koło tortury
Transkrypt
koło tortury
Reportaż literacki Tytuł: „Od stolarza budowlanego do żołnierza wyklętego” Wiktoria Tochman Gimnazjum nr 2 im. Jana Zamoyskiego XVI Ordynata w Zamościu ul. Lwowska 15, 22-400 Zamość OD STOLARZA BUDOWLANEGO DO ŻOŁNIERZA ,,WYKLĘTEGO’’ Jednym z ,,żołnierzy wyklętych’’ jest pan Bronisław Malec. Przychodzi na świat 21 lipca 1922 roku w Nowinach. Do wybuchu wojny 1939 r. pracuje jako stolarz budowlany. Po zakończeniu kampanii wrześniowej zajmuje się zbieraniem oraz magazynowaniem broni, amunicji i materiałów wybuchowych, które pozostały po rozbitych oddziałach Wojska Polskiego. – Pod koniec 1939 r. wstąpiłem do tajnej, wojskowej organizacji – Związku Walki Zbrojnej, którą założył kierownik szkoły w Nowinach – ppor. rezerwy Alfred Janur pseudonim „Norwid”. Wówczas przed nim złożyłem przysięgę, przyjmując ps. „Żyj”. To była jedna z ważniejszych decyzji w moim życiu – stwierdza mój rozmówca. - Zostałem również mianowany dowódcą jednej z drużyn ZWZ. Majdan Sopocki 1941 r. – tajna policja polityczna Gestapo zaczyna aresztowania. – Aresztowano kilkanaście osób, w tym m.in.: proboszcza parafii, organistę, wójta gminy, sekretarza gminy, komendanta polskiej policji granatowej oraz kierownika szkoły. Po tych aresztowaniach ppor. Janur wyjechał do Krakowa i już nie powrócił. Zostaliśmy bez dowódcy. Dopiero jesienią 1942 r. do Nowin przyjechali: por. Marian Warda ps. „Polakowski” i ppor. Witold Kopeć ps. „Ligota”. Zorganizowali oni na nowo podziemną organizację w wiosce, która została przemianowana na Armię Krajową. Zostałem mianowany dowódcą drużyny. W połowie 1943 r. pan Bronisław zgłasza się do leśnego oddziału partyzanckiego pod dowództwem por. „Polakowskiego’’. W tym czasie bierze udział w walkach przeciwko Niemcom, aż do przyjścia frontu w lipcu 1944 r. – Uczestniczyłem m.in. w nocy 4 lipca 1943 r., wraz z oddziałem partyzantki sowieckiej w wysadzeniu pociągu z wojskiem niemieckim na linii kolejowej Długi Kąt – Nowiny. 1 maja 1944 r. Bronisław Malec zostaje wyznaczony na dowódcę plutonu „Nowiny” i przyjmuje pseudonim „Żegota”. Latem 1944 r. zostaje awansowany do stopnia kaprala, a w następnych latach, już po wojnie, do stopnia podporucznika. – We wrześniu 1944 r. do Majdanu Sopockiego przyjechał oddział rosyjskich sił bezpieczeństwa – NKWD. W czasie pobytu Rosjanie zaczęli zwozić materiały na budowę obozu przeznaczonego dla aresztowanych żołnierzy i oficerów AK. Obóz niewolniczej pracy NKWD-UB zbudowano w miejscowości Błudko koło Nowin. Więziono w nim i mordowano m.in. żołnierzy ludowego Wojska Polskiego i Armii Krajowej.– opowiada z przejęciem ,,żołnierz wyklęty”. Pan Malec nie ujawnia się przed siłami bezpieczeństwa i tak jak za czasów okupacji niemieckiej, rozpoczyna walkę z nowym najeźdźcą Polski – Rosją Sowiecką. – W nocy 26 marca 1945 r. brałem udział w rozbiciu obozu w Błudku przez połączone oddziały AK Rejonu Susiec i Józefów. Więźniów już nie zastaliśmy w obozie, ale schwytaliśmy najbardziej winnych zbrodni i wymierzyliśmy im karę śmierci. W nocy 3 sierpnia 1946 r. pan Malec zostaje zaskoczony przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego z Tomaszowa Lubelskiego i grupę operacyjną Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, specjalnej formacji przeznaczonej do zwalczania podziemia niepodległościowego. Zostaje zawieziony do siedziby UB w Tomaszowie Lubelskim i poddany śledztwu. Celem jest zmuszenie do przyznania się, iż jest żołnierzem AK oraz wydanie kolegów. – Często byłem brany na przesłuchania o różnych porach dnia i nocy, po kilka razy na dobę, bez snu i pożywienia. Chcieli mnie ,,złamać psychicznie’’. Myśleli, że wtedy zacznę „sypać”. Komunistycznym oprawcom chodziło przede wszystkim o obóz w BłudkuNowinach: kto brał udział w jego rozbiciu. Mieli jakieś ogólne informacje na ten temat, ale nie posiadali konkretnych danych i dlatego prześladowali przesłuchaniami. Pan Malec opowiada, jak wyglądały mordercze tortury, którym został poddany, a które wcześniej stosowali Niemcy wobec polskich konspiratorów. – Otóż w tych przesłuchaniach brało udział kilku funkcjonariuszy UB, zbrodniczej formacji Polski Ludowej. Brali przesłuchującego w krzyżowy ogień pytań, a potem, gdy nie udało im się wydobyć od przesłuchiwanego informacji jakich oczekiwali, zaczęli stosować różne rodzaje tortur fizycznych: podłączano prąd do palców, wbijano szpilki za paznokcie, zrywano żywcem paznokcie z nóg, bito w piętę do tego stopnia, że nie czuł już czy ma w ogóle stopy. Ja również byłem poddany takim torturom.– pan Bronisław mówi łamiącym się głosem, a po jego twarzy płyną łzy. Całe ciało miałem zbite, z porozbijanych nóg i wielu ran leciała krew, a komunistyczni oprawcy nie dawali w ogóle bandaży, by je zawinąć… Przebywałem w celi więziennej, w piwnicy, gdzie światło paliło się w dzień i noc. Gdy się zdrzemnąłem, muchy siadały na ranach, powodując ich zakażenie. W gnijących ranach zagnieździły się robaki, które żywcem jadły człowieka… A sierpień był upalnym miesiącem, co dodatkowo sprawiało męki. Pomimo tak ogromnych cierpień Bronisław Malec niczego nie ujawnia i nikogo nie wydaje. Zachowuje czyste sumienie. Pod koniec września 1946 r. żołnierz zostaje przewieziony z tomaszowskiej katowni do więzienia na Zamku Lubelskim. Dopiero tam może nieco ochłonąć od tortur. 20 grudnia odbywa się pierwsza rozprawa przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Lublinie, w trybie doraźnym. Po spisaniu personaliów sąd przekazuje sprawę pana Malca do ponownego śledztwa. Szuka się kolejnych dowodów winy. W lipcu pan Malec zostaje ponownie wezwany na rozprawę. Przybywa na nią sam szef grupy operacyjnej UB z Tomaszowa – Jan Dmitroca, oskarżyciel. Pan Bronisław pamięta, że miał być jeszcze drugi świadek oskarżenia, szef grupy operacyjnej mjr KBW. Nie przyjeżdża, gdyż ginie w zasadzce między Tomaszowem Lubelskim a Hrubieszowem. Sąd ponownie przekłada rozprawę. Ostatecznie 25 sierpnia 1947r. pan Malec zostaje skazany na 15 lat więzienia. W nocy l lutego 1948 r. wywożą go do Rawicza. 2 lutego następowała zmiana naczelników więzienia. Obecny naczelnik i jego następca odwiedzają wszystkie cele. Wchodzą i do tej, w której przebywa pan Bronisław. – Komendant celi zameldował stan więźniów. W celi był mały stolik, na którym leżały dwie książeczki do modlitwy. Wówczas naczelnik przyjmujący więzienie zapytał komendanta celi, co to jest, wskazując palcem na książeczki. On się zaciął i nic nie powiedział. Naczelnik powtórzył pytanie podniesionym głosem. Nie wytrzymując nerwowo, odpowiedziałem. On tylko na to czekał – przyznaje pan Malec. Po chwili rzekł, że bandytom nie potrzeba się modlić. Bąknąłem, że nie byłem bandytą i nie jestem, za bandyctwo nie byłem sądzony i za bandyctwo nie siedzę. W naczelnika jakby piorun uderzył, posiniał ze złości i spytał mnie, za co siedzę. Bojownik o wolność tłumaczy, że skazano go za przynależność do AK i organizacji WiN. Naczelnik odpowiada, że zgnije w więzieniu, nie będzie oglądał wolności, on już się o to postara. Za kilka godzin przychodzi oficer polityczny (tzw. politruk) z oddziałowym. Mówią panu Bronisławowi, by zabierał swoje rzeczy i wychodził. Pakowanie nie trwa długo ma tylko miskę i łyżkę. Wychodzi z celi na korytarz. Prowadzą go po schodach na piętro i wprowadzają do nowego pomieszczenia. Jest to pojedyncza cela dla jednego więźnia, bardzo „niebezpiecznego”. Naczelnik więzienia zamierza go ukarać jeszcze w dodatkowy sposób – przejmuje jego korespondencję, zakazuje pisania listów, spacerowania, otrzymywania paczek żywnościowych i widzenia się z rodziną na okres roku. Na „pojedynce” żołnierz AK spędza prawie 11 miesięcy. Cela, w której był więziony pan Bronisław jest wyposażona w łóżko żelazne zamykane na dzień i przystawiane do ściany, siennik wypchany starą słomą, jeden koc i prześcieradło oraz stołek do siedzenia. W celi znajduje się również piec, w którym nigdy nie palono. Zimą panuje tu przejmujący, nie do zniesienia chłód.– Pod koniec grudnia 1948 r. zachorowałem. Zgłosiłem to oddziałowemu, on zaś lekarzowi. Taka była bowiem procedura. Wówczas przyszedł sanitariusz i zaprowadził mnie na izbę chorych. Lekarz zbadał, zmierzył gorączkę, która wynosiła ponad 40 stopni. Sanitariusz kazał położyć się na łóżku i zapytał mnie, czy mam pieniądze w depozycie. Odpowiedziałem twierdząco. Za te pieniądze kupował on leki w aptece w mieście, bo w więzieniu nie było takich specyfików. Sanitariusz Kawecki poprosił w moim imieniu lekarza, żeby przepisał mi mleko, ponieważ nie mogłem nic jeść. Lekarz przepisał litr mleka dziennie przez okres trzech miesięcy i jeszcze inne produkty żywnościowe. Dzięki temu doszedłem do siebie i przetrwałem więzienie. 3 sierpnia 1949 r., w wyniku amnestii pan Malec wychodzi na wolność. Musi jednak meldować się w Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego. Nie może zaznać spokoju. Bardzo często z niezapowiedzianą wizytą wpadają do niego funkcjonariusze UB lub Milicji Obywatelskiej. Ich wizyty trwają aż do 1956 r. Major Bronisław Malec za swoje zasługi wojenne został odznaczony przez władze rządu polskiego na uchodźstwie, m.in.: Krzyżem Walecznych, Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami, Krzyżem Armii Krajowej, czterokrotnie Medalem Wojska, Krzyżem Więźnia Politycznego, Krzyżem Weterana Walk o Niepodległość oraz Krzyżem WiN-u. Od 1990 r. nieprzerwanie pełni funkcję Prezesa Koła Rejonowego Susiec Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej w Okręgu Zamość. Pomimo swoich 94 lat bierze czynny udział we wszystkich uroczystościach kombatanckich oraz w upamiętnieniu miejsc związanych z okupacją niemiecką i sowiecką. – Cieszę się, że dożyłem prawdziwie wolnej Polski, bo o taką Ojczyznę walczyłem. 1 marca od kilku lat możemy świętować Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, a właściwie Niezłomnych, którzy całe swoje życie poświęcili w służbie Bogu i ojczyźnie, nie dając się ,,złamać’’. W dzisiejszych czasach są nam potrzebni tacy ludzie, którzy bez wahania staną w obronie naszej ojczyzny.