Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl
Transkrypt
Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl
Zemsta po latach Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl Autor: WielkieOczy Mam 24 lata i nazywam się Margaret Melody. Prowadzę biuro detektywistyczne w Paryżu. Przyjmuję wszelkiego rodzaju zlecenia. Nie było jeszcze takiej sprawy, której bym nie rozwiązała. Wiedzie mi się dobrze. Nie biorę od ludzi wiele pieniędzy. Zagadek i chętnych do płacenia jest tak wielu, że da się z tego spokojnie żyć. Trochę doskwiera mi samotność, dlatego kupiłam sobie kota. Nazwałam go Watson. Czasami śmieję się, że jest on lepszym pomocnikiem od mojego przyjaciela, Daniela Poe. Znamy się od kołyski. Daniel to straszny gapa. Potrafi przejść obok tropu, ale bardzo go lubię. Nadeszły wreszcie wakacje. Byłam już zmęczona nadmiarem spraw i nieszczęść, które spotkały moich klientów. Postanowiłam odwiedzić moją mamę, która mieszkała w jednej z wsi na południu Francji. Obowiązkowo zabrałam ze sobą kota i Daniela, bez nich nigdzie się nie ruszam. Ponieważ czekała nas trzydniowa podróż, przygotowałam dla nas suchy prowiant oraz walizkę ubrań. Zamierzałam zostać u mamy co najmniej miesiąc, więc trochę się tego zebrało. Nie pytałam co wziął dla siebie Daniel, ale jego bagaż był o wiele mniejszy. Podczas drogi zauważyłam, że mój serdeczny przyjaciel wyciągnął z jednej z reklamówek małe pudełeczko, w którym znajdowała się ulubiona mięsna potrawka Watsona. Ponieważ pan Poe jest tak samo łakomy, co nierozważny, zaczął dobierać się do prowiantu sądząc, że jedzenie znajdujące się w środku, przygotowałam z myślą o nas. Postanowiłam, że zrobię mu kawał... – Nie otwieraj tego, to zabija... – krzyknęłam z zaskoczenia. Mężczyzna tak się wystraszył, że w jednej chwili odłożył pudełeczko na miejsce. – A co to jest ? – spytał drżącym głosem. – Karma dla kota... – parsknęłam śmiechem. – Ha, ha...bardzo zabawne, Margaret... – mruknął. – Głodny jestem... – Zaraz się gdzieś zatrzymamy. – powiedziałam. Nie pomyliłam się... Zaledwie kilka minut później zatrzymaliśmy się nagle w szczerym polu. Mój stary grat po raz kolejny odmówił mi posłuszeństwa. Za każdym razem (a trochę tego było), gdy wykręca mi taki numer, grożę mu (tak, gadam z samochodem!), że oddam go na Strona: 1/7 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl złom. Zwykle moje straszenie skutkuje i auto rusza. Tym razem kiedy podniosłam maskę, Ferdi (tak go nazwałam – marka mojego samochodu to Ford) wypluł na mnie kłęby dymu. Zrozumiałam, że dalej nie pojedziemy. W sumie nie ma się czemu dziwić. Ten gruchot ma już prawie 50 lat. To istny zabytek. Mój dziadek podarował go kiedyś mojemu tacie, a on przekazał mnie. Daniel mi ciągle powtarza, żebym się go pozbyła i kupiła nowy, przecież mnie stać. Ja jednak mam do niego sentyment i będę nim jeździć, aż rozpadnie się na części. Zaczęliśmy się rozglądać. W zasięgu wzroku nie było ani jednego domu, w którym moglibyśmy uzyskać pomoc. Zrezygnowani usiedliśmy na poboczu drogi i zrobiliśmy sobie piknik. Nie wiem ile czasu upłynęło, może godzina, dwie. Nagle z naprzeciwka wyłoniła się kawalkada samochodów. Było ich cztery. Kierowcy dostrzegli nas i zatrzymali swoje pojazdy. Z samochodów wysiedli pasażerowie. Na pierwszy rzut oka widać było, że są spokrewnieni ze sobą. Wszystkie kobiety miały rudy kolor włosów, tylko u najstarszej z nich włosy były mocno przyprószone siwizną. Troje kobiet miało zielone oczy, czwarta, najmłodsza – czarne. Panów było tylko dwóch. Nie spostrzegłam w nich żadnych śladów podobieństwa. Już od pierwszego spojrzenia widać było, że rodzina ta nie jest do siebie mocno przywiązania. Ledwie wysoka i szczupła kobieta wysiadła ze swojego samochodu, zaczęła kłócić się z mężczyzną, który zatrzymał się tuż przed jej autem. – Jak mogłeś się tak nagle zatrzymać! – krzyknęła w jego stronę. – Mogłam sobie zniszczyć mój samochód! – Twój samochód? Mówisz o naszym wspólnym prezencie, który kupiła dla nas moja matka z okazji naszych zaręczyn! – odpowiedział jej tym samym tonem mężczyzna czerwony ze złości jak burak. – Sąd przydzielił go mnie! – Bo go przekupiłaś! Nie słuchałam już dalszego toku burzliwej rozmowy, ponieważ podeszła do mnie dziewczyna z czarnymi oczami. – To Lucjusz Danemartin i Katerina Luna. Byli małżeństwem przez dziesięć lat, ale potem o coś się pokłócili i wzięli rozwód – wyjaśniła z westchnieniem. – Byli kiedyś taką piękną parą! Szkoda. Dziewczyna wyciągnęła do mnie prawą dłoń. – Nazywam się Anastazja Margo. Jestem siostrą Aleksy Non, która tam stoi – wskazała na trochę starszą od siebie kobietę mocno wtuloną w swojego partnera, jak się później okazało, jej męża, Norberta Nona. – Bardzo mi miło – odpowiedziałam uprzejmie. – Nazywam się Margaret Melody, a to jest Daniel Poe – wskazałam na przyjaciela. Zepsuł się nam samochód na tym pustkowiu i nie wiemy co robić. Czy mogła by pani nam pomóc? – zapytałam. – Ależ oczywiście. Proszę się nie martwić, zaraz poproszę Norberta, żeby wziął samochód na hol. Zapraszam też państwa do domu mojego wuja na nocleg. A teraz może przedstawię wam moich krewnych – zaproponowała. Przyjęliśmy ofertę z wdzięcznością. Dziewczyna zaprowadziła nas najpierw do seniorki. Kobieta ta siedziała na przydrożnym kamieniu. Sprawiała wrażenie nieobecnej. Poruszała bezgłośnie ustami, jakby z kimś rozmawiała. – Ciociu Leokadio – dziewczyna położyła rękę na jej ramieniu. – To są ci państwo, którym się zepsuł samochód. Zaproponowałam im gościnę w domu wuja. Starsza kobieta popatrzyła na Strona: 2/7 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl Daniela, potem na mnie i rozpłakała się. Zupełnie zaskoczyło mnie jej zachowanie. Spojrzałam na Anastazję pytająco. – Wszystko w porządku. Ciotka dziesięć lat temu straciła męża i przeżyła załamanie nerwowe. Nie podniosła się po tym ciosie i od tamtego czasu nie powiedziała ani jednego słowa – wyjaśniła. Pokiwałam głową ze współczuciem. Potem podeszliśmy do siostry Anastazji i jej męża. Nadal trwali w mocnym uścisku. Całowali się, jak nowożeńcy, choć było widać, że nie są już młodzi. Anastazja chrząknęła znacząco. Gdy się odwrócili, zobaczyłam, że jej siostra jest do niej bardzo podobna. Aleksa była jednak starsza i miała zielone oczy, jak pozostałe panie z towarzystwa. Mąż Aleksy okazał się przystojnym dżentelmenem o krótko przystrzyżonych włosach. Wyglądał na pedanta. Szarmancko skłonił się i ucałował moją dłoń. Przy ogólnym powitaniu nie mieliśmy okazji z Danielem poznać kłócącej się pary, albowiem nikogo nie informując odjechali z piskiem opon. Mąż Aleksy wziął na hol nasz samochód i pojechaliśmy w kierunku, do którego zmierzali nowopoznani podróżni. W czasie drogi dowiedziałam się, że zostali zaproszeni do domu swojego wuja na zjazd rodzinny, podczas którego ma się odbyć podział majątku. Jechaliśmy tak wśród pól dobre pół godziny, potem skręciliśmy w las. Minęło znowu pół godziny, gdy naszym oczom ukazała się polana, na której stała pokaźnej wielkości willa. Wyglądała na opuszczoną. Niektóre okna miały powybijane szyby, a trawnik przed domem porośnięty był sięgającymi po kolana chwastami. Zobaczyliśmy zaparkowane pod domem samochody Lucjusza i Kateriny. Widać było, że przyjechali chwilę przed nami, bo dopiero teraz wyciągali walizki. Po krótkiej prezentacji wszyscy weszliśmy do domu. W środku nie było żywej duszy. Rozdzieliliśmy się, żeby obejrzeć dom. Nagle usłyszeliśmy krzyk Anastazji. Pobiegliśmy do niej do salonu. – Zobaczcie co znalazłam – pokazała nam małą karteczkę z czerwonym napisem. „Majątek dostanie ten, kto przeżyje” – przeczytała zdenerwowana. –„Majątek dostanie ten, kto przeżyje” – powtórzyłam na głos. –Gdzie to leżało? Nie widziałam tego wcześniej – spytałam przerażoną dziewczynę. – Kartkę znalazłam na podłodze w korytarzu – odpowiedziała. – Co tu się dzieje? Co to za głupie żarty? – odezwał się Lucjusz. – Jestem poważnym człowiekiem i żądam by mnie poważnie traktowano! – Wyjeżdżam! – oznajmił wszystkim, wziął walizkę i trzasnął drzwiami. Przez okno było widać, że nie może uruchomić auta. Wyszliśmy wszyscy przed dom. Norbert Non poradził mu otworzyć maskę samochodu. Lucjusz zajrzał do środka i osłupiał. Przewody zostały poprzecinane. Tknięci złym przeczuciem sprawdziliśmy swoje pojazdy. Żaden z nich nie dał się odpalić. Okazało się, że i nasze auta zostały unieruchomione. – Kto to zrobił? Przecież wszyscy byliśmy w domu – zapiszczała Katerina. – Ja byłam na parterze i nie widziałam, żeby ktoś zbliżał się do drzwi wyjściowych – powiedziała przejęta Anastazja. – Trzeba zadzwonić po pomoc – zaproponował nieśmiało Daniel. Strona: 3/7 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl – Jak? Przecież tu nie ma prądu i telefonu! – wyszeptała przestraszona Aleksa. – Proszę państwa! Nie panikujmy! – powiedziałam. – Zjedzmy coś i połóżmy się spać. Rano wymyślimy co z tym fantem zrobić. Wróciliśmy do domu. Podzieliliśmy się tym co mieliśmy do jedzenia i udaliśmy się na spoczynek. Sypialnie usytuowane były na drugim piętrze budynku. Co ciekawe, część pokoi było oznaczonych numerami, jak w hotelu. Aleksa i Norbert zajęli pokój numer 1, Leokadia – nr 2, pan Lucjusz – nr 3, pani Luna – nr 4, Anastazja – nr 5. Mnie i Danielowi przypadły pokoje na końcu korytarza, które nie miały numerów. Tej nocy prawie nie spałam. Podejrzewam, że pozostali też mieli kłopot z zaśnięciem. Kilka razy obudził mnie jakiś chrobot za ścianą. Podejrzewałam myszy. Cieszyłam się więc, że zabrałam Watsona ze sobą. Za którymś razem wydawało mi się, że słyszę kroki. Gdy wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi, kroki ucichły. Położyłam się spać uspokojona. Rano obudził mnie przeraźliwy krzyk pani Luny. Pobiegłam do jej pokoju i moim oczom ukazał się niezwykły widok. Katerina stała przed lustrem i energicznie pocierała policzek, na którym wymalowano czerwoną farbą cyfrę „5”. Zrozpaczona kobieta na próżno próbowała pozbyć się napisu. – Kto to zrobił i dlaczego? To nie daje się usunąć! – krzyczała. – Pani też ma namalowaną cyfrę! – zwróciłam się do Anastazji. – Tutaj, na ręce – pokazałam zdziwionej dziewczynie. – Patrzcie! Wszyscy zostaliśmy ponumerowani! – krzyknął Lucjusz. – Ja mam numer 3, Leokadia – nr 4, Norbert – nr 1, Aleksa – nr 2, Anastazja – nr 6! – wyliczał. – Tyko wy nie macie numerów! – zwrócił się do mnie i Daniela oskarżycielskim tonem. – Co to ma znaczyć? Co to za głupie żarty? – zapytał siląc się na spokój. – Proszę się uspokoić! – powiedziałam zaskoczona. My nie mamy z tym nic wspólnego. Sama jestem ciekawa o co tutaj chodzi? Czas pokaże, zagadka wkrótce się rozwiąże – dodałam. – Dobrze, zostawmy te numery. Katerino, nie trzyj tak tego policzka, bo zrobisz sobie krzywdę – zwróciła się do niej Anastazja. – Nie wymądrzaj się, smarkulo! – fuknęła Katerina. – Tobie pomazano rękę, a mnie twarz. Ty możesz zakryć malunek ubraniem, a ja nie – i wyszła z płaczem do kuchni. Nie byliśmy pewni, czy zostać, czy iść za nią. W końcu doszliśmy do wniosku, że zejdziemy na dół. Pani Leokadia pociągnęła mnie za ramię i wskazała drzwi frontowe. Domyśliłam się, że chce ochłonąć i pójść na spacer. Zapytałam się, czy mam jej towarzyszyć, ale tylko pokręciła głową i wyszła kierując się w stronę lasu. – Chciałbym się odświeżyć – zwrócił się do swojej żony Norbert. – Przecież wiesz, że nie ma tutaj wody. Ale... czekaj. Wydaje mi się, że gdzieś w pobliżu domu jest jezioro – przypomniała sobie nagle Aleksa. – Możesz iść sobie popływać – dodała wspaniałomyślnie. – Zrobię, jak proponujesz, kochanie. Wrócę niebawem – Norbert pocałował żonę w policzek, a Aleksa poszła do kuchni. Strona: 4/7 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl Każdy, jak mógł zadbał o poranną toaletę. Później głód zagonił nas do kuchni. Zastaliśmy tam Leokadię. Szerokim gestem zaprosiła nas na śniadanie. Ucieszyliśmy się, bo byliśmy bardzo głodni. – Która godzina? – zapytała Aleksa. – Minęła pierwsza, a co? – odpowiedział Lucjusz. – Nie ma Norberta! Powinien już dawno wrócić! A jak mu się coś stało? – zaniepokoiła się kobieta i wybiegła z domu. Blady strach padł na wszystkich i my pośpiesznie udaliśmy się na poszukiwania męża Aleksy. W domu została tylko pani Leokadia. Poszliśmy w stronę lasu. Nagle rozległ się rozpaczliwy krzyk. To był głos Aleksy. Pobiegliśmy w stronę zawodzenia. Na polanie, przy brzegu leśnego jeziorka ujrzeliśmy Aleksę. Obejmowała nagie, zakrwawione zwłoki swojego męża. Mężczyzna miał poderżnięte gardło. Leżał w kałuży krwi. Na jego piersiach morderca położył kartkę z czerwonym napisem „Nr 1 z głowy, zostało jeszcze 5”. Staliśmy osłupiali i nie mogliśmy wydobyć z siebie głosu. – O mój Boże! – zawodziła Aleksa. – To moja wina! To ja go wysłałam na śmierć! – szlochała. Ocknęłam się z letargu jako pierwsza. – Zabierzcie ciało do domu – poprosiłam Lucjusza i Daniela. – Nie możemy zostawić ciała w tym upale – dodałam. – Katerino, Anastazjo , zaopiekujcie się Aleksą! – rozkazałam, a sama zaczęłam analizować zaistniałą sytuację. Nie ulega wątpliwości, że ktoś chciał wcielić powitalną groźbę w życie: „Majątek dostanie ten, kto przeżyje”. Jeden trup już jest. Kto będzie następny? Musimy mieć się na baczności. Morderca jest wśród nas! Gdy dotarliśmy do domu, pochowaliśmy ciało pana Nona w płytkim grobie, pomodliliśmy się za jego duszę. Cóż mogliśmy więcej zrobić? Aleksa była w rozpaczy. Nie mogła pogodzić się z tragiczną śmiercią męża. – Zjedz coś, napij się – prosiła siostrę Anastazja. – Gdybym się wcześniej zorientowała, że go nie ma, gdybym go nie wysłała nad jezioro... – obwiniała się żona zamordowanego mężczyzny. – To nie jest twoja wina! – zdenerwowała się na Anastazję Katerina. – Wina leży po stronie mordercy, a ty go przecież nie zabiłaś ? – dodała z wahaniem w głosie. – A tak właściwie, to skąd wiedziałaś o tym leśnym jeziorku, Alekso? Z tego co się orientuję, jesteś tu po raz pierwszy – zapytałam. – W nocy nie mogłam zasnąć i w szufladzie szafki nocnej znalazłam mapę okolicy – odpowiedziała Aleksa. – Widzę tu celowe działanie. Mordercy zależało by świętej pamięci pan Norbert udał się nad jezioro... – tu mój wywód został przerwany przez przerażony okrzyk Kateriny. Zdenerwowana kobieta wskazywała ręką na ścianę. Na wysokości pół metra od podłogi widniał napis: „Z wieczora męża pochowała, jutro sama w grobie będzie spała. Numerze drugi – twoja kolej”. Strona: 5/7 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl – Kto ma namalowaną na ciele dwójkę? – spytała Katerina. Zapadła grobowa cisza, która trwała i trwała. – Ja – odezwała się zdławionym głosem pani Aleksa Non. Wszystkie oczy skupiły się na niej. Anastazja nie wytrzymała napięcia i się rozpłakała. – Nie dam ci zrobić krzywdy! Nie dam! Jesteś moją siostrą! Tylko Ciebie mam! – łkała dziewczyna. – Proszę państwa! Uspokójmy się! – poprosiłam. – Zostaniemy tutaj wszyscy razem, przez całą noc. Nikt nie może wyjść z kuchni. Będziemy czuwać! – zaproponowałam. – Alekso, nikt ci nie zrobi krzywdy! – starałam się uspokoić przerażoną kobietę. Wszyscy byli bardzo przejęci. Jedynie pani Leokadia zasnęła zmęczona na podłodze. Usiadłam przy kominku, wzięłam leżącą tam kartkę i zaczęłam notować moje spostrzeżenia: 1. Anastazja znajduje kartkę z napisem „Majątek dostanie ten, kto przeżyje” – nie ma pewności, czy dziewczyna mówiła prawdę. Sama mogła podłożyć kartkę lub zrobił to ktoś inny; 2. Ponumerowane pokoje – ktoś chciał przerzucić podejrzenia na mnie i na Daniela; 3. Ponumerowanie członków rodziny – j.w., my nie zostaliśmy oznaczeni ; 4. Zabójstwo pana Norberta – kto zabił? Żona sama go wysłała nad jeziorko?; 5. Groźba zabójstwa żony Norberta – napis na ścianie; kto jest mordercą? żona odwraca naszą uwagę?; Tu skończyło mi się miejsce na tej stronie. Przewróciłam kartkę na drugą stronę i ... okazało się, że ten kawałek papieru jest w istocie czarno-białą fotografią. Zdjęcie przedstawiało siedem osób – trzy pary zakochanych i małą dziewczynkę. Rozpoznałam prawie wszystkie postaci od razu. Tylko jeden mężczyzna nie był mi znany. Szybko domyśliłam się jednak kto to jest. To musiał być zmarły mąż pani Leokadii. Na fotografii tylko oni się uśmiechali. Pozostali mieli posępne miny, nawet mała dziewczynka. Na dole fotografii widniał napis „Ostatni dzień mojego szczęśliwego życia”. Zamknęłam na chwilę oczy, zadowolona, bo byłam prawie pewna kto jest sprawcą morderstwa i ... zasnęłam. Ocknęłam się rano. Po kuchni krzątała się pani Leokadia. Bogu dzięki, wszyscy byli cali i zdrowi. – Wiem, że jesteście głodni i spragnieni. Ale nie wolno nam nic jeść dopóki nie znajdę mordercy – powiedziałam. – Pani Leokadio! – poprosiłam staruszkę by do nas podeszła. – Już wiem kto zabił pana Nona i chciał pozbawić życia pozostałych członków rodziny – oświadczyłam. – Zanim wyjawię imię mordercy, chcę wam zadać pytanie. Czy ktoś wie, co wydarzyło się w tym domu dziesięć lat temu? Wszyscy dosłownie zbaranieli. Pierwszy odezwał się pan Lucjusz. – Nie wiem o czym pani mówi, panno Melody? Jesteśmy w tym miejscu pierwszy raz – oświadczył. – Doprawdy? – zdziwiłam się. – To proszę mi wyjaśnić, co państwo robią na tej fotografii? – zapytałam. Nastąpiła wymowna cisza. Strona: 6/7 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl – Pani Leokadio, pani mąż był bardzo bogatym człowiekiem. Do was należała cała posiadłość, prawda? – spytałam. Kobieta ożywiła się. – Pani mąż był dużo starszy od pani i bardzo schorowany. Wszyscy, jak tu jesteście, pragnęliście przejąć jego majątek. Tego dnia, kiedy zostało zrobione to zdjęcie, mąż pani Leokadii zginął. Popełnił samobójstwo. Nie mógł wytrzymać presji, ciągłych próśb, gróźb o przepisanie majątku na jednego z was. Pani Leokadia nie mogła przeboleć jego śmierci. Chciała go pomścić, zwłaszcza, że uważała jego śmierć za ironię losu. Wkrótce po jego śmierci wyszło na jaw, że nieuczciwy zarządca posiadłości sprzeniewierzył wszystko co miało jakąś wartość, tak więc żadnego majątku już nie było. Zaplanowała zemstę. Odczekała dziesięć lat i zaprosiła krewnych pod pretekstem podziału rzekomego majątku. Chciała zabić was po kolei, dlatego was ponumerowała. Nie przewidziała jednak, że przypadek może pokrzyżować jej plany. Moje pojawienie udaremniło dalsze morderstwa – powiedziałam nieskromnie. – Ciociu, to prawda? Chciałaś nas zabić? – zapytała przerażona Anastazja. – Ciebie miałam zamiar oszczędzić – przerwała dziesięcioletnie milczenie, ciocia Leokadia. – Miałaś wówczas osiem lat i nie wiedziałaś o co chodzi. – Chciałam się zemścić – kontynuowała staruszka. – Panna Melody mnie rozszyfrowała. Ma pani niezwykłą intuicję, podziwiam – zwróciła się do mnie. – Zadzwoń po policję. Mam już dość. Telefon jest w skrytce, w kredensie. Pokażę, jak podłączyć prąd – powiedziała. Zadzwoniłam więc po stróżów prawa. Pani Leokadia została aresztowana. Ciało pana Nona odkopano i zawieziono do kostnicy, a po formalnej sekcji pochowano na cmentarzu. Nasze samochody naprawił przywieziony na miejsce mechanik. Byłam wolna. Wsiedliśmy z Danielem i Watsonem do auta i kontynuowaliśmy przerwaną podróż. – Córeczko, jak miło z twojej strony, że mnie odwiedziłaś. Witaj Danielu... – powitała nas mama. – Jak droga? – spytała. – Z przygodami – odpowiedziałam gniotąc w ręce czarno-białą fotografię. Strona: 7/7 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl