Zimowy kurs turystyki wysokogórskiej

Transkrypt

Zimowy kurs turystyki wysokogórskiej
Zimowy kurs turystyki wysokogórskiej
Wpisany przez Marian
Środa, 12 Styczeń 2011 22:17
Już od dawna planowaliśmy wypad w Tatry zimą ale zawsze coś stawało nam na przeszkodzie.
W końcu kiedy byliśmy zdecydowani jechać samotnie, Tomasz znalazł w necie zimowy kurs
wysokogórski u Waldka Niemca. Plan kursu był zachęcający więc szybko zapadła decyzja o
wyjeździe. Myślę, że była to dużo lepsza decyzja niż samodzielny wyjazd. Warto najpierw
nauczyć się gór zimą z kimś bardziej doświadczonym, niż dać się zabić przez jakąś żałosna
lawinę. Jak wspomniałem był to nasz pierwszy zimowy wypad w Tatry i zdecydowanie
powróciliśmy dużo bogatsi w wiedzę i doświadczenie. To rodzi nadzieję, że następne wyjazdy
zimowe może nie będą już tak samobójcze.
To nie będzie regularny wpis. Z racji wzięcia na kurs ogromnej ilości rzeczy i jedzenia (plecak
ważył 18 kg) nie dałem rady zabrać laptopa więc wszelkie zapiski prawadziłem w zeszycie z
Hannah Montana. Część pisałem na bieżąco, część na koniec dnia, dlatego może wydawać się
to chaotyczne. Myślę jednak, że to najlepiej oddaje klimat całości więc będę zmieniał jak
najmniej. Miłego czytania! 06.01.2011
Napierdala Halny. Idziemy na pierwsze spotkanie z Waldkiem, naszym instruktorem. Niestety
czekamy ponad godzinę Dostaliśmy uprzęże i raki.
Mamy się pakować na wyjścia w nst. sposób:
- uprząż na dnie
- później ciuchy zapasowe
- raki w środku
1/2
Zimowy kurs turystyki wysokogórskiej
08.01.2
Wpisany przez Marian
Środa, 12 Styczeń 2011 22:17
- kask na zewnątrz
- skarpetki zapasowe + wszystkie zapasowe rękawiczki
Dostaniemy jeszcze czekany i kaski. Koleś z siwymi włosami dużo gada i jest na szczęście dość śmieszny. Debsiu (ten śmieszny gość) dostaje kurwicy, bo jakieś typy nie zeszły na dół. Wracamy z zajęć i nieco ćwiczymy to co nam Waldi na dole pokazał. Zakłądanie uprzęży, dopinanie karabinków, pętelek, wiązanie węzłów i zakładanie raków.
Wróćmy do początku. Jazda do Zakopca przebiegła bezproblemowo. Wyjechaliśmy od Smoka o 9. A właściwie od Agi i Krzycha, którzy byli bardzo miłymi gospodarzami pod nieobecność Ani. Mimo korków i obaw, że sie spóźnimy udało nam sie dojechać na czas. Pełne umundurowanie i wychodzimy. Jebane 18 kg na plecach w chujowym plecaku. Doszliśmy do Kuźnic a ja już myślałem, że mi ramiona odpadną. Dalej jakoś szło, powoli w górę. Szliśmy wolno ale w stałym tempie. Wyszliśmy na otwartą przestrzeń. Wiało. I to wiało jak sam skurwysyn. Miejscami na tyle
mocny, że trzeba leżeć bo inaczej nas porwie ze szlaki. Nie żartuję. Staramy sie przeczekać najgorsze ale w pewnym momencie trafiamy na miejsce gdzie ani myśli przestać wiać. Przy wstawaniu od razu nas przewraca na bok. Trzeba się trochę czołgać, trochę biec byle tylko wyjść z najgorszej strefy. W końcu wchodzimy w las. Morda boli, cała obita latającymi kryształkami lodu. Byłem przygotowany na wiatr, ale nie na kurwa taki! Mimo wszystko ubrałem się dużo za ciepło i byłem cały mokry. W końcu dochodzimy do schroniska. Meldujemy się w pokoju, jesteśmy
pierwsi. W międzyczasie okazuje się, że Tomek zapomniał chlebów a mój termos od ruskich się zepsuł. Tomek kupił chleb za 6 zł w schronisku a mój termos nadal się do niczego nie nadawał. W międzyczasie poznaliśmy Krzyśka - spoko gościu. Zajęcia zaczęły się z prawie godzinną obsuwą. Ogólnie nauczyliśmy się podstaw dotyczących sprzętu. Poznaliśmy też miłą parkę z którą utworzyliśmy grupę na wszystkie wyjścia. Powinno być fajnie. Troche się boję, czy sobie ze wszystkim poradzę ale trzeba być dobrej myśli. Jutro wspinamy sie w lodzie. Będzie nieźle. Wyjście
o 8.30.
- Czeka
07.01.2011
- Rękawi
Jest wieczór. Gramy w jakąś grę i dostajemy z Tomaszem po dupie. Czekamy na wykłady które mają się zacząć o 18.
- Skarpety
Rano w końcu nie poszliśmy na lody. Boguś, nasz instruktor, powiedział, że idziemy na szczelinę. To wyjście poprzedziło 3,5 godziny teorii i sucha praktyka w pokoju. W końcu przyszedł czas na wyjście. Namęczyłem się niemiłosiernie żeby przypiąć czekan do plecaka. Ostatecznie udało się zamontować cały sprzęt. Nasza wesoła kompania w składzie ja, Tomek, Ewelina i Przemo ruszyliśmy na morderczą wyprawę. Trochę nie spodziewaliśmy się, że nasze miejsce działania widać z okna kibla schroniska..
- Spodnie najle
- Absolutnie żadnej ba
Wieczorem był wykład Debsia na temat sprzętu na zimę. Wnioski wysnułem takie:
zimę!
na
zajebista
jest
Wełna
-
- Buty muszą mieć sztywną podeszwę
2/2

Podobne dokumenty