pobierz

Transkrypt

pobierz
48-51_Siedliska_czerwone
10.11.2009
15:44
Page 48
Hotel SPA Dr Irena Eris
Âwi´ta na
WZGÓRZACH
Dzyƒ, dzyƒ, dzyƒ… Tak jak w piosence dzwonià dzwonki saƒ,
prószy delikatnie Ênieg, a moi dobrzy znajomi, konie Arabello i Lancaster, raêno mknà do przodu. Jest ciche grudniowe
popo∏udnie na naszych Mazurach. Jutro Wigilia. Pierwsza
taka w ˝yciu. Tutejsza, pachnàca lasem. Bliska natury, ze
skrzypiàcym Êniegiem, atramentowym niebem i ogniem pochodni. Przygotowujemy t´ siedliskowà Wigili´ z ogromnym
zapa∏em. Wczoraj odby∏o si´ wielkie szorowanie ca∏ego domostwa. DziÊ ca∏y dzieƒ ucieraliÊmy, mieszaliÊmy, piekliÊmy.
Po czym wybraliÊmy si´ na... kulig. Troch´ w nagrod´ za
przedÊwiàteczny maraton, ale przede wszystkim, ˝eby sprawdziç tras´ przed wi´kszà sannà. Chcemy jà urzàdziç dla
bliskich w drugi dzieƒ Êwiàt. Mkniemy wi´c ràczo poprzez
pagórki i dolinki, z zaprzyjaênionym powo˝àcym na koêle.
Szybko, coraz pr´dzej. Dzyƒ, dzyƒ, dzyƒ...
„CoÊ mi to przypomina” – mówi mój narzeczony.
„»Potop«, Kmicic, Oleƒka, sanie. Hajda trojka, Ênieg puszysty... Zaraz, czy oni si´ tam nie ca∏owali?”.
„Ca∏owali, ca∏owali, chocia˝ na filmie widaç tylko ty∏
czapki Kmicica, którym zas∏ania siebie i jà. Ale mo˝emy
przyjàç, ˝e tak” – Êmiej´ si´.
Cudownie jest tak poddaç si´ nastrojowi chwili. Zapierajàcy dech p´d przez las, bliska osoba u boku, cieplutki we∏niany pled na kolanach. A wszystko w baÊniowej scenerii. DziÊ
szczególnie wyrafinowanej. Ka˝da, ale to absolutnie ka˝da
ga∏àzka, konar czy krzaczek sà pokryte warstwà szadzi.
Nigdzie to zjawisko nie prezentuje si´ tak czarownie, jak tu.
Zw∏aszcza nad brzegiem Jeziora Francuskiego. Bia∏o, graficznie, artystycznie. I te drobiny Êniegu, które pieszczotliwe spadajà na twarz... Czy ktoÊ mówi∏, ˝e zima nie jest zmys∏owa?
Smakujemy ka˝dà minut´. Ten niezwyk∏y czas, przepe∏niony obietnicà bliskiego Bo˝ego Narodzenia, zapachem
pierników oraz radosnym podnieceniem przygotowaƒ.
Wszystko nas cieszy. Pierwsze siedliskowe Êwi´ta sp´dzimy
48
z moimi rodzicami i bratem oraz z mamà Edmunda i jej
siostrà, ciotkà Zytà, której jeszcze nie znam, ale sàdzàc
z opowieÊci – ju˝ uwa˝am za bratnià dusz´. Mundi twierdzi,
˝e przygotowuje takà kuti´, jakiej nie robi nikt. I ˝e b´dziemy
jà b∏agaç o wi´cej. Ciesz´ si´ na myÊl podejmowania tych
wa˝nych dla nas osób w naszym siedlisku. Przyjadà jutro
rano, wnoszàc gwar. A na drugi dzieƒ Êwiàt dotrze jeszcze
siostra Edmunda z szeÊcioletnimi bliêni´tami. B´dà szeleÊciç
zdejmowane z prezentów papiery, trzaskaç orzechy, stukaç
∏y˝ki i kieliszki. Radosny rozgardiasz osiàgnie pewnie poziom
nieopanowanego chaosu, ale przecie˝ o to tak˝e chodzi
w Êwi´tach, nieprawda˝?
A póki co, zgodnie z planem realizujemy nasz program.
Uda∏o nam si´ stworzyç wymarzonà dekoracj´. Po pierwsze,
w salonie rozpostar∏a si´ czterometrowa choinka, a na niej
pojawi∏y si´ ca∏e miriady czerwonych, pomaraƒczowych
i ró˝owych lampek. To jedyna ozdoba, ale za to jaka pi´kna!
Kiedy gaÊnie Êwiat∏o, efekt jest iÊcie filmowy. Po drugie, ca∏e
zast´py pomaraƒczy z wbitymi weƒ goêdzikami. Troskliwie
u∏o˝one w granatowych misach, roztaczajà upajajàcy aromat
w kilku miejscach na parterze i w ka˝dym z pokoi na górze.
Po trzecie, dorodne ga∏àzki Êwierku z zawieszonymi na nich
papierowymi ozdobami z cepelii. Ró˝nokolorowe cudeƒka
dosta∏am od przyjació∏ki podczas paêdziernikowej inauguracji naszego siedliska. I pewnie pozostawi´ je jako dekoracj´
nawet po Êwi´tach, bo sà bardzo widowiskowe. Po czwarte,
stos polan, który na pewno wystarczy na trzy dni. Ju˝ widz´,
jak moÊcimy si´ na sofach i fotelach przy kominku. Ogieƒ
buzuje, mój ojciec chwyta za gitar´, mama intonuje kol´dy.
Potem ∏yk grzanego wina z korzennymi nutkami, kisiel
z tutejszych ˝urawin i tradycyjne Êle˝yki – makowe ciasteczka, które w naszej rodzinie piecze si´ od prawie stu lat.
„Eleonoro droga, czy ty wiesz, ˝e ju˝ sto lat temu dzia∏a∏
tu wyciàg narciarski?” – Mundi uwielbia si´ popisywaç