Trudno jest pisać na temat związany z Michaelem Jordanem, nie
Transkrypt
Trudno jest pisać na temat związany z Michaelem Jordanem, nie
Trudno jest pisać na temat związany z Michaelem Jordanem, nie pisząc o samym Michaelu Jordanie. Sportowcu który stał się symbolem. Koszykarzu, który został idolem nieprzebranej rzeszy młodych w ten czas ludzi na całym świecie. U niektórych zafascynowanie, pasja, czy zwykła chęć kibicowania Jordanowi i jego Chicago Bulls, minęły z czasem, bądź umarły śmiercią naturalną, przysłonięte przez dorosłość, obowiązki, czy zwykłe życie nastolatka. U mnie wszystko to zostało i już do końca mego życia, będzie jego integralną częścią. Udowodnienie, iż jest się największym fanem Michaela Jordana, jest moim zdaniem niemożliwe. Równie dobrze uczestnicy konkursu mogli by się zmierzyć z tezą: Kto najbardziej kocha swoją matkę. W obydwu przypadkach ewentualna ocena, będzie bardzo indywidualna i subiektywna. Można co najwyżej pokazać swoją pasję ,starać się uchwycić to coś, co odróżnia bardzo dobrego sportowca od wybitnego. Coś co odróżnia kibica od pasjonata, człowieka znającego temat od tego który zgłębiał go dziesiątki razy. Moja pasja zaczęła się, jak to często bywa, zupełnie przypadkowo. Gdy miałem 14 lat, kolega pożyczył mi kasetę VHS, na której był film o Michaelu Jordanie, który dziś bez problemu można znaleźć na YouTube, wpisując frazę: "Dziś nie będzie meczu NBA". W ten czas wiedziałem ogólnie co to jest NBA i kim był Michael Jordan. Pamiętam, jak siedziałem niemal zahipnotyzowany przed telewizorem, nie mogąc wyjść z podziwu nad tym co robił na parkiecie MJ. Z dnia na dzień, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, koszykówka zawładnęła całym moim światem. Z racji tego iż był to 1994 rok a Internet był dostępny dla nielicznych, pozyskanie czegokolwiek związanego z NBA, graniczyło niemal z cudem. Zaczęło się zbieranie wycinków prasowych, bieganie do osiedlowego kiosku po pierwsze numery: Magic Basketball i ProBasket, zbieranie kart z zawodnikami i oczywiście niezliczone godziny spędzone przed telewizorem studiując 265 stronę telegazety. A potem przyszedł marzec 1995 i słynne już I'M BACK stało sie faktem i o ile mą początkową fascynację można by porównać do strumyka, tak teraz przeobraziła się ona w swoistego rodzaju fanatyzm wielkości wodospadu. Specjalne zeszyty gdzie odnotowywałem każdy mecz i punkt jaki był udziałem Michaela Jordana, nieprzespane noce podczas meczy finałowych w towarzystwie redaktorów Szaranowicza i Łabędzia, oraz nagrywanie wszystkich meczy z udziałem Jordana- głównie z niemieckiej sportowej stacji DSF. Boisko do koszykówki stało się drugim domem. Z kilkoma zapaleńcami ,którzy podzielali moją pasję, spędziliśmy kawał fajnego dzieciństwa, udając graczy Chicago Bulls. Lata mijały. Koledzy z boiska rozjechali się po świecie i pozakładali rodziny. Lecz moja pasja nie umarła, nie odeszła w zapomnienie, jest dalej ze mną. Jak widać na zdjęciach, żona jest bardzo wyrozumiałą osobą i w dzielny sposób znosi moją pasję. Nawet podczas sesji ślubnej nie miała nic przeciwko by w tym wyjątkowym dniu Michael Jordan również mi ''towarzyszył''. Kolekcja kaset VHS rozrosła się do kilkudziesięciu sztuk i jest perełką w mojej kolekcji. Wszystkie numery Magic Basketball i ProBasket wraz z zeszytami gdzie zapisywałem wszystkie statystyki, wylądowały w wielkim pudle i nigdy ich nie wyrzucę. Kolekcję meczy z Michaelem Jordanem poszerzyłem znacznie za sprawą Internetu. Udało mi się zdobyć wszystkie jego mecze w których zdobywał ponad 50 pkt. Książki, koszulki, plakaty, wszystko to dalej zbieram i kolekcjonuję. Papier jest chłonny i przyjmie wszystko, dlatego pozwoliłem sobie na udokumentowanie tego wszystkiego o czym tu napisałem. Oczywiście ani słowa, ani zdjęcia nie oddadzą emocji, nieprzespanych nocy i wspomnień. Niektóre z tych rzeczy za chwilę będą miały ćwierć wieku, a patrząc na nie czuje się jakby to wszystko zaczęło się wczoraj.