Życie to ciężka praca

Transkrypt

Życie to ciężka praca
28-29 WARTOŚCI » Ż
COACHING
Ż
Ż
Życie
to ciężka
praca
PROF.
TADEUSZ GADACZ
Filozof i religioznawca,
dyrektor Instytutu Filozofii
i Socjologii Uniwersytetu
Pedagogicznego w Krakowie. Autor książek „O umiejętności życia”, „O ulotności
życia” i „O zmienności życia”.
Własna równowaga emocjonalna
w czasach nierównowagi jest szalenie
istotna. Żeby do niej dojść, trzeba
troszczyć się o siebie, czyli odnaleźć
się we właściwym dla siebie miejscu,
wedle swoich talentów i możliwości
– mówi prof. Tadeusz Gadacz,
filozof i religioznawca
T.G.: Nie wiem. Może wystarcza im
ciepła woda? Może gdyby jej brakło, to
zaczęliby myśleć? Cały czas powtarzam
moim kolegom z uniwersytetu: rugujmy myślenie, a będziemy otwierali pole
dla dwóch dziedzin – szpitali psychiatrycznych i służb bezpieczeństwa.
Z jednej strony będziemy bali się innych. Z drugiej – kolejne pokolenia będą
coraz bardziej nieporadne w zmaganiach z życiem, z problemami egzystencjalnymi. Mimo zmian cywilizacyjnych,
w naturze ludzkiej nic się nie zmieniło
– człowiek cały czas może popaść w rozpacz, może zachorować, może cierpieć,
doświadczać samotności. Z tymi problemami ludzie muszą sobie radzić, a nie są
na to przygotowani.
I.K.: Jak sobie radzić?
T.G.: Przede wszystkim nie wolno
upraszczać sobie życia, bo życie to ciężka praca. Trzeba szukać balansu między tym, co przyjemne, a tym, co użyteczne, wartościowe dla świata. Każdy
powinien umieć znaleźć własną równowagę między refleksją a działaniem,
między wolnością a odpowiedzialnością, między samotnością a wchodzeniem w relacje. Szukać własnej drogi.
Być po prostu sobą.
IWONA KOKOSZK A: Wiele osób
narzeka na w ypalenie zawodowe i emocjonalne. Gdzie szukać
przyczyn?
TADEUSZ GADACZ: Warto spojrzeć
szerzej. Przyczyną jest wypalenie w sferze kultury, która jest fundamentem życia. Stawiając na utylitarne rozwiązania
w każdej dziedzinie, zgubiliśmy duchowe potrzeby. Stąd wypalenie, pustka.
Co jeszcze jest tego przyczyną? To, że
żyjemy w czasach wielkiej niepewności,
że nie mamy jasnych celów, do których
konsekwentnie dążymy. A może to, że
świat jest po prostu nieprzewidywalny.
Trudno cokolwiek planować. Zawirowania ekonomiczne mocno wpływają
na nasze życie. Panuje kompletna niestabilność – praca jest albo jej nie ma.
Nastąpiła radykalna zmiana sposobu
życia, szczególnie u młodych pokoleń,
które żyją dniem dzisiejszym. Hedoni-
stycznie. Od sklepu do sklepu, od kolacji do następnych wakacji. Od projektu
do projektu. To jest sposób spędzania
czasu. Mamy wrażenie zajętości, ale tak
naprawdę niczego nie rozwiązujemy,
nie posuwamy świata do przodu. Nie
myślimy długofalowo, tylko doraźnie.
Tu i teraz zarobić, tu i teraz się zabawić,
bo nie wiadomo, co będzie jutro.
ni, otwarci. To są pozytywne cechy
tego stanu rzeczy, ale jest wiele negatywnych.
I.K.: Bal na Titanicu?
T.G.: Spełniający się grecki hedonizm
I.K.: Jakie?
T.G.: Niestabilność przenosi się na
życia chwilą. Nie mam nic przeciwko
hedonizmowi, bo też jest potrzebny.
Człowiek nie powinien zużywać życia
wyłącznie na to, by tworzyć warunki,
w których może żyć. Szkoda czasu. Tyle
że jeśli panuje wyłącznie hedonizm, nie
ma mowy o żadnej stabilizacji – materialnej, duchowej, psychicznej. Cały
czas musimy mentalnie dostosowywać
się do zmienności. Być w niej plastycz-
nasze relacje w pracy i z bliskimi, w rodzinie, na nasze samopoczucie i zdrowie psychiczne. Na radzenie sobie
w życiu. Brakuje nam punktu oparcia.
Co z tego, że moi studenci są świetni
w nowych technologiach, jeśli w podstawowych kwestiach radzenia sobie
z życiem są bezradni. Nie mają wyznaczonych celów, nie działają w imię idei,
i to jest m.in. przyczyną psychicznego
rozchwiania młodego pokolenia. Ono
szuka wyłącznie rozwiązań ad hoc.
I.K.: Co może być punktem oparcia?
T.G.: Kiedyś to był świat wartości.
Mówiło się, że życie człowieka budują
wartości materialne, etyczne, wysoka
kultura, wartości intelektualne. W tej
chwili wszystko zostało zredukowane
do sfery przyjemności, użyteczności,
pragmatyczności, skuteczności. Nawet
naukę sprowadza się do tych elementów.
Potrzebne jest szersze myślenie – a to
myślenie to humanistyka. Bez kultury
nie można być człowiekiem. Właśnie
sfera kultury, która wykształciła się na
gruncie europejskim, miała dawać ludziom pewne punkty oparcia. Kultury
potrzebujemy zwłaszcza w sytuacjach
trudnych, w sytuacjach negatywności,
z jakimi właśnie się mierzymy. Kultura wymaga jednak wysiłku, myślenia,
a paradoks naszych czasów polega na
tym, że możemy myśleć, a jednak nie
myślimy. Bardzo wielu ludzi zwalnia
się z myślenia. Widzę w tym jakiś lęk.
Oglądanie się na kolegów, internet, gazety. „Niech pan powie JA” – zmuszam
studentów. Nie ma w ludziach odwagi
i to jest zdumiewające.
I.K.: Dlaczego nie chcą myśleć?
większych współczesnych pisarzy
polskich, napisał: „Żeby być sobą,
trzeba wiedzieć, kim się jest”. Jak
się tego dowiedzieć?
T.G.: Przyda się do tego pokora – właściwa ocena siebie – ani niżej, ani wyżej. Własna równowaga emocjonalna
w czasach nierównowagi jest szalenie istotna. Żeby do niej dojść, trzeba
troszczyć się o siebie, czyli odnaleźć
się we właściwym dla siebie miejscu,
wedle swoich talentów i możliwości.
Trzeba stale sprawdzać się i szukać
siebie, przymierzając różne ubrania.
W końcu znajdziemy to właściwe. To
jest proces, droga.
I.K.: Znowu wysiłek. Często wolimy
iść wydeptaną ścieżką.
T.G.: Dlatego warto zadać sobie py-
tanie: czy chcemy mieć subiektywną
przyjemność z życia, czy realizować
obiektywne dobro?
MICHAL ŁEPECKI/AGENCJA GAZETA, TOMASZ WIECH/AGENCJA GAZETA
I.K.: Wiesław Myśliwski, jeden z naj-
30-31 WARTOŚCI » Ż
COACHING
Ż
Odpowiedzialne podejście do życia
wymaga refleksji. Tylko dzięki myśleniu krytycznemu zyskamy siebie, swoją
wolność, siłę, autonomię.
Abraham Joshua Heschel doradzał zdumienie: zatrzymaj się obok czegoś, co
cię przerasta, jak piękno, czyli doświadczaj czegoś, co wprowadza cię w takie
zdumienie, że nie znajdziesz słów, by to
wyrazić.
Jest jeszcze tradycja kartezjańska,
czyli wątpienie – człowiek wątpiący nie
przyjmuje wszystkiego, nawet autorytetów, za dobrą monetę – warto więc
kwestionować i krytycznie myśleć. I nie
bać się tego. Nawet jeśli moja opinia jest
idiotyczna, jest moja. Potem mogę ją
skorygować. Rozwijać.
Żeby się jednak rozwijać, trzeba
mieć cele, a skoro ich nie mamy, nie
możemy nic zaplanować, to leżymy
na kanapie i żyjemy chwilą, a jedyny
program, jaki mamy, to program telewizyjny.
I.K.: Jak docenić pożytek z myślenia
krytycznego?
T.G.: Ono jest bardzo istotne w cza-
sach wielkich możliwości, w których
przyszło nam żyć. Warto myśleć krytycznie i mieć własną opinię, żeby dokonywać odpowiednich wyborów życiowych. Tymczasem, jak już kiedyś
mówił duński filozof Søren Kierkegaard, na świecie pełno jest ludzi, którzy zamiast chodzić na własnych nogach czekają, aż tłum ich poniesie. Wielu tak żyje i całe życie czeka na okazje.
A rozmaite ideologie na tym żerują.
Ż
Ż
I.K.: Z czego wynika taka postawa
życiowa?
I.K.: Jak długo będziemy się wypalać?
T.G.: Wiek XX spóźnił się ok. 50 lat.
T.G.: Z braku wykształcenia i braku
znajomości kultury. Jeśli mamy wiedzę, na każdą rzecz możemy spojrzeć
z różnych perspektyw. Możemy nie
tylko lepiej ją ocenić, ale także nabrać
dystansu do życia, do innych, do swoich ocen. A w efekcie żyć mądrzej. Brak
wykształcenia spłaszcza myślenie, upośledza pewne funkcje życiowe.
Podobnie działa także otaczanie się
nowoczesnymi technologiami. Na przykład kiedyś, jeśli człowiek nie skupiał
się na pisaniu, musiał być przygotowany na mękę powtórnego przepisywania.
Prostota narzędzi wymuszała koncentrację, odpowiedzialność. Teraz panuje
kultura: kopiuj/wklej. Dlatego mamy
zalew szmiry, miernoty, bezideowości.
Młodych ludzi przeraża przeczytanie
300-stronicowej książki. W głowach
mają tylko memy.
I.K.: Czyli wysiłek wymusza większą
odpowiedzialność?
T.G.: Nie ma kontaktu z kulturą bez
wysiłku. Zbyt wczesne korzystanie
z ekranów dotykowych przez maluchy
opóźnia u nich naukę pisania, bo wytwarza odruch nożycowy palców, który jest przeciwny sposobowi trzymania
długopisu. Już nie mówiąc o tym, że
pisanie na komputerze daje wprawdzie
poczucie gromadzenia informacji, ale
za to niszczy ośrodek pamięci w mó-
Ż
zgu. Studenci notują na komputerach,
a potem mają problem z egzaminami
ustnymi, bo nie umieją tej wiedzy przyswoić. Wprowadziłem zakaz notowania
na wykładach na tabletach. Zmuszam
do ręcznego pisania, bo wykonujemy
je w większym skupieniu, a to pozwala
zapamiętywać.
I.K.: Ale ręka boli, więc znowu wysiłek.
T.G.: A kto powiedział, że życie to
zabawa? Zabawa to jest tylko pewien
fragment życia. Wszystko nam się pomieszało. Wybieramy zabawę, bo doświadczenie hedoniczne nic nie kosztuje. Żeby opanować wiedzę, trzeba się
namęczyć. Na filologię klasyczną wy-
biera się rocznie 4–5 osób, bo trzeba
uczyć się łaciny, greki, mitologii, historii. A np. popularne studia bezpieczeństwa zewnętrznego nie wymagają tylu
poświęceń. Niektóre kierunki są proste
i przyjemne. Można przyjść i zaliczyć,
a potem skończyć ze słuchawką w supermarkecie i zarabiać 1000 zł. I mieć
pretensje do życia.
I.K.: Jak zacząć myśleć? Jak uchronić
się przed powtarzaniem cudzych
sądów?
T.G.: Są różne sposoby. Już Grecy
uczyli, że ważne jest zdziwienie: zastanów się nad czymś, obok czego inni
przechodzą obojętnie. Z kolei teolog
Do połowy wieku XX kultura była
kontynuacją tej z XIX wieku – metafizyczna i głęboka, będąca przejawem wewnętrznej ref leksji duchowej. Wszystko skończyło się wraz z II
wojną światową. Od tamtego czasu
nie pojawiły się przełomowe syntezy
poświęcone etyce, metafizyce. W XX
wieku żyło około 120 wybitnych światowych filozofów. Teraz mam problem,
by wskazać jakieś nazwisko. Nie mamy
już pisarzy i poetów rangi Franza Kafki i Paula Celana, w sztuce robi się wyłącznie eksperymenty. Nie powstają
dzieła epokowe, które tworzą historię.
I ta dziura powiększa się. Proces rozpadu trwa.
Wierzę jednak, że to musi się zmienić. I gdy się zmieni – dopiero zacznie
się wiek XXI. Zaczną się naprawdę
nowe czasy, bo my mentalnie jeszcze
jesteśmy w wieku XX. W końcu musi
nastąpić przesilenie, bo zamiast się rozwijać, żyjemy w sferze mitów. Obecne
konflikty międzynarodowe to nie jest
zderzenie cywilizacji. To zderzenie mitów. Młody islamista, który wysadza się
w powietrze, pewnie by tego nie zrobił,
gdyby nie zakorzenione w nim mityczne przeświadczenie, że się odrodzi.
Przekonanie o nieśmiertelności.
Oświeceniowa wiara w racjonalność, która była siłą napędową XX wie-
ku, nie sprawdziła się. Wprawdzie rozszy frowaliśmy genom, ale to mit
smoleński jest podstawą zmian politycznych, a co za tym idzie, zmian
w naszym indywidualnym życiu. Mity
ludziom tłumaczą świat. I może to jest
właśnie kres. To uświadomienie sobie,
że sama racjonalność nam nie wystarcza. Trzeba odkryć nowe wymiary życia albo powrócić do dawnych. Na
przykład do uczuć, bo to uczucia są
ważniejsze niż rozum. One organizują
świat.
I.K.: Kiedy czeka nas ta prawdziwa
wielka zmiana?
T.G.: Jeśli wcześniej nie nastąpi kata-
strofa, bo napięcia są zbyt silne, to myślę, że będą to lata 2030–2040. Tak liczę,
bo od ostatniej wojny światowej minie
wtedy sto lat. Zresztą pewne procesy
już widać. Coraz więcej osób organizuje się w nieformalne grupy, nie słucha
mediów, wraca do natury, żyjąc wedle
modelu slow. To są jaskółki pokazujące,
że coś niedobrego się dzieje i że trzeba
zmienić porządek życia. Najważniejsza
w tym jest kultura i literatura. Ona nas
uzdrowi, bo jest fundamentem świata.
Wprawdzie nasze zdolności intelektualne rosną, ale zdolności racjonalne
– rozumiane jako odruchy międzyludzkie – są w coraz większym kryzysie. To
musi się zmienić, bo współistniejemy
jako ludzie.
I.K.: Jak mamy to zrozumieć, jeśli
nie mamy do tego aparatu, czyli
nie mamy tej wiedzy i nawyku krytycznego myślenia, odwagi w mówieniu „ja”?
T.G.: Przestać mówić, że humanistyka jest zbędna. To ona rozwija człowieka, a nie nowe technologie. Nie wolno
kształcić tylko intelektu. W jaki sposób człowiek może nauczyć się muzyki? Tylko obcując z nią. A wrażliwości
na sztukę? Nie inaczej jak chodząc na
wystawy. Tymczasem chcemy tylko
instrukcji obsługi. I nie dbamy o podmiot, który będziemy obsługiwać –
o człowieka. Trzeba konfrontować się
z wartościami bez bezpośredniego
przełożenia na konkretny efekt. Nie
ma instrukcji obsługi życia. Każdy jest
odpowiedzialny za własną.
I.K.: Jak przywrócić wartości, jak
znaleźć wspólny ich zestaw, skoro
każdy rozumie je inaczej?
T.G.: Istnieje obiektywna hierarchia
wartości, niezależna od nas. Jak ktoś
siedzi w bibliotece i słyszy, że się pali,
to nie wynosi książek, tylko biegnie ratować ludzi. Życie ludzkie jest najwyższą wartością. Od tego trzeba zacząć,
ale dalej trudno się do czegoś odwołać.
Nie ma autorytetów, a zdanie „człowiek
to brzmi dumnie” straciło znaczenie.
W świecie zwierząt nie ma takich
przykładów okrucieństwa jak w świecie ludzi. Lwice nie porzucają swoich
małych pod płotem, nie topią w stawie.
Jeśli Chińczycy za 400 dolarów jedzą
zupę z ludzkich embrionów, to ja zastanawiam się, do czego jeszcze człowiek
może być zdolny.
Coraz częściej wstydzę się, że jestem człowiekiem i popadam w stan
radykalnego pesymizmu. Bo z takiego
rozpasania i dowolności w świecie wartości musi narodzić się wielkie cierpienie. Czasem jednak człowiek, żeby coś
zmienić, musi cierpieć.
I.K.: Ludzie jednak robią plany, biorą
kredyty. Z badań na temat jakości
życia Polaków wynika, że są coraz
szczęśliwsi. I wciąż największymi
wartościami są dla nas rodzina,
przyjaciele i czyste sumienie.
T.G.: Czyste? Czyli nieużywane? Choć
teraz rzeczywiście wygląda to jak taniec
na Titanicu. Cały czas wierzę, że jednak
nastąpi powrót do wartości ogólnoludzkich. Bo nie da się żyć bez zasobu cnót,
który kiedyś był czymś naturalnym,
takich jak prawowitość, uczciwość,
rzetelność, prostota, prawdomówność,
przyzwoitość, wstyd i honor.
Już wielka filozofka Hannah Arendt
pisała o tym, że istnieje świat cnót wynoszonych właśnie z domu. Ludziom,
którzy są im wierni, nie będzie łatwiej,
bo nie będą sprytni, ale będą mogli ze
spokojem patrzeć w lustro. Wartości
naprawdę są trudne. Trzeba płacić osobistą cenę, by być im wiernym. Czasami
traci się pracę, czasami znajomych…
I.K.: Dlaczego warto?
T.G.: Warto tak żyć, żeby mieć świa-
domość, że nie straciło się życia.
.