Po wywiadzie Zacharskiego dla DZIENNIKA "Wakacje z agentem

Transkrypt

Po wywiadzie Zacharskiego dla DZIENNIKA "Wakacje z agentem
Po wywiadzie Zacharskiego dla DZIENNIKA "Wakacje z agentem" znowu w sądzie?
Sobota, 22 Listopad 2008 15:13 - Zmieniony Sobota, 22 Listopad 2008 15:16
Sąd może znowu zająć się tekstem o wczasach Aleksandra Kwaśniewskiego z rosyjskim
szpiegiem Władimirem Ałganowem. Podstawą mogą być nowe fakty w tej sprawie, które wyjawił
DZIENNIKOWI Marian Zacharski - uważa Roman Nowosielski, obrońca autorów artykułu
"Wakacje z agentem". W wywiadzie dla DZIENNIKA Zacharski ujawnia, że w 1995 r. na
Majorce Ałganow pochwalił mu się wakacjami, które spędzał z Kwaśniewskim. "Opowiadał, że
rok wcześniej wspólnie z małżonką spędził 8 - 10 dni urlopu w Cetniewie. Mówił, że tam spotkał
się z Kwaśniewskim i jego małżonką" - powiedział generał.
"To nowy, nieznany fakt, który rzuca inne światło na sprawę" - mówi DZIENNIKOWI
Nowosielski.
W 1997 r. dziennikarze nieistniejącego już "Życia" opublikowali tekst "Wakacje z agentem".
Pisali w nim, że Kwaśniewski spędzał w sierpniu 1994 r. wczasy z rosyjskim szpiegiem.
Kwaśniewski twardo zaprzeczył, zażądał gigantycznego, 2,5-milionowego odszkodowania i
oddał sprawę do sądu. Tak zaczął się trwający przez 7 lat pojedynek dziennikarzy i prezydenta
Polski.
Obie strony miały mocne dowody. Zaczęli prawnicy Kwaśniewskiego. Dostarczyli paszport,
bilety na samolot, listy zakupów dokonanych za pomocą karty kredytowej prezydenta. Z
dowodów wynikało, że polityk, nie mógł być nad morzem, bo przebywał w Irlandii oraz
Warszawie. W końcu dorzucili jeszcze zdjęcia (widniały na nich cyfrowe daty), na których
Kwaśniewski siedział w samolocie lecącym na Wyspy Brytyjskie w towarzystwie synka Grażyny
B.
"Życie" nie chciało odpuścić i przedstawiło listę świadków. Zeznali oni przed sądem, że widzieli
Kwaśniewskiego nie w Irlandii, a w ośrodku Rybitwa. Dwóch ratowników opowiadało, jak
Kwaśniewski dawał im pieniądze, by zasponsorować wybory Miss Plaży 94. Z kolei
wczasowiczka Teresa Z. była pewna, że 11 sierpnia między 13 a 13.15 z odległości 3 - 4
metrów widziała Kwaśniewskiego w Rybitwie. Pamiętała dokładnie datę i godzinę, bo tego dnia
rozbił się helikopter GOPR, na pokładzie którego miały być jej dzieci. Kobieta szukała wtedy
telefonu, by dowiedzieć się o ich los.
Recepcjonistka opowiadała o bankiecie wydanym po partyjce tenisa, którą Kwaśniwski rozegrał
z biznesmenem Zbigniewem Niemczyckim. Ochroniarz potwierdzał, że pamięta jak
Kwaśniewski i Niemczycki zmagali się na korcie. "Rzecznik prezydenta mówi, że
Kwaśniewskiego nie było w Cetniewie po 2 sierpnia, ale to wierutne kłamstwo, bo widziałem go
na własne oczy" - mówił.
Na świadków dziennikarzy obóz prezydenta odpowiedział swoimi. Alibii dawał Kwaśniewskiemu
jego minister Ryszard Kalisz: "W sierpniu jadłem z nim obiad w Victorii w Warszawie,
odwiedzaliśmy znajomego w szpitalu na Bródnie i pojechaliśmy do mojej mamy po psa pana
prezydenta, Sabę" - zeznawał Kalisz.
Tę ostatnią historię potwierdzała matka Kalisza, która zapamiętała odwiedziny syna i
prezydenta. "Opowiadając o perypetiach związanych z przetrzymywaniem Saby (na działce
była też suka Tunia), elegancka pani, która pierwszy raz była w sądzie, powiedziała (wywołując
wesołość na sali) do sędzi przewodniczącej: proszę pani, teraz wiem, że dwie suki nie mogą
razem przebywać" - relacjonowała "Rzeczpospolita". O sierpniowych spotkaniach z
Kwaśniewskim w Warszawie mówił też Andrzej Szalewicz były prezes PKOl i autor podręcznika
"Nauka badmintona w weekend", a także dobry znajomy Kwaśniewskiego Stefan Paszczyk.
Ciosem dla obrońców dziennikarzy była postawa kelnera Cyryla S., który przed publikacją
tekstu zapewniał, że obsługiwał kolację Kwaśniewskiego i Ałganowa, a nawet napisał stosowne
oświadczenie. Potem się wycofał. "Wszystko mi się zlewa, mam kłopoty z pamięcią" - tłumaczył
1/2
Po wywiadzie Zacharskiego dla DZIENNIKA "Wakacje z agentem" znowu w sądzie?
Sobota, 22 Listopad 2008 15:13 - Zmieniony Sobota, 22 Listopad 2008 15:16
sądowi.
Dziennikarze nie składali broni. Znaleźli kolejnych świadków. Józef Sz., były pracownik ośrodka
w Cetniewie zeznał, że widział razem szpiega i polityka: "Kwaśniewski wszedł do baru.
Wszyscy zaczęli mu gratulować, bo skończył rowerową wyprawę z Władysławowa do Juraty i z
powrotem. Wśród gratulujących był cudzoziemiec. Po publikacji zdjęć w związku ze sprawą
Oleksego wiem, że to Ałganow".
Gwoździem do trumny dla obozu Kwaśniewskiego miał być Bronisław Klimaszewski, były
ambasador w Zairze. Zrelacjonował dokładnie swoje spotkanie z Kwaśniewskim nad morzem 3
sierpnia. Podawał szczegóły ubioru przyszłego prezydenta i dodał, że datę ma zaznaczoną w
kalendarzu.
Sąd po wysłuchaniu stron przyznał rację prezydentowi: "brak podstaw by przyjąć, że
Kwaśniewski spędzał w sierpniu wakacje w Cetniewie". Zdaniem sądu mocniejszą siłę miały
dowody materialne: zdjęcia, bilety, rachunki z kart kredytowych niż zeznania świadków złożone
po latach. Tak samo zdecydował sąd drugiej instancji. Ale Sąd Najwyższy wziął stronę
dziennikarzy. W 2003 r. uznał, że sprawę trzeba zbadać jeszcze raz z powodu
nieuwzględnienia niektórych dowodów "Życia". Sprawa wróciła, ale wyrok był dla reporterów
miażdżący: artykuł był nieprawdziwy. Sąd Najwyższy oddalił kasację, dziennikarze musieli
przeprosić. Ale nie chcieli się poddać. W 2006 r. oddali sprawę do Trybunału w Strasburgu. Do
dziś czeka ona w kolejce na rozpatrzenie.
"To były dziwne procesy. Nie rozumiem, dlaczego sędziowie wierzyli świadkom prezydenta,
którzy byli jego przyjaciółmi albo podwładnymi. A nie dali wiary zwykłym ludziom, którzy widzieli
Kwaśniewskiego w Cetniewie" - komentuje Jacek Łęski, współautor "Wakacji z agentem".
Michał Majewski, Paweł Reszka
2/2