Klakson "Czerwiec 2014" - Miejskie Zakłady Autobusowe

Transkrypt

Klakson "Czerwiec 2014" - Miejskie Zakłady Autobusowe
Pismo Pracowników MZA i Sympatyków Komunikacji Miejskiej w Warszawie
Bez „Klaksonu” nie ruszaj w trasę
B
ył jedną z gwiazd parady zabytkowych autobusów i Nocy Muzeów.
Ogórek z MPK Kraków – podobno
jedyny taki, zachowany w dobrym stanie do
nr 6 (57), czerwiec 2014
dziś. Ale ci, którzy wzięli udział w paradzie
mogli podziwiać też wiele innych, ciekawych jednostek. To była niemal parada
gwiazd – niektóre autobusy debiutowały
w stolicy.
Więcej o paradzie zabytkowych autobusów
piszemy na stronie 5.
Fot Patryk Piotrowski
Świetna akcja instruktora i kierowcy
P
erfekcyjne działanie instruktora i kierowcy doprowadziło do ujęcia pijaka,
który na Wisłostradzie uderzył w autobus. Sprawca kolizji został zatrzymany przed
przyjazdem policji, a następnie przekazany
stróżom prawa.
7 czerwca kierowca nr sł. 616 z R-4 Stalowa
jechał w porannym szczycie przejazdem technicznym na linii 8/185. Na wysokości Cytadeli
w tył autobusu uderzyła toyota, odbiła się
i wylądowała na barierach dzielących jezdnie.
O, Solaris!
S
olaris Bus & Coach za autobusy chce
36.900.000 złotych brutto, Evo Bus
Polska: 38.323.725 złotych brutto,
a MAN Truck & Bus Polska: 45.510.000 zło-
Złapali pijaka
na Wisłostradzie
Kierujący autobusem niezwłocznie zawiadomił Centralę, podbiegł do samochodu, by zobaczyć czy nie ma rannych. Rannych nie było,
za to kierowca toyoty sprawiał wrażenie kompletnie pijanego. Nasz kierowca niezwłocznie
zawiadomił policję i poprosił Centralę Ruchu
o pilne przysłanie radiowozu. Gdy radiowóz
Nadzoru Ruchu był już blisko, właściciel toyoty
próbował dać nogi za pas. Nie udało mu się!
Nasz instruktor, Sławomir Rogala, był szybszy.
Zatrzymał pijaka, wspólnie z kierowcą nr 616
przytrzymał do przyjazdu policji. Sprawca
stłuczki usiłował się wyrwać, ale nic to nie
dało – nie uniknie odpowiedzialności za pijacki
rajd po Wisłostradzie i zniszczenie autobusu.
Obu panom serdecznie gratulujemy!
W przetargu na 25 przegubowców Solaris Bus & Coach złożył
ofertę z najniższą ceną
tych brutto.
W przetargu decydującym kryterium
jest zaoferowana cena (86 punktów), oraz
ekologia i kryteria techniczne (po siedem
/ nr 6 (57), czerwiec 2014
punktów).
Potencjalny dostawca ma dostarczyć
pierwsze wozy w ciągu 18 tygodni od dnia
podpisania umowy.
1
KOMUNIKAT ZARZĄDU
3 dobre lata
Niebawem upłynie trzeci rok kadencji obecnego Zarządu MZA – jest to okazja do
podsumowania podejmowanych działań oraz do poczynienia kilku refleksji
dotyczących przyszłości Spółki.
M
ZA jest podmiotem utrzymującym
się ze świadczenia usług przewozowych na rzecz m.st. Warszawy.
Ocena Zarządu powinna być zatem dokonywana przez pryzmat działań podjętych w celu
utrzymania silnej pozycji na warszawskim
rynku przedsiębiorców autobusowych. Należy zatem zastanowić się, jakie korzystne
zmiany przeprowadzono w tym celu w ostatnich latach.
Sto procent niskiej podłogi
Podstawowym „narzędziem” pracy MZA jest
tabor autobusowy. W tym zakresie trzeba wskazać na istotny postęp, jaki dokonał się w ostatnich latach. Realizując zapisy umowy wykonawczej z Miastem, w roku ubiegłym MZA uzyskało
100-procentowy stan taboru niskopodłogowego. Na przestrzeni lat 2011-2014 wprowadzono
do eksploatacji 356 nowych autobusów różnych
producentów, w tym cztery pojazdy hybrydowe.
Cena autobusu hybrydowego jest wyższa, ale
autobus hybrydowy zużywa do 10 litrów paliwa
mniej niż tradycyjny pojazd.
Niezależnie od wątpliwości dotyczących
jakości nowych pojazdów, z pewnością są
one dużo bardziej ergonomiczne od wysłużonych Ikarusów, których eksploatacja
ostatecznie zakończyła się w roku ubiegłym.
W tym roku zostaną wyłączone z eksploatacji
kolejne Neoplany, które w latach 90-tych były
pierwszymi autobusami niskopodłogowymi
na ulicach Warszawy.
Zakup nowych pojazdów niejednokrotnie wiąże się z komplikacjami natury formalno-prawnej.
Warto pamiętać, że MZA, jako spółka miasta
st.Warszawy, nabywając towary lub usługi, musi
stosować się do ściśle określonych procedur
zakupowych uregulowanych w ustawie Prawo
zamówień publicznych. W efekcie firmy, które
nie wygrały przetargu na dostarczenie pojazdów
na rzecz Spółki, mają prawo odwołać się od jego
wyniku, co wydłuża procedurę zakupu. MZA nie
ma jednak wpływu na taki stan rzeczy. To nie
Spółka bowiem tworzy w Polsce prawo.
Zmiana pokoleniowa
Zmiana „pokoleniowa” autobusów pociąga za sobą zmianę potrzeb w zakresie
2
ich utrzymania. Nie wykonuje się już napraw całopojazdowych, nie dorabia się
samodzielnie dziesiątek czy setek części
zamiennych, nie robi się produkcji „na magazyn”. W konsekwencji działanie dużego
i drogiego w funkcjonowaniu zakładu remontowo – naprawczego stało się ekonomicznie nieuzasadnione. Po przeszło 80 latach
funkcjonowania podjęta została decyzja
o zaprzestaniu jego działalności. Teren pozostały po oddziale remontowym zostanie
podzielony i w części sprzedany, a środki
pozyskane ze sprzedaży zostaną przeznaczone na sfinansowanie budowy zajezdni
przy ul. Redutowej. Reorganizacja kadrowa,
jaka wiąże się z zamknięciem tego rodzaju
zakładów dokonywana jest w taki sposób,
aby w jak najmniejszym stopniu dotknęła
pracowników Spółki – byli oni przenoszeni
do pracy w innych zakładach. Pojawiające
się niekiedy zarzuty, że w związku z przenoszeniem pracowników do innych zakładów
pojawiają się „konflikty i nieporozumienia”
wydają się oderwane od rzeczywistości.
Trudno bowiem wymagać, aby znacząca
reorganizacja personalna w tak dużej spółce odbywała się bez jakichkolwiek sporów
czy zgrzytów. Należy dążyć, wspólnymi siłami, do rozwiązywania pojawiających się
konfliktów, nie można jednak wstrzymywać
się od podejmowania koniecznych działań
tylko dlatego, że mogłyby one wywołać nieporozumienia.
cjalne oraz hale obsługowe, modernizowana
jest także infrastruktura techniczna zaplecza.
Poza taborem autobusowym, kluczowym
czynnikiem wpływającym na jakość świadczonych usług oraz komfort pracy jest nowoczesna infrastruktura zajezdniowa. W ostatnich
latach nastąpiła odczuwalna poprawa w tym
zakresie – w halach jest cieplej, szatnie i toalety nie straszą swym wyglądem i zapachem, na
placach jest widniej i nie są one już (jak kilka
lat temu) pełne dziur. We wszystkich oddziałach zbudowano nowe stacje paliw (w tym na
przewidzianej do modernizacji „Redutowej”,
gdzie stacja paliw będzie obiektem wokół
którego powstać ma pozostała infrastruktura). Sukcesywnie wymieniane są myjnie,
pojawiły się maszty z energooszczędnym,
a jednocześnie wydajniejszym oświetleniem.
Remontowane są kanały, pomieszczenia so-
Wprowadzony po bardzo długich negocjacjach, nie zakończonych niestety porozumieniem z niektórymi działającymi w Spółce
organizacjami związkowymi, Regulamin Wynagradzania, zrównuje warunki wynagradzania dla wszystkich pracowników MZA. Jego
wprowadzenie w Spółce, pomimo głosów
krytyki powinno być rozpatrywane w kategoriach sukcesu. Po wielu latach niepowodzeń
udało się uporządkować warunki zatrudnienia
pracowników Spółki. Ze swej natury Regulamin nie jest dokumentem doskonałym, który
satysfakcjonowałby wszystkich zainteresowanych, z całą pewnością nie jest też „bublem”,
jak określają go oponenci. Nowy Regulamin
Wynagradzania służyć ma niwelowaniu różnic
w zakresie zasad wynagradzania poszczegól-
/ nr 6 (57), czerwiec 2014
Na największym w tej chwili placu budowy, tj. na „Kleszczowej”, prowadzona jest
przebudowa kluczowego obiektu – hali OT,
niebawem zaś podobne prace rozpoczną się
na „Stalowej”. W tym roku planowana jest
przebudowa Stacji Kontroli Pojazdów na terenie „Ostrobramskiej”. Gigantyczna inwestycja
na „Redutowej”, mimo że bez widocznych
w tej chwili efektów, jest prowadzona zgodnie
z przyjętymi założeniami. Powołana komisja opracowuje Specyfikację Istotnych Warunków Zamówienia w zakresie wykonania
dokumentacji projektowo – kosztorysowej
nowej zajezdni autobusowej. Wkrótce nastąpi
ogłoszenie postępowania, w którym zostanie
wyłoniony wykonawca tych prac.
Opisane działania modernizacyjne i inwestycyjne przynoszą wymierne efekty. Dzięki
wysiłkowi całej załogi przez kolejne trzy lata
Spółka uniknęła płacenia kar za zawodność,
a kwoty nienależne za inne uchybienia zmniejszają się w każdym kolejnym roku.
Należy wyraźnie podkreślić, że korzystne
zmiany organizacyjne nie zostały przeprowadzone kosztem pracowników Spółki. Nie jest
prawdą – jak twierdzą niektórzy – iż wynagrodzenia pracowników MZA zostały obniżone.
Regulamin zniweluje różnice
AKTUALNOŚCI
nych pracowników. Z pewnością ostateczna
ocena Regulaminu będzie mogła zostać dokonana przez pracowników dopiero po jego
wejściu w życie (co nastąpi już 1 lipca tego
roku), lecz już teraz można stwierdzić, że jest
on korzystny dla pracowników Spółki.
MZA jest największą w Polsce firmą świadczącą usługi „autobusowe”. Zgodnie z prognozami taki stan rzeczy do końca 2017 r.
najprawdopodobniej nie ulegnie zmianie –
do tego czasu obowiązywać bowiem będzie
umowa wykonawcza z m.st. Warszawą. Działania MZA, jak każdego dużego przedsiębiorcy, powinny koncentrować się na utrzymaniu
mocnej pozycji na rynku, co oznacza konieczność ciągłego podnoszenia jakości świadczonych usług oraz wzrostu konkurencyjności.
Miasto powierzy Spółce dalsze świadczenie
usług przewozowych tylko, o ile będzie to dla
niego opłacalne, a zatem pod warunkiem, że
MZA będzie firmą nowoczesną i świadczącą
usługi wysokiej jakości.
Trudne zadania przyszłości
Przyszłość stawia przed Spółką trudne
zadania. Silna konkurencja zmusza do dalszej modernizacji i wzrostu efektywności.
Przyzwyczajenia muszą ustąpić sprawności
i nowoczesności, które wymagają redukcji
niepotrzebnych kosztów. Tylko w ten sposób możliwe jest uniknięcie negatywnych
zjawisk, takich jak zwolnienia grupowe.
Efektem działań modernizacyjnych powinna być gwarancja pracy na kolejne lata
dla naszych pracowników oraz godziwe
wynagradzanie.
Mówiąc o przyszłości MZA, nie sposób
nie wspomnieć o nowym wyzwaniu w postaci autobusów elektrycznych i gazowych.
Konieczność „przestawienia się” na takie
pojazdy wynika z Białej Księgi opracowanej
przez Komisję Europejską. Nakazuje ona
przedsiębiorstwom komunikacji miejskiej,
aby w 2030 roku połowa posiadanego
taboru była „niskoemisyjna” – w tej kategorii mieszczą się pojazdy elektryczne,
gazowe i napędzane biopaliwami. Wydawać by się mogło, że jest to bardzo odległa perspektywa, lecz w rzeczywistości
już teraz strategiczne decyzje dotyczące
działalności Spółki powinny uwzględniać tę
nadchodzącą ekologiczną rewolucję. Tylko
dalekowzroczna polityka zarządzania daje
szansę na przetrwanie na rynku i dalszy
rozwój MZA. Inne podejście, opierające się
na nadmiernej konsumpcji zysków, w perspektywie kilku lat prowadziłoby do utraty
przez MZA dominującej pozycji na rynku
usług przewozowych w Warszawie, co byłoby równoznaczne ze znaczącą redukcją
zatrudnienia, jeżeli nie upadłością Spółki.
Wzrost konkurencyjności oraz systematyczna modernizacja MZA są jedyną drogą
do utrzymania dobrej sytuacji ekonomicznej Spółki oraz jej pracowników.
Od redaktora
Upominki od wujków
Nie ma to jak fundować komuś
obiad, za który ten ktoś i tak
zapłaci
Liderzy jednego ze związków zawodowych
chcą, by w Szczecinie wprowadzić darmową
komunikację. Za darmo chce jeździć także
Kraków. Nieduże Żory na Śląsku już jeżdżą.
Wkrótce zacznie jeździć Lubin na Dolnym
Śląsku. Nie ma tygodnia, by nie pojawiał się
sondaż: - Czy jesteś za wprowadzeniem w naszym mieście darmowej komunikacji?
Im bliżej wyborów, tym hasło: gdy wygram,
wprowadzę darmową komunikację – będzie
pojawiało się częściej.
Pojawi się też w Warszawie. To pewne.
To kwestia dni, kiedy ktoś zapyta: - A pani,
pani prezydent, kiedy wprowadzi darmowe
przejazdy?
Nie czarujmy się, te obiecanki o darmowych tramwajach to nic innego jak kiełbasa
wyborcza.
Zastanawiam się, gdzie są granice bezczelności. Jakim trzeba być cynikiem, by tak
perfidnie, tak chamsko oszukiwać mieszkańców.
Jeśli Szczecin, Kraków czy inne miasta zaczną jeździć za darmo, będzie to kredyt z odroczonym terminem spłaty. Dobrzy wujkowie
od niepłacania nie mówią bowiem, że ich
pomysły będą wiązały się z cięciem innych
wydatków. Np. na drogi, czy szkoły.
Drodzy Czytelnicy! Pieniądze nie biorą się
„skądś tam”. W magistratach Szczecina czy
Krakowa nie ma fabryk pieniędzy. Budżet
jest jeden. Jeśli komuś pozwalamy na darmową jazdę, komuś innemu musimy zabrać.
Albo łupnąć go większym podatkiem. Np.
za nieruchomość. Albo psa. Ale tego ci „dobrzy wujkowie” nie mówią. Bo to się „źle
sprzedaje”.
Ci, którzy obiecują darmowy transport,
zachowują się tak, jakby zapraszali Was
do restauracji, mówiąc, że ufundują obiad.
Zjedliście? No to wtedy „dobrzy wujkowie”
powiedzą kelnerowi: - za obiad płaci ten
pan!
Sławomir Ślubowski
Piknik pełen życzliwości
Można było zbudować autobus z klocków Lego. Dostać gadżety na stoiskach firm
komunikacyjnych. Porozmawiać o komunikacji. Ochłodzić się gratisowymi lodami.
A przede wszystkim – beztrosko i naprawdę życzliwie i miło spędzić czas.
Z
organizowany przez Tramwaje Warszawskie i pozostałe spółki komunikacyjne piknik rodzinny na Bemowie
odbywał się bowiem pod hasłem: „Kierunek – życzliwość w komunikacji miejskiej”.
Podczas rozmów przy naszym stoisku
usłyszeliśmy wiele dobrych słów pod adresem naszych kierowców. Że włączają klimatyzację. Poczekają na kogoś, kto dobiega do autobusu. Zainterweniują, gdy ktoś
zachowuje się w wozie nieodpowiednio.
Oczywiście takie zachowania powinny
być normą, ale jak się okazuje, ludzie je
doceniają! I to jest bardzo budujące. Dzięki
życzliwości i kulturze naszych kierowców
jesteśmy postrzegani jako Spółka, która
dba o pasażerów. Aż przyjemnie słuchało
się takich opinii.
KOMUNIKAT
Informuję, że w uzgodnieniu z Zarządem Międzyzakładowej Pracowniczej Kasy Zapomogowo-Pożyczkowej MZA, TW
i ZTM począwszy od dnia 1.06.2014 wszystkie wypłaty na
rzecz pracowników ww. firm tj. pożyczki, wkłady, zapomogi,
zaliczki realizowane będą tylko w formie przelewu na konto
bankowe wskazane przez Zainteresowanego.
Dyrektor ds. Ekonomiczno-Finansowych
Janusz Lach
/ nr 6 (57), czerwiec 2014
3
O TYM SIĘ MÓWI
Ostro...
27 kwietnia
44 minuty – tyle trzeba było tłumaczyć
pewnemu pasażerowi, że do autobusu
nie wsiada się z wielkimi płatami blach, o które inni mogą
się pokaleczyć. W tłumaczeniu pomogła
Straż Miejska, gdyż argumenty kierującego 9/186 były najwidoczniej zbyt łagodne.
RAPORTY
Patrz na ręce
28 kwietnia
220 zł mandatu zapłaci kierujący 7/401.
Nie upewnił się, czy wszyscy wysiedli,
zamknął drzwi i ruszył, zakleszczając
rękę jednej z wysiadających pasażerek.
Pasażerka była już na zewnątrz, jej ręka
– w skrzydłach drzwi. Kobieta przewróciła
się i roztrzaskała sobie głowę.
Panie kierowco! W tej robocie naprawdę
warto mieć oczy dookoła głowy i czasem
warto patrzeć na ręce pasażerom. Inaczej
nieszczęście gotowe.
Ona w plecy, on w twarz
29 kwietnia
019/171 uderzył biegnącą pasażerkę
w plecy. Kobiecie śpieszyło się do 190,
biegła naprzełaj i wpadła pod maskę.
A jednak dopięła swego! Otrzepała
się i zdążyła na 190! Weszła do niego
o własnych siłach. Niestety, w wyniku
ostrego hamowania 171 jeden z pasażerów upadł na twarz i został zabrany
na ostry dyżur.
Tak się staczamy...
29 kwietnia
3/516 ucałowało przodem tył autobusu
prywatnego przewoźnika. A wszystko dlatego, że „nasz” nie zabezpieczył wozu
na krańcu.
Jedno takie zdarzenie, drugie, trzecie...
i możemy myśleć o kuroniówce.
Niepokonany
29 kwietnia
Na Nowym Świecie 063/175 wyprzedzał
rowerzystę. Manewr skończył się tym, że
cyklista wyrżnął w autobus, a następnie
upadł na jezdnię. Otrzepał się, odmówił
wezwania pomocy i pojechał dalej...
Od razu dwoje...
30 kwietnia
Mniej szczęścia miał rowerzysta, który na
św. Wincentego zajechał drogę autobusowi. Cyklistą musiało się zająć pogotowie. Podobnie jak pasażerką 4/169, która
w wyniku hamowania doznała obrażeń.
Przyjechała jedna karetka.
Słusznie, jak się doktór uprze to i dziesięciu w ambulansie zmieści.
4
Kierowca
bez
serca???
Prowadzący E-2 odmówił zatrzymania na przystanku
pośrednim, nieprzeznaczonym dla jego linii.
Został zmieszany z błotem. Sprawa trafiła do mediów.
Publika domagała się linczu. A przecież prowadzący
dostosował się do przepisów!
B
yło tak: w E-2 małej dziewczynce
zachciało się siku. Tatuś zażądał, by
kierowca stanął na najbliższym przystanku. Kierowca odmówił. Dziewczynka
nie wytrzymała i... stało się. Tatuś napisał
sążnistą skargę i uderzył do mediów. W świat
poszedł komunikat: straszny, okrutny kierowca MZA naraził dziecko na cierpienie!
Maleństwo przeżyło gehennę, bo nieczuły
brutal za kółkiem zachował się jak cham
i prostak – żeby przytoczyć najłagodniejsze
komentarze.
Powiedzmy wyraźnie: kierowca zachował
się prawidłowo. I taką odpowiedź przekazaliśmy tatusiowi. Co ważne: wsparł nas tutaj
Zarząd Transportu Miejskiego. Potwierdził:
zachowanie naszego kierowcy było bez zarzutu! Kto wsiada do E-2 musi liczyć się z tym,
że najbliższy przystanek będzie daleko.
Ustawa o transporcie drogowym wyraźnie
mówi: wsiadanie i wysiadanie pasażerów
odbywa się tylko na przystankach określonych w rozkładzie jazdy. Koniec. Kropka. Nie
ma tam wyjątków, że komuś chce się siusiu,
komuś jest niedobrze, ktoś się śpieszy, albo
wsiadł do autobusu przez pomyłkę itp.
Te przepisy – niewymyślone przecież przez
nas – mogą wydawać się nieludzkie. Dlaczego nie można wypuścić dziecka, które
jest w sytuacji, w jakiej nikt nie chciałby
się znaleźć?
Rozumiem ojca tej dziewczynki. I rozumiem, że to była bardzo nieprzyjemna
przygoda. Rozumiem też ludzi, którzy nie
rozumieją tych przepisów!
Ponieważ Klakson od niedawna jest dostępny także dla naszych pasażerów (dzięki
naszej stronie na facebooku), to wytłumaczymy, dlaczego jest tak, a nie inaczej.
/ nr 6 (57), czerwiec 2014
Gdyby autobusy miały stawać tam, gdzie
ktoś chce, bo np. ma pilną potrzebę, moglibyśmy zwinąć komunikację. Jednemu
będzie niedobrze, drugiemu duszno, trzeciemu tłoczno. Linie ekspresowe stracą sens.
Będziemy mieli anarchię, a nie komunikację.
Równie dobrze można by żądać, by autobus
zmienił nieco trasę, bo tak komuś wygodniej.
Te sto metrów, co mu zależy, prawda?
Załóżmy jednak, że prowadzący spełniłby prośbę tatusia biednej dziewczynki
i wypuścił dziecko. Co by się stało? Na 99%
wpłynęłaby skarga, a nawet kilka skarg, że
ekspres zatrzymuje się nie tam, gdzie trzeba!
A ludziom się przecież śpieszy!
Oczywiście, odezwą się głosy, że sytuacja
była wyjątkowa. Że małe dziecko, że upokorzenie itp. itd. Sorry, nie przyjmuję takich
argumentów. Jeśli jest się tatusiem małego
dziecka, trzeba myśleć. Wystarczyło wsiąść
do linii zwykłej, nie byłoby problemu.
Sytuacje takie, jak w E-2 zdarzają się i będą
zdarzać. Głośny był przypadek małego chłopca, który przez pomyłkę wsiadł w E i został
przewieziony przez pół miasta. Wina kierowcy, czy raczej rodzica, który nie nauczył
dziecka korzystania z autobusów?
Pasażerowie – i bardzo słusznie – wymagają od prowadzących przestrzegania przepisów. Wytykają – i bardzo słusznie! – gdy
koledzy za kółkiem przejeżdżają nieprawidłowo skrzyżowanie. Odjeżdżają za wcześnie.
Przycinają drzwiami. – Pan nie przestrzega
przepisów! – rozlega się wtedy gromkie.
Ale gdy dochodzi do sytuacji, jak w E-2
pasażerowie wywierają presję, by kierowca
przepisy ŁAMAŁ.
Szacunek, Panie Kierowco z E-2, że nie
uległ Pan tej presji. Sławomir Ślubowski
TO SIĘ DZIEJE
Wyrolkowani
1 maja
Na rolkach nie wsiada się do autobusu,
czego nie chcieli zrozumieć pasażerowie 7/141. Doszło do pyskówki z kierowcą,
który – i słusznie – odmówił jazdy, póki
rolkarze nie opuszczą wozu.
W opuszczeniu pomogła Straż Miejska.
W zapoznaniu się z regulaminem przewozów przez Państwa Rolkarzy pomocny
może być np. internet.
Wracała z grilla?
4 maja
2 promile alkoholu wydmuchała kierująca
renault. Na Poniatowszczaku wyprzedzała 2/517 i przywaliła w jego bok.
W sumie – cieszymy się. Zyskaliśmy bowiem
nową, zapewne długoletnią, pasażerkę...
GWIAZDY ZABŁYSŁY W DESZCZU
T
o była parada gwiazd-debiutantów.
Po raz pierwszy w paradzie zabytkowego taboru wzięło udział tak wiele
unikatowych wozów. Wśród nich Chausson.
Jelcz 021. Jelcz pogotowia technicznego MZA,
Karosa z Bratysławy, Robur. I wiele, wiele
innych wozów.
I choć 17 maja lało, jak z cebra, nikt nie na-
rzekał. Tegoroczna parada zgromadziła tłumy.
Zabytki woziły też warszawiaków podczas
Nocy Muzeów.
Wszystkim, którzy wzięli udział w organizacji parady i Nocy Muzeów i zadbali, by wszystko było dopięte na ostatni guzik – serdecznie
dziękujemy!
Fot. Patryk Piotrowski i Sławomir Ślubowski
Odporny
5 maja
Na Puławskiej przy Rakowieckiej kierujący 05/195 przyhaczył lusterkiem o znak
drogowy. Znakowi nic się nie stało.
Bo to duże bydlę było...
6 maja
Uszkodzony przedni zderzak, wgięty narożnik, stłuczona lampa światła przeciwmgielnego... Myślicie, że to wypadek? Nie!
Wg relacji kierowcy, takich szkód w jadącym przez Międzylesie 7/125 narobił... duży
pies. Zwierzę wyskoczyło z bocznej ulicy
i wpadło na jadący autobus. Otrzepało
się, spojrzało na prowadzącego i uciekło,
gdzie pieprz rośnie.
Za dużo przystanków
6 maja
Linia 512 zatrzymuje się stanowczo zbyt
często, na co narzekają pasażerowie, którym się śpieszy. Prowadzący 09/512 wyszedł im naprzeciw i w drodze na Zacisze
pominął trzy przystanki, a w półkursie na
Esperanto – dwa. Obawiamy się, że przy
podziale nagrody uznaniowej ktoś też
może zostać pominięty...
Łup w słup...
6 maja
Jedni uderzają lusterkami w znaki, drudzy
– jak kierujący 9/128 – tyłem wozu w słup
oświetleniowy. Tył został pokiereszowany,
słup wyszedł z kraksy obronną ręką.
Nie da się ukryć, mocną mamy infrastrukturę techniczną w mieście.
.. i w latarnię
7 maja
Z kolei inny „bohater”, kierujący 10/197,
wjeżdżając w zatokę na Wojciechowskiego zahaczył lusterkiem o latarnię i je
stłukł. Latarni nic się nie stało.
To dobrze, bo odnosimy wrażenie, że
niektórych kierowców należy oświecić.
Ze znajomości prowadzenia autobusów.
/ nr 6 (57), czerwiec 2014
5
HISTORIA WARSZAWSKICH AUTOBUSÓW, CZ.35
Tak rodziła się łączność
P
Były czasy, gdy instruktor dzwonił do Centrali Ruchu z... budki telefonicznej
iszemy o czasach, w których nie
znano komórek, o łączności bezprzewodowej nie wspominając.
Czasach, w których „zwykły”
telefon był szczytem marzeń. I w takich
warunkach powstawały zręby komunikacyjnej łączności...
Do czerwca 1964 roku podstawą
łączności Centrali Ruchu, oddzielnej dla
MPA i MPK1, była miejska, przewodowa
sieć telefonów stacjonarnych. Część
z nich zainstalowana była na większych
ekspedycjach krańcowych (4 telefony),
a część w zwykłych, standardowych
budkach telefonicznych przy większych
skrzyżowaniach (10-12 telefonów). Od
zwykłych budek telefonicznych odróżniało
je jedynie malowanie w kolorach kremowo-czerwonych. Korzystali z nich głównie
ekspedytorzy i kontrolerzy ruchu2,
którzy w przypadku zdarzeń drogowych
powodujących zatory i utratę płynności
kursów taboru autobusowego czy tramwajowego (kolizje, wypadki drogowe) powiadamiali Centralę, a ta wysyłała pomoc
techniczną, podmiany wozów, itd.
Szybkość przekazu informacji, podjęcia
decyzji zależała od tego czy i w jakim czasie
udało się dodzwonić na jeden z 6 numerów,
którymi dysponowały Centrale MPA czy
MPK odbierające średnio 40 telefonów
1) MPA – Miejskie Przedsiębiorstwo Autobusowe, MPK – Miejskie
Przedsiębiorstwo Komunikacyjne (tramwaje, trolejbusy)
2) Pierwszych 7 budek telefonicznych dla kontrolerów ruchu wystawiło Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne (tramwaje i trolejbusy)
w lipcu 1958 roku. Budki były zamykane przez kontrolerów, aby uniknąć
przypadkowych połączeń osób trzecich w innych sprawach, niż służbowe,
bowiem były to telefony miejskie i można było zadzwonić nie tylko do
Centrali Ruchu, ale nawet do innego miasta.
6
w ciągu godziny. Bywały i tzw. „czarne
dni”, gdy zazwyczaj 4 dyspozytorów na
jednej ośmiogodzinnej zmianie odbierało
sporo ponad 50 telefonów, a każdy z nich
oprócz podjęcia decyzji przez dyspozytora
wymagał jeszcze wpisania do specjalnej
książki tzw. telefonogramów. Zarówno
wpis – sygnał z miasta, jak wpis – dyspozycja do ekspedytora, kontrolera ruchu.
Ekspedytorzy, kontrolerzy z kolei wpisywali we własnych zeszytach – książkach
otrzymane telefonogramy.
Gorąca linia w nowej centrali
W lipcu 1964 otworzono przy Placu
Dzierżyńskiego (obecnie Plac Bankowy)
nową, wspólną Centralę dla autobusów,
tramwajów i trolejbusów. Jak na ówczesne
czasy super nowoczesną, bo wyposażoną
we własną radiostację do obsługi 60 radiotelefonów zainstalowanych w wozach
pomocy technicznej, radiowozach i na
większych krańcach w ekspedycjach.
Zwiększono również ilość tzw. końcówek
telefonicznych do 16, ale wciąż były to
telefony miejskie.
Na wyposażenie wszystkich dyspozytorni i ekspedycji w telefony pracujące
na jednym, specjalnym kablu, oddanym
do wyłącznej dyspozycji MZK trzeba
było czekać aż do roku 1975, kiedy
wzdłuż najważniejszych ulic rozpoczęto
modernizację sieci telefonicznej z napowietrznej w podziemną. MZK dostało
własną, niezależną od miasta, sieć
dysponującą już nie stu numerami tele/ nr 6 (57), czerwiec 2014
„Trasy” nr 16/1971 Fot. J. Krobski
fonów, a ponad tysiącem. Wzbogaciło
się również o rozbudowaną sieć gorących
linii, bezpośrednio łączących ze sobą pojedyncze stanowiska. Np. dyrektor poprzez
podniesienie słuchawki automatycznie
łączył się z gł. dyspozytorem Centrali,
bez wykręcania numeru, oczekiwania na
połączenie, itd. Było to spore ułatwienie
w sprawach pilnych i co ciekawe powstało
dzięki zaradności, pomysłowości, i co
najważniejsze własnymi siłami, techników
od telefonii pracujących w MZK.
Zanim jednak nadszedł rok 1975,
technicy MZK już w roku 1965 stworzyli „pulpity dyspozytorskie” – udane
próby połączenia radiotelefonów, z telefonami miejskimi i telefonami „gorących
linii” znacznie ułatwiające łączność
i przyśpieszające podejmowanie decyzji.
Poprzez zastosowanie na pulpicie kilkunastu przycisków uruchamiających radiotelefony czy telefony „gorącej linii”
i umożliwiające tym samym rozmowę
z użyciem głośników i mikrofonu powstała
możliwość prowadzenia tzw. telekonferencji z dwoma, trzema rozmówcami.
50 telefonów na godzinę
Ciekawy opis pracy ówczesnych dyspozytorów zamieściła Teresa Brykalska
– korespondent „Głosu Warszawskiej Komunikacji” nr 2/1966 roku w artykule
„Syrena 1 – zgłasza się”:
„… 50 telefonów na godzinę
W niedużym pomieszczeniu przy Placu
Dzierżyńskiego, przedzielonym na pół
taflą szklanej szyby, zmieniają się co 8
godzin czterej dyspozytorzy. Prawie zawsze dzwoni, któryś z 16 telefonów. Trzy
radiotelefony nie milkną prawie nigdy.
Kiedyś dyspozytorzy próbowali liczyć
telefony. Naliczyli ponad 400 na zmianie.
Ponad 50 na godzinę, przeciętnie jeden co
półtorej minuty. Zważywszy, że tylko 6
jest zaopatrzonych w sygnalizację świetlną
(informującą o telefonie przychodzącym),
– trzeba niemałej przytomności umysłu, by
podnieść właściwą słuchawkę. Zwłaszcza,
jeśli jednocześnie płynie z eteru wezwanie
przez głośnik radiotelefonu. Bez przesady:
trzeba napoleońskiego niemal temperamentu, by przytrzymując jedną słuchawkę
ramieniem, zapisywać jednocześnie meldunek, wolną ręką podejmować słuchawkę
drugiego aparatu – „chwileczkę” – wołać
do niej i jeszcze przez słuchawkę radiotelefonu wydawać w międzyczasie pilną
dyspozycję…”
Tu mówi Alfa
W 1965 roku w MZK było 78 radiotelefonów, a w 1966 roku 83. Do roku 1970
przewidywano zainstalowanie następnych
50, co dawało 130 jednostek, w zupełności
pokrywających potrzeby Centrali.
Każdy z radiotelefonów miał swój kryptonim; Np. dyspozytor odpowiadający za
autobusy miał kryptonim: „Syrena 1”,
za tramwaje: „Syrena 2”. Poszczególne
radiowozy nadzoru
ruchu: „Syrena 5”,
Syrena 6, itd. Wozy
pogotowia technicznego tramwajów
(zwrotnice i sieć)
miały kryptonim
„Czajka”, a wozy
pogotowia autobusowego „Mewy”.
Radiotelefon, kryptonim – „Syrena 1” – Centrala Ruchu MZK, Plac DzierżyńEkspedycje używały
skiego, lata 60-te
kryptonimu „Diana”. A, gdy pojawiał się w eterze ra- osobowe, itd. ).
diotelefonu ten najważniejszy, który na
Dzisiaj każdy z komputerów stacogół nie wróżył nic dobrego – kryp- jonarnych w firmie ma o wiele większą
tonim „Alfa”, było wiadomo, że musi być moc obliczeniową, niż ówczesny OMLobsłużony w pierwszej kolejności. „Alfa A. Również w autobusach komputery
1”, to kryptonim dyrektora naczelnego, pokładowe mogłyby wykonać pracę kilku
ówczesnych analityków przy maszynach
„Alfa 2” gł. dyspozytora, itd.
liczących.
Pierwszy komputer...
Tamte czasy to też początek „komputeryzacji”. W latach 60-tych w MZK opracowano cały system łączności, kierowania
ruchem, rejestrowania danych, zliczania
czasu pracy kierowców, opracowywania
kart drogowych, rozkładów jazdy itp. Gigantyczna robota!
Z pomocą MZK przyszedł Instytut Maszyn Matematycznych PAN.
Zaproponował maszynę matematyczną
„ZAM – 2”3, którą dzisiaj można by było
nazwać komputerem, choć jej moc obliczeniowa i pojemność była liczona w bajtach,
a nie jak teraz w mega czy terabajtach.
W najprostszym telefonie komórkowym
takich maszyn zmieściłoby się przynajmniej 100. W jednej sekundzie wykonywała
ponad 4 tysiące dodawań.
ZAM-2 układała rozkład jazdy dla jednej linii w ciągu siedmiu minut,
zliczała całą działalność przedsiębiorstwa
(karty drogowe, wozokilometry, itd. ).
Była niezastąpiona także przy operacyjnej
działalności Centrali Ruchu.
W 3 lata później na Zapleczu Działu Zaopatrzenia przy Obozowej 60 otworzono
Ośrodek Maszyn Licząco – Analitycznych
MZK4.
W ośrodku tym rozliczano karty pracowników (czas pracy, zużycie paliwa, dane
3) Maszyna ZAM – 2, którą dysponowały MZK była jedną z 12 wyprodukowanych przez Instytut Maszyn Matematycznych w Warszawie.
Maszyny ZAM-2 były w latach 1961–1965 najlepiej oprogramowanymi
komputerami produkowanymi w kraju. System Adresów Symbolicznych SAS (makroasembler) oraz System Automatycznego Kodowania
SAKO zwany też polskim Fortranem były osiągnięciami wyprzedzającymi
wszystkie kraje sąsiednie. SAS i SAKO opracowane zostały w latach
1957–1960 przez zespoły, do których należeli w różnych okresach: Leon
Łukaszewicz, Antoni Mazurkiewicz, Jan Borowiec, Ludwik Czaja, Jowita
Koncewicz, Maria Łącka, Tomasz Pietrzykowski, Stefan Sawicki, Jerzy
Swianiewicz, Piotr Szorc, Alfred Szurman, Józef Winkowski i Andrzej
Wiśniewski. Źródło: http: //histmag. org/50-lat-polskich-komputerow.
-Historia-romantyczna-cz. -1-7639
4) Ośrodek powstał na podstawie Zarządzenia Dyrektora MZK nr 27/69.
Organizacją Ośrodka zajmował się w 1969 roku Jerzy Kania z Działem Gł.
Technologa, późniejszy Dyrektor naczelny MZK (1981-1991). Pierwszym
Kierownikiem był Andrzej Tomkiel, a Kierownikiem Działu Maszyn Analitycznych – Marek Grzędziński
/ nr 6 (57), czerwiec 2014
I pierwsze kamery...
W listopadzie 1969 na obecnym placu Bankowym zamontowano pierwszą
kamerę telewizyjną do podglądania ruchu.
Pomysł ten podpatrzono w Hamburgu.
Dość szybko zamontowano kolejne kamery na rogu Marszałkowskiej i Królewskiej. Świerczewskiego róg Marchlewskiego
(dzisiejsze Jana Pawła II i Al. Solidarności),
na Placu Trzech Krzyży i w kilku innych
miejscach. Pod koniec 1972 roku system
kamer składał się już z ponad 10 stanowisk
i planowano dalszą jego rozbudowę.
Mówiąc o „podglądaniu” warto
wspomnieć jeszcze o tzw. środkach
„wspomagających monitoring”, które
w latach 60-tych było dość często
wykorzystywane. Samochody prywatne
blokujące przystanki i ulice to plaga nie
tylko ostatnich lat. Występowała ona niemal od początku, gdy na ulicach pojawiły
się autobusy i pojazdy prywatne. Również
w latach 60-tych sprawiała sporo kłopotów
kierowcom autobusów. Do końca nie wiadomo, kto pierwszy wpadł na pomysł
fotografowania pojazdów „zawalidróg”
i przekazywania fotografii odpowiednim służbom, celem wystawienia mandatu, ale jedno jest pewne, że system ten
został udoskonalony przez Nadzór Ruchu
w MZK w 1967 roku.
Pierwsze efekty były nadzwyczaj
pomyślne, co zapewne przyczyniło się do
tego, że po roku „ktoś” przerwał akcję.
Czasami w latach późniejszych powracano
do akcji, ale już nie z takim zapałem.
Patrząc na komputer, na rozkład jazdy, na monitor w autobusie warto sobie
przypomnieć, jakie były początki tej techniki. A było to zaledwie czterdzieści kilka
lat temu...
WW., w maju 2014 roku
7
KRAJ
Starcie gigantów
8 maja
Jeśli na drodze autobusu MZA nie stoi
latarnia, słup, czy znak, zawsze można
liczyć na to, że znajdzie się inny autobus. I tak się stało przy Centralnym,
gdzie starły się ze sobą 181/N95 i 225/
N45.
Podwójny pech
8 maja
Ogromnego pecha miał przechodzień na
św. Wincentego. Na pasach został potrącony przez peugeota. Odbił się od niego
i z ogromnym impetem uderzył w tył stojącego na przystanku 011/169.
Zeszło się...
8 maja
Z 14 minutowym spóźnieniem ruszył z Zacisza 010/512. Kierujący musiał skorzystać
z toalety.
Mus to mus. A los nie wybiera...
Taranem ich!
10 maja
Juvenalia na WAT-cie skończyły się tym,
że nie dało się wcisnąć do przepełnionych
autobusów. Na przystanku WAT 02 balangowicze wpadli na pomysł, jak dostać
się do zapchanego 225/N45. Wpadali do
autobusu z rozbiegu i ugniatali znajdujących się już w środku ludzi.
Dobrze, że to nie Indie. Tam, jako taranów
używano rozpędzonych słoni.
Ostatni kurs
12 maja
Kierujący 186/N91 dojechawszy na
kraniec Cm. Płn. zauważył, że jeden
z pasażerów, starszy pan, nie wysiada
z wozu. Postanowił sprawdzić, dlaczego. Pełen najgorszych przeczuć natychmiast zaalarmował Centralę Ruchu,
a ta – pogotowie. Lekarz stwierdził zgon
pasażera.
Było sobie BMW...
12 maja
O 4.56 piękne BMW hamowało przed
skrzyżowaniem Starzyńskiego z Jagiellońską. Ale o 4.57 nadawało się już na złom.
A wszystko przez kierującego 3/732, który
wjechał w tył autka z prędkością robiącą
z owego tyłu zużytą puszkę po sardynkach.
I znów w słup
12 maja
Najpierw pomylił trasę, a potem, gdy nawracał, wyrżnął w słup oświetleniowy.
O kim mowa? O kierującym 01/331.
Albo mamy w mieście za dużo latarni,
słupów, innych autobusów etc, albo niektórzy mają za mało oleju w głowie.
8
Ursus zbuduje elektryczny autobus
Autobus elektryczny z wymiennymi bateriami wyprodukuje spółka
Ursus w Lublinie. Na jednej baterii pojazd ma przejeżdżać ok. 200 km.
Autobus będzie testowany w ruchu miejskim przez lubelskie Miejskie
Przedsiębiorstwo Komunikacyjne – podaje Wirtualna Polska.
– Autobusy elektryczne są już produkowane przez wielu producentów – powiedział
pełnomocnik zarządu Ursusa ds. marketingu
Mariusz Lewandowski. – Nasz produkt będzie
jednak wyróżniać to, że baterie można będzie
wymieniać – rozładowane na naładowane.
Będą one umieszczone po bokach pojazdu,
na wysokości podłogi tak, aby był do nich
łatwy dostęp, co pozwoli na szybką i bezproblemową wymianę.
Silniki napędowe w autobusie o mocy 150
kW mają być umieszczone w piastach kół
osi tylnych i zasilane przez baterie litowo-jonowe o pojemności minimum 200 kWh.
Jedno pełne naładowanie baterii ma umożliwić przejechanie ok. 200 km. Bateria ma być
używana przez co najmniej sześć lat.
Autobus ma mieć 12 metrów długości,
będzie mógł zabrać 70 pasażerów. Ursus
planuje, że pierwszy pojazd będzie gotowy
jesienią tego roku.
Krakowskie pojazdy w nowych barwach
Biały, niebieski i dach w odcieniu szarości. To nowe barwy krakowskich autobusów i tramwajów. Zmieni się też oznakowanie wewnątrz pojazdów – poinformował
portalsamorzadowy.pl
– Ład estetyczny w naszym mieście to także
ujednolicenie wyglądu pojazdów komunikacji
miejskiej – mówi Jerzy Marcinko, dyrektor
Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu.
Przypomniał, że ostateczny wzór kolorów
został poprzedzony szeregiem opinii i konsultacji, w tym także plastyka miejskiego.
Nowa kolorystyka nawiązuje do oficjalnych
barw Krakowa. Górna część pojazdów będzie
więc w kolorze białym, a dolna – w niebieskim. Natomiast dach i wszelkie jego ele-
Taki to kraj
Jaś nie doczekał...
Na budowanej obwodnicy Lublina zaczęły
osiadać nasypy. Drogowa dyrekcja znalazła
więc eksperta, który miał ocenić, dlaczego
nieoddana jeszcze do ruchu droga, osiada.
Niestety, ekspertyza nie powstała. Specjalista
zmarł, zanim ją skończył. Teraz dyrekcja szuka
nowego fachmana.
Radzimy szukać wśród studentów politechniki, bo przy tym tempie budowy i następny
ekspert może nie zdążyć...
Bo chciał zdążyć?
Z kolei pod Łodzią pewien motocyklista testował nowo zbudowaną autostradę A1. Niestety, fragment, który wybrał do testów, koń/ nr 6 (57), czerwiec 2014
menty konstrukcyjne będą w kolorze szarym.
W ramach ujednolicania kolorystyki pojazdów komunikacji miejskiej zmieniane będą
też piktogramy wewnątrz autobusów i tramwajów, a także wzory siedzeń. Pozostanie na
nich krakowski Lajkonik, któremu nadano
odświeżony wygląd.
Zmiana kolorystyki pojazdów komunikacji
miejskiej nie oznacza, że od razu wszystkie
tramwaje i autobusy kursujące w naszym
mieście zmienią barwy. – Biało-niebieskie
ubarwienie zyskają najpierw nowe pojazdy,
a także te remontowane – zapowiedział dyrektor ZIKIT.
W Lubinie także mają darmowe linie
Lubin, górnicze miasto na Dolnym Śląsku,
wprowadza od września bezpłatną komunikację. Robert Raczyński, prezydent, nawet
nie ukrywa, że to przedwyborcza kiełbasa.
– Wybory po to są, aby pokazać swoje pomysły – mówi, w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”
rzecznik prezydenta, Jacek Mamiński.
Autobusy w Lubinie kursują na dziewięciu
miejskich liniach i sześciu – podmiejskich.
Lubin nie ma swojej miejskiej spółki autobusowej i od 10 lat zleca usługę firmie PKS.
Płaci rocznie za to 12 mln zł, z czego połowa
z tej kwoty to wpływy z biletów. Od września
pasażerowie nie będą musieli już wydawać
3 zł na jednorazowy bilet normalny i 1,5 zł
na ulgowy. Komunikacja ma być dla nich
bezpłatna.
Władze miasta twierdzą, że z autobusów
korzystają głównie osoby starsze, emeryci
i uczniowie, dla których nawet wydatek paru
złotych jest sporym obciążeniem.
Lubin będzie trzecim, po Ząbkach i Żorach
na Śląsku, miastem w Polsce z bezpłatną komunikacją.
czy się w polu. Motocyklista skończył w rowie.
To nie był młody człowiek, dobiegał 60-tki. Nic
dziwnego, że bał się, że nie doczeka otwarcia...
Bliżej Boga?
Do niecodziennej sytuacji doszło na terenie
jednego z kościołów w gdańskiej dzielnicy Suchanino. Dzielnicy, co tutaj ważne, pagórkowatej.
Pod świątynię przyjechał swoim samochodem
jeden z wiernych. Zapomniał zaciągnąć ręcznego. Gdy właściciel auta wchodził do kościoła,
jego matiz dostojnie zjechał z parkingu i wylądował na schodach, prowadzących do jednego
z wejść świątyni.
Nikt nie ucierpiał, autko zostało trochę zarysowane.
Chcąc być bliżej Boga powinno pamiętać
się o rzeczach prozaicznych. Np. o hamulcu.
IMPREZA
Bo mógł być agresywny?
12 maja
Do 9/518 podbiegał mężczyzna, ale nie
zdążył. Został uderzony zamykającymi
się skrzydłami drzwi i lotem orła wylądował na chodniku. Gdy kierowca drzwi
otworzył ponownie, pasażer wsiadł i pojechał. Kierujący zawiadomił Centralę, ale
ani mu w głowie było zapytać pasażera,
czy nie potrzebuje pomocy. Na pytanie
instruktora, dlaczego nie zainteresował
się losem poszkodowanego, kierowca
wypalił: – Bałem się, że pasażer może
być agresywny.
Takie zachowanie, panie kierowco, taka
totalna znieczulica, faktycznie może wywołać agresję. Z naszej strony także.
Symboliczne pożegnanie
Były pierwszymi niskopodłogowymi autobusami. Zostało ich już tylko 32. Wkrótce znikną z linii. Wystarczająco dużo powodów, by je uroczyście pożegnać.
P
ierwszy Neoplan pojawił się w listopadzie 1994 roku. Zbudowano go
w Niemczech. W 1997 roku, już z fabryki w Bolechowie przyjechało 31 sztuk,
a rok później – 45. W 1999 roku dokupiono
jeszcze 27 pojazdów tej marki.
Ale ich czas się kończy.
Symboliczne pożegnanie wyprawili im 24
maja miłośnicy komunikacji. Jeździli chyba
po wszystkich liniach, które neoplany obsługiwały.
Hart ducha miłośników godny jest pozazdroszczenia – 24 maja w Warszawie żar lał się
z nieba. Neoplany nie mają klimy, a uchylne
okienka nie zapewniają komfortu.
Choćby dlatego za kilka miesięcy nastąpi
rzeczywiste, ostateczne pożegnanie z tymi jednostkami. W połowie maja było ich jeszcze 32.
Fot. Kamil Leczkowski
Za zdrowie!
13 maja
W 011/179 pasażer chciał otworzyć winko
musujące. Korek wystrzelił mu prosto
w twarz.
Wniosek? W autobusie się nie pija, bo
autobusem buja i korki rozsadza!
Pod gazem
13 maja
Z kolei w 4/123 jakiś inteligentny inaczej
pasażer puścił gaz łzawiący. I tyle go widziano, dał nogę na pierwszym przystanku.
Może się mylimy, ale na nasz rozum, taki
ktoś również musiał być po tanim winie.
Do trzech razy sztuka?
17 maja
Kierujący 1/148 pomylił trasę. Zdecydował, by zawrócić. Wybrał jednak miejsce
niedozwolone. I? No jak myślicie i co się
stało? No, łupnął chłopak w latarnię.
Doprawdy nie wiemy, dlaczego nas to
nie dziwi...
Jemu wolno?
22 maja
Przez kilkanaście minut zablokowany był
wjazd na dolny terminal Okęcia. Wszystko
przez źle zaparkowaną brykę na dyplomatycznych blachach. Kilka brygad utknęło.
Gdybyśmy używali języka dyplomatycznego, powiedzielibyśmy: niefrasobliwość.
Ponieważ mamy cięty język, powiemy:
pan jest chamem, panie dyplomato.
Naznaczony
24 maja
Pogięty i wyrwany z podstawy znak drogowy. Połamany słupek ostrzegawczy.
W autobusie pęknięta przednia szyba
i pogięty zderzak. Tak prowadzi autobus
jeden z kolegów z Oddziału Woronicza.
Na Wałbrzyskiej nie zachował ostrożności
i wpadł na znaki na wysepce dzielącej
jezdnie. Ze znaków nic nie zostało.
Mamy nadzieję, że kierujący też zostanie naznaczony. Jako kandydat do przeszkolenia.
/ nr 6 (57), czerwiec 2014
9
Chcą poleżeć?
25 maja
Trzech mężczyzn zablokowało w nocy
na Pużaka przejazd 138/N35. Wezwana
policja zgarnęła delikwentów.
Mamy nadzieję, że miejsca leżące w izbie
wytrzeźwień dobrze panom zrobiły.
Bo było czerwone...
25 maja
Z półgodzinnym spóźnieniem realizował
półkurs prowadzący 204/N72. Wszystko dlatego, że na Lucerny przy Pomiechowskiej nie chciało zgasnąć czerwone
światło. Kolego, gratulujemy. Czerwone
to stój. Pisaliśmy o tym w Klaksonie. Jak
widać – z efektem.
Pieczystego nie było...
26 maja
Na Spychowskiej przy Dobrzańskiego prosto
pod maskę 182/N95 wpadł... dzik. W oczekiwaniu na przyjazd odpowiednich służb
brygada straciła ponad dwie godziny. Dzika
zabrali pracownicy lasów miejskich.
Zapalony do pomocy
28 maja
Na Bródnie w płomieniach stanęło osobowe auto. Zobaczył to kierujący 4/512.
Niezwłocznie chwycił gaśnicę i ruszył z pomocą. Gratulujemy i dziękujemy. Aż ciepło
się na duszy robi od takich informacji.
Poznaj swój kraniec...
28 maja
7/171 wjeżdżając na peron przystankowy na Nowym Bemowie władował się
tyłem wozu w bariery odgradzające i je
zniszczył. Na szczęście czekającym tam
pasażerom nic się nie stało. Do tej pory
sądziliśmy, że bariery są po to, by odgradzać ludzi od ulicy. Teraz sądzimy, że
powinny odgradzać niektórych kierowców
od autobusów...
Doświadczony?
29 maja
W 2/190 zasłabł pasażer. Wezwano pogotowie. Zanim nadjechało, pasażer ocknął
się i, mimo próby zatrzymania go przez
kierowcę, dał nogi za pas. Widocznie wie
o służbie zdrowia więcej, niż my...
Odbierz je!
31 maja
1/521 jechały dwie dziewczynki. Najprawdopodobniej z kimś z rodziny. Na wysokości Muzeum Narodowego podeszły
z płaczem do kierowcy, mówiąc, że się
zgubiły i zostały same. Gdzie się podział
ich opiekun lub opiekunka – nie wiadomo. Kierowca zawiadomił Centralę, a ta
– policję, brygada opóźniła się kilkanaście
minut. Uczciwy Rodzicu! Informujemy, że
zagubione dziewczynki oddaliśmy policji
w stanie dobrym.
10
Pod
paragrafem
POD PARAGRAFEM
Były zamieszki?
Nie dostaniesz kasy!
M
Ubezpieczając samochód, warto sprawdzić,
od czego go tak naprawdę ubezpieczamy.
asz piękny, nowy samochód. Masz
obowiązkowe OC i dokupujesz jeszcze AC. Myślisz sobie: teraz to niech
się wali i pali. Jak coś się złego stanie, dostanę
odszkodowanie.
Obyś się nie zdziwił!
Ta historia zdarzyła się naprawdę. I to
w Warszawie. Pan, nazwijmy go, Marek Kowalski, mieszka na Wilczej. I ma dwa auta.
Fiata i skodę. Oba ubezpieczone. Fiat – w towarzystwie X, skoda – w towarzystwie Y.
I oto jest dzień 11 listopada. Dochodzi do
rozruchów. Ulica Wilcza zamienia się w pole
bitwy. Gdy opada kurz bitewny, Marek Kowalski z przerażeniem patrzy: oba jego auta
nadają się do kasacji.
Ale – myśli pan Marek – mam przecież
polisę autocasco. Dostanę odszkodowanie.
Jakież jest zdziwienie naszego bohatera, gdy
dostaje pieniądze wyłącznie za fiata, ubezpieczonego w firmie X. Za skodę, na którą
wykupił polisę w innym towarzystwie – nie
dostaje ani złotówki! Wart 40 tys. zł samochód może co najwyżej sprzedać na złom.
Dlaczego nie dostał kasy za skodę? Proste!
Towarzystwo ubezpieczeniowe w tzw. ogólnych warunkach ubezpieczenia wymienia
sytuacje, w których odszkodowania nie wypłaci. A jedną z takich sytuacji są...rozruchy
i zamieszki.
Niewątpliwie, 11 listopada doszło do zamieszek. No, ale to przecież nie kierowcy wina,
że mieszka na Wilczej. On tych rozruchów
nie wywołał, nie przyczynił się do powstania
szkody.
Zdaniem towarzystwa ubezpieczeniowego
– to nieważne! „Nie odpowiadamy za szkody
powstałe w wyniku zamieszek” – tak dałoby
się streścić odpowiedź firmy.
Pan Kowalski może tylko pluć sobie w brodę, że nie przeczytał dokładnie ogólnych warunków ubezpieczenia.
No dobra. A teraz pytanie: ilu z was, posia-
200 tysięcy – tyle kolizji powodują
w USA kierowcy, którzy SMS-ują podczas
jazdy.
20 – tyle razy wzrasta ryzyko spowodowania kolizji przez kierowcę, który pisze lub czyta wiadomości podczas jazdy.
/ nr 6 (57), czerwiec 2014
dających dobre, czasem warte kilkadziesiąt
tysięcy złotych, samochody, czyta takie warunki? Bo ja...nie czytam. Przyznaję szczerze.
A szkoda. Bo warto wiedzieć, kiedy z polisy,
kosztującej ogromne pieniądze, nie dostaniemy nic. Katalog „wyłączeń” jest spory,
czasem ma się wrażenie, że ubezpieczyciel
nie odpowiada tak naprawdę za nic.
Na pewno nie wypłaci odszkodowania, gdy
kierowca jechał „na podwójnym gazie”. Może
go nie wypłacić, gdy nie mamy np. kompletu
kluczyków. Albo gdy przekroczymy szybkość
np. o kilkadziesiąt kilometrów na godzinę.
Lub pożyczymy samochód osobie bez prawa jazdy. Uciekniemy z miejsca wypadku.
Zostawimy kluczyki w stacyjce i opuścimy
auto (nawet na krótką chwilę, otwierając np.
bramę) I tak dalej i tak dalej...
Dlaczego nie czytamy warunków ubezpieczenia? Bo są pisane tak, aby NIKT nie miał
ochoty ich czytać. Druk – jak najmniejszy.
Sformułowania – takie, że zęby bolą od czytania. Na dodatek schowane są zwykle na końcu
ładnie wyglądającego folderu, w którym towarzystwo zapewnia nas, że dokonaliśmy najlepszego wyboru pod słońcem, ubezpieczając
auto właśnie u nich. Że mamy zapewnioną
taką i siaką pomoc. I jeszcze frytki do tego.
Działania firm ubezpieczeniowych – to co
złe, za co nie odpowiadamy, chowamy na
końcu - dla normalnego człowieka są po
prostu grą nie fair. Ktoś, kto za polisę płaci
grubą kasę, powinien mieć jasno powiedziane
i wielkimi literami napisane: panie Ślubowski,
nie odpowiadamy za to, gdy wjedziesz pan
autem do Wisły.
Ale to by się towarzystwom nie opłacało,
ludzie zaczęliby rezygnować z przynoszących
dochód polis AC!
Dlatego czytajmy warunki ubezpieczenia.
To, co napisane najdrobniejszym drukiem –
szczególnie dokładnie.
Sławomir Ślubowski
Liczby
miesiąca
TO SIĘ DZIAŁO
Tak odbijali autobus
A
utobus pełen ludzi zostaje opanowany przez terrorystów.
W każdej chwili pasażerowie mogą zginąć, bandyci są nieobliczalni i gotowi na wszystko...
Ale gotowi na wszystko są też stróże prawa. W tym przypadku
– Oddziału Specjalnego Żandarmerii Wojskowej, bo to funkcjonariusze tej jednostki „odbili” autobus. Wszystko przebiegło zgodnie
z założeniami. Jak zwykle, w czasie ćwiczeń...
Fot. Łukasz Więcek
Nasz wśród twardzieli
Oto prawdziwi faceci! Twardziele!
A wśród nich – Konrad Szczęsny z Oddziału R-2 (na zdjęciu pierwszy z prawej).
C
zym można zasłużyć sobie na to miano? Trzeba przebiec sto kilometrów.
Po Górach Świętokrzyskich.
„X Rajd Unijny o tytuł Twardziela Świętokrzyskiego” – bo tak nazywa się impreza,
w której uczestniczył Konrad, jest rzeczywiście szkołą przeżycia.
Startuje się o 20.00 i w góry wbiega po
ciemku. Jeśli zdarzyło Wam się kiedyś w górach „zaburaczyć” i zastała Was tam noc, to
wiecie, że to nic przyjemnego. Łatwo zgubić
szlak. „Twardziele” nie mają czasu na szukanie
szlaku, muszą się spieszyć, by zdążyć na metę
przed wyznaczonym limitem – 22 godzin.
/ nr 6 (57), czerwiec 2014
Bywa, że niektórzy się gubią.
Konrad się nie zgubił.
To już trzeci nasz pracownik, któremu udało
ukończyć się ten morderczy marszobieg
Konrad pokonał 100km w czasie 19 godzin
i 10 minut i jest to najlepszy wynik osiągnięty
przez pracowników MZA. Gratulujemy!
11
LUZ-BUS
Konkurs! Mamy nagrody!
Jaka to melodia?
T
en autobus kursuje w mieście, o którym śpiewał kiedyś
zespół Maanam. I jest to jedyna podpowiedź, jakiej udzielamy. Jeśli znacie twórczość zespołu, bez trudu odgadniecie.
Ale uwaga! Nasz konkurs polega na tym, byście odgadli bezbłędnie tytuł piosenki, a nie nazwę miasta!
Znacie? Piszcie: [email protected]
Nagrody czekają!
Fot. Rafał Bendowski
WSA niemal jak USA
W
Buffalo...
... i gmach sądu w Warszawie
12
poprzednim Klaksonie zapy- bawie. I wszyscy dostają od nas upotaliśmy Was: z jakim rejonem minki! A są to: Maciej Fluksik, Marcin
Warszawy kojarzy Wam się Kniaziołucki, Patryk Lis, Rafał Miętus,
to zdjęcie? Nie prosiliśmy, byście po- Krzysztof Sienkowski, Dariusz Szczedali, gdzie zostało zrobione. Chcieliśmy pański, Jarosław Szymański.
Dziękujemy też Kolegom: Dariuszoprzekonać się, jakie macie skojarzenia.
Większość z odpowiadających „ce- wi Kubajkowi nr 882 z R-3, Danielowi
lowała” w rejon Pałacu Kultury, Mu- Sowińskiemu, nr 521 również z R-3,
ranowa, gmachu Sądów na Lesznie. Jackowi Zaborkowi nr 471 z R-1,
Ale np. Rafałowi Miętusowi zdjęcie Krzysztofowi Zielińskiemu, nr 736 też
przypomina stary budynek lotniska. z R-1, za wykrycie drobnych błędów
Z kolei Marcin Kniaziołucki „celo- w poprzednim numerze Klaksonu.
wał” w gmach Wojewódzkiego Sądu
Jeśli też chcecie dostać od nas
Administracyjnego przy ul. Jasnej. I to upominek, szukajcie błędów w tym
był doskonały trop! Gdy zdecydowa- numerze i piszcie:
liśmy o publikacji tego zdjęcia, [email protected]
jarzyło nam się ono właśnie
z nowym gmachem WSA!
A gdzie zostało zrobione?
W mieście Buffalo, w stanie
Kontakt z redakcją – tel. 568 75 69
Nowy Jork, w USA.
e-mail:
[email protected]
Myślicie, że ktoś tego nie
wiedział? Nie doceniacie
adres redakcji: ul. Włościańska 52,
Krzysztofa Sienkowskiego,
01-710 Warszawa budynek M-1 pokój 206
dyspozytora z R-3. Bez trudu
Wydawca: MZA Sp. z o.o, Biuro Zarządu i Strategii
odgadł, skąd fotografia pochodzi.
Opracowanie graficzne, skład i łamanie: Konrad Wienczatek
Porównajcie zdjęcia! PrzeRedaktor wydania: Sławomir Ślubowski
cież to niemal jak w Ameryce!
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności
Wszystkim gratulujemy
za treść ogłoszeń, zastrzega sobie prawo
i dziękujemy za udział w zadokonywania skrótów w nadsyłanych tekstach
/ nr 6 (57), czerwiec 2014

Podobne dokumenty