czy kościół ma za dużo świętych?
Transkrypt
czy kościół ma za dużo świętych?
CZY TRUDNO JEST BYĆ DZIŚ CZŁOWIEKIEM UCZCIWYM? O. Kornelian Dende – 7 lipca 1992 O. Marcel Sokalski: Witam Was zacni Rodacy i miłe Rodaczki sławami: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Czy trudno jest dziś być człowiekiem uczciwym, prawym i szlachetnym? Nie jest trudno tym ludziom, którzy kochają Boga ponad wszystko, a bliźniego według wzoru miłości, jaki pozostawił nam Chrystus: „Miłujcie się wzajemnie tak, jak Ja was umiłowałem”. Czy trudno jest być dziś człowiekiem uczciwym? O. Kornelian Dende: Witam Was Zacni Rodacy i Miłe Rodaczki staropolskim: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Dzisiejsze czasy są ponoć najlepsze dla oszustw, złodziei, kłamców i innych przestępców, a najgorsze dla ludzi uczciwych i prawych. Słyszy się często: „uczciwość dziś nie popłaca”! Szlachetny człowiek czuje się w dzisiejszym społeczeństwie nie na miejscu. Uważa się go za głupiego i naiwnego. Bo nie umie zadbać o swoje korzyści. Człowiek współczesny stawia na pierwszym miejscu własną osobę, własne prawa, własne potrzeby i zachcianki, a mało kiedy swe obowiązki. Zanika poczucie grzechu, a z tym za jedyne zło uważa się dać się złapać na gorącym uczynku. W Stanach Zjednoczonych co czwarty człowiek nie uznaje za zło „małego” kłamstwa, „małego” oszustwa, „małej” kradzieży, bo – jak się mówi – „małe” przestępstwa nikomu nie szkodzą, a dopuszcza się ich tylko wtedy, gdy zmuszają do tego warunki. Istnieje powszechne przekonanie, że owe „małe” świństewka popełniają wszyscy; na tym polega gra życia. Przebiegłość, chytrość, spryt, cwaniactwo, radzenie sobie czyimś kosztem urosło dziś do rangi cnoty. W dzisiejszej pogadance odpowiem na pytanie, które jest jednocześnie tytułem: „Czy trudno jest być dziś człowiekiem uczciwym”? Dawniej i dziś W starożytnych, pogańskich czasach, miłośnicy mądrości, filozofowie, zachęcali ludzi do uprawiania cnoty. Najszlachetniejszy z nich, Sokrates, próbował przemówić do sumienia człowieka: „Czyż nie wstydzisz się dbać o pieniądze, sławę, zaszczyty, a nie o rozum, prawdę i o to, by dusza twa stała się najlepsza”? Filozof grecki Diogenes bolał nad tym, że tak mało ludzi stara się o cnotę. Chodził po ulicach Aten z lampą w ręku i zaglądał ludziom w oczy. A gdy go pytano: „Co ty robisz, Diogenesie? - odpowiadał: „Szukam uczciwego, prawego człowieka”. W średniowieczu, które wrogowie religii nazwali ciemnymi wiekami, ludzie toczyli zacięte dyskusje na rynkach na temat: Kim jest człowiek? Jaki jest cel i sens jego życia? Rozprawiali z zapałem o ideałach, wartościach, zasadach i normach moralnych. Współczesny człowiek ulega niestety psychozie użycia i wolności bez hamulców moralnych i bez poczucia odpowiedzialności przed Bogiem. Nie wchodzi w głąb swej istoty. Nie zajmuje się sprawami duszy, raczej ślizga się po powierzchni życia. Według słów Chrystusa troszczy się zbytnio o jutro, o to, co ma jeść i pić, o swoje ciało, czym ma się przyodziać (por. Mt 6, 15 nn.). Dodajmy do tych zbytnich trosk dzisiejsze starania o luksusowy dom, o modny samochód, o egzotyczne wakacje, o przygody miłosne. Syptomatycznym zjawiskiem dzisiejszego amerykańskiego społeczeństwa jest rosnące zapotrzebowanie na plastyczne operacje. Chirurdzy stwierdzają, że ich klientela nastolatków podwoiła się w ciągu ostatnich pięciu latach. Rodzice bowiem w trosce, by ich pociechy wyglądały urodziwie i kształtnie poddają je plastycznym zabiegom. Najczęstszymi zabiegami plastycznymi chirurgii są dzisiaj operacje nosa, uszu, brody i silikonowe protezy kobiecych piersi… Pod naporem zła Wszyscy jesteśmy pod naporem zła. Jeszcze niedawno za czasów zniewolenia hitlerowskiego i komunistycznego zło z iście diabelską premedytacją organizowano i szczepiono w dusze ludzkie. Dziś to zło sączy się do ludzkich dusz „w jedwabny” sposób – przez lekturę, głównie jednak przez programy telewizyjne, […] w których przedstawia się akty gwałtu, przemocy, otwartą pornografię, zalegalizowaną aborcję, nagminną narkomanię, pijaństwo, rozwody i rozwydrzenia seksualne. Kruszy się sfera wartości duchowych i moralnych, tak pieczołowicie budowana przez troskliwych rodziców w duszach młodego pokolenia. Kronika kryminalna przynosi nam na co dzień potworne żniwo zła. Zdarzyło się w Polsce w czasie zniewolenia komunistycznego, że dwóch niepełnoletnich uczniów z Internetu szkoły zawodowej pragnęło zdobyć 300 złotych i dlatego zabili własnego wychowawcę. Trzysta złotych, to była niewielka suma, lecz do jak wielkiej zbrodni popchnęła chłopców. Postanowili dokonać zbrodni tak, aby była niewykrywalna, „doskonała”. Prawnik, który zajmował się tą zbrodnią pozostawił w swym sprawozdaniu notatkę o motywach tego przestępstwa. Napisał, że chłopcy mogli po prostu udać się do swego wychowawcy i poprosić o pieniądze, znali go bowiem z dobroci i przychylnego usposobienia. Dopuścili się jednak zbrodni dlatego, że przesiąkli złem, korupcją szerzoną przez partię komunistyczną; wiedzieli o mordach politycznych, których ofiarą padali niewinni ludzie; mieli świadomość, że Polska była zniewolona przez Sowiety; wiedzieli wokół pijaństwo, złodziejstwo, prostytucję, krzywdy wyrządzane wierzącym. Zbyt wielki był napór zła na młode umysły i serca dwóch sierot wychowywanych bez wiary w Boga. Miłość i dobroć szlachetnego wychowawcy, który całkowicie poświęcił się tej trudnej młodzieży do tego stopnia, że pozostał w stanie bezżennym, nie zdołała powstrzymać spiętrzonego zła. W końcowym wniosku prawnik powiedział, że trudno żądać moralności od chłopców, gdy całe środowisko, w którym wzrastali było jednym bagnem moralnym. Chłopcy łatwo zatracili wrodzone poczucie godności ludzkiej. Rośli bez Boga i nie widzieli celu i sensu życia. Nie pielęgnowali w sobie duchowych i moralnych wartości, które prowadzą do doskonałości i świętości. W imię czego mieli ci chłopcy miłować jednego, samotnego i bezinteresownego człowieka, gdy im odebrano wiarę w Boga? Bohaterstwem było, że sprawiedliwy Lot ze Starego Testamentu zachował czystość duszy i ciała wśród zepsutego społeczeństwa Sodomy i Gomory. Ale Lot znał Boga i kochał Go, i w Jego imię oparł się zalewowi rozpusty i zachował czystość serca. Ileż to dzisiejszej młodzieży nie dba o wartości duchowe i moralne, bo nikt jej nie pouczył o Bogu i jak Go trzeba kochać, o wielkiej godności człowieka, o jego przeznaczeniu do wiecznego szczęścia w królestwie niebieskim, o tym, że Bóg powołał człowieka, by duchowo ubogacał samego siebie, swoją osobowość. Kto poucza dziś młodzież o tym, że Bóg jest Ojcem naszym. On oczekuje od każdego z nas, żebyśmy z życia swego uczynili arcydzieła, stali się doskonałymi i świętymi według pełni Chrystusowej (Ef 4, 13) i nie byli miotani gorszącymi wpływami obcymi prawdzie i miłości chrześcijańskiej. Jako ludzie ochrzczeni i napełnieni Duchem Świętym w sakramencie bierzmowania mamy wzrastać w wierze, nadziei i miłości. Wartości duchowe są węzłowym problemem świata Opłakanemu stanowi dzisiejszego świata, upadkowi duchowemu i moralnemu młodzieży my mamy przeciwstawiać dobroć, życzliwość, prawdę, pokorę, sprawiedliwość, czystość, pokój, miłosierdzie, miłość Boga i bliźnich. To są fundamenty ludzkości, to są wartości najwyższe. Bez nich karłowacieje nasze życie. Realizacja chrześcijańskiej miłości jest możliwa. Pewien młody człowiek skazany na śmierć za dokonane morderstwo odkrył chrześcijańskie wartości dopiero na progu śmierci. Nawrócił się jak dobry łotr w ostatniej godzinie swego życia. Mówił do swego kapłana: kiedyś kochałem ponad wszystko pieniądze, bogactwo. Napadałem na banki, rabowałem ludzi raniąc przy tym tych, którzy stawiali mi opór. Taki tryb życia doprowadził mnie do dzisiejszej nędzy duchowej i moralnej. Im głębiej wchodziłem w życie, stawałem się mniejszym człowiekiem, karykaturą człowieka. Od czasu do czasu przeżywałem chwile rozterki, zwłaszcza w niedzielę, gdy widziałem ludzi idących do kościoła i pozdrawiających się słowami: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!” Pytałem się sam siebie: Dlaczego jestem jakiś inny? Czułem się wtedy straszliwie zagubiony. Ludzie czcili Boga, kochali Go, a ja całą swą miłość ulokowałem w pieniądzach, które nigdy mi nie mogły odpłacić miłością jako rzeczy martwe. Dopiero dziś zrozumiałem, że kochać można tylko Boga i człowieka, gdyż oni płacą miłością za miłość. Dietrich von Hildebrand, niemiecki filozof, którego papież Pius XII nazwał „doktorem Kościoła XX wieku”, powiedział: „Wartości moralne sa węzłowym problemem świata; brak moralnych wartości jest największym złem, gorszym niż cierpienie, choroba, śmierć, gorszym niż upadek kwitnących kultur. Uznawały to wszystkie wielkie umysły z Sokratesem i Platonem na czele, powtarzając, że lepiej krzywdy doznać niż ją wyrządzić. Przeto ważniejsze od tworzenia dóbr kulturalnych jest samo jestestwo człowieka, jego jaśniejąca wartościami moralnymi osobowość, słowem - pokorny, czysty, kochający prawdę, wierny, sprawiedliwy, miłujący człowiek”. Żeby tylko „chcieli chcieć” Wielki poeta polski Stanisław Wyspiański w swym dramacie „Wesele” wkłada w usta chłopa znamienne słowa: „Panowie dużo by już mogli mieć, ino oni nie chcom chcieć”. To chyba główny powód owego spadania na dno niemoralności. Człowiek współczesny nie chce chcieć. Nie znajduje w sobie energii i bodźców do „ratowania się pośród tego przewrotnego pokolenia” (Św. Piotr w Dz Ap 2, 40). Wielu uważa, że za trudno jest być dzisiaj chrześcijaninem, że chrześcijaństwo za wiele wymaga. Wielu stosuje „moralność kafeteryjną” – jak to określił Ojciec Święty Jan Paweł II. Wielu wybiera z religii tylko to, co łatwe, przyjemne, co schlebia i zadawala; tak jak w kafeterii wybierają sobie ulubione posiłki. Nie wybierają prawości, uczciwości, szlachetności. Pozostają niewolnikami pożądliwości, „wskutek której wydaje im się, że cały świat istnieje po to, aby mieli okazję osiągnięcia przyjemności”. Upadają w niewolę grzechów. Wróćmy do pytania: Czy trudno jest dziś być człowiekiem uczciwym, prawym i szlachetnym? Nie trudno dla tego, kto kocha Boga ponad wszystko, a bliźniego według wzoru miłości, jaki pozostawił nam Chrystus: „Miłujcie się wzajemnie tak, jak Ja was umiłowałem”. Miłość czyni cuda. Miłość mocniejsza jest od śmierci. Miłość – największa ze wszystkich wartości – jest tą cudowną energią, która zdolna jest odnowić oblicze tego świata. Ale miłość należy czerpać z Ducha Świętego, który rozlany jest w sercach naszych. On jest źródłem prawdziwej miłości. Święty Jan Ewangelista mówi o chrześcijanach: „Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam. Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim” (J 1 4, 16).