Dlaczego? -Co to? - spytałem patrząc na Elizę. -Telefon

Transkrypt

Dlaczego? -Co to? - spytałem patrząc na Elizę. -Telefon
Dlaczego?
-Co to? - spytałem patrząc na Elizę.
-Telefon - odparła zadziornie. - Nie rozpoznajesz juŜ nawet takich podstawowych przedmiotów?
-Czyj? - Byłem juŜ coraz bardziej rozdraŜniony.
-A czy to waŜne? WaŜne, Ŝe jest zabawa. - Popatrzyła na mnie uwaŜnie. - Chyba nie stchórzysz?!
Odetchnąłem głęboko.
-Nie, nie. Oczywiście, Ŝe nie. Więc co robimy?
-Znasz hasło do telefonu Marcela?
Westchnąłem. Czy ze wszystkich osób w tej szkole musiała wybrać mojego przyjaciela?
-PokaŜ - wpisałem szybko kod do telefonu. - Gotowe.
Trzymała telefon tak, bym nie widział ekranu.
-Co robisz?
-Bawię się.
Przewróciłem oczami, a Eliza odłoŜyła telefon spowrotem do plecaka naszego kolegi.
-Gotowe. - Zadzwonił dzwonek. - Chodźmy, bo jeszcze spóźnimy się na lekcję - powiedziała
zadowolona.
Szliśmy szybkim krokiem przez korytarz prowadzący do klasy. Nacisnąłem klamkę i
weszliśmy.
***
Lekcje minęły szybko. Szedłem obok Lizy i Marcela, zbyt zdenerwowany, by się odezwać.
-Cześć - powiedział Marcel, gdy mijaliśmy jego dom.
-Do jutra.
Odczekałem chwilę, by nie mógł nas usłyszeć.
-Co ty zrobiłaś z jego telefonem?! - spytałem zdenerwowany.
-Wyluzuj. Od kiedy zrobiłeś się taki nerwowy? - powiedziała Ŝując gumę. -Nic. Mówiłam ci, Ŝe
się tylko bawię.
***
Następnego dnia Marcel był przygnębiony. I kolejnego. I jeszcze następnego. Tak przez
tydzień.
-Wiesz coś o tym?
-Nie - powiedziała Eliza.
***
-Marcel nie Ŝyje - oznajmiła mi kilka tygodni później.
Chyba się przesłyszałem. Spojrzałem na nią zdumiony, ale nadal była powaŜna. Nie
uśmiechała się drwiąco, a w jej oczach widać było smutek.
-NiemoŜliwe. - Pokręciłem głową. -Dlaczego?
Przez dłuŜszy czas nie odpowiadała.
-Chyba… Chyba jesteśmy temu winni.
-Jak to?
-Pamiętasz akcję z telefonem? To… dlatego - powiedziała łamiącym się głosem.
-Nie wierzę. - Byłem zły. - “Nasza” akcja?! Ja nic nie zrobiłem!
-A kto podał mi jego hasło? - Podniosła głos. - Gdyby nie ty, nic by się nie stało!
-Posądzasz mnie o zabójstwo najlepszego przyjaciela?! Po co ci w ogóle był jego telefon?!
Nie odpowiedziała. Wstała i z płaczem wybiegła z mojego pokoju.
***
W szkole przywitały mnie dziwne spojrzenia. Nikt ze mną nie rozmawiał, wszyscy omijali
mnie szerokim łukiem.
W końcu nie wytrzymałem i podszedłem do Lizy, która takŜe mnie unikała.
-Co się dzieje? Czemu wszyscy dziwnie się zachowują? - spytałem.
-Najwidoczniej mają powód - szepnęła i oddaliła się szybko.
W tym samym momencie poczułem na ramieniu czyjąś dłoń. Odwróciłem się; za mną stał
pan Nowakowski, nasz wychowawca.
-Pan dyrektor chce z tobą porozmawiać.
Patrzyłem na niego przeraŜony. To nie wróŜyło niczego dobrego.
***
-Zostaliśmy poinformowani o śmierci twojego kolegi. Wiesz pewnie, o kim mówię. - Popatrzył
na mnie znacząco. - Wiemy teŜ, dlaczego umarł.
-Dlaczego? - spytałem cicho.
-Cyberprzemoc. A ty jesteś w to zamieszany.
Zerknąłem na niego z przestrachem.
-Ja? - wyrwało mi się.
-Ty. Doniesiono nam o tym.
-To jakieś nieporozumienie. Ja nic nie zrobiłem. Było inaczej, niŜ myślicie.
-Więc słuchamy - powiedział chłodno.
Zacząłem opowiadać o tamtym dniu, o Lizie i telefonie. Dyrektor słuchał uwaŜnie.
-No cóŜ, wynika z tego, Ŝe nie ty przesladowałeś Marcela. Jednak ułatwiłeś to Elizie, podając jej
hasło. Pamiętaj, Ŝe waŜne rzeczy zachowuje się w sekrecie.
***
2 miesiące później
-Gotowy? - spytała mama, gdy wsiedliśmy do samochodu, którym miała zawieźć mnie do nowej
szkoły.
Tak, zmieniłem szkołę. W tamtej juŜ nie miałem Ŝycia. WciąŜ wytykali mi, Ŝe jestem
winny śmierci Marcela. MoŜe mieli rację?
Choć dyrektor na specjalnym apelu próbował wyjaśnić innym, Ŝe to nie przeze mnie, nic
się nie polepszyło. Moi koledzy zatykali uszy na kaŜdą wiadomość o tym.
Samochód zatrzymał się przed budynkiem, wyrywając mnie z zadumy.
-Miłego dnia - rzuciła mama.
-Dziękuję.
***
Szedłem długim korytarzem, wytykany palcami przez nowych kolegów, słysząc szepty na
mój temat. Otworzyłem najbliŜsze drzwi i wszedłem do środka. Była to biblioteka. Chwyciłem
leŜącą najbliŜej ksiąŜkę, otworzyłem ją i przeczytałem losowe zdanie.
“Smoła tak nie przylega do szaty, jak niesława do imienia”.
To był “Potop”.