tutaj.

Transkrypt

tutaj.
DLA PRZEDSZKOLA
"Mam trzy latka"
Mam 3 latka, 3 i pół
brodą sięgam ponad stół.
Do przedszkola chodzę z workiem
i mam znaczek z muchomorkiem.
Pantofelki ładnie zmieniam,
myję ręce do jedzenia.
Zjadam wszystko z talerzyka,
tańczę, kiedy gra muzyka.
Umiem wierszyk o koteczku,
o tchórzliwym koziołeczku,
i o piesku co był w polu,
nauczyłam się w przedszkolu.
,,Jestem duży”
Jestem duży, byłem mały.
Wróżki mnie zaczarowały.
Jakie wróżki?
Dobre wróżki
i urosły moje nóżki
i urosły moje ręce,
włosów też mam
chyba więcej.
Patrzcie, jak urosłem cały,
chociaż byłem taki mały.
“Świeci słoneczko”
Świeci słoneczko jasne
Wieje wiosenny wiatr
I każdy ma ochotę
wędrować sobie w świat.
Grzeje słoneczko jasne
1
Pada wiosenny deszcz
Urosną slicznie kwiaty
My urosniemy też.
“Pożegnanie z mamą”
Mamo to mój buziak – cmok!
Zobacz, jaki dzielny ze mnie smok!
Nóżki idą tup, tup, tup…
I do mojej Sali – siup!
“Rączki do gory”
Rączki do gory, nóżki prościutkie.
A tak się bawią dzieci malutkie.
Piłeczka skacze prosto do gory.
A tak po niebie pływają chmury.
Każy się robi taki malutki.
To proszę państwa są krasnolutki.
2
“Nadmuchiwanie balonu”
Mały balon mam,
Nadmucham go sam.
Noskiem wdech
Buźką fffuuu
Dmucham balon ile tchu
Już balonik kolorowy
Do zabawy jest gotowy.
Coraz wyżej w gorę leci
Pękł i spad na głowy dzieci.
“Mycie”
Kolorowe mydło mam,
Szybko się umyję sam.
Czoło, nosek,, uszy, szyję,
Szczotką zęby raźno myję.
Ręce nogi, plecy, brzuch.
Patrzce jaki ze mnie zuch.
3
DLA STARSZYCH DZIECI OD KLASY I
Julian Tuwim
LOKOMOTYWA
Stoi na stacji lokomotywa,
Ciężka, ogromna i pot z niej spływa:
Tłusta oliwa.
Stoi i sapie, dyszy i dmucha,
Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha:
Uch - jak gorąco!
Puff - jak gorąco!
Uff - jak gorąco!
Wagony do niej podoczepiali
Wielkie i ciężkie, z żelaza, stali,
I pełno ludzi w każdym wagonie,
A w jednym krowy, a w drugim konie,
A w trzecim siedzą same grubasy,
Siedzą i jedzą tłuste kiełbasy,
A czwarty wagon pełen bananów,
A w piątym stoi sześć fortepianów,
W szóstym armata - o! jaka wielka!
Pod każdym kołem żelazna belka!
W siódmym dębowe stoły i szafy,
W ósmym słoń, niedźwiedź i dwie żyrafy,
W dziewiątym - same tuczone świnie,
W dziesiątym - kufry, paki i skrzynie,
A tych wagonów jest ze czterdzieści,
Sam nie wiem, co się w nich jeszcze mieści.
Lecz choćby przyszło tysiąc atletów
I każdy zjadłby tysiąc kotletów,
I każdy nie wiem jak się wytężał,
To nie udźwigną, taki to ciężar.
Nagle - gwizd!
Nagle - świst!
Para - buch!
Koła - w ruch!
Najpierw -- powoli -- jak żółw -- ociężale,
Ruszyła -- maszyna -- po szynach -- ospale,
Szarpnęła wagony i ciągnie z mozołem,
I kręci się, kręci się koło za kołem,
I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej,
I dudni, i stuka, łomoce i pędzi,
A dokąd? A dokąd? A dokąd? Na wprost!
Po torze, po torze, po torze, przez most,
Przez góry, przez tunel, przez pola, przez las,
I spieszy się, spieszy, by zdążyć na czas,
4
Do taktu turkoce i puka, i stuka to:
Tak to to, tak to to , tak to to, tak to to.
Gładko tak, lekko tak toczy się w dal,
Jak gdyby to była piłeczka, nie stal,
Nie ciężka maszyna, zziajana, zdyszana,
Lecz fraszka, igraszka, zabawka blaszana.
A skądże to, jakże to, czemu tak gna?
A co to to, co to to, kto to tak pcha,
Że pędzi, że wali, że bucha buch, buch?
To para gorąca wprawiła to w ruch,
To para, co z kotła rurami do tłoków,
A tłoki kołami ruszają z dwóch boków
I gnają, i pchają, i pociąg się toczy,
Bo para te tłoki wciąż tłoczy i tłoczy,
I koła turkocą, i puka, i stuka to:
Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to!.
Julian Tuwim
Okulary
Biega, krzyczy pan Hilary:
"Gdzie są moje okulary?"
Szuka w spodniach i w surducie,
W prawym bucie, w lewym bucie.
Wszystko w szafach poprzewracał,
Maca szlafrok, palto maca.
"Skandal! - krzyczy - nie do wiary!
Ktoś mi ukradł okulary!"
Pod kanapą, na kanapie,
Wszędzie szuka, parska, sapie!
Szuka w piecu i w kominie,
W mysiej dziurze i w pianinie.
Już podłogę chce odrywać,
Już policję zaczął wzywać.
Nagle zerknął do lusterka...
Nie chce wierzyć... Znowu zerka.
5
Znalazł! Są! Okazało się,
Że je ma na własnym nosie.
Julian Tuwim
Spóźniony słowik
Płacze pani Słowikowa w gniazdku na akacji,
Bo pan Słowik przed dziewiątą miał być na kolacji,
Tak się godzin wyznaczonych pilnie zawsze trzyma,
A już jest po jedenastej - i Słowika nie ma!
Wszystko stygnie: zupka z muszek na wieczornej rosie,
Sześć komarów nadziewanych w konwaliowym sosie,
Motyl z rożna, przyprawiony gęstym cieniem z lasku,
A na deser - tort z wietrzyka w księżycowym blasku.
Może mu się co zdarzyło? może go napadli?
Szare piórka oskubali, srebry głosik skradli?
To przez zazdrość! To skowronek z bandą skowroniątek!
Piórka - głupstwo, bo odrosną, ale głos - majątek!
Nagle zjawia się pan Słowik, poświstuje, skacze...
Gdzieś ty latał? Gdzieś ty fruwał? Przecież ja tu płaczę!
A pan Słowik słodko ćwierka: "Wybacz, moje złoto,
Ale wieczór taki piękny, ze szedłem piechotą!"
Maria Konopnicka
Muchy samochwały
U chomika w gospodzie
Siedzą muchy przy miodzie.
Siedzą, piją koleją
I z pająków się śmieją.
Podparły się łapkami
Nad pełnymi kuflami.
Zagiął chomik żupana,
Miód dolewa do dzbana.
6
— Żebyś kumo, wiedziała,
Com już sieci narwała,
Com z pająków nadrwiła,
To byś ledwo wierzyła!
— Moja kumo jedyna,
Czy mi pająk nowina?
Śmiech doprawdy mnie bierze...
Pająk... także mi zwierzę!
— Żebyś, kumo wiedziała!
Trzem pająkom bez mała,
Jak się dobrze zasadzę,
Trzem pająkom poradzę!...
— Moja kumo kochana!
(Chomik! dolej do dzbana!)
Moja kumo jedyna,
Czy mi pająk nowina?
Prawi jedna, to druga,
A tu z kąta coś mruga...
Prawi czwarta i piąta,
A coś czai się z kąta.
Pająk ci to, niecnota,
Nić — tak długą — namota!
Zdusił muchy przy miodzie
W chomikowej gospodzie.
Maria Konopnicka
Bocian
Bociek, bociek leci!
Dalej, żywo, dzieci!
Kto bociana w lot wyścignie,
Temu kasza nie ostygnie.
Kle, kle, kle, kle, kle!
Bociek dziobem klaska:
— Wyjdźcież, jeśli łaska!
Niech zobaczę, niech powitam,
7
Niech o zdrowie się zapytam.
Kle, kle, kle, kle, kle!
— A ty, boćku stary,
Piórek masz do pary;
Żaby je liczyły w błocie,
Naliczyły cztery krocie.
Kle, kle, kle, kle, kle!
Nim skończyły liczyć,
Już je zaczął ćwiczyć.
— Oj, bocianie, miły panie,
Miejże dla nas zmiłowanie!
Kle, kle, kle, kle, kle!
Jan Brzechwa
Wrona i ser
"Niech mi każdy powie szczerze,
Skąd się wzięły dziury w serze?"
Indyk odrzekł: "Ja właściwie
Sam się temu bardzo dziwię."
Kogut zapiał z galanterią:
"Kto by też brał ser na serio?"
Owca stała zadumana:
"Pójdę, spytam się barana."
Koń odezwał się najprościej:
"Moja rzecz to dziury w moście."
Pies obwąchał ser dokładnie:
"Czuję kota: on tu kradnie!"
Kot udając, że nie słyszy,
Miauknął: "Dziury robią myszy."
Przyleciała wreszcie wrona:
8
"Sprawa będzie wyjaśniona,
Próbę dziur natychmiast zrobię,
Bo mam świetne czucie w dziobie."
Bada dziury jak należy,
Każdą dziurę w serze mierzy,
Każdą zgłębia i przebiera A gdzie ser jest? Nie ma sera!
Indyk zsiniał, owca zbladła:
"Gwałtu! Wrona ser nam zjadła!"
Na to wrona na nich z góry:
"Wam chodziło wszak o dziury.
Wprawdzie ser zużyłam cały,
Ale dziury pozostały!
Bo gdy badam, nic nie gadam,
I co trzeba zjeść, to zjadam.
Trudno. Nikt dziś nie docenia
Prawdziwego poświęcenia!"
Po czym wrona, jak to ona,
Poszła sobie obrażona.
Władysław Bełza
Abecadło o chlebie
ABC
Chleba chcę,
Lecz i wiedzieć mi się godzi,
Z czego też to chleb się rodzi?
DEF
Naprzód siew:
Rolnik orze ziemię czarną
I pod skibę rzuca ziarno.
HKJ
9
Ziarno w lot
Zakiełkuje w ziemi łonie,
I kłos buja na zagonie.
ŁIL
Gdy już cel
Osiągnięty gospodarza,
Zboże wiozą do młynarza.
MNO
Każde źdźbło,
Za obrotem kół, kamienia,
W białą mąkę się zamienia.
PQS
To już kres!
Z młyna piekarz mąkę bierze
I na zacier rzuca w dzieże.
RTU
I co tchu
W piec ogromny wkłada ciasto,
By chleb maiły wieś i miasto.
WXZ
I chleb wnet!
Patrzcie, ile rąk potrzeba,
Aby mieć kawałek chleba.
Stanisław Jachowicz
Chory Kotek
Pan kotek był chory i leżał w łóżeczku,
I przyszedł pan doktor: „Jak się masz, koteczku”!
— „Źle bardzo...” — i łapkę wyciągnął do niego.
Wziął za puls pan doktor poważnie chorego,
I dziwy mu prawi: — „Zanadto się jadło,
Co gorsza, nie myszki, lecz szynki i sadło;
Źle bardzo... gorączka! źle bardzo, koteczku!
Oj! długo ty, długo poleżysz w łóżeczku,
I nic jeść nie będziesz, kleiczek i basta:
Broń Boże kiełbaski, słoninki lub ciasta!”
— „A myszki nie można? — zapyta koteczek —
Lub z ptaszka małego choć z parę udeczek?"
— „Broń Boże! Pijawki i dyjeta ścisła!
10
Od tego pomyślność w leczeniu zawisła”.
I leżał koteczek; kiełbaski i kiszki
Nie tknięte, zdaleka pachniały mu myszki.
Patrzcie, jak złe łakomstwo! Kotek przebrał miarę;
Musiał więc nieboraczek srogą ponieść karę.
Tak się i z wami dziateczki stać może;
Od łakomstwa strzeż was Boże!
Marek Dąbrowski
Telewizor
Telewizor choć starszawy
Wyświetlając różne sprawy
Stoi pośrodku pokoju
Pędząc życie pełne znoju
Od lat członkiem jest rodziny
Widzi śmierci, narodziny
Świat wokoło niego gna
A on ciągle w miejscu trwa
W kineskopie go już strzyka
Niejedna lampka nie styka
Skrzypi cała obudowa
Włącznik prądu się nie chowa
Przewód lekko ma przetarty
Pewnie nie jest wiele warty
A antena z czubka głowy
Jest złamana od połowy
I choć za nim czasu szmat
Ciągle oknem jest na świat
Eliza Rozdoba
Zostań moim przyjacielem
Zostań moim przyjacielem
i na co dzień i w niedzielę,
ja dla ciebie wszystko zrobię,
nawet deser oddam tobie
i czerwony wóz strażacki,
stare klocki, brata znaczki
i książeczkę z naklejkami,
11
siostry pudło z zabawkami
i jej ulubione lale
i nie będzie mi żal wcale...
Zostań moim przyjacielem,
dam ci dwie drożdżówki z serem
i kawałek czekolady,
co już zjeść nie dałem rady,
i w kieszeni spodni noszę,
zgódź się, zgódź, tak ładnie proszę!
Dam ci nawet jeden grosik,
co na szczęście możesz nosić...
Wszystkim z tobą się podzielę!
Zostań moim przyjacielem!
Tomek Nowaczyk
Tchórz
Żył pod Szczytnem trwożny tchórz –
tchórz zza mórz, co bał się burz.
Gdy grzmot burzy był tuż-tuż,
tchórz tchórzliwie trząsł się już.
Często drżał nasz tchórzy brzdąc,
gdy szła z deszczem burza, grzmiąc.
Deszcz zmierzch wczesny wieszczył susz,
pierzchał tchórz, aż wzwyż szedł kurz.
I grzmiał tchórz wśród puszczy głusz:
„Brzemię burzy ciąży już!”.
Tak rozbrzmiewał tchórzy żal,
że aż załkał krzepki drwal.
Któż drwić śmie ze zwierza, któż?
Wszak ten tchórz nie żaden tchórz,
to przezorny przecież zwierz –
i ty też się burzy strzeż!
Szepcze tchórz, unosząc brew:
„Boże broń, ty stroń od drzew!”.
Lgnie do pnia pioruna blask,
grom w pień trzepnie z gromkim „trzask!”.
12
Mądrze rzecze tchórzofretka –
burza w puszczy to nie betka!
Tomek Nowaczyk
Zabawa w chowanego
Tejże historii nikt nie pamięta,
ale pewnego razu zwierzęta
(wszystkie zwierzęta – wierz mi, kolego)
zaczęły bawić się w chowanego.
Dzięcioł w swe drzewo przestał już stukać
i mówi: „Każdy z nas będzie szukać.
Lecz niech nie kryje krecik niebożę,
bo on nikogo znaleźć nie może!”.
„Kto będzie szukał, ten ma nie patrzeć,
reszta – się schować i ślady zatrzeć.
Najpierw policzyć trzeba do setki,
szukamy sami – i bez lornetki!”.
Więc szybko każdy szuka kryjówki,
szukają słonie oraz ryjówki
(te mają lepiej, bo słoń nie może
tak jak ryjówka się schować w norze).
Zebra po cichu do miasta spieszy,
by się na przejściu schować dla pieszych.
Serce żyrafie z przejęcia bije –
z daleka widać jej długą szyję.
A na początku miał szukać sokół,
sokolim okiem popatrzył wokół
i szybko znalazł żółwia w skorupie
(własna skorupa – schronienie głupie).
Struś afrykański – ten też głuptasek!
Schował swą głowę strusiową w piasek,
myśląc: „To będzie kryjówka super!”.
Tymczasem widać mu było kuper.
A po sokole szukała wrona.
„Krrrryję!” – wrzasnęła jak oparzona.
13
Prawie w szukaniu dopięła swego:
znalazła wszystkich oprócz jednego.
W kwiatach stał Leon (to kameleon),
tam kolorami zalśnił jak neon.
I tu się przyznać trzeba bez bicia,
że był w tych kwiatach nie do odkrycia.
Długo szukała wrona Iwona,
lecz nie znalazła kameleona.
Do dziś tkwi biedak wśród kwiecia pstrego.
Nie warto mistrzem być chowanego...
Hanna Niewiadomska
Ośla ławka
Nad osiołkiem Długouchym
Brzęczą przemądrzałe muchy.
– Panie ośle, panie ośle,
Niech pan dziecko do szkół pośle!
Słucha muszek osioł stary:
– One mają złe zamiary!
Na co osłu jest czytanie
Lub cyferek dodawanie.
Na zielonej siedzi trawce,
Albo kąpie się w sadzawce.
Odkąd żyją te zwierzęta,
Osła w szkole nie pamiętam!
A sio, muchy! A sio, muchy!
Jakem osioł Długouchy,
Pragnę, by mój syn osiołek
Całe życie był matołek!
Ale muchy dalej brzęczą,
Wciąż mu się nad głową kręcą.
– Panie ośle, panie ośle,
Niech pan malca do szkół pośle!
Siedzi, myśli Długouchy:
– Może racje mają muchy?
14
W ucho drapie się ogonem:
– Czy mam dziecko mieć szkolone?
Zła tradycja jest rodzinna,
Która braku wiedz winna.
Chyba trawkę i sadzawkę
Zmienię mu na „oślą ławkę”!
JULIUSZ SŁOWACKI
[POŚRÓD NIESNASKÓW - PAN BÓG UDERZA...]
Pośród niesnasków - Pan Bóg uderza
W ogromny dzwon,
Dla Słowiańskiego oto Papieża
Otwarty tron.
Ten przed mieczami tak nie uciecze
Jako ten Włoch,
On śmiało jak Bóg pójdzie na miecze;
Świat mu - to proch.
Twarz jego, słońcem rozpromieniona,
Lampą dla sług,
Za nim rosnące pójdą plemiona
W światło - gdzie Bóg.
Na jego pacierz i rozkazanie
Nie tylko lud Jeśli rozkaże - to słońce stanie,
Bo moc - to cud.
*
On się już zbliża - rozdawca nowy
Globowych sił,
Cofnie się w żyłach pod jego słowy
Krew naszych żył;
W sercach się zacznie światłości Bożej
Strumienny ruch,
Co myśl pomyśli przezeń, to stworzy,
Bo moc - to duch.
A trzebaż mocy, byśmy ten Pański
Dźwignęli świat...
Więc oto idzie - Papież Słowiański,
Ludowy brat...
Oto już leje balsamy świata
Do naszych łon,
15
Hufiec aniołów - kwiatem umiata
Dla niego tron.
On rozda miłość, jak dziś mocarze
Rozdają broń,
Sakramentalną moc on pokaże,
Świat wziąwszy w dłoń.
*
Gołąb mu słowa - słowem wyleci,
Poniesie wieść,
Nowinę słodką, że Duch już świeci
I ma swą cześć;
Niebo się nad nim - piękne otworzy
Z obojgu stron,
Bo on na tronie stanął i tworzy
I świat - i tron.
On przez narody uczyni bratnie,
Wydawszy głos,
Że duchy pójdą w cele ostatnie
Przez ofiar stos.
Moc mu pomoże sakramentalna
Narodów stu,
Że praca duchów - będzie widzialna
Przed trumną tu.
*
Wszelką z ran świata wyrzuci zgniłość,
Robactwo - gad,
Zdrowie przyniesie - rozpali miłość
I zbawi świat.
Wnętrza kościołów on powymiata,
Oczyści sień,
Boga pokaże w twórczości świata,
Jasno jak dzień.
Cyprian Norwid
Co ci przeszkadza ukochana
Ciągle do ciebie za dnia dzwonię,
wieczorem też komórka płonie.
A ty nie raczysz znaku dać,
telefon w swe rączęta brać.
16
Co ci przeszkadza ukochana,
strona adresu przecież znana.
Zakodowałem dawno sam,
i taki numer przecież mam.
Baterie świeże też kupiłem,
przypadkiem dzisiaj założyłem.
Teraz mi sygnał puść malutki,
że zrozumiałaś tęskne nutki.
Przestanę już do ciebie dzwonić,
miłości nie chcę swej roztrwonić.
Dlatego wybacz mi kochanie,
niechaj cudowny czas nastanie.
Łączenie mam ze znanej sieci,
gdzie słońce jasnym blaskiem świeci.
Ciebie zapiszę tam gdzie jestem,
obarczam to miłości gestem.
Adam Mickiewicz
Przyjaciele
Nie masz teraz prawdziwej przyjaźni na świecie;
Ostatni znam jej przykład w oszmiańskim powiecie.
Tam żył Mieszek, kum Leszka, i kum Mieszka Leszek.
Z tych, co to: gdzie ty, tam ja, - co moje, to twoje.
Mówiono o nich. że gdy znaleźli orzeszek,
Ziarnko dzielili na dwoje;
Słowem, tacy przyjaciele,
Jakich i wtenczas liczono niewiele.
Rzekłbyś; dwójduch w jednym ciele.
O tej swojej przyjaźni raz w cieniu dąbrowy
Kiedy gadali, łącząc swoje czułe mowy
Do kukań zozul i krakań gawronich,
Alić ryknęło raptem coś koło nich.
Leszek na dąb; nuż po pniu skakać jak dzięciołek.
Mieszek tej sztuki nie umie,
Tylko wyciąga z dołu ręce: "Kumie!"
Kum już wylazł na wierzchołek.
17
Ledwie Mieszkowi był czas zmrużyć oczy,
Zbladnąć, paść na twarz: a już niedźwiedź kroczy.
Trafia na ciało, maca: jak trup leży;
Wącha: a z tego zapachu,
Który mógł być skutkiem strachu.
Wnosi, że to nieboszczyk i że już nieświeży.
Więc mruknąwszy ze wzgardą odwraca się w knieję,
Bo niedźwiedź Litwin miąs nieświeżych nie je.
Dopieroż Mieszek odżył... "Było z tobą krucho! Woła kum, - szczęście, Mieszku, że cię nie zadrapał!
Ale co on tak długo tam nad tobą sapał.
Jak gdyby coś miał powiadać na ucho?"
"Powiedział mi - rzekł Mieszek - przysłowie niedźwiedzie:
Że prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie".
Adam Mickiewicz
Niepewność
Gdy cię nie widzę, nie wzdycham, nie płaczę,
Nie tracę zmysłów, kiedy cię zobaczę;
Jednakże gdy cię długo nie oglądam,
Czegoś mi braknie, kogoś widzieć żądam;
I tęskniąc sobie zadaję pytanie:
Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie?
Gdy z oczu znikniesz, nie mogę ni razu
W myśli twojego odnowić obrazu?
Jednakże nieraz czuję mimo chęci,
Że on jest zawsze blisko mej pamięci.
I znowu sobie powtarzam pytanie:
Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie?
Cierpiałem nieraz, nie myślałem wcale,
Abym przed tobą szedł wylewać żale;
Idąc bez celu, nie pilnując drogi,
Sam nie pojmuję, jak w twe zajdę progi;
I wchodząc sobie zadaję pytanie;
Co tu mię wiodło? przyjaźń czy kochanie?
Dla twego zdrowia życia bym nie skąpił,
Po twą spokojność do piekieł bym zstąpił;
Choć śmiałej żądzy nie ma w sercu mojem,
Bym był dla ciebie zdrowiem i pokojem.
18
I znowu sobie powtarzam pytanie:
Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie?
Kiedy położysz rękę na me dłonie,
Luba mię jakaś spokojność owionie,
Zda się, że lekkim snem zakończę życie;
Lecz mnie przebudza żywsze serca bicie,
Które mi głośno zadaje pytanie:
Czy to jest przyjaźń? czyli też kochanie?
Kiedym dla ciebie tę piosenkę składał,
Wieszczy duch mymi ustami nie władał;
Pełen zdziwienia, sam się nie postrzegłem,
Skąd wziąłem myśli, jak na rymy wbiegłem;
I zapisałem na końcu pytanie:
Co mię natchnęło? przyjaźń czy kochanie?
Kazimierz Przerwa-Tetmajer
Któż nam przywróci
Któż nam przywróci te lata stracone
bez wiosennego w wiośnie życia nieba?...
Wołają na nas, że w złą idziem stronę,
precz o świat troskę rzucając powinną,
a czy pytają się nas, co nam trzeba
i czyśmy mogli obrać drogę inną?
Kto z was policzył te gorzkie godziny
daremnych pragnień, żrących naszą duszę?
Kto zmierzył smutku naszego głębiny
bez dna i brzegu? Kto wie, jakie ducha
niepodległego straszne są katusze,
gdy zerwać swego nie może łańcucha?
Spójrzcie nam w mózgi - - zgryzły je, strawiły
wrodzone ludziom daremne pragnienia.
Wołacie na nas: "Jesteśmy bez siły,
dajcie nam słowa wiary i otuchy" - A nam któż daje słowa pocieszenia?
A któż mdlejące nasze wzmacnia duchy?
Któż nam powróci te lata stracone
bez wiosennego w wiośnie życia nieba?...
Chcecie w nas widzieć dźwignię i obronę,
19
żądacie od nas zbawień i pomocy,
lecz my, z waszego wykarmieni chleba,
jak wy, nie mamy odwagi i mocy.
20