Poezja Magdaleny Zawady

Transkrypt

Poezja Magdaleny Zawady
Obietnica
Kosodrzewiny
Powiem, że byłeś dzisiaj rano Rozwarła się szczelina nieba
i słońce dyszlem zajechało
nad łąkę miodną pełną dziewann
gdy rosa na niej świeci srebrna
Moja tęsknota pajęczyną
wije się wokół kosodrzewin
One - przyziemne, górnie żyją
na samym szczycie wśród połonin
I to dla ciebie było wszystko Kosa i grabie i udręka
słońce ci oczy rozpalało
pot strumieniami ciekł po rękach
a wody w dzbanie ubywało Powiem, że byłeś cały ranek Kosiła łąkę twoja kosa
i drżały trawy sino-białe
i ciemno kładły się w pokosach
zapachem łąki omroczniałe
A potem grabie pomagały trawy ścieliłeś tak po łące
by jedne drugich nie głaskały
raczej czekały konające
aż się spokojnie zmienią w siano Powiem, że byłeś dzisiaj rano
Od nich zielenie w dół spływają
Niebieskość biorą w swoje dłonie
są jak strażnice ponad granią
tam, gdzie najczyściej
najcudowniej
–
–
–
–
–
gdzie mgły obłożnie znieczulone
gdzie rosa srebrem gwiazdy poi
gdzie pierwsze śniegi
gdzie ustronie
gdzie niebo kładzie swoje nogi
A kiedy upał, kiedy lato
one swą nagość różowatą
w górne rejony ślą jak znicze
Bo cóż, że głośno ponad darnią
W kosodrzewinach jest najciszej
Poezjo
Burza
Wstrzymuję się
od nazwania cię imieniem
Niespodziewanie i gwałtownie
wiatr zdobył wszystkie przejścia w górach
Jesteś niepodobna do rzeczy, które znam
ani do kwiatów, które kocham
ani do ludzi
natychmiast groźna wilgoć leci
i w atmosferze awantura
Spotykam cię codziennie
gdy niosę wiadro wody
i zieloności. Widzę cię zawsze
gdy jest mi smutno
i gdy nie słyszę obok innych głosów
Twoja mowa jest we mnie
i wciąż rozrasta się do niespokojnych
ni to szmerów, ni dźwięków
Przybliżasz do mnie świat
lecz ten, po drugiej stronie słów
W nim nie ma nic niestosownego
nie jest mi obcy i nie kłamie
Nie jest zachłanny, ani stary
W nim żyją tylko znaki i melodie
Wszystko, co żyje gdzieś się skryło
ni ptaka, ani muchy nawet
i ludzie też się gdzieś zaszyli
w szczeliny jare
A deszcz - to nie deszcz
to ulewa
A wiatr - to nie wiatr
to wichura
A świat - to chyba jakaś zaćma
ciemność ponura
A człowiek ma te myśli właśnie Niech piorun parę razy trzaśnie
lecz, by wyjrzało słońce znowu
i zaświeciło nam najjaśniej
Ziemia Żywiecka
Jeleśnia
Ziemia Żywiecka w pięknie szczytów
w stroju żywieckim koronkowym
w beskidzkim lesie południowym
gdzie jodły, świerki, bukowina
gdzie pamięć dzierży Mnemozyna
gdzie mgły koczują w blaskach sinych
i czeszą się kosodrzewiny
Jeleśnia - właśnie taka
jakby ją wiosna wymarzyła
Perła polskiego krajobrazu
oparta o słoneczność nieba
owiana nurtem wodospadów
zdobna w legendy i misteria
w kotlinach rzek
w dolinie Soły
rzeźby w wyniku bystrej wody
Najmilsze mity to o Karczmie
co kupcom progi wymościła
co przygarniała i zbójników
i sama pieśnią wykarmiła
wszystkie potoki, ścieżki ważne
od swych urodzin i od zawsze
Zbójnickie ślady
pieśni młodych
wykolebane w halnych wiatrach
wyszlifowane w górskich gadkach
piwem żywieckim wyostrzone
poezją szczytów wysrebrzone
Ziemio Żywiecka z Dziejopisu
w którym najstarsze twoje dzieje
i te, co w zbiorach dawnych mistrzów
gdzie wszystko żyje i pięknieje
w księgach, obrazach, wyszywankach
Patrzą na ciebie z wszystkich czasów
Babia i Pilsko i Romanka
Dzielą ją rzeki, drogi wiodą
to na nich słonko odpoczywa
i na wierzchołkach jałowcowych
gdzie tylko barwy, tylko mity - -
Jeleśnia - w świetle starych baśni
i koronkowych nut pasterskich
była - jak o tym mówią starzy
kolebką legend, pieśni wszelkich
To one mówią, że o wiośnie
odkąd wołoscy przyszli ludzie
legenda o nich ciągle rośnie
zostały ślady, brogi różne
Jeleśnia z wyżyn krajobrazu
przetwarza piękno wszystkich rzeczy
widać to w rzeźbach u malarzy
w tańcach i pieśniach najdawniejszych
Dlatego nigdy nie zaginie
ani jej obraz, ani sława
Niech więc spokojnie przez nią płynie
wiecznie szumiąca Koszarawa
Opowieść cichej brzozy
Wrażenia dumne
i intymne
przestrzeń wokoło pełna wzniesień
Już się oswajam z tym, co przy mnie
i z tym, co zieleń
dla mnie niesie
Wciąż idę naprzód w tę bezbrzeżność
przybliżam oczom
niezależność
Zostawił Dudy
Pamięci Wojciecha Majerza
Zostawił dudy na pamiątkę
tym, co poznali ciepły blask
pieśni pasterskich, jałowcowych
które co wieczór śpiewa las
Nie tylko las. Kwiaty i zioła
potoków szum, wierzb głos przy drogach
Tamtędy co dzień w pole szedł
tam wszystko swoją grą całował
Chcę przedrzeć się popod okiście
buków czerwonych, jodeł jarych
przejść po niebieskiej smudze światła
na zrębach skał
i mchów wymarłych
To dudy znały go jak nikt - jego naturę, jego serce
Więc, gdy kłopoty, lub brak sił
same wpychały mu się w ręce
on je z czułością wtedy brał
zapomniał wszystko złe - i grał
Nawarstwia się świetlistość groni
i czar samotnej, cichej brzozy
która w swym szumie słowa roni
rozlokowana w barwnych miętach
A kiedy odjął je od ust
trzymał oburącz miech jak kwiat
bo w nim wciąż jeszcze pulsowała
żywa melodia dawnych lat
Od niej się dowiem, co należy
przywłaszczyć sercu i pamiętać
Zostawił dudy na pamiątkę
Kto odziedziczy je jak skarb
niech w nich obudzi swojską nutę
Niech ją jak Wojciech Majerz gra
Wieczorne głosy
Chora struna
Słyszę głosy Nie umiem wybadać, co je niesie
raz po raz powtarza
Na skrzypcach grane dźwięki żywe
wydają tony osobliwe
chociaż kodują miłe brzmienie
Lecz jedna struna brzmi niezmiennie
płaczem zanosi się jej lśnienie
Może pociąg pośpieszny, daleki
może szosą samochód się tarza Może tylko pasterskie wyskanie
może miłość do zorzy podobną
przypomina góralskie kochanie
i szeroką spódnicę - ozdobną Może skrzypce
w wieczornym płomieniu
dialog wiodą z dudami pod strzechą
może tylko piszczałka
w natchnieniu
wiedzie skoczną melodię w pośpiechu
Nie rozróżniam
bo mi wszystko jedno
jakie głosy to dzwonią i czyje
Jest mi dobrze
W tę szarość bezgwiezdną
wkładam serce i radość, że żyję
Wspomnienia
Pokochałam cię dawno
choć bałam się srodze
składałam do fartuszka ozłocone liście
stroiłam nimi cichą kapliczkę przy drodze
i nuciła piosenki górskie oczywiście
Chodziła polem, ściernią
zrywałam orzechy
łaskotałam tonami najmilsze zwierzęta
wszystko zawsze co było u drewnianej strzechy
jakoby wczoraj było - tak dobrze pamiętam
Owe szumy nadrzeczne
i pieśni pasterskie
wszystkie pieśni gwarowe śpiewane przy pracy
najpiękniejsze powiastki w swej treści rycerskie
gdzieś daleko odeszły. Zapomniane czasy
I nie wiem nic
dla kogo łzy
komu i za co i dlaczego - Jest cisza wokół, pewnie sny
lokują treści w strun korznie
Lecz chora struna znaczy los
Może to wczoraj było dane
może jej każe grać tak ktoś
kto wszystko stracił - niezbadane
W dźwiękowym zale jest czułość uporczywa
jest żal i dobroć i uroda
Dlaczego jedna struna płacze
Czemu jest niezczęśliwa, chora - -
Na szczycie Pilska
Zakotwiczyły się marzenia
wokoło Hali - w niebnej strefie
gdzie zawsze czyste skojarzenia
myśli i uczuć - i wyrzeczeń
Wokoło mchy, kosodrzewiny
uzupełniają kanwę szczytu
jakby za dużo chwil szczęśliwych
pogodnych śpiewań i zachwytów
A w dole potok szumem kosi
wszystkie melodie z chmur lecące
i całość piękna w sercu głosi
ogrom miłości rchem brzmiącej
Jest dobrze tutaj. Jasne dale Wszystkie obrazy w skali szaleństw
Ile tu zawsze kokieterii
ile różnego przeciwieństwa
i ile potem spotkań z serii
czystej miłości i błazeństwa
Ocena życia
Gdyby można było
Wartość wydziera się ze spięć
z wypiętrzenia, gdzie wola i moc
z obrazów, gdzie widoczna głębia
z uścisków pomocniczych rąk
kiedy wokoło nic nie sprzyja
Odpowiedzialność jest za wszystko – za ogrom pracy
– za trud myśli
– za nicość, w której los się kryje
– za piękno, które wciąż się gubi
– za prawdę na powierzchni dni
Jest w tej materii rozpacz klucza
który nie trafia tam, gdzie trzeba
Jest pokłon chwil zmieszanych z dolą
gdy wszystko nagle cię zawiodło
i brak jest sił
Gdyby można było
naprawi błędy, niedostatki
gdyby można było szczęściem napoić los
potem stanąć na baczność wobec prawa
i wydobyć uśmiech pogody
Tworzenie
Kiedy wybije godzina
twojej czarownej niemocy
gdy zaczniesz twórczość zdobywać
kłaść słowa mocne jak mosty
i do nich inne stosować
które ich treści dotyczą
by świat w poezji notować
z całej powagi słodyczą
Wtedy na krańcach scenerii
na końcu cichych tokowań
rodzą się cienie materii
zaklęte tony i słowa
Z nich potem całość się kładzie
jak dywan w sklepie na ladzie
jak obraz czystej przyjaźni
jak skala twej wyobraźni
Gdyby można było
odczekać chwile nieprzychylne
zakamuflować wszystkie kłamstwa
potem je zalać jak ukropem
prawdą najczystszą
Gdyby można było
odnaleźć przestrzeń miłowania
i w niej swój udział rozprowadzić
i wsączyć w pamięć
Gdyby ktoś umiał posiać
sens wspólnej obietnicy
że przyszłość będzie wolna od ohydy
gdyby można już teraz
w to uwierzyć
Cisza nocna
Kiedy nocą
odpoczywa twe misterne
zadumanie
kiedy czekasz, aż się znuży
ciemny krąg
i ułatwi korzystanie z sytuacji
Kiedy zabierasz mimo woli
rozbiegane w zakamarkach
myśli roje
najzawilsze wspominania i pamiątki
wtedy cisza
staje się prawie przeźroczysta
Widać w niej piękno
odpoczywających chwil
które mogą być bardzo pomocne
w rozsiewaniu iskier zachwytu
Koniczyna
Jesienna aura
Usłyszała koniczyna, że kosa
już została wyostrzona do włosa
błyszczy teraz urzeczona
jak nowa
jakże takiej nie szanować
wszak szkoda -
Przestrzeń tak wielka, że przerasta
górskie, podniebne
jasne szczęście
Ale ona
koniczyna
jest w najlepszym swym okresie
oczekuje aprobaty
że uroda, że pochwała - to bogactwo z niej się niesie
Promienie moszczą światło wszędzie
woda przewala się po skałach
wiatr tańczy jakby po kolędzie
jakby bogactwem się przechwalał A świerki, jodły, buki rdzawe
i jarzębiny w krwawym plonie
astry, goździki, pelargonie - W nich milczy mowa stujęzyczna
I w rano
gdy jeszcze rosa
coś rozbłysło się i zgasło
– a to kosa
Już po wszystkim Koniczyna
obalona, jak nieżywa, cicho leży
Pewnie teraz dyszy, płacze
pewnie szlocha - że jej teraz nikt nie pragnie
nikt nie kocha
Całe pole dookoła - jasne krosna
koniczyna właśnie na nim
jest dywanem Jeszcze wczoraj była świeża i radosna
dziś jest sianem
A jesień w boki się podpiera
- Prawda - przyznajcie Jestem śliczna!