Marta Fratczak
Transkrypt
Marta Fratczak
prof. zw. dr hab. Mirosława Buchholtz Toruń, 7 lipca 2015 r. Katedra Filologii Angielskiej Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu Recenzja rozprawy doktorskiej pani mgr Marty Frątczak pt. (R)evolution in the perception of history, national identity and nature in the contemporary Anglo-Guyanese novel (R)ewolucja postrzegania historii, tożsamości narodowej i natury we współczesnej powieści anglo-gujańskiej napisanej na Wydziale Anglistyki Uniwersytetu im Adama Mickiewicza w Poznaniu pod kierunkiem pani prof. zw. dr hab. Liliany Sikorskiej Na mapie świata sporządzonej przez Gerharda Mercatora w 1569 roku, zatytułowanej Nova et Aucta Orbis Terrae Descriptio ad Usum Navigantium Emendate Accommodata i uznawanej za arcydzieło kartografa, Ameryka Południowa ma kształt, który nie przypomina zarysów tego kontynentu w dzisiejszych atlasach. Jeśli już, to podobny jest poniekąd do kształtu Półwyspu Iberyjskiego. Karaiby i północne wybrzeże wydają się jednak rozpoznane: świadczą o tym zarysy wysp i zapisane drobnym maczkiem nazwy miejsc. Ćwierć wieku później, w 1595 roku, wnuk kartografa, Michael Mercator opracował mapę obu Ameryk, która jest wprawdzie bardziej szczegółowa i kolorowa, ale powtarza to samo zniekształcenie Ameryki Południowej. Wnuk nie ozdabia już swojej mapy rozsianymi tu i ówdzie wizerunkami mniej lub bardziej fantastycznych stworzeń, ale też nie kwestionuje „prawdy” (a właściwie mitu) utrwalonej przez słynnego zasłużonego dziadka. Rozpoczynam od przywołania tych map i zniekształceń nie tylko ze względu na sentyment do artefaktów a zarazem dokumentów minionych epok, ale też celem unaocznienia nieustającego, ale też napotykającego różne przeszkody, dążenia człowieka do zrozumienia świata czy choćby jego części. Jest ono charakterystyczne także (a może zwłaszcza) dla przedsięwzięć akademickich, takich jak rozprawy doktorskie. W przedstawionej do recenzji pracy Autorka tworzy mapę pozwalającą czytelnikowi swobodnie nawigować po literaturze obszaru, który stanowi część czegoś większego w sensie geograficznym, historycznym, kulturowym, a mianowicie kontynentu, dawnych kolonii, a także marzeń o raju na ziemi. Doktorantka pozwala swojemu czytelnikowi przyjrzeć się dokładnie miejscu i ludziom, a zwłaszcza wsłuchać się w ich głosy. Rozprawa doktorska pani mgr Marty Frątczak liczy – wraz z bibliografią – 290 stron i składa się z obszernego wstępu, czterech rozdziałów, wniosków, streszczeń po polsku i po angielsku, jak również z zestawienia źródeł z podziałem na literaturę podmiotu i przedmiotu. Od samego początku widać, jak wiele pracy wymagało tak wieloaspektowe i wielopłaszczyznowe opracowanie. Widać też pasję pozwalającą prowadzić z lekkością i werwą niełatwą opowieść o skomplikowanych losach niejednorodnego, ale przecież odrębnego, jak dowodzi Autorka – narodu. Już od początku widać słuszną nieufność wobec pisarskiego rzemiosła, które zbyt łatwo może się stać narzędziem kulturowej manipulacji (s. 5). Tylko człowiek świadomy pułapek wszelkiego pisania wie, jak ważyć słowa i racje. Praca ma wiele zalet, które poniżej omawiam. Podstawową zaletą pracy pani mgr Marty Frątczak jest bardzo dobra konstrukcja: mocna, przejrzysta, pozwalająca Jej nie stracić z oczu głównego celu pracy podczas omawiania zagadnień szczegółowych i różnorodnych wątków, dzieł i pisarskich losów. Doktorantka wyróżnia trzy wiodące tematy literatury anglo-gujańskiej i każdemu z nich poświęca jeden rozdział analityczny. Każdy z tych tematów: historia, tożsamość narodowa i natura to temat pisarstwa, ale też potężne wyzwanie teoretyczno-literackie. Każdy wymaga indywidualnego dostrojenia aparatu pojęciowego. Co więcej wszystkie trzy łączą się ze sobą i splatają. Rozdzielenie tematów na potrzeby naukowego badania nie przeszkadza jednak Autorce w śledzeniu dynamiki wzajemnych powiązań. W Rozdziale I, teoretycznym, Doktorantka przygotowuje grunt pod szczegółowe analizy wybranych powieści: odnosi się do opracowań na temat powieści historycznej, przywołując klasyczne dzieło Georga Lukácsa, ale poszukuje też teoretycznego wsparcia w myśli postmodernistycznej (s. 40-42). Narzędzia są pilnie potrzebne, bo od lat 90. XX wieku anglo-gujańska powieść historyczna rozkwita na nowo (s. 37-38). Oprócz bardzo dobrego rozeznania w teoriach postkolonialnych, pani mgr Frątczak – szczególnie w odniesieniu do zagadnienia/tematu natury – posiłkuje się też teoriami ekokrytycznymi. Zawartość rozdziału teoretycznego koresponduje z tezami poszczególnych rozdziałów analitycznych, z których każdy składa się z czterech podrozdziałów poświęconych kolejnym powieściom. Wyraźnie oznaczony jest rok publikacji każdej z nich. Czytelnik nie ma prawa się zgubić. Każdy z podrozdziałów doskonale równoważy komponent informacyjny (akcja, postaci i ich relacje) z komponentem interpretacyjnym (własną analizą i odczytaniami 2 dokonanymi przez innych badaczy). Argumentacja jest przekonująca, stwierdzenia poparte przykładami, cytatami. Doktorantka słusznie skupiła się na momencie przełomowym w dziejach Gujany. We wstępie Autorka sprawnie zarysowuje jej ekonomiczną, społeczną i polityczną sytuację poprzez wieki, ale wybierając materiał badawczy, koncentruje się na okresie zdobywania niezależności w latach 50. XX wieku. Wskazuje na rolę pojęcia narodu jako narzędzia dekolonizacji (s. 14), a co za tym idzie pojęcia istotnego także dla badań nad literaturą anglogujańską, które koncentrowały się wcześniej na regionach (s. 16) konglomeratu zwanego Karaibami. Pani mgr Frątczak podąża w tym względzie tropem innych badaczy (s. 20), jednak wykazuje także istotny wkład własny polegający na skupieniu się na powieści, czyli dziedziczce tradycji epickiej. Te dwa elementy metanarracyjne: skupienie się na przełomie polityczno-kulturowym i pozwolenie autorom na szeroki epicki oddech doskonale ze sobą współgrają. Na początku rozdziału teoretycznego pani mgr Frątczak uzasadnia wybór gatunku, wskazując na pojemność i płynność powieści, która szczególnie na Karaibach nie tylko odzwierciedla, ale i kształtuje świadomość postkolonialną. Historia Gujany i ogólniej Karaibów jest też tematem Rozdziału II, który dotyczy sposobów przedstawiania powieści historycznej od lat 50.XX wieku do 2013 roku, jak również Rozdziałów III i IV, w których pojawiają się odniesienia do różnych odmian tożsamości (etnicznej, religijnej) oraz odpowiedzialności za środowisko naturalne. Literatura (i literaturoznawstwo) żywi się konfliktem. Napięcia widoczne są już w pierwszym słowie tytułu rozprawy „(R)evolution”, potem jeszcze wielokrotnie i słusznie przywoływanym w treści rozprawy. Rewolucja i ewolucja to słowa o przeciwstawnym znaczeniu. Zespolone wskazują na problem badawczy wynikający z wewnętrznych sprzeczności wpisanych w doświadczenie nierozerwalnych zjawisk: niezależności (post)kolonialne. Stanowią analogię do (odpowiednik rewolucji) i dekolonizacji (odpowiednik ewolucji). Już na wstępie wyjaśnia Doktorantka różne terminologiczne zawiłości, jak choćby użycie określeń „Karaiby” i „Indie Zachodnie” (s. 16-17). Część badawcza pracy składa się z rozdziałów, których zasadą konstrukcyjną jest przeciwstawienie twórczości dwóch różnych pokoleń pisarzy anglo-gujańskich. Autorka słusznie zastrzega, że nie hołduje zasadzie chronologii (s. 22) i choć dba o parytety, nie skupia się na relacjach płci. Wyznacznikiem literackich wyborów nie jest też etniczność (s. 22). Napięcia postkolonialne sygnalizowane są także w tytule Rozdziału III zawierającego pojęcia „(trans)national” i „(non)belonging”, a dotyczącego skomplikowanych kwestii tożsamości. 3 Uwagę zwraca także widoczna od początku rozprawy erudycja Doktorantki. Autorka wybrała literaturę mało znaną, właściwie nierozpoznawaną jeszcze jako odrębna literatura narodowa, o czym świadczyć może fakt, że w katalogach bibliotek nie pojawia się na przykład hasło „literatura gujańska” albo „anglo-gujańska”. Takie badawcze wybory określa się często metaforą „znajdowania niszy” albo „usuwania/wypełniania białych plam”. Wydają się one ucieczką od zatłoczonych poletek badawczych przynależnych do literatury brytyjskiej. Autorka rzeczywiście bada tereny mało znane, ale zarazem udowadnia, że także w głównonurtowych literaturach języka angielskiego porusza się swobodnie, pokazując podobieństwa bądź różnice. Wielokrotnie tworzy analogie i dokonuje trafnych porównań z twórczością pisarzy brytyjskich różnych epok: Szekspira (wielokrotnie i chętnie w różnych kontekstach), Defoe, Trollope’a, Tennysona, Winterson, jak również amerykańskiej Noblistki – Toni Morrison. Refleksją sięga też czasów starożytnych (np. s. 3, 192) i kolejno wszystkich epok aż do współczesności. Odwołuje się nie tylko do pisarstwa (w tym podróżniczego), ale też do myśli filozoficznej, przywołując na przykład rasistowskie wypowiedzi Kanta (s. 11) czy też – równie podejrzane – uwagi Heideggera o zwierzętach (s. 217). Inną zaletą rozprawy jest dostosowanie metodologii do potrzeb badawczych. Już we wstępie zasygnalizowane zostają istotne w części analitycznej pojęcia i przeciwstawienia, np. język a cywilizacja (s. 4), barbarzyństwo a dzikość (s. 6), natura a kultura (s. 10). Doktorantka swobodnie porusza się w obszarze badań postkolonialnych. Posiłkuje się nimi (np. s. 31-34), ale też wykracza poza terminologię postkolonialną wzbogacając repertuar teoretyczny na przykład o narzędzia ekokrytyki. Udane i cenne są odniesienia twórczości do biografii pisarzy (np. Edgara Mittelholzera, Denise Harris). Pojawia się kwestia wartości literackiej (np. w odniesieniu do Children of Kaywana (s. 83). Nieco mniej udane wydają mi się rozważania teoretyczne w Rozdziale IV. Odnoszę takie wrażenie zapewne dlatego, że zawarte w tym rozdziale myśli o utopii (s. 192-194), posthumanizmie (s. 221-224), antyantropocentryzmie (s. 213-215, 219-220), przeciwstawieniu dziczy miejscu arkadyjskiemu wydaje mi się typowe dla rozważań ekokrytycznych w ogóle, a nie specyficzne dla Gujany. Być może oponuję dlatego, że nie akceptuję prostego i w moim przekonaniu nadużywanego przeciwstawienia Wschód-Zachód wyswatanego z założeniem, że Zachód jest zawsze winny (a co najmniej podejrzany). To proste i wszechobecne w studiach postkolonialnych przeciwstawienie staje się absurdalne jeśli spojrzeć na mapę, choćby tę stworzoną przez Mercatora, i zapytać, czy Gujana to Wschód czy Zachód. Moja uwaga nie jest jednak zarzutem, który podważałby wnikliwe, jak zwykle, analizy wybranych powieści zawarte w Rozdziale IV rozprawy pani mgr Frątczak. 4 Jeśli miałabym się o coś upomnieć, to zapewne o wyraźniejsze zarysowanie kontekstów: z jednej strony kolonii francuskiej i holenderskiej, a z drugiej innych kolonii brytyjskich w Ameryce Północnej. W pracy pojawiają się odniesienia do obecności zwłaszcza Holendrów, ale nie znalazłam odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie, czy inne kultury europejskie obecne w tym regionie także zostawiły ślad literackiej tradycji, z którą postkolonie muszą się nadal mierzyć. Jak karaibskie kolonie Brytyjczyków mogły oddziaływać (kulturowo, politycznie) na kolonie w Ameryce Północnej? Określenie „alegoryczna natura historii” (s. 43) wydaje się nieprecyzyjne; to nie historia ma alegoryczną naturę, tylko ludzkie jej pojmowanie może być alegoryczne. Rozważania na kolejnych stronach (44-45) wskazują na to, że jest to tylko skrót myślowy, który wymaga przeformułowania. Teza o ewolucji anglo-gujańskiej powieści historycznej od realizmu do alegorycznego realizmu (s. 47), rozwinięta w Rozdziale II (np. s. 116-118, 128) jest ciekawa i bez wątpienia prawdziwa. Doktorantka przedstawiła zarówno kontekst krytycznoliteracki, jak i własne wnikliwe analizy poszczególnych dzieł. W tym kontekście pojawia się jednak kwestia wartościowania dzieła literackiego. Alegoria bywała często, a z całą pewnością od końca XIX wieku, traktowana jako gorsza forma literatury, schematyczna, wskazująca jeden sposób odczytania, podszyta dydaktyzmem. Dla przykładu, Henry James – uznawany pod niektórymi względami za kontynuatora amerykańskiej powieści Nathaniela Hawthorne’a – z niejakim politowaniem pisał o alegoriach w twórczości biednego prowincjonalnego Nathaniela. Odnosząc się do gatunku romansu historycznego, pani mgr Frątczak odwołuje się do tradycji romansu średniowiecznego (przypis na s. 68-69), a tymczasem kwestia rozróżnienia romansu i powieści to także – przynajmniej w literaturze amerykańskiej – zasługa „biednego Nathaniela”, który opowiadał się po stronie romansu, a przeciw powieści. U Hawthorne’a romans i alegoria są ze sobą sprzęgnięte. Zastanawiam się, czy taki związek zachodzi w anglo-gujańskich powieściach historycznych i czy odbija się na ocenie ich wartości literackiej. We wnioskach płynących z Rozdziału II rozprawy doktorskiej pani mgr Marty Frątczak widoczna jest preferencja dla najnowszych eksperymentów formalnych w powieściach nawiązujących do tradycji (auto)biografii niewolników. Opracowanie techniczne rozprawy jest staranne, choć pojawiają się drobne błędy w druku. Są to na przykład: niepotrzebne powtórzenie zaimka: „which it adapted it to” (s. 8), niewłaściwe użycie czasu Present Perfect: „Last year the new paperback […] has been published” (s. 18), kolokacja: „is invested in” (s. 23) i określenie „more brave” (s. 24, co znaczy „brave” w tym kontekście?), kilka razy powtórzona błędna kolokacja: „characteristic 5 for”, potoczne użycie słowa „proverbial” („proverbial colonizer” s. 74, „proverbial example of colonialism” s. 78). Momentami pojawia się skłonność do przesady: np. w wyrażeniu: „absolutely unique and singular” (s. 55)”. Niezręcznie brzmi fraza: „allow the Caribbean subject to situate oneself” (s. 253). W kluczowym słowie konkluzji chochlik podmienił literkę “r” na “d” i oto mamy „hybdidization” (s. 253). Podsumowując, cele rozprawy zostały osiągnięte: Doktorantka wydzieliła literaturę anglo-gujańską z ogólnego dziedzictwa literatury karaibskiej i ukazała jej specyfikę. Omówiła rewolucyjne i ewolucyjne zmiany w powieści, podkreśliła potencjał zwłaszcza drugiego pokolenia pisarzy, ale przecież doceniając także dorobek ich poprzedników. W konkluzji Doktorantka zbiera wszystkie wątki i podsumowuje rozważania dotyczące każdego z tematów: historia, tożsamość i natura, wskazując – nie ma zaskoczenia – na połączenie tego, co lokalne z tym, co globalne (s. 254). Bibliografia obejmuje 12 powieści oraz ok. 300 opracowań, co świadczy o dużym nakładzie pracy i gruntownie przeprowadzonej kwerendzie. Uzasadnienie wyboru tematyki rozprawy wyrażone we wstępie brzmi skromnie (s. 2425), chyba zbyt skromnie. Może warto byłoby wyobrazić sobie, jak Gerhard Mercator odpowiedziałby na pytanie, dlaczego tworzy mapy różnych odległych miejsc i odpowiedzieć analogicznie. To oczywiste, że mapy, zwłaszcza mapy świata, wymagają korekt, ale efekt pracy pani mgr Marty Frątczak to duża pomoc zarówno w literackich podróżach dla przyjemności, jak i ekspedycjach naukowych. Nie wątpię, że praca zasługuje na opublikowanie. Zalety rozprawy, a mianowicie jej przejrzysta struktura, obszerny, nowatorsko i solidnie opracowany materiał badawczy, jak również logiczne wnioski, pozwalają stwierdzić, że przedłożona do recenzji praca spełnia wymagania stawiane rozprawom doktorskim w dziedzinie nauk humanistycznych. Wnioskuję zatem o dopuszczenie pani mgr Marty Frątczak do dalszych etapów przewodu doktorskiego. 6