wałęsa: „znam perfidną gierkę klechów”
Transkrypt
wałęsa: „znam perfidną gierkę klechów”
Podczas internowania tracił wiarę w Kościół WAŁĘSA: „ZNAM PERFIDNĄ GIERKĘ KLECHÓW” str. 6–7 NOWE ZASADY FELIETON CZYJĄ ŚCIEŻKĄ KROCZY JOANNY WYSTĄPIENIA KACZYŃSKI Z KOŚCIOŁ A SENYSZYN Afery na zamówienie Schemat „wielkich sukcesów śledczych” PiS jest zwykle bardzo podobny. Głośna akcja służb, mnóstwo medialnych oskarżeń. A po latach – ciche zamykanie śledztw z powodu braku dowodów winy... str. 8–9 WWW.FAKTYIMITY.PL Nr 8 (834) 26 LUTEGO – 10 MARCA 2016 r. cena 4,50 zł (w tym 8% VAT) ISSN 1509-460X INDEX 356441 AKCJA POLICJI W „FiM” – AKTUALNOŚCI strona 2 KSIĄDZ NAWRÓCONY nr 8 (834) 26.02 – 3.03.2016 r. Fakty i Mity Komentarz naczelnego I co dalej? J ak nasi Czytelnicy doskonale już wiedzą, ponad tydzień temu mieliśmy w redakcji „wizytę” sił specjalnych policji (CBŚP). O jej skutkach i powodach piszemy w tekście na sąsiedniej stronie. Zniknięcie redaktora naczelnego, traumatyczne przesłuchania części zespołu, przygnębienie oraz zamieszanie medialne, jakie wynikły z tych wydarzeń, postawiły nas w nowej sytuacji. Co robić dalej? Zamilknąć, rozejść się i opatrywać psychiczne rany czy kontynuować naszą zwykłą pracę? Mimo potwornego zmęczenia, poczucia zagrożenia i niepewności postanowiliśmy najpierw wydać kolejny numer. W zwykłej objętości, z materiałów, które mieliśmy pod ręką. Udało się! Następnie zdecydowaliśmy, że wracamy do normalnej pracy, choć z wielu powodów nic nie będzie już takie jak kiedyś. Nie ukrywam, że niektórzy członkowie redakcji wymagają pomocy psychologicznej, i to zapewne długoterminowej. Zaznaczę, że bardzo trudno jest pisać o naszych planach, nadziejach i obawach w sytuacji życia w poczuciu zagrożenia naszej redakcji. Bo taką właśnie atmosferę wokół siebie widzimy. Do dzisiaj nie wiemy, dlaczego odbyło się przeszukanie w pomieszczeniach samej redakcji, w na- szych biurkach i szufladach. Nie wiemy też, jaki był sens zabierania materiałów dziennikarskich objętych tajemnicą. Martwimy się także o ich los i bezpieczeństwo. Nie odpowiedziano na nasze pytania. Dopatrujemy się w tych działaniach chęci zastraszenia nas i zniechęcenia do współpracy z nami Czytelników i Informatorów. – w trudnej sytuacji przyszła nam z pomocą prof. Joanna Senyszyn, która wraca ze swoim felietonem na nasze łamy już w bieżącym numerze (str. 29). Mamy zamiar utrzymać dotychczasową objętość i tematykę „Faktów i Mitów”. Nie zmieniamy ceny. Nie spuszczamy także z tonu – będziemy nadal równie ostro jak dotąd reagować na Po traumie ubiegłego tygodnia nasz zespół zbiera siły i reorganizuje pracę. Nie wiemy też, czy prokuratura na tym poprzestanie, czy będziemy nadal nękani. Obawiamy się też, że normalne komunikowanie Czytelnikom naszych planów i niepokojów podsunie osobom wpływowym pomysły na wykorzystanie tych informacji przeciwko nam. Jednak podejmę ryzyko i spróbuję opowiedzieć o tym, co zdecydowaliśmy. Zrobię to w takiej mierze, jaką uznajemy za bezpieczną. Zespół na dzień dzisiejszy pracuje w niezmienionym składzie. Powiem więcej wszelkie przejawy niesprawiedliwości społecznej, zagrożenia dla praw człowieka oraz ze strony klerykalizmu. Ale to nie wszystko. Mamy zamiar jeszcze pilniej wsłuchać się w Wasze, Czytelników, oczekiwania. Pracujemy nad poprawą grafiki oraz chcemy podnieść jakość naszych tekstów. Szukamy również nowych pomysłów i osób do współpracy. Jesteśmy otwarci na Wasze sugestie i podpowiedzi – czekamy na listy i e-maile. Przygotowujemy także plany awaryjne na wypadek ewentualnych zaczepek ze strony nieprzychylnych nam władz. Ale o szczegółach oczywiście nie będę tutaj się rozpisywał. I na koniec jeszcze kontynuacja podziękowań sprzed tygodnia. Przede wszystkim – dziękujemy setkom Czytelników, którzy do nas ciągle piszą lub dzwonią ze słowami otuchy i wsparcia. Nie ma nic bardziej ujmującego niż telefon zaczynający się od słów: „Adam, w czym Wam pomóc?”. No może z wyjątkiem listu oferującego małżeństwo w celu uzyskania prawa pobytu w wolnym kraju… A i taki e-mail do mnie ostatnio dotarł. Po n a d t o d z i ę k u j e m y R z e c z n i k o wi Praw Obywatelskich, panu doktorowi Adamowi Bodnarowi, za zajęcie się z urzędu sprawą najścia na naszą redakcję. Także Fundacji Helsińskiej za drążenie tematu ochrony tajemnicy dziennikarskiej oraz Towarzystwu Dziennikarskiemu za wsparcie. Dziękujemy również za wspierające publikacje i zainteresowanie naszym losem m.in. redaktorom Ernestowi Skalskiemu, Andrzejowi Rozenkowi, redakcji tygodnika „Nie”, prof. Joannie Senyszyn, Januszowi Palikotowi i Dariuszowi Jońskiemu. Dzięki Wam łatwiej nam było przetrwać i dzięki Wam chce się dalej pracować. p.o. red. nacz. ADAM CIOCH GORĄCY TEMAT Fakty i Mity nr 8 (834) 26.02 – 3.03.2016 r. Aresztowanie redaktora naczelnego „Faktów i Mitów” oraz przeszukanie i upokorzenie redakcji znienawidzonej przez PiS i Kościół katolicki powinno być odtrąbione przez reżimowe media jako wielki sukces. No to dlaczego nikt się nim nie chwali? Ze zgrozą myślę o naszych materiałach ze śledztw i o wianuszkach pisowskich dziennikarzy, którzy zawisną u klamek sędziów i prokuratorów, aby błagać o cenne informacje. Ale przecież to nie tylko nasz problem. To, co wydarzyło się u nas, to może być początek końca dzienni- przykłady. Po pierwsze, czytelnik oświadczenia nie dowie tego, że była żona redaktora (przeciwko której miał podżegać) cieszy się nie tylko życiem, ale i znakomitym zdrowiem. Nic się jej nigdy nie stało. Niedoszła nieboszczka, która od lat wie, że toczy się śledztwo w sprawie potencjal- komentowali na Facebooku: „Czytajmy »FiM«, póki jeszcze można”… To się zaczęło już dosyć dawno. Prawie 9 lat temu. Jesienią 2007 roku w przemówieniu anonsującym zawstydzającą klęskę wyborczą PiS tak mówił o nas Jarosław Kaczyński: „Nie daliśmy rady szerokiemu frontowi od „Faktów i Mitów” po „Gazetę Wyborczą”. Mówienie do audytorium liczącego kilkanaście milionów telewidzów o jakoby wielkich zasługach naszego skromnego tygodnika dla obalenia rządu PiS-Samooobrona-LPR wydawało nam się nie tylko sporą przesadą. Dziwiło nas, że słyszymy to z ust naszego zapiekłego ideologicznego i politycznego wroga. Pomyśleliśmy też wówczas, że to prze- Gdy niespodziewanie naszła nas policja, zatrzymała redaktora naczelnego i przejmowała nasze materiały, nikogo o tym nie poinformowano. Wielu dziennikarzy zwróciło uwagę na fakt, że to bardzo dziwne, że władze zatrzymują naczelnego ogólnopolskiej gazety i nikomu nie mówią, że to robią i dlaczego. Mało brakowało, a zniknęłoby opozycyjne, ogólnopolskie pismo z 16-letnią tradycją przy całkowitym milczeniu wszystkich, a zwłaszcza sprawców tego zniknięcia. sadne eksponowanie naszej roli przez przeciwnika niczego dobrego nam nie wróży. Nieco wcześniej wytoczyliśmy proces jednemu z prominentnych polityków PiS. Pan ów, do dziś zresztą bardzo wpływowy, używał pod adresem środowiska naszego tygodnika bardzo napastliwych i obraźliwych słów, gdy Czytelnicy wspierali protestujące pod budynkami rządowymi pielęgniarki. Wytoczyliśmy mu proces, który – jak to w Polsce – wlókł się niemiłosiernie. PiS już dawno stracił władzę, gdy sąd w obydwu instancjach nakazał posłowi B. przeproszenie nas na jego własny koszt w kilku gazetach. Biedaczysko zapłacił za to jakieś kilkadziesiąt tysięcy złotych. Zanim zapłacił, na sali sądowej straszył nas (a może tylko tak żartował?), że za przyszłych rządów PiS nie będzie miejsca w Polsce na tygodnik taki jak nasz. Dziwiłem się, że ktoś tak znany opowiada tak ryzykowne głupstwa w miejscu publicznym. I dobrze to sobie zapamiętałem. Potem był rok miniony i niespodziewane sukcesy wyborcze PiS. Czuliśmy, że będziemy jedną z pierwszych ofiar „dobrej zmiany”. Pisaliśmy o tym. I niektórzy nasi Czytelnicy też to czuli, a nawet W czasie przeszukania dowiedzieliśmy się tylko, że chodzi o prywatne zarzuty wobec redaktora naczelnego i że do nas nikt nic nie ma. Ale legitymowano nas, zabroniono dotykać komputerów. W końcu zabrano kopie wszelkich elektronicznych materiałów, a w końcu przetrząśnięto biurka. Po kilkunastu godzinach kipiszu powlekliśmy się do domów. Nazajutrz napisaliśmy do prokuratury prośbę o wyjaśnienia i do mediów informację o tym, co się stało. Byliśmy zdruzgotani i bardzo zmartwieni. Gdyby nie nasz komunikat, nikt nadal nie dowiedziałby się o aresztowaniu i najściu. Prokuratura otworzyła jednak usta dopiero kolejnego dnia wieczorem, gdy poprzedni numer był już wydrukowany. Do dziś nie wiemy, jaki związek z zarzutami wobec reaktora naczelnego mają nasze e-maile, adresy, przelewy dla współpracowników albo pseudonimy autorów, które trafiły w ręce prokuratury. A przecież wiemy dobrze, że za 2 tygodnie prokuratura wpadnie w ręce Ziobry. Pamiętam, że PiS-owskie media miały w czasach poprzednich rządów Kaczyńskiego tony informacji ze śledztw wówczas prowadzonych. Do dziś nie wyjaśniono, jak te materiały trafiały w ręce dziennikarzy i dlaczego nikt nigdy nie poniósł za to odpowiedzialności. Głucho wszędzie Czego wstydzi się PiS? karstwa śledczego w Polsce. Kto teraz będzie ufał dziennikarzom i redakcjom, skoro za chwilę wszystko znajdzie się w rękach coraz bardziej uwikłanych politycznie organów ścigania? Myślę zwłaszcza o informatorach wywodzących się ze świata przestępczego. Przecież oni ryzykują życie, przekazując istotne informacje o działaniach swoich „kolegów”. A dziennikarstwo śledcze to jeden z kilku filarów demokracji, bo pozwala wnikliwiej patrzeć możnym tego świata na ręce. Jeśli jego zabraknie, sytuacja w Polsce będzie jeszcze gorsza. Myślę o tym z przerażeniem. Ezopowa mowa Komunikat prokuratury na temat powodów zatrzymania i aresztowania redaktora naczelnego „FiM” robi wielkie wrażenie. To poważne zarzuty – w tym podżeganie do zabójstwa. Przeanalizowaliśmy język oświadczenia, a także zorganizowaliśmy własne śledztwo w tej sprawie. Oto niektóre nasze ustalenia, które możemy podać już teraz – „na gorąco”. Generalnie użyte sformułowania prokuratury mają wywołać nastrój grozy, także przez... pomijanie niektórych informacji oraz dziwne zestawienie różnych faktów. Oto nego zamachu na jej życie, składała w czasie jego trwania liczne wizyty niedoszłemu oprawcy, w tym biznesowe i towarzyskie. Czasem miały one charakter niesympatyczny, a czasem niemal romantyczny... Jak dla mnie to trochę dziwne i trudne do wyjaśnienia psychologicznie. W oświadczeniu jest mowa o znalezieniu nielegalnej broni i amunicji. Ale my ustaliliśmy, że znaleziono ją w pomieszczeniu należącym do osoby trzeciej. I to ona miała powiedzieć, że znalezisko należy do naczelnego „FiM”. Najpoważniejszy zarzut – podżeganie do zabójstwa. Z oświadczenia nie wynika istotna okoliczność – wszystkie trzy osoby oskarżające Kotlińskiego mają poważne kłopoty z prawem. O jednej z nich piszemy na stronie szóstej. Inna jest zamieszana w dużą kradzież i jest przetrzymywana w areszcie. Czyżby czymś zachęcono ją do „sypania”? Dziwne dziennikarstwo Po wydarzeniach w naszej redakcji zrobiło się spore zamieszanie. Niestety, ze względu na stan, w jakim znajdował się zespół (i do pewnego stopnia nadal znajduje), nie byliśmy w stanie na bieżąco rozma- strona 3 wiać ze wszystkimi zgłaszającymi się do nas dziennikarzami. Niektórym odpowiedzieliśmy z opóźnieniem. Z niektórymi wciąż się kontaktujemy. Niektórzy przyjęli naszą rezerwę ze zrozumieniem. Ale, niestety, inni popadli w dziwne dywagacje. I tak „Gazeta Wyborcza” przez 5 dni nie była podobno w stanie nawiązać z nami skutecznego kontaktu. To bardzo dziwne, bo w redakcji mamy telefony, Internet. Są możliwe różne formy kontaktu. Zamiast faktów zaserwowano opinii publicznej historyjkę o tym, że „prokuratura przeszukała redakcję »FIM«, bo mieści się ona w mieszkaniu redaktora naczelnego”. Prawda jest taka, że w budynku należącym do naszej spółki mieści się m.in. redakcja i mieszkanie służbowe naczelnego – na różnych piętrach, wyraźnie oddzielone. W redakcji są różne, odrębne pomieszczenia, w tym typowo dziennikarskie. Nie przeszkadzało to policjantom poruszać się po nich i grzebać w teczkach z materiałami, a nawet półkach z rysunkami. Czekamy na sprostowanie „Wyborczej”. Nie chowamy urazy, mając nadzieję, że „Gazeta” poinformuje teraz rzetelnie. Tak się składa, że o całej sprawie w zasadzie w ogóle nie informowały najważniejsze media w kraju – telewizja publiczna. Dlaczego PiS nie chwali się – jak to robi zwykle – swoim triumfem? Przecież złapano „złoczyńcę”, upokorzono niechętną gazetę. Mało tego, w dzień po najściu na nas służby specjalne odwiedziły mieszkanie zaprzyjaźnionego z PiS-em wydawcy (złośliwi mówią, że wpadli na kawę...). Czyżby chodziło o to, aby medialnie „przykryć” akcję w naszej redakcji i pokazać, że władze są obiektywne i „wchodzą” wszędzie tam, gdzie to konieczne? Także do swoich. Potem odgrzano stare przecież oskarżenia pod adresem Wałęsy. I tak już najście na „FiM” ostatecznie utonęło w medialnym jazgocie. Dziwne milczenie mediów publicznych pozostających pod kontrolą PiS nie wydaje się przypadkowe. Przecież korzystają z nich nie tylko „nawróceni” – tak jak z pisowskiej TV Republika – ale także ludzie niezależnie myślący. Najście na redakcję mogłoby się źle kojarzyć, wzbudzić wątpliwości co do intencji władz. Poza tym w ostatnich numerach „FiM” było tyle materiałów kompromitujących dla PiS. Po co je niechcący reklamować, prawda? Uznano więc, że nie ma się czym chwalić, a raczej, że są powody do ukrywania „sukcesów”. ADAM CIOCH p.o. red. nacz. „FiM” strona 4 Z NOTATNIKA HERETYKA nr 8 (834) 26.02 – 3.03.2016 r. Fakty i Mity Polka potrafi Panie bezseksowe Nazwali ją zakłamaną lesbijką. Oskarżyli, że nienawidzi mężczyzn. Nic takiego nie zrobiła. Powiedziała tylko, że żyje w celibacie. Sophie Fontanek jest francuską dziennikarką. Pisze dla kobiet. Wydała książkę „Pożądanie”, w której główna bohaterka zrezygnowała z seksu, bo „nie mogła już znieść bycia braną i potrząsaną”. To książka o mnie – powiedziała Fontanek i… zawrzało. Bo na Zachodzie celibat to obciach. Sophie, wtórna dziewica, wystąpiła ze swoim niemodnym oświadczeniem na okładkach gazet. Wspomniano o niej nawet w wieczornych wiadomościach… „Dzisiaj można posadzić na kanapie nagą modelkę wystawiającą krocze do obiektywu, ale jeśli powiesz, że nie masz ochoty uprawiać seksu, to jesteś obrzydliwy. Być może to nasze ostatnie tabu” – podsumowała pisarka, która doczekała się łatki „Pani bezseksowa”. Jej rodaczka, seksuolog Catherine Solano, mówi o nowym zjawisku – „zaniepokojeniu seksem”. Multum jej pacjentów to rodacy przerażeni, że wystarczy im dwa razy w miesiącu, a zdrowy człowiek powinien chcieć codziennie. Dziewicze echa dotarły do RParafialnej, która ani trochę nie jest N francuska, więc obnoszenie się z niewinnością to u nas żaden wstyd. W prasie kobiecej znalazłam reportaż o Polkach nieuprawiających. Wypowiada się lekarz oraz 48-letnia prawiczka (żadna zakonnica ani inna konsekrowana). Zacznijmy od lekarza… Michał Pozdał, specjalista od profilaktyki seksualnej, rozmawiał z paniami należącymi do „ruchu aseksualistów”. Okazało się, że większość z nich to anorektyczki, bulimiczki, osoby nieakceptujące swojego ciała. Takie kobiety – podsumował seksuolog – zatracają się w religii albo zwierzątkach, a odrzucenie seksu to przykrywka dla poważniejszych problemów. – Nieprawda! Mnie tam dobrze! – przekonuje wspomniana ie jest trudno krytykować czy atakować Wałęsę. PiS, atakując go akurat za „teczki”, zjada jednak własny ogon. Historyczny lider „Solidarności” to dobry symbol Polski – jest tak pokręcony i pełen sprzeczności jak cały nasz kraj. Świat uważa go za kogoś wielkiego – symbol walki o wolność i o prawa związkowe. Ale Wałęsa rozumie wolność jako brak „komunizmu” i na tym jego zainteresowania prawami człowieka w zasadzie się kończą. Prawa związkowe są od czasu triumfu środowisk solidarnościowych (w praktyce – prawicowych) nagminnie łamane. Być wyrzuconym z pracy za próbę założenia związku to chleb powszedni w Polsce. Nie jest to coś, co obchodziłoby szczególnie „bohatera”, czyli Wałęsę realnego, a nie wyobrażonego przez media, zwłaszcza zachodnie. Ludzie na Zachodzie nie znają zwykle języka polskiego i nie wiedzą tego, z czego doskonale zdają sobie sprawę Polacy. Że Wałęsa to bufon o wielkim ego i bardzo małym rozumku, co ujawnia się natychmiast po tym, gdy otworzy usta. Wszystko, co mówi się o nim pozytywnego, jest zmitologizowane do bólu. I o jego niepokalanej rzekomo roli w dziejach Polski w latach 1980–1981, o „obaleniu komunizmu”, budowaniu „wolnej Polski”. W rzeczywistości „Solidarność” ponosi nie mniejszą odpowiedzialność za ówczesny (1981 r.) rozkład kraju niż PZPR, „komunizm” w Europie Wschod- bohaterka artykułu. Renata prowadzi domową hodowlę psów i coraz rzadziej wychodzi „do ludzi”. Wywiadu udziela w… poczekalni u weterynarza. Jako nastolatka, najładniejsza na wsi, czekała na księcia z bajki, znaczy się – miastowego. Na studiach poznała takiego, ale wstąpił do oazy, potem do seminarium i nawet jej nie pocałował. Później sama zainteresowała się kościelnymi naukami. Mijał rok za rokiem. Jej rówieśnicy byli albo żonaci, albo rozwiedzeni i szukali niezobowiązującego seksu. Kiedy zwierzyła się jednemu ze swojego „stanu”, ryknął śmiechem i zalecił... wałek kuchenny. Przestała szukać, ale po 40. złapała ją wielka ochota. „Każdy facet powodował, że trzęsły mi się uda, a najbardziej kręcili mnie robotnicy na budowie mojego drugiego domu” (Renata z braku rodzinnych zajęć zajęła się biznesem i sporo zarabiała). Przerażona własnymi reakcjami postanowiła, że skoro do tej pory wytrzymała, to dociągnie tak do końca. „Tym bardziej że wtedy dostałam moją pierwszą sunię i odkryłam fascynujący świat psów” – opowiada. Za to jej czworonogi – zapewnia – mogą zabawiać się do woli. JUSTYNA CIEŚLAK justyna@faktyimity niej obalił Gorbaczow, a „wolną Polskę” zainicjowała ekipa Jaruzelskiego-Rakowskiego, wydobywając ze sporego już społecznego zapomnienia liderów opozycji solidarnościowej, nieco już podupadłej w 1988 r. Podobna mitomania narodowa udzieliła się niektórym rodakom przy ocenie „Lolka” – czyli Karola Wojtyły. Ale Wałęsie nikt nie odbierze tego, że został symbolem, wylansowanym niczym czerwony, brzuchaty Mikołaj w reklamach Coca-Coli. Cóż z tego, że nie ma on nic wspólnego z „prawdziwym” Mikołajem, czyli starożytnym biskupem ze Wschodu. Tu nie liczą się fakty, liczy się przekaz kultury popularnej. I Wałęsa jest jej częścią na skalę globalną. I żadne tupanie nóżkami Kaczyńskiego z Macierewiczem tego nie zmienią. Wiele osób ma jakiś straszny problem z tym, czy Wałęsa „współpracował” z tajnymi służbami, czy nie. Co do mnie – to mało mnie to obchodzi. Nie tylko dlatego, że nie można brać paru lat z czyjegoś życia za cały długi życiorys. Ludzie są niejednoznaczni i nie ma co się o to wściekać. Poza tym nie widzę nic złego we współpracy z instytucjami PRL. Wszystko zależy od tego, co się tam robiło. Zresztą tak było zawsze i ze wszystkim. Czy sam fakt, że ktoś był na przykład ministrem w rządzie kraju akceptującego niewolnictwo (albo poddaństwo chłopów), znaczy, że jest moralnie zdyskwalifikowanym degeneratem? Zwłaszcza 400 lat temu, gdy było to zupełnie powszechne? ADAM CIOCH Myśli niedokończone Dzisiaj Krzysztof Ziemiec zorientował się, że wpadka była, posypuje głowę popiołem i przeprasza za swój błąd. Robi to na Facebooku. Jak jakaś skretyniała do szczętu i upadła na samo dno mentalnego mroku gwiazda szołbizu, która lata tam, na fejsbunia, zamiast do prawnika, konfesjonału czy do psychiatry. Tam Cię utulą, zrozumieją albo wyleją szambo (...). Będzie sprostowanie w „Wiadomościach”? Na oczach milionów ludzi, których dzień wcześniej pan okłamał? (dziennikarka Karolina Korwin-Piotrowska o nieprawdziwej informacji w sprawie wiarygodności teczek „Bolka”, podanej przez dziennikarza TVP związanego z PiS) Wprowadzane obecnie zmiany prowadzą do zawłaszczenia instytucji państwa przez aparat rządzącej partii. Z przykrością stwierdzam, że nie tylko nie sprzeciwił się Pan tym zmianom (choć konstytucja daje Panu do tego prawo), ale zgoła Pan je wspierał. (prof. Ryszard Bugaj do prezydenta Andrzeja Dudy po rezygnacji z zasiadania w Narodowej Radzie Rozwoju) Neoliberalizm i skrajny konserwatyzm niszczą dziś podstawowe wartości: wolność, otwartość, równość, sprawiedliwość społeczną, prawa człowieka i pracownika. Chcąc przełamać prawicowy impas, postanowiliśmy ponad podziałami spotkać się w grupie osób, która myśli pokoleniowo, generacyjnie, ma za sobą podobne doświadczenia zarówno okresu PRL-u, jak i transformacji. (Barbara Nowacka z Twojego Ruchu o „Inicjatywie Polska”) Gdy są np. rozmowy o emeryturach, Funduszu Kościelnym, lekcjach religii, to my, ewangelicy, jesteśmy zapraszani, ale mamy zupełnie inną pozycję niż Kościół katolicki (...). Wciąż nie ma pełnego równouprawnienia dla innych Kościołów i związków wyznaniowych (...). Nie można działać w Kościele politycznie na rzecz jednej opcji. Nie można nikogo zmuszać na siłę do swoich przekonań czy religii. (bp Jan Szarek, były zwierzchnik Kościoła ewangelicko-augsburskiego w Polsce) Mamy nową formę technokratycznego feudalizmu w Europie, która gardzi demokracją. (Janis Varoufakis, były minister finansów Grecji) Wybrali: AC, PPr, SH Trybun@ł ludu Rzeczy pospolite Bolek i Lolek [email protected] PiS specyficznie wprowadza w życie zapowiadaną politykę prorodzinną. Po ostatnich decyzjach partii rodzice dostaną 500 zł na drugie dziecko, a pewien samotny „ojciec” – aż 26 mln zł. Chodzi o „ojca” Rydzyka oczywiście. Pieniądze dostał w ramach ugody sądowej, a nie dotacji, więc nie będzie musiał się z nich rozliczać. I są to miliony, którymi Małopolska miała walczyć z duszącym mieszkańców smogiem... Boże, widzisz i nie grzmisz! ~gość2 To było już zapowiedziane przez Dudę, który bardzo lubi robić dobrze ojcu dyrektorowi. Za co dobrze robi ojciec dyrektor naczelnikowi Kaczyńskiemu, naganiając mu elektorat. ~erudyt Przypatrzcie się, dzieci, dobrze, tak wygląda diabeł w ludzkiej skórze. ~Dziedmoroz Jeśli piekło istnieje, on trafi tam pierwszy. ~makasa Przelew za pomoc w wygraniu wyborów od dziś nosi nazwę UGODA – fajnie, pomysłowo :) ~biesczad1 Ludzie! To tylko pierwsza rata miesięcznicowa. ~tepasa Wybrał ASZ NA KLĘCZKACH Fakty i Mity nr 8 (834) 26.02 – 3.03.2016 r. LEWICA SIĘ MNOŻY Lewica żyje, choć nie wszyscy wierzą w życie pozaparlamentarne. W Warszawie działalność zainaugurowało stowarzyszenie „Inicjatywa Polska”. W spotkaniu wzięli udział przedstawiciele SLD, Twojego Ruchu, także Andrzej Rozenek z Biało-Czerwonych. Inicjatywę przychylnie oceniają również Zieloni. Projekt na konferencji prasowej zaprezentowała Barbara Nowacka, liderka koalicji Zjednoczona Lewica w wyborach 2015 r. – Nie próbujemy zjednoczyć żadnych partii, nie szykujemy się dziś do żadnych wyborów, szykujemy merytorycznie i programowo propozycję dla Polek i Polaków, by mieli nadzieję, że Polska może być państwem postępowym i nowoczesnym – mówiła. ŁP ZBOŻNE CELE Senat dyskutował i głosował ustawę budżetową. Izba refleksji zatroszczyła się o biedny Kościół katolicki. Senatorowie przegłosowali poprawkę zwiększającą o 8 mln złotych środki Funduszu Kościelnego. Poprawkę zgłosił senator Grzegorz Bierecki. Znany finansista PiS, którego nazwisko pojawia się w kontekście afery SKOK-ów. Bierecki dodatkową kasę dla Kościoła zabrał z puli na finansowanie wyborów i referendów przez Krajowe Biuro Wyborcze. Wyborów przecież już w ogóle być nie musi, bo już wygrała właściwa partia. Referenda też są zbędne, bo przecież PiS działa podobnie, tylko zgodnie z wolą narodu. Senator zarekomendował także pomnożenie wydatków na archeologów Instytutu Pamięci Narodowej, by zwiększyć wykrywalność mogił „żołnierzy wyklętych”. Poprawki Biereckiego zostały przyjęte przez Senat. Odrzucono natomiast propozycje opozycji, by zwiększyć budżety Trybunału Konstytucyjnego i Rzecznika Praw Obywatelskich. Senackie poprawki ostatecznie rozstrzygnie Sejm. ŁP ĆWIARTKA GŁÓDZIA Sławoj Leszek Głódź od 25 lat jest biskupem. Z tej wiekopomnej okazji odprawiono mszę w częstochowskim sanktuarium. Podczas niej wazeliniarskie kazanie wygłosił Stanisław Dziwisz. Jubilat, zwany w armii „Flaszką”, udzielił wywiadu prawicowemu portalowi. W rozmowie wspomina swoją pracę ordynariusza polowego. „Pełniłem tę służbę przez 14 lat. Byłem na wielu wojnach. Widziałem krew, łzy i śmierć. W Afganistanie i Iraku”. Obdarzony fantazją hierarcha pomija fakt, że wojny te oglądał w cieplarnianych warunkach. „Wizyty duszpasterskie”, opłatki, jajeczka, wszystko suto zakrapiane i w stu procentach bezpieczne. Dziś zaś za tę „ofiarną służbę” otrzymuje generalską emeryturę. W uznaniu wybitnych zasług Głódzia żołnierze już dawno przyznali mu honorowy tytuł „Pierwszej Flaszki III RP”. ŁP ZDUSZONY W ZARODKU Jarosław Gowin, wicepremier oraz minister nauki i szkolnictwa wyższego, wszedł między wrony, więc kracze tak jak one. Niegdysiejszy orędownik „Kościoła otwartego”, zwanego również łagiewnickim, gościł w siedzibie „Kościoła zamkniętego” – Toruniu. Spotkał się ze studentami Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej, założonej i dowodzonej przez Ojca DyRektora Rydzyka. Wziął udział w nagraniu audycji „Westerplatte młodych”, emitowanej na antenie Telewizji Trwam. „Do 2020 roku przez moje ministerstwo przejdzie ponad 50 mld złotych – ogromne pieniądze na badania w dziedzinie innowacyjnej gospodarki” – opowiadał Gowin, a redemptoryści już zacierali ręce. Potem w TVN24 opowiadał, że w stosunku do Rydzyka i jego projektów się „pomylił”, bo bardzo to wszystko wartościowe. Tymczasem – jak się spodziewano – Fundacja Rydzyka Lux Veritatis dostanie prawie 27 mln zł odszkodowania od Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska za cofnięcie dofinansowania projektu geotermii toruńskiej. Przystały na to ochoczo władze NFOŚ. ŁP NIENAWIŚĆ PRZENOŚNA W ubiegłym tygodniu informowaliśmy o karnych przenosinach ks. Jacka Międlara z Wrocławia do Zakopanego. Z wrocławianami ksiądz pożegnał się w swoim stylu – obrzucając stekiem wyzwisk inaczej myślących „nieprawdziwych Polaków”. – To, co czyniłem, będę czynił dalej. Każdy chrześcijanin powinien usłyszeć trzy wielkie prawdy: Bóg, Honor, Ojczyzna. A z gór będzie mnie jeszcze lepiej słychać – wykrzykiwał w pożegnalnym kazaniu. Słowa dotrzymał. W Zakopanem od razu zwąchał się z lokalnymi nacjonalistami. Wraz z nimi uczcił Józefa Kurasia „Ognia”, w środowisku narodowców wielbionego wraz z innymi „żołnierzami wyklętymi”. Swoim nowym kumplom przy pomniku „Ognia” mówił, że „zależy nam na tym, żeby żadna kłamliwa ideologia naszego narodu, naszej tożsamości, której esencją jest pamięć o bohaterach, nigdy nie została zniszczona”. Po trzech dniach zawstydzony zakon wywiózł Międlara do klasztoru zamkniętego... ŁP PO KROPELCE Proboszcz jednej z lubelskich parafii prowadził samochód po pijaku – tak stwierdził inny kierowca. Uznał, że ksiądz dziwnie się zachowuje za kółkiem, i wezwał policję. Funkcjonariusze przebadali księdza alkomatem, gdy ten już dotarł na plebanię. Świadek jechał za nim. Ksiądz wydmuchał 2,2 promila. Policjantom tłumaczył ponoć, że... to nie on prowadził auto. 53-letni duchowny to proboszcz parafii pw. bł. Piotra Jerzego Frassatiego przy ul. Skierki. Grozi mu do dwóch lat więzienia. ŁP SÓL ZIEMI W podkrakowskiej Wieliczce, w zabytkowej komorze tamtejszej kopalni soli, odbyło się międzynarodowe (o ironio!) spotkanie nacjonalistów. W konferencji uczestniczyli przedstawiciele Europy Narodów i Wolności. To frakcja w Parlamencie Europejskim obejmująca np. Kongres Nowej Prawicy (dawna partia Korwin-Mikkego) czy francuski Front Narodowy. W zebraniu wzięli udział nacjonaliści strona 5 m.in. z Wielkiej Brytanii, Rumunii, Włoch czy Francji. Cele mają z grubsza podobne: rozwalić Unię Europejską, przeciwstawić się napływowi imigrantów, obronić „tradycyjne wartości”. Spośród Polaków przemawiali: znany z antysemickich wypowiedzi i sympatii dla Radia Maryja (ma swój stały felieton na antenie) Stanisław Michalkiewicz oraz ks. Tadeusz Guz, wykładowca KUL i również częsty gość rozgłośni Rydzyka. „Czy Unia Europejska powinna być kontynuatorem III Rzeszy?” – fałszywie martwił się duchowny. Może chciał odwrócić uwagę od bulwersujących poczynań swoich przyjaciół nacjonalistów, jakby żywcem wyjętych z obaw ks. Guza. ŁP LICHO NIE ŚPI Egzorcyści znów na Jasnej Górze. Polscy specjaliści od wypędzania demonów zgodnie twierdzą, że w naszej ojczyźnie kusy poczyna sobie szczególnie śmiało. „Szatan jest, działa i kusi i tylko nam się wydaje, że jeżeli czegoś nie widać, to go nie ma” – wywodził ks. Marian Rajchel. Podobno wie, co mówi, bo szatan swego czasu wysyłał do niego SMS-y. Tak twierdził ów sędziwy duchowny, przez co stał się pośmiewiskiem nawet poza granicami naszego kraju. Egzorcyści dyskutowali także na tematy aktualne, czyli choćby o okropnym „dżęderze”, przez którego oczywiście działa szatan. Katolicka Agencja Informacyjna informuje, że podjęto także „kwestię rozróżniania między głosami urojeniowymi a prawdziwym głosem Boga”. Bóg mówi ponoć tylko rzeczy zgodne z katechizmem, czyli chodzi na pasku Kościoła katolickiego. Wystąpień egzorcystów nie zaliczono, niestety, do urojeń. ŁP FISKUS NIE KWESTIONUJE Trwa sezon rozliczeń z fiskusem. Tym, którzy zastanawiają się, jak zmniejszyć swoje obciążenia podatkowe, parafia pw. Przemienienia Pańskiego w Ładnej przypomina o darowiźnie na Kościół. Na pytanie, co można odliczyć i w jaki sposób należy rozumieć „cele kultu religijnego”, wyjaśnia: „W ustawie nie znajdziemy definicji legalnej tego wyrażenia. Na podstawie wypowiedzi doktryny i wydanych do tej pory interpretacji prawa podatkowego można natomiast przyjąć stosunkowo szerokie znaczenie tego sformułowania. I tak za darowizny realizujące ten cel możemy uznać zarówno wpłaty na poczet działań bezpośrednio związanych z publicznym kultem religijnym, jak i związane z nim pośrednio (np. budowę kościoła, remont ołtarza)”. Kto zaś może być adresatem darowizny? Parafia w Ładnej informuje: „Katalog podmiotów jest bardzo szeroki. W praktyce fiskus nie kwestionuje darowizn na rzecz kościołów, kościelnych osób prawnych, związków wyznaniowych, a nawet na rzecz Radia Maryja. We wszystkich tych przypadkach istotne jest to, by darowizna została dokonana na rachunek bankowy i by została dokonana właśnie na cele kultu religijnego. Nadmienić jednak trzeba, że nie jest możliwe odliczenie takiej darowizny na rzecz osoby fizycznej. Ulga nie będzie zatem przysługiwała w przypadku wpłaty na konto proboszcza – również wtedy, gdy parafia nie ma swojego rachunku bankowego”. Fiskus na pewno nie zakwestionuje... AK strona 6 PATRZYMY IM NA RĘCE nr 8 (834) 26.02 – 3.03.2016 r. Fakty i Mity Stare, dobre czasy... Mity „Solidarności” B I oto właśnie chodzi... yły prezydent Lech Wałęsa już nie wywinie się z przypisywanej mu tajnej współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa w okresie, gdy o powstan iu „Solidarności” jeszcze nikt nie myślał. W jego bajki już mało kto wierzy. A nadprezydent Jarosław Kaczyński opowiada takie historyjki o swoim kombatanctwie, że słońcu wstyd świecić. Wa ł ę s a z o s t a ł z a t r z y m a n y w nocy 13 grudnia 1981 roku. Przez dwa dni siedział pod kluczem w Chylicach pod Warszawą, skąd przewieziono go do Otwocka. Od 11 maja do 13 listopada 1982 r. miejscem internowania ówczesnego przewodniczącego „Solidarności” był ośrodek wczasowy w Arłamowie (woj. podkarpackie). Strzegli go oficerowie Biura Ochrony Rządu. Dotarliśmy do świadków i dokumentów z tamtego czasu. – Uścisnęliśmy sobie dłonie. Przedstawił się „Lechu”. Pan Wa- łęsa sprawiał sympatyczne wrażenie. Uśmiechnięty – jakby wiedział, że jest w ukrytej kamerze, chętnie żartował. Początkowo bardzo się nudził w odosobnieniu, bo z rozrywek uznawał tylko krzyżówki – wspomina pierwsze spotkanie jeden z BOR-owców. „Podczas jazdy z Chylic do Otwocka podkreślił, że nie ma żadnych ujemnych uwag do naszej służby, ponieważ rozumie jej potrzebę. Spytał o nasze wynagrodzenie, twierdząc, że musimy zarabiać dosyć dobrze (przeciętne miesięczne wynagrodzenie wynosiło wówczas 7,7 tys. zł – red.). Osoba internowana z uśmiechem stwierdziła, że jak zostanie Prezydentem PRL zarobki nasze będą sięgały sumy 30 tys. zł i chętnie widziałby nasz zespół w swojej ochronie” – czytamy w notatce por. Bogusława G., konwojującego Wałęsę do Otwocka. Pierwszym życzeniem pana Lecha po przybyciu do nowego lokum było załatwienie pantofli i wstawienie do pokoju piwa. Po dwudniowych odwiedzinach żony Danuty wraz z dwójką dzieci Wałęsa ogłosił głodówkę protestacyjną. „W dniu 20 grudnia o godz. 8 wszedłem do sypialni osoby internowanej. Leżał on na łóżku przykryty kołdrą i kocem pod samą brodę. Spytałem, czy czegoś nie potrzebuje. Odpowiedział, że nic mu nie potrzeba. Zapytałem, jak się czuje i czy nie potrzebuje pomocy lekarskiej. Odpowiedział: »nic nie potrzebuję i nie chcę nikogo widzieć, również was«. Wygląda na bardzo załamanego i osłabionego” – odnotował por. G. Dopiero późnym wieczorem podopieczny odżył. „Podano mu baleron, boczek, herbatę, a następnie kaszankę, pasztetową, butelkę wódki „Żytniej” i piwa. Po zjedzeniu kolacji nalał sobie 3/4 szklanki wódki, którą wypił popijając piwem (...). Po spożyciu kolacji stosunek osoby internowanej do nas zmienił się zasadniczo – zaczął rozmawiać, powrócił mu humor oraz wyraził chęć zwiedzenia pałacu”. 3 lutego 1982 r. Wałęsę okropnie zdenerwował fakt, że zabrali mu odbiornik tranzystorowy dostarczony przez księdza Henryka Jankowskiego: „Przez cały dzień odgrażał się, że tego, który zameldował o fakcie posiadania przez niego radia, znajdzie nawet za 20 lat i wtedy mu się odpłaci”. Pięć dni później BOR zawiózł go do dentysty: „Po wejściu do gabinetu stomatologicznego oświadczył lekarzowi: »Proszę powiedzieć, że PATRZYMY IM NA RĘCE Fakty i Mity nr 8 (834) 26.02 – 3.03.2016 r. żądam powołania konsylium. Nie wiem, co pan mi zrobił, ale trzy dni boli mnie ząb. Nie wiem, kim pan jest i jeżeli nie zbierze się konsylium, nikt nie będzie grzebał mnie w zębach«”. Po powrocie oznajmił porucznikowi: „Zamelduj swoim przełożonym, że jeżeli nie zbierze się konsylium, w składzie którego nie będzie mojego stomatologa, wtedy wszystkim ogłoszę, że zatruliście mnie”. 9 lutego Wałęsa znowu ogłosił głodówkę. Po trzech dniach powiedział chorążemu Adamowi T.: „Byłem do tej pory głupi, teraz zacznę korzystać z tego, co mam – chodź napijemy się wódki”. Z bazy aprowizacyjnej Biura Ochrony Rządu dostarczono na kolację spragniony pociechy duchowej, wreszcie zgodził się na rozmowę z salezjaninem ks. Janem M. „Po wizycie przez kilkanaście minut internowany leżał na łóżku i rozmyślał, po czym wstał i udał się do sali bilardowej. W tym czasie był wyraźnie rozbawiony. Żartował, że przysłali mu »majora« z SB przebranego za księdza. Mówił, że wykręcili mu fajny numer z tym księdzem. Później kilkakrotnie wracał do tej sprawy, każdorazowo z rozbawieniem, że podstawiono mu pracowników SB” – napisał w dziennym raporcie ppor. Eugeniusz K. Z biegiem czasu Wałęsa dwie butelki żytniej i winiak. nawet do najwyższych czynników kościelnych. „26 września [1982 r.] podczas kolacji w rozmowie nawiązującej do wizyty ks. Orszulika w tym dniu, internowany wyraził swoje wątpliwości co do uczciwości postępowania Kościoła w stosunku do jego osoby. „Gdy zobaczył wódkę, bardzo się ucieszył, kazał przynieść kieliszki dla wszystkich, żeby uczcić narodziny córki, a także jakby zrehabilitować się za swoje dotychczasowe zachowanie. Oponowaliśmy, lecz na jego usilne prośby, wypiliśmy wszyscy po 25 gram. Następny kieliszek, który chciał z nami wypić, odłożyliśmy na niedzielę rano, a niedokończoną butelkę wraz z innymi napojami zanieśliśmy do jego pokoju”. – Gdy w Otwocku nadeszła wiosna, pan Lech mógł całymi godzinami oddawać się swojej pasji. Wędkował w stawie i chodził nawet lekko struty podczas odwiedzin małżonki, bo ona żądała, aby zajmował się w tych wspólnych chwilach dziećmi. Trochę obawialiśmy się tego przesiadywania nad stawem, mając na uwadze bezpieczeństwo Wałęsy, ale on zagroził, że jeśli mu zabronimy łowienia, to podejmie głodówkę. Również administratorowi pałacu cierpła skóra na zapowiedź odwiedzin licznego potomstwa tymczasowego lokatora. Było tam sporo bardzo cennych zabytkowych bibelotów i po wyjeździe gości wciąż musiał inwentaryzować – wspomina nasz rozmówca. W Arłamowie Wałęsa stał się bardzo podejrzliwy wobec miejscowych duchownych. Odwiedzali go dotychczas tylko biskupi oraz księża Alojzy Orszulik (późniejszy biskup łowicki) i Jankowski. „Na to, żeby przyjechał inny ksiądz nieznany mi, nie mogę się zgodzić, gdyż najprawdopodobniej będzie to glina podstawiony. Gliny wszystko potrafią, już ja ich znam” – zauważył Wałęsa w rozmowie z ppor. Janem S. Ze względu na odległość „zamówieni” kapłani przestali tak często przyjeżdżać, więc pan Lech, strona 7 Nie widzę żadnego Bolka zaczął tracić zaufanie Podczas gdy Wałęsa pławił się w „luksusach”, Jarosław Kaczyński „walczył” z komuną. Choć w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. Lecha Wałęsę trzymali w stanie wojennym przez rok w „złotej klatce”. Kaczyńskiego za żadne skarby nie chcieli zatrzymać choćby na 24 godziny. Jedna legenda właśnie upadła, druga stroi się w szaty bohatera Oświadczył, że coraz częściej zastanawia się nad tym, iż był tylko potrzebny Kościołowi do załatwiania ich spraw. Wątpliwości swoje opiera na tym, że jak do tej pory Kościół nie załatwił dla niego nic, nawet takiej sprawy, jak przeniesienie go w inne miejsce internowania” – sprawozdawał kpt. Andrzej F. W rozmowie ze swoim bratem Stanisławem (29 września) Wałęsa dodał: „Znam perfidną gierkę klechów…”. bezpieka zamykała wszystkich najważniejszych działaczy opozycji, o nim nawet nie pomyśleli. Przeżył z tego powodu głęboki wstrząs psychiczny. „Ja jestem zszokowany, że mnie nie internowano” – wyznał w autoryzowanym wywiadzie rzece „O dwóch takich...” (źródło wszystkich cytowanych niżej wypowiedzi prezesa PiS). Dopiero 16 grudnia ktoś sobie o nim przypomniał: „Wieczorem wracam do domu i dowiaduję się, że była po mnie bezpieka. Zapowiedzieli, że przyjdą pojutrze. Wiedziałem, że to zmyłka. Pakuję się i postanawiam, że wyjdę tuż przed szóstą rano. I to był błąd, bo oni byli szybsi. Przyszli przed piątą”. Kaczyński odetchnął: „Liczyłem się z tym, że mnie internują, nawet – nie ukrywam – odczuwałem leciutką wewnętrzną radość, bo niezręcznie się czułem w roli nieinternowanego”. Zabrali go na rozmowę i przez kilka godzin brutalnie karmili pączkami, nakłaniając, żeby dał sobie spokój z konspiracją („wiedzieli o moich sprawach, musieli mnie podsłuchiwać”). Gdy zaczęli namawiać go do współpracy, zagroził samobójstwem poprzez wyskoczenie przez okno. SB widziało rzecz nieco inaczej. Rozmówcą Kaczyńskiego był ppłk M. Kijowski z Departamentu III MSW. W jego sprawozdaniu Karnawał w Düsseldorfie ze spotkania czytamy: „W sposób bardzo zdecydowany zażądałem, aby określił, czy będzie przestrzegał przepisy stanu wojennego, w przeciwnym razie zostanie internowany (...). Wywarło to na nim bardzo silne wrażenie, zmienił ton, widać było, że usilnie kalkuluje swoją sytuację. Zaproponowałem kawę, zgodził się. Dalej w luźnej rozmowie, odpowiadając na pytania, opowiedział o swojej działalności politycznej (...). Zgodnie z przyjętą taktyką nie pytałem o szczegóły, w tym o rolę poszczególnych osób (...). Widząc jego załamanie, kontynuowałem rozmowę na neutralne tematy. »Jar« stopniowo uspokajał się. Zaproponowałem, byśmy rozpoczęty dialog kontynuowali w przyszłości. Jar odmówił, tłumacząc, iż oznaczałoby to współpracę z nami. Zapewniłem, że nie będę żądać zobowiązania o współpracy. Po dalszej rozmowie »Jar« w końcu zgodził się na kontynuowanie rozmów na neutralnym gruncie”. Bezpiece na tych pogawędkach niespecjalnie zależało, bo minął prawie rok, zanim wpadli na pomysł, żeby jeszcze raz obejrzeć „Jara”. „Przysłali mi nieformalne wezwanie, takie, które nie przeszło przez ewidencję. Myślę, że chcieli mi spuścić manto. Nie poszedłem. Odesłałem im to w kopercie. Odczepili się wtedy. Przez te wszystkie lata bezpieka nie tknęła mnie nawet palcem. Chodzili za mną, ale nic nie robili” – mówi prezes o swojej walce i prześladowaniach. Czekamy na erratę do tych wspomnień Kaczyńskiego, bo „Solidarność” bez mitów jest jak panna bez „wianka”... ANNA TARCZYŃSKA [email protected] strona 8 PATRZYMY IM NA RĘCE nr 8 (834) 26.02 – 3.03.2016 r. Fakty i Mity Szybcy i wściekli N ajszybciej uczciła to wydarzenie łódzka prokuratura apelacyjna, która już w poniedziałek 15 lutego ofiarowała Ziobrze w prezencie głowę redaktora naczelnego „FiM” Romana Kotlińskiego. Wiemy, że akcję Centralnego Biura Śledczego Policji w naszej redakcji zlecił zastępca szefa „apelacji” prokurator Marek Kujawski. Bezpośrednio nadzoruje w swojej jednostce wydział do spraw przestępczości zorganizowanej i korupcji. Właśnie tam powstał miły Kaczyńskiemu pomysł skopiowania twardych dysków redakcyjnych komputerów i przeszukania biurek dziennikarzy. W czasach pierwszego „Teraz, k..., my” Kujawski był od 1 marca 2007 r. szefem PA w Łodzi. Dostał tę posadę za wstawiennictwem Ziobry, gdy zwolniło się miejsce z przyczyn naturalnych lub w następstwie nieszczęśliwego wypadku”. Motyw? Z tzw. kontrolowanych przecieków wynika, że chodzi o finanse. Wyjaśniamy, że pani Ewa mieszka od dawna w Kanadzie i posiada aktualnie 40 proc. udziałów w spółce wydającej „FiM”. Wpada do Polski nie częściej niż dwa razy w roku. Nawet gdyby – odpukać! – wydarzył się jej jakiś „nieszczęśliwy wypadek”, były mąż (60 proc. udziałów) nie miałby z tego złamanego grosza korzyści. Rzekome podżeganie pojawiło się w prokuraturze już w grudniu 2012 roku i szybko nagłośniono je w mediach. Domniemane dowody w postaci zeznań „gangstera z dawnej mafii pruszkowskiej” były podobno bardzo mocne. „Prokurator z wydziału do walki z przestępczoś- W piątek 12 lutego 2016 roku prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę Prawo o prokuraturze. Od 4 marca minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro będzie także prokuratorem generalnym po Dariuszu Barskim. Tego „pan Zbyszek” wziął sobie do Warszawy na zastępcę prokuratora generalnego. W styczniu 2008 roku minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski odwołał Kujawskiego ze stanowiska. Uzasadnienie tej decyzji: „Minister chce, aby na prokuratorskich stanowiskach byli ludzie, którym nie można zarzucić zaangażowania w tzw. polityczne śledztwa”. Dwa lata później prokurator generalny Andrzej Seremet powierzył Kujawskiemu obecnie sprawowaną funkcję zastępcy szefa PA. Należy się spodziewać, że wkrótce awansuje zdecydowanie wyżej... Dodajmy, że najcięższym z postawionych Jonaszowi zarzutów jest „wielokrotne nakłanianie” do dokonania zabójstwa jego byłej żony Ewy, z którą rozwiódł się 28 lipca 2011 r. Z komunikatu podpisanego przez prokuratora Kujawskiego dowiadujemy się, że redaktor naczelny „FiM” miał oferować za ten czyn „znaczną kwotę pieniędzy”. Nawet miał wskazywać „oczekiwany przez niego sposób popełnienia zabójstwa mający na celu upozorowanie śmierci cią zorganizowaną i korupcją przeprowadził już najważniejsze czynności w tej sprawie. Już niedługo prokuratorzy będą podejmować decyzje procesowe w śledztwie, którego w polskiej polityce jeszcze nie było” – ogłosiła 19 marca 2013 r. telewizja TVN. Okazało się, że trzeba było poczekać na Ziobrę... Nasze redakcyjne śledztwo wszczęliśmy zaraz po aresztowaniu Jonasza. Zdobyliśmy dowody, że głównym świadkiem, który ma uwiarygodniać twierdzenia prokuratury dotyczące namawiania do zabójstwa, jest 46-letni dziś pan G. To były kleryk Wyższego Seminarium Duchownego we Włocławku. Tam poznał się z Jonaszem. Po odejściu z WSD skończył Akademię Teologii Katolickiej w Warszawie. Później działał w Trójmieście, gdzie w porozumieniu z gangiem pruszkowskim organizował produkcję fałszywych kart płatniczych. Wpadł w ręce łódzkiego CBŚ w lutym 2000 roku. Poszedł na współpracę i dzięki jego zeznaniom rozbito całą grupę przestępczą. Nie wiemy, jak długo G. siedział w więzieniu, ale był tam jeszcze u schyłku W okresie aresztów wydobywczych prezydent Duda (z prawej) był jednym z wiceZiobrów 2009 roku. A konkretnie w gdańskim areszcie śledczym, gdzie przeniesiono go i... jakimś cudem nawiązał nielegalny kontakt „grypsowy” ze słynnym trójmiejskim killerem Arturem Zirajewskim, pseudonim „Iwan”. CBŚ trzymało rękę na pulsie ich korespondencji, bo „Iwan” miał być głównym świadkiem w procesie dotyczącym zabójstwa byłego generała policji Marka Papały. Twierdził on, że do tej zbrodni podżegał go biznesmen Edward Mazur. Nie zdążył opowiedzieć swojej bajki przed sądem, bo zmarł na skutek zatoru płucnego. Po odbyciu kary fałszerz zamieszkał w Łodzi. Zwrócił się do Jonasza, żeby po „starej znajomości” wspomógł go finansowo. Szczegółów ich rozmowy nie znamy, w każdym razie najwyraźniej zawiedziony G. zgłosił się następnie do prokuratury. Osoba zbliżona do śledztwa twierdzi, że kontaktował się ze znajomymi z CBŚ jeszcze przed spotkaniem z Romanem Kotlińskim. To miał być jego „patent na kasę”... „Prezenty” dla nowych mocodawców politycznych są w prokuraturze niemal standardem. Jesienią 2005 roku na powitanie rządu PiS wykryto wielką aferę korupcyjną w suwalskim sądzie okręgowym. Za niewygórowaną cenę, w gotówce lub artykułach spożywczych, podobno można tam było „kupić” uchylenie aresztu, wyrok w zawieszeniu itp. Tę sensacyjną informację ujawniły mediom prokuratura apelacyjna w Białymstoku i CBŚ. „Wyroki słodkie jak miód”; „Łapówka dla sędzi: miód i ryby”; „W Suwałkach sprzedawano wyroki” – oto najłagodniejsze tytuły publikacji opisujących kulisy tego przestępstwa. Rzekome organizatorki procederu to wiceprezes sądu i przewodnicząca wydziału karnego Grażyna Zielińska, a także rzecznik dyscyplinarny Lucyna Łapińska. Nazajutrz po złożeniu przez śledczych wniosku o uchylenie obu paniom immunitetów sędzia Łapińska popełniła samobójstwo. Zielińską aresztowano w lutym 2006 roku. Przebywała za kratami pięć miesięcy. W grudniu przed sądem okręgowym w Łomży rozpoczął się jej proces. Głównym świadkiem oskar- Generał Kluk siedział 30 miesięcy żenia był „skruszony” przemytnik Mirosław B., pseudonim „Komornik”. Miał on jakoby pośredniczyć w przekazywaniu sędziom łapówek od kolegów z półświatka. W Łomży zapadł wyrok uniewinniający. Ale dopiero w kwietniu 2009 roku białostocki sąd apelacyjny prawomocnie oczyścił kobietę z wszystkich zarzutów. „Prowadzący śledztwo, któremu mylą się ustalenia dowodowe z subiektywnymi spostrzeżeniami, zatracił dystans do prowadzonej sprawy i zdolność do rzetelnej analizy dowodów” – czytamy w uzasadnieniu orzeczenia. Sędzia Zielińska wróciła do pracy i po ciężkim boju z prokuraturą wygrała 300 tys. zł zadośćuczynienia za bezpodstawne aresztowanie. Łapińskiej jest to już, niestety, całkiem obojętne... Znany toruński przedsiębiorca Mieczysław Raczkier przesiedział 23 miesiące w areszcie pod zarzutem wyłudzenia towarów za 1,1 mln zł i korumpowania lekarzy. Zamknięto go na podstawie zeznań świadka koronnego Macieja B., ps. „Rudy”, z głośnej niegdyś sprawy „łódzkiej ośmiornicy”. W lipcu 2008 roku zapadł wyrok uniewinniający Raczkiera. W październiku 2006 roku prokurator Jerzy Engelking, zastępca ówczesnego prokuratora generalnego Ziobry, zwołał konferencję prasową. Ogłosił na niej z wielką pompą, że na Podbeskidziu działała zorganizowana grupa przestępcza złożona z kilkunastu sędziów i prokuratorów („Dziesięciu muszkieterów” – „FiM” 43/2006). „Ustalenia śledztwa są porażające. Osoby powołane do egzekwowania prawa dopuszczały się zachowań, które miały ścigać i piętnować” – grzmiał Engelking. Trzy lata później okazało się, że to wszystko porażająca lipa. Podejrzewani o korupcję sędziowie złożyli powództwa o naruszenie dóbr osobistych przez prokuraturę. Za niesłuszne ich oskarżenie zapłacą podatnicy. Za „nieuzasadnione wystąpienie z wnioskiem o uchylenie immunitetu oraz przekazanie do prasy nieprawdziwych i naruszających dobre imię informacji o podejrzeniu udziału w grupie przestępczej i popełnieniu przestępstwa korupcyjnego” wygrali po 50 tys. zł zadośćuczynienia plus przeprosiny na pierwszych stronach lokalnych gazet. „Przecież nigdy nie ujawnialiśmy ich danych” – dziwił się wice-Ziobro. Fakty i Mity nr 8 (834) 26.02 – 3.03.2016 r. Były szef śląskiej policji genezgłosiła się do prokuratury. Usłyrał Mieczysław Kluk został zaszała formalne zarzuty, dwa lata trzymany w maju 2005 roku pod później zasiadła na ławie oskarżozarzutem korupcji i sprzedaży tajnych Sądu Okręgowego w Gdańsku. nych informacji mafii paliwowej. W październiku 2013 roku została Prokuratorzy machali w telewizji uniewinniona. Ponieważ krakowska jego notatnikiem, w którym miały prokuratura zaskarżyła ten werdykt, się znajdować nazwiska wspólnidopiero w marcu 2015 roku sąd apeków z gangu. Generał spędził za lacyjny prawomocnie zwrócił byłej kratkami 30 miesięcy. Mimo usilOstrowskiej dobre imię. nych poszukiwań śledczy nie znaOpierając się na zmyślonych leźli żadnych dowodów przestępopowieściach świadka koronnestwa. W październiku 2015 roku go Macieja B., ps. „Gruby”, prosąd w Szczecinie oczyścił generała kuratura w Opolu wsadziła do z zarzutów korupcji i zdrady. Udaaresztu czterech miejscowych biło się go jedynie skazać na 1,5 roku znesmenów: braci Adama, Jana pozbawienia woli Krzysztofa Tyraności za grożenie łów oraz Krzyszbronią tajniakom tofa Stańkę. Zaz Agencji Bezrzucono im udział pieczeństwa Wew zorganizowawnętrznego, którzy nej grupie przeprzyszli po niego stępczej zajmujądo domu, przedcej się produkcją stawiając się jako i handlem narko„kurierzy”. tykami na skalę W lipcu 2007 międzynarodową. roku białostocka Domniemana wyprokuratura wniotwórnia amfetamisła do sądu w Warny miała znajdować szawie akt oskar- Engelking ogłasza wielką się w prowadzożenia przeciwko aferę na Podbeskidziu nym przez Stańkę związanemu z leośrodku wczasowicą adwokatowi prof. Janowi Wiwym w Turawie. Tyrałowie siedziedackiemu, późniejszemu posłowi li w areszcie rok. Stańko spędził za SLD. Zarzucono mu, że powołukratami 27 miesięcy i ani razu nie jąc się na wpływy w gangu pruszzostał przesłuchany przez prokukowskim, nakłaniał świadków do ratora. „Nikt z sędziów nie czytał składania fałszywych zeznań. Donawet akt, bo gdyby tak było, zodatkowo miał na sumieniu nieobbaczyliby, że przez ten czas projętą aktem oskarżenia wypowiedź, kuratura nie wykonała żadnych że poczynania Ziobry są „obłędne, czynności” – twierdzi biznesmen. szkodliwe dla Polski i niebezpieczSprawy znalazły swój finał w sądzie ne dla obywateli”. Dopiero w 2012 i wszyscy oskarżeni zostali unieroku mecenas został całkowicie winnieni. Teraz będą domagali się i prawomocnie oczyszczony z zawielomilionowych zadośćuczynień rzutów. Okazało się, że pomawiał i odszkodowań. Najbardziej pogo skazany na 25 lat więzienia gangkrzywdzony Stańko wycenił je na ster Sławomir R., którym w śledz(odpowiednio): 2,7 mln zł i 600 tys. twie „ktoś” z prokuratury sterował. zł. Prokuratura „rzutem na taśmę” W marcu 2007 r. Ziobro zwopróbowała jeszcze załatwić mu trzy łał konferencję prasową, żeby zalata więzienia za tzw. świadome paprezentować wniosek o uchylenie serstwo. Po to, żeby zaliczyć wyrok immunitetu posłance SLD Małgona poczet okresu tymczasowego rzacie Ostrowskiej. Chodziło o jej aresztowania, co pozwoliłoby unikrzekome powiązania z mafią palinąć wypłaty. Sąd nie dał się nabrać wową i branie łapówek od jednego na ten numer. z hersztów organizacji. „Choć zasaZgodnie z przyjętą niedawno dą jest tajność postępowań karnych, ustawą prokurator może odpowiauznałem, po konsultacji z prowadać za swoje błędy tylko dyscyplidzącymi sprawę prokuratorami pronarnie. Ale nie spadnie mu włos kuratury apelacyjnej w Krakowie, że z głowy, jeśli jego „działanie lub zaw tym przypadku wniosek można niechanie” zostanie „podjęte wyłączujawnić bez szwanku dla wielowątnie w interesie społecznym”. Rzekowego śledztwa” – powiedział Zioczonego „interesu” w żaden sposób bro. Podkreślił, że ma na Ostrowską nie zdefiniowano, więc o interpretacji decydować będzie Zbigniew Ziobro. Nauczeni doświadczeniem wiemy, że będzie to najprawdopodobniej bardzo szeroko rozumiany interes jednej partii... i mogą one stanowić podstawę tymMARCIN KOS czasowego aresztowania. Po wygaśnięciu kadencji była posłanka sama [email protected] absolutnie wiarygodne kwity PATRZYMY IM NA RĘCE „Dekret Ogólny Konferencji Episkopatu Polski w sprawie wystąpień z Kościoła oraz powrotu do wspólnoty Kościoła” został opublikowany 19 lutego. Biskupi debatowali nad nim na początku października 2015 roku. Wreszcie po interwencji watykańskiej Kongregacji ds. Biskupów został przyjęty. 61 członków KEP głosowało za jego przyjęciem, a 3 wstrzymało się od głosu. Watykan od dawna wymagał od polskich hierarchów, aby uprościli zasady dla apostatów. Episkopat w końcu wprowadził zmiany. W dekrecie czytamy, że oświadczenie woli o wystąpieniu z Kościoła wywołuje formalny skutek od chwili jego przyjęcia przez kompetentną władzę kościelną. Episkopat ogłosił dekret w sprawie wystąpień z Kościoła katolickiego. Według nowych zasad apostata nie będzie potrzebował świadków, a do rozstania się z Kościołem wystarczy jedna wizyta u proboszcza. strona 9 Przykładowy akt apostazji według nowych zasad: Jan Kowalski Fiołkowa 1/1 Warszawa, 19 lutego 2016 roku Ksiądz Proboszcz Rzymskokatolickiej Parafii pw. NMP w Warszawie Ja niżej podpisany [imię i nazwisko], syn [imiona rodziców], zamieszkały w [dokładny adres zamieszkania], urodzony w dniu [data urodzenia] w [miejsce urodzenia], ochrzczony w parafii [dokładna nazwa parafii] w [miejscowość], oświadczam, że dobrowolnie i świadomie występuję ze wspólnoty Kościoła Rzymskokatolickiego. Oświadczam, że decyzję podjąłem z powodów osobistych, samodzielnie i swobodnie, w stanie pełnej świadomości. W proces podejmowania tej decyzji nie ingerowały osoby trzecie. Jestem świadomy skutków, jakie niesie wystąpienie ze wspólnoty Kościoła Rzymskokatolickiego. W związku z wystąpieniem ze wspólnoty Kościoła Rzymskokatolickiego domagam się, aby parafia [dokładna nazwa parafii] w [miejscowość] zaprzestała dalszego przetwarzania moich danych osobowych z wyjątkiem czynności niezbędnych do odnotowania faktu apostazji w stosownych dokumentach kościelnych. Zmiany dla apostatów [imię i nazwisko] Aby mogło być uznane za skuteczne, oświadczenie musi być: q wyrażone przez osobę pełnoletnią, zdolną do czynności prawnych w sposób świadomy i wolny; q złożone osobiście w formie pisemnej na ręce proboszcza w stałym lub tymczasowym miejscu zamieszkania apostaty. Oświadczenie woli o wystąpieniu z Kościoła złożone w formie pisemnej musi: q zawierać dane personalne odstępcy oraz wskazywać datę i parafię chrztu (jeżeli chrzest miał miejsce w innej parafii niż ta, w której składa się oświadczenie, powinno być dołączone świadectwo chrztu); q w sposób niebudzący wątpliwości wyrażać wolę i motywację zerwania wspólnoty z Kościołem; q zawierać informację o tym, iż odstępca dokonuje tego aktu dobrowolnie, ze świadomością konsekwencji, jakie ów akt pociąga za sobą; q być podpisane własnoręcznie przez odstępcę. Proboszcz przyjmujący takie oświadczenie musi zweryfikować tożsamość apostaty i przeprowadzić „pełną troski rozmowę duszpasterską”, czyli podjąć próbę „uratowania zbłąkanej owieczki”. Duchowny powinien także poinformować o konsekwencjach, czyli m.in. o zakazie przynależenia do katolickich stowarzyszeń, zakazie przyjmowania sakramentów oraz pozbawieniu prawa do kościelnego pogrzebu. Co nie jest tożsame z zakazem pochówku na katolickim cmentarzu, ponieważ jeśli w danej miejscowości nie ma komunalnej alternatywy, to przedstawiciele Kościoła nie mają prawa zakazywać pogrzebu. Proboszcz zobowiązany jest do zachowania oryginału oświadczenia woli odstępcy w archiwum para- fii oraz przesłania kopii oświadczenia i świadectwa chrztu do kurii swojej diecezji. Niestety dekret Episkopatu jednoznacznie stwierdza, że apostazji nie można dokonać, przesyłając wymagane dokumenty pocztą lub e-mailem. Ordynariusz – po dokonaniu formalno-prawnej weryfikacji oświadczenia woli o wystąpieniu z Kościoła – poleca proboszczowi parafii miejsca chrztu dokonanie stosownego wpisu do księgi ochrzczonych. Musi on brzmieć następująco: „Dnia … w parafii … w … złożył(a) formalne oświadczenie woli o wystąpieniu z Kościoła katolickiego”. Ta adnotacja będzie także umieszczana na świadectwie chrztu. Duchowni nie muszą wystawiać żadnych zaświadczeń potwierdzających wystąpienie z Kościoła. Apostata może natomiast zażądać świadectwa chrztu ze wspomnianą wyżej adnotacją. Dekret wszedł w życie 19 lutego, zatem od tej pory potencjalny apostata do złożenia aktu woli nie potrzebuje żadnych świadków, a wszystkie formalności może załatwić podczas jednej wizyty u proboszcza. Główny Inspektor Ochrony Danych Osobowych dotąd o zmianach w procedurze apostazji się nie wypowiedział. Wszystkie wątpliwości – m.in. na temat gromadzenia danych osobowych przez proboszczów – przesłaliśmy na adres GIODO. W sprawie apostazji 18 lutego 2016 r. orzekł Naczelny Sąd Administracyjny. Uznał on, że GIODO nie może oceniać oświadczeń o wystąpieniu z Kościoła, bowiem apostazja dokonywana jest „w świetle prawa kościelnego”. Nie znamy jeszcze całości argumentacji NSA, bowiem uzasadnienie tego wyroku nie zostało jeszcze opublikowane. Do sprawy z pewnością powrócimy. ARIEL KOWALCZYK [email protected] strona 10 POD PARAGRAFEM nr 8 (834) 26.02 – 3.03.2016 r. Fakty i Mity Co w prawie piszczy Papierek lakmusowy A takują gazetę i nie słychać zbyt wielu zaniepokojonych głosów. Cisza wydaje się gorsza od samego ataku. Wolność i niezależność prasy – gwarantowane przez artykuł 10 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności – są fundamentem liberalnej demokracji, a stopień tolerancji wobec naruszeń niezależności mediów stanowi papierek lakmusowy skuteczności ochrony praworządności. Papierek ten przybiera barwę tym bardziej brunatną, im łatwiej toleruje się naruszenia wolności prasy wobec postaw najsłabiej reprezentowanych w publicznej debacie. Sygnałem upadku demokracji nie byłoby więc zamknięcie Adama Michnika na przykład pod zarzutem korupcji czy też zatrzymanie Tomasza Lisa pod jakimś innym pretekstem. Sygnałem tym jest próba rozbicia przez władzę najbardziej opozycyjnego tygodnika, który reprezentuje postawy najodleglejsze od tych „obowiązujących”. To właśnie w tym momencie słychać znaną pieśń „Jutro należy do mnie”, która w niezapomnianym „Kabarecie” Fosse’a stanowiła preludium nadchodzącej faszystowskiej zagłady. Kiedy przyjdą po Michnika i Lisa, nie będą już śpiewać o jutrze, bo będzie to „dziś”. W dzisiejszych czasach, przy nieograniczonych możliwościach służb podległych reżimowi, przy zastraszonych sądach, zniszczonym Trybuna- S le Konstytucyjnym, sterowanej politycznie prokuraturze, obsadzeniu ludźmi skazanymi najwyższych stanowisk w służbach specjalnych – każdy może zostać obwołany przestępcą. Nie chodzi tu przecież o to, czy jest nim w istocie; nie ma też znaczenia wyrok, jaki zapadnie po latach. Chodzi o to, aby obrzucić człowieka błotem najgłupszych oskarżeń, a ogłupiała tłuszcza sama dokona egzekucji. Świadomy tego, być może sam ze sobą skończy, robiąc dobry uczynek władzy. Może strzeli do siebie z broni w łazience, wyginając własną rękę pod nieanatomicznym kątem? To właśnie dlatego demokracja tak silnie chroni domniemanie niewinności, prawo do rzetelnego procesu czy prawo do obrony. Aby prasa zachowała niezależność, ludzie nie mogą bać się z nią rozmawiać. Nie chodzi tu o żadne prawa dziennikarzy, ale o wartość daleko cenniejszą: o prawo naszych obywateli do dostępu do informacji, o zagwarantowanie im pełnego pluralizmu poglądów. Jeśli prokuratura może nakazać przetrząśnięcie redakcyjnych szuflad i pamięci redakcyjnych komputerów pod pretekstem kryminalnych historii, to nikt przy zdrowych zmysłach nie podzieli się informacjami z dziennikarzem. W rezultacie społeczeństwo będzie odcięte od prawdy. Czyż nie o to chodzi każdemu faszystowskiemu reżimowi? Przecież to właśnie prawda wyzwala. A reżim oparty na strachu z defini- yn sławnego pisarza, korzystając z rozpoznawalnego nazwiska, wspiera Kaczyńskiego i jego ugrupowanie. Leopold Tyrmand to legendarna postać polskiej literatury. W najsłynniejszej powieści „Zły” barwnie kreśli życie warszawskiego półświatka lat powojennych. Ale obecnie najbardziej znanym dzieckiem Tyrmanda jest jego fizyczny potomek – Matthew, nowy idol polskiej prawicy. Jak na prawicowe standardy to postać nietypowa: niereligijny Żyd, nie mówi po polsku, otwarcie przyznaje, że lubi imprezować i nie stronił od trawki. Ale że walił na odlew w Platformę Obywatelską i równie gorliwie chwalił prezesa Jarosława, jego grzeszki zostały wybaczone. To zresztą nie pierwszyzna. Sympatycy PiS przychylnie, nawet wręcz entuzjastycznie patrzą na poetę cji zwalcza wolność. Nie ma przy tym zasadniczej różnicy pomiędzy różnymi obliczami wolności. Wolność prasy stoi w jednym rzędzie z wolnością politycznych wyborów, swobodą działalności gospodarczej, wolnością sztuki i badań naukowych, wolnością zgromadzeń czy też wolnością seksualną. Jeśli więc, Drogi Obywatelu, jest Ci obojętne, że zamykają nieczytaną przez Ciebie gazetę, to wiedz, reżimu? Zanim więc, Drogi Obywatelu, zlekceważysz pierwsze dźwięki pieśni „Jutro należy do mnie”, pomyśl, czy dane Ci będzie doczekać jej ostatnich akordów. Zapewne próby powstrzymania kolejnych kroków reżimu będą daremne. Nie zadziałają sądy, bo będą się bały upomnieć o reprezentantów niewygodnych postaw. Dzisiaj będą to postawy antyklerykalne, jutro socjal- Kiedy przyszli po Żydów, nie protestowałem. Nie byłem przecież Żydem. Kiedy przyszli po komunistów, nie protestowałem. Nie byłem przecież komunistą. Kiedy przyszli po socjaldemokratów, nie protestowałem. Nie byłem przecież socjaldemokratą. Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem. Nie byłem przecież związkowcem. Kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Nikogo już nie było. Martin Niemöller, 1892–1984 (niemiecki pastor luterański; wiersz napisany w obozie Dachau w 1942 r.) że nie minie długi czas i odbiorą Ci tę postać wolności, na której najbardziej ci zależy. Może będzie to wolność korzystania z Internetu? Wszak faszyści już zapowiadali filtrowanie Internetu pod kątem blokowania „treści szkodzących młodzieży”, czyli zapewne np. wierszy Tuwima czy dzieł Gombrowicza, a może też i wypowiedzi Wałęsy, przeczących obowiązującej wersji historii. Może będzie to wolność dostępu do wykonywania niektórych rodzajów działalności gospodarczej – wszak „nie godzi się”, aby zyski z niej czerpały osoby „niecieszące się zaufaniem” ateistę Jarosława Marka Rymkiewicza. Ateistą jest także kojarzony z Radiem Maryja prof. Bogusław Wolniewicz, sam o sobie mówiący „niewierzący rzymski katolik”. O ile niewiarę w Boga pisowcy wybaczają, o tyle powątpiewanie w zamach w Smoleń- To idzie młodość! demokratyczne, pojutrze liberalne, a za kilka dni po prostu każdy przejaw niesubordynacji wobec obowiązującej linii: miłość do „Ojczyzny” – ale nie tej demokratycznej, tylko wrzaskliwej, głupiej, wymagającej ciągłych hołdów – wierność „wierze”, której kanony wyznaczą wspólnie władca i jego usutannieni sługusi, no i oczywiście miłość do Dyktaczora. Kiedy będą padać kolejne filary demokracji, wystraszony naród nie wyjdzie na ulice. Szerzyć się będą postawy serwilistyczne i oportunistyczne. Ludzie znajdą tysiące powodów, aby usprawiedliwić się sami Wróćmy jednak do Tyrmanda juniora, który w Polsce pojawił się kilka lat temu. Wydawnictwo Znak opublikowało jego biografię. Z początku nie afiszował się z poglądami politycznymi, chętnie rozmawiał zarówno z „Gazetą Wyborczą”, jak i z prawicowymi mediami. W końcu jednak zauważył, na czym może zbić prawdziwy kapitał. Jego wrogiem stał się Tusk i rząd PO. Choć Zły kontratakuje sku nie jest mile widziane. Przekonał się o tym Wolniewicz na antenie Telewizji Republika. W rozmowie z nim Ewa Stankiewicz ostro forsowała tezę, że „Rosjanie zabili nam prezydenta”. Wolniewicz w końcu nie wytrzymał. Nazwał te wynurzenia „karygodnymi bujdami”, wkurzony przerwał wywiad i wyszedł ze studia. Pewnie przestanie być przed kamery zapraszany… jest piewcą wolnego rynku, sympatyzuje z PiS, którego program zawiera wiele haseł socjalnych. Matthew Tyrmand ze sławy ojca buntownika bardzo chętnie korzysta. Kreuje się na „niepokornego”, choć to słowo zdezawuowane przez prawicowych dziennikarzy. Jego najsłynniejszy popis to twitterowa akcja podczas dorocznego Balu Dziennikarzy. przed sobą. „Nie czytam tej gazety, bo strasznie kłamią”. „Nie staję w ich obronie, bo jestem wierzący”. Za jakiś czas nawet usprawiedliwianie się będzie traktowane jako odstępstwo od obowiązującego kanonu. Dla poprawy samopoczucia niektórzy Polacy będą demonstrować – sami przed sobą – radość z „wprowadzanego porządku”. Dokładnie tak, jak robili to w czasie wojny, obłudnie ciesząc się, jakże często, z likwidacji żydowskich współobywateli, a także w czasie stalinizmu, radując się na wieść o rozkułaczaniu. Będą szukać pozytywów. I znajdą je. Będzie przecież „surowo i porządnie”. No, może trochę duszno, ale „tę cenę warto zapłacić”. Przyznam, że nie spodziewałem się, iż polski sen o wolności skończy się tak szybko. Pewnie trzeba się było tego spodziewać. Już wtedy gdy rząd Mazowieckiego tchórzliwie ustępował klerowi. Kiedy rząd Millera „płacił cenę za referendum unijne”. Kiedy rząd Tuska lał ciepłą wodę z kranów, zamiast zadbać o sprawy podstawowe: wolność, godność, sprawiedliwość. To wszystko były jęki słabnącej demokracji, która bała się niszczyć swoich wrogów. A dzisiaj nie ma w Polsce instytucji, która oparłaby się zniszczeniu opozycyjnej prasy. I nawet wśród dziennikarzy z innych tytułów prasowych, którzy czekają – może nieświadomi, a może tylko się oszukujący? – w kolejce do zamknięcia, jakoś tak cicho. Sądzicie, że ta cisza da wam bezpieczeństwo? Nie łudźcie się! Jesteście następni w kolejce. Ci bardziej posłuszni Żydzi również trafili do komór. Polski papierek lakmusowy przybrał brunatną barwę. Jeśli macie paszporty, to uciekajcie, dopóki jeszcze można. JERZY DOLNICKI [email protected] W czasie imprezy robił sobie fotki ze znanymi postaciami życia publicznego, by zamieścić je na Twitterze ze złośliwymi komentarzami. Monikę Olejnik nazwał „meduzą o mrocznej duszy”, Hannę Gronkiewicz-Waltz „bufetową”, a Piotrowi Kraśce wróżył pracę przy czyszczeniu toalet w Dublinie. Ostro potraktował Romana Giertycha, nazywając go „prawniczą k…”. Wpis pod jego adresem zakończył wezwaniem: „Pozwij mnie, dziwko”. Prawica oczywiście jest wniebowzięta, bo „mainstream zaorany”. Swoją drogą Bal Dziennikarzy młody Tyrmand scharakteryzował trafnie: „W jednym miejscu bawią się dziennikarskie elity, ludzie odpowiedzialni za kształtowanie opinii publicznej i politycy, których skandale ci dziennikarze ukrywają. To mnie razi”. Szkoda, że po takiej deklaracji puszcza oko do polityków PiS i pisze teksty w obronie rządu Beaty Szydło. Jakiś niekonsekwentny ten bunt. ŁUKASZ PIOTROWICZ [email protected] POD PARAGRAFEM Fakty i Mity nr 8 (834) 26.02 – 3.03.2016 r. W szystkie działania Kaczyńskiego, co wynika z jego własnych, wielokrotnie powtarzanych deklaracji, mają doprowadzić do „budowy silnego suwerennego państwa”. Obóz PiS odwołuje się przy tym do przedwojennego obozu piłsudczykowskiego oraz tzw. wartości chrześcijańskich. Jednak lider PiS do tych ostatnich podchodzi dosyć elastycznie. Jak bowiem inaczej wyjaśnić postulat przywrócenia kary śmierci, i to w sytuacji kiedy Kościół katolicki uznał ją za niemoralną? Prowadzi to – zdaniem dr Joanny Saneckiej-Tyczyńskiej z Uniwersytetu im. Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie – do „jednej z wielu niekonsekwencji programowych i ideologicznych partii”. Owe wartości stanowią zasłonę, za którą kryje się spójny autorytarny system organizacji państwa i społeczeństwa. Jest on oparty na pomysłach prof. prawa Stanisława Ehrlicha (promotor prac magisterskiej i doktorskiej Jarosława Kaczyńskiego), Carla Schmitta (ideolog i prawnik III Rzeszy, teoretyk państwa autorytarnego i współtwórca tzw. teologii politycznej) oraz dwóch współczesnych przywódców politycznych: Viktora Orbána (premier Węgier) i Recepa Tayyipa Erdogana (w latach 2003–2014 premier Turcji, a od 2014 roku jej prezydent). Prawo znaczy bezprawie... Wcielanie swoich pomysłów lider PiS rozpoczął od rozprawienia się z Trybunałem Konstytucyjnym. Dla Jarosława Kaczyńskiego był on symbolem porządku prawnego III RP, wywodzącego się z PRL. Dodatkowo chodziło o uruchomienie procesu, w którym poszczególne regulacje i sposób ich wykładni zależą wyłącznie od woli politycznej partii rządzącej. W konsekwencji źródłem legitymacji władzy ma stać się ona sama, a nie stabilne przepisy czy też poglądy nauki. W pracy wspomnianego prof. Ehrlicha czytamy, że „to wola polityczna jest nadrzędna wobec prawa, a nie prawo wobec woli politycznej”. Nie ma więc potrzeby prowadzenia przejrzystych konsultacji społecznych czy długiego vacatio legis nowych przepisów. Znika podstawowa zasada, że prawo nie działa wstecz. Do kosza wędruje także idea demokratycznego państwa prawa rozumianego jako zbiór reguł dotyczący rozstrzygania przez sądy sporów i konfliktów oraz orzekania o winie. Za szczególne zło Kaczyński uznaje teorię ochrony praw naby- strona 11 pokorne redakcje nakładane są także wysokie kary za rzekome naruszenia interesów państwa. Wiosną 2014 roku tuż przez wyborami rząd ówczesnego premiera Turcji Erdogana przez kilka dni blokował dostęp do Twittera i YouTube. Wszystko jakoby w ramach akcji antyterrorystycznej. Wzorując się na Budapeszcie i Ankarze, na początku tego roku PiS przejął kontrolę nad TVP i Polskim Radiem. Mieliśmy także do czynienia z pokazową bulwersującą akcją policji w „FiM”. Zemsta na wrogu Jarosław od podszewki tych. Jej wprowadzenie po 1990 roku miało bowiem na celu „utrzymanie stosunków społecznych, tak aby beneficjentom poprzedniego systemu nie groziła utrata nabytych dzięki niemu praw i korzyści”. Prezes PiS wyciąga z tego wnio- Profesor Marian Dobrosielski tłumaczy, na czym polega według Schmitta demokracja parlamentarna: „(…) tych, którzy są równi, traktuje się w równoprawny sposób, a równocześnie dąży się do wykluczenia lub unicestwienia wszystkich tych, Wszyscy widzimy, co robi Jarosław Kaczyński. Warto więc wiedzieć, jakie kierują nim pobudki. Ujawniamy motywy poczynań prezesa PiS sek, że „w Polsce jak dotąd nie ma przesłanek dla istnienia państwa prawa, państwa praworządnego”. I dlatego należy zbudować nową Rzeczpospolitą. …a sprawiedliwość – niesprawiedliwość. Podstawy ideologiczne tego projektu znajdziemy w pracach prof. Carla Schmitta, ideologa III Rzeszy, które obecnie są dokładnie analizowane wyłącznie w Polsce. Zajmują się tym zarówno środowiska lewicowe, jak i prawicowe, mimo że w tekstach Schmitta znajdują się wulgarne, prymitywne ataki na demokrację parlamentarną, prawa człowieka, liberalizm i socjalizm. Według Schmitta „parlamentaryzm, czyli rządzenie przez dyskusję (…), nie ma wiele wspólnego z demokracją”. którzy nie są zaliczani do równych. A wszystko po to, aby usuwać to, co obce (…), i to, co zagraża homogenicznemu charakterowi demokratycznego społeczeństwa”. W konsekwencji władza może wykluczać z życia politycznego i gospodarczego dowolne grupy, środowiska, a nawet klasy społeczne. W 2013 roku posłowie PiS chcieli rozprawić się z byłymi funkcjonariuszami MO i SB od strony ekonomicznej. Lansowali wtedy kolejną drastyczną obniżkę ich świadczeń emerytalnych do kwot poniżej progu ubóstwa. Parlamentarzyści i radni partii Kaczyńskiego co chwila chcą kogoś wykluczać, nazywając oponentów zdrajcami, chuliganami czy też obyczajowymi rewolucjonistami. Sam prezes o swoich oponentach z Platformy Obywatelskiej mówił w listopadzie 2015 roku, że mają fałszywą świadomość, bo reprezentują bliżej niesprecyzowane obce interesy. Schmitt uzasadniał takie działania faktem, że „demokracja zakładała zawsze istnienie ludzi, którzy byli częściowo lub całkowicie pozbawieni praw i nie mogli sprawować politycznej władzy. Byli to barbarzyńcy, ludzie niecywilizowani, ateiści, kontrrewolucjoniści czy wrogowie państwa i narodu”. Ideolog III Rzeszy dowodził, że państwo demokratyczne nie musi wprowadzać powszechnego i równego prawa wyborczego. Schmitt uznaje przy tym parlament za niezrozumiałą i przestarzałą instytucję. Jego zdaniem zastąpić go mogą różne formy dyktatury, cezaryzmu oraz innych niezwyczajnych metod rzekomego wyrażania woli ludzi. A tę ostatnią może wyrazić zarówno powszechne głosowanie, jak i jednoosobowa decyzja przywódcy. W przypadku wyborów władza polityczna sama kształtuje wolę obywateli. Wykorzystuje do tego propagandę, szkołę oraz politykę historyczną. Celem jest takie wychowanie obywateli, aby ci podejmowali decyzje wyłącznie trafne, czyli zgodne z pomysłami władzy. Współcześnie w Europie takie zachowania obserwujemy na Węgrzech i w Turcji. Przywódcy obydwu tych państw sprawują bezpośrednią kontrolę nad mediami publicznymi. Ograniczyli także w znaczący sposób swobodę działania prywatnych wydawców i nadawców poprzez cały system pozwoleń i koncesji. Na nie- Kluczowe miejsce w teorii Carla Schmitta zajmuje koncepcja wroga. Władze państwa mają bowiem przywilej i obowiązek określania oraz wskazywania zewnętrznego i wewnętrznego przeciwnika. Bez wroga zdaniem Schmitta zamiera życie polityczne i społeczne, państwo zaś traci sens swojego istnienia. Wielka polityka w opinii ideologa III Rzeszy osiąga punkt kulminacyjny w momencie, gdy „wróg zostaje trafnie rozpoznany w całej swej konkretności i wyrazistości”. A może nim stać się każda zbiorowość wyróżniająca się pod jakimkolwiek względem. Władza ma trafnie odróżnić przyjaciela od wroga. Z tym ostatnim nie prowadzi się rozmów. Z nim się walczy aż do jego zniszczenia. PiS nie prowadzi dialogu z opozycją. Chce ją zniszczyć, a wcześniej podzielić. Wprost powiedział to Kaczyński w listopadzie 2015 roku podczas debaty nad exposé premier Beaty Szydło. Usłyszeliśmy wtedy, że wszyscy, którym drogie jest dobro kraju, mogą przyłączyć się do PiS-owskiej ekipy. Oznacza to, że ludzie niezgadzający się z programem i działaniami rządu nie mogą się zaliczyć do patriotów. Tron przy ołtarzu W koncepcji Schmitta ważne miejsce – podobnie jak w programie PiS – zajmuje Kościół. Ideolog III Rzeszy pisał, że jego „naturą jest complexio oppositorum (jedność świata); przejawia się to w zjednoczeniu wszystkich form państwa i władzy w formie autokratycznej monarchii”. Za głównego przeciwnika państwa i społeczeństwa Schmitt uznawał zwolenników „dekadenckiego socjalizmu”. Dziś dla PiS przeciwnikami są zwolennicy równości i poszanowania praw różnych grup społecznych. Zwieńczeniem myśli Schmitta było hasło: jeden naród, jedna partia, jeden wódz. Powtórki z tej bardzo wątpliwej „rozrywki” na pewno nie chcemy. MICHAŁ POWOLNY PIOTR CZERWIŃSKI [email protected]; [email protected] strona 12 POLSKA OBYWATELSKA nr 8 (834) 26.02 – 3.03.2016 r. Fakty i Mity PiS – sto dni zamętu... Internauci jak zwykle nie zawiedli. Na internetowym memie Ziobro groźnie marszczy brwi oraz ogłasza: „W celu poprawy jakości naszych usług każda rozmowa będzie nagrywana”. To dosyć trafna, sieciowa kwintesencja stu dni rządów partii Prawo i Sprawiedliwość. Platforma Obywatelska także nie zasypia gruszek w popiele. Na stronie vetoobywatelskie.pl namawia do wyrażenia sprzeciwu wobec działań rządu Prawa i Sprawiedliwości. Po kilka tysięcy internautów sprzeciwiło się niszczeniu Trybunału Konstytucyjnego i zakończeniu programu in vitro. Obywatelski sprzeciw został także wyrażony przeciwko zawłaszczaniu przez PiS mediów publicznych oraz inwigilowaniu Internetu. Platforma trafnie wytyka rządzącemu ugrupowaniu Jarosława Kaczyńskiego wielkie oszustwo wyborcze. „PiS w czasie kampanii wyborczej obiecywał 500 zł na KAŻDE dziecko. Teraz przegłosowali ustawę wykluczającą 3 mln dzieci” – argumentują zasadnie politycy PO. Strona Komitetu Obrony Demokracji (komitetobronydemokracji. pl) notuje dziennie kilka tysięcy tzw. unikalnych użytkowników (wejść na stronę). KOD w swym manifeście podkreśla: „Demokracja w Polsce jest zagrożona. Działania władzy, jej lekceważenie prawa oraz demokratycznego obyczaju zmuszają nas do wyrażenia stanowczego sprzeciwu. Nie chcemy Polski totalitarnej, zamkniętej dla myślących inaczej niż każe władza, nie chcemy Polski pełnej frustracji i żądzy rewanżu. Chcemy, żeby w Polsce było miejsce dla wszystkich Polaków, równych wobec prawa, z ich przekonaniami, opiniami, etyką i estetyką. Nie godzimy się na zawłaszczanie państwa, dzielenie Polaków na lepszych i gorszych, pogardę dla »innego«. Nie ma też naszej zgody na poglądy godzące w zasady demokracji i prawa człowieka”. Na rzetelnie prowadzonej stronie wladzomierz.pl możemy zapoznać się z długą listą prawie 180 rozmaitych obietnic PiS. Z uwagi na krótki okres rządów kaczej partii jeszcze ich nie zweryfikowano. Ale zdaniem polityków Nowoczesnej Ryszarda Petru rządzący Polską PiS urządził wszystkim rozsądnie myślącym Polakom koszmar zamiast dobrej zmiany! Na stronie klub.nowoczesna. org/aktualnosci/99-dni-rzadu opublikowano raport pt. „99 dni. Czarna Księga rządów PiS”. Ma zaledwie 37 stron, ale celnie punktuje obóz rządzący. „We wszystkich kwestiach je jako realizację osobliwej maksymy z filmu „Sami Swoi” – „sprawiedliwość musi być po naszej stronie”. Wytyka PiS m.in. ograniczenie niezawisłości sędziów, zastraszanie ich przez polityków, paraliż Trybunału Konstytucyjnego i brak poprawnej legislacji. W precyzyjnie przygotowanym kalendarium politycy opo- działalność. Zdaniem opozycji prowadzi to do „dryfowania w kierunku miękkiego autorytaryzmu”… Nie najlepiej jest w sferze gospodarczej. Zdaniem opozycji PiS wręcz „kupuje” sobie przychylność grup społecznych. Czyni to nieodpowiedzialnie, zwiększając wydatki budżetowe bez zapewnienia odpowiednich PAP/Radek Pietruszka M inęło 100 pierwszych dni rządów PiS. Opozycja nie ma wątpliwości – „to nie była żadna dobra zmiana – to był jakiś koszmar”… Szczególne znaczenie mają partyjne nominacje w mediach publicznych. Po przeprowadzonej czystce z anten telewizyjnych i radiowych zniknęło wielu dziennikarzy. W efekcie tych zmian tylko telewizyjne „Wiadomości” w jednym miesiącu straciły ponad 10 proc. dotychczasowej widowni. Portal niezależnych publicystów dziennikarze.org.pl wprost pisze o obecnej w Polsce „propagandzie wojennej”. A także o „amoku zwycięzców”… Politycy opozycji, oceniając „wiekopomne dokonania” PiS w sferze dyplomacji, trafnie podkreślają, że dobrą reputację buduje się latami. Konkludują, że „rząd Beaty Szydło doprowadził do spadku znaczenia Polski za granicą (…), a amatorszczyzna i kluczenie w polityce zagranicznej zmniejszyły reputację i bezpieczeństwo kraju”. Przypomniano serię dyplomatycznych gaf i wpadek i upokarzającą Polaków debatę w Parlamencie Europejskim o sytuacji w Polsce. Czołowy włoski dziennik „Corriere della Sera” podsumował to tak: „Powrót Jarosława Kaczyńskiego do władzy to europejski ból brzucha”… Krytyczne oceny w Europie PiS zbywa wzruszeniem ramion. W kraju coraz bardziej dominuje propaganda! staramy się zwracać uwagę na konsekwencje wykraczające poza perspektywę kilku miesięcy, a czasem nawet jednej kadencji. Nie robimy tego, aby manipulować nastrojami opinii publicznej. Czarną Księgą chcemy rozpocząć dyskusję na temat tego, co trzeba będzie zrobić po odsunięciu PiS od władzy” – zapowiadają posłowie Nowoczesnej. Czarna Księga, według jej autorów, „prezentuje dane i fakty dotyczące obszarów, które są zasadnicze dla funkcjonowania państwa”. Sąd to: prawo, finanse publiczne, kadry i instytucje, sprawy zagraniczne i reputacja kraju, zaufanie i klimat społeczny. Autorzy nie są wyłącznie krytyczni. W ich ocenie PiS osiągnął „prawdziwe mistrzostwo” w sferze komunikacji społecznej. Public relations Platformy to dziecięce igraszki przy propagandowych zagrywkach PiS. Po stu dniach rządów formacji Kaczyńskiego wyłania się przerażający obraz państwa. Ryszard Petru, trawestując słynne powiedzenie Winstona Churchilla, określa to tak: „Jeszcze nigdy w historii tak niewielu, w tak krótkim czasie, nie zepsuło tak wiele”. Obszar prawa widziany oczami rządzącego PiS Nowoczesna definiu- zycji wskazują metody realizacji przez obóz rządzący planu podporządkowania sobie władzy sądowniczej w państwie. Podkreślają realną możliwość „ręcznego sterowania” prokuratorami przez Zbigniewa Ziobrę, sprawującego równocześnie funkcje: ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. O wątpliwej rzetelności i niezawisłości mi- dochodów Skarbu Państwa. Towarzyszy temu – nie tylko w sferze gospodarczej, ale także w administracji publicznej – obsadzanie stołków samymi swoimi. Do kosza wyrzucono dotychczasowe, fundamentalne zasady służby cywilnej. Przez sejmową „maszynkę do głosowania” szybko przepchnięto ustawowe zmiany. Ich skutkiem jest zwłaszcza zwolnienie setek urzędników, ale także podeptanie zasady apolityczności służby cywilnej. Od teraz urzędnicy państwowi mogą należeć do partii politycznej. Oczywiście w praktyce – do tej „jedynie słusznej”. Wyrzucono na śmietnik dotychczasowe procedury konkursowe przy obsadzaniu ważnych urzędów. Całkiem usunięto wymóg posiadania kompetencji i doświadczenia. To realizacja zasady BMW – urzędnicy odtąd mogą być bierni i mierni – ważne, aby byli Kaczyńskiemu wierni. Karuzela kadrowa wyrzucająca na bruk dotychczasowych menedżerów kręci się zwłaszcza w spółkach Skarbu Państwa. Raport Nowoczesnej wskazuje z imienia i nazwiska politycznych nominatów. W większości zasłużonych PiS-iorów, takich jak nowy prezes TVP Jacek Kurski. „Jeszcze nigdy w historii tak niewielu, w tak krótkim czasie, nie zepsuło tak wiele” nistra Ziobry Polacy mieli już okazję się przekonać. Nic nie wskazuje na to, aby tym razem miało być inaczej. Grozi nam zwłaszcza inwigilowanie obywateli, czemu sprzyjają wprowadzone zmiany, m.in. w ustawach o prokuraturze i o policji. PiS zepsuł wbudowane w mechanizm państwa systemowe „bezpieczniki demokracji” w postaci Trybunału Konstytucyjnego. Rozpoczynają się manipulacje wokół Rzecznika Praw Obywatelskich, któremu władza zmniejszyła budżet na „Żadne krzyki ani płacze nas nie przekonają, że czarne jest czarne” – powiedział kiedyś mało przytomnie (czyli jak zwykle) Jarosław Kaczyński. W przejętych mediach publicznych zaczyna nas coraz bardziej osaczać katoprawicowa propaganda. Narodowy kaczyzm stygmatyzuje wszystkich krytycznych wobec PiS jako „wrogów Polski” bądź też „ludzi gorszego sortu”. Początkowe zapewnienia o pokorze nowej władzy zastępują butne i agresywne tyrady pod adresem wszystkich, którzy nie akceptują celów czy metod rodem z żoliborskiej willi pewnego starszego pana z kotką Fioną. Chamskim odzywkom rej wodzą takie PiS-owskie tuzy subtelności oraz hmm… intelektu jak Jarosław Kaczyński czy Krystyna Pawłowicz. Język nienawiści staje się coraz bardziej narzędziem osobliwie pojmowanego „dialogu” władzy z opozycją. Budowany wytrwale „aksamitny totalitaryzm” coraz częściej bez żenady obnaża swe kły. Jak niedawno, gdy pod pozorem kryminalnych zarzutów doprowadził do uwięzienia z powodów politycznych redaktora naczelnego naszego tygodnika. Ale drżyj, PiS-ie! Akurat my nigdy nie damy się zakneblować! ANDRZEJ KROPEK [email protected] POD PARAGRAFEM Fakty i Mity nr 8 (834) 26.02 – 3.03.2016 r. Porady prawne M am dłużnika, którego wyrok nakazujący spłatę przekazałem komornikowi. Już kilka lat trwa ściąganie długu. Ostatnio dostałem pismo od komornika, że działkę, którą dłużnik posiada, należy wycenić i ja muszę zapłacić za to 1500 zł. Odpisałem komornikowi, że mnie na to nie stać (jestem 75-letnim emerytem) i do dziś nie otrzymałem odpowiedzi. Czy do mnie należy opłacanie tej wyceny dla komornika? W pierwszej kolejności trzeba przypomnieć, że jeżeli wierzyciela prowadzącego egzekucję nie stać na poniesienie wydatków z nią związanych, może on złożyć wniosek o zwolnienie z kosztów postępowania egzekucyjnego. Wniosek taki składa się na urzędowym formularzu do sądu rejonowego, przy którym działa komornik (wnioski dostępne są w siedzibie sądu). We wniosku tym należy wskazać, czy domagamy się całkowitego zwolnienia od kosztów lub jedynie w określonej części. Sugerowałbym wnosić o zwolnienie w całości, ponieważ kwota, do wpłacenia której wzywa komornik, jest jedynie zaliczką i może zdarzyć się, że faktyczny koszt wydania opinii biegłego będzie większy, a ponadto później dojdą jeszcze koszty ogłoszenia w prasie o licytacjach tej nieruchomości. Do wniosku o zwolnienie od kosztów egzekucyjnych należy dołączyć oświadczenie obejmujące szczegółowe dane o stanie rodzinnym, majątkowym, dochodach i źródłach utrzymania osoby, która domaga się zwolnienia od kosztów. Proszę dołączyć również pismo od komornika wzywające do zapłaty zaliczki. W przypadku zwolnienia z kosztów, za wierzyciela wykłada je Skarb Państwa – właściwy sąd rejonowy. Komornik nie może więc sam zdecydować o zwolnieniu z kosztów egzekucji, nie może też złożyć takiego wniosku w imieniu wierzyciela – dlatego nie nadesłał żadnej odpowiedzi. Na marginesie trzeba wskazać, że widząc sytuację, w której starsza, pokrzywdzona przestępstwem osoba egzekwuje odszkodowanie, powinien ze zwykłej ludzkiej przyzwoitości poinformować o możliwości złożenia takiego wniosku i przesłać formularz. Jeżeli zaś wierzyciel nie jest zwolniony z kosztów egzekucji, to zasadą jest, że jeżeli postępowanie egzekucyjne będzie skuteczne, wówczas opłaty i wydatki poniesione przez wierzyciela zwracane są mu z wyegzekwowanej kwoty (art. 770 Kodek- su postępowania cywilnego). Gdy egzekucja okaże się bezskuteczna, wówczas na tytule wykonawczym komornik umieszcza informację o kosztach (wydatkach) poniesionych w toku egzekucji przez wierzyciela – uiszczone opłaty i zaliczki stanowią koszt egzekucji obciążający wierzyciela. Jeżeli zaś komornik sam wyłożył sumę potrzebną na prowadzenie egzekucji, może potem domagać się jej zwrotu od wierzyciela, który sam może stać się dłużnikiem! W wypadkach wymagających zasięgnięcia opinii biegłego w prowadzonym postępowaniu egzekucyjnym komornik zwraca się o wydanie opinii do biegłego z danej specjalności (art. 813 k.p.c.). Powołanie biegłego i wykorzystanie jego opinii w postępowaniu egzekucyjnym jest obligatoryjne – najczęściej przy ustalaniu wartości zajętych składników majątku dłużnika (art. 853 k.p.c. – oszacowanie ruchomości; art. 866 2 k.p.c. – oszacowanie przedmiotów wartościowych). W naszej sytuacji podstawą będzie art. 948 k.p.c., zgodnie z którym „oszacowania nieruchomości dokonuje powołany przez komornika biegły uprawniony do szacowania nieruchomości na podstawie odrębnych przepisów. Jeżeli jednak nieruchomość była w okresie sześciu miesięcy przed zajęciem oszacowana dla potrzeb obrotu rynkowego i oszacowanie to odpowiada wymogom oszacowania nieruchomości w egzekucji z nieruchomości, nowego oszacowania nie dokonuje się”. Zgodnie z art. 288 w zw. z art. 13 par. 2 k.p.c. biegłemu za stawiennictwo i wykonaną pracę przysługuje wynagrodzenie oraz zaliczki na poczet wydatków. Ustalenie wynagrodzenia następuje mocą postanowienia, na które biegłemu oraz dłużnikowi i wierzycielowi przysługuje skarga na czynności komornika w trybie art. 767 k.p.c. do sądu rejonowego, przy którym działa komornik sądowy. Komornikowi należy się zaliczka na koszty lub zwrot wydatków poniesionych w toku egzekucji tylko w zakresie określonym art. 39 ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 r. o komornikach sądowych i egzekucji (Dz.U. 2015 poz. 790 www.dziennikustaw. gov.pl/du/2015/790/1). Wydatkami, któ- rych uiszczenia od wierzy ciela mo że domagać się komornik, są: 1) należności biegłych; 2) koszty ogłoszeń w pismach; 3) koszty transportu specjalistycznego, przejazdu poza miejscowość, która jest siedzibą komornika, przechowywania i ubezpieczania zajętych ruchomości; 4) należności osób powołanych na podstawie odrębnych przepisów do udziału w czynnościach; 5) koszty działania komornika poza terenem rewiru komorniczego; 6) koszty doręczenia środków pieniężnych przez pocztę lub przelewem bankowym; 7) koszty uzyskiwania informacji niezbędnych do prowadzenia postępowania egzekucyjnego lub wykonania postanowienia o udzieleniu zabezpieczenia; 8) koszty doręczenia korespondencji z wyjątkiem kosztów doręczenia stronom zawiadomienia o wszczęciu egzekucji bądź postępowania zabezpieczającego. Zgodnie z art. 40 wyżej wymienionej ustawy „na pokrycie wydatków, o których mowa w art. 39, komornik może żądać zaliczki od strony lub innego uczestnika postępowania, który strona 13 wniósł o dokonanie czynności, uzależniając czynność od jej uiszczenia. Sąd rejonowy, przy którym działa komornik, przekazuje komornikowi sumy niezbędne na pokrycie wydatków w sprawach osób zwolnionych w tym zakresie od kosztów sądowych”. Następnie trzeba wskazać, że zgodnie z art. 41 „czynność, w związku z którą komornik zażądał zaliczki na pokrycie wydatków, należy podjąć niezwłocznie, nie później jednak niż w terminie 7 dni od dnia uiszczenia zaliczki. Komornik obowiązany jest rozliczyć zaliczkę w terminie miesiąca od dnia poczynienia wydatków, na które była przeznaczona, i zwrócić jej niewykorzystaną część”. Co istotne, o czym była mowa wyżej, zgodnie z art. 42 ust. 2: „W przypadku gdy postępowanie egzekucyjne okaże się w całości lub w części bezskuteczne, wydatki poniesione przez komornika, które nie zostały pokryte z wyegzekwowanej części świadczenia, obciążają wierzyciela”. Będzie to więc sytuacja, w której nie uda się nic wyegzekwować, a dodatkowo wierzyciel będzie musiał zapłacić koszty egzekucji. Jest to więc ryzyko prowadzenia egzekucji. Proszę jednak spróbować złożyć wniosek o zwolnienie z kosztów egzekucji. MECENAS Drodzy Czytelnicy! Jeśli mają Państwo jakieś pytania natury prawnej, prosimy o przesyłanie ich e-mailowo na adres: [email protected] lub listownie na adres redakcji. Odpowiedzi będą ukazywać się na łamach „FiM”. Redakcja 25-28 marca WYJĄTKOWE ŚWIĘTA Chcesz spędzić wyjątkowe święta w uroczej scenerii nad jednym z najczystszych jezior w Polsce? Zapraszamy do Białych Źródeł, gdzie tworzą się najpiękniejsze wspomnienia. Cena za weekend: 649 zł / cena pokoju za osobę 749 zł / cena w apartamencie za osobę ▪ 3 noclegi w komfortowych pokojach o wybranym standardzie ▪ 2 śniadania w cenie bufetu ▪ wyjątkowe, uroczyste i bogate śniadanie świąteczne ▪ 3 obiadokolacje w formie świątecznych bufetów ▪ 1 obiad świąteczny ▪ rodzinne malowanie pisanek i konkurs na najpiękniejszą pisankę nad Białym ▪ koszyczek świąteczny dla chętnych ▪ przejażdżki bryczkami ▪ świąteczne grillowanie ▪ szukanie świątecznego zająca wśród lasów ▪ świąteczna zabawa z konkursami prowadzona przez DJ-a ▪ świąteczna polewaczka, czyli śmigus-dyngus z niespodzianką ▪ sauna ▪ siłownia ▪ internet ▪ bezpłatny parking ▪ na życzenie opieka nad dziećmi strona 14 R W ZGODZIE Z NATURĄ ządzący realizują plan wycinki, o którym pisaliśmy na początku roku („FiM” 2/2016). Chodzi o nadprogramowe usuwanie drzew, za co winne są rzekomo korniki. To one zdaniem zarządu Lasów Państwowych zagrażają białowieskim świerkom. Szef LP Konrad Tomaszewski (bliski współpracownik Jana Szyszki oraz kuzyn Jarosława Kaczyńskiego) uważa, że innego ratunku dla przyrody jak jej sukcesywne niszczenie po prostu nie ma. „Od kilku lat mamy w Puszczy Białowieskiej ogromną gradację kornika drukarza, która zagraża dalszemu istnieniu drzewostanów świerkowych, których mamy tam 32 proc. Jedyną znaną naukom leśnym i skuteczną metodą walki z kornikiem i ograniczania jego gradacji jest usuwanie drzew zasiedlonych, by minimalizować ryzyko, że kornik przerzuci się na zdrowe jeszcze drzewostany” – mówi Tomaszewski. Zupełnie innego zdania są naukowcy. Profesor dr hab. Zbigniew Mirek, przewodniczący Komitetu Ochrony Przyrody PAN, twierdzi, że walka z kornikiem za pomocą piły sprawdza się na terenie lasów-plantacji, jednak jest bezsensowna i nieskuteczna na terenie Puszczy Białowieskiej, co wielokrotnie zostało już udowodnione. Białowieża jest uznawana na świecie za najlepiej zachowany fragment mieszanych lasów liściastych strefy umiarkowanej w Europie. „To, co jest przedmiotem niepokoju Komitetu Ochrony Przyrody PAN, to kilkakrotne, w porównaniu z obecnie obowiązującymi planami urządzenia lasu, podwyższenie poziomu pozyskania drewna w nadleśnictwach Puszczy Białowieskiej. Pojawiły się one w nowej propozycji przedstawionej przez Regionalną Dyrekcję Lasów Państwowych w Białymstoku jako aneks do Planu urządzenia lasu Nadleśnictwa Białowieża. Propozycja ta w zasadniczy sposób narusza zapisy Planu Zadań Ochronnych dla obszaru Natura 2000 Puszcza Białowieska oraz zobowiązania podjęte przez Rząd Rzeczypospolitej Polskiej w zakresie ochrony Puszczy Białowieskiej jako obiektu światowego dziedzictwa. Tak drastyczne zmiany mogą grozić skreśleniem puszczy z listy miejsc światowego dziedzictwa” – tłumaczy Mirek. Komitet Ochrony Przyrody Polskiej Akademii Nauk uważa, że próba kilkakrotnego podwyższenia poziomu pozyskania drewna w stosunku do obowiązującego Planu urządzenia lasu Nadleś- nr 8 (834) 26.02 – 3.03.2016 r. Fakty i Mity Operacja Puszcza Spełnia się czarny scenariusz dla Puszczy Białowieskiej – alarmują ekolodzy z Greenpeace. Do ministra środowiska właśnie trafiają dokumenty umożliwiające wielokrotne zwiększenie wycinki drzew aż do prawie 200 tys. metrów sześciennych. nictwa Białowieża nie znajduje uzasadnienia. Wręcz odwrotnie – działania takie nie tylko uderzają w cele i kształt ochrony tego obiektu, podważają społeczne zaufanie do służb leśnych jako odpowiedzialnych zarządców przyrodniczego skarbu narodowego, którym jest Puszcza Białowieska, ale mogą również prowadzić do utraty przez Rzeczpospolitą Polską wiarygodności i prestiżu na arenie międzynarodowej. W podobnym tonie wypowiadają się przedstawiciele Państwowej Rady Ochrony Przyr o d y . Wy d a l i o n i n e g a t y w n ą opinię w odniesieniu do propozycji zwiększenia wycinki drzew w puszczy oraz wzrostu ingerencji gospodarki leśnej w strukturę i stopień zachowania zbiorowisk leśnych tego obszaru, zawartą w projekcie aneksu do Planu urządzania lasu Nadleśnictwa Białowieża. „Usuwanie zaatakowanych drzew, służące jakoby zwalczaniu kornika drukarza, nie ma istotnego wpływu na przebieg jego gradacji i tempo wydzielania się posuszu, a przynosi poważne szkody przyrodnicze, w tym w gatunkach będących przedmiotami ochrony w Obszarze Natura 2000, a także narusza naturalną dynamikę procesów regeneracyjnych zachodzących w ekosystemach leśnych po zaburzeniach wywołanych gradacją. Gradacja kornika drukarza, odpowiedzialna za okresową nadprodukcję martwych drzew, jak i późniejszy ich rozkład w wyniku działania organizmów saproksylicznych (bezkręgowców związanych z martwym drewnem – przyp. red.) są procesami naturalnymi, natomiast działania naruszające te procesy mogą nieść skutki odmienne od zakładanych – na przykład przedłużać trwanie gradacji i zwiększać sumaryczną liczbę drzew wydzielających się w wyniku opanowywania przez kornika” – mówi dr inż. Andrzej Kepel, przewodniczący PROP. Powierzchnia Puszczy Białowieskiej stanowi około 0,5 proc. obszaru polskich lasów i dostarcza 0,2 proc. drewna pozyskiwanego na terenie całego kraju. Zatem wycinka i późniejsza sprzedaż drzew nie ma żadnego znaczenia gospodarczego. „Wskazywanie zamierania świerka jako zagrożenia dla trwałości lasów Puszczy Białowieskiej i wykorzystywanie tego faktu do zwielokrotnienia ilości pozyskiwanego surowca drzewnego jest rezultatem braku zrozumienia wpływu czynników naturalnych na kształtowanie dynamiki i struktury naturalnych zbiorowisk leśnych lub wynika z ignorowania tej wiedzy dla potrzeb partykularnych interesów” – dodaje Kepel. Wciąż zbierane są podpisy pod apelem do premier Beaty Szydło, która może zmienić rządowe plany. Pod petycją do tej pory podpis złożyło ponad 115 tys. osób. Więcej na www.kochampuszcze.pl. ŁUKASZ LIPIŃSKI [email protected] Źródła: Komitet Ochrony Przyrody PAN Państwowa Rada Ochrony Przyrody KULTURA BEZ KULTU Fakty i Mity nr 8 (834) 26.02 – 3.03.2016 r. N a d e s k i Te a t r u im. Ludwika Sols k i e g o w Ta r n o wie trafiła sztuka „Kalkstein/Czarne słońce”. I zgorszyła lokalnych radnych Prawa i Sprawiedliwości. strona 15 w przeciwnym razie ocierać się będzie o niebezpieczną granicę, poza którą jest już tylko cenzura. Rozumiejąc prawo radnych do negatywnej oceny wspomnianego spektaklu, uważam, że nie jest to wystarczający powód do odwoływania dyrektora” – napisał prezydent w oficjalnym oświadczeniu. To opowieść o człowieku, który za wszelką cenę pragnął sławy i bohaterstwa, a został największym zdrajcą w historii polskiego podziemia i powojennej Polski. Ludwik Kalkstein to Polish Super Hero à rebours. Jego życie, rozciągnięte niemal na cały XX wiek staje się dla twórców spektaklu punktem wyjścia do rozważań o Polsce, płynności takich pojęć jak patriotyzm, ojczyzna, bohaterstwo czy zdrada. – Teatr i sztuka współczesna powinny pobudzać do myślenia, prowokować do dialogu. Powstaje pytanie, na ile dialog w sytuacji cenzurowania wypowiedzi artystycznej może pozostać konstruktywny, a na ile przeradza się w narzucanie odbiorcom jedynej wizji świata, odsuwając zupełnie na bok stronę merytoryczną – zastanawia się z kolei reżyserka spektaklu Joanna Grabowiecka. Spektakl, który nie zebrał pochlebnych recenzji, dzięki promocyjnej działalności radnych cieszy się niesłabnącym powodzeniem. JULIA STACHURSKA W sztuce znajdziemy Polskę z czasów II wojny światowej, z okresu komunizmu, ale także tę z XVII wieku i tę współczesną – za każdym razem pełną dumy, brawury, odwagi, ale też zaściankowości, zabobonów, cwaniactwa i zdrad. „Kalkstein/czarne słońce” to podróż bez trzymanki przez polską historię i współczesność pełną pomników i szamba, przez świat, petycję do prezydenta, w której wyrażają zdecydowany sprzeciw wobec finansowania ze środków publicznych tego typu artystycznych przedsięwzięć: „Radni Komisji Kultury wyrażają zdecydowany sprzeciw wobec finansowania ze środków publicznych »artystycznych« przedsięwzięć, które manifestują totalną destrukcję, totalny nihilizm, są prowokacją zaburzającą komunikację między twórczością i jej odbiorcami, naruszają ich dobra osobiste. Tarnowski Teatr im. L. Solskiego, realizując, we współpracy z krakowskim Teatrem Łaźnia Nowa spektakl pt. »Kalkstein/Czarne słońce« i wydając na ten cel ok. 80 w którym ideały toczą walkę z ciemną stroną słońca – czytamy na stronie teatru. Stąd też dowiadujemy się, że spektakl jest dla widzów pełnoletnich. Wybrali się więc na przedstawienie lokalni radni PiS, m.in. ci z Komisji Kultury. Sztuka nie przypadła im do gustu, więc niedługo później zaczęli domagać się nie tylko zdjęcia jej z afisza, ale również odwołania dyrektorów placówki – naczelnego oraz artystycznego. Napisali tys. złotych, wpisał się w nurt liberalnej mody, której celem jest zakwestionowanie każdego uwarunkowanego kulturowo systemu wartości, ostentacyjna transgresja i tolerowanie… nietolerancji w imię tezy, że »wszystko wolno«”. Punktem wyjścia dla spektaklu „Kalkstein/Czarne słońce” jest historia Ludwika Kalksteina-Stolińskiego – żołnierza Armii Krajowej odznaczonego Krzyżem Walecznych, a następnie współpracownika gestapo, odpowie- dzialnego (wraz z Blanką Kaczorowską i Eugeniuszem Świerczewskim) za wydanie Niemcom Stefana Grota-Roweckiego. A także badylarza, mitomana, kobieciarza, alkoholika, dwudziestowiecznego anty-Wallenroda. Przewodniczący Komisji Kultury radny Ryszard Pagacz deklaruje, że chciał z teatru wyjść już kwadrans po tym, jak podniosła się kurtyna, ale się zmusił i został, żeby wyrobić sobie opinię. Żałuje, bo tylu wulga- ryzmów nie słyszał w całym swoim życiu. W odwecie będzie dążył do odcięcia teatru od publicznych dotacji. Do placówki wejdzie komisja rewizyjna rady miejskiej. Na razie Roman Ciepiela, prezydent Tarnowa, ataki radnych odpiera. „Jestem przekonany, że rolą administracji samorządowej nie jest ocena walorów artystycznych oferty teatru. Opinię w tej sprawie administracja powinna pozostawić krytyce i widowni, [email protected] Kolumnę redaguje WIKTORIA ZIMIŃSKA [email protected] nacyjnych, które mają na celu uwrażliwienie na mechanizmy tworzenia się stereotypów, mowy nienawiści i przemocy wobec mniejszości nie tylko seksualnych, ale także narodowych i religijnych”. z grzechem (…)”. Książka w bezlitosny sposób obnaża sposób postrzegania i traktowania seksualności w Kościele katolickim oraz w zachodnim społeczeństwie. W jaki sposób religia, która niegdyś miała być miejscem osobistego doświadczenia otwartej dla wszystkich miłości Boga, gdzie cielesność ma swe naturalne i zgodne z Jego wolą miejsce, zmieniła człowieka w istotę nieczystą i godną potępienia? Autorka dotyka wciąż kontrowersyjnych i budzących emocje kwestii – kultu dziewictwa, apoteozy celibatu, stosunku do współżycia małżeńskiego i pozamałżeńskiego, przerywania i zapobieganie ciąży, onanizmu czy homoseksualizmu. w ten sposób oddać cześć Syryjczykom uciekającym przez morze do Europy. Instalacja została zrealizowana w ramach Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Berlinale przy wsparciu fundacji „Kino na rzecz pokoju”. Pobita i płacząca kobieta w koszulce z napisem „Polska” płaszczy się pod butem Jarosława Kaczyńskiego, odzianego w generalski garnitur i ciemne okulary – taka instalacja pojawiła się z kolei na karnawałowej paradzie w Düsseldorfie. Jej autor – artysta Jacques Tilly – tłumaczy, że inspiracją dla niego był fakt, iż zmiany w Polsce są w Niemczech bardzo szeroko komentowane, najczęściej w analogii do Węgier. Dodaje przy tym, że jego pracę należy odbierać z przymrużeniem oka, wszak powstała – jak wcześniej wiele karykatur innych polityków – z okazji karnawału. Dla żartu. Interwencję, całkiem na poważnie, zapowiedział polski minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski. W Playa Blanca na Wyspach Kanaryjskich powstaje nie lada gratka dla amatorów sztuki oraz nurkowania. To muzeum instalacji Brytyjczyka Jasona deCairesa Taylora. Cała eks- Bez trzymanki TEATR DLA DWÓCH „Teatr Powszechny nie wyklucza” – pod takim hasłem Paweł Łysak, dyrektor Teatru Powszechnego im. Zygmunta H ü b n e r a w Wa rszawie, wprowadził w kierowanej przez siebie instytucji bilety dla dwóch. Oferta skierowana jest do par jednopłciowych, które wspólną wejściówkę na spektakl kupią w preferencyjnej cenie. Inicjatywa Łysaka do czerwoności rozgrzała wyobraźnię Polaków katolików. „Z okazji Dnia Zakochanych Teatr Powszechny wprowadza do stałej oferty nowy rodzaj biletu. Jest to skierowany szczególnie do par jednopłciowych bilet dla dwóch. Umożliwia on obejrzenie wybranego spektaklu w dowolnym terminie wraz z bliską osobą. Poprzez swoją propozycję Teatr Powszechny pragnie wyrazić szacunek dla praw mniejszości seksualnych w Polsce” – brzmi informacja na stronie teatru. Co więcej, „obsługa widowni weźmie udział w warsztatach antydyskrymi- KSIĄŻKA „Seks, odwieczny problem Kościoła” Uty Ranke-Heinemann to pozycja, która ukazała się w ramach serii „Sekrety historii” Wydawnictwa RM. Autorka poszukuje odpowiedzi na pytanie, dlaczego Kościół katolicki – od zarania papiestwa po dzień dzisiejszy – tak bardzo skupia się na płciowości człowieka. Dlaczego stawia na piedestale Maryję, a resztę kobiet uznaje za źródło nieczystości? Dlaczego za wszelką cenę chce kontrolować, jak, gdzie i w jaki sposób ludzie uprawiają seks? „(…) Niechęć wobec cielesnej rozkoszy i rygorystyczne poglądy na temat seksualności nie od razu stały się głównym orężem Kościoła w walce KULTURALNE CIEKAWOSTKI Aż 14 tysięcy kamizelek ratunkowych, które zostały zebrane na plażach w Grecji, użył chiński artysta Ai Weiwei do stworzenia instalacji w Berlinie. Kamizelkami owinął kolumny budynku Schauspielhaus. Chciał pozycja – artystyczny komentarz do bieżących wydarzeń na świecie – będzie umieszczona 12–15 metrów pod wodą. Jak dotąd brytyjski rzeźbiarz eksponował swoje podwodne dzieła na Grenadzie i w Meksyku. Muzeum w Playa Blanca będzie pierwszą tego typu instytucją w Europie. „Metro” od ponad 25 lat pojawia się na polskich i zagranicznych scenach. Wciąż – tak jak za pierwszym razem – budzi entuzjazm i nieustające zainteresowanie widzów. Libretto autorstwa Agaty i Maryny Miklaszewskich wyśpiewali w tym czasie m.in. Robert Janowski, Katarzyna Groniec, Janusz Józefowicz, Edyta Górniak, Natasza Urbańska, Dariusz Kordek, Katarzyna Skrzynecka czy Ewelina Flinta. Najsłynniejszy polski musical opowiadający o marzeniach i rozczarowaniach, pasji i zdradzie, młodzieńczych ideałach i władzy pieniądza, doczekał się przez te lata ponad 2 milionów widzów. „Metro” nieustannie wybrzmiewa w Teatrze Studio Buffo w Warszawie, ale wyjazdowe spektakle odbywają się w całej Polsce. Źródło: materiały prasowe opisywanych wydarzeń, wydawnictw i instytucji strona 16 POLSKA PARAFIALNA nr 8 (834) 26.02 – 3.03.2016 r. Fakty i Mity Na twoje podobieństwo Wychowanie do życia w rodzinie miało polskich uczniów wprowadzić w fascynujący świat dojrzewania. Praktyka szkolna jest jednak dosyć odległa od tego założenia. Potwierdzają tę tezę wyniki raportu „Wychowanie do życia w rodzinie” dr Emilii Paprzyckiej z SGGW w Warszawie i Joanny Dec-Piotrowskiej z Uniwersytetu Zielonogórskiego. Zamiast uczyć wartości rodziny i szacunku do innych, szkoła powiela prawie wyłącznie stereotypy. Zespoły badaczy z różnych ośrodków akademickich przeanalizowały wszystkie podręczniki do nauki tego przedmiotu, rekomendowane przez MEN w latach 2013–2015. Celem było m.in. ustalenie, jak są w nich przedstawiane kobiety, a jak mężczyźni. Czy uwzględniana jest różnorodność sposobu życia charakterystyczna dla współczesnego świata. Co się okazało? – To świetnie napisane podręczniki do wychowania do życia w rodzinie o tradycyjnych wartościach, białych, zdrowych, heteroseksualnych osób, o średnim statusie społeczno-ekonomicznym, wyznania katolickiego i poglądach konserwatywnych. Nie są to więc podręczniki dla młodych ludzi z rodzin ubogich, niepełnych, niepełnosprawnych czy mających doświadczenia ze wczesną inicjacją seksualną, niewierzących, innego pochodzenia lub o innym kolorze skóry… – podkreśla dr Paprzycka. „Wychowanie do życia w rodzinie według polskich podręczników to wychowanie do różnicy – a nie do różnorodności, która jest przecież doświadczeniem każdego i każdej z nas. Kobiety i mężczyźni różnią się od siebie – ale też kobiety różnią się między sobą, podobnie jak mężczyźni są bardzo różni. Tymczasem lektura książek do WDŻ pozostawia silne przekonanie, że różnimy się – kobiety od mężczyzn – w sposób kategoryczny i że te różnice uwarunkowane biologicznie determinują rozwój psychiczny. Przez to określają miejsce (inne) każdej z płci w społeczeństwie” – czytamy w raporcie. Patrząc na okładki tych podręczników można nawet uwierzyć, że prezentowany w nich świat jest różnorodny. Czar pryska, gdy przeanalizujemy dokładniej ich treści. Okazuje się, że wszystkie dziewczynki mają długie włosy, są szczupłe, a czas spędzają z równie dłu- gowłosymi mamami… w kuchni. Nastolatki są nieśmiałe i skoncentrowane na wyglądzie, zazdroszczą, chcą mieć gładką cerę, interesują się zdobywaniem chłopaków. Zapewne będą kiedyś matkami. Macierzyństwo jest bowiem wielkim darem, ale wymaga trudu, dlatego każda kobieta pragnie spotkać mężczyznę, który będzie jej opiekunem. – Są w podręcznikach ukazane pewne aktywności dziewczynek w sferze męskiej. Dziewczynka pomaga ojcu przy samochodzie, ale nie grzebie przy silniku ani nie wymienia koła, tylko myje i odkurza. Natomiast chłopiec – jeśli jest w kuchni – to interesuje się przyrządzaniem, komponuje sałatki i wzbudza podziw – podkreślała dr Paprzycka podczas debaty „Przemoc w polskiej szkole. Społeczno-kulturowe aspekty wykluczenia”. Chłopcy prezentowani są jako nonszalanccy i silni, hałaśliwi i niezależni, o męskich zainteresowaniach, ale na tym etapie niezdolni do przeżywania głębszych uczuć. Przed nimi – jako mężczyznami – obowiązek założenia rodziny i zostawienia po sobie potomstwa. Częściej niż kobiety pokazywani są jako przedstawiciele wysokiego i bardzo wysokiego statusu społeczno-ekonomicznego. – Jeśli uczymy się i przyswajamy bardzo uproszczone wzorce, to nie mamy świadomości, że sami należymy do grupy osób dyskryminowanych. Takie przedstawianie płci może prowadzić do autodyskryminacji wśród młodych ludzi, którzy nie znajdą siebie w tych obrazach – zwraca uwagę dr Emilia Paprzycka. Utrwalanie stereotypów Małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny. Kompletny dopiero wówczas, gdy na świecie pojawi się potomstwo. Zresztą prokreacja – według podręczników do WDŻ – jest głównym celem jego zawarcia. O związkach nieformalnych – chociaż też przecież z miłości – w podręcznikach nie ma słowa. Jeśli rodzina odbiega od tradycyjnego modelu, zwłaszcza w czasach masowych roz- wodów, dziecko wychowywane jest tylko przez jednego z rodziców. Młody człowiek z podręcznika dowie się m.in., że brak któregoś z rodziców (szczególnie ojca) jest bardzo niekorzystny dla dziecka i może prowadzić do zaburzeń w rozwoju psychoseksualnym. „Brak ojca może natomiast stanowić zagrożenie dla rozwoju społecznego i moralnego dziecka (zachwianie równowagi psychicznej, trudność w podporządkowaniu się normom społecznym)”. W przypadku chłopców może to wpłynąć na późniejsze ich problemy w zakresie identyfikacji seksualnej. U dziewcząt może powodować lęk przed mężczyznami. Z kolei brak matki może skutkować zaburzeniami w rozwoju psychicznym, emocjonalnym i psychoseksualnym oraz prowadzić do frustracji uczuciowej. 30 proc. polskich nastolatków deklaruje, że ma za sobą inicjację seksualną. Z ich życiowym doświadczeniem kolidują podręcznikowe pseudomądrości. Czego dowiedzą się podczas lekcji WDŻ? Tego na przykład, że aprobowany może być tylko stosunek seksualny w małżeństwie i tylko służący spłodzeniu potomstwa. Według autorów podręczników „istnieje ścisły związek między wczesną inicjacją a niską średnią ocen w szkole i piciem alkoholu, paleniem papierosów, używaniem narkotyków”. W zeszycie ćwiczeń uczeń ma do wyboru dwie drogi: albo „miłość, małżeństwo, rodzina”, albo „wczesna inicjacja seksualna, seks bez ograniczeń, zdrady i rozstania”. Męska seksualność, szczególnie w okresie nastoletnim, jest pokazywana jako potrzeba redukcji napięcia seksualnego. Ma z tego wynikać brak szacunku chłopaka dla partnerki „redukującej to napięcie”. Zadaniem dziewczyny jest trwać na straży przedmałżeńskiego dziewictwa. Co więcej, kobiety – jako te, które dojrzewają wcześniej – mają panować nad popędami mężczyzn! Jeśli temu zadaniu nie sprostają – stracą ich szacunek. Poza tym będą ponosiły konsekwencje – choćby w postaci niechcianej ciąży. Marginalizowanie mniejszości „W kontekście homoseksualności przedstawionych jest tylko dwóch mężczyzn i ani jedna kobieta. Podobnie w przypadku rasy, niemal wszystkie postaci prezentowane na analizowanych zdjęciach i ilustracjach mają biały kolor skóry, tylko w jednym przypadku pokazany jest mężczyzna innej rasy. W podobnym zakresie podjęta jest tematyka orientacji homoseksualnej. Jest mowa o tym, czym ona jest, ale nie ma mowy o funkcjonowaniu kobiet i mężczyzn homoseksualnych w społeczeństwie czy o problemach młodych osób odkrywających inną, niż heteroseksualna, orientację” – zauważają autorzy raportu. Podobnie marginalnie traktowane są starość czy niepełnosprawność: „Osoby niepełnosprawne są aseksualne i nie ma żadnej wzmianki o nich jako istotach seksualnych z potrzebami w tym zakresie. Z kolei osoby w starszym wieku ukazywane są jako niedołężne, nieporadne, wymagające opieki i wsparcia, u schyłku życia, niemające już żadnych aspiracji. Jeże- li już są potrzebne, to jedynie w opiece nad wnukami. Kobiecość i męskość w tym aspekcie praktycznie nie istnieje” – czytamy dalej. Podręcznik niewiele mówi o antykoncepcji, przy czym pozytywnie wyłącznie o jej na naturalnych metodach: „Naturalne planowanie rodziny niesie wolność od ubezpładniania się. Nie uzależnia. Wychodzi naprzeciw wyzwaniu miłości, jakim jest zachowanie gotowości do bycia darem dla drugiej osoby i przyjęcia jej daru z siebie”. Słowa nie znajdziemy na temat prezerwatywy i w ogóle polskie podręczniki uczą, że sztuczne metody antykoncepcji są szkodliwe, a nawet prowadzą do niepłodności. Ta ostatnia kwestia również jest potraktowana marginalnie i wybiórczo. Autorzy podręczników jednoznacznie gloryfikują naprotechnologię jako metodę naturalną i w stu procentach skuteczną (!), a potępiają in vitro. O tej metodzie czytamy, że to „forma technicznego zastąpienia aktu małżeńskiego”. Tego rodzaju „jakość nauczania” bardziej służy ideologicznym dogmatom niż rodzinie. A przecież takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie… WIKTORIA ZIMIŃSKA [email protected] Fakty i Mity nr 8 (834) 26.02 – 3.03.2016 r. HISTORIE W LUDZIACH ZAKLĘTE 1 marca został ustanowiony Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych. I choć tegoroczne obchody odbędą się już po raz piąty – nie zmienia to faktu, że święto wciąż budzi skrajne emocje. „W hołdzie Żołnierzom Wyklętym – bohaterom antykomunistycznego podziemia, którzy w obronie niepodległego bytu Państwa Polskiego, walcząc o prawo do samostanowienia i urzeczywistnienia dążeń demokratycznych społeczeństwa polskiego, z bronią w ręku, jak i w inny sposób przeciwstawili się sowieckiej agresji i narzuconemu siłą reżimowi komunistycznemu” – tak uzasadniał Sejm w 2011 roku swą decyzję o ustanowieniu narodowego święta. W związku z tegorocznymi obchodami Obóz Narodowo-Radykalny z Hajnówki planuje Marsz Żołnierzy Wyklętych. Będzie upamiętniał m.in. Romualda Rajsa „Burego” – żołnierza AK odpowiedzialnego za brutalną pacyfikację prawosławnej ludności cywilnej wsi na Białostocczyźnie (patrz też str. 24). „Łatwo działać w terenie, gdzie społeczność jest dostatecznie wyedukowana w tym temacie. Czczenie pamięci Niezłomnych w miejscach, gdzie propaganda komunistyczna funkcjonuje dalej, wymaga charakteru i odwagi” – przekonują członkowie ONR Białystok i Narodowej Hajnówki. Poszczycili się i tym, że patronat nad wydarzeniem objął prezydent. Ta informacja wywołała falę oburzenia. Andrzej Duda, który początkowo objął nad obchodami patronat narodowy, tej konkretnej imprezy swoim nazwiskiem firmował już nie będzie. Prawica oraz środowiska narodowe robią wszystko, aby żołnierzy wy- strona 17 Drodzy Czytelnicy Jeśli znacie ludzi, których życiorys kryje fascynującą historię, piszcie na [email protected] albo na adres redakcji z dopiskiem: „Historie w ludziach zaklęte”. Romuald Rajs „Bury” i jego żołnierze opuszczają kościół po mszy rezurekcyjnej. 9.04.1944, Turgiele Żołnierze przeklęci klętych honorować, są jednak i tacy, dla których „bohaterowie powstania antykomunistycznego” to po prostu bandyci z lasu. Wśród nich pan Ryszard Z. (nazwisko do wiadomości redakcji). Mówi, że dla niego „żołnierze wyklęci” będą przeklęci na zawsze. Z każdym 1 marca, kiedy to gloryfikuje się ich dokonania, odżywają tragiczne wspomnienia z lat powojennych. Pan Ryszard pamięta wiele, ale jedno wydarzenie szczególnie utkwiło mu w pamięci. Jego dziadek musiał kupić nowego konia. Ten, którego miał, był zbyt słaby do pracy na roli. Pojechał więc na targ, sprzedał chorowite zwierzę, a następnego dnia miał dobić targu Fragmenty raportu mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”, dowódcy V Brygady Wileńskiej AK, dziś również uważanego za jednego z „żołnierzy wyklętych”, z działalności na terenie okręgu AKO Białystok za okres maj–czerwiec 1945 r.: Wyzyskując auta nowo przybyłych, wysłałem 1 szwadron pod dowództwem porucznika „Zygmunta” na miejscowość Boćki. Szwadron wjechał do Bociek o godzinie ósmej i stoczył trzygodzinną walkę z milicją zabarykadowaną w murowanym budynku. Gmach zdobyto przez podpalenie od wewnątrz (…). Milicjanci broniący się zacięcie przy pomocy broni ręcznej i granatów, wobec podpalenia budynku – poddali się. Rozstrzelano 11 milicjantów, komunistów i konfidentów NKWD (…). W miejscowości Oleksin dołączył do mnie oddział Ochrony Leśnej z Białowieży, dowodzony przez porucznika „Burego”, który od dłuższego czasu pozostawał w kontakcie ze mną. (…) szwadron spalił wieś Wiluki w odwecie za strzelanie do mojego patrolu. Rozstrzelano członka PPR. (…) we wsi Bieńdziuga rozstrzelano sierżanta NKWD, a jednemu z gospodarzy za współpracę z NKWD spalono chlew i stodołę (…). V drużyna 1 kompanii szturmowej opanowała stację Nurzec obsadzoną przez nieprzyjaciela. Zdobyto broń i skonfiskowano 10 000 złotych. W akcji tej brali udział niemal wyłącznie żołnierze bardzo młodzi i do- z sąsiadem. Nie zdążył. Tej samej nocy rozległo się walenie do drzwi. Dziadek zapytał: „Kto tam?”. Usłyszał odpowiedź: „Wojsko polskie, otwierać, bo wyważymy drzwi”. Pan Ryszard przymyka oczy i przypomina sobie obrazki z dzieciństwa. – Żołnierze wchodzą uzbrojeni. Było ich trzech. Jeden zostaje na czatach, dwóch wchodzi do mieszkania. Ubrania mają mieszane – wojskowo-cywilne. „Sprzedałeś dzisiaj konia na targu, wziąłeś 12 tys. zł. Oddaj pieniądze!”. Dziadek mówi, że nie ma, bo dał zadatek na kupno nowego konia. Ja z bratem zaczęliśmy płakać – wygnali nas do pokoju. Nie było drzwi, więc widzieliśmy wszystko, co się w kuchni dzieje. Na piero przed paru dniami przyjęci do oddziału (…). W nocy szwadron opanował miejscowość Narewkę. Milicja bez wystrzału złożyła broń. Skonfiskowano 4000 złotych. Za współpracę z NKWD zostali rozstrzelani. m m m W 1949 roku „Bury” został skazany na śmierć za ludobójstwo. W 1995 roku sąd wojskowy na wniosek rodziny zrehabilitował go i przyznał jej odszkodowanie (rodziny ofiar „Burego” nigdy odszkodowań nie dostały). W uzasadnieniu zapisano, że „działania miały na celu zapobieżenie represjom wobec bliżej nieokreślonej liczby osób prowadzących walkę o niepodległy byt Państwa Polskiego”. Na tym sprawa się nie skończyła. Instytut Pamięci Narodowej – po ponownej analizie dokumentów, materiałów z ekshumacji mieszkańców pacyfikowanych wsi oraz wysłuchaniu zeznań niemal dwustu świadków – uznał, że brak jest dowodów na to, by „ofiary działały w strukturach państwa komunistycznego, a ich działanie było wymierzone w rozbicie organizacji podziemnej”. Wobec powyższego jako motyw działania „Burego” i jego ludzi wskazał „skierowanie działania przeciwko określonej grupie osób, które łączyła więź oparta na wyznaniu prawosławnym i związanym z tym określaniu przynależności tej grupy osób do narodowości białoruskiej oraz chęć wyniszczenia części tej grupy narodowej i religijnej”. JS stole stała zapalona lampa naftowa – bili dziadka rękojeścią pistoletu, aż polała mu się krew z uszu. Gdy dziadek zemdlał, oblali go wodą z wiaderka stojącego w kuchni i bili dalej. Zastrzelili naszego pieska, który zaczął strasznie szczekać. Zagrozili dziadkowi, że go zabiją, jeśli nie odda tych pieniędzy. W końcu oddał – opowiada pan Ryszard. – Na odchodne zagrozili, że jeżeli dziadek zgłosi na milicję, to wrócą i zastrzelą go, jak tego psa. Dziadek małego Rysia nazywał tych pseudożołnierzy „leśnymi”. Nie zgłosił o tym zdarzeniu nikomu, bo bardzo się bał. – Dowódcy „żołnierzy wyklętych” będą dla mnie przeklęci na zawsze, a ich poddani – wykorzystani i uwikłani w konflikt przedwojennych elit, które walczyły o swoją wolną Polskę. Późno zaczęli, dopiero po wyzwoleniu spod okupacji hitlerowskiej. Dzisiaj na tle tych przeżyć odczuwam wyraźnie, że jestem gorszym sortem. Lepszy sort, jadąc na obłudnym patriotyzmie, niepotrzebnie będzie dalej naród skłócał – mówi pan Ryszard. WIKTORIA ZIMIŃSKA [email protected] „Państwo polskie musi czcić swoich prawdziwych bohaterów: tych, którzy poddani najtrudniejszej próbie nie złożyli broni, lecz do końca stawiali mężnie opór wrogom Ojczyzny i nie wahali się oddać za nią życia. Prawda o heroizmie i tragedii podziemia antykomunistycznego jest bowiem fundamentem suwerennej Rzeczypospolitej” – tak uważa prezydent Andrzej Duda. Jak działalność „żołnierzy wyklętych” oceniają Czytelnicy „FiM”? Przedstawiamy zaledwie kilka z wielu bliźniaczych głosów: Bandyci z lasu „Żołnierzy wyklętych”, nazywanych wówczas bandytami, doskonale pamiętam, choć byłam dzieckiem. Pamiętam dzień, kiedy w siarczysty mróz wyprowadzali mojego wujka boso, za wioskę. Zastrzelono go wraz z innymi, którzy podobno sprzyjali nowo powstałej władzy. Pytam, jak na te obchody patrzy syn zabitego wówczas ojca, który wspinał się na trumnę, zdziwiony, że ojciec leży na takim nietypowym łóżku. Pamiętam również, jak pewnej nocy usłyszeliśmy łomot w okna i drzwi naszego wiejskiego domu. Przyszli na rabunek – po kosztowności i jedzenie. Widzę do dziś ich mundury i czarne berety. Pamiętam, że znajomego moich rodziców wyciągnęli z pociągu na trasie Sokółka–Białystok, obcięli mu język, rozebrali i przywiązanego do drzewa zostawili nad mrowiskiem. Skonał w męczarniach. Tak można mnożyć te zabójstwa, mordowanie całych rodzin, palenie żywcem dzieci, palenie wsi, odbieranie zwierząt. Jak się czują potomkowie tych ludzi, kiedy widzą w telewizji fetę dla uczczenia morderców ich rodzin? Na koniec pytam – czy to była walka przeciw podległości Stalinowi, czy z ludźmi, którzy dźwigali kraj z ruin, wprowadzali jakiś ład w ojczyźnie? Janina G. Bez manipulacji Miałem już zamilknąć i nic nie mówić, ale nie mogę. Gdy widzę przy drogach billboardy, a w autobusach i tramwajach zdjęcia z napisami: „Żołnierze wyklęci”, myślę, jak łatwo można manipulować historią i nieświadomymi ludźmi, wykonując ich rękami straszną zbrodnię. Dziś jestem starym człowiekiem, ale kiedy słyszę o żołnierzach wyklętych, przeszywają mnie dreszcze. Myślami wracam do mojego rodzinnego domu, na wioskę podkarpacką, i zastanawiam się, co winni ci chłopcy z milicji, którzy nie mieli jeszcze mundurów, tylko na rękawach biało-czerwone opaski, jechali na rowerach podczas służby, a z lasu odezwały się serie z automatu. To straszne, ale, niestety, prawdziwe. Jan Trojanowski strona 18 NASZE PORTFELE nr 8 (834) 26.02 – 3.03.2016 r. Fakty i Mity Z pułapek po filarach... P o stu dniach za biurkiem wicepremiera i ministra rozwoju Mateusz Morawiecki przedstawił „Wielki plan rozwoju”. Ma uwolnić Polskę z pięciu pułapek za pomocą pięciu filarów. Kiedy Mao Zedong w 1958 roku ogłosił „politykę trzech czerwonych sztandarów”, miała ona dać Chinom „Wielki Skok Naprzód”. Zacofany kraj rolniczy miał się szybko przekształcić w potęgę przemysłową. Chiński „Wielki Skok” zakończył się gorzej niż fatalnie – dotykającą wielu milionów ludzi klęską głodu oraz ruiną chińskiej gospodarki. Oczywiście nie zakładam, że tak zakończy się w Polsce plan „wielkiego skoku” autorstwa wicepremiera Morawieckiego. Ale, niestety, brak tej wizji mocnych fundamentów. Jak całkiem trafnie podkreśla Sławomir Neum a n n (PO), to tylko „plan księgowego”, a „PiS przyzwyczaił nas, że jego deklaracje różnią się od rzeczywistości”. Mirosław Gronicki, ekonomista i były minister finansów w rządzie Marka Belki, szczerze mówi: „Nie mam zaufania do tej propozycji”. Pięć filarów zamiast „ciepłej wody” w kranie – to ma być nowa, jakościowo lepsza zmiana polityki gospodarczej państwa. W odróżnieniu od PO, które leniwie administrowało krajem, PiS chce mocno ingerować we wszystko. Kluczem do sukcesu ma być energiczny interwencjonizm państwowy. Wicepremier Mateusz Morawiecki dosyć trafnie diagnozuje obecny stan, w istocie antyrozwojowej gospodarczej stagnacji. Według tejże diagnozy Polska wpadła w pięć pułapek rozwojowych: średniego dochodu, braku równowagi, przeciętnego produktu, demograficzną oraz słabości instytucji. Pierwsza z nich definiuje sytuację, w której zarabiamy zbyt mało w porównaniu z sąsiednimi krajami. Prowadzi to m.in. do ucieczki najlepszych specjalistów za granicę. Wiedzie też wprost do stagnacji w gospodarce, a to wskutek przeregulowania rynku, niskiej wydajności pracy, a zwłaszcza wobec braku inwestycji oraz braku innowacji. Praprzyczyną jest tu jednak „drenaż mózgów”. To on powoduje, że polskie PKB stanowi ledwo połowę tego w krajach rozwiniętych. Pułapka braku równowagi to dominacja kapitału zagranicznego nad krajowym. Ma on w swych rękach połowę produkcji przemysłowej oraz około 65 procent sektora bankowego. Jego konsekwencją jest transfer za granicę aż około 6 procent naszego PKB! Pułapka przeciętnego proWicepremier i minister rozwoju duktu definiuje w istocie Mateusz Morawiecki brak naszej innowacyjno- ści. Nie mamy własnych technologii, płacimy za korzystanie z cudzych. Praktycznie nie mamy żadnego „narodowego produktu”. Nasza gospodarka jest zaledwie podwykonawcą gospodarek zagranicznych, głównie Niemiec. Zaledwie około 13 proc. małych i średnich firm w Polsce wprowadza innowacje. Średnia w UE to około 31 procent! Do tego warto zauważyć, że aż 2/3 polskiego eksportu to sfera działania firm zagranicznych, tyle że mających u nas swoją siedzibę. Pułapka demograficzna jest znana od dawna, dotyczy nie tylko Polski. Zmniejsza się tzw. dzietność (liczba narodzin – red.), co powoduje zmniejszanie się populacji osób w wieku produkcyjnym. Społeczeństwo się starzeje, dodatkowo znacznie rosną koszty opieki nad seniorami. Wreszcie pułapka słabości instytucji. To zjawisko, nazwane przez jednego z niesławnych liderów PO „państwem istniejącym tylko teoretycznie”. Jego efektem jest szereg negatywnych zjawisk. Zwłaszcza większa tzw. ściągalność podatków z biednych ludzi pracy niż z bogatych firm. To przejaw słabości instytucji państwa w obliczu zgrai rozmaitych cwaniaków, okradających nas niemalże „w majestacie prawa”. Receptą na wyjście z tych pułapek ma być według Morawieckiego pięć filarów jego planu. Wszystkie można określić jednym mianem – państwowe sterowanie gospodarką, czyli polityczny interwencjonizm. Po pierwsze – reindustrializacja, czyli wspieranie przez państwo tzw. przewag konkurencyjnych i specjalizacji polskiej gospodarki. Po drugie – rozwój innowacyjnych firm. Po trzecie – kapitał dla rozwoju. Po czwarte – ekspansja zagraniczna. Po piąte – rozwój społeczny i regionalny. W te filary ma być wpompowany bilion złotych. Według wicepremiera 480 mld ma pochodzić z funduszy unijnych oraz wkładu własnego polskich firm. 80 mld zł mają zapewnić: Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju oraz Bank Światowy. 220 mld wyłoży państwo poprzez fundusze rozwojowe, 150 mld mają dać spółki Skarbu Państwa, zaś 320 mld pochodzić ma z lokat firm w bankach oraz rezerw bankowych. Nie można odmówić całkowicie racji celom zdefiniowanym w planie Morawieckiego. Polityczne interwencje w gospodarkę państwa podejmowane były w przeszłości w różnych krajach. Z różnym, czyli nie zawsze pozytywnym skutkiem. Jako dobre przykłady wskazuje się m.in. południowokoreańskie czebole z lat 70. To coś w rodzaju konglomeratów rodzimych firm prywatnych, działających z silnym wsparciem państwa. Do najsławniejszych z nich zalicza się uznane dzisiaj firmy: Daewoo, Hyundai, obecne LG Group, Samsung. Pozytywnym przykładem państwowego interwencjonizmu jest także Japonia w okresie po II wojnie światowej. To dla niektórych publicystów powód do szyderstw, że PiS chce wreszcie spełnić obietnicę Wałęsy. Czyli zrobić z Polski „drugą Japonię”. Publicyści „Gazety Wyborczej”, oceniając pomysły Morawieckiego, całkiem przytomnie zauważają, że można je streścić w dwóch hasłach. Pierwsze – „biznes z władzą, władza z biznesem”. I drugie – „Mateusz marzyciel”. Szczerze mówiąc – niezależnie od tego, czy będzie to sukces PiS, czy jakiejkolwiek innej partii – moja dusza aż rwie się do ziszczenia wizji Morawieckiego. Realizm jednak podpowiada, że rację mają ci, którzy twierdzą, że „plan Morawieckiego to bardziej publicystyka niż rzetelna analiza ekonomiczna”. Wicepremier i minister rozwoju, kreśląc porywające wizje urzędników walczących o Nową Wspaniałą Przyszłość Polski, chyba jednak za bardzo „odleciał”. Jego cudowne plany wydawałyby się znacznie bardziej realistyczne, gdyby rząd PiS przedstawił swój pomysł na przykład na naprawę górnictwa czy wsparcia podupadającej już energetyki. Na razie jedyną „koncepcją gospodarczą” PiS w tych sektorach są próby siłowego „obdarowywania” innych podmiotów gospodarczych, w tym banków, cudzymi długami. To rzecz jasna powoduje tylko obniżenie rentowności „obdarowywanych” i nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek naprawą czegokolwiek. Wszak herbata nie robi się słodsza od mieszania – ale od cukru, a tego najwyraźniej brakuje. Sny o potędze wicepremiera Morawieckiego mają – niestety – wątłą podstawę. Główne niewiadome są dwie: po pierwsze pieniądze, po drugie aparat państwa. Nie jest pewne, czy uda się pozyskać tak duże pieniądze ze wskazanych źródeł finansowania. Jeszcze bardziej wątpliwe jest to, że państwowi urzędnicy będą na tyle przytomnie zarządzać tak ogromnym kapitałem, aby nie zmarnowała się żadna złotówka. „Polityka Pięciu Filarów” w wielkim skrócie ma się sprowadzać do kilku zasadniczych działań. W każdym powiecie państwowi urzędnicy wybudują nam fabryki, oczywiście mocno konkurencyjne. Na szczególne względy (czytaj: państwową kasę) mogą liczyć prywatne firmy (zaprzyjaźnione z władzą) deklarujące swą innowacyjność. Nie będzie polskiej „Doliny Krzemowej”, ale mają być trzy inne. „Dolina Lotnicza” na PiS-owskim Podkarpaciu, „Dolina Kolejowa” na Kujawach oraz „Dolina Stoczniowa” na Pomorzu. Choć Polacy mają stosunkowo niewielkie oszczędności, właśnie na nich chce oprzeć rozwój instytucji finansowych wicepremier Morawiecki. Cały naród będzie budował polską gospodarkę! Gdy tylko te strumienie kasy popłyną wartko do nowych, konkurencyjnych firm pro-PiS-owskich, nastąpi ogromna ekspansja Polski na zagranicznych rynkach. Do tego oczywiście harmonijnie i zrównoważenie mają się rozwijać obszary wiejskie, miejskie, a zwłaszcza tzw. Polska „B”. Najbardziej istotną przeszkodą w dotarciu do tej „krainy powszechnej szczęśliwości” może być sprawdzona już w praktyce urzędnicza głupota oraz niefrasobliwość. Jak ta, która wybudowała lotnisko widmo w Radomiu. Albo na przykład będące pośmiewiskiem Europy tzw. termy w Lidzbarku Warmińskim, które trzeba… podgrzewać! O olbrzymim marnotrawstwie publicznych pieniędzy, które trwa od 1989 roku, nawet nie ma co wspominać. Oczywiście nasze krakanie jest głęboko niesłuszne, bowiem PiS-owskie kadry są najmądrzejsze na świecie. Zaś Jarosław Kaczyński każdego z nas pragnie uczynić szczęśliwym. Według Morawieckiego, za 15 lat „przeciętny Kowalski w Polsce będzie zarabiać tyle, co przeciętny obywatel w Unii Europejskiej”. Być może zapomniał dodać, że jako „przeciętnego Kowalskiego” ma na myśli członka PiS. Już to chyba przerabialiśmy: By żyło się lepiej! Swoim… ADAM NOWAK [email protected] MYŚLĘ, WIĘC JESTEM Fakty i Mity nr 8 (834) 26.02 – 3.03.2016 r. strona 19 Filozofia stosowana W Domniemanie niewinności yobraźcie sobie, że pewnego dnia w prasie gruchnęłaby wiadomość, że Hartman został aresztowany w związku z podejrzeniem udziału w napadzie na hurtownię alkoholi w jednym z miast południowej Polski. Jak to się mówi – szok i niedowierzanie! Cóż, pewnie każdy biłby się z my ślami: to jakiś absurd, zły sen, grote skowa pomyłka, a może prowokacja polityczna. Choć z drugiej strony, może coś jest na rzeczy… W końcu uznalibyście, że trzeba powstrzymać się od opinii i zaczekać, co będzie dalej. Na wszelki wypadek został bym w Waszych umysłach i sercach „zawieszony”. W sumie to bardzo uczciwe i roztropne podejście. Lecz gdyby miało się okazać, że jednak nie brałem udziału w tym napadzie, to na niewiele zdałaby mi się ta Wa sza wstrzemięźliwa postawa. Upłynę łoby bowiem wiele miesięcy, w ciągu których siedząc w więzieniu, nie był bym w oczach opinii publicznej ani winny, ani niewinny. Taki jest okrut ny los oskarżonego – zarówno win nego, jak niewinnego. Dziś w podobnym położeniu znalazł się Roman Kotliński, szef „Faktów i Mitów”. Stawiane mu za rzuty są nie z tego świata – równie zadziwiające jak mój ewentualny napad rabunkowy. Uszczypnijcie mnie! Kotliński kryminalistą? Oso biście w to nie wierzę, ale cóż ja tam wiem? Prokurator w końcu wie wię cej… Jakie mam zająć stanowisko, aby nie oskarżając bez żadnych po temu podstaw prokuratora o spisek, jednocześnie zminimalizować szkodę moralną, jaką z powodu mej rezerwy i podejrzliwości dozna mój kolega, gdyby jednak okazał się niewinny? Trudna sprawa, a tym trudniejsza, że pomiędzy „winny” i „niewinny” za chodzi jeszcze cała gama możliwości. Może nie zrobił tego wszystkiego, co się mu zarzuca, ale jednak narozra biał? Podobno takie oskarżenia nie biorą się z niczego. Bezstronność jest wielkim ide ałem sprawiedliwości. Jednym z przejawów bezstronności ma być domniemanie niewinności oskar żonego. To jemu trzeba udowodnić winę, a dopóki to nie nastąpi, należy go uważać za niewinnego. Ten ideał procesowy jest w praktyce nieosią galny, ale stanowi wyznacznik postę powania sędziego. Szczycimy się tą zasadą procedury karnej jako wiel ką zdobyczą nowoczesnego wymia ru sprawiedliwości. Mimo starożyt nych korzeni zasady domniemania niewinności, w dawnych cza sach najczęściej to oskarżony musiał udowadniać, że jest niewinny. Co innego jednak że obowiązki sędziego, a co innego moral ne zobowią zania opinii publicznej. Wbrew dość rozpowszech nionemu mniema niu my, zwykli obserwatorzy zda rzeń, wcale nie mamy obowiązku uważać za niewinnego kogoś, kogo jeszcze nie skazano. Owszem, po winniśmy zachować wstrzemięźli wość, nie wydawać wyroków, zanim nie uczyni tego sąd. Niemniej jed nak w wielu przypadkach udawa nie, że się „nie wie”, czy dana osoba jest winna, zakrawa na hipokryzję. Bywa przecież tak, że sprawa jest na tyle ewidentna, że „domniemanie winy” jest posta wą uczciwszą niż domniemanie nie winności. Najczęściej jednak po pro stu nie wiemy, jak jest, choć mamy swoje podejrzenia. Przyjmujemy naprzemiennie dwie przeciwstaw ne postawy stronnicze, do których z urzędu zobowiązani są oskarżyciel i obrońca. Poczekamy, zobaczymy. Nie oznacza to bynajmniej wzruszenia Głos oburzonych P Gasnący euroentuzjazm olacy są euroentuzjastami. Jednymi z ostatnich w Unii Europejskiej. Podoba nam się, że możemy podróżować i pracować, a kiedy stracimy pracę, dostaniemy zasiłek. Cieszymy się, że państwa zachodnie dbają o własnych obywateli, ale także i o naszych, jeżeli tam zawędrują. Z tego euroentuzjazmu próbuje nas wyleczyć David Cameron, żądając czteroletniego moratorium na wypłacanie zasił ków nowym przybyszom z Unii Europejskiej. Ten sam Cameron proponuje przymusową deportację migrantów spoza Unii, któ rzy w Wielkiej Brytanii mało zarabiają. Słowem Europa według projektu Camerona ma być miejscem dla bogatych, w której element międzynarodowej solidarności państw członkowskich będzie sprowadzony do minimum. Zachodzi więc pytanie, czy wolimy, aby Zjednoczone Królestwo pozostało w Unii, żeby ją demontować, rozmydlać, dzielić, czy może lepiej by było, gdyby poddani Jej Królewskiej Mości stali się mieszkańcami kolejnego stanu USA. Bo na całkowitą suwerenność w dzisiejszym świecie nie stać nikogo, nawet Brytyjczyków. Amerykanie zresztą nie ustają w wysiłkach, aby złamać konstrukcję europejską, w której wiele dziedzin życia gospo darczego i społecznego wciąż podlega demokratycznej kontro li ludzi, czyli regulacji prawnej. Próbują nam narzucić Trans atlantyckie Partnerstwo w dziedzinie Handlu i Inwestycji (TTIP), w myśl którego demokrację zastąpi wola międzynaro dowych korporacji. W tym kontekście secesja Wielkiej Brytanii osłabiłaby siłę konkurencyjną Europy, która byłaby zdana na łaskę jankesów. Swoimi nieodpowiedzialnymi i cynicznymi działaniami wojen nymi na Bliskim Wschodzie USA i NATO zdestabilizowały ten region. Spowodowały katastrofę humanitarną i exodus milionów ludzi. Brytyjczycy byli najwierniejszymi sojusznikami Ameryki w rozpirzaniu państw arabskich, a teraz, podobnie jak USA, nie mają najmniejszego zamiaru ponosić konsekwencji swych czynów i uciekają z Unii. Między innymi po to, żeby się zamknąć przed falą uchodźców. Strach przed napływem ludności muzułmańskiej może się okazać kluczowym czynnikiem w głosowaniu decydują cym o wyjściu lub pozostaniu Wielkiej Brytanii w UE. Transformacja ustrojowa doprowadziła do przekształcenia krajów Europy Wschodniej i Środkowej w rynki zbytu dla Za chodu i rezerwuar taniej siły roboczej. Nic więc dziwnego, że nawet z Polski, uważanej za symbol neoliberalnego sukcesu, uciekło już ponad 2 miliony osób, a kolejny milion zbiera się do odjazdu. Z Ukrainy uciekło od czasu ogłoszenia niepodległości tego kraju aż 12 milionów. Napływ ludności z kolonii do metropolii to nie jest zjawisko nowe. I choć mówi się o krajach takich jak Polska, że to kraje peryferyjnego kapitalizmu zależnego, a nie kolonie, to przecież wiadomo, kto kogo doi. I te wszystkie eleganckie określenia to tylko eufemizmy na ukrycie gospodarczego neokolonializmu Zachodu wobec naszej części Europy. Zresztą klasycznym przy kładem takiego kolonialnego podboju było zjednoczenie Nie ramionami. Nie wolno lekceważyć poważnych oskarżeń w stosunku do znajomych. Stan oskar żenia nie jest obojętny. Właśnie dlatego fałszy we oskarżanie kogoś o przestępstwo samo jest przestępstwem. Kolejnym wypadkom musimy przyglądać się z uwagą i troską. Mam nadzieję, że Roman Kotliński doczeka się sprawiedliwości, a spra wiedliwość ta będzie dla niego lekka. Wtedy i my, jego współpracownicy, będziemy mo gli odetchnąć. Bo choć nie ma cze goś takiego jak „zbiorowa odpowie dzialność”, to jednak jest coś takiego jak reputacja i wiarygodność. Upły nie sporo czasu, zanim bieg zdarzeń pozwoli przesądzić, co należy się Romanowi i co należy się nam, jego współpracownikom, ze strony opinii publicznej. Roztropny i oparty na faktach osąd przyjmiemy z powagą i pokorą. Tymczasem róbmy swoje. JAN HARTMAN [email protected] miec. Po nim olbrzymie połacie odprzemysłowionych Niemiec Wschodnich świecą pustkami. Do tego stopnia, że coraz więcej Polaków mieszka w opuszczonych niemieckich mieszkaniach i dojeżdża do pracy w Polsce. Europa jest jednym z niewielu bastionów oporu przed wszechwładzą światowych korporacji, a więc demokracji przeciw wymuszanej przez koncerny deregulacji. Jednak wiele krajów ma powody, aby widzieć w Unii Europejskiej raczej ramię świa towej finansjery niż sojusznika w walce o lepszy poziom życia swych obywateli. Stąd próby wybicia się na suwerenność Grecji – brutalnie zdławione – i Węgier, które jeszcze dają radę, ale które wspierają się Rosją, co utrudnia ich pacyfikację. Polski rząd też, choć w bardzo ograniczonym zakresie, próbuje rzucać korporacjom wyzwanie. Opodatkowanie banków czy zagranicz nych sieci handlowych to pierwsza próba sił. Po niej muszą być kolejne, nawet jeżeli zakończy się ona ogra niczonym sukcesem w postaci uzyskania środków na prowadzenie aktywnej polityki społecznej i przemysłowej. Nasza droga do uzy skania gospodarczej suwerenności jest wciąż bardzo niepewna. Wciśnięci między Zachodnią Europę, USA i kraje największego dziś bloku gospodarczego BRICS (Brazylia, Rosja, Indie, Chi ny, Republika Południowej Afryki) musimy nawiązywać sojusze i móc na kogoś – poza sobą – liczyć. Kiedy więc się już okaże, że Polska sama nie da rady, będziemy musieli pomyśleć o Unii Euro pejskiej jako o demokratycznej i socjalnej alternatywie. W intere sie Polski i polskiego społeczeństwa tak jak wszystkich innych spo łeczeństw Europy jest przekształcenie Unii z organizacji wasalnej wobec światowych korporacji w emanację interesów obywateli. Bo dzisiejsza erupcja nacjonalizmu w Europie to reakcja na neo liberalny, a więc korporacyjny charakter unijnej polityki. A Unia Europejska powinna być bardziej ludzka, czyli dla ludzi – nie dla korporacji… PIOTR IKONOWICZ [email protected] strona 20 GRUNT TO ZDROWIE nr 8 (834) 26.02 – 3.03.2016 r. Fakty i Mity Przesilenie wiosenne Czujesz się zmęczony i senny? Nie masz apetytu, jesteś rozdrażniony i brakuje ci chęci do życia? Dopadło cię przesilenie wiosenne – stan, w którym zmęczony zimą organizm goni resztką sił. Na szczęście to nic poważnego! Chociaż medycyna nie zna takiej jednostki chorobowej jak przesilenie wiosenne, to potrafi udzielić nam konstruktywnych porad. Dzięki nim złagodzimy do minimum dolegliwości wywołane tym przejściowym okresem. Jednym z głównych czynników odpowiedzialnych za wystąpienie nieprzyjemnych dolegliwości jest niedobór światła słonecznego. Zimą jest go trzykrotnie mniej niż wiosną i aż stokrotnie mniej niż w letni bezchmurny dzień spędzany na plaży. Mała ilość światła powoduje zwiększoną produkcję melatoniny – hormonu wytwarzanego w szyszynce. Jest ona odpowiedzialna za zdrowy, mocny sen. Zostaje wydzielana, kiedy za oknem zapada zmierzch. Latem jej produkcja maleje, dzięki czemu zadowalamy się krótszym snem, mamy więcej energii i nie mamy ochoty zalegać w łóżku. Zimą natomiast krótszy dzień i szybko zapadające ciemności powodują zwiększone wydzielanie melatoniny. Jesteśmy ospali, senni i mamy trudności z poranną pobudką. Jest to całkiem normalny objaw, dzięki któremu łatwiej nam przetrwać zimne zimowe miesiące. Mechanizm taki to część naturalnego zegara biologicznego, według którego zima była przez tysiąclecia czasem odpoczynku po jesieni, czyli okresie intensywnej pracy społeczeństwa rolniczego. Jednak obecny rozwój cywilizacyjny zaburzył ten naturalny rytm, a zimowe miesiące są dla nas tak samo intensywnym czasem pracy jak pozostałe pory roku. Nie zwalniamy obrotów ani nie poświęcamy na odpoczynek w zimne miesiące więcej czasu. Wszystko to skutkuje dopadającym nas marazmem, nazwanym po angielsku SAD (Seasonal Affective Disorder), czyli chorobą afektywną sezonową. Brak światła słonecznego to nie tylko nadmiar melatoniny. To również poważne niedobory witaminy D. Jest ona niedocenianym warunkiem zdrowia, a jej brak powoduje szereg chorób i dysfunkcji. Nasz or- ganizm produkuje ją samodzielnie, dzięki intensywnemu nasłonecznieniu, od kwietnia do października. Wówczas to, przebywając codziennie na świeżym powietrzu, nasycamy organizm tą niezbędną substancją. Zimą sytuacja diametralnie się zmienia, a braki witaminy D m.in. potęgują dolegliwości związane z przesileniem wiosennym. Wiosenne osłabienie powoduje także mniejsza aktywność fizyczna. Niestety, zapominamy, że nawet zimą organizm do prawidłowego funkcjonowania potrzebuje solidnej dawki ruchu. Zimą oczywiście nieco mniejszej, ale aktywność fizyczna usprawnia przebieg wielu procesów biochemicznych zachodzących w naszym organizmie. A mówiąc potocznie: musisz się zmęczyć, żeby porządnie wypocząć! Brak aktywności fizycznej to również kiepski wypoczynek. A marnej jakości wypoczynek to prosta droga do przewlekłego zmęczenia i uporczywych bólów niewiadomego pochodzenia. Ze skutkami wiosennego przesilenia można i należy walczyć. Należy to robić za pomocą właściwie zbilansowanej diety bogatej w substancje, których niedobory sprzyjają ich pojawieniu się. Poniższe preparaty i zioła stosowane równorzędnie wraz z regularną aktywnością fizyczną oraz odpowiednią ilością snu pomogą przetrwać ten ciężki okres w dobrej kondycji psychofizycznej. Tran To jedno z najbogatszych źródeł nienasyconych kwasów tłuszczowych omega-3, omega-6 oraz witamin A, D i E. Substancje te są w tranie świetnie zbilansowane, co sprzyja ich efektywnemu przyswajaniu. Wielonienasycone kwasy tłuszczowe (NNKT) muszą być przyjmowane w diecie, ponieważ nasz organizm nie potrafi ich produkować. Są one niezwykle ważne dla zdrowia, bowiem są warunkiem prawidłowego przebiegu wielu procesów fizjologicznych. NNKT muszą być dostarczone organizmowi w odpowiedniej proporcji, czyli 1 (kwas omega-3) do 4 (kwas ome- ga-6). W najczęściej wykorzystywanych w kuchni tłuszczach zwierzęcych i roślinnych stosunek ów wynosi 1 do 40, czyli jest mocno zachwiany. W tranie natomiast stosunek ten jest idealny. Jednak najważniejszą substancją zawartą w tranie, a zapobiegającą skutkom wiosennego osłabienia organizmu jest witamina D. Jesienno-zimowe niedobory tej substancji to prawdziwa plaga. Wystarczy wspomnieć, że dotyczą one prawie 90 proc. populacji. Jej dobroczynne działanie opisywałem dokładnie w jednym z poprzednich artykułów („FiM” 4/2016), do którego przeczytania zachęcam dociekliwych Czytelników. Żeń-szeń To zioło niesamowicie bogate w odżywcze makro- i mikroelementy. Zawiera ich aż około dwustu. Cynk, magnez, fosfor, żelazo, wapń, witamina C – to tylko skromna ich część. Żeń-szeń jest stworzony do tego, by wykorzystywać go w stanach osłabienia organizmu, okresach rehabilitacji po chorobach oraz w celu poniesienia naszej odporności. Jest też wysoko cenionym afrodyzjakiem, którego działanie jest skuteczne głównie ze względu na szybkie podniesienie formy całego organizmu. Regularna suplementacja – zanim podniesie naszą witalność i wydolność psychofizyczną – przyspieszy likwidację toczących się w organizmie procesów zapalnych. Jego zasługą jest także przyspieszenie gojenia się ran, wzmocnienie odporności. Chroni nas przez chorobami, poprawia naszą koncentrację i pamięć, a także zadziała pobudzająco, zastępując nadużywaną często kawę. Preparaty z żeń-szenia dostaniemy w każdej aptece oraz sklepie zielarskim. Decydując się na nie, sprawdźmy zawartość wyciągu tej rośliny w preparacie. Im większa, tym silniejszego i szybszego działania możemy się spodziewać. W tym przypadku nie warto szukać preparatów tanich, które bez wątpienia rozczarują nas znikomymi efektami. Dziurawiec Zioło to jest wręcz stworzone do tego, by wspomagać nim orga- nizm w czasie jesienno-zimowych oraz wiosennych słot. Nie zaleca się go stosować latem, ponieważ w połączeniu z ekspozycją na promienie słoneczne może ono powodować nieestetyczne przebarwienia skóry. Jest idealnym remedium na przeciwdziałanie przesileniu wiosennemu, gdyż zawiera hiperycynę, która leczy łagodne postacie depresji i przygnębienia oraz pomaga w walce o dobrą jakość snu. Tak działają m.in. ekstrakty z dziurawca oraz wyciągi alkoholowe. Napary i herbatki z tego zioła będą w takich przypadkach nieskuteczne. Sprawdzą się co najwyżej w terapii zaburzeń trawiennych, często występujących podczas wiosennych przesileń. Preparatów z dziurawca nie zaleca się kobietom w ciąży, dzieciom oraz osobom cierpiącym na niewydolność wątroby czy nerek. Pokrzywa To kolejna pospolita roślina, której właściwe przyjmowanie może zdziałać cuda. Jest bogata w pożyteczne dla nas substancje. Herbatka z niej (zarówno z suszu, jak i świeżego ziela), popijana kilka razy dziennie, wykazuje dobroczynne działanie: l oczyszcza, gdyż jest moczopędna, l wzmaga procesy krwiotwórcze dzięki dużej zawartości żelaza, l usprawnia przemianę materii oraz wzmaga apetyt, l reguluje produkcję insuliny, dzięki czemu normalizuje poziom cukru we krwi, l wyraźnie podnosi odporność organizmu na infekcje, l wpływa tonizująco na trzustkę, wątrobę oraz żołądek, l działa odkażająco. Rozmaryn Nalewka z rozmarynu doskonale pomaga w walce z wiosenną ociężałością. Pobudza pracę gruczołów nadnerczy, podnosi ciśnienie krwi oraz polepsza koncentrację. Załagodzi również migrenowe bóle głowy i dolegliwości reumatyczne. Dzięki temu, że zioło to jest powszechnie dostępne, łatwo można przygotować z niego leczniczy preparat. Wystarczy 40 g liści rozmarynu zalać spirytusem (0,5 l) i odstawić na miesiąc w ciepłe, ciemne miejsce, regularnie wstrząsając tym nastawem. Dostępny w sprzedaży olejek z rozmarynu dodany do kąpieli świetnie nas zrelaksuje. Pomoże w pozbyciu się napięcia nerwowego i przyczyni do polepszenia jakości snu. Magnolia Działa antydepresyjne, łagodząc napięcie nerwowe. Wyciąg z magnolii działa także relaksacyjnie. Stosować go należy jedynie sezonowo, ponieważ długie aplikowanie może uzależnić. Podobnie jak dziurawiec, magnolia może powodować brzydkie przebarwienia skóry spowodowane ekspozycją na światło słoneczne. Przesilenie wiosenne tuż-tuż. Zatem zachęcam ciężko znoszących ten okres do bezzwłocznego wypróbowania opisanych sposobów walki z tym nieprzyjemnym zjawiskiem. ZENON ABRACHAMOWICZ [email protected] BEZ DOGMATÓW Fakty i Mity nr 8 (834) 26.02 – 3.03.2016 r. T eoria o „miłości najczystszej” pochodzi ze starohinduskiego religijnego podejścia do seksualności. Wszyscy znamy Kamasutrę – podręcznik współżycia, również homoseksualnego. Zanim na teren obecnych Indii wkroczyli muzułmanie, a później purytańscy anglikanie (narzucone przez Brytyjczyków prawo z 1860 roku karze gejów i lesbijki), hinduiści traktowali ciało i jego przyjemności jako jedne z podstawowych wartości ludzkich. A że wierzyli w reinkarnację, jedno dziecko mniej było zawsze wyrwą w cyklu nieszczęsnego odradzania się. Poza tym osobnik niezajęty rodziną, zarabianiem na nią itd. wydawał się lepszym kandydatem na wzniosłego duchowo niż heteroseksualiści, zwykle zaprzątnięci doczesnym bytem swoich domów. Hindusi mieli androginicznego boga tańca – pół-mężczyznę, pół-kobietę, którego chętnie przywołują dziś, kiedy to po pięciu latach wolności na początku 2014 roku homoseksualizm znów stał się w ich kraju karalny… Harish Iyer, znana osoba ze środowiska LGBT Indii, twierdzi, że „społeczność hinduska nie ma nic przeciwko gejom. Tak naprawdę naszymi największymi wrogami są ekstremiści religijni. Jak tu prowadzić rozmowy z kimś, kto tylko powtarza »mój bóg tak powiedział (…)?«”… Także w 2014 roku Dalajlama, przywódca religijny buddystów, poszedł po rozum do głowy i ogłosił, że śluby jednopłciowe są absolutnie dozwoloną formą miłości. Nie mieli z taką formą miłości natomiast kłopotu Japończycy przedbuddyjscy. Ich ówczesna i istniejąca do dziś religia – szintoizm – nie wydała nigdy żadnej anatemy na stosunki homoseksualne, nie było więc powodów religijnych, dla których społeczeństwo piętnowałoby gejów i lesbijki. Między samurajami istniały związki mistrz-uczeń, w których ten drugi był pierwszemu bezwzględnie poddany również seksualnie. Mało tego – mnisi i mniszki szintoizmu bezproblemowo uprawiali seks w klasztorach, rzecz jasna jednopłciowych. A wszystko to przez wieki ilustrowali i ilustrują nadal na tzw. „shunga” – odbitkach drzeworytów o charakterze erotycznym, często wyraźnie homoseksualnym. Chińczycy posunęli się jeszcze dalej – mieli w swych mitach… boga homoseksualizmu! Pewien młodzieniec zakochał się w inspektorze cesarskim. Przyłapany na podglądaniu go strona 21 ciej bardzo przeciwne praktykom gejowskim, jednak w starych wyznaniach, nieraz nie tak bardzo zapomnianych, różnie bywało… W Angoli na przykład wyznanie quimbanda miało ciekawy rytuał spółkowania mężczyzn. I to przebranych za kobiety! Najwyższy kapłan nawet na co dzień nosił się po damsku i należało nazywać go… „babcią”! Czyżby gender też pochodził z Afryki? W Kenii taki przewodnik duchowy mógł nawet poślubić innego mężczyznę. Jeden z języków Burundi zna aż pięć oficjalnych nazw homoseksualizmu, a żadna z nich nie jest pejoratywna (np. „być giętkim”). Niewątpliwie świadczy to o braku religijnego potępienia takich praktyk. Społeczności te, jak wynika ze źródeł etnicznych, nie odrzucały również praktyk lesbijskich – w niektórych miejscach (np. u Zulusów) nawet urządzano kobietom śluby. Jest to motyw tym ciekawszy, że rzadko występujący w innych wierzeniach. Seks jest boski (4) Słyszeliście kiedyś, żeby homoseksualizm był miłością najczystszą, gdyż... nie ma z niego potomstwa? Nie? To poczytajcie o religiach, które, w przeciwieństwie do otaczającego nas katolicyzmu, nie miały nic przeciwko miłości jednopłciowej. w toalecie, został zgładzony. Aby wynagrodzić mu śmierć za uczynek popełniony z miłości, bogowie uczynili go bogiem miłości homoseksualnej. Otrzymał imię Tu Er Shen, co oznacza „bóg królik”, al- bowiem królikami nazywano wówczas gejów. Powstały nawet jego liczne świątynie. Niektóre zostały zrównane z ziemią przez homofobicznych władców, ale niektóre stoją do dziś, pełne przyczepianych na ścianach karteczek z wyznaniami miłosnymi. Stowarzyszenie artystów Flab Slab stworzyło figurkę współczesnego królika-boga, inspirowanego tym starochińskim. Jego postać jest mieszanką najróżniejszych wierzeń. Niczym bóstwa hinduistyczne ma cztery pary rąk, uszy królika jak Tu Er Shen, na czole oko przypominające oko Horusa, samurajską opaskę na genitaliach, a wszystko to na tle tęczowego płomienia. Chyba nie przypadkiem znalazła się tu aluzja do Horusa. To siostrzeniec boga Seta, na którego wuj zagiął… parol. Wyobrażam sobie poruszenie, jakie wywołać musiała w purytańskiej Anglii roku 1931 publikacja egipskiego tekstu „Przygody Horusa i Seta”, na końcu której na- stępuje agresywna próba stosunku, w którym Set jest stroną aktywną. W piramidzie faraona Pepiego I znajduje się napis: „Jeśli Horus zostawił swe nasienie w pośladkach Seta, to i Set zostawił swoje nasienie w pośladkach Horusa!”. Do kultury egipskiej należy również znalezisko wspólnego grobu dwóch mężczyzn, którzy razem spędzili życie i dziś uważani są za „pierwszą parę homoseksualną”. Mało znany jest fakt, że w zachowania seksualne obfitują dawne religie afrykańskie. Dawne ludy zradykalizowane przez islam lub chrześcijaństwo są dziś najczęś- Istnieje jednak wzmianka, jakoby Afrodyta była także boginią miłości lesbijskiej, a i Artemida – ze względu na jej kąpiele z nagimi służącymi – również może być „podejrzana”. Etruska i rzymska bogini Pomona zgodziła się na małżeństwo z bogiem Wertumnusem, gdy ten uwiódł ją w postaci kobiety. Indianie prekolumbijscy mieli swoich bogów homoseksualizmu i swoje boginie lesbianizmu – Tlazoltelot lub Xochiquetzal. Także Eskimosi w swych mitach opowiadają o miłości między kobietami. Jest tych historii i bogiń jednak znacznie mniej i trudno doszukać się konkretnych historii. Religie monoteistyczne – judaizm, chrześcijaństwo i islam – zawierają w swych współczesnych konserwatywnych wydaniach wyraźny zakaz seksu gejowskiego. Władze kościołów zaglądają ludziom do łóżek i decydują, kto jest lub nie dobrym wyznawcą. Może dlatego kwitną na całym świecie religijne organizacje LGBT. Na przykład we Francji mogą się zrzeszać chrześcijanie, żydzi, a nawet muzułmanie pod wiele mówiąca nazwą „Dawid i Jonatan”. W Polsce geje i lesbijki chrześcijanie stowarzyszają się w organizacji „Wiara i Tęcza”. AGNIESZKA ABÉMONTI-ŚWIRNIAK [email protected] strona 22 ZE ŚWIATA Strata czasu i głowy nr 8 (834) 26.02 – 3.03.2016 r. Fakty i Mity dyjka Afnan al-Omar w rozmowie z dziennikarzami powiedziała: „Kieruję swoim własnym przedsiębiorstwem i często muszę podróżować po Królestwie Saudyjskim, co dotychczas było związane z wieloma problemami i upokorzeniami”. Nowy przepis nie podoba się tamtejszym radykałom, którzy uważają, że kobiety będą „nadużywać” hotelowego przywileju. nikt tego nie zauważył. Przyszła do McDonalda około północy, położyła się i zasnęła. Po godz. 13. następnego dnia ciało kobiety ześlizgnęło się ze stołu i stoczyło na ziemię, a mimo to musiało minąć 8 godzin, zanim ktoś wezwał policję! Teraz Polska 15-letniego Ayhama Husseina z Iraku ścięto za „niegodne zachowanie i tracenie czasu”. Nastolatek został przyłapany przez wysłannika Państwa Islamskiego na stoisku targowym swojego ojca w miejscowości Mosul. Chłopak słuchał na discmanie zachodniej muzyki pop. Ayhama najpierw pobito, a następnie zaprowadzono do szariackiego sądu. Tam wydano wyrok – śmierć przez ścięcie. Do egzekucji doszło na rynku w centrum miasta. Bez szarych komórek Władze indyjskiej wioski Suraj wprowadziły zakaz używania telefonów komórkowych przez niezamężne kobiety. Uznano, że komórki odciągają panienki od nauki i prac domowych, co przynosi straty całej społeczności. Jeśli niemężatka zostanie przyłapana z telefonem, grozić jej będzie grzywna w wysokości 2,1 tys. rupii (27 euro). Za to 200 rupii dostanie każdy, kto doniesie władzom o jakiejś „kryminalistce” z komórką. Podobny zakaz ma wkrótce objąć chłopców w wieku szkolnym. Co ciekawe, w ubiegłym roku indyjski rząd rozpoczął kampanię „Cyfrowe Indie”, mającą na celu... „popularyzację nowinek technicznych na terenach wiejskich”. Prawo do pokoju Łaskawość swoim obywatelkom okazały za to władze Arabii Saudyjskiej. Tamtejsze kobiety mogą już same wynajmować pokój w hotelu! Dotychczas musiał im towarzyszyć męski opiekun – ojciec, mąż, brat lub pełnoletni syn. Uradowana Sau- McUchodźcy tem nie wolno poruszać tzw. tematów drażliwych. Nie będzie dyskusji o religii, polityce i... piłce nożnej. Zabronione są pikantne dowcipy i wulgaryzmy. Kierowca – z duchem czasów – nie może odmówić zapłaty kartą. W taksówce należy też stworzyć – cokolwiek miałoby to w praktyce znaczyć – nastrój „radości i optymizmu”. Który kierowca się nie dostosuje, zapłaci grzywnę. Małpi rozum Najstarszy prawiczek Japończycy wykombinowali, że polska pięciozłotowka nadaje się na wisior warty... 300 złotych. Producenci biżuterii z japońskiej firmy Dinos, którzy wypatrzyli gdzieś nasze monety, dołączają do nich łańcuszki i sprzedają jako luksusowe wisiorki. Reklamują pięciozłotówki jako unikatową srebrno-złotą kompozycję z wygrawerowanym orłem, który – jak zapewniają – jest w dalekiej Polsce symbolem szczęścia. Kara rodzinna W Hongkongu całodobowe McDonaldy stały się noclegownią dla tysięcy bezdomnych. Tak zwani McUchodźcy to ludzie, których nie stać na mieszkanie czy nawet wynajęcie pokoju. Noce spędzają w całodobowych McDonaldach. Większość z nich to emeryci i młodzi wykształceni ludzie, którzy zostali bezdomni. Od 2008 roku ceny mieszkań w mieście wzrosły o 130 procent i coraz trudniej o dobrze płatną pracę. O „McUchodźcach” zrobiło się głośno, kiedy w pewnej restauracji zmarła kobieta i przez wiele godzin Mały marzyciel Pewien Malezyjczyk chciał sobie powiększyć penisa. Miało być skutecznie, ale w miarę tanio. Zamówił w Internecie „cudowny” preparat, za który zapłacił 100 funtów (około 560 zł). Okazało się, że padł ofiarą dowcipnych oszustów, którzy wysłali mu... lupę. W paczce była też instrukcja obsługi. „Nie używać na świetle słonecznym” – brzmiało jedno z zaleceń. Ofiara zgłosiła się do malezyjskiego biura skarg klientów. Miłość ci wszystko wypaczy Strażniczka ze szwajcarskiego więzienia zakochała się w kryminaliście z Syrii. Razem uciekli, żeby walczyć w szeregach Państwa Islamskiego. Hassan Kiko (27 l.) kilka lat temu przyjechał do Szwajcarii z Syrii i dostał azyl. Trafił za kraty za gwałt na 15-latce. W więzieniu poznał 32-letnią strażniczkę. Angela Magdici była dotychczas przykładną mężatką, ale oszalała z miłości do przystojnego Syryjczyka. Kiko zainteresował kobietę Koranem i radykalnym islamem, a ona nie tylko pomogła ukochanemu w ucieczce zza krat, ale i sama ruszyła z nim w nieznane. Ślad po nich zaginął. Mąż strażniczki twierdzi, że kochankowie uciekli do Syrii, żeby zasilić szeregi islamskich bojowników. rano bardzo się spieszą. Podczas mycia zębów kofeina przenika przez dziąsła i natychmiast pobudza. Pasta działa szybciej niż płynna kawa, ale też – nieco krócej. Można jej używać o każdej porze dnia, byle nie wieczorem, bo utrudni zasypianie. Dzieci rodziców, którzy zalegają z podatkami i opłatami gminnymi, mają zakaz wstępu na place zabaw i do szkolnych stołówek – ogłosiła burmistrz włoskiego miasteczka San Germano. „Chcemy nauczyć ludzi szacunku do spraw publicznych” – wyjaśniła Michela Rosetta. Burmistrz w wydanym rozporządzeniu zawiesiła 180 rodzinom dostęp do wszelkich usług świadczonych przez gminę. Ociągający się z opłatami nie mają wstępu do miejscowego teatru i obiektów sportowych. Najwięcej kontrowersji budzi pomysł karania dzieci za przewinienia dorosłych. Odlot na zębach Amerykański biznesmen Dan Meropol wymyślił kofeinową pastę do zębów. Power Energy Toothpaste to idealny produkt dla tych, którzy Były pastor, dziś 103-letni Barnum Atkins, nigdy nie zaznał przyjemności z kobietą. Na swoim przyjęciu urodzinowym wyznał, że przed śmiercią chce spróbować seksu. Rodzina postanowiła mu pomóc. Siostrzenica Atkinsa, Laura, wyznała: „Kiedy już ochłonęliśmy, uznaliśmy, że naszą misją musi być zrobienie wszystkiego, co w naszej mocy, żeby mu w tym pomóc”. Niestety, okazało się, że w małym amerykańskim miasteczku niełatwo znaleźć chętną do seksu ze 103-latkiem, tym bardziej że mało tam prostytutek. Sprawa trafiła na portale społecznościowe i znalazła się chętna na spełnienie marzenia staruszka. Kobieta mieszkała w miejscowości oddalonej kilkaset mil od Big Horn i zażądała pokrycia kosztów podróży oraz noclegu, a oprócz tego 600 dolarów (około 2400 zł) za samą usługę. Krewni byłego pastora stwierdzili, że nie ma czasu, żeby czekać na lepszą ofertę. Jak przebiegła transakcja, już nie poinformowano. Grzeczna „taxi” Taksówkarzy z São Paulo obowiązuje nowy regulamin pracy. Wytyczne dostali od tamtejszej rady miasta. Po pierwsze – koniec ze sportowym strojem. Nie będzie szortów, T-shirtów, tenisówek i sandałów. Mają być ciemne materiałowe spodnie z paskiem, a do tego elegancka koszula i obuwie. Kierowca ma być schludnie ostrzyżony i mieć czyste paznokcie. Po drugie – z klien- W jednej z brazylijskich knajp małpa wypiła resztki rumu z kieliszków gości. Później chwyciła za nóż, z którym ganiała klientów! Co ciekawe – kapucynce przeszkadzali tylko mężczyźni. Kobiet nie atakowała. Do akcji wkroczyli strażacy, którzy obezwładnili małpę i wyrwali jej z łapy nóż. Kapucynka została odwieziona i wypuszczona do pobliskiego lasu. Jednak – wciąż pijana – zaczęła straszyć mieszkańców pobliskiej wioski. Małpę znów trzeba było złapać i poczekać, aż wytrzeźwieje. Naga broń Kobiety bawiące się na przyjęciu urodzinowym zaatakowały policjanta, który przypadkiem się tam pojawił. Były przekonane, że to zamówiony wcześniej striptizer. Brytyjski policjant Mike Ober podczas patrolowania ulic zauważył w tamtejszym klubie osiedlowym otwarte drzwi. Postanowił sprawdzić, co się dzieje. I się działo! Trwała impreza urodzinowa pewnej pani po 50. Obecne na niej koleżanki solenizantki otoczyły mundurowego i zaczęły go rozbierać – myślały, że to zamówiona atrakcja wieczoru. Wszystkie były pijane i podniecone. Młodemu policjantowi z odsieczą przyszedł prawdziwy striptizer, który dotarł na miejsce. Opracowała JUSTYNA CIEŚLAK [email protected] U NAS I GDZIE INDZIEJ Fakty i Mity nr 8 (834) 26.02 – 3.03.2016 r. strona 23 Lista „przebojów” Kościoła A rchidiecezja Seattle pod dowództwem arcybiskupa Petera Sartaina opublikowała listę 77 księży pedofilów, którzy dopuszczali się przestępstw seksualnych wobec dzieci w latach 1923–2000. Arcybiskup Sartain znany jest ze swojej walki z przestępstwami seksualnymi popełnianymi przez duchownych. Wiele razy zgłaszał seksualne wyczyny swoich kolegów, za co dostawał nawet pogróżki. Tym razem nie chodzi jednak o informowanie policji, a parafian. W komunikacie archidiecezji, który Sartain musiał parafować, czytamy, że lista zboczeńców powinna być ujawniona dawno temu. „Nazwiska pedofilów powinny być umieszczane w każdym biuletynie parafialnym” – głosi dokument. Nie sposób się z tym nie zgodzić. Niestety, nie wszystkim kolegom po fachu spodobał się pomysł z Seattle. Dowiedzieliśmy się, że organizacja SNAP walcząca z pedofilią w Kościele sprawdziła, ile diecezji wprowadziło zalecenia Sartaina i umieściło jego listę w widocznym miejscu w podległych sobie kościołach. Okazało się, że z ogromnej armii amerykańskich duchownych zdecydowało się na to ledwie 30. Oczywiście nie obyło się bez problemów – nawet w tej maleńkiej grupie. Biskupi byli bardzo niechętni N i zasłaniali się brakiem kompetencji. Na upublicznienie listy godzili się dopiero wtedy, kiedy sugerowali im to śledczy zajmujący się nadużyciami seksualnymi w Kościele katolickim. Nic dziwnego, że duchowni opornie podchodzą do publikowania listy abpa Sartaina. Zawiera ona nazwiska znanych w Kościele osób z różnych części Stanów Zjednoczonych. Bardzo możliwe, że kiedy parafianie przeczytają, kto na terenie ich diecezji został skazany za pedofilię, to na pobliskie komisariaty zgłoszą się kolejne ofiary lub informatorzy. Liczy na to abp Sartain i liczą na to śledczy, a dotąd bezkarni winowajcy w sutannach trzęsą się ze strachu. Lista 77 księży pedofilów zawiera nazwiska odrażających ludzi, którzy będąc w stanie kapłańskim, wykorzystywali swoją władzę i wpływy do uwodzenia, gwałcenia, bicia i poniżania dzieci. Na wykazie znajduje się m.in. ks. Benjamin McMahon – aresztowany przez policję za publiczne spółkowanie z mężczyzną. Po aresztowaniu policyjny kapelan obiecał mu, że sprawa nie dotrze do publicznej wiadomości, a prokuratura wycofa akt oskarżenia. Pewnie taki właśnie byłby finał tej sprawy, gdyby nie kolejne zgłoszenie na policję. A później szereg dowodów na to, że ks. McMahon molestował a u ko w c y t w i e r d z ą , ż e n i e wszystkie kontakty seksualne dorosłych z nastolatkami mają znamiona pedofilii. Nawet gdy dotyczy to 11-latka… Skłonności dorosłych osób do kontaktów seksualnych z małoletnią młodzieżą znane są już od czasów starożytnej Grecji. W większości przypadków zarówno społeczeństwo, jak i część lekarzy diagnozuje takie zjawiska jako zaburzenie seksualne zwane pedofilią. Jednak psychologowie dowodzą, że to błąd wynikający z braku wiedzy. Pociąg dorosłych do nastolatków określa się terminem efebofilii (z gr. éphebos – ten który zaczął pokwitać – i filia – miłość). Według encyklopedycznej definicji efebofilia to skłonność seksualna do osób bardzo młodych, ale już cieleśnie dojrzałych. Pierwotnie stosowano tę nazwę na określenie skłonności dojrzałych, homoseksualnych mężczyzn do młodzieńców. W odniesieniu do skłonności seksualnej homoseksualnych kobiet (lesbijek) do młodych dziewcząt używano nazwy korofilia. Obecnie przez efebofilię rozumie się po prostu skłonność seksualną do młodzieży. Przez niektórych autorów uważana jest za dewiację seksualną, choć taka kwalifikacja ma ra- seksualnie trzech chłopców, i to zaledwie kilkuletnich. Innym duchownym widniejącym na liście jest ks. James McGreal. Został oskarżony przez 20 mężczyzn, którzy przyznali przed sądem, że kiedy mieli 8–12 lat ks. McGreal pokazywał im pisma pornograficzne, upijał ich winem mszalnym, obmacywał i gwałcił. Przez wiele lat Kościół zapewniał mu bezkarność i tolerował jego zbrodnie. Kiedy zboczeniec przeszedł na emeryturę i znalazł się w spokojnym domu starości dla księży, na policję zgłosił się pracujący z nim psychoterapeuta. Opowiedział śledczym, że w czasie wie- czej tło obyczajowe, a nie biologiczne bądź medyczne. Charakterystyczny dla tego zaburzenia fizyczny pociąg do młodzieży może dotyczyć każdego dorosłego, o czym przekonuje psychiatra i seksuolog prof. Fred Berlin z Uniwersytetu w Pittsburghu. Nie znaczy to oczywiście, że każdy z nas próbował kontaktów seksualnych z młodym człowiekiem. Berlin lu spotkań ks. McGreal przyznał się, że przez 40 lat swej posługi kapłańskiej zgwałcił setki chłopców. Miejmy nadzieję, że lista abpa Petera Sartaina to początek pozytywnych (choć wymuszonych) zmian w Kościele. Choć po ostatnich decyzjach papieża może być o to bardzo trudno. Watykańska instrukcja przygotowana na początku lutego przez prałata i psychoterapeutę Tony’ego Anatrellę, konsultanta przy Papieskiej Radzie ds. Rodziny, mówi, że duchowni wcale nie muszą informować świeckich władz na temat pedofilii w kapłańskich szeregach. „Zgodnie ze stanem prawnym każdego państwa, w którym zgłasza- ślady” – mówiła prof. Maria Beisert z Instytutu Psychologii UAM w Poznaniu dla tygodnika „Polityka”. W Polsce najgłośniejszym przypadkiem efebofilii była sprawa byłego dyrygenta chóru Polskie Słowiki, nieżyjącego już Wojciecha K. Został on skazany na 8 lat więzienia za wykorzystywanie seksualne chórzystów. W 2010 roku dyrygent tłumaczył w wywia- Niemoralny pociąg dowodzi, że większość dojrzałych osób dostrzega fizyczną atrakcyjność nastolatków, ale nie próbuje ich wykorzystywać. Takie działania są charakterystyczne dla efebofilów. Nie oznacza to jednak, że to zaburzenie jest mniej groźne niż pedofilia. W takim samym stopniu może wpływać na psychikę młodego człowieka, który u progu dojrzewania jest szczególnie wrażliwy na kwestie dotyczące swojej seksualności. „Fizycznie nastolatek jest bardziej przygotowany na stosunek seksualny, jednak okres wczesnego dojrzewania to dla jego psychiki newralgiczny moment i taki czyn może pozostawić trwałe dzie dla „Głosu Wielkopolskiego”, że jest gejem i interesują go kontakty seksualne z mężczyznami, a nie dziećmi. Jego wyjaśnienia miały oparcie w opinii poradni seksuologicznej, z której wynikało, że spotykał się z 16- i 17-latkami. Również w Kościele katolickim wiele przypadków molestowania nieletnich przez księży ma znamiona efebofilii. Duchowni wykorzystują swoją społeczną pozycję w kontaktach np. z ministrantami, którzy osiągnęli dojrzałość fizyczną, ale ich psychika wciąż nie jest na tyle rozwinięta. Według naukowców efebofil nie uważa, że ma kon- nie jest obowiązkowe, niekoniecznie obowiązkiem biskupa jest informowanie władz, policji czy prokuratury o podejrzanych w chwili, gdy dowiadują się o przestępstwach lub grzesznych czynach” – czytamy w tym dokumencie. Funkcjonariusze Kościoła mogą wciąż bez żadnych konsekwencji łamać prawo i śmiać się w oczy ofiarom własnych dewiacji. Wspiera to bowiem ceniony przez wielu ponoć dobrotliwy papież Franciszek. Gwałconym pozostaje wysłuchiwanie zachwytów na przykład nad tym, że papa zamiast limuzyny do przejażdżek wybrał forda focusa. Czy na tym ma polegać chrześcijańska sprawiedliwość? ŁL takt z dzieckiem. W swojej seksualnej ofierze widzi dorosłego człowieka, który mimo rozwiniętej fizyczności wciąż jest psychicznie uległy wobec starszych osób. Potwierdził to na Międzynarodowej Konferencji „Jak rozumieć i odpowiedzieć na wykorzystanie seksualne małoletnich w Kościele” promotor sprawiedliwości Kongregacji Nauki Wiary ks. Robert Oliver. Według jego danych wiele seksualnych ofiar księży była w późnym okresie dojrzewania: 50,9 proc. miała 11–14 lat, a 27,3 proc. – 15–17 lat. Poza aspektem obyczajowym, największą różnicą między pedofilią a efebofilą jest kara. Współżycie efebofila z 16-latkiem (za zgodą obu stron) nie jest karalne, co w przypadku stosunków pedofila z dziećmi podlega karze nawet 15 lat więzienia. Ale warto też wiedzieć, że w różnych krajach różny jest tzw. wiek przyzwolenia. W niektórych pozaeuropejskich systemach prawnych legalne jest utrzymywanie kontaktów seksualnych nawet z 12-latkiem! W niektórych środowiskach 13-letnie dziewczyny są już wydawane za mąż. Sfera ludzkiej seksualności jest więc bardziej skomplikowana, niż się niektórym wydaje… ŁUKASZ LIPIŃSKI [email protected] strona 24 OKIEM SCEPTYKA nr 8 (834) 26.02 – 3.03.2016 r. Fakty i Mity Niewierzący w Polsce (50) Lewicowy pedagog Izabela Moszczeńska była wybitną działaczką oświatową i autorką szeregu prac pedagogicznych. Była propagatorką nowego wychowania i uważała, że religia w szkole jest szkodliwa wychowawczo. Urodziła się 28 października 1864 r. w Rzeczycy na Kujawach (zabor pruski) w rodzinie ziemiańskiej. Po nauce w domu rodzinnym rozpoczęła edukację w prywatnej pensji w Warszawie, gdzie zgodnie z ideami pozytywizmu zaszczepiono w niej umiejętność trzeźwego, logicznego myślenia, pracy nad sobą i opierania swoich poglądów na sprawdzonych faktach. Jednocześnie rozbudzono w niej zainteresowanie dla spraw społecznych i przekonanie o potrzebie zreformowania struktury społeczno-ekonomicznej i konieczności pracy „dla ludu”. Potem odbywała studia malarskie. Studiowała także na Uniwersytecie Latającym, a na wsi oddała się samokształceniu. Od 1885 r. rozpoczęła działalność publicystyczno-pedagogiczną na łamach prasy poznańskiej i warszawskiej. Drugą sferą jej działań była działalność praktyczna w charakterze nauczycielki, wychowawczyni, prelegentki, traktującej o problemach emancypacji kobiet. Wyszła za mąż za Kazimierza Rzepeckiego, redaktora naczelnego „Gońca Wielkopolskiego”, któ- M się stać rozsadnikiem idei wolnościowych, z tortury umysłowej – umysłową biesiadą dla młodzieży, z więzienia – ogrodem, w którym by latorośle bujnie rozkwitały, wchłaniając w siebie słoneczne światło prawdy i ciepłe powiewy humanitarnych poglądów”. Wielokrotnie wypowiadała się w kwestii religii w szkole. Zdecydowanie była przeciwna nauce religii w szkole, argumentując, że jej treści nie da się pogodzić z przedmiota- nie zrozumieć, że jedna i ta sama rzecz może zarazem być i nie być, że cud jest równocześnie możliwy i niemożliwy, że świat istnieje zarazem i sześć tysięcy i miliony lat, że człowiek pierwotny był piękny, szczęśliwy i doskonały, a także włosem pokryty, do zwierzęcia zbliżony (…)”. Stwierdziła, że religia w szkole jest szkodliwa wychowawczo: „Jeżeli my klerykalizmu nie pokonamy, on nas pokona. Jeżeli wielkiej idei wolności sumienia nie wcielimy w system wy- ry ukazywał się w Poznaniu, i szybko włączyła się tam w nurt pracy społeczno-oświatowej. Brała udział w pracach warszawskiego środowiska pedagogicznego i w działalności ruchu higienicznego. Przystąpiła do tajnego ruchu oświatowego, w którym walczyła o polską szkołę i o demokratyzację systemu oświatowego. Głosiła hasło uznania religii za sprawę prywatną każdej jednostki. Jej wystąpienia na wiecach popierających strajk szkolny spowodowały, że w 1905 r. została osadzona w więzieniu, a następnie wydalona poza obszar zaboru rosyjskiego. Pota- Posiedzenie jury nagrody literackiej. Na pierwszym planie jemnie wróciła do Warsza- po prawej Izabela Moszczeńska-Rzepecka wy, gdzie współtworzyła chowania, to przejdzie on w zupełności mi ogólnokształcącymi, a zwłaszcza tajne nauczanie i radykalną lewicę w ręce jedynie zbawiającego Kościoła, przyrodniczymi. Przedstawiła to barnauczycielską, która była sprzymiektóry z Syllabusem i ostatnią encyklidzo sugestywnie w 1907 r. w artykule rzona z socjalistami. Przyszła polska ką w ręku stopniowo czyści programy „O wychowaniu religijnym”: „Dziś już szkoła w projektach Moszczeńskiej szkolne z wszelkich bezbożnych nanawet bardzo skromna miara ogólnego miała zapewnić młodzieży swobodleciałości przyrodniczych i historyczwykształcenia z wykładem religii pogony i wszechstronny rozwój. Szkoła nych”. Uważała, że „wszyscy sumienni dzić się nie może. Nikt nie jest w stazatem „z narzędzia ucisku powinna ożna powiedzieć, że państwo półtotalitarne nabiera w Polsce rumieńców. A może raczej cmentarnej bladości? Dobro i zło to pojęcia związane z etyką i moralnością. Także z religią i światopoglądem. I nauczyliśmy się we współczesnym świecie, że dobrze jest, gdy państwo trzyma się od tych spraw z daleka. Państwo ma zajmować się stanowieniem prawa i pilnowaniem przestrzegania go. Prawo nie zawsze i nie w każdym zakresie ma wiele wspólnego z tym, co dobre lub złe. Łatwo można sobie wyobrazić sytuację, w której człowiek skrupulatnie praworządny może jednocześnie być skończonym łajdakiem. Przesadzam? Czy to takie trudne wyobrazić sobie kogoś, kogo nigdy o łamanie prawa nie oskarżono, a kto jest jednocześnie niewierny, złośliwy, mściwy, nieuprzejmy, a na dodatek na przykład arogancki i chciwy. Takie praworządne potwory istnieją i nie ma w tym niczego dziwnego. Piszę o tym na okoliczność zapowiedzi ministra Antoniego Macierewicza o tym, że odtąd w Polsce „zło będzie nazywane złem, a dobro nagradzane”. Tak jakby państwo miało się zajmować tym, co dobre i złe. To jest bardzo Życie po religii bu myślenia było wprowadzenie tzw. lustracji w latach 90. XX wieku, czyli de facto publiczne piętnowanie przez państwo współpracy ze służbami specjalnymi w czasach PRL. To było wkroczenie państwa z powrotem na niebezpieczną drogę myślenia półtotalitarnego. Przecież sama współpraca ze służbami kraju, Dobro perwersyjne niebezpieczny pomysł, bo pachnie totalitaryzmem. Gdy państwo demokratyczne pozostawia ludziom wybór wartości moralnych, państwo totalitarne chce swoje wartości narzucić wszystkim. Na przykład w totalitarnych państwach katolickich średniowiecznej Europy (a także później) karano za apostazję, zdradę małżeńską albo nieprzestrzeganie postu. Później tego zaprzestano, uznając, że państwu nic do takich rzeczy. Powrotem do takiego sposo- w którym się żyje, nie była i nie jest nielegalna. Owszem, mogła być niemoralna w niektórych sytuacjach. Ale państwu nic do tego. Przecież nie zajmuje się ono na przykład zdradami małżeńskimi, a też są one niemoralne. Nikt nikomu nie każe deklarować przed objęciem urzędu, że nie zdradzał żony lub męża, a specjalny sąd też tego przecież nie sprawdza. Co jest gorsze – okłamywać latami żonę czy kablować na kolegę z pracy? Ktoś potrafi to rozsądzić, ocenić i wyważyć? rodzice – bądź to niewierzący, bądź to nawet wierzący – powinni podnieść solidarny i głośny protest przeciwko temu systemowi narzuconego obowiązkowo kłamstwa i domagać się wprowadzenia do szkoły zasady wolności sumienia jako jedynie odpowiadającej godności ludzkiej ich dzieci (…)”. W odrodzonej Polsce postulat szkoły świeckiej podnosiła szczególnie często. Wykazywała, że świeckość szkoły pozwoli na przygotowanie młodych ludzi do przestrzegania zasad tolerancji w stosunkach wewnątrz narodu, a jednocześnie będzie podstawą wychowania. Rzuciła postulat, by zamiast katechezy wprowadzić przedmiot „o religiach, ich pochodzeniu, rozwoju, wzajemnym podobieństwie i różnicach”. Szkoła, zdaniem Moszczeńskiej, ma przygotować człowieka do dalszego samodzielnego kształcenia, trwającego do późnej starości. „Taka nauka może się ciągnąć przez całe życie, można jej nie przerywać do późnej starości, a ściślej mówiąc, umysł nasz wtedy dopiero starzeje się naprawdę, gdy przestaje sobie przyswajać nowe myśli i nowe prawdy”. Publikowała liczne artykuły oświatowe i popularnonaukowe, w latach 1927–1934 pełniła funkcję radnej m.st. Warszawy i związała się z pismami narodowo-demokratycznymi. Mimo ciężkiego ataku paraliżu, który uniemożliwił jej poruszanie się, cały czas pracowała, wiele publikowała w prasie, pisała pamiętniki, wspomnienia. Zmarła 20 marca 1941 roku w Warszawie. ARTUR CECUŁA [email protected] Polskie państwo widocznie potrafi, bo toleruje jedno, a ściga drugie. Nie bez znaczenia jest także to, gdzie padły wspomniane słowa. Otóż Macierewicz ogłosił powrót państwa do zajmowania się moralnością przy pomniku (nawet przy nim przyklęknął) niejakiego Józefa Kurasia „Ognia” – kata wielu ludzi na Podhalu, jednego z tzw. żołnierzy wyklętych. Mordował, palił i gwałcił. Dla „wolnej Polski” podobno. Jak rozumiem, to będą teraz wartości, czyli „dobro”, któremu będzie służyło państwo PiS. Kilka dni wcześniej prezydent Andrzej Duda pod presją opinii publicznej pośpiesznie wycofał się z patronowania prowokacyjnemu marszowi narodowców w Hajnówce, którzy mają zamiar czcić pamięć mordercy Białorusinów – Romualda Rajsa „Burego”, zabójcy m.in. 79 prawosławnych, w tym małych dzieci. Dobro będzie teraz nagradzane? To jakaś wyjątkowo perwersyjna odmiana dobra… MAREK KRAK [email protected] OKIEM BIBLISTY Fakty i Mity nr 8 (834) 26.02 – 3.03.2016 r. PYTANIA CZYTELNIKÓW U źródeł chrystianizmu W różnych publikacjach chrześcijańskich możemy przeczytać, że najważniejsze w Biblii są Ewangelie. To one bowiem najwięcej mówią o Jezusie i jego nauczaniu, a dwie z nich podają nawet rodowód Jezusa, chociaż oba te rodowody różnią się, i to bardzo. Co prawda św. Paweł pisze, abyśmy „nie zajmowali się niekończącymi rodowodami, które przeważnie wywołują spory” (1. 4), jednak skoro Mateusz i Łukasz takie rodowody zamieszczają, trudno przejść obok nich obojętnie. Tym bardziej że uważna lektura obu genealogii pokazuje wiele różnic pomiędzy nimi. Oto najważniejsze z nich. Po pierwsze – Ewangelia Mateusza rozpoczyna się od nazwania Jezusa „Mesjaszem, Synem Dawida, syna Abrahamowego” (1. 1). Mateusz podkreśla zatem ludzki aspekt Jezusa, a mianowicie, że Jezus był Żydem z krwi i kości – potomkiem Dawida, i podobnie jak Dawid, który był największym z żydowskich królów, Jezus też zasiądzie na jego tronie i będzie panował na wieki (por. Łk 1. 32–33). Jednak chociaż żydowska tożsamość Mesjasza rzeczywiście zosta- (8) je potwierdzona w Biblii hebrajskiej (por. Rdz 49. 10; Lb 24. 17; Pwt 18. 15; 2 Sm 7. 12–16; Iz 11. 1–2, 10; Jr 33. 15–17; Mi 5. 1), to Mateusz ostatecznie stwierdza, że Jezus nie miał biologicznego ojca, bo został „poczęty z Ducha Świętego” (1. 20, por. Łk 1. 35). Jak ten problem rozwiązują apologeci różnych Kościołów? Po prostu twierdzą, że Józef był ojcem adopcyjnym Jezusa, i na mocy prawa adopcyjnego zachowana została ciągłość między Jezusem a jego przodkami. W świetle wszystkich czterech Ewangelii okazuje się, że sprawa nie jest jednak wcale taka prosta. Jeśli bowiem przyjmiemy, że Jezus rzeczywiście został poczęty z Ducha Świętego i oboje – Maria i Józef – wiedzieli o tym, to dlaczego dziwili się temu, co o nim mówi Symeon w świątyni (Łk 2. 25–33)? Dlaczego rodzice Jezusa zdają się nie rozumieć jego nadprzyrodzonego charakteru, kiedy odnajdują go po trzech dniach wśród nauczycieli (Łk 2. 48–49)? Poza tym dlaczego krewni Jezusa, jego matka, bracia i siostry chcą odwieść go od misji powierzonej mu przez Boga (Mk 3. 21, 31–35)? Co więcej, jeśli Jezus został poczęty z Ducha Świętego, to dlaczego „nawet bracia jego nie wierzyli w niego” (J 7. 5)? Mitologizować czy demitologizować wiarę – oto jest pytanie! Odpowiedzi szukać można w książce „Problem demitologizacji”, wydanej nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Składają się na nią teksty Karla Jaspersa, ważnego filozofa niemieckiego, który w czasach po II wojnie światowej funkcjonował jako „sumienie narodu”, oraz Rudolfa Bultmanna, twórcy programu teologicznej demitologizacji. Jaspers poddał radykalnej, acz – moim zdaniem – niesprawiedliwej krytyce teologię Bultmanna. Krytyka ta była niesprawiedliwa co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, Jaspers krytykował Bultmanna personalnie. Nie podobał mu się fakt, że korzysta on w swej teologii z dorobku Martina Heideggera, członka NSDAP. A także to, że Bultmann interpretuje chrześcijaństwo przez pryzmat ewangelii Jana, w której znalazł wyraz i usprawiedliwienie dla wczesnochrześcijańskiego antysemityzmu. Bultmann został zatem oskarżony o winy popełnione przez kogoś innego. Po drugie, Jaspers przedstawił swoją krytykę projektu demitologizacji w sposób niepodlegający dyskusji. A szkoda, gdyż myśl Bultmanna można jednak rozumieć odmiennie. Co więcej, można nawet dostrzec, że Jaspersa i Bultmanna wiele łączy. Przede wszystkim łączy ich rozumienie wiary jako skandalu dla rozumu. Obaj stanowczo podkreślają, że „zwłoki nie mogą ponownie ożyć i powstać z grobu, a także, że nie ma nietrudno było o pomyłkę i najPo drugie – oba rodowody różprawdopodobniej w ten sposób nią się także liczbą wymienionych należy tłumaczyć błędny zapis, że pokoleń. Łukasz podaje ich aż 77. Jozjasz spłodził Jechoniasza (JehoLicząc jednak od Abrahama do Jejakina), podczas gdy w rzeczywistozusa, bo od niego rozpoczyna swój ści spłodził Jehojakima. rodowód Mateusz, Łukasz podaje, że jest ich 56. Mateusz jednak wspomina o 42, a właściwie o 41, bo od uprowadzenia do Babilonu do Chrystusa pokoleń tych jest 13, a nie 14, jak podaje ewangelista (w. 17). Prawdopodobnie jest to błąd powstały w trakcie tłumaczenia imion hebrajskich, ponieważ Jozjasz nie spłodził Jechoniasza (Mt 1. 11), lecz Jojakima, czyli Jehojakima (por. 2 Krl 24. 34). Po nim zaś władzę królewską przejął jego syn Jojakin, znany też pod imieniem „Jechoniasz” (por. 2 Krl 24. 6 z przypisem do tego wersetu w Biblii Tysiąclecia). Oto co czytamy w Encyklopedii biblijnej pod hasłem Jechoniasz: „Jechoniasz, Święty Paweł inne imię króla Jojakina Po trzecie – skoro Łukasz wyli(właściwie ‘Jehojakin’), syn Jojakicza od Abrahama do Jezusa 56 poma i wnuk Jozjasza” (s. 436). koleń i z Biblii hebrajskiej również Innymi słowy, zapisując imiona wynika, że było ich znacznie więcej, o niemalże identycznym brzmieniu, ani żadnych demonów, ani żadnej magicznej przyczynowości”. Przekaz biblijny pisany był przez konkretnych ludzi żyjących we wspólnotach – ma zatem charakter historyczny. Odnosi się do stawianych wtedy pytań, na które odpowiadano w ramach ówczesnego światopoglądu. Trzeba mieć tego pełną świadomość, stając przed wyborem wiary z całą jej absurdalnością dla rozumu naukowego z jednej strony, a rozumu naukowego czy laickiego światopoglądu – z drugiej. Aby taki wybór był możliwy, należy zdaniem Bultmanna dokonać demitologizacji przekazu strona 25 niż podaje Mateusz, to także schemat oparty na liczbie czternaście nie jest prawdziwy. Tym bardziej że zawiera także wiele nieścisłości, jak chociażby wzmiankę w wersecie 8, że Joram był ojcem Ozjasza, chociaż z 1 Krn 3. 10–12 wynika, że był on jego prapradziadkiem, a nie ojcem. Aby uniknąć nieporozumienia, warto jedynie dodać, że Ozjasz to Azariasz. Wynika to z porównania następujących fragmentów: 2 Krl 14. 18–21 z 2 Krn 26. 1. Po czwarte – Mateusz twierdzi, że ojcem Józefa był Jakub (1. 16), a Łukasz, że był nim – Heli (3. 23). Różnice te tłumaczy się tym, że Łukasz podaje rodowód Marii, a Mateusz – Józefa. Zauważmy jednak, że Łukasz od samego początku pisze o Józefie i to jego nazywa potomkiem Dawida, a nie Marię. Tak więc to Józef „był z domu i z rodu Dawidowego” (Łk 2. 4–5, por. 1. 27, 69), a nie Maria. Co więcej, według Mateusza Józef jest potomkiem Salomona, syna Dawida (1. 6), natomiast według Łukasza, pochodzi on od Natana (3. 31). Krótko mówiąc, oba rodowody zawierają wiele nieścisłości (przytoczyłem tylko niektóre) i dlatego też błędem byłoby traktować je jako nieomylne słowo Boże. BOLESŁAW PARMA [email protected] objawił się wyłącznie w określonym miejscu i określonym czasie. Jaspers stanowczo zaznacza, że takie czasowe i przestrzenne rozumienie objawienia ogranicza Boga, który w wieloznaczny, zaszyfrowany sposób przejawia się każdej osobie z osobna. Dla niego prawda wiary przejawia się w „nagłych oświeceniach”, a ludzie są świadomi, że nie potrafią ich uzasadnić. Jaspers odrzuca więc także wszystkie religie instytucjonalne, w których określona grupa ludzi określa prawdy na temat Boga i świata. Słusznie pisze, że podporządkowanie się takim rzekomym prawdom wiary oznacza posłuszeństwo autorytetowi człowieka i historii, niewiele ma za to wspólnego z egzystencjalnie przeżywaną relacją do niepoznawalnego Boga. I że „racjonalność i myślenie mitologiczne stanowią tylko przedpole nieskończonego procesu egzystencjalnego rozjaśniania i rozumienia”. To swoje podejście do kwestii wiary nazywa wiarą liberalną, którą odróżnia od ortodoksji. Polecam Państwu tę książkę, tym bardziej że główne prace Bultmanna wciąż nie zostały przyswojone polszczyźnie. Mimo niesprawiedliwych ocen formułowanych przez Jaspersa czytelnik ma szansę rozeznać się i w toczonym przez nich sporze, i w sposobie ich myślenia. Chwila namysłu nad demitologizacją i projektem liberalnej wiary to w kraju antyintelektualnej religijnej ortodoksji czas wolności i oddychania pełną piersią. TOMASZ KOZŁOWSKI Inne chrześcijaństwo (67) biblijnego, czyli oddzielenia przesłania religijnego od obrazowego i mitycznego języka, w którym to przesłanie zostało spisane. Zadaniem teologa jest – w takiej perspektywie – uwypuklenie kwestii, „którą Bóg stawia przed człowiekiem i która jest dla człowieka »naturalnego« zgorszeniem, ponieważ wymaga ona poświęcenia wszelkiego samodzielnie osiągniętego bezpieczeństwa”. Jak sądzę, to poświęcenie bezpieczeństwa można pojmować jako ponowną mitologizację przekazu religijnego, o ile będzie się rozumiało mit tak, jak robi to Jaspers. Mit jest dla niego szyfrem transcendencji, który nie pozwala na osiągnięcie jakiejkolwiek prawdy o Bogu, ale pozwala człowiekowi lepiej rozumieć swoją egzystencję i otaczającą rzeczywistość przez odniesienie do boskiego źródła. Wiąże się to z odrzuceniem przekonania, że Bóg [email protected] strona 26 CZYTELNICY DO PIÓR P oniżej publikujemy t e k s t f i l o z o f a M a rcina Bogusławskiego, zamieszczony na jego blogu internetowym „Projekt transwersalny, czyli okiem Bogusławskiego”. Każdy człowiek ma prawo wolności opinii i wyrażania jej; prawo to obejmuje swobodę posiadania niezależnej opinii, poszukiwania, otrzymywania i rozpowszechniania informacji i poglądów wszelkimi środkami, bez względu na granice (Powszechna deklaracja praw człowieka ONZ, art. 19). Każdy człowiek oskarżony o popełnienie przestępstwa ma prawo, aby uznawano go za niewinnego dopóty, dopóki nie udowodni mu się winy zgodnie z prawem podczas publicznego procesu, w którym zapewniono mu wszystkie konieczne środki obrony (Powszechna deklaracja praw człowieka ONZ, art. 11.1). Władza, która faktycznie traktuje społeczeństwo jako suwerena, spełnić musi co najmniej trzy wymogi. Po pierwsze, musi budować państwo odpowiadające na potrzeby i umożliwiające wspólne życie wszystkim obywatelom, którzy są suwerenem pospołu. W Polsce jest z tym kiepsko od początku zmian ustrojowych, a za przykład niech posłużą problemy pracownicze, nieistniejąca polityka mieszkaniowa, brak systemowych rozwiązań w kwestii tzw. „polityki prorodzinnej”, kłopoty, na które w szkolnictwie napotykają ateiści, oraz dyskryminacja ze względu na orientację seksualną. Po drugie, musi mieć do siebie dystans, a więc także poczucie humoru. Śmiertelna powaga w celebrowaniu władzy i siebie jako jej wyraziciela zapowiada kłopoty ze słuchaniem oponentów, których głosu w demokracji liberalnej lekceważyć nie wolno. Testem na dystans P nr 8 (834) 26.02 – 3.03.2016 r. Fakty i Mity Wolność słowa i ironię władzy mogą być prace artystów – tak jak w Czechach prace Davida Cernego. Jedną z jego prac tak opisuje Mariusz Szczygieł: „Olbrzymie nogi i wypięty tyłek. Pochylony do przodu tułów ginie w murze na pierwszym piętrze. Na podwórku galerii Futura stoją dwa białe nogotyłki. Obie rzeźby są po to, żeby zajrzeć im w otwory odbytowe. A dokładniej – włożyć tam głowę. Do każ- osób uczestniczących w głosowaniu. Przywiązanie do wolności słowa i do wolności mediów oznacza dla mnie, między innymi, troskę o przejrzystość wszelkich działań publicznych, które mediów dotyczą. Obywatele muszą wiedzieć, dlaczego określone działania są konieczne i w jaki sposób wpływają one na podtrzymywanie wolności słowa i wolności mediów. Zupełnym zaprzecze- się politycznych czystek kadrowych, a posłowie PiS, jak choćby Stanisław Pięta, jawnie deklarują, że „kto nie popiera PiS, to zdrajca, kretyn albo niedostatecznie poinformowany w najłagodniejszym przypadku” oraz że „są ludzie, do których ja siebie zaliczam, którzy uważają, że prawa człowieka nie istnieją. Istnieją obowiązki człowieka i lepiej definiować człowieka poprzez jego dego otworu wchodzi się po drabinie. W odbycie Polak obejrzał film: prezydent Klaus jako siwa staruszka karmi kaszą drugą siwą staruszkę – dyrektora Kniażnika. A w drugim tyłku na odwrót”. Po trzecie, musi sprzyjać wolności słowa. Wolność słowa bowiem, z którą nierozerwalnie związana jest wolność mediów, gwarantuje kontrolę suwerena nad tymczasowo rządzącą reprezentacją większości niem takiego działania była akcja CBŚ w redakcji „Faktów i Mitów”. Według oświadczenia prokuratury – wydanego z bardzo znacznym poślizgiem – akcja ta nie ma nic wspólnego z pracą dziennikarzy i samą gazetą. Trudno jednak pojąć, dlaczego w takim razie przeszukiwano biurka dziennikarzy czy kopiowano dyski ich redakcyjnych komputerów. Trudno także mieć zaufanie do działań służb w sytuacji, w której dokonuje obowiązki. Wtedy te rzekome prawa nigdy nie będą naruszane”. „Fakty i Mity” są gazetą wpisującą się w PiS-owską figurę „zdrajcy, kretyna” i – co gorsza – rozprzestrzenia się w nich informacje skutecznie podkopujące konstruowany przez tę partię model polskości. „Faktom i Mitom” zawdzięczamy między innymi cykl artykułów o polskich wolnomyślicielach, o Polakach, którzy nie byli katolikami, a wnieśli niebaga- rogram 500+ został zatwierdzony przez rząd, tym samym PiS pokazał, że realizuje swoją kluczową obietnicę wyborczą. Jest tylko jedno małe „ale” – spośród prawie 7 milionów polskich dzieci dodatek otrzyma niecałe 4 miliony. Rodzice jedynaków mogą zapomnieć o jakichkolwiek pieniądzach, to samo pierwsze dzieci z rodzin wielodzietnych. Rząd zostawił jednak otwartą furtkę i obiecał, że rodzice pokrzywdzonych dzieci mogą nabyć świadczenia, ale pod warunkiem, że ich pociecha jest niepełnosprawna lub dochód na członka rodziny nie przekracza 800 złotych. Jak to będzie realizowane – zobaczymy. Podnoszą się głosy, że Polski nie stać na takie wydatki, że zrujnuje to budżet państwa. No cóż… Przez lata fundowaliśmy „inwestorom” specjalne strefy ekonomiczne, zwalnialiśmy rekinów biznesu z podatku, przymykaliśmy oko na transferowanie pieniędzy za granicę przez korporacje i na to było nas stać. Stać nas na sponsorowanie Kościoła katolickiego, stać nas było na Komisję Majątkową, stać nas na utrzymywanie partii politycznych i posłów (byłych i obecnych), stać nas na łożenie na Fundusz tycznym – przede wszystkim z PO – kolejny raz skłócił społeczeństwo (rodzina z jedynakiem będzie patrzyła krzywo na sąsiada dziecioroba), pokazał liberalnym ekonomistom, że ma w nosie ich obawy i wyliczenia, oraz wymierzył silny cios w resztki lewicowych partii. Czym porwą one wyborców, jakie 500-złotowe ochłapy Kościelny, wreszcie stać nas na miliony dla Tadeusza Rydzyka, więc… Premier Szydło z entuzjazmem mówi, że to pierwszy taki program wspierający rodziny polskie, i... muszę jej przyznać rację. Pytanie tylko, na ile wystarczy środków finansowych? Jarosław Kaczyński ugotował kilka pieczeni na jednym ogniu: zabił klina przeciwnikom poli- obietnice finansowe zmusiłyby elektorat na odwrócenie się od PiS i pójście na przykład za SLD? Ta ostania partia nie kiwnęła palcem w sprawie mniejszości seksualnych, za to niektórzy politycy tej partii lansowali się ile wlezie na Paradach Równości. Euforia związana z 500+ może szybko minąć. Beata Szydło liczy, że dzięki niemu nastąpi gwałtowny telny wkład do naszej kultury. W tym piśmie Bogusław Parma, biblista ze Zborów Bożych Chrześcijan Dnia Siódmego, prowadzi cotygodniowe rozważania nad Pismem Świętym. To „Fakty i Mity” jako pierwsze pisały o s. Bernadetcie i innych bolączkach polskiego Kościoła. A także o ciemnych stronach polityki, w tym ostatnio m.in. właśnie o Stanisławie Pięcie, jego kradzieżach i dorobionej do tego ideologii. „Fakty i Mity” zatem to konglomerat niepoprawności politycznej, której elementem jest dziennikarstwo śledcze. A więc mnóstwo wrażliwych danych, dostęp do których może być pokusą dla ekipy rządzącej. Przypomnijmy, że ustawa o prawie prasowym stanowi: „Art. 15 ust. 2. Dziennikarz ma obowiązek zachowania w tajemnicy: danych umożliwiających identyfikację autora materiału prasowego, listu do redakcji lub innego materiału o tym charakterze, jak również innych osób udzielających informacji opublikowanych albo przekazanych do opublikowania, jeżeli osoby te zastrzegły nieujawnianie powyższych danych, wszelkich informacji, których ujawnienie mogłoby naruszać chronione prawem interesy osób trzecich”. Akcja CBŚ w „Faktach i Mitach” budzi we mnie wątpliwości, których, jak do tej pory, nikt nie rozjaśnił. I jeszcze jedna kwestia – osoby podejrzane, ale nie skazane, zazwyczaj ukrywano pod inicjałem nazwiska. W przypadku Romana Kotlińskiego nie próbowano nawet tego robić. Ostro oddzielam sprawę gazety od osoby jej Naczelnego, bo tak trzeba. Piszę w tym tekście o swoich wątpliwościach związanych z działaniami CBŚ w stosunku do redakcji „Faktów i Mitów”. Niemniej, by być uczciwym, i na ten personalny aspekt muszę zwrócić uwagę. Marcin Maria Bogusławski filozof marcinboguslawski.blogspot.com wzrost narodzin w Polsce, ale ja gasiłbym ten entuzjazm. Bo są trzy drogi przed programem: będzie kontynuowany przez PiS za wszelką cenę, za rok, dwa będzie zmodyfikowany na niekorzyść obdarowanych, a w przypadku wygranych wyborów przez inną partię może zostać zawieszony lub zlikwidowany. Ta ostatnia możliwość uruchomiłaby chytry plan w przypadku przegranej PiS – oczami wyobraźni już widzę i słyszę polityków Kaczyńskiego krzyczących, że dokonuje się oto zamach na polskie rodziny, że stać nas na wszystko, tylko nie na pomoc finansową dla dzieci. Pójdą pieniądze na Rydzyka, na organizację ŚDM, rocznicę chrztu Polski, a w kolejce czekają szemrani amerykańscy biznesmeni. No i TTIP wyciągnie z Polski miliardy, więc niech się cieszą Polacy tymi pięcioma stówkami, póki mogą! Paweł Krysiński PRZEMILCZANA HISTORIA Fakty i Mity nr 8 (834) 26.02 – 3.03.2016 r. C iężka i szkodliwa dla zdrowia księży bywa praca nad zbawieniem dusz – stwierdza w „Medycynie pasterskiej” z 1900 roku ukrywający się pod pseudonimem Starego Duszpasterza biskup przemyski Józef Sebastian Pelczar. Bycie księdzem wyczerpuje siły ciała i duszy, rozstraja serce i nerwy – wyjaśnia w podręczniku przygotowanym dla alumnów i młodych kapłanów. W związku z wykonywaną profesją duchowni szczególnie narażeni są na pijaństwo, otyłość, reumatyzm i choroby umysłu. Kapłan „męczy się przy ołtarzu, na ambonie i w konfesjonale, marznie w zimie, to znowu poci się w lecie”. W kościołach na „robotników winnicy Pańskiej” czyhają przeciągi, ciemność, wilgoć, do tego zmuszeni są oddychać zanieczyszczonym powietrzem powstałym z dymów świec i kadzideł, kurzu i wyziewów „idących od natłoku pobożnych”. Podczas procesji, pogrzebów lub udzielania sakramentu chorym muszą występować z odkrytą głową, a wtedy łatwo nabawić się reumatyzmu czy kataru. Z kolei długie siedzenie w kościele u niejednego kapłana wywołuje choroby pęcherza i nerek. Wielebni dobrodzieje cały czas narażają swoje zdrowie i często z kościoła wynoszą różne choroby. Kapłan na ambonie i w konfesjonale pracuje umysłowo i tym nadmiarem pracy umysłowej bardzo szkodzi swojemu zdrowiu. Już samo odprawienie publicznych nabożeństw wymaga od księdza sporo wysiłku, a jeszcze więcej głoszenie kazania. W czasie przemawiania z ambony „pot płynie obficiej, serce bije mocniej, nerwy drgają żywiej (…) więcej takich zmęczeń, a może mózg odmówić służby” – przestrzega podręcznik dla księży. Nie należy za wszelką cenę porywać się do mówienia pod gołym niebem, a po kazaniu nie „zwilżać” gardła haustem koniaku, wina, piwa czy wody, tylko letnim mlekiem. Również podniecanie się alkoholem lub mocną kawą lub herbatą przy pisaniu kazań odbija się negatywnie na zdrowiu. Najgorsza spowiedź i pijaństwo Jedną z najbardziej przykrych czynności pasterskich jest słuchanie spowiedzi. Prawdziwe tortury przechodzi wówczas nie tylko duch, musząc bronić się przed niecierpliwością i znudzeniem, ale na szwank wystawione jest w równym stopniu ciało księdza. Oko skazane jest na nieuczynność, ucho musi się natężać, nos wciąga nieprzyjemne wonie, krtań męczy się cichym mó- strona 27 Najlepiej, żeby kapłan złożył ślubowanie przed Bogiem, że nigdy nie wypije więcej niż jeden, ewentualnie dwa kieliszki wina, jedną lub dwie szklanki piwa dziennie. Z wódką czy koniakiem zaś rozbrat zupełny... Chory jak ksiądz wieniem, krew nie krąży swobodnie, żołądek „się ściska i mruczy”, nogi marzną, a członki sztywnieją od długiego siedzenia. Po dwóch godzinach kapłan powinien pracę w konfesjonale zamieniać na inną lub odpoczywać, przechadzając się po świeżym powietrzu. Duszpasterze zobowiązani są szczególnie uważać, żeby nie popaść w haniebny nałóg pijaństwa. Co – jak wiadomo – nie jest specjalnie trudne. „Niech tylko ktoś przyzwyczai się pijać codziennie przed obiadem po kieliszku wódki, przy obiedzie parę kieliszków wina, wieczorem parę szklanek piwa, albo wlewać po łyżeczce rumu do herbaty, wnet uczuje przywiązanie do tych napojów i chęć powiększania miary” – napomina biskup. Zdarzają się przypadki, że młodzi kapłani w trzy lub cztery lata po ukończeniu seminarium umierają na delirium tremens. W nałóg pijaństwa zwykle wpędza zawiedziona ambicja, libido, zgryzota, próżnowanie i złe towarzystwo. Otyłość to kolejna przypadłość, która dosyć często przytrafia się duchownym. Chociaż okazuje się, że w 1900 roku ponoć już nie aż tak często i nie w takich „okazach” jak dawniej. Przyczyną otyłości księży jest nie tylko żywot spokojny i regularny, ale głównie to, że zbyt mało się ruszają, za długo sypiają (zwłaszcza po obiedzie) oraz za tłusto i za dużo jadają. Ksiądz nigdy nie powinien jeść tyle co parobek chodzący za pługiem czy robotnik rąbiący drwa pod gołym niebem. Otyłość czyni duchownego ociężałym i ściąga nań mało zaszczytne miano pasibrzucha. Post potrzebny od zaraz Aby nie stali się pasibrzuchami, „Medycyna pasterska” zaleca księżom mniej jeść i pić, żywić się chudym mięsem, unikać potraw mącznych, napojów alkoholowych (piwa), nieruchliwości, długiego snu i poobiedniej sjesty. Parę łyżek rosołu, jedna potrawa mięsna, jarzyny i owoce, w post zaś jakaś zupa, parę jaj lub kawał ryby i jarzyny lub legumina – to powinno wystarczyć na zwykły obiad na plebanii. Z okazji odpustu czy wizytacji można dołożyć jakąś potrawę. Wszelkie zaś serwowanie dań „bez końca”, do tego „oblewane gęstymi kielichami różnorakiego wina” szkodzi zdrowiu, kieszeni i cnocie. Duchowny winien wystrzegać się smakoszostwa, żarłoczności i pośpiechu. Nie jeść ani za czę- sto, ani potraw zbyt wykwintnych i drogich, nie jeść dla zadowolenia smaku, ale zawsze „z wyższej pobudki” – radzi doświadczony duszpasterz. Ponadto – o ile to możliwe – wskazane jest, by kapłani w dni wyznaczone przez kościół, dla dania dobrego przykładu wiernym, zachowywali posty, „uważając post za środek zapobiegający wybujałości soków żywotnych, a tem samem nie tylko etyczny, ale także higieniczny”. W zrzucaniu zbędnych kilogramów duchownym skutecznie powinny też pomóc kąpiele, ruch, masaże i oczywiście podróże do Marienbadu lub Karlsbadu. Praca uwłacza Praca fizyczna w Polsce nie jest dostępna dla księży. Proboszcz stałby się pośmiewiskiem ludu, gdyby chciał zastępować parobka – wyjaśnia bp Pelczar. Księdzu wypada zatem jedynie bawić się w uprawę kwiatów, pielęgnowanie drzew owocowych, pszczelarstwo, a w domu w wyrabianie sztucznych kwiatów do kościoła czy oprawianie własnych książek. Także tańce czy uprawianie takich sportów jak jazda konna, jazda na łyżwach, szermierka nie licują z powagą kapłana. Źle też bywa postrzegany wielebny, który grywa w restauracji w bilard albo w publicznym ogrodzie zabawia się przy piwie w kręgle. Ale temu akurat bardzo łatwo zaradzić. Zawsze przecież ksiądz może się postarać na plebanii o bilard dla własnego użytku albo w swoim ogrodzie urządzić kręgielnię – podpowiada podręcznik. Wielce przy tym dla wszystkich duszpasterzy wskazane jest odbywanie niezależnie od pogody codziennych i przynajmniej godzinnych przechadzek. Dla zachowania zdrowia, a przy okazji w trosce o bujność włosów (!), duchownym zaleca się dbanie o unikanie nadmiaru pracy umysłowej. Po dwóch godzinach wysiłku umysłowego koniecznie powinni choć przez kwadrans wypoczywać. W przeciwnym razie może ich dopaść neurastenia, czyli osłabienie nerwów. Przypadłość ta atakuje bowiem nie tylko anemiczne kobiety, jak zwykło się uważać, ale często także młodych kapłanów. I choć z pozoru wydają się oni zdrowi, nie są jednak w stanie odprawić mszy ani odmówić brewiarza. Ta dziwna niemoc księży – zdradza sekret bp Pelczar – pochodzi zwykle z nadmiaru pracy umysłowej oraz z „nocnych pollucyj, których źródłem dawny samogwałt albo wielkie osłabienie”. A.K. strona 28 SZKIEŁKO I OKO LISTY OD CZYTELNIKÓW nr 8 (834) 26.02 – 3.03.2016 r. Fakty i Mity oraz całą gazetę „FiM”. Wierzę, że wszyscy wyjdą z tego obronną ręką, a w przyszłości ci, którzy do tego doprowadzili, słono za to zapłacą. Liczę także na poparcie innych mediów wolnościowych, bo na konserwatywne i klerykalne liczyć nie ma co – one są wykonawcą zleceń obecnie rządzących. Trzymajcie się – prawda Was i nas wyzwoli. Alleluja i do przodu! Józef Frąszczak Wierzę w Was! To, co wydarzyło się w redakcji „FiM”, to kolejny zamach na demokrację i wolność słowa w naszym kraju. Bardzo wstrząsnęła mną wiadomość o aresztowaniu naczelnego, Pana Romana. Chcą nam zamknąć usta, bo boją się prawdy. Mieszkam w pisowskim mieście i regionie, gdzie coraz trudniej dostać Wasz tygodnik. Tylko nie wiem, czy z powodu wzrostu zainteresowania, czy ze względu na treści jest bojkotowany. Chciałbym z tego miejsca podziękować za publikację mojego listu w ostatnim numerze. Zapewniam Was, że byłem, jestem i pozostanę wierny Waszej redakcji, jak i swoim poglądom, które z Waszymi mają wspólny mianownik. Nikt nie zamknie mi ust, nawet gdybym miał z Panem Romanem, całą redakcją i nam podobnymi dzielić wspólną celę. Wierzę w to, że prawda zwycięży. Wierzę w Was i w Pana Romana. Takiej sytuacji można było się spodziewać, ale nie sądziłem, że z takim rozmachem. Trzymajcie się, pozdrowienia dla całej redakcji, dla Pana Naczelnego. Chcę, żebyście wiedzieli, że jestem z Wami – na dobre, a tym bardziej teraz... Bartłomiej Niełacny Alleluja i do przodu! CBŚ pod rządami PiS-u, wchodząc do siedziby redakcji „Faktów i Mitów”, moim zdaniem było tylko wykonawcą zlecenia. PiS w taki sposób chce ubezwłasnowolnić nieprzychylne im media i instytucje, czego dobitnym przykładem może być Trybunał Konstytucyjny oraz media publiczne. Nie może tego zrobić wprost, więc robi w sposób zawoalowany. Ubezwłasnowolnienie TK polega nie na jego bezpośredniej likwidacji, tylko na niezaprzysięganiu sędziów, także tych, którzy zostali legalnie wybrani, co powoduje paraliż TK. Jeśli idzie o media, a w szczególności „Fakty i Mity”, to nie mogą zakazać ich bezpośredniej dystrybucji, ponieważ boją się reakcji UE, która jest wyczulona na wolne media. Dlatego preparują oskarżenia o podłożu kryminalnym przeciwko właścicielowi i redaktorowi naczelnemu, Romanowi Kotlińskiemu. Nie wierzę w zarzuty względem Jonasza, z daleka widać, że jest to szyte zbyt grubymi nićmi, lecz oni dyskredytując Naczelnego, chcą ubezwłasnowolnić całą gazetę. PiS zdaje sobie sprawę, że bez Jonasza nie ma „FiM”, tak jak bez Jerzego Urbana nie ma tygodnika „NIE”, więc i on powinien mieć się na baczności. Mam nadzieję, że Roman Kotliński z pomocą dobrych prawników zdoła się oczyścić z tych zarzutów i dalej będzie wraz z tygodnikiem „Fakty i Mity” demaskował przekręty Kościoła oraz rządzących, bo gdyby się okazało – w co nie wierzę – że te zarzuty są prawdziwe, to byłoby to ze szkodą dla całego ruchu ateistycznego i wolnomyślicielskiego. „Fakty i Mity” oraz „NIE” są ostoją normalności w naszym kraju, a kasacja chociażby jednego z nich spowoduje, że i ten drugi może czekać podobny los i ulegnie likwidacji. Trzymam kciuki za Romana Kotlińskiego robicie. Pod wpływem tego, co się stało, pozwoliłem sobie napisać wiersz. Drogi Bracie... Choć prawdę głosisz, toś niewygodny, Więc Cię pojmali i osadzili, W kraju nad Wisłą, mit o wolności Został zdeptany w tej właśnie chwili. Jakież to smutne, gdy łeb podnoszą Te najmroczniejsze z kart historii, Ci co nienawiść mają na twarzach Pojąć nie mogę, że chodzą w glorii. Nie mogę pomóc Ci drogi bracie, Tylko pocieszyć, wszystko co mogę, Bo mam nadzieję, że Ci opatrzność Wskaże bezpieczną do domu drogę. Z wyrazami szacunku Krzysztof Iwańczyk Ziobrowskie metody Tygodnik „Nie” o Faktach i Mitach. Dziękujemy! „Ciemny lud” nie kupił Z dużym zaskoczeniem i oburzeniem (chociaż właściwie można się było tego spodziewać) przyjąłem wiadomość o najściu przez CBŚP na Waszą redakcję i zatrzymaniu Jonasza. Te „małe, złośliwe ludziki”, które za tym stoją, od dawna uważają Polaków za debili, którym można wcisnąć każdy idiotyzm, bo „ciemny lud to kupi”. Za ciemną masę, którą można lepić jak plastelinę dla własnych interesów. Oni myślą, że uwierzymy, iż Jonasz był takim skończonym idiotą (jakimi są oni sami) i jakieś kompromitujące go materiały przetrzymywał w biurkach i komputerach kolegów w redakcji?! No trudno sobie wyobrazić większy absurd. Przecież tu jak na dłoni widać, że chodziło im o materiały zgromadzone przez was, dla nich niewygodne, a także o dane Waszych informatorów, od których macie tak wiele baaardzo ciekawych, a niewygodnych dla nich informacji. I TO BYŁ GŁÓWNY POWÓD TEGO NAJAZDU!!! Ale postarajcie się dalej działać, mimo tych ciężkich ciosów, jakie na Was spadły, bo dla wielu Polaków (także katolików) jesteście bardzo ważną kopalnią prawdy o tym, co się dzieje w tym biednym, sponiewieranym kraju. Jeszcze raz przyjmijcie wyrazy wsparcia, otuchy i solidarności od jednego z Waszych stałych czytelników i sympatyków. I przekażcie, jeśli tylko możecie, te wyrazy wsparcia otuchy i solidarności Jonaszowi, którego „imiennik” długo przebywał w brzuchu „wielkiej ryby”, ale przecież się wydostał. Niech będzie on symbolem dla Niego. Wiktor Waligóra Wiersz dla Jonasza Życzę Panu Redaktorowi Naczelnemu i całej Redakcji „Faktów i Mitów” siły i wytrwałości w starciu z tym, co Was spotkało. Oby Was nie opuściło przekonanie w sens tego, co Zgodnie z obyczajami „prawników” w rodzaju Ziobry i tej całej kliki, która blagą i podstępem wkradła się w zaufanie naiwnych Polaków, zostaliście kolejną, pierwszą wśród mediów drukowanych, ofiarą usłużnych prokuratorów i nadposłusznych policjantów. Proszę przyjąć wyrazy szacunku i poparcia od jak najbardziej szeregowego Polaka drugiej czy może jeszcze dalszej kategorii (wg klasyfikacji tego zabawnego faceta, który niczego dotychczas nie umiał i nie zdołał). Trzymajcie się, dzielni i kochani, wielu Wam wierzy i ufa! Józef Andrzej Unger Solidaryzuję się z Wami! 17 lutego 2016 r. stowarzyszenie „Towarzystwo Dziennikarskie” wydało oświadczenie w związku z najściem policji w dniu 15 lutego na redakcję tygodnika „Fakty i Mity”, w którym pisze m.in.: „Nie wiemy, jakie były powody akcji policji i prokuratury, ale wkroczenie do jakiejkolwiek redakcji i konfiskata materiałów redakcyjnych, które objęte są tajemnicą dziennikarską, jest wydarzeniem budzącym najwyższy niepokój. Tym bardziej że dotyczy to redakcji bardzo ostro krytykującej Kościół katolicki, z którym rządząca partia oficjalnie się identyfikuje”. Również i ja, solidaryzując się z prześladowaną politycznie redakcją „Faktów i Mitów”, jednego dnia obszedłem 10 kiosków i w każdym kupiłem po jednym egzemplarzu tygodnika, które następnie na moim osiedlu wrzuciłem lokatorom do ich skrzynek na listy. Andrzej Trzymajcie się! Jestem w szoku i nadal nie wierzę w to, co przeczytałam. Bardzo Wam współczuję tego koszmaru i życzę, aby wszystko wróciło do normy. Żadna władza nie ma prawa kneblować ust dziennikarzom, nikt o racjonalnym spojrzeniu tego nie poprze. Trzymajcie się, jesteśmy całym sercem i myślami z Wami, a zwłaszcza z Jonaszem. Nie daj się, drogi Romku. Jeśli trzeba będzie, my – czytelnicy „FiM” – wyjdziemy na ulice, KOD też pewnie się odezwie. Nie dajcie dyktaturze zabrać naszej kochanej gazety, jedynego promyka racjonalizmu w tym klerykalnym kraju. Tereska z Jastrzębia Drodzy Czytelnicy! Kochani! Apelujemy do Was, abyście domagali się wyraźnej ekspozycji „Faktów i Mitów” w punktach sprzedaży prasy. To obowiązek sprzedawców, egzekwujmy go i bądźmy widoczni! Redakcja Informujemy, że zmienił się adres korespondencyjny naszej redakcji. Piszcie do nas na adres: ul. Łąkowa 2d, 95-100 Zgierz. Redakcja BEZ DOGMATÓW Fakty i Mity nr 8 (834) 26.02 – 3.03.2016 r. Joanna w krainie kaczystów W Kaczy interes „Zwierzęcym folw a r ku ” r z ą d z ą świnie. W polskim kaczka, ale różnicy nie robi to żadnej. Choć kalendarzowo jest rok 2016, mentalnie panuje orwellowski „Rok 1984”. Powoli, ale systematycznie zmieniana jest nie tylko otaczająca rzeczywistość, ale przede wszystkim historia. Przeszłość musi być nędzna, obrzydliwa, haniebna, a ludzie, którzy ją tworzyli – odrażający, brudni, źli, bo tylko na takim tle uwidoczni się „dobra zmiana”. To zapowiedziane przez marionetki prezesa hasło klucz uwiodło 38 proc. głosujących w ostatnich wyborach. Prawie co piąty Polak nie chciał pamiętać, jak wyglądały rządy kaczystów w latach 2005–2007. Zamiast łomotu do drzwi o szóstej rano słyszeli szelest pięćsetek na każde dziecko. Zamiast brania w kamasze i do aresztów wydobywczych, widzieli dawanie seniorom bezpłatnych leków, bezrobotnym – intratnej pracy, a młodym – oszałamiających perspektyw, które uchronią przed wyjazdem do bezbożnej Unii. Wciąż nie przemyli oczu zasnutych mgłą pożądania lepszego życia obiecanego przez PiS. W najnowszym rankingu zaufania na pierwszym miejscu jest prezydent Duda, który zdetronizował Ryszarda Petru, na trzecim – premier Szydło. W pierwszej piętnastce aż siedmiu kaczystów, w tym takie filary nowego, wspaniałego świata jak Ziobro, Macierewicz, Gowin, Morawiecki i oczywiście sam Kaczyński. To utwierdza w przekonaniu, że są na dobrej drodze. Trzeba iść dalej, skoro nie zaszkodziły szwindle z Trybunałem Konstytucyjnym, ma- Jest alternatywa U nifestacje KOD-u, łgarstwa głoszone w żywe oczy, bezczelne uśmieszki, buta, arogancja, zatrudnianie swoich, miliony dla Rydzyka. Prezes i jego świta doskonale wiedzą, że dodatkowego chleba starczy dla nielicznych i nie na długo. Dlatego od początku fundują ludowi igrzyska. Ponieważ zawsze bardziej rozgrzewają rozgrywki personalne niż instytucjonalne, po Trybunale Stanu przyszedł czas na ostateczną rozprawę z Wałęsą. To dla PiS sprawa kluczowa. Prezydent Lech Kaczyński musi być więcej niż tylko ofiarą wypadku lotniczego. Nawet jeśli pochowaną na Wawelu. Kolejna komisja Macierewicza to tylko bicie piany, które niczego nie zmieni, bo miłośnicy PiS nie potrzebują dowodów, by wierzyć w zamach, a reszta i tak nigdy nie uwierzy. Ponieważ nawet ofiara zamachu wciąż pozostaje ofiarą, koniecznoś- cią jest inne wyniesienie nieżyjącego bliźniaka. Takie, które wreszcie uzasadni żądanie pomników, ulic, szkół, honorowych obywatelstw i stale kwestionowany Wawel. Absolutnie idealne jest uczynienie z L echa Kaczyńskiego prawdziwego bohatera „Solidarności”. Człowieka obalającego nie tylko flaszki, ale i przebrzydły ustrój, którego już się wprawdzie nie odzieje w nowy mundur wyklętych, ale można ubrać w szaty bohatera stanu wojennego i Porozumień Sierpniowych. Oczywiście Magdalenki i Okrągłego Stołu już nie, choć tam właśnie był. Na przeszkodzie nowemu mitowi stoi inny Lech. Wałęsa. Na własne nieszczęście, a szczęście prezesa PiS, niekryształowy, narcystyczny megaloman, który w poczuciu własnej wielkości – zamiast dumnie milczeć – odpowiada bredniami na zarzuty z szafy Kiszczaka. To oczywiście woda na młyn kaczej intrygi, bo tłumaczą się winni. Wałęsa nie musi i nie powinien. Bronią go późniejsze dokonania, które teraz prezes chce mu odebrać, by ozdobić nimi skronie nieżyjącego bliźniaka. Akcja się zaczęła i nic jej nie powstrzyma. Wałęsa jest wprawdzie oficjalnie uznany za poszkodowanego, ale od czego IPN, Ziobro i podległy mu wymiar niesprawiedliwości oraz dziesiątki małych ludzi, którzy chętnie oplują każdego, bo mogą się wywyższyć, tylko depcząc innych. Ogólnopolskie Stowarzyszenie Internowanych i Represjonowanych wzywa Wałęsę do oddania im pieniędzy z Nagrody Nobla. Za nimi pójdą inni. Polska jeszcze bardziej się podzieli. Elektryka, który został prezydentem, będą bronić już nie tylko jego zwolennicy, ale wszyscy, którzy nie chcą kaczystowskiej zmiany. A Jarosław Kaczyński im wyżej wdrapie się na drabinkę kariery, tym będzie mniejszy. Praw fizyki nie zmieni nawet PiS. prof. JOANNA SENYSZYN senyszyn.blog.onet.pl; senyszyn.eu większa niż wielkość konsumpcji. A mogłaby być jeszcze większa, bo zwiększyłby się popyt, gdyby obywatele posiadali więcej środków finansowych redystrybuowanych w mechanizmie BDP. Gdyby BDP wprowadzać stopniowo, okazałoby się, że jego sfinansowanie jest możliwe. To policzyli ekonomiści m.in. z Fino przeprowadzenie referendum w tej sprawie ko rośnie. Wraz z nierównościami rośnie landii i Szwajcarii. BDP nie tylko ich zdaniem („FiM” 6/2016). W Polsce rzecznikiem BDP niezadowolenie społeczne i radykalizacja jest możliwe, ale opłaci się każdemu. jest między innymi prof. Ryszard Szarfenpolityczna coraz większej liczby obywateli. Zdecydowana większość ludzi mimo miniberg. W swoim artykule na ten temat przytoW 2012 roku 125 milionów Europejczyków malnego dochodu chce i będzie pracować. Każczył jako motto słowa Philippe’a Van Parijsa (24 proc.) określanych było przez instytucje dy z nas póki ma siłę i możliwość pracy tego by z 2000 roku: „Jeżeli rzeczywiście leży nam europejskie jako ubodzy lub zagrożeni ubóchciał. A przecież poświęcenie się opiece nad na sercu wolność, dajmy ludziom bezwastwem. Idea takiego dofinansowania znana dziećmi, pracy przy utrzymaniu domu, twórczorunkowy dochód”. jest od wielu lat. Jednak u nas z siłą godną ści czy edukacji albo pożytecznemu hobby też lepszej sprawy wypierana ma swoje pozytywne znaczejest z publicznej debaty do nie. Skutkiem wprowadzespołecznej nieświadomości. nia BDP będzie też powięk14 stycznia 2013 r. wpłynęszenie skłonności obywateli ła do Komisji Europejskiej do podejmowania działalnoInicjatywa Obywatelska na ści gospodarczej wiążącej się rzecz BDP. Tym samym rozz umiarkowanym ryzykiem. poczęła się trwająca w EuTo kolejna szansa na rozwój ropie ponad rok kampania społecznej aktywności. Warto realizowana we wszystkich także zwrócić uwagę, że dla krajach Unii Europejskiej. wielu firm o przestarzałych Chodziło o zebranie miliometodach pracy będzie to bona podpisów w co najmniej Europejska inicjatywa Bezwarunkowego Dochodu Podstawowego dziec do modernizacji sposo7 krajach UE. To zobowiąbu realizacji usług i produkOczywiście pojawia się pytanie, skąd na to zywałoby Parlament Europejski do postawiecji (przedsiębiorca np. zamiast zatrudniać ludzi wziąć pieniądze? Ale to źle postawione pytania tej inicjatywy na porządku obrad. Niez łopatami, wykorzysta koparkę). nie. Faktycznie wszyscy żyjemy z pieniędzy tylstety, nie udało się zebrać wymaganej liczby Staram się zalety BDP propagować, bo sąko pośrednio. Żyjemy z wymiany dóbr, któpodpisów. dzę, że nie powinno się odcinać jej drogi do rych pieniądze są ekwiwalentem. Właściwie W Polsce inicjatywę tę podjęła m.in. parnaszych umysłów. Wiem także, jak wiele napostawione pytanie jest takie: czy jako spotia Zieloni. Wspierał nas Ruch Sprawiedliwomiętnego sprzeciwu ona budzi. Szczególnie łeczeństwo jesteśmy w stanie wytworzyć taką ści Społecznej Piotra i Agaty Ikonowiczów w naszym polskim społeczeństwie. Jednak ilość dóbr i usług, aby wszyscy obywatele moi Dom Wszystkich Polska Ryszarda Kalisza. w tak niebezpiecznych czasach warto szukać gli otrzymać ekwiwalent pieniężny w wysokości Dziś BDP zamierza wprowadzić Finlandia, rozwiązań fair, bo mogą okazać się naszym raplanowanego BDP? Żyjemy w czasach nadproa w ostatnich dniach w Szwajcarii zebrano tunkiem. ANNA GRODZKA dukcji. Wartość produkcji i usług jest znacznie ponad 100 tysięcy podpisów pod wnioskiem [email protected] Bezpieczeństwo dla każdego ległam z pozoru wariackiej, nierealnej i niefunkcjonalnej, ale jednak realnej i fascynującej sile idei Bezwarunkowego Dochodu Podstawowego. Kilka lat temu zetknęłam się z pomysłem, który na pierwszy rzut oka wydał mi się całkowicie szalony. W każdym razie, jak się później przekonałam, nasze umysły zmulone neoliberalną propagandą odrzucały go odruchowo bez refleksji. Ale ja, podobnie jak miliony ludzi w całej Europie, którzy pochylili się nad tym projektem, doznałam olśnienia! Chodzi o Bezwarunkowy Dochód Podstawowy (BDP). Idea ta zakłada, że każdy obywatel, niezależnie od swojej sytuacji materialnej, otrzymywałby co miesiąc od państwa jednakową, określoną ustawowo, kwotę pieniędzy, która pozwalałby mu na egzystencję na minimalnym poziomie (patrz m.in. „FiM” 47/2015). W starej Europie mówi się, że miałoby to być z grubsza (w różnych wariantach) 1000 euro, a w mniej zamożnej Polsce mówiono o kwocie około 1500 zł. Idea ta ma zapewnić każdemu członkowi społeczeństwa pieniężny „udział” w krajowym PKB. Skoro państwa finansują dostępną dla biznesu i dla każdego człowieka infrastrukturę – jak szkoły, komunikację, bezpieczeństwo itp. – to dlaczego nie miałoby finansować ludzkiego życia, choćby na minimalnym poziomie. Dziś świat nie potrafi poradzić sobie z ubóstwem. Co więcej, liczba ubogich szyb- strona 29 strona 30 JAJA Z MIASTA, JAJA ZE WSI Plotki i rekiny B ogumiła Wander (73 l.) pożegnała się z telewizją 14 lat temu, ale teraz chętnie by tam wróciła. Spikerka pracę w TVP zaczęła w 1970 roku. W 2002 roku złożyła wymówienie, bo – jak mówiła – czuła się odstawiona przez ówczesne szefostwo na boczny tor. „Nie utyłam, nie mam braków w uzębieniu i wszystkie zęby mam swoje, gęste włosy też są moje. Nie mam sklerozy, dobrze się czuję” – wylicza swoje atuty, zapewniając, że ma mnóstwo wigoru i mogłaby wrócić na mały ekran. „Przyjaciele i znajomi powtarzają mi, że dobrze wyglądam. Nie czuję się zobligowana wiekiem” – dodaje ikona telewizji sprzed lat. Na razie nikt jej powrotu do pracy nie zaproponował. Emerytowanej prezenterce muszą wystarczyć okazjonalne zaproszenia do telewizji śniadaniowych. go syna i córkę zapisał do prywatnej szkoły katolickiej. Kosztuje go to 24 tys. rocznie za dwójkę dzieci. Natasza Urbańska (39 l.) posyła córkę Kalinkę do dwujęzycznej podstawówki, która gwarantuje, że lekcje angielskiego będą prowadzone wyłącznie przez cudzoziemców. Płaci za to 21 tys. rocznie. Małżonkowie aktorzy Paweł Wilczak (51 l.) i Joanna Brodzik (43 l.) zapisali synów Jana i Franciszka do prywatnej szkoły o profilu sportowym. Płacą 31 tys. rocznie za dwoje dzieci. Dwaj synowie Małgorzaty Rozenek (38 l.) uczą się w prywatnej szkole francuskojęzycznej. Rok nauki jednego dziecka kosztuje 19 tysięcy złotych. Do tego należy doliczyć płacone co roku wpisowe w wysokości 1600 zł. Piotr Rubik (48 l.), mimo że sam prowadzi szkołę muzyczną, swoją córkę Helenkę zapisał do szkoły brytyjskiej. Rok nauki kosztuje w niej 68 tysięcy złotych. Rekordzistą jednak jest Piotr Kraśko (45 l.). Za rok nauki synów Konstantego i Aleksandra w szkole brytyjskiej z indywidualnym tokiem nauczania płaci... 141 tysięcy złotych rocznie. J akiś czas temu była kochanka Krzysztofa Rutkowskiego (56 l.) obwieściła, że ma z nim 6-letniego syna Aleksandra. W śród celebrytów panuje moda na posyłanie dzieci do drogich prywatnych, a najlepiej dwujęzycznych szkół. Rozpiętość cen i ofert jest ogromna. „Fakt” donosi, że stosunkowo „mało” za edukację dzieci płaci Bartosz Opania (46 l.).Aktor swoje- Ten początkowo szedł w zaparte i twierdził, że w ogóle nie zna Joanny Zych. Jednak kiedy sąd zarządził przeprowadzenie badań DNA, samozwańczemu detektywowi trochę odświeżyła się pamięć... Przyznał, że faktycznie mógł uprawiać seks z panią Zych. Test genetyczny miał być wykonany na początku lutego w Warszawie. Rutkowski nie stawił się na pobranie próbki. Tłumaczył, że nie mógł przyjechać, bo był za granicą. Teraz namawia byłą kochankę, by w ogóle zrezygnowała z badań. Chce się z nią dogadać poza sądem. – Rutkowski zwrócił się do mnie ze słowami: „Musimy porozmawiać, coś ustalić poza sądem i ja nie pytam, czy, tylko ile” – ujawniła w rozmowie z „Super Expressem” Joanna Zych. PROWINCJAŁKI Głupi i głupszy D wóch młodych pijaków z Gliwic założyło się o to, który z nich szybciej zejdzie po balkonach z 9 piętra. Jeden z nich spadł z ósmego. Gdyby nie sznurki na pranie, które zamortyzowały upadek, 20-latek pewnie by nie przeżył. Ma złamany kręgosłup i czeka go długa rehabilitacja. Drugi z mężczyzn, 23-letni, widząc, co stało się z kolegą, przerwał wędrówkę w dół i wrócił na swój balkon. Awanturował się w obecności policjantów i trafił na izbę wytrzeźwień. Nie tędy droga Sally Miller ma obecnie 77 lat. Płomienny romans z młodszym o 7 lat Billem miał połączyć ją w 1983 roku. Wówczas były prezydent USA był gubernatorem stanu Arkansas i od 8 lat był już żonaty z Hillary Clinton (69 l.). Z upojnych chwil w sypialni Sally Miller zapamiętała pewne nietypowe skłonności Clintona... „Przebierał się w moją plisowaną koszulę nocną i tańczył po pokoju, grając na saksofonie” – wspomina. Miał jej też wyznać, że jego małżonka rzadko uprawia z nim seks, ponieważ... woli kobiety. Sally Miller obawia się, że jej wyznania mogą zdenerwować byłą pierwszą damę, która stara się o nominację Partii Demokratycznej w nadchodzących wyborach prezydenckich w USA. Przed gniewem Hillary Clinton ma ją chronić – jak szczerze wyznała – naładowany pistolet, który zawsze ma w zasięgu ręki. E D wa lata temu u Kory (65 l.) wykryto raka jajnika. Szybka operacja i chemioterapia przyniosły spodziewane efekty. Żeby utrzymać stan remisji choroby, artystka musi przyjmować bardzo drogie leki. Jedno opakowanie kosztuje 18 tysięcy złotych, ponieważ lek nie jest jeszcze refundowany. „Mogłabym go brać do końca życia, ale moje uposażenie majątkowe na to nie pozwala. Nawet jakbym wszystko sprzedała, to nie wiem, czy byłoby mnie stać na dłuższe zażywanie. Lek poszedł jednak do refundacji, czekamy na decyzję. Chciałabym po prostu jeszcze żyć” – wyznała wokalistka. D awna kochanka Billa Clintona udzieliła odważnego wywiadu brytyjskiemu dziennikowi „Daily Mail”. nr 8 (834) 26.02 – 3.03.2016 r. Fakty i Mity lton John (69 l.) postanowił zaskoczyć londyńczyków, a konkretnie – pasażerów czekających na pociąg na stacji kolejowej St. Pancras. Artysta niespodziewanie zasiadł tam przy fortepianie i zagrał kilka piosenek ze swojego najnowszego albumu. Wokół muzyka od razu pojawił się spory tłumek. Ludzie robili mu zdjęcia i nagrywali filmy, które w kilka minut podbiły brytyjski internet. „Cieszcie się tym fortepianem, to prezent! Kocham Was!” – taki wpis zostawił muzyk na instrumencie, który ma tam zostać i służyć podróżującym. Tym gestem muzyk podbił serca swoich fanów i... genialnie zareklamował najnowszą płytę. L eonardo DiCaprio wstępnie zgodził się zagrać Władimira Putina – ogłosiła rosyjska niezależna telewizja Dożd. Obok DiCaprio w filmie ma wystąpić kilka innych hollywoodzkich sław, których nazwisk na razie nie ujawniono. Produkcja ma być „politycznym thrillerem z faktami z życia i pracy prezydenta Rosji”. Zdjęcia mają się rozpocząć wiosną tego roku. Film ma być kręcony w Rosji, Stanach i Europie. B lisko Brzezin środkiem autostrady maszerował pijany 40-latek. Była noc. Jeden z kierowców próbował go ominąć, wykonał gwałtowny manewr i wpadł do rowu. Okazało się, że spacerowicz jechał wcześniej samochodem ze swoją partnerką. Para pokłóciła się i mężczyzna kazał natychmiast się wysadzić. Koń najtrzeźwiejszy W Róży Podgórnej (woj. lubelskie) trzej bracia i ich kolega, wszyscy pijani, prowadzili wóz konny. Po przejechaniu kilkuset metrów „kierowca” zjechał do rowu. Wszyscy spadli. 39-letni woźnica został poturbowany przez konia i przejechany kołem wozu. Ma liczne złamania i wybite zęby. Jego kompanom nic się nie stało. Napalony mąż Na komisariat w gminie Milejów (woj. lubelskie) zadzwoniła kobieta, informując, że jej 24-letni mąż oblał benzyną dom i chce go podpalić. Kiedy mundurowi przyjechali, już się fajczyło, a podpalacz biegał z siekierą, którą zaatakował policjantów. Mężczyzna miał 1,5 promila alkoholu. Odpowie za spowodowanie zagrożenia życia wielu osób, znęcanie się nad rodziną i atak na policjantów z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Grozi mu 10 lat więzienia. Zakupoholik 59 -letni mieszkaniec Włodawy ukradł wózek dziecięcy i sanki. Zeznał, że potrzebował ich do przewożenia zakupów, bo to wygodniejsze niż dźwiganie reklamówek. Grozi mu 5-letnia odsiadka. Powrót taty 76 -letni Ryszard K. z Raciborza (woj. śląskie) po kilkuletniej tułaczce po Polsce wrócił do rodzinnego domu. Wziął ze sobą pistolet. Otworzył mu 52-letni zięć, którego 76-latek na miejscu zastrzelił. Później strzelił do 53-letniej córki, która przeżyła, a na koniec zabił się strzałem w głowę. Ryszardowi K. kilka lat temu zmarła żona. Mężczyzna nie potrafił dogadać się z rodziną w sprawach spadkowych. Majątek, na który latami pracował w Stanach – w tym dwa domy – został przepisany na jego wnuki, a on sam musiał się wyprowadzić. Propozycja powrotu 56 -latek z Jaworzna zaszedł od tyłu swoją byłą partnerkę, przystawił jej pistolet do pleców i zagroził, że jeśli do niego nie wróci, to zginie. Kobieta zaczęła okładać „eksa” torebką. W pewnym momencie pistolet wystrzelił, ale nikomu nic się nie stało. Rozwścieczony mężczyzna uderzył 53-latkę rękojeścią pistoletu w głowę. Został aresztowany kilka godzin później. Kolumnę redaguje JUSTYNA CIEŚLAK [email protected] ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE Fakty i Mity nr 8 (834) 26.02 – 3.03.2016 r. A B C D E F G 1 H I 4 6 2 J K 3 28 16 18 37 26 4 Żona uspokaja męża, który ma depresję i grozi samobójstwem: – Błagam, nie rób tego! Przecież masz po co żyć! Auto niespłacone, meble niespłacone, a dom ledwo w połowie! Żona wraca do domu i zastaje męża w czasie gotowania. Na stole palą się świece i stoją dwa nakrycia. – Och! Kochanie! Co za niespodzianka! – Żebyś, k...a, wiedziała! Nie spodziewałem się ciebie przed poniedziałkiem! Jeśli robisz wszystko, żeby uszczęśliwić małżonkę, a ona i tak jest niezadowolona, cokolwiek byś dla niej zrobił, 21 35 3 Humor 25 12 40 2 L 32 9 29 14 1 5 36 31 20 8 6 34 11 7 13 7 30 19 8 33 39 17 24 9 23 15 10 A 1 B 5 6 22 C D E 38 F G H 4 I J K27 32 L 10 strona 31 przypomnij sobie historię Adama i Ewy. Żyli w pieprzonym raju, a to i tak było dla niej za mało! Mąż wieczorem po pracy wyciągnął z barku butelkę whisky. – Jeżeli wypijesz choć kropelkę, dzisiaj nici z seksu – ostrzega żona. Mąż usiadł za stołem w milczeniu. – No i o czym myślisz? – pyta żona. – Myślę, co lepsze: 12-letnia whisky czy 50-letnia dupa… Tato, to prawda, że prawdziwy mężczyzna powinien zachować zimną krew w sytuacjach dramatycznych? – Tak synu, to prawda. – To co chcesz najpierw zobaczyć – mój dzienniczek czy rachunek za nowe futro mamy? Określenia słów znajdujących się w tym samym wierszu (lub kolumnie) diagramu zostały oddzielone bombką. 25 12 Poziomo: 2 40 1) co oślepiającego ma w sobie natura? l oblatany w służbie klasztornej l często używa3 sierpa lub haka 2) jaka ona, taka nać l wstrętny insekt l w teatrze niejedna wisi na niej lampa l w kompanii , 28 l l 3) łączy kolano, materiały l21co może ma24 25 1 kostkę 2 3 i4 5 z leniem 6 7 robi dzień 8 9 cały 10 13 szlachetnego 14 1516 16 17 być 18 w żarówce? 19 20 21każda 22 23 35 11 12 - swe interesa 4) jaka koronka ma błędne pióra? l ilość płynu z ust do ust l król Julian XIII z Madagaskaru l bezpieczny z gumką . 18 37 l z zuchem za pan brat 5) ma w26domu nań staje się tęższy? 26 pracę 27 28 29 30lub31na dworze 32 33l czy 34 chory 35 36 37 38 39 40 9 6) koralowy kolonista l ciołek, kołek, kiep, matołek l PiS by wolał w Polsce prać l miejsce kapitału 7) nigdy nie usłyszy14„ojcze nasz” l bywa w szklance wody l król przy stole l Mona to ona 29 8) macha skrzydłami nad poetami l drużyny – rządowe lub sportowe l posiadłość 36 ziemska, nie zła 1 l l l 9) służy do mielenia w maglu wojsko, order lub klub króluje wśród frutti di mare można o nią zagrać wyżej 10) pisał nuty dla Pianisty l20do użycia w celu rycia l31ich zadanie – filtrowanie l wykaz byków w podręczniku Pionowo: 8 A) chyba tylko głupi takie hasła kupi l na co ekshibicjonista wystawia klejnoty? l odgłosy z noszy lub rozkoszy l Emil z34 B) grzywa warzywa l do obsmarowania papy l spis ze stali 11 Nany znany 7 C) straszy, chodząc po kolędzie l w lecie na Krecie l mówi do rymu i do taktu 13 D) cała w kwiatkach, z bakarata l zeszyt dziadka Kajetana l skazanie na wiosłowanie E) Grek walczący pod Troją l ziółko na ulicy l ptaki w 33 30 nosie 39 19akapit w szalecie l woda w niej 17ucieka F) do dziada nie gada l G) kot nie w butach, lecz w ciapkach l pod piersiami l jabłkowy telefon H) golas bez grosza l porażenia, uderzenia l dobre imię twórcy Facebooka 24 I) z regułą dla sióstr i braci l kto ma w nosie, ten się dąsa l był nim niejeden z angielskich królów J) kasuje przy wejściu l zaleta w portfelu l zyski liczy, gdy pośredniczy 23 l tyle waży pudło do prania 15 l komputerowa odnowa l ukochany kwiat Kalego K) fasola z Małgosią 22 l praca w Saksonii38 L) zgodnie z wyrokiem może stracić dla imigrantów l siekierka przy żeberkach10l biała, puszysta w „strefie gazy” 2 3 4 5 6 7 8 9 10 5 27 Litery z ponumerowanych pól utworzą rozwiązanie – dokończenie scenki. Lekarz dzwoni w środku nocy do hydraulika, ponieważ woda zalewa piwnicę jego willi. Hydraulik przybywa z ociąganiem. Staje na schodach, wrzuca do zalewającej piwnicę wody dwie uszczelki i mówi: - 1 2 3 4 5 26 27 28 29 30 31 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 32 33 34 35 36 37 38 39 40 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 , . Rozwiązanie krzyżówki z numeru 6/2016: „Dzień dobry. Skończyły się!”. Nagrody otrzymują: Krystian Pierwoła ze Szczyrku, Ewelina Paciorek z Sopotu, Marek Dąbrowski z Suwałk. Aby wziąć udział w losowaniu nagród, wystarczy w terminie 7 dni od ukazania się aktualnego numeru „FiM” przesłać hasło krzyżówki e-mailem na: [email protected] albo pocztą na adres redakcji podany w stopce. TYGODNIK FAKTY i MITY (Indeks 356441, ISSN 1509-460X); Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępca red. naczelnego: Adam Cioch; Sekretarz redakcji: Paulina Arciszewska-Siek; Dział reportażu: Oksana Hałatyn-Burda, Ariel Kowalczyk – tel. (42) 639 85 41; Dział historyczno-religijny: Bolesław Parma, e-mail: [email protected]; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 630 72 33; Adres redakcji: 95-100 Zgierz, ul. Łąkowa 2d; e-mail: [email protected], tel./faks (42) 630 70 65; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./faks (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE Sp. z o.o., Oddział Poligrafia, Drukarnia w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. Warunki prenumeraty: 1. Prenumerata redakcyjna – 52 zł za II kwartał 2016 r., 156 zł od II do IV kwartału 2016 r. Wpłaty (przekaz pocztowy) dokonywać na adres: BŁAJA NEWS Sp. z o.o., 90-601 Łódź, ul. Zielona 15 lub przelewem na rachunek bankowy ING Bank Śląski: 76 1050 1461 1000 0023 0596 2777. 2. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze. Cena prenumeraty – 52 zł za II kwartał 2016 r., 156 zł od II do IV kwartału 2016 r.; b) RUCH S.A.: Zamówienia na prenumeratę w wersji papierowej i na e-wydania można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: [email protected] lub kontaktując się z Centrum Obsługi Klienta pod numerem: 801 800 803 lub 22 693 70 00 – czynne w dni robocze w godzinach 7.00–17.00. Koszt połączenia wg taryfy operatora. 3. Prenumerata elektroniczna: a) informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl – zakładka PRENUMERATA. Prenumerator upoważnia firmę BŁAJA News Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu. b) www.egazety.pl c) www.nexto.pl 4. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hübsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326, http://www.prenumerata.de. 5. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 782 3712; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 349 1002. 6. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. strona 32 JAJA JAK BIRETY nr 8 (834) 26.02 – 3.03.2016 r. Fakty i Mity Cuda-wianki Doba w gratisie R az na cztery lata – właśnie teraz – mamy rok przestępny, czyli o jeden dzień dłuższy. Rys. Tomasz Kapuściński q Rok przestępny liczy 366 dni a nie, jak zazwyczaj, 365. Dodatkowy dzień ma na celu dopasowanie roku kalendarzowego do roku zwrotnikowego – czyli związanego z obiegiem Ziemi wokół Słońca. Chodzi o to, aby dopasować moment początku kalendarzowej wiosny do momentu faktycznego astronomicznego przesilenia wiosennego – czyli odnotowania przejścia Słońca przez tzw. punkt Barana. Taki kombinowany sposób miary czasu pojawia się wyłącznie w kalendarzach o rachubie opartej na obiegu Ziemi dookoła Słońca lub o rachubie kombinowanej – czyli uwzględniającej zarówno Księżyc, jak i Słońce. q Kiedy wypada rok przestępny? Liczba określająca kolejny rok musi spełnić następujący warunek: być podzielna przez „4”, a jeżeli kończy się na „00” – musi być podzielna przez 400 (czyli rok 2000 był przestępny, ale rok 2100 nie będzie, bo 2100 nie dzieli się na 400). q Dawno temu uważano, że w czasie nadprogramowej doby mogą dziać się dziwne rzeczy. Na przykład – kobieta może oświadczyć się pierwsza. To chyba najpopularniejszy zwyczaj związany z 29 lutego. Według legendy na taki pomysł w V wieku wpadła św. Brygida z Kildare – założycielka żeńskiego klasztoru i patronka Irlandii. W tamtych czasach małżeństwa były najczęściej nieromantycznymi kontraktami zawieranymi przez rodziny. Oświadczyny kobiet miały wprowadzić powiew świeżości do skostniałych zasad i pozwolić wykazać się kobietom. Zwyczaj szybko się przyjął w krajach anglosaskich, a w 1288 r. stał się w Szkocji uchwalonym prawem. Nie wiadomo, ile córek spędzało 29 lutego zamknięte przez ojca na klucz... Jak wyglądały te dziewczęce oświadczyny? Kobieta mogła przyklęknąć, ale nie musiała. Jeśli wybranek w odpowiedzi ją ucałował, znaczyło to, że zgadzał się na ślub. A jeśli na nią... dmuchnął, wiedziała, że dostała kosza. Odmawiający ślubu mężczyzna musiał coś podarować upokorzonej niewieście. Kiedyś był to funt i jedwabna suknia lub rękawiczki. q Takie zaręczyny były jedyną ważną rzeczą zalecaną 29 lutego. W tym dniu – jak powszechnie wierzono – nie warto było brać ślubu, zawierać umowy czy rozpoczynać budowę domu. Urodzonych tego dnia miał dożywotnio prześladować pech. q Według innych przesądów to, co stanie się dodatkowego dnia, tak naprawdę nie nastąpiło. Dotyczyło to m.in. spraw damsko-męskich. Niektórzy sądzili, że zdradzenie partnera tego dnia wcale zdradą nie jest... JC ŚWIĘTUSZENIE Jan Arbuz II – Mamo, czy byłem planowanym dzieckiem? – Ojca spytaj. – Jakiego ojca? – No właśnie. – Kochanie. Chodź tutaj. Dotknij go. Czujesz, jaki twardy? – No czuję... – Ile ci razy mówiłem, żebyś zamykała chlebak?!!