Czy wiemy co jemy?

Transkrypt

Czy wiemy co jemy?
Pultusk24
Czy wiemy co jemy?
Jednym z „żelaznych” tematów, które dziennikarze, a często też wyborcy poruszają w rozmowach z kandydatami na
europosłów, jest kwestia uprawy i sprzedaży produktów GMO, czyli organizmów (roślin, zwierząt, drobnoustrojów),
których DNA zostało celowo zmienione przez człowieka metodami inżynierii genetycznej. Według europejskiego
ośrodka badań opinii publicznej Eurobarometr z 2008 roku, prawie 60% Europejczyków, w tym 67% Polaków nie
chce GMO na swoich polach, w swoim środowisku oraz na swoich talerzach. Z tego samego badania wynika, iż
poważnym problemem jest brak informacji na temat genetycznie modyfikowanych organizmów wykorzystywanych w
rolnictwie, np. do produkcji pasz, co często uniemożliwia konsumentom świadomy wybór. Kupując mięso czy
wędlinę nie wiedzą, czy zwierzęta, z których żywność została wyprodukowana, nie były karmione genetycznie
modyfikowaną paszą. Jeśli chodzi o Polaków to jednak nie mamy specjalnego wyboru. Aż 80% pasz zużywanych w
Polsce oparte jest na roślinach GMO (głównie soi) i – przynajmniej na razie - nie ma ich czym zastąpić. Rośliny
strączkowe uprawiane są w zbyt małych ilościach. Poza tym pasza z nich wytwarzana jest o ok. 20% droższa niż
pochodząca z soi.
Przepisy unijne dopuszczają do obrotu 27 produktów GMO (12 różnych modyfikacji kukurydzy, 6 bawełny, 3
rzepaku, 3 soi, 2 biomasy bakteryjnej, 1 buraka cukrowego), a także zezwalają na uprawę jednej odmiany
transgenicznej kukurydzy. Przewidują jednak pewien wyjątek: Państwo członkowskie może uzyskać uprawnienie do
tymczasowego ograniczenia lub zakazu stosowania lub sprzedaży konkretnego produktu GMO, jeśli udowodni – na
podstawie badań naukowych – że mogą one stwarzać ryzyko dla zdrowia ludzkiego lub środowiska naturalnego. Z
wyjątku tego skorzystały Francja, Grecja, Węgry, Luksemburg, Belgia, Niemcy i Austria zakazując na swoich
terytoriach uprawy genetycznie zmodyfikowanej kukurydzy. Przeciwnicy GMO w Polsce uważają, że powinniśmy
pójść śladem tych krajów. Trzeba jednak pamiętać, że nad utrzymaniem takiego zakazu odbywa się każdorazowo
głosowanie na forum Rady Europejskiej. Może on też być zaskarżony przez producenta.
Obecnie nie mamy nawet ustawy o GMO, uprawa kukurydzy genetycznie modyfikowanej odbywa się więc
praktycznie bez kontroli i jej areał rośnie. Rząd jest „za” a nawet „przeciw” stwierdzając, że „będzie dążył do tego, by
Polska pozostała krajem wolnym od GMO, ale jednocześnie jako kraj Wspólnoty będzie przestrzegał obowiązującego
prawa unijnego”. Co to właściwie oznacza, dowiemy się, jak projekt ustawy w końcu trafi do Sejmu. Na razie został
przekazany Komisji Europejskiej do notyfikacji.
Być może w przyszłości okaże się, że żywność genetycznie modyfikowana jest szansą na rozwiązanie problemu głodu
w świecie. Jej zwolennicy twierdzą, że zmodyfikowane rośliny są bardziej odporne na choroby, herbicydy, szkodniki
oraz niekorzystne warunki środowiskowe, czyli mróz, wysoką temperaturę itp. Można też zwiększyć w ten sposób ich
wartość odżywczą. Poza tym rośliny transgeniczne mają zastosowanie w medycynie, szczególnie przy produkcji
szczepionek. Przeciwnicy podnoszą fakt, że GMO to zagrożenie dla bioróżnorodności. Nieznane są też długofalowe
skutki ich stosowania. Np. może dojść do mutacji roślin GMO, a następnie powstania niezwykle odpornych
superchwastów. Jedni i drudzy przyznają jednak, że jest za wcześnie, aby mówić jednoznacznie o skutkach upraw
modyfikowanych genetycznie.
Trzeba więc dać czas nauce na rozstrzygnięcie, kto ma rację. Do tego czasu zezwolenia na uprawy powinny być
wydawane wstrzemięźliwie, np. w wydzielonych strefach, a sam proces uprawy musi być starannie obserwowany. Mam
nadzieję, że przyjmiemy w Polsce ustawę, która to ureguluje. Poza tym wszystkie produkty genetycznie modyfikowane
i wytwarzane na bazie surowców GMO powinny być czytelnie oznakowane dla konsumentów. W Parlamencie
Europejskim podjęto niedawno decyzję, zgodnie z którą produkty pochodzące od zwierząt żywionych genetycznie
zmodyfikowaną paszą muszą zawierać informację na ten temat na opakowaniu. Do tej pory obowiązek znakowania
dotyczył tylko produktów genetycznie modyfikowanych pochodzenia roślinnego. Jest to krok w dobrym kierunku.
strona 1 / 1

Podobne dokumenty