Żołnierze na polowaniu

Transkrypt

Żołnierze na polowaniu
Żołnierze na polowaniu
2014-10-17
Działali „z podchodu” szukając tropów zwierzyny w lesie i „z zasiadki” – wyczekując, aż zwierzę
wyjdzie na polanę. W lasach koło Nidzicy żołnierze z 9 Pułku Rozpoznania przez sześć dni szkolili
się z bytowania i przetrwania w działaniach rozpoznawczych. Instruktorami zwiadowców byli
specjaliści SERE oraz myśliwi.
W lesie na Warmii piętnastu żołnierzy 9 Pułku Rozpoznawczego szkoliło się pod okiem dziesięciu
myśliwych z Wojskowego Koła Łowieckiego Batalion. Nauka tropienia to część szkolenia
taktycznego, jakie przechodzą dowódcy drużyn i plutonów. Wojskowi podkreślają, że to
umiejętności niezbędne w służbie zwiadowców. – Może przecież się zdarzyć, że żołnierze będą
wykonywać działanie na terenie przeciwnika. Zabiorą ze sobą więcej sprzętu, kosztem jedzenia,
bo te można zdobyć. Muszą jednak omijać gospodarstwa rolne, bo mogą zdradzić swoją
obecność. Powinni więc wiedzieć, jak radzić sobie w lesie – tłumaczy st. chor. sztab. Robert
Duszeńko, kierownik kursu.
Szkoła przetrwania
Dlatego najpierw wojskowi przez pierwsze trzy dni realizowali szkolenie z zakresu SERE (Survival
– przetrwanie, Evasion – unikanie, Resistance – przeciwdziałanie wykorzystaniu,
Escape/extraction – ucieczka). – Choć szkolenie z myśliwymi z koła łowieckiego „Batalion”
zorganizowaliśmy już po raz trzeci, tym razem włączyliśmy w nie jednak elementy przetrwania i
bytowania – dodaje st. chor. sztab. Duszeńko.
Żołnierze musieli zbudować szałasy, w których przez tydzień spali. Do dyspozycji mieli to, co
można znaleźć w lesie. – Niektórzy wykorzystali doły, które można tu znaleźć, inni budowali swoje
schronienia wykorzystując drzewa – opowiada st. sierż. Arkadiusz Zadworny, instruktor SERE
oraz myśliwy. – Jeśli chcieli mieć ciepłą wodę albo przygotować sobie ciepły posiłek, musieli
rozpalić ogniska, oczywiście tak, aby dym ani ogień nie zdradził ich obecności.
„Z podchodu” i „z zasiadki”
Jednak prawdziwym sprawdzianem były polowania, na które żołnierze wychodzili z myśliwymi.
Także nocą. – Trzeba pamiętać, że żołnierze nie mogą strzelać do zwierząt, dlatego byli jedynie
obserwatorami tego, co robią myśliwi-instruktorzy – podkreśla Piotr Wojciechowski, myśliwy,
kierownik szkolenia z Wojskowego Koła Łowieckiego Batalion.
Autor: Ewa Korsak
Strona: 1
Przed wyjściem do lasu zwiadowcy przeszli cykl wykładów, które poprowadzili myśliwi. –
Opowiedzieli nam, w jaki sposób sprawdzić, czy zwierzę jest chore, które choroby są
niebezpieczne dla ludzi i dyskwalifikują mięso do zjedzenia – opowiada jeden ze zwiadowców.
Oprócz tego żołnierze uczyli się, jak wyglądają tropy sarny czy dzika, jak zwierzęta zachowują się
w lasach i gdzie można je spotkać, oraz jak wykorzystać pogodę w polowaniu. – Ważne jest to by
zawsze iść pod wiatr, tak by zwierzęta nie miały szansy poczuć zapachu ludzi – wyjaśniał jeden z
myśliwych.
Do lasu wychodzili w bardzo małych grupach. Jedną z nich opiekował się instruktor myślistwa
Piotr Szyposz. Pomagał żołnierzom znajdować ślady zwierząt. – Dostrzeżenie tropów, albo ścieżki
w trawie, którą wydeptało zwierzę jest kluczowe w polowaniu – mówi myśliwy.
Polowali dwoma sposobami: „z podchodu”, czyli tropili zwierzynę, szukając jej śladów w lesie, oraz
„z zasiadki”, wyczekując, aż jakieś zwierzynę wyjdzie z lasu na polanę. Czasami, jeśli księżyc
świecił jasno, polowanie trwało całą noc.
Kiedy udało im się wypatrzeć na przykład dzika, myśliwy oddawał strzał. – Musicie z godnością
traktować zwierzęta – podkreślali instruktorzy. Według myśliwskich zwyczajów, do pyska
upolowanego zwierzęcia należy włożyć gałązkę, to wedle tradycji „ostatni kęs”.
Zasady patroszenia
Potem żołnierze pod okiem myśliwych uczyli się patroszenia zwierzyny. – Ułóż tuszę zwierzęcia
na grzbiecie – instruuje myśliwy żołnierza, który patroszy dzika. – Musisz usunąć mu jądra i
przeciąć skórę szyi od głowy do mostka.
Żołnierze pewnym ruchem musieli przeciąć skórę zwierzęcia, odcinali przełyk i tchawicę. Kawałek
przełyku zawiązali tak, by nie wydostała się z niego zawartość żołądka. Potem oddzielali narogi,
czyli wątrobę, serce, płuca – części jadalne od patrochów, czyli żołądka i jelit – te części są
niejadalne i myśliwy musi zakopać je w ziemi.
– Istotna jest kolejność wykonywania działań – mówi jeden z żołnierzy. – Myśliwi wyjaśnili nam, co
po kolei należy wykonać, żeby nie zmarnować żadnej części tuszy zwierzęcia. Z kości, skóry
można zrobić wiele przydatnych rzeczy, które mogą okazać się niezbędne, kiedy chcemy
przetrwać w lesie.
9 Warmiński Pułk Rozpoznawczy to jeden z trzech pułków rozpoznawczych w polskim wojsku.
Żołnierze jednostki z Lidzbarka Warmińskiego wykonują zadania zwiadowcze, również w misjach
poza granicami Polski, na przykład w Afganistanie. Od kwietnia 2014 roku dowódcą jednostki jest
Autor: Ewa Korsak
Strona: 2
płk Tomasz Łysek. Zwiadowcy są szkoleni do działania na trenie przeciwnika. Ich zadanie to
zdobywanie informacji o działaniach przeciwnika i przekazywanie ich swoim wojskom.
Wojskowe Koło Łowieckie Batalion powstało w 1950 roku w Olsztynie. Od 2008 roku myśliwi z
„Batalionu” gospodarują trzema obwodami łowieckimi o łącznej powierzchni około 20 tysięcy
hektarów w okolicach Olsztynka. Na dzierżawionym terenie żyją miedzy innymi jelenie, dziki i
sarny. Myśliwi nie tylko polują, ale także opiekują się zwierzętami, dokarmiają je zimą oraz dbają o
to, by na terenie ich koła nie działali kłusownicy. Prezesem koła jest Dariusz Krzyżanowski.
Autor: Ewa Korsak
Strona: 3

Podobne dokumenty