Esej interpretacyjny wiersza „Do losu” Juliana Tuwima

Transkrypt

Esej interpretacyjny wiersza „Do losu” Juliana Tuwima
Dominika Długosz, kl. IIIe
Esej interpretacyjny wiersza „Do losu” Juliana Tuwima
Quintus Horatius Flaccus – w nie byle jakiej cząstce nieśmiertelny twórca nieśmiertelnych
słów o nieśmiertelności. Gdyby dziś z grobu wstało jego mniej trwałe od słowa ciało, prawdopodobnie
właściciel byłby nieco zdziwiony i mile podbechtany ilością poetyckich nawiązań do jego twórczości,
nagromadzonych w ciągu ostatnich dwóch tysiącleci. Wiele z nich stanowi po prostu parafrastyczny
ukłon w stronę niezapomnianego rzymskiego poety. Są jednak tacy, którzy odważyli się wejść
w polemikę z Horacym. Wśród nich wyróżnia się polski skamandryta, Julian Tuwim. W jego „Do losu”
podmiot liryczny kwestionuje niektóre z tez Horacego, ale poprzedza to ukazaniem wielowątkowej
nici analogii między sobą a starożytnym twórcą.
Początkiem tej nici jest pierwsza strofa utworu. Patrząc jakby z perspektywy wielu lat,
podmiot liryczny dokonuje pewnego podsumowania swojego życia. Wymienia swoje doświadczenia,
nadając im charakter otrzymanych w ciągu życia darów. Mówi o miłości, „górnej” – czyli
charakteryzującej się dążeniem do wyższych celów – młodości, ładzie, pieniądzach. Wszystko to
można odczytywać w kontekście biografii autora, co daje podstawy do utożsamiania z nim podmiotu.
Chwila refleksji pozwala jednak przypuszczać, że zdający sprawę ze swojego ziemskiego bytowania
Horacy brzmiałby podobnie. Jeśli wierzyć biografii w lwiej części spisanej na podstawie informacji
zawartych w jego własnych utworach, przeżył miłość – czego dowodem są miłosne ody skierowane
do Chloe i Lydii. „Górność” jego młodości wyrażała się w dążeniach do pogłębiania wiedzy
w ateńskiej Akademii oraz udziale w wojnie między Brutusem a Markiem Antoniuszem. Na koniec
przyszły również pieniądze – twórczość Horacego została zauważona przez Wergiliusza, a następnie
Mecenasa, dzięki któremu poeta nie był już zmuszony zarabiać na swe utrzymanie. Nie bez znaczenia
dla tej paralelności jest fakt, iż tym, do którego kierowana jest apostrofa, dawcą miłości, pieniędzy
i „wysokich żądz” nie jest Bóg, a wymieniony w tytule los, synonim przeznaczenia, szczególnie często
pojawiającego się w mitologii i filozofii starożytnych Greków. Horacy, bliski myśli epikurejskiej
i stoickiej, był zwolennikiem koncepcji istnienia siły kierującej ludzkim losem, natomiast obcą mu
była wiara w jednego Boga.
„Do losu” to utwór oparty na kontraście, najwyraźniej zaznaczonym na granicy trzeciej
i czwartej zwrotki. Zarówno trzecia jak i czwarta strofa opisują proces twórczy, jednak w skrajnie
różny sposób. Druga zwrotka, spajająca zawartą w pierwszej części tekstu retrospektywiczną refleksję
na temat własnego życia podmiotu z resztą tekstu, opisuje moment przybycia natchnienia poetyckiego,
uznanego przez podmiot liryczny za prezent od losu na równi z poprzednio wymienianymi pieniędzmi
czy miłością. Co ciekawe, ani tu, ani później osoba mówiąca w wierszu nie wspomina o jakimkolwiek
darze talentu literackiego, jakby uciekając od dokonania jakościowej oceny własnej twórczości. Nie
uważa się też za obdarzonego szczególną wyobraźnią czy błyskotliwością, co oddaje przez
metaforyczne nazwanie własnego mózgu szarym. Tę smutną i mało ekspresyjną barwę kontrastuje
z tęczą, symbolizującą darowane od losu natchnienie, określone też jako „płonąca kropla obłąkania” element wytrącający umysł ze zwykłej mu równowagi, która zdaniem wielu stanowi przeszkodę
do rozwinięcia artystycznych skrzydeł. „Kropla” sugeruje niewielką ilość otrzymanego daru,
wystarczającą jednak, aby otworzyć oczy podmiotowi na zjawiska niezwykłe, pojawiające się nawet
na wyciągnięcie ręki – w jego własnym mieszkaniu, w najbliższym otoczeniu. Właśnie tego oczekuje
się od poety – aby w rzeczach znanych i wszystkim już znudzonych potrafił dostrzec niezwykłość, aby
umiał odbierać je ze świeżością spojrzenia dziecka, a następnie wszystko to przelewać w słowa.
1
Wtedy niepotrzebny staje się atrybut starożytnych poetów – lutnia, którą przy odrobinie wyobraźni
może zastąpić wybijanie rytmu palcami w stół, co czyni podmiot.
Druga zwrotka z opisem kolejnego daru od losu stanowi preludium do sytuacji opisanej
w trzeciej, przedstawiającej jakby szał twórczy, towarzyszący pisaniu. Ta strofa jest wyjątkowo
dynamiczna, co zostało uzyskane przez największe nagromadzenie czasowników i zastosowanie
onomatopei. Metaforyczne „roztrącam dni i rwę na części” sugeruje nawiązanie do epikurejskiego
„carpe diem”, któremu hołdował Horacy, co wynika z niektórych jego utworów, szczególnie „Pieśni”.
Dzień rozerwany na części – to dzień podzielony bez szczególnego planu na drobne chwile, z których
według epikurejczyków należy wyciągać jak najwięcej radości. Obrazu dopełniają wspomniane
wyrazy dźwiękonaśladowcze, wzmacniające wrażenie nieuporządkowania, które nie wydaje się być
do czegokolwiek potrzebne. Poezja tworzona w taki sposób ma charakter zdecydowanie dionizyjski:
radosny, żywiołowy, nieposkromiony, oddziałujący na zmysły, czasem nawet jest zabarwiona nutą
irracjonalności, co jednak nie stanowi nigdy jej wady.
Czwarta zwrotka wyraźnie różni się od poprzedniej. W przeciwieństwie do dionizyjskiej
dynamiczności, którą przesiąknięta jest trzecia strofa, czwartą charakteryzuje skrajna statyczność.
Użyte tu czasowniki mają wyłącznie formy bezokolicznikowe. Występuje tu ponadto inwersja, która
w przeciwieństwie do szyku prostego zastosowanego w poprzedniej strofie zdaje się spowalniać tekst,
co buduje kontrast z „rozpędzoną” strofą trzecią. Omawiana zwrotka również obrazuje tworzenie,
jednak w inny sposób – z „Apollinowym rozmysłem”. Napisany w ten sposób tekst musi spełniać
surowo wyznaczone normy, wymaga skupienia się nad każdym zastosowanym słowem, jego formą
i umiejscowieniem. Wymaga „rozmysłu” – co oznacza, że nie może być pisany ot tak, pod wpływem
dionizyjskiego natchnienia.
Apollińskość zdecydowanie zdominowała formę całego tekstu. Wersy zakończone są
rymami krzyżowymi, w większości dokładnymi i żeńskimi, jednak nie to wydaje się najważniejsze.
„Do losu” to wiersz sylabotoniczny, czterostopowy, w którym każdy wers zbudowany jest z czterech
jambów z hiperkataleksą na końcu. Nie jest to jedyny utwór Tuwima, pisany w ten sposób
(czterostopowy jamb został przez niego użyty m.in. w drukowanym we fragmentach w różnych
pismach pamiętniku). Zastosowanie takiego systemu wersyfikacyjnego stanowi ważne odwołanie
do twórców starożytnych – więc również Horacego.
Ciekawe wydaje się, iż największe odstępstwa od narzuconej utworowi formy spotykamy
nie w dionizyjskiej zwrotce trzeciej, ale w piątej, stanowiącej intencyjną kontynuację czwartej.
W piątej zwrotce w dwóch miejscach – pierwszej stopie w drugim i ostatnim wersie – występuje
zaburzenie rytmu, objawiające się innym niż w pozostałych wersach układem sylab akcentowanych.
Nie jest to jednak przypadkowe – szczególnie w ostatniej linijce usunięcie „błędu” byłoby proste;
wymagałoby jedynie przestawienia kolejności dwóch znajdujących się tam przymiotników,
co przynajmniej na pierwszy rzut oka nie wprowadzałoby istotnych zmian znaczeniowych. Ponadto
ta część tekstu jako jedyna składa się nie – jak pozostałe – z czterech, ale z pięciu wersów.
Zastosowany tu układ rymów jak również układ narracyjny przywodzi na myśl limeryk, będący formą
zdecydowanie nie licującą z poważnym tematem strofy, która nawiązuje do sławnych słów Horacego:
„Exegi monumentum” – „Wybudowałem pomnik”, pochodzących z „Pieśni 30” z III księgi „Ód”.
Podobnie jak u rzymskiego poety twórczość osoby mówiącej w wierszu ma być „pomnikiem”, czyli
znaczącym śladem istnienia autora na ziemi, gdy ten już umrze. Wybiegająca tak daleko w przyszłość
refleksja wydaje się nieco dziwna u Horacego – tego samego, który w innych utworach nawoływał do
cieszenia się chwilą, nie przyszłą i nie odległą, a właśnie trwającą. Znamienne jest również to, że
w „Pieśni 30” starożytnego poety fakt, iż pamiętać o nim będą przyszłe pokolenia, stanowi źródło
2
pewnej radości, a przynajmniej satysfakcji, natomiast nastawienie podmiotu lirycznego w „Do losu”
jest zupełnie inne. On przyszłą sławę nazywa zimną i okrutną, a fakt, że zostanie „nieporuszona”,
niezmienna, w kontraście do nietrwałego ludzkiego ciała nie rozpadnie się mimo upływającego czasu,
napawa go raczej wspomnianym na początku następnej strofy smutkiem. Widać tu wyraźną różnicę
w hierarchii wartości – dla osoby mówiącej w wierszu od własnej twórczości o wiele ważniejsze jest
życie – zbiór wielu chwil, którymi można się cieszyć. Ta postawa to prawdziwe „carpe diem”,
właściwe skamandrytom, do grupy których należał autor utworu. U Horacego napotykamy natomiast
jednocześnie dwa odmienne stanowiska, co jest pewnym zgrzytem, nieprawidłowością. Ten właśnie
zgrzyt został oddany przez formalną odmienność piątej strofy.
W tym miejscu warto zatrzymać się na chwilę nad treścią ostatniego wersu trzeciej zwrotki,
który jest wprowadzeniem do czwartej. O tworzeniu poezji w sposób apolliński, uporządkowany,
zdecydowanie mniej odpowiadający radosnemu chwytaniu dnia, podmiot liryczny mówi: „Ubrdało mi
się jakieś szczęście”. Zastosowanie kolokwializmu na początku łączy ten wers stylistycznie
z pozostałą częścią trzeciej zwrotki, ale znaczenie tego słowa jest również bardzo ważne. „Ubrdało” –
czyli „takim mi się wydawało, co jednak okazało się bzdurą”. „Jakimś” szczęściem miało być
wtłoczenie poezji w apollińskie formy. Widać wyraźnie, że podmiot liryczny, mimo że forma jego
wypowiedzi sugeruje coś zupełnie innego, jest zdecydowanym zwolennikiem bachiczności w poezji.
Ostatnia strofa to kolejne odwołania do Horacego. „Dum Capitolium...” i „Non omnis moriar”
to słowa pochodzące z tego samego utworu, który zaczyna się słowami „Exegi monumentum”.
Wyrażają też podobną treść. Pierwszy z cytatów mówi o wchodzącym na wzgórze Kapitolu kapłanie,
co miało dziać się niezmiennie, nieprzerwanie – tak jak wieczną miała być sława poety według niego
samego. Według podmiotu lirycznego w „Do losu” nie mają powodu być źródłem radości, a skłaniają
raczej do melancholii, do której zwraca się w apostrofie na początku ostatniej zwrotki. Słowa „Non
omnis moriar” – „Nie wszystek umrę” – brzmią dla niego śmiesznie, bo i cóż umarłemu poecie z tego,
że tą jego cząstką, która uniknie pogrzebu, będzie jego utwór? Dlatego wieczność sławy łączy się dla
niego ze smutkiem, z „żałobnym bębnem”.
Polemika Juliana Tuwima z Horacym jest o tyle dojrzała, że skamandryta nie odrzuca
wszystkiego, co mówi starożytny poeta przez swoje utwory, ale wyróżnia aspekty, z którymi się
nie zgadza. Sprzeczność, dostrzeżona w poglądach Horacego wynika niewątpliwie z wpływów dwóch
różnych szkół filozoficznych, epikurejczyków i stoików, dominujących w Akademii, kiedy młody
Quintus Horatius Flaccus odbierał wykształcenie. Stąd u starożytnego poety zasada złotego środka,
pozwalająca m.in. na znalezienie równowagi pomiędzy dwoma poglądami, które w bezpośrednim
zestawieniu mogą wydawać się niezgodne ze sobą. Tuwim natomiast to zdeklarowany skamandryta,
doceniający w poezji witalizm i błyskotliwość języka, buntujący się przeciwko dekadentyzmowi
Młodej Polski. Stąd różnice w poglądach dotyczących błahej, zdawałoby się, kwestii roli poezji i jej
związków z „chwytaniem dnia”.
3