na przykład Piotr Siwy otrzymał go za ponad 50-siąt lat bycia organistą w kościele pod wezwaniem Narodzenia Jana Chrzciciela w Bojszowach. Jeśli szukać w tym będziemy heroizmu rodem z mitologii greckiej, to doznamy zawodu. Jednak gdy uświadomimy sobie, że ktoś całe swoje życie w sposób prosty, skromny i jakże oczywisty dla niego samego związał się z życiem parafii, to nie sposób nie dostrzec faktu, że właśnie owa prostota i skromność wyróżniają takiego człowieka spośród wszystkich tych, którzy swój sens życia, swoją rację istnienia widzą przede wszystkim w pogoni za osiągnięciem standardów tak zwanego "światowego życia". Organista Piotr Siwy był jest i będzie wielkim człowiekiem , takim On pozostanie w pamięci wielu bojszowskich Parafian. Człowiek ten przeżył okropnie dużo w swym życiu, Bóg doświadczał go czasem ponad jego siły. On wszystko znosił cierpliwie i z pokorą. Zaś w najtrudniejszych momentach swego życia mówi on tylko jedno: „Bóg , Religia oraz śpiew i muzyka zawsze pomagają w życiu - bez tych rzeczy życie nasze nic nie byłoby warte... Wiosna 1967 rok. Rodzina Marii i Piotra Siwego: Od lewej w tyle stoją synowie: najmłodszy Eugeniusz, Antoni, Emanuel i najstarszy Stanisław. - Organista Piotr Siwy wraz z żoną Marią mieli czworo synów. Kolejno są to: - najstarszy, Stanisław Siwy, urodzony 9 lutego 1947 r. - dziedzic jego talentu muzycznego, żonaty od 1972 r. z Reginą, córką Jadwigi i Stefana Rogalski z Bojszów, mających jedną córkę Annę, która z kolei obdarzyła organistę dwoma prawnukami -Klaudią i Karolem. - Emanuel Siwy, urodzony 23 czerwca 1948 r. - żonaty od 1971 z Lidią, córką Franciszki i Wiktora Noras, mających dwoje dzieci: Barbarę i Jerzego. Barbara jest już mężatką i jest ona matką prawnuczki Moniki. Antoni Siwy, urodzony 10 października 1951 r. - elektryk, również muzyk amator, żonaty od 1974 r. z Ireną, córką Małgorzaty i Józefa Stalmach, mających również dwoje dzieci: Mirosławę oraz Michała. Mirosława również jest już mężatką i jest ona matką kolejnej prawnuczki Wiktorii Eugeniusz Siwy, urodzony 30 września 1953 r. - górnik, żonaty od 1979... z Anną Nowicką z Lędzin, mających jedną córkę Elżbietę, która zmarła w roku 1991 w wieku 10 lat W roku 2000 organistę Piotra Siwego spotkało kolejne i być może to największe oraz najboleśniejsze nieszczęście. Właśnie w roku 2000, w dniu 18 stycznia zmarła nagle na serce jego najukochańsza żona Maria. Przez 50 lat była razem z nim, towarzyszyła mu we wszystkich złych i dobrych chwilach jego życia. Teraz musiała niestety odejść na zawsze. Ufny Bogu Piotr Siwy wciąż jednak nie załamuje się i nadal żyje on w pełni wiary o lepszą przyszłość pomimo, że ma obecnie 89 lat. Oby Bóg zawsze miał go w swej opiece i dał mu dość siły, aby spokojnie oraz bez bólu mógł przejść przez swoja starość. W dniu 14 czerwca 2003 r. Organista śp. Piotr Siwy zagrał ostatni raz na organach bojszowskich na których grał ponad 56 lat. Specjalny koncert wielkiego mistrza zorganizowali Bojszowianie .: Henryk Kuźnik, Eugeniusz Makosz, synowie Stanisław i Eugeniusz Siwy oraz synowa Regina Siwy. Koncert ten uwieczniony został na kasetach video, a kiedyś powstanie film DVD na której uwiecznione będą fragmenty z tego koncertu. Mistrz Piotr zmarł 15 maja 2004 r. Jego pogrzeb odbył się w dniu 18 maja w kościele Parafii Narodzenia św. Jana Chrzciciela w Bojszowach i spoczywa On na cmentarzu bojszowskim Wspomnienia i życiorys Ojca Piotra Siwego spisał: / najstarszy syn Stanisław Siwy / Bojszowy, 14 grudnia 2015 r. * fisharmonia (harmonium) - instrument muzyczny klawiszowy z miechem i pedałem, zbliżony do organów, zaopatrzony w blaszki języczkowe, wprawiane w ruch przez nacisk lub wsysanie powietrza; używany zamiast organów, głównie w mniejszych pomieszczeniach. All Right Reserved by Stanisław Siwy, Bojszowy 2015 r,.