Rodzina katolicka - Czwarty Król. Dla dobra małego dziecka

Transkrypt

Rodzina katolicka - Czwarty Król. Dla dobra małego dziecka
Rodzina katolicka - Czwarty Król. Dla dobra małego dziecka
sobota, 06 grudnia 2008 16:06
W Sali Snów, gdzie słuchałem tej opowieści o czwartym mędrcu ze Wschodu, panowała cisza. I
w tej ciszy ujrzałem, choć bardzo niewyraźnie, jego postać poruszającą się po posępnych
pagórkach pustyni – siedział na grzbiecie wielbłąda i kołysał się miarowo niczym statek na
falach.
Zabójcza ziemia rozciągała wokół niego swą okrutną sieć. Kamieniste pustkowia nie rodziły
owoców, lecz kolce i cierniste krzewy. Ciemne występy skalne wystawały tu i tam ponad ziemią
niczym kości martwych potworów. Jałowe i niegościnne pasma górskie wyrastały przed
Artabanem, pobrużdżone korytami wyschniętych potoków, białe i upiorne niczym szramy na
obliczu natury. Przemieszczające się pagórki zdradzieckich piasków wznosiły się niczym groby
aż po horyzont. Za dnia straszliwy upał przytłaczał swym nieznośnym ciężarem drżące
powietrze; żadne żywe stworzenia nie poruszały się po niemej, omdlałej ziemi, jedynie skoczki
pustynne przebiegały przez suche zarośla, a jaszczurki znikały w skalnych szczelinach. W nocy
szakale wyruszały na łowy i szczekały w oddali, głuchy ryk lwa odbijał się echem w czarnych
wąwozach, a zabójczy i przejmujący ziąb przenikał powietrze po skwarze dnia. W spiekocie i
chłodzie mag nieustannie podążał naprzód.
Wtedy ujrzałem ogrody i sady Damaszku, zasilane wodą ze strumieni Aldany i Pharparu, z ich
stokami porośniętymi murawą, pełnymi kwiatów oraz gąszczy mirry i róż. Zobaczyłem także
ośnieżony długi grzbiet Hermonu i ciemne gaje cedrowe, dolinę Jordanu, błękitne wody Jeziora
Galilejskiego, żyzne równiny Esdraelonu, wzgórza Efraimu oraz wyżyny Judei. Przez wszystkie
te tereny śledziłem postać Artabana, poruszającą się bez ustanku naprzód, aż dotarł do
Betlejem. Nastąpiło to trzeciego dnia po przybyciu tutaj trzech mędrców, którzy znaleźli Maryję
oraz Józefa z ich małym dzieckiem Jezusem i złożyli u Jego stóp swe dary ze złota, kadzidła i
mirry.
Przyjechał zatem do Betlejem pozostały mędrzec, zmęczony, lecz pełen nadziei, niosąc rubin i
perłę w darze dla Króla.
– Nareszcie – rzekł. – Z pewnością Go odnajdę, choć sam i później niż moi bracia. To miejsce,
o którym mówił mi hebrajski wygnaniec. Wspominali o nim prorocy i tutaj właśnie ujrzę wielkie
światło. Muszę jednak spytać kogoś o wizytę moich towarzyszy; do którego domu zawiodła ich
gwiazda i komu złożyli hołd.
1/5
Rodzina katolicka - Czwarty Król. Dla dobra małego dziecka
sobota, 06 grudnia 2008 16:06
Wioska wydawała się opustoszała i Artaban zastanawiał się czy wszyscy udali się na pastwiska
na wzgórzach, aby sprowadzić w dolinę swoje owce. Z otwartych drzwi niskiej kamiennej chaty
dobiegł go miły kobiecy śpiew. Artaban wszedł do środka i zastał tam młodą matkę kołyszącą
dziecko do snu. Opowiedziała mu o przybyszach z dalekiego Wschodu, którzy przybyli do wsi
trzy dni wcześniej i oznajmili, że to gwiazda wskazała im drogę do tego miejsca, gdzie Józef z
Nazaretu przebywał ze swoją żoną oraz ich nowonarodzonym dzieckiem. Oddali cześć
niemowlęciu i ofiarowali mu wiele bogatych darów.
– Przybysze jednak znikli tak nagle, jak się pojawili – kontynuowała swą opowieść. – Dziwna to
była wizyta i obawialiśmy się jej trochę. Nie wiedzieliśmy o co chodzi. Człowiek z Nazaretu
razem z dzieckiem i jego matką uciekli po kryjomu jeszcze tej samej nocy. Powiadano, że udali
się do dalekiego Egiptu. Od tamtej pory urok padł na wioskę; jakieś zło nad nią zawisło.
Podobno rzymscy żołnierze przybywają z Jerozolimy, żeby nałożyć na nas nowe podatki.
Ludzie zabrali więc swoje stada na wzgórza i ukryli się, żeby tego uniknąć.
Artaban słuchał cichych słów kobiety, wypowiadanych z onieśmieleniem, a dziecko w jej
ramionach spojrzało mu w twarz i się uśmiechnęło, wyciągając różowe rączki, aby chwycić
oskrzydlony złoty dysk, wiszący na piersi przybysza. Ów dotyk sprawił, że Artaban poczuł ciepło
w sercu. Temu, który tak długo podróżował w samotności i rozterce, zmagając się z własnymi
obawami i wątpliwościami, podążając za światłem zakrytym chmurami, wydało się to
powitaniem pełnym miłości i zaufania.
„Może właśnie to dziecko jest owym zapowiedzianym Księciem?” – zastanawiał się Artaban,
dotykając miękkiego policzka niemowlęcia. Królowie rodzili się przedtem w domach
biedniejszych od tego, a ulubieniec gwiazd może pojawić się nawet w wiejskiej chacie. Nie
wydaje mi się jednak, aby Bóg w swojej mądrości nagrodził moje poszukiwania tak szybko i
łatwo. Ten, którego szukam, odszedł przed moim przybyciem i teraz muszę podążać za nim do
Egiptu.
Młoda matka ułożyła dziecko w kołysce i wstała, by usłużyć temu dziwnemu gościowi, którego
los zesłał do jej domu. Postawiła przed nim jadło, prostą strawę wieśniaków, lecz chętnie
ofiarowaną, dlatego też pokrzepiającą zarówno dla ciała jak i duszy. Artaban przyjął ją z
wdzięcznością. Kiedy się posilał, dziecko zasnęło spokojnie i pomrukiwało z zadowoleniem
przez sen, a wielki spokój wypełnił cichą izbę.
Nagle z zewnątrz dobiegł straszliwy hałas; w wiosce zawrzało, rozległy się lamenty i
2/5
Rodzina katolicka - Czwarty Król. Dla dobra małego dziecka
sobota, 06 grudnia 2008 16:06
zawodzenie kobiet, słychać było szczęk mieczy i rozpaczliwe krzyki:
– Żołnierze! Żołnierze Heroda! Zabijają nasze dzieci!
Twarz młodej matki zbielała z przerażenia. Kobieta przytuliła niemowlę do piersi i przykucnęła
bez ruchu w najciemniejszym kącie pokoju, zakrywając dziecię fałdami sukni na wypadek,
gdyby się obudziło i zaczęło płakać.
Artaban szybko podszedł do wyjścia i stanął w drzwiach chaty. Jego szerokie ramiona
zasłaniały całe przejście, a czubek białej czapki dotykał nadproża.
Żołnierze biegli drogą z zakrwawionymi rękami i ociekającymi mieczami. Na widok obcego w
wytwornym stroju zawahali się zaskoczeni. Dowódca oddziału podszedł do drzwi, aby odsunąć
na bok stojącego, ale Artaban się nie poruszył. Twarz miał spokojną, jakby patrzył w gwiazdy, a
jego oczy płonęły blaskiem, przed którym cofały się nawet na wpół oswojone polujące lamparty,
a ostre psy gończe zatrzymywały się, przysiadając na łapach. Przytrzymał żołnierza w
milczeniu, po czym rzekł niskim głosem:
– Jestem sam w tym domu i czekam, żeby dać ten klejnot roztropnemu dowódcy, który zostawi
mnie w spokoju.
Wyciągnął rubin, który błysnął w zagłębieniu dłoni niczym wielka kropla krwi. Dowódca był
zdumiony wspaniałością kamienia. Zapragnął go posiąść i źrenice jego oczu się rozszerzyły, a
głębokie zmarszczki chciwości skupiły się wokół ust. Wyciągnął rękę i wziął klejnot.
– Idźcie dalej! – zawołał do swoich ludzi. – Nie ma tu żadnego dziecka. W domu jest cicho.
Szczęk broni oddalał się powoli, gdy żołnierze w ślepej furii przeczesywali zarośla, gdzie ukrył
się drżący jeleń. Artaban wszedł z powrotem do chaty. Zwrócił się twarzą na wschód i zaczął
się modlić:
3/5
Rodzina katolicka - Czwarty Król. Dla dobra małego dziecka
sobota, 06 grudnia 2008 16:06
– Boże prawdy, wybacz mój grzech! Skłamałem, aby uratować dziecko. Dwa z moich klejnotów
przepadły. Dałem człowiekowi to, co przeznaczone było dla Boga. Czy kiedykolwiek będę wart
oglądać oblicze Króla?
Kobieta, która płakała z radości w ciemnym kącie za jego plecami, rzekła z wielkim spokojem:
– Niech Bóg cię błogosławi i chroni za to, że uratowałeś moje maleństwo od śmierci. Pan ukaże
ci swoją twarz i zyskasz sobie Jego łaskę. Zwróci się ku tobie i obdarzy cię pokojem.
cdn.
Henry van Dyke
Powyższy tekst jest fragmentem książki Henry’ego van Dyke’a Czwarty Król .
Czytaj więcej z tej książki:
Czwarty Król. Znak na niebie
Czwarty Król. Nad wodami Babilonu
Czwarty Król. Dla dobra małego dziecka
Czawrty Król. Ukryta droga cierpienia
4/5
Rodzina katolicka - Czwarty Król. Dla dobra małego dziecka
sobota, 06 grudnia 2008 16:06
Czwarty Król. Cenna perła
Oglądaj ilustracje z tej książki:
Czwarty Król - galeria
Przedruk tekstu jest możliwy jedynie za podaniem klikalnego źródła.
5/5

Podobne dokumenty