NENUKKO BLODA TOÏDÉ KOMINEK

Transkrypt

NENUKKO BLODA TOÏDÉ KOMINEK
NENUKKO
BLODA
TOÏDÉ
KOMINE K
D ROBISZ
D ZIE NIS
S TOD O LSKA
Drżącymi rękami, ale z niekrywaną radością oddajemy
Wam nowy magazyn poświęcony modzie i fotografii
– Melba Magazine. Melba ma być czymś kojącym,
słodkim, choć jednocześnie wyrafinowanym i tajemniczym. Ma pobudzać zmysły i zachęcać do podróży
w nieznane.
Redaktor naczelna
Magdalena Nowosadzka
[email protected]
Fotografowie
Anna Bruślik
Nina Sawińska
Fotoedytor
Nina Sawińska
[email protected]
Ilustratorzy
Justyna Bertrand
Redaktor prowadzący
Łukasz Nowosadzki
Autorzy
Alicja Berny
Anna Bloda
Marta Dyba
Magda Kornatowska
Aleksandra Krześniak
Joanna Kuźmienko
Gościnnie
Lidia Popiel
Tematem przewodnim zerowego numeru, trochę
zgodnie z aurą za oknem jest Dark. Ciemność, mrok,
Zerowy numer Melba Magazine to zaproszenie do
wejścia w świat łączący różne spojrzenia ma modę,
pokazujący, że moda to nie tylko wybieg, ale również
sekret, ukrycie – wszystkie te skojarzenia można
odnaleźć w przygotowanych specjalnie dla Melba
Magazine sesjach fotograficznych. Zdjęcia Przemka
Dzienisa, Igi Drobisz i Niny Sawińskiej koncentrują
się na mrocznej części natury ludzkiej, odsłaniają
drzemiące w człowieku demony i lęki. Żeby nie było
ludzie, którzy nas mijają, stylizacje w filmie, czy kostium, który zakładamy wchodząc na scenę. Świat,
który ma integrować nowoczesność z tym, co przemija; emocje obrazu z logiką tekstu; świeżość
młodych twórców z doświadczeniem znawców.
Mam nadzieję, że się Wam tu spodoba.
Manager ds. komunikacji
Łukasz Nowosadzki
[email protected]
MAGDALENA NOWOSADZKA
redaktor naczelna
Manager ds. eventów
Joanna Chwiłkowska
[email protected]
Webmaster
Sebastian Siennicki
Projekt graficzny
Piotr Matejkowski
Magdalena Nowosadzka
www.melbamagazine.com
Melba is self-published and composed with OTAMA.EP font by Tim Donaldson &
Helvetica Neue LT Pro by Linotype Design Studio and Max Miedinger &
Futura Std by Paul Renner
fotografia: Agnieszka Stodolska
modelka: Paulina Ogórek
Dyrektor artystyczny
Piotr Matejkowski
[email protected]
zbyt ponuro i depresyjnie, będziecie mogli zajrzeć
do mieszkania Julii Mirny, zapoznać się ze stylem
i muzyką Zoli Jesus, dowiedzieć się, dlaczego Karolina Kominek zdecydowała się zostać aktorką i co
o branży odzieżowej myśli Lidia Popiel.
Wszystkie teksty oraz obrazy opublikowane na łamach Melba Magazine są wyłączną
własnością poszczególnych autorów (fotografów, ilustratorów i współpracowników)
i podlegają ochronie praw autorskich. / Żadne zdjęcie i żaden tekst nie może być reprodukowany, edytowany, kopiowany lub dystrybuowany bez pisemnej zgody jego prawnego
właściciela. / Żadna część tej publikacji nie może być reprodukowana w jakiejkolwiek
formie (cyfrowej lub mechanicznej), drukowana, edytowana lub dystrybuowana bez uprzedniej pisemnej zgody wydawców. / Wszystkie prawa zastrzeżone.
PAGE 3 / melba
FASHION IN
8 WNĘTRZA Joanna Kuźmienko
14 MUZYK A Magda Kornatowska
DROBISZ
49 BIRDGHURL
16 FILM Aleksandra Krześniak
MODA
DZIENIS
60 #5731
20 NENUKKO Magdalena Nowosadzka
30 FELIETON Lidia Popiel
32 PROJEK TANT Aleksandra Krześniak
FASHION PEOPLE
66 ST YL Marta Dyba
70 BLOG Magdalena Majewska
72 STREET FASHION Anna Bruślik
SAWINSKA
34 EUPHEMIA
INSPIRACJE
78
FOTOGRAFIA
42 W Y WIAD Elise Toide
48 FELIETON Anna Bloda
56 FELIETON Łukasz Nowosadzki
58 FOTOGRAF MODY Alicja Berny
STODOLSKA
80 WHOSE SIDE AM I?
ilustracja: Aleksandra Niepsuj Mikroby
dark
In terms of physics, an object is said to be dark when it absorbs photons,
causing it to appear dim compared to other objects. For example, a matte
black paint does not reflect much visible light and appears dark, whereas
white paint reflects much light and appears bright.
Light cannot be absorbed without limit. According to the principle of the
conservation of Energy, energy, cannot be created or destroyed; it can only
be converted from one type to another. Consequently, most objects that absorb visible light reemit it as heat. So, although an object may appear dark,
it is likely bright at a frequency that humans cannot perceive.
en.wikipedia.org
PAGE 7 / melba
Fashion in
Ciemne zakamarki, tajemnicze, wąskie przejścia,
mnóstwo drzwi w różnych rozmiarach i szerokościach.
Nie wszystkie ściany stoją w stosunku do siebie pod
idealnym kątem prostym. Każdy pokój ma inny kształt
i metraż: od malutkiego, ciasnego składziku ukrytego za łazienką, po przestronny salon z balkonem.
To dlatego, że wszystkie lokale w budynku zostały
przebudowane z połączonych niegdyś pomieszczeń
dla państwa oraz dla służby. Na mieszkanie o tak nie-
wnętrze
typowym układzie niejeden nie zdecydowałby się
ze względu na trudności w urządzaniu wnętrza, czy
sprzątaniu. Ale nie Julia Mirny – grafik (po gdańskim
i warszawskim ASP), artystka, a od niedawna również
art director w agencji reklamowej.
Julia lubi inne, dziwne, piękne w nieoczywisty sposób.
Tak też wybrała Pana Janusza vel Dziudka – swojego
psa – spośród innych zwierząt w schronisku. Był
najbrzydszy. Ale podobno najmądrzejszy – mówi. Nic
więc dziwnego, że nad wynajęciem mieszkania na
Starej Ochocie nie namyślała się długo. Za to od razu
zapytałam, czy tu straszy albo czy ktoś tu umarł –
opowiada Julia. Duchów nie ma, ale mieszkańców
dręczą czasami przedziwne sny, których nigdy
JULIA MIRNY
wcześniej nie mieli. Zdaje się też, że nad mieszkaniem wisi fatum; fatum remontów. Ekipy robotników co chwilę skuwają u sąsiadów tynki lub wiercą
wiertarkami. Ostatnia akcja naprawiania grzejników
sąsiadki zakończyła się przypadkowym rozkuciem
ściany w salonie Julii (dosłownie dzień przed naszą
PAGE 9 / melba
Opisz swój styl.
Klasyczna czerń, czasem kolorowe elementy,
dość elegancko ale nie za bardzo, najczęściej nie
poświęcam czasu na ubiór, szczególnie z rana,
zakładam coś randomowo i czasem niedobrze na
tym wychodzę.
Gdzie można cię najczęściej spotkać w Warszawie?
W pracy, czyli na biznesowym Mokotowie (czyt.
przemysłowym Służewcu), a tak to na skwerze Sue
Ryder, na Polu Mokotowskim albo w parku Lotników,
z psem i konkubentem.
Kto jest twoją ikoną stylu?
Joan Holloway z Mad Men. (śmiech)
Jakiego trendu w modzie chciałabyś się pozbyć?
Szafiarskiego.
Twoje ulubione miejsce na zakupy.
Nie mam, bo nie cierpię zakupów, ale jak już wybierać
to ryneczek w Sopocie i w Gdańsku na Przymorzu
(bardzo rzadko tam bywam niestety).
Jaka jest najlepsza rada, którą kiedykolwiek
dostałaś?
Twórz, rysuj, koloruj, zapierdalaj, inaczej przeżyjesz
życie nie żyjąc (od jakichś paru miesięcy właśnie nie
żyję) – i rzeczywiście jak nie robię nic swojego, mam
potworne wyrzuty sumienia, no i życie zlatuje dużo
szybciej, smutniej i puściej. Opcjonalnie; powiedzonko mojej babci: Nic na siłę – święta prawda.
fotografie: Nina Sawińska
Ostatni zakup, z którego jesteś najbardziej dumna.
Butelkowa skóra z futrzanym (sztucznym) kołnierzem,
zapewne po jakimś kloszardzie z Berlina.
sesją zdjęciową). I chociaż wystające rury nadały
subtelnie industrialnego uroku, ostatecznie zostaną
ponownie zatynkowane.
Wystrój pozornie wydaje się dość minimalistyczny
i surowy – głównie dzięki bieli ścian kontrastującej
z ciemnymi meblami. Tak naprawdę we wnętrzu
dzieje się jednak dużo, przede wszystkim za sprawą
rozmaitych dodatków i gadżetów, które Julia zebrała
wspólnie z Kubą – konkubentem, sound designerem, fajnym typem, z którym mieszkają i znają się
ponad rok. Niektóre, jak czarna plastikowa łasica,
czy złoty delfin, to zdobycze ze sklepów z designem
lub targów staroci. Inne, na przykład zdjęcie pradziadka z wielbłądem lub zdjęcie ciotko-babci Sewery, w przedwojennej ramce, należą do rodzinnych
pamiątek. Nad wejściem do kuchni znajduje się także
seria ikon, wykonana przez dziadka Julii w latach
70. Nie są co prawda malowane, są tylko sprytnie
zrobione na a’la malowane. W rzeczywistości jest
to wydruk, zagruntowany chyba białkiem jajka, żeby
dało to efekt błysku farb olejnych – przyznaje Julia,
której bardzo podoba się taka sztuka naiwna, jePAGE 12 / the Dark issue
zuski, maryjki, wszyscy święci, narysowani trochę
ułomnie i nieproporcjonalnie. Lubię też szatana.
Głównie jako postać ciekawą do pokazania w formach graficznych – opowiada. Dlatego pojawia się
on w pracach Julii wiszących w mieszkaniu. Uwagę
zwraca jednak najbardziej obraz z napisem I’m pregnant with twins, can I abort just one of the babies,
będący częścią nieskończonej jeszcze typograficznej
serii. Uwielbiam wyłapywać inspiracje w internecie,
oglądając absurdalnie głupie filmiki na youtube, czy
znajdować równie abstrakcyjne nagłówki gazet. Mam
zamiar zrobić wielką wystawę, opierającą się tylko na
tekstach malowanych na płótnie. W większości będą
to właśnie cytaty wygrzebane z internetu, zasłyszane
na ulicy, bądź stworzone przez mnie – zdradza Julia.
Odkąd przeprowadziła się z Trójmiasta do Warszawy,
zmieniała zakwaterowanie parokrotnie. Mieszkała już
na Żoliborzu i Mokotowie. Starą Ochotę też pewnie
za jakiś czas wymieni na inną dzielnicę. Nie potrafi
bowiem długo wytrzymać w jednym miejscu. Niespokojna natura gna ją wciąż do przodu.
Co najbardziej cenisz w swojej pracy?
Luz w kontaktach.
Pięć rzeczy, bez których nie możesz żyć.
Internet, telefon (chcę być pochowana z telefonem,
który musi mieć długo działającą baterię na wypadek
obudzenia się w trumnie. Bardzo się tego obawiam.
Kiedyś chowali z linką/tasiemką, która prowadziła
do dzwoneczka przytrumiennego, teraz już niby
nie potrzeba dzwonków, bo nie ma takich przypadków, jak chowanie ludzi ze śmiercią kliniczną.
Ale przezorności nigdy za wiele), puder mineralny,
słodycze nie byle jakie i woda do picia.
Gdybyś mogła mieszkać gdziekolwiek na świecie,
gdzie by to było?
Nowy Jork albo Sztokholm.
Jaką rzecz w swoim mieszkaniu lubisz najbardziej?
Małą ramkę z dwudziestolecia międzywojennego
ze zdjęciem mojej ciocio-prababci, Sewery. A od
niedawna dwie kolorowane litografie z końca XIX
wieku, przedstawiające rodzinę cara Piotra (bądź
Mikołaja), które kupiłam w zeszłym roku.
Twój ulubiony smak/zapach.
Smak: słodki z przebitkami słonego. Zapach to olejek drzewa herbacianego (uwaga rym).
Piosenka, która zawsze poprawia ci humor.
Psycho killer / This must be the place (na zmianę)
Talking Heads.
Chciałabym jeszcze…
Dodać, ze kocham pienie (psy), pozdrawiam mojego Dziudka. (macha) Generalnie w hierarchii świata
zwierzęta stawiam na pierwszym miejscu, przed
ludźmi, bo są fajniejsze. Więc, jeśli czyta to jakiś
kot, przekładając stronice tej gazety wielką czarną
łapą z perłowymi zurkami (pazurkami) albo jakiś jamnik krótkowłosy, kradnąc wcześniej starej okularsy
(źródło tworu: użytkownik youtube’a klocuch 12) korekcyjne, to wielka hejka dla nich. Peace & Love!
rozmawiała: Joanna Kuźmienko
Kiedy jesteś w domu sama…
Boję się zasnąć.
Jakie jest twoje największe osiągnięcie?
Współpraca z Biblioteką Narodową – wsparcie wizualne wydarzenia Imieniny Jana Kochanowskiego.
Plakaty wisiały w całej Warszawie.
Joanna Kuźmienko
PAGE 13 / melba
muzyka
Kompletność, spójność i autentyczność kreacji artysty jest bardzo często czynnikiem, który zachęca
nas do zatrzymania się nad tym, co prezentuje
i zagłębienia się w jego twórczość. Czasem zatrzymujemy się na dłużej, czasem zafascynowani swoim
odkryciem, zaczynamy czerpać inspiracje. Czasem
wręcz odwrotnie – decydujemy się stanąć po stronie
dokładnie danemu artyście przeciwległej. Jedno jest
pewne – nie ma tu miejsca na ignorancję i obojętność.
Co jest więc niezbędne, żeby choć trochę
nas zaciekawić? Za artystą musi stać historia. Nika Roza Danilova (Zola Jesus), mimo swego
młodego wieku (ur. 11.04.1989 r.), jest zdecydowanie
postacią z nietuzinkową historią w tle. Historią,
która zdefiniowała zarówno jej wizerunek sceniczny,
styl który prezentuje prywatnie i przede wszystkim
wpłynęła na muzykę.
Wychowana w surowym klimacie lasów Merril w Wisconsin, z dala od bombardującego wpływu telewizji
i internetu, już w wieku kilku lat, zafascynowała się
operą i kształciła swój głos w tym kierunku. Jednak doświadczając ustawicznego niezadowolenia z własnych umiejętności oraz cierpiąc z powodu lęku przed występami publicznymi, jako
nastolatka postanowiła porzucić kształcenie operowe i poszukać własnego sposobu na wyraz artystyczny. Jako studentka filozofii, Nika chłonęła
przekazy wielkich myślicieli. Jej zainteresowania
ukierunkowały się w stronę konfrontacji z tym, co
wzbudza strach oraz ideologii życia sztuką, indywidualizmu i niepowtarzalności. W jej przypadku mogło
PAGE 14 / the Dark issue
ZOLA JESUS
to znaleźć swe odzwierciedlenie jedynie w muzyce.
Tym razem, niezmiennie towarzyszące jej przyzwyczajenie do izolacji i lęk, postanowiła skonfrontować
ze skrajnie przeciwną chęcią prezentowania swojej
sztuki, tworząc swoje alter ego – Zolę Jesus. Celowe
zastosowanie kontrowersji pseudonimu miało już na
wstępie ograniczyć grono jej odbiorców do takiego,
które poszukuje odmienności. Nawet jeśli łamie ona
przy okazji konwenanse, kształtuje tym samym bufor
bezpieczeństwa i dodaje sobie pewności. To, ze projekt jest całkowicie autorski, pozwala jej na swobodę
tworzenia, dając poczucie kontroli i możliwość
wyznaczania sobie samej standardów.
Zola Jesus zaczynała od nagrywania we własnym
domu surowych, gotycko-elektronicznych utworów.
Obecnie ma już zdecydowanie lepsze możliwości
produkcji swojej muzyki oraz dość ugruntowaną
pozycję na scenie muzycznej. Niewątpliwie
ewoluowała jako artystka, dochodząc do bardziej
melodyjnego brzmienia. Cały czas jednak przebija
się tu operowa miłość z lat dziecięcych, doskonale
przewodząca każdemu z utworów, prezentujących
mocny, zdecydowany przekaz i zachowujących
świetnie wyważone proporcje. Ukazuje nam mroczny, mistyczny świat, w którym nigdy jednak nie
brak pierwiastka nadziei.
Elementy, które tworzą kreację Zoli Jesus,
zmaterializowały się również w postaci jej bardzo indywidualnego stylu. Jak sama twierdzi to, co nosi
ściśle jest związane z tym, kim chce być. Jako osoba niepewna siebie oraz niezwykle krytyczna, stara
fotografia: Virginie Hugues
się dodać sobie właśnie siły i zdecydowania. Stylizacje bardzo oszczędne w kolorystyce mają zawsze
konkretny, wręcz zgeometryzowany krój. W dużej
mierze minimalistyczny, chłodny i surowy wygląd
dodaje jej pierwiastka niedostępności. Rick Owens,
Complex Geometries, Logan Neitzel, Katie Gallagher,
Helmut Lang, Fifth Avenue Shoe Repair – tu zdecydowanie odnajdziemy rzeczy dla Zoli Jesus bardzo
charakterystyczne. Będąc tak określoną w każdej z dziedzin, z którymi
ma styczność, nic dziwnego, że Zola Jesus sama
zaczęła być inspiracją dla młodych projektantów. Jej
współpraca z Onyenauchea Nwabuzor zaowocowała
powstaniem kilku naprawdę docenionych i rozpoznawalnych wizerunków, podobnie jak tegoroczna
kolaboracja z węgierską projektantką butów Júlią
Káldy. Miejmy nadzieję, że to nie koniec ciekawych, nie tylko
modowych projektów, w które Zola się zaangażuje.
Od osoby, która wady umie przekuć na zalety,
a z niepewności uczynić atut, cały czas pozostając
kreatywną i rozwijającą się artystką, możemy
spodziewać się naprawdę wiele.
WARTO SPRAWDZIC
Albumy studyjne:
The Spoils (2009)
Stridulum II (2010)
Conatus (2011)
EP:
Tsar Bomba (2009)
Stridulum (2010)
Valusia (2010)
Magda Kornatowska
PAGE 15 / melba
WSTRET
Wstręt to pierwszy film Polańskiego po angielsku.
Niektórzy twierdzą, że odpowiedź na Psychozę
Hitchcocka, rodzaj polemiki. Ale to nieważne. Ważne
są detale, a film jest wielki detalami. Ciemny to
i mroczny Polański.
Film jest pełen kontrastów. Nic w nim do siebie nie
pasuje, a już najbardziej niespójna jest główna bohaterka. Carol Ledoux (Catherine Deneuve) to Belgijka
mieszkająca w Londynie, manikiurzystka. Wygląda
jak lalka (duże, migdałowe oczy, gęste, blond włosy,
wydatne usta) i jak lalka się ubiera – słodko, trochę
dziewczęco, trochę zalotnie. Jej fizyczność i sposób
ubierania tylko potęgują rozwarstwienie z tym, co
dzieje się wewnątrz. A wewnątrz jest piekło.
Zaczyna się niby niewinnie, ale niespokojnie. Coś
jest nie tak, jeszcze nie niebezpiecznie, ale już dziwnie. Surowy rytmiczny dźwięk, uderzanie w coś
blaszanego przez dwie minuty. Widać tylko oko, nerwowo patrzące w różne strony.
Rzeczywistość, w którą wchodzimy, przeraża
coraz bardziej. Umysł schizofreniczki jest ciemny
i przygnębiający. Przestrzeń się zamyka, zawęża.
Realistyczna? Fantastyczna? Oniryczna? Gdzieś na
pograniczu. Coraz mniej słów (Carol nie mówi wcale
albo odpowiada zdawkowo), coraz więcej natręctw:
nadmierne słodzenie kawy, nerwowe poprawianie
włosów, strzepywanie czegoś z twarzy, obgryzanie paznokci (co ze względu na jej profesje staje się
kłopotliwe).
ilustracja: Anna Bruślik
PAGE 16 / the Dark issue
Wszystko dzieje się poza czasem. Zamknięta
w mieszkaniu Carol nie zwraca na niego uwagi, bo
i nie odgrywa on żadnej roli. Godzina przestaje być
miarodajną jednostką, czas płynie od jednej halucynacji do kolejnej. A w końcu i to traci znaczenie.
Ledoux się nie zmienia, nie zmienia się jej wyraz
twarzy bez wyrazu, nie zmienia się jej fryzura, mocno wytuszowane rzęsy, nie zmienia się jej sukienka
film
(zabija w białej, warstwowej koszuli nocnej z falbankami przed kostki – takiej, w jakiej zwykły spać
małe dziewczynki). Zmieniają się za to ziemniaki:
miarą upływającego czasu są coraz dłuższe kiełki.
Dźwięk telefonu. To pewnego rodzaju dominanta
(obok oczu) w filmie. I, jak cała reszta, jest sprzeczny.
Sprzeczne jest jego znaczenie. Z jednej strony wyrywa Carol z jej ciemnych halucynacji, kończy koszmar.
Z drugiej jest nośnikiem złych informacji (wezwanie
do zapłaty, wyzwiska zdradzonej żony).
Polański zadaje wiele pytań i na żadne nie odpowiada. Pozwala wejść w rzeczywistość tworzoną przez
chorą kobietę i tam zostawia. Nic nie jest oczywiste,
nic nie wiadomo, nic się nie zgadza, nie pasuje.
Można spekulować. A tropów jest wiele. Głowa królika w torebce. Rodzinna fotografia. Zabawki stojące
na półce. Uśmiech kochanka siostry. Pocałunek adoratora. Klasztor za oknem. Seks za ścianą. Zobacz,
dałem ci materiał, przygotowałem środki. Resztę
dopowiedź sobie sam, reszta zależy od ciebie.
W końcu wstręt. Do czego? A raczej do kogo? Do
mężczyzn? Do jednego konkretnego, czy do wszystkich w ogóle? Spowodowany traumą z dzieciństwa,
molestowaniem, gwałtem? A może nie tędy droga?
Za dużo czasu zajęłaby zabawa konwencjami, symbolami, motywami, by o niej pisać.
Pisać należy z całą pewnością, że to dobre kino,
chociaż do sławy Chinatown mu daleko. Niejednoznaczne, sprzeczne. Ciemne i mroczne.
Aleksandra Krześniak
PAGE 17 / melba
Wstręt / materiały prasowe
Repulsion
koszula Friends With Benefits
sukienka Wearso
spódnica Friends With Benefits
buty Aga Prus
ilustracja: Yina Kim // yinakim.com
Wszystkie rzeczy dostępne na www.shwrm.pl
PAGE 18 / the Dark issue
Moda
Gdyby trzeba było określić markę Nenukko jednym
słowem, paradoksalnie byłaby nim sama nazwa.
Projektantki, które w 2008 roku szukały odpowiedniego określenia opisującego ich projekty i wizję firmy
uznały, że najlepiej użyć neologizmu. Dzięki temu zabiegowi podkreśliły, że mają własne, niepowtarzalne
spojrzenie na modę i chcą stworzyć coś zupełnie
innego. Oryginalność kolektywu Nenukko wyraża
się również w tym, że przeciwstawia się on klasy-
Nenukko
cznemu podziałowi na świat męski i kobiecy. Moda
unisex to moda dla współczesnego człowieka, który
szuka w ubiorze raczej funkcjonalności i estetycznej doskonałości, a nie elementów podkreślających
przynależność do określonej płci. Z tego względu
głównym źródłem inspiracji nie jest tu konkretna osoba, ale raczej całe obszary ludzkiego życia.
Mimo swojego innowacyjnego podejścia do mody
i wyróżniających się projektów, projektantki, nie
dążą do reformacji polskiego rynku odzieżowego.
Ich głównym celem jest upowszechnianie dobrego,
autorskiego wzornictwa i tworzenie niszowej alternatywy wobec masowej produkcji odzieży. Nenukko
bardziej podejmuje dialog z tradycyjnym spojrzeniem
na modę, niż otwartą polemikę. Ich ubrania, choć
w oryginalnych formach, nie mają szokować, ale być
pewną pochwałą dla dobrego designu i jakości.
Brak chęci do szokowania widać zwłaszcza w nowej
linii ubrań – Nenukko Basic. Jak przyznają same
projektantki pomysł na tę linię wziął się z interakcji
z klientami marki i licznymi prośbami o stworzenie
linii bazowej, która będzie stanowić uzupełnienie dla
sezonowych kolekcji. Nenukko Basic to maksymalnie
uproszczone formy, brak detali, stonowane kolory.
Pierwsza edycja składa się z zestawu pięciu koszulek
w dwóch wariantach kolorystycznych – czerni i bieli,
przeznaczonych do codziennej stylizacji i zestawienia z dowolnymi elementami garderoby. W kolejnych etapach zostanie uzupełniona serią dołów oraz
nowymi wzorami bluzek i podkoszulek. Ambasadorami linii zostali: Olga Frycz, Lidia Popiel, Magda
Popławska, Mikołaj Komar oraz Robert Serek. Wybór
nie był przypadkowy, ich wizerunki są spójne z ideą
marki, uosabiają indywidualizm, otwartość umysłu,
gotowość na eksperyment, ciekawość świata, dystans do siebie i duże wyczucie estetyczne.
Choć linia Basic różni się nieco od kolekcji sezonowych, jest ściśle z nimi powiązana. Każda nowa
kolekcja wynika bowiem z poprzedniej, nie stanowi
odrębnego bytu, ale jest raczej przedłużeniem
DZIENIS
wcześniejszych pomysłów, wynikiem ich naturalnej
ewolucji. Ubrania tworzone przez Nenukko zawsze
mają swój początek na kartce papieru, są pewnym
szkicem tego, co powstanie w wyniku zmagań
z tworzywem.
Przez ten sam proces twórczy przeszła najnowsza
kolekcja Nenukko na jesień-zimę 2012 – Divergence
appears unbalanced. Zauważalne jest w niej lekkie
przesunięcie zakresu estetycznego, z minimalizmu
w kierunku synkretyzmu. Ubrania łączą w sobie formy
zaczerpnięte ze stylu klasycznego z nonszalancją
typową dla kultury miejskiej. Dzięki takiej integracji
i wzbogaceniu asortymentu marki o nowe elementy, Nenukko z pewnością zyska nową grupę fanów.
Głównym elementem garderoby na sezon jesieńzima marka uczyniła koszulę. Jej klasyczna forma
i uniwersalność umożliwiają tworzenie nieograniczonej liczby stylizacji.
Pozostaje nam tylko mieć nadzieję, że następna
kolekcja Nenukko będzie równie zaskakująca
i jednocześnie spójna z wizją marki. Patrząc wstecz,
myślę, że w tym przypadku nasze nadzieje się
ziszczą.
Magdalena Nowosadzka
fotografie: Przemek Pszemek Dzienis
stylizacje: Sara Milczarek
włosy: Marta Gołębiowska
makijaż: Aleksandra Foka Przyłuska
model: Mateusz Farenholc / D’Vision
ubrania: nenukko
PAGE 21 / melba
PAGE 22 / the Dark issue
PAGE 28 / the Dark issue
Papier. Nie do końca zapisany
LIDIA POPIEL
Patrzę sobie na fotografię mocno zaangażowanego
emocjonalnie cyklu przedstawionego na egzaminie
dyplomowym i myślę: bardzo zgrabna czapeczka.
Na zdjęciu sfrustrowany typ, aby odizolować się od
okrutnego świata, owinął głowę białym papierem toaletowym. Wiadomo – papier chroni od wszystkiego,
a nawet utrzymuje znośną temperaturę w warunkach
bardziej ekstremalnych niż łazienkowe. w poszanowaniu wyborów części swych klientów,
wegan i zwolenników ekologicznego stylu życia,
zaoferowała torby z japońskiego papieru washi.
Ręcznie wykonany, stosowany do wydruków, malarstwa, zabawek, w meblarstwie i kuchni, a nawet
do ubrania Buddy, wzbudził w wydaniu tej słynącej
ze skórzanych toreb z wysokiej półki firmy, dużo
emocji.
Czy ratowanie, czy naprawianie życia ma na myśli
UEG, zaszczycając nas co jakiś czas kolekcją w ascetycznej bieli, podziurawioną czeluścią czarnych liter, jakby stworzoną dla zmęczonych wszechatakiem
kolorowych obrazków i skomplikowanych form?
A jeśli ktoś odkładał przez lata kurierskie koperty FedEx, to niech wie, że ktoś już uzurpuje sobie prawo do ich wykorzystania. Firma Civic Duty trwały,
nieprzemakalny materiał przerobiła na kolekcję
butów. Nawet przydeptywanie pięt w tych modelach
jest przewidziane i mile widziane.
Papierowe (tylko się droczę, bo wiadomo, że
najczęściej używa się celulozy lub mieszanki
z wiskozą) sukienki miały swoje pięć minut w latach
60., kiedy to nieokiełznana ekspresja Andy’ego
Warhola znalazła ujście w ich zamalowywaniu.
Pomysł szybko chwycił i równie szybko odpłynął
w niepamięć.
Po latach przypłynęły natomiast, na fali eko i recyklingu, kolorowe papierki po cukierkach i strzępki
gazet, poprzeplatane w rozśmieszające torebki
i biżuterię (Piueco).
Najbardziej luksusowa wersja pojawiła się tej jesieni
na prezentacji Bottegi Venety. Ekskluzywna firma,
Na odważniejszych ulicach można obserwować
nurt, a nawet przeciw-nurt, interpretujących zjawiska modowe, klasykę, nowe technologie, kulturowe
i środowiskowe naciski. Akceptacja i rozwijanie
tematów to pożywka dla wielu wspaniałych projektantów.
A wracając do fotografii – jakie wrażenie robiła
młodziutka Diane Arbus, maszerując Piątą Aleją
do bogatego domu handlowego rodziców, z szarą,
papierową torebką, w której trzymała swoje rzeczy
w ramach nieprzystosowania? Czy była dla kogoś
inspiracją?
fotografia: Jacek Poremba
PAGE 30 / the Dark issue
Pisząc o modzie w kontekście tematu numeru Dark,
należałoby przedtem sprecyzować, co on właściwie
dla mnie oznacza. A może nawet nie tyle co oznacza,
co z czym się kojarzy, bo ciąg skojarzeń daje zdecydowanie większe możliwości. Więc przede wszystkim ciemny, mroczny. Skoro ciemny, to i zimny. Zimny, precyzyjny, dystyngowany. Wytworna elegancja
z kolei bezsprzecznie pociąga za sobą minimalizm.
Oto więc jest – kolekcja Stefano Pilatiego dla domu
mody Yves Saint Laurent Women’s Fall/Winter 20122013.
Ciemno. Światła pogaszone, a to wzmaga napięcie
oczekujących. Słychać tylko muzykę (dla zaintereso-
go w przyszłości na tym stanowisku). Trudno więc
nie odbierać ostatniego pokazu w kategorii pewnego rozliczenia się projektanta z twórcą marki
i jego koncepcją mody. Popularność Saint Laurent
zdobył na przełomie lat 60. i 70., kiedy to jego kolekcje odnosiły największe sukcesy. Był projektantem
epoki, głosem swojego pokolenia, współtworzącego
szeroko rozumianą rewolucję obyczajową. A było to
między innymi pokolenie kobiet wykonujących męskie
zawody. Wbił kij w mrowisko, gdy w 1966 roku ubrał
swoje modelki w smoking, dotychczas zarezerwowany wyłącznie dla mężczyzn. Może dlatego przy całej
swej uwodzicielskości, ostatnia kolekcja Pilatiego jest
równocześnie bardzo męska?
projektant
YSL WOMEN’S FALL / WINTER 2012-2013
wanych: Work Junior Boys w remiksie Marcela Dettmanna) – rewelacyjnie dobrany utwór; dzięki niemu
pokaz stał się spójny jako całość. Pierwsza modelka
wzbudza sprzeczne uczucia, ale nie zaskakuje. Jest
dokładnie tym, na co przygotowało światło i dźwięk.
Trochę odpycha surowością zapiętą pod szyję,
a trochę przyciąga niebezpiecznie czarnym kapturem. Dalej jest podobnie. Surowe, geometryczne
formy hipnotyzują; jednakowo ulizane włosy, białe
twa-rze i ciężkie usta niepokoją. W wyglądzie i przede
wszystkim w sposobie poruszania się modelek jest
coś sztucznego, mechanicznego, brak im lekkości
i naturalności. Z jednej strony kolekcja Pilatiego jest
kokieteryjna: podkreślona talia, czerń, błyszcząca
skóra, szpilki, z drugiej jeśli już pojawia się złoto, to
nie przypomina brokatu, ale lśniącą kolczugę.
Nic nie jest tu do końca, wszystko jest połowiczne.
Trochę surowe, trochę seksowne. Trochę kobiece,
trochę męskie.
I sam Pilati jest nie do końca dopasowany. Po wyjściu
kilkunastu łudząco podobnych modelek (w ogóle,
wchodząc jedna za drugą na scenę, przypominały
batalion idący na bitwę) w ciemnych, rygorystycznych strojach i o kamiennych twarzach, pojawił się
on – uśmiechnięty od ucha do ucha, w białym garniturze i amarantowym szalu wokół szyi.
Trudno jest po obejrzeniu tego pokazu jednoznacznie powiedzieć, czym inspirował się Pilati. Może to
brak tej jednoznaczności owocuje unikatową formą.
Może to ciemność, surowość, tajemniczość. Może
elegancja i minimalizm. A może po prostu Dark.
Ubrania bronią się same. Minimalistyczna biżuteria,
bez dodatków (torebek, kapeluszy) tylko je uwypukla.
Brak ozdób stał się ich największą ozdobą.
Kolekcja ta była ostatnią, którą Pilati – jako dyrektor kreatywny – zaprojektował dla domu mody
YSL (jego następcą został Hedi Slimane, o którym
mówiono, że ponoć sam Yves Saint Laurent widział
ilustracja: Justyna Bertrand
Aleksandra Krześniak
PAGE 33 / melba
żakiet U+, top U+, spodnie Kawalko
Zipped hood Kiss The Frog
Euphemia
NINA SAWINSKA
PAGE 35 / melba
tunika Wiola Wołczyńska
żakiet U+
PAGE 38 / the Dark issue
sukienka Kiss the Frog
PAGE 39 / melba
Black Suiite Kiss the Frog, top i pasek U+, spódnica Kiss the Frog
żakiet U+, spodnie Magda Hasiak, buty własność modelki
fotografie: Nina Sawińska
modelka: Katarzyna Jujeczka / WAVE Models
stylizacje: Magdalena Nowosadzka
wszystkie ubrania dostępne pod www.fullofstyle.pl
PAGE 40 / the Dark issue
Fotografia
wywiad
Jak to jest z tą fotografią analogową? Co sprawia,
że ludzie wciąż się nią zajmują?
Fotografia analogowa wszystko spowalnia, wywołuje
wrażenie, że jest więcej czasu na obserwację. To
wyznacza zupełnie inne tempo tworzenia zdjęcia.
Ekscytujące jest również samo oczekiwanie na
wywołane filmy i tajemnica jaką to ze sobą niesie.
Analogowy proces tworzenia składa się z wypadków
i niedoskonałości. Jest bardziej ludzki, szczery. Taka
fotografia jest cenna.
Co Cię najbardziej inspiruje?
Wiele różnych rzeczy mnie inspiruje – aura, sen,
krajobraz, okolica, nieobecność, twarz, ekspresja,
sposób, w jaki pada światło. Filmy, dużo filmów, ale
również chwila i nastrój w jakim jestem. Lubię bywać
w tych samych miejscach lub z tymi samymi ludźmi
i postrzegać rzeczy inaczej, zależnie od tego, jak się
czuję.
Kto jest Twoim największym mistrzem fotografii?
Kogo podziwiasz najbardziej?
Nie mam swojego mistrza, ale jeśli miałabym kogoś
wymienić to byłby to Robert Frank za rolę, jaką odegrał
w historii fotografii i sposób, w jaki mnie inspirował,
gdy zaczynałam karierę. Jest jednym z pierwszych
twórców posiadających własną, autorską wizję fotografii. Ważni są również japońscy fotografowie z lat
sześćdziesiątych. Jednak jeszcze ważniejsi są dla
mnie twórcy filmów, tacy jak Jim Jarmusch, Wim
Wenders, Jean-Luc Godard, czy David Lynch – oni
naprawdę mnie poruszają.
ELISE TOÏDÉ
Czym jest dla Ciebie fotografia? Czym jest moda?
Moją przygodę z modą zaczęłam 10 lat temu, gdy
pracowałam w biurze prasowym Yojiego Yamamoto.
Kocham jego cięcia, materiały, sylwetki, wzory geometryczne i jego czerń. Yōji Yamamoto i kilku innych
projektantów, wraz z ich pięknymi ubraniami, to oni
są częścią mojego świata, a nie moda jako całość.
Fotografia pozwala mi marzyć i tworzyć moją własną
interpretację rzeczywistości. To sposób, by czymś
zawładnąć i przyjrzeć się temu głębiej. Poza tym
uwielbiam być świadkiem wydarzeń zza kulis pokazów mody, kocham tę energię! Teraz chciałabym
zająć się połączeniem mody i fotografii w reżyserii.
To moje nowe wyzwanie.
Jakie są ciemne strony bycia fotografem?
Dla mnie ciemne strony są bardzo blisko tych jasnych. Kocham ten odludny proces. Samotność jest
bardzo ważna w mojej pracy, choć czasem nie jest
łatwo.
Czy masz jakieś rady dla początkujących fotografów?
Słuchaj głosu serca i dziel się tym, co jest w tobie.
Daj swoim oczom przemówić i odkryj, co mają do
powiedzenia. Bycie szczerym to dobra droga, by
odnaleźć swój własny styl.
rozmawiała: Nina Sawińska
W czym tkwi sekret dobrego zdjęcia?
To jest zagadką i dokładnie to zawsze najbardziej
mnie interesowało. Nie ma żadnego sekretu w procesie tworzenia, ale za to efekt końcowy, zdjęcie,
może wpłynąć na czyjąś wyobraźnię, może samo
przez się stworzyć jakąś historię.
PAGE 43 / melba
Elise Toïdé urodziła się w 1978 roku na południu
Francji. W wieku 23 lat przeprowadziła się do Paryża
i rozpoczęła pracę w biurze prasowym japońskiego
projektanta Yojiego Yamamoto. W tym samym czasie
podjęła się wieczornego kursu fotografii czarnobiałej.
W 2006 roku przeniosła się do Nowego Jorku, gdzie
studiowała fotografię dokumentalną w International
Center of Photography, pracując jednocześnie w jednym z showroomów na Manhattanie. Po czterech
latach powróciła do Paryża, gdzie mieszka do dziś.
Jej zdjęcia były prezentowane w galeriach w Nowym
Jorku, Paryżu i Wiedniu w publikowane m.in. w: ENCENS Magazine, METAL Magazine, LINE Magazine,
SOME/THINGS, Liberation.fr, czy Village Voice.com.
Współpracuje z Yōji Yamamoto, a także z zaprojektowanym przez Davida Lyncha, paryskim klubem Le
Silencio.
PAGE 47 / melba
fotografia: Anna Bloda
mrok fotografii
ANNA BLODA
Osobiście zawsze interesował mnie mrok otoczenia oraz mój własny. Oczywistość ładnego obrazka
z lubością przecinam szramą mroku. Tylko to, co
niewiadome jawi się jako atrakcyjne. Fotografując
odbijamy na innych swoje własne autoportrety.
Fotografia sama w sobie jest mroczna, bo dotyczy
utrwalania i zatrzymywania tego, co jest nieuchwytne i wymyka się próbom określenia, pędząc
machinalnie do przodu. Oburzeni tym pędem,
gwałcimy rzeczywistość chwili, utrwalając ją na matrycy. Ulegamy złudzeniu, że zatrzymując, możemy
PAGE 48 / the Dark issue
ją kontrolować i pojąć rozumowo. Ale ona znów się
wymyka, a my naszą czarną skrzyneczką, ponownie podejmujemy wyzwania. Zadanie to przypomina syzyfowy trud, bowiem tajemnica, a co za tym
idzie mroczny jej charakter, wpisana jest nierozerwalnie w egzystencję człowieka.
Kreowanie obrazu pieści mózg medytacyjnymi wibracjami, które zbliżają nas do uchwycenia doskonałego obrazu. A w absolucie nie ma już
mroku. Fotografowanie, jako w akt twórczy bada relacje pomiędzy mrokiem, a rozbłyskiem.
Birdghurl
IGA DROBISZ
fotografie: Iga Drobisz
modelka: Zuzia Brończyk / New Age
asystent: Kasper Kazsper
ubrania: Asia Wysoczyńska, Aleksandra Kucharczyk
specjalne podziękowania dla Grega Adamskiego / Makata
PAGE 51 / melba
PAGE 52 / the Dark issue
PAGE 53 / melba
felieton
PRZEKROCZYC GRANICE
Control / materiały prasowe
Z mroku powstałeś, w mrok się obrócisz. Jedni skaczą
na główkę do basenu, na dnie którego czeka śmierć,
drudzy tylko patrzą bezpiecznie przez szybkę. Rafał
Wojaczek zażył śmiertelną mieszankę leków w 1971
roku. Ian Curtis powiesił się we własnym mieszkaniu
dziewięć lat później. Powstały z tego dwa świetne,
czarno-białe filmy: Wojaczek Lecha Majewskiego
i Control Antona Corbijna.
jesteś blisko, prawie na wyciągnięcie ręki, a jednak
dalej zachowujesz niegroźny dystans. To wciąga.
Corbijn zaczynał jako fotograf muzyków, na długo
przed nakręceniem filmu robił zdjęcia chłopakom
z Joy Division. Jego monochromatyczne portrety przedstawiają silne osobowości. Jednak w tej
dziedzinie swojej twórczości Corbijn nie penetruje
prawdziwych mroków ludzkiej natury. Robią to inni.
Miłość, narkotyki, śmierć, sztuka krwią pisana – taka
mieszanka działa jak magnez. Patrzysz, czujesz, że
Jednym z pierwszych, którego artystyczną misją stała
się dokumentacja eksperymentowania z zakazanym
PAGE 56 / the Dark issue
jest Larry Clark. Ten blisko siedemdziesięcioletni
dziś Amerykanin swoją wydaną w 1971 roku książką
Tulsa wywołał w środowisku fotograficznym niemałe
zamieszanie. Ukazał w niej realia zdeterminowanego
przez narkotyki, seks i przemoc życia nastolatków ze
swojego rodzinnego miasta w stanie Oklahoma. To,
czym wyróżniały się jego prace była bliskość wobec
fotografowanych osób, dzięki czemu są one bardzo
intensywne w przekazie. Clarkowi łatwiej było wejść
w to środowisko, gdyż sam brał amfetaminę od 16
roku życia i pracując przez osiem lat nad książką
ćpał razem z nimi. W kolejnych swoich projektach
powracał do utrwalania życia nastolatków z nizin
społecznych, do uwieczniania procesu tracenia
niewinności, ale z wiekiem oddalał się od swoich bohaterów – choć dalej potrafił zyskać zaufanie, nie był
już częścią ich świata.
Na swój sposób w świat przedstawiony zanurza się
również Nan Goldin, o dekadę młodsza od Clarka.
Również pokazuje ludzi z marginesu, ale bardziej
płciowego niż społecznego. Zaczynała od fotografii
mody, ale wkrótce porzuciła ją, wnikając w świat
undergroundu i dokumentując życie gejowskich
klubów, czy sceny post-punk i new wave, życie pełne
narkotyków i wolnego seksu. Obrazy te złożyły się
na najbardziej znany jej cykl, czyli Balladę o seksualnej zależności, który powstawał na przełomie lat
80. i 90. Na kolorowych, często nieostrych obrazach
pokazała krąg swoich znajomych: homoseksualistów, transwestytów, narkomanów, artystów. Duża
część z nich zmarła na AIDS, przez co walka o własną
godność i miłość u progu śmierci również stała się
jednym z przestawionych wątków. Częstą formą
prezentacji prac Goldin jest pokaz slajdów, dzięki
czemu tworzy się historia z przesłaniem, jej widzeniem miłości, postawionej w kontrze do seksualnego
uzależnienia od drugiej osoby. Dla Goldin fotografia
stanowi formę autoterapii – fotografując oswajała się
z cierpieniem bliskich, przy okazji unieśmiertelniając
ich w swych dziełach.
się jeszcze bardziej radykalny niż jego nauczyciele.
D’Agata to fotograf, który podobnie jak wymienieni
na początku bohaterowie obu filmów, splótł swoje
życie ze sztuką. Mówi wprost w jednym z wywiadów,
że podziwia ludzi, którzy mają odwagę wyrazić swoje
szaleństwo w sztuce. I sam idzie tym tropem, chcąc
pokazać kondycję współczesnego społeczeństwa.
D’Agata nie obserwuje sytuacji z boku, tylko zanurza się w mrok. To nie są starannie wyreżyserowane
projekty, jego prace powstają instynktownie, często
pod wpływem narkotyków. I na tym polega siła ich
przekazu – pożądanie, przemoc, ból, halucynacje,
lęk, upojenie alkoholem i seksem – wszystko widzimy, na przeważnie poruszonych dramatycznych
fotografiach, przywodzących na myśl obrazy Francisa Bacona, jakbyśmy byli razem w jednym pokoju.
D’Agata czynnie uczestnicząc w świecie prostytutek
i narkomanów, testuje swoje granice, mówi nawet
o świadomej autodestrukcji.
Jak widać jest wiele punktów wspólnych między
fotografami dotykającymi mrocznej części ludzkiej
natury. I łamiąc bariery w sztuce, musieli najpierw
złamać bariery w sobie. Ale czasem nie trzeba narkotyków, czy niszczących relacji z innymi ludźmi.
Mrok można znaleźć w samym sobie. Ten mrok to
przeszywająca samotność, poczucie wyobcowania
wśród ludzi. Mroczne w formie, ale lżejsze w tematyce obrazy tworzą Daidō Moriyama, Xavi Comas,
czy Jacob Aue Sobol. Co ciekawe każdy z nich ma
w swoim dorobku projekt zrealizowany w Tokio.
Może to symptomatyczne, że miasto, uważane za
synonim nowoczesności i rozwoju technologicznego
jest jednocześnie wylęgarnią samotności.
Jak doczytaliście do końca, to w nagrodę możecie
otworzyć sobie butelkę ulubionego alkoholu
i posłuchać She’s lost control – piosenkę o dziewczynce, co straciła kontrolę. Tylko uważajcie. To
wciąga.
Drogą wyznaczoną przez Clarka i Goldin, od których
zresztą miał okazję się uczyć, studiując w International Center of Photography w Nowym Jorku,
podążył Antoine D’Agata. I jak to często bywa, stał
Łukasz Nowosadzki
PAGE 57 / melba
Gdyby można było sfotografować sny, prawdopodobnie wyglądałyby one jak prace Paolo Roversiego. Pełne tajemniczych emocji, często nieostre,
wypełnione miękkim, rozproszonym i odrealnionym
światłem. Bardziej przypominają obrazy prerafaelitów niż współczesne zdjęcia. Przedstawione na
nich modelki są rozmarzone i nieco melancholijne.
Ich uroda przywodzi na myśl niewinnego anioła,
a jednak pomimo swojej delikatności, ich wzrok jest
mocny i przenikliwy, jakby patrzyły prosto na nas.
Portrety Roversiego sprawiają wrażenie bardzo intymnych, mówiących nam bardziej o wnętrzu fotografowanej osoby niż o jej powierzchowności. Ten
włoski artysta, zafascynowany potęgą światła i przypadku, wypracował własny styl obrazowania, dzięki
któremu jest niekwestionowaną gwiazdą wśród fotografów mody.
projektanci tacy jak: Yōji Yamamoto, czy Romeo Gigli pozwalali fotografom na niczym nieograniczoną
ekspresję i eksperymenty, co umożliwiło Paolowi doszlifowanie własnego stylu.
Niewątpliwie Paolo Roversi różni się od innych
współczesnych fotografów mody, szczególnie pod
względem techniki robienia zdjęć. Jego znakiem firmowym są filmy Polaroida i format 8x10. Najchętniej
fotografuje starym, wielkoformatowym deardorffem,
ale używa także rolleiflexa, alpy czy plastikowej holgi.
Porównuje zmianę aparatów z sosem do sałatki – nie
zawsze ma się ochotę na ten sam.
W kwestii oświetlenia Roversi jest wielkim zwolennikiem naturalnego światła. Przeważnie korzysta
tylko z tego wpadającego przez okno, stosując
Sny światłem malowane
PAOLO ROVERSI
Zamiłowanie do fotografii odkrył w sobie w 1964 roku,
kiedy jako siedemnastolatek wyjechał na wakacje do
Hiszpanii. Wkrótce po powrocie do domu stworzył
z kolegą ciemnię. Przełomem było przypadkowe
spotkanie z lokalnym fotografem Nevio Natalim, który
stał się jego nauczycielem i przyjacielem. W 1970
roku rozpoczął współpracę z Associated Press.
Pod koniec 1973 roku wyjechał do Paryża, gdzie
kontynuował karierę fotografa, początkowo jako reporter w Huppert Agency.
Stopniowo jednak, za sprawą przyjaciół, zaczął
kierować się w stronę fotografii mody. Pierwsze kroki w tej dziedzinie stawiał jako asystent
Lawrence’a Sackmanna, słynącego z trudnego
charakteru oraz z tego, że asystenci wytrzymywali
przy jego boku zaledwie tydzień. Paolo wytrzymał
jednak kilka miesięcy. W niedługim czasie zaczął
otrzymać zlecenia od Elle i Depeche Mode, aż
w końcu doczekał się swojej pierwszej poważnej publikacji w Marie Claire. W 1980 roku miał okazję zrobić
dużą kampanię dla marki Dior, dzięki czemu stał
się bardziej rozpoznawalny. W latach 80. XX wieku
PAGE 58 / the Dark issue
biet z nienaturalnie wygładzonym ciałem, widzimy
brudną rzeczywistość i pomimo często surrealistycznych sytuacji, nie czujemy się oszukani. Udowadnia
on tym samym, że zdjęcia tego typu nie muszą mieć
komercyjnego charakteru, mogą być czymś więcej
niż prezentacją nowej kolekcji. Główną rolę odgrywa
człowiek, jego wnętrze – widzimy niemal jego duszę,
a ubrania i makijaż są tylko dodatkiem do całości.
Fotografie Roversiego to głównie portrety. Przedstawione przez niego kobiety są delikatne, niewinne,
bardzo subtelne i tajemnicze. Nawet w przypadku
aktów nie są one nigdy wulgarne, tylko zmysłowe
i kuszące. Sam autor uważa, że jego akty to również,
a w zasadzie przede wszystkim, portrety. Właśnie
dzięki takiemu podejściu, nie widzimy samego erotyzmu, nie skupiamy się na cielesności, widzimy coś
w i ę c e j. Nagość jest tutaj na drugim planie, w pierwszej chwili zauważamy twarz, spojrzenie, emocje,
historię kryjącą się za zdjęciem, a brak ubrań dociera
do nas dopiero później. Mistrzowskie posługiwanie
się światłem jest kolejnym elementem, po którym od
razu możemy rozpoznać dzieła tego wybitnego fotografa. Jego zdjęcia są zarazem ciemne i świetliste,
mroczne ale też przepełnione spokojem, tajemnicze
i ukazujące całą prawdę w tym samym momencie.
Postacie wyłaniają się z cienia, jakby przez cały czas
były w nim ukryte i tylko dla nas na chwilę ukazały
swoje oblicze.
Od momentu rozpoczęcia swojej kariery wydał już
dziewięć albumów, współpracował z niemal wszystkimi liczącymi się projektantami, wystawiał swoje
prace w najważniejszych galeriach na całym świecie
oraz publikował m.in. w takich pismach jak Vogue,
Elle, czy i-D. Pomimo bardzo spójnego stylu Roversi
nie boi się zmian i eksperymentów, możemy więc
być pewni, że pokaże nam jeszcze niejedną odsłonę
swojego magicznego świata.
Alicja Berny
długie czasy naświetlania – od kilku do kilkunastu sekund, rzadko kiedy używa czasów krótszych
niż ćwierć sekundy. Według niego właśnie dłuższe
czasy naświetlania sprawiają, że spojrzenie staje
się bardziej intensywne, a obraz głębszy, jakby
dusza portretowanej osoby potrzebowała czasu, aby
przenieść się na zdjęcie. Jeżeli już musi doświetlić
swój plan unika lamp błyskowych, zamiast tego korzysta z lamp światła ciągłego HMI lub latarek. W tym
ostatnim przypadku pracuje w całkowitej ciemności
używając latarki jak pędzla – oświetla różne fragmenty swoich modeli, a efekt końcowy jest w dużej
mierze przypadkowy. Przypadkowe zdarzają się też
ustawienia jego lamp – czasami gdy przychodzi rano
do swojego studia zapala je w tej pozycji, w której
zostawili je jego asystenci.
Trudno pomylić prace Paolo z pracami innych autorów. Charakterystyczna miękkość i surowość
odróżnia je od standardowych zdjęć fashion. Nie znajdziemy tu typowo pięknych scenerii, wyćwiczonych
póz, modelek wyglądających jak plastikowe
manekiny. Zamiast wyidealizowanych obrazów, koPAGE 59 / melba
#5731
PRZEMEK DZIENIS
PAGE 63 / melba
fotografie: Przemek Dzienis
modelka: kasia lehmann
włosy i make - up: Paula Dzwigała
PAGE 65 / melba
AKT I
Na scenę wkracza niebieskooka blondynka. Ładna
dziewczyna, której styl można opisać jednym słowem
– minimalizm. Prosty krój, ciemne barwy. Nie rzuca
się w oczy w sposób nachalny, mimo to przyciąga
wzrok.
Na co dzień nie mam potrzeby przykuwać uwagi
swoim strojem i wyglądem. Stawiam po prostu na
styl
wygodę, prawie w ogóle się nie maluję. Wybieram
proste, klasyczne rzeczy, w nich czuję się najlepiej.
Scena to jej żywioł i choć w wielu przypadkach słowa
te stanowią nadużycie, w jej są oddaniem talentu,
jakim jest obdarzona. Podziwiać ją można na deskach kilku polskich teatrów. Gościnnie występuje
w teatrze Słowackiego, krakowskim STU, a także
w warszawskim Studio.
Fashion people
Co tak ciekawego jest we wcielaniu się w inne osoby?
Wielokrotnie zastanawiałam się dlaczego jestem
aktorką, dlaczego chcę uprawiać ten, a nie inny zawód. Na ten moment myślę, że wybrałam idealną dla
siebie drogę rozwoju. Pracując nad rolą – analizując
motywy postępowania bohaterek które gram, usiłując
niejednokrotnie z trudem, je zrozumieć, filtrując
ich przeżycia przez moją wrażliwość, zadaję sobie
mnóstwo pytań i konfrontuję się z wieloma rzeczami z którymi, gdybym nie była aktorką raczej nie
miałabym szansy się zmierzyć, dzięki czemu poznaję
również samą siebie. Z kolei grając, mam jedyną
w swoim rodzaju możliwość bezwstydnego powiedzenia głośno czegoś bardzo intymnego, ważnego
dla mnie osobiście, chowając się jednocześnie za
postacią, którą gram.
AKT II
Zmiany granych postaci, zmiany rekwizytów, inne
charakteryzacje. Możliwość wyrażenia najskrytszych
emocji, epatowania tym, co chowa się pod pozorną
prostotą stroju. Role niełatwe, zapadające w pamięć.
Zmieniające poglądy na życie?
Debiutowałaś rolą Inki. Osoby kruchej, delikatnej. Stworzyłaś obraz tak realny, że nie mogę nie
zapytać. Ile z prawdziwej Karoliny jest w Ince?
W Ince 1946 zadebiutowałam będąc po pierwszym
KAROLINA KOMINEK
roku studiów, niewiele potrafiłam, po raz pierwszy pracowałam przed kamerą, byłam ogromnie
zaangażowana, ale jednocześnie czułam się bardzo
onieśmielona i w pewnym sensie zagubiona. Myślę,
że to bardzo pomogło mi osiągnąć jakiś rodzaj skupienia potrzebny do zagrania tej postaci. Miałam
dwadzieścia lat i myślę, że był to jedyny i niepowtarzalny moment, kiedy mogłam zagrać kogoś takiego.
Miałam w sobie niezbędną dawkę idealizmu i wiary,
że możliwa jest tak nieugięta postawa.
Rozdarta w sobie Alison z Miłości i gniewu to opozycja do osoby granej wcześniej. Przeżywanie
cudzego życia ma wpływ na twoje własne? Ile czerpiesz z nowych ról? Czy zmieniły one jakoś istotnie twoje poglądy?
Wydaje mi się, że każdy, kto angażuje się mocno
i całym sobą w to, co robi, odczuwa wpływ pracy na
swoje życie. Budując postać, korzystam przecież ze
swoich doświadczeń, wyobraźni. Emocje moich bohaterek są w pewnym sensie moimi emocjami, dlatego nie jestem w stanie myślenia o roli zostawić w momencie, kiedy kończy się spektakl, czy plan filmowy.
Praca jest moją największą pasją, dlatego zawsze
gdzieś z tyłu głowy mi towarzyszy. Przygotowując się
do roli, zadaję sobie mnóstwo pytań, dzięki czemu
poznaję lepiej samą siebie, można więc powiedzieć,
że jest to obustronna wymiana – postać grana przeze
mnie dostaje kawałek mnie, a ja dzięki niej dowiaduję
się wiele o sobie.
PAGE 67 / melba
AKT III
Postać zupełnie inna, daleka czasem, sytuacją,
poglądami. Daleka również stylem. Misz-masz kolorów i wzorów, odejście od prostoty. Możliwość poczucia się kimś zupełnie innym, metamorfozy.
Jednak w nie każdej postaci jesteś w stanie odnaleźć
siebie, a na pewno nie w całości. Czasem musisz
zbudować kogoś zupełnie innego, stworzyć obraz człowieka będącego twoim przeciwieństwem.
Tworząc postać wyobrażasz ją sobie, starasz się
poczuć jak ona, czy może szukasz podobnej osoby
w swoim otoczeniu?
Pracując nad rolą staram się przede wszystkim
zrozumieć moją bohaterkę. Żeby być wiarygodną
muszę doskonale wiedzieć, dlaczego postępuje
tak, a nie inaczej. Czasami nie jest to trudne, kiedy
postać jest w jakimś sensie podobna do mnie, jej
przeżycia są bliskie z moimi i łatwo mi uruchomić
w sobie potrzebne emocje. Częściej jednak jest tak,
że postaci zmagają się z rzeczami, które mogę tylko sobie wyobrazić, wtedy dogłębnie badam temat.
Czytam, oglądam filmy i generalnie przyglądam się
ludziom przez pryzmat historii, która mnie aktualnie
zawodowo zajmuje. Oczywiście nie jest to regułą,
zdarzało mi się na przykład polegać tylko i wyłącznie
na intuicji. Wiele zależy też od reżysera, wzajemnego porozumienia. Czasem wystarczy jedno zdanie,
słowo klucz, które mnie uruchamia.
Proces wcielania się w postać to nie tylko coś, co
dzieje się w Twojej głowie. Rolę budują również
stroje, charakteryzacja. Czy to sprawia, że po
wyjściu z teatru masz ochotę wyeksponować siebie? Podkreślić osobowość poprzez makijaż, ubranie?
Wręcz przeciwnie – dzięki temu, że jestem aktorką,
bardzo często mam okazję zmieniać się fizycznie,
ubierać rzeczy, których w życiu nie odważyłabym
się założyć. Moja potrzeba bycia zauważoną, bycia w centrum uwagi, w pełni realizuje się na scenie
i przed kamerą, być może dlatego na co dzień nie
odczuwam potrzeby epatowania swoim wyglądem.
Takie zmiany, aktorstwo uzależniają? Masz jakiś
inny pomysł na siebie?
Właściwie już na początku studiów zaczęłam
pracować w zawodzie, a będąc na trzecim
roku dołączyłam do zespołu teatru im. Juliusza
Słowackiego w Krakowie, więc przez kilka lat grałam
praktycznie bez przerwy, byłam tak bardzo zapracowana że nie zadawałam sobie takich pytań. Na
początku tego roku zrezygnowałam z etatu w teatrze, przeprowadziłam się do Warszawy, przez kilka
miesięcy byłam praktycznie bezrobotna i po raz pierwszy zaczęłam się zastanawiać, co mogłabym robić
w życiu innego. Okazało się, że mogłabym robić wiele
innych rzeczy. Mam kilka pomysłów i oczywiście
nie wykluczam tego, że kiedyś zajmę się czymś innym. Natomiast w tym momencie niczego bardziej
nie chcę robić niż grać. Nic mnie równie mocno nie
wciąga, nie daje takiej radości, a jednocześnie poczucia, że się rozwijam.
AKT IV
Ta sama aktorka w roli modelki. Wielbicielka minimalizmu postawiona przed obiektywem po raz kolejny
się przeistacza. Różne kolory, wzory, faktury. Wygląd
odmienny, od tego, który prezentuje na co dzień.
Jak wyglądałaby twoja szafa marzeń?
Pewnie się zdziwisz jeśli powiem, że taka szafa powinna być co najmniej dwa razy mniejsza niż ta, którą
mam teraz. Myślę, że kupuję zbyt wiele rzeczy. Niektóre z nich zakładam raz albo wcale, bo jednak stwierdzam że to nie to. Pracuję nad tym żeby w szafie
mieć tylko niezbędne rzeczy, co niestety jest w wiecznym konflikcie z moją miłością do mody i pięknych
ubrań.
Tę miłość widać na zdjęciach. Ubrania leżą jak ulał,
choć z pozoru nie powinny do niej pasować. Okazuje się, że tworzą idealny duet. Może przez to, że
wykorzystując maskę modelki pokazała kolejną
część siebie? Tę ciemniejszą i nieokiełznaną, ale
równie fascynującą.
rozmawiała: Marta Dyba
fotografie: Luka Lukasiak
stylizacje: Milena Fik
PAGE 69 / melba
Blog to dla ciebie?
Internetowa kraina, gdzie mogę uzewnętrznić się
zdjęciowo, stylizacyjnie, a czasami zafundować
moim czytelnikom dawkę nietuzinkowych tekstów.
Rzecz bez której nie wychodzisz z domu?
Czerwona szminka.
Najcenniejsza rzecz w Twojej szafie?
Buty od Alexandra Wanga.
blog
Twój ulubiony projektant?
Alexander Wang, Gareth Pugh, Damir Doma, Rick
Owens, David Koma, Iris van Herpen. Jednak ostatnimi czasy zachwycam się moim najnowszym odkryciem, duńską projektantką Barbarą Gongini.
MAGDALENA MAJEWSKA
Film ze świetnymi kostiumami?
Moja skromna osoba od najmłodzszych lat inspiruje
się filmami Tima Burtona, także wspomnieć muszę
o Soku z Żuka. Kocham równieź Przeminęło z wiatrem (w burgundowej sukni, tej, w której Scarlett
przyszła na urodziny Ashley’a wyszłabym nawet teraz).
Podaj trzy słowa, które określają Twój styl.
Liczmy bez I, więc idąc za Die Antword mój styl
można określić słowami I fink you freaky.
Najładniejsze słowo związane z modą?
Mogą być dwa? Marcel Castenmiller – mój ulubiony model. A poważnie, słowo poszetka (chusteczka
wkładana do górnej kieszonki w marynarce, często
mylnie nazywana butonierką) jest cudowne! Mam
nadzieję, że mój przyszły mąż będzie z poszetką za
pan brat.
Coś czego nigdy byś nie założyła to?
Sneakersy na koturnie, nawet sama Isabel Marant nie
zdołałaby mnie do tego przekonać.
Ikona mody to dla Ciebie?
The style director of ELLE USA – czyli minimalistyczno-rockowa Kate Lanphear oraz Winona Ryder jako
Lydia Deetz w wyżej wspomnianym filmie Beetlejuice.
Ulubiony element garderoby?
Torba od Ani Kuczyńskiej.
fotografie: ams-la-la-land.blogspot.com
PAGE 71 / melba
Street fashion
ALEKSANDR A
PAGE 72 / the Dark issue
JANEK
PAGE 73 / melba
AGATA
PAGE 74 / the Dark issue
GOSIA
PAGE 75 / melba
fotografie: Anna Bruślik
AGNIESZK A
PAGE 76 / the Dark issue
M ARIANNA
PAGE 77 / melba
PAGE 78 / the Dark issue
fotografia: Daniel Schreiber
fotografia: Mafalda Silva, modelka: Hope
fotografia: Paul Phung, modelka: Rebecca Gobbi
fotografia: Sabina Tabakovic
Inspiracje
PAGE 79 / melba
Whose side am I?
PAGE 80 / the Dark issue
fotografia: Agnieszka Stodolska
modelka: Paulina Ogórek
STODOLSKA
PAGE 83 / melba

Podobne dokumenty

MALDOROR FABJAŃSKI MAURICE van ES MELANCHOLIA.CO

MALDOROR FABJAŃSKI MAURICE van ES MELANCHOLIA.CO materiałów i pisania o reprodukcji i akomodacji obrazu. Pokazałam w niej przedruki znalezionych fotografii oraz wykonane na ich bazie własne prace, którym towarzyszy tekst autorstwa Jakuba Bąka. Ks...

Bardziej szczegółowo

04 pure 3 01

04 pure 3 01 Paweł Kędzierski / Tomek Walczak / Łukasz Kuś

Bardziej szczegółowo

aw o° 08 r issue n 5

aw o° 08 r issue n 5 m.in. na Creators Project i kilku innych znanych stronach dotyczących sztuki i technologii.

Bardziej szczegółowo