Pobierz - Fundacja Otwarty Dialog

Transkrypt

Pobierz - Fundacja Otwarty Dialog
Fundacja Otwarty Dialog
Al. J. Ch. Szucha 11a/21
00-580 Warszawa
T: +48 22 307 11 22
Białe rękawiczki dyktatorów. Oto, jak
służby grasują w Europie
Do łowienia politycznych uciekinierów z Rosji, Białorusi, Kazachstanu służby z tych państw
wykorzystują nasze procedury, Interpol i nie wahają się sięgać po broń.
Mukhtar Ablyazov, były minister energetyki Kazachstanu, jest jednym z najbogatszych obywateli
tego państwa. Gdy prezydent Nursultan Nazarbayev zmusił go do sprzedaży należącego do niego
banku, zmienił front, zaczął finansować opozycję i stał się krytykiem Jełbasy (ojciec narodu –
oficjalny tytuł Nazarbayeva). Władze w Astanie zaczęły go ścigać także na emigracji; jego
operacje finansowe były badane przez śledczych w Wielkiej Brytanii, która udzieliła mu azylu. Gdy
Ablyazov odmówił przed londyńskim sądem ujawnienia zagranicznych aktywów, został ukarany
22 miesiącami aresztu za obrazę sądu. I zbiegł za granicę.
Karę nałożył sędzia William Blair. Zbieżność nazwisk nie jest przypadkowa. Tak się składa, że
jego brat, były premier Wielkiej Brytanii Tony Blair, należy do najbardziej znanych zachodnich
doradców prezydenta Nazarbayeva. Do innych, zrzeszonych w Międzynarodowej Niezależnej
Grupie Doradczej, należą m.in. były premier Włoch Romano Prodi, były prezydent Polski
Aleksander Kwaśniewski i były kanclerz Austrii Alfred Gusenbauer. Ten ostatni został właśnie
postawiony nad Dunajem w stan oskarżenia pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Kazachstanu.
Wróg Jełbasy
Ucieczka z Wielkiej Brytanii, najpewniej do któregoś z kontynentalnych państw UE, nie zakończyła
dramatycznej historii Ablyazova. Skoro sam biznesmen okazał się nieuchwytny, kazachskie
służby wzięły się za jego rodzinę. 29 maja do jego willi pod Rzymem weszło 50 funkcjonariuszy
włoskiej jednostki antyterrorystycznej DIGOS. Agenci zatrzymali żonę oligarchy Ałmę
Szałabajewą i ich 6-letnią córeczkę Alue Ablyazova – obie zostały deportowane do Kazachstanu.
Szalabayeva najpewniej czeka proces pod tymi samymi zarzutami, które władze stawiają
Ablyazovovi: korupcji, kierowania zorganizowaną grupą przestępczą, terroryzmu. Na razie ma
zakaz opuszczania miasta Ałmaty. "Porwanie mojej rodziny zostało zorganizowane na rozkaz
Nursultana Nazarbayeva. Od politycznej walki przeszedł on do otwartego terroryzmu: porywania
zakładników" – pisał Ablyazow na Facebooku.
Formalnie obie kobiety miały się legitymować sfałszowanymi paszportami Republiki
Środkowoafrykańskiej. Funkcjonariusze zignorowali fakt, że adwokaci natychmiast dostarczyli
poświadczenie o prawdziwości dokumentu, wydane przez konsulat RŚA, jak i to, że we Włoszech
kobiety przebywały na podstawie ważnych wiz w macierzystych paszportach kazachskich.
Prawnicy Ablyazova utrzymują też, że włoskie władze, przeprowadzając deportację, złamały wiele
międzynarodowych zobowiązań, w tym europejską konwencję o ekstradycji ("Zgoda na wydanie
nie zostanie udzielona w odniesieniu do przestępstwa uważanego przez stronę wezwaną za
polityczne lub za fakt pozostający w związku z takim przestępstwem" – brzmi jej przepis) i
europejską Kartę praw podstawowych. Opozycja zażądała od rządu wyjaśnień, ale Shalabayevey
już to nie pomoże.
Chodzi bowiem nie o to, czy Ablyazov zdobył majątek w sposób legalny, ale o to, że w swoim kraju
nie może liczyć na uczciwy proces. Większość obecnych opozycjonistów to skłóceni z
Nazarbajewem byli znaczący oficjele. Miesiąc temu DGP pytał o korupcyjne zarzuty wobec kilku z
nich jednego z liderów antyrządowej partii Naprzód! (Ałga!) Muratbeka Ketebayeva. – Wszyscy
zdobywali pierwotny kapitał w ten sam sposób. W uproszczeniu można powiedzieć, że do dwóch
przynoszących dochody branż – energetycznej i urzędniczej – przychodzi się głównie po to, by
kraść. I nie tak łatwo się do nich dostać, trzeba skorzystać ze znajomości wewnątrz
najważniejszych klanów rodowo-biznesowych, między którymi balansuje Nazarbayev. A skoro
tak, na każdego są odpowiednie haki – przyznał.
– Gdy któryś z klanów traci wpływy, robi się czystkę wśród powiązanych z nim biznesmenów i
polityków, oskarżając ich o korupcję. Przez ostatni rok posypało się ok. 40 wyroków, do szczebla
ministra włącznie. W ten sposób zresztą trafił do opozycji były minister energetyki Mukhtar
Ablyazov. Nazarbayev dwukrotnie żądał od niego oddania BTA Banku. Gdy Ablyazov odmówił,
został oskarżony o korupcję i musiał uciekać z kraju, a bank przejęło państwo – kontynuował
Ketebayev. Nasz rozmówca wkrótce sam został zatrzymany. Dwa tygodnie temu lubelska
prokuratura przesłuchała go na okoliczność rozpatrywania kazachskiego wniosku o deportację
pod klasycznymi zarzutami działalności antypaństwowej. Ketebayev czeka właśnie na decyzję w
sprawie przyznania mu statusu uchodźcy w Polsce. Ostateczna decyzja – zarówno w sprawie
deportacji, jak i statusu – wciąż przed nami.
Podobne historie prokuratorskiego nękania opozycjonistów powtarzają się w całej Europie.
Zarzuty są takie same, zmieniają się tylko nazwiska i kraje. W Hiszpanii w kwietniu dwukrotnie
był zatrzymywany były ochroniarz Ablyazova Aleksandr Pavlov. – Pan Pavlov razem z prezesem
BTA Banku (Ablyazovem – red.) dopuścili się licznych defraudacji, a przy tym ten człowiek
organizował zamach terrorystyczny w Ałmaty – przekonywał prokurator generalny Kazachstanu
Iogan Merkel. Z kolei w marcu sąd w Pradze zgodził się wydać Ukrainie byłą księgową Ablyazova
Tatyane Paraskievich. Jej obrońcy obawiają się, że legitymująca się rosyjskim paszportem kobieta zostanie przekazana przez Kijów władzom kazachskim.
Rosjanie w Pradze
Operacja w willi Ablyazova pod Rzymem to niejedyny podobny przypadek z ostatnich tygodni. W
maju zuchwałą akcję przeprowadzili rosyjscy policjanci na Lotnisku im. Vaclava Havla w Pradze.
Moskwa od dwóch lat ubiegała się o wydalenie z Austrii zbiegłego przedsiębiorcy z Wołgogradu
Aleksieya Torubarova, członka umiarkowanie opozycyjnej partii Słuszna Sprawa. Kiedyś
Torubarov był właścicielem kilku popularnych restauracji w milionowym mieście nad Wołgą. Sam
twierdzi, że padł ofiarą rekietu. Miejscowi urzędnicy, bezpieczniacy i bandyci wspólnymi siłami
najpierw mieli odebrać mu biznes, a potem oskarżyli o oszustwo i inne przestępstwa
gospodarcze.
"Straciłem wszystko, rozpoczęło się polowanie. Przeniosłem się do innego miasta. Zastraszyli
świadków, żeby ci odmówili zeznań. Podłożyli ogień pod gabinet śledczego w sprawie, w której
byłem poszkodowany. Na podstawie kłamliwego donosu zostałem aresztowany i przewieziony do
Rostowa, gdzie wszczęto sprawę o próbie wymuszenia pieniędzy od funkcjonariusza Federalnej
Służby Bezpieczeństwa. Sprawę umorzono po roku. Wówczas wymyślili dla mnie inne sprawy
sądowe z paragrafów gospodarczych" – napisał biznesmen w ankiecie złożonej w organizacji
Biznes Solidarność broniącej praw przedsiębiorców.
W Wiedniu Torubarov poprosił o azyl, skarżąc się, że wołgogradzka mafia grozi mu śmiercią.
Austriacy odesłali biznesmena do Pragi, ponieważ dysponował on czeską wizą wjazdową, a nad
Wełtawą przebywała jego rodzina. Miejscowe władze zatrzymały go do zbadania sprawy, choć
także tu Torubarov wystąpił o azyl polityczny. Decyzję zezwalającą na ekstradycję podpisał w
kwietniu minister sprawiedliwości Pavel Blażek, uznawszy, że biznesmen może liczyć w Rosji na
uczciwy proces. Ta decyzja nie spodobała się kolegom Blażka z rządu. 2 maja na posiedzeniu
gabinetu ministrowie, pod przewodnictwem szefa dyplomacji Karela Schwarzenberga,
zablokowali decyzję.
Było już jednak bardzo późno. Całą historię opisał dziennik "Lidove Noviny". Zdaniem gazety
Torubarov siedział już w samolocie Aerofłotu, eskortowany przez policyjną ekipę z Rosji. Szef
MSW płk Jan Kubice nakazał szefowi policji zablokować ekstradycję. Z kolei minister transportu
Zbynek Stanjura zakazał obsłudze naziemnej lotniska wydawania zezwolenia na start, sugerując
też zablokowanie kołującego już samolotu cysternami z benzyną. Załoga najpierw zażądała
dostarczenia decyzji o zablokowaniu ekstradycji na piśmie, a następnie rosyjscy policjanci
eskortujący Torubarova wyciągnęli pistolety. W tej sytuacji minister Schwarzenberg postanowił
odpuścić. Samolot odleciał do Moskwy.
Torubarov czeka dziś na proces w Wołgogradzie. Syn biznesmena Stanisław skarży się w
rozmowie z popularnymi "Lidovkami", że deportacja odbyła się niezgodnie z prawem, ponieważ
decyzja o niej nie powinna zapaść, zanim nie zostanie rozstrzygnięty wniosek o azyl.
Niezależnie od tego, czy Torubarov faktycznie padł ofiarą spisku FSB i lokalnych urzędników, czy
też za pomocą takiej zmyślonej historyjki usiłował tylko przykryć własne przestępstwa, sposób, w
jaki Rosjanie wymusili jego wydanie już na praskim lotnisku, jest niepokojący. Kazus doprowadził
do publicznej kłótni ministrów. Były już premier Petr Neczas zdystansował się do obrony
Torubarova i nazwał próbę jego zatrzymania "kowbojstwem podrzuconym mediom". – Bywałem
już krytykowany za lenistwo, ale za odwagę jeszcze nigdy – odparował minister finansów Miroslav
Kalousek, jeden z tych, którzy wymusili 2 maja cofnięcie zezwolenia na ekstradycję.
Rosyjscy policjanci broni nie użyli. Przykład byłego rosyjskiego szpiega Aleksandra Litwinienki,
zmarłego w 2006 r. Londynie w wyniku zatrucia polonem, był najgłośniejszym z przypadków, w
których szeroko pojmowana broń używana jednak bywa. Na znacznie bardziej masową skalę giną
za granicą nie tyle przeciwnicy Kremla, ile rządzącego z jego nadania przywódcy Czeczenii
Ramzana Kadyrowa. Choć media rozpisują się o istnieniu "listy Kadyrowa" kandydatów do
przedwczesnej śmierci, sam polityk wszystkiemu zaprzecza. W rozmowie z BBC oświadczył, że
Zachód robi z niego kozła ofiarnego zawsze wtedy, gdy coś idzie nie tak.
Lista przypadków, w których "coś poszło nie tak", jest jednak co najmniej zastanawiająca. W
styczniu 2009 r. w Wiedniu śmierć poniósł dawny ochroniarz Kadyrowa Umar Israiłow, który po
ucieczce do Austrii opowiedział o stosowanych przez czeczeńskie służby torturach i współudziale
kadyrowowców w zaginięciach podejrzewanych o islamistyczne sympatie mężczyzn. Trzy
miesiące później w Dubaju w wyniku 20. kolejnego zamachu na życie zginął najpewniej Sulim
Jamadajew. Najpewniej, bo jego rodzina utrzymywała, że mężczyzna przeżył atak, a władze
Zjednoczonych Emiratów Arabskich oficjalnie uznały jego śmierć po ponad roku.
Białe rękawiczki dyktatorów
Kadyrow podejrzewał Jamadajewa o współorganizację zamachu, w którym pięć lat wcześniej
zginął jego ojciec Achmat, również prezydent Czeczenii. Podejrzenia przez długie lata nie
przeszkadzały Jamadajewowi służyć Moskwie. Jeszcze w sierpniu 2008 r. dowodzona przez niego
jednostka wchodziła do gruzińskiego Gori. Władze ZEA twierdziły, że Jamadajew zginął z
pistoletu przekazanemu zabójcom przez ochroniarza rosyjskiego deputowanego Adama
Dielimchanowa, przyrodniego brata Kadyrowa.
Na jesieni 2011 r. do listy zabitych dołączyli w Stambule Rustam Altiemirow, Zaurbiek Amrijew i
Bierż-Chaż Musajew. Wszyscy byli uchodźcami z Czeczenii. Altiemirowa i Musajewa rosyjskie
władze oskarżały o organizowanie zamachów terrorystycznych, w tym wybuch na moskiewskim
lotnisku Domodiedowo, który w styczniu 2011 r. zabił 37 osób. Turecka policja podejrzewała o
dokonanie zabójstwa Rosjanina Aleksandra Żyrkowa, jednak zdołał on umknąć sprawiedliwości.
Rosja odmówiła jego ekstradycji; według niej Żyrkowa nie ma bowiem także na jej terenie. Z kolei
Kadyrow utrzymuje, że winni zbrodni są północnokaukascy dżihadyści.
Do ostatniego podobnego zabójstwa doszło niecały miesiąc temu, 22 maja. W Ankarze
zastrzelono Medeta Unlu, znanego jako nieformalny przedstawiciel czeczeńskiej diaspory w
Turcji. Stambulska telewizja Haber7 twierdzi nawet, że Unlu jeszcze w dniu swojej śmierci kłócił
się z Kadyrowem przez telefon, zaś dziennik "Milliyet", powołując się na własne źródła w policji,
napisał, że zabójstwa dokonali ci sami ludzie, którzy wcześniej zabili trzech uchodźców. Do Turcji
mieliby oni wjechać z delegacją rosyjskiego komitetu olimpijskiego. Policja oficjalnie tych
rewelacji nie potwierdziła.
Mniej sprawnie – na szczęście do ściganych – zadziałali Kazachowie w przypadku byłego szefa
bezpieki Ałnura Musajewa, który w 2008 r. został "tylko" ciężko ranny w zamachu dokonanym w
Wiedniu. W pewnej chwili podeszło do niego czterech uzbrojonych mężczyzn. Udało mu się ich
spłoszyć, zwróciwszy uwagę przechodniów na całe zajście. Policja doszła do wniosku, że w
sprawę były zamieszane służby obcego państwa, zamierzające nie tyle zamordować, ile porwać
Musajewa, który w Austrii uzyskał uprzednio status uchodźcy politycznego. Zaledwie pół roku
wcześniej został on zaocznie skazany przez kazachski sąd na 20 lat więzienia i konfiskatę
majątku.
Na marginesie warto dodać, że kazachskie służby jeszcze bardziej bezczelnie zachowują się na
terenie państw dawnego ZSRR. "Współpraca między służbami bezpieczeństwa państw
postsowieckich jest szczególnie bliska. Byłe republiki radzieckie nadal współpracują w ramach
WNP i innych organizacji regionalnych. Jest jeszcze jeden powód: utrwalone przez dziesięciolecia
kontakty i jednakowe metody pracy służb specjalnych" – pisze w analizie Ludmyła Kozłowska,
pochodząca z Ukrainy szefowa Fundacji Otwarty Dialog monitorującej sytuację w Kazachstanie.
Białoruś i Kazachstan w białych rękawiczkach starają się jednak wykorzystywać także nasze,
zachodnie procedury, powstałe z myślą o państwie prawa. Choćby wydawane poprzez Interpol
międzynarodowe listy gończe. Na liście 52 najbardziej poszukiwanych Kazachów (red notices)
znajduje się m.in. wymieniany wcześniej były ochroniarz Ablyazova Aleksandr Pavlov, a także
małżeństwo Wiktora i Lejły Chrapunowów. Wiktor był w latach 1995–1997 ministrem energetyki,
a następnie aż do 2007 r. sprawował wysokie funkcje we władzach lokalnych. Z ostatniego
stanowiska usunięto go – wersja oficjalna – za nadużycie władzy. Wersja nieoficjalna – skłócił się
z prezydencką córką Darigą Nazarbayeva. Czując pismo nosem, wyemigrował do Szwajcarii.
Z kolei na wniosek Mińska na red notices widnieją 282 nazwiska. Spośród państw europejskich
jedynie Albania i Rosja zgłosiły większą liczbę poszukiwanych. 160 nazwisk jest publicznie
dostępnych, reszta pozostaje do dyspozycji zrzeszonych w Interpolu policji. Do niedawna na liście
funkcjonował m.in. kandydat na prezydenta Białorusi w wyborach 2010 r. Aleś Michalewicz.
Polityk po wyborach trafił do aresztu KGB. Po wyjściu na wolność opowiedział publicznie o
stosowanych tam torturach, po czym schronił się w Czechach.
Od tej pory stale miewał jednak problemy na granicach. Ze względu na swoją obecność na liście
poszukiwanych był zatrzymywany m.in. w Polsce i Stanach Zjednoczonych. – W przypadku osób
znanych, jak Michalewicz, sprawa trafia do mediów i polityk wychodzi na wolność – mówił
wówczas DGP Aleś Zarembiuk, szef Domu Białoruskiego w Polsce. – Prawdziwy problem mają
szeregowi działacze. Białoruski wniosek o ekstradycję może wystarczyć, by trafić do aresztu na
wiele tygodni – dodawał. Interpol po prostu nie zweryfikował informacji o tym, czy osoby
"wystawiane" przez Mińsk nie są przypadkiem opozycjonistami.
Michalewicz w lipcu 2012 r. otrzymał od Interpolu oficjalną informację, że nie figuruje na liście
osób poszukiwanych, a nawet że nigdy na niej nie figurował. Innego zdania była prokuratura w
Pradze, bombardowana przez białoruskie władze wnioskami o ekstradycję polityka.
Najprawdopodobniej po kilku głośnych skandalach z zatrzymywaniem białoruskich działaczy
opozycji eksperci Interpolu uważniej przyjrzeli się liście. Od stycznia 2012 r. niejawna część listy
zmniejszyła się o 67 nazwisk; część z nich stanowili zapewne opozycjoniści, choć oficjalnie nikt
tego nie potwierdza.
Pecha miał za to Aleś Bialacki, twórca organizacji obrony praw człowieka Wiasna. Bialacki
odsiaduje właśnie wyrok 4,5 roku łagru za oszustwa podatkowe, bo polska prokuratura i litewskie
ministerstwo sprawiedliwości przekazały na Białoruś informacje na temat kont, na które trafiały pieniądze na działalność kierowanej przez niego organizacji. Sąd zarządził też konfiskatę jego
mińskiego mieszkania, w którym Wiasna utrzymywała nieformalne biuro. Konta były
zarejestrowane na Bialackiego, ponieważ organizacja została w 2006 r. wyrejestrowana przez
władze. Także w tym przypadku niechlubną rolę odegrał Interpol. Prośby o pomoc prawną do
Litwy i Polski zostały skierowane jego kanałami.
Podobne problemy ma Achmied Zakajew, ostatni umiarkowany polityk antyrosyjskiej diaspory
Czeczenii. Rosja występuje o jego ekstradycję zawsze, gdy były premier samozwańczej Czeczenii
wyjedzie z Wielkiej Brytanii, gdzie otrzymał status uchodźcy. Przez rosyjskie oskarżenia o
wspieranie terroryzmu w 2002 r. Zakajew trafił do aresztu w Danii, osiem lat później to samo
spotkało go w Polsce. – Będziemy podejmowali decyzje w tej sprawie, tak jak i w innych, zgodnie z
naszym wyczuciem polskiego interesu, wyczuciem przyzwoitości i sprawiedliwości, a nie spełniali
oczekiwania kogokolwiek – mówił wówczas premier Donald Tusk.
Zaprawieni w bojach bezpieczniacy z państw byłego ZSRR nie zawsze jednak potrzebują zgody
Zachodu na egzekwowanie własnych oczekiwań. A czasem nawet ją uzyskują.
Źródło: Dziennik.pl
facebook.com/OpenDialogFoundation | [email protected] | www.odfoundation.eu

Podobne dokumenty