byłachuć

Transkrypt

byłachuć
*
Na początku
chuć
była
Tekst: Kasia Woźniak
Wizerunki seksualności pojawiły się wraz
z narodzinami kultury. Ich reprezentacje
odgrywały ważną rolę w kulturze, a oglądać je
mogły dzieci na równi z dorosłymi. Brakowało
im tego, co dziś nierozerwalnie związane jest
z pojęciem pornografii – zakazu publicznej
prezentacji. Ojcowie Kościoła byli zarazem
twórcami pornografii, bo jako pierwsi
wprowadzili surowe obostrzenia. „Pleni się
jednak ta swawola jak wiatropylny chwast”.
I oto na rynek wydawniczy zawitała „Seria
Zmysłowa”, która zarówno skupia odważne
literackie dokonania klasyków światowej
literatury, jak i prezentuje współczesne
zmagania z obostrzeniami języka.
*
T
o oczywiste, że żyjemy w czasach masowego łamania
konwenasów i przekraczania granic. Najczęściej wpisywanym w wyszukiwarkach na świecie jest słowo „seks”, a ze
względu na to, że podteksty co najmniej pikantne zdominowały
obecnie większość przestrzeni werbalnej i reklamowej, granice
określeń „pornografii” okazują się ruchome. Walczy się z nią jak
z wiatrakami: polski kodeks karny nie zawiera jej jednoznacznej definicji, a sprawę pozostawia do oceny sędziego. Internet
otworzył wszystkie granice, w związku z czym do treści zakazanych może mieć dostęp każdy.
„Erotyka i seksualność to zjawiska społeczno-kulturowe, choć
silnie powiązane z residuami seksu (jako naturalnego popędu)
i ciała, to zarazem autonomiczne i zwrotnie wpływające na
zmianę (...) natury ludzkiej. Narodziny i celebracja erotyki nie
oznaczają wynalezienia pornografii”. To cytat z książki Lecha M.
Nijakowskiego Pornografia. Historia. Znaczenie. Gatunki — jedynej rzetelnej monografii socjologa o genezie i rozwoju zjawiska pornografii. Jeżeli na literaturę erotyczną spojrzymy przez
pryzmat przemian społeczno-obyczajowych i jednocześnie jako
na potencjometr humanistyczny, powieści Bukowskiego, Witkacego czy Aretina urastają do rangi dokumentów epoki, a z tymi
każdy europejski wykształciuch winien się przecież zapoznać.
Nie ma rozpusty gorszej niż myślenie
Humanistyka podchodzi do pornografii jako do sposobu problematyzowania świata, a literatura jest przecież wyznacznikiem
obyczajowych przemian. Markiza de Sade nie traktuje się dzisiaj
jako francuskiego rozpustnika — jego bezpruderyjne dziełka postrzega się jako libertyńskie traktaty filozoficzne, których znaczenia nikt nie odważy się kwestionować. Każdego nowatora w
tej dziedzinie, mimo oficjalnych zakazów, traktuje się dziś często z ambiwalencją godną wiktoriańskiej dwulicowości: oficjal>>40
>>zjawisko
nie się go potępia, jednak przy świetle latarki z zapartym tchem
śledzi się jego ideologiczne i językowe zmagania z najbardziej
problematyczną materią intymnych stosunków między ludźmi.
Wydawnictwo W.A.B. wielokrotnie już zaskakiwało nowatorskim podejściem do literatury. Jako pierwsze na przykład poważnie potraktowało debiuty i otoczyło je szczególną redaktorską troską. Dzięki temu na rynku pojawiły się takie nazwiska jak
Kuczok, Dehnel czy Miłoszewski. Jako jedno z pierwszych zainwestowało także w E-booki, książki audio i trailery książkowe.
I tym razem wydawnictwu nie zabrakło odwagi we wprowadzeniu na rynek unikalnej serii poświęconej pikantnej literaturze
erotycznej.
Już „Seria z miotłą”, prezentująca najciekawsze pozycje literatury pisanej przez kobiety (ale nie tylko dla kobiet), zrobiła
sporo zamieszania: feministki ruszyły z protestami przeciwko
sygnowaniu serii atrybutem kury domowej, do której stereotypowo pasują jedynie harlequiny. Mało kto zauważył jednak, że
miotła postawiona jest na sztorc, a o interpretacji tego obrazu
można powiedzieć znowu wiele, pod warunkiem rzetelnego antropologicznego przygotowania. Dziewczyny z Portofino Grażyny
Plebanek, Cukiereczki chińskiej skandalistki Mian Mian i szokująco dobre Zaplecze młodziutkiej Syrwid zawdzięczamy właśnie tej serii. Wyjątkowo mocne wejście z tytułem Jedenaście
tysięcy pałek, czyli miłostki pewnego hospodara autorstwa
Apollinaire’a to nie tylko początek nowej „Serii Zmysłowej”, ale
także, miejmy nadzieję, ciekawego zjawiska antropologicznego
związanego z łamaniem tabu.
Zuchwałe nazywanie rzeczy po imieniu
Od wieków nie brakuje literatury, która bynajmniej nie jest
przeznaczona dla ułożonych pensjonarek, ale dotychczas na
rynku żadne wydawnictwo nie poświęciło jej całej serii. Dziemusli magazine
>>zjawisko
sięć tysiecy uciech cesarza
Fréchesa, Smak miodu
S. al-Nu’ajmi i Nielegalne
związki Plebanek to rozproszone powieści z silnym akcentem erotycznym w tle czy wręcz
z główną osią osnutą
wokół zmysłów i cielesnego tabu.
Dobrze sprzedaje
się również seria o Klaudynie autorstwa Colette (francuskiej skandalistki), uderza ona jednak subtelnością narracji i cenioną
dzisiaj w wielu kręgach woalką nęcącej tajemnicy odkrywania
najskrytszych potrzeb. Skąd decyzja o skategoryzowaniu takiej literatury? „Zależało nam na tym, żeby ta seria łączyła dwie rzeczy:
erotykę, zmysłowość, ale też żeby to była dobra literatura: z dbałością o język, z uniknięciem lingwistycznych oczywistości i jednocześnie wulgarności” — mówi dyrektor Działu Promocji Wydawnictwa W.A.B., Edyta Woźnica. Po drugie: serii pośwęconej
literaturze erotycznej na rynku jako takiej jeszcze nie było.
Owszem, W.A.B. wydało wcześniej kilka tytułów związanych z tematyką cielesną, jak choćby głośne Monologi waginy, jednak były
to tylko jednostkowe przypadki, które jedynie sygnalizowały tę
problematykę. Warto tutaj również wspomnieć o Terapii narodu
za pomocą seksu grupowego, której wydanie przejęła Czarna
Owca, gdyż dla redaktorów W.A.B. była ona „zbyt pornograficzna”. O ile bowiem Monologi dotykają tematów skrzywdzonej lub
zduszonej kobiecości, albo odkrywania własnej cielesności, o tyle
Terapia, prezentująca miłosne podboje i doświadczenia Arundati (miała prawie 200 partnerów seksualnych), jest nieco zbyt dosłownym potwierdzeniem tezy Wilhelma Reicha, ucznia Freuda
i ojca rewolucji seksualnej, że dopiero bujne życie erotyczne
i bogate doświadczenia w tej dziedzinie są w stanie uzdrowić nie
tylko zbolałe jednostkowe dusze,
ale i całe narodowe historie. W.A.B.
postawiło na monitorowanie rynku
humanistyki i przybliżenie kanonu,
przy jednoczesnej dbałości o sferę merytoryczną i graficzną. W ten
sposób czytelnik — zamiast taniej literatury czytanej jedną ręką — dostaje literaturę wielkiego kalibru.
Wyuzdana prostota
„Time out” skwitował publikację dziełka Apollinaire’a tylko
jednym słowem: „Chryste!”.
Książki „Serii Zmysłowej” wydane są wyjątkowo starannie, ale
i dyskretnie: obwolutę można zdjąć i zaintrygować towarzyszy
podróży tylko nasyconą czerwienią okładki i ascetycznym logo
serii. Lektura jest intymnym przeżyciem i świetnym polem do
obserwacji socjologicznych. Obserwacji dosłownie, bo przecież
u podstaw literatury erotycznej, ale i szeroko pleniącej się pornografii, legł voyeuryzm. Wydawnictwo poszło na początku tropem uznanych twórców, którzy tworzą kanon literatury. I tak,
jeśli ktoś nie zna historii groteski, lepiej, żeby do rąk nie brał
Jedenastu tysięcy pałek. Bez znajomości specyfiki literatury epoki, ale i sylwetki twórczej Wilhelma Apolinarego Kostrowickiego
(tak, tak, Polak potrafi!), powieść można uznać za wulgarny pornos. Tymczasem jest to francuski kanon i doskonały przykład literatury cyganerii Montparnasse’u, która w celach zarobkowych
uciekała się do środków wszelakich, żeby utrzymać się w przesyconym absyntem, ale brzemiennym inspiracjami, towarzystwie
paryskich artystów. Jedenaście tysięcy pałek to tak naprawdę
>>41
*
pastisz literatury erotycznej, która królowała w tamtym czasie
głównie na salonach. Gargantuiczna, zbójecka książeczka, pełna charakterystycznej dla konwencji groteski przesady, została
objęta na wiele lat obyczajową anatemą, była kolportowana
potajemnie, ale cieszyła się niesłabnącym zainteresowaniem.
Bo łatwiej powiedzieć, czego tu nie ma: przygody księcia Valcutascu i wicekonsula Wzwodana Dupcicza to szalony przegląd
wszystkich możliwych perwersji — od sadomasochizmu, poprzez
nekrofilię, gwałty na noworodkach, aż po wszelkie konfiguracje
towarzyskie, przy których czworokąty to mało skomplikowane
figury. (Nie sposób przy okazji nie zauważyć rewelacyjnego tłumaczenia Marka Puszczewicza, bez którego warsztatu pierwsza
książka nie nadałaby serii zasłużonego prestiżu). Prosta narracja, oparta na koncepcie podróży po największych stolicach,
jest tylko pretekstem do ukazania szokujących praktyk seksualnych hospodara. Przez wiele lat kwestionowano autorstwo tej
książki (Apollinaire jest przecież twórcą pojęcia surrealizmu
i metody skojarzeniowej w poezji), ale dzisiaj co bardziej światli czytelnicy nie cenzurują już biografii Guillame’a.
Tarło poglądów
Perła — druga książka wydana w serii — to z kolei światło rzucone na wiktoriańską dwulicową obyczajowość, która pod płaszczykiem salonowego savoir vivre’u skrywa wszeteczne syntezy
angielskiej alkowy. Fingowane pamiętniki, formuła tak popularna w tamtych czasach, nadająca pannom rumieńców i dodająca panom śmiałości, doskonale sprawdza się również dzisiaj ze
względu na wrażenie autentyczności i relacji „naocznego świadka”. To nie tylko angielska Kamasutra z 1897 roku (określenie
M. Małkowskiej z „Rzeczpospolitej”), ale przede wszystkim dowód udanych zmagań z językiem, który na potrzeby kontro>>42
>>zjawisko
wersyjnych opowieści dla arystokracji tworzył słowne łamańce,
przy których „napaść na tronie miłości”, czyli gwałt, jest tylko
skompresowaną wersją salonowego flirtu. (S)eksperymenty młodziutkiej nimfomanki doprowadzają do jej wczesnego owdowienia, ostatecznie sama bohaterka umiera również z wyczerpania
fizycznego i psychicznego, choć zabija ją mało pobudzająca wyobraźnię mykobakteria. Tego typu literaturę szczególnie aktywnie czytała arystokracja: była wyróżnikiem prestiżu, bo skierowana do umysłów oczytanych i nastawionych na wyrafinowaną,
choć pełną dystansu rozrywkę. Dotychczasowe publikacje serii
zdają się brać pod uwagę właśnie takiego czytelnika.
Anatomia. Monotonia — trzecia powieść serii — jest już zapowiedzią wyrazistej linii tematycznej cyklu wydawniczego. Norweska dziennikarka Ranghild Moe otrzymała za nią prestiżową
Nagrodę im. Sørena Gyldendala za najlepszą powieść miłosną.
O ile w poprzednich publikacjach faktycznie pierwsze skrzypce
grają miłosne uciechy i skomplikowane pozycje, których nie zna
nawet Kamasutra, o tyle w powieści Anatomia dominuje sfera
najgłębiej skrywanych, bolesnych emocji, które Nikolaj Frobenius w przedmowie określił jako „darcie klawiatury pazurami”.
Dedykacja na początku powieści: „Dla mojego męża, który dał
mi wszystko, nawet to, czego nie chciałam” nie jest tylko zaczepną aluzją do nieudanego związku, ale przede wszystkim
wskazaniem na sferę skrzywdzonej kobiecości — co w kontekście całej powieści można odczytać jako odważne przyznanie
się do porażki, którą bohaterka mimo wszystko za wszelką cenę
chce przekuć w zwycięstwo podświadomości. Postać Vår wywołuje skojarzenia z bohaterką Ostatniego tanga w Paryżu, ale
Anatomia jest również dokumentem kulturalnym epoki, przefiltrowanym przez gęste sito wizualnych i literackich dokonań
współczesności. W powieści kryje się więc wartościowy ładunek
emocjonalny, którego właściwe odczytanie jest możliwe tylko
w przypadku nastawienia na humanistyczny odbiór powieści.
musli magazine
>>zjawisko
Zapładnianie umysłu
„Zmysłowa Seria” jest powrotem do źródeł
kultury, ale jednocześnie zapowiedzią dalszych
zmian, i to nie tylko w myśleniu i obyczajowości
czytelnika: „Wydawnictwo ma w planach wydawanie literatury współczesnej również polskich
autorów. Jesteśmy ciekawi, czy będą chcieli
wydawać pod swoimi nazwiskami, czy posłużą
się pseudonimem. Zmieniają się poglądy na literaturę i obyczaje, chcemy pokazać autorom,
że nasza seria to nie jest tania pornografia. Literatura dotyka przecież każdej dziedziny życia, wybieramy nazwiska uznane wśród czytelników. Będziemy ich do publikacji namawiać”
— mówi Edyta Woźnica.
Dotychczasowe wydania cieszą się rosnącym zainteresowaniem szczególnie ze strony
pań, choć w końcu to literatura do czytania
również we dwoje. Zmagania (z) językiem
urastają do rangi niebywale wymagającej
intelektualnie zabawy, co niejednokrotnie
w opiniach seksuologów ćwiczy również wyobraźnię w cieniu alkowy. Nic, tylko zacierać ręce, który z polskich śmiałków odważy
się jako pierwszy na miłosne tango z językiem.
Przy okazji smutno się robi, kiedy pomyślimy, jak wiele traci „statystyczny
Polak”, który nie ma pojęcia o tym, że
literatura bywa nieraz więcej niż odmianą niepowtarzalnej, choć nieoczywistej
przyjemności.
>>43

Podobne dokumenty