Numer 225 - Patriotyczny Ruch Polski

Transkrypt

Numer 225 - Patriotyczny Ruch Polski
„PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI” NR 225, 15 WRZESIEŃ 2009 R.
1
PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI
NR 225
15 IX 2009 R .
-----------------------------------------------------------------------NOWY JORK, CHICAGO, TORONTO, BERLIN, W ARSZAW A.
P ATRIOTYCZNY R UCH P OLSKI W INTERNECIE : www.wicipolskie.org oraz polpatriot.com
Drodzy Czytelnicy i Sympatycy!
W naszym biuletynie zamieszczamy teksty różnych autorów, tak „z pierwszej ręki” jak i przedruki, traktujące o
najistotniejszych problemach Polski i Świata. Kluczem doboru publikowanych treści, nie jest zgodność poglądów
Autorów publikacji z poglądami redakcji lecz decyduje imperatyw ważnością tematu. Poglądy prezentowane
przez Autorów tekstów, nie zawsze podzielamy. Uznając jednak że wszelka wymiana poglądów i wiedzy, jest
pożyteczna dla życia publicznego - prezentujemy nawet kontrowersyjne opinie, pozostawiając naszym
czytelnikom ich osąd.
Redakcja
Adres kontaktowy Redakcji PRP: PO Box 1602, Cranford NJ 07016 i internetowy: [email protected]
W numerze: 1) Wiadomości; 2) „Cud nad Wisłą”; 3) Z głębokości lochu; 4) Rocznica narodzin Polski; 5) Chwała
wielkim Narodom, a na pohybel materiałom etnograficznym; 6) Kraj wydyganych plastusiów; 7) Globalna klika; 8)
Niechaj Polska, będzie Polską; 9) Przetasowania władzy w planie; 10) Masońska Golgota – II; 11) Inkwizycja
Hiszpańska – I;
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Nowojorska uczelnia nie zatrudni chrześcijanki
Od jesieni tego roku dr Thio Li-ann, profesor Uniwersytetu w Singapurze, miała zacząć prowadzenie wykładów w
uczelni prawniczej New York University Law School. Niestety, wycofała ona swoją kandydaturę po tym jak lobby
pro-homoseksualne działające na nowojorskiej uczelni zaprotestowało przeciwko jej zatrudnieniu. Powód: w
2007 roku prof. Thio sprzeciwiła się zniesieniu w Singapurze przepisów zabraniających dokonywania aktów
homoseksualnych.
Prezydent katolickiej organizacji Catholic League, dr Bill Donohue, zainteresował się sprawą, skontakował się
z władzami uczelni, jednak nie uzyskał od nich wyjaśnienia pomimo tego, iż sam jest absolwentem i
wykładowcą NYU oraz darczyńcą uczelni. Dziekan wydziału prawa, Richard Revesz nie raczył odpowiedzieć
na list dr Donohue, i choć przy każdej okazji zapewnia o “wielokulturowości i różnorodności” uczelni,
najwyraźniej nie obejmuje ona chrześcijan.
Prof. Richard Revesz urodził się w Argentynie w żydowskiej rodzinie. Matka, była szefem oddziału
nowojorskiego banku Banque Nationale de Paris, a ojciec właścicielem firmy Revesz y Rado produkującej środki
medyczne. W 1989 roku ożenił się z prof. Vicki L. Been, córką założycieli firmy AtoZ Industries, produkującej
maszyny wykorzystywane w kopalniach. Ślubu udzieliła skrajnie lewicowa rabinka Margaret M. Wenig, znana
założycielka żydowskich ruchów lesbijsko-homoseksualnych.
#
#
www.bibula.com - na podstawie Catholic League | Above the Law
#
Dlaczego milczycie na temat niedobrowolnych eutanazji (tzw. kryptanazji),
(...) Doskonale rozumiem i szanuję fakt, że Waszą uwagę przykuwają głównie takie kraje jak Chiny, Korea
Północna, Kuba czy Iran. Dlaczego jednak milczycie na temat niedobrowolnych eutanazji (tzw. kryptanazji),
przeprowadzanych zgodnie z prawem w Holandii? Urodzony w Polsce, a pracujący w Holandii kardiolog, dr
Ryszard Fenigsen, opisał w swojej książce "Eutanazja. Śmierć z wyboru?" (wyd. W drodze, Poznań 2002)
wstrząsające przypadki zabijania pacjentów bez ich wiedzy i zgody. Jak wynika z relacji lekarza, w
holenderskich szpitalach i domach spokojnej starości zabija się noworodki, "zawadzających" staruszków, a także
inne osoby, które nie są nawet terminalnie chore. Pozwolę sobie zacytować fragment dzieła R. Fenigsena:
"Hilhorst stwierdził, że w badanych szpitalach obok dobrowolnej eutanazji uprawia się systematycznie eutanazję
niedobrowolną dzieci i dorosłych, nie na prośbę pacjenta, lecz bez jego zgody i wiedzy, a nieraz również bez
wiedzy jego rodziny. W wywiadach zamieszczonych w monografii Hilhorsta lekarze uprawiający kryptanazję
dali wyraz swym poglądom („eutanazję uprawiać trzeba po cichu, ale zawsze kierując się miłością do ludzi”),
opisali okoliczności czynu i nieraz również pobudki, jakimi się kierowali; specjalista chorób płucnych
opowiedział, jak pewnego młodego pacjenta 'który czepiał się życia' zabił w wybuchu gniewu i
zniecierpliwienia". Z listu do „Amnesty Inernational”, Autor Natalia J. Nowak
#
#
#
2
„PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI” NR 225, 15 WRZESIEŃ 2009 R.
Oto skutki zalegalizowanej eutanazji. Z tym, czego dr Fenigsen nie dopowiedział - a obserwując
globalizujących ten świat i w galopującym tempie wprowadzanie przez „nich” różnych podejrzanych zarządzeń
i ustaw - można śmiało dopowiedzieć że: „likwidowani będą przede wszystkim, „niepoprawni politycznie‟”.
To właśnie było przewodnią myślą „sanhedrynu”, kiedy kilkanaście lat temu - zlecając „doktorowi” Kevorkianowi
[z Chicago] promowanie po raz pierwszy eutanazji.
St.Fiut
#
#
#
Meksyk: promujące antykoncepcję ”paszporty medyczne” dla dzieci i młodzieży
Rząd meksykański wszczął kampanię rozprowadzania milionów broszur wśród dzieci i młodzieży w
szkołach publicznych, informujących je o „prawie” do otrzymania po odbyciu „niezabezpieczonego”
stosunku płciowego pigułki poronnej „dzień po” - donosi portal LifeSiteNews.com.
Ministerstwo edukacji zaopatruje dzieci w wieku już od 10 lat w tzw. paszporty medyczne, które obok
informacji dotyczących szczepień zawierają także dane o antykoncepcji. „Jeśli miałaś niezabezpieczony
stosunek seksualny i minęło więcej niż 72 godziny możesz poprosić o tzw. antykoncepcję awaryjną. Ochrona
siebie samej jest twoim prawem!” - czytamy w rządowej broszurze.
Za pojęciem „antykoncepcji awaryjnej” kryje się pigułka poronna „dzień po” - wywołująca aborcję poprzez
uniemożliwienie implementacji zarodka.
Broszury informują dzieci także o sposobie korzystania z prezerwatywy. Nie wspomina się natomiast nic - o
wstrzemięźliwości seksualnej.
Oprócz ministerstwa edukacji, „akcję uświadamiającą” - dzieci i młodzież w sprawach życia seksualnego
prowadzi ministerstwo zdrowia, sponsorując specjalne programy w radiu publicznym, za pośrednictwem
których, namawia je do stosowania prezerwatyw.
Eusebio Rubio, były prezes Światowego Stowarzyszenia Zdrowia Seksualnego i obecny prezes oddziału
organizacji w Meksyku, udzielając wypowiedzi dla meksykańskiej gazety „Reforma” powiedział, że jest
przekonany, iż dziesięcioletnie dzieci są w stanie zrozumieć kwestie seksualne. Uważa on nawet, że już w
wieku ośmiu lat „konkretyzuje się wiedza seksualna u dzieci” a późniejszy rozwój intelektualny pozwala im lepiej
zrozumieć złożoność życia seksualnego.
Przeciw kampanii rządowej wystąpiła Unia Rodziców - Krajowy paszport medyczny zawiera nie tylko
niepokojące informacje ale także promuje antywartości i stwarza zagrożenie dla zdrowia zamiast je chronić stwierdził Guilermo Bustamante Manilla, prezes Unii Rodziców. Jego zdaniem zachęcanie dzieci i młodzieży do
używania prezerwatyw jest tak naprawdę zachętą do nieskrępowanych stosunków seksualnych i niesie
poważne zagrożenie związane z szerzeniem się chorób wenerycznych.
LifeSiteNews.com, AS
#
#
#
Robot zasilany ludzkimi zwłokami
Amerykańska firma Robotic Technology Inc. przygotowuje na zlecenie Pentagonu samowystarczalnego
robota... Potencjalnymi źródłami energii dla maszyny będą m.in. trawa, drewno i ciała zmarłych.
EATR [Energeticall Autonomous Tactical Robot] czyli Energetycznie Samodzielny Robot Taktyczny powstaje w
amerykańskiej firmie wyspecjalizowanej w konstruowaniu wszelkiego typu robotów - podaje „Nasz Dziennik” za
serwisem Fox News.
EATR ma być wyposażony w silnik parowy zasilany przez wodę podgrzaną dzięki przetwarzanej w komorze
spalania energii. Wszystko ma się odbywać w obiegu zamkniętym, dzięki czemu, będzie produkowany prąd.
Dzięki takiemu zastosowaniu robot będzie mógł być wykorzystywany w różnych dziedzinach, m.in. w
transporcie, komunikacji i w działaniach bojowych. Dodatkowo na jego platformie armia będzie miała także
możliwość zamontowania sprzętu bojowego oraz medycznego.
W przypadku pustego robot będzie mógł samodzielne wykryć, spożyć i wydobyć “wartości odżywcze” z
obecnej w środowisku biomasy. Po wyczerpaniu paliwa maszyna będzie szukała potencjalnych źródeł energii
w rozkładającej się trawie, drewnie oraz ciałach martwych ludzi i zwierząt. Te dwa ostatnie źródła energii są
dość istotne, gdyż projekt realizowany na zlecenie Pentagonu będzie wykorzystywany podczas działań
zbrojnych, gdzie nie brakuje martwych.
Tymczasem na podstawie artykułu 15 Konwencji Genewskiej profanacja ciał zmarłych jest zbrodnią wojenną.
Artykuł, który ukazał się w połowie lipca, wywołał olbrzymie oburzenie zarówno w Ameryce, jak i na całym
świecie. W związku z tym firma Robotic Technology Inc. wydała oświadczenie, w którym uspokaja, że
informacje o planowanych zdolnościach robota do przetrawiania szczątków ludzkich i zwierzęcych są
nieprawdziwe.
MaRo/ND - Fronda.pl
#
#
#
Policja w Londynie: Największy w historii napad na sklep jubilerski dziełem oficerów Mossadu
„PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI” NR 225, 15 WRZESIEŃ 2009 R.
3
Za niedawnym napadem na sklep jubilerski w Londynie, skąd zrabowano precjoza wartości co najmniej 65
milionów dolarów, stoi firma izraelska, odpowiedzialna za ochronę sklepów jubilerskich - stwierdza policja.
Trzech najwyższych funkcjonariuszy zarządu firmy Universe Security Groups [USG] i równocześnie najwięksi jej
udziałowcy, to: Nahum Admoni, były szef wywiadu izraelskiego Mossad, generał [Aluf] Uri Sagie, były szef
wywiadu armii izraelskiej oraz Isaac Molho, doradca do spraw specjalnych premiera Benjamina Netanyahu.
Służby śledcze uważają, że osoby te stoją za dokonanym kilkanaście dni temu rabunkiem.
Po wykryciu, jak się określa, największego w historii Wielkiej Brytanii napadu i kradzieży wyrobów jubilerskich,
policja zatrzymała dotychczas 50-letniego mężczyznę, którego określiła jednak mianem “podrzędnego gracza”
napadu. Depesze informacyjne i policja nie ujawniają gdzie przebywają obecnie współwłaściciele firmy USG obywatele Izraela i podejrzani o zaplanowanie napadu.
Napadu dokonano 6 sierpnia br. na sklep jubilerski Graf Diamond w centrum Londynu w iście filmowym stylu:
dwóch zamaskowanych mężczyzn weszło do sklepu jubilerskiego, wyciągnęło pistolety i terroryzując personel
sklepu, zagarnęło 43 wyroby jubilerskie, po czym oddawszy kilka strzałów z pistoletów, wybiegli do
czekającego przed sklepem samochodu BMW i odjechali.
Sklep jubilerski Graff mieszczący się na New Bond Street był obiektem napadu w 2003 roku, przeprowadzonym
przez słynny gang Różowej Pantery. Po tej słynnej kradzieży, do ochrony obiektu zaagażowano właśnie
izraelską firmę.
UZUPEŁNIENIE: Jak stwierdzają niezależni dziennikarze badający podejrzaną transakcję sprzedaży stoczni
polskich, jednym z członków zarządu spółki United International Trust wybranej przez rząd Donalda Tuska jako
“strategiczny partner”, jest nijaki Nahum Admoni, b. szef izraelskiego Mossadu. Okazuje się być tą samą osobą
co podejrzany o organizowanie przeprowadzonego kilkanaście dni temu napadu na sklep jubilerski w
Londynie.
Gratulujemy panu Tuskowi i jego ekipie wspaniałego wyboru “inwestora”. Sprawdza się tym samym jego
wcześniejsza wypowiedź (Premier Tusk: “Handlarz bronią, bursztynem, złotem… jest mi całkowicie obojętne,
kto kupił polskie stocznie”) - która, w świetle informacji o napadzie w Londynie, może budzić podejrzenie, że
pan Tusk rzeczywiście miał wiedzę co do prawdziwej profesji “inwestorów”.
#
#
www.bibula.com - na podstawie PressTV [2009-08-19]
#
Rosyjska prasa: Uprowadzenie statku Arctic Sea dziełem agentów Mossadu
Rosyjski dziennik Nowaja Gazieta opublikował 21 sierpnia br. artykuł dostarczający nowych szczegółów
tajemniczego zaginięcia przed dwoma tygodniami frachtowca rosyjskiego Arctic Sea, który po intensywnych
poszukiwaniach odnalazł się u wybrzeży Wysp Zielonego Przylądka.
Frachtowiec z 15 członkami załogi tajemniczo zaginął 30 lipca br. płynąc niedaleko Gotlandii. Poszukiwania
prowadzone przez rosyjską Marynarkę Wojenną oraz okręty NATO, dopiero po 17 dniach zlokalizowały statek.
W międzyczasie krążyły najbardziej fantastyczne domysły, z uprowadzeniem statku przez piratów mających
żądać okupu, jednak prasa rosyjska dostarcza inną wersję.
Według niej, frachtowiec oficjalnie przewoził drewno, jednak na pokładzie znajowały się rosyjskie pociski
manewrujące X-55, odpowiednik amerykańskich Tomahawk, transportowane do Iranu. W dn. 24 lipca br. na
pokład płynącego statku wtargnęła 8-osobowa grupa podająca się za policję szwedzką. Informacja o
wtargnięciu na statek, dokonaniu przeszukania i aresztowaniu załogi, przekazana została armatorowi przez
kapitana statku. Nie było to jednak ani przeszukanie legalnej policji ani napad rabunkowy. “Współczesnymi
piratami” - napadającymi na cywilizowanych wodach Morza Bałtyckiego okazać się mieli członkowie
specjalnego oddziału izraelskiego wywiadu Mossad.
Dziennikarka Julia Latynina podpiera się kilkoma spostrzeżeniami, m.in. faktem nagłej i niezapowiedzianej
wizyty prezydenta Izraela Szymona Peresa w Rosji w dniu 18 sierpnia br., a więc zaraz następnego dnia po
odnalezieniu statku u wybrzeży Afryki. Według Latyniny, Peres zażądał wycofania się Rosji z dostaw broni i
komponentów systemu obrony do Iranu. Zaraz po tej wizycie, Rosja ogłosiła, iż “rozważy na nowo dostawy broni
do Iranu”.
#
#
www.bibula.com - na podstawie Russia Herald 2009-08-21
#
Kosmonauta Mir. Hermaszewski: WRON-a bezprawna
- To łobuzerstwo - tak z kolei Hermaszewski ocenia zabieganie generała Jaruzelskiego o interwencję zbrojną
ZSRR.
Stan wojenny zastał Hermaszewskiego w Moskwie w Akademii Sztabu Generalnego. Jak mówi „GP”, otrzymał
wówczas polecenie natychmiastowego stawienia się w kraju bez wyjaśnienia celu wezwania. O tym, że właśnie
wprowadzono stan wojenny, dowiedział się 13 grudnia po przylocie do Polski.
4
„PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI” NR 225, 15 WRZESIEŃ 2009 R.
Opowiada, że tego samego dnia w jeszcze większe osłupienie wprawiła go informacja, którą usłyszał w
Dzienniku Telewizyjnym o powołaniu Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego a on jest w jej składzie. - Pierwsze
posiedzenie Rady odbyło się dopiero 14 grudnia - twierdzi z przekonaniem Hermaszewski. Przeczy to
informacjom podawanym wówczas przez władze PRL, iż ten fakt - miał miejsce już 13 grudnia. Zaskoczenia
Hermaszewskiego wpisaniem go bez jego wiedzy i zgody na listę członków WRON - nie zmniejszyła rozmowa,
którą odbył tuż przed pierwszym posiedzeniem u szefa sztabu gen. Floriana Siwickiego.
- Mówił o tym, że znalazłem się na liście, bo jest taka potrzeba. Jest stan wojenny, szkoły są zamknięte, a
młodzież jest wyrwana z toku zajęć. Mówił, że trzeba pomyśleć o zorganizowaniu jej czasu - streszcza
spotkanie w rozmowie z „Gazetą Polską” Hermaszewski.
To, co mówi Mirosław Hermaszewski, potwierdzają ustalenia historyków, że WRON nie miała żadnego
umocowania prawnego. - Nie ma ani jednego dokumentu, który powoływałby radę - wskazuje generał. Nikt z jej
członków nie podpisywał, że wstępuje do rady - wyjaśnia. Jego zdaniem, fasadowość tego ciała była widoczna
już od pierwszego posiedzenia. - Nikt nie zabierał głosu, wysłuchano jedynie informacji o sytuacji w kraju powiedział nam Hermaszewski. Dodał że w ramach działania rady nic z nim nie konsultowano. Nic też mu nie
wyjaśniano, nie udostępniano żadnych dokumentów. Tyle tylko że pojawiał się na posiedzeniach, jak inni ze
składu rady.
Hermaszewski opowiada, że bardzo przeżył 16 grudnia - strzały i śmierć strajkujących w Kopalni „Wujek”. Jak
mówi, był to dla niego moment zwrotny w myśleniu o sytuacji w kraju. Wspomina też o ofiarach niewiele
późniejszego, ale nieznanego zdarzenia - śmierci żołnierzy transportera, który cofając się na nabrzeżu w Gdyni,
wpadł do wody. Cała załoga pojazdu utonęła.
- Hermaszewski to nie jedyna osoba, która dowiedziała się o wpisaniu go w skład Wojskowej Rady Ocalenia
Narodowego 13 grudnia rano - mówi „Gazecie Polskiej” historyk IPN Grzegorz Majchrzak. - Już to pokazuje,
jakie są podstawy prawne stanu wojennego; podobnie dekret wprowadzający stan wojenny i pozostałe
prawodawstwo stanu wojennego, które po „uchwaleniu” przez Radę Państwa podlegało jeszcze później
„modyfikacjom”.
WRON była ciałem czysto dekoracyjnym, takim jak propagandowe spotkania z „przedstawicielkami” kobiet
polskich. Ośrodek władzy był gdzie indziej. Stanowił go dyrektoriat - generał Jaruzelski wraz z najbliższym
otoczeniem – stwierdził Majchrzak.
„W dziejach PRL nigdy tak dużo tak ważnych stanowisk nie było skoncentrowanych w rękach jednego
człowieka” - tak stan ten ocenił prof. Andrzej Paczkowski w swojej książce „Wojna polsko-jaruzelska”.
„Jaruzelski skupił więcej władzy niż Bierut po 1948 r. czy Gomułka po 1856 r. […]” - zapisał autor.
- Jednak mówiąc o fikcyjności WRON, nie należy zapominać o realnej władzy, jaką posiadali ci jej członkowie,
którzy jednocześnie zasiadali w Komitecie Obrony Kraju - zaznacza w rozmowie z „GP” Jan Żaryn prof
Uniwersytetu Kard. Stefana Wyszyńskiego. Sama WRON była oczywiście powołana z powodów propagandowosytuacyjnych. W dekrecie o stanie wojennym znalazła się jako nowe ciało, które miało trzymać w garści
społeczeństwo w okresie stanu wojennego. Jednak faktycznie ówczesną politykę określał gen. Jaruzelski jako
dowódca junty, a równocześnie I sekretarz KC PZPR i premier rządu, a także gen. Czesław Kiszczak jako szef
MSW, gen. Florian Siwicki jako szef MON, wiceminister Tadeusz Tuczapski czy wreszcie szef kancelarii
Jaruzelskiego, gen. dyw. Michał Janiszewski. W tym sensie Hermaszewski mógł być listkiem figowym, który był
potrzebny z powodów propagandowych, bo dobrze się kojarzył, i uosabiał w tamtych czasach osiągnięcie
socjalistycznej ojczyzny.
Maciej Marosz - Niezalezna.pl (" KOSMONAUTA: BEZPRAWNA WRON-A")
#
#
#
Paniczny strach syjonistów przed zjednoczeniem się Słowian!
Wypowiedź białoruskiego deputowanego Siergieja Konstantina na IX Wszechsłowiańskim Zjeździe w Mińsku
w lipcu 2005 roku. Oto co powiedział Konstantin:
"Nie można nie dostrzegać, nie uświadamiać sobie i nie czuć, jak określone siły na świecie zmierzają
wszelkimi sposobami do zniszczenia narodów słowiańskich, w ramach tej niewypowiedzianej oficjalnie
ale w rzeczywistości toczącej się wojny. Zabrano Serbii Kosowo i Metohę. Dzielona jest Macedonia. Są
próby dzielenia Ukrainy i Rosji w ramach Unii Europejskiej. Możliwe jest oddzielenie od Czech Sudetów,
od Polski Śląska. Zorganizowano gebbelsowskie, informacyjne podkopywanie Białorusi i jej lidera
Łukaszenki. Wrogie siły rozumieją, że jeśli Słowianie nie zostaną zniszczeni, nie będą one mogły
ustanowić nowego panowania na świecie. Nie możemy się zgodzić z tym, ażeby kilkuset europejskoamerykańsko-syjonistycznych polityków, finansowanych przez tajne centra finansowe, zarządzało całym
światem w swoich interesach - wbrew interesom Słowian".
Z książki Henryka Pająka "Kundlizm znów wygrał"
--------------------
„CUD NAD WISŁĄ”
„PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI” NR 225, 15 WRZESIEŃ 2009 R.
5
Z okazji 89 rocznicy „Cudu nad Wisłą”, artysta-rzeźbiarz z New Jersey - Andrzej Pityński, wykonał medal
pamiątkowy, poświęcony głównej postaci Bitwy Warszawskiej w 1920 roku - generałowi Tadeuszowi
Rozwadowskiemu.
Wbrew faktom historycznym i zachowanym dokumentom, po dzień dzisiejszy rolę „cudotwórcy” w „Cudzie nad
Wisłą”, przypisuje się J. Piłsudskiemu. Niezależnie od innych zasług Piłsudskiego ta zasługa jemu się po prostu
nie należy.
Trzeba zacząć od tego że Piłsudski mimo wieloletniego dowodzenia Legionami, był dyletantem w sztuce
wojennej a już z pewnością w sztuce operacyjnej. Zresztą i w dowodzeniu na szczeblu taktycznym, nie był
„orłem”. Świadczy o tym fakt, że za nieudolne dowodzenie w wyniku czego zginęło ok. 50 legionistów, omal nie
stanął przed austrowęgierskim sądem polowym. A nie stanął tylko dlatego, że zabici byli Polakami.
W pierwszej dekadzie sierpnia 1920 roku, kiedy nieprzeliczone watahy bolszewickie stanęły na przedpolach
Warszawy, Piłsudski po prostu „stracił głowę”, załamał się i na ręce premiera Witosa, złożył rezygnację z
funkcji Naczelnego Wodza. Kompetencje jego przejął pospiesznie sprowadzony z „dyplomatycznego wygnania”
[z Francji], gen. T. Rozwadowski.
Gen. Rozwadowski opanował organizacyjny chaos, uruchomił normalny system dowodzenia wojskami
polskimi i zaplanował operację obronną w bitwie o Warszawę. Nie wdając się w szczegóły, w rozkazie
operacyjnym postawił zadania związkom operacyjnym, wyznaczając główne role 1 Armii i 5 Armii (dowodzonej
przez gen. Sikorskiego) oraz Grupie Uderzeniowej (dowodzonej przez marsz Piłsudskiego).
Dowódcy tych związków operacyjnych, własnoręcznymi podpisami na egzemplarzu nr 1 tego rozkazu,
potwierdzili przyjęcie wyznaczonych im zadań operacyjnych. Spośród nich tylko J.Piłsudski rozkazu nie
wykonał i trudno rozpoznać, czy z powodu cywilnych nawyków, czy „na złość” gen Rozwadowskiemu konkurentowi do splendoru.
Niekwestionowanym faktem pozostaje nieobecność Józefa Piłsudskiego na stanowisku dowodzenia Grupy
Uderzeniowej w Puławach, w decydującym momencie Bitwy Warszawskiej. Mniej ważne jest to, że w tym
czasie był u swej konkubiny 300 km na wschód od Krakowa z zamiarem przekroczenia granicy
Czechosłowackiej, w drodze do Szwajcarii. Najważniejsze jest to, że w momencie, kiedy ważyły się losy bitwy
na przedmościu Warszawy a wojska gen Hallera resztkami sił kontratakowały, liczebnie silniejszego przeciwnika,
szef sztabu GU - gen Stachiewicz, pod nieobecność dowódcy grupy, nie mógł rozpocząć uderzenia znad
Wieprza, na odsłonięte skrzydło bolszewików.
Na szczęście (i to był ten „Cud nad Wisłą”), waleczność żołnierza polskiego, walory bojowe dowódców
dywizji, pułków, batalionów i kompanii, okazały się silniejsze niż rewolucyjny zapał „krasnoarmiejców”. Przełom
nastąpił 15 sierpnia, bolszewicy uznali, że ich starania o zdobycie Warszawy są bezskuteczne a wszystkie
ataki, rozbijają się o mur obrońców. Siły rosyjskie rozpoczęły dość bezładny odwrót, przechodzący w ucieczkę.
Jednak dzień wcześniej, 14 sierpnia, kiedy napór bolszewików tężał, gen Rozwadowski, usiłował telefonicznie
uruchomić Grupę Uderzeniową i uderzeniem w skrzydło atakujących, zmusić ich do odwrotu. Bezskutecznie.
Dowódcy grupy - J. Piłsudskiego nie było, był u konkubiny.
Ostatecznie, Piłsudski zdecydował wykonać uderzenie w skrzydło wojsk bolszewickich dopiero w dn 16
sierpnia 1920 r. W tym czasie siły bolszewickie, były już w odwrocie i uderzenie wojsk Piłsudskiego, było
„musztardą po obiedzie”. Zresztą przyznaje on to sam, pisząc że w czasie ofensywy znad Wieprza, nie napotkał
poważniejszych sił rosyjskich, co jest pośrednim przyznaniem, że uderzenie zostało wykonane za późno. Fakt
pozostaje faktem, że Piłsudski, opóźniając operację Grupy Uderzeniowej o 2 dni, mógł zaprzepaścić szansę
zwycięstwa w Bitwie Warszawskiej. Oznacza to, że nie tylko nie przyczynił się do zaistnienia „Cudu nad Wisłą”
ale przeciwdziałał jego zaistnieniu.
Niestety ten, któremu należy się „laur zwycięzcy”, z powodu forsowania kultu Piłsudskiego (przy jego
osobistym udziale), przyznany został temu, który nań nie zasłużył. Nazwisko gen Rozwadowskiego, zostało
wymazane z oficjalnego obiegu, jego zasługi przemilczane (np. obrona Lwowa), nawet jego dostępne zdjęcia,
sprawiają wrażenie - celowo „rozmytych”. Najgorsza jednak niegodziwość w postępowaniu J. Piłsudskiego,
wobec politycznych konkurentów - nie gorszych niż on sam patriotów polskich, ujawniła się dopiero po
przewrocie majowym w 1926 roku.
Gen Rozwadowski, został oskarżony o przestępstwa kryminalne, po pobycie w więzieniu, oczyszczony z
zarzutów przez sąd, zmarł w zapomnieniu. Gorszy los spotkał 45-letniego gen Zagórskiego, absolwenta Szkoły
Handlowej i dwu akademii wojskowych, władającego sześcioma językami obcymi. W czasie bitwy warszawskiej
był szefem sztabu gen Hallera, organizatorem i dowódcą polskiego lotnictwa, który w przewrocie majowym
stanął po stronie prawowitego rządu polskiego. Aresztowany, więziony lecz z powodu niemożliwości
udowodnienia jego winy, zwolniony. Jednak między więzieniem a wolnością został porąbany szablami przez
zauszników Piłsudskiego (podobno za Piłsudskiego zgodą).
6
„PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI” NR 225, 15 WRZESIEŃ 2009 R.
Trąmpczyński - marszałek Sejmu w procesie brzeskim w 1930 r., oświadczył że gen Zagórski, został
zamordowany i że sprawców zakazano ścigać a jako morderców wskazał min: ppłk. A. Prystora, płk. B.
Wieniawę-Długoszowskiego, płk. Józefa Becka i kpt. L. Miładowskiego - adiutanta przybocznego marszałka
Piłsudskiego.
Miało być o gen Rozwadowskim a wyszło o tym, co należnego gen. Rozwadowskiemu zawłaszczył
Piłsudski. A różnica między nimi była taka, że gen Rozwadowski służył Polsce, zaś marsz. Piłsudski służył
Polsce o ile, ona służyła jemu.
Tomasz Kalamon
Poniżej prezentujemy kopie tegoż medalu:
Poniżej druga strona medalu przedstawia herb rodziny Rozwadowskich
Gen. Broni Tadeusz Jordan Rozwadowski [19.V.1866 – 18.X.1928],
1918 – pierwszy szef Sztabu generalnego WP,
1918-1919 - dowódca Armii „Wschód” w wojnie polsko-ukraińskiej,
1919-1920 - szef Polskiej Misji Wojskowej w Paryżu, organizator polsko-amerykańskiej Eskadry Kościuszko,
autor polsko-rumuńskiej konwencji wojskowej,
1920-1921 - szef Sztabu Generalnego WP, faktyczny twórca zwycięstwa polskiego pod Warszawą,
1921-1926 – Generalny Inspektor Kawalerii,
1926-1927 – z rozkazu Józefa Piłsudskiego przetrzymywany w Wojskowym Więzieniu Śledczym na Antokolu
w Wilnie.
Medal wykonany ze zdjęć z arch. Rodziny Rozwadowskich
------------------------Z GŁĘBOKOŚCI LOCHU
Ludzie mają dobrą pamięć, tylko krótką. Piszę, bom smutny i sam pełen winy, bo na śmierć zapomniałem o
atucie, jakim dysponuje rząd premiera D. Tuska na przyszłoroczne wybory prezydenckie. A przecież już
Mateusz Bigda - nieśmiertelny bohater powieści Juliusza Kaden-Bandrowskiego pod tym tytułem, całą
Rzeczpospolitą miał w swojej spiżarni rozwieszoną na hakach. O roli „haków”, w naszym życiu politycznym
wprawdzie wspominałem, ale żeby zapomnieć o słoniu w menażerii? Karygodne!
„PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI” NR 225, 15 WRZESIEŃ 2009 R.
7
Tym skwapliwiej zatem przypominam, że kiedy my tu się borykamy, a to ze starszą panią Ludwiką Ciccone, a
to z perypetiami barona Munchaussena w Afganistanie, to w którymś z aresztów śledczych siedzi sobie pan
Peter Vogel który tak naprawdę nazywa się Filipczyński i był w swoim czasie skazany przez niezawisły sąd na
tak zwaną „ćwiarę” za zabójstwo starszej pani. Aliści dzięki niepojętej łaskawości reżimu, w roku 1979 wyszedł
na tzw. przerwę w odbywaniu kary, a w 1983 r., kiedy to srożyły się surowe prawa stanu wojennego - dostał
nawet paszport i - wyjechał do Szwajcarii. Tam, już jako Peter Vogel, zaraz został bankierem. Warto
przypomnieć, że wtedy rezydentem komunistycznej razwiedki w Szwajcarii był nie kto inny, tylko późniejszy szef
UOP generał Gromosław Czempiński, na którego cześć były oficer SB, obecnie też generał Sławomir Petelicki,
nazwał sfinansowaną przez Amerykanów i przeznaczoną pierwotnie do ochrony transportów rosyjskich Żydów
przez Warszawę do Izraela, jednostkę antyterrorystyczną „Grom”. Tę niepojętą łaskawość reżimu wyjaśnia nieco
okoliczność, że ojciec Piotra Filipczyńskiego był współpracownikiem SB, zaś paszport zagraniczny otrzymał on
dzięki wstawiennictwu Biura Studiów SB, które musiało uwzględniać go w swoich projektach.
Bo trzeba nam wiedzieć, że w Szwajcarii PZPR lokowała ogromne sumy w walutach obcych wyciągane z
Pewexu. Bardzo tedy możliwe, że w charakterze strażnika tych Skarbów Labiryntu towarzysze z bezpieki
wojskowej i cywilnej postanowili ustanowić chwilowo odciętego z powroza kryminalistę co gwarantowało jego
lojalność. Ale w epoce „szorstkiej przyjaźni‟ Leszka Millera z Aleksandrem Kwaśniewskim musiało dojść do
jakichś nieporozumień, bo Peter Vogel w 1998 r. został w Szwajcarii aresztowany i przekazany Polsce. Tu
jednak w 1999 r. został on ułaskawiony przez prezydenta Kwaśniewskiego i wrócił do pełnienia obowiązków
szanowanego bankiera w Szwajcarii. Wydawało się, że jest już całkowicie bezpiecznie, aliści podczas
kolejnego pobytu w Polsce, Peter Vogel został 24 marca 2008 aresztowany pod śmiesznym pretekstem „prania
brudnych pieniędzy” przez CBŚ, a niezawisły sąd posłusznie ulokował go w areszcie, gdzie siedzi do dnia
dzisiejszego, bo wicepremier Schetyna stwierdził, że „trzeba wyjaśnić” również okoliczności związane z jego
paszportem i ułaskawieniem. Pisałem już o tym wszystkim w kwietniu 2008 w felietonie „Do pierwszej krwi - albo
siniaków”, dodając, że po osadzeniu Vogla w areszcie prasa zaczęła rozpisywać się o pladze „samobójstw” w
polskich więzieniach, więc jeśli nasz bankier czyta gazety, to aluzję pojmie w lot. Inna sprawa, że wie, iż za
zdradę tajemnic razwiedki też nie zostanie pochwalony. I tak źle i tak niedobrze, ale tak to już jest, gdy się
wejdzie między ostrza potężnych szermierzy.
Widocznie jednak rządowi perswazjoniści czymś Petera Vogla przekonali, bo dowiedzieliśmy się właśnie, iż z
konta generała Gromosława Czempińskiego w - jakże by inaczej - szwajcarskim banku, wyparowało 2 mln
dolarów. Skąd były szef UOP uzbierał tyle forsy i dlaczego chowa ten szmal w Szwajcarii, a nie w Polsce, której
gospodarka i system bankowy jest przecież absolutnie bezpieczny - oto pytania. Ale dlaczego Peter Vogel akurat
teraz sobie o tym przypomniał? Ano być może dlatego że i generał Czempiński całkiem niedawno przypomniał
sobie, ile to bliskich spotkań III stopnia i rozmów operacyjnych musiał przeprowadzić, by doszło wreszcie, do
utworzenia Platformy Obywatelskiej. Wprawdzie pan Maciej Płażyński wszystkiemu zaprzecza, ale - po
pierwsze - co on tam wie, po drugie - właśnie takie dementi przydaje wspomnieniom gen. Czempińskiego
wiarygodności. Wreszcie wspomnienia te generał snuł w kontekście inicjatywy z jaką wystąpił szef SD Paweł
Piskorski, by kandydatem na prezydenta został dr Andrzej Olechowski, w swoim czasie zwerbowany, bodajże
przez samego Gromosława Czempińskiego do sławnego „wywiadu gospodarczego”. No to jak wy tak, to my tak
- co niewątpliwie należy uznać za kolejny etap kampanii prezydenckiej premiera Donalda Tuska. Teraz wszystko
zależy od tego, czy prokuratura będzie słuchała swego zwierzchnika min. Andrzeja Czumy, czy też wytrwa w
lojalności wobec swoich prawdziwych przełożonych – podobnie jak i niezawisłe sądy.
Stanisław Michalkiewicz, www.michalkiewicz.pl „Nasz Dziennik” 2009-08-22
------------------
ROCZNICA NARODZIN POLSKI
W 2009 r. przypada dziewiędziesiąta rocznica zawarcia Traktatu Wersalskiego który przywrócił Polsce
wolność po ponad stu latach niebytu na mapie Europy oraz siedemdziesiąta rocznica śmierci Romana
Dmowskiego który wraz z Ignacym Paderewskim podpisał układ ze strony Polski.
Wydawać by się mogło, że ten bardzo wżny dla Polski fakt historyczny, powinien być godnie uczczony a
przynajmniej zauważony przez polskie władze i media. Tymczasem panowała niemal kompletna cisza, nikt nic
nie wspominał, nie analizował treści i warunków traktatu, jakby ten fakt nie mial żadnego znaczenia w dziejach
Polski. Natomiast rocznica przystąpienia Polski do Unii Europejskiej była nagłośniona, fetowano ją jak wielkie
święto z fajerwerkami. O historii cisza. Przypomnę znaną prawdę „Naród bez historii, to naród bez przyszłości”.
Dlatego należy wyrazić wdzięczność grupie patriotów którzy o tych dwóch ważnych rocznicach nie zapomnieli.
- 27 czerwca o godz. 10 zostały złożone kwiaty pod pomnikiem Romana Dmowskiego na Placu - Na Rozdrożu
w Warszawie, a następnie, w Sali Kolumnowej Sejmu odbyła się Konferencja której przewodniczyli poseł
Bogusław Kowalski, senator Waldemar Kraska oraz dr Krystyn Bernatowicz [Wiceprezes Ruchu LudowoNarodowego].
8
„PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI” NR 225, 15 WRZESIEŃ 2009 R.
Salę sejmową wypełnili działacze Ruchu Ludowo-Narodowego, Fundacji Narodowej im. Romana Dmowskiego,
Myśli Polskiej i Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”. Konferencja zatytułowana „Wskrzeszenie Polski” jest
częścią konserwatorium „Fundamenty Niepodległości”.
Pierwszy referat zatytułowany „Obraz konferencji pokojowej w Paryżu w podręcznikach historii” wygłosił Prof.
Marek Białokur z Uniwersytetu Opolskiego. Autor poddał analizie wiadomości zawarte w różnych podręcznikach
historii, ich zgodność z faktami i sposób w jaki wpływają na kształtowanie osobowości młodych ludzi w
szczególności ich wiedzę o znaczących faktach w historii Polski.
Bardzo interesujący referat wygłosił Prof. Marek Drozdowski: „Ignacy J. Paderewski na konferencji pokojowej
w Paryżu”. Jak wiemy Polska jako państwo nie istniała, ale tak wielcy Polacy jak Paderewski znani byli w
świecie. Dlatego jego obecnośc na konferencji była bardzo znacząca. Poza tym Ignacy Paderewski
reprezentował miliony Polaków rozsianych po świecie a więc Polonię.
Do tego faktu nawiązał Prof. Zygmunt Haduch w referacie „Rola Polonii w kształtowaniu wizerunku Polski w
historii i współcześnie”. Prof. Haduch od ponad dwudziestu lat wykłada na uniwersytetach w Meksyku i działa
wśród Polonii Ameryki Łacińskiej. Wspomniał, że wielcy Polacy żyli i tworzyli tak w kraju jak i poza jego
granicami. Takie nazwiska jak Szopen, Kościuszko, Pułaski, Maria Skłodowska-Curie, Domeyko czy Sędzimir
rozsławiły Polskę w świecie a dzisiejsza emigracja stara się kontynuować te tradycje.
Redaktor Jan Engelgard z tygodnika „Myśl Polska” mówił o „Strategii politycznej Romana Dmowskiego podczas
konferencji pokojowej w Paryżu”. - Dmowski był mózgiem polskiej delegacji, zręcznym strategiem w
negocjacjach ustalających nowy ład w Europie i granice Polski. Zapewne, nie wszystko się udało, niektórzy
chcieliby widzieć Polskę „od Morza do Morza”, ale wówczas występując z pozycji kraju którego nie było
osiągnięto bardzo wiele. Do strategii Dmowskiego nawiązał rówież Red. - Zbigniew Lipiński (tygodnik „Myśl
Polska”) w referacie „Europa w myśli Romana Dmowskiego”. Było jeszcze kilka ciekawych wystąpień
okolicznościowych w sumie, konferencja bardzo ciekawa i ważna dla odświeżenia znajomości historii Polski.
Chwała za nią organizatorom i wielka szkoda, że tak konferencja jak i ważne daty z kart naszej historii jak i
osobistości ją tworzące, pozostały zupełnie niezauważone przez media publikujące w tym czasie trzeciorzędne
wiadomości ze świata.
Zygmunt Haduch
----------------------
CHWAŁA WIELKIM NARODOM,
A NA POHYBEL MATERIAŁOM ETNOGRAFICZNYM
Od czasu do czasu pojawiają się u nas rachityczne głosy oburzenia na Niemcy, Rosję i Żydów, o to, że próbują
pisać na nowo historię. Jest w tym tyle naiwności i polskiej głupoty, że gdyby nie powaga sytuacji to
należałoby się złapać za brzuch i śmiać do rozpuku.
Cóż w tym takiego dziwnego i oburzającego, że poważne narody realizują swoje własne żywotne interesy
kosztem innych? Tak było zawsze i nie widzę powodów, dlaczego kiedykolwiek mogłoby być inaczej. Kolejną
żałosną naiwnością jest domaganie się, aby rządy Rosji czy Niemiec odcinały się od tych działań lub taki na
przykład Żydowski Instytut Historyczny potępił Alinę Całą.
Przecież Pani Cała za nasze własne pieniądze zdobyła się tylko na szczerość i po raz kolejny ukazała, jaką to
środowisko żywi do nas Polaków - nie bójmy się tego słowa - nienawiść.
Jeżeli już możemy mieć do kogokolwiek pretensje to tylko do samych siebie.
U nas, nawet ktoś piszący coś krytycznego na temat środowisk żydowskich - sam się na tym łapie - ma
zakodowane gdzieś pod kopułą to że w takim tekście muszą natychmiast zostać przywołani z imienia i nazwiska
ci „dobrzy” Żydzi, mający krytyczny stosunek do tej atakującej nas większości.
Czym to jest spowodowane? Skąd wziął się ten odruch Pawłowa?
Oczywiście to poprawność polityczna, wieloletnia tresura i zabieganie o zwiększenie szans na publikację
takiego tekstu. Treści zbyt jawnie propolskie mają spore kłopoty z ukazaniem się w III RP po dwudziestu latach
od tak zwanego odzyskania niepodległości. O wiele łatwiej i przyjemniej jest nas lżyć.
Pani Alina Cała zaś z rozbrajającą szczerością i bezczelnością wali w cały naród nie mając takich jak my
oporów i dylematów i kasuje za to pensje wypłacaną przez tych, którymi pogardza. Czy można sobie wyobrazić
bardziej groteskową sytuację? Rozpoznanie bojem nastąpiło przecież już dawno.
Hańbienie powstańców warszawskich, nazywanie Zofii Kossak-Szczuckiej, twórczyni Żegoty, antysemitką,
uchodziło bezkarnie, a polski rząd dalej dokłada finansowego paliwa do tego antypolskiego pieca.
Dlaczego tak się dzieje? Co takiego stało się z Polakami, że na ich oczach wtyka się flagi narodowe w psie
gówno lub wrzeszczy z ekranu przy aplauzie gawiedzi „pieprzyć patriotyzm”?
Czy wyobraża sobie ktoś taką sytuację, że w Niemczech czy Izraelu istnieje jakiś polski instytut finansowany
szczodrze przez tamtejsze rządy i zajmujący się stałym podszczypywaniem, krytyką czy wręcz lżeniem i
pogardliwym poniżaniem tamtych narodów?
„PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI” NR 225, 15 WRZESIEŃ 2009 R.
9
Pytanie jest oczywiście retoryczne. Stało się coś najgorszego, co mogło się nam przydarzyć.
Narodu Polskiego już nie ma.
Najlepiej ujął to były dowódca Dywizjonu 300, Czesław Blicharski mówiąc, że: “Dziś nie ma czegoś
takiego, jak polski naród, jest tylko materiał etnograficzny”
Należy sobie zadać kolejne pytanie. Kiedy ten naród po raz ostatni gdzieś widziano? Ano odmeldował się on
niemal w całości w 1981 r. i napędził takiego stracha komunistom i tak zwanej „lewicy laickiej” (znowu ta
autocenzura), że od tamtej pory cała para poszła na działania likwidacyjne. To jest główna i zasadnicza
różnica między II a III Rzeczpospolitą.
Co prawda szczycimy się rokiem 56, 68, 76, ale w porównaniu z tym, co działo się w NRD, na Węgrzech czy w
Czechosłowacji to nie mamy powodów do dobrego samopoczucia. Tam z powodu rzeczywistego zagrożenia
musiała interweniować bratnia armia czerwona. W Polsce zaś do pacyfikacji tych buncików wystarczyli
miejscowi renegaci i zaprzańcy, zwani dziś „ojcami demokracji”.
Także rozpoczęta w 1981 ewolucja od Narodu do zwykłego materiału etnograficznego zakończyła się pełnym
sukcesem i należałoby się modlić o jak najszybsze doprowadzenie tego procesu do samego końca...
Powinniśmy jak jakiś zbiorowy Andrzej Kmicic zakrzyknąć do prawdziwych szermierzy i mistrzów fechtunku
„kończcie, wstydu oszczędźcie”.
Jeżeli rana nie okaże się śmiertelna, to może kiedyś odrodzimy się pod postacią jakiegoś Babinicza, który
pojmie w końcu, co to jest NARÓD, OJCZYZNA, PATRIOTYZM, INTERES NARODOWY, POLSKA RACJA
STANU.
Dlatego też „Hej, kto Polak na bagnety”, czyli na każde kolejne wybory, głosując na partię z „pnia
solidarnościowego” Platformę Obywatelską, założoną przez tajnego współpracownika komunistycznych służb
specjalnych, Andrzeja Olechowskiego ps. „Must” i jego oficera prowadzącego, gen. Gromosława
Czempińskiego.
Mirosław Kokoszkiewicz - prawica.net
----------------
KRAJ WYDYGANYCH PLASTUSIÓW
Jednym z głównych mankamentów polskiej elity jest problem pochodzenia. Przez to, że ludzie, którzy
dzisiaj w kraju chodzą w butach warstwy wyższej, często wywodzą się z migracji wewnętrznej i zewnętrznej,
polska inteligencja, w przeciwieństwie do tej przedwojennej, wcale nie jest dumna z korzeni, miejscowości, z
której się wywodzi, narodu, któremu służy; nierzadko wstydzi się rodziny, lub też mitologizuje własne
korzenie.
Polskojęzyczni komuniści, ci, którzy przyjechali tu z Sowietami, i ci miejscowi przechowani przez okupację w
pierwszych powojennych latach zlikwidowali ziemiaństwo - główną ostoję kultury małych ojczyzn i tożsamości
budowanej na mocnym przywiązaniu do ziemi i tradycji.
W okamgnieniu zrujnowano dwory i pałace. Przed wojną wiele ludzi z miasta dokładało do wiejskich sadyb
czy kupowało dworki na posiadłości letniskowe, właśnie po to by utrzymać ciągłość trwania.
Komuniści usiłowali zaszczepić Polakom, zwłaszcza tym młodym, gołowąsym, ideologię “hop-do-przodu”.
“Postępowe” przekonania pakowano do chłonnych głów, zwłaszcza tym świeżo kształconym wyrwanym z
rodzinnych stron. To, co zostawiali za sobą, miało być godne pogardy, optyka nastawiona była na świetlaną
przyszłość i wspaniałą komunistyczną, postępową teraźniejszość.
Odarty z szacunku dla własnej przeszłości i swego pochodzenia, młody chłop stawał się w ten sposób
smakowitym kąskiem, łatwym do schrupania w paszczy nowej ideologii.
Komunistyczne zerwanie z tradycją przełożyło się później na zaszczepienie przekręconej hierarchii wartości
której fundamentem było właśnie pojęcie “postępu”. Nie można było być postępowym i jednocześnie dumnym
z pochodzenia z “chłopskich analfabetów”, “śmierdzącego drobnomieszczaństwa” czy “reakcyjnego
ziemiaństwa”.
Aby zachować jakieś - mimo wszystko - poczucie ciągłości, pozwalano co prawda Polakom być dumnym z
Róży Luksemburg, Nowotki, czy Waryńskiego, ale to się słabo przyjmowało…
Na to antypolskie, antynarodowe uderzenie komunistów i ich konformistycznych małp nałożyła się
importowana z Zachodu rewolucja kulturalna, która podważała wartości i moralność chrześcijańskiej cywilizacji
Europy.
No a do tego wszystkiego dodać trzeba materialne zacofanie Polski, odizolowanie od Europy, brak szerokich
kontaktów intelektualnych, niemożliwość obserwowania Zachodu z bliska, mitologizacja Ameryki, zubożenie
społeczeństwa, bieda tym dotkliwsza, że przy obowiązujących kursach walutowych - uniemożliwiająca
normalne kontakty z krajami strefy “walutowej”, braki w nauczaniu języków obcych. Dom języków już nie uczył,
zaś szkoła, poza rosyjskim, nic nie dawała.
10
„PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI” NR 225, 15 WRZESIEŃ 2009 R.
Za komunizmu studenci polscy praktycznie rzecz biorąc języków obcych nie znali, ponieważ rosyjskiego
uczyli się tak, aby zapomnieć, a angielskiego, niemieckiego czy francuskiego - tak, aby tylko zaliczyć.
To wszystko wyprodukowało klops, z którym mamy do czynienia dzisiaj - wstydzące się Polski i Polaków
pokolenie pseudointeligentów z “Gazetą Wyborczą” pod pachą. Dzisiaj doszedł im jeszcze narzucony w
mediach wstyd za rzekomy antysemityzm, ksenofobię i zaściankowość. Środowiskowy szantaż nie pozwala
takim wydyganym inteligentom opowiedzieć się po stronie “moherów” i tym podobnych.
To podszycie polskiego inteligenta strachem przed naszością, swojskością i własnym korzeniem powoduje, że
jest on plastusiem podatnym na działania cudzej propagandy, nie potrafi stanąć w obronie własnego narodu,
ba, nie jest nawet w stanie zdefiniować polskiego interesu narodowego.
Dzisiaj ów polski inteligent jak piesek wyczekuje pochwał od autorytetów z europejskich stolic, w którym to
kierunku wdzięcznie kiwa ogonkiem w nadziei, że wreszcie ktoś tam na niego gwizdnie.
Podczas gdy Niemcy, Brytyjczycy, Francuzi, Rosjanie coraz bardziej bronią swego, polskie elity dają się walić
w rogi, okazując przy tym rodzaj zadowolenia. [Czy te elity, są rzeczywiście polskie? - T.K.]
Podczas gdy Niemiec z dumą wciska się w Lederhosen ze stokrotką na szelkach czy też nosi kapelusik
znanego kroju podczas oficjalnych uroczystości, Polak broń Panie Boże nie założy jakiejkolwiek folkowej
kamizelki czy marynarki; Polak musi być jak z francuskiego żurnala, bo boi się, że ktoś mu wytknie… polskość.
Tymczasem - że wspomnę - taki Witos chodził sobie po Sejmie w sukmanie, butach z cholewami i nigdy nie
zakładał krawata. Bo był to dumny chłop i dumny Polak.
Czeka nas żmudna narodowa praca odbudowy elit, dlatego tak ważne jest, byśmy nie dali się zawstydzać
antypolskim środowiskom, byśmy wychowywali dzieci na dumnych ludzi, ceniących osiągnięcia własnego
narodu. Jest tych osiągnięć całkiem sporo - tylko NIESTETY nikt o nich na co dzień nie mówi; niestety nie
uczą o nich w szkołach.
Polacy nie są skundlonym narodem, właśnie w narodzie, tym wiejskim, tym na dole, pozostało dużo
zdrowego, bo komunistom nie udało się go do końca wydziedziczyć, zaś troska o własność wymaga zdrowego
rozumu.
Tam też przetrwały stare przywiązania i wartości starej Europy bronione przez Kościół katolicki.
Polacy mają natomiast skundloną elitę. Skundloną celowo przez tych, co chcieli nas podbić, a dzisiaj usiłują
nie dopuścić, aby Warszawa mogła im sprawiać kłopoty.
Z tego skundlenia i przetrącenia grzbietu musimy się wyzwolić. Jesteśmy to winni naszym dzieciom i wnukom.
One muszą żyć normalnie z podniesioną głową. Pierwszy etap to rozpoznać wroga, co trudne nie jest.
Andrzej Kumor, Mississauga www.goniec.net
----------------
GLOBALNA KLIKA
Nie tylko Marucha zwraca uwagę szerokiej publiczności na fakt istnienia spisków, choć gorąco im
zaprzeczają ormowcy z “Gazety Wyborczej”.
W światowych mediach pojawiła się informacja o tajnym spotkaniu najbogatszych Amerykanów. Jednym z
głównych tematów poruszanych podczas obrad był “problem przeludnienia świata”. Postawiono diagnozę oraz
dyskutowano, jak temu “zaradzić”. To kolejny ważny sygnał, świadczący o tym, że posiadające ogromne
możliwości działania kręgi “międzynarodówki bogaczy” pod wpływem neomaltuzjanizmu promują antykulturę
śmierci jako fundament konstytucji globalizmu.
Informację o tym spotkaniu w naszym kraju podały 25 maja między innymi “Polska” oraz “Rzeczpospolita”.
Oba dzienniki powołały się przy tym na doniesienia brytyjskiego “The Timesa”. Do spotkania, które odbyło się
z inicjatywy Billa Gatesa, miało dojść, według “Rzeczpospolitej”, 3 maja w Nowym Jorku na Manhattanie, a
według “Polski”, 5 maja w domu sir Paula Nurse‟a, brytyjskiego noblisty, biochemika, rektora prywatnego
Uniwersytetu Rockefellera.
Termin spotkania miliarderów w początkach maja nie był przypadkowy. Narada nastąpiła bowiem po tym jak od
15 do 30 kwietnia agendy ONZ zorganizowały obchody 15 rocznicy Międzynarodowej Konferencji
Ludnościowej w Kairze. Pisałem już o tym, więc tylko wspomnę, że celem spotkania w Nowym Jorku było
zintensyfikowanie działań, by aborcję uznać jako “prawo człowieka” i doprowadzić do legalizacji zabijania dzieci
poczętych na żądanie na całym świecie. Prenatalny holokaust w tych gremiach wskazuje się bowiem jako
realizację celów tzw. kairskiej Platformy Działania. Jej wcielenie napotykało trudności w czasach prezydentury
G. W. Busha. Obecnie potężne globalne lobby proaborcyjne przystąpiło do natężonej ofensywy i nie ukrywa,
że administracja Baracka Obamy będzie wspierała wszystkie wysiłki na rzecz promocji tego zagadnienia.
Rozmowy miliarderów otoczone były ścisłą tajemnicą, gdyż nie zostali o nich poinformowani ich najbliżsi
współpracownicy. Jak powiedział cytowany w mediach Stacy Palmer, redaktor pisma Chronicle of Philanthropy,
zebranie było wydarzeniem bezprecedensowym. Najwyraźniej najbogatsi postanowili wziąć sprawy w swoje
ręce.
„PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI” NR 225, 15 WRZESIEŃ 2009 R.
11
PRZESTRZEŃ ŻYCIOWA DLA BOGATYCH
Sam zestaw nazwisk uczestników spotkania - znanych już z finansowania programów antynatalistycznych jest wymowny.
1. Twórca CNN Ted Turner, który pod koniec lat dziewięćdziesiątych przekazał za pośrednictwem ONZ miliard
dolarów na programy kontroli populacji, w tym edukację seksualną dzieci w Bangladeszu oraz dystrybucję
pigułki poronnej w obozach uchodźców w Kosowie, a gdy zaprotestowali chrześcijanie - co przypomniano w
Rzeczpospolitej - Turner nazwał chrześcijaństwo “religią dla nieudaczników”.
2. Współzałożyciel Microsoftu Bill Gates, który przekazywał miliony dolarów na rzecz stowarzyszenia
prowadzącego kliniki aborcyjne.
3. Przedstawiciel najbogatszej dynastii Ameryki David Rockefeller junior, znany ze swego zaangażowania w
różne zakulisowe gremia globalistyczne.
4. Burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg, zdeklarowany zwolennik legalizacji “małżeństw”
homoseksualnych i liberalizacji aborcji. Swoją szacowaną na ponad 5 miliardów dolarów fortunę zbił dzięki
założonemu przez siebie przedsiębiorstwu Bloomberg L.P., zajmującemu się dostarczaniem informacji
finansowych za pomocą systemów komputerowych dla podmiotów biznesowych z Wall Street.
5. Inwestor giełdowy Warren Buffet, uchodzący za jednego z dwóch najbogatszych ludzi świata, który słynie z
powiedzonek w rodzaju: “Wall Street jest jedynym miejscem, gdzie ludzie jadą rolls-royce‟em, by uzyskać radę
od tych, którzy przyjechali metrem” i którego fundacja sponsorowała wprowadzenie do obiegu pigułki
aborcyjnej RU-486.
6. Jeden z najbardziej znanych spekulantów walutowych na świecie George Soros, założyciel Fundacji im.
Stefana Batorego i wielokrotny uczestnik spotkań Klubu Bilderberg, czyli nieformalnego międzynarodowego
stowarzyszenia posiadającego ogromne wpływy osób ze świata polityki, biznesu i przemysłu.
7. Znana z nastawienia antykatolickiego miliarderka i czarnoskóra gwiazda telewizji Oprah Winfrey,
uchodząca za jedną z najbardziej wpływowych kobiet świata, bo wylansowała prezydenta Baracka Obamę,
który jest znany ze swego zaangażowania na rzecz aborcji.
Zebrani na spotkaniu rozmawiali o połączeniu sił w celu przezwyciężenia politycznych i religijnych barier
utrudniających wprowadzenie światowej polityki depopulacyjnej. Każdy z mówców miał 15 minut na
przedstawienie problemu. W czasie obiadu uczestnicy panelu ustalali, jak wykorzystać ich gigantyczne fortuny
i wpływy (od 1996 r. na “cele społeczne” przeznaczyli łącznie 45 miliardów dolarów) do redukcji populacji ludzi
na ziemi, która w zgodnej opinii zebranych stanowi największe społeczne zagrożenie XXI wieku. Uznano, że
zwłaszcza w krajach Trzeciego Świata rodzi się zbyt wiele dzieci, bo panujące tam “religijne i kulturowe
uprzedzenia” - nie pozwalają na skuteczną “kontrolę” przyrostu naturalnego.
Zebranych łączy wspólnota poglądów. Według Rogera Lowensteina - publicysty “The New York Timesa” i
autora książki, której bohaterem jest Warren Buffet. Tenże miliarder i jego koledzy obsesyjnie boją się
przeludnienia oraz cechuje ich głęboka antypatia do religii... Z kolei Ted Turner swego czasu stwierdził: “Jest
nas zbyt wielu. Stąd bierze się globalne ocieplenie. Zbyt wielu ludzi zużywa atmosferę” [sic!]. Założyciel CNN
jest znany z tego, że wielokrotnie nawoływał, by we wszystkich krajach Trzeciego Świata wprowadzić politykę
jednego dziecka. Taką samą, jaka obowiązuje w komunistycznych Chinach...
“Światowa populacja osiągnie 9,3 miliarda w 2040 roku. Za pomocą kontroli narodzin możemy zatrzymać
wzrost na poziomie ok. 8,3 miliarda” - argumentował Gates. Podkreślił, że przeszkodą na drodze do osiągnięcia
tego celu jest opór polityków od Afryki po Bliski Wschód którzy uważają, że antykoncepcja i wychowanie
seksualne kobiet osłabiają tradycyjne rodzinne i religijne wartości. Współzałożyciel Microsoftu te same tezy
przedstawił cztery miesiące temu podczas konferencji w Long Beach w Kalifornii. “Przeludnienie to koszmar,
który wymaga natychmiastowych działań. Niezależnych od agencji rządowych niewidzących katastrofy ku której
zdążamy”, powiedział Timesowi i za nim cytowany w mediach w Polsce - chcący zachować anonimowość
uczestnik spotkania. Według niego, zebranie zostało utajnione, aby media nie odebrały go jako próby powołania
“alternatywnego światowego rządu”.
Wspomniany już Stacy Palmer z Chronicle of Philanthropy podzielił się z mediami następującą uwagą: “Zwykle
miliarderzy lubią rozmawiać o swojej działalności charytatywnej. Tym razem było inaczej. Być może nie chcieli
być postrzegani jako globalna klika”.
Maltuzjanizm łączy się z rasizmem
To, co połączyło uczestników spotkania z początku maja, to ideologia bezpieczeństwa demograficznego. W
największym skrócie, w jej świetle życie ludzkie stanowi dla człowieka zagrożenie. Czyli homo homini lupus
est (człowiek dla człowieka jest wilkiem).
Prekursorem takiego sposobu myślenia był Thomas Malthus [1766-1834], duchowny anglikański i ekonomista,
profesor w College of Haileybury, który w swojej teorii ludnościowej głosił, że występuje stała tendencja do
12
„PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI” NR 225, 15 WRZESIEŃ 2009 R.
nadmiernego przyrostu ludności w stosunku do istniejących możliwości jej utrzymania. Ta dysproporcja była,
jego zdaniem, przyczyną występowania czynników restrykcyjnych, takich jak: nędza, bezrobocie, klęski
głodowe, wzmożona śmiertelność. Dlatego Malthus zalecał ograniczanie przyrostu biednej ludności, gdyż
inaczej światu będzie zagrażał głód. W eseju “Prawo ludności” pisał: “Wszystkie dzieci, które się rodzą ponad
ilości, które są potrzebne, aby utrzymać populację na określonym poziomie, muszą koniecznie zginąć, chyba
że ustąpią im miejsca dorośli przez swoją śmierć”.
Drugi, mniej znany od Malthusa prekursor ideologii bezpieczeństwa demograficznego, to sir Francis Galton
[1822-1911] angielski lekarz i przyrodnik, twórca nauki którą określił mianem eugeniki. W swojej myśli czerpał
wiele z ewolucjonizmu Karola Darwina, który był jego bliskim krewnym. Zdaniem Galtona, przyroda sama nie
przeprowadza odpowiedniej selekcji. Wobec tego należy wprowadzić sztuczną selekcję i lekarze powinni
przystępować do wyboru osobników którzy będą mogli przekazywać życie oraz dokonywać eliminowania
nieprzydatnych. Selekcję więc ma przeprowadzać lekarz (źródło medykalizacji współczesnego totalitaryzmu), a
kryterium zdolności do życia wyznaczać sukces życiowy mierzony miarą bogactwa. Ci, którzy nie posiadają
ustalonych cech, nie zasługują na reprodukcję i przekazywanie daru życia następnym pokoleniom.
Trzecim “guru” ideologii bezpieczeństwa demograficznego była kobieta, zmarła w 1966 r. Margaret Sanger,
neomaltuzjanistka, inicjatorka ruchu eugenicznego w USA w latach dwudziestych i prekursorka “rewolucji
seksualnej”. Była również założycielką Międzynarodowej Federacji Planowanego Rodzicielstwa (International
Planned Parenthood Federation - IPPF) i osobą znaną ze swych rasistowskich poglądów. Optowała za
przymusową sterylizacją ludzi uznawanych za niepełnowartościowych i proponowała trzymanie ich w
specjalnych obozach pracy. W sangerowskim periodyku “Birth Control Reviev” drukowano pochlebne materiały
o niemieckich eugenistach, w tym ich artykuły.
Koncepcje wyrażane między innymi przez Margaret Sanger uświadamiają nam dwie kwestie: po pierwsze, że
w USA nastąpiło skrzyżowanie tradycji maltuzjańskiej z tezami rasistowskimi. Po drugie, że maltuzjanizm
bezpośrednio łączy się z rasizmem i pozostaje w koniecznym związku z określoną koncepcją globalnych
struktur rządzenia. W świetle tej koncepcji te struktury (jawne lub zakulisowe) muszą pilnować „równowagi‟ i
selekcjonować ludzi pod kątem ich przydatności dla systemu. Jest to motywowane tym, że do tych struktur
należy stworzenie lepszego jutra, więc są one jak najbardziej uprawnione do “kontrolowania” i “polepszania
rasy ludzkiej”.
Konferencja miliarderów uświadamia, że koncepcje Malthusa są “wiecznie żywe”. Przybrały bardzo konkretną
formę neomaltuzjanizmu, podkreślającego konieczność ograniczenia przyrostu naturalnego “ludów i klas
niższych”, których zbyt szybkie rozmnażanie zagraża rzekomo “ludom cywilizowanym”.
Mit o przeludnieniu jest oczywiście narzędziem w rękach imperialnie myślących globalistów. Zorientowali się
oni, że dobrobyt w “społeczeństwie otwartym” - tak bardzo wspieranym przez George‟a Sorosa - a więc
wspólnocie ludzkiej, w której nie ma ogólnie obowiązujących norm moralnych, prowadzi do regresu
demograficznego i starzenia się populacji ludności. Natomiast kraje rozwijające się notują raczej dodatni
współczynnik przyrostu naturalnego. Dlatego, by uniknąć skutków “bomby demograficznej”, próbuje się
narzucić programy “kontroli narodzin” tym krajom, wmawiając wszystkim, że inaczej grozi nam głód, bieda i
zmierzch człowieka. W ten sposób nasila się tendencja, by między krajami bogatej Północy i biednego
Południa oraz Wschodu postawić nowy mur, na wzór rzymskiego “limes”, oddzielający sytych od głodnych.
Polityka antynatalistyczna
Ideologia rasistowskiej izolacji wyraża się w przekonaniu: musimy za wszelką cenę chronić nasz dobrobyt,
więc się oddzielamy, ale ponieważ u nas nie ma przyrostu demograficznego, musimy powstrzymać przyrost
ludności w krajach biednych.
Dlatego różne “autorytety” głoszą poglądy, że na przykład “matka natura” nie może utrzymać przy życiu
więcej niż 3 miliardy ludzi. Przez wiele lat była to główna teza Klubu Rzymskiego, stowarzyszenia założonego
w 1968 r. z inicjatywy włoskiego... finansisty Aurelio Pecci dla sporządzania raportów na tematy związane z
przyszłością Ziemi i człowieka. W 1972 r. został opublikowany pierwszy raport KR zatytułowany “Granice
wzrostu”, w którym stwierdzono, że równowaga światowa może zostać osiągnięta poprzez ograniczenie
wzrostu liczby ludności. We wnioskach przedstawiono dwa zasadnicze zalecenia mające do tego doprowadzić:
zapewnienie nieograniczonego dostępu do stuprocentowo skutecznych metod kontroli urodzin oraz promowanie
modelu rodziny z maksymalnie dwojgiem dzieci. Z czasem okazało się, że tezy raportu były naciągane
ideologicznie i nazbyt pesymistycznie, ale odbiły się szerokim echem w świecie i są upowszechniane nadal.
Raport “Granice wzrostu” nawiązywał wprost do poglądów Paula Ehrlicha wyrażonych w książce „Bomba
demograficzna‟. Ten znany neomaltuzjanista, autor dwóch tez “Im więcej jest ludzi - tym mniej można żyć po
królewsku” oraz: “Świat jest już przeludniony pod każdym względem” - w 1968 roku przedstawił wzrost
demograficzny jako “bombę”, która wybuchnie w latach siedemdziesiątych, powodując śmierć setek milionów
„PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI” NR 225, 15 WRZESIEŃ 2009 R.
13
osób oraz wywołując powszechną wojnę, która uniemożliwi przetrwanie życia na naszej planecie. “Walka, by
wyżywić całą ludzkość, jest skończona” - złowieszczo oświadczył w prologu. I w swej książce dawał taką
receptę: “Wielu moich kolegów uważa, że pewien rodzaj obowiązkowej regulacji urodzeń byłby konieczny.
Jeden z częściej omawianych projektów dotyczy dodawania do wody bieżącej lub artykułów żywnościowych
środków czasowo obezpładniających. Dawki byłyby dokładnie normowane przez rząd celem uzyskania
pożądanych rezultatów populacyjnych” (P. Ehrlich, Population Bomb, New York 1968, s. 135). Ehrlich nawet
nie był demografem, a specjalizował się w entomologii, a więc zajmował się badaniem owadów…
Inny neomaltuzjanista zalecał w lutym 1970 r. na łamach magazynu “Life”: “Musimy zastanowić się nad
przymusową antykoncepcją stosując albo opodatkowanie wielodzietnych rodzin, albo bardziej surowe środki,
takie, jak na przykład zaświadczenie o prawie do poczęcia, które zastąpi lub uzupełni świadectwo ślubu. Aborcja
powinna być łatwo dostępna dla tych, którzy cierpią z powodu niechcianej ciąży. Pomoc międzynarodowa pod
każdą postacią, niesiona społeczeństwom, które z powodu nieuświadomienia, uprzedzeń czy zaślepienia
politycznego nie są w stanie kontrolować swojego przyrostu - powinna być wstrzymana” (R. Ardrey, Control of
Population, “Life”, 20 lutego 1970).
Od lat zalecenia polityki antynatalistycznej spotykamy, w zmodyfikowanej i często zawoalowanej formie, w
centralnych publikacjach Funduszu Rozwoju Narodów Zjednoczonych i innych agendach ONZ, różnych
światowych gremiach bankowych, jak: Bank Światowy czy Międzynarodowy Fundusz Walutowy,
strukturach ekonomicznych i politycznych, departamentach rządowych i fundacjach prywatnych, jak: Fundacja
Forda czy Fundacja Rockefellera. Korzystając z argumentu siły, uzależnia się pomoc ekonomiczną i
technologiczną od przyjęcia polityki “depopulacyjnej”. Takie działanie określa się mianem “dialogu
politycznego”, a nie “przymusu”. W ten sposób zamiast pomocy gospodarczej i żywności mieszkańcy krajów
bez siły przebicia, w ramach “dawania pierwszeństwa problemom populacyjnym”, otrzymują pigułkę
hormonalną, środki poronne, darmową sterylizację i aborcję.
Mit o przeludnieniu
“Przyrost albo postęp”, a więc slogan, który ukuli możni tego świata [finansiści], jest fałszywy. Wiedzą o tym
nawet neomaltuzjaniści, chyba że, co wątpliwe, są aż tak wielkimi ignorantami. Takie postawienie kwestii jest
demagogicznym kamuflażem, który kryje w sobie istotę sprawy, a mianowicie imperialne dążenia
najbogatszych, którzy chcą za wszelką cenę utrzymać swoją hegemonię nad światem i zamiast
międzynarodowej solidarności i rozwoju, narzucają język szantażu pod postacią demograficznego kolonializmu.
Na świecie, są przecież kraje słabo zaludnione, brudne i przeżywające głód, i jest też wiele krajów o dużej
liczbie ludności i gęstym zaludnieniu, które cieszą się dobrobytem i są atrakcyjne. Gęstość zaludnienia nie jest
zatem czynnikiem decydującym o wysokim poziomie życia.
Na przykład Stany Zjednoczone to najbogatszy kraj świata, a jest słabo zaludniony (29 mieszkańców na
kilometr kwadratowy), a Korea Południowa ma największą gęstość zaludnienia (420 mieszkańców na kilometr
kwadratowy), ale też jest jednym z krajów o największym wzroście ekonomicznym. Tajwan posiada
pięciokrotnie większą gęstość zaludnienia niż Chiny, a dochód narodowy w przeliczeniu na jednego
mieszkańca jest tam sześciokrotnie wyższy niż w ChRL.
Demografia jako nauka, niestety, stała się instrumentem w rękach potężnych grup politycznego nacisku. Poza
tym kasandryczne przepowiednie naukowców się nie sprawdzają, co deprecjonuje raporty demografów, by nie
powiedzieć, że je kompromituje. Katastroficzne prognozy z przełomu lat sześćdziesiątych i
siedemdziesiątych całkowicie się nie sprawdziły. Zresztą tak to bywa z tego rodzaju przewidywaniami. U
schyłku XIX wieku specjaliści przestrzegali, że w 1920 r. Paryż utonie w łajnie końskim, bo bardzo dynamicznie
zwiększała się liczba mieszkańców stolicy Francji i w związku z tym zwiększyła się również liczba końskich
zaprzęgów. Później okazało się, że ta zapowiedź nie spełni się w związku z rozwojem nauki i techniki, bo
wynaleziono samochód oraz rozbudowano metro, więc konie zniknęły z ulic metropolii.
Uczciwi demografowie zwracają uwagę, że każdy człowiek, który przychodzi na świat, jest nie tylko “kolejną
gębą do wyżywienia” ale również dwiema rękami i mózgiem do pracy. Profesor Gerard Franois Dumont, dyrektor
Instytutu Demografii Politycznej na Sorbonie, argumentuje: “Przed 40 laty wszyscy eksperci twierdzili, że Azja
jest kontynentem skazanym na niedorozwój. Japonia była uważana za kraj zacofany dlatego, że zdaniem
ekspertów była przeludniona i miała za mało bogactw naturalnych. Ci sami eksperci uważali przed 40 laty, że
Afryka stoi u progu wspaniałego rozkwitu, gdyż miała mało ludności i wiele zasobów naturalnych. Jak dobrze
wiemy, historia potoczyła się zupełnie odwrotnie. A to z tego powodu że w Azji był twórczy nacisk który stworzył
politykę odpowiadającą kreatywnym potrzebom ludzi. W Afryce natomiast, przy słabej dynamice ludności,
mimo wielu bogactw takich jak ropa naftowa w Nigerii i Algierii, nastąpiła gospodarcza klęska” [G.F. Dumont,
XVIII Międzynarodowy Kongres Rodziny, Warszawa 1994, s. 119-120].
14
„PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI” NR 225, 15 WRZESIEŃ 2009 R.
Argument o zagrożeniu głodem jest również niepoważny. W ostatnim pięćdziesięcioleciu miał miejsce
ogromny postęp w produkcji rolniczej dzięki ulepszonej hodowli roślin, wzrostowi nawożenia mineralnego,
wzrostowi zastosowania środków ochrony roślin, nowym technologiom uprawy roli. Szczególny przełom
nastąpił po wprowadzeniu tzw. zielonej rewolucji, zwiększającej produkcję pszenicy, ryżu i kukurydzy w wielu
krajach: w Meksyku, Indiach, Pakistanie, Indonezji, Korei Południowej, a ostatnio w Chinach które stały się
obecnie największym światowym producentem zbóż zaspokajając nie tylko swoje potrzeby, ale również
eksportując żywność.
To prawda, że obecnie cierpi głód lub niedożywienie ok. miliarda osób na świecie. Nie jest to jednak skutek
zbyt niskiej produkcji żywności, ale problem politycznych, ekonomicznych i ideologicznych sposobów jej
dystrybucji. Zwrócił na to uwagę prof. Norman E. Borlaug, twórca “zielonej rewolucji” i jedyny przedstawiciel
nauk rolniczych w gronie laureatów Nagrody Nobla. W swych wypowiedziach podkreśla on, że globalna
produkcja żywności wystarcza na obecnym poziomie techniki do wyżywienia 7 mld ludzi. Zwiększenie produkcji
żywności do poziomu dwukrotnie wyższego nie przedstawia dziś zbytnich trudności, choć rzecz jasna
wymaga nakładu sił i środków. Tak więc według dzisiejszej miary, jesteśmy w stanie wyżywić ludzkość do
poziomu, jaki jest przewidywany pod koniec XXI wieku.
Argument o braku miejsca na Ziemi jest również obliczony na niewiedzę i efekt propagandowy. Wszyscy ludzie
obecnie żyjący na świecie mogliby zamieszkać na terytorium stanu Teksas. To nie znaczy, że we współczesnym
świecie nie ma poważnych problemów. Zasadniczą kwestią pozostaje, jak je rozwiązywać. Czy obwiniając o
wszelkie zło rzekome przeludnienie i działać przy pomocy neoliberalnego darwinizmu oraz metodami
imperializmu populacyjnego, uzależniając pomoc dla krajów ubogich od wprowadzania antyludzkich programów
kontroli urodzin, czy poprzez wdrażanie innowacji i nastawienie na rozwój?
Dlaczego współczesnemu światu brakuje autentycznego czynnika jednoczącego, uniwersalnej solidarności,
wspólnoty i braterstwa? Corocznie 30 milionów ludzi na świecie umiera z głodu, jedna piąta ludzkości cierpi na
permanentne niedożywienie, 800 milionów nie ma dostępu do jakiegokolwiek lekarstwa. Miliard trzysta milionów
ludzi żyje, mając mniej niż jednego dolara dziennie, a Bill Gates, założyciel Microsoftu i pionier rewolucji
informatycznej, może sobie - jako prezent urodzinowy - corocznie zafundować najnowocześniejszy
lotniskowiec. Rozwiązanie tragedii głodu, we współczesnym, świecie stanowi równowartość wydatków
zbrojeniowych w postaci 50 strategicznych bombowców. 20 proc. bogatej ludności świata konsumuje 86%
wszystkich dóbr. Wartość majątku trzech najbogatszych ludzi świata jest równa produktowi krajowemu
brutto 48 najbiedniejszych państw świata. Jan M.Jackowski, „N Dz” 23.06.2009
Za: http://marucha.wordpress.com/2009/06/23/globalna-klika/
-------------------------
NIECHAJ POLSKA BĘDZIE POLSKĄ!
"NIEWYGODNA PRAWDA" [Z 28.IV.2009]
W dniu 28 kwietnia, 2009, na "Wiadomościach" Wirtualnej Polski, pojawiła się informacja o oświadczeniu
Kiszczaka, że: "W '89 "Solidarność " niczego nie wywalczyła"...
Pośród różnych opinii, dodałem swoją, w której stwierdziłem, że w "jednym", Kiszczak mówi prawdę... Nie
wyobrażałem sobie, że kiedykolwiek będę bronił opinii wyrażonej przez Kiszczaka.
Czasami należy powiedzieć również "niewygodną" prawdę i jest to dla mnie niewygodna pozycja, gdy muszę
w czymkolwiek przyznać rację komuś, kto nie zasługuje na żaden szacunek.
Obiecałem, że wyjaśnie bardziej szczegółowo skąd mi wiadomo, że od połowy lat siedemdziesiątych ub.
stulecia, istniała grupa wyższych oficerów służb specjalnych - zarówno w bloku prosowieckim, jak i
prozachodnim - których zadaniem był demontaż istniejącego na świecie Układu Sił.
Na początku 1982, jak wielu Polaków, przebywałem na terenie Austrii. W owym czasie, byłem
wiceprzewodniczącym Prezydium Komitetu Uchodźców Polskich w Austrii i z tej racji, miałem różne kontakty z
przedstawicielami środowisk polonijnych i obcych placówek dyplomatycznych (zwłaszcza krajów, gdzie
emigrowali polscy uchodźcy). Niektóre z tych kontaktów miały również mniej oficjalny charakter i tak było w
przypadku mojej znajomości z Edwardem de Virnion.
Przed II wojną światową był dobrze zapowiadającym się oficerem Kontrwywiadu Wojskowego II R.P., potem
znalazł się wśród cichociemnych (wg. jego oświadczenia). Następnie - po wojnie - związany z Kontrwywiadem
brytyjskim, by w końcu osiąść w RPA, gdzie przez długi czas pełnił funkcję Prezesa Poloni w RPA.
Utrzymywałem z nim korespondencje do początku lat dziewięćdziesiątych - do czasu, gdy otrzymałem od jego
żony list z RPA, z informacją, że Edward nie żyje.
Tamtej, pamiętnej zimy - początku roku 1982, Edward był wysłannikiem Rządu RPA d/s uchodźców z Europy
Środkowo-Wschodniej, jak wówczas dość enigmatycznie określano ludzi pochodzących z krajów Bloku
Sowieckiego a więc również z Polski.
„PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI” NR 225, 15 WRZESIEŃ 2009 R.
15
Pewnego wieczoru zaprosił mnie do swojego apartamentu w hotelu "La France" w Wiedniu, zapowiadając, że to
ma być szczególne spotkanie, więc oczekuje, iż przybędę sam. Nie wszystko, co wówczas usłyszałem nadaje
się do publikacji i Edward wyraźnie określił które z fragmentów jego wypowiedzi mogą się stać własnością
publiczną. Wytłumaczył mi również, w jakiej sytuacji powinienem to ujawnić oraz określił to mianem swego pośmiertnego - świadectwa, jakie powierza mi, gdzie już wcześniej powierzył również dwom - innym - osobom, w
tym jednej kobiecie...
Na wstępie dodał, że wszyscy troje, wiemy o swoim istnieniu, ale żadne z nas - nie zna się i na pewno nie
pozna... nawzajem. Potem mówił przez ponad cztery godziny a przerywałem mu jedynie wówczas, gdy miałem
jakieś pytania lub wątpliwości...
Celem tego tekstu jest jedynie ta część informacji, która pośrednio dotyczy oświadczenia Kiszczaka; bardziej
dotyczy ona nas wszystkich... A więc tych wszystkich, którzy poświęciliśmy czas, niekiedy zdrowie - niektórzy
nawet życie - aby ruszyć posady nieludzkiego reżimu, jaki odebrał Naszej Ojczyźnie Wolność.
W tamtym czasie miałem zaledwie 25 lat i nie do końca byłem w stanie uwierzyć oświadczeniu Edwarda.
Wszystko we mnie wołało, że to niemożliwe, aby ktoś tak zakpił z naszego wysiłku patriotycznego. Edward
twierdził, że właśnie patriotyzm nakazuje mu to ujawnić, ponieważ jego wiedza podpowiada mu iż za
kilkanaście lat Polska wkroczy na drogę, która nie będzie zgodna z narodowym interesem.
Własne uczestnictwo w procesach, o jakich prawie nikt z Polaków nie wiedział, nakazywało mu opowiedzieć o
czymś co przynajmniej we mnie, zmieniło całkowicie rozumienie otaczającej nas rzeczywistości.
Pod koniec lat sześćdziesiątych Edward otrzymał od brytyjskich służb polecenie, aby włączyć się do działań
międzynarodowej grupy agentów wywiadów z obu stron barykady. Powiedział, że dla niego było to szokiem,
ponieważ swe życie poświęcił w walce z reżimem komunistycznym, a tu nagle okazuje się, że ma wspólnie z
nimi cokolwiek robić... Początkowo miał zamiar odmówić, ale gdy usłyszał o szczegółach całej operacji oraz
długofalowych założeniach Planu, bez wahania w to "wszedl", widząc w tym szanse dla odzyskania przez
Polskę Niepodległości. Roboczo Grupę nazwano "Millenium" (przynajmniej po stronie Zachodniej).
Oficerom biorącym w tym udział od razu powiedziano, że odpowiadają jedynie przed "CENTRUM" i nie wiążą
ich żadne nakazy ze strony oficjalnych władz w danych krajach. Jednocześnie zostali poinformowani, iż
kluczowe postacie życia politycznego wiedzą o całej Operacji, choć oficjalnie nigdy i w jakiejkolwiek sytuacji,
nie przyznają się do tego.
Działania tej Grupy początkowo dotyczyły bardziej zabezpieczenia (istniejącej już!) niewyobrażalnie
niebezpiecznej broni, którą określano różnie, ale generalnie chodziło o tzw. Silent Beem, Shadow Weapon,
Sound Weapon itp.
Obie strony, istniejącego konfliktu, weszły w posiadanie niezwykłej broni, która za sprawą emisji
niesłyszalnych dla ludzkiego ucha dzwięków, mogła spowodować chwilowe lub trwałe zmiany w mózgu
człowieka - na obszarze dotkniętych przez te, niewidzialne fale dzwiękowe. Potencjalne zagrożenie dla istnienia
rodzaju ludzkiego i nieodwracalność skutków, w przypadku użycia tej broni; stały się początkowym impulsem,
dla współpracy w/w Grupy Millenium... Zgodnie uznano, że nie można dopuścić, aby ekstrema, po którejkolwiek
stronie - weszła w moc kontrolowania tej broni.
Z początkiem lat siedemdziesiątych uznano, że należy przeprowadzić Planowy Demontaż zarówno Bloku
Sowieckiego jak i tzw Bloku Zachodniego pod przywództwem USA.
Po całkowitej likwidacji obu Bloków, miały się pojawić warunki, dla stworzenia Rządu Planetarnego. Takiego
użyto sformułowania i nie bez powodu...
Grupa Millenium zajmowała się i nadal zajmuje... relacją pomiędzy naszą planetą a tzw. Obcymi.
Na moje pytanie dotyczące kontaktu z Obcymi i ludźmi "CENTRUM", Edward stwierdził, że zna jedną osobę
spośród kilku członków "CENTRUM", która takie relacje utrzymuje.
Moje pytanie dotyczące ludzi "CETRUM" i ich widzenia Sprawy Polskiej, Edward początkowo zbył
stwierdzeniem, że: trudno to wytłumaczyć komuś, kto widzi rzeczywistość poprzez pryzmat oficjalnych
doniesień...
Następnie stwierdził, że "CENTRUM", to stosunkowo niewielka grupa ludzi - wg. informacji znanych Edwardowi
i dotyczących tamtego okresu, a więc roku 1982 - miało ich być nieco ponad 1700 osób. Zasięg ich wpływów,
poprzez różnego rodzaju organizacje o charakterze międzynarodowym i ponadnarodowym, Edward określił
mianem: Decydujących o wszystkim, co jest kluczowe w rozwoju sytuacji na świecie.
Według Edwarda, "Solidarność" i to, co działo się w Polsce i miało się jeszcze wydarzyć, było częścią większej
całości - podlegało całkowitej kontroli i stanowiło część operacji mającej na celu demontaż Układu Sił. Określił
to mianem sytuacji patowej, wobec której podjęto działanie optymalne, a więc: - Demonaż Sowietu:
- pozbawienie USA przewodniej roli w świecie;
- budowa Nowego Porządku, wraz z Jego Rządem Planetarnym;
16
„PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI” NR 225, 15 WRZESIEŃ 2009 R.
Edward już wówczas stwierdził , że w ciągu najbliższej dekady dojdzie do realizacji pierwszej Części Planu,
czyli likwidacji Sowietu.
Po wyroku, jaki zapadł wobec mojej osoby, przed Sądem Śląskiego Okręgu Wojskowego we Wrocławiu
[grudzień 1983 roku), powiedziałem Markowi Barańskiemu, że "Komunizm pod znaną nam postacią, nie
przetrwa dłużej niż pięciu, najwyżej siedmiu lat"... Barański dopytywał się, czy mam na myśli system w Polsce,
ale ja wówczas dodałem, że chodzi mi o ZSRR również. Z tego, co mi wiadomo, ta część mojej wypowiedzi,
nigdy nie została puszczona przez reżimową telewizję, ale Barański bez wątpienia to musi pamiętać.
Dzisiejsze oświadczenie Kiszczaka jest prawdą w punkcie dotyczącym faktu, że upadek komunizmu został
nie tylko zaplanowany i przeprowadzony w zgodzie z wcześniejszym założeniem, ale również aprobacie ze
strony samego reżimu - przynajmniej osób, które były wtajemniczone w całą operację.
Na naszych oczach odbywa się obecnie końcowy akord demonażu wiodącej roli USA w świecie!
Nie jest ważne, że może się nam nie podobać, nie istotne są nasze osobiste sympatie, czy antypatie - To się
Dzieje Tu i Teraz!
Po tym, jak zostałem zmuszony przez władze PRL do opuszczenia Kraju (trudno nazwać wyborem,
wybieranie pomiędzy wyjściem wcześniejszym na mocy tzw. amnestii, a powrotem do więzienia na pozostałe
dwa lata), mając jednocześnie świadomość płynącą z wiedzy uzyskanej od Edwarda postanowiłem nie mieszać
się w żadne działania opozycji na Zachodzie.
Kiedy przyszli do mnie przedstawiciele Polonii w Seattle, abym wziął udział w manifestacjach poparcia na
rzecz "Okrągłego Stołu", odmówiłem. Gdy zaczęto mi wypominać, że jako były więzień i banita polityczny, mam
moralny obowiązek aby to poprzeć, wówczas straciłem cierpliwość i oświadczyłem, że nie będę "wkładać rąk do
g...a".
Przestano mnie zauważać, ale lepsze to było od uczestnictwa w czymś, o czym wiedziałem od lat, iż jest
częścią misternego Planu, w którym nie ma miejsca na Polskę Suwerenną. Ba, nie ma miejsca na suwerenność
jakiegokolwiek innego Kraju! Globalizacja, jaka się dokonała przez ostatnie dwadzieścia lat, gładko przeszła z
elementów globalizacji ekonomicznej, do globalizacji polityczno-społecznej i proces ten zakończy się
powołaniem Rządu Świata, czy nawet Rządu Planetarnego...
Nie interesują mnie szyderstwa osób, które od lat usiłują ośmieszać każdego, kto przestrzega przed nowym
reżimem - tym razem reżimem ogólnoświatowym... Nazywa się nas różnie - w najlepszym razie - ludźmi
chorymi z urojenia, lub oszołomami...
Czas pokaże, problem jednak w tym, że wówczas pewnie będzie za późno, by powstrzymać procesy,
niechybnie zbliżające nas do najgorszego z totalitaryzmów - Globototalitaryzmu [jednej rasy].
Kryzys Finansowy, jakiego jesteśmy świadkami, to również część Planu, bo tylko tym sposobem będzie
można rzucić na kolana społeczeństwa - ciągle jeszcze zdolne do sprzeciwu.
Totalna kontrola wymaga również totalnej kontroli finansów i nie jest to możliwe wobec istnienia obrotu
gotówką, przy jednoczesnym istnieniu wielu walut. Stąd też "Plan" w pierwszej kolejności ma wywołać
światowy kryzys walutowy, aby potem zastąpić go "Gwarancją Międzynarodowego Bezpieczeństwa
Finansowego" poprzez wprowadzenie waluty wirtualnej...
Będzie się to odbywać przy akompaniamencie propagandy - przekonującej do rejestracji biometrycznej
ludzkości, dzięki czemu da się wyeliminować również konieczność posiadania kart płatniczych.
Całość zostanie "ubrana" w zapewnienia, że chodzi o Bezpieczeństwo Obywateli wobec zagrożeń ze strony
terroryzmu i zorganizowanej przestępczości, które jak wiadomo, lubią się posługiwać gotówką...
Zamiast dzisiaj toczyć spory o to kto i w jakim stopniu demontował komunizm, powinniśmy się zastanowić nad
zagrożeniem nowym reżimem... Reżimem, który zniewoli nie tylko Polskę, ale inne Kraje również...
Nasz udział w Sowiecie Europy jest wielką pomyłką, ale popełniliśmy ją w imię naszej lojalności wobec
Europy i w głębokim poczuciu przynależności do Niej... Niewielkie to pocieszenie, więc pora, aby się
wybudzić z tych złudzeń.
Osobiście nie sądzę, że możliwym jest całkowite wyeliminowanie istniejących "elit", które dążą do NWO, ale
możemy im się przeciwstawić na tyle skutecznie, aby ten Plan nie został zrealizowany.
Jest to już ostatnia chwila, aby można jeszcze cokolwiek uczynić - i nie po raz pierwszy Polacy mogą być na
czele słusznych działań - działań, które uratują Suwerenność nie tylko Polski, ale również i pozostałych
Narodów Rodziny Ludzkiej.
Kiszczak ma więc racje, gdy mówi, że "Solidarność" otrzymała władze. Nie ma jednak racji, gdy twierdzi, że
niczego nie wywalczyła!
Wywalczyliśmy zdolność do Jedności w obliczu zagrożeń. Nie po raz pierwszy w naszej, narodowej historii w
obliczu zagrożenia Suwerenności, możemy również się zjednoczyć, aby zatrzymać "owczy" pęd ku NWO. Jeśli
„PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI” NR 225, 15 WRZESIEŃ 2009 R.
17
uważasz podobnie i rzeczywiście chcesz coś uczynić, to przeczytaj tekst na moim - innym blogu. Wejdź na:
www.zbzsos.bloog.pl
Potem napisz na podany tam adres, jeśli rzeczywiście chcesz się poświęcić walce przeciwko tworzeniu
Globototalitaryzmu na naszej planecie.
Zbigniew Żukowski, były więzień i banita polityczny PRL. Koordynator Struktur Obywatelskiego Sprzeciwu
(SOS).
[email protected]
----------------
PRZETASOWANIA WŁADZY W PLANIE
NA WYPADEK STANU WYJĄTKOWEGO
WASZYNGTON. “Zmiany uprawnień rządowych dały oficjelom wojskowym Białego Domu większą rolę
wykonawczą w utworzeniu zastępczego rządu, gdyby rząd amerykański stracił władzę w przypadku ataku
terrorystycznego lub innej katastrofy” - podają obecni i poprzedni urzędnicy odpowiedzialni za te
postanowienia.
Posunięcie to, wykonane w ostatnich tygodniach kadencji administracji Prezydenta George‟a W. Busha, zostało
wykonane po miesiącach zagorzałej wewnętrznej debaty n/t balansu władzy i roli wojskowych podczas kryzysu
- twierdzą uczestnicy debaty. Przedstawiciele obecnej administracji oświadczyli, że rząd B. Obamy w zasadzie
nie zmienił tego planu.
W nowej strukturze, Urząd Militarny Białego Domu, podlegający naczelnikowi kadr Białego Domu Rahmanowi
Emmanuelowi [byłemu wojskowemu Sił Obrony Izraela, przyp. tłum.], otrzymał bardziej decydującą rolę w
ustanowieniu “tymczasowego rządu” w sytuacji kryzysowej.
Tenże Urząd, zatrudniający 2300 osób, znany z zarządzania Air Force One [prezydenckim jumbojetem, przyp.
tłum.], ma teraz dodatkowe obowiązki jako wiodący w przypadku: konieczności transportu przywódców rządu
do bezpiecznego miejsca na Mount Weather w wiejskim stanie Wirginia. Ma on również m.in. pieczę - nad
tajnymi wykazami członków tymczasowego rządu i opiekę nad systemami komputerowymi. W przeszłości
wiele zadań tego rodzaju powierzono cywilom w innych agencjach pod egidą Federalnej Agencji ds. Klęsk
Żywiołowych (Federal Emergency Management Agency, FEMA).
Zwolennicy planu w administracji Busha, w tym z kancelarii wiceprezydenta Dicka Cheney, widzieli w
niezorganizowanych przeciwdziałaniach na ataki 11-09 w 2001 roku i na skutki Huraganu Katrina w 2005 roku mandat do usprawnienia procesu reakcji na sytuacje wyjątkowe, który uważali za niesprawny z uwagi na udział
zbyt wielu agencji.
Lecz podczas debaty, reprezentanci z innych agencji, tradycyjnie odgrywających istotną rolę, wyrazili obawę,
że nowa struktura daje zbyt wiele władzy w ręce tylko kilku osób w Białym Domu. Według nich, posunięcie to
było częścią szerszych zamiarów administracji Busha aby wzmocnić władzę Białego Domu.
Chociaż urząd podlega Białemu Domowi, a wielu z jego urzędnikow nosi mundury i zdarzało się, że na czele
stał oficer wojskowy. Toteż obiekcje wskutek wzrastającego wpływu wojskowych na ich rolę w przypadku sytuacji
zagrożenia wywołał wewnętrzny konflikt i w związku z tym Biały Dom zdecydował się nie wcielać bardziej
ambitnego planu przekazania uprawnień budżetowych w sferze klęsk żywiołowych wojsku zamiast FEMA,
powiedział jeden z oficjeli.
Przedstawiciele administracji Obamy nie chcieli omawiać szczegółów planu, lecz oświadczyli, że obecna
polityka jest już “ustalona” i nie mają zamiaru jej zmieniać, od pozostawionej przez administrację Busha.
Jak oświadczyli przedstawiciele - nową administrację Obamy poinformowano o zmianach w styczniu [2009],
podczas wspólnych ćwiczeń sytuacji zagrożenia, jednej z wielu prób nowej struktury władzy.
Przedstawiciele Białego Domu Obamy sprawiali wrażenie nieświadomych tarć, jakie wywołał plan. Pomysł
objęcia jakiejkolwiek “funkcji decyzyjnej” przez wojskowych w Białym Domu w czasie kryzysu, odrzucili jako
“całkowicie zły”, lecz nie zgodzili się na omówienie swych logistycznych obowiązków.
“Wiele składników rządu, tak cywilnych jak i wojskowych, odgrywa ważną rolę pomocniczą gwarantującą, że
nawet w najbardziej katastrofalnych warunkach, konstytucyjna forma rządu i jego cywilne przywództwo zostaną
zachowane” [?] - powiedział rzecznik Białego Domu, Nick Shapiro.
Rzecznik Pentagonu, Geoff Morrell przekazał opinię wysokich rangą przedstawicieli Departamentu Obrony,
że są to tylko “drobne poprawki”, a nie istotna modernizacja.
Były reprezentant Kongresu USA, Tom Davis, który na początku debaty był czołowym republikaninem w
Komitecie Reformy Rządu [Commitee on Government Reform], stwierdził, że jego komitet nigdy nie został
poinformowany o zmianach, a być powienien. On sam jednak nie jest przeciwny tym zmianom.
Rozporządzenie Prezydenta Busha z maja 2007 r. rozpoczęło w Białym Domu tajną inspekcję polityki,
prowadząc do zmian wcielanych pod sam koniec jego kadencji.
18
„PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI” NR 225, 15 WRZESIEŃ 2009 R.
Według oficjalnych źródeł, ok. 200 osób spośród administracji rządu już wcześniej delegowano do pracy na
Mount Weather w celu przygotowania tymczasowego rządu w przypadku katastrofy. Miało się to odbyć pod
dyrekcją FEMA. Liczbę przedstawicieli spoza Białego Domu zmniejszono i to znacznie, a nowy zespół to
przeważnie cywile z Białego Domu i personel wojskowy.
Nowa hierarchia w sytuacjach wyjątkowych została ujawniona w momencie, gdy kluczowi członkowie grupy
dowodzenia wyjątkowego - spoza Białego Domu - przybyli na Mount Weather na szkolenie w ubiegłym roku.
Ich dotychczasowe miejsce spotkań było reorganizowane w celu przyjęcia nowego zespołu składającego się
głównie z przedstawicieli cywilnych i militarnych z Białego Domu.
Przedstawiciele administracji Busha uważali FEMA za niedostosowaną do sytuacji wyjątkowych gdy
wymagane jest działanie na skalę rządową i podawali przykłady problemów z realizacją przez FEMA tajnych
ćwiczen w maju 2008 r.
Ale i Urząd Wojskowy Białego Domu miał ostatnio problemy. Cywilny dyrektor Urzędu w administracji Obamy,
Louis Caldera, zezwolił na - jak się okazało - skandaliczną sesję fotograficzną z samolotem Air Force One
szybko lecącym na niskiej wysokości w pobliżu Statuy Wolności i manhattańskich wieżowców. Caldera
zrezygnował w maju.
New York Times, 28. lipca 2009 – Eric Lichtblau I James Risen
Tłumaczył Piotr Bein - za: grypa666
--------------------------
INKWIZYCJA HISZPAŃSKA [hr Józef Tyszkiewicz] -CZĘŚĆ I
Prawdziwa historia musi być widziana z pewnej perspektywy dziejowej, byśmy mogli objąć całokształt faktów;
musi być w niej zachowany ten naturalny koloryt danej epoki, muszą też być rozważone wszelkie porywy
namiętności, troski lub radości narodów, ideały kierujące ich duchowością, aż wreszcie ścierające się wówczas
zdania i zasady. Historyk zapomnieć musi o swych osobistych sympatiach lub antypatiach - bo inaczej nigdy
nie wzniesie się na poziom historii, a najwspanialsze jego prace pozostaną tylko zamaskowanymi pamfletami.
[…] A cóż dopiero dzieje się z prawdą gdy historia jest tendencyjnie zafałszowana, a podręczniki jej tak
umyślnie układane, by rzucać na dane stosunki lub nawet całe okresy historyczne, pewne specyficzne światła
lub cienie […].
Dobrze wiedzieli co czynią, ci wszyscy zagorzali demokraci, gdy walczyli o wyrwanie kierunku nauczania z
rąk Kościoła. Wiedzieli oni [i wiedzą dobrze], iż odsuwali w ten sposób jedynego stróża prawdy od wpływu na
młode pokolenia i że odsunąwszy Kościół, mogli już całkiem swobodnie przeinaczać i fałszować historię. (…)
Ale wśród setek przekręconych faktów historycznych, wśród całych bibliotek różnorodnych fałszów, są niektóre
specjalnie ulubione tematy (…). Jednym z takich znakomitych tematów dla bezkrytycznych harców
historycznych, zwróconych przeciwko Kościołowi, są zazwyczaj Wieki średnie, a przede wszystkim inkwizycja
hiszpańska.
A iluż to wierzących katolików, spuszcza smutnie głowę i bije się w piersi, słysząc gromy padające na Kościół,
za to “ciemne średniowiecze”, za te “Stosy inkwizytorskie”… świat wierzy, iż to są rzeczywiste gromy, padające z
ognia wzburzonych serc, gdy faktycznie to tylko tak w “Pięknej Helenie” Offenbacha: brzmi wielki gong
blaszany, kuty z fałszu i obłudy, w którym za kulisami uderza Kalchas masonerii...
Dzisiaj do umyślnych błędów historii, przybyły silnie na umysłowość działające, celowe fałsze: powieści, teatru i
kina, byle więcej niezdrowej sensacji, byle bardziej w oczach ogółu zohydzić Kościół katolicki (…).
Pragnąc jasno i dokładnie przedstawić sprawę Inkwizycji... należałoby rozpocząć od zagadnień metafizycznych;
od wyjaśnienia rzeczywistej wartości duszy ludzkiej i rozważenia ceny jej zbawienia, od dokładnego
uzmysłowienia całej tej grozy niepojętej, jaką w sobie zawiera zwichnięcie duchowości człowieka - czyli po
prostu wszelkie naruszenie jedynej prawdy zawartej w doktrynie katolickiej, a więc wszelka herezja (…).
Przede wszystkim więc epokę owych Wieków średnich zupełnie nam mylnie przedstawiono. Te czasy, które dziś
jeszcze u olbrzymiej większości ludzi uważane są za okres zastoju nieładu i ciemnoty - to całkiem odwrotnie,
przepyszna epoka ludzkości w swej wysokości ideałów, swej harmonii społecznej i w swoim zjednoczeniu. Jest
to epoka, w której cała cywilizowana ludzkość - nosiła to zaszczytne miano Chrześcijaństwa, gdy wszelka
władza i czyn wszelki, tak zbiorowy jak i jednostki, stosowała się do spraw etyki i moralności; to epoka w której
ludzie szli przez życie w ramach Dekalogu, ku jedynemu celowi każdego człowieka, ku doskonałości i Bogu.
I oto właśnie w tej epoce, Chrześcijaństwo całe poruszone zostaje przez tłumy dziwnych włóczęgów
nadciągających ze Wschodu. Są to wygnańcy, walczącego z wrogami zewnętrznymi i wewnętrznymi Cesarstwa
Bizantyjskiego. Prosty lud nazywa ich Bulgrami lub częściej nawet Bugrami, przez zniekształcenie nazwy
Bulgar, skąd mienią się pochodzić. Oni sami jednak - nazywają się Katharami, od greckiego “katharos”
(czysty), głoszą zaś jakąś nowa religię, propagując odmienny ustrój społeczny. Historia określa ich nazwą
albigensów, od najbardziej głośnej i licznej ich grupy.
„PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI” NR 225, 15 WRZESIEŃ 2009 R.
19
Owa nowa religia, to rodzaj manicheizmu i jest bliźniaczo podobna do dzisiejszej teozofii; ów nowy ustrój, to
znowu rodzony starszy brat dzisiejszego komunizmu. Analogia jest tak wielka, iż śmiało mówić można o
tożsamości i dzisiejsi teozofowie świadomie wprowadzają naiwnych w błąd, twierdząc, iż Kościół nigdy ich nie
potępił. Siedem wieków temu wszystkie dosłowne tezy teozoficzne zostały ex cathedra potępione pod nazwą
herezji albigensów. Różnica polegała li tylko na tym, że prócz zamachu na religię Katharowie jednocześnie
podkopywali podstawy ładu społecznego przez szerzenie humanizmu. Tam religia i ustrój społeczny stanowiły
całość i tym groźniej, jak ogniska trądu, zarażać poczęły ludność miejscową.
Ale ówczesne społeczeństwo młode jeszcze było, silne i zdrowe, nie zarażone dziedzicznie przez liberalizm,
nie obciążone protestantyzmem i..., więc odruch samoobrony był tak potężny i powszechny. Ohydne zepsucie
szerzone przez albigensów pod płaszczykiem faryzeizmu oraz straszne ich okrucieństwo i bezwzględność,
dzika nienawiść do Kościoła, wywołały gwałtowne i równie radykalne odruchy i represje zdrowej ludności.
Wszędzie, gdzie się osiedlali wybuchały krwawe zamieszki, wzajemne rzezie, więc aby przywrócić spokój, aby
ukarać winnych, a uchronić niewinnych - rządy państw europejskich zmuszone zostały do mianowania
specjalnych trybunałów, do organizowania zbrojnych ekspedycji karnych.
Ponieważ jednakże ze sprawą publiczną związana też była sprawa religijna, bo z jednej strony jawnie
panoszyła się herezja, a z drugiej nie trzeba zapominać, iż w tych czasach religia była ostoją ustroju socjalnego,
więc aby wyjaśnić doktrynę katolicką, by pouczyć i nawracać zbłąkanych, by wreszcie odróżnić kozły od owiec,
albigensów od chrześcijan - Kościół również zmuszony został do wyłonienia specjalnej komisji. Ta ostatnia
składała się z doskonałych teologów i apologetów i nosiła nazwę trybunału badawczego, czyli inkwizycyjnego.
Taki był początek instytucji zwanej powszechnie “Trybunałem świętej Inkwizycji”.
Nie wolno więc trybunałów inkwizycji identyfikować z sądami świeckimi, bo w myśl papieży, Inkwizycja przy
całym swym surowym aparacie sprawiedliwości - miała przede wszystkim - działać w duchu miłosierdzia
trybunałów pokuty. Inkwizytorowie, ścigając i potępiając herezje, mieli jako jedyne, główne zadanie - ratowanie
dusz; byli oni sędziami, ale jednocześnie i w wyższym stopniu spowiednikami. Odwrotnie niż sędziowie
świeccy, nie zajmowali się tym co oskarżony czyni, lecz sięgali do jego serca i myśli, starali się sprostować
błąd i ratować sumienia […]. Tu się właśnie dotyka pojęcia metafizycznego, o wartości duszy ludzkiej, o jej
szczęśliwości wiekuistej i zrozumieć to może tylko człowiek głębszy, zwrócony myślą ku Bogu.
Stanowisko takiego sędziego, względem własnego sumienia oraz obowiązku wykorzenienia herezji, było
niezmiernie delikatne i trudne, musiano więc inkwizytorom nadawać dużą władzę dyskrecjonalną, by pozostawić
spowiednikowi jak najszersze pole działania. Dobór ludzi na te odpowiedzialne stanowiska robiony musiał być
z ogromną znajomością rzeczy. Stolica święta wybierała wypróbowane jednostki i powierzała czynności
inkwizytorskie początkowo słynnym z wiedzy i świątobliwości Cystersom, a z czasem najbardziej lubianym przez
szerokie koła ludności, zakonom Dominikanów i Franciszkanów.
Śluby ubóstwa i posłuszeństwa, ściśle w tych zakonach przestrzegane, dawały już same przez się poważne
podstawy pewności, iż nie ulegną oni ani ambicjom osobistym, ani chęci zysków, lub wpływowi władz
świeckich. Wybierano przy tym uważnie tylko najlepszych zakonników, obawiając się młodzieńczych porywów,
braku doświadczenia życiowego, minimalną granicę wieku określono na lat czterdzieści. Wśród setek tych
ludzi, w ciągu kilku wieków istnienia trybunałów Inkwizycji, zaledwie kilku zawiodło pokładane w nich
nadzieje. Historia Kościoła nie kryje ich nazwisk; byli to: Konrad z Marburga, Robert “le bourge” - ukryty
albigens, Deza, Torquemada i Valdes. Wszyscy inni przedstawiają sobą wspaniałe postacie niezależnych,
prawych sędziów, pełni godności wobec możnych, niewzruszeni pośród gróźb, zamachów i nacisku rządów,
spełniali nieugięcie swą ciężką powinność. O tych wszystkich inkwizytorach, którzy na stanowisku padli ofiarą
swego obowiązku jakoś cicho w historii wykładanej po szkołach i uniwersytetach, a przecież ich liczba nie jest
mała i kilku już zostało przez Kościół kanonizowanych, że przypomnę tu choćby św. Piotra z Werony,
męczennika w roku 1252 (…).
Tutaj zaraz spotykamy się z dziwnym na pierwszy rzut oka faktem; oto gdy dzisiejsi mędrkowie napadają na
instytucję Inkwizycji, to jakby zmówieni czy też dziwnym zbiegiem okoliczności powodowani, zawsze mierzą w
Inkwizycję hiszpańską... O bardzo ożywionej działalności trybunałów we Francji i Włoszech mówi się i pisze
bardzo mało, chociaż działalność ta była wybitnie czynna w przeciągu przeszło stulecia. Cóż to za powód
tego “dziwnego trafu”?
Zawsze ściśnięci przez rządy, ścigani przez sądy i rozdrażnioną ludność - owi komuniści... i teozofowie
Wieków średnich, zostali wreszcie zgnieceni. Większość zbałamuconej przez nich ludności powróciła na łono
Kościoła, a z przywódców i cudzoziemców... zbiegło wielu poza granice świata chrześcijańskiego, upartych
stracono, a niedobitki skryły się w podziemiach (…).
Lecz przejdźmy do zbadania samej instytucji Inkwizycji, do zaznajomienia się z procedurą i z wyglądem tego
sądu. Przede wszystkim więc jak się taki trybunał formował, jaki był jego osobisty skład ?
„PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI” NR 225, 15 WRZESIEŃ 2009 R.
20
Wysłany z rozkazu Rzymu inkwizytor, przybywa do danego kraju czy też prowincji i jako delegat najwyższej
władzy kościelnej, przedstawia przede wszystkim swe listy uwierzytelniające miejscowemu panującemu
biskupowi, aby od nich otrzymać wszelką pomoc władz świeckich i duchownych. Dopiero gdy te formalności
zostały załatwione, przystępuje do tworzenia trybunału. Zaprasza więc do pomocy dwóch sędziów asesorów, z
których jednym jest zawsze i z samego prawa, miejscowy biskup, drugim zaś zazwyczaj prowincjał, opat lub
przełożony miejscowego najpoważniejszego klasztoru. Następnie powołany był przysięgły notariusz ze
swoimi sekretarzami, pomocnikami i pisarzami, który jako sekretarz sądu, musiał w aktach sprawy
zamieszczać dosłownie, in extenso, wszelkie zeznania świadków oraz stron oraz protokoły posiedzeń.
Większość tych akt do dziś istnieje i tam właśnie widać tę wybitną bezstronność i łagodność trybunałów.
Dalej wybierano ławników, w liczbie sześciu, ośmiu lub dwunastu, zawsze spośród najbardziej znanych z
uczciwości i prawości miejscowych obywateli, owi viri probi – mężowie prawi, mieli za obowiązek podawać swe
zdanie o moralności i prawdomówności wszystkich świadków oraz - fakt pierwszorzędnej wagi - kontrolować z
prawem veta wszelkie zeznania, akty podania i protokoły. Poza tym należeli do sądu prawnicy, rzeczoznawcy,
świeccy i duchowni, nieraz bardzo liczni, bo do pięćdziesięciu osób dochodzący.
Fragmenty pracy “Inkwizycja hiszpańska”, Warszawa 1929 - CDN
Organizacja Monarchistów Polskich
-----------------------------
MASOŃSKA GOLGOTA BESKIDÓW? - CZEŚĆ II (ostatnia)
Stacja VII
„PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI” NR 225, 15 WRZESIEŃ 2009 R.
21
22
„PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI” NR 225, 15 WRZESIEŃ 2009 R.
„PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI” NR 225, 15 WRZESIEŃ 2009 R.
23
Tu wszystko byłoby jasne, gdyby nie jeden fragment. Oto widzimy Chrystusa upadającego a wokół Niego
tablice symbolizujące dwunastu Apostołów. Symbole są czytelne. Co prawda jako symbol św Jana użyto
kielich z wężem, ale jest to symbol uznany w ikonografii (wąż jest symbolem trucizny zawartej w kielichu, który
podano do wypicia św. Janowi i która mu nie zaszkodziła). Choć, jak dobrze się przyjrzeć, jest tam jeszcze
jeden wąż, pełza sobie spokojnie obok kielicha. Problem, jak wspomniałam wyżej, jest w trzynastym detalu.
Jest to stela, na której w wielu językach napisano słowo „TY”. Odbycie sylwetki ludzkiej i mnóstwo dłoni każą
nam się zastanowić o co tu chodzi.
Co to za stela? Do kogo się odnosi przekaz i co on dotyczy. Słowo TY sugeruje, że odnosi się do każdego
przechodnia. Część języków jest łatwo zrozumiała dla każdego: polski, francuski, niemiecki, angielski, rosyjski,
grecki, arabski i takie, które można się domyśleć: hebrajski [???] a może chiński, czy inne jeszcze hieroglify,
które nie udało mi się rozróżnić. Jest jeszcze jeden zagadkowy napis - pod samą ręką Jezusa - są tam tylko dwa
znaki hebrajskie - [???].
Może jest to zapis w jidysz? O ile wiem w jidysz pisze się hebrajskimi literami, może brzmienie słowa jest inne.
Oczywiście można zapytać: dlaczego jeśli raz podano w języku hebrajskim, drugi raz powtórzono w jidysz?
Dlaczego tyle dłoni? Więc powtórzmy pytanie: co to za stela? Być może ogłasza jakieś dokonania (czyje?),
może jest jakimś prawem lub nakazem. Wreszcie może to zwykła stela nagrobkowa? Czyja? Może dla ciebie,
uczniu Chrystusa, kolejny apostole!
Stacja VIII – jeszcze nie wykonana
Stacja IX
Ta stacja jest tak straszna, że trudno się zmusić ją oglądać lub pisać na jej temat. Tu cała złość piekła wylewa
się na Jezusie!
24
„PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI” NR 225, 15 WRZESIEŃ 2009 R.
„PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI” NR 225, 15 WRZESIEŃ 2009 R.
25
To nie są rzymscy żołnierze, którzy przymuszają Chrystusa Pana do drogi. To nie oni dźgają go i popychają.
To same piekło czyni. Nagie żebra, niesamowita złość na twarzy, która nie jest twarzą, a raczej czaszką z
zarysowanymi rogami i… masoński fartuszek. Kto to jest, kto znęca się nad Chrystusem Panem?
Jaka tu jest wizja twórcy? Chce podkreślić, że całe zło jest w masonerii? Albo po prostu przemyca symbol
masoński? Albo jeszcze inaczej - chce pokazać że masoneria triumfuje w swej złości nad samym Panem?
Jedno trzeba przyznać twórcy - wykazał się wielkim talentem w opracowaniu tej pełnej nienawiści i triumfu
twarzy.
Stacja X – nie jest jeszcze gotowa
Stacja XI
Tu sama śmierć przybija Chrystusa Pana do krzyża. Dlaczego ubrana jest ona w płaszcz, który przechodzi w
przepaskę Jezusa? Płaszcz to tak bogaty symbol, że trudno zrozumieć co miał na myśli twórca.
26
„PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI” NR 225, 15 WRZESIEŃ 2009 R.
Tu interesuje nas co może oznaczać nakrycie płaszczem śmierci samego Pana. W ikonografii chrześcijańskiej
takie nakrycie wiąże się często z jakimś rodzajem opieki. Znane są obrazy Matki Bożej Cudownej Opieki, gdzie
wierni schowani są pod Jej płaszcz. Znana jest też piękna legenda o św Jadwidze Królowej która swoim
płaszczem nakryła zmarłego chłopca, co [wraz z jej żarliwą modlitwą] spowodowało że chłopiec ożył. Śmierć,
nakrywająca Jezusa swoim płaszczem jakby chciała zaznaczyć, że ona bierze Go pod swoją „opiekę”. Że On
już nie ożyje. Przeciwnie do płaszcza św. Jadwigi, płaszcz śmierci jest jakby ostatecznym powiedzeniem „zwyciężyłam”. Taka teza jest uprawomocniona przez formę płaszcza - wyraźnie widać na nim literę V symbol zwycięstwa.
Śmierć nie ma kosy. Przypomnijmy: kosa jest zwyczajnym atrybutem śmierci w ikonografii chrześcijańskiej.
Śmierć ma w ręku młotek. Oczywiście młot jest narzędziem do przybijania. Ten tu, przypomina młot drewniany,
być może jest to nawiązanie do symbolu masońskiego młota, którym zabito mistrza Hirama. Dlaczego jednak
gwóźdź, który śmierc wbija w rękę Chrystusa jest inny niż te, które wbite są obok? Jeśli te obok, to nasze
grzechy, które sprowadziły śmierć do Jezusa, to taki sam powinien być ten, który jest aktualnie wbijany.
Sprawa znowu jest niejasna. Co za symbolika? I dlaczego śmierć jest wykonawcą?
Przecież wiemy, że Chrystus pokonał śmierć!
Stacja XII – jeszcze nie wykonana
Stacja XIII
„PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI” NR 225, 15 WRZESIEŃ 2009 R.
27
I znów jesteśmy zaskoczeni. Anioł o dziwnych skrzydłach, przypominających skrzydła skórzaste, stoi nad Matką
Boską i trzyma nad jej głową koronę cierniową. Widać to taka korona przygotowana specjalnie dla Niej. Nie jest
to wbrew pozorom ta którą Pan Jezus miał na głowie, bo na wszystkich poprzednich pomnikach miał on zamiast
korony cierniowej mnóstwo kołków wystających z głowy. Dlaczego nie miał znanej z ikonografii korony? Wizja
artysty? Jakiś specjalny zamysł? Na pewno nie chodzi o niemożność wykonania odlewu. Oglądając poprzednie
stacje przekonaliśmy się, że twórca potrafił ująć mnóstwo szczegółów - niezależnie od wielkości postaci i
wymagań materiału. Więc jest to korona cierniowa dla Matki. Czyżby twórca pomnika nie wiedział, że Maryja
jest Królową nieba i ziemi?
Dlaczego dwie stacje, gdzie jest Matka Boża w tak jawny sposób urągają Jej i całej teologii. W tej stacji mamy
wyraźne zaprzeczenie dwóch podstawowych prawd katolickich:
Maryja jako Królowa nieba i ziemi nie może być koronowana koroną cierniową. Nie może koronować jej
żaden anioł, bo Ona jest jego Królową. Tak samo żaden anioł nie może nad Nią górować. Twórca pomnika
mógłby oczywiście próbować się wytłumaczyć, mówiąc na przykład, że to anioł pokazuje Bogu koronę jako
symbol męki Jezusa. Tylko że - pamiętajmy - Jezus nie ma na innych stacjach korony, tylko kołki.
I druga prawda, która została zaprzeczona, prawda o Bóstwie Chrystusa. Bowiem anioł nie jest pośrednikiem
między Chrystusem a Bogiem. Chrystus sam jest Bogiem i jednocześnie jedynym Pośrednikiem. Naszym
Pośrednikiem. On pośrednika nie potrzebuje.
Wreszcie pamiętajmy - cały świat pogrążył się w smutku, gdy na krzyżu umarł Pan. Aniołowie też. Świat
zamarł w ciszy Wielkiej Soboty. Triumf jeszcze nie nastąpił, on nastąpi dopiero w Wielkanocny poranek. Dopiero
wtedy Chrystus wyśle swoich aniołów by oznajmili Apostołom, że grób jest pusty.
Stacja XIV
Dochodzimy do stacji od której rozpoczęliśmy nasze refleksje. Pokażemy jej zdjęcie jeszcze raz, tylko w
innym ujęciu.
„PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI” NR 225, 15 WRZESIEŃ 2009 R.
28
Wyraźnie tu widać i głowę węża, który pożera Jezusa i ułożony przed grobem kamień. Kamień nieociosany.
Czyżby jeszcze jeden symbol masoński? Wszystkie źródła podają, że kamień nieociosany przedstawia ucznia,
będącego surowym materiałem. Kto jest tu uczniem? I dlaczego znowu te dziwne anioły? Dlaczego jeden z
nich trzyma palec na ustach (a może na nosie?) a drugi trzyma w pogotowiu trąbę? Trąba zabrzmi przy
Paruzji, ale tu nie bardzo ma miejsce.
Dziwna ta cala Droga Krzyżowa.
Daleka nie tylko od tradycyjnej ikonografii, ale daleka od katolicyzmu. Nie tylko że jest nasycona symboliką
niechrześcijańską, ezoteryczną i masońską, ale jeszcze - co wykazaliśmy - obraża w niektórych pomnikach
bezpośrednio Matkę Bożą i urąga Chrystusowi Panu. Zresztą można mniemać, że twórca nie chciał jej nadać
charakteru katolickiego, nie uwzględnił bowiem w żadnej stacji miejsca na krzyż. Takiej drogi krzyżowej nie
można erygować.
Sprawę erygowania Drogi Krzyżowej obecnie reguluje motu proprio Pastorale Munus Pawła VI. A sprawę
odpustów należnych za odprawienie tego nabożeństwa reguluje Konstytucja Apostolska ojca świętego Pawła VI
Indulgentiarum doctrina z dnia 1 stycznia 1967. Przypomnijmy w skrócie: Do warunków ważnej erekcji potrzeba,
aby Droga Krzyżowa obejmowała 14 stacji (krzyżyków). Do uzyskania odpustów konieczne jest by były
krzyżyki - odpust przywiązany jest do krzyżyków, a nie do rzeźb lub obrazów. Krzyżyki zaś, pod sankcją
nieważności Drogi Krzyżowej, muszą być drewniane. Mogą być pomalowane lub pozłocone, lecz tak, by nie
czyniły wrażenia, że są z metalu.
W stacjach Golgoty Beskidów mamy do czynienia z zaniechaniem zaleceń Kościoła. Mało tego, jak bez trudu
można się przekonać, mamy do czynienia z czymś dla nas nie do końca zrozumiałym, z czymś, co wyrażone
jest językiem masonów.
Zacytujmy na koniec słowa znanego wolnomularza Karola Seriniego:
Wartość symbolu dla wolnomularstwa polega na tym, że ono musi być przez braci nie tylko rozumowo
poznane, lecz doznane, przeżyte. Bez tego będzie masoneria pustą lub niemądrą igraszką, powstałą na
gruncie czczej formalistyki lub suchą, bezduszną teorią. Gdyby symbole straciły swą wartość życiową, winny
być usunięte: na razie jednak wolnomularstwo całego świata wypowiada przez nie swą istotę i swe cele.
Jeśli tak, jeśli wiemy, że wykorzystano naszą dobrą wole i naiwność by językiem symboli przekazać coś, co
katolickie nie jest, nie powinniśmy się zgadzać na to, by w sposób nawet bezwiedny, wierni oddawali cześć
Baalowi. Prowadziłoby to do choć niezawinionego, ale prawdziwego bałwochwalstwa. Byłoby to z wielką
szkodą dla dusz.
Więc niech osoby odpowiedzialne za Golgotę Beskidów zatroszczą się o usunięcie rażących symboli
masońskich i o całkowitą zmianę najbardziej rażących stacji - IV i XIII. Nie można oddawać cześć Bogu
urągając Jego Matce!
Maria K. Kominek OPs [8.04.2009] - Za: krajski.com.pl
===============
Przypadkowo przechodzący tamtędy, zrobił nam zdjęcie pochodzący z Radziechów abp. Pieronek, wielki orędownik
zjednoczonej na wzór masoński Europy.
I co ciekawe, numer domu rodzinnego abp Pieronka, to 666.
Zdjęcie poniżej:
„PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI” NR 225, 15 WRZESIEŃ 2009 R.
-----------------------
29

Podobne dokumenty