18. Nivan

Transkrypt

18. Nivan
18. Nivan
4 lata wcześniej.
Korytarz. Ciemny.
Pokryty starymi panelami, szorstkimi w dotyku. Prowadzący do trzech niewielkich pomieszczeń.
Na podłodze porozrzucane buty, kilka ubrań. Jakby w pośpiechu.
Denerwująca, skrzypiąca podłoga.
W końcu szeroko otwarte, uszczerbione drzwi prowadzące do jego pokoju.
Pokoju Nivana.
Łóżko, biurko, komputer, laptop, kable, kartony, porozrzucane ubrania, kilka tęczowych skarpetek.
Noc. Ostre światło bijące z ekranu monitora. Odgłos pracującego wiatraka.
Oświetlony profil. Wysoko spięte, potargane rude włosy. Znudzone spojrzenie, skierowane
na mężczyznę o ładnych, nagich plecach, siedzącego na łóżku.
Napięcie.
- Jeszcze ci mało? - mężczyzna zapytał ze złością.
Milczenie.
- Zadałem pytanie Nivan.
- Ślepy?
Brązowe oczy mężczyzny o ładnych plecach napełniają się odrazą. Patrzą jednak nadal na niespokojne
ruchy rudowłosego, siedzącego na krawędzi krzesła tuż przy biurku.
- Mógłbyś dać już spokój. Dużo dzisiaj wziąłeś.
- A ty najwyraźniej za mało.
Właściciel brązowego spojrzenia zaciska zęby, patrząc na sylwetkę rudowłosego.
- Nie mówię tego, żeby ci dopieprzyć...
- ...no to po chuja?
Cisza.
Złość.
Gotująca się.
"Obojętność. Być obojętnym. On nie jest dla ciebie nikim ważnym. Nikim ważnym..."
Szczęka rozluźnia się, ramiona opadają, oczy zamykają. Plecy dotykają zimnej ściany tak przyjemnie
chłodzącej rozpalone ciało.
Wyciszenie. Spokój.
Brązowe oczy ponownie uchylają się.
Widzą oświetlony profil.
Łagodnie zakończony nos, zmarszczone czoło. Rude, wysoko spięte włosy w nieładzie.
Nieobecne, zielone spojrzenie.
"To nikt ważny...
To nikt ważny..."
Powtarza.
Mężczyzna patrzy beznamiętnie, jak rudowłosy nachyla się nad powierzchnią blatu.
Jak biała kreska znika wraz z wciąganym powietrzem.
1
--Kolejny dzień.
Słoneczna pogoda, lecz silny wiatr. Błękitne niebo, pokryte kłębiastymi chmurami.
Wysoka, zielona trawa, tańcząca pod wpływem wiatru.
Wzgórze.
Na nim oni.
Leżący wśród wysokiej trawy, wpatrzeni w niebo.
Podobni, a jednak zupełnie inni.
On. Nivan.
Ambitny, skryty, małomówny. Niedostępny.
Żyjący w trzech światach. Realnym, wirtualnym i delirium. Tego pierwszego nie lubi.
Nie czuje się w nim dobrze. Nie czuje się dobrze pośród wielu ludzi.
Wśród ich spojrzeń. Hałasu.
On. Rav.
Niby bystry, inteligentny.
A czasem tak bardzo głupi i pogubiony.
Ale nie pokazujący tego. Nikomu.
Pozornie jest dumny. Chłodny. Charyzmatyczny.
Traktujący życie z rezerwą...
Pozornie.
- O czym myślisz? - Nivan zapytał, patrząc się na zamyślony profil czarnowłosego.
- Hmm... myślałem o tym, że zupełnie nie pasujemy do tego obrazka.
Milczenie. Spokojnie, nie drażliwe.
Wielu rzeczy w nim nie lubił. W Nivanie. Ba, kiedyś nie mógł wytrzymać jego towarzystwa.
Ale teraz... bardzo lubił z nim milczeć.
Tak po prostu.
Wyciągnął rękę, jakby chciał sięgnąć po jedną z chmur.
Uśmiechnął się do siebie, patrząc przez swoje palce.
- Kiedyś czytałem o takich tam, pierdołach chińsko-japońskich - zaczął Rav. - Jedna z legend mówiła
o tym, że każdy człowiek ma swoja drugą połowę, wiadomo, i że obie strony połączone są czerwoną
nicią... jeśli dobrze pamiętam.
- Słyszałem coś o tym... Pierdoły. Przeczytaj sobie "Ucztę" Platona, tam są dopiero ciekawe teorie
o "drugich połówkach".
Rav spojrzał na Rudego wymownie, a jego ręka opadła na ciało.
- Ty to jak coś jebniesz...
- No co? - Nivan uniósł brew.
- Jajco. 1:0 dla mnie.
Rudy przekręcił wymownie oczami.
- No nie mów mi tylko, że ja jestem po drugiej stronie twojej nitki, bo się porzygam.
- Rudy kretynie, nawet mi to nie przyszło przez myśl.
- ...serio? - Nivan zapytał ironicznie, unosząc brew.
- Ta. Serio. Na końcu twojej nitki powinien być jakiś wpatrzony w ciebie debil, bo inaczej się z tobą
nie da wytrzymywać. A i najlepiej któremu stoi na każde twoje skinienie.
- Nie obraziłbym się.
2
Prychnięcie.
Cisza.
Zamyślenie.
- Nivan, jak ci się wydaje...? Myślisz, że jest na świecie osoba, do której jesteś w stanie coś poczuć?
Rudy spojrzał wymownie unosząc brew.
- Pytam serio z ciekawości.
- Ty brałeś coś dzisiaj o czym nie wiem? Skąd ci takie rzeczy przychodzą do głowy?
Chwila milczenia.
Oczekiwanie.
- Spotykam się z kimś - Rav powiedział zwyczajnie. - Wczoraj usłyszałem od tej osoby wiele rzeczy,
stąd moje... przemyślenia.
Rudy uśmiechnął się kącikiem ust, patrząc w niebo.
- Ode mnie ich nie usłyszysz. Jeśli to chcesz wiedzieć.
- Wiem. Przecież wiem, że gówno do mnie czujesz. Zastanawiam się tylko, czy jak zostawię cię
samego, to czy sobie poradzisz.
Nivan zaśmiał się w głos. Paskudnie.
- Nie rozśmieszaj mnie.
- To nic śmiesznego... Ja tak myślę Nivan... że ty masz w sobie uczuć tylko dla jednej osoby. Że jak się
już zakochasz, tak naprawdę, to będzie to twój pierwszy i ostatni raz.
Rudy przewrócił oczami, nie mogąc już najwidoczniej słuchać leżącego obok niego Rava.
- Mam nadzieję, że ta osoba będzie wstanie to docenić. Ale teraz Ruda szmato, chodź tu, przestań się
marszczyć i mnie pocałuj.
--4 lata później.
- ...
Rudy stał u progu, w kurtce i butach. Zdążył zrobić trzy kroki, gdy Firka ogłosiła mu nowinę, że kretyn
Marcin nie wróci.
Nivan wypuścił ciężko powietrze, zaciskając zęby. Nic nie mówiąc, zaczął zdejmować buty.
- Nic na to nie powiesz? - zapytała, pocierając nerwowo ręce.
- A co mam na to powiedzieć? - odpowiedział pytaniem, nadal zajmując się butami.
- Nie wiem Nivan, ale mógłbyś się chociaż trochę przejąć.
- Przejmuję się.
- To wcale nie widać - powiedziała z pretensją.
Nivan nie patrzył się na nią. Powiesił kurtkę, z której wyjął portfel i ruszył w kierunku pokoju, mijając
bez słowa Firkę.
Spojrzała na niego z niedowierzaniem.
- Nivan!
Stanął. Odwrócił się.
- ... no co mam ci powiedzieć? - zapytał w końcu w miarę spokojnie. - Że wiedziałem, że tak będzie?
Że mimo, że wiedziałem to i tak w to wszedłem, a teraz mogę sobie tylko pluć w twarz? Co jeszcze
chcesz wiedzieć?
- To jeśli tak wszystko wiedziałeś, to czemu nic nie zrobiłeś? - zapytała, patrząc na Rudego
z nieukrywaną pretensją. - Nivan, Marcin to jeszcze dzieciak, ty i ja dobrze to wiemy. On potrzebuje
adoracji, potrzebuje komplementów, potrzebuje uwagi. Ja wiem, że ty to wiesz. Bo nie jesteś głupi.
On potrzebuje usłyszeć słowa "zrobiłeś źle, ale i tak cię kocham".
Nivan prychnął, uśmiechając się niemile.
3
- Ty mi tu kurwa nie prychaj! - Firka najeżyła się momentalnie. - Teraz udajesz obojętnego, a ja dobrze
widziałam, co przeżywałeś, jak Marcin nie dzwonił. Jak sam czułeś, że coś jest nie tak. Jaki byłeś, jak
się dowiedziałeś co się stało. Nawet nie próbuj udawać, że ci nie zależy.
- Firka, to że ja wiem, to jest jedna sprawa. Druga jest taka, że ja czasem nie potrafię mu powiedzieć
tych rzeczy. Bo albo jestem w głębi na niego wściekły, albo po prostu wiem, że tego chce tak
nachalnie, że po prostu z czystej satysfakcji mu tego nie daję.
- Z SATYSFAKCJI?!
Firka wyglądała już jak najeżony kocur, gotowy drapać i gryźć.
- Nie jestem tak idealny, jak wam się wydaje.
Milczała. Przez dłuższą chwilę, patrząc na niego ze ściągniętymi brwiami i zaciskając pięści.
- A kto kurwa mówi, że jesteś idealny?! Co ty sobie myślisz? Nie wiem, wydaje ci się, że sobie bez
ciebie nie poradzimy? Marcin daje ci tu teraz przykład, że sobie radzi. Nikt przy tobie nie zostanie,
jeśli nie będziesz o nic dbał. Zasrany wygląd i jebana inteligencja to nie wszystko.
Nivan odwrócił głowę.
Zamilkł.
Oboje zamilkli.
- On tam kogoś ma? - zapytał, nie patrząc na Firkę.
- Nie wydaje mi się.
- Jak on tam się chce utrzymać?
- Nie wiem.
- Wróci po swoje rzeczy?
- Powiedział, żebym je wrzuciła do piwnicy i oddała pokój.
- ... - spojrzał w końcu na nią. - A co z wężem?
- Zostawił ją pod twoją opieką. Też o to go zapytałam - uśmiechnęła się nieznacznie. - Co tam rodzina,
zespół, czy ty. Wąż. Jak już zostawił węża...
- Jaki miał głos?
Spojrzała zaskoczona.
- Głos?
- Tak, głos. Smutny? Szczęśliwy?
- Zdecydowany. Słodko-gorzki...
Podrapał sie po karku, jakby się zastanawiając. Zmarszczył brwi.
- ...Nivan?
- Tak?
- Co ty tak właściwie teraz czujesz?
Nivan uśmiechnął się smutno.
- Czuję się... czuję się tak, jak gdyby ktoś sformatował mi dysk... z ważnymi danymi.
--Dzwonek do drzwi.
Westchnął.
Odłożył laptop na łóżko i leniwie wstał, przeczesując włosy.
Przekręcił klucz. Otworzył drzwi.
Przed sobą zobaczył wysokiego i chudego szatyna.
- Siema, jest Firka? - usłyszał.
Widział go już kiedyś, przelotem. Domyślił się od razu, że to znajomy z zespołu Marcina.
Jake... albo Zbychu?
Jake. Tak.
Pamiętał.
4
Wziął głęboki oddech, uważając, by nie był zbyt zauważalny.
- Nie ma, ale powinna być za parę minut. Wejdź, jeśli chcesz.
- O dzięki.
Jake wszedł, przypatrując się Rudemu uważnie.
Nivan był ciekaw, ile o nim wie. Co powiedział mu Marcin, a co Firka.
- Jesteś pewnie Nivan. Jake, miło mi - chłopak przedstawił się, podając mu rękę. Nivan uścisnął
ją krótko.
- Chodź do kuchni.
- Ok, ok, tylko zdejmę buty.
Zdjął swoje glany, podpierając się plecami o ścianę. Poszli razem do kuchni, milcząc. Jake usiadł
okrakiem na miejscu Marcina.
- Mogę zapalić?
- Tak. Chcesz coś do picia?
- A z chęcią, byleby zimne. Dzisiaj ciepło okropnie - stwierdził, wyjmując paczkę z wewnętrznej
kieszeni skórzanej kamizelki.
- Fakt - Nivan powiedział, jak zwykle, krótko.
Podał mu szklankę soku z lodem i sam usiadł na swoim miejscu, przy lodówce.
Jake poczęstował go papierosem. Nie pogardził.
- To naprawdę prawda, że Marcin ma zamiar nie wracać? - chłopak zapytał od razu, po wymianie
wszystkich grzeczności.
Rudy spodziewał się tego pytania.
- Tak. Chce zostać w Oslo.
- Znalazł sobie tam kolejne dupsko, czy jest jakiś inny powód? A może to przez jego lovera Wintera? zapytał złośliwie.
- Lovera? - Rudy uniósł brew.
- Śmieję się. Przez łzy. Zawsze sobie żartowaliśmy, że Marcin jest zakochany w Winterze. Jak go
pierwszy raz zobaczył, to nie chcieliśmy mu wierzyć. Myśleliśmy, że zmyśla. A tu proszę.
Nivan uśmiechnął się nieznacznie kącikiem ust.
- Znam Marcina od początku studiów i mimo, że jest pedałem oraz jest... DURNYM pedałem, to jest
mi cholernie przykro, że ma nas w dupie. Ale jak widać... zaznał wielkiego świata i już nie łacha
wracać na stare śmiecie. Do starych kumpli, na którym mógł zawsze liczyć...
Jake uśmiechnął się smutno, jakby do siebie.
- Żałuję, że go nie przycisnąłem... - kontynuował. - Marcin był chyba zakochany w jakimś typie,
bo chodził struty i darł genialnie mordę. A tak jest tylko wtedy, jak mu coś leży na sercu albo na fiucie.
Szkoda, że się nie dowiedziałem kto to... przynajmniej mógłbym sobie na nim ulżyć.
Nivan uśmiechnął się nieznacznie kącikiem ust.
Zaciągnął się głęboko, nielubianym papierosem.
--- Nivan, co ty robisz? - Nazarij zajrzał mu przez ramię zaciekawiony.
- To co widzisz. Rysuję penisy - odpowiedział zwyczajnie.
Nazarij pomrugał parę razy, nadal się przypatrując.
- Czym ten koleś ci tak podpadł?
- Całokształtem - odpowiedział Rudy, rysując kolejnego zamaszystego penisa na zdjęciu jasnowłosego
wokalisty.
- A to nie jest ten cały Winter?
- Jest.
- Hm... W sumie też za nim nie przepadam. Mogę też porysować penisy na jego facjacie?
- Jasne, śmiało. Weź sobie tablet - Rudy powiedział, nie przerywając rysowania.
5
- A co z tym potem?
- Potem zamienimy te zdjęcia z oryginałami na oficjalnej stronie tego WYBITNEGO wokalisty.
- I zmienimy hasło! - powiedział podekscytowany Nazarij, sięgając po tablet.
- I zmienimy hasło - potwierdził Nivan z figlarnym uśmiechem.
--Patrzyła na jego zamyślony profil, na usta, które bezwiednie tworzyły ulotne figury z wydychanego
dymu.
Zastanawiała się.
Zastanawiała się, co właściwie Nivan czuje do Marcina. O czym myśli.
Może nie miała racji... możliwe, że Rudy wcale nie jest tak prosty jak jej się wydawało. Jednak czuła,
że Nivan darzy uczuciem Marcina. Widziała to. Dlatego tak bardzo ją to drażniło - oboje siebie tak
bardzo pragną i tęsknią... a nie potrafią ze sobą być. Normalnie być.
- Nivan?
- Tak?
- Czy ty się boisz?
Rudy uniósł brew.
- Czego się boję?
- Przyznać się.
- Do czego się przyznać? Mów konkretnie.
Firka zgasiła papierosa i podparła brodę ręką.
- Do tego, że coś do niego czujesz.
- "Coś". Wytłumacz mi znaczenie tego słowa.
Firka przyglądała mu się przez chwilę, jakby szukając odpowiedzi.
- To, że od dawna jesteś w nim zakochany.
Na kamiennej twarzy Rudego powoli wyłaniał się kpiący uśmiech. Poruszył przecząco głową, jakby
niedowierzając temu co przed chwilą usłyszał. Zaciągnął się.
- Ja na początku myślałam, że mi się zdaje. Byłeś wtedy ze swoim chłopakiem i nie mówiłeś o nim
wiele. Ja wiem, że wam się trochę psuło, a ty OGÓLNIE nie mówisz zbyt wiele, ale jak nagle pojawił
się Marcin, to bardzo często o nim wspominałeś... Widziałam, że cię drażni to, jak Marcin się do
ciebie odnosi i że ci trochę przykro, bo się ucieszyłeś widząc go po latach...
Nivan słuchał, paląc papierosa. Gdy skończył, od razu zapalił drugiego, zaciągając się głęboko.
- A potem przyszedłeś do mnie i zapytałeś, czy Marcin nie mógłby tu zamieszkać. - Firyal mówiła
dalej. - Bo mamy wolny salon i z niego nie korzystamy. A Marcin siedzi sam, w starym mieszkaniu po
dziadku, który odziedziczył. Tłumaczyłeś się, że mógłby wynająć przecież tamten dom, a u nas
mieszkać o wiele taniej i dokładać nam do rachunków. Ale ty i ja dobrze wiemy, że to była tylko
wymówka. Chciałeś, żeby tu zamieszkał. Bo ci go brakowało.
- Firyal, daj spokój...
- Nie. Nie dam. Bo ja myślę, że to nie Marcin poczuł pierwszy coś do ciebie, tylko ty do niego.
Nivan uśmiechnął się pobłażliwie.
- Teraz też udajesz. Jesteś mistrzem udawania Nivan. Sam siebie potrafisz oszukać. Mówisz "on mnie
nie pociąga", a suniesz wzrokiem za jego tyłkiem. Pozwoliłeś mu ze sobą spać. Wcale nie dlatego,
że on nie może spać sam, tylko dlatego, że w sumie sam tego chciałeś. Mówiłeś "jedź do tego Oslo,
spełnij marzenia", a jak pojechał, to nie mogłeś znaleźć sobie miejsca. Powiedź teraz, że jestem głupia
i mi się wydaje. Ale ja i tak wiem swoje.
Rudy milczał. Nie uśmiechał się już.
- Boisz się przyznać do tego przed sobą i przed nim. Bo to wcale nie jest małe i banalne, tylko ty
w przeciwieństwie do Marcina umiesz to pięknie ukryć. Potrafisz stłumić emocje w pewien sposób.
Nie mam racji?
6
Rudy nadal milczał.
- Boli cię to, że Marcin nie potrafi się powstrzymać. I myślisz, że nawet jak mu powiesz swoich
uczuciach, to on i tak będzie robił swoje. A ty nie chcesz się z nim dzielić i wiesz, że wtedy bolałoby cię
to jeszcze mocniej... Mam rację Nivan?
Nie potrzebowała wcale potwierdzenia.
Po prostu to wiedziała.
Bo gdy zaczęła wypowiadać słowa na głos, porządkując sobie wszystkie fakty, wszystko stało się
dla niej jasne i proste.
Nivan jest dobry.
Wiedziała to.
A dobrzy ludzie czują bardzo dużo. Dają z siebie wiele i przez to nie chcą być zranieni.
Chowają wszystko pod skorupą pozornej nieczułości.
- Mylisz się Firka, wcale tak nie jest.
Powiedział w końcu twardo, a ona ucichła.
Wiedziała, dlaczego słowa Niva tak bardzo czasami bolały Marcina.
Rudy potrafił powiedzieć zwyczajne rzeczy w taki sposób, że człowiek tracił pewność siebie.
Swoich racji.
Wszystkiego.
Nivan wyszedł, a ona patrzyła się tępo w podłogę.
Nagadała się.
I co z tego?
--Zapukał w framugę jej otwartych drzwi.
Siedziała na łóżku, przeglądając gazetę. Spojrzała na niego.
- Zajmiesz się królikiem i wężem? Lecę jutro do Oslo - powiedział bez wstępu i zbędnych słów.
Gazeta wyślizgnęła jej się z rąk. Rudy uśmiechnął się, widząc jej zaskoczoną minę.
- Naprawdę lecisz?
- A mam jakieś inne wyjście? - zapytał, opierając się plecami o framugę. Zakładając ręce na piersi.
Uśmiechnęła się szeroko, słysząc jego słowa.
- No jasne, że się zajmę. Mogę ci nawet wyprać gacie i skarpetki, jak przykładna żona.
Rudy uśmiechnął się.
- Moje skarpetki potrzebują szczególnej troski.
- Zrobię co w mojej mocy - wyszczerzyła się.
--Tydzień później.
Zrobiła obiad.
Przygotowała o wiele więcej niż dwie osoby.
W sumie o wiele więcej niż na trzy.
Zaśmiała się w duchu z siebie, bo Marcin jadł przecież gdzieś połowę tego, co jadła ona, lub Nivan.
Zrobiła o wiele za dużo.
7
Marcin czasami potrafił sobie przypomnieć, że nic jadł dopiero pod koniec dnia. Jakby zupełnie nie
odczuwał głodu.
Gdy zobaczyła go pierwszy bez koszulki była przerażona tym, jak bardzo jest chudy. Wydaje jej się,
że Nivan także. Dlatego zawsze starali się jeść wspólnie.
Po jakimś czasie to nie ona upominała się o zrobienie obiadu czy kolacji, a właśnie Marcin. Bo samo
w sobie było to dziwnie przyjemne - wspólne gotowanie, kręcenie się po kuchni i rozmowy o niczym.
Był to już jakiś rytuał, na który nie żal było im przeznaczać czas.
Po wyjeździe Marcina nadal gotowali razem. Było jednak inaczej.
Jakby spokojniej i mniej chaotycznie, ale przez to mniej zabawnie.
Przez pierwsze tygodnie czuła, że Nivan znów się na nią otworzył, przybliżył. Rozmawiali dużo,
wspierali się. Ona często przebywała w jego pokoju. On także odwiedzał ją. Często zajmowali
się swoimi sprawami, po prostu siedząc razem.
Czuła, że Rudemu brak "Blondyna", chociaż wiedziała, że się do tego nie przyzna.
Wszystko się zmieniło po tym, gdy powiedziała mu w co wpakował się Marcin. Nivan oddalił się nie
tylko od niego, ale także od niej. Częściej go nie było, wracał późno, albo wcale.
Mówił, że pracuje.
Wiedziała, że nie kłamie. Zaczął kupować sobie różne rzeczy. Pomógł jej zainwestować w bar.
Alex zaczął przychodzić częściej, zamykali się razem w pokoju.
Wychodzili i czasem wracali razem.
Zaczęła się niepokoić.
Gdy zapytała, czy między nimi coś jest, uśmiechnął się pobłażliwie i powiedział, że to jego kumpel
oraz że znów razem pracują.
Uspokoiła się. Trochę.
Rudy stał się bardziej rudy. Pofarbował swoje włosy na intensywniejszy, bardziej czerwony kolor.
Wiedziała, że to on widząc go już z bardzo daleka.
Parę dni później przyszedł do niej i oznajmił, że chce tatuaż.
Wiedział, co chce oraz gdzie chce. Miał być duży, rozciągający się od piersi do ramienia. Polinezyjski.
Zapytała w żarcie, czy nie robi tego po to, by ją wspomóc finansowo. Odpowiedział, że może
ją wspomóc, jak zakryje ten przygłupi tatuaż Marcina na jego podbrzuszu.
Wiedziała, że ma do niej trochę żal, za to, że mu go zrobiła. Ale ucieszyła się na jego słowa, bo zdała
sobie sprawę, że Nivan nadal myśli o "kretynie z Oslo".
W końcu usłyszała dzwonek do drzwi. Pobiegła.
Z szerokim uśmiechem na ustach otworzyła drzwi.
Po chwili jednak opuściła z rezygnacją ramiona, a jej uśmiech zbladł.
- No to będziemy mieli żarcia na co najmniej dwa dni... - powiedziała, witając tylko Nivana.
--- No dobra, a teraz opowiadaj. Wytrzymałam.
Czekała cierpliwie, aż Nivan zje, chociaż jej nogi zrobiły pod stołem przynajmniej kilometr.
- Ale co chcesz wiedzieć?
8
- Nie chcę cię urazić Nivan, ale trochę żałuję, że Marcin jednak z tobą nie wrócił, on by mi wszystko
opowiedział bez pytań.
- No to zadzwoń do niego.
- Nie. Ty masz mi wszystko powiedzieć.
- Marcin wróci za półtorej tygodnia, tak jak już ci mówiłem. Ma tę umowę podpisaną i nie mógł
wcześniej. Reszta będzie tam jeszcze miesiąc.
- Czyli jakby zrywa umowę?
- Hm... Marcin rozmawiał z Winterem i ten mu powiedział, że rozumie powody jego decyzji i nie
będzie go zatrzymywał, ale ma zawsze u niego otwartą furtkę i może wrócić. Że niby jeszcze przemyśli
co z tym zrobić, bo jednak chciałby utrzymać współpracę.
Firka zrobiła śmieszną, zaskoczoną minę.
- To ci dopiero...
- Ja tam i tak go nie lubię - stwierdził Niv, unosząc wargę w pewnym rodzaju obrzydzenia.
- Tak, tak, to już wiemy - Firka uśmiechnęła się figlarnie. - ...no ale opowiadaj lepiej, jak się
zobaczyliście. Marcin był mocno zdziwiony?
- Bardzo, bo go złapałem na flirtowaniu z jakimś przygłupem.
- No nie mów. I co zrobiłeś? - zapytała.
- Ogółem to byłem okropnie wściekły...
--Marcin siedział przy barze.
Szeroko uśmiechnięty. Zalotnie i trochę szelmowsko.
Nivan często łapał się na tym, że przygląda się jego twarzy, gdy się uśmiecha.
To nim Marcin najczęściej czarował. W jakiś niesamowity sposób jego uśmiech powodował, że stawał
się uroczy albo cholernie pociągający. Były to naprawdę delikatne różnice w ułożeniu ust, a jednak
tak diametralne w odbiorze jego twarzy.
Marcin miał na sobie wąskie spodnie oraz glany, których Nivan wcześniej nie widział.
I bluzę. Czarną. Zdecydowanie za dużą, ale wyjątkowo mu pasującą.
Rudy dobrze znał tą bluzę, lubił ją.
Zapalczywie szukał jej pewnego dnia.
Jego włosy były czarne.
Nivan teoretycznie był przygotowany na to, że zobaczy go innego. Przyjął z pewnym żalem, że Marcin
nie jest już blondynem.
Jednak... hmm...
Cały ten obraz, prócz kipiącej złości, przypomniał mu inne dawno już zagubione uczucie.
Zobaczył Marcina z przed lat.
Przyciągającego, intrygującego. Aż za bardzo pewnego siebie. Czarującego uśmiechem.
W jego przydużej bluzie.
Poczuł ściśnięcie w żołądku i w pierwszej chwili chciał się cofnąć.
Czuł, że nie będzie potrafił się opanować.
Że wcale nie będzie chciał wracać z Marcinem-przyjacielem, jak naiwnie zaplanował.
Poczuł, że to nie Marcin w tym wszystkim jest największym kretynem.
Tylko on.
On sam.
9
--- Żałuję, że nie widziałam jego miny. I miny tego kolesia.
Nivan uśmiechnął się nieznacznie.
- No koleś się zburaczył, a Marcin siedział tępo i się na mnie gapił, jakby zobaczył ducha. A ja wtedy
pomyślałem: "dziw się, patrz się na mnie i dziw się". Z taką hm... paskudną satysfakcją. Niby nie
powinienem być zły, bo on zadecydował nie wracać, ale byłem.
- No zobaczyłeś go z kimś innym, pewnie byłeś w jakiś w jakiś sposób zazdrosny.
Nivan uśmiechnął się kącikiem ust.
- Ty chyba strasznie chcesz, żebym to powiedział.
- Ja? - udała zdziwioną. - Że niby co?
- No nie wiem właśnie - powiedział z zawadiackim uśmiechem.
Przekręciła oczami.
- I tak od ciebie tego nie wyciągnę, więc mów co było dalej.
- Wyprowadziłem go, ale nie chciałem z nim rozmawiać. Czułem, że to będzie bez sensu, bo byłem
zły. Jak jestem zły, to jestem wredny, a to nie o to chodziło. Miałem nadzieję, że przez drogę
do hotelu trochę się uspokoję. Mówiłem sobie "będę pieprzoną oazą spokoju, jak dojdę do tego
pokoju".
Firka się zaśmiała.
- No i rozumiem, że byłeś?
Nivan lekko się skrzywił.
- No nie bardzo.
- Nie? - Firka naprawdę się zdziwiła. Znała Nivana i wiedziała, że potrafi być bardzo spokojny, albo
przynajmniej udawać spokojnego w sytuacjach, w których ona by gryzła oraz kopała.
- Nie. Jak jechaliśmy windą, nie zamieniliśmy ani słowa, ale ja wiedziałem, że swoją pieprzoną
postawą, chce mi powiedzieć: "Mam gdzieś to, że to jesteś. Nie czuję się winny i nie wrócę".
- Na pewno ci się nie zdawało?
- Na pewno. Znam go. Chciał mi zrobić na złość i mu się udało.
- Może to była jakaś jego forma obrony? Nie wiedział, jak ma się bronić i na pewno czuł się jakiś żal,
znając go. Bo ty też się do niego nie odzywałeś.
- No właśnie to zrozumiałem chwilę po tym jak mu dałem w twarz.
Widząc minę Firki dodał:
- I nie, nie wstydzę się tego. Uważam, że zasługiwał.
- Ja pierdole... o was to by można książkę napisać. Wy nie jesteście normalni. No ale dobra, mniejsza.
Co dalej?
Nivan znów uśmiechnął się nieznacznie.
- No i jak już go uderzyłem... to go potem pocałowałem.
--Marcin poczuł jego usta, przyciśnięte do własnych. Bliskość Nivana, oszałamiającą po upływie
tak długiego czasu.
W pierwszej chwili wstrzymał wciągnięte do granic możliwości powietrze. Aż zabolało go w piersi.
Aż palce u dłoni zesztywniały, a ciało znieruchomiało. Musiał się oderwać, by złapać oddech.
Po prostu znów zapomniał przez chwilę, jak się normalnie oddycha.
Odsunął się, jednak nie za daleko, bo dłonie Rudego skutecznie go powstrzymywały.
Marcin nie patrzył na niego. Nie chciał patrzeć. Bał się, że na twarz wypełznie mu to, co właśnie
poczuł.
Żar, który przepłynął mu po całym ciele.
- Pieprz się Nivan... - Marcin powiedział cicho, próbując powstrzymać drżenie brody. - Pieprz się...
10
Rudy na te słowa mocniej ścisnął jego ramię i przyciągnął go jeszcze bliżej do siebie. Znów
go pocałował, wkradając się dalej, głębiej w jego usta. Obejmował jego szyję, przyciskał do siebie
silnie. Całował, mimo wątpliwości Marcina.
Wątpliwości...
Głowa czarnowłosego sprzeciwiała się, krzyczała, nie chciała. Pulsujący, czerwony policzek także
wołał "nie". Ale ciało robiło swoje, nie potrafił nad nim już panować.
Z zamkniętymi oczami oddawał wilgotne pocałunki, drżąc z rozdarcia.
Nivan dobrze to czuł. Nie dawał mu się oddalić i pomyśleć.
Trzymał go mocno przy sobie, blisko. Całował. Wkradał się dłonią pod materiał bluzy. Dotykał ciepłej
skóry jego pleców, ściskał ją i pocierał. Mocno, nawet trochę boleśnie.
- Połóż się - Nivan wyszeptał w jego usta, przerywając pocałunek.
Marcin patrzył się przez chwilę w jego zielone oczy.
Zaciskał zęby. Walczył ze sobą.
- Połóż się. Sprawię, że będzie ci lepiej - Nivan powtórzył.
Marcin w tej chwili nienawidził siebie.
Odepchnął go lekko, z pewną złością. Jednak zrobił to, czego chciał Nivan.
Najpierw podparł się na łokciach, by po chwili dotknąć plecami podłogi, pokrytej włochatym
dywanem. Pocierając czoło dłonią, patrzył na twarz Rudego.
- Nienawidzę cię Nivan - powiedział przez zęby.
- Wiem - odpowiedział mu, wstępując w jego rozwarte uda, jak dziki kot.
Nivan pomyślał, że Marcin mógłby mu teraz powiedzieć wszystko co najgorsze, a on spokojnie
kontynuowałby to, co zaczął.
Ale rozumiał go w pewien sposób. On też czuł żal i złość. A jednoczenie pragnął tego kretyna tak
bardzo, że te uczucie przykryło wszystkie inne.
Wiedział, że Marcin też tego chce. Tak bardzo, że klnie na siebie i na niego w myślach.
On też klął. Wiele, wiele razy, gdy Marcin spał obok niego.
Ale teraz nie miał zamiaru się powstrzymywać.
Czekał i chciał tego już zbyt długo.
Przesuną dłońmi po skórze jego płaskiego brzucha, uniósł wyżej jego bluzę, odkrywając kawałek po
kawałku jego ciało.
Widział Marcina półnagiego wiele, wiele razy. Jednak patrzenie, a dotykanie, to dwie bardzo odległe
rzeczy.
A on uwielbiał patrzeć. Upajać się widokiem przyjemności jaką daje.
Ale jeszcze bardziej lubił dotykać. Powoli i delikatnie. Mocno i intensywnie.
Ściskać, całować. Lizać.
Każdy nowo odkryty fragment skóry Marcina zaznaczał intensywnie, pozostawiając mokre, chłodne
ślady.
Czuł pod palcami jego wystające żebra, jego twardy sutek, który pocierał i podszczypywał.
Sprawiał tym samym, że oddech Marcina stawał się coraz głębszy, a brzuch unosił, to opadał
niespokojnie.
Każdym pocałunkiem, każdym ruchem, ocierał się o jego krocze. Niby przypadkowo. Niby na oślep.
Zacisnęło go mocno w podbrzuszu, gdy zdał sobie sprawę, jak bardzo mu tego brakowało.
Jak bardzo brakowało mu tego konkretnego, chudego oraz długiego ciała.
11
Usiadł na kolanach. Chwycił łydkę Marcina, wyrywając go na chwilę ze świata przyjemności,
zwracając na siebie jego uwagę. Brązowe oczy spojrzały się na niego uważnie, nadal trochę
podejrzliwie i nieprzyjemnie.
- Co robisz? - Marcin zapytał, próbując oddychać normalnie.
- Rozwiązuje ci buty. Możesz mi pomóc.
Wąskie spodnie i wysokie, zasznurowane buty, z tysiącem pasków i zapięć.
Nie mógł bardziej utrudnić mu życia.
Marcin zacisnął zęby i zmarszczył czoło.
Ale ku małemu zdziwieniu Rudego, podniósł się bez słowa i zaczął zdejmować swojego glana.
Rudy widział dobrze jego zmarszczone, rozeźlone czoło.
- Daj - Marcin odepchnął dłonie Nivana, po zdjęciu swojego buta, gdy ten dopiero kończył
z zapięciami lewego.
Rudy nie protestował. Przyglądał mu się uważnie, gdy ten zajmował się sznurówkami, szybko
i sprawnie operując palcami.
Uśmiechnął się lekko, gdy zauważył, jak brązowe spojrzenie nie wie gdzie się podziać po skończeniu
zdejmowania butów. Marcin patrzył się, to unikał jego wzroku.
- Dziękuję - Nivan przysunął twarz do jego twarzy. Uśmiechając się kącikiem ust, patrzył się na niego
spod lekko przymkniętych powiek.
- Spieprzaj Nivan - Marcin odwrócił głowę. Nadal czuł złość. Nie wiedział jednak czy jest zły bardziej
na niego, czy na siebie.
Nivan uśmiechnął się szerzej.
- Tak serio to mówisz? Czy tak... żeby coś powiedzieć? - wyszeptał mu do ucha, przygryzając lekko
jego płatek.
- Jak masz zamiar się tak bawić to mówię serio - powiedział, nadal z odwróconą głową
i zmarszczonymi brwiami. Położył dłoń na jego pierś, by go odepchnąć. Zrobił to jednak w mało
zdecydowany sposób.
- Serio? - Nivan zapytał ironicznie ze złośliwym uśmiechem. - Ja jednak jestem pewien, że bardzo
kłamiesz.
Marcin spojrzał się na niego, zwężając oczy.
- Skąd ta pewność?
Nivan jakby czekał na to pytanie. Nachylił się znów nad jego uchem i przesunął ręką po wypukłości
na jego kroczu, która była już bardzo znaczna.
Marcin automatycznie wciągnął powietrze drżącymi ustami.
- O chociażby dlatego - Rudy wyszeptał mu do ucha, liżąc je i podgryzając.
Parę przesunięć dłonią wystarczyło aby głowa Marcina spoczęła na ramieniu Rudego.
Nivan był zadowolony z tego, co poczuł pod palcami. Nabrał tylko dodatkowej pewności.
Uśmiechał się, widząc z jaką intensywnością Marcin odczuwa każdy jego gest.
Chcąc kontynuować to co zaczął, wygiął się do tyłu, by móc złapać podbródek, który był jeszcze przed
chwilą tak mocno przyciśnięty do jego piersi.
Patrzył na jego ładne usta i nie mógł się oprzeć dotknięciu jego wargi, przesunięciu po niej opuszkiem
kciuka.
Nivan widział coraz głębszą bruzdę malującą się na czole Marcina.
Wiedział, że się niecierpliwi i złości wewnątrz. Że chce już. Tu i teraz. Więcej, szybciej.
Wiedział, że Marcin zacząłby wszystko sam, byleby tylko Nivan się pośpieszył.
Duma jednak mu na to nie pozwalała.
W jakiś sposób paskudnie go to bawiło.
12
Uśmiechnął się i pochylił, by ponownie go pocałować.
W pierwszej chwili miało być to złośliwe przeciąganie struny.
W pierwszej chwili czarnowłosy niechętnie odwzajemniał pocałunki.
Wystarczyła jednak krótka chwila, aby niechęć odpłynęła.
Oboje poczuli ten sam impuls, jak parę miesięcy temu, leżąc na łóżku w pokoju Rudego.
Tak samo jak wtedy, powolne, głębokie oraz drażniące Marcina muśnięcia, zamieniły się w taniec
szybkich i urywanych pocałunków.
Przeplatanych cichymi pomrukami, dotknięciami, przyciąganiem się jeszcze bliżej, mocniej.
Rozpinaniem na ślepo paska, drapaniem paznokciami po plecach, odsłaniania szyi i obdarzania jej
gorącymi, ostrymi ugryzieniami.
Marcin wyłączał umysł, oddając się pragnieniom, rosnącym z minuty na minutę.
Nawet nie zauważył, kiedy tak bardzo zaangażował się w ten pocałunek. Kiedy wdrapał się na jego
uda pragnąc więcej.
Przez głowę zdarzyła mu przelecieć myśl o tym, że jest niepoprawny. Miał nie pokazywać, że mu się
podoba, nie angażować się. A jednak robił to. Robił.
Wdrapywał się, stał na kolanach, by być jeszcze wyżej, bliżej. Ocierał się o jego ciało.
Obejmował jego twarz dłońmi, obdarzał jego usta głębokimi, niespokojnymi pocałunkami.
Z każdym dotknięciem przypominał sobie jak bardzo tego chciał. Jak bardzo pragnął.
Z każdą sekundą chciał coraz więcej. Wszystko.
Wszystko. Jego. Całego. Pragnął.
Zdążył jednak zdjąć z niego tylko bluzę, z zawodem stwierdzając, że ma na sobie jeszcze bokserkę.
Zauważył czarny ślad na ramieniu, jednak nie zdążył mu się dokładnie przyjrzeć, bo znów jakimś
cudem znalazł się na podłodze, pomiędzy białymi, miękkimi frędzlami dywanu, a ciepłym ciałem
Nivana.
Oddawał się jego pocałunkom, odsłaniał szyję. Czuł duże, silne dłonie ściskającego jego ciało, mocne
otarcia o krocze, które pomału doprowadzały go do szału.
Słyszał jego ciche pomruki, słyszał swój głos, który uwalniał się za każdym potarciem,
a uświadomieniem sobie, jak bardzo oboje są twardzi.
Wbił palce w jego ramiona.
Chciał więcej.
Więcej.
Oplątał go nogami. Chciał czuć go mocniej.
Intensywniej.
Chciał czuć go nago.
Teraz. Już.
Nivan nagle spojrzał na niego, a on idiotycznie przestraszył się, że potrafi czytać w jego myślach.
Rudy nic nie mówiąc, przesunął się do tyłu. Wyplątał się szybko z objęć nóg Marcina, by pochylić się
i rozpiąć zamek wąskich spodni. Nie mogąc się oprzeć, przy okazji przygryzł jego wystającą kość
miednicy. Pomyślał w tym samym momencie, że zaczyna lubić wszystkie wystające "elementy" z ciała
czarnowłosego.
Marcin syknął w poczuciu przyjemnego bólu, ale po chwili uniósł tyłek tak, aby Nivan mógł zsunąć z
niego spodnie.
Potem wszystko stało zdecydowanie zbyt szybko.
13
Marcin zauważył jak traci spodnie, a potem jego wzrok przyciągnął tatuaż Nivana, który widział
pierwszy raz i który kompletnie go rozproszył.
Naprawdę nie wiedział, kiedy stracił bokserki oraz kiedy Rudy zanurzył się w jego udach, obejmując
ustami jego członka.
Poczuł to jednak tak intensywnie, że aż jęknął. Wygiął się w tył, a jedna z jego dłoni zacisnęła się,
chwytając na oślep miękkie frędzle dywanu.
- O fuck... o... fuck...
Powiedział, czując miękki język przesuwający się to w górę, to w dół, wzdłuż postawy.
Powiedział, uświadamiając sobie, że Nivan robi mu dobrze.
Bez żadnego wstępu i uprzedzenia.
Silne dłonie zacisnęły się na jego biodrach.
Marcin nagle uświadomił sobie, jak bardzo wije się pod dotykiem Rudego. Jak mimowolnie zgina nogi
w kolanach, a palce stóp zawijają się, to unoszą do góry.
Próbował się opanować. Bo reagował jak małolat.
Po krótkiej chwili walki ze swoim ciałem, poddał się z rezygnacją i zdał się całkowicie na umiejętności
Rudego w opanowaniu takich sytuacji.
Nivan w sumie wcale nie potrzebował pomocy czarnowłosego. Skutecznie powstrzymywał wijące się
biodra przed zbyt intensywnymi ruchami, trzymając je jednak tak mocno, że następnego dnia Marcin
miał siniaki. I nie tylko siniaki.
To jednak nie było ważne, bo Nivan jednocześnie tworzył TAM na dole takie rzeczy, że Marcin szybko
przestał się wstydzić swoich reakcji.
Rudy doprowadzał do szaleństwa, szczególnie po tak długiej i samotnej przerwie.
Po tak długich pragnieniach oraz marzeniach o takiej sytuacji.
Nivan obciągał. Bez najmniejszego wstydu.
Przestawał na chwilę, by przesuwać językiem wzdłuż podstawy marcinowego penisa. Trochę
nonszalancko, powoli i bez pośpiechu. Zakręcał językiem na czubku, ssał koniuszek ustami,
obejmował dłonią. Zmieniał tępo i akcje tak szybko, że Marcin nie mógł normalnie oddychać, bo jego
mięśnie brzucha zaciskały się zbyt mocno pod wpływem dawanej przyjemności.
Wolał nie patrzeć w dół, bo obraz rudej głowy poruszającej się pomiędzy jego udami,
był wystarczający, by mógł dojść. Ale nie chciał, jeszcze... Jeszcze byłoby wstyd.
Wstyd.
Co to jest w ogóle wstyd?
Zapomniał o tym słowie, jak tylko Nivan dał mu się zanurzyć powrotem w wilgoci jego ust i o karmo...
głębokości gardła.
Jęknął intensywnie.
Czuł, że odpływa.
Zaśmiał się z siebie rozpaczliwie, zaciskając palce na swoich włosach, przygryzając zębami skórę
swojego ramienia.
Czuł, jak Nivan mocno obejmuje go wargami, jak jego dłoń drapie go po brzuchu, a druga zaciska się
na biodrze.
Przesuwał, gładził, szczypał, łapał, ssał, zanurzał. Coraz szybciej, w górę i w dół. Mocno. Silnie.
Tak drapieżnie... tak niezwykle.
Marcin już zupełnie nad sobą nie panował. Nad ciałem. Nad głosem.
14
Nad przyjemnością. Nad przypływającym orgazmem.
- Nivan... ja już... - powiedział, lekko się unosząc i chwytając jego rude włosy, by powstrzymać
go przed napływającą falą spełnienia.
Z tego co zdążył zauważyć, a po chwili poczuć, Rudy nie miał zamiaru się odsunąć i pozwolić mu
skończyć. Nivan zamruczał, zaciskając mocniej ręce na jego udach, tak aż bolało.
Marcin opadł po chwili bezwładnie na dywan, zaciskając zęby.
Miał już totalnie gdzieś dobre maniery.
Nivan najwidoczniej także.
Nie przestając mu obciągać, jedną ręką gwałtownie chwycił udo Marcina. Odsunął je, umożliwiając
sobie wygodniejsze dojście do szczupłych pośladków.
Zdążył jednak tylko delikatnie pogładzić na ślepo otwarte wnętrze, bo Marcin pod zaledwie
muśnięciem palców i intensywnym uścisku ust wokół członka, wygiął się w łuk. Jego nogi kurczowo
podciągnęły się w górę, mięśnie jego brzucha napięły się, wciągnęły, a ciało zadrżało gwałtownie.
Dochodził. Dochodził tak mocno, że aż go bolało. Wydawał z siebie zduszone jęki, powstrzymywane
zaciśniętą do granic możliwości szczęką.
Czuł, że ma w sobie tak wiele...
Wiele...
Tak wiele, że miał wrażenie, że Nivan nigdy nie zdoła tego przełknąć.
--Oddychał niespokojnie, głośno. Zasłaniał oczy przedramieniem, czując spocone do granic możliwości
czoło.
Było mu tak cholernie gorąco w tej jebanej bluzie.
...
...bluzie...
Kurwa.
Zasłonił się jeszcze bardziej, czując jak całe gorąco napływa mu do twarzy.
Miał na sobie czarną, wkładaną przez głowę bluzę Rudego, którą ukradł przed wyjazdem.
Dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę.
I zdał sobie sprawę, że Nivan specjalnie jej z niego nie zdjął.
Czuł się jak kretyn. Upokorzony kretyn.
Miał wielką nadzieję, że jeśli bardzo będzie naciskał na podłogę, to uda mu się utopić w dywanie.
Z samobójczych dywanowych myśli wyrwał go oddech Rudego, a po chwili łaskoczące liźnięcie
jego ucha.
- Nivan, przestań - powiedział ze złością, nadal ukrywając twarz pod ręką, a drugą celnie zasłaniając
jego usta.
Nawet nie wiedział kiedy Rudy znalazł się tuż obok niego, leżący na boku, opierający swoją głowę na
ręku zgiętym w łokciu.
Nivan obficie polizał także wnętrze jego dłoni, którą zasłaniał mu usta.
- Jesteś...! - podniósł głos, zabierając szybko obślinioną rękę i w końcu kierując wzrok na jego twarz.
Nie dokończył, bo bliskość Rudego, jego szeroki, lisi uśmiech oraz bezczelne oblizywanie wargi,
spowodowały, że zapomniał, co chciał powiedzieć.
15
Jak zaczarowany podniósł się, chwytając jego twarz w wąskie dłonie i pocałował. Głęboko,
intensywnie.
Bo tak dawno tego przecież pragnął.
Nivan przewrócił się na plecy, a Marcin znalazł się na jego ciele, praktycznie na nim leżąc.
Odrywając się w końcu od długiego pocałunku i podgryzania warg, spojrzeli na siebie długo.
- ...jesteś cholernie seksowny Nivan... - Marcin wyszeptał w jego usta. - ...za to też cię nienawidzę dodał z figlarnym uśmiechem.
Rudy uśmiechnął się kącikiem ust. Dłonią zjechał po ciepłych, na w pół odkrytych plecach
czarnowłosego, by dotrzeć do zupełnie nagich pośladków i pogładzić je dla swojej własnej
przyjemności.
- Przed chwilą zdawało mi się coś innego.
- Właśnie. Zdawało ci się - powiedział Marcin, obdarzając go krótkim, ale czułym pocałunkiem.
Całowali się, a czarnowłosy zanurzał palce w rudych włosach, za którymi tak bardzo tęsknił.
- Wiesz, masz rzeczywiście ładny głos... - Nivan powiedział, odrywając się na chwilę. - Szczególnie,
jak pojękujesz z rozkoszy - dodał, uśmiechając się bezczelnie.
Marcin ściągnął policzki. A przy okazji się zaczerwienił.
- Ty lepiej panuj nad swoją ręką, bo sobie za dużo pozwala - powiedział, wstając i odsuwając nivową
dłoń ze swoich pośladków.
- Ale ty dzisiaj jesteś foszasty. Miałem nadzieję, że przejdzie ci po jednym obciąganiu.
Marcin wstał, zaciągając na nagie krocze za dużą bluzę. Chwycił swoje bokserki, które jednak po
chwili zamienił na glana i rzucił nim w leżącego Nivana.
Rudy uniknął go sprawnie.
- Ej, no nie butem!
- Masz za swoje. Idę wziąć prysznic, a potem JA się zajmę tobą. Chociaż nie uważam, że zasługujesz na
pokaz wirtuozerii Marcina - powiedział dumnie i lekko teatralnie.
Rudy zaśmiał się.
- Dobrze mój panie. Czekam z niecierpliwością.
- No ja myślę - powiedział, kierując się do łazienki. Zanim jednak ruszył, dodał uprzedzając Nivana: Spróbuj tylko powiedzieć coś na temat tej bluzy, a obiecuję ci, że nie zobaczysz więcej połowy mojego
pośladka.
- A czy ja coś mówię? - powiedział unosząc brwi oraz ręce w geście poddania. - Tylko podnieś ją
trochę żebym widział twój tyłek.
Nivan oberwał tym razem marcinowymi bokserkami.
--- I poszedł się umyć? Ale po co...?
Nivan wzruszył ramionami.
- Powiem ci, że mnie to jakoś nawet bardzo nie zastanawiało... No dobra, w ogóle mnie to nie
zastanawiało... Myślałem czymś innym.
Firka roześmiała się ciepło.
- W sumie to dzięki temu wyszedłem z twarzą, bo też się mocno nakręciłem, nawet nie zdejmując
spodni.
- Męska duma, pod tytułem "kto może dłużej". Wy jednak macie coś z dzieci.
Nivan uśmiechnął się wesoło.
- No wiesz, znamy się od tylu lat i w sumie w jakiś sposób ze sobą zawsze rywalizowaliśmy. Żaden nie
chciał wypaść źle, bo mieliśmy jakieś wyobrażenia o sobie nawzajem.
- Głupki - Firka cały czas się uśmiechała. - I jak? Podołaliście oczekiwaniom?
Rudy uśmiechnął się nieznacznie.
16
--Marcin stał pod chłodnym prysznicem.
Z zamkniętymi oczami, oparty czołem do zimnych, wilgotnych kafelek.
Potrzebował tego. Musiał chwilę ochłonąć i uporządkować myśli, uczucia... wrażenia.
To wszystko wydawało mu się jakoś dziwnie nierealne. Aż śmieszne w swoim pogmatwaniu.
Parę godzin temu miał wrócić do hotelu z przypadkowym kolesiem. A teraz w swoim pokoju ma
faceta, za którego oddałby wszystko.
Aż ściągnął brwi, gdy ta ostatnia myśl przeszła mu przez głowę.
Tak bardzo nienawidził Nivana za to, że robi z nim co chce. Bo czy to jest normalne, że nawet w tej
chwili mógłby wrócić, a jeszcze dzisiaj po południu był tak pewny swojej decyzji?
Nie pojmował tego.
Ale w sumie czy to ważne?
Ważne było to, żeby czuł się dobrze... A przy Nivie mimo jego wszystkich złośliwości, czuł się...
Właśnie.
Czuł się najlepiej.
Poza tym Rudy całował najlepiej na świecie i nic się w tej kwestii nie zmieniło od tych kilku lat.
W tej chwili nie miał zamiaru oddawać go już nikomu innemu.
Bo to jego usta. To jego Nivan.
A on weźmie wszystko. Sprawi, że będzie tylko jego.
Oczywiście mimo tego, że nadal go nienawidzi.
--- Szybko - Nivan stwierdził, widząc szczupłą, jeszcze gdzieniegdzie mokrą sylwetkę Marcina.
Siedząc cierpliwie na krawędzi łóżka, przeglądał bez pytania zeszyt czarnowłosego, w którym
zapisywał teksty piosenek.
Marcin prócz masy swoich kolczyków oraz tatuaży węży rozciągających się od karku, poprzez łopatkę
do placów lewej ręki, miał na sobie tylko czarne, obcisłe bokserki, które ładnie odsłaniały jego
wystające kości miednicy.
Mokre włosy przeczesał palcami na lewą stronę, a Nivan zdał sobie sprawę, że bardzo rzadko widział
go bez misternie ułożonej i postawionej fryzury.
Ale podobało mu się to.
Czarnowłosy podszedł bliżej. Usiadł okrakiem na udach Rudego, twarzą do niego. Wziął od niego
zeszyt i rzucił na materac leżący na podłodze.
- Mam nadzieję, że nie dotarłeś o tekstu o sobie - Marcin powiedział z bezwstydnym uśmiechem,
przerzucając ręce na jego ramiona.
- Czemu? - Rudy zapytał z szelmowskim grymasem i uniesioną nieznacznie brwią, przesuwając powoli
dłońmi po bokach jego talii.
- Bo mógłbyś już nie chcieć się ze mną pieprzyć... - szepnął mu w usta trochę nonszalancko, trochę
kokieteryjnie, lekko dotykając je swoimi wargami.
- Nie wiem, co byś musiał tam napisać, żebym nie chciał...
Marcin na te słowa gwałtownie otarł się o jego krocze. Nivan aż zamknął oczy, a kącik jego ust
zadrżał.
17
- Czuję, że musiałbym się wybitnie postarać - powiedział z lubieżnym, szerokim uśmiechem, który
doprowadzał Nivana do szybszego bicia serca.
- Sądzę, że jednak by ci się nie udało.
- Czemu? - zapytał kokieteryjnie. - Aż tak bardzo mnie chcesz?
- Wylizałbym cię całego.
Marcin znów obdarzył go TYM uśmiechem, a on poczuł, że już oddycha mniej spokojnie.
- Nieźle... - powiedział, krążąc bardzo blisko jego ust, kusząc, ale nie całując ich. - Jednak najpierw JA
chcę się trochę zabawić - powiedział, po czym szybkim ruchem zdjął koszulkę z Nivana.
Gdy już to zrobił, przesunął palcami po jego tatuażu, widząc go pierwszy raz w całości.
- Ładny... - znów uśmiechnął się kącikiem ust i przechylił, by musnąć długim językiem jego sutek.
Obmył go śliną, połaskotał językiem, a w końcu lekko przygryzł.
Marcin nie zapomniał też o drugim. Nivan poczuł jak długi palec lekko go pociera, obrysowuje. Dotyk
po chwili zamienił się w delikatne podszczypywanie, a on poczuł, że jego erekcja pomiędzy nogami
staje się wyjątkowo niewygodna.
Czarnowłosy dodatkowo wzmacniał to uczucie, wijąc się i kręcąc biodrami na jego udach.
Nivan obserwował go uważnie z góry, zanurzając palce w jego wilgotnych, gęstych włosach.
Przymykał co chwilę oczy.
I czuł, że tak na pewno zwariuje.
Uniósł podbródek czarnowłosego, patrzącego lekko zdziwionym, pytającym wzrokiem.
- Sorry Marcin, ale dam ci się wykazać kiedy indziej...
- Cc-o? - zapytał lekko zaniepokojony.
Rudy nie odpowiedział mu od razu. Złapał go za talię i przerzucił tak, że znów znalazł się na dole,
plecami dotykając materaca łóżka.
Marcin zrozumiał. Zrobił zrezygnowaną minę i przeciągnął się, obserwując kochanka.
Pomyślał, że albo będzie musiał się jakoś przyzwyczajać do roli pasywa, albo nabrać masy
mięśniowej...
No cóż.
Nivan rozpiął pasek i ściągnął spodnie trochę zbyt szybkimi ruchami, powodując tym samym uśmiech
na twarzy leżącego. Rudy pozbył się także swoich, jak zawsze tęczowych skarpetek, które
czarnowłosy osobiście uważał, za jedyny "uroczy" element w jego wyglądzie.
Marcin podniósł się z zamiarem ściągnięcia mu bokserek i zajęcia się jego widoczną oraz twardą
erekcją, ale Nivan skutecznie mu to uniemożliwił, wywołując coraz większe zdziwienie na jego twarzy.
- Czemu? - zapytał.
- Bo nie.
Marcin poczuł lekką złość i nieprzyjemne uczucie, że może jednak zrobił coś nie tak.
Jego pewność siebie trochę zbladła.
- Czemu? - znów skierował pytanie do stojącego przy jego kolanach Nivana, który znów wślizgnął się
pomiędzy jego nogi i szepnął mu w usta:
- Bo cholernie chcę JUŻ w ciebie wejść.
Po ciele Marcina przeszedł dreszcz.
Zamarł na chwilę, nie wiedząc czy bardziej tego chce, czy bardziej się tego obawia.
Zdał sobie sprawę, że w sumie nigdy poważnie nie rozmawiał o tym z Nivem, a dodatkowo dawał mu
znaki, że jest na to całkowicie gotowy.
Ale wcale nie był.
Tak przynajmniej początkowo czuł.
18
- Ja jedna... ah... - zaczął mówić to w momencie, gdy Nivan znów zażył się między jego uda i ugryzł go
lekko przez materiał bokserek.
Tym razem jeszcze szybciej dał za wygraną.
Miał znów dostać tyle dobrego, bez żadnych starań?
Czemu nie...? To chyba... chyba w sumie nic złego...
Nivan zsuwał pomału jego bokserki, wyciągając z nich już całkiem gotowego członka. Nie czekając na
zaproszenie, obrysował napletek kilkakrotnie językiem, a Marcin pomyślał, że chce tak zawsze
kończyć dzień.
Znów poczuł jego język, tym razem jakoś przyjemnie szorstki, niż wilgotny, czy miękki.
Czuł dobrze zaciskającą się na jego członku dłoń. Masującą, silną i dużą.
Stracił bokserki i był już zupełnie nagi, gotowy. Rozpalony.
Nie pojmował tego.
Tym bardziej nie rozumiał tego, jak po chwili znalazł się na brzuchu oraz tego, jak Nivan zdołał
go nakłonić do zgięcia nóg i uniesienia pośladków.
Zarzekał się tysiąckrotnie, że nigdy nie będzie leżał w tej pozycji, wypięty tyłkiem do faceta.
W tak okropnie uległej, pasywnej pozycji.
A jednak się w niej znalazł.
Nie pojmował tego. Nie pojmował też dlaczego Rudy podsunął mu pod brzuch zwiniętą kołdrę.
Nie pojmował dlaczego on sam się na to wszystko godzi.
Serce jednak biło mu jak szalone.
Szczególnie po tym, co zaczął robić Rudy.
Wciskał twarz w miękki materac, czując jak Nivan penetruje językiem jego pośladki.
Jak je ściska i wbija w nie palce, jak porusza szybko językiem, doprowadzając go do obłędu.
On to samo robił to setki razy, ale nigdy nikomu nie pozwolił wylizać swojego tyłka. Uważał to
za "umniejszające jego godności".
I nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo jest to przyjemne.
Wydał z siebie zduszony przez materac dźwięk, gdy Nivan przygryzł jego pośladek, a po chwili poczuł
dziwną, chłodną pustkę.
Nagle zdał sobie sprawę, że już wie do czego posłużyła mu kołdra znajdująca się tuz pod nim. Wbijał
się w nią penisem, ocierał tak gwałtownie podczas nivowego lizania tak, że czuł jak bardzo jest mokry
na czubku.
Chyba nigdy nie czuł się zażenowany podczas seksu.
To był pierwszy raz.
Nivan odsunął się w tym czasie odrobinę i przesunął palcami pomiędzy jego pośladkami. Marcin spiął
je mimowolnie, obawiając się tego, co może nastąpić.
Nie poczuł jednak, tego czego się spodziewał.
Rudy znów nakreślił językiem linię od jego jajek aż do kości ogonowej. Znów wsunął język pomiędzy
jego pośladki, kreśląc nim niewielkie kółka wokół odbytu.
Marcin zacisnął dłonie, czując jak czubek zanurza się do środka. Wciska się i wysuwa.
Zagryzał zakolczykowaną wargę z powodu intensywności wrażeń oraz okropnie cieszył się, że Rudy
nie widzi teraz jego twarzy.
I znów jakimś cudem nie wiedział, kiedy Nivan TO zrobił.
19
Włożył w niego palec. Mokry od silny palec.
No dobrze. Próbował to robić sam... jeszcze całkiem niedawno, tuż przed spaniem. Ale nigdy nie było
to dla niego dostatecznie przyjemne.
Zawsze było dziwne.
Teraz też takie było...
Ale dodatkowo...
Dodatkowo...
- O ja pierdole Nivan... - powiedział, czując we wnętrz zginający się lekko palec, a także dłoń Rudego,
która nagle znalazła się na jego członku. Wiedział, że Nivan dotarł TAM. Że masuje mu prostatę.
O karmo.
Zaciskał długie palce na materacu. Tak mocno, że miał wrażenie, że zaraz go rozerwie.
Próbował nie myśleć o tym, jak jest... wtedy... wtedy gdy...
Rudy uśmiechał się, patrząc i upajając się widokiem wijącego się ciała.
Nie wiedział już, czy to przez te tatuaże, czy przez to, że jest tak długi, szczupły i elastyczny, ale
naprawdę zaczął przypominać mu węża.
Nie śpieszył się. Dopiero, gdy czarnowłosy rozluźnił się dostatecznie, wsunął w niego drugi palec.
Masował jego członka drugą dłonią, słyszał jego niespokojny głos. Widział skurcze i wicie się ciała.
Wiedział, że Marcinowi nie trzeba już wiele.
Zabrał jednak dłonie, słysząc przy tym długi dźwięk zawodu. Przytulając się do szczupłych pleców,
twardym kroczem otarł się o jego szczupłe, niewielkie pośladki, które już uwielbiał.
Pocałował jego łopatki. Przejechał dłońmi po szczupłych plecach.
- Nivan, nie przerywaj. Dobrze mi, cholernie... - Marcin powiedział, z przyciśniętym policzkiem do
materaca. Z niespokojnym oddechem i lekkim rumieńcem na twarzy.
- Dobrze...? - Nivan zapytał, trzymając dłońmi jego ramiona i muskając ustami tył długiej szyi.
- Najlepiej...
- Mogę...? - zapytał, czule całując jego ramię, pokryte tatuażami.
- Możesz wszystko.
Rudy uśmiechnął się usatysfakcjonowany odpowiedzią, podniósł się, by Marcin miał możliwość
poruszenia.
- Przewróć się. Chciałbym cię widzieć - powiedział.
Marcin obrócił się, czując jak jego nogi drżą. Usiadł ze zgiętymi kolanami. Dłońmi przyciągnął
do siebie twarz Nivana.
- Co ty ze mną robisz...? - zapytał z przymglonymi oczami.
Rudy uśmiechnął się łagodnie.
- Raczej co TY robisz ze mną...
Pocałowali się, długo, łapczywie. Pragnąc nadal siebie jeszcze mocniej, mimo że wydawałoby się,
że bardziej się nie da.
Palce Marcina zatrzymały się na plecach Rudego, które tak bardzo chciał dotykać, masować i całować.
Od tak dawna.
Wsunął opuszki pod materiał jego bokserek, czując się trochę jak złodziej, który korzysta z sytuacji.
Nadal odwzajemniając nienasycone pocałunki, przesunął zwinnie palcami wokół jego bioder,
docierając do widocznej spod materiału bokserek erekcji Nivana.
Pomasował ją zaledwie dwukrotnie, bo Rudy chwycił go za nadgarstki, a po chwili znów przyciskał
plecami materac.
Wydał z siebie bardzo niezadowolony dźwięk.
- No czemu...
20
- Taki kaprys - odpowiedział, uśmiechając się mu w usta i całując je po chwili.
- Masz gumkę? - Nivan zapytał odrywając się.
- No nie mów, że ty nie masz.
- Mam, ale w plecaku. A plecak z tego wszystkiego jest w recepcji.
- No ja mam, ale nie wiem, czy moja będzie dobra - Marcin powiedział, przeczesując nadal drżącymi
palcami swoje włosy.
- Powinna być.
- Mógłbyś to zrobić bez.
Nivan spojrzał na niego krótko.
- No co? Dla mnie to i tak bez sensu, bo wylizałeś mój tyłek od góry do dołu, a teraz martwisz się
o byle gumę. To tak jakbyś ufał mi w połowie. Tyle, że to tak nie działa.
- A może ja tu nie myślę o sobie?
Marcin spojrzał na niego zdziwiony.
- Że niby co?
- Oboje mamy wesołą przeszłość - Nivan stwierdził. - A ja nigdy się nie badałem.
- Ja się kiedyś badałem. Dobra, koniec, bo mi opadnie z tego wszystkiego.
Marcin sięgnął po leżące na podłodze spodnie i wyjął z nich gumkę, którą rzucił Rudemu.
- Dobra. Jak już szczerość za szczerość, a ja oprzytomniałem... - Marcin zaczął. - Nie to, że nie chcę...
tylko ja bardzo mało razy... i zazwyczaj...
Rudy nachylił się nad nim i objął palcami jego podbródek.
- Wiem głuptasie. Będzie ci dobrze, zobaczysz - Nivan pocałował drżący kącik jest ust. - Tylko musisz
mi mówić, gdybyś czuł się niekomfortowo.
- Nie musisz się o to martwić.
Powiedział, sam już nie wiedząc, co ma myśleć. Miał nadzieję, że Nivan znów zrobi coś, że po prostu
przestanie się zastanawiać.
Marcin obserwował Rudego stojącego już przy krawędzi łóżka.
W brzuchu zaczęło mu wirować. Nie wiedział, czy to ze zdenerwowania, czy bardziej z oczekiwania.
Nivan zsunął z siebie przylegające bokserki i Marcin z dziwną ulgą stwierdził, że jednak nie jest tak
przerażająco. Miał jakieś dziwne mniemanie, że zobaczy "murzyńską pałę" i będzie musiał uciekać ze
swoim chudym tyłkiem ile sił w nogach. Ku swojej uldze penis Nivana był nawet podobny do jego
własnego - porównywalny długością, ale grubszy.
Później przyszła druga refleksja. Z tego co w sumie się orientował i słyszał, jego członek nie należał do
tych najmniejszych.
Nie zdążył tej myśli jednak bardziej rozbudować, bo zobaczył jak Nivan wdrapuje się na niego
ponownie.
Ucieszył się.
Uwielbiał jego bliskość. Uwielbiał jak go obejmował, okrywał swoim ciałem.
Następna refleksja po tym, jak poczuł wbijający się w swój brzuch penis Nivana, była o wiele lepsza.
Oboje byli nago.
Przyklejeni do siebie.
Całowali się.
Dotykali skóry swojego ciała i ściskali. Palce Marcina drapały jego plecy, sięgały by w końcu dotknąć
pośladków.
Czuł, że Nivan go pragnie.
Aż uśmiechnął się na tą myśl.
W końcu. W końcu miał go całego. Tylko dla siebie.
21
--Nivan patrzył się na niego z góry.
Trzymał go jedną dłonią za kostkę u nogi, która spoczywała na jego piersi i ramieniu. Patrzył, jak
Marcin sam dotyka swojego członka, jak bardzo jest rozpalony. Cholernie seksowny.
Jak pieści się tymi długimi palcami, chyba nawet trochę nieświadomie.
Nie chciał mu przerywać... Mógł tylko stać i patrzeć... nie robić nic więcej...
Zawsze podobały mu się te długie palce...
Przeszła mu przez głowę myśl, że prócz tatuażu na podbrzuszu Marcina nie ma chyba rzeczy, która
mu się nie podobała. A wydawało mu się... że jest inaczej. Zupełnie inaczej.
Czuł, że już cały jest wilgotny od potu. Miał wrażenie, że doszedłby pod byle dotknięciem jego
palców.
Oddychał niespokojnie i czuł, jak bardzo jest już pełny.
Stwierdził, że to już trochę nie zdrowo... tyle się powstrzymywać.
W końcu poczuł, że Marcin jest gotowy przyjąć więcej. Wyjął palce z jego dziurki, którą jeszcze
na sam koniec nawilżył strużką śliny. Zębami otworzył paczkę gumek.
Założył ją sprawnie, z uśmiechem stwierdzając, że już dawno nie był w takim stanie.
Palcami przesunął po wnętrzu jego ud i otarł główką penisa o ten mały, chudy tyłek. Uśmiechnął się,
czując na sobie brązowe spojrzenie Marcina.
Tak bardzo go chciał.
Tak bardzo chciał się z nim kochać.
I tak bardzo, tyle razy, chciał po prostu zerżnąć mu tyłek.
Marcin drżał, a Nivan w końcu naparł i wsunął główkę swojego członka. Odrobinę, tak by mógł się
przyzwyczaić do tego uczucia. Zrobił to znów bez żadnego uprzedzenia, na co Marcin zareagował
intensywnie. Czarnowłosy wydał z siebie tak rozkoszny dźwięk i zacisnął tyłek tak, że Nivan musiał
mocno się wytężyć, by nie dojść w tej chwili.
Ugryzł go lekko w spoczywającą na jego ramieniu łydkę, trochę za "karę", trochę po to, by Marcin
skupił się na tym lekkim bólu, a on mógł wsunąć się głębiej.
- O fuck....
Czarnowłosy powiedział przez zęby, ściągając mocno łopatki i wyginając ciało w łuk.
Nie zaciskał się jednak, wręcz przeciwnie. Dawał mu się w siebie wsuwać, wydając z siebie ciche,
jęczące dźwięki.
Nivan napierał powoli, bez pośpiechu, samemu zaciskając już zęby.
Czuł intensywnie każdy krąg i każde lżejsze poruszenie jego tyłka. Mimowolnie zaciskał palce na
leżącej na jego ramieniu nodze, obejmował ją ustami.
W końcu czując, że jest ostatecznie daleko, chwycił bladą stopę i przesuną ją sobie na plecy.
Pochylił się ostrożnie nad ciałem Marcina, samemu wchodząc w niego jeszcze głębiej,
na co czarnowłosy odpowiadał mu rozkosznymi dźwiękami.
Wsunął swoje ręce pod jego pachy, objął dłońmi jego kark. Ugryzł go z rozkoszy w szyję, nie panując
już nad sobą. Czując jego nabrzmiałego penisa tuż pod swoim brzuchem. Nie poruszał się, dał mu
chwilę przyzwyczaić się do uczucia i rozmiarów swojego członka. Polizał jego szyję, obojczyk...
Gdy by mógł, zjadłby go. Całego. W tej chwili.
22
Czarnowłosy dochodził do siebie po pierwszym tak intensywnym, tak bardzo namacalnym i realnym
wrażeniu wypełnienia.
Czując w sobie członek Niva. Czując go tak głęboko.
Czując go na sobie, w sobie, wszędzie.
W końcu odważył się spojrzeć na niego. Na Nivana, który tak wygodnie podtrzymywał mu głowę oraz
obdarzał pocałunkami jego usta, jego brodę, jego żuchwę... Wszystko.
Podążał za nim wzrokiem.
Uśmiechnął się lekko drżącymi ustami, gdy zielone oczy w końcu spotkały jego spojrzenie.
Długimi palcami czule odgarnął czerwone włosy z jego twarzy.
A Nivan odwzajemnił uśmiech.
Obdarzył go tym, który kochał najbardziej.
Ta chwila nie potrzebowała żadnych ich słów.
Patrzyli się na siebie, długo.
Z jakimś rodzajem spokoju i radości, mimo tak bardzo niespokojnego oddechu.
Niespokojnego ciała. Niespokojnego serca.
W tej chwili nie liczyły się już gorzkie wspomnienia, wątpliwości.
Gniew i złość.
Były tylko ich spojrzenia.
Bliskość ich ciała.
Pragnienie siebie.
Byli tylko oni.
Szczupłe nogi objęły ciało Nivana.
Dłonie otuliły szyję. By być jeszcze bliżej.
Nivan zaczął powoli i delikatnie poruszać biodrami.
Całowali się, z zamkniętymi oczami, pomiędzy łapaniem powietrza i cichymi jękami.
--Marcin przebudził się.
Od razu zdał sobie sprawę, że obudził się dlatego, że było mu cholernie gorąco.
Czuł przyklejone do swoich pleców ciało. Rękę obejmującą go w talii oraz swoje nogi, pomiędzy jego
nogami.
A do tego zarzuconą krzywo kołdrę.
Czuł, że w pokoju nie ma powietrza.
Czuł ich pot i nadal unoszący się zapach erekcji, spermy, podniecenia, wszystkiego, co zdarzyli tego
wieczoru razem naprodukować.
Starał się ostrożnie oswobodzić z tego uścisku, by dać spragnionemu ciału trochę chłodu.
Udało mu się.
Szybko wyskoczył z łóżka i wręcz podskoczył do okna, otwierając je szeroko.
Wciągnął świeże powietrze, zamykając oczy.
Stał tak przez chwilę, z uśmiechem na twarzy.
23
Doskoczył ponownie. Okrył śpiącego Nivana czymś lżejszym niż puchowa kołdra, po czym zadowolony
popędził szybko do łazienki, na tyle na ile pozwalały mu jego umiejętności "cichego skradania",
by wziąć chłodny prysznic. Odświeżyć się.
"Umył się" w błyskawicznym tempie, po prostu tylko polewając się chłodną wodą.
Był to chyba najszybszy prysznic w jego życiu.
Wyszedł cicho z łazienki i z radością stwierdził, że w pokoju było już jakiekolwiek powietrze.
Przymknął odrobinę okno, po czym szybko wślizgnął się z powrotem do łóżka, pod koc, którym okrył
Niva.
Obsłużył się sam, przytulając się do jego piersi i kładąc sobie jego rękę wokół swojej talii.
Każdą z tych czynności robił z szerokim uśmiechem, szybko oraz niecierpliwie.
Trochę jak małe dziecko, które nie może się doczekać znaleźć się znów w miejscu, które uwielbia.
Marcin zasnął ponownie z myślą, że to była najlepsza noc w jego życiu.
Z zabawnym uczuciem, że wcale nie boli go tyłek.
--- To był dobry seks. Trochę dużo sobie pozwoliłem, fakt, ale czułem, że jakoś po prostu mogę.
To dziwne, ale nie mam przed Marcinem żadnych zahamowań i wiem podświadomie, co będzie dla
niego dobre, a co nie. Na przykład wybrałem dla nas w sumie pozycję, która umożliwia chyba
najgłębszą penetrację i niby nie jest dobra na "początek". Ale można się w niej intensywnie ocierać
o prostatę i dać wiele przyjemności. A z tym Marcin powinien to kojarzyć... jeśli ma z tym problem.
Firka patrzyła na Niva z uniesionymi brwiami.
- Nie spodziewałam się po tobie, że masz taką... em... wiedzę?
- Żadna wiedza. Doświadczenie - powiedział, zadziornie się uśmiechając.
- Dobra, nie opowiadaj tu więcej mi więcej szczegółów, bo ja jestem pewna, że Marcin opowie mi to
tak, że będę pluć i krztusić się raz za razem - stwierdziła, przekręcając oczami.
- Ta. On nie zna słowa "subtelnie".
- No niestety... ale dla dobra ogółu i pewnie jego szczęścia, wysłucham tego jak za każdym razem.
Nivan spojrzał na Firkę wymownie.
- Nie mów, że on ci też opowiada o takich rzeczach?
- No. Gorzej niż baba.
Nivan wymownie uderzył się w czoło.
- Dobra Firka, resztę "tygodnia" opowiem ci później, umówiłem się ze swoim... szefem jeszcze dzisiaj
i muszę zrobić kilka rzeczy.
- Dobra, nie ma sprawy. Cieszę się... że w końcu... no wiesz.
Nivan uśmiechnął się nieznacznie.
- Wiem, ja też.
24
--Nivan spojrzał jeszcze raz kątem oka na nagrobek, który stał już wokół zielonej, młodej trawy.
Dzisiaj po raz pierwszy poczuł, że to bez sensu... że może tylko goni za duchami przeszłości, które i tak
niczego mu nie zwrócą, a on w sumie i tak niczego nie naprawi.
Albo to dlatego, że pierwszy raz od tak długiego czasu czuł się po prostu i tak zwyczajnie... szczęśliwy.
I nie chciał sobie tego szczęścia psuć.
Ale nawet jeśli on już nie widzi w tym sensu... to Rott widzi. A on ma za to dobre pieniądze i pracę,
którą lubi.
Tak.
W tym jest sens.
Dostrzegł w końcu jego niską, czarną sylwetkę, idącą w jego stronę.
Jak zawsze nienagannie, elegancko ubraną.
Gdy Rott znalazł się dostatecznie blisko, Nivan zapytał od razu:
- Czy musimy się spotykać akurat tutaj? Nie ma innych miejsc?
- Może najpierw byś się przywitał? - Rott zapytał, patrząc na niego spod lekko opuszczonych powiek.
Podał mu rękę.
Nivan uściskał ją krótko.
Drażnił go ton, z jakim Rott zawsze się do niego odnosi. Jako jedna z nielicznych osób na tej ziemi
wiedział, ile Rott tak naprawdę ma lat. Wiedział, że to jeszcze zagubiony gówniarz ukryty pod skorupą
chłodnego, wyrachowanego sukinsyna.
- Wolę tutaj, niż u was. Przy Nazarze. A ja nie mam jeszcze aż tak wolnej ręki, żeby wpuszczać cię do
swojego biura. Więc musisz jakoś to przełknąć - wytłumaczył, po czym dodał: - Co masz dla mnie?
Nivan wyjął z kieszeni równo złożoną kartkę i podał ją niższemu.
- Myślę, że to oni. ONA.
- Czego to logo? - Rott zapytał, przyglądając się wydrukowi na kartce.
- Grupy hackerskiej. Bardzo dobrej grupy hackerskiej.
- Czy takie loga nie narażają ich bardziej?
- Gdy ktoś wie, że jest dobry, może sobie pozwolić na trochę nonszalancji. My kiedyś także mieliśmy
swoje logo. Swoją nazwę. Podpisywaliśmy się pod swoimi "dziełami". Oni także się podpisują. Lecz
w dość dyskretny, zakodowany sposób.
- Rozumiem. Czemu jesteś przekonany, że to akurat oni...? A nie jakaś inna grupa hakerska?
- Ja już od dawna ich obserwowałem, bo działają podobnie do nas, jak my kiedyś. A stare nawyki
ciężko odłożyć na bok. Razem z Alexem wybraliśmy kilka firm, które sami byśmy w tej chwili
zhakowali. Założyliśmy na każdej z nich jakby hmmm... "czarną skrzynkę", monitorującą niepowołane
zachowania.
- Czyli wy też zhackowaliście te firmy?
Nivan uśmiechnął nieznacznie.
- Tak, ale nasze akcje były prostsze, bo niczego nie wykradaliśmy. Bawiliśmy się trochę w "white
hatów".
- Rozumiem. Dali się złapać?
- Tak. I działają aż ZBYT podobnie, jak my kiedyś.
Rott jeszcze raz spojrzał na wydruk.
- Czy to jest przypadkiem... rajski ptak?
- Tak. Po angielsku nazywa się Bird-of-Paradise, po polsku Cudowronka.
- Z czymś ci się to kojarzy? - Rott zapytał.
- Tak.
- Z czym?
- Z Ravem.
25