Powołanie do apostolstwa świeckich

Transkrypt

Powołanie do apostolstwa świeckich
Powołanie do apostolstwa świeckich
Apostolstwo. Nie ma życia chrześcijańskiego bez apostolstwa. Wszystko jedno,
jakie byśmy wybrali powołanie w Kościele, każde jest apostolskie. Wyznajemy wiarę w
jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół. On nie jest apostolski tylko dlatego, że
jest zbudowany na fundamencie Apostołów, ale i dlatego, że jest to Kościół apostołujący. Jeżeli ktoś żyje „dobrą nowiną” to będzie apostołował. Jeżeli nie apostołuje, to nie
żyje Ewangelią.
Zakończenia Ewangelii Marka i Łukasza mówią o nakazie apostolskim Jezusa.
Marek przytacza słowa Chrystusa, który mówi o tym, że Ci, którzy mają apostołować,
mają chrzcić. Właśnie w chrzcie świętym przekazywany jest nakaz apostolski. Każdy z
nas ten nakaz apostolski otrzymał. Warto przyjrzeć się Ewangelii św. Marka i zobaczyć,
kim byli ci, którzy ten pierwszy nakaz apostolski otrzymali. Jesteśmy w momencie,
kiedy uczniowie już 40 dni od zmartwychwstania wiele razy widzieli zmartwychwstałego Pana. I na końcu tego okresu, Pan Jezus wyrzuca im brak wiary i upór. Byli małej
wiary i uparci, ponieważ nie wierzyli tym, którzy widzieli Go zmartwychwstałego. Tuż
przed Wniebowstąpieniem trwał brak wiary i upór apostołów. Warto zdać sobie z tego
sprawę. Byli uparci i małej wiary. Nie byli święci. I do tych upartych i małej wiary
mówi Jezus „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk
16,15). Ci uparci i małej wiary otrzymują nakaz apostolski. I ten nakaz oznacza ogromną odpowiedzialność, bo zaraz w następnym zdaniu czytamy, że kto uwierzy i przyjmie
chrzest będzie zbawiony, a kto nie uwierzy będzie potępiony. Nie ma innego głoszenia.
Te słowa oznaczają, że świat nie ma innej szansy, że ma tylko tę jedną – spotkać „dobrą
nowinę”, głoszoną przez każdego z nas. I nie ma innej możliwości. Świat się tak nawraca, jak my głosimy „dobrą nowinę”. Jest to ogromna odpowiedzialność spoczywająca
na każdym z nas. Pan Jezus zdaje sobie sprawę, że ta odpowiedzialność została złożona
na barki ludzi słabych i małej wiary, którzy do końca, do Zesłania Ducha Świętego nie
dowierzali Jezusowi.
Na czym polega głoszenie dobrej nowiny? Najważniejsze w głoszeniu jest to, co
czytaliśmy w Ewangelii św. Łukasza – bycie świadkiem męki i zmartwychwstania
Chrystusa30. To jest najważniejsze. Apostoł to jest świadek męki i zmartwychwstania
Chrystusa. Myśmy bezpośrednio nie widzieli męki i zmartwychwstania Chrystusa, ale
depozyt wiary został nam przekazany. I jesteśmy wezwani by głosić Jego mękę i zmartwychwstanie.
Głosić, ale w jaki sposób? Jeżeli ktoś jest powołany do głoszenia słowa Bożego i
jest kapłanem albo nawet misjonarzem, to ma to robić słowem. I jest to powołanie
szczególne, choć wcale nie najważniejsze. Każdy chrześcijanin swoim życiem, ma zaświadczyć o męce i zmartwychwstaniu Chrystusa. I to jest najlepsze świadectwo. I właściwie jedyne, które może być przekonywujące i owocne. Świat jest pełen różnych teorii, teraz powstaje ich coraz więcej. Żyjemy w epoce kultury wirtualnej. Można sobie
mnożyć wirtualne światy, fantazyjne, coraz bardziej wymyślne. Żadna kultura wirtualna
nie zastąpi świadka – tego, który uwierzył w śmierć i zmartwychwstanie Jezusa i który
według tego żyje, myśli, a w konsekwencji według tego postępuje, według tego kształtowane są jego nadzieje, jego wszystkie wybory życiowe. To spoczywa na każdym z
nas. I jest taka prawidłowość, że przekaz jaki dokonuje się między ludźmi, w komunikacji między ludźmi, ten werbalny, to jest tylko około siedmiu procent przekazu całej
informacji. Tak twierdzi psychologia. Ponad 90 procent, to przekaz pozawerbalny, taki
który niekoniecznie jest przez nas kontrolowany.
30
„Wy jesteście świadkami tego” (Łk 24,48).
77
Bycie świadkiem, to nie jest coś, czego się można nauczyć. Nie jest to po prostu
umiejętność. Chodzi o coś innego. Chodzi o to, o czym mówił Pan Jezus, że „Nie może
się ukryć miasto położone na górze” (Mt 5,14), o to, że jeśli ktoś żyje tym innym światem, światem Bożym, światem Ewangelii, to się nie ukryje, będzie widocznym. Dla
mnie osobiście takim świadkiem był mój kolega z wojska, z okresu stanu wojennego –
Jasio ze Śląska, mały, rudy, niepozorny. Spotkaliśmy się na modlitwie, na takim symbolicznym cmentarzu żołnierzy radzieckich. Nikt tam nie przychodził, więc był tam zawsze spokój. Któregoś dnia przeszukano szafki podchorążych. Mój kolega miał w szafce
list biskupa, który krążył wtedy w odpisach, i Pismo Św. Obie te rzeczy zostały znalezione i zabrane.
W jednostce panowała psychoza strachu. Wmawiano nam, że właściwie mogą z
nami zrobić wszystko. Jeśli nie zapiszemy się do partii albo ZSMP, to nie będzie przepustek, nie pojedziemy do domu, będziemy w wojsku siedzieć jak w więzieniu. A mój
kolega, który miał już wtedy żonę i małe dziecko, po prostu poszedł do dowódcy jednostki i powiedział: „To jest moja własność, proszę mi to oddać. Jakim prawem zostało
mi to zabrane”. On nie głosił Chrystusa w jakiś szczególny sposób, ale nim żył. On się
nie bał w sytuacji pewnego rodzaju „psychozy lękowej”. Wiedział, że dowódca jednostki nie jest Bogiem. Efekt był taki, że oddano mu Pismo Św. Okazało się, że dowódca jednostki też się bał. Wszyscy się czegoś bali. I kiedy ten dowódca spotkał kogoś,
kto się nie boi, uległ mu. Zawodowi żołnierze bali się panicznie kontroli z Okręgu wojskowego, bo każdy mógł byś oskarżony. Nie sposób opisać tego lęku ze stanu wojennego. Strach miał wielkie oczy również dla tych wojskowych dowódców.
„Nie może się ukryć miasto położone na górze” – bądźmy tym miastem, żyjąc
nadzieją, o której mówi Ewangelia. Wtedy nawet nie będziemy wiedzieli, kiedy staniemy się świadkami. Będziemy nawet zdziwieni, kiedy ktoś nam powie, że jesteśmy dla
niego świadkiem wiary.
To apostolstwo przybiera różne formy. Mówi się ogólnie o apostolstwie czynnym, o głoszeniu słowem „dobrej nowiny”. Jest to jednak najmniej owocne. Jest jeszcze
apostolstwo modlitwy. Ktoś wyprasza łaskę wiary dla Kościoła, dla świata, dla ludzi.
Jeszcze skuteczniejsze jest apostolstwo cierpienia, jeżeli ktoś wspaniałomyślnie ofiaruje
swoje cierpienie za Kościół, za swoich bliźnich. Jest to najpiękniejsze apostolstwo i
najbardziej skuteczne. Okazuje się, że jesteśmy systemem naczyń połączonych, że taka
ofiara nie pozostaje bez śladu, że jest najważniejsza w oczach Bożych.
W każdym życiu: kapłańskim, zakonnym, świeckim są takie momenty, kiedy
trzeba dać świadectwo, coś powiedzieć. To też jest ważne. Najważniejsze jest to, abyśmy byli „miastem położonym na górze”, które nie może się ukryć. Byśmy byli jak
światło na świeczniku.
Jeżeli będziemy mieli Boga na ustach, a Ewangelia nie będzie nas kształtować,
to będziemy karykaturą Ewangelii. Mogłem to zaobserwować kiedyś w pewnej rodzinie. Rodzice mieli Boga na ustach, byli bardzo pobożni, modlili się, chodzili codziennie
do kościoła. A potem poznałem ich dzieci. I byłem zdumiony. Znałem jednocześnie
słabości tych rodziców, którzy kochali pieniądze, luksusowe rzeczy, wysoki poziom
życia. I potem, kiedy patrzyłem na ich dzieci, widziałem, że nie przejęły niczego z pobożności rodziców. Dzieci omijały kościół szerokim łukiem. Natomiast przylgnęły całym sercem do pieniędzy, do zbytku, do luksusu. Widzę taką prostą zasadę, że dzieci
formuje nie to co mówią rodzice, ale to czym faktycznie żyją. Dzieci to doskonale wyczują. Ich się nie da oszukać. Dzieci wyczują co jest obłudą, hipokryzją, co jest tylko
zewnętrznym pozorem, a co jest w sercu. Nie ma pilniejszych obserwatorów niż własne
dzieci.
Każdy z nas jest wezwany do tego apostolstwa. I warto abyśmy zawsze Boga
78
przepraszali za naszą małą wiarę i upór. Patrzymy na ten świat, który wydaje się, że
odchodzi od wiary, jest schyłkiem wiary. Można powiedzieć, że świat jest taki, jakich
miał apostołów. Jakim ja jestem świadkiem, taki jest ten świat. Apostoł to jest każdy
ochrzczony. Każdy z nas jest za coś odpowiedzialny przed Bogiem. Jakaś część tego
świata od nas zależy. Od naszej wiary zależy ewangelizacja fragmentu świata, jakiejś
grupy ludzi. Najczęściej nie potrafimy określić o kogo tu chodzi. Jednak możemy być
pewni, że tak jest, bo nie ma innych apostołów, tylko wszyscy ochrzczeni. Są oni włączeni w nakaz apostolski, misyjny Kościoła, który słyszeliśmy w czytanych dzisiaj
fragmentach Ewangelii. Nie ma innych apostołów, jesteśmy tylko my.
Pamiętajmy, że apostolstwo wyraża się w tym czym żyję. Może być ono zupełnie niespodziewane. Jeżeli rzeczywiście będziemy żyli więzią z Chrystusem, to może
się okazać, że widok nas, adorujących Pana Jezusa stanie się takim znakiem przekonującym, że jest Osoba przed którą ten ktoś klęczy, że to nie jest tylko symbol, że to jest
realna rzeczywistość. Nie zrobimy tego przez zaplanowane działanie. To tylko Bóg może zrobić, posłużyć się nami, kiedy będzie w nas choćby minimalna dyspozycja.
Ważne jest nasze adorowanie Pana Jezusa, bo jeżeli ktoś z wiarą jest przed Nim,
to wszyscy, którzy przyjdą do kaplicy, będą wiedzieli o co tu chodzi, że jest ktoś otwarty na obecność Boga, w kim ta obecność może sprawiać swoje dzieła. A jeśli nie sprawia, to pozostaje nam skrucha i przeprosiny – niech Pan Bóg nas prowadzi do tego rzeczywistego apostolstwa.
79

Podobne dokumenty