Oskar Wróbel - Gimnazjum nr 16
Transkrypt
Oskar Wróbel - Gimnazjum nr 16
Oskar Wróbel Dzień z życia piłkarza (Praca napisana w II semestrze roku szk. 2007/08) Jest 6 rano. Za oknem jeszcze ciemno, w oddali słychać budzik i kręcących się ludzi. Szybko uświadamiam sobie, że jest czwartek i trzeba się spakować do szkoły. Biorę szybki prysznic, a w tym czasie mama przygotowuje lekkie, a zarazem pożywne śniadanie. Przecież nie można się „zapchać” przed treningiem. Po dłuższej chwili znajduję się w samochodzie, który ma mnie zawieść na poranny trening. Jest zima, więc zajęcia odbywają się na hali. - Na MOSiR – rzuciłem krótko, jeszcze mocno zaspany. Mama nic nie odpowiedziała. Po 20 minutach jazdy byliśmy na miejscu. Wziąłem torbę i poszedłem do szatni. Tam czekały już 3 osoby. W trakcie, gdy się przebierałem, zaczęli schodzić się inni. Słychać było typowo piłkarskie rozmowy. - Chelsea, niestety, nie dała rady... wczoraj znowu zawiodła. Przez nią nie wszedł mi kupon – mówi zawiedziony Przemek o porażce angielskiej drużyny. - Za to Barca pokazała klasę, w pięknym stylu ograła Lyon – na przywitanie powiedział Grzesiek. Te docinki mogłyby tak trwać bez końca, ale przecież zabraliśmy się po to, by trenować, a nie na rozmowy. Na początek rozruch z piłkami, następnie zabawa w parach, rozciąganie, potem strzały, małe gierki i na koniec gra 5 na 5. Składy były jak zawsze wyrównane i żadna z drużyn (były 3) nie zostawała na parkiecie dłużej niż 2 kolejki. Po treningu postanowiłem zapytać trenera, co sądzi o dzisiejszych zajęciach. Coach, lekko zaskoczony, ubrany w niebieski dres LZPN oczywiście zgodził się opowiedzieć o swoich wrażeniach: - Ogólnie jestem zadowolony z waszej pracy na treningach. Widać, że się staracie. Większości z was naprawdę zależy na tym, by w przyszłość grać w piłkę. W szatni również zapytałem chłopaków, co sądzą o dzisiejszym treningu. Pierwszy wypowiedział się Tomek, jeszcze nieprzebrany, w butach i całym stroju: - Jak dla mnie, było fajnie. Mogliśmy trochę dłużej pograć i byłoby super. - Oj tam, nie narzekaj. Jakbyśmy dłużej grali, to moglibyśmy nie zdążyć na busa – powiedział Karol, stojący już w ręczniku i ociekający wodą. Szybko się rozebrałem, poszedłem wykąpać. Do wspomnianego wcześniej busa wsiadałem ostatni. Jadąc przez Lublin do szkoły, można usłyszeć rozmowy na praktycznie każdy temat. Jedni rozmawiają o dzisiejszych pracach domowych, drudzy o meczach swojej ukochanej drużyny, inni o dziewczynach. Kierowca sprawnie „przedzierał” się przez zatłoczone ulice i niebawem znaleźliśmy się pod szkołą. Jego również zapytałem, co sądzi o nas, sportowcach. Jest to starszy pan, który na pewno swoje już przeżył. - Wydajecie się dość sympatyczni. Sprawiacie wrażenie zgranych i dobrze poukładanych chłopaków. Lubię was wozić, bo nie ma z wami żadnych kłopotów. W końcu też kiedyś kopałem piłkę... Na tym się skończyło. Poszliśmy do szatni, zostawiliśmy rzeczy, wzięliśmy plecaki. Pierwsza była matematyka, a wiedząc, że pani lubi być równo z dzwonkiem od raz udaliśmy się pod salę. Lekcje mijały dość szybko i ledwo się obejrzałem, a była już długa przerwa. Podczas gdy większość chłopaków jadła obiad na stołówce, ja postanowiłem pozbierać opinie o mojej klasie wśród pracowników szkoły. Najpierw odwiedziłem wychowawczynię, która miała dyżur na II piętrze. Pani Małgorzata Banach przywitała mnie z uśmiechem na twarzy. Opowiedziałem jej w skrócie, po co to wszystko, a ona rozpromieniona zaczęła mówić: - Wszyscy dostrzegają zmiany, jakie zaszły od czasu, gdy pojawiliście się w szkole. Od 3 lat dorastacie, oczywiście w różnym tempie, ale nie ma nikogo, kto stałby w miejscu. Parę osób doszło, niektóre poodchodziły z różnych względów. Najważniejsze, że teraz nie sprawiacie żadnych problemów i systematycznie zdobywacie wiedzę. Niekiedy zdarzają się wam wpadki , ale myślę, że niemożliwe by było, gdybyście zachowywali się jak aniołki. W końcu to klasa złożona z samych chłopców... – zakończyła swój długi monolog pani Banach. Chciałem jeszcze porozmawiać z panią dyrektor, lecz była ona tak zabiegana, że nie znalazła dla mnie czasu. Warto powiedzieć, jak to się wszystko zaczęło... Otóż w 2003 roku powstał ogólnopolski projekt utworzenia klas sportowych w każdym województwie, nad którym pracował PZPN wraz z rządem naszego kraju. Jednak nie we wszystkich województwach były odpowiednie bazy sportowe i lokalne związki nie mogły dojść do porozumienia z poszczególnymi szkołami. W naszym województwie taka klasa powstała dopiero w 2005 roku, w jednym z najlepszych gimnazjów w Lublinie, Gimnazjum nr 16 im. Fryderyka Chopina. Pierwsi absolwenci z klasy sportowej ukończyli edukację w naszej szkole przeszło rok temu. Wszyscy bardzo miło wspominają okres tutaj spędzony. Także i wśród nas, aktualnych uczniów – sportowców można usłyszeć tylko dobre opinie o całym pomyśle utworzenia takiej klasy. Życie piłkarza nie jest usłane różami, podejmujemy wiele wyrzeczeń, nie bierzemy aktywnego udziału w życiu towarzyskim. Jeśli jednak ktoś chce coś osiągnąć, to musi na to ciężko pracować i przyzwyczaić się do różnych niedogodności. Dzień w szkole zakończył się drugim treningiem, po którym wszyscy rozeszli się do domów. Trzeba odrobić lekcję, troszkę się pouczyć. Następnie jakaś kolacja i czas na spanie. Przecież jutro też pobudka o 6... A jaki Wy widzicie sens w tworzeniu klas sportowych i ciężkiej pracy młodych sportowców? Może to właśnie oni będą kiedyś reprezentować nasz kraj w meczach reprezentacji?