ZARĘCZYNY I ŚLUB W roku 1911 ojciec wasz1 ukończył studia w

Transkrypt

ZARĘCZYNY I ŚLUB W roku 1911 ojciec wasz1 ukończył studia w
ZARĘCZYNY I ŚLUB
W roku 1911 ojciec wasz1 ukończył studia w Karlsruhe
i przyjechał ze swoim ojcem2 do Grodna. Mieszkali w hotelu, na kolację zjawili się w pełnej gali, a jakże, w smokingach. Z tego pamiętam tylko tyle, że Kocio nosił wtedy wąsy i miał bardzo zniszczone ręce, po rocznych praktykach
w fabryce. Podobno wtedy zawitała mu myśl ożenienia się
ze mną, ale realizacja uległa odroczeniu — zaręczyłam się
z l’oncle de mademoiselle3 (tak nazywała numerowa z hotelu w Vevey pana Bertholdiego, ponieważ miał lekką łysinę,
choć tylko trzydzieści lat). Ale te zaręczyny się rozchwiały
i Kocio zaczął znowu pojawiać się na terenie Grodna, niby
to przysłany przez swojego ojca dla załatwienia interesów.
Aż tu nagle przychodzi z Wierzchowic miłe zaproszenie nas
na lato. Ponieważ tego roku, 1912, nigdzie nie wybieraliśmy
się za granicę, a raczej mieliśmy chęć spędzić wakacje na wsi,
pojechaliśmy do Wierzchowic, ale najpierw do Jancewicz do
babci, która była bardzo chora. Pamiętam babcię osłabioną,
już wtedy dużo chodzić nie mogła, pokojowa nosiła za nią
składane krzesełko.
Pojechaliśmy do Wierzchowic, gdzie zastałam cichcem
przyprowadzoną przez Parczewskiego4 z Grodna moją Al1
2
3
4
Konstanty Roth; zob. przyp. na s. 43.
Jan Roth; zob. przyp. na s. 65.
L’oncle de mademoiselle (fr.) — wuj panienki.
Aleksander Parczewski, wieloletni furman (stangret) z Wierzchowic.
Pracował u Jana i Marii, a następnie u Konstantego i Heleny Rothów.
II. MAŁŻEŃSTWO I PIERWSZA WOJNA ŚWIATOWA
ZARĘCZYNY I ŚLUB
Helena Jaczynowska
w czasie konkurów i zaręczyn
z Konstantym Rothem, 1912.
Na kilka lat przed I wojną młode pokolenie
zakłada swoje rodziny. Najstarszy, Marian
Bielawski, przywozi narzeczoną cudzoziemkę.
Na zdjęciu Erna z Lorenzsonów Bielawska
z trzyletnim synem Jurkiem, Moskwa 1912.
fę i dwukółkę. (Alfa już drugi raz wędrowała w te strony,
bo również Ignacy1 przyprowadzał ją z Grodna na lato do
Jancewicz. Było to ze 180 wiorst). Awanse już były wyraźne
i kiedy zamiary Kocia się wyjaśniły, zgodziłam się wyjść za
niego. Tatuś był zadowolony, bo rodzina porządna, zamożna, przyszły zięć z fachem, miły, sympatyczny, przystojny.
Mama mniej była zachwycona, „bo znowu rodzina”. Choć
sama wyszła za mąż za bardzo bliskiego krewnego, uważała,
że lepiej unikać takich małżeństw. Tak to teoria rozmija się
czasem z praktyką. Ale nie pamiętam, by kogoś tak polubiła
i pokochała jak swego zięcia. Bo przyznać trzeba, że rodzony
syn nie mógłby być lepszy i wyrozumialszy, niż ojciec wasz
stał się dla mojej matki w jej ciężkiej chorobie i starości. Ja
byłam zadowolona z mojej decyzji poślubienia go. Miałam
tu przynajmniej uczucie, że nie wyłącznie mój posag rolę odgrywał w jego wyborze. Kocio nie potrzebował go dla spłacenia kawalerskich długów, a jeśli żenił się z bogatą panną,
1
Zmarł w latach 30. XX w. Pojawi się wiele razy w cz. II i III, podobnie jak inni członkowie jego rodziny, zatrudnieni w gospodarstwie
Rothów.
Furman (stangret) z Jancewicz, wieloletni pracownik Marii, a następnie
Romualda Jaczynowskich.
II. MAŁŻEŃSTWO I PIERWSZA WOJNA ŚWIATOWA
Potem Hala Bielawska poślubia Eugeniusza Barcikowskiego.
W podróży poślubnej (1910?) prezentują się bardzo elegancko.
Oboje lubią stroić się, dzięki czemu w rodzinie będą
przezywani Hala Gorset i Genio Kokiet.
ZARĘCZYNY I ŚLUB
przezywaną „premiówką”, to był to miły i praktyczny dodatek (od przybytków głowa nie boli), ale nie wyłączny cel.
I chyba moje uczucie było słuszne, bo nigdy nie spotkałam
się z domaganiem się od mojego ojca wypłacenia natychmiastowego (np. przedślubne) posagu (200 000 rubli) ani też
nigdy nie spotkała mnie żadna pretensja od męża czy jego
braci i matki, że ojciec mój podczas rewolucji stracił większość funduszu i nie tylko posagu, ale nawet obiecanej rocznej renty (kilka tysięcy rubli „na szpilki”) wypłacać mi już
nie mógł. Lecz nie wybiegajmy naprzód.
To lato pomiędzy Jancewiczami i Wierzchowicami było
jednym z najprzyjemniejszych w moim życiu. Wszyscy serdecznie się cieszyli z obrotu rzeczy i babcie, które bardzo
lubiły Kocia, i stryjostwo, i służba, no i Wierzchowice. Szczególnie wzruszający był stosunek mojego przyszłego teścia
do mnie. Ten człowiek zawsze tyle serca mi okazywał, tyle
troski, tyle opiekuńczego uczucia, że miałam dwóch ojców,
którzy prześcigali się wprost w dogadzaniu mi. Na pewno
nie byłam tego warta, słuszniejsza była ocena matek, mojej
z miłością i surowością, a matki Kocia z rezerwą. Bracia waszego ojca też byli bardzo uprzejmi i mili. Starali się na równi
z nim dostarczyć mi przyjemności oraz rozrywek. Toteż tego
lata dużo jeździłam konno (na spokojnym szłapaku ojca Jasia1) do lasu i aż do Jancewicz oraz brałam udział w różnych
dozwolonych w tym okresie polowaniach. A w dnie deszczowe czytaliśmy głośno. Biblioteka była duża, szczególnie
zaśmiewaliśmy się, jak Kocio czytał jakieś tłumaczenia z czeskiego: Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara.
We wrześniu po imieninach babci Jaczynowskiej wróciliśmy do Grodna. Data ślubu nie była jeszcze oznaczona.
Trzeba było załatwić moc spraw. Przede wszystkim sprawa
1
Ojciec Jaś to jeszcze jedno określenie Jana Rotha.
II. MAŁŻEŃSTWO I PIERWSZA WOJNA ŚWIATOWA
U Babci na imieninach zbiera się prawie cała rodzina.
To już jedne z ostatnich. (Jancewicze 1910?).
Od lewej stoją: Eugeniusz i Halina Barcikowscy, na pierwszym
planie solenizantka Marianna Jaczynowska, obok niej siostra
— Aniela Bortnowska, na ziemi Lola, z tyłu NN, Stanisław
i Romuald Jaczynowscy, Hania Jaczynowska z synem Jurkiem,
Maria z Bortnowskich Jaczynowska, Wanda Wysocka.
Z tyłu prawdopodobnie Niusia i Erna Bielawskie.
religii. Nie poszłabym nigdy do cerkwi na ślub, ale skoro
wasz ojciec był zapisany jako prawosławny, innego wyjścia
by nie było. Minęły już czasy tolerancji i nie mogło być mowy
o tym, by mógł przejść od razu na katolicyzm, nie ściągając
niemiłych na wszystkich konsekwencji. Wobec tego „powrócił do wiary ojców swoich”1 — takie to miało prawne uzasadnienie (był to wstępny krok oficjalny do zdecydowanie
1
Przeszedł na protestantyzm — wyznanie, w którym urodził się jego
dziadek, też Konstanty, syn Karola. Na katolicyzm Konstanty Roth
przeszedł dopiero w grudniu 1924 r.
ZARĘCZYNY I ŚLUB
polskiego oblicza tej gałęzi Rothów, którym prawosławie
dawało jakiś posmak obcości narodowościowej) i ślub nasz
mógł już odbyć się w kościele.
Następnie dom dla nas. Do głowy nikomu nie przychodziło, abyśmy mieli zamieszkać „kątem” u rodziców
w Wierzchowicach. Matka Kocia była w pełni sił i gospodarskiej działalności, sekundowana przez Anesię i Teofilę,
ochmistrzynię (gospodyni) podwórzową i spiżarniową. Anesia działała w domu, przy maszynie, i miała duży wpływ na
mamę Rothową. Nie było tu miejsca na synową. A zresztą
i mnie się to nie uśmiechało.
Trzeba więc było doprowadzić dom w Kopyłach do stanu
używalności, a jego otoczeniu nadać wygląd estetyczny i ładny, stosowny do naszej ówczesnej pozycji. Kolega waszego
ojca z Karlsruhe, architekt Jakub Muhlauer, zrobił projekt
przybudówki piętrowej, murowanej, gdzie na dole miała
się mieścić przy sypialni ubieralnia Kocia, łazienka ze stale
gorącą i zimną bieżącą wodą, ubikacja z łańcuszkiem, kuchnia duża, widna, obłożona kafelkami, z płytą, piekarnikiem,
drzwiczkami okrągłymi na rurę samowara, zlewozmywak,
suszarka. Podłoga z kafelek i piece obłożone kaflami. Po
drugiej stronie korytarza pralnia z wmurowanym kotłem,
zlewem i ściekiem w podłodze, kran z wodą. Mała kancelaria, mała podręczna spiżarnia oraz piwnica mała na wino
i przetwory. Na pierwszym piętrze pięć gościnnych ślicznych
pokoi z parkietem. Zasadniczy stary dom wymagał gruntownego remontu, nowych obić, okien, drzwi lub malowania
starych. Nowy ganek cały oszklony; od ogrodu taras miał
być obsadzony różami. Dalej, z korytarza przy przybudówce, wchodziło się do dużej garderoby, gdzie mogła sypiać
pokojowa, obok pokój dla gospodyni lub lokaja (jeśli to był
kawaler) i kredens przy dużym bardzo stołowym, z którego
było wyjście na taras, do przedpokoju i na ganek. Z przed-
II. MAŁŻEŃSTWO I PIERWSZA WOJNA ŚWIATOWA
Dom dla nas... Trzeba więc było doprowadzić dom
w Kopyłach do stanu używalności.
Rozbudowę i remont dworu w Kopyłach
zakończono dopiero po I wojnie. Lola i Kocio nigdy tu nie
zamieszkali. Zdjęcia z dwudziestolecia międzywojennego.
ZARĘCZYNY I ŚLUB
pokoju na lewo było wejście do dwu pokoików o nie ustalonym na razie przeznaczeniu. Miały one swoje drzwi na korytarz. Za nimi był duży sypialny, z wyjściem do ubieralni, a za
nią na korytarz przybudówki. Po prawej stronie przedpokoju miał być gabinet, za nim bardzo duży salon i drzwi do
małego pokoiku, który miał być moim buduarkiem i z którego wychodziło się do stołowego. Dom stał dobrze frontami zwrócony od ogrodu na wschód, od podjazdu, tj. ganku,
na zachód. Jeden szczyt był południowy, drugi, od kuchni,
północny. Więc wymagania najwybredniejsze, dotyczące nasłonecznienia, zostały spełnione. Dla ciepła i ujednolicenia
z murowaną przybudówką drewniany stary budynek miał
być obłożony cegłą i otynkowany, jak dom w Jancewiczach.
Meble do salonu, z fortepianem z Grodna, stołowego, sypialnego dostawałam od rodziców, nowe, z pierwszorzędnej
firmy meblarskiej w Warszawie, Szczerbiński Władysław, na
placu Małachowskiego (wtedy nazywał się inaczej) i rogu
Traugutta (wtedy, zdaje się, hr. Kotzbue, ku czci pewno jakiegoś „obrusitiela”). W każdym razie był to ten plac, gdzie jest
Zachęta. Do buduarku przyjść miały mebelki Ludwik XVIII,
te, które, z wyjątkiem jednego fotela, stały potem w małym
saloniku przy sypialnym w Wierzchowicach. Ściany miały
być obite takim samym materiałem, jakim były pokryte meble. Gabinet miał ojciec dostać od swojego wuja, Kazimierza
Spinka1. Umeblowanie reszty domu miało się kompletować
w miarę potrzeb.
Omyliłam się, te ludwiki pozostały u rodziców, a ja do
buduarku dostałam inny, salonowy garniturek z Grodna
i biureczko. Był to orzech ze złoceniami i śliczny takiż okrągły stoliczek. No, naturalnie firanki, dywany, story. Poza tym
srebro na 24 osoby w tym samym stylu, tylko że srebro było
1
Kazimierz Spinek był bratem Marii Rothowej, mieszkał w Warszawie.
II. MAŁŻEŃSTWO I PIERWSZA WOJNA ŚWIATOWA
ZARĘCZYNY I ŚLUB
Stanisław i Maria Jaczynowscy.
Oba zdjęcia zostały zadedykowane wnuczce Cesi, urodzonej w 1915 r.,
ale wyglądają na zrobione u progu I wojny, wtedy,
gdy rodzice Heleny przeprowadzali się z Grodna do Warszawy.