Oczami Smoka - Forum - CD
Transkrypt
Oczami Smoka - Forum - CD
Oczami Smoka Marcin Iwaniec „Przyjdzie czas, kiedy Chaos zapragnie tronu wszechświata i stworzy swego wojownika aby zniszczył wszystko co żywe. Przyjdzie czas kiedy Równowaga przyjmie wyzwanie Chaosu i spłodzi swojego wojownika aby zatrzymać apokalipsę. Przyjdzie czas, kiedy potężna siła zaingeruje w Wielką Wojnę. Dobro stanie się złem, a zło stanie się dobrem. Życiodajna woda będzie zabijać a śmiercionośny ogień dawać życie. Chaos stanie się Równowagą a Równowaga Chaosem. Wtedy nadejdzie koniec wszystkiego. Ogień i Woda zniszczą wszelkie życie. Jednak dopóki pozostaną w całości, wszystko co żywe, bezpieczne jest.” ~Bogohrongt, Smocza Wieża ~2~ To było dziwne. Czuł jedynie, jak jego dusza unosi się gdzieś w nicość, ale po za tym nic. Krążył gdzieś w tym stanie po pustce, niby całą wieczność, ale tylko krótką chwilę. Był czymś ale nie istniał. Był wszędzie, ale nigdzie... Jego uczucia szalały. Uporczywe odczucie nie dawało mu spokoju. O czymś zapomniał. Coś ma do zrobienia. Jakieś niebezpieczeństwo jest blisko. Dusza próbuje sobie przypomnieć... ale nie ma przecież pamięci. Nagły zew przyciąga ją. Nie opiera się. Nie ma powodu się sprzeciwiać. Powoli płynie do swego przeznaczenia. *** Budząc się, Xue zachłysnął się powietrzem. Instynktownie chciał wstać, lecz nie potrafił. Nagle zauważył, że coś jest nie tak. Nie... nie jestem Xue... pomyślał mętnie. Był oszołomiony. Czuł się jakby całe życie leżał zamknięty w ciasnej jaskini, bez możliwości ruchu i dopiero teraz pozwolono mu wyjść. Ale nie wiedział ile jego życie trwało... Nic nie pamiętał. Kim ja jestem... gdzie ja jestem, po co jestem? Wszystko było rozmazane, dziwne i nienaturalne. Po męczącej próbie, pozbierał część myśli. Nagle przypomniał sobie, ostatnie chwile jego życia: Śmierć Kiry, zdobycie Klucza, śmierć z ręki diabelskiego... Kira! Nie, nie Kira. Sachxighere! Tak ona ma na imię! A moje... ugh... nie pamiętam. Znowu rozejrzał się dookoła, tym razem mając nadzieję na lepszy efekt. Była noc, a on leżał w dość dużej jaskini o ostrych krawędziach. Kontem oka zauważył jakieś poruszające się cienie. Xue wytężył wzrok... i nagle rozpoznał kontury smoka! Odruchowo chciał uciec, lecz próba wstania ponownie zakończyła się upadkiem. Spojrzał instynktownie na siebie, szukając przyczyny swych niepowodzeń. To co zobaczył zmroził go. On też był smokiem! Niespodziewana prawda wprowadziła go prawie że w panikę. Na dodatek jakaś uporczywa myśl, próbowała się przebić do jego świadomości, ale Xue nie mógł jej wyłapać wśród gąszczu swojego zagubionego umysłu. Chciał uciec, z tego miejsca, a nawet od samego siebie. Znowuż wstał. Tym razem prawie mu się udało, lecz szybko stracił równowagę i po zrobieniu kilku desperackich kroków w bok, upadł boleśnie na swoje skrzydło. Usłyszał jakiś szept. Jego ucho samo skręciło w kierunku, z którego doszedł dźwięk. Nie potrafił jednak rozpoznać słów. – Lhfrezx qwtyzde. Fzzsi zie zzcteasvd ku ugvadzzpoyt?1 – sss: Rqovdjos waszrg wuvzuktie izs rqovdjosi.2 – Szzayst. sss: Olcvz rqovdjos. Zasgteus bix.3 Nagle poczuł, jak jego ciało sztywnieje. Wszelkie próby zrozumienia co się działo, zostały natychmiastowo przerwane przez nagłą, ogromną chęć snu. Poddał się bez walki... *** Xue znowu się obudził, lecz nie otworzył jeszcze oczu. Rozmyślał nad dziwnym snem, który przyśnił mu się w nocy. Heh... być smokiem... Nagle zauważył, że nieświadomie bawił się czubkiem swojego ogona... Ogon!? Momentalnie zerwał się na równe nogi, przerażonym wzrokiem badając intensywnie każdy kawałek swojego ciała. To nie był sen! pomyślał panicznie. Rozejrzał się szybko wkoło siebie. Był w małej, dość płytkiej jaskini. W pierwszym odruchu miał zamiar wybiec z groty, lecz nagle zauważył, że dwa metry od wyjścia z pieczary, znajdowała się przeźroczysta, kryształowa ściana, oddzielająca go od wolności. Przerażenie przerodziło się w desperację. Szybko podbiegł do przeszkody, zamierzając ją po prostu sforsować i uciec jak najdalej, lecz zatrzymał się nagle, oszołomiony tym, co zobaczył za ścianą. Widok... Niesamowicie piękna panorama niemalże całego świata, rozciągająca się pod nim, aż po horyzont. Musiał być wysoko... Bardzo wysoko. Stał tak przez długa chwilę, obserwując ten obraz z zachwytem, nieświadomie przypominając sobie coraz to nowe fakty z jego życia. Te chmury płynące pod nim... To słońce. Nagle otrząsnął się i zauważył, że już się uspokoił. Spostrzegł, że w głębi serca jest szczęśliwy. Miał spore dziury w pamięci. Jak przez mgłę pamiętał swoje ludzkie życie. Z ledwością przypomniał sobie niektóre fragmenty swojej smoczej egzystencji. Nie znał nawet własnego imienia, ale był szczęśliwy. I wiedział dlaczego. Nareszcie był w domu, nareszcie był sobą, smokiem. Wielkim jaszczurem ~3~ którego łuski niemalże jaśniały intensywnym, zielonym kolorem, którego ogon długością był równy jego ciału... Jednak uczuciu radości, towarzyszyły inne odczucia. Strach, niepokój, dezorientacja. Doskonale pamiętał Sachxighere, jego ukochaną, najdroższą istotę, dla której był w stanie poświęcić więcej niż życie. Ale bał się o nią. Czemu jej nie było z nim? Przecież mieli oboje powrócić do... Niebiańscy... Wojna... Diabelscy... Xue nagle przypomniał sobie straszną rzecz. Trwającą od wieków wojnę pomiędzy smokami służącymi dla Szatana – Diabelskimi, a smokami służącymi dla Stwórcy – Niebiańskimi. Wszystkie szczegóły, wszystkie fakty... *** Wojna pomiędzy Szatanem a Bogiem trwała od zawsze. Smoki pierwotnie były stworzeniami zła, istotami powstałymi do czynienia chaosu. Ale czy ktoś je kiedyś zapytał o zdanie? Wszystkie tak na prawdę chciały tylko spokoju. Kilkaset lat po stworzeniu, część z nich zbuntowała się złu. Zdradziły Szatana i przeszły na stronę Boga, gdzie miały nadzieję znaleźć spokój. Pomyliły się. Bóg mianował je strażnikami. Miały chronić Portal. Miejsce, gdzie znajduje się przejście do samych Niebiańskich Bram. Smoki Boga musiały ciągle odpierać najazdy swych braci służących Szatanowi, gdyż te miały za zadanie zdobyć Portal. Od tamtej pory powstał podział na smoki Niebiańskie i Diabelske. Smoki nie chciały ze sobą walczyć, ale musiały. Nienawidziły za to Boga i Szatana. Jakiś czas temu, dokładnie nad Portalem, odbyła się ogromna bitwa pomiędzy wszystkimi Diabelskimi i Niebiańskimi. Straszna rzeź, w której zginęły setki smoków... Po trzech dniach od rozpoczęcia bitwy, przedstawiciele obu nacji spotkali się i po krótkiej dyskusji, zgodzili się na zakończenie tej beznadziejnej bitwy. Nie skończyło się jednak tylko na słowach. Obie strony poczyniły pewne starania, aby wszystkim żyło się lepiej. Niebiańskie podzieliły Klucz do Portalu na trzy części. Dwie porzuciły gdzieś w równoległym świecie, gdzie żyli ludzie, trzecią zaś zostawiły sobie, aby nie można było im zarzucić, że nie pilnują. Takie poczynania miały powstrzymać ataki Diabelskich, które mogły skupić się na bardzo powolnym poszukiwaniu schowanych fragmentów. Po za tym stało się coś jeszcze. Razem z Niebiańskimi, które wyruszyły do równoległego świata z częściami Klucza, poleciało również wiele innych smoków, które raz na zawsze wyrzekły się swej Niebiańskości, bądź Diabelskości. Miały one zamiar zamieszkać wśród ludzi i odnaleźć swój upragniony spokój. Kilka lat później, Szatan znalazł sposób aby zmusić pozostałe Diabelskie do działania... Przejął ich duszę i straciły one własną wolę. Diabelskie wznowiły ataki na Portal. Sytuacja stawała się rozpaczliwa. Xue został wybrany spośród wszystkich Niebiańskich, aby uciec z trzecią częścią Klucza do świata ludzi, gdyż nie był on bezpieczny w ich własnym uniwersum.... *** Wielka bitwa... Wśród uciekinierów było moje dziecko... Przypomniał sobie Xue, wpatrując się w przepiękną panoramę. Sachzra... Ciekawe jak się jej wiedzie.. Miała wtedy tylko czterdzieści lat... Kiedy tak rozmyślał o swej córce, przypomniał mu się nagle Konik. Pegaz, jego jedyny przyjaciel, którego miał wśród ludzi. Kiedy go ostatni raz widział, obiecał mu, że za niedługo wróci... Do oczu zaczęły ciskać mu się łzy. Otrząsnął się jednak. Miał inny problem na głowie. Nie wiedział dlaczego tu jest zamknięty i co się stało z częścią Klucza, którą miał ze sobą. Musiał się uwolnić. Pragnął wolności. Na dodatek bardzo głodny. Wstał więc i zaczął na różne sposoby próbować rozbić kryształ, zaczynając na uderzaniu ogonem, kończąc na skrobaniu pazurem. Nic nie pomagało. Z rezygnacją osunął się na ziemię. Musi być jakiś sposób na wydostanie się stąd! W tej chwili jednak nie przychodził mu do głowy żaden pomysł. *** Dwie godziny później, do Xue przyleciał jakiś smok, trzymający w szponach dziwne, ~4~ mięsiste, martwe stworzenie. W momencie kiedy smok wylądował przed szklaną ścianą, stworzenie wyleciało mu ze szpon, aby gad mógł podeprzeć się przednimi kończynami. Xue ze chciwością obserwował mięso. Widząc to obcy smok zaczął coś mówić. Xue jeszcze wszystkie słów nie rozumiał. – Niebiański, witaj w Smoczej Wieży. Jesteś qisgzht 4? Proszę, zjedz zhty5. – smok jakimś sposobem popchnął zwierze nosem przez kryształową ścianę. Xue od razu zaczął pałaszować mięso. – Pewnie ycmazstyvn6 uciec, zzwertyuas7? My, Diabelskie chazzwevut8 cię więzić, mimo, że jesteś yzsztr9, jak my. Xue uważnie słuchał słów smoka. – Rozumiesz mnie? – zapytał Diabelski Więzień pokiwał łbem. – Ale sam nie umiesz mówić jeszcze w naszymi słowami? Xue ponownie pokiwał głową. – To az'zshunkme10. Ale gdybyś umiał uciec – kontynuował Diabelski dziwny dialog, przenikając pazurem przez kryształ, niby w nieświadomej zabawie. – My az'chazzwevut 11 się z tobą ścigać. Ale nie od razu zobaczylibyśmy twoje lqvpjzw12. Nagle Xue zrozumiał. Diabelski dawał mu wskazówki do ucieczki. Zapewne nie mógł tego powiedzieć wprost, gdyż Szatan zakazał mu prób pomocy więźniowi. Diabelskie jednak znalazły sposób. Xue ugryzł ostatni raz swój posiłek i dla próby również dotknął szponem kryształu. Przeszedł bez żadnych oporów. – Dobrze, że Niebiańskie są daleko, na wprost od tej optez13. Ehkfyt14 nie wiedzą, że mamy już dwie części Kamienia Dusz. Ja muszę wuvzuktie15. Ehkfyt. Po tych słowach Diabelski wyleciał z jaskini i gdzieś poszybował. To była pewnie jego jedyna okazja. Odczekał kilka sekund i gwałtownie wyskoczył z groty, uprzednie przenikając bez żadnego problemu przez kryształową ścianę. W szaleńczym tempie zaczął bić skrzydłami, lecąc prosto przed siebie, tak jak mu powiedział Diabelski. Na początku lot nie wychodziło mu zbyt dobrze. Gubił rytm i nie potrafił zmieniać wysokości, lecz już po kilku minutach frunął jak na smoka przystało. Z szaleńczego tempa, opamiętał się dopiero po dobrych kilkunastu minutach, a pomogło mu to w tym spojrzenie pod siebie. Był kilka kilometrów nad ziemią. Z lękiem w sercu, szybko zmniejszył pułap. *** Pogoda była tak dobra, że na początku, zielonołuski smok nie zauważał jej idealności. Bezchmurne niebo, przyjemny, orzeźwiający wietrzyk, dość niska temperatura. Aż się chciało położyć i zasnąć. Tereny pod nim też były niczego sobie. Wolno przemijające, soczyście zielone i tętniące życiem równiny, były jedną z najpiękniejszych rzeczy, jakie Xue kiedykolwiek widział. Na dodatek ta radość w sercu. Że w końcu leci do swoich, że zobaczy swą miłość. Żyć nie umierać. Godziny podróży szybko mu mijały, rozkoszując się niezwykłością latania. Wkrótce jednak poczuł zmęczenie i postanowił zrobić sobie krótką przerwę. Nie miał problemu ze znalezienie miejsca do lądowania. Po kilku minutach był już na ziemi. Kiedy się położył, wysoka trawa niemalże całego go zasłaniała. On sam również miał zieloną barwę, więc pozwolił sobie na brak uwagi do otoczenia. Zamknął oczy i słuchając śpiewu ptaków, zaczął rozmyślać. Zmienił się. W świecie ludzi był raczej kimś opanowanym. Niezależnie od sytuacji, zawsze potrafił zachować zimną krew. Teraz tak nie było. Już kilka razy od powrotu stracił głowę. Ale może to przez rytuał przywołania? Nie wiedział co się działo, nic nie pamiętał. Ale czy wcześniej, przed wizytą w ludzkim świecie, też był zawsze taki opanowany? Chciał dowiedzieć się coś więcej na temat swojej przeszłości. I Znał tylko jedno miejsce, w którym znajdzie odpowiedzi na ~5~ wszystkie jego pytania. Determinacja kazała mu wznowić lot, lecz wstając, coś go ukuło w brzuch. Z czystej ciekawości zerknął co to było. Zobaczył biały, łukowaty patyk, ostry na końcu. Przyjrzał mu się bliżej i nagle spostrzegł drugi podobny, leżący obok. Odgarnął szponem trochę trawy... i zobaczył szkielet. Cały smoczy szkielet. Odruchowo odskoczył od tego miejsca, wpadając na inny stos kości. Nie zastanawiając się wiele, wybił się panicznie w powietrze. Miał kolejny powód, żeby szybko wrócić do swoich. *** Równina pod nim szybko zaczęła przekształcać się we wzgórza, a te w góry. Pamiętał ten potężny, ośnieżony łańcuch górski, który się przed nim powoli wyłaniał z chmur. Pamiętał również, że za tym łańcuchem znajduje się Portal, a tam żyją jego przyjaciele i inne Niebiańskie. Chcąc jak najszybciej się tam znaleźć, przyspieszył lot. Myślami znajdywał się już w domu i nie zauważył, że nie był sam. W momencie, w którym usłyszał szum skrzydeł, było już za późno. Poczuł nagle, że coś uczepiło się go od boku. Kiedy odwrócił głowę, zobaczył wiszącego na nim smoka. Nagle z drugiej strony chwycił go kolejny Diabelski. Xue nie był w stanie utrzymać takiego ciężaru i mimo starań, zaczął powoli opadać. Desperacko ryknął najgłośniej jak potrafił w stronę Portalu. Nic się jednak nie wydarzyło. Próbował się pozbyć jakoś dwóch napastników, lecz bez powodzenia. Mógł tylko obserwować, jak leci prosto na ośnieżony stok górski. Sekundę przed zderzeniem zamknął oczy. Impet uderzenia sprawił, że stracił dech w piersi. Był lekko oszołomiony, ale nie miał zamiaru poddawać się, gdy był tak blisko celu. Spróbował się wybić ponownie w powietrze, lecz jeden z Diabelskich chwycił go za ogon, nie będąc przy tym zbyt delikatnym, a drugi zębami złapał go boleśnie za skrzydło. W dzikiej szamotaninie udało mu się wyrwać skrzydło, lecz przeciwnik zdołał kłami rozedrzeć spory kawałek skrzydlatej błony. Xue ponownie ryknął, lecz tym razem z bólu. Odtrącił nogą Diabelskiego, który trzymał go za ogon, a drugiego chlasnął szponami. Na sekundę był wolny i wykorzystał ją do ponownej próby ucieczki, lecz jeden z wrogów wyskoczył za nim i przygniótł Xue swym ciężarem do ziemi. Uderzenie nie było przyjemne. Kiedy smok myślał, że to już koniec, nagle Diabelskie puściły ofiarę i szybko się wycofały. Zmęczony zielonołuski podniósł głowę. W jego stronę leciało całe smocze stado. Od razu rozpoznał w nim Sachxighere, fioletowo-czerwoną smoczycę. Mimo osłabienia chciał wylecieć jej na spotkanie, lecz gdy machnął zranionym skrzydłem, upomniało się ono dość impulsywnie o swej niedyspozycji i Xue znowu skończył w śniegu. Po kilkunastu sekundach smoki do niego doleciały. Sachxighere od razu się w niego wtuliła szepcząc tylko, niemalże płaczliwym tonem: – Wzedx! – Wzedxqsxdz... tym jestem – przypomniał sobie nagle zielonołuski. *** Sachxighere nie odstępowała Wzedxqsxdz na krok. Nawet, gdy dwa większe smoki wzięły zielonołuskiego na swój grzbiet i odpowiednią techniką przeniosły go powietrzem do Portalu, ona leciała cały czas za nim. Po kilku minutach lotu oba smoki były już sam na sam w swojej jaskini. Sachxighere i Wzedx tulili się do siebie w ciszy, nie mogąc się sobą nacieszyć. Kierowany uczuciem, Wzedxqsxdz polizał swą partnerkę po szyi. Ta w odpowiedzi jeszcze bardziej wtuliła się w niego. Powiedziała: – Ja vazzafzghstelu16 cię... Wiedział co to zdanie oznacza... Pamiętał... dobrze je pamiętał. Smok bardzo rzadko wymawia to słowo. – Ja cię też – odrzekł. Nawet nie zauważył, że powiedział te słowa w smoczej mowie. Po chwili znowu do niego rzekła cicho: – Musimy zniżyć się do nich. Musisz opowiedzieć dlaczego vaxzzume 17 się stało to co się stało. ~6~ Przyjdę po nich do nas. – Mogą przeczekać... – odpowiedział, nie mając ochoty na kończenie tej chwili. – Ja też również chcę znać twą przeszłość – ucięła Sachxighere i wstała. Wzedx patrzył na smoczycę, zafascynowany ruchami jej ciała. Ta podeszła do krawędzi i wychyliła się jedynie. Następnie powróciła do zielonołuskiego, kładąc się obok niego. Moment później w grocie pojawiło się kilka innych smoków, w tym złotołuski przywódca Niebiańskich, Zabivzzlg. Właśnie on pierwszy przemówił: – Wzedxqsxdz, Sachxighere! Witajcie wśród nas. Gdyż powróciliście, zostanie zrobiona fzasses18. Musimy to ucieszyć, mimo,że nie było bez problemów. Wzedx. Opowiedz prawdę o twojej przeszłości. Zielonołuski zaczął bez skrótów opowiadać o wszystkim, co się mu przytrafiło od początku powrotu do smoczego świata. Wszystkie obecne smoki przysłuchiwały się w skupieniu tej krótkiej historii. Wzedx najwięcej miejsca poświęcił równinie, na której znalazł smocze kości. Okazało się, że jest to cmentarzysko smoków, gdzie owe stworzenia mogą umrzeć w spokoju. Na samym końcu dodał – Ten Diabelski, co mnie uwolnił... Kazał mi powiedzieć, że Diabelskie mają już dwie części Klucza. – Wiedziałem, ze to w końcu będzie musiało być prawdą. – Pokręcił ze smutkiem głową i rzekł ciszej do pary – pamiętacie, co się teraz stanie? Oba smoki pokręciły głową. Widać Sachxighere również miała problemy z pamięcią. W reakcji na to, złotołuski zaczął swą opowieść. *** Po wielkiej bitwie, w której zginęło mnóstwo smoków, Diabelskie i Niebiańskie postanowiły zapobiec pojawienia się w przyszłości podobnej rzezi. Podzielono Kamień Dusz, klucz do Portalu, na trzy części i schowano w dwóch różnych światach. Niestety dziś, Diabelskim został do odnalezienia ostatni fragment. A posiadała go Sachzra. Diabelskie, zaraz po bitwie, ucieleśniły swój wielki gniew wobec Szatana i jego materialną formę posłały go razem z córką Sachxighere i Wzedxqsxdz. Kiedy materialna postać gniewu zostanie zabita, trzeci fragment Klucza ulegnie zniszczeniu i spełni się proroctwo zapisane dawno temu przez Diabelskiego mędrca. Dusza Sachzra ma umrzeć, jej dobro, jej niewinność. W całości pogrąży się w mroku, żeby potem została tylko pustą skorupą... Jej gniew, straszliwy gniew, połączony z gniewem Diabelskich ma uwolnić smoki ze Smoczej Wieży, spod jarzma Szatana. Jedna straszliwa i powolna śmierć, za wolność setek innych... Kiedy spełni się przepowiednia, wszystkie smoki opuszczą to przeklęte miejsce i przeniosą się do świata ludzi, na zawsze pozostając pośród nich. *** Zabivzzlg zamilkł. Wzedxqsxdz leżał osłupiały, patrząc się w skalną podłogę. Nie wierzył, że on się na coś takiego zgodził. Ale pamiętał. Już pamiętał. Nie łatwo było mu podjąć tą decyzję. Sachxighere również. Drżącym ciałem, przycisnęła się mocniej do niego. – Wszystko już się dzieje – kontynuował przywódca. – Kilka zachodów słońca i wszyscy będziemy wolni. Wierzcie mi. Wiem, że utrata waszego dziecka, nie jest jedynym poświeceniem, jakie musi zostać wydane. Wasz ból jest przez nas bardzo uznany. Proszę, wybaczcie nam wszystkim... – Ale ona jeszcze żyje, i będzie żyła – odpowiedział zielonołuski. – Odnajdziemy ją. – I uratujemy – dokończyła fioletowołuska. *** Była już późna noc. Wzedxqsxdz chodząc wolno po jaskini, kończył opowiadać kolejnej ~7~ grupce smoków jego przygody, które pamiętał ze świata ludzi. Fzasses trwała już w najlepsze, lecz zielonołuski nie mógł wsiąść w niej udziału, z powodu zranionego skrzydła. Sachxighere oczywiście zdecydowała się z nim zostać, lecz wydawała się nieobecna. Leżała pod ścianą jaskini, rozmyślając o nieznanych nikomu rzeczach. Gdy tylko Wzedx skończy opowiadanie oraz w jaskini nikogo już nie było, podszedł on do swej partnerki i przytulił się do niej. Uwielbiał być blisko niej. – Mam pomysł – zaczęła nagle smoczyca. – Ty nie możesz latać, ale ja tak. Polecę w Źródło. Pamiętasz? – Nie – odpowiedział, wysilając pamięć. – W Źródle można na kogoś patrzeć z daleka. – Już pamiętam – odrzekł, kierując swój wzrok prosto w jej oczy. Źródło było jeziorem, które przy pewnych umiejętnościach, potrafiło w swej tafli pokazać dowolną rzecz, bądź istotę. Nawet dusze zmarłych. Mieszkało przy nim kilka smoków, w tym złotołuski przywódca. – Poszukam Sachzra, zobaczę jak dobrze żyje. Muszę. W jej głosie brzmiał smutek. On czuł to samo. – Opowiedz mi o tym – poprosił Wzedx, polizawszy ją po szyi. Smoki zetknęły się pyskami. – Chyba nie myślałeś inaczej? Patrzyła jeszcze chwilę w jego oczy, po czym wstała i szybkim krokiem wyskoczyła z jaskini. Jej lot nie trwał długo, gdyż jezioro znajdywało się bardzo blisko. Już po dziesięciu minutach była na miejscu. Woda do jeziora spływała z wysokiej skarpy, tworząc po drodze krystaliczny wodospad, który lśnił w świetle księżyca. W skarpie znajdywało się kilka wydrążonych przez naturę jaskiń. To tam mieszkały niektóre smoki. Brzeg zbiornika wodnego był otoczony miękkim mchem, który porastał kamienne podłoże. Dalej, wokół jeziora rósł prastary, iglasty las. Wszystko to tworzyło bardzo klimatyczne miejsce. Sachxighere uwielbiała przylatywać tu z ze swym ukochanym i kąpać się w świetle księżyca... W pobliżu Źródła nie była żadnego smoka z powodu trwającej zabawy. Smoczycy to bardzo odpowiadało. Podeszła do wody i wypowiedziała kilka słów w tajemnym języku. Jej głos był tak przepełniony smutkiem, że mało komu żal nie zrodziłby się w sercu. Kilka łez spłynęło jej z oka, które natychmiast wpadły do wody. W rozmytej tafli jeziora zaczął wyłaniać się czysty obraz. Od razu rozpoznała w nim swą ukochaną, spisaną na straty, srebrnołuską córkę. U niej również trwała noc. Szybowała gdzieś w mroku uważnie obserwując coś na dole. Może polowała? Na jej grzbiecie siedział jakiś człowiek, ale to nie było istotne... Sachzra była taka niewinna i nieświadoma. Sachxighere nie mogła sobie nawet wyobrazić pozbawioną chęci życia srebrnołuską... Uratujemy cię, gwiazdeczko... ~8~ 1 Lhfrezx qwtyzde. Fzzsi zie zzcteasvd ku ugvadzzpoyt? – 'Zdobyliśmy kawałek. Co planujemy w przyszłość?' 2 sss: Rqovdjos waszrg wuvzuktie izs rqovdjosi. – 'Niebiański nie może lecieć do niebiańskich.' 3 Szzayst. sss: Olcvz rqovdjos. Zasgteus bix. – 'Cicho. Nie przy niebiańskim. Złapcie go.' 4 Qisgzht – 'głód'; w tym wypadku 'głodny' 5 Zhty – 'to' 6 Ycmazstyvn – 'chcieć'; w tym wypadku 'chcesz' 7 Zzwertyuas – 'prawda', 'nieprawdaż' 8 Chazzwevut – 'musieć'; w tym wypadku 'musimy' 9 Yzsztr – 'równy' 10 Az'zshunkme – 'przeleci' 11 Az'chazzwevut – w tym wypadku ' musielibyśmy' 12 Lqvpjzw – 'znikać'; w tym wypadku 'zniknięcie' 13 Optez – 'jaskinia' 14 Ehkfyt – 'szczęście'; w tym wypadku 'szczęśliwie'. Jest to również jedno z pożegnań smoczych: 'szczęścia' 15 Wuvzuktie - 'lecieć' 16 Vazzafzghstelu – nieprzetłumaczalne. Oznacza wielką, ponadczasową miłość, której nic nigdy nie będzie w stanie złamać. 17 Vaxzzume – nieprzetłumaczalne. Brak odkrytego znaczenia. 18 Fzasses – coś podobnego do festynu, na którym smoki się spotykają nocą i bawią się. ~9~