strona 3 Plik:PDF
Transkrypt
strona 3 Plik:PDF
C M C M Y K Y K C M Y K CZERWIEC 2004 LISTA LEPPERA MOWA DO OBRAZU, CZYLI DO ELIT M Y K Z przemówienia w Sejmie 25 stycznia 2002 r.: Jesień 1991 roku. Blokady dróg zmierzają do finału pod Sejmem, gdzie urządziliśmy największą w dziejach III Rzeczypospolitej demonstrację. Udało się zgromadzić w Warszawie przedstawicieli rolników z całej Polski. Do protestu odnoszą się reprezentanci wszystkich większych chłopskich partii i ruchów politycznych. Dziś ich reakcje - błysk karierowiczostwa w oku Gabriela Janowskiego (wkrótce miał zostać ministrem rolnictwa), tradycyjne niezdecydowanie Waldemara Pawlaka, tchórzowska ostrożność Józefa Ślisza - oceniłbym jako kunktatorskie i konformistyczne, ale wówczas wydawało mi się, że poruszyłem ich sumienia i wyobraźnie. Oto, po raz pierwszy od początku buntu rolniczego, nie okazali się obojętni! Dla mnie, prawie nieznanego rolnika z Pomorza, mającego za sobą ledwie kilkuset oddanych ludzi i parę tysięcy wspierających zwolenników, którzy nie widzieli mnie na oczy, było to osiągnięcie, o jakim niejeden doświadczony chłopski działacz mógł tylko pomarzyć. Gdy doszło do tego, że jako wysunięty przez protestujących miałem wziąć udział w rozmowie z Leszkiem Balcerowiczem, na ówczas wicepremierem, ministrem finansów i autorem tragicznego dla Polski planu gospodarczego, nabrałem obaw, które częściowo tylko potrafiłem pokryć bezczelnością i pewnością siebie. Tego, że chłopi mają rację - byłem pewien. Ale co innego wykrzykiwać argumenty na ulicy, a co innego wysuwać je w dyskusji z człowiekiem, którego wielu uważało za ekonomicznego geniusza godnego Nagrody Nobla. Do mrocznego gabinetu Balcerowicza wprowadził mnie jeden z jego licznych asystentów. Przedstawiłem się, podałem rękę, usiadłem i zacząłem mówić to, co zaplanowałem. O zapaści produkcji rolniczej, braku gwarancji państwa, pułapce kredytowej, tanim imporcie, nierównomiernym rozkładaniu ciężaru zmian gospodarczych w mieście i na wsi. Balcerowicz słuchał, od czasu do czasu wtrącając jakąś uwagę, zwykle był to szczegół, potwierdzający zresztą logikę mojego wywodu. Wreszcie przyszła kolej na powiedzenie tego, co wtedy sądziłem - i sądzę do dziś - o gospodarce liberalnej. Wspomniałem o teorii Adama Smitha, proroka współczesnego liberalizmu: to, że w czasach, w których żył, czyli dwa stulecia temu, była to teoria mogąca posunąć świat do przodu, nie oznacza, że przystaje ona do współczesnych realiów. Dziś wiele się zmieniło, nie tylko w poziomie życia większej części ludności świata nastąpił niesłychany rozwój naukowo-techniczny i wzrost świadomości społecznej, ale ludzkość przeszła przez doświadczenia wielu nurtów ekonomicznych i społecznych. Rewolucja przemysłowa, marksizm, totalitaryzm w wydaniu faszystowskim i komunistycznym. A ze zjawisk mniej kontrowersyjnych, ale kto wie, czy nie bardziej znaczących: państwo opiekuńcze, interwencjonizm państwowy, demonopolizacja, dekartelizacja itp. Słowem, w ostatniej dekadzie XX wieku jesteśmy zbyt bogaci w doświadczenia, aby to, co głosił Smith, przyjmować bezkrytycznie i na „niewidzialnej ręce rynku” opierać całą wiarę w sukces. Nie sądzę, abym mówił coś, czego ówczesny wicepremier nie wiedział, ale muszę przyznać, że nie spuszczał ze mnie wzroku, często zachęcając do mówienia. Swoim asystentom, którzy coraz częściej zaglądali do gabinetu, kazał iść do diabła i odwołać wcześniej zaplanowane zajęcia. W jego oczach zauważyłem błysk... Może nie szaleństwa, ale pewnego rozedrgania psychicznego. Wzrok człowieka zdeterminowanego: zaciśnięte usta, nerwowe ruchy rąk. Wiele lat później dowiedziałem się, że Balcerowicz cierpi na zachwiania równowagi emocjonalnej, co często wymaga interwencji lekarza. Tymczasem opowiadałem o destrukcyjnej roli międzynarodowych instytucji finansowych, które, na przykład w wielu krajach Ameryki Południowej, narobiły więcej szkód, niż przyniosły pożytków. Napomknąłem o tym, że przecież czołowi polscy ekonomiści pobierali nauki w zachodnich ośrodkach naukowych, w dużej mierze subsydiowanych przez te instytucje oraz związane z nimi prywatne fundacje, fundusze i instytuty. Jeżeli ktoś komuś pomaga, na przykład w zdobywaniu wiedzy i budowaniu pozycji naukowej - dowodziłem - to potem przychodzi czas na odwdzięczenie się. Może to się odbywać świadomie - jak w biznesie. Coś za coś. Pieniądze na stypendia za określone decyzje gospodarcze. Może też działać mechanizm podświadomości - były doktorant intuicyjnie podejmuje decyzje korzystne dla dawnego sponsora. Minister finansów nie odzywał się. Wbijał we mnie wzrok, zapadał w rodzaj krótkotrwałego letargu, po czym wychodził z odrętwienia, wracał do świadomości, próbował słuchać, ale zaraz jakieś słowo go irytowało, więc znów popadał w rodzaj psychicznej zaciętości. Spojrzałem na zegarek: z półgodzinnego spotkania zrobiło się ponad dwugodzinne. Gdy już powiedziałem wszystko, co zaplanowałem, a nawet trochę więcej, wyraźnie wyczerpany psychicznie Balcerowicz powiedział cicho: - Proszę pana, żeby nie jeździł pan po Polsce i nie opowiadał ludziom tych bzdur. Odpowiedziałem, że dziwię się, iż on słuchał tych „bzdur” przez dwie i pół godziny, podczas gdy ja jego bzdur nie mogłem słuchać dłużej niż pół godziny. Wychodząc z gabinetu, w którym zdążyło się pojawić kilka promieni słonecznych, głośno i wyraźnie postanowiłem, że właśnie będę jeździł po kraju i mówił ludziom to, co na Balcerowiczu zrobiło wrażenie. Obiecałem sobie jeszcze jedno: że muszę doczekać czasów, w których będę mógł Balcerowicza postawić pod sądem i słuchać, jak tłumaczy się ze swoich niegodziwości wobec Polski. Wszystko, co się działo potem ze mną i Samoobroną - w jakiejś mierze zawdzięczam zatem tej rozmowie sprzed 10 lat. Kto wie, jak by się potoczyły moje losy, gdyby wówczas wicepremier wyrzucił mnie z gabinetu albo po tej rozmowie rozwiązałby problemy rolników po ich myśli. Ale najważniejszą sprawą, która miała i ma największy wpływ na wszystkie moje działania społeczne i polityczne, jest polska bieda. Widzę ją każdego dnia, czytam o niej, słyszę, czuję. Tym się różnię od polityków, którzy wprost z Lancii wchodzą do sali Sejmu albo gabinetu rządowego, do zacisza pokoju hotelowego albo do swojego klimatyzowanego domu, że dużo czasu spędzam wśród zwykłych ludzi. Zwykłych, czyli biednych. Takich, którzy ledwie wiążą koniec z końcem, i takich, którzy już nie wiążą. Wśród ludzi, którym ostatnie lata, przemijające pod hasłem zmian społecznych, nic nie dały, a wiele odebrały. Nie chodzi nawet o wartości materialne... Chodzi o nadzieję. Chociaż wielu, którzy rządzili Polską przez ostatnie 13 lat, stanie kiedyś przed prokuratorem i będzie odpowiadać za przestępstwa, to nikt ich nigdy nie oskarży o odebranie nadziei. Cdn. 3 Wezwanie do Aleksandra Kwaśniewskiego, aby zrzekł się niezwłocznie urzędu Warszawa, dnia 31 maja 2004 roku CZĘŚĆ VII C Samoobrona na Mazowszu www.samoobrona.org.pl Pan Aleksander Kwaśniewski Prez ydent Rzecz ypospolitej Polskiej WEZWANIE do Pana Aleksandra Kwaśniewskiego, Prezydenta Rzeczypospolitej, aby w trybie art. 144 ust. 3 pkt. 30 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej zrzekł się niezwłocznie urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej w związku z nienależytym wykonywaniem obowiązków przynależnych piastowanemu urzędowi i uzasadnionymi podejrzeniami naruszenia polskiego prawa karnego i handlowego oraz umów międzynarodowych, których Polska jest stroną. UZASADNIENIE 1. W dniu 30 maja 2004 r. grupa posłów i senatorów, członków Zgromadzenia Narodowego podjęła działania w celu doprowadzenia do zwołania Zgromadzenia Narodowego dla podjęcia decyzji o postawieniu Prezydenta Rzeczypospolitej Pana Aleksandra Kwaśniewskiego w stan oskarżenia, składany w trybie art. 145 ust. 2 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. Zachodzi uzasadnione podejrzenie, że Prezydent Rzeczypospolitej Aleksander Kwaśniewski popełnił czyn zabroniony z art. 304 par. 2 Kodeksu postępowania karnego i z art. 231 Kodeksu karnego poprzez niezawiadomienie o przestępstwie w sprawie okoliczności towarzyszących próbie wymuszenia przez Lwa Rywina korzyści majątkowych i politycznych w zamian za spowodowanie zaniechania wprowadzenia niekorzystnych dla prywatnych mediów zmian w ustawie o radiofonii i telewizji oraz za odpowiadające ich interesom decyzje Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. 2. Zachodzi uzasadnione podejrzenie, że Pan Aleksander Kwaśniewski Prezydent Rzeczypospolitej jest zamieszany w niezgodne z interesem Skarbu Państwa współdziałanie z Panem Zbigniewem Siemiątkowskim, byłym szefem UOP, w celu odwołania ze stanowiska Prezesa PKN Orlen Pana Andrzeja Modrzejewskiego i obsadzenia na tym stanowisku swojego doradcy Pana Zbigniewa Wróbla oraz niezgodne z interesem Skarbu Państwa współdziałanie z Panem Janem Kulczykiem w związku ze zmianą niewynikającą z upływu kadencji składu i kierownictwa Rady Nadzorczej PKN Orlen. Wg wyjaśnień Ministra Skarbu Państwa Wiesława Kaczmarka, ustalenia dotyczące składu Rady Nadzorczej PKN Orlen i podziału funkcji kierowniczych zapadały z naruszeniem Kodeksu prawa handlowego i interesu Skarbu Państwa w pałacu Prezydenta Rzeczypospolitej z udziałem osób nieuprawnionych, tj. Prezydenta, Premiera i przedsiębiorcy Jana Kulczyka. W związku z podjęciem przez Sejm RP uchwały o powołaniu sejmowej Komisji Śledczej w sprawie PKN Orlen S.A. dla wyjaśnienia wszystkich okoliczności Pan Prezydent A. Kwaśniewski jako bezpośrednio prawdopodobnie uczestniczący w sprawie, nie powinien korzystać z ochrony immunitetu, przysługującego jego urzędowi dla dobra wyjaśnienia wszystkich zdarzeń, faktów i okoliczności, mających istotne znaczenie w sprawie. 3. Zachodzi uzasadnione podejrzenie, że Pan Aleksander Kwaśniewski Prezydent Rzeczypospolitej podjął bez należytego umocowania prawnego decyzję o wysłanie Polskich Sił Zbrojnych poza granice Rzeczypospolitej oraz podjął decyzję, aby wspólnie i w po- rozumieniu z grupą państw pod kierownictwem aktualnej administracji USA, kierowanej przez Prezydenta George’a Busha, dokonać zbrojnej napaści na Irak - niezależne i suwerenne państwo, będące członkiem ONZ i innych organizacji międzynarodowych, z którym Rzeczypospolita Polska utrzymywała stosunki dyplomatyczne i w którym miała swoje interesy ekonomiczne. Decyzją swoją Pan Prezydent Aleksander Kwaśniewski obraził: - art. 5 Traktatu NATO dotyczy obowiązku udzielania pomocy w przypadkach zbrojnej napaści na jedną lub więcej Stron tego Traktatu w Europie lub Ameryce Północnej w celu przywrócenia i utrzymania bezpieczeństwa obszaru północnoatlantyckiego. W przypadku wojny z Irakiem żadna z tych przesłanek nie występuje. - art. 2 Karty ONZ, który wprowadził całkowity zakaz użycia siły w stosunkach międzynarodowych, z wyjątkiem prawa do samoobrony lub upoważnienia Rady Bezpieczeństwa. Rezolucja 1441, chociaż zawiera ostrzeżenie przed odmową współpracy z ONZ, nie może być podstawą przeprowadzenia operacji wojskowej z powodu braku mandatu dziewięciu członków Rady Bezpieczeństwa. Stany Zjednoczone nie otrzymały takiego mandatu. - art. 117 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, który stwierdza: „Zasady użycia Sił Zbrojnych poza granicami Rzeczypospolitej Polskiej określa ratyfi kowana umowa międzynarodowa lub ustawa. Zasady pobytu obcych wojsk na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej i zasady przemieszczania się ich przez to terytorium określają ratyfi kowane umowy międzynarodowe lub ustawy”. Prezydent Rzeczypospolitej A. Kwaśniewski uzasadniając, iż działa w oparciu o art. 2 pkt. 1 ustawy z dnia 17 grudnia 1998 r. o zasadach użycia lub pobytu Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej poza granicami państwa, a jego decyzja wynika z „naszych sojuszniczych zobowiązań” i wiąże się „z przeprowadzeniem operacji rozbrojenia Iraku na podstawie rezolucji 1441 Rady Bezpieczeństwa ONZ” wprowadził w błąd Sejm, Senat i społeczeństwo Rzeczypospolitej, a w szczególności żołnierzy i oficerów wysłanych do Iraku. W świetle powyższego, decyzja Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego jest bezpodstawna, sprzeczna z Konstytucją RP i Kartą Narodów Zjednoczonych oraz nie wynika z umownych zobowiązań sojuszniczych. Ponadto decyzją swoją Prezydent Rzeczypospolitej Aleksander Kwaśniewski naruszył ekonomiczne interesy Rzeczypospolitej, bowiem Polska prowadziła rozległą współpracę gospodarczą z Irakiem, a przez jego decyzję nie tylko utraciła ważny rynek eksportowy dla technologii oraz usług i robót budowlanych, ale odsunęła na bliżej nieokreślony czas zaspokojenie swoich wierzytelności na kwotę ponad 800 mln USD, co zmusza rząd RP do cięć budżetowych kosztem najsłabszych obywateli. Uwzględniając przesłanki zawarte w punktach 1, 2 i 3 zrzeczenie się urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej przez Aleksandra Kwaśniewskiego jest uzasadnione oraz pozwoli na przeprowadzenie postępowań stosownych organów ścigania naruszeń prawa i wymiaru sprawiedliwości. Przewodniczący Andrzej Lepper Co ma uratować Belka? Polska jest pogrążona w kryzysie władzy, w kryzysie rządowym i parlamentarnym. Większość parlamentarna tworząca rząd po wyborach w 2001 roku uległa całkowitemu rozsypaniu. Powodem tego kryzysu było odstąpienie partii tworzących większość parlamentarną SLD–UP, a wcześniej PSL, od programów wyborczych. Doprowadziło to do zdecydowanego pogorszenia nastrojów społecznych, wynikających z pogłębiającej się biedy, bezrobocia i dalszego upadku firm. W konsekwencji przez kolejne lata narastał kryzys i utrata zaufania społecznego przez ekipę sprawującą władzę. Premier Belka tego kryzysu nie zażegna i nie odbuduje zaufania do władzy sprawowanej przez ten sam układ polityczny i personalny. Belka nie jest lekarstwem na likwidację biedy i zmniejszenie bezrobocia, bez względu na to, co wygłosił w swoim expose. Jedynym wyjściem byłoby ogłoszenie przedterminowych wyborów i uwiarygodnienie się w nich sił politycznych i polityków, którym społeczeństwo będzie chciało powierzyć sprawowanie władzy. Powierzenie przez Prezydenta RP misji tworzenia rządu Markowi Belce nastąpiło w całkowitej izolacji od oczekiwań społecznych i nie gwarantuje naprawy obecnej sytuacji. Determinacja Prezydenta w utrzymaniu Marka Belki na funkcji premiera jest bez precedensu w całej jego ośmioletniej karierze. Komu więc ma pomóc rząd Belki? Kogo ten rząd ma uratować? Jakie sprawy ma zakończyć i jaki układ ma ochronić? Po uzyskaniu w trzecim podejściu wotum zaufania, coraz śmielej do publicznej wiadomości przeciskają się informacje, jakie są rzeczywiste cele rządu Belki. Belki nie interesuje poprawa bytu społeczeństwa. Ten rząd interesuje odzyskanie możliwości rządzenia przez kolejne lata. Taka możliwość według strategów zarówno SLD, jak i Pałacu Prezydenckiego stwarza odebranie elektoratu Samoobronie. Liczą na to, że znowu oszukają biednych ludzi i w najbliższych wyborach ludzie ci ponownie zagłosują na partie, które w ostatnich latach rządziły. Dlatego liberał Marek Belka wbrew swojej naturze obiecuje realizację socjalnego programu zarzuconego przez koalicję SLD-UP niemal na drugi dzień po wyborach w 2001 r. Liczą na to, że społeczeństwo po raz kolejny da się oszukać. A ja jestem przekonany, że budowany scenariusz kolejnego oszustwa nigdy się nie spełni. Bogdan Socha