PDF File Rozmiar - Portal Edukacji Ekonomicznej
Transkrypt
PDF File Rozmiar - Portal Edukacji Ekonomicznej
Cały świat do usług, czyli cechy nowoczesnej gospodarki Autor: Andrzej Brzeziński Absolwent na rynku pracy Skrócony opis lekcji W trakcie zajęć uczniowie dowiedzą się o zmianach struktury gospodarki polskiej oraz konsekwencjach tych zmian dla rynku pracy. Cele lekcji Po zajęciach uczniowie: wyjaśniają pojęcie PKB, opisują zmiany struktury PKB w Polsce, wskazują konsekwencje zmian gospodarczych dla rynku pracy. Metody realizacji zajęć analiza tekstu, analiza danych statystycznych, wykład. Adresat Uczniowie szkół gimnazjalnych, licealnych i technikum. Materiały materiał pomocniczy nr 1 – Tabela 1. Struktura gospodarki i zatrudnienia w wybranych krajach, materiał pomocniczy nr 2 – Karta pracy – analiza tekstu Przemysława Pucha, Rafała Pisery, Cały świat do usług, Newsweek 48/03, materiał pomocniczy nr 3 – Tabela 2. Struktura gospodarki i zatrudnienia w wybranych krajach. Materiał opracowany w ramach Programu Edukacyjnego Newsweek Polska i Narodowego Banku Polskiego 2 Absolwent na rynku pracy Proponowany przebieg zajęć 1. Na początku lekcji zapytaj uczniów, jakie rodzaje działalności gospodarczej mogą wskazać. Zapisz kilkanaście propozycji uczniów na tablicy. Poproś następnie, aby uczniowie pogrupowali je w ogólnych kategoriach. Postaraj się, aby na tablicy pojawiły się trzy następujące obszary: rolnictwo, przemysł, usługi. 2. W dalszej części lekcji wyjaśnij, że w opracowaniach opisujących ogólny stan gospodarki państwa podaje się dane o strukturze wytwarzania PKB (jeśli istnieje taka potrzeba, przypomnij uczniom znaczenie tego terminu. Produkt Krajowy Brutto to wartość wszystkich finalnych dóbr i usług wytworzonych w kraju w ciągu roku). Rozdaj uczniom materiał pomocniczy nr 1 – tabela 1. Struktura gospodarki i zatrudnienia w wybranych krajach. Poproś kilku uczniów o odczytanie informacji z tabeli i wyjaśnienie znajdujących się tam danych. Sprawdź, czy uczniowie właściwie rozumieją zapisy. 3. W kolejnej części lekcji poleć uczniom przeczytanie tekstu Przemysława Pucha, Rafała Pisery, „Cały świat do usług” i wykonanie zadań znajdujących się w karcie pracy (materiał pomocniczy nr 2). 4. Po zakończeniu pracy przez uczniów poproś kilku z nich o przedstawienie zapisów. Przedyskutuj je z uczniami. Wyjaśnij, że struktura wytwarzania powstawania PKB świadczy o poziomie rozwoju gospodarczego kraju. Kraje najbardziej rozwinięte to zazwyczaj te o największym procentowym udziale usług w wytwarzaniu PKB. Najsłabsze ekonomicznie kraje to najczęściej takie, w których największa część PKB powstaje w rolnictwie. Struktura wytwarzania PKB znajduje swoje odzwierciedlenie w strukturze zatrudnienia. W najbogatszych krajach (krajach o najwyższym PKB na głowę mieszkańca – PKB per capita) największa część zatrudnionych pracuje w usługach. Jedną z najnowocześniejszych gospodarek świata jest gospodarka Stanów Zjednoczonych Ameryki. W przeszłości zachodzące tu zmiany struktury wytwarzania PKB i struktury zatrudnienia wyprzedzały takie zmiany w innych regionach. 5. Na zakończenie zajęć rozdaj uczniom materiał pomocniczy nr 2 i poproś, aby uszeregowali wskazane tam państwa pod względem gospodarczym (kraj najbardziej rozwinięty oznaczyli numerem 1, itd.). Gdy uczniowie zakończą pracę, podaj informacje o tych państwach (A. Afganistan, PKB per capita – 700 $, B. Holandia, PKB per capita – 26900 $, C. Czechy,- 1530 0$). 6. W domu uczniowie mogą napisać pracę, w której wyjaśnią konsekwencje społeczne zmian zachodzących w strukturze polskiej gospodarki. Materiał opracowany w ramach Programu Edukacyjnego Newsweek Polska i Narodowego Banku Polskiego 3 Absolwent na rynku pracy Materiały pomocnicze Materiał pomocniczy nr 1 Tabela 1. Struktura gospodarki i zatrudnienia w wybranych krajach. PKB per capita Struktura wytwarzania PKB (w %) Struktura zatrudnienia (w %) Kraj W USD PPP rolnictwo przemysł usługi rolnictwo przemysł usługi Burkina Faso 1080 35 17 48 67 12 21 Dania 29000 3 26 71 4 17 79 Polska 95000 3,8 35 61,2 27,5 22,1 50,4 Chiny 4400 15,2 51,2 33,6 50 22 28 źródło: The World Factbook 2003 Materiał pomocniczy nr 2 Karta pracy do tekstu Jakie zmiany w strukturze polskiej gospodarki przedstawiono w tekście? Jakie dane przytoczone w tekście pokazują zamiany zachodzące w gospodarce? Jakie wnioski z tych zmian dla siebie mogą wyciągnąć pracownicy? Czym wytłumaczysz wzrost udziału usług w strukturze polskiej gospodarki? Materiał opracowany w ramach Programu Edukacyjnego Newsweek Polska i Narodowego Banku Polskiego 4 Absolwent na rynku pracy Materiał pomocniczy nr 3 Tabela 2. Struktura gospodarki i zatrudnienia w wybranych krajach PKB per capita Lp. Struktura wytwarzania PKB (w %) Struktura zatrudnienia (w %) Kraj rolnictwo przemysł usługi rolnictwo przemysł usługi A 60 40 40 80 10 10 B 3,1 25,7 71,2 4 23 73 C 3,8 41 55,2 5 35 60 źródło: The World Factbook 2003 Przydatne strony www Dane statystyczne można znaleźć na stronach: http://www.cia.gov/cia/publications/factbook/ http://www.un.org/esa/ http://www.imf.org/ http://www.oecd.org http://www.stat.gov.pl/ Cały świat do usług Jest za wcześnie, by odtrąbić już koniec recesji, ale rynek nie pozwala czekać. Gwałtowne ożywienie w usługach nakreśla trend rozwoju gospodarczego na najbliższe 10 lat. Autor: Przemysław Puch, Rafał Pisera, Marek Rabij Milton Friedman, alfa i omega liberalnej ekonomii, zauważył, że im bardziej społeczeństwo się bogaci, tym większym wzięciem cieszą się psychoanalitycy. Ale nie dlatego, że ze wzrostem zamożności zwiększa się częstotliwość zaburzeń psychicznych. Naturalną koleją rzeczy po mieszkaniu, pracy, dobrym samochodzie i wakacjach daleko od domu, rozglądamy się za potrzebami wyższego rzędu – kaprysami ducha i umysłu. Im bogatsze społeczeństwa, tym Materiał opracowany w ramach Programu Edukacyjnego Newsweek Polska i Narodowego Banku Polskiego 5 Absolwent na rynku pracy większe zapotrzebowanie na wykwintne usługi. W USA już blisko 80 proc. PKB powstaje w tym sektorze, w Unii Europejskiej – ponad 60 proc., a w Polsce 45 proc. Usługowy boom to sygnał dla firm, że trzeba zmienić sposób myślenia o biznesie i szukać rynkowych nisz w tej części gospodarki. Ale to także wskazówka dla pracowników najemnych, by myśleli o przekwalifikowaniu. W 2004 r. będzie coraz mniej pracy dla szwaczek, górników i hutników, za to coraz więcej dla ochroniarzy, pomocy domowych, pielęgniarek, informatyków czy biotechnologów. Usługi otwierają dziś drzwi do lepszego życia tym, którzy nie znaleźli bądź nie chcieli szukać dla siebie miejsca w hierarchicznej strukturze dużych przedsiębiorstw. Osobom lubiącym pracę na własny rachunek albo nie mającym szans na etat. Dzisiejszy sukces firm usługowych to pochodna rosnącego na nie popytu i dobrego pomysłu. Afryk ma pięć lat i ciężkie przejścia za sobą. Zanim trafił w ręce Doroty Nowak, nabawił się panicznego lęku przed ludźmi. Kopał, nie pozwalał do siebie podejść, często płoszył się pod siodłem. Fatalnie, jak na konia wierzchowego. – Nie poradziłabym sobie z nim, gdyby nie pomoc końskiego psychologa – mówi właścicielka Afryka. Nie żałuje tysiąca złotych wydanych na leczenie wierzchowca: – Uspokoił się, słucha moich poleceń, zachowuje się jak każdy zdrowy koń. Gdy sześć lat temu Dorota Nowak zaczynała uprawiać jeździectwo, nie miała pojęcia, że w ogóle istnieje zawód końskiego psychologa. Ale też nie podejrzewała, że z braku czasu za kilka lat będzie jadać poza domem, ubrania oddawać do pralni, a utrzymanie porządku w mieszkaniu coraz częściej powierzać gosposi. Trzy czwarte pensji zostawia u różnych usługodawców. Ten, kto pierwszy usadowi się w dochodowej niszy, ma zapewniony sukces. Czasami nie trzeba wielkich inwestycji, wystarczy pomysłowość. Piotr Tomczak, artysta cyrkowy, od lat bawi dzieci w przedszkolach i na domowych przyjęciach jako clown. Joanna Konopna zainwestowała 7 tys. zł w pierwszą we Wrocławiu firmę wyspecjalizowaną w czyszczeniu mieszkań z alergenów bez użycia wody. Na kredyt kupiła aparat do usuwania roztoczy oraz substancji wywołujących alergię. – Przypomina odkurzacz, ale jest znacznie silniejszy, może wyssać zanieczyszczenia nawet z wnętrza 40-centymetrowego materaca – recytuje z techniczną dokładnością. Za wyczyszczenie materaca bierze 40 zł, uwolnienie od roztoczy całego mieszkania kosztuje ok. 180-200 zł. Miesięcznie ma po kilkunastu klientów, ale prawdziwy boom przychodzi wiosną, gdy problemy alergików wzmagają się – wtedy liczba zamówień się podwaja. Jeszcze 10 lat temu niewielu osobom przyszłoby do głowy, by zamawiać czyszczenie materaca w specjalistycznej firmie. Dziś korzystanie z pralni, kosmetyczki czy zamawianie cateringu w restauracji staje się coraz bardziej powszechne. Także dlatego, że zarabiamy coraz więcej. Cztery lata temu przeciętna płaca w Polsce wynosiła 1707 zł, w trzecim kwartale tego roku 2160 zł. – Polacy są coraz zamożniejsi i coraz częściej szukają specjalistycznych usług, które poprawią im komfort życia lub tylko zaspokoją zachcianki – mówi prof. Anna Nowakowska z krakowskiej Akademii Ekonomicznej. Marek Wawrzeniec, 40-letni właściciel krakowskiego pubu, kilka lat temu zainteresował się nurkowaniem. Na początku wystarczały mu zwykłe turystyczne wypady do Chorwacji, organizowane na własną rękę. Dziś nie chce mu się już tracić czasu na planowanie wyjazdów, woli skorzystać z oferty wyspecjalizowanych agencji turystycznych. Tylko w tym roku był na trzech wykupionych ekspedycjach dla płetwonurków. Dzięki takim jak Wawrzeniec firma Nautica w ubiegłym roku Materiał opracowany w ramach Programu Edukacyjnego Newsweek Polska i Narodowego Banku Polskiego 6 Absolwent na rynku pracy osiągnęła 3,6 mln zł przychodów. Założyła ją czwórka znajomych: Joanna Pajdak-Madetko, Krzysztof Puzia, Dariusz Spirytulski i Piotr Stós. Wszyscy od lat pasjonowali się nurkowaniem. Kiedy zobaczyli, że liczba miłośników tego sportu rośnie w tempie sięgającym 10 proc. rocznie, postanowili porzucić dotychczasowe zajęcia i żyć z organizowania wyjazdów dla płetwonurków. Spirytulski rozstał się z ciepłą posadką analityka finansowego w jednej z krakowskich firm, a Stós odszedł z Polskiej Akademii Nauk. Teraz w ich katalogu znajdują się wypady m.in. do Egiptu, Norwegii, Chorwacji, Włoch, Hiszpanii, a nawet Tanzanii czy Malezji. Jeszcze w tym roku Nautica otworzy własną bazę nurkową w mekce płetwonurków, czyli egipskim kurorcie Sharm El Sheikh. – Dzięki niej uniezależnimy się od kaprysów egipskich kontrahentów i będziemy oferować naszym klientom tanie wyjazdy nurkowe przez okrągły rok – mówi Stós. Sukces biura podróży dla płetwonurków to pochodna dobrego pomysłu, ale także rosnącego popytu. Prof. Anna Nowakowska ocenia, że w ostatnich latach koszt uprawiania tego sportu zmalał prawie o 30 proc. Nurkowanie zatraciło elitarny charakter sportu drogiego i ekstremalnego, a stało się dobrą rozrywką dla całych rodzin. Coraz większa konkurencja sprawia, że maleją ceny, a usługi stają się dostępne nawet dla osób przeciętnie zarabiających. Taka egalitaryzacja za sprawą konkurencji już dotknęła branżę gastronomiczną. Wyjście do restauracji czy szybkie jedzenie z chińskiej bądź tureckiej budki to dziś codzienność i niekoniecznie duży wydatek. Coraz chętniej wpadamy do knajpy nie tylko na niedzielny obiad czy przekąskę, ale także po to, by zamówić jedzenie na urodzinowe przyjęcie dla siebie lub dzieci. Tak robi znany krakowski publicysta Witold Bereś. – Sekret udanej imprezy to wystrzałowe jedzenie, zadowoleni goście i wypoczęci gospodarze. Dlatego wolę zapłacić, niż samemu eksperymentować z żołądkiem – mówi Bereś. Gdyby nawet chciał, nie znalazłby na to czasu. Przez pięć dni w tygodniu jest w Warszawie, żona większość dnia spędza w pracy w krakowskim oddziale "Gazety Wyborczej". Dom prowadzi gosposia. Gdy w weekendy cała rodzina jest razem, żal im czasu na domowe obowiązki. Nie mają samochodu, więc podstawowym środkiem lokomocji Beresiów są taksówki. To wszystko pochłania ponad połowę rodzinnego budżetu, jakieś trzy razy więcej niż przed pięciu-sześciu laty. Mimo to, kiedy Beresiowie organizują przyjęcie dla znajomych, wolą zadzwonić do Izabeli Różyckiej, właścicielki restauracji "Kuchnia i wino" na krakowskim Kazimierzu. Różycka cateringiem zajmuje się od pięciu lat. O własnej restauracji pomyślała dopiero dwa lata temu, gdy realizatorzy filmu "Anioł w Krakowie" zamówili u niej prowiant dla całej ekipy. Dziś jej lokal cieszy się w mieście wielką popularnością, a w czwartki i piątki, gdy z Bretanii przyjeżdżają świeże owoce morza, na stolik trzeba czekać nawet godzinę. Szefowa gotuje sama, pomaga jej tylko jedna osoba przygotowująca składniki. Trzy lata temu nie myślała ani o zagranicznych zakupach i wakacjach, ani o pomocy domowej. Teraz może już sobie pozwolić na wypady do Paryża, a opiekunka do dziecka jest jej wręcz niezbędna, bo w pracy spędza po 14-15 godzin na dobę. – Poziom życia wzrósł nam bardzo – odpowiada enigmatycznie, kiedy pytamy o zyski, i znika w kuchni, by przyrządzić zamówione potrawy. Nie ma jeszcze 17.00, a lokal już się zapełnia. Usługi Różyckiej nie są najtańsze, przyjęcie na kilkanaście osób może kosztować nawet kilka tysięcy złotych, ale klientów nie brakuje. Dbanie o żołądek to usługa stara jak świat, ale wraz z rozwojem technologii pojawia się coraz więcej dziedzin, które Materiał opracowany w ramach Programu Edukacyjnego Newsweek Polska i Narodowego Banku Polskiego 7 Absolwent na rynku pracy są kolonizowane przez firmy usługowe. Powstają banki spermy i komórek macierzystych, firmy wyszukujące informacje na dowolny temat, usuwające zmarszczki i szkodliwe promieniowanie. Kamil Sipowicz, Janusz Stawiarski i Andrzej Ludek postanowili zainwestować w usługi biotechnologiczne. Założyli w Warszawie Instytutu Badań DNA, pierwszą taką prywatną placówkę w Polsce. Działający od półtora roku ośrodek kosztował ponad milion euro, ale najpóźniej za trzy lata ma przynieść pierwsze zyski. Na razie największym wzięciem cieszą się badania DNA służące do ustalenia ojcostwa. Takich testów firma wykonuje nawet do 300 rocznie. Cena – 1480 zł, ale klientów nie brakuje, bo wynik jest gotowy po dwóch tygodniach, a nie – jak w państwowych centrach – po miesiącu. A za dopłatą można dostać go jeszcze szybciej. Do decyzji o zainwestowaniu w badania genetyczne wspólnicy doszli różnymi drogami. Ludek, właściciel agencji badań rynkowych, dostrzegł rynkową lukę w trakcie analiz ekonomicznych. Sipowicz odczuł ją na własnej skórze. Kilka lat wcześniej sam musiał zrobić test na ustalenie ojcostwa i wiedział, że nad Wisłą takich usług szukać ze świecą. Jednak oprócz testów na pokrewieństwo ich Instytut wykonuje też ekspertyzy śladów kryminalistycznych i prowadzi badania naukowe. 12 naukowców może już pochwalić się pierwszym patentem na test wykrywając toksoplazmozę, odzwierzęcą chorobę, groźną zwłaszcza dla kobiet w ciąży. – Nasza działalność opiera się na trzech filarach, prędzej czy później któryś z nich zacznie się dynamicznie rozwijać – mówi dyrektor Instytutu Andrzej Ludek. "Dobry Bóg już zrobił, co mógł, teraz trzeba zawołać fachowca" – śpiewał Stefan Friedman w znanym radiowym cyklu kabaretowym. W miarę jak rośnie nam klasa średnia, coraz chętniej przypominamy sobie ten refren. Przeciętne polskie gospodarstwo domowe na usługi przeznaczało w 2001 roku 585,72 zł miesięcznie w przeliczeniu na jedną osobę. W ubiegłym roku wydatki na ten sam cel wzrosły już o 2,38 proc. – do 599,2 zł na osobę. – Wzrost będzie jeszcze szybszy, bo usługi to dziś też znakomity sposób na reklamowanie i sprzedawanie produktów – mówi dr Lidia Kuczewska z Instytutu Rynku Wewnętrznego i Konsumpcji. Klient, który spróbuje kawy w kawiarence, może potem ten sam produkt kupić do domu. Obliczoną na to strategię coraz częściej obierają typowe do niedawna firmy produkcyjno-handlowe, jak Shell, Néstle czy Unilever. Oprócz tradycyjnych produktów zaczynają oferować usługi. Shell przed dwoma tygodniami kupił sieć warsztatów samochodowych Kwik Fit. Unilever otwiera kawiarenki, by sprzedawać napoje Nescafé czy Lipton, a producenci aparatów i błon fotograficznych – Kodak, Fuji czy Agfa – firmują punkty fotograficzne. Usługi promują produkty i pozwalają zwielokrotnić zyski. Podpatrując światowych potentatów, na otwarcie usługowego salonu zdecydował się też rodzimy producent kosmetyków – Laboratorium Dr Irena Eris. Pierwszy instytut kosmetyczny powstał w Warszawie w 1996 roku. – Na początku nie myśleliśmy o tym jak o poważnym biznesie. To miał być tylko sposób na promocję naszych kosmetyków. Chodziło o ugruntowanie wśród naszych klientów przekonania, że Eris to solidna firma z tradycjami – mówi prezes firmy Henryk Orfinger. Salon miał przede wszystkim reklamować firmę i być miejscem bezpośrednich kontaktów z klientkami. Dzięki temu pracownicy mogli lepiej poznać ich oczekiwania, potrzeby i mody panujące na rynku. Pół roku trwało poszukiwanie odpowiedniego lokalu. Potem kilka miesięcy jego przebudowa i przystosowanie do nowych usług. Inwestycja kosztowała 300 tysięcy złotych. Materiał opracowany w ramach Programu Edukacyjnego Newsweek Polska i Narodowego Banku Polskiego 8 Absolwent na rynku pracy Już po roku miesięczne przychody nowego biznesu przekroczyły 50 tys. zł. Klientki przyjeżdżały na ul. Puławską nawet z odległych dzielnic Warszawy, a na wizytę trzeba się było umawiać miesiąc wcześniej. Prezes Orfinger, zaskoczony sukcesem, postanowił pójść za ciosem i przetestować pomysł w większej skali. – Jeżeli klientki tak chętnie odwiedzają salon, to dlaczego nie namówić ich na kilkudniowy wypoczynek połączony z odnową skóry – pomyślał. W Krynicy, u podnóża Jaworzyny Krynickiej, stoku obleganego zimą przez miłośników narciarstwa zjazdowego, za 20 mln zł wybudował czterogwiazdkowy hotel, który jednorazowo może pomieścić ponad 70 gości. Nowy pomysł Orfingera od początku był reklamowany nie tylko jako miejsce, gdzie można znakomicie wypocząć z rodziną, ale przede wszystkim jako centrum zabiegów odmładzających. I ten pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Mimo że pobyt w hotelu nie należy do tanich (za weekend trzeba zapłacić ok. 700 zł), Orfinger nie narzeka na brak gości. W pierwszym półroczu tego roku średnie wykorzystanie miejsc wyniosło ponad 65 proc. W hotelarstwie to rzadkość. Większość pensjonatów w Krynicy i okolicach jest zadowolona, gdy uda się sprzedać połowę miejsc. A przeciętne wykorzystanie w kraju – według Instytutu Turystyki – nie przekracza 30 proc. Usługi przynoszą firmie coraz większą część zysków. Już ponad 10 procent przychodów pochodzi z gabinetów kosmetycznych i hotelu. W ubiegłym roku do kasy firmy wpłynęło w sumie ok. 88 mln zł, z tego z działalności usługowej pochodziło 8 mln zł. Prezes Orfinger spodziewa się, że za kilka lat ten segment będzie stanowił znaczącą część całego biznesu. Ekonomiści są zgodni, że dodanie do firmy działalności usługowej jest doskonałym narzędziem marketingowym. – Tworzy się sprzężenie zwrotne, produkt napędza usługę, a usługa produkt – mówi Jan Maciejewicz, szef firmy doradczej AT Kearney. Ale wzajemną sprzedaż mogą napędzać też produkty i usługi pozornie bardzo odległe. Przekonała się o tym para śląskich biznesmenów. W 1999 roku Urszula Komar i Piotr Flak założyli firmę handlową, oferującą najwyższej jakości meble holenderskie, wykonane ze szlachetnej skóry i dębowego drewna. Początkowo sprzedawali je w niewielkiej hali odkupionej od hurtowni spożywczej na peryferiach Gliwic. Jednak po roku sprzedaż dramatycznie siadła. Okazało się, że klienci niechętnie kupują drogie meble w wielkiej, blaszanej hali. Komar i Flak postanowili wtedy zbudować własną sieć sprzedaży. Pomyśleli, że w eleganckich sklepach sprzedaż wreszcie ruszy. Szybko zorientowali się jednak, że podobnych sklepów na Śląsku jest wiele. W samym centrum Gliwic działało ich kilkanaście. – Baliśmy się, że trudno będzie nam wyróżnić się z tłumu – mówi Flak. – Dlatego zrezygnowaliśmy z zakładania sklepów i postanowiliśmy zrobić coś nietypowego. Dobudowali do swojej hali ogromny, kolorowy wiatrak, przywodzący na myśl wiatraki holenderskie, wyremontowali pomieszczenia w przylegającym budynku i otworzyli ekskluzywną restaurację, specjalizującą się w daniach kuchni holenderskiej. Wnętrza urządzili na wzór typowych, holenderskich pubów. Ale przede wszystkim wyposażyli je w swoje meble, aby klienci mogli na miejscu przekonać się o ich atrakcyjności. Do menu dołączyli cennik przedmiotów i informację, że wszystko, co znajduje się w lokalu, jest na sprzedaż. – Zalety holenderskich mebli widać dopiero w naturalnym otoczeniu – mówi Flak. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Wieść o nowej, ekskluzywnej restauracji „U Holendra” rozniosła się po Śląsku lotem błyskawicy. Szybko stała się ulubionym miejscem spotkań miejscowych Materiał opracowany w ramach Programu Edukacyjnego Newsweek Polska i Narodowego Banku Polskiego 9 Absolwent na rynku pracy biznesmenów, gdzie często organizowane są śluby i uroczyste bankiety. Przy okazji restauracja rozsławiła sprowadzane przez firmę meble. Obroty tylko w ciągu pierwszych trzech miesięcy działania lokalu wzrosły o 100 proc. Dzisiaj firma ma już pod swoim szyldem dwie restauracje – salony sprzedaży. Druga powstała w ubiegłym roku w eleganckim hotelu Diament w centrum Gliwic. Obroty gastronomicznej części w najlepszych miesiącach dają połowę przychodów. A przy okazji podnoszą sprzedaż samych mebli. – Cztery lata temu sprzedawaliśmy pojedyncze sztuki, teraz naszymi meblami urządzamy całe domy, firmy, sklepy i inne restauracje – mówi Flak. Wspólnicy przymierzają się do uruchomienia kolejnych placówek, tym razem sprzedając swój pomysł na holenderskie restauracje właścicielom innych lokali. Cena franczyzy nie jest wygórowana, ale do umowy dołączony jest jeden warunek – lokal musi być wyposażony w sprowadzane przez spółkę meble i muszą być one na miejscu sprzedawane. A to przyniesie biznesmenom kolejne zyski, bo niewielkim kosztem mogą stworzyć dużą sieć sklepów i tym samym zwielokrotnić sprzedaż towaru, który sami importują. Dla gliwickich biznesmenów usługi gastronomiczne stały się sposobem na zwiększenie zysków, ale dla wielu firm bywają ostatnią deską ratunku. W połowie lat 80. radomski Ariel był jednym z pięciu największych producentów obuwia w Polsce. Zatrudniał 300 osób i rocznie produkował niemal milion par butów. W najlepszym czasie roczne obroty przekraczały 10 mln zł, a zysk netto wynosił blisko milion złotych. W 1996 r. Ariel jako pierwsza firma z branży obuwniczej weszła na warszawską giełdę. Inwestorzy wierzyli w przyszłość spółki tak bardzo, że już w chwili debiutu jej akcje przyniosły blisko 30 proc. zysku. Sukcesy skończyły się jednak pod koniec lat 90. Polskę zalała fala cztery razy tańszego obuwia z Chin i Wietnamu. Ariel nie był w stanie sprostać konkurencji. – Coraz silniej docierało do mnie, że daleko w tych butach nie zajdę. Zacząłem myśleć o nowej produkcji. Ale o czym nie pomyślałem, okazywało się, że Chińczycy robią to o połowę taniej – mówi Jędrzejczyk. W końcu radomski biznesmen zdecydował, że czas pożegnać się z produkcją i przestawić firmę na bardziej przyszłościową działalność usługową. W 2000 r. kupił za 800 tys. dol. internetową spółkę Zig Zac. Na wieść o tym kurs akcji spółki, który pod koniec 1998 r. wynosił zaledwie kilka groszy, wzrósł kilkanaście razy. Zaraz potem Jędrzejczak przeprowadził nową emisję akcji Ariela i zmienił nazwę na Internet Group. Firma zajęła się projektowaniem stron internetowych, zarządzaniem serwerami klientów i dostarczaniem Internetu. Dziś Internet Group jest czołowym krajowym dostawcą Internetu dla małych i średnich przedsiębiorstw. W ciągu ostatnich trzech lat przychody firmy wzrosły bez mała dziesięciokrotnie (w 2002 roku wyniosły ponad 12 mln zł). W tym roku po raz pierwszy firma będzie miała blisko 100 tysięcy złotych zysku. – Zysk byłby wcześniej, ale dopiero rok temu pozbyliśmy się spółki produkującej podeszwy do obuwia, która została nam w spadku – mówi Jędrzejczak. Internet Group rozwija się, bo firmy coraz częściej wolą zlecić prowadzenie internetowego sklepu, ksiąg rachunkowych, transportu, sprzątania czy obsługi prawnej wyspecjalizowanemu usługodawcy, który zrobi to szybciej, lepiej i taniej niż oni sami. Jak obliczył w październikowym "Fortune" Joseph Carson, specjalista od handlu zagranicznego, w ostatnich latach w najbardziej rozwiniętych państwach przybyło 22 mln nowych miejsc pracy w usługach. Tyle samo osób straciło pracę w przemyśle. Podobnie dzieje się w Polsce – według danych GUS w 1996 r. sektor Materiał opracowany w ramach Programu Edukacyjnego Newsweek Polska i Narodowego Banku Polskiego 10 Absolwent na rynku pracy usług w naszym kraju zatrudniał 42,6 proc. pracowników, w 2002 roku już ponad 50 proc. Powody są dwa – firmy produkcyjne, które podczas recesji ograniczają zatrudnienie, nauczone bolesnym doświadczeniem, bardzo ostrożnie przyjmują ludzi do pracy, nawet gdy już powraca gospodarcza hossa. Po drugie, coraz większą część przemysłu obsługują wyspecjalizowane roboty. To kierunek rozwoju, którego nie da się już powstrzymać. Tradycyjna klasa robotnicza coraz szybciej odchodzi w przeszłość, a jej miejsce zajmuje klasa usługodawców. Usługom zawdzięcza pracę 20 osób zatrudnionych w gospodarstwie ogrodniczym Ekobrass pod Częstochową. Jego właściciele, Marek i Maria Kapustowie, w porę zauważyli rosnący popyt w tym sektorze gospodarki. Dzisiaj aż 70 proc. przychodów ich firmy pochodzi z działalności usługowej. Gospodarstwo Ekobrass zaczęli prowadzić w 1977 r. po ukończeniu studiów na krakowskiej Akademii Rolniczej. Na podarowanej przez babcię dwuhektarowej działce w Rzerzęczycach w połowie drogi między Radomskiem a Częstochową założyli szkółkę drzewek i krzewów. Wyprodukowane rośliny kupowały firmy, prowadzące rekultywacje śląskich hałd. Interes szedł znakomicie. Wkrótce dwuhektarowe gospodarstwo powiększyło się pięciokrotnie. Ale pod koniec lat 80. rynek się załamał. Kopalnie miały coraz mniej pieniędzy i dały sobie spokój z zalesianiem hałd. Trzeba było zmienić specjalizację. W miejsce olch i dębów Kapustowie zaczęli sadzić ozdobne ogrodowe krzewy. Wkrótce doszli do wniosku, że hodowla i sprzedaż to nie wszystko, na czym można zarobić. Na początku lat 90. przybywało właścicieli małych, średnich i całkiem dużych firm, którzy budowali domy i chcieli mieć ładnie zaprojektowane ogrody. To wtedy zrodził się pomysł, żeby oprócz produkcji roślin zająć się urządzaniem ogrodów. – Wówczas o zawodzie architekta krajobrazu mało kto w Polsce słyszał. Do projektowania ogrodów namówiła nas koleżanka, która była architektem krajobrazu – mówi Maria Kapusta. Na początku zabrali się do nowej działalności bez specjalnego przekonania. Koleżanka kreśliła pierwsze projekty, a pracownicy firmy wysadzali rośliny. Klientów przybywało i Kapustowie – zachęceni opłacalnością nowej działalności – zatrudnili architekta krajobrazu na stałe. Potem wzięli do pomocy kreślarza. Dziś działalność niemal całego Ekobrassu podporządkowana jest urządzaniu i pielęgnacji ogrodów. – Z tego żyjemy, bo produkcja roślin jest na granicy opłacalności – mówi Maria Kapusta. Rentowność hodowli drzew i krzewów nie przekracza 2-3 proc. Na urządzaniu ogrodów można zarobić 10-15 proc. Dzięki projektowaniu ogrodów Kapustowie znaleźli nowe źródło przychodów dla firmy. Tomasz Kempis, wielki chrześcijański mistyk z przełomu XIV i XV stulecia, głosił, że dla człowieka nie ma nic korzystniejszego jak służyć innym. Tę zasadę z powodzeniem można wpisać do podręczników współczesnej ekonomii. Materiał opracowany w ramach Programu Edukacyjnego Newsweek Polska i Narodowego Banku Polskiego 11 www.nbp.pl