Dla dociekliwych i cierpliwych (analiza rejsu przez Atlantyk)

Transkrypt

Dla dociekliwych i cierpliwych (analiza rejsu przez Atlantyk)
DLA DOCIEKLIWYCH I CIERPLIWYCH
Relacja Aleksandra Doby po rejsie kajakiem przez Atlantyk na trasie Dakar (Senegal) – Acaraú (Brazylia).
Ze strony: http://www.aleksanderdoba.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=104&Itemid=98&lang=pl
Część I.
Wyjaśnienie dlaczego moja trasa na mapie to mnóstwo zawijasów, pętli i zawirowań.
Opisywałem to w pięciu SMS-ach, wysłanych w pakiecie 2011-01-09, lecz dotarł tylko jeden.
Wody oceanów w reakcji na obroty kuli ziemskiej również są w ruchu – płyną. Nie nadążają za
szybkim obrotem Ziemi (jeden pełny obrót wokół osi na dobę). Przeszkodę dla wód oceanicznych stanowią lądy. Ukształtowanie dna oceanów – góry, doliny, mają także znaczący wpływ na ruch wód.
Ogromne masy wód, płynące przez długi czas (setki, tysiące lat) w prawie stałym kierunku, zostały
nazwane prądami z dodatkowym określeniem charakteryzującym ten właśnie prąd.
Na mojej trasie z Afryki do Ameryki Południowej płynąłem w obszarach działania kilku prądów
oceanicznych. Były to: Prąd Kanaryjski, Prąd Północno-Równikowy, Prąd Gwinejski, Równikowy Prąd
Wsteczny i Północny Prąd Brazylijski. Prądy te mają różne kierunki i prędkość płynięcia w różnych swoich częściach.
Prądy na mojej trasie miały prędkość od 0 do 2,5 węzła (1 węzeł to 1 mila morska na godzinę; czyli
1852 m/h).
Po wypłynięciu z Dakaru płynąłem niesiony przez wody Prądu Kanaryjskiego, potem Prądu Gwinejskiego i Prądu Północno-Równikowego. Kierunki tych prądów były zbliżone do mojego zamierzonego
kierunku płynięcia. Wiatry, bardzo ważne dla mnie, również wiały ze sprzyjających mi kierunków (różne,
zbliżone do północnych).
Dla skrócenia moich opisów będę stosował powszechnie używane angielskie skróty kierunków.
Północ – N, wschód – E, południe – S, zachód – W. Kierunki pośrednie np północno-wschodni – N-E itp.
Kursy wg busoli N – 0°, E – 90°, S – 180°, W – 270°, N-E – 45°.
W rozważaniach o prądach pominę sprawę wiatrów. Wyjaśnię jedynie wpływ wiatru na mój planowany kurs.
Aby zapewnić mi bezpieczne, kilkumiesięczne pływanie na oceanie, zaprojektowany i wykonany
specjalny, oceaniczny kajak musiał spełniać wiele warunków. W wyniku kikumiesięcznego procesu
projektowania, podczas którego dokładnie rozważany był każdy element kajaka, powstał dokładny
projekt. Po jego wykonaniu, przeprowadzeniu prób na wodzie i dokonaniu koniecznych przeróbek
zaistniał ten niespotykany nigdzie kajak oceaniczny o oryginalnej konstrukcji.
Pominę inne sprawy, koncentrując się na wietrze.
Aleksander Doba
Transatlantycka wyprawa kajakowa
DLA DOCIEKLIWYCH I CIERPLIWYCH
2
Tym kajakiem mogę płynąć w różnych kierunkach przy wietrze do 1° Beauforta. Oczywiście, wolę
płynąć, gdy mam wiatr z tyłu, a nie od dziobu, w oczy.
Przy silniejszym wietrze (do 2° Beauforta), krótko mogę płynąć pod wiatr, lub z bocznym wiatrem,
lecz jest to bardzo męczące.
Przy wiatrach silniejszych niż 2° B mogę płynąć tylko z wiatrem z odchyłką od kierunku wiatru
w lewo lub w prawo o kąt zależny od siły wiatru:
przy wietrze ok. 3° B ten kąt to ok. 30 stopni.
przy wietrze ok. 4° B ten kąt to ok. 20 stopni.
przy wietrze ok. 5° B ten kąt to ok. 10 stopni
przy wietrze silniejszym niż 5° B, w praktyce płynięcie odbywa się w kierunku jego wiania.
Jeszcze wyjaśnienie co do kierunku wiatru.
Meteorologiczny (powszechnie używany) kierunek wiatru oznacza kierunek, skąd wiatr wieje,
np. wiatr wschodni wieje ze wschodu na zachód (z E na W); określamy go: wiatr E.
Nawigacyjny kierunek wiatru oznacza kierunek, dokąd wiatr wieje. Wiatr wschodni E, to nawigacyjny W, bo wieje na zachod.
===============================
Część II.
Po ok. dwóch tygodniach od wypłynięcia z Dakaru, podczas których płynąłem relaksowo niesiony –
zgodnie z zaplanowanym kierunkiem – prądami: Kanaryjskim, Gwinejskim i Północno-Równikowym,
a kilometry na mapie szybko się zmieniały w pożądanym kierunku, skończyła się sielanka.
Wpłynąłem na wody opanowane przez Równikowy Prąd Wsteczny (Equatorial Counter Current)
i miałem z nim do czynienia przez dziesięć (na czternaście) tygodni pierwszego etapu wyprawy.
Jako, że prąd ten miał decydujący wpływ na czas płynięcia i trasę, jaką przemierzyłem na oceanie,
opiszę go dokładniej.
Na wielu mapach ten prąd nie jest w ogóle przedstawiony i patrząc na taką mapę nie można zrozumieć, dlaczego ja takie zawijasy robiłem.
Od równoleżnika 10°N, płynące z N wody Prądu Kanaryjskiego rozwidlają się na Prąd Gwinejski
i Prąd Północno-Równikowy.
Prąd Gwinejski płynie równolegle do brzegów Afryki Zachodniej aż do końca Zatoki Gwinejskiej
(w pobliżu Kamerunu). Na brzegu są państwa: Gwinea, Liberia, Wybrzeże Kości Słoniowej, Ghana,
Togo, Nigeria, Kamerun.
Aleksander Doba
Transatlantycka wyprawa kajakowa
DLA DOCIEKLIWYCH I CIERPLIWYCH
3
Prąd Północno-Równikowy zmienia stopniowo kierunek płynięcia z S na S-W, W (z początkowego
kierunku dokąd płynie, czyli południowego skreca stopniowo na zachod), a przed Antylami na N-W
przyjmując nazwę Prąd Antylski.
Wody Prądu Gwinejskiego zderzają się w krańcu Zatoki Gwinejskiej z płynącymi z południa zimnymi wodami Prądu Benguelskiego, płynącego od strony Antarktydy wzdłuż zachodnich brzegów Afryki.
Po spotkaniu się wód Prądów Gwinejskiego i Benguelskiego zaczynają one płynąć na W jako dwa prądy.
Od strony południowej wody te płyną na W jako Prąd Południowo-Równikowy, by przed kontynentem Ameryki Południowej rozdzielić się na dwie cześci.
Południowa część tych wód została nazwana Prądem Brazylijskim, który płynie wzdłuż brzegów
Brazylii na południe.
Północna część Prądu Południowo-Równikowego przed kontynentem Ameryki Południowej, na wysokości miast Natal i Recife, skręca na północ i płynie wzdłuż brzegów brazylijskich na N-W jako Prąd
Północno-Brazylijski. Po wodach tego prądu płynąłem ostatnie dwa tygodnie pierwszej części wyprawy.
Od miejsca spotkania się wód prądów Gwinejskiego i Benguelskiego w Zatoce Gwinejskiej, płynące
na W północne masy wód zostały nazwane Równikowym Prądem Wstecznym. Płynie on na W (do południka ok. 30°W). W pobliżu kontynentu Ameryki Południowej południowe „strugi” tego prądu zmuszane
są do zmiany kierunku na N-W i po połączeniu z północnymi „strugami” Prądu Południowo-Równikowego płyną na N-W jako Prąd Północno-Brazylijski.
Nietypowo, ciekawie i decydująco na moją wyprawę wpłynęły – płynące na W od Zatoki Gwinejskiej – północne „strugi” wód Równikowego Prądu Wstecznego. Już na wysokości Togo i Ghany (południk 5°E) do kontynentu Ameryki Północnej (południk 35°W, a nawet 40°W) z północnych cześci tego
Prądu odpływają stopniowo – zmieniając kierunek i szybkość – wirujące „strugi” wód. Taka zmieniająca
kierunek płynięcia „struga”, o szerokości od kilkudziesięciu do kilkuset kilometrów, przyjmuje kierunki
płynięcia z W stopniowo zmieniając na N-W, W; N-W; N, N-W; N; N, N-E; N-E; E. Zmiana kierunku
płynięcia z W na E (wody płynące na zachód skręcają stopniowo na wschód – zwrot o 180°) odbywa się
na przestrzeni ok. 1000 km. Ta zmiana kierunku płynięcia części wód tego prądu była przyczyną nadania
temu prądowi nazwy Równikowy Prąd Wsteczny. Należy wyjaśnić, że te zawirowania są zmienne w
czasie: zmienia się miejsce powstawania poszczególnych zawirowań, ich kierunek i prędkość.
Równikowy Prąd Wsteczny jest jednym z najmniej rozpoznanych i przewidywalnych prądów oceanicznych. Wody tych wirujących „strug” po przyjęciu kierunku wschodniego (E), przeciwnego do głównego kierunku płynięcia na W, łączą się stopniowo z południowymi „strugami” Prądu Północno-Równikowego (między południkami 25°W a 40°W) i z nimi płyną na W.
Większość „zawirowanych” wód, płynących na E (między południkami 25°W a 5°E), łączy się
z południowymi „strugami” Prądu Gwinejskiego, by po wpłynięciu do Zatoki Gwinejskiej, na jej krańcu
zmienić kierunek płynięcia i płynąć znowu na W, by dać początek Równikowemu Prądowi Wstecznemu.
Opisałem tak dokładnie Równikowy Prąd Wsteczny, gdyż to on – wspomagany przez wiatry S, S-E
i posrednie wiejące z południa – wynosił mnie na N. Ja, prawie przez cały czas mojej 14-tygodniowej
Aleksander Doba
Transatlantycka wyprawa kajakowa
DLA DOCIEKLIWYCH I CIERPLIWYCH
4
wyprawy, usilnie starałem się płynąć na S (kurs na busoli 180°). Niestety: prąd i wiatry oraz kilkadziesiąt
burz były silniejsze ode mnie.
Na odwzorowywaną na mapach trasę mojego płynięcia wpływały: prąd (siła i kierunek), wiatr (siła
i kierunek) oraz moje wysiłki przy wiosłowaniu w zamierzonym kierunku (najczęściej na S, czyli kurs
180° na busoli). Dopiero wypadkowa tych działań dawała ślad na mapie, a był on bardzo różny od moich
planów i wysiłków.
Mam nadzieję, że cierpliwi – po doczytaniu do końca powyższych wyjaśnień – będą rozumieli,
dlaczego ja takie „harce” na Atlantyku wyczyniałem.
Dziekuję za uwagę,
Olek
===============================
Część III
Moje wyczerpanie w końcówce
W relacjach z ostatnich dni wyprawy ja sam (potem to było powielane i urozmaicane na różne wersje)
mówiłem o moim zmęczeniu, a w końcówce – o wyczerpaniu.
Jaki tego powód? Czyżbym nie wiedział, że wyprawa będzie długa i męcząca?
Wiedziałem i byłem na to przygotowany. Przyznam jednak, że nie spodziewałem się, że Równikowy
Prąd Wsteczny tak będzie mną kręcił zmuszając do zwiększenia wysiłku nie tylko fizycznego, lecz również intelektualnego, by jednak wypłynąć z obszaru jego działania w pożądanym kierunku. To właśnie ten
wzmożony długotrwały wysiłek sprawił, że moja wyprawa była m.in. skuteczną, choć nie zamierzoną
kuracją odchudzającą (1 kg wagi ciała na 1 tydzień wyprawy; 14 tygodni – 14 kg).
Po wypłynięciu na wydawało mi się „ostatnią prostą” do Fortalezy, 13 stycznia, po kilkunastu dniach
zostałem pozbawiony optymizmu i wyprowadzony z błędu, że uda mi się dopłynąć do zakładanego przed
wyprawą portu docelowego. Nie ma lekko – trzeba zmobilizować wszystkie siły, by sprostać planowanemu zadaniu. Wtedy po kilkumiesięcznych trudach przestawiłem się na jeszcze większą mobilizację i wysiłek fizyczny. Początkowo chciałem wylądować jak najbliżej Fortalezy przeciwstawiając się Prądowi
Północno-Brazylijskiemu wyciągającemu mnie na północny zachód i wspomaganemu przez wiatr wiejący
w tym kierunku.
Po kilku dobach (najczęściej pisano dniach, a ja z powodu dziennych upałów głównie wiosłowałem
nocami – kosztem snu, bo nie mogłem spać w dziennym upale) takiego zwiększonego bardzo wysiłku
wybrałem miejsce do lądowania w ujściu rzeki Acaraú.
Kajakiem tym mógłbym bezpiecznie wylądować w każdym piaszczystym (byle nie skalistym)
miejscu wybrzeża. Taki manewr, zwany przez żeglarzy strandowaniem, przećwiczyłem bezpiecznie na
plaży bałtyckiej. Wtedy podczas prób morskich przybierający szybko na sile wiatr uniemożliwił mi
Aleksander Doba
Transatlantycka wyprawa kajakowa
DLA DOCIEKLIWYCH I CIERPLIWYCH
5
dopłynięcie do portu w Świnoujściu i strandowałem ok. 1 km przed budowanym nowym portem w Świnoujściu. Bezpieczne strandowanie to jedno, lecz co dalej? Na polskiej plaży zmuszony byłem do szybkiego zabrania kajaka z plaży (zapowiadany sztorm, a kajak miałem wypróbowywać w trudnych warunkach) i z tym był wielki problem. Również termin załadunku na statek był bardzo bliski.
Wybrzeże brazylijskie – kompletnie mi nieznane i te (z pewnością ogromne) kłopoty transportowe
przy takim lądowaniu „gdziekolwiek”, upublicznione jako niby moja wypowiedź, na dodatek jeszcze
pływy wód oceanu ok. 2 m sprawiały, że dopuszczałem możliwość lądowania jedynie w ujściu dużej
rzeki z portem. Takim realnym miejscem wybranym przeze mnie było ujście rzeki Acaraú i miasteczko
Acaraú.
W tych kilku ostatnich dobach, gdy bardzo realną była możliwość wyciągnięcia mnie na północnyzachód i lądowania dopiero w Gujanie Francuskiej, moja mobilizacja sięgnęła do granic wydolności
mojego organizmu. Eksploatowałem siebie ponad normę, kosztem snu, wypoczynku, byle tylko wpłynąć
w ujście rzeki.
W jaki sposób tego dokonałem, opisuję w zamieszczonej tu relacji z ostatniej doby wyprawy.
Mam nadzieję, że w II etapie wyprawy nie będę zmuszony do tak wyczerpującej eksploatacji mego
organizmu.
Obecnie przygotowuję się do II etapu Transatlantyckiej Wyprawy Kajakowej z Ameryki Południowej do Ameryki Północnej. Planowane miejsca startu i zakończenia tego etapu to Fortaleza w Brazylii
i Waszyngton w USA.
Etapu tego nie planuję przepłynąć od razu. Z uwagi na zbliżający się „sezon huraganów” na tej trasie
(maj – listopad) mam zamiar dopłynąć do Karaibów (archipelag Małych Antyli) przed tym sezonem. Do
Waszyngtonu planuję dopłynąć w przyszłym roku.
II etap wyprawy, to również wyprawa międzykontynentalna.
Za tydzień koniec karnawału.
Kiedyś chciałem być w Brazylii na zakończenie karnawału. Obecnie – zmuszony koniecznością
czekania na możliwość zamontowania w kajaku sprawnej odsalarki elektrycznej i dokonania przeróbek
kajaka – będę miał możliwość zobaczenia (uczestnictwa?) karnawału brazylijskiego.
W niepożądanym przedłużaniu pobytu w Brazylii usiłuję znaleźć coś pozytywnego.
Do mroźnej Polski przesyłam upalne pozdrowienia z Brazylii. Olek
===============================

Podobne dokumenty