katolicki biuletyn czarnego - Parafia św. Judy Tadeusza
Transkrypt
katolicki biuletyn czarnego - Parafia św. Judy Tadeusza
ISSN 1733-523X K AT OL I C KI B I U L ET Y N C Z A RN E GO W ydawany prz ez Stow arz ys z enie Rodz i n Kat ol ic kic h prz y paraf ii p.w . Św . Jud y T ade us z a w Je le nie j Górz e Uk az uje s ię od 199 8r . Nr 46/2/2008. Obraz Św. Judy Tadeusza autor Andrzej Boj-Wojtowicz Biuletyn Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Nr 46/2/08 –2 – Oddajemy do rąk Państwa kolejny numer Biuletynu. Poruszamy w nim tematy współczesne i oczywiście zaangażowane… i takie, jakie nam wyszły spod pióra. Czasy mamy nienajlepsze, mimo, że miało żyć się lepiej – wszystkim. Tym czasem jest jak zwykle. Szukajmy zatem lekarstwa na niedostatki dzisiejszych czasów, budując swój dom na skale, nie na piasku. Tak nas nauczał nieodżałowany Jan Paweł II, który dobroczynnie wpłynął na losy Kościoła, Polski i świata. Okazję do wspomnień o naszym polskim papieżu daje 30 rocznica wyboru kardynała Karola Wojtyły na stolicę Piotrową w Rzymie. Zapraszamy do lektury 2 artykułów na ten temat. Szeroko prezentujemy materiały – wspomnienia i zdjęcia z parafialnej pielgrzymki do sanktuariów Hiszpanii i Portugalii. Każda podróż jest pouc zająca, zaś pielgrzymka – to coś znacznie bardziej wartościowego, gdyż uwzględnia nie tylko to, co można zobaczyć, dotknąć czy nawet posmakować, ale także wzbogaca człowieka duchowo tym, czego nie widać, ale co przemawia do naszych serc. Zacieśnia także wi ęzi międzyludzkie. W tym numerze Biuletynu gościmy pana Wojciecha Jankowskiego, któremu dziękujemy za jak zwykle pouczający felieton. Niedawno zmarł wieloletni przyjaciel naszej parafii, ksiądz Andrzej Adaszek. Publikujemy krótkie wspomnienie o zmarłym. Zatem życzymy miłej i pożytecznej lektury i pogłębionej refleksji nad naszą codziennością. Redakcja – 3 –Biuletyn Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Nr 46/2/08 Po kościołach o tym historycznym wydarzeniu przypominają, niemal wszystkie media informują, okolicznościowe nabożeństwa, tyle różnych form obchodów, znów łzy wzruszenia... Niektórym może zrodzić się pytanie; czy to aby nie bałwochwalstwo? Włączając się w ten nurt świętujących chcemy wyrazić wdzięczność Stwórcy za dar takiego papieża z „dalekiego”; naszego kraju z jednej strony, z drugiej zaś, dajemy świadectwo naszej fascynacji takim formatem człowieczeństwa. Jan Paweł II niezależnie od tego, czy w Watykanie, czy w górach, w szpitalu czy w celi z zamachowcem, w ONZ-ecie czy wśród górali, ciągle był taki sam; z wielkim szacunkiem dla człowieka i z szacunkiem dla Boga. Zwarta osobowość; człowiek żywej, dojrzałej wiary, zawierzenia i miłości. Rodak przywracający najgłębszy sens odwiecznej hierarchii wartości, priorytetowi prawdy i miłości i to nie moralizatorskim pouczaniem, ale przede wszystkim świadectwe m życia i to do końca... Imponujący styl wiary! 17 października z kościoła św. św. Erazma i Pankracego wyruszyła Sztafeta Pokoleń na Chojnik (w 1956r. był tam ks. Karol Wojtyła z młodzieżą akademicką); uczestniczyli pedagodzy i młodzież z Liceum Ogólnokszt ałcącego nr 1 i ze Szkoły Rzemiosł i Liceum Plastycznego. Pamiętam jak 21 czerwca 1983r. z grupą 400 młodych ludzi wybieraliśmy się na spotkanie z Ojcem św. na wrocławskich Partynicach. Obecnie grupa ok. 500 osobowa młodzieży z pedagogami (niektórzy z nich byli wtedy na Partynicach); świadectwo afirmacji tych samych wartości! Tak; jestem w domu; w świecie tych samych wartości! Tak, to moja Ojczyzna... Panie! Dziękuję za to wspaniałe doświadczenie! Wszechmogący Boże spraw, by Sługa Boży Jan Paweł II był orędownikiem naszych ojczystych spraw trudnej codzienności. Amen Ks. Jerzy Gniatczyk Biuletyn Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Nr 46/2/08 –4 – Mija już 30 lat od wyboru kardynała Karola Wojtyły na papieża. Gdy wracam pamięcią do tej daty, 16 października 1978 r, to pamiętam po ogłoszeniu tej wiadomości, euforię wśród ludzi, nawet niezbyt religijnych oraz stonowany głos polskich mediów rządzonych przez komunistów. W pewnym sensie było to zrozumiałe. Przecież oni otwarcie opowiadali się przeciw religii, więc trudno się dziwić, by się z tego cieszyli. Jednak wyczuwało się, że łatwo nie będzie – ktoś będzie musiał ustąpić: albo oni – komuna rządząca w Polsce, albo Kościół z papieżem. Nie cały rok później Jan Paweł II przybył do Polski. W Warszawie, na Placu Zwycięstwa padły te tajemnicze, ale niezapomniane dla mnie słowa „Niech zstąpi Duch Twój, niech zstąpi Duch Twój!!! I odnowi oblicze ziemi. Tej Ziemi!” Co On mówi? Czy zaraz zagrzmi piorun, albo słońce się zaciemni? Nic z tego nie zaszło, więc pomyślałem sobie – ach, to pewnie takie kościelne zawołanie. No i na jakiś czas wszystko wróciło pozornie do normy. Rok później, pamiętnego sierpnia 1980r akurat zdarzyło mi się wyjechać z kraju na wycieczkę życia z mamą do Włoch. Polskie radio coś tam przebąkiwało o jakichś strajkach robotników na Wybrzeżu – oczywiście uprzednio uzgodnionych z „władzą ludową” – o „dyskusjach nacechowanych odpowiedzialną troską o kraj”, itp. We Włoszech Jan Paweł II po 2 latach pontyfikatu cieszył się wielką sympatią, a za Jego sprawą także i my, Polacy, których wtedy wielu podróżo wało w siermiężnych PRLowskich samochodach po Włoszech i całej Europie. Może to ten Duch zstąpił na naszą ziemię…, myślałem sobie, przecież strajki robotnicze w „państwie szczęśliwości robotników i chłopów” – to nie mo że się udać. Jednak czułem opiekę Jana Pawła II. Póki on jest papieżem, to obroni nas. Nie odważą się Ruscy interweniować. I udało się- powstała SOLIDARNOŚĆ. 10milionowy związek zawodowy, niezależny od reżimu? To był jeden z cudów Jana Pawła II. 13 maja 1981r zamachowiec islamista turecki strzelał do papieża. Ta straszna wiadomość ścisnęła serca wszystkich mich znajomych, byłem wtedy na studiach we Wrocławiu. Pamiętam, słoneczne popołudnie, ciepły dzień i nagle ta straszna wieść. Coś mi mówiło – nie martw się, będzie dobrze. Ludzie płakali, nawet pijacy i menele – bardzo kochali papieża. Wtedy nie wiedziałem nic o objawieniach fatimskich, o tym, że to tego dnia wypełniła się jedna z tajemnic objawionych przez Maryję prostym pastuszkom w Portugalii. Stał się cud! Jan Paweł II przeżył i nadal sprawował swą służbę Kościołowi i dla dobra świata. – 5 –Biuletyn Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Nr 46/2/08 13 grudnia 1981r reżim Jaruzelskiego wprowadził stan wojenny. Do dziś ta rocznica jest bolesnym wspomnieniem dla wielu Polaków i dla mnie. Nasze nadzieje na lepsze jutro i sprawiedliwą uczciwą Polskę zostały zniszczone. Jan Paweł II nie milczał w tej sprawie. Bardzo często upominał się o nas i za nas. Nasz dramat nie został zapomniany. Mieliśmy możnego opiekuna i orędownika. Szybko naród otrząsnął się z lęku i rygorów stanu wojennego. Zdelegalizowana SOLI DARNOŚĆ odżyła jeszcze mocniej w podziemiu. Chociaż służba bezpieczeństwa tropiła wytrwale opozycję, nie była w stanie zamknąć jej ust. Ten trudny okres zaowocował wielkim wzrostem świadomości Polaków. Było to przygotowanie do mającej wkrótce przyjść wolności. I tak stał się kolejny cud. W 1989r Polska odzyskała suwerenność, a z nią wolność przyszła do całej Europy Wschodniej. Kto mógłby przypuszczać w najśmielszych marzeniach, że rozpadnie się Rosja sowiecka, a kraje ciemiężone przez nią wydobędą się na wolny byt? Chcę podkreślić, że teraz nie wszyscy pamiętają, że wolność Europy Wschodniej zaczęła się od spraw polskich. Obecnie wielu uważa, że to zaczęło się od rewolucji aksamitnej w Czechach bądź od obalenia muru berlińskiego. Także i nam Polakom trzeba czasem o tym przypomnieć, bo mamy czasem krótką pamięć. Okazało się, że trudno zagospodarować tę wolność, bo jak mówił Jan Paweł II, „wolność jest nam dana, ale także zadana!”. Jak trafne okazały się te słowa – widać było już po kilku latach wolnej III Rzeczypospolitej. Nie każdy Polak skorzystał na tej wolności. Wielu ludzi straciło pracę, wiele zakładów pracy upadło, powstały nowe, może lepiej zarządzane, ale stawiające znacznie wyższe warunki zatrudnienia. Zaczął się proces rozwarstwiania społeczeństwa. Pojawiło się wielu bogatych, ale zubożało jeszcze więcej ludzi. Uczciwość i inne cnoty straciły na wartości. W miejsce poprzedniej cenzury politycznej i obyczajowej w mediach pojawił się zupełny brak cenzury i totalna wolność słowa i obrazu. Nieodpowiednie treści, bez żenady, pojawiły się powszechnie w sklepach na wyciągnięcie dłoni dla każdego – nawet dzieci. Pojawiła się wreszcie niszcząca wojna polsko-polska o kształt współczesnego Polaka. Jan Paweł II przyjechał już do wolnej Polski, aby z jednej strony cieszyć się z nami naszą niepodległością, z drugiej jednak strony – przestrzegał nas, abyśmy nie ulegli światowi materii i konsumpcji. Zachęcał nas, aby „bardziej być, niż więcej mieć”. Zachęcał, abyśmy stawiali sobie ambitne zadania – abyśmy „wymagali od siebie nawet, gdyby inni od nas nie wymagali” Jan Paweł II starzał się, ale duchem był wciąż młody i najlepiej czuł się z ludźmi Biuletyn Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Nr 46/2/08 –6 – młodymi. Ci zaś kochali papieża, gdyż potrafił z nimi nawiązać wspaniały kontakt. Owocem wielu spotkań papieża z Polakami czy to w ojczyźnie, czy na stolicy Piotrowej, czy podczas licznych pielgrzymek po całym świecie – zostaliśmy ukształtowani i wychowani. Nazwaliśmy się pokoleniem JPII, czyli pokoleniem może nie do końca, ale jednak uformowanym przez Jana Pawła II i przez to w jakiś sposób wyjątkowym – przygotowanym być może na ostateczne czasy, gdy ludzkość nie będzie mogła ścierpieć zdrowej nauki Chrystusa i podąży za dzisiejszymi bożkami pieniądza, hedonizmu, konsumpcji i relatywizmu moralnego. Gdy Jan Paweł II umarł, poczułem nie tylko smutek, ale i lęk. Uświadomiłem sobie, że świat już nie będzie taki jak dotąd, bo JEGO już nie ma tu. Już Polska nie ma takiego orędownika i ambasadora w świecie. Musimy radzić sobie sami. No, jednak nie do końca sami, gdyż przecież Jan Paweł II odszedł do Domu Ojca i stamtąd nam błogosławi i nadal się nami opiekuje. Aby ta opieka była jak największa trzeba nam tylko jednego – żywej wiary i pamięci. Nie możemy zapominać o naszym kochanym Papieżu i nie możemy marnować jego nauki. Przyszła pora odrabiać lekcje, jakie nam zadał w swych katechezach, lekcje miłości do Boga, Kościoła i Ojczyzny. Jeśli je odrobimy dobrze – będą następne cuda. Mirosław Ludorowski Modlitwa o beatyfikację Jana Pawła II Boże, w Trójcy Przenajświętszej, dziękujemy Ci za to, że dałeś Kościołowi Papieża Jana Pawła II, w którym zajaśniała Twoja ojcowska dobroć, chwała krzyża Chrystusa i piękno Ducha miłości. On, zawierzając całkowicie Twojemu miłosierdziu i matczynemu wstawiennictwu Maryi, ukazał nam żywy obraz Jezusa Dobrego Pasterza, wskazując świętość, która jest miarą życia chrześcijańskiego, jako drogę dla osiągnięcia wiecznego zjednoczenia z Tobą. Udziel nam, za Jego przyczyną, zgodnie z Twoją wolą, tej łaski, o którą prosimy z nadzieją, że Twój sługa Papież Jan Paweł II zostanie rychło włączony w poczet Twoich świętych. Amen . – 7 –Biuletyn Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Nr 46/2/08 PIELGRZYMKA PARAFIALNA DO HISZPANII I PORTUGALII WIOSNA 2008 Santiago de Compostela - pomnik pielgrzyma – Wzgórze Radości Biuletyn Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Nr 46/2/08 –8 – Santiago de Compostela – Msza św. w Katedrze św. Jakuba Fatima – procesja wieczorna z figurą Matki Bożej Braga – Stolica Duchowa Portugalii - Sanktuarium Fatima – pomnik wieńczący drogę krzyżową Dobrego Jezusa – 9 –Biuletyn Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Nr 46/2/08 Fatima – po porannej mszy św. w kaplicy Santiago de Compostela katedra romańska Biuletyn Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Nr 46/2/08 – 10 – Fatima Droga Krzyżowa śladami św. pastuszków Gibraltar – makaki za pan brat z ludźmi Gibraltar – a za wodą Afryka – 11 –Biuletyn Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Nr 46/2/08 Piątek 25 kwietnia2008 W Jeleniej Górze żegna nas noc gwiaździsta i zimna. Ruszamy autokarem z placu kościelnego 30 minut po północy. Humory dopisują. Ruszamy najpierw do Berlina. O 5:30 zajeżdżamy na lotnisko TEGEL. Ku zdziwieniu Berlin wita nas deszczem. Nam to nie przeszkadza, gdyż udajemy się na południe Europy, gdzie deszcz pada rzadko. O 7:30 startujemy. Linie Iberia nie częstują podczas lotu, chyba, że za pieniądze. Szczęście, że moja zapobiegliwa żona Basia przygotowała mi jakiś prowiant. Bez tego byłoby ciężko znieść podróż także dla kieszeni. Madryt wita nas słonecznie i ciepło - ludzie chodzą w letnich strojach. To nie jest złudzenie, tam jest już lato. Po godzinie lecimy do Santiago de Compostela, która to nazwa oznacza Święty Jakub z gwiezdnego pola. Po wyjściu z lotniska w Santiago wita nas polski kapłan, ksiądz Roman. Od 16 lat pracuje w Santiago de Compostela, leżącym w prowincji Galicja, sam zaś pochodzi z polskiej Galicji. Po dojeździe do domu pielgrzymów i zjedzeniu obiadu, oprowadza nas po mieście Świętego Jakuba, opowiadając wiele ciekawych anegdot o zwiedzanych miejscach. Zaczynamy zwiedzanie od wzgórza radości - Monte do Gozo, z którego widać miasto. Stoi tam pomnik poświęcony pielgrzymom, którzy nawiedzają je od czasów, gdy odkryto tu grób ze szczątkami apostoła Świętego Jakuba, aby oddać mu cześć. Santiago wraz z Rzymem i Jerozolima było najważniejszym miejscem pielgrzymek w średniowiecznej Europie do najstarszych grobów Chrześcijaństwa. Uważa się, ze w wyniku kontaktów ludzi pielgrzymujących z wielu krajów z ludnością zamieszkałą na trasie pielgrzymek dochodziło do transferu wiedzy i kultury z lepiej cywilizowanych obszarów południa i zachodu naszego kontynentu z innymi obszarami, m in. Polska. Tu właśnie doszło do prawdziwego procesu integracji europejskiej. Oglądamy wspaniałą romańską katedrę pw. Świętego Jakuba. relikwie w srebrnej trumnie znajdują się pod ołtarzem. Św. Jakub realizując Biuletyn Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Nr 46/2/08 – 12 – polecenie Jezusa przyszedł na krańce świata właśnie tu, do Santiago w hiszpańskiej Galicji, gdzie ewangelizował miejscową ludność. Potem prawdopodobnie powrócił do Jerozolimy, gdzie został ścięty. Po śmierci relikwie apostoła przywieźli tu w kamiennym sarkofagu Jego dwaj uczniowie. Później i oni zginęli. Miejsce spoczynku św. Jakuba zostało na jakiś czas zapomniane. Ok. roku 800 pewien mnich odkrył przypadkiem grób świętego. Spowodowało to renesans jego kultu. Był on wspierany przez władców Asturii. W 843 król Alfons II polecił wybudować tam I sanktuarium. W 899 poświęcono nowa świątynię, którą w 997 roku zniszczyły wojska wezyra Kordoby Almanzora. Na szczęście uszanowały jego relikwie Ruch pielgrzymkowy do grobu apostola zbiegł się z hasłami odzyskania Hiszpanii z rak Maurów. Św. Jakub był jednym z patronów chrześcijańskich wojsk i wyraźnie pomógł. Miasto i świątynię odbudowano jeszcze wspanialsze. Wieki XII i XIII, to wieki największej świetności miasta jakubowego. W XIX w. odkryto groby uczniów Jakuba z inskrypcjami w katedrze w czasie wykopalisk, co potwierdza słuszność od dawna kwitnącego tu kultu świętego. Panuje tu zwyczaj, że każdy pielgrzym oddaje cześć apostołowi, obejmując rzeźbę świętego. My także spełniamy ten zwyczaj oraz zwiedzamy katedrę. Oglądamy m.in. rzeźbiony w granicie Portico de la Gloria (Portyk Chwały), dzieło mistrza Mateusza z 1188r szczytowe osiągnięcie sztuki romańskiej w Hiszpanii. Portal składa się z trzech części. Lewa część ukazuje dzieje poprzedzające przyjście Chrystusa. Wśród bogatej ornamentyki roślinnej przedstawieni zostali Adam i Ewa. Łuk prawy przedstawia scenę Sądu Ostatecznego. Z prawej strony potwory trzymają w szponach ludzi - niewolników grzechu, z lewej zaś opiekuńcze anioły zabierające sprawiedliwych przed majestat Zbawiciela. Łuk centralny pokazuje Królestwo Chwały Bożej. Główną postacią jest tu Pan Jezus zasiadający wśród Czterech Ewangelistów. Obok są aniołowie niosący narzędzia męki Pańskiej. Łuk zamykają postaci dwudziestu czterech Starców z Apokalipsy Św. Jana Całość wspiera się na kolumnie, której zwieńczeniem jest postać Św. Jakuba. Lewą ręką wspiera się na pielgrzymim kiju, w prawej trzyma zwój z napisem: misit me Dominus "posłał mnie Bóg" W oddali (nawa główna mierzy 97 m) znajduje się bogato zdobiony barokowy ołtarz, przed którym codziennie o 12.00 odbywa się specjalna Msza Pielgrzyma Niewątpliwą atrakcją udziału w tej mszy jest możliwość zobaczenia rozkołysanego w nawie bocznej Botafumeiro, zawieszonej przed ołtarzem olbrzymich rozmiarów srebrnej kadzielnicy (waga ok. 53 kg, wysokość ok. 1,5 m), do której rozhuśtania potrzeba siły kilku mężczyzn. Kadzielnicę uruchamiają mnisi zakonu Santiago. Niestety, nie ta pora, gdyż jesteśmy około godziny 18. Mamy trochę czasu, aby wyjść z katedry i zobaczyć Santiago. Koło katedry wznosi się gmach średniowiecznego uniwersytetu, szpitala i ratusza. Wokół rozciąga się piękna średniowieczna zabudowa, pełna wąskich uliczek, rozbrzmiewających wieloma językami. Jaką pamiątkę przywieźć z Santiago? Najlepiej muszlę, która symbolizuje apostoła Jakuba. Wiąże się ona z opowiadaniem o tym, że ciało św. Jakuba przywieziono łodzią przez morze z Jerozolimy. Kiedy relikwie dopłynęły do brzegu, do oceanu wskoczył na koniu jeździec, aby pomóc przycumować łódź Wtedy jeździec i koń pokryli się muszlami. Muszla jest symbolem Św. Jakuba. Według tradycji pielgrzymi nosili ją na wierzchnim okryciu. Najczęściej jedną połówkę muszli na piersiach a drugą na plecach, na wzór znanego nam Szkaplerza. Typowym było malowanie czerwoną ohrą znaku Krzyża Świętego na muszli piersiowej, co miało jednoznacznie podkreślać charakter wędrówki pielgrzyma, oraz mobilizować do okazywania mu pomocy. Około godziny 19 Ksiądz Jerzy odprawia mszę św. w kaplicy Katedry. Wieczorem w Santiago niedaleko od naszego schroniska mieszkańcy organizują festyn na cześć św. Marka, patrona kaplicy położonej nieopodal naszego schroniska. W jej pobliżu Jan Paweł II odprawił msze św. w 1989r z okazji przypadającego wtedy V Światowego Dania Młodzieży. Teraz w tym miejscu stoi pomnik na Jego cześć. Natomiast w 1982 roku Jan Paweł II ogłosił tzw. Akt Europejski. Mówił: "Z Santiago kieruję do Ciebie, Stara Europo, wołanie pełne miłości: Odnajdź siebie! Bądź sobą! Odkryj swoje początki! Tchnij życie w te autentyczne wartości, które sprawiły, że twoje dzieje były pełne chwały, a twoja obecność na – 13 –Biuletyn Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Nr 46/2/08 innych kontynentach dobroczynna. Odbuduj swoją jedność duchową w klimacie pełnego szacunku dla innych religii i prawdziwych swobód". Na festyn docieramy nocą, aby popatrzeć na tutejsze zabawy. Gra zespół całkiem przyjemne utwory hiszpańskie i europejskie. Niektórzy tańczą... Pora jednak wracać na nocleg. Jutro napięty dzień i wyjazd z Hiszpanii. Sobota, 26 kwietnia2008 Rankiem w sobotę po porannej mszy św. odprawionej w kaplicy na terenie ośrodka dla pielgrzymów im. Jana Pawła II i śniadaniu, wyjeżdżamy w stronę granicy portugalskiej do miasta Braga. Jest ono religijną stolicą Portugalii, czymś jak Gniezno dla Po laków. Na wzgórzu nad miastem znajduje się sławna w kraju kalwaria i kościół Bom Jesu (dobrego Jezusa). Ze wzgórza, na które dowiózł nas autokar, rozpościera się piękny widok na miasto. Zaczynamy omyłkowo zwiedzanie od kościoła, który mieliśmy zdobyć po wędrówce drogą krzyżową od dołu ku górze. Jest ona pełna malowniczych kapliczek i schodów. Schodzimy więc pod prąd kalwarii. Rozważania indywidualne ułatwiają fontanny, z których 5 poświęconych jest np. grzechom zmysłowości: wzroku, słuchu, smaku, dotyku i powonienia. Skrapiamy spieczone gorącym słońcem czoła wodą z fontann z postanowieniem większego opanowania zmysłów. Zaglądamy do wnętrza kapliczek, w których znajdują się wspaniałe rzeźby przedstawiające drogę krzyżową Pana Jezusa. Trochę szkoda, że mijamy stacje tej kalwarii w odwrotnej kolejności, ale za to droga w dół łatwiejsza w ten upalny dzień. Następnie udajemy się do Porto. Jest to drugie co do wielkości miasto w Portugalii, położone przy ujściu rzeki Duero do oceanu. Od jego nazwy pochodzi nazwa całego kraju (łac. Portus Cale = Port Cale). Rzeka wyżłobiła w wyżynnej okolicy piękny wąwóz, w którym rozwinęło się miasto. Na stromych brzegach malowniczo przykleiły się domy. Miasto spinają piękne, wysokie wiadukty. Twórca jednego z nich jest projektant najsłynniejszej paryskiej wieży, Ferdynand Eifel. Zatrzymujemy się na bulwarze przy rzece, pełnym kafejek po jednej stronie i straganów po drugiej - nad jej brzegiem. Po rzece pływają łodzie żaglowe, trochę podobne do weneckich gondoli, ale większe. Siadamy przy stolikach w jednej z kafejek, Biuletyn Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Nr 46/2/08 – 14 – ale nie mamy czasu, aby doczekać się na kulinarne specjały wyglądające jak mięso w cieście z warzywami. Musimy zadowolić się mocną kawą serwowaną w malutkich filiżankach, popularną na całym południu Europy. Przy stoliku obok spotykamy studentki z Krakowa, które przyjechały do Lizbony i tam studiują przez 2 semestry w ramach wymiany międzynarodowej studentów. Oj, łezka się kręci, że 20 lat temu było to zupełnie nierealne Za chwilę wstajemy i wchodzimy do piwnicy wina "Porto" firmy Sandeman. Założono ją w XVIII wieku. Panuje tam chłód i tajemniczy półmrok, z którego wyłaniają się szpalery beczek mieszczących ponad 20 tys. litrów szlachetnego trunku. Jego cechę charakterystyczną jest to, że na pewnym etapie przerywa się fermentację, dodając ok. 20% mocnej Brendy. W ten sposób dawniej zabezpieczano ten trunek przed kwaśnieniem, które uniemożliwiało jego eksport. Na sprzedaży win głownie do Anglii powstało w Portugalii wiele fortun. Po obejrzeniu piwnic, wysłuchaniu prelekcji i obejrzeniu filmu o produkcji win - w języku rosyjskim (przegłosowano tę wersje z braku polskiej), siadamy przy czarnych, błyszczących stołach. Podają nam do degustacji 2 kieliszki (napełnione tylko w 1/3) białym i czerwonym Porto. Wszystkim smakuje. Opuszczamy piwnice z lekkim szumem w głowie i siatką z Porto na pamiątkę. Dobry nastrój sprawia, że przyłączamy się do trwającego festynu na orkiestr ludowych. Płynne rytmy portugalskiej muzyki porywają nas do żywiołowego tańca. Atmosfera fiesty udziela się wszystkim. Niestety, czas goni, autokar zatrzymuje się w jedynym dogodnym dla nas miejscu na zatłoczonej ulicy i zaraz powstaje korek samochodowy. Jednak tutejsi kierowcy są wyrozumiali i nie trąbią. Zegnamy się z pięknym miastem Porto i wyjeżdżamy do Fatimy, odległej o jakieś 2 godziny stąd. W autokarze większość z nas zasypia z nadmiaru wrażeń i upału. W Fatimie sprawnie lokujemy się w pensjonacie. Wieczorem idziemy na plac koło bazyliki, aby zobaczyć to jedno z najsłynniejszych miejsc kultu Maryi na świecie oraz wziąć udział w wieczornym odmawianiu różańca. Bazylika została zbudowana w I połowie XX wieku z białego kamienia. Wokół znajduje się kompleks złożony z kaplicy, muzeum i nowej bazyliki, wybudowanej, aby pomieścić rosnące rzesze pielgrzymów zwłaszcza podczas niepogody, która zdarza się tu dość często. Różaniec w Fatimie odmawia się w rożnych językach, a za naszą sprawą również po polsku. Mirosław Ludorowski Jednym z najpopularniejszych programów telewizyjnych w Polsce jest jest „Szkło kontaktowe” emitowane codziennie przez TVN24. W programie tym para złożona z dziennikarza i satyryka – każdego dnia tygodnia inna - pokazuje fragmenty telewizyjnych wystąpień znanych osób – głównie polityków - i rechoce z nich na potęgę. W przerwach między rechotem prezenterów telefonują widzowie i rechocą wydziwiając, jacy to ci politycy są głupi, nieuczciwi, fałszywi i obłudni, a prezenterzy wtórują. Rechot to szczególny rodzaj śmiechu. Idzie ulicą garbaty człowiek, buahahahaha, ale śmieszny. Ktoś się potknął albo jeszcze lepiej wywrócił, buahahahaha, ubawu co niemiara. Ktoś inny mówiąc przejęzyczył się, buahahahaha, ale głupek. Rechot jest reakcją głupców na sytuację, którą człowiek mądry próbowałby zrozumieć. Rechocąc nie trzeba się wysilać nad rozumieniem, a na dodatek zyskuje się miłe poczucie własnej wyższości. – 15 –Biuletyn Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Nr 46/2/08 Wszystko, co wiemy o świecie, wiemy z prasy, radia albo telewizji. Mówią nam one co się wydarzyło i jak przebiegało. A potem to komentują. Nie to, co się wydarzyło, ale to, co nam powiedziały. Wydaje nam się, że znamy świat, najważniejsze wydarzenia, że rozumiemy co się dzieje. Tymczasem poznajemy i znamy nie prawdziwy świat, ale to, co nam telewizja zechciała pokazać, radio powiedzieć a gazety opisać. Na ekranie płaskie ludki w garniturach gadają niemądrze albo małostkowo czy choćby pociesznie, robią miny, lżą się nawzajem. Czasem wprawdzie coś gdzieś wybuchnie, gdzie indziej ziemia się zatrzęsie, tam huragan albo tsunami spustoszy, tam znowu wojska wkroczą albo się wycofają, a tam dla odmiany auta się zderzą, samolot rozbije przy lądowaniu albo starcie... Ale i tak najważniejsze są te miny, gesty czy obelgi. A my, kurna, żyjemy sobie, patrzymy na to wszystko i cieszymy się, żeśmy tacy – w odróżnieniu od tych z ekranu - mądrzy i doskonali, a w każdym razie od nich lepsi, mądrzejsi, uczciwsi. Przekonani, że wszystko wiemy, wszystko rozumiemy, rechocemy w miłym poczuciu wyższości. Wojciech Jankowski Ks Marek Adaszek urodził się 18 września 1948 r. w Zgorzelcu; święcenia w stopniu prezbiteratu przyjął 25 maja 1974 r. w Archikatedrze Wrocławskiej; po święceniach pełnił funkcje wikariusza w parafii pw. św. Jerzego w Dzierżoniowie oraz w rodzinnej parafii pw. św. Bonifacego w Zgorzelcu; po studiach na Uniwersytecie „Angelicum” w Rzymie i po przewodzie doktorskim podjął wykłady z zakresu liturgiki w Papieskim Fakultecie Teologicznym we Wrocławiu; posługiwał jako ojciec duchowny alumnów Wyższego Seminarium Duchownego we Wrocławiu a następnie w Legnicy; był członkiem Zespołu ds. Stałej Formacji Duchowieństwa Diecezji Legnickiej; od kilkunastu lat naznaczony krzyżem choroby dawał przykład, wynikającego z głębokiej wiary, męstwa w cierpieniu. Chcąc napisać coś więcej o księdzu Marku Adaszku, coś od siebie jest niesamowicie trudno. Przystępując do tej pracy nawet nie zdawałem sobie sprawy jak trudno. Ta krótka notka biograficzna niewiele o Nim mówi, jako o człowieku, o kapłanie. Księdza Marka dane mi było spotkać w życiu zaledwie kilkakrotnie. Był On człowiekiem z rodzaju tych, których gdy raz dane ci było z Nim się zetknąć nie zapomnisz Go już nigdy. Pierwszy raz miałem szczęście Go spotkać około dziesięciu lat temu, gdy na zaproszenie naszego ks. proboszcza przeprowadził w naszym kościele rekolekcje, a raczej kilkudniowe rozmyślania modlitewne dla członków jeleniogórskich grup parafialnych Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Diecezji Biuletyn Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Nr 46/2/08 – 16 – Legnickiej. Wiedzieliśmy, że jest wykładowcą legnickiego Seminarium Duchownego, że jest jednym z najwybitniejszych polskich liturgistów, o ile nie najwybitniejszym. Spodziewaliśmy się, że ujrzymy naukowca zamkniętego w swoim świecie, który w sposób wyszukany przedstawi nam własne racje, przemyślenia, że usłyszymy niezwykle mądre i nie zawsze zrozumiałe dla wszystkich słowa. Tymczasem te słowa były istotnie mądre, ale nie w sposób, którego się spodziewaliśmy. Ujrzeliśmy skromnego człowieka, o którym, gdyby nie nasza wcześniejsza wiedza, nikt nie podejrzewałby nawet, że może być profesorem wyższej uczelni. Jak wspomniałem wcześniej to zdarzenie miało miejsce około 10 lat temu, ale proszę mi uwierzyć, ja do dzisiaj pamiętam niemalże każde Jego słowo. Później przez naszą parafię przewinęło się wielu jeszcze rekolekcjonistów, niektórych nawet nie pamiętam, a co dopiero to, o czym oni mówili. Mnie samemu przed sobą było trudno się przyznać do tego, ale czym jest prawdziwa modlitwa wytłumaczył mi dopiero ksiądz Marek. On nauczył mnie prawdziwie się modlić. Do tej pory wydawało mi się to tak zupełnie naturalne, że o czym tu prowadzić dysputę? Pamiętam zażenowanie księdza Marka, gdy poprosiłem o wywiad do naszego biuletynu i jak szybko z wywiadu zrobiła się szczera rozmowa. Rozmowa, jaką prowadzą ze sobą uczeń z nauczycielem, syn z ojcem. Pamiętam zniecierpliwienie księdza proboszcza, który kilkakrotnie przychodził do nas /rozmowa miała miejsce w salce katechetycznej/ i pytał „długo jeszcze?”. A dla mnie ta rozmowa okazała się jedną z najpiękniejszych, najważniejszych rzeczy, które spotkały mnie w moim, przecież ponad pięćdziesięcioletnim życiu. Dzięki niej tak wielu rzeczy, tak wielu spraw jestem teraz pewny, to chyba najwłaściwsze słowo, po rozmowie z ks. Markiem po prostu nabrałem pewności. Od tej pory zawsze uważam, że każdy z nas powinien taką rozmowę przeżyć, właśnie by nabrać pewności, pozbyć się jakichkolwiek wątpliwości, bo nikt mnie nie przekona, że ktoś może ich nie mieć. Księdzu Markowi winien jestem ogromną wdzięczność, On nawet nie podejrzewał jak bardzo zmienił moje spojrzenie na wiele spraw. To, w jakim miejscu się znajduję, jak myślę, nie zawaham się powiedzieć, jak żyję, zawdzięczam głównie Jemu. Księdza Marka widziałem jeszcze kilka razy, pamiętamy choćby Jego obecność podczas uroczystości poświęcenia murów naszej świątyni, kilkakrotnie prywatnie odwiedził naszą parafię. Zawsze niezwykle skromny, nienarzucający się, nigdy nie dający odczuć, że „ja wiem lepiej”. Jego śmierć napełniła mnie ogromnym smutkiem, z żalem słuchałem wspomnień o Nim na falach legnickiego radia „Plus” i dziękowałem Bogu za to, że pozwolił mi na swej drodze spotkać tego wielkiego człowieka, a przede wszystkim wielkiego, ale głównie mądrego Kapłana. WIECZNY ODPOCZYNEK RACZ MU DAĆ, PANIE ! Ryszard Sos Stowarzyszenie Rodzin Katolickich przy Św. Judy Tadeusza w Jeleniej Górze Parafii p. w. ul. Czarnoleska 2 tel. / fax.: (0-75) 64 21585 http://www.juda.legnica.opoka.org.pl/ e-mail: [email protected] Nr 46 opracował zespół w składzie: ks. Jerzy Gniatczyk, Leokadia Husak, Mirosław Ludorowski, Ryszard Sos,