Polscy archeolodzy badają pierwszych pasterzy Afryki

Transkrypt

Polscy archeolodzy badają pierwszych pasterzy Afryki
Polscy archeolodzy badają pierwszych
pasterzy Afryki
Pogranicze obecnego Egiptu i Sudanu to dziś spalona słońcem pustynia. Ale 10 tys. lat temu wśród
bujnie rosnących drzew przechadzały się tam tysiące zwierząt. Śladów ludzi, którzy wówczas tam
mieszkali i eksploatowali środowisko naturalne, szukają polscy archeolodzy.
Tak naprawdę nie wiemy, kim są społeczności, których osady i cmentarzyska są celem naszych
wykopalisk - opowiada PAP prof. Jacek Kabaciński z poznańskiego oddziału Instytutu Archeologii i
Etnologii PAN.
Naukowiec kieruje ekspedycją w rejonie Gebel Ramlah, który znajduje się około 140 km na zachód
od słynnych skalnych świątyń Ramzesa II w Abu Simbel. Polacy działają tam od 2009 r.Dotychczas
koncentrowali się na cmentarzyskach z czasów 5. tysiąclecia p.n.e.
Najważniejszy wniosek, który nasuwa się nam po kilku sezonach badawczych, jest następujący:
ówcześni ludzie stosowali bardzo różnorodny obrządek pogrzebowy. To każe sądzić, że być może
mamy do czynienia z różnymi, niezależnymi grupami ludzi, którzy korzystali z jednego, bardzo
ograniczonego przestrzennie obszaru w celach pogrzebowych - wyjaśnia naukowiec.
Dawniej w rejonie Gebel Ramlah znajdowało się duże jezioro - dziś w pustynnym terenie widać
zaledwie jego zarys. To wokół niego archeolodzy odkryli w czasie ostatniego sezonu badawczego
relikty licznych osad z różnych okresów neolitu. Przypuszczają, że dawniej mieszkano tam w lekkich
szałasach (w terenie nie zachowały się żadne pozostałości konstrukcji mieszkalnych). Skąd zatem
wiadomo, że odkrywane są osady?
Napotykamy na ślady w postaci jam, w których składowano żywność lub wyrzucano odpadki.
Odkrywamy też żarna, rozcieracze, rozbite naczynia ceramiczne i narzędzia krzemienne, szczątki
upolowanych gazel, szczątki hodowanych przez nich kóz, owiec i bydła - wszystko wskazuje
jednoznacznie na to, że w tych miejscach ludzie żyli, pracowali, spożywali posiłki - wyjaśnia prof.
Kabaciński.
Ostatni sezon przyniósł niespodziewane odkrycie. Na terenie osady archeolodzy odkryli pracownie,
w których przetwarzano na ochrę skały zawierające duże ilości hematytu. Ochra to pigment o
czerwonym zabarwieniu, który powszechnie używano w ceremoniach pogrzebowych. Wcześniej
polscy badacze odkryli liczne pochówki obsypane tym barwnikiem. "To pierwsze znane pracownie
obróbki hematytu odkryte do tej pory na obszarze Pustyni Zachodniej" - podkreśla prof. Kabaciński.
Jego zdaniem, poza znaczeniem symbolicznym, ochra miała istotne znaczenie w życiu codziennym,
gdyż minerał ten posiada właściwości konserwujące i ułatwia wyprawianie skór. "Być może z jego
pomocą barwiono też odzież" - dodaje.
Zdaniem naukowca bardzo prawdopodobne jest, że w późnym i schyłkowym neolicie (5 tysiąclecie
p.n.e.) obszar wokół jeziora był odwiedzany i czasowo zamieszkiwany przez społeczności pasterskie
wywodzące się z różnych obszarów Północno-Wschodniej Afryki, od wybrzeży Morza śródziemnego
po Afrykę sub-saharyjską. Miejscem ich spotkań mógł być obszar grzebalny, położony na
wyniesionych brzegach jeziora, gdzie zmarłych chowano na licznych cmentarzyskach.
W początkowym okresie (ok. 11-8 tys. lat temu) pochówki lokalizowano na terenie osad - wynika z
badań Polaków. Do podobnych praktyk dochodziło w tym czasie w innych rejonach świata, zwłaszcza
na Bliskim Wschodzie.
Stopniowo następowała jednak +wyprowadzka+ zmarłych poza strefę zamieszkania. Obserwujemy
to w Gebel Ramlah - tysiąclecie po tysiącleciu pochówki przesuwano coraz dalej od miejsca
zamieszkania, aż wreszcie w początkach 5. tysiąclecia p.n.e. zaczęto zakładać wydzielone cmentarze
poza osadami, gdzie chowano zmarłych - opowiada prof. Kabaciński.
Co było powodem tworzenia takich miejsc? Zdaniem naukowca praktyka związana była zapewne z
rozwijającymi się wierzeniami. W ten sposób, umieszczając zmarłych razem, łatwiej można było ich
"kontrolować". Były to z pewnością, tak jak dziś, miejsca szczególne, otoczone czcią - mówi
archeolog.
Badacz podkreśla, że najcenniejsze zabytki pochodzą z cmentarzysk: na ostatnią drogę zmarłych
zaopatrywano w pieczołowicie wykonane naczynia, biżuterię, a nawet ozdoby pochodzące z miejsc
oddalonych o setki kilometrów, np. muszle z Morza Czerwonego.
Prof. Kabaciński podkreśla, że najlepsze warunki do życia istniały w tym rejonie w 7. tysiącleciu
p.n.e. Później klimat stopniowo osuszał się. W kolejnych tysiącleciach jezioro było obecne już tylko
sezonowo.
Ludzie zmuszeni byli do dalekich wędrówek od jednego zbiornika wody do kolejnego. To czasy, kiedy
wypasano stada zwierząt, tak więc dotarcie do źródła wody oznaczało dla tych społeczności być albo
nie być - mówi prof. Kabaciński.
Jak zauważa, dopiero w tych trudniejszych czasach ludzie zaczęli nawiązywać dalekosiężne kontakty.
W efekcie w rejonie Gebel Ramlah pojawiły się przedmioty egzotyczne, jak np. wspomniane, odkryte
w grobach, muszle z Morza Czerwonego.
To kryzys klimatyczny wymusił większą mobilność pasterzy i przyczynił się pośrednio do rozwoju
kontaktów z innymi społecznościami - podsumowuje badacz.
Pod koniec 5. tysiąclecia p.n.e. pasterze z Gebel Ramlah opuścili swoje odwieczne terytoria, gdyż
obszar ulegał pustynnieniu w stopniu uniemożliwiającym egzystencję. Wydaje się, że najbardziej
prawdopodobnym kierunkiem, w jakim mogli się udać, była Dolina Nilu, gdzie znajdowało się źródło
życiodajnej wody.
W nauce trwa dyskusja, na ile przybycie społeczności z obecnych terenów Pustyni Zachodniej
przyczyniło się do powstania cywilizacji faraońskiej. Z pewnością nie jest przypadkiem, że jej
początki idą w parze z przybyciem pasterzy z zachodu - kończy prof. Kabaciński.
Tegoroczne badania finansowane były przez grant Narodowego Centrum Nauki oraz Combined
Prehistoric Expedition Foundation.
PAP - Nauka w Polsce, Szymon Zdziebłowski
fot. bixabay