Zasady wartościowania dokumentacji tradycyjnej i elektronicznej a
Transkrypt
Zasady wartościowania dokumentacji tradycyjnej i elektronicznej a
Halina Robótka Zasady i metody selekcji dokumentacji tradycyjnej i elektronicznej a potrzeby badań obecnych i przyszłych Materiały archiwalne, które pozostaną po dzisiejszych jednostkach organizacyjnych i osobach fizycznych będą wynikiem 3 współpracujących ze sobą czynników: zasad i metod selekcji, narzędzi stosowanych w ich trakcie, zwanych kryteriami, archiwistów, którzy te zasady, metody i narzędzia będą stosować . Niszczenie części powstającej dokumentacji było zjawiskiem tak dawnym, jak dawne było jej sporządzanie. Początkowo usuwano najczęściej tekst wstępnych wersji dokumentacji, tzw. konceptów lub minut, zachowując materiał pisarski, bowiem zakup nowego wiązał się ze sporym wydatkiem. Wielu badaczy narzeka z tego powodu na brak źródeł do rekonstrukcji obiegu informacji i dokumentacji w dawnych urzędach. Zjawisko masowego usuwania dokumentacji i to nie tylko jej wersji pośrednich, ale dużego procentu wytworzonej całości, nastąpiło na przełomie XVIII i XIX wieku, w czasach gdy agendy państwowe zaczęły przenikać do różnorodnych obszarów życia politycznego, społecznego, gospodarczego a nawet prywatnego. Liczebność instytucji przekładała się bezpośrednio na wzrost wielkości produkowanej dokumentacji, wzrost wyznaczany postępem geometrycznym. Masowość narastających materiałów, oczywiście, nie dotyczyła archiwów historycznych, a jedynie kancelarii lub co najwyżej archiwów urzędowych. Wraz z upływem czasu zjawisko masowości pogłębiało się do tego stopnia, że w okresie międzywojennym zaczęto je określać mianem „zalewu dokumentacji”. Powstaje pytanie w jakim celu, czy w ogóle, i jak sobie radzono z ową masowością w przeszłości. Po najstarszym sposobie, służącym odzyskiwaniu wtórnego materiału pisarskiego, doszły inne powody niszczenia dokumentacji. Były to jednak nadal praktyczne potrzeby producenta materiałów. To najstarsze narzędzie stosowane do wartościowania pozwalało jedynie na oddzielanie materiałów potrzebnych do bieżącej działalności od materiałów tej wartości nie posiadających. Narzędziem tym posługiwali się głównie urzędnicy w swoim miejscu pracy. Oni też byli zainteresowani niszczeniem dużych partii, ponieważ od ilości wybrakowanej dokumentacji zależała wysokość gratyfikacji za tę czynność. Nowo powstała wówczas zasada kwalifikująca starsze materiały do grupy źródeł historycznych narodziła się w osiemnastowiecznej Francji i powoli torowała sobie drogę w innych krajach. Widocznym jej skutkiem było tworzenie archiwów historycznych i powierzanie im funkcji przechowywania i opracowywania oraz udostępniania zasobu do celów badawczych. Natomiast poza archiwami tylko nieliczni urzędnicy, i to raczej wysokiej rangi, zdawali sobie sprawę, z naukowej wartości tworzonych materiałów1. Ale nawet oni nie umieli się posługiwać tą wiedzą i odróżniać materiały o charakterze źródeł od materiałów takiej wartości nie posiadających. Niewiele też mogli im tym względzie pomóc archiwiści z archiwów historycznych, które – jak wiadomo- nie miały wpływu na zasób narastający. Mimo to z ich środowiska wychodziły propozycje ograniczenia spontanicznego brakowanie na rzecz wprowadzenia ściśle określonych zasad. Czynili więc starania, by władze drogą oficjalnych przepisów ograniczyły samowolę urzędniczą, a całość procedur związanych z brakowaniem oddały po ich nadzór. Starania te w niektórych krajach zostały uwieńczone formalnymi sukcesami, ale przy ówczesnym niezbyt wysokim poziomie wiedzy ogólnej o zasadach selekcji, należy wątpić w pełną skuteczność owych zbiegów. Dopiero na przełomie XIX i XX wieku, gdy okrzepły już struktury archiwalne, a poziom wiedzy archiwalnej podniósł się znacząco, pojawiły się pierwsze kryteria naukowej oceny narastającego zasobu2. Dzisiaj można już powiedzieć, że archiwistyka zaczęła wtedy tworzyć podstawowe narzędzia do oceny wartości dokumentacji. Lista tych narzędzi, zwanych kryteriami oceny, rozwijała się stopniowo, a obecnie obejmuje ok. 20 pozycji. Poczesne miejsce na nich zajmuje wspomniana już wartość historyczna materiałów. Powrócimy jeszcze do tych zagadnień. Równolegle do wyżej wspomnianych zjawisk rodziły się inne pomysły na skuteczna „walkę„ z masowością narastającej dokumentacji. Podejmowano ten temat, ponieważ masowość w odniesieniu do dokumentacji i źródeł historycznych może sprawiać ściśle określone trudności. Po pierwsze zachowanie całego produktu utrudni lub wręcz uniemożliwi 1 H. Robótka, Jak dawniej archiwa urządzano. Na podstawie dziewiętnastowiecznych wskazówek w sprawie brakowania materiałów z Archiwum komisji Rządowej Spraw Wewnętrznych, Echa Przeszłości III, 2002, s. 107 i dalsze; E. Sęczys, Brakowanie akt w archiwach urzędów Królestwa Polskiego w latach 18151867, Archeion t. 77, 1984, s. 155 i dalsze. 2 A. Bachulski, Brakowanie akt, Archeion t. 19-20, 1951. badaczowi swobodne ich badanie, bo trudno poruszać się swobodnie w gąszczu. Po drugie spiętrzy prace nad opracowaniem informacji o ich zawartość Po trzecie, jeżeli nawet uda się uporać z dwoma pierwszymi przeszkodami, to pojawi się kolejna w postaci zbyt szczupłych pomieszczeń magazynowych, niezdolnych do przechowana całej dokumentacji. Propozycji było wiele. Na przykład rozważano możliwości zmikrofilmowania całej dokumentacji, która pomniejszona do wymiarów klatki mikrofilmowej 2x3,3 cm zajmowałaby mniejsze powierzchnie magazynowe, szacowane na 5% w stosunku do oryginałów, a jednocześnie stwarzające możliwości magazynowania większej części produkowanej dokumentacji3. Pomysł ten napotkał na poważne przeszkody techniczne – wysokie koszty przy jednoczesnym braku pewności, czy i jak długo mikrofilm przetrwa w magazynach archiwalnych. Ten pomysł odżywa cyklicznie, w miarę jak pojawiają się nowinki techniczne, ale zawsze słychać te same argumenty: zbyt kosztowne i nieznany czas przetrwania. Niektórzy podnoszą inne jeszcze mankamenty, np. wiarygodność kopii w procedurach dowodowych, utrudnione odczytywanie (korzystanie), pracochłonność. Inną ochroną przed „zalewem dokumentacji” miały być archiwa przejściowe (zbiorcze) ze swoim zadaniem głównym w postaci przechowywania i prowadzenia bardziej efektywnej selekcji (oceny wartości)4. Tę metodę „walki z masowością” upowszechniano od lat dwudziestych ubiegłego wieku, a od 1972 roku zyskała rekomendację Międzynarodowej Rady Archiwów.5 Ten swoisty rodzaj przedsionka archiwum historycznego stał się poligonem rozległej, kompleksowej, selekcji, w wyniku której do magazynów archiwalnych miały trafiać najbardziej wartościowe materiały. Te właśnie zalety skupiały uwagę krajów, w których wybrano inny, wariant przechowywania narastającego zasobu. W Polsce, jak wiadomo, archiwa przejściowe i zbiorcze dopiero w stadium rozwoju i to prawie wyłącznie w sektorze prywatnym, gdzie skutecznie poszukuje się oszczędności i wybiera warianty realizujące tę ideę. Obecnie można stwierdzić, że na całym świecie (o tym pewnie będzie mówił kto inny), selekcja stała się najskuteczniejszą formą ochrony archiwów przed zalewem dokumentacji. Jej skuteczność szacuje się różnie: od 2,5% w USA, 2-5% w grupie najliczniejszej, po 20- 3 B. Kroll, XXII Międzynarodowa Konferencja Okrągłego Stołu 1983, Archeion t. 79, 1985 s. 78-79 (sprawozdanie). 4 T. Manteuffel, Brakowanie akt w świetle ankiety Międzynarodowego Instytutu Współpracy Umysłowej, Archeion t. 15, 1937-1938, s. 49 i dalsze. 5 L. Chajn, VII Miedzynarodowy Kongres Archiwów w Moskwie, Archeion t. 59, 1973, s. 187. 40 % (w tej grupie lokuje się Polska), 50% np. w b. Jugosławii i 85 % w Zairze6. Żeby sobie uzmysłowić z jaki wartościami mamy do czynienia warto przytoczyć wielkość zasobu przejmowanego co roku przez archiwa. W liczbach bezwzględnych przedstawiało się to następująco w skali rocznego przyrostu: ZSRR – 50 tys. mb Włochy – 10 tys. mb Rumunia – 10 tys. mb Czechosłowacja – 9 tys. mb Hiszpania – 6,5 tys. mb Norwegia – 5,5 tys. mb Belgia – 4 tys. mb Polska – 3,5 tys. mb Węgry – 2 tys. mb Holandia – 1,5 tys. mb Dania, Finlandia i Jugosławia ograniczyły akcesję, a Costa Rica i Indie wstrzymały całkowicie przejmowanie zasobu. W przeliczeniu na 1000 mieszkańców to zjawisko prezentuje następujące zestawienie: Australia – 2 m Belgia – 3 m Czechosłowacja (Słowacja) – 8 m Finlandia – 10 m Hiszpania – 6 m Izrael – 5 m Polska – 10 m7 Rumunia – 2 m Szwecja – 10 m Trzeba w tych szacunkach uwzględnić ograniczony do administracji rządowej zakres gromadzenia w krajach Europy zachodniej i północnej, natomiast w pozostałych jest znacznie rozleglejszy. Oznacza to m. in. akcesje zespołów o 100 % kompletności, jak np. archiwa 6 B. Kroll, XXII Międzynarodowa Konferencja..., s. 83. 7 Sprawozdanie z działalności archiwów państwowych w 1999 roku, msp w NDAP. prywatne, towarzystw i kół naukowych itp. Dlatego być może tak wysoki jest wskaźnik polski – 10 m. na 1000 mieszkańców8. Czym zatem dzisiaj polski archiwista dysponuje przystępując do selekcji, jakimi zasadami, metodami i narzędziami, ale także jaką dysponuje wiedzę profesjonalną? Przed ponad 30 laty Bogdan Kroll uważał, że pierwszy powojenny okres selekcji, w którym „wystarczały intuicja i zdrowy rozsądek archiwisty”, trzeba zastąpić dogłębnymi analizami porównawczymi i badaniami prowadzonymi w precyzyjnym warsztacie naukowym archiwisty-historyka9. Ten postulat został zrealizowany w 1985 roku, w momencie opublikowania pracy B. Ryszewskiego Problemy i metody badacze archiwistyki (Toruń 1985). Rozdział trzeci – Archiwistyka a nauki systemowe” (s.72 i następne) został m. in. poświęcony naukowym metodom oceny wartości materiałów. Autor szeroko omawia walory stosowania metod systemowych w procedurach selekcji archiwalnej. Dzisiaj już wiadomo, że te metody dobrze się sprawdzają w archiwach zbiorczych, archiwach bardzo popularnych w zachodniej części Europy ze względu na obniżone koszty utrzymania i łatwość zarządzania narastającym zasobem, w tym prowadzenia selekcji. W podręczniku opublikowanym kilka lat później po wspomnianych Problemach i metodach... powrócono do tej propozycji rekomendując dodatkowo metodę historyczno-ustrojową i funkcjonalno-organizacyjną10. Treści tyczące tych metod zostały zredukowane do kilku zdań, wskutek nacisków wydawnictwa PWN na zmniejszenie objętości podręcznika. W nowo przygotowywanej edycji podręcznika te zagadnienia skomentowano szerzej11. Wydaje się jednak, że ten zestaw winien być wzbogacony innymi metodami, które byłyby w stanie wspomagać przy procedurach wyboru zespołów i materiałów reprezentatywnych, typowych i in. Najbardziej przydatne są tutaj metody socjologiczne, statystyczne i demograficzne. One w dużym stopniu winny się stać odpowiedzialne za gromadzenie źródeł typowych i reprezentacyjnych jednocześnie, ale także winny wspierać zakres ich wyboru. W literaturze archiwalnej podnosi się role stałych konsultacji z użytkownikami i zasięganiu ich opinii ad hoc, obok równolegle prowadzonych systematycznych badań ich potrzeb12. Przestrzega się jednocześnie, aby selekcji nie cedować 8 Ibidem. 9 B. Kroll, Uwagi w sprawie.... Archeion t. 57, 1972, s. 83. 10 11 H. Mowa tu o przygotowywanej wersji wielotomowego podręcznika z metodyki archiwalnej. Jest już gotowy t. 1: H. Robótka, Metodyka archiwalna. Opracowanie i opis archiwaliów, msp; tego samego autora: Gromadzenie i przechowywania zasobu, msp. 12 J. G. Bradsher, Managing Archives and Archival Instittutiones, Chicago 1988, s. 53 i nastêpne. w żadnym ułamku na badacza, bowiem jest to wyłącznie funkcja archiwów. Tymczasem u nas coraz częściej archiwa pozbywają się tych zadań i powierzają np. promotorom prac magisterskich na uniwersytetach kwalifikacje archiwalną tych prac a prokuratorom i sędziom w pionie resortu sprawiedliwości, kwalifikacje akt dochodzeniowych i sądowych. Pomijając brak wiedzy tych osób nt. selekcji, to nie można wykluczyć intencji pozaarchiwalnych, kierujących ich wyborami. Oprócz wykorzystania wyżej wymienionych metod selekcji, należy stosować się do kilku zasad. Są one półwiekowym dorobkiem archiwistów, rygorystycznie przestrzeganym w światowej skali. Jedna z nich ustala dwustopniowości oceny wartości. W ramach I fazy dokonuje się wyboru twórców zasobu archiwalnego, w ramach II fazy ma miejsce selekcja dokumentacji u wybranych podmiotów. Jest to już ogólnie zaakceptowana praktyka i trudno byłoby wskazać kraje nie stosujące tej normy. W warunkach polskich zasada ta ma ograniczony zakres, ponieważ de facto dotyczy tylko jednostek państwowych, do których nadzorowania są uprawnione archiwa. Ta strefa oddziaływania archiwów w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku ulegała redukcji, ale od początku 2000 roku ustabilizowała się na stałym poziomie ponad 13 tys. jednostek organizacyjnych. Jednak relatywnie w stosunku do wciąż rosnącego sektora prywatnego i części publicznego, liczba ta oznacza zmniejszanie się wpływów archiwów na narastający zasób archiwalny. Może to oznaczać pozbawienie historyka materiałów tych jednostek organizacyjnych, w których praktyka przekształceń własnościowych, gospodarczych, politycznych jest najlepiej udokumentowana. Druga zasada selekcji wskazuje na konieczność permanentnego oceniania dokumentacji na różnych etapach jej powstawania, a więc na początku drogi urzędowej, tuż po wejściu pisma do urzędu, po zakończeniu sprawy, po włączeniu do teczki, odłożeniu do akt podręcznych”, przy przekazaniu do archiwum bieżącego, w archiwum bieżącym, przy akcesji do archiwum historycznego i w trakcie archiwizacji już w archiwum historycznym. Z realizacją tej zasady różnie bywa. Obecnie, w epoce wydruków komputerowych ilość materiałów powtarzalnych, bezwartościowych kopii, wzrosła wielokrotnie. Z nadmiarem tego materiału radzą sobie nieźle wszechwładne niszczarki, będące stałym elementem wyposażenia biurowego. Niestety, trudno kontrolować ich działalność, co może się okazać bardzo groźne dla materiałów archiwalnych, zwłaszcza że niszczarki są obsługiwane przez urzędników nie zawsze świadomych wartości innej niż bieżąca tworzonej dokumentacji. To zagrożenie potęguje się obecnie wprowadzaniem do obsługi biurowej programów komputerowych, zupełnie pozbawionych cech kancelaryjnych, np. elementów stałych z wykazów akt. Nie wiadomo więc nic o okresie przechowywania informacji komputerowej, o ich kwalifikacji archiwalnej, o zasadach łączenia spraw, o upoważnieniach do usuwania informacji z pamięci komputerowej itp. Jakie to skutki dla przyszłego zasobu archiwalnego mieć może, w tym gronie mówić chyba nie trzeba. Kolejna zasada dotyczy postrzegania selekcji w szerokim kontekście, co znaczy, że oceny wartości dokonywać się winno w odniesieniu do całego systemu; w którym jest osadzony nasz obiekt. Takie podejście ma na celu przede wszystkim redukcję materiałów powtarzalnych co do treści i formy. Z realizacją tej zasady bywa nie najlepiej, chociaż pewną inicjatywę przejawiały władze archiwalne różnych krajów, polskie też. Najczęściej dotyczy to opracowania wzorcowych wykazów dokumentacji typowej lub kwalifikatorów archiwalnych, które mają zaoszczędzić wysiłku przy każdorazowych ich ocenianiu, a jednocześnie maja spełniać tę podstawową rolę – eliminatora materiałów powtarzalnych co do treści, jak i formy (kopii). I można chyba uznać takie rozwiązanie problemu za wystarczające, o ile wykaz będzie stabilny i konsekwentny, podobnie jak jego stosowanie w praktyce. Ale powstaje pytanie co czynić z pozostałymi materiałami, materiałami specyficznymi dla danego twórcy? W tym zakresie są w stanie pomóc stosowane rzetelnie metody i procedury badawcze. Zaleca się tutaj szczegółowe zbadanie przepływu informacji i utrwalania jej w dokumentacji w całym systemie. Zaleca się ponadto wykorzystywanie w takim samym stopniu wiedzy urzędników co znajomości pomocy kancelaryjnych i innych norm prawnych dotyczących sfery kancelaryjnej. Coraz częściej w rozwoju technik dokumentacyjnych pojawiają się propozycje wykorzystywania w tych badaniach wiedzy specjalistów (inżynierów przy dokumentacji technicznej, kartografów przy dokumentacji kartograficznej, inżynierów przy dokumentacji elektronicznej itd.), która może wspomagać wybory archiwisty. Równie często zaczyna się mówić o konieczności tworzenia zespołów oceniających, zespołów z udziałem pracowników naukowych. Główny cel zasady systemowej – wyrugowanie lub przynajmniej zmarginalizowanie materiałów powtarzalnych, nie zawsze w warunkach polskich udało się osiągnąć. Potwierdza to nawet pobieżna analiza będących w użyciu wykazów akt. W pewnym stopniu mankament ten można złożyć na karb braku warunków do efektywnej analizy systemowej - a mianowicie archiwów zbiorczych. Ale sądzę, że są i inne powody, o których jeszcze będzie mowa. Wydaje się, że winno się wprowadzić jeszcze jedno postępowanie jako zasadę – zalecenie jednoczesnego stosowania przynajmniej dwóch kryteriów oceny. Tylko pozytywny wynik zastosowania dwóch powinien obligować do podejmowania ostatecznych decyzji. Wspomniane kryteria selekcji rodziły się przez ostatnie stulecia, od rewolucji francuskiej począwszy. Obecnie różne kraje posługują się różnym zestawem, nadając im przy okazji pierwszorzędne lub drugoplanowe znaczenie. Generalnie można powiedzieć, że kanon kryteriów może zawierać nawet 20 pozycji, nigdzie jednak nie występuje w takiej rozbudowanej wersji. W Polsce do najczęściej stosowanych, w obu fazach selekcji, czyli wyboru twórców państwowego zasobu archiwalnego i wyboru produkowanej przez nich dokumentacji, są następujące: 1. znaczenia jednostki organizacyjnej/osoby/rodu/rodziny Kryterium to wskazuje na najwyższą wartość jednostek organizacyjnych wysokich szczebli zarządzania. Te, ze względu na rolę w administrowaniu, uznaje się za twórców narodowego (czy raczej państwowego) zasobu archiwalnego. Dosyć szybko jednak okazało się, że te jednostki są dysponentami materiałów z bardzo syntetycznymi informacjami, co dla badań jednostkowych lub terytorialnie węższych jest zupełnie nieprzydatne. W miarę rozwoju badań regionalnych (notabene z dużym udziałem samych archiwów i zasobu), badań pojedynczych zjawisk i faktów, pojawiły się propozycje pozostawiania także materiałów wytworzonych przez instytucje z niższych szczebli hierarchii administracyjnej. Zatem dzisiaj to kryterium stosowane jest w odniesieniu do wszystkich jednostek, które funkcjonują w danym systemie zarządzania, jednak z pewnymi ograniczeniami odnoszącymi się do najniższych szczebli – tylko niektóre przechodzą przez gęste sito selekcji. Przez nie winny przechodzić tylko te, które są najbardziej reprezentatywne dla regionu, jego mieszkańców, zjawisk społecznych, demograficznych, politycznych itp. 2. znaczenia historycznego jednostki organizacyjnej/osoby/rodu/rodziny To kryterium stwarza możliwość zachowania tych jednostek, które nie mogą być zakwalifikowane na podstawie innych kryteriów do twórców zasobu archiwalnego, a które ze względu na historyczną rolę, jaka im przypadła w udziale. Umożliwia ono zachowanie w miarę kompletnej dokumentacji z tzw. przełomów historycznych i daje dużą swobodę w doborze jednostek i dokumentacji. Nawiasem mówiąc, w Polsce powojennej, takich przełomowych okresów nie brakuje. Z tego też powodu wydaje się, że stosowanie tego kryterium powinno się odbywać w ścisłej konsultacji z gronem badaczy-historyków. 3. wartości informacyjnej Kryterium rozumiane dosyć szeroko. Może być kluczem do wybierania jednostek odgrywających naczelną rolę w zarządzaniu, ale może także ułatwiać wybór dokumentacji zasobnej w informacje właściwe wyłącznie dla danej jednostki organizacyjnej, czyli najlepiej oddającej podstawowe funkcje merytoryczne i terytorialne; inaczej – dokumentacja powstająca w ściśle określonym celu. Natomiast materiały typowe, spotykane w prawie każdej jednostce, kwalifikowana jest tylko wówczas, gdy zawiera informacje odnoszące się do jej twórcy. Nie określa się przy tym o jaka informację chodzi: czy o jej wartość dowodową np. w procesach podejmowania decyzji, czy wartość dokumentująca procedury legislacyjne, czy wartość źródłowa w rekonstrukcji historii danej jednostki, struktury, systemu. Proponuje się poddawanie tej ocenie całych grup dokumentacji powiązanych ze sobą jakimiś relacjami – tzw. serii. Cel powstania dokumentacji i relacje mogą być najefektywniej zbadane w trakcie stosowania metody funkcjonalno-organizacyjnej. Na przykład rekonstrukcja procesu legislacyjnego będzie możliwa tylko wówczas, gdy z danego ośrodka powołanego do pełnienia funkcji legislacyjnych, zachowamy obok produktu finalnego, także udokumentowane dochodzenie do tegoż produktu finalnego. Rekonstrukcja funkcjonowania współczesnej kancelarii w wybranych obiekcie, będzie możliwa tylko wówczas, gdy zakwalifikujemy do trwałego przechowywania źródła dokumentujące system, organizację, fazy i sposoby dokumentowania itp. zjawiska kancelaryjne. Zbadanie funkcjonowania dzisiejszego wymiaru sprawiedliwości będzie możliwe m. in. poprzez prześledzenie kompletu akt sądowych, a nie tylko ferowanych wyroków (taką praktykę proponują dzisiaj niektórzy archiwiści nadzorujący pracę sądów). 4. niepowtarzalności informacji (treści) Kryterium dosyć oczywiste i praktyczne, pozwalające na eliminację materiałów o powtarzających się treściach. Jednak jego zastosowanie wymaga dosyć żmudnych badań nad obiegiem informacji nie tylko w wybranej jednostce organizacyjnej, ale w całym systemie, bo zwykle w systemie powstają treści identyczne. Celem tych badań powinno być ustalenie miejsc odkładania się dokumentacji z informacją niepowtarzalną. Realizacji tego celu sprzyjają archiwa zbiorcze lub archiwa przejściowe oraz wspominana metoda analizy systemowej. 5. niepowtarzalności tekstów Również dosyć oczywiste i praktyczne kryterium. Jego zadaniem jest eliminacja takich samych tekstów co do formy i treści. Obecnie zaczyna stanowić ważny argument w walce z tworzeniem i zachowywaniem nadmiernej ilości kopii (dubletów). To kryterium zdaje się być przydatne na każdym etapie powstawania dokumentacji. 6. reprezentatywności (dawniej zwane kryterium typowości) Nazwa tego kryterium nie jest precyzyjna, bowiem uznając jednostki organizacyjne czy dokumentację za typową zaleca dokonanie wyboru najbardziej typowego, czyli reprezentatywnego dla danego systemu, regionu, czasu i miejsca. Obecnie, wobec kurczącej się powierzchni magazynowej archiwów-instytucji, nie do przyjęcia jest wcześniejsze rozumienie tego kryterium, które oznaczało pozostawienia materiałów po każdej jednostce organizacyjnej. Aby jednak reprezentatywność zrekompensowała brak pozostałych materiałów, konieczne jest korzystanie z naukowych metod statystycznych, socjologicznych i demograficznych, które zagwarantują właściwy stopień, zgodny z naukowymi prawidłami, wybór. To kryterium budzi najwięcej kontrowersji użytkowników nie tylko w Polsce, ponieważ w niewielkim stopniu uwzględnia ich postulaty. Kryterium stosowane najczęściej do akt administracji rządowej najniższych szczebli, akt sądowych także niższych szczebli, akt administracji gospodarczej, akt oświatowych. Stosowane bywa często do oceny wewnętrznej, np. skarg i wniosków. 7. unikatowości To kryterium pozwala wybrać jednostki organizacyjne/osoby fizyczne, których działalność jest specyficzna i odmienna lub których dokumentacja jest odmienna pod względem treści, formy dyplomatycznej, techniki powstawania i utrwalania informacji, form artystycznych, językowych, graficznych i innych. Niektórzy dzielą to kryterium na szereg drobniejszych, np. formy dyplomatycznej, autora, formy artystycznej, pisma i języka itd. Być może podział na kilka odrębnych jest wygodniejszy w stosowaniu i nadziej oczywisty w praktyce, ale dla dzisiejszych rozważań wymieniam je łącznie pod hasłem „kryterium unikatowości”. 8. dawności To kryterium wyrosło z przeświadczenia, że wartość dokumentacji rośnie wraz z jej wiekiem. Kryterium najczęściej wprowadzane administracyjnie przez władze archiwalne stanowią określają cezurę chronologicznej powyżej której nie wolno niczego usuwać – w polskiej praktyce tym wskazaniem jest rok powstania styczniowego. Ten rok przyjęto dlatego, że przed tym wydarzeniem miało miejsce samowolne, żywiołowe i nienaukowe brakowania akt w urzędach, w wykonaniu urzędników, co spowodowało nie odwracalne straty w źródłach historycznych. Zatem wszystko co przetrwało winno pozostać w magazynach archiwalnych. 9. stopnia zachowania materiałów archiwalnych (raczej „czasu powstania” lub „znaczenia historycznego”) Dosyć osobliwe kryterium, które znalazło się w podręczniku archiwistyki, a do którego komentarz wskazuje na szczególne walory materiałów powstających w okresach przełomowych, burzliwych, w rezultacie czego powstają materiały zdekompletowane, złej kondycji fizycznej i merytorycznej. To kryterium pozwala chronić te materiały, jako jedyne źródła do rekonstrukcji, czasem jedynie szczątkowe czy fragmentaryczne. Ono także nakłania i usprawiedliwia zachowywanie materiałów, które wydają się być materiałem drugorzędnym. 10. autora, 11. pisma (duktu), 12. formy dyplomatycznej, 13. czasu i miejsca powstania Kryteria o których już była mowa wcześniej przy okazji referowania kryterium unikatowości. Wspominam o nich oddzielnie dlatego, że w niektórych krajach zyskały one status odrębnych kryteriów, np. w Niemczech 14. tradycji Dosyć interesujące kryterium i obecnie zyskujące na znaczeniu, a przynajmniej pozwalające archiwom zatrzymać status quo. Rozumiane jest jako nakaz zachowywania jednostek organizacyjnych lub materiałów, które bywają kontynuacją poprzednich zaliczanych do twórców zasobu. Np. po roku 1989 wiele jednostek wymknęło się spod kurateli archiwów państwowych, stosując to kryterium można ten nadzór kontynuować. W przeciwnym razie oznacza to dla badaczy nagłe zniknięcie materiałów z tego samego zespołu i niemożność kontynuowania badań. Taka sytuacja może zaistnieć w odniesieniu np. do Grupy Lotos, która od końca lat dziewięćdziesiątych nie jest objęta nadzorem, mimo iż wcześniej była. Podobnych przykładów jest więcej. 15. wymiany międzyarchiwalnej Całkiem nowe kryterium, które pozwala zachować materiał zbędny w danych zespołach, ale przydatny do wymiany z innymi krajami. O zastosowaniu tego kryterium w warunkach polskich niewiele wiadomo. 16. roli zastępczej Kryterium narodziło się z potrzeb praktycznych uzupełniania luk w materiale archiwalnym. Zezwala ono na przekwalifikowanie dokumentacji mniej wartościowej na najwyższą kategorię archiwalną, jeżeli to ma służyć skompletowaniu zespołu. Ono też umożliwia zachowanie materiałów dla celów udostępniania, zastępując oryginały. Jak już powiedziano wymienione kryteria należy stosować przynajmniej parami, nigdy pojedynczo. Dopiero pozytywny wynik jednoczesnego zastosowania dwóch lub kilku jest miarodajny. W niektórych innych krajach13 opracowano gotowe wzorce postępowania w procedurach selekcji. Na przykład selekcja w Niemczech rozpoczyna się od oceny wartości informacyjnej, czasu i miejsca powstania. Pozytywny wynik tej oceny jest promocją do dalszej oceny, z zastosowaniem kryterium formy dyplomatycznej, proweniencji, autora, stopnia abstrakcji informacji i ponownie treści. Jak łatwo zauważyć kryteria selekcji nie mają tam jednakowej wagi i podobnie jest w wielu innych krajach. W Polsce próbowano w przeszłości ustalić pewne procedury postępowania w instrukcjach (wytycznych, wskazówkach) metodycznych, opracowywanych dla poszczególnych typów dokumentacji, np. akt bankowych, gminnych, dokumentacji nieaktowych. Jednakże w żadnej z nich nie mówi się expresis verbis o zastosowaniu jakiś konkretnych kryteriach oceny, służących wyłonieniu takich a nie innych grup (serii) materiałów archiwalnych. Można chyba, bez większego ryzyka, stwierdzić, że polska archiwistyka ma już poważny dorobek w zakresie metod, zasad i narzędzi selekcji i ze wychodzi z tym dorobkiem do archiwistów. Czas na postawienie pytania, czy ten cały warsztat jest w stanie skonsumować dzisiejszy archiwista archiwum bieżącego i archiwum-instytucji. Według danych ze sprawozdania za rok 1999, na całym etacie w archiwach bieżących było tylko 1400 osób. Czyli z ogólnej ówczesnej liczby ok. 10 tys. archiwów, tylko w 14% była wymagana obsada. Jeszcze gorzej było pod względem merytorycznego przygotowania owych 1400 archiwistów. To samo 13 Archivwesens der DDR, Berlin 1984, s. 248. źródło mówi, że tylko 70 osób (5%) miało wykształcenie wyższe archiwalne, 21 osób (1,5 %) ukończyło średnie szkoły pomaturalne, a 93,5 % ukończyło kursy archiwalne. O pozostałych ponad 8 tys. danych nie ma. Jak wygląda profesjonalizm archiwistów państwowych, wykształcenie i staż oraz efekty, wiedza dobrze władze archiwalne. Osoba z zewnątrz może jedynie zetknąć się z pewnymi przejawami ich działalności. Jeżeli więc wiem, że archiwista zaleca wydzielanie z teczek akt sądowych wyroków i ich dalsze przechowywanie, a usuwanie wszystkich pozostałych materiałów, to jest to dla mnie postępowanie wbrew wszelkim zasadom. Jeżeli spotykam się ze zjawiskiem ciągłych zmian wykazów akt, czasem nawet co 2 lata, które przecież dla niewykształconej części urzędników i archiwistów z archiwów bieżących są jedyną merytoryczna pomocą, to budzi obawy, czy aby na pewno właściwa osoba sprawuje nadzór nad narastającym zasobem. Jeżeli ponadto wydaje się wykazy akt niespójne z wcześniej opublikowanymi, np. z 1984 roku, to śmiem wątpić czy selekcja jest oddawana we właściwe ręce. Obawy te pogłębia swoboda zatrudniania w archiwach osób bez przygotowania archiwistycznego, np. prawników, ekonomistów, politologów, filologów, i przekazywania im nadzoru nad archiwami bieżącymi, w tym selekcji, zanim uzupełnia wiedzę i zdobędą praktykę w tym względzie. Większość z nich zgłasza się na studia podyplomowe, ale i tak jest to zbyt mało na wykonywanie odpowiedzialnej selekcji źródeł historycznych. Czy oni będą w stanie, mimo najlepszych chęci i starań, prawidłowo nadzorować i prowadzić naukową przecież selekcję, skoro warsztat naukowy wszystkich wyżej wymienionych dyscyplin bardzo się różnią od warsztatu naukowego archiwisty, a tej luki podyplomowe studia nie wypełniają? Czy tę lukę są w stanie uzupełnić samodzielnie, studiując zasady, metody i kryteria selekcji, lub, co gorsza, ucząc się metodą prób i błędów? Zatem wydaje się, że obecna kadra archiwalna, bez jakieś rewizji polityki zatrudniania i audytu zewnętrznego, może stać się najsłabszym ogniwem w procesie selekcji narastających materiałów. Zapytajmy, co przy dzisiejszym stanie wiedzy o selekcji archiwalnej i jej praktycznej realizacji, pozostanie jako zbiór źródeł historycznych. W porównaniu z poprzednim okresem, Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, w której wszystko było państwowe i państwowej poddane kontroli, pozostanie znacznie mniej. Wiąże się to ściśle z wyłączeniem spod nadzoru archiwalnego całego sektora prywatnego i części publicznego. Wprawdzie archiwa mają obowiązek rejestrowania części materiałów publicznych, chroniąc je w ten sposób przed utratą lub zniszczeniem, ale de facto są to tylko ustawowe zapisy. Ograniczenie nadzoru litylko do rejestracji, może powodować różne niekorzystne dla dokumentacji działania. Już w tej chwili wiadomo, że niektóre wielkie prywatne spółki postępują dowolnie ze zbędną dokumentacją, niszcząc ją bez zezwolenia (np. Grupa Lotos). Często też ich kancelaria to dwie szafy, w jednej dokumentacja przychodząca, w drugiej korespondencja wychodząca. Jaki konkretnie ma zasięg to zjawisko, trudno ustalić, ale totalny brak wiedzy o zasadach funkcjonowania kancelarii i archiwów bieżących, może świadczyć o niedobrej tendencji i raczej szerokim jego zakresie. Utrata tych materiałów może znaczyć utratę ważnych źródeł dokumentujących przekształcenia własnościowe, gospodarcze, społeczne zachodzące w ostatnim dziesięcioleciu. Bez bieżącej kontroli archiwalnej funkcjonuje także cały sektor prywatny, stanowiący duży procent ogółu producentów narodowego zasobu archiwalnego. On też jest skarbnicą wiedzy o wielokierunkowych przemianach ostatniego okresu. Co i gdzie z tej skarbnicy przetrwa, nikt nie jest w stanie przewidzieć. Co zatem jest pewne lub pewne być powinno? Pewne jest, że cały proces wyboru źródeł dla historyków zostanie w gestii archiwów, że za stan tych źródeł odpowiedzialni będą archiwiści. Pewne jest także, że mają oni dobrze przygotowany warsztat badawczy i od ich wiedzy, umiejętności, rzetelności i kontroli władz archiwalnych, zależy jak z tego zdania się wywiążą. Potrzebne są także działania wspierające w postaci zespołów fachowców, doradców czy konsultantów ds. selekcji, korzystania w większym stopniu z kadr uniwersyteckich. Dobrze byłoby tworzyć w większym niż dotychczas zakresie archiwa bieżące zbiorcze, które odciążają archiwa od nadmiaru archiwaliów, w których selekcja jest bardziej efektywna, w których łatwiej zatrudnić personel ekspercki i które są tańsze. W utrzymaniu dobrego kierunku selekcji powinny pomóc systematyczne badania potrzeb użytkowników. Badacze nie za bardzo mają miejsce i okazję do artykułowania swoich oczekiwań. Tylko niektóre archiwa gromadzą te wiedzę w specjalnych bazach danych. Czas, aby te działania nie były jednostkowe i uzależnione od dobrych chęci pojedynczych archiwów. I na koniec uwaga do sformułowania „dokumentacja komputerowa”, które pojawiło się w tytule wystąpienia, a o którym nie było dotąd ani słowa. Nie mówiłam celowo, ponieważ uważam, że dokumentacja elektroniczna jest tylko nowym typem dokumentacji, takim samym jak w swoim czasie były mapy, fotografie czy dokumentacja techniczna. Kłopot z nią polega na tym, że od samego początku, głównie z powodu niedopilnowania ze strony archiwów nadzorujących, pozostała poza głównym nurtem działalności kancelaryjnej: nie znowelizowano instrukcji kancelaryjnych i archiwalnych, wprowadzano programy do obsługi kancelaryjnej bez niezbędnych cech kancelaryjnych, nie zadbano by w tych programach rozwiązano sposób łączenia w większe całości, analogicznie do spraw i teczek, nie zadbano by można było tę dokumentacje wygodnie przechowywać. W wyniku tych niedociągnięć dokumentację elektroniczną traktuje się z nienależną jej czcią, tak jak wszystko czego nie można ogarnąć samodzielnie. Zatem niezwłoczne się staje, w imię zachowania dla potomnych i tej postaci dokumentacji, poddanie jej wszystkim procedurom i obróbkom kancelaryjnym. W tych działaniach aktywni powinni być archiwiści. Pewnie przez jakiś czas potrzebni też będą informatycy, by usunąć niedoróbki producentów programów. Podsumowując zasady i metody wartościowana dokumentacji tradycyjnej i elektronicznej w świetle potrzeb badań obecnych i przyszłych, mogę odesłać do załączonego niżej schematu przebiegu selekcji. Pokazuje on skalę produkcji i archiwizacji dokumentacji.