Kapitalizm wrócił do XIX wieku. "Nasza cywilizacja powinna się

Transkrypt

Kapitalizm wrócił do XIX wieku. "Nasza cywilizacja powinna się
Kapitalizm wrócił do XIX wieku. "Nasza cywilizacja powinna się wstydzić"
Pod względem nierówności społecznych świat wrócił do XIX wieku. A nawet do jego początków.
Choć różnice w bogactwie pomiędzy poszczególnymi krajami zacierają się, to wewnątrz nich
tworzą się klasy coraz bardziej od siebie odległe. Najbogatszych i najbiedniejszych dzieli
przepaść.
- Dochodzimy do momentu, w którym nasza cywilizacja powinna zacząć się wstydzić. To jest
tak, że wybrańcy piją szampana, a dla pozostałych 99 proc. jest tylko to, co zostaje na dnie
kieliszka. Ten trend w erze neoliberalizmu zapoczątkowanej w latach 80. ubiegłego wieku trwa
w najlepsze - mówi Biztok.pl prof. Elżbieta Mączyńska, szefowa Polskiego Towarzystwa
Ekonomicznego.
I zaraz dodaje:
- Co gorsza mniejsza liczba dzieci wśród najbogatszych sprawia, że
sukcesje majątków też nie tworzą nowych firm, a jedynie pogłębiają dzisiejszy model świata.
Dane Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) to potwierdzają - w kwestii
rozwarstwienia społecznego cofnęliśmy się do początków XIX wieku.
Z raportu OECD wynika np., że między 1976 r. a 2007 r. do 1 proc. najbogatszych Amerykanów
trafiło aż 47 proc. wygenerowanego przez ten okres dochodu narodowego. A po wybuchu
ostatniego kryzysu różnice w majątku zaczęły się zwiększać jeszcze szybciej.
Kilka dni temu OECD opublikował kolejny raport, z danymi mierzonymi i szacowanym wstecz aż
od 1820 r. Raport oparto o tzw. współczynnik Giniego zwany wskaźnikiem nierówności
społecznej. Im jest niższy, tym rozdźwięk pomiędzy stopą życia najbiedniejszych i
najbogatszych jest mniejszy.
Dla 25 badanych krajów przed niecałymi dwustu latami wynosił on średnio 45. Przez niemal
cały XIX wiek współczynnik Giniego malał, by znowu podskoczyć w 1929 roku, gdy wybuchł
kryzys. Pod koniec lat 70. osiągnął najniższy (czyli najlepszy) wynik - 36. Od ponad trzydziestu
lat nieustannie rośnie. Obecnie wynosi on tyle samo co w 1820 roku!
AMERYKANIE COFAJĄ SIĘ O 100 LAT
- Ostatnie kilkadziesiąt lat to najbardziej trwały trend wzrostu nierówności społecznych od XIX
wieku. I to po ponad 40 latach zmniejszania się nierówności po Wielkim Kryzysie. Według
niektórych danych dysproporcje zbliżają się do najwyższego poziomu od 100 lat – mówiła
niedawno Janet Yellen, szefowa amerykańskiego banku centralnego (FED).
Podkreśliła przy tym, że w jej kraju do 5 proc. najbogatszych należy aż 2/3 całego bogactwa
kraju.
Yellen podjęła temat, bo jej zdaniem obecne nierówności w Ameryce mogą zagrażać wzrostowi
gospodarczemu. Szczególnie w tym kontekście zwracała uwagę na studentów. Aby zdobyć
wykształcenie zaciągają wysokie kredyty, które później muszą spłacać przez lata i coraz
1/4
Kapitalizm wrócił do XIX wieku. "Nasza cywilizacja powinna się wstydzić"
częściej wpadają w spiralę długów. Zamiast tworzyć nową klasę średnią, muszą walczyć o
przeżycie.
Właśnie dlatego studenci coraz częściej organizują protesty związane z ruchem Occupy Wall
Street. Często też sami siebie nazywają "99 procentami". Podkreślają w ten sposób, że nie
mają szans na dogonienie najbogatszych.
BOGACZOM TEŻ BIEDA ZACZYNA PRZESZKADZAĆ
O tym, że nierówności są niebezpiecznie duże mówią już nawet sami…najbogatsi. Słynny
giełdowy inwestor Warren Buffett oraz właściciel Microsoftu Bill Gates od kilku lat namawiają
amerykański rząd, by na najbogatszych nałożyć wyższe podatki.
- W maju w Londynie na konferencji Kapitalizm Inkluzywny spotkali się najwięksi
Rockefellerowie współczesnego świata. Choć sami siebie nawzajem nie nienawidzą, to musieli
usiąść do jednego stołu i porozmawiać. Oni w oczach już mają strach przed rewolucją - mówi
nam prof. Elżbieta Mączyńska
A jest nad czym myśleć. Wśród ekonomistów głośno ostatnio o tezach Thomasa Piketty'ego.
Francuz udowadniał, że w kapitalizmie bogactwo nie rozkłada się równomiernie. Wręcz
przeciwnie. Gdy dochody z kapitału są wyższe niż wzrost gospodarczy, to rozwarstwienie
ekonomiczne tylko się powiększa. Bogaci są więc coraz bogatsi, a pozostali nie mając kapitału
nie mają jak wyrwać się ze swojej biedy. Zdaniem Piketty'ego jedyną radą na ten problem jest
obłożenie firm globalnym podatkiem od zysków kapitałowych. Na to nie chce zgodzić się żadna
międzynarodowa korporacja.
Tezy francuskiego ekonomisty potwierdzają się w raporcie OECD. Zwykli robotnicy zarabiają
dziś proporcjonalnie nawet mniej niż przed blisko dwoma wiekami. Od tego czasu PKB krajów
wzrosło średnio dziesięciokrotnie. W tym samym czasie wynagrodzenia podskoczyły jedynie
ośmiokrotnie.
Według raportu zatytułowanego "Jak się żyło?" nierówności w dochodach zaczęły dramatycznie
rosnąć po upadku ZSRR w państwach Europy Wschodniej oraz Chinach. Czyli w krajach, które
teoretycznie najszybciej nadrabiają dziś cywilizacyjną wielką dziurę.
- Po roku 1980 postępująca globalizacji przyczyniła się wprawdzie do spadku rozpiętości
dochodu pomiędzy krajami, ale jednocześnie zwiększyły się różnice w ramach poszczególnych
państw – napisali naukowcy.
Co ciekawe, eksperci OECD zwrócili uwagę, że nawet bogate kraje nie są gwarantem
bezpieczeństwa dla swoich obywateli. Dotyczy to w szczególności Stanów Zjednoczonych.
Choć PKB per capita było tam zawsze wysokie, to jednocześnie cały czas utrzymywała się tam
spora liczba zabójstw. Zupełnie inaczej wyglądało to w dużej części Azji. Choć kraje były
biedne, ale współczynnik Giniego był tam niski, to ich mieszkańcy żyli w miarę bezpiecznie.
Wniosek jest więc taki, że to nie zasobność portfela, ale właśnie nierówności społeczne mogą
2/4
Kapitalizm wrócił do XIX wieku. "Nasza cywilizacja powinna się wstydzić"
mieć większy wpływ na przestępczość.
W POLSCE ROZWARSTWIENIE MALEJE. NIE MA SIĘ DO KOGO PORÓWNAĆ
Według danych Eurostat w krajach tzw. starej Unii współczynnik Giniego od czasu kryzysu
nieznacznie, ale jednak rośnie. Oznacza to, że głównymi poszkodowanymi są tam osoby
najbiedniejsze.
W Polsce i u większości pozostałych nowych członków Unii Europejskiej trend jest jednak
odwrotny - co nieco kłóci się z tym o czym mówią dane OECD. Przez ostatnią dekadę wskaźnik
nierówności społecznej malał. Jeszcze w 2005 roku wynosił on średnio 33,2 pkt, by w zeszłym
roku osiągnąć poziom 30,6 pkt. W Polsce aktualnie współczynnik Giniego jest jedynie o jedną
dziesiątą gorszy.
Według badania "Diagnoza społeczna" z 2014 roku różnice pomiędzy najbogatszymi, a
najbiedniejszymi zacierają się.
- W ostatnich dwóch latach obserwujemy także spadek stopnia nierówności dochodowych
pomiędzy grupą gospodarstw domowych o najwyższych i najniższych dochodach
ekwiwalentnych, czyli nierówności pomiędzy skrajnymi grupami dochodowymi gospodarstw
domowych. Nie przekroczył on jednak jednego procenta – napisano w dokumencie.
Jak tłumaczy Biztok.pl prof. Tomasz Panek, współautor "Diagnozy społecznej", od 1989 roku
rzeczywiście rozwarstwienie ekonomiczne w Polsce rosło. Trudno jednak, aby po erze w której
wszyscy byli równi (albo raczej równie biedni), takiego zjawiska nie obserwowano.
- Nie mamy ani takich firm, ani takich bogaczy jak Amerykanie. Nie mamy się u nas po prostu
do kogo porównać - mówi nam ekonomista Szkoły Głównej Handlowej.
Według tegorocznych rankingów 100 najbogatszych Polaków ma już w sumie majątek
szacowany na nieco ponad 100 mld zł, czyli ok. 30 mld dolarów. Tyle samo mniej więcej ma
współzałożyciel Google Sergey Brin, który na liście najbogatszych ludzi świata wg "Forbesa"
jest… dwudziesty.
Zdaniem prof. Panka polskie odczucie nierówności społecznych wynika z tego, że cały czas
jesteśmy biednym krajem. I cały czas biednych jest u nas po prostu sporo. Co ciekawe według
jego ostatnich badań w gronie najbiedniejszych najwięcej po kryzysie
przybyło…przedsiębiorców.
- Dotyczy to głównie upadłości firm jednoosobowych. To właśnie tacy drobni przedsiębiorcy
zasilili ostatnio grono osób o najniższych dochodach. Wbrew pozorom dużo lepiej wiedzie się
na przykład emerytom, którzy dostawali podwyżki świadczeń wyższe niż poziom inflacji i wzrost
gospodarczy - mówi prof. Panek.
Jak jednak dodaje, "kryzysowe" zatrzymanie wzrostu nierówności społecznych w Polsce jest
tymczasowe. I już niedługo znowu różnice zaczną rosnąć. Trzeba więc spytać, kto powinien z
3/4
Kapitalizm wrócił do XIX wieku. "Nasza cywilizacja powinna się wstydzić"
tymi nierównościami walczyć?
W Stanach Zjednoczonych w dyskusje na ten temat włączyła się właśnie wspomniana szefowa
Fed. Amerykański bank centralny ma wpisane to zresztą w swoje nadrzędne cele (dążenie do
maksymalnego zatrudnienia). A w Polsce? NBP ma za zadanie tylko dbanie o utrzymanie
stabilnej inflacji poprzez Radę Polityki Pieniężnej. Jedynie przy okazji może zadbać o dobrobyt
całego społeczeństwa.
Gdy rok temu toczyła się gorąca dyskusja na temat obniżki stóp procentowych, która mogłaby
przynieść wzrost gospodarczy, prof. Leszek Balcerowicz zaczął sugerować, że takie działanie
może oznaczać złamanie konstytucji. Prezes NBP i szef RPP Marek Belka się nie przestraszył.
Z kolei w marcu Belka sam dość nieoczekiwanie zaatakował banki. Na corocznym Forum
Bankowym stwierdził, że wprawdzie nasz system jest stabilny, ale jednak "zachowania
bankowców są nieetyczne i mogą być groźne zarówno dla banków jaki i całego społeczeństwa".
Mówił to w kontekście polisolokat, kredytów walutowych czy lokat pomijających podatek od
zysków kapitałowych. Choć przez pewien czas o jego przemówieniu było głośno, to nie poszły
za nim żadne konkretne działania.
- Prezes Belka stara się od czasu do czasu przypominać o kwestiach związanych z kwestiami
społecznymi. Do powszechnej świadomości Polaków to się jednak nie przebija. A szkoda, bo
potrzebujemy poważnej debaty nad naszym modelem kapitalizmu - uważa prof. Mączyńska.
http://www.biztok.pl/
4/4