„O którym marzę wieczór i z rana...”
Transkrypt
„O którym marzę wieczór i z rana...”
ks. Krzysztof Pelc CSMA „O którym marzę wieczór i z rana...” SCENA I SZLACHETNE ZDROWIE W pokoju przy stole siedzi chłopiec, powtarza fraszkę Jana Kochanowskiego „Na zdrowie” BOGDAN Szlachetne zdrowie Nikt się nie dowie Jako smakujesz Aż się zepsujesz Tam człowiek prawie Widzi na jawie I sam to powie Że nic nad zdrowie Ani lepszego, Ani droższego. Bo dobre mienie, Perły, kamienie, Także wiek młody i dar urody, Dobre są, ale Gdy zdrowie w cale, Gdy nie masz siły, l świat niemiły. Klejnocie drogi. Dom mój ubogi. Oddany tobie, Ulubuj sobie! (słychać pukanie do drzwi; Bogdan wstaje) Proszę wejść! (wchodzi jego kolega Marek) MAREK Cześć, Bogdan! BOGDAN Cześć Marek! Co cię sprowadza? Dawno już u mnie nie byłeś. MAREK Nie mogę rozwiązać zadania z matmy. Czy mógłbyś mi pomóc? BOGDAN Jasne, siadaj, już to zadanie zrobiłem, Wcale nie jest takie trudne. 1 (chłopcy siadają, pochylają się nad tekstem zadania, Bogdan tłumaczy Markowi; nagle do pokoju wbiega Diabeł niewidoczny dla chłopców) DIABEŁ Chłopcy, może pani jutro nie będzie pytać? Idźcie sobie zagrać w piłkę. (w momencie, kiedy Diabeł mówi, chłopcy milczą pochyleni nad książkami, po chwili odzywa się Bogdan) BOGDAN A może jutro pani nie będzie pytać? Chodźmy sobie pograć w piłkę. MAREK Lepiej się nauczyć, bo możemy dostać pałę. BOGDAN No, to uczmy się. Powtórzmy teraz fraszkę Kochanowskiego (Bogdan recytuje) Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie, jako smakujesz, aż się zepsujesz... DIABEŁ A może już dość tej nauki? BOGDAN A może już dość tej nauki? Chodźmy zagrać w piłkę. Nauka nie zając, nie ucieknie. MAREK Poczekaj, jeszcze powtórzymy! BOGDAN Ej, widzę, że mam przyjaciela – kujona! MAREK No, dobra, to chodźmy, ale obiecaj, że później skończymy. (chłopcy biorą piłkę, wychodzą na podwórko, grają w piłkę; nagle podchodzi do nich jakiś chłopiec i wyjmuje papierosy). CHŁOPIEC l Cześć, chłopaki, poczęstujcie się fajkami i chodźmy nad rzekę. MAREK Nie, dziękujemy, Palenie papierosów powoduje raka płuc i choroby serca. (znowu pojawia się Diabeł i mówi) DIABEŁ Spróbuj, po jednym nic ci się nie stanie. CHŁOPIEC l Spróbuj, po jednym nic ci się nie stanie. Coście tacy tchórze, maminsynki, od jednego jeszcze nikt nie umarł. BOGDAN (do Marka) Chodź, nie bądź frajer, Możemy raz spróbować, (Chłopcy siadają na kamieniach; już mają zapalić, ale w tym momencie pojawia się kolejny chłopak, który przynosi w plecaku puszki z piwem). CHŁOPIEC II Nie suszy was? CHŁOPIEC l Oj, strasznie, przydałoby się coś do picia! 2 (przybysz ściąga plecak, wyjmuje z niego puszki z piwem i rozdaje chłopcom) DIABEŁ To tylko piwo bezalkoholowe... MAREK Czy to jest piwo bezalkoholowe? CHŁOPIEC II Co to za piwo bezalkoholowe? CHŁOPIEC l Siadaj, napijemy się! (Chłopiec II siada razem z nimi, ale zanim zaczną pić, podchodzi do nich Chłopiec III z narkotykami) CHŁOPIEC III Siemanko, jak leci? Widzę, że nie próżnujecie… Smakuje wam taki marny browar, takie chuchro? Mam coś lepszego, odlotowego. (wyciąga woreczek z białym proszkiem) MAREK Co to jest? CHŁOPIEC III Chcesz wiedzieć? Spróbuj, a nie pożałujesz, odlot murowany. MAREK Bo ja wiem? BOGDAN Ech, ty fajtłapo, ja spróbuję. (Bierze na palec i próbuje podnieść do ust. W tym momencie wchodzi ks. Markiewicz): Ks. Markiewicz: Witajcie chłopcy. Nazywam się Ksiądz Bronisław Markiewicz. Przez 40 lat swego życia myślałem, w jaki sposób zrealizować swoje pragnienie pomocy dzieciom i młodzieży najuboższej. I wreszcie, to się mogło spełnić. Poznałem świątobliwego księdza Jana Bosco i jego wspaniałe zgromadzenie. Wstąpiłem tam, gdyż kładło ono nacisk na te właśnie sprawy najuboższych. Przeniknięty ideą ks. Bosco postanowiłem przeszczepić to zgromadzenie na nasze ziemie. I to się udało. Wiele już sierot i młodzieży zagubionej znalazło u mnie swój dom. BOGDAN: E tam trele morele, swój dom...Ja to mam chatę, tylko, że Rodziców nigdy w nim nie ma, wiadomo pracują, na taką chatę z ogrodem, lexusem i bajerami trzeba zapracować. A ksiądz, kto właściwie księdza przysłał? Ks. Markiewicz: Jezus, Syn Boży, który przyszedł na świat przyszedł, aby szukać i ocalić co było zginęło...On podobnie jak królowie ziemscy, ma ulubieńców swoich; ulubieńcami Jego są dusze czyste. A któraż dusza może być czystszą, aniżeli dusza dziecięcia, która na Chrzcie świętym ze zmazy pierworodnej obmyta, żadnym się jeszcze własnym grzechem nie zmazała? Taka dusza jest kościołem Ducha świętego, który niewypowiedzianą ma rozkosz mieszkać w takim kościele. MAREK: Fajny bajer, ale gdzie ksiądz żyje? Tu, gdzie ja żyję jest dżungla, tylko najsilniejszy przetrwa. Zresztą, czego ksiądz się spodziewa od człowieka, takiego jak ja, który wszystkiego już w życiu spróbował? Ksiądz Markiewicz: 3 Czego można spodziewać się na przyszłość od człowieka, który od dzieciństwa swego nigdy ani doznał szczęścia niewinności, ani powziął nadziei żywota przyszłego, ani uwierzył w zgotowane mu nagrody albo kary wieczne? Dusza dziecięcia jest to jakoby ziemia jeszcze nie zorana: umiej ją tylko uprawić, a wyda ci owoc stokrotny; jest to jakoby młode drzewko, które da się nagiąć do każdego kształtu i przyjmie każdy, jaki mu nadasz kierunek. Przez wiele lat swojej pracy duszpasterskiej patrzyłem na tę nędzę galicyjską, na te biedne opuszczone dzieci. Biedne nie tylko materialnie, ale przede wszystkim duchowo. Dlatego postanowiłem zająć się tym problemem. Proszę spojrzeć dokoła - kraj nasz coraz bardziej ubożeje. Ofiarami tej nędzy padają najczęściej te niewinne dzieci. Pijaństwo, używki, ciemnota religijna prowadzą społeczeństwo do całkowitej demoralizacji i upadku. A jakie wychowamy sobie dzieci – takie w przyszłości będziemy mieli społeczeństwo, taką Polskę. Już czas najwyższy, abyśmy wszystko naprawili w Chrystusie. SCENA II O KTÓRYM MARZĘ WIECZÓR I Z RANA... Starszy wychowanek wspomina swoje spotkanie z ks. Markiewiczem. W tle muzyka. W podróży życia różne obrazy W pamięci duszy mej się wyryły, Lecz jeden tylko został bez skazy, Inne się pyłem czasu pokryły. Tym jednym obraz Ojca-Kapłana, Którego dawno temu poznałem, O którym marzę wieczór i z rana, Którego całą duszą kochałem. Bo jakże można było inaczej, Jakże zapomnieć tę dobroć złotą. Którą on świadczył dziatwie tułaczej, Karmiąc ją chlebem i zdobiąc cnotą? Niechże więc dzisiaj każdy się dowie, Że miłość wieczną i hołd głęboki Składamy Księdzu Markiewiczowi, Patrząc z tęsknotą za nim w obłoki. SCENA III: ANIOŁ POLSKI LEKTOR: Założyciel Zgromadzeń św. Michała Archanioła Bł. ks. Bronisław Markiewicz, urodził się w Pruchniku, w ziemi przemyskiej, w rodzinie wielodzietnej w 1842 roku. Po ukończeniu szkoły elementarnej rodzice wysłali go do gimnazjum w Przemyślu. Tam przeżył ciężką próbę wiary. Wiele lat później opowie o tym swoim wychowankom: Ks. Markiewicz: „Był czas, że już prawie byłem bez wiary. Chciałem się dostosować do poglądów moich profesorów i kolegów. Ale odczuwałem jakąś pustkę w duszy i niezadowolenie. Jednego wieczora wieczorem po nauce ukląkłem i zacząłem się modlić w te słowa: O Boże niewidzialny, 4 jakże szczęśliwym czułem się w mych latach dziecięcych, gdy bez żadnej wątpliwości klękałem codziennie do modlitwy i nazywałem Cię Ojcem. Dziś ludzie uczeni mówią mi, że Boga nie ma, a prawdy religijne nie są zgodne z rozumem. Ja bym jednak nie chciał w tak ważnej rzeczy pobłądzić, nie chciałbym Ci odmówić należnej chwały i posłuszeństwa. Jeśli jesteś ...daj mi łaskę, abym Cię poznał i ukochał całym sercem.”. LEKTOR: Po przemodlonej i przepłakanej nocy młody Bronisław odprawił rano spowiedź z całego życia. Odtąd już nie miał wątpliwości co do wiary. Młody, zdolny gimnazjalista wtedy jeszcze wcale nie zamierzał zostać kapłanem. Jego ambicją było ukończyć gimnazjum, pójść na uniwersytet i zostać profesorem. Czasem przychodziła mu myśl karierze wojskowej. Tymczasem 3 maja 1863 roku, w czasie gdy Polacy toczyli nierówny bój z wojskami zaborców zdarzył się w jego życiu niezwykły wypadek. Opowie o nim 3 maja 1900 roku w wieczornym słówku: Ks. Markiewicz: „Lat temu 37, dzieci drogie, gdy skończyłem gimnazjum w Przemyślu, nie miałem wcale zamiaru zostać księdzem. Następujący atoli wypadek tak wstrząsnął głęboko mą duszą, że przekreśliłem w jednej chwili wszystkie ambitne plany i postanowiłem wstąpić do seminarium duchownego. Był o to 3 maja 1863 roku. Przybiegł do mnie mój kolega , student, mocno wzruszony i zaczął mi opowiadać o niezwykłym wydarzeniu, którego był świadkiem. Oto jakiś nieznany chłopiec, lat 16, ubrany po wiejsku, zatrzymał się na noc u jego gospodarza. Rano wpadł młodzieniec ten jakby w zachwycenie, twarz jego zajaśniała nadziemskim światłem i w tym stanie zaczął przepowiadać różne rzeczy, które miały nastąpić w przyszłości”. ANIOŁ POLSKI (zjawia się od ołtarza jako młodzieniec ubrany w albie, z różańcem w ręku) Chłopcy (wołają): O! o! o! patrzcie! BOGDAN: A co to? Chłopiec I (odpowiada): Jakaś postać nadludzka, niby anioł. Chłopiec II: Tylko skrzydeł brak Chłopiec III: A jak pięknie wygląda i nie ma chyba więcej jak 16 lat. ANIOŁ POLSKI: Pokój wam, słudzy i służebnice Pańscy! Ponieważ Pan najwyższy was więcej umiłował aniżeli inne narody, dopuścił na was ten ucisk, abyście oczyściwszy się z waszych grzechów stali się wzorem dla innych narodów i ludów, które niebawem odbiorą karę sroższą od waszej „w zupełności grzechów swoich”. Wojna będzie powszechna na całej kuli ziemskiej i krwawa. Z nią przyjdą jej następstwa: głód, mór na bydło i zarazy na ludzi. Ujrzycie zgliszcza, gruzy naokół i tysiące dzieci opuszczonych, wołających chleba. W końcu wojna stanie się religijna. Walczyć będą dwa przeciwne obozy: obóz ludzi wierzących w Boga i obóz niewierzących w Niego. Nastąpi wreszcie powszechne bankructwo i nędza, jakiej świat nigdy nie widział, do tego stopnia, że wojna sama ustanie z braku środków i sił. Zwycięzcy i zwyciężeni znajdą się w równej niedoli i wtedy niewierni uznają, że Bóg rządzi światem i nawrócą się. MAREK: To musi być Anioł, patrzcie, jak promienieje... Chłopiec II: A z jakim namaszczeniem przemawia, niby prorok jakiś. BOGDAN: Z pewnością sam Pan Bóg Go tu przysłał. Tylko co my mamy robić? Jak żyć? ANIOŁ POLSKI: Wy, Polacy, oczyszczeni przez ten ucisk i zjednoczeni w miłości, nie tylko będziecie wspierać się wzajemnie, lecz także przyjdziecie z pomocą innym narodom i ludom, nawet niegdyś wam wrogim. Bóg wyleje na was wielkie łaski i dary, wzbudzi między wami ludzi świętych i mądrych i wielkich mistrzów, którzy zajmą zaszczytne stanowiska na kuli ziemskiej. 5 Języka waszego będą się uczyć w uczelniach na całym świecie. Najwyżej zaś Pan Bóg was wyniesie, kiedy dacie światu WIELKIEGO PAPIEŻA. Polacy, Bóg nie żąda od was walki, jaką staczali najlepsi przodkowie wasi na polach bitew, ale bojowania cichego, pokornego i znojnego na każdy dzień; żąda od was walki w duchu Chrystusowym i w duchu Jego Świętych. On chce, abyście każdego dnia toczyli bój bezkrwawy najpierw z samymi sobą. Tylko wtedy dostaniecie się do nieba, a w dodatku zajmiecie już na tej ziemi pomiędzy narodami świetne stanowisko. Pokój wam! (Postać znika). BOGDAN: Podziękujmy, bracia, teraz Panu Bogu za tę pociechę niebieską w tej chwili nam daną i za łaski, które Pan Bóg nam da w przyszłości (Modlą się) SCENA IV ROZMOWA TO MIŁOSIERDZIE... Dwór kolatora Trzecieskiego AD. 1911, trwa rozmowa przy kawie. P. TRZECIESKI: Czy może ks. rektor raczył nam przyjść z pomocą, nie możemy się zgodzić na definicję wyrazu „rozmowa". Co to jest rozmowa? Ks. Markiewicz (siedzi zamyślony, w czasie pytania ocknął się jakby ze snu) Co? rozmowa? co to jest rozmowa? Rozmowa to miłosierdzie! (Wszyscy są zaskoczeni, nie rozumieją, po chwili). KTOŚ: Co Wielebny ksiądz Rektor przez to rozumie? Ks. Markiewicz: Rozmowa to miłosierdzie, drodzy panowie. Pan Bóg stworzył człowieka dla chwały swojej. Z przeznaczenia swego człowiek należy do Boga, dla Niego ma żyć i z Nim obcować każdej chwili swojego życia na ziemi, jak każdej chwili będzie z Nim obcował kiedyś w niebie. Ile razy dla rozmowy z ludźmi musi się oderwać od Boga, czyni wielkie miłosierdzie bliźniemu. Opuszcza Boga, aby udzielić się stworzeniu. Porzucić towarzystwo króla, aby rozerwać i pocieszyć rozmową żebraka, to wielkie miłosierdzie... KTOŚ INNY: Księże Rektorze, Wielebny Ksiądz jest nam jako ta gwiazda przewodnia przewodnikiem w czasach zamętu, niech nam ksiądz powie co nam Polakom teraz czynić trzeba? Czy zgodzić się z Brukselą, i nie jątrzyć Rosji swoimi, zresztą słusznymi żądaniami, w sprawie eksportu mięsa i owców? A może nie chcąc drażnić Niemców schować głowę w piasek pozwalając grzecznie na budowę gazociągu po dnie Bałtyku? Z kim Polacy mają trzymać w tym trudnym czasie? Ksiądz Markiewicz: z kim Polacy mają się łączyć w tej decydującej chwili? Z Panem Bogiem i Jego Kościołem wypada Polakom bliżej się łączyć... Należy za grzechy dawne pokutować, krzywdy wyrządzone bliźnim naprawić, usunąć waśnie i spory, przyświecać miłością i zgodą braterską, wprowadzając do prawodawstwa na wszystkich polach zasady szczerze katolickie, a osobliwie w szkołach, tępić pijaństwo i zwyczaje pijackie, zająć się ludem ubogim, a osobliwie młodzieżą opuszczoną i zaniedbaną, słowem, naprawić wszystkie urządzenia społeczne w duchu Chrystusowym, - a wprowadziwszy je u siebie starać się usilnie, aby były zaprowadzone u postronnych narodów, niosąc tymże pomoc moralną i materialną. Naród Polski stanie się tym sposobem miłosiernym Samarytaninem dla innych narodów. I jak niegdyś mówiono: „Gesta Dei per Francos", tak wkrótce mówić będą: „Gesta Dei per Polonos". Tylko Bóg i nauka przez Boga objawiona dają podstawę niewzruszoną pod pokój międzynarodowy. Świetlana przyszłość Polski zależeć będzie od tego, czy Polacy na wzór przodków trzymać się będą wiernie zasad katolickich nie tylko w życiu prywatnym, ale i we wszystkich przedsięwzięciach publicznych. 6 KLERYK BOGDAN: Widzę, że zmęczyła Ojca ta rozmowa, wrócimy teraz Ojcze do zakładu, żeby ojciec odpoczął i nabrał sił (bierze pod rękę i odprowadza) (Pokój w zakładzie w innej części sali teatralnej, przyleciał asystent na skargę) Ojcze, drogi Ojcze, nie mogę sobie poradzić z tym Antkiem z Rymanowa, którego Ojciec przyjął na wiosnę, nie ma rodziców, babcia zaś nie umiała sobie z nim poradzić. Ma tyle agresji w sobie i te ciągłe pretensje do świata... widzę, że jest zepsuty i z niego już nic nie będzie... Ks. Markiewicz: Idź bracie do ogrodu, uzbieraj malin i poczęstuj go nimi... ten środek rzadko kiedy zawodzi. KSIĄDZ MAREK: Wczoraj w starostwie w Krośnie, gdzie byliśmy na kweście powiedzieli, że dopóki ks. rektor żyje, to dzieło jego, Bogu dzięki, trzyma się, ale wątpliwe jest bardzo, czy potrafi się utrzymać, gdy ks. rektora nie stanie. ks. Markiewicz: „Całkiem przeciwnie się stanie. Dopóki ja żyję, dzieło to się nie rozwinie i zatwierdzenia nie otrzyma, ale po mojej śmierci będzie zatwierdzenie, stanie obok starego domu wielki dom zakładowy, stanie piękna kaplica (pokazuje) - Zgromadzenie się rozszerzy, będzie miało dużo nowych zakładów w różnych stronach Polski, które kochany ksiądz jeszcze za życia swego własnymi oczyma będzie oglądać". (Zbiera wszystkich chłopców) Dzieci moje Chwile to moje ostatnie... odchodzę, a wy zostaniecie i poprowadzicie dalej dzieło, które nie jest moje, lecz Boże... . Miłujcie się nawzajem i ukochajcie to dzieło święte z całej duszy... czekają was ciężkie próby i dużo cierpienia, lecz i pomocy Bożej nigdy wam nie zabraknie, dopóki wiernie strzec będziecie ustaw naszych, a także zasad i wskazań, które wam zostawiłem. (Potem wzruszony do głębi pobłogosławił swych synów), To jest Dzieło Boże i tylko On jest w stanie sprawić, abyśmy otrzymali aprobatę. Módlcie się o to usilnie. Modlitwa bowiem jest wszechmocna. Módlcie się także, abym ja został świętym. Bo gdy zabraknie świętego w narodzie robi się ciemno w głowach ludzkich i ludzie nie widzą dróg, którymi należy postępować. (Modlą się w ciszy): SCENA V HISTORIA LUBI SIĘ POWTARZAĆ Ks. Marek i ks. Bogdan idąc odmawiają brewiarz. Przypadkiem słyszą rozmowę chłopców. Chłopiec I: Hej, chłopaki, może skoczylibyśmy do sklepu po fajki i browar. Strasznie mnie suszy! Chłopiec II: Ekstra pomysł! Od wczoraj nie trzymałem fajki w zębach. No i Żywca chętnie bym wychylił, w końcu należy nam się coś od życia, no nie? Marek i Bogdan słysząc to podchodzą z pośpiechem do chłopców. KS. BOGDAN: Cześć chłopaki, co robicie? Chłopiec III: Nic ciekawego, kolegów po wczorajszej balandze coś suszy, a mnie aż nosi, bo nie wiem co z sobą zrobić. KS. MAREK: Mam tu coś zastępczego. Smaczny, ekologiczny napój. Pij mleko, będziesz wielki. 7 KS. BOGDAN: To może byście poszli z nami, tu niedaleko na ulicy ks. Markiewicza mamy oratorium z siłownią i salką komputerową i takie tam bajery. Każdy może znaleźć coś dobrego dla siebie... Chłopiec I: Czemu nie, spróbować nie zaszkodzi. Tylko kto to był ten Markiewicz, nigdy o nim nie słyszałem... KS. BOGDAN: Gdy byłem mniej więcej w waszym wieku, robiłem podobnie jak wy, pewnego razu zobaczyłem jakiegoś księdza, który przyszedł popatrzeć jak gramy w piłkę. Porozmawiał życzliwie z nami i zaprosił do siebie, do Miejsca Piastowego. Był to ksiądz Bronisław Markiewicz, z którym związałem się odtąd na całe życie. I nigdy tego nie żałowałem. LEKTOR: I tak historia po wielu latach zatoczyła koło. Założone przez bł. księdza Bronisława Markiewicza zgromadzenia zakonne po czasie próby zostały zatwierdzone przez Kościół, okrzepły i rozrosły się. Dziś jego córki i synowie pracują w Polsce i poza jej granicami: w Europie i obu Amerykach, w Afryce, Australii i Oceanii. I wszędzie tam wzrastają, czyniąc dobro, bo idą po śladach miłości, które ten niezwykły Pielgrzym pozostawił po sobie. Fragmenty sceny I są zaczerpnięte ze scenariusza: ANNA Ktoś mnie ocalił : scenariusz przedstawienia poruszającego problemy nikotynizmu, alkoholizmu i narkomanii / Anna Władysława Jamróz. w: Scenariusze uroczystości szkolnych : gimnazjum i szkoły ponadgimnazjalne. Cz. 1 / pod red. Krystyny Radwan. Kraków : „Rubikon”, 2005. Słowa ks. Markiewicza cyt. za: Ks. Walenty Michułka, Błogosławiony ks. Bronisław Markiewicz, Michalineum 2005. 8