Udanych wakacji życzy Bartek

Transkrypt

Udanych wakacji życzy Bartek
Numer 4
Rok szkolny 2015 / 2016
Nie ma dla nas rzeczy niemożliwych! Bartek, by poznać lepiej Świat!
Bartek
Szkolna gazetka
Gimnazjum nr 7
im. Bartosza Głowackiego
w Krakowie
Udanych wakacji życzy Bartek !
I znowu minął rok, czyli „WYMIANA” PO RAZ KOLEJNY…
Przez bardzo długi czas wszyscy czekaliśmy na 5 maja. W czwartek po
lekcjach koło godziny 16 mieli do nas kolejny raz przyjechać koledzy z Niemiec. No
właśnie... mieli. Zepsuł się autokar na lotnisku w Pyrzowicach. W czasie kiedy na
nich czekaliśmy, biegaliśmy po boisku, przygotowywaliśmy salę na ich przyjazd i
stołówkę do naszych zajęć z lepienia pierogów…. Naszczęście obyło się bez
dodatkowych problemów i dojechali do Krakowa prawie 2 godziny później. Szybko
się przywitaliśmy ze sobą, zagraliśmy w parę krótkich gier zapoznawczych i
poszliśmy do stołówki lepić pierogi ruskie :). Zrobiliśmy 6 grup. Połowa była w
kuchni, a reszta w stołówce. Każdy oczywiście ze swoim partnerem. W tym roku
była bardzo liczna grupa w porównaniu do wcześniejszych lat. Rok temu było po
12 uczniów z Polski i z Niemiec. W tym roku aż 18. W czasie przygotowywania
pierogów przełamaliśmy pierwsze lody. Poznaliśmy się wszyscy, a potem
usiedliśmy przy stołach, aby zjeść kolacje. Zmęczeni po całym dniu wróciliśmy do
domów.
Następnego dnia mieliśmy oficjalne powitanie naszych gości. Uczniowie
robili prezentacje związane z naszym wyjazdem, pani dyrektor przywitała naszych
gości, a na koniec zaśpiewaliśmy razem kilka niemieckich piosenek. Po tym
mieliśmy zajęcia sportowe. Zaczęliśmy od rozgrzewki. Na dobry początek parę
osób przewróciło się na boisku do koszykówki, bo zapomnieliśmy o tym, że
nawierzchnia jest jeszcze trochę mokra. Po podzieleniu się na dwie mieszane
grupy mogliśmy zacząć wyścigi rzędów. Wygrała drużyna numer 1. Po zawodach
mieliśmy przeciąganie liny. Najpierw Niemcy przeciwko Polakom. Polska wygrała
:). Potem Chłopcy przeciwko dziewczynom. Chłopcy od razu przegrali :)
Już trochę zmęczeni poszliśmy się przebrać, a jeszcze część osób pograła w tym
czasie w piłkę nożną. Obiad zjedliśmy na stołówce. Pożegnaliśmy się i małą grupką
poszliśmy do Galerii Krakowskiej, aby nasi partnerzy mogli sobie coś kupić, a my
poszliśmy na lody.
Wieczorem odbyła się dyskoteka. Gdy już nie mieliśmy siły, poszliśmy
wszyscy do naszej klasy i tam spędziliśmy resztę dyskoteki integrując się.
Jako, że moja partnerka i partnerka mojej siostry miały siłę, pojechałyśmy
na Rynek żeby napić się czegoś ciepłego i coś przekąsić.
W sobotę mieliśmy zwiedzanie Krakowa. Byliśmy na Wawelu, przeszliśmy
przez smoczą jamę, a później zobaczyliśmy kościół Mariacki. Po zwiedzaniu
ponownie mieliśmy czas wolny. Był to Familientag. Wieczorem całą grupą
poszliśmy na kręgle, a po nich poszliśmy na boisko, na które zamówiliśmy pizzę.
Graliśmy w piłkę nożną, siatkówkę itp. Takie proste czynności w nawet małej
grupce bardzo integrują ze sobą. Można się wtedy bawić jak dziecko, zwłaszcza
gdy reszta grupy też się dobrze bawi. Ten dzień wszystkim się bardzo podobał,
więc staraliśmy się robić podobne spotkania w następnych dniach.
Niedzielnym rankiem zebraliśmy się pod szkołą, aby pojechać do
Zakopanego. Pogoda w czasie drogi była brzydka. Nie świeciło słońce, padało, nie
było tak ciepło jak dzień wcześniej. Mieliśmy duże obawy, że tak będzie przez cały
wyjazd. Ale na szczęście już na miejscu było ładnie i ciepło. Szybko się
rozpakowaliśmy (kto się rozpakowywał ten się rozpakowywał). Ubraliśmy buty
trekkingowe i wsiedliśmy do autokaru, który zawiózł nas pod Dolinę Strążyską.
Wędrowaliśmy przez 3 godziny. Później wróciliśmy na obiadokolację, po której
poszliśmy na Krupówki. Tam mieliśmy czas wolny. Wszyscy doszliśmy do wniosku,
że takie wieczory są najfajniejsze na wyjazdach. Nie musimy się martwić o to, co
trzeba zrobić na zadanie domowe oraz czego trzeba nauczyć się na sprawdzian.
Wróciliśmy do ośrodka chwilę przed 22. Jeszcze przez jakiś czas szaleliśmy w
ośrodku, a potem poszliśmy spać.
Następnego dnia także mieliśmy dzień wędrówki. Ale tym razem w Dolinie
Kościeliskiej. Doszliśmy do samego końca, ale jak na złość zaczęło padać przez całą
drogę powrotną. Wszyscy byliśmy cali mokrzy. Oczywiście przestało padać, gdy
wsiedliśmy do autokaru. Bo czemu by nie. Najlepiej, żeby pogoda się poprawiła od
razu po wycieczce. Przez to, że spakowaliśmy się przed wycieczką i wsadziliśmy
rzeczy do autokaru, pojechaliśmy prosto do stołówki na obiad. Najedzeni
ruszyliśmy w drogę powrotną do Krakowa. Część drogi przespaliśmy, bo byliśmy
zmęczeni. Na swój sposób wymiana jest męcząca, bo cały czas trzeba rozmawiać w
obcym języku, większość ustąpiła swoje łóżka i spała na kanapach, bądź
materacach oraz trzeba było się cały czas opiekować swoimi partnerami. Ale
naprawdę warto brać udział w wymianie. Jest to jedna z piękniejszych i
przyjemnych chwil w życiu :). Wieczorem po powrocie znowu mieliśmy czas wolny
dla siebie. Graliśmy na konsoli, w planszówki na przykład Monopol.
We wtorek na 4 pierwszych lekcjach mieliśmy hospitacje, gdzie uczniowie
niemieccy mogli zobaczyć, czego się uczymy i jak przebiegają lekcje. My niestety
musieliśmy jeszcze zostać na reszcie lekcji, a oni po obiedzie pojechali do
Oświęcimia zwiedzić Auschwitz. Zostałam z moją siostrą, Olgą i Kamilą na boisku.
Czekałyśmy tam na nich do wieczora. W międzyczasie przyszła jeszcze reszta osób.
Graliśmy w piłkę. Gdy odebraliśmy naszych partnerów spod szkoły, poszliśmy
znowu na boisko. Graliśmy tam do nocy.
W środę na pierwszych dwóch lekcjach uczyliśmy się polskich tańców.
Poloneza i Krakowiaka. Szło nam to naprawdę nieźle. Załapaliśmy to już na
pierwszej lekcji, a na drugiej dopracowywaliśmy. Po tańcach mieliśmy 2 godziny
hospitacji, wyjście do pizzerii w ramach obiadu i zwiedzanie Kazimierza. Po
zwiedzaniu poszliśmy na Rynek. Był to ostatni wieczór, więc daliśmy Niemcom czas
wolny na kupno jakichś pamiątek, a my poszliśmy na lody i coś zjeść. Gdy nam
zostało jeszcze trochę czasu, posiedzieliśmy na bulwarach. Kiedy już się wszyscy
rozdzieliliśmy, odwiedziłyśmy jeszcze Kubę i jego partnera Paula. Graliśmy w różne
gry, dużo rozmawialiśmy o przyszłości, jakichś historiach, głupotach, które
zrobiliśmy. Znowu wróciłyśmy późno do domu. Dziewczyny się spakowały i
poszłyśmy spać.
Już przed 7 musieliśmy być pod szkołą. Wtedy zrozumieliśmy, jak szybko
upłynął ten czas, i jak bardzo się do siebie przywiązaliśmy w ciągu tygodnia. Po
długich uściskach, wylanych łzach i powiedzeniu sobie do zobaczenia, poszliśmy na
boisko, żeby odreagować ich wyjazd. Naprawdę dziwnie jest, kiedy po długich
godzinach rozmów, słuchania języka niemieckiego i chodzeniu po mieście do
późna, jest cicho i spokojnie. Człowiek zaczyna się nudzić. Jest dobity, że ta część
wymiany już się skończyła. Jedyne, co nam zostało to miłe wspomnienia i czekanie,
aż do września na ciąg dalszy czasu spędzanego razem...
Ola Orzech, 2b
Zakopane 2016
4 czerwca 2016r. grupa uczniów z naszej szkoły wraz z kilkoma nauczycielkami wyjechała na
wycieczkę integracyjno-edukacyjną do Zakopanego trwającą od soboty do niedzieli. Głównym
celem naszej podróży było obejrzenie przedstawienia pt. ”Caligula” w wykonaniu obsady Teatru
Witkacego.
Po przyjeździe do Zakopanego i zakwaterowaniu się w domu wypoczynkowym wybraliśmy się
na krótki spacer w kierunku Doliny Białego. Był to znakomity czas nad odreagowanie po nużącej
podróży i odpoczynek na świeżym powietrzu. Po drodze zjedliśmy pyszne lody, rozkoszując się
również pięknem natury.
Po powrocie na jadalni czekał już na nas ciepły posiłek. Jedzenie bardzo wszystkim smakowało;
nasyceni poszliśmy się przygotowywać do wyjścia do teatru.
Teatr Witkacego nie jest typowym teatrem, w którym często bywamy. Znajduje się on w
specyficznym miejscu, a scena jest inna niż wszystkie. Przedstawienia bywają w nim
kontrowersyjne, a publiczność po spektaklu nie może wyjść z podziwu nad fenomenalną grą
aktorską. W jednym z takich przedstawień mieliśmy okazję wziąć udział.
"Andrzej Dziuk (...) stworzył powściągliwy w emocjach, wyciszony poemat sceniczny o
pogoni za niedosiężnym absolutem, o niewystarczalności czystego rozumu, o złudzie
ludzkiej mocy, o okrucieństwie wprzęgniętym w służbę logicznych paradoksów, nie
niwelującym jednak żadnej ze sprzeczności bytu.(...) Caligula [Krzysztofa Łakomika]
mocą skupienia, żarem szaleństwa, a co najważniejsze, człowieczym bólem doskonale
wyczuwalnym pod drwinami i błazeństwem, nie pozwalał widzom ani na chwilę
zbagatelizować, przejść do porządku nad swoją tragigroteskową szamotaniną." – tak
wypowiadał się wybitny krytyk Jacek Sieradzki na temat obejrzanego przez nas
spektaklu.
Gdy opuściliśmy teatr było już dosyć późno, jednak humory wciąż nam dopisywały. Po
powrocie do hotelu dużo rozmawialiśmy na temat przedstawienia i myśli filozoficznych
w nim zawartych.
Kolejnego dnia po śniadaniu wybraliśmy się na wycieczkę w Kierunku Kuźnic. Po drodze
oglądaliśmy piękne widoki gór, a także odkrywaliśmy historię Zakopanego.
Po obiedzie spakowaliśmy nasze rzeczy i wyruszyliśmy w drogę powrotną. W autokarze
wszyscy zasnęli zmęczeni wyjazdem i nieprzespaną nocą. :P
Uważam, że wycieczka była bardzo udana. Był to nasz ostatni wyjazd w gimnazjum i
zapamiętam go na bardzo długo ze względu na świetną atmosferę panującą miedzy
uczniami. Sądzę, że tego typu wyjazdy powinny być organizowane znacznie częściej.
Monika Trojan
Zielona szkoła klasy 1a
Szesnastego maja uczniowie naszej klasy wyjechali na zieloną szkołę do Krynicy Zdrój.
Zbiórka była w szkole. Prawie wszyscy byli na czas! Niektórzy mieli naprawdę małe walizki, a
inni TROCHĘ większe. Kiedy wsiedliśmy do autokaru okazało się, że dużo miejsc jest jeszcze
wolnych, ale i tak każdy siadał obok siebie. Gdy dojechaliśmy na miejsce, zakwaterowaliśmy
się i rozpakowaliśmy , a następnie poszliśmy na krótki spacer po mieście. Powygłupialiśmy
się na scenie, która była w centrum i odwiedziliśmy pijalnię wód. Następnego dnia po
śniadaniu podeszliśmy pod Górę Parkową i wjechaliśmy kolejką wąskotorową na jej szczyt.
Tam wysłuchaliśmy ciekawych informacji od pani przewodniczki. Potem mieliśmy wolną
chwilę dla siebie. Prawie każdy kupił sobie przepyszne lody w wafelku i parę pamiątek.
Zeszliśmy na dół spacerkiem. Było bardzo miło. W środę prawie cały dzień padało, ale około
godziny 15:00 wybraliśmy się na koncert do pijalni wód , który trwał godzinę i był bardzo
ciekawy. Oprócz koncertu znowu zjedliśmy smaczne lody w rożku. W kolejnym dniu
weszliśmy na własnych nogach na Jaworzynę. Początek wędrówki był dość trudny i nie obyło
się bez paru upadków, ale potem droga była coraz łatwiejsza. Kiedy byliśmy już prawie na
szczycie zatrzymaliśmy się w schronisku na odpoczynek i chwilę czasu , by coś zjeść. Kiedy
byliśmy już na samej górze zachwycaliśmy się pięknymi widokami. Na dół zjechaliśmy kolejką
gondolową, z której wrażenia i widoki były jeszcze lepsze. Wieczorem bawiliśmy się w różne
zabawy integracyjne. Było bardzo, bardzo śmiesznie! Każdego wieczoru spotykaliśmy się w
swoich pokojach, rozmawialiśmy i nawet umawialiśmy się , żeby obejrzeć wieczorem jakiś
ciekawy film w telewizji! W ostatni wieczór rozpaliliśmy ognisko i piekliśmy kiełbaski. Grała
muzyka, tańczyliśmy i śpiewaliśmy. Była prze cudowna atmosfera ogniska, ponieważ
śpiewaliśmy również nie tylko do muzyki z radia, ale też do gry Natalii na gitarze. Ten wieczór
minął nam naprawdę miło i przyjemnie. W dzień wyjazdu zjedliśmy śniadanie i spakowaliśmy
się. Jednak nie od razu ruszyliśmy w drogę do Krakowa, bo zatrzymaliśmy się w Kamiennej,
gdzie odwiedziliśmy centrum pszczelarstwa i apiterapii. Oglądaliśmy ciekawie zrobione i
ozdobione ule, jak powstaje miód i co zawdzięczamy pszczołom. Po skończonej wycieczce
wstąpiliśmy do sklepiku, w którym mogliśmy kupić prze różne produkty pszczele, z
dodatkiem miodu, od smacznych smakołyków, aż po produkty do higieny. Na sam koniec
degustowaliśmy miody. Wtedy ostatecznie ruszyliśmy w drogę do domu. Wysiedliśmy pod
szkołą, podziękowaliśmy za wspaniałą zabawę i pożegnaliśmy się. Tak, czy inaczej
spotkaliśmy się zaraz w poniedziałek. Pogoda nie była jakaś niesamowita, nawet jeden cały
dzień padało, ale i takie mieliśmy udany wyjazd! Bardzo nam się podobało i chcemy to jak
najszybciej powtórzyć!
Alicja Guzior, kl. 1a
Konkurs z „Kamieni na szaniec”
Jak co roku, w marcu, aby uczcić wspomnienie Akcji pod Arsenałem, w naszej szkole odbył
się konkurs dotyczący Książki „Kamienie na szaniec” Aleksandra Kamińskiego. Wzięli w
nim udział wszyscy pierwszoklasiści.
Miesiąc przed tym każda klasa miała tę książkę jako lekturę, i była ona omawiana na
lekcjach języka polskiego. Pierwszy etap polegał na tym, że podczas lekcji przyszli do nas
harcerze ze Szczepu Dąbie i rozdali nam testy na których było 30 pytań jednokrotnego
wyboru. Mieliśmy pół godziny na ich rozwiązanie. Choć niektóre zadania nas zaskoczyły, nie
było ciężko, i szybko poradziliśmy sobie z ich rozwiązaniem.
Dwa tygodnie później dowiedzieliśmy się kto przeszedł do drugiego etapu, który miał się
odbyć w formie gry terenowej. Z każdej klasy dostały się trzy osoby. Mieliśmy tydzień na
powtórne przeczytanie książki, i przypomnienie sobie wszystkich szczegółowych informacji.
Na grę przyszło dwunastu uczniów. Zostaliśmy zaprowadzeni do harcówki, która znajduje się
w piwnicy naszego gimnazjum, a tam podzielono nas na sześć patroli po dwie osoby.
Wyruszaliśmy co dziesięć minut, więc zanim mogliśmy iść, mieliśmy czas na wymyślenie
nazwy patrolu i ozdobienie naszej karty patrolowej. Chodziliśmy po Dąbiu i jego obrzeżach
szukając harcerzy. Na każdym punkcie mieliśmy różne zadania przygotowane w ciekawej
formie, aby nie było nudno. Związane były z Małym Sabotażem, Akcjami Dywersyjnymi,
Akcją pod Arsenałem, głównymi bohaterami, informacjami dotyczącymi książki i autora i
wiele innych, dostając odpowiednią ilość punktów za zrobione zadania. Punkty były zapisane
szyframi, więc nie wiedzieliśmy, kto ma jaką ilość i kto wygra. Choć pogoda nie dopisywała i
na ostatnie zadania musieliśmy wrócić do budynku, to i tak świetnie się bawiliśmy, i dużo się
nauczyliśmy. Na koniec stworzyliśmy książeczki gdzie zawarliśmy wszystkie zdobyte
informacjeoraz cytaty, które dostaliśmy i różne elementy zdobyte wcześniej wróciliśmy do
szkoły.
Minął miesiąc i wtedy dowiedzieliśmy się, kto zajął miejsca na podium, co było niemałym
zaskoczeniem. Rozdanie dyplomów i nagród odbędzie się dopiero na zakończenie roku
szkolnego.
Cieszę się, że mogłam wziąć udział w tym konkursie, ponieważ dużo się przez to
dowiedziałam, świetnie się bawiłam oraz poznałam nowe osoby. Trzeba pamiętać o historii, a
to coroczne przedsięwzięcie nam w tym pomaga.
Zuzanna Siwek Ia
Wydawać by się mogło, że już po egzaminach, już koniec trzyletnich
zmagań z wyzwaniami stawianymi przez nauczycieli..
Tymczasem, ni stąd, ni zowąd, otrzymałem zadanie rozdzierające sumienie mnie i mojej
rodzinie. Otóż, już na wstępnym etapie rozważań nad nim, musiałem się zastanowić nad powodem
mojego kłopotu.
Zapytacie zapewne „cóż to za wrażenia rozdzierające sumienie autorowi i jego rodzinie?”.
Doszedłem oto do wniosku, że nie posiadam autorytetu. Byłoby poprawnie napisać „moim
autorytetem jest moja pani od języka polskiego”, jednak pozwalam sobie domniemywać, że nie
zabrakłoby jej sprytu, aby dostrzec próbę manipulacji z mojej strony. Przygotowując się do napisania
tego wypracowania, zorganizowałem spotkanie rodzinne, którego tematem były autorytety
szesnastolatków. To, czego dowiedziałem się podczas dyskusji uspokoiło mnie: nikt bowiem-jak
twierdzą zgodnie oboje rodzice i wszyscy żyjący ich przodkowie-nie posiadał w moim wieku własnego
autorytetu. Pod tym względem jestem nieodrodnym potomkiem moich przodków. Ze wszystkich
pamiętników mych przodków, sięgając aż do XV wieku, wynika bez wątpienia, że jest to pięta
achillesowa całego rodu.
Opisane wyżej zjawisko prawdopodobnie spowodowane było błędem wychowawczym
popełnianym przez wszystkie znane nam pokolenia obu stron rodziny. Tym błędem jest opowiadanie
własnym dzieciom aż do znudzenia o własnych autorytetach. Pomimo tego, że wiem, że jestem
dziedzicznie obciążony, cały czas poszukuję kogoś, kto mógłby być moim autorytetem. Życie bez
autorytetów jest o wiele trudniejsze. Z drugiej strony, jak z przekąsem powiadają wszyscy moi
krewni: „z autorytetem, to każdy potrafi”.
Wciąż zatem nie posiadam autorytetu. I choć może nie jest to powód do dumy, pociesza
mnie myśl, że jestem tylko kolejnym ogniwem w łańcuchu pokoleń.
Odkąd sięga pamięć mojego rodu, każdy był pytany przez nauczycieli o swoje autorytety.
Każdy z nich odpowiadał prawdziwie i prawdopodobnie jak i ja w tym przypadku został ukarany.
Rodzinna dyskusja zakończyła się wnioskiem, że jestem pierwszą w historii obu rodzin szansą na
przełamanie złej passy. Muszę jednak oprzeć się pokusie ględzenia o własnych autorytetach. Sam już
nie wiem, czy udźwignę brzemię odpowiedzialności, jakie ciąży na mnie po powyżej opisanej
rodzinnej dyskusji.
Alan Szymański, 3a
Cudze chwalicie, swego nie znacie…,
czyli „Gdzie na wakacje?”
Ziemia Kłodzka
Ziemia Kłodzka to kraina historyczna leżąca na południe od Dolnego Śląska na terenie
dawnego hrabstwa kłodzkiego. Obejmuje ona Kotlinę Kłodzką i otaczające ją górskie tereny.
Uważam, że warto ją odwiedzić, ponieważ oprócz pięknych krajobrazów znajdziemy tam
wiele atrakcji turystycznych m.in. liczne uzdrowiska, szlaki górskie o różnej trudności,
sanktuaria Maryjne, zamki, budowle obronne, skanseny oraz muzea. Piękne krajobrazy
bogate w wodospady, jaskinie, góry, szczeliny, a także labirynty dodają cudownego uroku
temu bajecznemu miejscu. Można także wśród gór doszukiwać się malowniczych wiosek
nadających tajemniczego klimatu. Podsumowując naprawdę warto odwiedzić niezwykłą i
zjawiskową Ziemię Kłodzką i „pobawić się” w jej odkrywanie...
Dolina Chochołowska
Dolina Chochołowska jest najdłuższą spośród dolin znajdujących się na zachodnim skraju
polskich Tatr Zachodnich. Trasę, którą tam napotkamy możemy pokonać rowerem, pieszo
lub jej połowę przejechać kolejką. Dolina jest gęsto zalesiona, a bardzo dobrym punktem
widokowym możemy nazwać Polanę Chochołowską, na której wypasane są owce. Jeśli
chcemy lepiej poznać urok doliny, warto wznieść się na jeden z otaczających ją łańcuchów
górskich. Widoki zapierają dech w piersiach, więc z pewnością każdemu się spodobają. Szlak
nie należy do trudnych, co dodatkowo uprzyjemnia wychodzenie mniej sprawnym fizycznie
osobom. Na końcu trasy docieramy do schroniska, w którym możemy coś zjeść lub
przenocować. Warta odwiedzenia jest także umiejscowiona niedaleko schroniska kapliczka,
w której w sezonie od czerwca do października odbywają się msze święte. Dolina
Chochołowska to przepiękne miejsce, które każdy powinien zobaczyć.
Morskie oko
Dawniej i obecnie główny cel tatrzańskich wycieczek. Morskie Oko otoczone jest przez
najwyższe szczyty polskich Tatr - w tym należy upatrywać pochodzenia nazwy. Nad jezioro
można przyjść z trzech stron: zwykle zatłoczoną "asfaltówką" od Wodogrzmotów
Mickiewicza (czerwony szlak) albo z Doliny Pięciu Stawów Polskich przez Świstówkę
(niebieski) albo przez Szpiglasową Przełęcz i później Doliną za Mnichem (żółty). Stawu nigdy
nie zarybiano, pstrągi i lipienie żyją tu w sposób naturalny. Schronisko zbudowano jeszcze
przed odzyskaniem niepodległości przez Polskę.
Puszcza Niepołomicka
Niepołomice to miasto położone w centrum kotliny sandomierskiej. Jego najbliższymi
sąsiadami są Wieliczka, Kraków i Bochnia.Puszcza Niepołomicka zajmuje 10758
hapowierzchni.Rosną tam drzewa liściaste oraz iglaste. Na terenie Puszczy znajduje się sześć
rezerwatów przyrody, zanotowano też 181 gatunków ptaków np. orlik krzykliwy, brodziec
samotny, puszczyk uralski, włochatka. Są to gatunki, które zanikają w skali europejskiej. Na
terenie puszczy występują dziki, żubry, sarny, jelenie, zające itd. Obszar ten jest własnością
nadleśnictwa w Niepołomicach. Puszcza jest idealna na wycieczkę rowerową oraz spacer z
rodziną.
Zamek w Mosznej (Opole)
Będąc w Opolu warto wstąpić do przepięknego zamku w Mosznie. Powstało wiele legend o
owym zamku. Według jednej z nich gród w Mosznie należał kiedyś do zakonu Templariuszy.
Dziś jest głównie znany z 99 wież i 365 pomieszczeń. Wokół pałacu rozciąga się urokliwy park
z dębami i lipami. Moszna ma bogata historię, w którą warto się zagłębić. Jeśli ktoś na jedną
noc chciałby poczuć się jak król to Zamek w Mosznie funkcjonuje również jako hotel.
Ojcowski Park Narodowy (Małopolska)
Ojcowski Park Narodowy to najmniejszy park narodowy w Polsce, ale zdecydowanie nie jest
gorszy. Żyje tam 11 tys. różnych gatunków zwierząt. W owym parku znajduje się około 700
jaskiń, ponieważ jest on położony jest na wapiennym podłożu, które sprzyja ich
powstawaniu. W Ojcowskim Parku Narodowym jest wiele obiektów i zabytków, które warto
zwiedzić. Są to na przykład Ruiny średniowiecznego Zamku w Ojcowie, słynna Maczuga
Herkulesa, Kaplica "Na Wodzie" i wiele innych.
Kinga Czajka
Julia Lachowska
Kasia Marek
kl.1a.
„Czy warto?”
Wielokrotnie rozmawiając z rówieśnikami słyszałam pytania:
“Dlaczego czytasz, przecież to nudne?!” Osób w moim wieku nie ciągnie do
lektury. Uważają, jak sami mówią, że książki są niepotrzebne i głupie.
Jednakże jest dużo powodów i zalet czytania. Postaram się udowodnić, że
lektura
może
sprawiać
przyjemność
lub
być
pożyteczna.
Pierwszym powodem , by czytać jest możliwość rozwijania języka
i słownictwa. Rozmawiając z drugim człowiekiem jesteśmy w stanie
dokładniej opisać emocje lub sytuację. Większy zasób słów zdecydowanie
ułatwia komunikację z pojętnym rozmówcą. My także łatwiej rozumiemy
innych.
Drugim powodem jest różnorodność kultur i języków oddalonych od siebie
zakątków świata. Nie musi być to od razu pozycja z działu literatury pięknej,
chociażby najzwyklejsza młodzieżówka. W każdej z nich można znaleźć
coś dla siebie, na przykład jedna z popularniejszych serii: “Klątwa tygrysa”,
w której poznajemy kulturę Indii oraz jakie jedzenie spożywają ludzie
mieszkający na terenach tamtego kraju. Natomiast osoby lubiące
mroźniejsze klimaty powinny przeczytać książki związane z krajami
skandynawskimi, miedzy innymi sagę „Krąg”. Nie każda książka, którą
mamy przeczytać ma być “mądra”, bo skąd wiedzielibyśmy, które nie są
warte naszej uwagi? Wszystkie mogą nam coś dać, to zależy od nas jak
zinterpretujemy słowa autora.
Trzecim powodem jest pobudzanie wyobraźni. Kolejne przeczytane
pozycje ułatwiają nam wizualizację przedmiotów, sytuacji oraz emocji.
Dzięki temu osoba czytająca może stworzyć swoje własne zakończenie do
serialu, który przestali emitować w najbardziej niespodziewanym
momencie,
lub
co
mogłoby
się
wydarzyć
kolejnego
dnia.
Osobiście uważam, że każdy powinien sam zdecydować czy
zamierza wziąć książkę i z niej skorzystać. Natomiast niektórzy mogą
potrzebować tylko i wyłącznie zachęty i dobrej rady. W takiej sytuacji trzeba
im pomóc.
Anna Orzech 2b
„Jakie książki najbardziej lubisz czytać i dlaczego?”
Do niedawna moja przygoda z książką ograniczyła się głównie do lektur
szkolnych. Bardzo niechętnie czytałam, a im większa była presja mamy, tym
większy mój opór i niechęć do czytania.
Moja mama kocha czytać i każdą wolną chwilę wykorzystuje na lekturę.
Już od dziecka próbowała zaszczepić we mnie swoją miłość do literatury, ale
mimo jej usilnych starań jakoś mnie to nie interesowało.
Dopiero niedawno przekonałam się, jak wciągające i przyjemne może być
czytanie. Stało się to przy okazji wizyty w bibliotece, do której przyszłam, aby
wypożyczyć zadaną lekturę. Pani Małgosia – bibliotekarka – zaproponowała mi
wypożyczenie książek, które jak zapewniała, przeznaczone są wyłącznie dla
nastolatek i których lepiej nie pokazywać mamie. No i się nabrałam – na próbę
wzięłam dwie do domu. Dopiero później okazało się, że zrobiła to za namową
mojej przebiegłej rodzicielki, która ciągle ubolewała, że córka nie lubi czytać.
Teraz czytam sporo. Mama się śmieje, że chcę nadrobić zaległości. Lubię
książki przygodowe, chętnie sięgam też po serię „Nie dla mamy, nie dla taty,
lecz dla każdej małolaty”. Na pewno nie jest to literatura „ambitna”, lecz czyta
się ją z zapartym tchem i wypiekami na twarzy. Książki te mają różnych autorów
i pisane są językiem młodzieżowym. Dzięki nim choć na chwilę można oderwać
się od rzeczywistości i zapomnieć o problemach dania codziennego, przenosząc
się w świat pełen wyobraźni, perypetii innych nastolatków, ich rozterek,
sympatii i miłości. Fajne jest to, że prawie każda z nich kończy się happy
end-em.
Na nowo odkryłam serię „Ani z Zielonego Wzgórza”, której autorką jest
Lucy Maud Montgomery, i którą czytała mi mama przed snem, gdy byłam małą
dziewczynką. Książki te bawią, uczą, uwrażliwiają na piękno otaczającego
świata oraz wywołują wiele pozytywnych emocji. Trzeba przyznać, że
dziewczyna miała fantazję. Czytając, nieźle się przy nich bawię.
Przekonałam się również do literatury fantastycznej, a moim ulubionym
autorem jest John Tolkien. Fakt, że zanim przeczytałam „Hobbita”, czy
„Władcę pierścieni” („Drużyna pierścienia”, „Dwie wieże”, „Powrót króla”),
obejrzałam filmy na dużym ekranie. Cechą wspólną tych książek jest walka
dobra i zła, która odbywa się zarówno na polu militarnym, jak i w świadomości
oraz sumieniach głównych bohaterów. Ostatecznie zawsze zwycięża dobro, a
sprzymierzeńcy zła ponoszą zasłużona porażkę.
Moja przygoda z książką trwa krótko, ale teraz już wiem, że sporo
wcześniej straciłam. Cieszę się, że mama wykazała się ogromnym uporem, aby
przekonać mnie, że lektura może być fascynująca, ekscytująca i budzić tyle
emocji.
Magdalena Stach, 1b
,,Lot Ikara…’’-refleksje o przenikaniu się sztuk
Wybraną przeze mnie ekfrazą Jacka Kaczmarskiego jest ta, która powstała do obrazu Petera
Brugela pt."Upadek Ikara". Wiersz ukazał się w śpiewniku "Mimochodem" w 2000 r.
Uważam postać Ikara za niezywkłą. To zadecydowało o moim wyborze EKFRAZY
J.Kaczmarskiego. Syn Dedala nie zważał zupełnie na przestrogi ojca, robił to, co podpowiadało
mu serce. . Czy wyszedł na tym dobrze? Można by o tym dyskutować. Nie wiemy , co
"siedziało mu w głowie", ponieważ my, ludzie, najzwyczajniej w świecie nie mamy zdolności
czytania innym w myślach, możemy jedynie podejrzewać, czy kierował się typowo
romantycznym tokiem myślenia, którego nie jestem w stanie w żaden sposób negować, czy po
prostu był bezmyślny. Ikarowy lot stał sie inspiracją do napisania ekfrazy "Upadek Ikara" oraz
wiersza "Lot Ikara", które Jacek Kaczmarski umieścil w jednym śpiewniku.
"Upadek Ikara"- to liryczna ilustracja znanego mitu o Dedalu i Ikarze. Starożytna opowieść
kreteńska, to historia ojca i syna, którzy przedstawieni byli jako totalne przeciwieństwa. Dedala
cechowała
powaga,
rozsądek
i
racjonalne
myślenie.
Ikar
natomiast
"bujał
w obłokach", był ciekawski, buntowniczy i działał pochopnie. Dedal był sławnym ateńskim
budowniczym i wynalazcą. Spokojne i ustabilizowane życie architekta przerwała zbrodnia, która
stała sie jego udziałem. Z zawiści zabił swojego siostrzeńca. Uniknął kary, ponieważ uciekł na
Kretę. Tam znalazl schronienie na dworze króla Minosa i zasłynął z wielu świetnych projektów.
Wzniósł mnóstwo wspaniałych budowli, m.in. Labirynt –więzienie Minotaura – pół byka, pół
człowieka – syna królowej Pazyfae. W końcu jednak ateński konstruktor zatęsknił za ojczyzną
i chciał do niej powrócić. Król Minos nie pozwalał na to, chcąc mieć tak wybitnego człowieka
i wieloletniego powiernika sekretów państwowyc, obok siebie. Jedyną możliwą drogą ucieczki
była droga powietrzna – Dedal doszedł do takiego wniosku, obserwując lecące ptaki.
Skonstruował dla siebie i swojego syna Ikara skrzydła z ptasich piór sklejonych woskiem. W ten
sposób mieli opuścić miasto. Przed odlotem przestrzegł Ikara, aby ten trzymał się blisko niego.
Nie można było lecieć ani zbyt wysoko, gdyż słońce roztopiłoby wosk, ani zbyt nisko, ponieważ
pióra nasiąknęłyby wilgocią od wody i stały się ciężkie. Ojciec z synem opuścili Kretę. Ikar,
zachwycony tym, że leci, zapomniał o uwagach ojca i zaczął wzbijać się coraz wyżej.
W końcu promienie słoneczne roztopiły wosk w jego skrzydłach i młodzieniec zginął, spadając
na ziemię. Dedal, po długich poszukiwaniach, odnalazł ciało syna i pochował je na wyspie –
Ikarii.
Ekfraza Jacka Kaczmarskiego inspirowana obrazem P. Breugla ilustruje ostatnie chwile
Ikara.: "Odurzone nieba skalą
Morze marszczy się beztrosko
Z migotliwą tańczy falą
Białe piórko z kroplą wosku."
Dokładniej można by rzec, nie ostatnie chwile, a sekundę po upadku i smierci.
"Porażone nieba skalą
Morze cierpnie gęsią skórką...
Z migotliwą znika falą
Z kroplą wosku martwe piórko"
Tekst Jacka Kaczmarskiego to wiersz stroficzny składający się z czterech strof przeplatanych
stałym refrenem, który trzykrotnie brzmi tak samo,. Jego treść zmienia się w ostatniej odsłonie
i stanowi doskonałą puentę całego wiersza. Ekfraza jet bardzo regularna w swej budowie. Każda
strofa ma cztery wersy, podobnie jak i refreny. Tekst pisany jest ośmiozgloskowcem (pierwszy,
trzeci, piąty, siódmy wers) przeplatanym siedmiozgłoskowcem (drugi, czwarty, szósty, ósmy
wers). Refreny to typowe ośmiozgłoskowce. Utwór jest bardzo rytmiczny, pojawiają sie rymy
końcowe, przeplatane o układzie ABAB. Wśród nich pojawiają się rymy żeńskie i męskie.
Wiersz Jacka Kaczmarskiego to liryczny opis dzieła sztuki. W wypełnieniu poetyckiego obrazu
barwą pomagają liczne epitety (bure, tłusta, płytki, odurzone, migotliwą, białe, kręty, płynnym
itd.) Nastrój dopełniają pojawiające sie onomatopeje (szumne, beczy, klaszczą, stęka). Podobają
mi się świetne metafory, dzięki którym z łatwością można odtworzyć obraz Breughla
w wyobraźni.
Dzieło, które zainspirowało Jacka Kaczmarskiego do napisania ekfrazy to, jak się
powszechnie uznaje,
obraz renesansowego,
niderlandzkiego malarza
Pietera Bruegela
Starszego. „Upadek Ikara” powstał w 1558 roku. To obraz olejny namalowany na płótnie
naciągniętym na drewno. Znajduje się obecnie w brukselskim Królewskim Muzeum Sztuk
Pięknych. Posiada wymiary: 73,5 × 112 cm. Z powstaniem obrazu wiąże się ciekawa historia.
A mianowicie, nie można jednoznacznie potwierdzić autora obrazu-zakwestionowano je po
wykonaniu szczegółowych badań technicznych. Obraz nie jest podpisany, brakuje wzmianek
historycznych oraz stosownych dokumentów, które potwierdziłyby autorstwo niderlandzkiego
malarza. Oficjalne stanowisko muzeum utwierdza nas w przekonaniu, że nie ma pewności co do
twórcy obrazu, ale kompozycja z całą pewnością jest Bruegela. Być może mamy do czynienia z
kopią zaginionego oryginału.
Styl obrazu to malarstwo renesansowe, o czym mówi nam lekko zamglone światło na
obrazie, światłocień i oczywiście sam fakt, że odnosił się on do mitologii.
Na pierwszym planie naszą uwagę przykuwa postać chłopa idącego za pługiem, ciągniętym
przez konia. Na drugim planie widać morze, dwa statki, dostrzegamy również rybaka łowiącego
ryby. Pod drugiej stronie jednak ma miejsce scena, którą ciężko dostrzec przy pierwszym
kontakcie z dziełem. Otóż gdzieś dalej :
"Morze marszczy się beztrosko
Z migotliwą tańczy falą
Białe piórko z kroplą wosku"
Fragment odtworzenia Kaczmarskiego pozwala nam zrozumieć przesłanie obrazu, gdy
wyśpiewuje :
"Nad urwiskiem gnie się gałąź
Znieruchomiał na niej ptak
Ptasim wzrokiem pojął całość
Lecz – nie pojął jej i tak (...)
Z migotliwą znika falą
Z kroplą wosku martwe piórko"
Dzieło mówi o tym, że społeczeństwa tak naprawdę nie obchodzi nieszczęście jednostki, ponieważ
sami zajmują się swoimi żmudnymi pracami. Ponadto, można się odwołać do flamandzkiego
przysłowia mówiącego o tym, że nic, nawet śmierć człowieka nie może odciągnąć uwagi chłopa
od pracy.
Według części krytyków dzieło jest pochwałą ciężkiej i prostej pracy, jednocześnie wyraża
niechęć do lekkomyślnych czynów, nawet jeśli są one opiewane przez artystów. Według Feliksa
Timmermana, autora biografii Bruegla, Ikar jest personifikacją malarzy renesansowych, którzy
zamiast malować rzeczy ich otaczające, utwierdzają na płótnach postacie i wydarzenia
mitologiczne. Wyidealizowana piękność spala się niczym wosk na słońcu w zetknięciu się z
rzeczywistością. Bruegel jako jeden z nielicznych odcinał się od stylu renesansowego i malował
otaczającą go codzienność
Perspektywa artysty i – jednocześnie – odbiorcy dzieła jest zbliżona do perspektywy osób
przedstawionych na obrazie. Nam również bardzo trudno dostrzec postać Ikara, ponieważ
skupiamy się na innych elementach przedstawionego świata. Wzrok odbiorcy przyciąga
nadmorski pejzaż, zajmujący centralne miejsce w kompozycji obrazu. Duże znaczenie ma tutaj
jasna i intensywna kolorystyka . Artysta skupił się na pokazaniu morza i horyzontu, a więc
żywiołu wody i powietrza. Obie sfery zdają się ze sobą przenikać, dominują tu różne odcienie
błękitu i gra świateł odbijającego się w morzu słońca. Okazuje się zatem, że fascynuje nas to, co
pokochał Ikar – słońce jako metafora niespełnionych marzeń.
Bruegel, posługując się językiem malarskim, dokonuje swoistej reinterpretacji mitu. Tragedia
Ikara nie zajmuje tu miejsca centralnego, jest tylko nic nieznaczącym epizodem dnia
powszedniego. Jednocześnie jednak – sportretowana przez artystę ludzka obojętność wywołuje
w odbiorcy sprzeciw. Nie chcemy zgodzić się na świat, w którym nie ma miejsca na empatię.
Współczucie i wrażliwość stanowią jeden z podstawowych wymiarów ludzkiej egzystencji, a
wyeliminowanie tych cech czyni świat groźnym i obcym. Tym samym obraz zyskuje sens
głęboko moralny.
Jacek Kaczmarski w rozmowie z Jolantą Piątek w cyklu audycji w radiu Wrocław "Za dużo
czerwonego" opublikowanej w miesięczniku Odra, 483 (II, 2002) na pytanie o ulubionych
malarzy, odpowiada:
"[...] bliższy jest mi Bruegel. Ja nazywam to jego spojrzenie brueglowską perspektywą, takie
spojrzenie lekko z góry, czyli z dystansem, na panoramę, ale ten dystans nie jest na tyle odległy,
żeby utracić szczegół. Niektórzy naukowcy twierdzili, że po twarzach czy po zachowaniach
ludzików, którzy się tam poruszają, można rozpoznać, na co chorowali, więc jest jednocześnie
realistą i epikiem metafizycznym. [...] dopiero niedawno napisałem “Upadek Ikara”, gdzie ta
niepojętność, niezrozumiałość świata jest najbardziej zaakcentowana. Z jednej strony jest chłop
orzący pole i całym światem jego oczu jest zad konia, który się porusza rytmicznie, a z drugiej
strony jest ptak, który to wszystko widzi, ale nie rozumie tego, co się dzieje, a tragedia jest
gdzieś z boku, niedostrzegalna. Ta brueglowska perspektywa jest mi najbliższa i będę dalej jej
używał, niekoniecznie w oparciu o obrazy, bo tu chodzi po prostu o przeniesienie na grunt poezji
sposobu widzenia świata, jaki on zawarł w swoich obrazach. "
Źródła : http://eszkola.pl/
https://www.wikipedia.org/
http://www.kaczmarski.art.pl/
Oliwia Jarguz, 3a
Poczytajcie….
“Dwa spojrzenia na ekfrazę Jacka Kaczmarskiego”
Jacek Kaczmarski to jeden z najciekawszych twórców XX wieku. Poeta, bard, który w
swoich pieśniach nawiązywał do historii sztuki, etyki, filozofii. Wiele z jego wypowiedzi tzw.
ekfraz odwołuje się do archetypicznych postaci, mitów, przypowieści, gobelinów, obrazów,
zdjęć. Stały się one źródłem natchnienia dla barda ,,Solidarności’’. Do swojej pracy wybrałam
ekfrazę ,,Upadek Ikara". Obraz nawiązuje do mitycznego lotu Ikara i Dedala. Dedal był
wybitnym rzeźbiarzem. mówiono, że, ,umie w drzewo lub w kamień tchnąć duszę żywą".
Wraz ze swoim synem - Ikarem - postanowili wznieść się pod niebiosa. Dedal przygotował
piękne skrzydła wykonane z wosku i piór. Ostrzegł swojego syna przed tym, aby nie leciał za
wysoko ponieważ słońce może stopić wosk i aby nie leciał zbyt nisko, gdyż pióra mogą
nasiąknąć wilgocią. W obu przypadkach mogła stać się mu krzywda. Ikar jednak nie posłuchał
ojca. Zachwycony podniebną wędrówką zapomniał o przestrodze ojca i wznosił się coraz
wyżej i wyżej. Nagle cały wosk się roztopił i Ikar spadł do morza. Zginął. Tak oto zakończył
się jego żywot.
,,Pejzaż z upadkiem Ikara’’ wyszedł spod pędzla Pietera Bruegela (starszego) w roku ok.
1557. Obraz znajduje się w Królewskim Muzeum Sztuk Pięknych w Belgii. Na pierwszym
planie widzimy mężczyznę i wołu, którzy orzą ziemię. Oracz jest już zmęczony monotonią
pracy. Głową zwieszoną w dół patrzy na zad zwierzęcia i przemierza kolejne pola łany. Nie
interesuje go , co się dzieje obok niego. U podnóża wąwozu idzie wędrowiec. Jego wzrok
zwrócony jest do góry. Przystanął ,aby porozmyślać nad dalszym celem podróży. Nie zwraca
uwagi na nic innego. Liczy się tylko jego wędrówka. Niedaleko wędrowcy znajduje się
pasterz wraz ze swoimi owcami. Owce ufnie podążają za mężczyzną, choć nie wiedzą, co je
czeka. Czy jak zwykle ostrzyże czy uśmierci? Na morzu znajduje się statek. Jest na nim dużo
ludzi. Osoby znajdujące się na statku pracują, chodzą, rozmawiają ze sobą. Panuje wszędzie
zamieszanie. Niedaleko tych wszystkich osób tonie Ikar, zawiedziony, że jego skrzydła nie
wykonały swojego zadania. Nikt nie przyjdzie mu z pomocą. Nawet rybak, najbliżej
umierającego, nie rzuci się w morze na ratunek. Wszyscy słuchają, ale nie słyszą jego
błagalnych krzyków o pomoc. Każdy zajęty swoją pracą nie zwraca uwagi na agonię Ikara.
Ekfraza Jacka Kaczmarskiego ma formę wiersza. Należy do liryki pośredniej. Podzielona jest
na 4 strofy, po 12 wersów w każdej. Naprzemiennie w wersach występuje 8 i 7 sylab.
Pojawiają się średniówki. Występują w nim rymy męskie , np. dół - wół. Układ rymów ma
charakter krzyżowy. Dwa ostatnie wersy strof są refrenem. Możemy zauważyć liczne epitety.
Wybrałam ten tekst i obraz, gdyż moim zdaniem idealnie nawiązuje do współczesności.
W dzisiejszych czasach ludzie patrzą, ale nie widzą. Zauważają cierpienie innych ludzi, ale nic z
tym nie robią. To przecież ich nie dotyczy. Zatraceni w natłoku obowiązków, zapominają o tym,
co najważniejsze. O tym, że należy pomagać i wspierać się wzajemnie. Nie zamykać oczu i nie
udawać, że to nas nie dotyczy. Dopiero wtedy człowiek będzie spełniony.
Weronika Fira, 3a
Co z tym odżywianiem?
Jak zapewne wszyscy wiemy, zrównoważone odżywianie to jeden z filarów zdrowego stylu
życia, jeżeli dołączymy do tego wysiłek fizyczny możemy być pewni, że staramy się w stu
procentach zachować nasz organizm w dobrej formie.
Śniadanie – jeden z pierwszych i najważniejszych posiłków w czasie dnia. Zazwyczaj jednak
wielu z nas pomija ten ,,punkt programu” z wielu różnych powodów, najczęstszym z nich jest
dotkliwy brak czasu. Niewielu z nas wie o tym, że jeżeli nie dostarczymy organizmowi
potrzebnej mu, porannej dawki energii, odbije się to na funkcjonowaniu w ciągu dnia. Każdy zna
ten przypadek, kiedy jest jedenasta rano, już prawie południe, a my chodzimy nadal głodni, nie
możemy się skoncentrować, łatwo się denerwujemy, boli nas głowa, zaczynają nam drżeć nogi i
ręce. Twój brzuch głośnym burczeniem daje ci wyraźne znaki o swoim istnieniu i zastanawiasz
się dlaczego tak właściwie nie zdążyłeś zjeść tej kanapki, czy chociażby płatków z mlekiem.
Oto rada na tę, niezbyt zachęcającą, perspektywę rozpoczęcia dnia. Jeśli samo zjedzenie
przeciętnego śniadania zajmuje nam około dziesięciu minut, nie musisz go koniecznie
przygotowywać rano. Możesz poświęcić kilka minut wieczorem na zrobienie prostej kanapki z
białym lub żółtym serem, najlepiej na ciemnym pieczywie. Dodatkiem do tego może być
warzywo np. marchewkę, mały kawałek jabłka lub pomarańczy. Dodatki w misce włóż do
lodówki. Kanapkę zawiń w folię i pozostaw na wierzchu do kolejnego dnia. Tym sposobem ty
będziesz mógł się obudzić dziesięć minut później, a pożywnym śniadaniem zaczniesz kolejny
dzień.
W trakcie dnia weź dla siebie np. mały jogurt naturalny lub jabłko. Zjedzenie takiej przekąski
zapewni ci utrzymanie prawidłowego poziomu energetycznego.
Obiad – z powiedzenia ,,śniadanie zjedz sam, obiadem podziel się z przyjacielem, a kolację
oddaj wrogowi” wynika pewna ważna informacja. Jeśli śniadanie, wcześniej omówione powinno
być posiłkiem dostarczającym najwięcej kalorii w ciągu dnia, w takim razie obiad, jest posiłkiem
tylko nieco mniej ważnymniż śniadanie. Powinien on dostarczaćniewiele mniej energii.
Zazwyczaj jednak jemy obiad, który zdecydowanie przewyższa pod kątem kalorycznym pierwszy
posiłek w ciągu dnia.
Jedną z propozycji zdrowego i pełno wartościowego obiadu jest ryż przygotowany z
warzywami na parze. Wystarczy zagotować jedną paczkę ryżu i dodać do tego gotowany zestaw
warzyw. Jest to prosty przepis nie wymagający zdolności kucharskich oraz czasu.
Podwieczorek – jego składniki można stosować zamiennie z drugim śniadaniem, jeżeli zjadłeś
przed południem jogurt teraz zjedz warzywo lub owoc, jeśli zjadłeś owoc lub warzywo
wcześniej, teraz zjedz jogurt. Proste? Nawet bardzo. Po pewnym czasie znajdziesz przekąski
odpowiadające twoim gustom.
Kolacja – jak już zdążyliście się zapewne zorientować śniadanie miało mieć najwięcej kalorii,
obiad nieco mniej, a nasz ostatni posiłek ma być lekki, ponieważ po nim nie potrzebujemy już
wiele energii na czynności codzienne. Powód jest prosty, krótkiego czasu pomiędzy kolacją a
położeniem się do spania.
Moją propozycję na smaczną i odpowiednią kolację stanowi kiwi lub szklanka soku
owocowego. Nasz organizm nie ma zapotrzebowania na większą ilość energii, więc te produkty
zawierają odpowiednią do poziomu naszej aktywności wieczornej ilość składników odżywczych.
Oprócz kaloryczności posiłków, ważne jest dostarczanie organizmowi składników odżywczych
we właściwych proporcjach, które możemy znaleźć w tak zwanej ,,piramidzie żywieniowej”.
Agnieszka Dudzik 1A

Podobne dokumenty