Dyskusja panelowa na temat produktów regionalnych, lokalnych w UE
Transkrypt
Dyskusja panelowa na temat produktów regionalnych, lokalnych w UE
Fundusz Współpracy Biuro Programów Wiejskich Dyskusja panelowa na temat produktów regionalnych, lokalnych w UE Przysiek, 9.06.2005 r. Paneliści: prof. Małgorzata Duczkowska-Piasecka, Henryk Wujec, Piotr Bikont, Marek Gąsiorowski Prowadzący: Marek Stawujak, Fundacja Fundusz Współpracy, Program Agro-Info Marek Gąsiorowski: Mówiąc o produktach regionalnych mówimy, o czymś co jest ostatnio modne. Ostatnio spotykamy się, że wszystko jest regionalne łącznie z restauracjami, które prowadzą jednocześnie kuchnię polską i orientalną. Te 5 minut produktów regionalnych właśnie trwa, tylko zachodzi pytanie co to jest produkt regionalny. Dla nas bardzo często pojęcie „regionalny”, przyjmuje różne znaczenia. Dość często zdarza się, że ruskie pierogi uważane są, w różnych regionach, za produkt regionalny. W takim razie jeśli ruskie pierogi, nie są regionalne, to co jest regionalne i co to jest produkt regionalny ? Chciałbym się do tego odnieść i spróbować przybliżyć państwu, określenie produktu regionalnego obowiązujące w Unii i prawodawstwie unijnym. Prawodawstwo unijne obowiązuje nas już od paru dobrych miesięcy i obowiązywać będzie dalej. Produkty regionalne są w UE prawem chronione. Są one chronione rozporządzeniami Rady kiedyś EWG, a teraz Rady UE, a więc są to akty prawne, które wprost obowiązują państwa członkowskie. Obowiązują w całości bez możliwości dokonywania jakichkolwiek zmian. Rozporządzenia mówią, że produkty regionalne, a więc produkty, których cechy są związane z regionem lub wynikają z tego regionu, mogą być prawnie chronione. Prawnie chronione, a więc nazwy takich produktów są przypisane do producentów z tego regionu. Ochrona produktów regionalnych jest ochroną pewnej własności społecznej, zbiorowej która przynależy do producentów danego produktu na danym terenie. Nie jest to własność indywidualna i tym się różni od znaków towarowych, a więc od zupełnie innych praw ochronnych, praw ochrony własności przemysłowej. Używam określenia produkt regionalny, chociaż w aktach prawnych nazywa się to: nazwa pochodzenia lub oznaczenie geograficzne. Jest to ochrona produktu, który w swojej nazwie ma zawarte określenie regionu z którego pochodzi. Oczywiście ochrona tej nazwy jest także związana z tym z jakich surowców i w jaki sposób produkt jest wytworzony. Jak powiemy „szynka parmeńska” to wszyscy wiemy, że mówimy o znanym produkcie (nie wszyscy go lubią), dostępnym w całej Europie mającym przyzwoitą cenę. Produkt ten ma w nazwie słowo „Parma” czyli szynka pochodzi od nazwy pewnej miejscowości we Włoszech. Ochrona, o której mówimy polega na tym, że nikt inny poza określonym regionem w okolicach miasta Parmy nie ma prawa produkować szynki, która nazywałaby się „parmeńska”. Każdy ma prawo produkować szynkę tak samo ale nie może nazywać ją parmeńska. Przez samą nazwę konsument ma wiedzieć, że ten produkt jest oryginalny i pochodzi z tamtego regionu. Dlaczego klient powinien zorientować się, że szynka parmeńska jest produktem prawnie chronionym? Przez to, że UE wprowadziła odpowiednie znaki, którymi producent mający takie prawo może znakować swój produkt. Znaki te są małe i znajdują się na etykiecie produktu. Trzeba umieć je zobaczyć. Wprowadzone są trzy znaki. Dwa z nich mówią, że produkt pochodzi z danego regionu (są dwa rodzaje związku produktu z danym regionem). Pierwszy znak to - nazwa pochodzenia, który mówi, że zarówno surowce jak i sposób wytwarzania oraz wszystkie etapy produkcji odbywają się na danym terenie i w związku z tym właśnie, produkt nosi wszelkie cechy specyficzne dla danego regionu. Drugi znak nazwany oznaczeniem geograficznym, wskazuje luźniejszy związek danego produktu z regionem jako, że dopuszcza żeby jeden z etapów wytwarzania tego produktu nie był związany z danym regionem. Jako przykład można podać gęś pomorską. Jeżeli pisklę urodzi się i zostanie odchowane na Pomorzu na paszy Materiał pokonferencyjny – czerwiec 2005 Panel dyskusyjny: Produkty regionalne, lokalne w UE Fundusz Współpracy Biuro Programów Wiejskich pochodzącej z Pomorza i zostanie ubite i odpowiednio przetworzone na Pomorzu, wtedy mamy gęś pomorską w rozumieniu ochrony nazwy pochodzenia. Mamy do czynienia z warunkami, które dotyczą pierwszego bardziej rygorystycznego znaku. Jeżeli mamy sytuację, że pisklęta pochodzą z Pomorza, ale możemy je wychowywać na terenie większym niż Pomorze, na przykład dodatkowo na Kujawach, a potem ubijane jest i przetwarzane na Pomorzu, to taki produkt może uzyskać znak oznaczenia geograficznego. Trzeci znak, który jest uregulowany odrębnymi przepisami, to jest znak, który mówi o gwarantowanej tradycyjnej specjalności. Znak, który nie chroni już związku danego produktu z regionem, tylko chroni wyłącznie tradycyjną technologię wytwarzania tego produktu, a więc odnosi się do tego że producenci zobowiązują się wytwarzać swój produkt w sposób tradycyjny i tymże znakiem gwarantują konsumentowi, że tak właśnie jest. Dla przykładu produktem, który ma taki europejski znak jest: mozarella. Ser, który w samej nazwie nie ma nazwy regionu nie jest rejestrowana jako produkt pochodzący z konkretnego miejsca. Przyznany znak zabezpiecza, że produkt pojawiający się na rynku i nazywający się mozarella jest robiony w sposób charakterystyczny dla tradycyjnej produkcji mozarelli. W tym przypadku nie ma obowiązku wytwarzania go na konkretnym obszarze. Polityka dotycząca ochrony produktów regionalnych (nazw pochodzenia i oznaczeń geograficznych) oraz tradycyjnych sposobów wytwarzania funkcjonuje w UE od 1992 roku. W tym czasie zostało zarejestrowanych w UE prawie 700 produktów. Uzyskanie prawnej ochrony do używania nazw regionalnych i tradycyjnych produktów polega na tym, że producenci z państwa członkowskiego przygotowują odpowiedni wniosek, który charakteryzuje w sposób precyzyjny zarówno cechy tego produktu, jak i związki tego produktu z regionem. Państwo członkowskie, podejmują decyzję o akceptacji takiej specyfikacji i przesyła ją do Komisji Europejskiej. Decyzję czy produkt jest chroniony czy nie podejmuje Komisja Europejska, a więc wysokie ciało UE. Także taka ochrona ma wysoką rangę. Ochrona danego produktu przysługuje od momentu zarejestrowania danego produktu. Tych produktów jest około 700 i są one rejestrowane w bardzo różnych kategoriach. Są kraje, które mają 1 produkt chroniony i są kraje które maja takich produktów ponad 140. Wiodącym krajem w liczbie zarejestrowanych produktów regionalnych są Włosi. Włosi ostatnio wyprzedzili Francuzów, którzy od zawsze byli liderami w ilości produktów regionalnych. Dość dużo takich produktów mają Hiszpanie, Portugalczycy, Grecy. Bardzo mało zarejestrowanych produktów mają Finowie, Szwedzi i Duńczycy. Jakie kategorie produktów są chronione w UE? Kategorią posiadającą najwięcej produktów chronionych są sery. Kolejną kategorią w której taka ochrona występuje są: owoce, warzywa i zboża. Poza tym dość dużo produktów jest w kategoriach: świeżych mięs, wyrobów mięsnych, oliw i oliwek. Ten system ochrony nie obejmuje alkoholi ale obejmuje piwa. 154 sery mają oznaczenie geograficzne czyli sery pod tą nazwą można produkować w tym regionie, z którego pochodzą. Druga kategoria o której mówiłem, to są owoce, warzywa i zboża. Chciałbym zwrócić uwagę na to, że 139 takich produktów jest w Europie chronionych i jakie to są produkty. Są to np. regionalne jabłka, regionalne kasztany -to jest specyficzna jakość w ramach odmian, które są uprawiane na danym terenie. To są także winogrona, to jest papryka, marchew, melon i różne inne owoce. W Polsce takie produkty mamy, tylko pytanie czy jesteśmy je w stanie zidentyfikować oraz czy jesteśmy w stanie stworzyć grupę producentów, która podejmie wysiłek po to, aby rzeczywiście taki produkt uzyskiwał wyróżnienie. Jeżeli mówimy o produktach regionalnych to mówimy o produktach które są wytwarzane na rynek, a więc wytwarzane są po to, aby konsument mógł je kupić, aby powstał rynek takich produktów. Wytwarzane są po to, żeby konsumentowi dać gwarancje miejsca pochodzenia i gwarancje jakości tego produktu, żeby konsument był uprzejmy z uśmiechem zapłacić parę groszy więcej za każdy kilogram czy za każdy plasterek tego produktu. To jest pewna polityka, która jest polityką uzupełniającą do całego obszaru wytwarzania żywności. Polityka, która ma spowodować, że w Europie będzie zachowana różnorodność produktów, że w Europie będą zachowane odmiany roślin czy rasy zwierząt, które nie są przydatne do intensywnej towarowej produkcji. Taka jest idea omawianych rozporządzeń. Materiał pokonferencyjny – czerwiec 2005 Panel dyskusyjny: Produkty regionalne, lokalne w UE Fundusz Współpracy Biuro Programów Wiejskich Henryk Wujec: były minister, pracownik fundacji Dla Polski, przewodniczący Rady Polskiej Izby Produktu Regionalnego Lokalnego Zacznę od pewnego wydarzenia na Placu Zamkowym, gdzie wszystkie gminy woj. Podlaskiego wystawiły swoje produkty. Ludzie zarówno Polacy i goście z zagranicy kupowali oferowane wyroby. Po kilku godzinach zabrakło towarów. Tak samo jak w Polsce, tak i w UE jest potrzeba kupowania produktów regionalnych. To jest jedna strona, żywiołowy rozwój, ale musi on być ujęty w normy prawne. Głównie dlatego, że jeżeli chcemy, żeby ten boom był dalej, żeby na tym zarabiać to musimy się upewnić, że to jest dobre, jest jakościowo takie same. Żeby to zrobić jest cały system ochrony jakości, o której mówił Marek Gąsiorowski, który wprowadziła UE po raz pierwszy w roku 1992 wzorując się na systemach już istniejących, tutaj podstawą jest system francuski, który ma już 100 lat. My, żeby wejść w ten system przyjęliśmy ustawę, która dokładnie jest integralnie związana z tymi dwoma rozporządzeniami ta ustawa, to ustawa o rejestracji i ochronie nazw i oznaczeń produktów rolnych i środków spożywczych oraz produktach tradycyjnych z dnia 17 XII 2004, a obowiązuje od 17 II 2005. Ta ustawa mówi co trzeba robić, żeby ten swój charakterystyczny produkt zarejestrować, żeby dostać ochronę. Jeżeli górale robią oscypki i chcą, żeby te oscypki były kupowane jako ich, żeby nikt inny nie miał prawa ich sprzedawać. Jeżeli ktoś chce wejść w tą procedurę, to musi przejść tą drogę prawną. Więc co musi zrobić- złożyć wniosek do ministerstwa w cenie 300zł. Po trzecie obszar geograficzny. Tutaj są zawsze wielkie spory. Np. zgłaszając oscypek górale mieli duże trudności z dogadaniem się. Dlatego, że trzeba było określić, gdzie jest koniec oscypka, że w Bieszczadach to jeszcze nie jest oscypek, a w Beskidzie czy w Sudetach, to już nie jest oscypek. Więc zgłosili 4 powiaty: tatrzański, sądecki, żywiecki i nowotarski. Dogadali się, że w tych czterech powiatach jest tradycja robienia oscypka i oczywiście muszą też zgodzić się co do specyfikacji, jakie są surowce itd. To wszystko trzeba opisać we wniosku. Wnioski można pobrać ze strony internetowej Ministerstwa Rolnictwa. Do pobrania są 2 wnioski – jeden ten o którym mówił Marek Gąsiorowski, drugi dotyczy tradycyjnej. Jest on rzadziej stosowany. Przy wypełnianiu wniosku część rzeczy jest łatwo wypełnić, ale np. przy pisaniu specyfikacji lub rysu historycznego trzeba korzystać z pomocy fachowców: technologa, który pomoże opisać tą specyfikację, etnografa, który sięgnie do starych ksiąg, muzeów, itd. Sama specyfikacja to jest 1-2 strony. Wypełniony wniosek składa się do Ministerstwa Rolnictwa. Jest przy Ministerstwie Rolnictwa 7-osobowa rada do spraw produktów tradycyjnych, która ocenia wniosek. Jednocześnie minister ogłasza na swojej stronie internetowej, że wpłynął taki wniosek i zamieszcza jakby skrót tego wniosku. Po co to jest robione? Po to żeby podkreślić jawność procedury. Jeśli np. jacyś górale zgłosili oscypka, to inni np. z Bieszczad mogą powiedzieć – dlaczego tam nie ma nas, my protestujemy. Wolno zgłosić zastrzeżenia, protest. Jeśli nie ma takiego protestu – sprawa jest prosta. Ale jeśli jest – to trzeba to wyjaśnić. Albo się dogadają i złożą wspólny wniosek, albo rada będzie musiała zadecydować. Ostateczną decyzję – kto ma rację – podejmuje minister. Załóżmy, że górale się dogadają, złożą wspólny wniosek. Wniosek ten jest następnie kierowany do Brukseli. Procedura w Polsce jest dość długa – ok. pół roku, a Bruksela może rozpatrywać wniosek nawet 2 lata, w niektórych przypadkach nawet 8 lat! Chociażby przykład piwa bawarskiego, któremu przyznano znak po 8 latach! Ważne jest to, że po wysłaniu wniosku do Brukseli, produkt którego on dotyczy podlega już ochronie. Z chwilą wysłania do Brukseli propozycji nadania znaku jakościowego, na terenie kraju nie wolno go już fałszować, podrabiać itd. Np. można robić sery podobne do oscypka, ale nie można nazywać ich już oscypkami. Za to są nakładane sankcje od kar pieniężnych – 4 tys. zł. do 5 lat więzienia włącznie – w sytuacji trwałego nieuprawnionego korzystania z zastrzeżonego znaku towarowego połączonego z czerpaniem korzyści majątkowych. Materiał pokonferencyjny – czerwiec 2005 Panel dyskusyjny: Produkty regionalne, lokalne w UE Fundusz Współpracy Biuro Programów Wiejskich Prof. Duczkowska-Piasecka: Co dzieje się z wnioskiem w Brukseli? To samo co w Polsce, tzn. na stronach dziennika urzędowego Komisji Europejskiej zamieszczane jest ogłoszenie, że określona grupa producentów zgłosiła propozycję zastrzeżenia określonego znaku towarowego według określonej specyfikacji i w ciągu 6 tygodni uprasza się wszystkich, którzy albo wnoszą jakieś zastrzeżenia, albo chcą dołączyć do tej grupy o zgłoszenie ich w wyznaczonym terminie. Bo proszę zauważyć, że jeśli myśmy objęli ten oscypek powiatami, które leżą przy granicy południowej, to być może są jeszcze producenci, którzy potrafią udowodnić, że oni do tej pory także tymi samymi metodami produkują ser – oscypek i sprzedają go u siebie. I wtedy nie ma przeszkód, żeby ten sam znak obowiązywał również tam. Funkcjonujemy przecież razem na jednolitym rynku. Henryk Wujec: Zgłoszenie zastrzeżenia znaku towarowego jest dla produktu niesamowitą dźwignią promocyjną. Znamy to z praktyki. Jeszcze 2 lata temu o kiełbasie wiesieckiej, słyszały pojedyncze osoby. A w tej chwili dzięki tej promocji, wysokiej jakości, produkt ten sprzedawany jest w Krakowie, Warszawie, wystawiany jest na targach w Paryżu, we Włoszech. Mimo tego, że producenci nie mają jeszcze znaku towarowego , to już wypromowali swoją żywność dzięki temu, że nastawili się na wysoką jakość, której pilnują a nie na ilość. Chociaż producent ogórków ariańskich – Zagórski prowadzi produkcję w tonach. To jednak jest ryzykowne z uwagi na jakość. Jednak widać produkt lokalny może stać się dla jego producenta dźwignią promocyjną, dzięki której może znacznie zwiększyć swój obrót. W Unii Europejskiej produkty tradycyjne nie mają zbyt wielkiego udziału w ogólnym obrocie rolnym – jest to 10% a we Włoszech 15%. Ale jeśli połączy się to z promocją regionu, to może dać do 50% łącznych dochodów. To zaczyna już być poważna rzecz. Dlatego warto zająć się produktem regionalnym, ale tylko pod tym warunkiem, że wejdzie się na tę drogę prawną, będzie się dążyło do zastrzeżenia znaku towarowego, który będzie dawał gwarancję jakości. Z rozpoczęciem procedury zastrzeżenia znaku towarowego należy się spieszyć. To jest wyścig, olimpiada. Na razie z Polski zostały zgłoszone trzy produkty: oscypek, bryndza i miody wrzosowe z borów dolnośląskich. Dlaczego akurat te trzy? Bo górale od dawna się do tego przygotowywali, a pszczelarze są dobrze zorganizowani, potrafili razem taki wniosek dobrze napisać. Trzy produkty to niewiele. Kilka innych się przygotowuje. To jest problem, o którym Pani profesor będzie jeszcze mówić, bo z chwilą wejścia do Unii, nie wolno nam promować polskich znaków. Wolno promować znaki regionalne, wolno promować znaki przez stowarzyszenia, ale instytucje państwowe nie mogą promować. Na razie w naszej ustawie jest taki „wybieg”. Nie myśmy go wymyślili tylko Włosi, ale my tą samą drogą idziemy. Chodzi o stworzenie tzw. Listy produktów tradycyjnych. Otóż każdy producent, każda osoba fizyczna lub prawna może zgłosić do Marszałka jakiś produkt tradycyjny, charakterystyczny, który zna i musi go opisać, musi również wypełnić wniosek. Wniosek przesyłany jest następnie do ministra, który raz w roku publikuje listę produktów tradycyjnych, które są już w jakiś sposób promowane. Włosi na przykład na liście produktów tradycyjnych mają 4 tys. znaków, my chcemy mieć 300. Wniosek jest łatwiejszy do wypełnienia, ale jego przygotowanie daje możliwość poznania procedury co ułatwi później wnioskowanie o zastrzeżenie znaku towarowego. Umieszczenie produktu na krajowej liście produktów tradycyjnych nie daje żadnej ochrony prawnej. Prawdziwą ochronę znaku towarowego daje jedynie jego zastrzeżenie w Brukseli. Daje jednak podstawę do promocji i możliwość prowadzenia produkcji tradycyjnymi metodami, które zazwyczaj nie odpowiadają unijnym normom. Jest to derogacja, czyli odstępstwo od standardowych wymagań. Ale żeby dostać derogację, trzeba mieć produkt charakterystyczny. Jak jest definicja produktu charakterystycznego – tego nikt nie wie. Wciągnięcie produktu na listę produktów tradycyjnych powoduje, że staje się on produktem charakterystycznym. Musi spełniać określone wymagania jakościowe, musi to być żywność bezpieczna ale procesu produkcji nie Materiał pokonferencyjny – czerwiec 2005 Panel dyskusyjny: Produkty regionalne, lokalne w UE Fundusz Współpracy Biuro Programów Wiejskich ograniczają wymagania dotyczące produkcji masowej. Niektórzy marszałkowie ustalili nawet nagrody dla tych, którzy pierwsi uzyskają wpis na listę produktów tradycyjnych w województwie. We Francji, we Włoszech to region jest tym, który niesie w górę jakość produktów regionalnych. To region, a nie państwo, stoi na straży jakości produktu regionalnego. Funkcjonują nawet specjalne porozumienia na rzecz jakości. To, że ta konferencja odbyła się w Ośrodku Doradztwa Rolniczego może zaowocuje porozumieniem producentów, marszałków, władz, instytucji państwowych na rzecz jakości produktów regionalnych, na rzecz promowania idei stworzenia takiej listy produktów, poprzez które będzie promowany region i dzięki której również producenci będą mogli zwiększyć swoje zyski. Prof. Duczkowska-Piasecka: Wiemy jak wyglądają przepisy, wiemy jak wyglądają możliwości. Pytanie jak to wdrożyć do praktyki? Wracając do wczorajszych rozważań, kiedy zastanawialiśmy się nad rozwojem obszarów wiejskich. Skąd wzięła się polityka UE znakowania regionalnych produktów? Otóż stąd, że w wyniku konkurencji na rynku pojawiają się masowe produkty żywnościowe, a jak wiemy obywatele bogatych krajów UE nie cierpią dzisiaj z głodu i w związku z tym popyt na żywność nie rośnie. Ale musimy pamiętać, że w miarę jak obywatel staje się coraz bogatszy, nie jest zainteresowany tym, żeby zjeść jeszcze jednego kotleta schabowego więcej, bo nie jest już w stanie zjeść więcej, ale jest gotów przeciwnie – zmniejszyć spożycie kotletów schabowych na rzecz produktów innych, oryginalnych. Jest w stanie zapłacić za nie więcej, byle było to coś, co się wyróżnia, co jest inne – lepsze. Może tylko posmakować, a może już przejść na ten system odżywiania. Czyli z punktu widzenia popytu, a więc z punktu widzenia obywateli, którzy są w stanie te produkty kupować, Polska należy do krajów, które mogą się świetnie wpisać w te tendencje, gdyż oprócz tego, że u nas ten popyt będzie się rozwijać, mamy szansę nasze regionalne produkty umieszczać na innych rynkach UE. Ale z punktu widzenia podaży, także idzie o to, że rolnicy nie mogą już sprzedać więcej pszenicy, nie mogą sprzedać więcej trzody chlewnej, a mają w gospodarstwie zasoby rolnicze. Jak zrobić, żeby wykorzystać te zasoby inaczej, zastosować je konkurencyjnie, tzn. odnieść jakiś handlowy, komercyjny pożytek. Otóż u podstaw tych znaków stało to, żeby rolnictwo, wieś oferowała produkty odmienne, odróżniające się. Przed wejściem do UE, niektórzy politycy mówili, że UE pozbawi nas tradycji. Zawsze byłam przeciwnego zdania – Unia ułatwi nam pielęgnowanie tradycji. Jeśli nie będziemy dbali o naszą tradycję, to UE nie będzie pilnować naszej tradycji. Unia daje nam szansę na wykorzystanie tego co tradycyjne. Z przepisów unijnych wynika, że indywidualny obywatel nie jest w stanie zarejestrować znaku geograficznego z wyjątkiem bardzo nielicznych przypadków. Jeśli mówiliśmy o rozwoju obszarów wiejskich, o rozwoju lokalnych społeczności, o porozumiewaniu się tych społeczności, o roli organizacji pozarządowych, o roli samorządów, o programie Leader, to jest świetny przykład wykorzystania wiedzy do wyjścia z produktami regionalnymi i tradycyjnymi na rynek. Dlaczego? Dlatego, że aby zarabiać dobre pieniądze jako producenci produktów lokalnych, to musimy wytwarzać cały łańcuch partnerskich zależności, a więc różnych ogniw, które w ostatecznym rozrachunku przyczynią się do sukcesu producenta, który wyprodukuje i sprzeda ten produkt. Pierwsza sprawa, która się z tym wiąże, to taka, że samorządy lokalne mają największą rolę do spełnienia, bo muszą dać wyraz tego dążenia w strategii rozwoju regionalnego. Czyli, jeżeli gmina buduje strategię rozwoju lokalnego, to w tej strategii powinna starać się odpowiedzieć, czy z naszej gminy wywodzą się jakieś tradycyjne produkty lokalne bądź czy możemy być partnerami jakiejś grupy producentów, którzy będą aspirować do rejestracji produktu regionalnego. Druga sprawa – organizacje pozarządowe, działające w regionie, które mają do spełnienia przede wszystkim role edukacyjną: budowania świadomości, partnerstwa, gdyż producenci są niedoinformowani, nie nadążają za zmianami, nie wiedzą na czym w przyszłości będzie można zarobić, w jaki sposób zaplanować Materiał pokonferencyjny – czerwiec 2005 Panel dyskusyjny: Produkty regionalne, lokalne w UE Fundusz Współpracy Biuro Programów Wiejskich inwestycje pod przyszły ewentualny popyt. Dalej mamy samych przedsiębiorców i gospodarstwa rolne, które muszą wziąć udział jako potencjalni producenci. Muszą funkcjonować jak każde małe przedsiębiorstwo na rynku, tzn. angażować swoje zasoby i mieć przy sprzedaży nadwyżkę nad poniesionymi kosztami. Kolejne ogniwo to lokalne i regionalne media. Jeśli mówimy o promocji, to należy pamiętać, że to nie tylko targi w Warszawie, ale najpierw musi pojawić się rzetelna informacja w mediach, dopiero potem zachęcenie do kupna takich produktów. Rzetelna informacja o produkcie stawia producenta w lepszej sytuacji, zaznajamia klienta z produktem. Klienci, którzy przyjdą na targi z wiedzą już z jakimi produktami się spotkają. Wreszcie powiaty, które w ramach sprawowania funkcji publicznych czuwają nad bezpieczeństwem żywności sprawując nadzór sanitarny, weterynaryjny itd. Rolę do odegrania mają również jednostki doradcze zwłaszcza Ośrodki Doradztwa Rolniczego. Dziś też mówimy, że Agro-Info może włączyć się również w tego typu zależności. Jak widać, po to aby odnieść sukces w tej właśnie dziedzinie, która ma naprawdę duże szanse rozwoju, poszczególne ogniwa muszą ze sobą współpracować. UE przeznacza na to pieniądze, nie na operacyjną działalność tego przedsiębiorcy, ale przeznacza pieniądze na promocję, na budowanie świadomości, partnerstwa, na wydawanie rozmaitych katalogów promocyjnych. To jest ogromna rzecz, która przyczynia się do budowy tego, co nazywamy rynkiem produktów regionalnych i tradycyjnych. Zauważmy, że istnieją dwa wątki: jeden wątek tj. wątek przepisów unijnych, rozumienia produktów regionalnych w sensie unijnym, a drugi to jest to co potocznie my rozumiemy jako produkty tradycyjne, które też mają swoje miejsce i na których też można zarobić bardzo duże pieniądze. Chciałbym, żeby Pan Bikont powiedział jak patrzeć na produkt tradycyjny, czego szukać w takim produkcie, żeby móc powiedzieć o nim tradycyjny. Piotr Bikont: Na Pani przykładach chciałbym powiedzieć, dlaczego to o czym mówimy jest takie ważne. Od strony producenckiej i rozwoju wsi to jest oczywiste. Ale również od strony konsumenckiej, czy szerzej kulturowej mamy do czynienia z modą na polskie produkty regionalne, które się coraz lepiej sprzedają. Ale jakie mogą być tego efekty? Weźmy na przykład sękacz. W związku z modą sękacze sprzedają się świetnie, ale te, które produkowane są masowo, które produkuje producent w Suwałkach, które wyglądają tylko jak sękacze, a nie mają z nimi nic wspólnego. W smaku są wstrętne – bo robione na olejkach, technologią, która tylko na zdjęciach może przypominać tradycyjną. Sprzedają się na całym świecie, ale produkowane są w sposób niewłaściwy. I to właśnie ten masowy produkt postrzegany jest na świecie i w Polsce jako sękacz. Tymczasem sękacze produkuje się w bardzo specyficzny sposób. Piecze się nad ogniem, obraca belkę i nawija. Ciasto musi mieć odpowiednie składniki i oczywiście żadnych olejków. Takie sękacze można dostać w Polsce, ale już coraz trudniej. Dlatego, że ci mali producenci, którzy robią jednego sękacza na 2 tygodnie, powoli odchodzą od tej tradycyjnej technologii obracania nad ogniem i przy produkcji używają elektrycznych urządzeń. Takie sękacze nie są całkiem złe ale nie są już tak dobre jak te ręcznie obracane nad ogniem. Pojawienie się masowego producenta jak ten w Suwałkach powoduje, że robi się rynek. Mali producenci, żeby więcej sprzedać, zaczynają zamieniać tradycyjne metody wypieku na urządzenia elektryczne, żeby było łatwiej i taniej – dodają olejków i polepszaczy. W taki sposób masowy produkt wypiera z rynku tradycyjny. Tradycyjny sękacz musi kosztować trzy razy więcej ze względu na zastosowanie bardziej pracochłonnej, droższej technologii. Jeśli nic innego nie będzie miało prawa nazywać się sękaczem – wtedy będzie szansa, że uratujemy to dziedzictwo technologiczne. Podobnie wygląda sprawa kindziuka. Pan Gąsiorowski mówi, że jest jeszcze jeden producent, który robi kindziuk prawidłowo. A kindziuk stał się modny. Mało kto jednak wie, że prawdziwy kindziuk wcale nie jest okrągły tylko płaski, musi być robiony z najlepszego gatunku mięsa, musi być zagniatany i wisieć na strychu przez kilka miesięcy. Jeśli nie zostanie objęty ochroną to za chwilę – nie za 5 lat, a za rok – nie będzie już czegoś takiego. Materiał pokonferencyjny – czerwiec 2005 Panel dyskusyjny: Produkty regionalne, lokalne w UE Fundusz Współpracy Biuro Programów Wiejskich Z kulinarnej mapy giną nie tylko potrawy ale również produkty, z których były przyrządzane. Już tylko z literatury wiadomo, że jednym ze specjałów Małopolski, ze 100 lat temu był głąbik krakowski – odmiana kapusty o bardzo małych główkach. Według wszystkich znaków na niebie i ziemi, w Małopolsce głąbika już się nie znajdzie, bo nikt go już nie uprawia, ale podobno coś na kształt głąbika uprawia się na Lubelszczyźnie. Co z tego wynika? Czy na lubelszczyźnie powinno się certyfikować głąbik krakowski? A może lubelski? Może zachęcić rolników małopolskich, żeby odtworzyli uprawę głąbika krakowskiego? Takimi małymi marynowanymi czy kiszonymi główkami kapusty, podawanymi jako przekąska i zakąska, można zainteresować całą Europę. Chciałoby się, żeby wszystkie regiony miały swoje produkty regionalne. Podawane tu przykłady wskazują, że są regiony, które są bogate w takie produkty: Podlasie Suwalszczyzna, Małopolska, Śląsk, może i Wielkopolska. Ale są również takie, w których trudno jest cokolwiek znaleźć. Chociażby na Kujawach, jakie są charakterystyczne kujawskie potrawy? Trudno cokolwiek wymienić. Trudno też uwierzyć, że czegoś takiego nie ma, ale są i takie regiony gdzie jeszcze trudniej znaleźć coś charakterystycznego. Piernik toruński jest, ale trudno powiedzieć, że jest kujawski. Jest produkowany dzięki fabryce „Kopernik”, która tak długo istnieje i produkuje te pierniki, że tradycja jest. Ale gdyby nie było tu „Kopernika”, to nie byłoby pierników. Marek Gąsiorowski: Piernik toruński jest tradycyjnym produktem. Piernik toruński zawsze był charakterystyczny dla tego regionu. Dzisiaj piernik toruński jest zawłaszczony przez jedną firmę i trzeba wrócić do produkcji piernika toruńskiego – tego prawdziwego, uczciwego. Tradycyjna metoda wypieku piernikowego ciasta jest bardzo czasochłonna. Żeby zrobić prawdziwy piernik kiedyś radzono: jak się dziecko rodzi – to zrób ciasto, wtedy będziesz miał dobry piernik na wesele. Spełnienia tego prostego warunku nie wytrzyma żadna dzisiejsza technologia przemysłowa. Obecnie trwa dyskusja nad sposobem uratowania piernika, żeby przywrócić mu jego regionalny charakter. Prof. Duczkowska-Piasecka: Obok piernika toruńskiego są katarzynki, to jest specjalny piernik, który będzie wymagał rejestracji i są producenci, którzy chcą się ubiegać o rejestracje właśnie tego znaku Katarzynki jako piernika. Piotr Bikont: Państwo mówią o tym, że „Kopernik” zawłaszczył. Mam z tą firmą do czynienia 50 lat i uważam, że produkowane tam pierniki absolutnie się nie zmieniły przez ten czas. Moim zdaniem są bardzo wysokiej jakości. Można powiedzieć, że „Kopernik” jest strażnikiem jakości tych pierników i może się okazać, że jak piernik stanie się produktem regionalnym, jak się zacznie szukać, poprawiać, zmieniać technologię, to jego jakość się pogorszy. Krzysztof Ardanowski: Jestem szefem Izby Rolniczej. Jest jednak problem, który wymagałby pewnego wyjaśnienia. Toruń kojarzy się wszystkim w Polsce i Europie z Kopernikiem i oczywiście z piernikami. Każdy kto wyjeżdża z Torunia zaopatruje się w torbę toruńskich pierników, nie wie jak były wytwarzane, ale słyszał że są dobre. Pierniki wytwarzane według takiej receptury z miodem, korzeniami, specjalny sposób wytwarzania ciasta, kształt formy kojarzone były z Toruniem. Tak były produkowane od 500 lat, przez różnych cukierników, piekarzy toruńskich. Po wojnie większość tych małych firm została zniszczona, a powstała duża fabryka państwowa „Kopernik”, która produkowała zachowując pewnego rodzaju receptury i poprawność wykonania. W pewnym sensie to była gwarancja, że to jest zrobione dobrze. Natomiast fabryka w celach marketingowych zarejestrowała znak firmowy „Pierniki Materiał pokonferencyjny – czerwiec 2005 Panel dyskusyjny: Produkty regionalne, lokalne w UE Fundusz Współpracy Biuro Programów Wiejskich toruńskie”, uniemożliwiając wszystkim innym, którzy chcieliby wejść na rynek sprzedając również pierniki toruńskie, ale produkowane metodą tradycyjną godząc się na poddanie rygorystycznym reżimom technologicznym. Fabryka grozi procesami sądowymi i grozi sankcjami karnymi, jeśli ktoś podjąłby się produkowania czegoś co nazywałoby się pierniki toruńskie, nawet jeśli robiłby to zgodnie z tradycyjną recepturą.To jest pewien element tego o czym była mowa wcześniej – że musi być pewna zgoda społeczna na uznanie produktu za regionalny, który będzie również pełnił funkcję promocyjną Piernik jako element promocji miasta Torunia, bo Toruń nie leży na Kujawach, leży na Ziemi Chełmińskiej. Jest fragmentem ogólnie rozumianego Pomorza Nadwiślańskiego. Kujawy natomiast kojarzą się z żurkiem kujawskim. W wielu domach kujawski kamienny gar z zakwasem był stałym elementem, w innych częściach województwa były to zacierki. Istotny jest ten brak zgody na to, aby produkt tradycyjny zarezerwować dla jednego wytwórcy – nawet bardzo ważnego. Duczkowska-Piasecka: Kiedy „Kopernik” rejestrował ten znak, to miał podstawę prawną. Przypomnijmy, że pierwotnie tuż po 90 roku znaki geograficzne przyporządkowano do Urzędu Patentowego... Krzysztof Ardanowski: To wywołało potworny konflikt, który cały czas się pogłębia... Prof. Duczkowska-Piasecka: W dzisiejszych czasach oni nie mają racji, choćby z tego powodu, że unijne rozporządzenie wyraźnie mówi: żaden indywidualny producent nie może dostać znaku Piotr Bikont: Pierniki toruńskie - to ciekawy i bardzo dobry przykład. Oczywiście nie powinno być tak, że tylko jeden zakład ma wyłączność na znak towarowy produktu regionalnego. Ale z drugiej strony najpierw należałoby stworzyć podstawy instytucjonalne, które pozwoliłyby sprawiedliwie dystrybuować prawa do wytwarzania piernika toruńskiego. Należałoby powołać grono ekspertów, którzy staliby na straży jakości tego produktu – określiliby zasady i postawili wymagania potencjalnym producentom. Piernik toruński mogliby wytwarzać tylko ci producenci, którzy spełnialiby wymagania. Nie można robić w ten sposób, że najpierw zaatakuje się „Kopernika”, odbierze się mu wyłączność, potem wszyscy zaczną robić piernikowe ciastka i nazywać je toruńskie pierniki, a tak naprawdę tylko niektóre z nich będą toruńskimi piernikami (...) Prof. Duczkowska-Piasecka: W budowaniu wizerunku produktu tradycyjnego na rynku, musimy pamiętać, że ten produkt nie broni się sam. Że popyt na ten produkt zależy od tego jak jest postrzegany przez konsumenta, niezależnie od jego obiektywnych walorów. I tu pole do działania dla wszystkich organizacji, które powinny połączyć siły żeby przekonać konsumentów, że tradycyjny produkt jest lepszy bo jest nasz, że to jest nasze dziedzictwo itd. Umieszczenie na produkcie napisu „tradycyjny” nie wystarczy żeby się dobrze sprzedawał. Piotr Bikont: Produkt regionalny jest niezależny od nas z jednej strony, ale z drugiej strony wynika także z obyczajów, umiejętności i specyficznych sposobów wytwarzania – czyli od ludzi. Ale tak naprawdę gro produktów regionalnych ma mieć cechy regionu. Ważną rzecz chciałem powiedzieć, na przykładzie Węgier. Wszystkim nam Węgry kojarzą się z krajem który potrafił wypromować swoje produkty. Otóż powiem coś co może być dla Państwa zaskoczeniem, kuchnia i jej przepisy zostały opracowane przez kucharzy w XX wieku, koło lat 20-tych. W potrawach tych często pojawia się nazwisko Gundel. Był on wybitnym kucharzem i razem z innymi kucharzami wymyślał przepisy na potrawy. Materiał pokonferencyjny – czerwiec 2005 Panel dyskusyjny: Produkty regionalne, lokalne w UE Fundusz Współpracy Biuro Programów Wiejskich Papryka też nie była na Węgrzech od początku tylko wprowadzili ją Turcy. I wcale nie tak dawno, więc oczywiście, że można szukać nowych tradycji. Prof.: Duczkowska– Piasecka: Kontynuując ten wątek chciałabym dodać, że jeśli my patrzymy na te produkty regionalne, pamiętajmy, że u podstaw sukcesu tego wszystkiego jest zjednoczyć społeczność lokalną, ludzie muszą chcieć się porozumieć ze sobą do spraw wyprodukowania, wypromowania tego czy innego produktu, muszą chcieć się ugodzić co do receptur, wspólnie poszukiwać w księgach, piosenkach, zapisach różnych tradycji, po to żeby tę recepturę ułożyć potem we wspólną. I to daje szansę na rozwój. Jeśli pytamy o rozwój to tym samym pytamy: na czy zarobimy pieniądze. Krzysztof Ardanowski: Jestem wielce przekonany, że jest to praktyczny sposób na podniesienie wartości dodanej do produktów, która przekłada się na bardzo konkretne korzyści materialne. Natomiast te zapisy, może szczęśliwie się składa, że nie są bardzo ostre i precyzyjne, bo cóż to jest okres 20 lat. Ale gdybyśmy bardzo rygorystycznie próbowali udowadniać ogromne ciągłości historyczne to wiele regionów Europy, takich ciągłości nie zachowuje. Dotyczy to zwłaszcza regionów, leżących na styku państw, dotkniętych procesami przesiedleńczymi. Jako przykład Toruń z jego piernikami. Ma przeszło 700 lat historii, ale nie zachowuje tej ciągłości historycznej, kiedyś było to miasto zupełnie niemieckie. Tu gdzie jesteśmy Przysiek, ten obiekt budowali Krzyżacy, tu był browar krzyżacki. Sąsiednie miejscowości były zakładane przez Holendrów – Pędzewo, Mała Nieszawka; kawałeczek dalej było skupisko Mennonitów (w okolicach Świecia), dużo społeczności żydowskiej (tu niedaleko była granica zaborów). Pochodzę z ziemi dobrzyńskiej, gdzie mieszkało dużo Niemców. To pokazuje tę mozaikę kulturową, w tym dobrym słowa tego znaczeniu. Wejście do Unii Europejskiej może przymusi nas do odkłamania historii i zauważenia, że my również żyjemy w społeczeństwie wielokulturowym, wieloetnicznym, które umiało wypracować więzy współpracy. Ten element produktu tradycyjnego, lokalnego to w pewnym stopniu kwestia umowna. Chcemy stworzyć u konsumenta przekonanie, że produkujemy coś nieprzypadkowego, co jest oparte na pewnych racjonalnych i historycznych doświadczeniach, po to by przy pomocy produktu lokalnego, tradycyjnego promować region, kulturę tego regionu, przyciągać turystów itd. Prof.: Duczkowska– Piasecka: Za Panem Ardanowskim chcę powiedzieć, abyśmy pamiętali o takiej prawidłowości: jeżeli nie możemy wygrać konkurencji z masowym produktem niższą ceną, to tylko poprzez wyróżnianie się. To jest właśnie poszukiwanie, czym możemy wyróżnić nasz produkt spośród tej masówki, która jest w supermarketach. Możemy wyróżnić tradycją, tożsamością lub znakiem który przypiszemy przez procedurę unijną. Pytanie z sali: W Żywcu mamy Żywiec, czego nam gratuluje obecny właściciel Żywca, gratulujemy Polakom Żywca. Do roku 80-tego Żywiec był ważony w tradycyjnym systemem, gdzie wody źródlane były dostarczane do kadzi rurami drewnianymi, piwo leżakowane było w kadziach dębowych, leżało kilka miesięcy i rozlewane. Eksportowane było za granicę, do Ameryki, do Włoch, utożsamiane było ono wówczas z jakością. Po 80-tym roku kadzie drewniane zastąpiono potężnymi zbiornikami, a proces powstawania piwo skrócono do jednej doby. Zatrudnienie z 1000 osób zmniejszyło się do 3 osób na linii technologicznej, produkującej milion butelek piwa dziennie. No i nie muszę mówić, że Żywiec nie jest własnością naszą, ale Heinekena. Pozornie nic się nie stało, zatrudnienie spadło, jakość jest inna, natomiast znak jest wykorzystywany do realizacji celu dla kogoś z zewnątrz. Podobnie sytuacja wygląda z wodą Żywiec Zdrój, która została sprzedana firmie Danone, która także ogranicza zatrudnienie, wprowadzając mechanizację i robotyzację zakładu. Tak więc tracimy rynki Materiał pokonferencyjny – czerwiec 2005 Panel dyskusyjny: Produkty regionalne, lokalne w UE Fundusz Współpracy Biuro Programów Wiejskich pracy. Konkludując, globalizacja powoduje, ze inne zagraniczne firmy będą przejmowały polskie firmy. Brak kapitału na rozwój, na inwestycje, a jednoczesne przejmowanie ich przez kapitał zewnętrzny, przejęcie inwencji regionalnych. To jest pewne niebezpieczeństwo. Prof. Duczkowska– Piasecka: Podjął Pan kapitalny problem, ale nie chciałabym więcej na ten temat dyskutować, zjawiska globalizacji nie nikt nie jest w stanie zahamować. Bo nie zależy ono ani od pojedynczego inwestora, ani rządu tego czy innego kraju. Dlaczego? Jest ono związane ze swobodą przepływu kapitału. Po drugie musimy pamiętać, ze każdy zarządzający i właściciel chce zarabiać na sprzedaży swoich produktów. I jeśli on nie zarabia w taki sposób jak jego konkurent to będzie on poszukiwał takich możliwości żeby nie ponosić strat i tu znowu nic nie możemy na to poradzić, bo każdy dba o swój interes. Trzecia sprawa: Polska wchodzi przez proces transformacji, o którym mówimy w zupełnie inny etap rozwoju, w którym to etapie Stany Zjednoczone są od lat 60-tych, bogata Europa od lat 80-tych, a my wchodzimy teraz. Jest to rozwój oparty na wiedzy, gdzie wytwarzaniem zajmują się roboty, maszyny a nie ludzie. Dlatego nie będzie już dzisiaj takich fabryk jak FSO, które zatrudniało kiedyś 12 tyś. Ludzi, tylko 300 osób może zrobić dwa razy więcej samochodów. W Stanach Zjednoczonych 93 procent osób zatrudnionych pracuje w usługach. Rozwijają się w związku z tym zawody nowe, np. związane z internetem. Procesy globalizacji, przepływania kapitału są zupełnie niezależne od nas. Dla nas zadanie polega na tym, jak to zrobić, aby właśnie w obliczu globalizacji mogły egzystować produkty specyficzne, nasze, i żeby nasz kupujący wybierał te produkty. Zjawisko globalizacji to jest też to, że pijemy Coca-colę a nie kwas chlebowy. Gdybyśmy wszyscy przestali w Polsce kupować Coca-colę, to by upadła. Gdybyśmy nie kupowali w supermarketach, to też by upadły. Musimy więc stworzyć u konsumentów przekonanie, że właśnie te nasze produkty są lepsze. W ten sposób pozbawimy też producentów produktów masowych większych dochodów. A więc to zależy od konsumentów, bo konsument stwarza producentowi szansę rozwoju poprzez to, że u niego kupuje. I my mówimy tu o tym nie tylko jak wyprodukować ten produkt lokalny czy tradycyjny, ale zbudować cały rynek i szansę funkcjonowania w długim okresie. Henryk Wujec: W fizyce zasada jest taka – akcja równa się reakcja, prąd rodzi przecie prąd, a globalizacja rodzi regionalizację. Zainteresowanie regionalizacją to nie jest przypadek, po prostu mamy już dość tych produktów w supermarketach, a szukamy czegoś autentycznego. To jest naturalne. Jeśli chodzi o kwestie własności na przykładzie Żywca. W socjalizmie wszyscy byliśmy właścicielami tego browaru w Żywcu, ale jakiej jakości ono było? Lepiej nie wspominać. Marek Gąsiorowski: Wspominając Żywiec, pokazał Pan jak atrakcyjne są dobre stare nazwy, nawet dla wielkich kampanii przemysłowych. Bo taki jest trend rynkowy. Mówiliśmy o tym, że kindziuk jest do kupienia, tylko co to jest kindziuk? Mówimy że lisiecka jest do kupienia tylko co to jest lisiecka? Mówimy ze piernik toruński jest do kupienia, tylko czy to jest piernik toruński i czy ktoś zbadał jak się naprawdę robiło ten piernik? Za moment dojdzie do tego że będziemy kupować produkty o nazwach, które nie mają z nimi nic wspólnego. Dzisiaj każde salami można robić z resztek mięsa, dodaje odpowiednie suche kompozycje przypraw i wychodzi odpowiedni rodzaj salami. Keczup robi się teraz tak, że tylko dwie firmy w Polsce, według PIH, dodają pomidory. Żyjemy w takich czasach. Dlaczego wykorzystuje się nazwę masło wyborowe do mieszanki masła i olejów roślinnych. A gdzie jest prawdziwe masło? Konsument nie wie co kupuje w sklepie, nie jest w stanie przeczytać tego na etykiecie. Czy będziemy mogli powiedzieć, że wiemy co to jest kiełbasa zrobiona z samego mięsa. Czy też będę umiał przeczytać skład na etykiecie. Dzisiaj wykorzystuje się nazwy produktów, które nie mają z tymi nazwami nic wspólnego. Materiał pokonferencyjny – czerwiec 2005 Panel dyskusyjny: Produkty regionalne, lokalne w UE Fundusz Współpracy Biuro Programów Wiejskich Nie pauperyzujmy nazw które są polskie, pod nazwą niech „chodzi” konkretny produkt. A z drugiej strony jeżeli już chcemy zjeść coś dobrego, miejmy szansę znalezienia tego produktu. We Włoszech jest 300 stron internetowych, które sprzedają regionalne produkty, (o szczególnej jakości, pochodzące z określonego miejsca). U nas jak się nie wie konkretnie, kto produkuje tradycyjnie, to tego się nie kupi. Gwarancją dla produktu lokalnego, jest to, że pod tradycyjną nazwą kryje się konkretny produkt spełniający określone wymogi jakości i higieny. Kiedy Francuzi chcieli opisać polski oscypek, bo opisanie produktu jest trudne, ale i konieczne do uzyskania ochrony, to bacowie nie potrafili odpowiedzieć na pierwsze podstawowe pytanie: z czego jest robiony oscypek. Dlatego musimy dojść do umiejętności opisania (definiowania) naszych produktów lokalnych, tradycyjnych. Jest to bardzo ważny problem do rozwiązania, jeśli chcemy produkować produkty lokalne i budować ich rynek. Coraz częściej zapominane są stare smaki, smaki tradycyjnych produktów, robionych przez naszych przodków. Dzieci już się nie znają tych smaków przyzwyczajone do jedzenia z supermarketu czy do fastfoodu. Jak zapomnimy te smaki, to zaniknie rynek tych produktów. Mówiąc o produktach tradycyjnych, lokalnych mówimy o rynku niszowym. Jeśli we Włoszech rynek takich produktów stanowi 15%, to u nas niechby było 10% - czyli prawie 4 miliony polaków codziennie kupuje, a ponad połowa ma kontakt z tymi produktami. Musimy mieć argument dla konsumenta, żeby on kupił produkt lepszy, ale droższy i jeszcze zagwarantować wysoką ich jakość. Prof. Duczkowska– Piasecka: Pamiętajmy o tym, że konsument staje się coraz bardziej wymagający, także pod względem bezpieczeństwa żywności. W zachodnich krajach UE nazywają się to grupy walczących konsumentów, którzy występują do Unii żeby ta wprowadziła jeszcze bardziej restrykcyjne zasady w zakresie czystości, higieny. Konsumenci żądają na rynku takich produktów, po których zakupie będzie miał pewność, że nic mu nie grozi. Jeśli mówimy o produktach tradycyjnych, o tym, że muszą i mogą być odstępstwa od standardowych norm, to musimy pamiętać, ze w produkcie tradycyjnym nie może być żadnego brudu w procesie technologicznym. I o tym czy tak jest decyduje znak. Konsumenta upewnia znak, który jest na produkcie. Dlatego Unia m.in. wprowadziła jednakowe znaki we wszystkich krajach, żeby konsumenci podróżujący po UE, mieli pewność, ze jak kupią produkt ze znakiem, to za tym znakiem idzie sprawdzona jakość. Henryk Wujec: W Unii Europejskiej mamy co do pokazania, dzięki naszej różnorodności. Jeśli chodzi o produkt regionalny, nie potrzeba wracać do wspólnoty pierwotnej, jest to raczej pewien kompromis pomiędzy tradycją a nowoczesnością. Podam to na przykładzie szynki bajońskiej we Francji. Jest to szynka robiona w tradycyjny sposób. Pokazali nam film jak to jest robione, a potem pojechaliśmy do gospodarstwa chłopa, który tą szynkę robi. Ale obok był zakład produkcyjny, średniej wielkości, który robił dokładnie tą samą szynkę, tylko warunki u chłopa były symulowane, a więc wynik organoleptyczny był taki sam. I obie strony były zadowolone, bo producent większy miał zbyt bo ludzie sądzili że ta szynka pochodzi z gospodarstwa tego chłopa. Chłop też był zadowolony, bo dzięki temu zakładowi jego produkt jest niesiony za granicę, a on sam by go nie był w stanie wyeksportować. W Paryżu szynka bajońska jest 10 razy droższa od zwykłej szynki. Dzięki porozumieniu wszyscy skorzystali. Tak samo mogłoby być z toruńskim piernikiem, gdyby duży producent porozumiał się z tymi małymi, którzy też produkują toruńskie pierniki. Materiał pokonferencyjny – czerwiec 2005 Panel dyskusyjny: Produkty regionalne, lokalne w UE Fundusz Współpracy Biuro Programów Wiejskich Prof. Duczkowska– Piasecka: Jesteśmy biednym społeczeństwem, które przy zakupach żywności kieruje się przede wszystkim ceną (około 70%). Dlatego nie chodzi nam o to, żeby narzucić wszystkim produkty tradycyjne, lokalne, ale żeby zwiększyć wybór dla konsumentów. Odchodzenie od masowej żywności, będzie miało miejsce wtedy, gdy poszczególne grupy społeczeństwa będą się bogacić. Produkty tradycyjne, to są już potrzeby wyższego rzędu, czasem traktowanego jako pewnego rodzaju ciekawostki. Nie notujemy jeszcze masowego przejścia na wyżywienie tradycyjne, bo to we wszystkich krajach jest droższe. Procent tej tradycyjnej żywności się zwiększa w miarę jak społeczeństwo się bogaci. Ponieważ my mamy szansę, żeby wejść na rynki europejskie możemy tam promować i sprzedawać swoje produkty. Wsparcie rolnictwa poprzez programy rolno- środowiskowe, a w tym ochronę rodzimych gatunków zwierząt jak np. świnia złotnicka, to jest właśnie budowanie tej różnorodności. Trzeba to wspierać, informować i promować. Materiał pokonferencyjny – czerwiec 2005 Panel dyskusyjny: Produkty regionalne, lokalne w UE