Newsweek Polska, 15.04.07, str. 6 Śmieszni Niemcy
Transkrypt
Newsweek Polska, 15.04.07, str. 6 Śmieszni Niemcy
Newsweek Polska, 15.04.07, str. 6 Śmieszni Niemcy zasmucili Polaków Autor: FILIP GAŃCZAK Niemiecki humor uchodzi za równie niestrawny jak tamtejsza kuchnia. Mimo to sami Niemcy uważają się za bardzo dowcipnych. Prawie trzy czwarte z nich - jak wynika z sondażu przeprowadzonego na zlecenie niemieckiego magazynu "Lisa" - przypisuje sobie zdolnośź doprowadzenia do śmiechu calej sali. Dziewięciu na dziesięciu twierdzi, źe potrafi śmiać się, z samych siebie. - Nasz humor jest dziś bardzo ironiczny, sarkastyczny, czasem nawet agresywny - mówi dr Michael Titze, psycholog i socjolog, zalożyciel HumorCare Deutschland, autor księżek o terapeutycznych wlaściwościach dowcipu. - Najchętniej śmiejemy się z tego, co uchodzi za poprawne politycznie. Dla religii nie ma taryfy ulgowej - wjaśnia. Rzeczywiście. Niemiecki dziennik "Die Welt" na obiekt żartów wybrał jana Pawla II, który jakoby zdobył złoto na paraolimpiadzie w Port Parkinson, a jako didżej prezentujęcy przebój "Sexual healing" uzdrowił sparaliżowanych. "Die Tageszeitung" w ubiegłorocznej satyrze "Nowy polski kartofel" drwił z kolei z braci Kaczyńskich: Lecha, który "trąbil, że w ogóle nie zna Niemiec poza spluwaczką w męskiej toalecie na lotnisku we Frankfurcie", i Jarosława, który "mieszka z własną matką, ale przynajmniej bez ślubu". Nie zawsze tak było. W czasach pruskich, za Hitlera czy nawet w powojennej erze kanclerza Adenauera za cnoty uchodziły powaga i wierna służba wobec państwa. Przelom przyniosty protesty studenckie w 1968 r. Młodzi zbuntowani uderzyli w państwowe i społeczne instytucje, a ich bronią był także humor. - Od tamtego czasu w Niemczech jest silne przekonanie, że wobec satyry trzeba zachowywać szeroki margines tolerancji - tłumaczy Titze. Ten argument przywoływany był też w debacie wokół kontrowersyjnych publikacji "Die Welt" i "Die Tageszeitung". Z tolerancją bywa jednak różnie, gdy przedmiotem żartów innych narodów stają się sami Niemcy. Rok temu brityjska bulwarówka "The Sun" zamieścila, wykonane z ukrycia zdjęcie przebierającej się i odslaniającej nagie pośladki Angeli Merkel. "Jestem wielka w Bumdestagu" - głosil podpis, wykorzystując grę słów "Bundestag" i angielskiego "bum" (pośladki). "Anglicy kpią z naszej kanclerz" - oburzał się wówczas dziennik "Bild" Niemieckim mediom nie podobały się też m.in. przemalowane na pornarańczowo helmy Wehrmachtu, które Holendrzy produkowali przed piłkarskim mundialem jako gadżet dla swoich kibiców.